Szkoła intymności / 25 marzec 2008
Marek Wosiński
Budowanie intymności w związku wymaga wysiłku i zaangażowania obojga partnerów. Samo oczekiwanie na bliskość lub jej żądanie nie stworzy intymności.
Aby związek dwojga ludzi był dla obu stron satysfakcjonujący, powinna między nimi zachodzić pewna zgodność w zakresie potrzeby bliskości. Muszą też umieć okazywać ją tak, aby partner czy partnerka potrafili tę potrzebę zrozumieć i zaakceptować. Słowem, aby dobrze zatańczyć „tango intymności”, każdy z partnerów musi chcieć podtrzymania związku, umieć współdziałać i komunikować się, a także radzić sobie z codziennymi trudnościami, na jakie każdy związek jest narażony. Tak jak o niezwykłości tanga stanowią wszystkie jego elementy tworzące jedność, tak o niezwykłości każdego związku dwóch osób stanowi mnóstwo szczegółów (np. jakość, czas i dynamika interakcji), które składają się na niepodzielną, niepowtarzalną całość.
Poczucie bliskości między dwojgiem ludzi nie jest konstruktem statycznym. To rezultat dynamicznego procesu „odkrywania” drugiego człowieka w czasie, dlatego posiada kilka układających się w różne mozaiki wymiarów: poznawczy (rozumienie drugiej osoby, podzielanie jej punktu widzenia), emocjonalny (emocjonalna synchronia, empatia, głębia, oddanie), behawioralny (umiejętność słuchania, komunikowania myśli i uczuć czy udzielania wsparcia). Zmiana poczucia doznawanej intymności (z większej na mniejszą czy - przy szczęśliwym obrocie sprawy - z mniejszej na większą) dodaje do tych wymiarów także wymiar czasowy. Często na subiektywne poczucie bliskości w określonym momencie ma wpływ specyficzny kontekst sytuacyjny, co dodatkowo modyfikuje dynamikę tego zjawiska.
Interesującego wglądu w zagadnienie bliskości dostarczyły badania, które przeprowadzili Register i Henley. Uczeni ci po prostu pytali ludzi, co rozumieją przez pojęcie bliskości z drugą osobą. Zebrany materiał pozwolił im na wyodrębnienie siedmiu głównych wątków, które pojawiały się w opisach dostarczonych przez badanych. Oto one: intymność jako sposób na wyrażenie idei czy uczuć, gdy nie można tego zrobić słowami (np. „Dotknięcie dłoni czy spotkanie się naszych oczu lepiej oddaje naszą bliskość niż tysiąc słów”); intymność jako zauważalna obecność drugiego człowieka, potrzebnego w naszym życiu (np. „On jest zawsze dla mnie wtedy, gdy go potrzebuję, i ja jestem także gotowa na każde jego zawołanie”); intymność jako świadomość dzielenia z drugą osobą mijającego czasu (np. „Czuję, jak nasza intymność wypełnia każdy dzień i odnawia się każdego następnego”); intymność jako siła burząca granice między ludźmi (np. „Świat zewnętrzny jest chłodny i odległy, ale mój chłopak przełamał wszystkie przegrody, jakie postawiłam między sobą i ludźmi”); intymność jako narzędzie sprzyjające doświadczaniu własnego ciała i przyjemności z dotyku drugiej osoby (np. „Lubimy trzymać się za ręce, obejmować się i siedzieć ze splecionymi nogami”); intymność odczuwana zarówno jako rezultat przeznaczenia, jak i doświadczenie całkiem nieoczekiwane (np. „To było tak niespodziewane i nietypowe, ale jednocześnie tak wspaniałe, że musiało się zdarzyć”); intymność jako źródło psychologicznej transformacji tożsamości, spowodowanej zjednoczeniem z drugą osobą (np. „Mamy poczucie, że jesteśmy nierozłączni, że staliśmy się całością, jednością”).
Ludzie różnią się między sobą umiejętnością dawania i/lub otrzymywania intymności. Deficyt objawia się na przykład brakiem zdolności do przeżywania emocji adekwatnych do natury sytuacji, brakiem umiejętności wyrażania tych emocji, odczytywania emocji innych osób i emocjonalnego z nimi współbrzmienia. Jakkolwiek mogą tu odgrywać rolę czynniki biologiczne (predyspozycje dziedziczne, uszkodzenia mózgu czy skutki nadużywania narkotyków), to główne przyczyny trudności w rozwijaniu bliskich relacji z ludźmi tkwią w zaburzeniach procesu socjalizacji.
Podstawową szkołą intymności jest rodzina, a pierwszymi i najważniejszymi nauczycielami - rodzice. Oni bowiem modelują umiejętności dzielenia się najgłębszymi, najbardziej prywatnymi uczuciami i dostarczają wzorców współistnienia z ludźmi. Nie jest przy tym ważne, co mówią dziecku o rozumieniu innych, udzielaniu wsparcia czy roli współczucia. Ważne jest, jak odnoszą się do siebie, do niego i do innych osób. Dzieci, które miały szczęście (tak, szczęście, gdyż nie jest to często spotykany model!) obserwować u swoich rodziców manifestacje zdrowej bliskości, są lepiej przygotowane do budowania własnych bliskich związków z ludźmi. Niestety sporo chłopców i dziewczynek wychowuje się w rodzinach, w których rodzice dostarczają wzorców niesprzyjających tworzeniu bliskości, modelując związki oparte na nadmiernej zależności, kontroli, a nawet przemocy.
Wczesne doświadczenia z głównym opiekunem, jakim jest zwykle matka, prowadzą do wytworzenia się określonego stylu przywiązania. Bowlby wyróżnia trzy style przywiązania: bezpieczne, lękowo-ambiwalentne, unikające. Styl powstały w relacjach z matką „wędruje” za człowiekiem w dorosłe życie i może w niemal identycznej formie odzwierciedlać się w relacji z partnerem. I tak człowiek, który doświadczył przywiązania bezpiecznego, ma poczucie niezawodności więzi z drugą osobą i nie paraliżuje go lęk przed opuszczeniem. Umie manifestować i odbierać przejawy intymności bez obawy, że obrócą się one przeciw niemu. Osoby, u których wytworzył się lękowo-ambiwalentny styl przywiązania, chorobliwie boją się opuszczenia, z czym wiąże się brak zaufania do partnera. To powoduje z jednej strony udawanie braku zainteresowania partnerem, a z drugiej tak trudne do zniesienia kontrolowanie, że w rezultacie często on ucieka. Z kolei człowiek, który doświadczył przywiązania unikającego, nie potrafi ujawnić swojego emocjonalnego zaangażowania w związek. Partner mający nadzieję, że samoistnie nastąpi zmiana („On mnie na pewno kocha, tylko nie umie tego okazać”), może wkrótce przeżyć głębokie rozczarowanie.
Osiągnięcie intymności w związku z drugą osobą może być niełatwe także dla tych, którzy mieli pozytywne i bliskie relacje z rodzicami oraz nauczyli się wzorców bezpiecznego przywiązania, ale nie nauczyli się efektywnego komunikowania swoich uczuć. Może to utrudniać partnerowi rozpoznawanie stanów emocjonalnych i w efekcie prowadzić do poczucia obcości (warto dodać, że w większości tego typu przypadków za niepowodzenie obwiniany jest partner). Jeśli narastające poczucie obcości doprowadzi do zerwania związku, przed wejściem w nowy związek trzeba intensywnie popracować nad umiejętnością komunikowania własnych uczuć; w przeciwnym wypadku może on być z góry skazany na niepowodzenie.
Na szczęście rodzice nie są jedynym (choć niewątpliwie najważniejszym) źródłem umiejętności koniecznych do stworzenia bliskości w relacjach z drugim człowiekiem. Są nim także indywidualne doświadczenia społeczne z pozostałymi osobami z otoczenia dziecka: z rodzeństwem i z innymi dorosłymi (dziadkowie, dalsza rodzina, nauczyciele). Znaczenie mają też dziecięce przyjaźnie oraz przyjaźnie i romantyczne miłości przeżywane w okresie dojrzewania. Im te związki są bardziej bogate, zróżnicowane i zdrowe emocjonalnie, tym większa szansa na to, że ewentualne deficyty kontaktów z rodzicami zostaną skorygowane lub zmniejszone. Krytyczną rolę może tu odgrywać okres dojrzewania, w którym kształtuje się tożsamość jednostki. Osoby, które jej nie wypracowały, nie bardzo wiedzą, jak odpowiedzieć, gdy ktoś pyta: „Kim naprawdę jesteś?”. Nie posiadając wyrazistej wiedzy o sobie, nie mają czym dzielić się z innymi.
Zatem osoby, które mają doświadczenia sprzyjające budowaniu bliskości w kontaktach międzyludzkich, są przeważnie przygotowane do stworzenia szczęśliwych, stabilnych i długotrwałych związków. Pozostałe możemy umiejscowić na kontinuum bliskość - obcość, w zależności od tego, jak głęboki mają wgląd we własne uczucia, czy umieją komunikować emocjonalne stany, jak silna jest ich potrzeba prywatności, czy umieją się dzielić informacjami i uczuciami z drugim człowiekiem. Na tym kontinuum lokują się też ludzie obezwładnieni lękiem przed szczerością i otwartością, obawiający się, że mogą się one obrócić przeciwko nim (to konsekwencje lękowo-ambiwalentnego przywiązania). Są wreszcie osoby, które mają bardzo silne poczucie autonomii i nie chcą zrezygnować z poczucia niezależności, w związku z czym unikają wszelkiej bliskości z innymi.
Wbrew powszechnemu przekonaniu, że w relacjach małżeńskich atrakcyjność seksualna ma większe znaczenie niż intymność emocjonalna, najlepiej funkcjonują te związki, w których najpierw pojawiły się przyjaźń i bliskość emocjonalna, a dopiero potem atrakcyjność seksualna. Kiedy z czasem atrakcyjność seksualna się zmniejsza (terapeutów wciąż zdumiewa, jak wielu młodych ludzi ma pewność, że się ona nigdy nie zmniejszy!), pojawia się szansa na powrót do intymnej przyjaźni i do przetrwania, a nawet umocnienia związku. To zaś może sprzyjać powrotowi seksualności w nieco odmiennej, spokojniejszej, ale głębszej formie.
Psychologowie zajmujący się poradnictwem małżeńskim są na ogół zgodni, że podstawową przyczyną rozpadu małżeństw jest właśnie zanik poczucia bliskości emocjonalnej, co w efekcie prowadzi do zaniku życia seksualnego. Ratunek dla takich związków leży w zrekonstruowaniu intymności emocjonalnej. Ta zaś może doprowadzić do „regeneracji” zainteresowania erotycznego i powrotu satysfakcji z seksu.
Widać więc, że budowanie intymności w związku wymaga wysiłku i zaangażowania obojga partnerów. Samo oczekiwanie na bliskość lub jej żądanie nie stworzy intymności. Ktoś zawsze musi uczynić pierwszy krok, który może stać się początkiem procesu wzajemnego „odkrywania siebie”. Proces ten wymaga wspierania się w wysiłkach ukierunkowanych na lepsze poznanie partnera, jego oczekiwań i na zmianę własnych zachowań. Do tanga trzeba dwojga.