na której się znajdujemy. Poza skrytą w głębi doliną rozpiera się drugi grzbiet, również szeroki i jakby przypłaszczony, wznosząc się do tego samego mniej więcej poziomu, co i poprzedni. Za nim ciągnie się drugi i trzeci, — żaden nie wzbija się wyraźnie ponad inne, — wszystkie zlewają się w dali w jednę zbitą masę, która równą prawie, lekko zaledwie pogiętą linią odrzyna się od widnokręgu. Powierzchnie szczytowe dalekich grzbietów stapiają się w perspektywie w jednolitą wspólną płaszczyznę. Zapominamy o zapadłym nisko świecie dolin i mamy wrażenie, że stoimy na szczycie jakiejś rozległej, wyżynnej równi.
I wrażenie to jest słuszne. Zanim wody pogórza werżnęly się w głąb, żłobiąc dolinne wklęsłości, roztaczała się tutaj słabo falista równina, której szczątki przechowały się w szczytowych partych dzisiejszych grzbietów. Powierzchnia ta ścinała równomiernie skłębione w paroksyzmach sfałdowań i nasunięć warstwy skalne, obojętna na ich przebieg i ułożenie. Z wypiętrzonych poprzednio łańcuchów karpackich, dźwigniętych górotwórczymi siłami nie pozostało tutaj nic. Krajobraz tych dawnych gór pod wpływem czynników zewnętrznych — przede-wszystkiem niwelującego działania wód płynących — zmieniał się statecznie, łagodniał i wyrównywał, przechodząc kolejno przez wszystkie stadya rozwoju. Aż wreszcie doszedł do kresu. Wieczne koło przemian obróciło się całe nad tym obszarem. Zgładzone i starte zostały dumne czoła szczytów, zrównane wyniosłości górskich pasm. Miejsce ich zajęła monotonna, niska, gdzieniegdzie tylko łagodnem wzniesieniem odporniejszej skały urozmaicona powierzchnia, której słabo zaledwie falisty naziom zbliżał się już do wyglądu równiny. To też »prawie-równią« nazywamy taką powierzchnię, będącą wynikiem do ostatecznych granic doprowadzonego zniszczenia i zrównania krajobrazu.
Snuły się po niej wody powolne, o niezmiernie małych spadkach i błądziły niezdecydowanym biegiem, omijając zale-dwo zaznaczające się wyniosłości. Przelewały się bezwładnie rzeki, zmieniając ciągle kierunki, pełne zakrętów i zboczeń. Aż nadszedł czas, kiedy nowy ruch ogarnął tę krainę, ale już nie górotwórczy, co to objawiając się bocznym naporem gnie i łamie warstwy skalne i w łańcuchy gór je wypiętrza. Był to ruch pionowy, podnoszący powoli ku górze częśó skorupy ziem-
■5 KRAJf 8**2 POI SKI 65