Ohayo, robaczki ^^
Korzystam, że jeszcze mam chwilkę czasu i tak oto powstaje część 13. Powstawać będzie w partiach, ale co tam, nie poddajemy się!
Trzeba kuć żelazo, póki gorące. BTW słucham sobie Kirei no Kanjou czyli endinga z Noir...ludzie jakie to pikne!!! Jak ktoś ma to niech sobie puści XD Jak nie macie... to się nie martwcie, jeszcze będziecie mieli XD
~*****Armia*****~
~************~
Po zniszczeniu drogi powrotnej musieli wybrać okrężną drogę.
Szli więc przez las, bez nadzieji, że uda im się uniknąć obozowania pod gołym niebem.
Zatrzymali się na małej, spokojnie wyglądającej, polance.
Po rozłożeniu wszystkich manatek, jakie mieli ze sobą i pięciokrotnym sprawdzeniu zapasów, Lina w końcu podzieliła wszystkim ich zadania.
- Gourry i Amelia! Do lasu! - księżniczka spojrzała na nią jak na wariatkę.
Czarodziejka ujęła się pod boki i zmarszczyła groźnie brwi. Gourry znał już to spojrzenie i postanowił nie oponować.
Amelka chcąc nie chcąc, truchcikem podążyła za nim.
- Panie Gourry, ostrożnie...tam mogą być wilki.
Zniknęli w gęstwinie.
- Prędzej wilkołaki. - mruknął cicho demon, ale czarodziejka i tak słyszała.
Podeszła bardzo powolutku. Coś planowała.
- Xelloss...- zaczęła bardzo słodkim tonem - Chcesz herbatki?
Mazoku nie zatanawiał się, tylko wyciągnął pustą filiżankę.
- TO RUSZ TYŁEK I PRZYNIEŚ WODY!!!!
Nawet jeśli w okolicy były wilki, czy też wilkołaki to Lina właśnie je przepędziła...
Zel tymczasem usiłował rozpalić jako takie ognisko przy pomocy tego, co było w pobliżu. Skończyłoby się to tragicznie, gdyby nie Val.
- Chcecie znowu las spalić? - dobry humor Merle wrócił. Uśmiechała się od ucha do ucha. - Dolewki nie będzie, wrzątek poszedł na zbożny cel!
Filia chyba się jednak nie przejęła. W ogóle wyglądało na to, że nadal jest w ciężkim szoku.
Varu martwił się tym przez cały czas. Linę nie tylko to martwiło, ale jeszcze i wnerwiało.
"To jak czekanie na samozapłon..." widząca nie miała czasu rozstrząsać tej kwestii dokładniej, bo z lasu dobiegł ich krótki, urywany okrzyk.
Zelgadis rzucił się pędem w tamtym kierunku.
- Poczekaj, to nie...
Ale za późno, już go nie było.
Starożytny chciał ruszyć za chimerą, ale Lina go powstrzymała.
Krzyk, chociaż daleki i zduszony, nie brzmiał jak wrzask przerażenia.
Po chwili na polankę wkroczyli: podminowany, zdołowany chimerek, rozchichotana dziedziczka z królewskiej rodziny Seyrun i zdezorientowany szermierz.
Aha, i niedźwiedź. Specjalnie ogłuszony i pokonany przez Gourry'ego, główne danie w wieczornym menu.
- Ale mieliśmy szczęście, zobacz jaki duży... starczy jeszcze na śniadanie!
- Szczęście, szczęście...hihi!
Tylko Zelgadis milczał, o coś obrażony.
Lina już któryś raz z kolei powichrzyła sobie i tak już potargane włosy.
- Coraz mniej was rozumiem. - wyznała, nie zwracając się do nikogo konkretnego.
- To witaj w klubie. - Zel ostentacyjnie usiadł na ziemi, dając do zrozumienia, że "tego czegoś" za żadne skarby nie dotknie.
- No bo on, panno Lino tak nagle wyskoczył i uhahaha...i ...- Amelka próbowała wyjaśnic sytuację ale nie mogła przestać chichotać. Nie wiadomo było, czy mówi o zdobyczy czy o Zelu.
- Dobra, wcale nie chcę wiedzieć, jasne? - czarodziejka miała dość.
Każdy odreagowywał inaczej. Księżniczka wesołością, Gourry po prostu musiał zrobić cokolwiek, żeby odreagować napięcie.
Zel robił się w takich wypadkach przewrażliwiony.
A ona?
A ją denerwowało wszystko!
Do momentu aż uzyska trochę informacji lub znajdzie jakikolwiek inny temat, którego mogłaby się trzymać.
Popatrzyła na roześmianą dziewczynę... Coż, pora na nowe pytania.
~*************~
- No nie....znowu zamierzasz mnie męczyć? - Merle przewróciła teatralnie oczami. - Dobra, to co jest niejasne?
Miała wielką ochotę powiedzieć, że wszystko. Ale niestety, pierwszeństwo miał młody smok.
- Po pierwsze, co jest mamie.
- A po drugie, to jak jej pomóc, nie? - pokręciła głową. Pytania. - Oprócz szoku i lekkiego osłabienia to ma się całkiem nieźle. Po prostu efekt działania Maszyny ustępuje, bo oddaliła się od niej.
Chwila milczenia.
- A długo to potrwa?
- Trudno jednoznacznie określić. W jej przypadku jest o tyle gorzej, że jest powiązana.
Ponieważ w dalszym ciagu patrzyli na nią, jakby spadła z księżyca, więc chcąc nie chcąc przystąpiła do dokładniejszych wyjasnień.
- Sprawa wyglada tak. Maszyna Do Zmiany Przenaczenia działa na pewnej ..ehem...częstotliwości.
Musiała przerwać, bo pojawił się Xelloss, wylewając połowę wody na Linę.
Po efektownym przedstawieniu pt.: "Zemsta krwiożerczej Liny Inverse, wydanie specjalne, 2 razy okrutniejsze niż zwykle!" mogła wreszcie dokończyć.
- No to co z tą częstotliwością? - zapytała Lina z godnością, ociekając.
- Maszyna generuje pewne pole. To pole jest w stanie nagiąć przenaczenie i ...
Dziewczyna usiłuje się odsunąć i nie pomoczyć swojego wdzianka, ale Lina nie ustępuje, ponieważ jest ciekawa.
W efekcie co Merle się uda przesunąć to Lina się przybliża, zamaczając wszytko po drodze.
- ...i im ktoś bardziej długowieczny albo wręcz nieśmiertelny tym łatwiej nagiąć takie przeznaczenie. Ponieważ Maszyna nie jest kompletna, efekt jest krótkotrwały i działa tylko na długowiecznych.
Podczas gdy Lina tłumaczyła Gourry'emu że pod pojęciem długowieczni Merle rozumie smoki, elfy, mazoku i inne, reszcie udało się w końcu coś przygotować.
- To chyba nam nic nie grozi. - zauważył Zel, dbając jednocześnie, żeby mięso nie wpadło do ognia.
- Na razie nie.
Na te słowa każdy przerwał czynność jaką w danym momencie wykonywał. Dziewczyna niezrażona kontynuowała.
- Ponieważ niepełna Maszyna działa nieprawidłowo, rozszerza swoją funkcję a także może wyginać nie tylko przeznaczenie, lecz także inne rzeczy.
Cisza.
- Ja..jakie..inne, Merle-san? - zapytała w imieniu ogółu księżniczka.
- Psychikę, wygląd...rzeczywistość,historię, ogólnie znane fakty...magię...
Na to ostatnie wstała Lina.
- ŻE CO?!?!?!? NIE POZWALAM!!!
~************~
Scin i Lleu stali przed Pwyll'em, który górował nad nimi wzrostem o co najmniej dwie głowy. A przecież ani Scin ani Lleu nie byli ułomkami...
Poza nimi w kamiennym pokoju znajdował się także Meleagant.
Był to najlepszy ze wszystkich pokoi w labiryncie pod górami. Tylko tutaj sciany zostały ogładzone i misternie ozdobione ornamentem.
Dość niecodziennym ornamentem.
Przedstawiał on kwitnącą, podobna do bluszczu roslinę. Wokół niej osy. Setki małych, precyzyjnie wyrytych w kamieniu os.
Z daleka można by pomysleć, że są prawdziwe.
Meleagant właśnie rzeźbił kolejną, pracowicie dłubiąc w ścianie.... Na jego twarzy widać było mieszaninę obrzydzenia i fascynacji własnym dziełem....
- A zatem? - zagadnął Pwyll pytająco, zupełnie wypranym z emocji głosem.
Mogło by się wydawać, że jest mu całkowicie obojętne co za chwile usłyszy.
- Wypuściłem smoka. - oznajmia Lleu równie spokojnym głosem. Nie widać w nim żadnej zmiany, oprócz tego że już nie ma uroku rozbrajającego chłopczyka. Teraz wygląda niemal...surowo.
- I zniszczył moje plany... - w Scinie aż kipi. Nawet nie próbuje ukrywać swojej złości.
Na najwyższym nie robi to chyba wrażenia.
- Załatwcie to miedzy sobą. - dysponuje.
Mężczyźni kłaniaja się i wychodzą. Pwyll zatrzymuje ciemnowłosego.
- Co się odwlecze to nie uciecze, pamietaj. - Scin potakuje i wychodzi.
Najwyższy zwraca się teraz do skulonego przy ścianie La Cote. Ogląda krytycznie jego pracę.
- Zrobiłeś wszytko jak ci kazałem?
Skulona postać potakuje.
Pwyll już mu nie przeszkadza. Delektuje się widokiem.
Jego armia.
~************~
- Dobra, to powiedz nam jeszcze co to znaczy, że mama jest "powiązana".
Po uspokojeniu Liny i wysuszeniu jej rzeczy, zabrali się w końcu do jedzenia...
Merle westchnęła. Najtrudniejsze przed nią... Jak wytłumaczyć im zasadę przeciwstawności takiej maszyny, skoro technicznie ten świat nie zna jeszcze niczego, co działałoby w podobny sposób???
Pomyślała o bateriach, ale to wyjście odpadało...
- Maszyna nie działa od tak sama z siebie. Musi mieć napęd, który...
- Hm? Napęd? Dolewają do niej wina?
Rozległ się głosny trzask, kiedy magiczka subtelnie wytłumaczyła blondynkowi, że nie powinien przerywać.
- Kontynuuj proszę.
- Napęd taki, musi składać się z dwóch przeciwieństw, bo to one właśnie generują siłę nośną...
Zel uniósł rękę i podsumował sprawę krótko...
- Ona chyba nam usiłuje powiedzieć, że energia Filii została użyta do uruchomenia tej Maszyny.
Szok i konsternacja.
- No niezupełnie, ponieważ... - chciała sprostować, ale nie doceniła talentu grupy w zakresie zagłuszania istotnych faktów.
Wszyscy mówili, może za wyjątkiem Filii, która o dziwo zasnęła podczas dość głośnej kolacji i nie obudziła się nawet podczas jeszcze głośniejszej kłótni.
Varu kłócił się z Xelloss'em, obaj wzajemnie oskarżali się o różne rzeczy. Val demona o porwanie i o dopuszczenie do niego, o sam fakt pojawienia się mazoku w życiu jego matki i tym podobne.
Xelloss nie pozostawał mu dłużny i wyrzucał mu zwlekanie i marudzenie po drodze, kiepskie opiekowanie się matką i tak dalej...
Merle przyglądała się im przez chwilę, następnie nałożyła sobie porcję i zaczęła spokojnie jeść, od czasu do czasu kibicując.
Wychodziła z założenia, że skoro już znalazła się w tej dziwnej gromadce, to przynajmniej powinna sobie oszczędzić stresów.
Tymczasem Filię nareszcie obudziły hałasy. Otworzyła zaspane oczęta i pierwsze co zobaczyła to ognisko i wścieknietą, a zatem i niebezpieczną Linę.
Obok stała Amelka, i usiłowała ją odwieść od popełnienia czegoś, co zapewne skończyłoby się tragicznie.
Zel i Gourry, ze strachu objęli się i próbowali wycofać, raczkiem. Wyglądało to jakby chcieli tańczyć tango do tyłu.
Ale wszystko przebijali Val i Xelloss... Wrzeszczeli tak głośno, że prawie nie było słychać Liny.
Z tego co udało jej się zrozumieć wynikało, że kłócą się o nią...
Nagle coś przerwało jej rozmyślania. Było to uprzejme, spokojne pytanie, zadane z autentyczną troską.
- Chcesz herbaty, Filia-san? Oni raczej nie skończą zbyt prędko... - smoczyca kiwnęła głową i po chwili trzymała w rękach ciepły, parujący kubek.
Wrzaski zebranych unosiły się razem z dymem. Prawdę mówiąc zaczynało ją to irytować, wolałaby, żeby przestali.
- Moglibyście przestać...- powiedziała, ale za cicho, żeby usłyszeli. - Ciebie to nie irytuje?
- Nie. - Merle pokreciła głową. - Oni są tacy zabawni ^^ zresztą, jak się zmęczą teraz to potem bedą uważniej słuchać.
Uśmiechnęła się przy tym. Filia odpowiedziała jej tym samym.
~*************~
Scin był lekko zły na Lleu... Znają się tyle lat, a on nie potrafi zrozumieć. Przecież wie, ile ta zemsta dla niego znaczy.
Ba, może i wie. Ale widocznie nie rozumie. Przykre, bo zawsze uważał, że Lleu i Lione rozumieją go, jak nikt inny...
Ale co się stało to się nie odstanie, musi troszeczkę zmodyfikować swój plan... Trzeba się skupić na trudniejszym, małymi kroczkami na przód...
Xelloss go zdenerwował. Poważnie go zdenerwował. I już nawet nie tym, że był kim był...nie dlatego,że byli "rodziną".
Zdenerwował go obnażając słabe punkty jego planu. Albo raczej słaby punkt jego charakteru, był gotowy zrobić wszystko, byle dawne przedsięwzięcie nie rozpadło się.
Musi się zmienić, musi być elastyczny.
Ta myśl była mu nienawistna. Nie dlatego, że nie potrafił taki być.
Dlatego, że zbytnio przypominało to metody brata...brata, którego nie znał i nie chciał mieć.
Gdyby Scin mógł wybierać, chciałby mieć w rodzinie tylko Lleu i Lionessę.
A przez Xelloss'a stracił nagle ich oboje. Przez tego mazoku...
No i przez Filię.
Jedna myśl go pocieszała. Poznał swoją krajankę. Myśl o niej dodawała mu siły.
A siły było mu teraz potrzeba...
~***********~
Okazało się, że Merle miała rację i w krótkim czasie wszyscy się uspokoili... w jakimś stopniu.
- Chyba może panienka mówić dalej, Merle-san. - Amelia uśmiechnęła się ze skruchą. Lina coś tam mruknęła.
Niebieskooka zastanawiała się własnie gdzie skończyła.
- Na paliwie. - podpowiada Gourry.
- A, dzięki ^^ Zel, powiedziałeś, że wykorzystali energię Filii - w trakcie kłótni smoczyca zaproponowała jej, żeby mówiły sobie po imieniu. - Tu masz częściowo rację, ale zastanówcie się wszyscy, dlaczego dopiero teraz ją porwali?
Zapadła głęboka cisza, po chwili Lina zabrała głos.
- To jasne jak słońce, że czekali aż ci dwoje się...- zarumieniła się, ale nie było to zbyt dobrze widoczne w świetle, jakie dawało ognisko. - ... żeby wykorzystać energię obojga w jednym, tak?
- No ^^ - potwierdziła Merle, zupełnie niefrasobliwie - Taki chwyt ekonomicznie opłaca się bardziej... Dwa w jednym.
Filia się obruszyła na te słowa, ale zachowała komentarz dla siebie.
- To ma jakiś pokrętny sens... - przyznała Amelia powoli - Ale po co im ta maszyna?
- Nie powiedziałam? Za jej pomocą można ukształtowac świat na swoje podobieństwo...tylko trzeba się trzymać paru reguł. A obawiam się, że Pwyll ma je głęboko w poważaniu...
Zapadło kolejne, przedłużające się milczenie.
- Więc trzeba go bedzie zatrzymać. - wypowiedziała Lina głośno to o czym inni myśleli.
Zelgadis odczekał stosowną chwilę i zabrał głos.
- Czy możesz nam wyjaśnić, jak on zamierza wprowadzić ten dziwny plan w życie? Bo zastanówcie się znowu - tu zwrócił się do wszystkich - Konflikt o kształt tego świata toczy się już od...
- Zawsze. - weszła mu w słowo Lina. Spiorunował ja wzrokiem.
- ...dawna, a w interesie żadnej ze stron nie leży, żeby osiągnął sukces. Przecież mogliby, podkreślam, że mówimy tu o hipotetycznej sytuacji, zjednoczyć się przeciw wspólnemu wrogowi.
Jako, że Lina właśnie wepchnęła sobie w usta spory kawałek pieczystego, głos zabrała Amelia.
- Cos takiego już się przecież zdarzyło, co prawda raz, ale zdarzyło...poza tym wśród ludzi dzieje się tak jeszcze częściej... - księżniczka zaczęła się lekko plątać.
Lina pogoniła ją wzrokiem typu: "No wyciagnij wreszcie te wnioski!!!"
- Chcę przez to powiedzieć, że może Pwyll wcale nie jest tak dobrym strategiem za jakiego chce być uważany... - zakończyła Amelka i odetchnęła z ulgą.
Ta myśl, że wróg wcale nie jest taki groźny na jakiego pozuje odprężyła prawie całą grupę.
Filia nie wyglądała na przekonaną. Miała okazje rozmawiać z Pwyll'em i.... i jak ma ich teraz przekonać, że to nie jest zwykły szaleniec, że on dobrze wie co robi...
Brakowało jej namacalnych dowodów, bo bazowała na swoich przeczuciach. Ale przecież tym ich nie przekona.
- Chyba, że posiada on coś, co uniemożliwi nawet chwilowy rozejm... - powiedziała nagle Merle w głębokiej zadumie.
~************~
- Ile czasu zostało?
Meleagant ze smutkiem spojrzał na swoje dzieło. Gdyby to tylko było możliwe zużytkowałby swój dar w inny sposób.
Nie miał jednak żadnego wyboru.
Cóż. Bywa.
Fachowym okiem ocenił jeszcze raz. Przez chwile ważył słowa.
- Pierwsze będą już rano.
~****End****~
Tak, wiem. Żenująco krótkie.
Następna bedzie już nieco dłuższa obiecuję ^^ To przez ten brak czasu, nyo!
A teraz będzie ciekawostka...
Otóż, w którejś tam części podałam wam informację od czego prawdopodobnie wywodzi się imię Filki, nyo.
No a teraz jestem na tropie Xelka ["Aaaa kieeeedyyyyyś cięeeee znaaaaajdęeeeeee!!!!!"] Znaczy, nie zupełnie Xelka jako postaci czy imienia tylko jako słowa ^^
A było to tak: Oglądałam sobie kiedyś Noir'a, 19 odcinek. Nie będę wrednie wam psuć zabawy i streszczać fabuły powiem tylko, że bohaterki owego anime trafiły do pewnego experta [BTW Hoshulka, expercie celtycki ^^ pozdrawiam!!!]
Pokazuje im on starą książkę, w której znajduje się cytat z poszukiwanego przez owe kobietki dzieła. Cytat jest napisany dużą czcionką, pochodzi o ile się nie mylę ze staro-francuskiego. Dalej natomiast jest jakiśtam opis.
I w tym opisie, prawie na środku ekranu jest słowo "xellossen". Sprawdzałam 2 razy ^^ Niestety nie mam tego odcinka [ani Noir'a w ogóle T______T] więc nie mogę sprawdzić całego textu ani języka.
Pytałam chrzestnej czy to może być łacina... otóż nie może, ponieważ w łacinie nie ma literki x.
No i to tyle, jakby ktoś chciał popolować ze mną albo nawet wiedział co to znaczy i z jakiego języka to proszę niech mnie oświeci bo ja lubię wiedzieć.
Do next części ^^ oby jak najszybciej XD
Charatka
P.S Już tradycyjnie pozdrawiam wszystkich których lubię...a tej części nie dedykuję bo jest krótka XD
Chara
4