II tydzień, Nędza duszy (tekst dodatkowy)

background image

Nędza duszy

Łatwiej znosić udrękę niż nieszczęście. Żona brutala, pijaka czy zboczeńca zyskuje przy-

najmniej współczucie otoczenia oraz masochistyczną satysfakcję. Opuszczona kobieta, wystawia-

jąca na widok publiczny swoją niedolę, która miałaby usprawiedliwić swoje nadużywanie narko-

tyków, picie lub seks z przygodnymi partnerami, faktem, że jest ofiarą przestępstwa, jakiego do-

konało na niej społeczeństwo, nie budzi jednak aż tak głębokiego współczucia, jakie budzi co-

dzienne, jałowe nieszczęście kobiet, które pozornie nie mają się na co uskarżać. Na każdej twarzy

starzejącej się kobiety można dostrzec ślady ponurego cierpienia. Linie zmarszczek powstały z

ciągłego napięcia i stłumienia; to objawy zamartwiania się, a nie dojrzałej troski. Kiedy te kobiety

się rozluźniają, ze zmarszczek można odczytać ich historie, ale jeśli tylko spostrzegą, że są obser-

wowane, zaraz z poczuciem winy ocierają oczy, unoszą brody, a na ich twarzach pojawia się wy-

raz fałszywego spokoju. Społeczny obyczaj jest taki, że skargi czy protesty mężatek są bardzo po-

dejrzane, a jeśli publicznie wyrażą znudzenie czy niezadowolenie, będzie to uznane za głęboki

brak lojalności, niewdzięczność i akt amoralny. Przyznaje się wprawdzie, że małżeństwo polega

na ciężkiej pracy wymagającej ciągłego dostrajania się partnerów, że to naprzemienne dawanie i

branie, jednak niezbyt często dodaje się, że w tym układzie mąż - pan i władca - jest stałą, kobieta

zaś zmienną.

„W dzień wszystko jest w porządku, bo jestem zajęta. Ale wieczorem, od ósmej do północy,

siedząc nad robótką lub oglądając

telewizję, czuję się jak więzień. Ponieważ mój mąż pracuje w

lokalu, jeżeli gdzieś wychodzę, to albo z siostrą, albo na kursy wieczorowe. Przecież godzina spę-

dzona w towarzystwie męża późnym wieczorem to zbyt mało, prawda? Czuję się jak współczesny

Kopciuszek i nie wyobrażam sobie, jak zniosę następne dwanaście lat, jeśli mają wyglądać tak jak

te poprzednie. Opiekunek do dzieci brakuje i trudno coś zorganizować, bo w okolicy jest bardzo

niewiele matek w mojej sytuacji".

Powiedzmy sobie szczerze: twój mąż nie zmieni się nagle po dwunastu latach małżeństwa.

Nie widzi nic złego w swoim postępowaniu i im częściej się skarżysz, tym bardziej będzie go cią-

gnęło, żeby uciekać przed wymówkami i zaszywać się w swoim barze.

Mimo to możesz coś zrobić - możesz zmienić siebie. Po pierwsze, pomyśl o tym, ile to wspa-

niałych cech ma twój mąż, a potem postaraj się, żeby czas, który spędzacie razem, był tak cudow-

ny, że z przykrością będzie opuszczał dom.

background image

I w końcu zorganizuj sobie jakieś życie towarzyskie. Gdybyś zapraszała przyjaciół na karty

lub kolacyjkę dwa razy w tygodniu, oczywiście nie byłoby tak jak z mężem, lecz przynajmniej

pozwoliłoby ci to tyle o nim nie myśleć. Pomyśl też, że gdyby był marynarzem, wyjeżdżałby z

domu nawet na cały rok. Po prostu pogódź się z tym, że masz męża, którego często nie ma w do-

mu, a jeśli on zauważy, że nie zwracasz na to zbytniej uwagi, może zechce częściej zostawać w

domu.

Jedynym liczącym się osiągnięciem kobiety jest uszczęśliwienie męża, natomiast rozumie się

samo przez się, że on może mieć ważniejsze sprawy na głowie niż zajmowanie się szczęściem żo-

ny. Kiedy już jest tak niezadowolona, że zaczyna mu to przeszkadzać, uświadamia sobie, że może

powinien więcej z nią rozmawiać, czasem gdzieś z nią wyjść, kupować jej róże i bombonierki i od

czasu do czasu powiedzieć komplement. W końcu to niewiele kosztuje.

Jestem podziwiana, bo robię dobrze różne rzeczy. Gotuję, szyję, robię na drutach,

konwersuję, pracuję i jestem dobra w łóżku. Dlatego jestem drogocenną rzeczą.

Beze mnie by cierpiał. Z nim jestem zupełnie sama.

Jestem samotna jak wieczność i czasem czuję się głupia jak but. Cha, cha, cha! Nie myśl!

Zachowuj się tak, jakby wszystkie rachunki były zapłacone.

Christine Billson, You Can Touch Me (Możesz mnie dotknąć), 1961, str.

Ale jeśli już jest wiecznie poirytowana lub apatyczna, co jest charakterystyczne dla syndromu go-

spodyni domowej, to i tak nic będzie w stanie rozmawiać, zawsze jest zbyt zmęczona, żeby gdzieś

wyjść, a kwiaty odbiera jako kpinę lub czuje się, jakby dostawała łapówkę.

Zrzędzenie, nadwaga, przedwczesne starzenie się to zewnętrzne oznaki nędzy kobiecej sytu-

acji. Jest to tak częste wśród kobiet naszego społeczeństwa, że nikt się już szczególnie tym nie

przejmuje. Kobiety jednak mają z tego powodu poczucie winy, bo stan ten może znaczyć, że

„przestały się starać”. Wynajdują najróżniejsze wymówki, tłumaczą rozdrażnienie zmęczeniem

lub chorobą i znajdują dolegliwości, które zaistniały dopiero wtedy, kiedy zostały wymyślone: na

przykład chroniczny ból głowy, bóle pleców, brak apetytu, reumatyzm. Jak zauważyła Betty Frie-

dan, jest jednak mniej gospodyń domowych, które cierpią z powodu nieszczęsnej dolegliwości

pań domu, czyli „wielkich, krwawiących pęcherzy na rękach” niż kobiet, które nie mają tak rzuca-

jących się w oczy znamion choroby. Rośnie liczba kobiet, które poddaje się operacjom narządów

kobiecych, choć nie można znaleźć organicznych przyczyn ich chorób. Bardziej dokładny i reali-

styczny obraz sytuacji mogłyby przynieść badania rynku dotyczące firm reklamujących takie

ś

rodki, jak: „werwa", „wigor", „energia", „witalność", „krzepa", „zadowolenie", „wewnętrzny

background image

blask" - specyfiki, które „pomogą ci cieszyć się życiem", „raz a dobrze postawią cię na nogi",

sprawią, że będziesz „zrelaksowana, pewna siebie i będziesz miała ochotę zmierzyć się z życiem",

a także „pomogą ci znów stać się sobą". Produkty, które można reklamować pod tymi hasłami, w

większości nie zawierają substancji uzależniających, ale nawet okrężna sugestia, że środki prze-

ciwbólowe mogą być formą psychoterapii czy sposobem na zwalczenie depresji i rozdrażnienia

nerwowego, jest dość ryzykowna. Nie prowadzi się statystyk, które określałyby, ile osób w tym

kraju uzależniło się od aspiryny i kodeiny, ponieważ oba te środki można dostać bez recepty. Nie

prowadzi się też publicznych kampanii, które by ostrzegały kobiety przed niebezpieczeństwami

zażywania salicylanów. Od czasu do czasu na stronach z fachowymi poradami w magazynach dla

kobiet znajdziemy opis typowego syndromu gospodyni domowej. Tu znów pomoże nam Evelyn

Home:

„Być może mój problem jest nieco skomplikowany, doktorze Meredith, ale zawsze czuję się

przemęczona do szpiku kości i nie chce mi się dosłownie nic robić. A przy piątce dzieci (z których

trójka chodzi do szkoły), jak może sobie pan wyobrazić, mam mnóstwo do zrobienia.

Kiedy się budzę, czuję się tak wykończona, że nie wiem, jak sobie poradzić z nastającym

dniem i w ogóle jak zabrać się do pracy. Prawie nie tykam prac domowych, czasem ubieram naj-

młodsze dziecko tuż przed powrotem męża z pracy, ponieważ inaczej by się na mnie wściekł.

Mój mąż nazywa mnie „zmęczeniotyzmem”.

Tak bardzo zazdroszczę kobietom, które potrafią wstać o szóstej, uporać się ze wszystkimi

pracami i jeszcze czują się wspaniale. Chciałabym móc zrobić chociaż połowę tego, co one, ale

teraz jestem naprawdę załamana i nawet nie mam ochoty próbować. Ostatnio naprawdę przerażają

mnie własne myśli, tym, co powstrzymało mnie od ich zrealizowania, było przypomnienie sobie,

ż

e mam dzieci, które naprawdę kocham, choć może tego nie widać.”

Oto wszystkie typowe objawy. Poczucie winy, ponieważ literatura kobieca trąbi o kobiecych

stachanowcach wykrzykujących: „Patrzcie, jak dobrze robię to, czego się nie da zrobić: kochajcie

mnie wszyscy!”, poczucie niemocy, dziwaczna relacja z mężem, pełniącym tu rolę krytyka, i peł-

ne niepewności uczucia wobec dzieci, której nie rozproszy oględne zdanie, dające się odczytać ja-

ko: „Naprawdę je kocham (ale tego nie czuję)”.

Choć naprawdę trudno wymyślić tu jakieś skuteczne wyjście, odpowiedź Evelyn Home nale-

ż

y do typowych i zapewne żaden lekarz nie podziękowałby jej za nią.

„Ma pani rację, jestem pewna, że to sprawa kwalifikująca się do interwencji lekarskiej. Niech

pani odwiedzi swojego lekarza i wszystko mu opowie: o swoim wyczerpaniu, depresji, znużeniu,

a on pani pomoże.

background image

I jeszcze jedno: proszę nie tracić ducha! Wiele kobiet, które mają na głowie mniej niż pięcio-

ro dzieci i męża o popędliwym języku, czuje się gorzej niż pani i robi znacznie mniej. Wszystko z

panią w porządku, poza tym, że jest pani chora (!). Po pierwsze, trzeba zatroszczyć się o zdrowie, a

wszystko inne samo się ułoży".

Cóż, w takim wypadku wszystko zależy od lekarza. Przypuśćmy, że ta kobieta jest silna jak

koń i nie ma niedoboru żelaza? Przypuśćmy, że lekarz zaaplikuje jej jednak kurację wzmacniającą

i witaminową? Przypuśćmy, że każe jej wziąć się w garść, do czego byłaby zdolna większość le-

karzy ogólnych? A może zaleci jej odpoczynek, wakacje, na które ona nie może sobie pozwolić

albo które przekształcą się w kolejne ciężkie zadanie do wykonania lub okażą się klęską? Żadne

cuda się nie zdarzą. Może powinna pić dziennie jeden lub dwa kieliszki lekkiego wina? Ale bar-

dziej prawdopodobne, że jej lekarz, kiedy odpowiednio przyciśnie się go do muru, przepisze jej

pigułkę szczęścia, amfetaminę, środek antydepresyjny lub pobudzający. Angielskie gazety od cza-

su do czasu donoszą pobieżnie o rosnącym uzależnieniu gospodyń domowych od środków pobu-

dzających i barbituranów.

W którymś z niedawno emitowanych programów telewizyjnych podano, że ponad milion ko-

biet w Wielkiej Brytanii jest uzależnionych od środków uspokajających. Dla tych, którzy ich nigdy

nie zażywali, brzmi to szokująco, ale tylko ci z nas, którzy sami są od nich zależni, wiedzą, jakie

to straszne.

„Od ponad roku zażywam pewną pigułkę, określaną jako środek antydepresyjny i relaksujący.

Ś

rodki uspokajające zaczęłam stosować, idąc za radą lekarza rodzinnego, do którego zgłosiłam się

z problemami małżeńskimi.”

List ten ukazał się w magazynie „Forum” jako ostrzeżenie dla innych kobiet, którym by od-

powiadało takie „leczenie” symptomów sytuacji, której nie mogą już dłużej znosić. Pani J.S., ni-

czego nie podejrzewając, zużyła dwa opakowania pigułek, po czym odkryła, że ma objawy uza-

leżnienia:

„Kiedy skończyło się ostatnie opakowanie, starałam się obyć bez pigułek. Pierwszego dnia

trochę mnie nosiło, ale po kilku drinkach wieczorem moje nerwy się uspokoiły. Następny dzień

był już gorszy. Strasznie złościłam się na męża i dzieci. Miałam palpitacje serca, pociły mi się

dłonie. W ciągu kolejnych dni zrozumiałam, że nic innego, tylko uzależniłam się od środków

uspokajających. Po prostu musiałam zdobyć kolejne opakowanie pigułek.”

Kobieta poszła do innego lekarza, żeby pomógł jej wyleczyć się z uzależnienia, a on przepisał

jej kolejne pigułki. Teraz przynajmniej samo uzależnienie, jako jej najpilniejszy problem, ze-

pchnęło na drugi plan jej niemożliwą do zniesienia sytuację domową. Ta historia nie ma rozwią-

zania:

„Musiałam nadal przyjmować środki uspokajające, żeby przestać się martwić moimi nowymi

background image

troskami. Dziś nie wyobrażam sobie życia bez moich pigułek, tak jak alkoholik nie może przeżyć

bez drinka. W zeszłym tygodniu rozmawiałam z przyjaciółką, która chodzi do psychiatry. Opo-

wiedziała mi, jak cudowną rzeczą jest analiza i jak bardzo pomógł jej ten lekarz. Spędziłam z nią

kilka godzin i zauważyłam, że w tym czasie dwa razy sięgała do torebki i połykała maleńką piguł-

kę. Mogłabym przysiąc, że bierze te same co ja. Myśli, że mogą zdziałać cuda. Nawet nie zadałam

sobie trudu, żeby jej powiedzieć, że próżne to nadzieje.”

Michael Ryman, psychiatra pracujący na oddziale uzależnień w All-Saints Hospital w Bir-

mingham, stwierdził, że od jedenastu lat notuje coraz większą liczbę gospodyń domowych (do-

kładnych danych brak) trafiających do szpitala na odtrucie z powodu dużych dawek barbituranów,

ś

rodków uspokajających i pobudzających.

W

tedy pani Simmons, żona hollywoodzkiego reżysera i producenta Richarda Brooksa, wyjaśniła:

„Czułam się ogromnie samotna, kiedy Richard wyjeżdżał kręcić filmy. Było dokładnie tak, jak pokazują na

ekranie. Siedziałam w domu, gapiłam się w telewizor i popijałam. To naprawdę fatalne połączenie. Kładłam dzieci

spać i noc w noc siedziałam przed telewizorem, pijąc kolejne drinki.

Przebywanie z dziećmi jest takie miłe. Trący ma już trzynaście lat, a Kate osiem. Rzecz jasna, mają swoje towa-

rzystwo. Kiedy jest się samą w ogromnym domu całe noce, można się czuć bardzo samotną. I w taki sposób picie sta-

ło się moim ogromnym problemem".

„News of the World", 5 kwietnia 1970

Przyznał też, że mają stosunkowo niewielką liczbę wyleczeń. Jednak okazało się, że ma do

sprawy podejście moralistyczne, podobnie jak inni profesjonaliści. Mówił, że kobiety stosują pi-

gułki nasenne, „gdyż nie mogą zasnąć albo znieść seksualnych zakusów natarczywych mężów”

(cóż za mistrzowski popis demagogii), że „uciekają się do środków uspokajających, gdy w domu

pojawiają się najmniejsze oznaki napięcia" i „połykają środki antydepresyjne, żeby przetrwać

nudny dzień pełen nużących obowiązków". „Rzecz to ogólnie znana, że osoby uzależnione od

ś

rodków uspokajających biegną po tabletki nawet przy okazji tak drobnych incydentów, jak przy-

palenie obiadu, zbicie żarówki czy cotygodniowe pranie”.

Ryman nie zastanawia się jednak nad tym, dlaczego kobiety doprowadzają się do takiego sta-

nu, że nie mogą znieść najzwyklejszych spraw. Trudno się dziwić, że ma tak niewielkie sukcesy w

leczeniu, jeśli jego pacjentki mogą liczyć tylko na taki poziom analizy. Komitet Szkockiego Kró-

lewskiego Stowarzyszenia Zapobiegania Okrucieństwu Wobec Dzieci w Glasgow donosi, że coraz

większa liczba matek w tym mieście bierze narkotyki, „żeby uciec od rzeczywistości” - znów ja-

kieś moralnie podejrzane zachowanie matek.

Ż

ycie gospodyni domowej nie jest prawdziwym życiem; jest anachroniczne, jest jak kamień u

background image

szyi. Kobiety znają już dostatecznie wiele innych sposobów życia żeby spokojnie i pogodnie wy-

cofać się między cztery ściany i spędzać cały czas z ludźmi, którzy sięgają im do kolan czy ponad

kolano. Jeśli odrzuca się ten sposób życia, jako dający egzystencjalne spełnienie, to nie jest to tym

samym, co odmową uznania rzeczywistości. Wszystkie objawy, takie jak chroniczne zmęczenie,

znużenie, „nerwy” (jak nazywają to kobiety), są objawami nerwic o skomplikowanym pochodze-

niu psychosomatycznym. Nie pomogą lekarstwa, już prędzej pomoże pranie mózgu, w którego

trakcie uda się wmówić kobietom, że ich monotonny i ciągły domowy kierat ma wzniosły cel i

przysparza określonego dobra. Praca gospodyni domowej nie daje żadnych trwałych efektów,

trzeba po prostu w kółko powtarzać te same zajęcia. Chowanie dzieci nie jest prawdziwą pracą,

bo dzieci będą takie same, czy są wychowywane czy nie. Nie ma jasności co do tego, co jest w jej

pracy niezbędne, a straszna liczba błędów, które na pewno popełni, albo już popełniła ta nieszczę-

sna kobieta (jak twierdzą wszyscy naokoło, kiedy coś się nie układa), oznacza tyle, że kobieta nie

wie, co robić, a mimo to jest obciążona ogromną odpowiedzialnością.

Kobiety wyobrażają sobie często, że nie byłyby aż tak nieszczęśliwe, gdyby były bogatsze.

Być może niektóre potrzebują tylko opiekunki do dzieci, pomocy domowej, długich wakacji i ży-

cia bez kłopotów finansowych. Ale istnieją dowody na to, że, im mniej drugorzędnych problemów

maskujących sytuację pojawia się w życiu, tym większą uwagę zyskuje problem podstawowy,

czyli sama relacja małżeńska. W kulturze zachodniej prawdziwym człowiekiem sukcesu został

astronauta. Żony astronautów świecą odbitym blaskiem mężów i opływają w pieniądze. Kosmo-

nauta to amerykański arystokrata - spotykają się z nim prezydenci, on sam modli się w imieniu ca-

łego narodu, stojąc na Księżycu - a zatem jego dom musi mieć wszystkie możliwe udogodnienia,

jakie tylko są dostępne na rynku. Podobno pewien psychiatra pracujący dla NASA stwierdził, że

Cape Kennedy jest największą wylęgarnią rozwodów na świecie. Rzeczywiście, liczba rozwodów

przewyższa tam dwukrotnie średnią krajową. Alkoholizm wśród gospodyń domowych jest naj-

wyższy w Ameryce, z wyjątkiem Waszyngtonu. „Wydaje się, że przemysł kosmiczny okrada ludzi

z uczuć”. Celowe zmniejszanie poziomu wrażliwości astronautów rodzi określone problemy, bo

co prawda potrafią oni zachowywać zimną krew na Księżycu, ale są równie zimnokrwiści w każ-

dej innej sytuacji, nie wyłączając małżeńskiego łoża, jako że poziom aktywności seksualnej męż-

czyzn na Cape jest bardzo niski. Możemy uważać, że komputerowa społeczność Cape Kennedy

stanowi logiczne rozwinięcie tendencji, jakie przejawia nasz wysoce zorganizowany chaos, wi-

(...) nadajcie ich egzystencji jakiś cel wypełnijcie im czas jakimś zajęciem, bo inaczej zły humor,

rozczarowanie i apatia zrodzona z bezczynności nieuchronnie wypaczy im charakter (...)

Z listu Charlotte Bronte

background image

doczne nawet w biednej i zacofanej Anglii, gdzie ludzie nie mogą sobie pozwolić na rozwody.

Ż

ona kosmonauty nie może być gruba i kłótliwa, jest raczej skazana na to, żeby wyrażać swą nie-

dolę przez pijaństwo i promiskuityzm, które przynajmniej uchodzą za przyzwyczajenia stylowe i

drogie. W Anglii „zaniedbywana", „zostawiona samej sobie", „znudzona" czy „samotna" gospo-

dyni domowa najprawdopodobniej po prostu zacznie się przejadać niezdrowymi rzeczami. Re-

klama batoników i ciasteczek w tym kraju odwołuje się ostatnio do ucieczki w jedzenie. Powiada

się nam, że ten czy ów wypluty przez maszynę ulepek porwie nas „orgią smaku", „eksplozją",

„ekscytacją" i „wizją egzotycznych miejsc". Telewizyjne reklamy cukierków obiecują wizje, ha-

lucynacje i orgazmy. No i jednak batonik Mars kosztuje mniej niż rozwód.

Bunt kobiet przybiera ciekawe i pokrętne formy, ale największy „podatek" kobieta nakłada na

siebie. Często z prawdziwie głęboką złośliwością odpycha od siebie męża i niweczy wszelkie jego

wysiłki, żeby się z nią kochać, ponieważ wszystkie jego zachowania wydają się jej nie takie, jak

trzeba. Oziębłość kobiet jest jednym z głównych problemów, ale sama wiedza na temat budowy

Mam za złe, że mój mąż nie chce się ze mną zbyt często kochać, jednak w tych rzadkich sytuacjach, kiedy to ro-

bi, mam mu to nawet bardziej za złe, staję się nieczuła, bo wydaje mi się, że on tylko w ckliwy sposób czaruje, udaje,

ż

e coś nas jeszcze łączy albo że nie spotyka się z inną (jestem pewna, że ma kilka kochanek). Często się o to kłócimy;

niekiedy zaprzecza, a czasem mówi, że sama go popycham do innych, bo jestem wobec niego taka zimna. Ale jak ko-

bieta może się ciepło odnosić do mężczyzny, który nigdy nie mówi ani nie robi nic romantycznego?

(Pani) C.T., „Forum", vol. 2, nr 2

kobiecego ciała i natury orgazmu nie zmieni tego. Z powodu całego wychowania kobietom trudno

jest zaakceptować rzeczywistość seksualną i orgazm. Mężowie często twierdzą, że żona, która na

początku małżeństwa lubiła seks, potem staje się oziębła. Ale miłość seksualna nie sprowadza się

do kwestii orgazmu czy romantyzmu. Wyruszając ku sobie od przeciwległych biegunów, mężowie

i żony mijają się w ciemności i obejmują duchy. Kwestia braku antykoncepcji także zaburza sek-

sualność kobiety. To zdumiewające, lecz najpopularniejszą formą antykoncepcji w Anglii nadal

jest prezerwatywa, a jedna brytyjska para na pięć stosuje stosunek przerywany. Jeden i trzy czwar-

te miliona angielskich kobiet — co nie stanowi nawet jednej ósmej populacji gospodyń domo-

wych - stosuje pigułkę. Ale nawet jeśli kobiety używają pigułek, problemy nie znikają. Co tydzień

prasa przedstawia kolejny wypadek horroru pigułkowego, opisując młodą żonę, która umiera na

trombozę po kilku tygodniach małżeństwa. Magazyn „News of the World" zamieszcza ostrzeżenie

Stowarzyszenia Planowania Rodziny, w którym jest informacja, że 400 000 kobiet, które otrzyma-

ły odeń pigułkę, cierpi z powodu jednego lub kilku skutków ubocznych.

background image

Profesor Victor Wynn z St Mary's Hospital w Paddington twierdzi, że zażywanie pigułki mo-

ż

e prowadzić do trombozy, schorzeń wątroby, otyłości i depresji. Jeśli tak utrzymuje, to może po-

winniśmy mu wierzyć, choć kiedy ja sama w okresie zażywania pigułki uskarżałam się na obrzęki

i apatię, to mój lekarz prychnął tylko z pobłażaniem na te moje fochy. W licznych listach opubli-

kowanych w piśmie „Lancet" w lecie 1969 r. dyskutowano kwestię depresji związanej z zaży-

waniem pigułki antykoncepcyjnej i przyznawano, że zawarty w niej hormon zakłóca wydzielanie

tryptofanu — „dietetycznej substancji chemicznej będącej podstawą dobrego samopoczucia, która

ma też związek z nastrojem”. Z rynku wycofano szesnaście rodzajów pigułek, co w niewielkim

stopniu zmieniło sytuację kobiet, które stosują pozostałe. Co do spirali, to z przykrością stwier-

dzono, że zawodzi w około dwudziestu procentach przypadków, poza tym jej obecność w macicy

może być dla kobiety nieprzyjemna. Pani Monica Foot przedstawiła w „Sunday Times" mrożący

krew w żyłach opis nieoczekiwanego przerwania ciąży spowodowanego spiralą i za swoją otwar-

tość została obrzucona obelgami. Diafragma także ma swoje wady: kobieta odczuwa jej obecność,

a sperma w zetknięciu z wydzielinami pochwy daje dodatkowe odczucia na otaczającą diafragmę

błonę. Poza tym mąż, jeśli akurat zależy mu na zapłodnieniu, może diafragmę wydostać. Kobiety

nie będą zachowywać się bardziej racjonalnie i spokojnie w dziedzinie seksu, skoro to one muszą

myśleć o antykoncepcji, martwić się o pigułki, prezerwatywy etc, i one też szaleją z niepokoju za

każdym razem, kiedy okres się spóźnia. Absolutnie powszechna dolegliwość, jaką jest napięcie

przedmiesiączkowe, nęka dziś kobiety dotkliwiej niż dawniej, a nerwicowe postawy tylko pogar-

szają problem. Udręka, udręka, udręka.

Kobiety częściej niż mężczyźni dokonują prób samobójczych i więcej kobiet przebywa w

szpitalach psychiatrycznych. Co roku setki dzieci doznają obrażeń z rąk zdesperowanych rodzi-

ców, notuje się też, że obłąkane matki powodują wypadki śmierci niemowląt. Rozpoznano syn-

drom depresji poporodowej - niektóre kobiety cierpią na nią nawet rok po urodzeniu dziecka. Wo-

kół nielicznych morderczyń dzieci i zabójczyń mężów prasa wzbudza dzikie skandale. Większość

kobiet wlecze się apatycznie, noga za nogą, w kolejny dzień, mając nadzieję, że robią to, co nale-

ż

y, i właściwie nie oczekując uznania. Pracująca żona czeka, kiedy jej dzieci wyrosną na ludzi i

udowodnią tym samym, że jej znój miał w ogóle jakiś sens, po czym patrzy na dzieci, które robią,

co chcą, wynoszą się z domu, popadają w najróżniejsze nałogi i oddalają się od rodziców. Teraz

ż

ona, która nie ma już stałego zajęcia w domu, zbiera się w sobie i rusza do szkół, przy czym trak-

tuje dyscypliny akademickie jak zabawę i często przyswaja wiedzę w niedobry sposób i z niewła-

ś

ciwych powodów. Moja własna matka, kiedy już wiecznym zrzędzeniem doprowadziła najstarszą

córkę do ucieczki z domu (czego nigdy nie przyjęła do wiadomości i zawsze mówiła o niej tak,

jakby moja siostra była w domu, choć matka nie miała pojęcia, co porabia), zaczęła chodzić na

lekcje baletu, mimo że był to czysty nonsens, uczyła się księgowości i niezmiennie oblewała koń-

background image

cowe egzaminy, próbowała religioznawstwa, narciarstwa, aż w końcu nauczyła się włoskiego. Ale

tak naprawdę już dużo wcześniej nie była w stanie skoncentrować się choć na tyle, żeby przeczy-

tać powieść czy tylko gazetę. Każde zajęcie traktowała obsesyjnie, dopóki trwało - a niektóre

trwały zaledwie miesiąc i było ich naprawdę za dużo, żeby je wszystkie wyliczyć. Matka „ciągnę-

ła" na oglądaniu telewizji, urządzaniu domu i robieniu na drutach - na tych zwyczajowych narko-

tykach gospodyń domowych. Nie grała w bingo czy housie-housie, po części z powodu charak-

terystycznego dla klasy średniej snobizmu. Nie zakochała się też w żadnym psie ani w papużce.

Inne kobiety - owszem.

Rzecz jasna, niezamężnych kobiet wcale nie ominie to kobiece nieszczęście - z małżeństwem

jako miernikiem sukcesu wiąże się ogromna presja. Zajmując się jakąś drugorzędną pracą, gdzie

nie było szansy na awans, spędzały czas na marzeniach, a inni patrzyli na nie jak na nieszczęsne

istoty. Trudno zrozumieć takie zjawisko - które nie ma odpowiednika wśród mężczyzn - jakim są

niezamężne kobiety poświęcające życie starzejącym się rodzicom, jeśli nie przyjmiemy, że tymi

kobietami powodują motywy podobne do tych, jakie mają zakonnice, idące do klasztorów. Dla

tych, którzy kpią ze starych panien i zgorzkniałych kobiet, pewnym usprawiedliwieniem jest to, że

te kobiety faktycznie demonstrują niezadowolenie, nietolerancję i użalają się nad sobą. Jak zwykle

jest to błędne koło.

Zważywszy na to, jak trudne jest, jako sposób życia, małżeństwo i że staropanieństwo jest

jeszcze trudniejsze, kobiety nie mogą się uważać za szczęśliwe, bo szczęście jest pozytywnym

osiągnięciem. Ostatecznie to, co kobieta może dać najlepszego swojej społeczności, to własne za-

dowolenie i poczucie szczęścia, na razie droga do tego szczęścia wiedzie przez manifestację buntu

i odrzucenia odpowiedzialności - i to nam pokazuje, jak bardzo wszystko musiałoby się zmienić,

ż

eby bycie kobietą zyskało jakiś ludzki sens.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
II tydzień Nędza duszy (tekst dodatkowy)
IV tydzień, Ograniczenia i granice (tekst dodatkowy)
IV tydzień, Ograniczenia i granice (tekst dodatkowy)
II tydzień Uraza (tekst dodatkowy)
II tydzień, Uraza (tekst dodatkowy)
II rok telefon komórkowy tekst 2 3
plik nr 3 Jadlospis II tydzien, kroki do wymarzonej sylwetki
plik nr 4 Rózne pomiary II tydzien, kroki do wymarzonej sylwetki
II tydzień, Nieufność między płciami
II tydzie, VI rok, VI rok, Pediatria, Pediatria, PEDIATRIA OLA
plik nr 5 ABC zdrowego odzywiania II tydzien, kroki do wymarzonej sylwetki
II rok telefon komórkowy tekst
II tydzień listopada, Scenariusze dla 4 latków na listopad
plik nr 2 II TYDZIEN wstep, kroki do wymarzonej sylwetki
II tydzień test2
SBW WYK-II i III, Starożytny Bliski Wschód, Dodatkowe materiały, Wykłady
Parametry Wyjściowe Do Obliczenia Wolnej Burty, sem II, Podstawy projektowania ok i ja, Dodatkowe
II rok telefon komórkowy tekst 2 1 (1)
II rok telefon komórkowy tekst 2 2

więcej podobnych podstron