powiedział? To przecież zasada tak uniwersalna, że można by nią zastąpić wszystkie regulaminy porządkowe i wiele innych przepisów.
Elementem procesu „dorastania” do szerszego widzenia porządku świata jest wyrobienie w młodych przeświadczenia, że ich postępowanie rodzi konsekwencje dla nich samych i dla innych. Nie powinniśmy ich więc przed tymi konsekwencjami i odpowiedzialnością chronić w złudnym przekonaniu, żc im pomagamy.
Wszelkie regulaminy, w tym regulamin mieszkańca domu studenckiego, powinny mieć taką konstrukcję, by zależność między uczynkiem a konsekwencją była oczywista, wymierna, wykonalna i w miarę możliwości nie do uniknięcia. A jak jest?
Powszechnie wiadomo, czego mieszkańcowi 1)S. nie wolno i jakich nakazów powinien przestrzegać. Ale co zrobić, jeśli on nie chce? Regulamin mieszkańca wyszczególnia przypadki, w których student traci prawo do zamieszkania. Forma zapisu sugeruje, że utrata miejsca następuje automatycznie, a więc kierownikowi nie pozostaje nic innego, jak załatwić formalności. Tymczasem tak naprawdę nikt nie wie, kto w Uczelni jest uprawniony do usunięcia studenta z 1)S. — poza komisją dyscyplinarną, która nierychliwie ma chyba zapisaną w statucie.
Z opóźnieniem docierają do mnie informacje o tym, kto ze studentów utracił prawo do zamieszkania wskutek skreślenia lub powtarzania roku, więc co sprytniejsi i pozbawieni skrupułów opuszczają akademik nikogo nie informując, nie oddając wyposażenia i nie plącąc. Jeśli zorientuję się odpowiednio wcześnie, proszę kierowniczki dziekanatów o zablokowanie dokumentów, ale osoby tracące status studenta z niewiadomych powodów nie zawsze są zainteresowane ich odzyskaniem. Dziekanaty zwykle nie odmawiają współpracy wf tym zakresie, ale prawdą też jest, że odbywa się to na zasadzie towarzyskiej umowy.
Niektóre z tych problemów' wyglądają na nierozwiązywalne, to prawda. Ale wfiele z nich rozwiązać można lub ograniczyć ich negatywne skutki. Dewastację sprzętu i pomieszczeń, z której rozmiarów w domach studenckich rzadko zdajemy sobie sprawę, można by ograniczyć, gdyby student wiedział, że za zniszczenia zapłaci i nic go przed tym nie uchroni. A nic go nie uchroni, jeśli będzie można tę należność potrącić mu z kaucji. Inaczej pozostaje ona nieściągalna. Mając tę świadomość często rezygnuje się z dochodzenia praw' DS. do rekompensaty za zniszczenia.
Od wielu lat regulamin mieszkańca DS. tworzony był pod silną presją młodzieży domagającej się coraz większych swobód i uprawnień. Powstała przed laty idea samowychowania młodzieży, którą kolejne samorządy podnosiły dowodząc, że wychowawcza funkcja kierownika jest przeżytkiem i zawadą na drodze do rozwoju samorządności, zawiodła.
Żaden samorząd nie zagwarantuje Uczelni dobrego funkcjonowania domu studenckiego, choćby z racji tymczasowości. Gwarantem takiego funkcjonowania może być natomiast kierownik. Do jego sprawnego działania, nie wystarczy jednak osobowość i zalety, które jako konkretny człowiek reprezentuje. Trzeba go jeszcze wy posażyć w narzędzia pracy. Zwłaszcza że w domach studenckich ujawniają się silne, znane skądinąd, zjawiska społeczne i obyczajowe. Domy te zaczynają podlegać prawom gospodarki rynkowej, a to pociąga za sobą konieczność szybkiego podejmowania decyzji na miejscu, bez odwoływania się do szeregu instytucji samorządowych i władz Uczelni. To także skutkuje wzrostem ilości obowiązków i zwiększeniem oczekiwań w stosunku do kierownika DS. i jego umiejętności odnalezienia się w nowych warunkach. Kierownik akademika może jednak poruszać się wyłącznie w tej ciasnej przestrzeni, jaka została mu wyznaczona.
Odnoszę niekiedy wrażenie, że nawet zwierzchnicy nie są świadomi, jak nikłe są jego uprawnienia. Niewspółmierność między oczekiwaniami i wymaganiami, jakie mu się