narody „historyczne”, które miały byt państwowy, lecz go utraciły, oraz narody „bez historii”, wymagające zdefiniowania politycznego raczej w kategoriach kultury a nie historii. Jak się wydaje, Polska wypełniałaby, w pewnym tylko wszakże zakresie, kryteria przynależności do tak zarysowanej strefy.
Dla porządku wspomnijmy jeszcze o ostatniej, strefie IV w typologii Gellnera, która obejmuje terytorium imperium carskiego, podzielając cechy strefy III. Rewolucja bolszewicka 1917 roku doprowadziła jednak w tym rejonie do zasadniczych zmian — zsekularyzowany komunizm trzymał nacjonalizm w ryzach, zaczątki społeczeństwa obywatelskiego uległy destrukcji, a społeczne warunki tworzące sprzyjający grunt dla nacjonalizmu — utożsamienie z kulturą wyższą — nie mogły się zmaterializować, ulegając zamrożeniu właściwie aż do początku lat dziewięćdziesiątych XX stulecia.
Zobaczmy teraz, w jaki sposób Gellner wypełnia treścią swoją nader schematyczną typologię, a zwłaszcza, co ma on do powiedzenia o strefie III, w której sytuować należy terytorium polskie. W najgłośniejszej pracy brytyjskiego badacza, Narody i nacjonalizm, odnajdujemy typowy scenariusz ewolucji nacjonalistycznej, wyrażony w metaforycznej stylistyce: „Rurytanie byli populacją chłopską, mówiącą dialektami pokrewnymi i w znacznym stopniu wzajem zrozumiałymi. Zamieszkiwali szereg nieciągłych, choć nie całkiem od siebie odizolowanych okręgów na ziemiach Cesarstwa Megalomanii. Języka rurytańskiego, a raczej składających się na ten język gwar, używali niemal wyłącznie owi wieśniacy. Arystokracja oraz urzędnicy posługiwali się językiem dworu Megalomanii, który należał akurat do zupełnie innej grupy językowej [...]. Wieśniaków rurytańskich spotykały w przeszłości liczne krzywdy, wzruszająco i pięknie odmalowane w ich lamentacyjnych pieśniach [...]. W każdym razie rurytański folklor uskarżał się często na ciężką chłopską dolę; nie przejawiał jednak symptomów nacjonalizmu kulturowego” [Gellner, 1991: 75-76]. Ale i jego czas nadszedł, kiedy w XIX wieku ogromnie wzrosła populacja, a industrializacja następowała w przyspieszonym tempie.
Nieco inaczej ujmując ten problem, Gellner powiada w innym miejscu, że powyższa sytuacja to klasyczny model nacjonalizmu habsburskiego, w ramach którego jedynie rządzący mają dostęp do kultury wyższej i do wszystkiego, co pozwala dobrze funkcjonować w ówczesnych warunkach. Rządzonym z kolei brak wykształcenia, należą oni do kultur ludowych, będących ledwie zalążkiem potencjalnej nowej kultury wyższej, konkurencyjnej wobec dotąd dominującej. I dalej: „Kultura ta, czy któryś z jej wariantów, miała rzekomo znamionować jakąś dawną, nie istniejącą
158