acyjną koncepcją kultury, nakazującą rozumieć ją jako zbiór „scenariuszy”, w ramach których różnice między jednostkami z punktu widzenia wiedzy, wartości, pojęć i perspektyw poznawczych są źródłem odmiennych rodzajów partycypacji w kulturze i ustalonej, choć zmieniającej się historycznie (formacyjnie) stratyfikacji społecznej [Barth, 1994: 356], Podobne stanowisko przyjął Ward Goodenough, jeden z seniorów współczesnej antropologii, współtwórca antropologii kognitywnej [Goodenough, 1994: 262-274].
Pojęcie kultury powinno być przede wszystkim użyteczne analitycznie, a nie zakładać wizję wszechogarniającej matrycy formującej jednorodny ład w społeczeństwie, porównywalny — choćby na zasadzie kontrastu — z innymi całościami o podobnym charakterze.
Umiarkowane rewizje antropologicznej koncepcji kultury mają to do siebie, że nie negują przydatności pojęcia kultury dla procesów interpretacji ludzkiej intencjonalności; nie przeczą także, że podstawowy zakres naszych działań jest uregulowany kulturowo, a więc, że może być wyjaśniany w trybie społeczno-kulturowym (który nie wyklucza innych typów wyjaśnień lub interpretacji, np. tekstualnych). To, że kultura prymitywna 1 realia Nowego Jorku są całościami nieporównywalnymi, wcale nie przesądza, że w pierwszym przypadku jednostki ulegają bezwzględnie presji ^faktów społecznych”, a w drugim kultura już „nie działa”, zaś po metropolii snują się wykorzenieni osobnicy, nigdzie nie przynależący, przez nikogo nie socjalizowani i nie kierujący się wartościami i normami — jakby idealne obiekty hollywoodzkiej produkcji spod znaku „samotny i inni”.
Zdecydowanym rzecznikiem stanowiska, iż pojęcie kultury należy ^zachować” jest Clifford Geertz (zob. rozdz. IV pt. „Clifford Geertz i myśl Ponowoczesna”), kiedy mówi o „pajęczynach znaczeń”, w które jesteśmy uwikłani, i które sami misternie tkamy, żyjąc wśród ludzi. W nieco innej stylistyce analogiczny pogląd wyraża Sherry Ortner: jeśli nawet kultura nigdy nie była tak całościowa, zwarta i statyczna, jak portretowali ją w przeszłości antropolodzy, nawet jeśli dzisiaj jest coraz to mniej rozpoznawalnych i odrębnych kultur, nie zmienia to fundamentalnego założe-n*a, iż ludzie zawsze poszukują sensu własnego życia, zawsze egzystują w społeczeństwie, choć bardziej fragmentarycznie i ulotnie w porównaniu Ze wspólnotami tradycyjnymi; komunikują się z innymi nie tylko na mocy •ndywidualnej decyzji, ale według ustalonych reguł. Jeśli się regułom sprzeciwiają, to jest to przecież dowód, że one funkcjonują, stając się negatywnym punktem odniesienia [Ortner, 1999: 9]. Nie jest tak, że kultura Jest przedmiotem nieustannego „negocjowania”, jej reguły mają moc obowiązującą i są (przynajmniej) respektowane.
35