DZIEWCZYNA. 257
się piękne jej oczy, jak dwa cenne szafiry posiane brylantowymi blaski.
— Czy pan się nie czujesz zdolnym do kierowania, wraz z p. Hubę. mojemi zakładami? powiedz mi otwarcie.
— Wydołam pracy, jestem już zupełnie z nią obeznany.
— Tedy za cóż to podziękowanie? Wszak powierzając panu czuwanie nad inóm mieniem, powiększać je będę. ja tedy do wdzięczności jestem obowiązana.
”— Pani?
— Tak: że zaś nie wątpię, iż będziesz dokładał starań, ofiaruje ci co i p. Helderowi: dwa od sta z czystych zysków, po zamknięciu rocznego bilansu.
— Obsypujesz mię pani łaskami.
— Teraz, żeniąc się z hrabiną de Yillars, nie będziesz potrzebował oglądać się na jej majątek. Do posady jest przywiązany piękny, jak wiesz, osobny dom mieszkalny, światło i opał...
— Ja, żenić się z Klarą, ja?
— Biedna kobieta, kocha pana...
Nie puszczał jej rączki, a ODa usunąć jej nie śmiała.
— Nigdy pani; to jest absolutnie niemożliwe.
— Dla czego?
— Bo nie kocham jej.
— Jednak kochałeś.....
Milczał, jak poprzednio.
— Pozwoli pani pożegnać się — nie na długo — dodał z uśmiechem.
— A co mam powiedzieć...
— Komu pani?
— Joance, gdy zapyta.
— Teraz mię pani panną Kawską prześladuje?
— Była tu dziś rano—pod pozorem zmiany stu rubli, pobiegła sama do kasy... tam, rozczarowanie...
— Przygotowywałem się do drogi.
— Żart żartem jednak, nie baw pan długo w Paryżu, bo p. Helder ledwie dał się uprosić, aby pozostał do twego powrotu.
— Będę, jak zawsze, punktualny i teraz.
Pochylił się i nim zdołała usunąć rączkę, złożył na niej pocałunek.
— Oh, szepnęła—czy mam już minę... prababki?
Żartowała, aby ukryć gwałtowne wzruszenie.
— Nie—ale zacnej, szlachetnej dziewczyny.
Pierwszy raz może w takich okolicznościach, sam był wzruszony bardzo.
Po jego wyjściu, Lila, blada jak płótno, ukryła głowę w dłoniach.
Długo pozostawała tak, bez ruchu, śród ciszy obszernego
Tom IV. Listopad 1890. 17