Nie mają jednak uzasadnienia niektóre stwierdzenia Wojciecha Jankower-n e g o, zawarte w jego artykule (zamieszczonym również z okazji Plenum NK ZSL) pt. „Deficyt trwa” (Tygodnik Kulturalny nr 38). Pisze on m.in. o konieczności przeprowadzania selekcji oraz wprowadzania odrębnych nakładów i dostaw dla bibliotek, formułując swój sąd w tych sprawach następująco: „O selekcji jednak tylko się mówi. Równie permanentnie co bezskutecznie. Nikt nie śmie podjąć decyzji w tej sprawie. Powszechny lęk ogarnął wszystkich, od bibliotekarzy i władz powiatowych poczynając, a na Ministerstwie Kultury kończąc” i dalej „...nic nie zdoła zmienić dotychczasowego systemu zaopatrywania bibliotek, opartego wyłącznie na dobrej woli księgarzy i układnej, niemal żebrzącej postawie bibliotekarzy”.
Stwierdzenie, że o selekcji tylko się mówi, a nic się nie robi, może jedynie wypowiadać osoba, która nie ma aktualnie kontaktu z bibliotekami i... nie czyta prasy. Powszechnie bowiem wiadomo, że od kilku miesięcy biblioteki prowadzą selekcję w oparciu o centralne spisy przygotowane przez Ministerstwo Kultury i Sztuki. O posługiwaniu się spisami przy selekcji informowała już prasa, co z dużym zadowoleniem odnotowaliśmy w poprzednim „Przeglądzie”.
Problem zaopatrywania bibliotek w książki w twardej oprawie oraz zabezpieczanie dla bibliotek części nakładów najwartościowszych tytułów, został również centralnie rozwiązany, o czym wiedzą wszyscy bibliotekarze i inne osoby tą sprawą zainteresowane... oprócz Wojciecha Jankowernego.
Odbiorca informacji wymaga dziś wiadomości prawdziwych i aktualnych. Czytelnik prasy społeczno-kulturalnej, interesujący się sprawą bibliotek i czytelnictwa, musi być rzetelnie informowany o najważniejszych problemach z tej dziedziny, a obowiązkiem publicysty jest docieranie do najbardziej autorytatywnych źródeł informacji. Podkreślamy ten moment dlatego, że artykuł W. Jankowernego miał w tym wypadku szczególne przeznaczenie: był wypowiedzią, która inicjowała dyskusję poprzedzającą Plenum NK ZSL, gdzie problem działalności bibliotek na wsi zajmował bardzo ważne miejsce.
Oprócz spraw selekcji i systemu zaopatrywania bibliotek — które w artykule „Deficyt trwa” zostały przedstawione w sposób niekompetentny — W. Jankowerny porusza cały szereg innych zagadnień, choć już nie nowych, ale ważnych i aktualnych jak: problem wydatków na uzupełnienie księgozbiorów, podaży wartościowej książki na rynku księgarskim, kształtowania polityki wydawniczej. W zakończeniu artykułu W. Jankowerny pisze: „O tym, że trzeba zwiększyć nakłady i bardziej elastycznie, z uwzględnieniem potrzeb rynkowych, prowadzić politykę wydawniczą, że należy zabezpieczyć finanse bibliotek na zakup nowości, wszyscy dobrze wiedzą. Prasa pisze niezmiennie o tych zagadnieniach od wielu lat. Wszystko bezskutecznie. Może więc obok publicystów zajmą się wreszcie tymi sprawami władze?”
Zaspokojenie najważniejszych potrzeb czytelniczych musi być poprzedzone poważnymi przedsięwzięciami instytucji wydawniczych.
Dużą wagę przywiązujemy w związku z tym do pierwszych inicjatyw w zakresie wydawania najwartościowszych tytułów w masowych seriach wydawniczych — do kieszonkowców.
Celem naszej książki kieszonkowej jest zlikwidowanie deficytu najbardziej poszukiwanych tytułów — pisze Jan Okopień w artykule „Z książką na ulicę” (Kultura nr 38). Wyraża on pogląd, że dzięki kieszonkowcom zaoszczędzimy papier, pozyskamy nowego odbiorcę, który nie jest tradycyjnym klientem księgarń (o systemie rozprowadzania i sprzedaży książki kieszonkowej J. Okopień pisał w poprzednich artykułach). Autor pod adresem wydawców tej serii wysuwa szereg postulatów, m.in. w sprawie doboru tytułów, technicznej strony wykonania kieszonkowców, wysokości ich nakładów oraz cyklu produkcyjnego.
Obok pytania: co wydawać?, nasuwa się pytanie: co czytać? Ogromna ilość ukazujących się tytułów przygniata czytelnika bogactwem treści, utrudnia wybór najwartościowszych lektur. Wielu czytelników po prostu gubi się w gąszczu wydawanych książek, potrzebuje informatora i przewodnika, który mógłby zaproponować wybór najważniejszych pozycji.
Co czytać? Pod tym tytułem gazety i czasopisma zamieszczają czasami przegląd nowości wydawniczych, lecz jak stwierdza Andrzej M a g d o ń w „Kąciku samouka” (Gazeta Krakowska nr 204) — gdyby ktoś chciał się tym kierować i czytać to — co się aktualnie ukazuje w księgarniach, do niczego by nie doszedł. W związku z tym Redakcja „Gazety Krakowskiej” podjęła interesującą inicjatywę: zamieszczania w „Kąciku samouka” informacji o książkach, które warto przeczytać oraz rady uczące „odróżniać książki warte przeczytania od takich, które spokojnie można pominąć...”
365