To, czego pragniesz naprawdę...
part three
dedykowane Sal, Charatce, Shi-chan, Aurorze oraz Maron - no i Kasiuli of korz
* * *
Trzask łamanych gałęzi był coraz głośniejszy. Zarówno Lina jak i Zel stali już przygotowani do obrony, kiedy zza drzew wytoczył się najdziwniejszy potwór, jakiego Linie kiedykolwiek zdarzyło się widzieć na oczy.
-Wiwerna! - krzyknął Zelgadis. - Musisz być ostrożna!
Stworzenie powoli odwróciło łeb w kierunku, skąd dobiegł je głos. Caluteńkie pokryte było zielonawo-szarą łuską. W szerokim, płaskim łbie osadzone były żółte ślepia, zaś zamiast przednich łap potwór miał podobne do nietoperzych skrzydła. Ogon był długi i mocny, od razu oceniony przez Linę jako niebezpieczny. Długość stwora wynosiła około dwóch i pół metra.
To stanowczo wystarczało, aby zacząć się bać.
Wiwerna zasyczała i zakołysała długą szyją. W otwartym pysku zalśniły ostre, zakrzywione zęby. Nagle, w ułamku sekundy, potwór rzucił się w kierunku czarodziejki. Na szczęście Zelgadis w porę ją szarpnął, inaczej mogłoby się to źle skończyć...
-Czy toto jest jadowite? - zawołała, przebiegając polanę.
-Wolałbym się nie dowiedzieć - usłyszała. - Fireball!
Lina nigdy wcześniej nie miała do czynienia z wiwerną. Ale teraz miała już stuprocentową pewność, że grubość skóry wiwerny przewyższa zbroję od dobrego płatnerza. Zaklęcie Zelgadisa tylko ją rozwścieczyło. Już wkrótce chimera musiała uciekać, z niewiarygodną szybkością unikając ciosów masywnego ogona. Czarodziejka zrozumiała, że ma teraz czas. I szansę.
-Ty, któryś od nocy ciemniejszy... Ty, któryś od krwi strugi czerwieńszy... Zaklinam cię, na Imię twoje, w nurcie czasu zanurzone...
W tym momencie smagniecię ogona powaliło ją na ziemię, pozbawiając przytomności.
* * *
Przenikliwy krzyk mewy. Zapach morza...
"Lina!"
Promienie słoneczne grzeją głowę i ramiona. Gorący piasek parzy stopy.
"Lina!!!"
Nie chce wracać. Chce zostać na plaży. Chce zostać mewą...
"Lina! Lina, ocknij się, błagam!!!"
Zelgadis?
-Zel? - jęknęła. - O bogowie... moja głowa... i żebra...
-Shhh. To przez ten upadek. Ale na szczęście nic ci się nie stało... Tylko leż.
* * *
"Na szczęście nic ci się nie stało." A gdyby się stało? Czy on by to... Co on by zrobił? Wpadł we własną pułapkę. Od trzech lat nie opuszczał rudowosej czarodziejki ani na moment, łudząc się, iż robi to dlatego, że jest jej potrzebny... A tu wyszło właśnie szydło z worka. To nie on jej, a ona jemu.
Nie oszukujmy się - bez niej by już dawno zwariował, albo odizolował się od wszystkiego i wszystkich. Tak, kwestia odzyskania dawnego wyglądu była jego obsesją, ale gdyby nie Lina... to "obsesja" byłaby zdecydowanie za delikatny słowem. Ona... była przy nim zawsze. Ona jedyna nie patrzyła na niego jak na potwora, widząc w nim człowieka.
Wartościowego człowieka.
Dzięki temu, że skupiał się na niej, nie skupiał się na sobie. Co najdziwniejsze - to pomagało.
Wiedział, że mu na niej zależy. Ale nigdy do tej pory ani przez moment nie bał się, że może ją stracić. To wydawalo się takie nierealne - przecież była potężną czarodziejką, która nie raz wychodziła cało z o wiele gorszych opałów.
Wiwierna... Gdyby ta wiwerna ją zabiła...
* * *
Zostali na polanie aż do rana. Przynajmniej, jak skomentował to Zelgadis, nie groził im atak ze strony żadnego dużego drapieżnika - niemożliwe było, żeby jakiś jeszcze przeżył na terytorium łowieckim dorosłej, olbrzymiej wiwerny.
Mieli okazję także skosztować mięsa zabitego przez Zela potwora.
-Ciekawe, czy kiedykolwiek jakiś człowiek jadł wiwernę - uśmiechnęła się Lina, która przy pomocy Zelgadisa szybko pozbyła się stłuczeń.
-Myślę, że częściej bywało odwrotnie - odwzajemnił uśmiech, wpatrując się w rudą czarodziejkę.
"Jak dobrze, że jesteś..."
-Mam jeszcze jedno pytanie - spoważniała. - Czym ty ją zabiłeś? Niemożliwe, aby zwykły miecz przeciął tą skórę...
Czym on ją zabił? Otrzymanym od umierającego przyjaciela orężem, zwanym Gorunnova lub "hikari-no ken", mieczem światła. Przez cały ten czas, kiedy go miał - a miał go przy sobie zawsze - nie dopuścił, aby czarodziejka go zobaczyła. Co ma jej teraz powiedzieć?
-No... wiesz...
-Wiem. Wiem, że go masz.
Osłupiał.
-Ty... wiesz? A-ale jak to...
-Daj mi go.
Badawcze spojrzenie.
-Jesteś pewna, że chcesz...?
-Tak. Pokaż mi go wreszcie!
Tak... znajome. Znajome do bólu. Znajoma rękojeść... I tak okrutnie znajome dłonie, które jej kiedyś dotykały... Które... dotykały... nie tylko rękojeści... i... oczy... i... tyle wspomnień...
Po policzku czarodziejki popłynęła jedna, pojedyncza łza.
A potem druga.
I następna.
Zelgadis, marszcząc brwi, odwrócił oczy. Ale zaraz potem odwrócił się i delikatnie objął płaczącą dziewczynę. Potrzebowała tego teraz.
* * *
Zdradzić? Zdradzić... jego? Ale... czy sama chęć zrobienia tego nie była już zdradą?
Jest potworem. Bezduszną, bezuczuciową, okrutną żmiją...
Przecież zdradzać kogoś, kto... To tak jak bić kogoś, kto nie może się bronić.
Ale... musi się przyznać, że chciała to zrobić.
I to jest właśnie najgorsze.
* * *
Z samego rana Zelgadis Graywords i obejmująca go w pasie Lina Inverse ruszyli na siwym wałachu w dalszą drogę. Łzy popłynęły i obeschły, zostawiając po sobie jedynie lekki, kłujący ból serca. Czarodziejka ostatni raz obejrzała się za siebie, na krzaki, w których wrony ucztowały na truchle zabitej przez wiwernę klaczy.
Obok inny wroni klan posilał się samą wiwerną.
"Morderca i ofiara. A śmierć taka sama. Równi w śmierci. Możesz umrzeć... i uwolnić się."
Lina zmarszczyła brwi. "Sny", pomyślała. "Są dziwne i niepokojące... I nie rozumiem ich."
Plecy Zelgadisa były szerokie i przytulona do nich szybko usnęła. Bo kiedy spała, nie musiała myśleć o wielu rzeczach, które ostatnio zaprzątały jej myśli.
* * *
"Dwójka", stwierdził z niezadowoleniem Szuler. "Brzydka liczba... Za parzysta" - śmiech. "Ale już niedługo pewnie sobie z nią poradzimy..."
Biała mewa zaskrzeczała przeraźliwie, odlatując w zachód słońca.
"I to też ci się nie uda. Nie myśl sobie."
"Które z nas wygra?", pyta Śmierć. "Ja" - odpowiada Szuler. "Ja zawsze wygrywam. Znam triki..."
"Tak", śmieje się Śmierć. "Może i wygrywasz. Ale prędzej czy później ja i tak zgarniam pulę."
* * *
Prędzej?
Czy później?
* * *
wieeeem, że krótkie - niech mi ktoś zrecenzuje całość, to się postaram bardziej XD
pandziusia@poczta.onet.pl
1