133
eTEr do zagospodarowania
oczęło stałe nadawanie programu (kwiecień 1926 r.), odbiór audycji radiowych ze świata zorganizowano w dwóch lokalach w Łucku: pierwszy stały aparat radio” uruchomiono w „Proświcie” przy ul. Jagiellońskiej 93, jrugi w sali Domu Stowarzyszeń Polskich, gdzie aparat radiowy umieściła Eiga Obrony Powietrznej Państwa. Dla publiczności organizowano „radio-koncerty ze wszystkich stolic Europy” - w „Proświcie” codziennie o godzinie 8 wieczorem1.
Przy okazji prasa wytykała Stowarzyszeniu Techników w Łucku brak zainteresowania radiofonią i już podnosiła potrzebę stworzenia w Łucku stacji retransmisyjnej, „która chwytając słabe prądy światowych stacji, wzmacniałaby je i nadawała małym odbiornikom prywatnym”, ponieważ w obecnych warunkach nawet koncerty z Warszawy będą mogły w Łucku z powodu odległości przyjmować aparaty o wzmacniaczach prądu lampowych, a taki aparat kosztuje kilkaset złotych i szerszego rozpowszechnienia nie znajdzie”2. Aparaty „kryształkowe” (detektorowe) kosztowały 50-75 zł.
Postęp radiofonizacji był powolny. Kolejne radioodbiorniki pojawiały się przede wszystkim tam, gdzie można było słuchać ich zbiorowo; w szkołach, świetlicach, instytucjach. Problemem był nie tylko koszt odbiornika, ale i jego zasilanie: Wołyń był słabo zelektryfikowany. Co prawda na rynku oferowane były aparaty lampowe zasilane z akumulatorów, jednak wożenie ciężkich ogniw do stacji ładowania było dodatkową komplikacją.
W końcu 1930 r. rozpoczęła się w całej Polsce akcja radiofonizacji kraju przez odbiorniki detektorowe („detefony”). W tygodniku Ziemia Wołyńska ukazał się - niewątpliwie będący elementem akcji popularyzującej detefony - obszerny, entuzjastyczny artykuł szczegółowo opisujący urządzenie3, był on chyba jednak mechanicznym przedrukiem niedostosowanym do warunków miejscowych, skoro znalazły się w nim takie stwierdzenia: „[Dete-fon] pozwala na wyborny odbiór nie tylko stacji lokalnej, ale często również centralnej stacji warszawskiej [...] przy sprzyjających warunkach nawet audycji krótkofalowych stacyj skandynawskich i czeskich”.
Rok i kilka tygodni później Ziemia Wołyńska przyniosła wiadomość: „Największa radiostacja świata. Olbrzym Raszyński przemówił!” i jeszcze raz przypomniała o detefonie4.
Jak się jednak wydaje na podstawie dostępnych źródeł, akcja pod hasłem „Cała Polska na detefon” przebiegała na Wołyniu stosunkowo słabo. Przyczyna była prosta: odbiór detektorowy polskich rozgłośni w województwie był praktycznie niemożliwy. Zasięg detektorowy „raszyńskiego olbrzyma” wynosił (dane z 1938 r.!) 300 km, a więc ledwo dosięgał Wołynia; nadajnik we Lwowie był słabszy i słyszalny w odbiornikach detektorowych w promieniu ok. 100 km5. W najlepszym więc przypadku Warszawę mogli odbie-
Życie Wołynia nr 11 (58) z 15.03.1925. s. 16 i nr 13 (60) z 29.03.1925.
Radio, Przegląd Wołyński nr 8 (37) z 1925 r., s. 4; Nowe radio, tamże nr 22 (51) z 27 maja 1925, s. 4.
Nauka i wiedza. Cała Polska na detektor, Ziemia Wołyńska nr 1 (139) z 1931 r., s. 2.
Największa radiostacja świata. Olbrzym Raszyński przemówił!. Ziemia Wołyńska nr 9 (147) z 1931 r., s. 4.
Mały Rocznik Statystyczny 1938, tab. 22, s. 339: Stacje Polskiego Radia i ich działalność.