DZIEWCZYNA. 277
przyrzeczenie, ale czyż dozwolone obejście się z nią mężczyzny, nie obowiązywało uczciwój dziewczyny? Co mu odpowie, jeżeli przy pierwszej sposobności, powie jój wręcz: Lilo, kocham cię... czy chcesz byc moją żoną? Tak—jeżeli zapyta—co ona mu odpowie?
Pewną-że była" przynajmniej, iż kocha ją ten człowiek prawdziwie. że nie czycha, prosto ufny w sympatyą, którą obudził, w urok przeszłej swej i niezasłużonej niedoli — na jej ogromne mienie?
Mogła-że porównać się z ową prześliczną hrabiną de Yillars, którą rzucił i doprowadził do tak rozpaczliwego kroku,—równać się z innemi—bo zapewne posiadał i inne kobiety.
W rozognionej tylko wyobraźni powstać mogła myśl tak dziwaczna i zaczęła kiełkować w główce Liii. I krew szalenie potoczyła się w żyłach, zadrżała... Czy Pani nie czuje sie cierpiącą.
— Nie, odpowiedziała z uśmiechem, wytrzymując, raz pierwszy w życiu jego spojrzenie. Znużona jestem trochę—nic więcej.
Około ósmej wieczorem, zostawiwszy ciotkę ze swymi gośćmi—udała się na górę i nie wróciła więcej.
Noc przepędziła bezsenną—rano mimo to zeszła do biura wesoła, uśmiechnięta, choć blada bardzo.
Szafirowe oczy błyskały jakimś niezwykłym ogniem, widać z nich było, że myśli, które w jej szalonej główce powstały, niebawem przybiorą kształt rzeczywistości.
Gdy Kruszewski wszedł do jej gabinetu:
— Więc pan jutro jedzie rano? spytała.
— Dziś wieczorem, aby zdążyć na ranny kuryer wiedeński w Warszawie.
— Kiedy pan napisze?
— Jak tylko się urządzę....
— Są tam hotele?
— W Glewicach jeden: Russischer-Hoff— zupełnie przyzwoity—posiada wszelkie wygody, ma nawet zbytkowe urządzenia.
— W nim pan stanie?
— Zamówiłem już dziś telegrafem salon i sypialnię.
— Więc dojeżdżać pan będziesz do kopalń.
— Tak; wolę co dzień robić bryczką lub konno półtrzeciój mili, niż mieszkać na miejscu, gdzie musiałbym żyć czarną kawą bez cukru i kartoflami.
Szczęśliwa była, że nie wspominał o wypadku... nie rościł praw żadnych. Pełen uszanowania, jak dawniej, jak zawsze, uścisnął jej reke tylko, oddalając się.
— Ale ńa’święta wielkiójnocy wrócisz pan tu, z pewnością?
— Na dni trzy lub cztery.