mem. W poprzek dolin ciągną się progi, ponad którymi spadek doliny się zmienia lub nawet wstecz się odwraca. W najwyższych swych zakończeniach rozszerzają się doliny i tworzą rodzaj kotłów skalistych murem prostopadłych prawie skal z trzech stron otoczonych, półkolistych naksztalt starożytnego cyrku. Te od dolin właściwych skalna często odcina grobla — a za nią w wklęsłości kotła błękitne leży jezioro. Są to wszystko formy spotykane w obszarach zlodowacenia i dla nich typowe. Dzisiaj w Tatrach lodowców nie ma. Kryją się wprawdzie w cienistych załomach i na zasłoniętych od słońca zboczach pólka śniegowe przez cały rok, ale że linię wiecznego śniegu zaledwie szczyty najwyższych turni tatrzańskich przeniosły, więc do powstania tu lodowców dojść w obecnych warunkach nie mogło. Stąd też powstanie lodowcowych cech tatrzańskiego krajobrazu odnieść należy do przeszłości, do warunków i epok minionych, po których pozostały one jako przeżytki o przebrzmiałych świadczące procesach. Zaciążyły niegdyś lodowce na grzbietach Tatr i okryły je mroźnym pancerzem. Stało się to w epoce dyluwialnej, w tym samym czasie, gdy olbrzymi śródlądowy lodowiec od północy w środkową wtłoczył się Europę. Zniżyła się wtedy wskutek zimnego klimatu linia wiecznego śniegu i w Tatrach, tak, że ich czoła i grzbiety znacznie ponad tą linią się wzniosły. Tu gromadzić się poczęły niemogące w ciągu lata stopnieć masy śniegu, a narastając ciągle, stłaczały się, zbijając się u podstawy w lodowiec. Ten pod ciśnieniem zachowywał się jak gęsty płyn, zaczął staczać się i zsuwać w doliny rzeczne i ich dnem daleko w dół się zapuścił. Gdy nastał klimat cieplejszy, poczęły poszczególne lodowce cofać się, tając, z powrotem do szczytów. Ale że zmiana klimatów nie odbywała się jednostajnie lecz w szeregu wahnień, w czasie których po chwilowem ociepleniu powracały jeszcze zimowe okresy, przeto i lodowce nie cofnęły się odrazu z tatrzańskich dolin, lecz zatrzymywały się kilkakrotnie w odwrocie i ponownie zapuszczały swe chłodne, białe ramiona w niższe dziedziny, ale coraz słabiej, nieśmielej, nie zdolne już dotrzeć do pierwotnego zasięgu. To też rozróżniamy tu kilka następujących po sobie faz zlodowacenia, z których każde mniej lub więcej wyraźne ślady pozostawiło w terenie.
Z podniebnych, martwych pól wiecznego śniegu, z szczyto-