(raptownością) transformacji świata. Tsing przyrównuje atmosferę towarzyszącą dzisiejszej debacie nad globalizacją do sytuacji po II wojnie światowej, kiedy rodziły się międzynarodowe projekty modernizacji i rozwoju świata. Wspólną cechą i pierwszej, i drugich jest zaangażowanie w nie maksymalnie szerokiego spektrum specjalistów — od naukowców po działaczy społecznych [Tsing, 2002: 456].
Gdyby pokusić się o wskazanie na podstawowe parametry globalizacji, najczęściej pojawiłyby się takie określenia, jak „złożone sieci”, „wzajemne związki”, „przepływy”, „szybkość”, „kompresja czasu i przestrzeni”, „pokrewieństwo” i „bliskość” (w sensieproximity), „ujednolicenie”, „glo-kalizacja” i wiele innych, ale kładących nacisk na owe trzy wymiary omawianego zjawiska, wskazane przez Tsing. Podobny układ tematyczny zawiera ciekawe opracowanie Johna Tomlinsona, Globalization and Culture [ 1999]. Wydaje się nawet, iż globalizacja stała się już pojęciem spetryfiko-wanym, a jej najbardziej rutynowa wykładnia ujmuje jąjako wyraz kondycji współczesnego świata, w którym szybki przepływ albo cyrkulacja kapitału, ludzi, dóbr, wyobrażeń i ideologii, bez liczenia się z granicami narodowymi, nieustannie wciąga większość globu w sieci wzajemnych związków, skąd bierze się w szczególności jakościowa zmiana w naszym odczuwaniu relacji czasowo-przestrzennych. Mamy wrażenie, że świat staje się mniejszy.
W niniejszym rozdziale pragnę zająć się jednak nieco innym aspektem naszego zagadnienia, a mianowicie próbą zastanowienia się nad tym, czy istnieje jakakolwiek autonomia kulturowego wymiaru globalizacji, czy lcż to, co dzieje się w sferze kultury stało się jedynie pochodną, epifeno-rnenem zjawisk ekonomicznych. Sądzę, że dobrym punktem wyjścia do Podjęcia takich rozważań jest ważny tekst Fredrica Jamesona, w którym ujmuje on globalizację jako — jak sam powiada — kwestię filozoficzną. Walorem artykułu Notes on Globalization as a Philosophical Issue jest jego analityczna użyteczność i dyscyplina argumentacji [Jameson,
1998: 54-77],
Istnieją trzy podstawowe, „ustawiające” poszczególnych autorów, stanowiska odnośnie do kwestii: czy i od kiedy globalizacja stała się rzeczywistym stanem świata, w którym żyjemy? Pierwsze z nich, mające chyba eoraz mniej zwolenników, ujmuje cały problem jednoznacznie: nie ma takiej rzeczy jak globalizacja, gdyż ciągle mamy państwa narodowe, granice 1 „sytuacje” narodowe; to one ostatecznie decydują o obrazie współczesnego stanu świata. Stanowisko drugie — nadal bardzo powszechne — zakłada, że zjawiska globalizacyjne to nic nowego. Patrząc tylko z perspektywy europejskiej, istniały one od XVI wieku, a Erie Wolf w swym
95