ZA ZYGMUNTÓW. 235
Co w tych armatach uderza, to ich niezmierna długość, dochodząca do 40 kalibrów, gdy armaty połowę gładko kanałowe ostatnich czasów nie przenosiły długością 16*kalibrów, a nawet oblężnicze nie bywały większe nad 21 kalibrów.
Właściwie najmniejsza długość kanału działa powinna być taką, ażeby do wylotu pocisku, wszystek proch spalić się zdołał. Po spaleniu się prochu, pozostawanie kuli w kanale działa może być korzystne dotąd, tylko, dokąd się ona znajduje pod wpływem rozprężenia gazów prochowych. Ale następuje chwila, kiedy siła tych gazów równoważy się przez tarcie i tłuczenie się kuli o ściany kanału i odtąd lot kuli powinien być swobodny. Jaką może być ta ostateczna korzystna długość armat, przy danej ilości prochu, nie jest dotąd zbada-nem. Artylerya połowa dzisiejsza, ma na względzie prócz długości, wagę działa i łatwość w pokonywaniu przeszkód miejscowych, jak np. głębokich rowów. Trzeba też wziąść na uwagę, że nabój prochu, używany za czasów Zygmunta równał się połowie wagi kuli, gdy dzisiaj nabój prochu dla armat nie może przenosić trzeciej części. Przy takiej ilości prochu, lot kuli nawet przy nizkiej jej wadze musiał być dość doniosły i uderzenie jej tyle silne, że mogło wyrzucić z szeregów nieprzyjaciela kilku ludzi, maszerujących jeden za drugim, odrazu. Dodać do tego należy, że i kule owoczesne były nieco cięższe, gdyż odlewano je dla armat małokolibrowych z ołowiu, na żelaznym jądrze, które jednak miało kształt nie kuli, ale słupka.
Załączona tu rycina przedstawia armatę połową z czasów Zygmunta I-go, wziętą z obrazu bitwy pod Orszą w r. 1514, znajdującego się w Muzeum wrocławskiem. Jest ona jedną z krótszych, o większym kalibrze i prawdopodobnie przeznaczano ją do strzelania kamiennemi ku ami. W częściach jej czopowej i wylotowej można widzieć opaski, tworzące znaczne zgrubienie spiżu, a to dla mocniejszego osadzenia czopów i uchronienia otworu od uszkodzenia, wsku-