249
Karzą się tylko wioski nie dawno spalone, Ale gęste wyziewy unoszą się w górze,
A dzień ciemności nocy, wydarty naturze. Już łyski przedzierają i czarność obłoku,
Turkot grzmotów pomnaża okropność widoku. Już i sercem Belony drżąca bojaźń włada, Wszystko słabe przed Twórcą w pokorze upada.
(Przypis do itr. 47).
„Majorkiewicz, chodził do gimnazyjum w Płocku: pokazywano nam domek, gdzie stał na stancyi: znajduje się on w ulicy zwanćj Dominikańską. W tym samym domku mieszkała jakaś' wdowa wówczas, mająca przy sobie staruszkę matkę. Majorkiewicz był zawsze nadzwyczaj łagodny, uprzejmy i pobożny: staruszka pokochała go serdecznie, a od czasu jak jćj napisał prześliczną modlitwę do Matki Boskiej, byłaby się dała ubić za niego. Raz za jakąś psotę koleżki, Majorkiewicz miał odpokutować. Nie chciał wydać sprawcy i na niego spadł cały ciężar winy; zapowiedziano mu bowiem najnieprzyjemniejszą niespodziankę, bo dwudzie-sto-czterogodzinną kozę. Zaledwie wykonano polecenie, gdy meldują dyrektorowi, że jakaś sześćdziesięcioletnia staruszka chce się z nim widzieć.— Co mi pani powiesz? zapytał dyrektor, podając jćj stołek.— Przyszłam panu dyrektorowi powiedzieć, że nie znasz swoich uczni: odrzekła, wydobywając z książki modlitwę. Taki.młodzieniec, co umić taką modlitw-ę napisać, to nie powinien siedzieć w kozie za figle któregoś pustaka. Ja tu przyszłam na egzekucyją do pana dyrektora, i nie ustąpię aż Majorkiewicza każesz wypuścić.—Dyrektor się uśmiechnął i zadzwonił, chcąc wydać stosowny rozkaz; ale staruszka powstała i podając mu modlitwę rzekła: — Przeczytaj pan koniecznie panie dyrektorze tę modlitwę: to głowra nie lada co ją z siebie wysnuła, a i serce poczciwe, czułe i pobożne.—Dyrektor odczytał, zanotował coś sobie w książeczce, i w pięć minut Majorkiewicz był wolny. Był to pierwszy tryumf jego pism, tryumf modlitwy! a pierwszą która oceniła jego głowę i serce, była sześćdziesięcioletnia kobieta! Gdy później głośna sławka autora modlitwy, dobiegała aż w ciche ustronie, staruszka nie posiadała się z radości powtarzając:— A co? nie mówiłam, że to wielki będzie człowiek; on zaczął od modlitw y, to i Bóg mu błogosławi.—Gdy w roku 1847 zawczesny zgon przeciął pasmo użytecznego życia, staruszka gorzkiemi łzami oblała tę wiadomość, a słysząc że piękną mowę nad jego grobem miano, kazała ją kupić dla siebie, i własną ręką napisała ua niej: „Dla pamięci o moim kochanym Jasiu.1 Właścicielka jćj przed kilką laty, przeniosła się do innego życia. Będzie ona dia nas dowodem trafności, prawie wieszczego sądu2 (Gazeta Warsz: N. 24 z r. 1855).
(Przypis do itr. 59).
Drozdowski żył w ścisłych stosunkach przyjaźni z Cypryjanem Godebskim, i z listu tegoż (z daty 30 Października 1805 r.) dowiadujemy się że Drozdowski tłómaczył Goidsmitha: owoż co pisze Godebski.
Cieszmy się zwykłą rzeczy odmianą! Gdy nam Goidsmitha świetną prostotę,
A gdy nam kiedy Izy w oczach staną Pięknych jałmużnie przykładną cnotę
Ty nas rozwesel! Na głos twej lutni Oddajesz trafnie: czujem wdzięk Trackiej
Mniej będzient smutni. Lutni Sarmackiej.
Uczniów Talii szereg nie długi ,
Tyś po Franciszku (') jest u nas drugi;
Chwały z wdzięcznością w polskim teatrze ,
Czas wam nie zatrze.
32
Cment, Poteązk. T. J.
Zabłockim, autorce wielu komeiłyj.