KONIEC BIMETALIZMU W INNYCH KRAJACH
Na przełomie XIX i XX wieku Anglicy mieli bardzo silną gospodarkę, była fabryką świata. Miała bardzo duże dochody zarówno z eksportu produktów przemysłowych jak i z tak zwanego niewidzialnego eksportu: frachtu, ubezpieczeń, inwestycji. Stać ją było zatem na przyjęcie Gold Standard. Inne kraje, na czele z Francją i USA, utrzymywały bimetalizm przy relacji srebra do złota jak 1:15, 1:15.5 lub 1:16, to się zmieniało w zależności od miejsca i czasu i powodowało międzynarodowe spekulacje.
System bimetalistyczny działał dobrze pod jednym warunkiem: oficjalna relacja srebra do złota (przelicznik w monetach) musiała być zgodna z wartością relacji na rynku. Inaczej działo by się coś złego. Nie mogło być tak, że oficjalnie relacja wynosiła 15:1, a u złotnika 3:1. Wiadomo, że w takiej sytuacji jeden z metali będzie przetapiany i zniknie z obiegu.
Do lat 50 XIX wieku relacja rynkowa wynosiła z gruba 15-16:1. W latach 50 zaczęło tanieć złoto. Wynikało to z nowych odkryć złóż złota, wzrostu wydobycia złota w Australii i USA (tzw. gorączka złota). Skoro złoto taniało, to mogło zachwiać systemem bimetalistycznym. Zanim jednak do tego doszło pojawił się proces odwrotny. Od lat 60 zaczęło tanieć srebro z tego samego powodu. Nowe, tanie, wydajniejsze metody wydobywania rudy metali kolorowych i pozyskiwania srebra. Wraz z rozwojem nowoczesnego przemysłu rosło zapotrzebowanie na ołów, cynk i inne met. kolorowe i również przy okazji wydobywano srebro. Odkryto nowe, bardzo bogate złoża srebra np. w Nevadzie w USA. Produkcja srebra zaczęła bardzo szybko rosnąć, a wraz za tym, zaczęło tanieć srebro, a jego cena w stosunku do złota zaczęła spadać. W latach 70,80 zmieniła się na 20:1, pod koniec XIX wieku na 30:1, a nawet na 40:1. Związku z tym, nie można było utrzymać systemu bimetalistycznego. Te kraje musiały odejść od niego, bo musiałyby co chwila zmieniać relację srebra do złota w monetach. To było nie do utrzymania. Mogły jednak wybrać monometalizm srebrny lub złoty. Toczyły się na ten temat zażarte dyskusje, zwłaszcza w USA, gdzie była partia srebra. Trochę idąc śladem Anglii, trochę ze względów prestiżowych, trochę nie zważając na to, że rezygnacja z srebra spowoduje skurczenie obiegu pieniądza (tego pieniądza zrobi się bardzo mało. Jak będzie go mało, to będzie drogi. Gdy będzie drogi, to ceny będą spadały. Gdy ceny będą spadały, to będzie deflacja. A jak będzie deflacja, będzie słaba koniunktura), wszystkie kraje wysoko rozwinięte na taką operację się zdecydowały. W latach 70, wszystkie kraje za wyjątkiem Ameryki Łacińskiej i Chin, przeszły na walutę złotą. Dlatego też, waluta złota obok rewolucji przemysłowej, uprzemysłowienia, II fali kolonializmu, liberalizmu gospodarczego, maszyny parowej i lokomotywy, staję się pewnym symbolem XIX wieku.
Przy czym nie wszystkie kraje przyjęły w swoich systemach monetarnych czysty system waluty złotej, tzn. taki, że banknoty były wymieniane na złoto, a rezerwy banku emisyjnego były trzymane tylko w złocie. Na taki czysty system zdecydowała się Anglia, USA i Holandia. Inne kraje bardzo często przechowywały rezerwy, które były podstawą emisji ich walut, w funtach, bo stał się on w zasadzie walutą światową. Był on tak samo dobry jak złoto. W Anglii można go było na złoto bez problemu wymienić. Mieli oni w tamtych czasach najsilniejszą gosp., imperium kolonialne, wspaniałą flotę, dominację w handlu, przemyśle, każdy miał do nich zaufania. Funt zaczął, więc pełnić funkcję waluty światowej.
CECHY WALUTY ZŁOTEJ - INFLACJA
Końcówka XIX wieku i początek XX to złoty wiek waluty złotej, tzn. taki symboliczny. Waluta złota chroniła przed inflacją. Nie można było drukować banknotów na pusto bez ograniczeń. Skoro tak, to prawdopodobnie nie będzie inflacji. No chyba, że spadnie deszcz złota, tzn. zostanie przywieziony z Ameryki albo są tak fantastyczne wyniki z handlu zagranicznego, że złoto samo napływa. Tak się rzeczywiście zdarzało, np. Szwecji podczas I WW albo Francuzom i Amerykanom w latach 20 XX wieku. Wtedy mieli oni kłopot i starali się sterylizować to złoto. Było skupowane i nie stawało się podstawą emisji pieniądza i wtedy było tak, jakby go nie było, tylko ktoś tam z rządu siedział na tym złocie. Amerykanie trzymali je w Forcie Knox, aby nie zwiększyć emisji pieniądza. Generalnie przyjęcie waluty złotej chroniło przed inflacją. W dzisiejszych czasach (końcówka XX i XXI wiek) inflacja jest na porządku dziennym. W latach 80 w Polsce ceny wręcz galopowały w górę. Więc ochrona przed inflacją nie jest rzeczą złą, tylko może się pojawić deflacja. Może okazać się, że gospodarka rośnie tak szybko, że bardzo szybko rośnie zapotrzebowanie na pieniądz, że jest bardzo wiele podmiotów, które ze sobą handlują, wiele, które oszczędzają. I jest potrzeba większej ilości pieniądza. Jego ilość nie wzrasta w obiegu w takim tempie jak chociażby tempo wzrostu PKB. Wtedy jest deflacja. Pieniądza jest mało i coraz mniej w relacji do potrzeb. Związki z tym, ten pieniądz jak każdy towar drożeje. A skoro drożeje, to ceny spadają, a wtedy jest niebezpieczeństwo kryzysu gosp. Dlaczego? Wyobraźmy sobie, że prowadzimy fabrykę. Koszty ponosimy dziś, kiedy są wyższe ceny, a sprzedajemy kiedy ceny spadły. Być może zjadło to nasze zyski. Wyobraźmy sobie, że pożyczamy dziś w słabszym pieniądzu, a zwracamy kiedy jest mocniejszy. To jest tak jakby dodatkowy procent, który na kredyt został nałożony. Wyobraźmy sobie, że chcemy kupić aparat fotograficzny. Co roku tanieje on o 20-25%, a my nadal trzymamy pieniądze. Gdyby wszyscy tak oszczędzali, a ceny by spadały, to mielibyśmy do czynienia z deflacją i okazuje się, że opłaca się oszczędzać, bo trzymając pieniądze, zarabiamy. Mamy ich w stosunku do cen produktów, które moglibyśmy kupić, coraz więcej. Ale aparaty fotograficzne leża na półkach sklepowych i producenci mają kłopot. To obniża popyt. Deflacja w latach 90 XX wieku była w Japonii i była to katastrofa.
W latach 70 i 80 XIX wieku po wielkiej panice z 1873, mieliśmy do czynienia z czymś, co było określane jako Wielka Depresja. Cykl koniunkturalny był (raz lepiej, raz gorzej, rosła produkcja, zyski spadły itd.), ale to wszystko było na niskim poziomie. Nie było tak, że gospodarka szybko się rozwijała i wszyscy wchodzili po takiej zębatce do góry. Ona dreptała w miejscu, tak depresyjnie. I być dlatego, że wszyscy przyjęli w tym czasie walutę złotą i ceny spadały, a emisja waluty była ograniczona.
Tak więc, waluta złota chroniła przed inflacją, a zarazem mogła wpędzić w deflację. Drugą zaletą jest to, że bardzo ułatwia wymianę międzynarodową. W zasadzie jest jedna waluta, którą jest złoto, ale tu nazywa się frank, tam dolar czy funt. Natomiast każda z tych walut jest sztywno przeliczana, wg stałego kursu, na złoto. Związku z tym, znana jest relacja wartości funta do dolara. Było wiadomo, że 4,8 dolara to 1 funt. Można było zatem porównywać ceny, inwestycje, gdzie lepiej coś zawieźć, przywieźć itp. Można było także bez trudu transferować wartość, bo te waluty były na siebie wymienialne, a kurs był określony przez złoto. Można było zatem kooperować, handlować na skalę międzynarodową. Świat stawał się coraz bardziej jednolity.
Gdy w późniejszym okresie waluty złotej zabrakło, to starano się do niej wrócić. Gdy okazało się, że nie można już do niej wrócić, to starano się stworzyć taki system, który by nie miał wad waluty złotej, a zachował jej zalety, właśnie te stabilne kursy wymiany.
BANKOWOŚĆ CENTRALNA
Bankowość centralna - wynalazek XIX wieku, choć Bank Anglii powstał 1694, Francji 1800. W XIX wieku USA nie miało banku centralnego, a właściwie mieli dwa razy po 20 lat i po dyskusji wewnętrznej w USA, wyszło na to, że do początku XX wieku nie mieli banku centralnego. Dlaczego? Był spór pomiędzy zamożnymi, ustabilizowanymi, którzy żyli na wschodnim wybrzeżu i cenili sobie bardzo bezpieczeństwo (byli zwolennikami baku centralnego, bo on poprzez kontrolę nad bankami centralnymi, poprzez kontrolę obiegu pieniądza, dawał takie bezpieczeństwo), a tymi, którzy żyli na dzikim zachodzie i marzyli o szybkim wzbogaceniu się. Oni chcieli łatwego dostępu do pieniądza, kredytów (aby banki udzielały je, nie zważając na duże ryzyko). Nie chcieli, aby banki były splątane jakimiś zasadami, żeby musiały odprowadzać swoje rezerwy do banku centralnego i żeby różnych rzeczy korzystnych na dziś nie było im wolno. Oni wszyscy byli gotowani na ryzyko, bo chcieli się dopiero dorobić. Związku z tym w USA były dwa spory. Pierwszy między zwolennikami i przeciwnikami banku centralnego. Drugi spór pomiędzy zwolennikami złota i srebra. System bankowości centralnej w USA powstał dopiero tuż przed I WW i był to kompromis między przeciwnikami i zwolennikami jego utworzenia, utworzenia FED (rezerwa federalna). Nie jest to jeden bank, a 12, które mają skoordynowaną politykę, a działają jak jeden. Co te banki robiły? One otrzymywały w różnym tempie monopol na emisje banknotów. Bank centralny jest przy okazji bankiem emisyjnym. Po drugie, taki bank pożycza pieniądze rządowi. Następnie, bank centralny kontroluje banki komercyjne, chociaż są one niezależne. Jak on to robi? On może przyjmować dobrowolne depozyty, a czasami prawnie zmusza banki komercyjne, żeby lokowały część depozytów w banku centralnym. To oczywiście zmniejsza ilość pieniędzy na kredyty i zmniejsza zarobek, chociaż te depozyty jakoś tam są oprocentowane. Za to daje pewną gwarancję bezpieczeństwa. Jak któryś z banków komercyjnych ma kłopoty (ma „run” na kasę i brakuje mu pieniędzy), to może pożyczyć od banku centralnego pieniądze. Jeżeli jest potrzeba, to bank centralny może nawet udzielać kredytów bankom komercyjnym, np. podczas kryzysu, co zmniejszy przymusowe depozyty, a banki komercyjne będą miały więcej pieniędzy. Tak właśnie było ostatnio. Bank Anglii zalał rynek miliardami funtów, bo inaczej wywróciłby się cały system bankowy. Gdyby nie on, kryzys byłby głębszy. Bank centralny to jest jedna z władz. Władze finansowe, które są oddzielone od tej urzędniczej, rządowe, są niezależne. Decydują one o tym, czy kraj przeżywa lata pomyślności czy też wręcz przeciwnie. Dlatego dużo zależy od tego, kto jest szefem tej władzy finansowe (jakie ma poglądy). Czasem taką władzę rozdziela się na grupę „mędrców” na przykład rada polityki pieniężnej.
LIBERALIZM - DOKTRYNA
Doktryna liberalizmu ekonomicznego. Doktryna merkantylizmu coraz bardziej przechodziła do historii. Pojawiała się powoli doktryna liberalizmu eko., która była odpowiedzią na merkantylizm. Merkantylizm gloryfikował silne zaangażowanie państwa w gospodarkę, reglamentację tej gospodarki, mnóstwo limitów, monopoli, ceł, przypisów itd. Zasadnicza ość myślowa liberalizmu jest przeciwstawna. Liberum po łacinie znaczy wolny, więc jest tom doktryna wolności. Przy czym, chodzi tu o wolność, przy której nie występują zewnętrzne ograniczenia. Liberałowie przyjmują pewne założenia dotyczące natury ludzkiej i natury stosunków społecznych. Jeśli chodzi o założenia o naturę ludzką, to można je określić dwoma słowami homo economicus (homo - człowiek, economicus - ekonomiczny). Taki człowiek, to osoba myśląca racjonalne. Wie, potrafi ocenić co dla niego jest dobra, a co jest złe. Jakie środki należy podjąć, aby osiągnąć to co jest dobre, a uniknąć to co jest złe. Jeżeli mamy grupę ludzi podążających za głosem przywódców lub instynktem, to wtedy liberalizm trzeba wyrzucić do kosza, ponieważ, żeby uznać całą konstrukcję trzeba uznać fundamenty, a te mówią, że człowiek jest jednostką myślącą. Ponadto, trzeba być jeszcze osobą, która jest egoistą (zależy jej na własnej pomyślności, ewentualnie najbliższych) i ten egoizm jest skoncentrowany na sprawach ekonomicznych. Tzn, że homo economicus chce dobrze zjeść, ubrać się, mieszkać i chciałby, aby to dotyczyło przede wszystkim jego najbliższych, a w dalszej kolejności innych. Jeśli chodzi o założenia stosunków do społeczeństwa, to liberałowie uważają, że ludzie nie są przesiąknięci wrogością wobec siebie nawzajem. Rozsądek podpowiada im drogę kompromisu w handlu, aby osiągnąć coś innego. Ludzie chcą handlować, zdobywać to, co jest możliwe, nie chcą walczyć czy zdobyć wszystko albo nic. Jak zatem liberałowie mają uzgadniać swoje działania w momencie gdy chcą współpracować a nie walczyć? Tym mechanizmem jest rynek. Zaprzęga on indywidualne egoizmy do działania na rzecz dobra wspólnego. Na przykład, system gospodarki opartej na własności prywatnej i rynku zmusza piekarza, aby ten robił dobre, smakowite produkty, działał na rzecz ludzi. Rynek jest zatem najlepszym z możliwych regulatorów. W sposób odpowiedni kieruje środki, pracę, kapitał, wszelkie zasoby tam gdzie są one potrzebne. Można to rozpoznać po tym, gdzie najwięcej zarabiamy, tam gdzie jest w najmniejszym stopniu zaspokojony popyt. Rynek zmusza także wszystkie uczestniczące w nim podmioty do maksymalnego wysiłku, bo panuje na rynku konkurencja. Tak więc, rynek kieruje zasoby tam gdzie są najpotrzebniejsze i zmusza wszystkich do optymalnego wykorzystania zasobów. Ale jeżeli w społeczeństwie składającym się z indywidualnych jednostek wychowanym przez rynek, a każdy jest w dodatku egoistą, to co zostaje dla państwa? Ono powinno zająć się tym co jest jego istotą. Jego istotą jest przemoc uregulowana prawnie przez sankcje. Musi ono pilnować porządku mając w zanadrzu środki przemocy. Musi stanowić prawo, a potem pilnować aby było respektowane poprzez policję, sądy, komorników, służbę więzienna itd. Oprócz tego, musi prowadzić wojny jeśli trzeba bądź prowadzić stosunki dyplomatyczne. Państwo ponadto musi robić pewne rzeczy, które dla prywatnego biznesu są nieinteresujące, bo nieopłacalne, a w sposób oczywisty potrzebne. Na przykład oświetlenie ulic. Są więc pewne działania, zwłaszcza ze sfery infrastruktury, które wymagają ingerencji państwa.
Tak więc hasła liberalizmu to: wolność w życiu codziennym i działalności gospodarczej, to nazywa się leseferyzmem. Lesefer to po francusku: pozwólcie działać. Więc, jest to pozostawienie swobody gospodarczej, zezwolenie na zawieranie umów prywatnym osobom i firmom. Oczywiście muszą one być zgodne z prawem. Nie można na przykład wynająć płatnego zabójcy.
Uzupełnieniem leseferyzmu to: system państwa nocnego stróża. Hasło to wprowadził Ferdynand Lassalle. Państwo nie daje nikomu monopoli, nie nakłada ceł, nie daje przywilejów, nie wtrąca się w warunki pracy w fabrykach, nie daje zasiłków itd To nie są funkcje państwa.
Drugie hasło liberalizmu to równość. Ale nie taka socjalistyczna. Chodzi tu o równość praw, które powinno ograniczać każdego w jego zachciankach i ekscesach w taki sam sposób jak każdego innego, bez względu na kolor skóry, rasy, itp. Są wyjątki, na przykład, niepełnoletni czy wariaci. Ich równość nie dotyczy w sposób oczywisty.
Trzecie hasło to własność prywatna nie publiczna. Własność wg nich to zdobycz cywilizacyjną czy nawet prawno-naturalną, tzn. z natury rzeczy wynika, że człowiek ma prawo posiadać własność i nikomu nic do tego. Może dysponować tą własnością i czerpać z niej pożytki. Co najwyżej można mu coś tam skubnąć przy pomocy podatku, ale nie za dużo. Im mniej tym lepiej, bo to jest uszczerbek na czyjejś własności, na czyjejś pracy.
Czyli wolność, równość i własność.