Imię jak cień / 07 maj 2008
Krystyna Doroszewicz
Dzieci uważają, że gdyby zabrać im imiona, przestałyby być sobą. Dorośli na pytanie: "Kim jesteś?", często odpowiadają, podając swoje imię. To imiona powodują, że dla otoczenia stajemy się konkretnymi osobami. Ale źle dobrane, mogą narazić nas na ośmieszenie, a nawet na poważne zaburzenia psychiczne.
Ewa, bohaterka książki Doroty Terakowskiej „Ono”, myśli o sobie tak: „Gdybym miała na imię Andżelika, od razu byłabym kimś innym. Andżelikę na pewno spotykałyby w życiu romantyczne przygody, Sandra byłaby bogata, a Patrycja powinna być elegancka. (...) Dostajesz imię i stajesz się kimś konkretnym. (...). A kim jest Ewa? Nikim w tłumie Ew”. Człowiek obdarzony imieniem staje się kimś konkretnym, określonym - najpierw dla otoczenia, a później dla samego siebie. Zanim w dzieciństwie imię nabierze dla niego emocjonalnego znaczenia i stanie się częścią jego tożsamości, jest wizytówką rodziców czy opiekunów. Świadczy o ich aspiracjach i oczekiwaniach wobec dziecka, a często także o pozycji społecznej rodziny. Nadawanie imion to nie tylko indywidualna decyzja matki i ojca - jest ono uwarunkowane także społecznie. Socjologowie Jurgen Gerhards i Stanley Lieberson wykazali, że wybór imion zależy od przynależności do określonej warstwy społecznej. I tak imiona pochodzenia obcego lub imiona idoli kultury masowej są typowe dla warstw niższych. Rodzice lepiej wykształceni, stojący wyżej w hierarchii społecznej unikają ich. Zdaniem Gerhardsa i Liebersona pragną oni w ten sposób podkreślić swoją odrębność od warstw niższych. W Polsce nie prowadzono analogicznych badań, ale podobne trendy są widoczne. Na przykład wśród inteligencji coraz bardziej popularne są imiona tradycyjne, brzmiące nieco staroświecko, na przykład Franciszek, Jan, Maria czy Zofia. Natomiast w domu samotnej matki można spotkać małe Andżeliki, Sary i Arlety. Być może ich mamy mają nadzieję, że niezwykłe imię oznacza niezwykłe, lepsze życie.
Trudno ustalić, jakie oczekiwania kryją się za konkretnymi imionami, ponieważ rodzice nie zawsze są w pełni świadomi motywów kierujących nimi. Naukowcy zajmujący się badaniem imion (np. Philip Erwin) zakładają, że wyrażone w nich oczekiwania matki i ojca mogą uruchamiać mechanizm samospełniającego się proroctwa. Rodzice mogą stymulować, prowokować u dzieci zachowania zgodne ze swoimi oczekiwaniami i kształtować w taki sposób ich osobowość, aby te oczekiwania się spełniły. Ciekawe, że imiona niespotykane, nowe czy modne częściej otrzymują dziewczynki niż chłopcy. Alice Rossi i Stanley Lieberman, socjologowie, wyjaśniają tę prawidłowość - stwierdzoną na podstawie dokładnych obserwacji amerykańskich rodzin należących do klasy średniej - utrwalonymi różnicami w pozycji i rolach, jakie pełnią w społeczeństwie kobiety i mężczyźni. Rossi uważa, że imiona są subtelnym wskaźnikiem różnic płciowych. Imiona chłopców mają symbolicznie wyrażać ciągłość rodziny, przywiązanie do tradycyjnych wartości, natomiast te nadawane dziewczynkom pełnią raczej funkcję dekoracyjną, służą zwiększaniu ich atrakcyjności interpersonalnej.
Powiedz, jak masz na imię, a powiem ci...
Eric Berne, twórca analizy transakcyjnej, zakłada, że imiona mogą być nośnikami skryptów przekazywanych dzieciom przez rodziców. Skrypty zawierają gotowe scenariusze, plany życiowe przeznaczone do realizacji przez dziecko w przyszłości. Wyrażają oczekiwania rodziców dotyczące jego możliwości, rozwoju osobowości i pełnionych w przyszłości ról, ogólnej postawy życiowej. Matka i ojciec mogą świadomie wiązać imię dziecka z takim skryptem. Jest to szczególnie widoczne, kiedy nadają mu imię któregoś z rodziców lub konkretnej postaci, na przykład Napoleon czy Fryderyk. Nadanie chłopcu imienia ojca albo innego krewnego bywa niekiedy równoznaczne ze zobowiązaniem go do kontynuowania tradycji i wartości rodzinnych.
Możliwa jest też inna motywacja wyboru imienia. Amerykańscy socjologowie Frank Furstenburg Jr. i Kathy Gordon Talvitie ustalili, że nieletnie samotne matki pochodzące z niższych warstw społecznych częściej niż ich zamężne rówieśniczki dają swoim synom imię ojca. Zdaniem badaczy może to być strategia zmierzająca do wzmacniania więzi między ojcami i synami. Prawdopodobnie matki pragną w ten sposób nakłonić ojców do większego inwestowania i zaangażowania w opiekę nad dzieckiem. Obserwacja częstości i jakości kontaktów ojców z synami przez pięć pierwszych lat życia dziecka potwierdza skuteczność takiego postępowania.
Imię może odzwierciedlać także oczekiwania rodziców dotyczące płci dziecka. Dlatego zdarza się, że dziewczynki, które miały być chłopcami, otrzymują imiona będące żeńską wersją imion męskich, na przykład Aleksandra, Karolina, Stanisława. Na podstawie analizy wspomnień młodych kobiet Ewa Stanisławiak, Dominika Modzelewska i ja stwierdziłyśmy, że zaangażowanie ojców w wychowanie dziewczynek noszących imiona występujące także w formie męskiej różni się od zaangażowania ojców dziewczynek noszących imiona specyficznie kobiece (np. Anna, Ewa). Badane dobrałyśmy ze względu na ich imiona i poprosiłyśmy je między innymi o wypełnienie kwestionariusza, który dostarczył nam informacji o doświadczeniach skryptowych w relacji z ojcem. Doświadczenia skryptowe to stopień przyzwolenia dawanego dziecku przez rodziców na korzystanie z czterech sfer: czucia, myślenia, działania, miłości (tak definiuje je psycholog Barbara Tryjarska). Porównanie odpowiedzi uzyskanych od kobiet o imionach specyficznie kobiecych z odpowiedziami kobiet noszących imiona „pożyczone” od mężczyzn wykazało, że ta druga grupa otrzymywała większe niż pierwsza przyzwolenie na zdobywanie doświadczeń we wszystkich dziedzinach.
Stwierdziłyśmy też różnice w zakresie cech osobowości. Kobiety noszące imiona „dwupłciowe” bardziej otwarcie wyrażały gniew, miały wyższą samoocenę, a w zakresie tożsamości płciowej przypisywały sobie zarówno cechy psychiczne powszechnie uznawane za typowo kobiece (np. wrażliwość), jak i te uznawane za typowo męskie (np. asertywność). Można przypuszczać, że ojcowie, którzy chcieli mieć synów, a urodziły im się córki, wychowują je jak chłopców. W ten sposób osobowość dziewcząt wzbogaca się o cechy stereotypowo uznawane za męskie.
Imię to ja
Imię jest jednym z najwcześniej usłyszanych przez dziecko słów. Denise Mandel, Peter Jusczyk i David Pisom, psychologowie, wykazali, że już pięciomiesięczne niemowlę rozpoznaje dźwięk własnego imienia. Zaobserwowali, że powtarzanego mu jego imienia słucha dłużej niż innych. W późniejszym okresie życia występuje zjawisko coctail party, którego elementem jest szczególna wrażliwość na własne imię. Człowiek zareaguje na nie niemal w każdej sytuacji - także wtedy, gdy wokół niego jest głośno. Specyficzne reakcje ludzi na własne imię badacze zaobserwowali nawet podczas snu i narkozy. Na przykład Fabien Perrin, Luis Garcia-Larrea, François Manquiere i Helen Bastuji stwierdzili, że po narkozie wrażliwość na swoje imię jest wcześniejsza niż czucie bólu.
Wielu psychologów - między innymi William James (behawiorysta), Alfred Adler (psychoanalityk) i Gordon Allport (psycholog osobowości) - podkreślało i podkreśla, że poczucie tożsamości tworzy się wokół imienia, które stopniowo staje się symbolem całej osoby. Na pytanie: „Kim jesteś?”, ludzie bardzo często odpowiadają, podając swoje imię. Dotyczy to szczególnie dzieci. Co ciekawe, pytane, czy byłyby sobą, gdyby pozbawiono je imienia, odpowiadają, że nie. Jean Piaget ustalił, że w pierwszych latach życia dzieci traktują imiona jako stałą, nieodłączną cechę człowieka. Dopiero w wieku 6-7 lat rozumieją rozłączność nazwy i bytu.
Ciekawe związki zachodzą pomiędzy akceptacją własnego imienia a akceptacją siebie samego. Charles Joubert, psycholog z University of North Alabama, który od ponad 20 lat prowadzi badania nad imionami, przekonuje, że ludzie lubiący swoje imiona na ogół lubią też siebie. Szczególnie ważny jest wczesny okres życia, w którym samoocena kształtuje się między innymi w oparciu o stosunek do własnego imienia (moje imię to ja). W tym czasie duże znaczenie ma stosunek innych ludzi, zwłaszcza bliskich dziecku, do jego imienia. Im bardziej jest on pozytywny, tym bardziej dziecko je akceptuje. Można założyć, że najczęściej rodzice lubią imiona swoich dzieci, ponieważ sami je wybrali.
Wraz z wiekiem stosunek do własnego imienia może się zmienić, zazwyczaj pod wpływem reakcji rówieśników. Większość ludzi lubi jednak swoje imię, chociaż niektórzy mają w różnych okresach życia trudności z zaakceptowaniem go. Ale nawet ci, którzy nie akceptują swojego imienia, bardzo rzadko decydują się na jego zmianę. Często zaczynają być z niego dumni, zwłaszcza wtedy, gdy jest ono oryginalne, gdy nosiła je jakaś wybitna osoba lub gdy otoczenie pozytywnie na nie reaguje. Przykładem może być historia Żelisława Żyżyńskiego opisana przez Krzysztofa Szwałka w „Polityce” z 11 października 2003 roku. W dzieciństwie wszyscy zwracali się do niego, używając jego drugiego imienia - Adam, ale jako młodzieniec świadomie stał się Żelkiem. Jest ze swojego imienia dumny i syna postanowił nazwać Żywisław.
Na ogół przez całe życie nosimy to samo imię. Przyjęcie nowego wiąże się ze zmianami w życiu, na przykład wstąpieniem do klasztoru, operacyjną zmianą płci fizycznej, przystąpieniem do sekty. Nowe imię oznacza stanie się kimś innym. Przykłady znajdujemy między innymi w Biblii. Bóg nadawał nowe imię człowiekowi, który rozpoczynał nowe życie - Jakub stał się Izraelem, a Szymon Piotrem. Być może lęk przed utratą tożsamości powstrzymuje zwykłych śmiertelników przed zmianą imienia. Tym bardziej że można je zmienić dopiero po osiągnięciu pełnoletności, a do tego czasu nawet te osoby, które nie akceptują swojego imienia, radzą sobie w jakiś sposób z tym problemem - na przykład używają drugiego imienia lub zdrobnienia.
Moje imię i inni
Na podstawie imion możemy kształtować w sobie poczucie stałości i niezmienności innych osób. Pomimo zmian fizycznych i psychicznych, jakim podlegają, wiemy, że są to wciąż te same osoby. Odzwierciedleniem tego przekonania jest na przykład zwracanie się do ludzi starszych zdrobniałymi formami ich imion, używanymi wtedy, gdy byli dziećmi (np. ciocia Niunia od Elżbiety, wujek Lolek od Karola).
Imię określa często status osoby w grupie i jej relacje z innymi ludźmi. Podobnym celom służą tytuły, ale one bezpośrednio określają pozycje swoich właścicieli w hierarchii (wiadomo, że pan prezes będzie wyżej niż pan kierownik). Imiona działają bardziej pośrednio - poprzez swoje konotacyjne znaczenie lub swoją atrakcyjność społeczną. Większość imion wzbudza skojarzenia z konkretnymi cechami charakteru. Można przypuszczać, że jeśli cechy przypisywane pewnym imionom są cenione w danej grupie, to posiadacze tych imion będą mieć wyższy status. John McDavid i Herbert Harari dowiedli, że dzieci noszące imiona, które podobały się rówieśnikom, miały wyższy status w grupie niż dzieci o imionach uznanych za mniej atrakcyjne.
Imię to jedna z pierwszych informacji, jakie o osobie otrzymuje jej otoczenie. Zawiera ono przekaz nie tylko o płci i pochodzeniu etnicznym swojego posiadacza, ale zazwyczaj sugeruje też, jakie ma on cechy osobowości, a nawet ile może mieć lat. Większość z nas mniej więcej wie, jakie imiona były modne 5, 10 czy 20 lat temu, i właśnie na tej podstawie często wnioskujemy o wieku ich posiadaczy.
Dodatkowo wiele imion można używać w kilku formach: oficjalnej (Stanisław), potocznej (Stasiek) i zdrobniałej (Staś). Każda z nich budzi inne skojarzenia. Na przykład formom oficjalnym jesteśmy skłonni przypisywać częściej niż dwóm pozostałym cechy związane z sukcesem: inteligencję, ambicję i twórczość; natomiast formy potoczne kojarzą się z cechami określającymi towarzyskość (do takich wniosków doszła Małgorzata Krzemińska). Za pomocą formy imienia można wyrażać swój stosunek emocjonalny do drugiej osoby: czułość, szacunek, bliskość czy dystans. To zróżnicowanie form może być wykorzystywane na przykład podczas autoprezentacji - w zależności od tego, jakie swoje cechy pragniemy podkreślić, możemy używać różnych form imienia.
Najnowsze badania nad ukrytym egotyzmem, czyli nieświadomą tendencją do pozytywnego wartościowania wszystkiego, co jest związane z własną osobą, pokazują utajony wpływ imienia na ważne decyzje życiowe człowieka. Belgijski psycholog Joseph Nuttin Jr. wykrył, że litery własnego imienia i nazwiska, a zwłaszcza inicjały, podobają się nam bardziej niż inne. Wykonane przez Bretta Pelhama, Johna Jonesa, Mauricio Carvallo i Matthew Mirenberga, amerykańskich psychologów, analizy różnorodnych dokumentów - na przykład spisów ludności, aktów urodzenia, rejestrów grup zawodowych - wykazały, że zgodność liter imienia swojego i partnera życiowego nie jest przypadkowa. Z powodu nieświadomego przywiązania do liter własnego imienia ludzie szukają partnerów o podobnym imieniu albo wybierają zawód, którego nazwa zaczyna się na tę samą literę, co imię.
Imiona są elementem kultury danego społeczeństwa. Tak jak kultura zawiera w sobie elementy tradycji i nowości, tak wśród imion znajdują się zarówno nadawane dzieciom od pokoleń, jak i nowe, wymyślane przez rodziców lub pochodzące z innych kultur. Powstawanie nowych imion nie zagraża w żaden sposób kulturze, ale może zaszkodzić ich posiadaczom. Wybujała fantazja rodziców (Renona) i niedopasowanie imienia do dziecka (otyły Romeo), do nazwiska (Esmeralda Dorsz) czy do zawodu (balerina o imieniu Berta) mogą utrudnić życie, a nawet prowadzić do zaburzeń. Co ciekawe, mężczyzn dotykają one częściej niż kobiety. Timothy Anderson i Paul Schmitt porównali imiona 500 pacjentów szpitala w Pensylwanii, którzy cierpieli na zaburzenia psychiczne, z imionami 500 pacjentów tego samego szpitala, u których takich zaburzeń nie stwierdzono. W pierwszej grupie znacznie częściej występowały imiona oryginalne, niespotykane. Badacze przypuszczają, że otoczenie mogło negatywnie reagować na niezwykłe imiona tych osób, co w efekcie stało się źródłem niekorzystnych doświadczeń i zrodziło problemy w przystosowaniu.
Zatem źle dobrane, kłopotliwe imię może narażać dziecko na kpiny i odrzucenie przez rówieśników. Elizabeth Hurlock i Alfred Adler twierdzą, że zakłopotanie, wstyd przeżywany w sytuacjach wymagających przedstawienia się może prowadzić do rozwoju nieśmiałości i poczucia niższości. Warto o tym pamiętać, gdyż jak pisze Ludwik Jerzy Kern:
„Imię to słowna forma cienia.
To coś, co w szczęściu czy też w bidzie
Jak cień z człowiekiem przez życie idzie”.