Anna Gomola, Małgorzata Rygielska, Poradnik dla osób, wybierających...
Rządy, k[t]óre pozbawiły nas niepodległości, niedługo pozostawiły nam szkoły własne, lecz w krótkim czasie narzuciły nam system obcy duchowi i potrzebom narodu, nieraz wprost wrogi ideałom, wzczepianym młodzieży polskiej w rodzinie; system, podporządkowujący szkołę celom politycznym, wypaczający charaktery i przytępiający umysły dziatwy, której nie dano się rozwijać zgodnie z własną naturą i zasadami pedagogiki. [...] wówczas nauczanie domowe utraciło prawie zupełnie swój charakter wyłączny, paniczy-kowaty, cudzoziemski lecz przeistoczyło się w system najbardziej narodowy i postępowy, na jaki nas stać było w tak opłakanych warunkach. W domu uczyły się dzieci tego, czego im szkoła rządowa dać nie chciała, a prywatna często dać nie mogła: poznawały język ojczysty, historyą, literaturę na przekór wszelkim zakusom wynaradawiania; a jednocześnie więcej tu, niż w szkole, korzystały z tego, co spółczesny postęp pedagogiki przynosił55.
Karłowicz nie pisał wprost o wychowaniu ani o nauczaniu domowym. Jednak to właśnie do wychowawców (w komentarzach przy zalecanych lekturach) zwracał się najczęściej. I choć nigdzie w Poradniku... nie sformułował expresis verbis pytań, jakie zadała w Przesądach w wychowaniu Waleria Marrene („Czego żądamy głównie od wychowania? jakie strony ma ono mianowicie podnosić? do wyrobienia jakich dążyć?”56), to nie ulega wątpliwości, że udzielił na nie, choć nie wprost, odpowiedzi. Wychowanie - domowe i szkolne, służyć miało kształceniu określonych postaw. Także za pośrednictwem zalecanych w Poradniku... lektur.
A jakiż powinien być ten stan idealny? Taki, aby ojciec, matka, opiekun, słowem wychowawca sam wprzód przeczytał książkę, którą zamierza dać w ręce wychowanka. Idąc dalej w marzeniu, powiedzielibyśmy nawet, że jeszcze szczęśliwszą byłaby ta epoka, w którejby zgoła książeczkę dziecinną zastąpił sam wychowawca... Ale to może za śmiałe wymaganie: takiem przynajmniej dziś musi się wydać. Więc wracajmy do elementarzy. Nim lepsza doba nadejdzie, niech moja skromna wskazówka odegra rolę przyczynku, prostującego ścieżkę do pomyślniejszej przyszłości; (s. 6).
Widać wyraźnie, że poza bezpośrednim zaangażowaniem w przebieg procesu edukacyjnego Karłowicz wymagał od rodziców, opiekunów, preceptorów, odpowiedniego, uprzednio zdobytego wykształcenia. Wychowujący powinien znać lektury, które poleca swym podopiecznym, zapewne nie tylko ich treść, ale też wartość dydaktyczną i sposób oddziaływania na młodzież57. Jest
55 A. Szycówna, Nauczanie domowe, w: „Encyklopedya wychowawcza”, t. 7, s. 533.
56W. Marrene, Przesądy..., s. 24.
57Wątek ten pojawia się także wpracy Feliksa Kozubowskiego (por. K. [Kozubowski Feliks], O wyborze...).
105