o sobie, to przecież wcale nic oznacza realnej możliwości czynienia przez nie wszystkiego. czego tylko pragną.
Oznacza to jedynie, że każdy człowiek jest w stanic dysponować „wewnętrzną wiedzą", możliwością doświadczania świata zewnętrznego i wewnętrznego, uczuciami. pewnością siebie i intuicją. Dorośli zaś mogą mieć jeszcze nic w pełni rozwiniętą swoją osobowość, wszystkie swoje zdolności i kompetencje, a mimo to należny jest im od samego początku respekt moralny. W żadnym momencie swojego istnienia dziecko nic jest przedmiotem i jako takie nicjcst czyjąkolwick własnością (ani matki, ani obojga rodziców, ani państwa, ani społeczeństwa). Jego tożsamość czyni je wolnym.
Antypedagogiczny sprzeciw wobec procesów dyskryminacji może zaowocować pozytywnymi programami działania, które za punkt wyjścia przyjmą zasady humanistycznej etyki (normy tolerancji, afirmacji życia, równości i poszanowania praw dziecka jako jednostki ludzkiej). Domaga się zatem od społeczeństwa ludzi dorosłych przemiany siebie samych. Domaga się od nich, żeby zaczęli myśleć o dziecku jako o człowieku, a więc inaczej niż dotychczas, by wreszcie przyjęli je takim, jakie jest15.
Dyskusja dotycząca praw dziecka prowadzona jest przez antypedagogów w trzech kierunkach. Pierwszy z nich dotyczy samej koncepcji praw człowieka dla dzieci, w tym szczególnie podstawy, która je uzasadnia. Wnikliwe analizy stosunków międzypokoleniowych ze szczególnym zwróceniem uwagi na sytuacje wychow-aw-czc, edukacyjne, przyczyniło się do zrozumienia sytuacji dziecka na skali od radykalnej opresji do ukrytej pod ideą partnerstwa czy dialogu manipulacji.
„Istnieje wńclc wyjaśnień kwestii, dlaczego dzieciom zabrano ich prawa, historycznych, ale przede wszystkim psychologicznych, ale nic ma żadnego przekonującego dowodu na to. że tak musi być. albo że tak już powńnno pozostać. Dzieci nic są połowicznymi, niepełnymi czy też zdefektowanymi ludźmi, których należy dopiero uczynić pełnymi obywatelami; misterna różnica między upoważnionymi do wychow-ywania a potrzebującymi wychowania, a więc między ludźmi, którzy sąjuż tacy, jakimi być powinni i ludźmi, którzy jeszcze nic są takimi, jakimi być powinni, jest taką samą bczccną dyskryminacją, jak dyskryminacja ludzi według rasy lub płci’’14.
1 ’ Pięknie określa ten akt przemiany S. Grygiel, kiedy pisze: ..Człowiek, żeby mógł być przyjęty w swojej prawdzie, niezależnej od nikogo, nawet od niego samego, musi być uszanowany jako.v<r<7wwi. 1 to nazywa się być przyjętym «gościnnic». Ze względu na swoją osobową tożsamość człowiek musi być zawsze przyjmowany jako ktoś. kto jest «pierwszy» na święcie; oznacza to. że dostrzega się w nim coś więcej aniżeli tylko wypadkową«czysiych rozumów»"(„Znak" 1992. nr 437. s. 52).
“ A. Hucgli, Gewalt in der Erziehung. [za:J Z. Kwieciński. Ukryta przemoc jako podstawa racjonalności funkcjonowania szkoły. AUNC. Zeszyt 222. UMK. Toruń 1990. s. 115.
100