dliwości społecznej i dążeniem ku temu, aby ludzie byli dla siebie mniej okrutni. Podstawą jego sformułowania jest uprzednie podważenie tradycyjnego rozumienia kanonu jako rdzenia kultury każdej grupy ideologicznej, tak jak rozumiał tę ostatnią Stanisław Ossowski. Stąd potępienie tali-bów, będące przecież skądinąd ingerencją w wewnętrzny system wartości tej grupy, potępienie w imię sprawiedliwości, ochrony dziedzictwa kulturalnego ludzkości i obrony przed okrucieństwem (choćby tylko wobec kamiennych posągów). To także przykład zderzenia dwóch sposobów rozumienia kanonu kulturowego — wewnętrznego, zamkniętego, i zewnętrznego, otwartego.
Diagnozy filozofów społecznych i teoretyków kultury, szczególnie z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych minionego stulecia zdawały się potwierdzać fakt, że zarówno tradycja, jak i towarzyszący jej kanon kulturowy znajdują się fazie kryzysu, by nie powiedzieć — zaniku. Czy jednak tak jest rzeczywiście? A co za tym idzie — cóż miałaby oznaczać idea kanonu kultury światowej, moszcząca się w miejsce zamkniętych i słabnących kanonów kultur narodowych?
Witold Kula w wydanej przeszło czterdzieści lat temu pracy Rozważania o historii jednoznacznie orzekał, że „w każdym społeczeństwie i w każdej epoce istnieje mniej lub bardziej zdefiniowany kanon kulturowy" [Kula, 1958: 165]. Chodziłoby tutaj o zespół takich elementów kulturowych, co do których istnieje domniemanie, a niekiedy pewność, że są one znane większości członków jakiejś grupy ideologicznej — narodu, wspólnoty religijnej, plemienia itd. Pojęcie kanonu ma tylko wówczas sens, jeśli daje się wskazać zbiorowość, w ramach której owe „cegiełki wartości" funkcjonują jako przekazywane dziedzictwo stanowiące o tożsamości kolejnych pokoleń. Mity, opowieści hagiograficzne, wybitne dzieła literatury, ale także — interpretacje zdarzeń i przypisane konkretnym jednostkom znaczenie historyczne, to jest właśnie korpus kanonicznej wykładni systemu wartości, idei i wzorów normatywnych, jakimi winni się kierować ci wszyscy, którzy identyfikują się z daną wspólnotą. Kanon to — jak pisałem wcześniej — rodzaj mitu w sensie Kołakowskiego. Pisze Andrzej Szpociński: „W języku potocznym skłonni jesteśmy odróżniać modę kulturową (lub modę na kulturę) od kanonu. Cechą mody (nawet wówczas, gdy w danym miejscu i chwili uznawana jest ona za ważną) jest tymczasowość, chwilowość, przemijalność, kanon przeciwnie — odznacza się trwałością. Zaliczamy do niego takie elementy kultury, o których sądzi się, iż powinny być dziedziczone z pokolenia na pokolenie” [Szpociński, 1997: 99].
W takim ujęciu kanony cechowałyby się trzema właściwościami. Po pierwsze, zawsze wykazują tendencję do „zamykania” się, kostnienia