rujące do uniwersalizmu, jak cywilizacje islamu. Po drugie, co innego zachwycać się, rozumieć lub tolerować największe nawet idiosynkrazje, jeśli tylko znajdują się one w bezpiecznej odległości od naszego codziennego świata, a co innego, gdy z przerażeniem zobaczymy, że odstępstwa od „naszej” normy dzieją się tuż obok nas, w sąsiednim bloku, w najbliższym mieście. I tak, od wielu lat w świadomości wykształconych Europejczyków, znów dzięki lekturze pism antropologów i reportaży z egzotycznych zakątków świata, znany był obyczaj usuwania kobietom łechtaczki (a niekiedy mniejszych i większych warg sromowych), dokonywany w ramach obrzędów inicjacji dziewcząt do roli żon i matek. O ile jednak działo się to w zakamarkach puszczy amazońskiej i w odległych społeczeństwach islamskich Afryki, problem ten był ledwie letni — „inne kraje, inne obyczaje”. Jakoś nie słychać było wówczas, poza głosami Kościołów chrześcijańskich, o zorganizowanych akcjach potępienia, o mobilizowaniu opinii publicznej; nie pisano o tym na czołówkach gazet. Można rzec — wzorcowa sytuacja konsekwentnego relatywizmu kulturowego. Antropolodzy tłumaczyli istotę obrzędu usuwania clitoris w taki sposób: tak, to jest okrutne, ale w strukturze kultury takiej to a takiej niezbędne, aby kobieta mogła wypełnić przypisaną jej rolę społeczną, aby mogła przejść z jednej kategorii (dziecko) do następnej (żona i matka).
Sytuacja zmieniła się diametralnie, kiedy okazało się, że podobne obrzędy dokonywane są we Francji wśród wspólnot imigranckich z krajów Maghrebu. Dopiero wówczas problem lokalnej egzotyki stał się „kwestią społeczną” — jak to możliwe, żeby w sercu demokracji miały miejsce tak nieludzkie działania; to wyzwanie dla swobód obywatelskich, przykład nierównego statusu płci i dowód na niepożądany sposób kulturowego konstruowania tej kategorii. W ślad za tym rozpoczęła się wielka kampania propagandowa i poszukiwania takich boleśnie doświadczonych kobiet. Przy okazji — o paradoksie — kilka z nich zrobiło światową karierę, jak słynna afrykańska modelka, którą zobaczyć można na niemal każdej okładce pism kobiecych (ze stosowną informacją o „zabiegu”, który przeszła). Nie koniec na tym. W jednym z biuletynów amerykańskiej antropologii możemy wyczytać, że w USA pojawiła się — aż nie chce się wierzyć — moda na zakładanie wspólnot kobiet, które dobrowolnie dokonują na sobie zabiegu usunięcia clitoris, wiążąc z nim określoną ideologię „wyzwolenia”.
Przytoczyłem oba powyższe przykłady po to, by wskazać na istotną zmianę, jaka dokonała się w ramach współczesnej świadomości, a którą można nazwać próbą budowania kanonu kultury światowej. Kanon ów winien łączyć poszanowanie dla lokalnych tradycji z ogólną normą sprawie-
127