Znalezisko zostało dokonane ok. 170 km w linii powietrznej na południowy wschód od Lwowa, paręnaście kilometrów na północ od miasteczka Husiatyn. Wzdłuż Zbrucza biegła wtedy granica rozbiorowa, od kilkudziesięciu lat pełniąca funkcję imperialnej rubieży austriacko-rosyjskiej. Rzeka przerzyna się tutaj przez malownicze, gęsto zalesione pasmo Miodoborów, zbudowane ze skał wapiennych. Osiedla ludzkie po stronie galicyjskiej leżą kilka kilometrów na zachód od doliny Zbrucza, ale grunty wsi ciągną się ku wschodowi i sięgają do samej rzeki. Relacje z drugiej połowy XIX w., nie zawsze ścisłe, wymieniają aż cztery nazwy miejscowości, które wchodzą w grę jako miejsce odkrycia monumentu. Wyliczając od północy są to kolejno: Postołówka, Rakówkąt, Horodnica i Liczkowce. W nawiązaniu do wspólnego dziedzictwa polsko-ukraińskiego warto przypomnieć, że w omawianym okresie (dane ze spisu ludności przeprowadzonego w 1880 r. podaje m.in. Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich) zamieszkiwali tu w niemal równej liczbie chrześcijanie obrządku greckokatolickiego (2541 osób) i rzymskokatolickiego (2481 osób).
Praca nad niniejszym wydawnictwem biegła następującym tokiem. Przekład tekstu rosyjskiego w wersji opublikowanej w 2011 roku wykonali Lucyna Parczewska i niżej podpisany. W trakcie lektury artykułu oraz podczas jego tłumaczenia natrafiono na pewne niejasności oraz na tezy wymagające weryfikacji i uzupełnień. Zaproponowano autorom wprowadzenie zmian, o różnej zresztą wadze merytorycznej bądź edytorskiej; praktycznie wszystkie zostały zaakceptowane. Jednocześnie O. Komar i N. Chamajko z własnej inicjatywy włączyli szereg nowych ważnych elementów do swojej rozprawy, wzbogacili też jej stronę ilustracyjną. W efekcie przedkładamy nie tyle polską wersję językową wystąpienia sprzed dwóch lat, ile dość istotnie udoskonalony i pogłębiony wariant poprzedniego studium. W kilku miejscach zaopatrzono wypowiedź badaczy kijowskich w przypisy redakcyjne.
Zdecydowaliśmy się opublikować artykuł równolegle w dwóch formach: jako osobną książeczkę - suplement do tomu XXXIV „Materiałów i Sprawozdań Rzeszowskiego Ośrodka Archeologicznego”, a także w postaci płyty DVD, dołączonej do tegoż tomu MiSROA.
Wysoka ocena doniosłości i odwagi omawianego ujęcia nie oznacza, że na bezkrytyczną aprobatę zasługują wszystkie argumenty autorskie, które mają wykazać dziewiętnastowieczną metrykę tzw. „Światowita”. Na pierwszy plan wysuwa się kluczowa kwestia warunków i czasu tworzenia się warstewek nacieków mineralnych, zachowanych w niektórych miejscach na powierzchni „Światowita”. Proponowane przez autorów rozwiązanie robi wrażenie ryzykownego, ale to dobrze, bo w efekcie tym ostrzej widzimy potrzebę przeprowadzenia - po z górą półwieczu - nowej ekspertyzy petrograficznej, korzystającej z dostępnych aktualnie narzędzi badawczych. Jej wyniki mogą w istotny sposób zaważyć na dalszych losach koncepcji O. Komara i N. Chamajko. Przedmiotem kolejnej odsłony sporu o „Światowita” będą z pewnością również i inne przesłanki, które skłaniają autorów do „odmłodzenia” kamiennej figury ze Zbrucza. Może wyjaśnienie zagadki przybliżyłaby nowoczesna analiza traseologiczna śladów narzędzi rzeźbiarza, zachowanych na powierzchni monumentu? Jeśli głos z Kijowa budzi kontrowersje, to tym bardziej staje się zachętą do sprawdzenia niezmiernie ważnych tropów, które wskazuje.
Dzisiaj jeszcze nie wiadomo, czy rozprawa O. Komara i N. Chamajko przyczyni się do gruntownej modyfikacji dotychczasowych poglądów na temat genezy najsławniejszego znaleziska z Miodoborów. Jedno można stwierdzić na pewno: praca stanowi znakomity punkt wyjścia do odnowienia debaty. Przecież nikt nie ma wątpliwości, że figura ze Zbrucza pozostaje wielkim wyzwaniem dla świata nauki.
Michał Parczewski
4