306 WŁODZIMIERZ SOŁOWIEW.
„zaledwie się znalazło troclię miejsca na ustawienie krzeseł dla
. (
„prof. Bestużewa-Riumina, Tagancewa, zoologa Wagnera i kilku „innych.
n
11
.,Na stopnie katedry wstępuje postać szczupła, z głową „nieco pochyloną ku ziemi, o twarzy bladej, obramowanej cie-mnemi i kręcącemi się włosami. Raz jeden podnosi oczy na swoje ogromne audytoryum, i znowu wnet je przykrywa półwiekami. Pomimo arcysolennego nastroju zdążam zauważyć, „że oczy te są bardzo piękne, szafirowe, wielkie i głębokie, „całkiem jednak prawie pozbawione blasku; powieki wyraźnie „im ciążą. Cisza uroczysta, jakby kościelna, zalega salę, cho-„ciaż kilkaset istot ludzkich jest tu razem zebranych.
„Daje sie słyszeć głos dźwięczny i miłego brzmienia, cał-„kiem odpowiedni do „języka bogówu, to jest do języka filozoficznego, według definicyi Hegla. Bez odwoływania się do „szczególnych terminów, profesor mówi nam o celach filozofii, „o nieustannem dążeniu rozumu ludzkiego poza granice rzeczywistości faktycznej , o wiecznej jego żądzy zdobycia pra-„wdy bezwzględnej, o uwzajemnionym stosunku pierwiastków „psychicznego i materyalnego w całości wszechświata. Z po-„ciechą zauważam, że wykład będzie dla mnie dostępny; i nie „spostrzegam prawie, kiedy godzina się kończy, a ruch i ru-„mor powszechny podnoszą się w sali. Teraz dopiero następuje spowiedź ogólna z wrażeń przed chwilą doznanych, oma-„wianie rzeczy tylko co słyszanych i wyprowadzanie dalszych „wniosków co do stanowiska naukowego i przekonań p. So-„łowiewaŁi f
ii
Ten piękny szkic pani Baucłoin de Courtenay, przypomina nam wrażenia, jakicheśmy doznali w ciągu przeszłej zimy, kiedy p. Sołowiew w salonach krakowskich, wśród kwiatu naszego towarzystwa, rzucał swe śmiałe, a głębokie myśli, i na grad pytań z niewyczerpaną uprzejmością odpowiadał.
Ale to tylko strona zewnętrzna. Co nas najwięcej obchodzi, to myśl, tlejąca pod tą powłoką—myśl, która się już wyłoniła w długim szeregu prac, i dotąd jeszcze nie przestała
3 .Przegląd literacki Kraju. 1S86.