114
„Przywykliśmy do tego, że Niemcy rozgłaszają ciągle, iż bronią świat przed zagładą ze strony bolszewickiej (...). Wygląda na to jak gdyby morderca tłumaczył swojej ofierze, że jej robi wielką łaskę, wysyłając ją na tamten świat. Nic dziwnego, że to samo powtarza taki szmatławiec (...), ale dziwnym jest, że niektóre tajne pisemka wychodzące w Polsce piszą podobne rzeczy (...). Tak może mówić tylko zaprzedany rodzimy faszysta, jeden z tych, którzy mają apetyty na ziemie ukraińskie i białoruskie”1.
Informacje o tym komunikacie powtarza londyński Dziennik Polski (z 15 IV), a także moskiewskie Nowe Widnokręgi (nr 9 z 5 V). Te ostatnie jeszcze wcześniej, bo w n-rze 8 z 20 IV, zauważyły Katyń. W artykule (nie-podpisanym) pt. „Na hitlerowskim pasku” czytamy:
„Nie ma Polaka, który by nie był wstrząśnięty do głębi wiadomością o kaźni polskich oficerów pod Smoleńskiem. Ale nie ma też Polaka, któryby nie był wstrząśnięty faktem, że rząd polski przyłącza się do hitlerowskich łgarstw i gra na rękę hitlerowskich prowokatorów”.
Zaskoczenie, przygnębienie (i dezinformacja) polskiej społeczności. Wręcz - co będzie często podkreślać polska prasa konspiracyjna - żałoba narodowa.
W „Kurierze z Warszawy” Jan Nowak zanotował:
„radio niemieckie podało wieczorem wiadomość o odkryciu pod Smoleńskiem masowych grobów oficerów polskich wziętych przez Rosjan we wrześniu 1939 r. do niewoli. - Jeszcze jedna niemiecka zbrodnia - pomyślałem i w ten sam sposób zareagowali gospodarze. Przyjęło się, że wszystko, co mówi niemiecka propaganda, jest nieprawdą. Samo niemieckie źródło jakiejkolwiek wiadomości podważało jej wiarygodność. Przyzwyczailiśmy się zarówno do kłamstw niemieckiej propagandy, jak i masowych egzekucji. W tym wypadku jednak charakter zbrodni był bez precedensu. Komunikat wymieniał liczbę dziesięciu tysięcy oficerów - przeważnie rezerwy - kwiat polskiej inteligencji. Stanęli mi przed oczyma wrześniowi towarzysze z bitwy pod Uściługiem: kpt. Herdegen, pchor. Kiełczewski i wielu innych. Większość, jeśli nie wszyscy, dostali się do niewoli sowieckiej. Niemcy widocznie - pomyślałem - zajęli obozy, których sowieciarze nie zdążyli wyewakuować. Niemieckie twierdzenia, że to Rosjanie są sprawcami zbrodni nie wywarły na nas najmniejszego wrażenia. Dopiero komunikat gen. Kukiela nadany w parę dni później [17 kwietnia - przyp. sd] spadł jak uderzenie obuchem w głowę. Już po wysłuchaniu pierwszych zdań nie miałem żadnych wątpliwości, że zbrodni dokonali Rosjanie. Wyobrażałem sobie, jak na to wymordowanie bezbronnych jeńców zareaguje opinia zachodnia. Wprawdzie radio londyńskie zachowało powściągliwość, ale to było zrozumiałe: Anglicy czekają na wyniki dochodzeń delegacji Międzynarodowego Czerwonego Krzyża2.”
Trud wyjaśniania społeczeństwu w kraju podłoża tego tragicznego wydarzenia i zwalczanie propagandy - zarówno ze strony radzieckiej, jak i niemieckiej, spadł na barki polskiej konspiracyjnej prasy. Z jej łamów nie zrekonstruujemy całej prawdy o Katyniu. Dziennikarze-wydawcy nie mogli przecież wyręczyć, zastąpić historyków. Odnotowali oni jedynie pierwsze reakcje opinii publicznej na to okropne doniesienie. Nie oznacza to jednak, iż nie poszukiwali odpowiedzi na pytania: kto?, w jakim celu dopuszczono
Op. cit.
Jan Nowak-Jeziorański: Kurier z Warszawy, Kraków 2000.