ukazując zdumionym oczom ich tytaniczne kolumny i rozpostarty ponad niemi czarny strop koron wielkolasu. Stanęła przed oczami głębia kniei wewnętrzna, jej gleba dziwna, pełna wypłukanych kamyków, porosłych rdzą, rudzizną i zielonkowatą pleśnią, jej pochyla górska ziemia, którą we władzę wzięły olbrzymie korzenie. Naokoło stanęły odziemki jodłowe, pokryte barwą przyćmionego srebra. Z północnej strony zwisły na każdym kożuchy mchów twardych i suchych o barwie jaspisu, kosmate i potargane brody a kłaki. W wilgotnym wietrze zachodnim zagrały szerokie igły spławów, rozkołysały się chwianiem rytmi-cznem, poczęły przeginać ogromne piętra gałęzi, a szyszki wzniesione do góry wylały tajemnicę swej woni«.
Jodły panują w Świętokrzyskiej puszczy, »jodły ze spłaszczonemu szczytami, jakoby wieże strzeliste, niewyprowadzone do samego krzyża. Ich pnie sinawe jaśniały w mroku. Mchy stare zwisały z olbrzymich gałęzi. Wrósłszy między głazy w niezmierną ławicę skalisk aż do gruntownej posady serdecznym korzeniem, wszczepiając pazury pobocznych skrętów w każdy zuchelek ziemi i wysysając każdą kroplę wilgoci, wielkie jedle chwiały królewskie swe szczyty w przeciągu niejednego już wieku pomiędzy mgłami Łysicy. Tu i ówdzie stała samotnica, której gałęzie uschły i sterczały, jak szczeble, obcięte toporem. Sam tylko jej wierzchołek jasno-zielony, z szyszkami w górę wzniesionymi niby gniazdo bocianie, bujał nad przestworem«.
♦ Wyciągnięte zewsząd, z bliska i z daleka, kosmate łapy świerkowych gałęzi zdawały się czaić i czychać. Radosna zieloność najmłodszych, końcowych igieł jaśniała, niby wysunięte pazury... Gdzieniegdzie sterczały wykroty pniów, wysiepanych z ziemi przez srogie świętokrzyskie wichry*.
Dzisiaj puszcza znacznie już przerzedzona. Padły pod siekierą odwieczne jodły, prastare buki... »Olbrzymi buk stał samotny. Twardy i zimny, jakby nie należał do drzew. Król na Łysicy! Nie drżą przed wiatrem jego gałęzie, pień się nie schyla. Rozłożysty, nad lasy wyniesiony wierzchołek patrzy się z władczego cypliska w szerokie niziny na północ i na południe, ogląda się po górach jednoramiennych. Pustki wszędzie, niwki, wsie... Daleko za ostatniem wzgórzem łańcucha ciągną się w poprzek role aż na szczyt góry. Odwieczny buk pamięta za wio-
34