Przed trzydziestu laty krążyła po świecie idea międzynarodowego usankcjonowania zasady, że każdy człowiek ma prawo nie tylko do interesującej go informacji i do informowania, ale także do tego, by się możliwie swobodnie porozumiewać z interesującymi go osobami. Jakaż to była piękna idea w świecie rozdzielonym żelazną kurtyną, w czasach zimnej wojny i stanu wojennego! Dziś, w miarę rozszerzania się dostępu do Internetu, atakowani w sieci i poza siecią niechcianymi przekazami, niby w dalszym ciągu z sympatią odnosimy się do idei rozszerzenia wolności słowa o wolność dwukierunkowej komunikacji, ale niekiedy w imię ochrony swej prywatności bardziej tęsknimy do prawa niekomunikowania się z agresywnymi natrętami. Komentarzem nowych prób ożywienia dawnej debaty otwiera ten rocznik Zeszytów Jerzy Mikułowski Pomorski, jeden z weteranów międzynarodowego dyskursu o prawie do komunikowania się.
Jeżeli w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku prawo do komunikowania się miało dla Polaków i całej Europy na wschód od symbolicznej Łaby najczęściej formę upragnionego otwarcia na czasopisma, literaturę, filmy i telewizję z zachodniego świata, od kilkunastu lat w coraz większym stopniu przeradza się ono w (nieograniczone) prawo do inwestowania. Póki tego ostatniego nie uznano jeszcze za jedno z podstawowych praw człowieka, można bezkarnie za Ryszardem Filasem na pytanie Czy nasze komercyjne firmy medialne są lepsze od obcych? odpowiedzieć: wiele wskazuje na to, że kapitał rodzimy bądź obcy jest (prawie?) zawsze po prostu kapitałem, a w świecie globalnej konkurencji masowa rodzima oferta medialna może się okazać zaledwie narodową wersją makdonaldyzacji. Zaledwie? Chyba: nawet!
Apostołowie idei komunikowania się zawsze je przeciwstawiali jednokierunkowemu informowaniu, a także jednostronnej edukacji. Prawo do komunikowania się to jednocześnie prawo do łączenia się we wspólnoty. Przykładem takiej communio, wspieranej medialnie jest wielomilionowa publiczność Radia Maryja i „ Naszego Dziennika”. Charakteryzuje ją Ewa Bobrowska, prowadząc przez analizę wypowiedzi tej gazety do końcowego wniosku: swoistym paradoksem jest [...] również to, że ten [...] dziennik, wyrażając utopijne oczekiwanie, że uda się wytworzyć sytuację, w której życie społeczne regulowane będzie przez jasne, podzielane przez wszystkich [...] zasady, przygotowuje podatny grunt [...] dla niebezpiecznych, totalitarnych ideologii.
Czy jednak możliwe jest poczucie wspólnoty bez krytycyzmu wobec tych, którzy do niej nie należą? Czasem ów krytycyzm wyraża się w swoistym paternalizmie nawet wobec łubianych obcych, który ujawnia Maria Hołubowicz w wyniku analizy współczesnych polskich wypowiedzi prasowych o państwach nadbałtyckich. Zdaniem autorki polska prasa - w przeciwieństwie do zachodniej - podkreśla