38
Wszyscy ci młodzi fotografowie, biegający po świecie w poszukiwaniu aktualności, nie wiedzą, że są agentami Śmierci. Jest to sposób, w jaki nasz świat przyjmuje Śmierć. Fotograf jest tu, można powiedzieć, profesjonalistą zaprzeczającego śmierci alibi, którym jest gwałtowność życia. Gdyż biorąc rzecz historycznie, Fotografia musi mieć jakiś związek z „kryzysem śmierci”, M«in. rozpoczynającym się w drugiej połowie XIX 281 wieku. Jeśli chodzi o mnie, wolałbym, aby zamiast umieszczać ciągle powstanie Fotografii w kontekście społecznym i ekonomicznym — pytać także o związek antropologiczny między Śmiercią i nową formą obrazu. Śmierć musi mieć przecież jakieś miejsce w społeczeństwie. I jeśli nie ma jej już (lub dzieje się to w mniejszym stopniu) w religijności, musi znajdować się gdzie indziej. Jest więc być może w tym obrazie
Fotografii, który produkuje Śmierć pragnąc zachować życie. Fotografia — współczesna zanikaniu rytuałów—byłaby może odpowiednikiem wtargnięcia w nasze nowoczesne społeczeństwo Śmierci asymbolicznej, pozareligijnej, pozarytu-alnej, rodzajem nagłego zanurzenia się w Śmierci dosłownej. Paradygmat Życie/Śmierć redukuje się do prostego dźwięku migawki, który oddziela pozę początkową od końcowego kawałka papieru.
Wraz z Fotografią wkraczamy w Śmierć płaską. Pewnego dnia ktoś powiedział mi z obrzydzeniem po wykładzie: „Mówi pan płasko o śmierci.” — Tak jakby ohyda śmierci nie polegała właśnie na jej płaskości! Ohyda to właśnie: nie mieć nic do powiedzenia o śmierci osoby, którą najbardziej kocham, o jej zdjęciu, w które się wpatruję, nie mogąc nigdy go zgłębić i przekształcić. Jedyna „myśl”, jaką mogę mieć, to tylko tyle, że u końca tej pierwszej śmierci wpisana jest moja śmierć. Pomiędzy nimi nie ma nic, tylko oczekiwanie. Nie ma innego oparcia, jak ta ironia: mówić o tym, o czym „nie ma nic do powiedzenia”.
157