"Ku nieuchronnemu przeznaczeniu?"
część szósta
Lina przymknęła oczy rozkoszując się wieczorną bryzą. Od pokonania smoka minęły dwa dni, a ona nadal tu tkwiła (powiedzmy sobie szczerze tkwiła tu tylko ze względu na darmową wyżerkę - nagroda za pokonanie potwora).
- Ach, jak przyjemnie...
Nagle szeroko otworzyła oczy.
- A ZEMSTA!?!
Zerwała się na równe nogi i pognała do karczmy.
- Panie Notis! Panie Notis!!!
Znalazła go w kuchni.
- Jeszcze nie pora na kolację - powiedział nie odrywając się od roboty.
- Proszę - podsunęła mu pod nos plakat przedstawiający Xellos'a - Widział go pan może?!
Kucharz z wyraźną niechęcią oderwał się od swojego zajęcia.
- Nooo... - mruknął - Kilka dni temu wpadł na chwilę. Nie chciał rzepy - dodał po chwili i powrócił do poprzedniego zajęcia.
- Nie oto mi chodzi!! - Lina zaczęła się denerwować - Nie wie pan gdzie się udał?
- Nie, ale... - zawisł nożem nad stołem intensywnie myśląc. - Zaraz, zaraz, gdzie ja to dałem... - odłożył nóż i zniknął na zapleczu. Po chwili wrócił niosąc coś w dłoni. - Proszę to chyba dla pani - i podał jej torebkę herbaty z karteczką "przepraszam".
Kiedy Lina pozbierała się z podłogi, wróciła z powrotem na plażę.
- Żegnajcie moje pieniążki... - ciężko westchnęła.
Dziwne, ale nie czuła wściekłości...
Oparła brodę na kolanach i pogrążyła się w myślach.
Zostanie tu jeszcze kilka dni, dopóki nie będzie mogła znowu czarować, a potem... Chyba uda się do Atlas City.
Ponownie westchnęła i zamknęła oczy.
Kim był ten dziwny jegomość, za którym przemierzyła pół kraju? Nie podpisano jak się nazywa, ani o co jest oskarżony, ale nie wyglądał na pospolitego rzezimieszka. I dlaczego ją tu zaciągnął?
Znowu westchnęła.
- Podobno przyda ci się pomoc.
Lina gwałtownie się odwróciła. Za nią stał wysoki mężczyzna. Z powodu słońca świecącego jej w oczy nie mogła mu się zbyt dobrze przyjrzeć.
- Mnie?
- Ta mała mi tak powiedziała - wskazał ręką za siebie, ale nikogo tam nie ujrzała.
- Jaka mała? - Lina podniosła się z piasku. Stojąc koło nieznajomego mogła mu się przyjrzeć. Miał długie blond włosy i zdziwioną minę.
- Przecież była tu jeszcze przed chwilą.
- Czy my się nie znamy? - Lina zmarszczyła czoło.
Blondas odwrócił się ku niej i rozciągnął usta w uśmiechu.
- Nie wiem, mam słabą pamięć do twarzy.
- Wybaczcie, ale muszę wam przeszkodzić w tej miłej rozmowie.
Oboje gwałtownie się obrócili w kierunku, z którego dochodził głos. Na pobliskiej wydmie stała zakapturzona postać, a za nią starzec z toporem, człekowilk i wąsaty czarownik.
Ukryty w pobliżu Xellos zaklnął pod nosem.
- Jak oni ją, do diaska, znaleźli?!?
Wiele dni minęło mu na poszukiwaniach rudej czarodziejki. Na szczęście ktoś zauważył, że udawała się na północ. W czasie podróży miał czas co nieco przemyśleć i doszedł do wniosku, że musiał się wtrącić ktoś trzeci.
- Oddaj wszystkie skarby, a nic ci się nie stanie - Zelgadis przeszedł od razu do sedna. Czuł na karku oddech Rezo. Za wszelką cenę musi zdobyć przed nim kamień filozofoczny.
- A kim ty jesteś, abyś mógł MI rozkazywać? - zapytała zadziornie Lina.
- Nazywam się Zelgadis Greywords. Wybacz, że przechodzę od razu do rzeczy, ale nie mam czasu na uprzejmości - zeskoczył z wydmy.
- Jakem Lina Inverse nie zamierzam nic nikomu oddawać! - po czym schowała się za blondasem. - Chyba jednak przyda mi się twoja pomoc.
Gourry wyjął miecz.
- Jeśli chcesz coś jej zabrać, to wpierw musisz pokonać mnie!
- W porządku - Zel także wyjął miecz. - Załatwmy to raz dwa.
Xellos z zaciekawieniem przyglądał się walce, zapominając o swoim zadaniu. Oboje byli bardzo szybcy i mieli świetną technikę. Trudno było mu ocenić, który z nich wygra pojedynek...
Przyglądając się walce Lina przypomniała sobie gdzie widziała blond szermierza.
- O kurka! Znowu mnie ratuje... - tylko, że tym razem potrzebowała pomocy. Potrafiła nieźle posługiwać się mieczem, ale to magia była jej specjalnością. Gdyby musiała walczyć z Zelgadisem z pewnością by przegrała. Pogrążona w myślach zaczęła się cofać.
- A ty dokąd? - drogę zatorował jej Dilgear.
- Ja? - Lina roześmiała się. - Muszę w krzaczki.
- W krzaczki?
- Za potrzebą - odwróciła się, ale nadziała się na topór.
- Przykro mi, ale to na razie niemożliwe - Rodimus odsunął topór. - Musisz poczekać na koniec walki.
Lina obejrzała się. Nie wyglądało na to, że wkrótce zostanie wyłoniony zwycięzca.
- Jesteście dziwnie spokojni.
Zolf uśmiechnął się pod wąsem.
- Zelgadis ma zwycięstwo w kieszeni.
Gourry zacisnął zęby i zrobił kolejny unik. Jego przeciwnik był cholernie dobry. To była trudna walka. Czuł, że jego przeciwnik nie pokazał jeszcze wszystkiego na co było go stać. Zel podniósł ręce do góry szykując się do kolejnego natarcia. "Teraz albo nigdy" Gourry zaatakował pierwszy...
- Jak to? - Lina ciężko usiadła.
- Ha! - Zolf podkręcił wąsa. - Nie mówiłem! - spojrzał z góry na czarodziejkę. - Jego ciało jest z kamienia. Nic go nie przebije.
- Nieźle - Xellos zagwizdał pod nosem. - Ciekawe co na to Gourry...
koniec części szóstej...
story write by Aurorka (29.3.2004) (titonosek@interia.pl)
2
2