background image

 Moduł 2

Problemy edukacji i wychowania 

na tle przemian  

społeczno-kulturowych

Wstęp
1. Od społeczeństwa tradycyjnego do społeczeństwa współczesnego
2. Globalizacja kultury — szanse i zagrożenia
3.  T. Luckmann i P. Berger — zagadnienia fortunnej i niefortunnej socjalizacji  

— socjalizacja w realiach współczesności

Literatura
 

background image

2

 Wstęp

Instytucje  edukacyjne  i  wychowawcze,  opisane  przez  Znanieckiego  i  Chałasiń-
skiego, związane były z określonym typem społeczeństw. Specyfika tych instytu-
cji, ich sposób zorganizowania, sposób przekazywania wiedzy społecznej, treść tej 
wiedzy wynikały bezpośrednio ze specyfiki grup społecznych, powołujących do
życia te instytucje. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat świat, w którym żyjemy, 
zmieniał się dość radykalnie. Sposób zorganizowania rzeczywistości społecznej 
opiera się na zupełnie innych zasadach niż te, które znali i opisywali ówcześni so-
cjologowie. Zmieniały się zarówno same zbiorowości, jak i „aktor społeczny”. 

W ślad za zmieniającym się światem pojawiały się nowe teorie socjologiczne, pró-
bujące tę nową rzeczywistość opisać i zrozumieć. Zmiany w sposobie zorganizo-
wania zbiorowości ludzkich muszą prowadzić do zmiany roli i zadań instytucji 
edukacyjno-wychowawczych.  Inna  rzeczywistość  wymaga  innych  aktorów  spo-
łecznych — innych umiejętności niezbędnych do radzenia sobie w „nowym świe-
cie”. W kolejnych rozważaniach spróbujemy opisać specyfikę tych zmian i scha-
rakteryzować współczesną nam rzeczywistość świata społecznego. 

 

background image

3

 1. Od społeczeństwa tradycyjnego 

do społeczeństwa współczesnego

Jürgen Habermas dla identyfikacji

„społeczności tradycyjnej”, którą rozumie 

jako  pewien  etap  w  rozwoju  ludzkiej  cywilizacji,  sytuujący  się  pomiędzy 
społecznością pierwotną a społeczeństwem przemysłowym, proponuje wy-
różnienie trzech podstawowych cech

:

1. Scentralizowana władza panująca.

2. Podział społeczeństwa na klasy społeczno-ekonomiczne.

3.  Istnienie jakiegoś centralnego obrazu świata (np. mit albo religia) pełniącego 

funkcję „imaginarium” (czyli wyobrażenia, opisania, rozumienia „Świata w ogó-
le”) oraz uprawomocnienia panowania.

O  ile  dwie  pierwsze  kategorie  odróżniają  społeczeństwo  tradycyjne  od  społecz-
ności pierwotnych, o tyle ostatnia kategoria jest wyróżnikiem wobec społeczeń-
stwa przemysłowego. „Wyrażenie społeczeństwo tradycyjne odnosi się do sytuacji, 
w której ramy instytucjonalne wspierają się na niekwestionowanej podstawie pra-
womocności, jaką stanowi mityczna, religijna bądź metafizyczna interpretacja ca-
łej rzeczywistości — tak kosmosu, jak i społeczeństwa. Społeczeństwa tradycyjne 
istnieją dopóty, dopóki rozwój podsystemów działania celowo-racjonalnego utrzy-
muje się w granicach oddziaływania przekazów kulturowych jako podstawy pra-
womocności panowania” (Habermas, 1977: 359).

Mówiąc prościej, w społeczeństwie tradycyjnym cała sfera życia społecznego, któ-
rą moglibyśmy określić jako „gospodarczą” czy sferą szeroko rozumianej produk-
cji, musi być podporządkowana normom i regułom wyznaczanym przez uprawo-
mocniającą istniejący porządek społeczny religię. W praktyce naszej cywilizacji 
europejskiej oznaczało to, że działania wytwórcze, produkcyjne nie mogły wykra-
czać ani kwestionować granic wyznaczanych przez ramy społeczeństwa stanowe-
go, uprawomocnianego przez religię chrześcijańską. 

Istotą przemian, jakie zachodziły stopniowo w Europie, było odwrócenie tego po-
rządku — pojawienie się takich mechanizmów, które gwarantowały stałą rozbudo-
wę „podsystemów działania celowo-racjonalnego”, czyli rozwój techniczny i eko-
nomiczny. Wraz z nim pojawiły się nowe wartości nadrzędne — racjonalność oraz 
efektywność gospodarowania. Tradycyjna — religijna czy mityczna — interpreta-
cja świata przestaje funkcjonować jako niekwestionowana tradycja i stopniowo tra-
ci moc bezwzględnego obowiązywania. Z czasem zaczyna być traktowana jako su-
biektywne przekonanie należące do sfery prywatnej jednostek. 

Racjonalno-techniczne  myślenie  zostaje  wprowadzone  w  rejony  uznawane  do-
tychczas za „święte” na mocy tradycji i religijnego namaszczenia. Jak ujmuje to 
Habermas, logika „świętego” została podporządkowana logice „handlarza”. 

Zmiany te przyniosły niezwykle istotne konsekwencje zarówno dla życia zbiorowo-
ści, jak i jednostek te zbiorowości tworzących. Moglibyśmy powiedzieć, że oznacza-
ły one zastąpienie irracjonalnych systemów przekonań racjonalnym myśleniem. 

background image

4

Z jednej strony przyniosły postęp społeczeństwom Europy i wolność osobistą jej 
mieszkańców. Ale z drugiej miały także swoje wymierne koszty: „Mityczne, religij-
ne i metafizyczne obrazy świata podporządkowane są logice związków wzajemnego
oddziaływania. Przynoszą rozwiązanie centralnych zagadnień ludzkości — zagad-
nień współżycia i indywidualnych losów życiowych. Ich tematy to sprawiedliwość 
i wolność, przemoc i ucisk, szczęście i zadowolenie, nędza i śmierć, zbawienie i po-
tępienie” (Habermas, 1977: 361).

Wraz z pojawieniem się nowego sposobu myślenia cała ta sfera, niezwykle istotna 
dla ludzkiej egzystencji, przestała istnieć jako problem społeczny. Centralnym za-
gadnieniem od tej pory stało się możliwie niezakłócone funkcjonowanie systemu 
ekonomicznego, stałe regulowanie procesów gospodarczych, podlegających okre-
sowym kryzysom.

Thomas Luckmann wychodzi z innej perspektywy badawczej niż Habermas, ale 
jego obraz społecznej rzeczywistości społecznej jest w gruncie rzeczy dość bliski 
wizji Habermasa.

Zgodnie z podejściem fenomenologicznym, jakie reprezentuje, przyjmuje on ist-
nienie ścisłej zależności pomiędzy zobiektywizowaną rzeczywistością świata spo-
łecznego a indywidualną świadomością jednostek. Rzeczywistość ta nie istnieje 
inaczej  niż  poprzez  świadomość  tworzących  ją  ludzi,  a  jednocześnie  kształtuje 
tę  świadomość  poprzez  zobiektywizowane  i  utrwalone  formy  tej  świadomości. 
Struktury społeczne nazywa Luckmann „skostniałymi formami świadomości”. 

Społeczeństwo to nieustanny, dialektyczny proces złożony z trzech momentów: 

eksterioryzacji

obiektywizacji

 i 

internalizacji

.

Eksterioryzacja (tu: „rzutowanie” subiektywnych, wewnętrznych doświad-
czeń jednostki na świat zewnętrzny) jest procesem ciągłego odtwarzania 
przez jednostkową świadomość społecznego świata, a także przekształca-
nia go i tworzenia

 (Berger, Luckmann, 1986).

Obiektywizacja, poprzez mechanizmy instytucjonalizacji i uprawomocnie-
nia, tę subiektywną rzeczywistość czyni światem postrzeganym przez jed-
nostkę jako niezależny od niej, „obiektywny”.

W procesach internalizacji ten zobiektywizowany, „zewnętrzny” świat jest 
uwewnętrzniany przez jednostkę w procesach pierwotnej i wtórnej socjali-
zacji.

Społeczność  tradycyjną

  charakteryzuje  harmonia  trzech  układów  —  perso-

nalnej  egzystencji,  kultury  i  struktury  społecznej.  Każda  forma  jednostkowego 
uczestnictwa w życiu zbiorowości miała swój odpowiednik w strukturze społecz-
nej i w kulturze. Spójne powiązane wszystkich trzech układów było gwarancją, że 
proces wzajemnej transformacji między jednostką a społeczeństwem będzie za-
chodził bez zakłóceń. 

Zmiany,  jakie  zaszły  w  naszej  europejskiej  kulturze,  opisane  przez  Habermasa, 
spowodowały zerwanie łączności między tymi układami, które przestały sobie na-
wzajem odpowiadać.

Proces zmian doprowadził do zróżnicowania — 

dyferencjacji

 — struktury spo-

łecznej, a to z kolei doprowadziło do zróżnicowania kultury — 

pluralizmu kul-

turowego

  (każda  taka  struktura  ma  bowiem  własną  definicję rzeczywistości

społecznej i własny system normatywny) — oraz utraty przez jednostkę swojego 
społecznego odpowiednika (przypomnijmy, co Chałasiński pisał o statusie rycerza 
w średniowieczu — zarówno on sam, jak i CAŁE jego otoczenie społeczne identy-

background image

5

fikowało go jako „rycerza” — pełniona rola społeczna była tożsama z osobowością
i tożsamością, w dzisiejszym rozumieniu tych pojęć).

Za zjawiskiem 

dyferencjacji

 (zróżnicowania) 

struktur społecznych

 kryje się pro-

ces tworzenia się oddzielnych biurokratycznych obszarów instytucjonalnych, które 
dzieliły — jednolite dotąd — społeczeństwo na autonomiczne sektory. Za każdym 
takim sektorem kryje się oddzielny „opis rzeczywistości”, co powoduje, że jednostka 
zaczyna postrzegać porządek kulturowy jako wiele różnych „porządków kultury”. 
Pluralizm  kulturowy  burzy  charakterystyczne  dla  społeczności  tradycyjnej  zasa-
dy organizacji hierarchicznej i jednolitej kultury, podporządkowanej pewnym nad-
rzędnym  wartościom  ogólnym,  obowiązującym  całą  zbiorowość  bez  wyjątku,  od 
żebraka poczynając, na królu kończąc. Tę nadrzędną rzeczywistość w warunkach 
europejskich konstytuowała religia chrześcijańska.

To, z czym mamy obecnie do czynienia, to zjawisko „urynkowienia” systemów war-
tości. Współczesny świat, świat wolności i tolerancji, oferuje cały szereg konkuren-
cyjnych, często sprzecznych z sobą, systemów wartości. Każdy może wybrać, jaki 
chce. Jest jeden problem: nie ma żadnego kryterium wyboru, żadnych wskazówek, 
które pozwoliłyby jednostce ocenić, które wartości warto wybrać, a które należy 
odrzucić. 

Biurokratyzacja pociągnęła za sobą jeszcze jedną, niezwykle istotną zmianę w ży-
ciu swoich jednostkowych uczestników. Mianowicie społeczeństwo współczesne 
jawi nam się jako „zbiorowość ról społecznych” w odróżnieniu od społeczeństwa 
tradycyjnego, jawiącego się swoim uczestnikom, jako „zbiorowość osób”. Rola spo-
łeczna została oddzielona od osoby.

Każda  biurokratyczna  instytucja  traktuje  ludzi,  którzy  ją  tworzą,  jako  anonimo-
wych „wypełniaczy” ról, całkowicie wymienialnych. Istotą takiej „roli społecznej” 
jest zestaw znormalizowanych, biurokratycznie określonych zachowań, podlegają-
cych ścisłej kontroli, ignorujących całkowicie inne obszary funkcjonowania jednost-
ki, tj. wszystkie pozostałe, pełnione przez nią w życiu, role społeczne. Z punktu wi-
dzenia jednostki oznacza to, że nie istnieje żadna taka instytucja, w której jednostka 
funkcjonowałaby „całą sobą”. W każdej uczestniczy jedynie częścią swojej osobowo-
ści, tą, która jest istotna z punktu widzenia potrzeb i interesów instytucji.

Efektem zróżnicowania struktur społecznych i pluralizmu kulturowego jest zja-
wisko, określone przez Luckmanna mianem 

„prywatyzacji religii”

 lub 

„religii 

niewidzialnej”

„Zewnętrzny” świat społeczny jawi się jednostce jako układ niepowiązanych z sobą 
obszarów, funkcjonujących od siebie zupełnie niezależnie. Człowiek jest tak skon-
struowany, że „normalnie” może funkcjonować jedynie w świecie, który jest w jakiś 
sposób uporządkowany i zrozumiały, a przez to przewidywalny. 

Max Weber de-

finiuje „kulturę” jako skończony i uporządkowany wycinek bezsensownej
nieskończoności wydarzeń świata, któremu nadajemy sens i znaczenie.

Kiedy świat zewnętrzny nie ma sensu, człowiek próbuje ten świat uporządkować 
na swój własny, prywatny, indywidualny sposób. Nadać mu własny sens i znacze-
nie. O prywatyzacji religii piszę także w temacie 3.

background image

6

 2. Globalizacja kultury  

— szanse i zagrożenia

Jürgen Habermas i Thomas Luckmann opisywali swoje obserwacje w latach 60. 
ubiegłego wieku. A świat współczesny, jak wiemy, zmienia się nieustannie i wciąż 
pojawiają się nowe zjawiska. 

Jednym z takich zjawisk opisywanych przez współczesną socjologię jest zjawisko 
globalizacji. 

Czym jest 

globalizacja

? Zjawisko to zaczęto opisywać w socjologii stosunkowo 

niedawno i może ono oznaczać kilka rzeczy. „Jeśli można mówić o niezwykłej dy-
namice upowszechnienia się jakiegoś pojęcia w publicystyce i literaturze nauko-
wej, to niewątpliwie jest nim globalizacja. Jest słowem-kluczem do charakterysty-
ki procesów zachodzących w niemal wszystkich dziedzinach życia społecznego, 
określa zjawiska trudne do jednoznacznego zdefiniowania czy opisania, wypiera
takie, zdawać by się mogło ugruntowane pojęcia, jak internacjonalizacja, współ-
zależności międzynarodowe, uniwersalizm” (Globalizacja a stosunki międzynaro-
dowe
, 2004). 

Zjawisko globalizacji

 pierwotnie odnoszono głównie do sfery ekonomicznej, gdyż 

opisywało takie procesy ekonomiczne, jak przepływ kapitału pomiędzy różnymi 
krajami, umiędzynarodowienie kapitału, pojawianie się wielkich, ponadpaństwo-
wych korporacji, mówiło o współzależności procesów gospodarczych i ekonomicz-
nych w różnych krajach, mających często reperkusję w całym współczesnym świe-
cie itp. W tym znaczeniu globalizacja odnosi się do współzależności gospodarczej 
poszczególnych krajów, integracji gospodarczej, także zdominowania jednych go-
spodarek przez gospodarki państw bogatszych, tworzenia się czegoś w rodzaju „go-
spodarki ogólnoświatowej”. 

W ślad za procesami gospodarczymi globalizacja w sposób nieunikniony objęła 
także wszystkie obszary szeroko rozumianej kultury. 

Ale co tak naprawdę oznacza i jakie ma, czy może mieć, konsekwencje dla ludz-
kości? Odpowiedzi są różne — od pełnej akceptacji tego zjawiska po jego totalną 
krytykę.

Samo to pytanie zresztą zawiera już pewną sugestię — jeszcze nie tak dawno, bo 
200, 300 lat temu (ale gdzieniegdzie jeszcze do dziś), pojęcie „ludzkość” odnosiło 
się wyłącznie do własnej kultury etnicznej czy narodowej. Pozostała część rodzaju 
ludzkiego to byli „Inni” albo wręcz „Obcy”. Tak czy owak nie zaliczali się do krę-
gu społecznego konstytuującego pojęcie „MY”. Dziś, mimo wzrostu w niektórych 
krajach znaczenia zjawiska nacjonalizmu, wiele osób uważa się w dużej mierze za 
„obywateli świata”. Nota bene ostatni wzrost postaw nacjonalistycznych jest bez-
pośrednio związany ze zjawiskiem globalizacji i pojawił się jako odpowiedź na to 
zjawisko — tak jak „kontrreformacja” była odpowiedzią na pojawienie się zjawiska 
„reformacji”. 

Globalizacja — rozumiana jako upowszechnianie się w świecie pewnych zja-
wisk społecznych — może oznaczać zarówno dyfuzję kulturową, jak i upo-
wszechnianie się pewnych wartości.

background image

7

Dyfuzja

 oznacza wzajemne przenikanie się pewnych elementów kultur etnicz-

nych, mieszanie się kultur w warunkach otwartości współczesnych społeczeństw, 
co może być odczytywane jako zjawisko pozytywne, wzbogacające kulturę lokal-
ną, wychodzenie z zaściankowości, prowincjonalizmu kulturowego, także możli-
wość szerzenia w świecie wiedzy o własnej kulturze, możliwość „eksportowania” 
w świat tego, co w tej kulturze wartościowe. Może obejmować takie obszary, jak 
sztuka, architektura, moda, zwyczaje kulinarne, zapożyczenia językowe itp.

W  innym  rozumieniu  globalizacja

  może  oznaczać  upowszechnianie  się  po-

nadnarodowych, uniwersalnych wartości ogólnoludzkich — określanych przez ta-
kie pojęcia, jak wolność osobista, prawa człowieka, tolerancja, demokracja, ale tak-
że ekologia itp. Wskazuje na przekraczanie ciasnych, lokalnych granic i łączenie 
się ludzi z różnych krajów w sprawach ważnych dla całej ludzkości, troskę o „ludz-
kość”, o „Ziemię”, o „biednych” i „uciskanych” itp. Taka wspólna troska i wspólne 
działania, podejmowane przez osoby mieszkające od siebie często w znacznej od-
ległości, stały się dzisiaj możliwe i realne dzięki upowszechnieniu Internetu. Lu-
dzie z różnych zakątków świata skrzykują się w obronie jakiegoś zagrożonego ga-
tunku, uwięzionego przez dyktaturę dysydenta itp.

Globalizacja może jednak oznaczać także zdominowanie kultury lokalnej, wypie-
ranie elementów własnej kultury przez zjawiska tej kulturze obce, szkodliwe, spły-
canie tej kultury. Globalizacja będzie tu oznaczać upowszechnianie, a raczej narzu-
canie wzorów kulturowych państw dominujących ekonomicznie — krytycy mają 
oczywiście na myśli przede wszystkim kulturę amerykańską, opanowującą coraz 
większy obszar naszego globu. Sztandarowym przykładem jest tu sieć restauracji 
McDonald’s, będących nie tyle czy nie tylko przykładem kulinarnych przyzwycza-
jeń Amerykanów, ale przedstawicielem amerykańskiej kultury „w ogóle”, przykła-
dem panoszenia się tej kultury we wszystkich zakątkach globu. Krytycy globali-
zacji wskazują na ten właśnie jej aspekt. Globalizacja oznacza, że ludzie na cały 
świecie karmieni są tą samą popkulturową papką, wytwarzaną i ubieraną w ładne, 
kolorowe opakowania w Stanach Zjednoczonych i za pośrednictwem zdominowa-
nych przez Amerykę mediów wysyłaną wszędzie tam, gdzie dociera telewizja sate-
litarna bądź kablowa — filmy made in Hollywood, CNN, Discovery, MTV itp.

Niezależnie od oceny wartościującej procesu globalizacji jedno nie ulega wątpli-
wości  —  różne  zjawiska  społeczne  w  dobie  współczesnej  przekraczają  granice 
kultur lokalnych, etnicznych, narodowych i stają się zjawiskami o zasięgu ogól-
noświatowym. Przy czym na dobrą sprawę, co podkreślają autorzy pracy Globali-
zacja a stosunki międzynarodowe
, nikt dzisiaj nie potrafi określić wszystkich kon-
sekwencji społecznych tego zjawiska. Rysowane są różne scenariusze w zależności 
od przekonań autorów — przeciwstawiających się temu zjawisku bądź akceptują-
cych i wspierających globalizację — od nasilenia się tendencji antyglobalistycz-
nych, których przejawem jest np. wspominany nacjonalizm, poprzez wizję świata 
powiązanych gospodarczo i kulturowo wspólnot narodowych, ale z zachowaniem 
ich autonomii i tożsamości, dalej — unifikacji krajów i narodów bliskich sobie kul-
turowo, czego przejawem jest pojawianie się unii politycznej państw afrykańskich, 
południowoamerykańskich, Unii Europejskiej, aż po wizję ujednolicenia kultury 
światowej — koncepcji świata jako „globalnej wioski” czy wręcz wieszczenie po-
wstania ogólnoświatowego rządu. 

Jak to więc w końcu jest z tą kondycją współczesnych społeczeństw naszej kul-
tury? Pokawałkowana rzeczywistość społeczna, rozdrobniona przez procesy róż-
nicowania się struktur społecznych i pluralizmu kulturowego, czy już na powrót 
ujednolicona w procesach globalizacji? Może nie ma już problemu? Może jest tak, 
że następuje odtwarzanie jednolitej kultury na poziomie ogólnoświatowym? Śle-
dząc historię ludzkości, możemy zauważyć, że poczucie wspólnotowości stopnio-
wo się rozszerzało — od grupy wyznaczanej przez więzy pokrewieństwa w klanie 

background image

8

czy w plemieniu pierwotnym, poprzez stany społeczne średniowiecznej Europy, 
rodzącą się w XIX wieku świadomość przynależności klasowej, dalej świadomość 
przynależności etnicznej i narodowej, aż po czasy współczesne, kiedy większość 
wykształconych ludzi ma poczucie wspólnoty losów całej ludzkości.

Kłopot zaczyna się już wtedy, kiedy zdajemy sobie sprawę z tego, jakie podstawo-
we elementy wchodzą w skład tradycyjnie rozumianej kultury i które decydują o jej 
specyfice: język, wiedza społeczna obejmująca wspólne przekonania, wspólne ro-
zumienie historii, religię — wyznaczającą systemy wartości nadrzędnych, usank-
cjonowane wielowiekową tradycją zwyczaje i obyczaje, sztukę narodową, literatu-
rę, a więc to wszystko, co wyznacza ramy kulturowej — w tym wypadku narodowej 
— tożsamości, co decyduje czy może raczej jeszcze niedawno decydowało o poczu-
ciu wspólnotowości ludzi należących do tego samego kręgu kulturowego. A poczu-
cie wspólnotowości ma ogromne znaczenie w ważnych aspektach jednostkowego 
życia, decyduje o poczuciu bezpieczeństwa płynącego z przekonania, że moje po-
glądy, wiedza o świecie itp. są „prawdziwe”, bo podzielane przez innych; poczucia 
akceptacji i więzi emocjonalnej, która może łączyć mnie jedynie z moją grupą od-
niesienia; poczucia rozumienia i bycia rozumianym przez innych; dostarcza narzę-
dzi orientacji w świecie poprzez system norm i wartości grupowych; dostarcza kry-
teriów dokonywania wyborów życiowych itd. 

Co nam w zamian oferuje 

kultura „światowa”

? Wspólne problemy, np. zanik la-

sów równikowych? Jaka część ludzkości zdaje sobie z tego sprawę i jest gotowa an-
gażować się w ich obronę? Czy takie zaangażowanie da im poczucie przynależno-
ści grupowej i tożsamości? 

A wspólne wartości nadrzędne? Weźmy przykład problemu aborcji. Dla jednych 
wartością nadrzędną jest prawo kobiet do regulacji urodzin, dla innych ochrona 
życia od poczęcia. 

Czy możemy wskazać jakieś wspólne wartości i aspiracje ponadnarodowe, łączą-
ce wszystkie lokalne kultury cywilizacji zachodnioeuropejskiej? Owszem — kon-
sumpcjonizm. Oznacza to tyle, że globalizacja, jakkolwiek rozumiana, nie podwa-
ża w żaden sposób diagnozy problemów współczesności, zaprezentowanej powyżej 
na przykładzie opisów Habermasa i Luckmanna. Kultura konsumencka, w jakiej 
obecnie żyjemy, tylko potwierdza prawdziwość tej diagnozy. Wszystko jest towa-
rem, także wartości, definicje rzeczywistości, systemy normatywne. Młody czło-
wiek, nawet jeśli wychowuje się w tradycyjnej rodzinie, próbującej wpoić mu jakieś 
zasady  i  wartości,  opuszczając  rodzinny  dom,  wkracza  do  świata,  który  wyglą-
da dzisiaj jak wielki supermarket. Półki pod sam sufit uginające się od towarów:
sześćdziesiąt rodzajów majonezu, pięćset rodzajów kawy, ba, nawet truskawki, to 
już nie są po prostu truskawki, jak za mojego dzieciństwa — bo można kupić chiń-
skie, chorwackie, hiszpańskie, polskie. Idealny „obywatel świata” to idealny kon-
sument, a idealny konsument to dziecko spragnione nowych zabawek. 

Oczywiście, jak zauważają autorzy pracy Globalizacja a stosunki międzynarodowe
nie wiemy, co naprawdę te zmiany oznaczają, co przyniesie nam przyszłość. Tym 
bardziej, że cechą współczesności jest jej ogromna różnorodność — występowanie 
obok siebie zjawisk krańcowo odmiennych, np. wskazywana przez nich kwestia 
„informacji” — z jednej strony mamy do czynienia z ujednoliconym i spłyconym 
przekazem CNN, a z drugiej z nieograniczonym w zasadzie dostępem do infor-
macji, jaki oferuje nam Internet. Media i Internet uczyniły nas, chcąc nie chcąc, 
„obywatelami świata”. Socjologiczne pojęcie „zbiorowości” i „społeczeństwa” ule-
gło rozszerzeniu o kolejny poziom — społeczeństwa globalnego. 

Każdy z nas, w swojej jednostkowej egzystencji, uczestniczy obecnie w życiu zbio-
rowym na poziomie kilku poziomów struktury społecznej — mikrostruktur — do 

background image

9

których należą grupy pierwotne, takie jak rodzina, krąg przyjaciół, kręgi towarzy-
skie; struktur pośrednich, do których socjologia zalicza np. społeczności lokalne, 
sąsiedzkie, zakłady pracy; makrostruktur, do których zaliczamy m.in. państwo, 
grupy narodowościowe czy etniczne i wreszcie megastruktur, obejmujących zbio-
rowości na poziomie szeroko rozumianych kultur-cywilizacji (np. chrześcijańska, 
zachodnioeuropejska) czy wręcz całego rodzaju ludzkiego zamieszkującego, jak-
że maleńką dzisiaj, planetę Ziemia. Istotne jest to, że — jak w przypadku każdej 
formy życia społecznego — uczestnictwo w każdej z tych struktur ma charakter 
relacji zwrotnej — ludzie tworzą swoje środowisko społeczne, a zarazem są przez 
to środowisko kształtowani. Do tradycyjnych środowisk socjalizujących dołączy-
ły nowe — te związane z kulturą masową, a których narzędziem są środki maso-
wej komunikacji. Ten zmieniony „Świat” zmienia w sposób nieunikniony swoich 
obywateli.

Kiedy byłem dzieckiem, umawiałem się po lekcjach z kolegami na wspólną zabawę 
na boisku. Moje kilkunastoletnie dzieci też umawiają się z kolegami na wspólną 
zabawę po zajęciach szkolnych — każdy z nich siada w swoim domu przed swoim 
komputerem i gra wspólnie w gry sieciowe. Zdarza się, że do wspólnej zabawy włą-
cza się dziecko mieszkające w Norwegii albo w Danii. Oto wymiar współczesne-
go dzieciństwa. Czy mi się to podoba? Nie. Czy mogę coś tu zmienić? Też nie. Czy 
to znaczy, że świat moich dzieci jest gorszy od „mojego”? Trudno mi to ocenić. Na 
pewno inny i nie mam na to żadnego wpływu.

background image

10

 3. Thomas Luckmann i Peter 

Berger — zagadnienia fortunnej 

i niefortunnej socjalizacji 

— socjalizacja w realiach 

współczesności

Analizując systemy wychowawcze opisane przez Chałasińskiego i Znanieckiego, 
można zauważyć kilka cech, które łączą te, tak różne, sytuacje społeczne (patrz 
moduł I tematy 3 i 4).

Po pierwsze, wychowanie, które odbywało się poza środowiskiem rodzinnym, było 
bezpośrednią kontynuacją wychowania w rodzinie. Odbywało się w ramach tej sa-
mej grupy społecznej. Pomimo opuszczenia domu rodzinnego przez młodego czło-
wieka jego środowisko społeczne w gruncie rzeczy niewiele się zmieniało. I to nie-
zależnie od tego, czy mieliśmy do czynienia z zamkniętą społecznością pierwotną, 
społeczeństwem stanowym, czy otwartym społeczeństwem klasowym. 

Oznaczało to jedność procesów spontanicznej, bezrefleksyjnej socjalizacji i inten-
cjonalnych, refleksyjnych zabiegów wychowawczych, czyli, ujmując rzecz jeszcze
inaczej,  jedność  procesów  socjalizacji  pierwotnej  i  socjalizacji  wtórnej.  Jedność 
socjalizacji  i  wychowania  warunkowała  jedność  systemu  wartości,  określanych 
przez Stanisława Ossowskiego mianem wartości uznawanych, z wartościami od-
czuwanymi, tego, co godne pożądania, z tym, co faktycznie pożądane. To druga 
cecha, na jaką należy zwrócić uwagę.

Trzecia cecha to całkowita identyfikacja młodego człowieka z tą grupą społeczną,
w której przyszedł na świat, w której się wychował, która go ukształtowała i której 
uczestnikiem stawał się jako dorosła osoba. Dzięki takiej identyfikacji zabiegi wy-
chowawcze kształtowały autentyczne, realne osobowości wojownika plemiennego, 
rycerza, rzemieślnika, a także arystokraty, przedstawiciela burżuazji, robotnika.

Ta 

identyfikacja ze swoją grupą społeczną, określaną w socjologii grupą od-

niesienia

, zapewniała jednostce orientację w rzeczywistości społecznej, umiej-

scawiała ją w społecznej strukturze, dawała poczucie przynależności, określając 
granice wspólnotowego MY i ONI, czyli reszta społeczeństwa.

„Nie oznacza to, że jednostka zawsze musiała być zadowolona ze swojej tożsamo-
ści. Nigdy na przykład nie było miło być chłopem. Bycie chłopem pociągało za 
sobą wszelkiego rodzaju problemy, subiektywnie rzeczywiste, nieubłagane i dale-
kie od dawania zadowolenia. Nie pociągało jednak za sobą problemu tożsamości. 
Było się biednym chłopem, być może nawet sprzeciwiającym się losowi. Ale było 
się  »chłopem«.  […]  Innymi  słowy,  jednostka  w  takim  społeczeństwie  (tradycyj-
nym) jest nie tylko tym, kim być powinna, ale jest TYM w sposób jednolity, »nie-
rozwarstwiony«” (Berger, Luckmann, 2010: 238).

background image

11

Socjalizacja, czyli „uspołecznianie” jednostki na wszystkich etapach tego proce-
su, dokonywała się w ramach ściśle określonej kultury i kształtowała uczestnika 
wyraźnie określonej grupy społecznej — powiedzielibyśmy, że umiejscawiała jed-
nostkę wewnątrz tej grupy. 

Mówiliśmy  również,  że  zbiorowość,  „wspólnota  społeczna”  to  przede  wszystkim 
„wspólnota znaczeń” — posługuje się tym samym językiem, w taki sam sposób opi-
suje i rozumie „Świat”. Oznacza to, że dzięki temu ten „Świat” jest z jednej strony 
w ogóle „do ogarnięcia”, jest zrozumiały, przewidywalny, sensowny. A z drugiej, że 
jest zrozumiały i sensowny w ramach własnej, konkretnej kultury. W pełni „rozu-
miem” i „jestem rozumiany” jedynie w ramach mojej grupy społecznej, tej, z którą 
się identyfikuję — mojej „grupy odniesienia”.

Mówiąc jeszcze inaczej, pomiędzy zewnętrzną, społeczną rzeczywistością „obiek-
tywną” a wewnętrzną, indywidualną rzeczywistością subiektywną istniała zasad-
nicza zgodność. 

Wewnętrzna, subiektywna tożsamość była odbiciem jednoli-

tej zewnętrznej rzeczywistości społecznej, potwierdzanej nieustannie przez 
całą zbiorowość. Taka sytuacja określana jest przez Th. Luckmanna, i P. Ber-
gera mianem fortunnej albo pomyślnej socjalizacji.

 

Mówiliśmy też, że zmiany, jakie zachodziły i zachodzą w naszym obszarze kultu-
rowym, polegały na różnicowaniu się struktury społecznej, autonomizowaniu się 
jej poszczególnych elementów, z których każdy definiuje rzeczywistość po swoje-
mu i na własny użytek, kierując się wyłącznie swoim interesem. 

„Robotnikiem”  jestem  jedynie  przez  8  godzin  pracy  w  fabryce,  w  której  znala-
złem zatrudnienie. Potem zamieniam kombinezon na koszulę, wychodzę na ulicę 
i nic mnie nie wyróżnia spośród pędzącego chodnikiem tłumu. Odwiedzam róż-
ne miejsca, gdzie staję się klientem, petentem, pacjentem, takim samym jak każ-
dy inny anonimowy klient, petent, pacjent. Urzędnika pocztowego czy pani w re-
cepcji nie interesuje ani mój zawód, ani status społeczny, tak jak mojego szefa nie 
interesują moje poglądy polityczne czy stosunek do religii. Bywam uczestnikiem 
wielu grup społecznych i instytucji, ale z żadną z nich się w pełni nie identyfikuję
— każda z nich stanowi jedynie mały fragment mojego życia, w każdej uczestni-
czę jedynie częścią mojej osobowości (patrz moduł II, temat 1). Nie ma jakiejś jed-
nej, wspólnej wszystkim struktury, która by łączyła te elementy w jakąś spójną, 
sensowną całość. Jednostka społeczna traktowana jako „osoba”, czyli z uwzględ-
nieniem całej jej osobowości, nie przynależy do żadnej społecznej struktury, jest 
ulokowana na zewnątrz tych struktur.

background image

12

Jednostka odgrywa jednocześnie wiele różnych ról społecznych, z żadną nie jest 
zidentyfikowana, żadna nie określa jej poczucia tożsamości.

„Instytucjonalna  segmentacja  struktury  społecznej  modyfikuje znacząco stosu-
nek jednostki do porządku społecznego, jako całości. Jej „społeczna” egzystencja 
zaczyna składać się z całej serii przedstawień, w znacznej mierze anonimowych, 
wyspecjalizowanych ról społecznych” (Luckmann, 2011: 166).

Uczestnicząc w różnych strukturach społecznych, jednostka uczestniczy w wielu 
różnych „porządkach kultury”, przy czym wszystkie one pozostają na tym samym 
poziomie ważności. 

Ma to dwojakiego rodzaju konsekwencje. Po pierwsze, brak w takiej społeczności ja-
kiegokolwiek systemu znaczeniowego, który mógłby objąć całokształt ludzkiej eg-
zystencji. Taką rolę w społeczności tradycyjnej pełniła mitologia albo religia. Nauka, 
którą XIX-wieczny pozytywizm usiłował wydźwignąć do rangi równej czy nawet 
przewyższającej rangą religię, szybko wykazała swoje nieprzezwyciężalne ograni-
czenia. Religia odpowiadała w zasadzie na wszystkie podstawowe pytania egzysten-
cjalne człowieka, wyznaczała hierarchię ważności w jego życiu, porządkowała cały 
„Świat” znany człowiekowi. Żadna nauka nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie 
o sens egzystencji. Tymczasem w społeczeństwie postindustrialnym religia została 
zrównana ze wszystkimi pozostałymi segmentami struktury społecznej. Stało się 
tak, ponieważ postindustrialne społeczeństwo — rozumiane jako organizujący całą 
zbiorowość system społeczno-ekonomiczno-polityczny — zrezygnowało z funkcji 
strażnika tradycji, całą uwagę skupiając na teraźniejszości i przyszłości, traktowa-
nych w kategoriach ekonomicznego rozwoju i materialnego dobrobytu.

Każda  z  autonomicznych  społecznych  instytucji  wytwarza  własny,  specyficzny
system językowy, własną definicję rzeczywistości, własny system normatywny, ale
wszystkie one ograniczone są do racjonalnie określanych potrzeb tejże instytucji 
— jej partykularnych interesów. „Społeczeństwo, w którym niezgodne z sobą świa-
ty  są  na  prawach  rynku  powszechnie  dostępne,  wiąże  szczególny  układ  subiek-
tywnej rzeczywistości i tożsamości. Wzrasta powszechna świadomość relatywno-
ści wszelkich światów, włączając w to nasz własny, który jest postrzegany wtedy 
subiektywnie raczej, jako „świat” niż „Świat” (Berger, Luckmann, 1986). Społeczeń-
stwo współczesne nie jest już „wspólnotą znaczeń”, może być co najwyżej wspól-

Rys. 1. Modele 

społeczeństwa według 

Luckmanna i Bergera

background image

13

notą interesów. Z perspektywy jednostki oznacza to, że nie ma już społecznie po-
twierdzanych  mocą  tradycji  i  całej  zbiorowości  „Odpowiedzi”.  Kłopot  polega  na 
tym, że pozostały wciąż „Pytania”.

Po drugie, nie ma takiej społecznej struktury, która mogłaby potwierdzać jedno-
stce  jej  zintegrowaną  społeczną  tożsamość.  I  to  jest  podstawa  problemu,  który 
autorzy  Społecznego tworzenia rzeczywistości określili mianem 

„niefortunnej” 

lub  „niepomyślnej”  socjalizacji

.  W  warunkach  społeczeństwa  tradycyjnego 

niefortunna socjalizacja mogła mieć związek z jednostkową sytuacją konkretnej 
jednostki, powiedzielibyśmy: jej indywidualnym nieszczęściem w wymiarze bio-
logicznym  bądź  społecznym.  Przedstawicielami  takich  przypadków  mogły  być 
osoby  upośledzone  fizycznie (kaleki) czy też umysłowo, albo upośledzone spo-
łecznie, np. sieroty lub „bękarty”. 

W realiach naszej współczesnej kultury problemem jest zerwanie łączności pomię-
dzy socjalizacją pierwotną a socjalizacją wtórną. Wyjście z domu rodzinnego ozna-
cza zetknięcie się z różnorodną strukturą społeczną, wejście w świat wielu różnych 
definicji rzeczywistości, konkurujących z sobą, a często wręcz sprzecznych. „Nie-
pomyślna socjalizacja może być wynikiem tego, że różni znaczący inni przekazują 
jednostce różne rzeczywistości obiektywne” (Berger, Luckmann, 1986).

Biorąc  pod  uwagę  to,  co  opisaliśmy  powyżej,  sytuacją  niejako  „normalną”  w  re-
aliach naszej kultury jest niezgodność przekazów, jakie dziecko otrzymuje w domu, 
z przekazami, z jakimi będzie się spotykać, wchodząc w kolejne grupy społeczne. 
Ale problem, jak podkreślają Luckmann i Berger, może dotyczyć także przekazu 
w ramach socjalizacji pierwotnej. Np. wtedy, kiedy małe dziecko, w domu zamoż-
nych białych yuppies, wychowuje niania pochodząca z odmiennej grupy społecz-
nej, np. Murzynka z ubogiego przedmieścia. Ale także wtedy, kiedy małżonkowie 
nie zdołali uzgodnić z sobą wspólnego obrazu świata. Wychowują wspólne dziecko 
na zmianę, dzieląc się wolnym od pracy czasem, a od każdego z nich dziecko otrzy-
muje odmienny przekaz. 

Ponieważ tożsamość ma swoje źródła w relacjach społecznych — jest wewnętrz-
nym,  jednostkowym  odbiciem  „zobiektywizowanej”  zewnętrznej  rzeczywistości 
społecznej,  sytuacja  taka  powoduje,  że  zewnętrzna  rzeczywistość  społeczna  nie 
stwarza warunków umożliwiających budowanie spójnej, zintegrowanej tożsamości 
jednostkowej, jak to miało miejsce w społeczności tradycyjnej. W takim przypadku 
ową spójną tożsamość każdy musi budować sobie sam. Jak to wygląda w praktyce? 
Różni badacze społeczni wskazują na różne konsekwencje i możliwości radzenia 
sobie przez jednostki w takiej rzeczywistości. Jak pamiętamy, w tradycyjnym mo-
delu społeczeństwa jednostkowa tożsamość była odbiciem roli społecznej — ryce-
rza, chłopa, arystokraty — aktor społeczny utożsamiał się i był przez wszystkich 
utożsamiany ze swoją rolą. W sytuacji, gdy role społeczne są jedynie, jak to określił 
Luckmann, przedstawieniami na użytek aktualnej publiczności, powstaje pytanie 
o owego aktora. 

Luckmann wysnuł tezę o 

prywatyzacji religii

 — samodzielnym porządkowaniu 

przez  jednostkę  rzeczywistości  społecznej  na  poziomie  subiektywnych  przedsta-
wień. Istnienie takiego subiektywnego przekonania o „spójnym świecie” jest zupeł-
nie wystarczające do tego, żeby funkcjonować tak, jak gdyby ta rzeczywistość spo-
łeczna  faktycznie  była  spójna.  Weberowski  porządek  kulturowy  w  tradycyjnym 
modelu społecznym konstytuowany był na poziomie całej zbiorowości. W warun-
kach współczesnego, zdezintegrowanego świata społecznego taki porządek każda 
jednostka musi wypracować sobie sama, sama nadać swojemu życiu sens i znacze-
nie. Pomijając fakt kolejnych komplikacji, jakie tworzy taka sytuacja — mianowicie 
niepowtarzalności takich jednostkowych definicji rzeczywistości, co raczej nie uła-
twia budowania wspólnoty znaczeń z innymi (taki sposób myślenia o współczesnym 

background image

14

społeczeństwie legł u podstaw pojawienia się etnometodologii) — pozostaje kwestia 
zdolności do takiego osobistego uporządkowania świata. Utożsamienia się z jedną 
definicją rzeczywistości traktowaną jako „podstawowa”, posiadania wyraźnie okre-
ślonych, niezależnych od nacisków zmieniającego się otoczenia społecznego przeko-
nań, dobrowolnego podporządkowania się wybranym przez siebie wartościom, i to 
wszystko w realiach społecznych, które nieustannie te wartości i przekonania pod-
ważają. 

Pisząc Niewidzialną religię w latach 60., Luckmann był raczej optymistą. Uważał, 
że każdy przeciętny człowiek jest zdolny do takiego „sprywatyzowania” kultury. 
Wznawiając po latach książkę, dopisał rozdział Niewidzialna religia po 40 latach
w którym jest już dużo ostrożniejszy w formułowaniu przewidywanych skutków 
dyferencjacji  struktury  społecznej  i  pluralizmu  kulturowego.  Źródłem  jego  nie-
pokoju jest kultura masowa — rozpowszechnienie postaw konsumpcyjnych i he-
donistycznych, zanik kultury wysokiej, zastąpionej przez kolorowo opakowane, 
łatwo przyswajalne produkty, dystrybuowane przez telewizję i — jak to określa 
— „dewocyjną” literaturę: różnego rodzaju pseudoporadniki, podręczniki domo-
rosłej psychologii, porad astrologicznych itp. 

Sabine Acquaviva „prywatyzację”, charakteryzującą społeczeństwo współczesne, ro-
zumie jako postawę konsumpcyjną, skoncentrowanie uwagi na samym sobie i wła-
snych  jednostkowych  problemach  przy  braku  zainteresowania  szerszą  strukturą 
społeczną (Acquaviva, 1984). Pojęcie „kultura masowa” oznacza więc de facto „ma-
sową konsumpcję”.

P. Berger przez pojęcie „prywatyzacji religii” rozumie pełną arbitralność w świecie 
wartości, etyki czy tego wszystkiego, co składa się na duchowy wymiar ludzkiego 
życia. Jego zdaniem musi to nieuchronnie prowadzić do degeneracji owych ducho-
wych wartości. „Człowiek styka się z szeroką gamą sposobów definiowania rzeczy-
wistości. Są to definicje o charakterze religijnym i niereligijnym, które rywalizują ze
sobą, natomiast żadna z nich nie jest w stanie zmusić człowieka do tego, żeby uznał 
ją za własną” (Berger, 1984: 377). W rezultacie człowiek nie jest w stanie podporząd-
kować swojego życia żadnym wyższym wartościom. Albo szarpie się pomiędzy róż-
nymi systemami wartości, nie potrafiąc dokonać wyboru, który nadałby jego życiu
ostateczny sens i kierunek, albo odrzuca je wszystkie, żyjąc z dnia na dzień, sprowa-
dzając życie do zaspakajania swoich materialnych potrzeb i zachcianek. 

Z jednej strony współczesny model społeczeństwa wyzwolił jednostkę z ograni-
czeń  społecznej  struktury.  Uczynił  ją  „wolną”  i  autonomiczną.  Z  drugiej  strony 
pozbawił owego zewnętrznego ładu, który czynił jej życie w sposób „naturalny” 
sensownym  i  przewidywalnym. 

Pojęcie  „tożsamości”  oznacza  odtąd  „we-

wnętrznego człowieka” — autonomicznego, niepowtarzalnego, tworzone-
go  własnym  wysiłkiem  jednostki.

  Ponieważ  nie  ma  on  swojego  społecznego 

odpowiednika w utrwalonej strukturze społecznej, oznacza to, że nie ma żadnych 
ograniczeń w poszukiwaniu przez jednostkę swojej tożsamości i że może w związ-
ku z tym zmieniać się ona aż do śmierci. Nadrzędnym problem jednostki staje się, 
jak stwierdza Luckmann, samorealizacja i autoekspresja. 

W  kontekście  omawianych  przez  nas  problemów  systemu  kształcenia  i  wycho-
wania pojawia się pytanie o to, jaki sposób traktowania dziecka zapewni mu 

po-

myślną socjalizację

? I co w ogóle w naszych czasach taki termin może oznaczać? 

Przed rodzicami, nauczycielami, wychowawcami stają nowe wyzwania — miano-
wicie tak przygotować do życia młodego człowieka, żeby był on zdolny do takiej 
autoekspresji i samodzielnego rozwoju, pozostając w zgodzie z otoczeniem spo-
łecznym, mając świadomość granic stawianych przez zbiorowość, a jednocześnie 
nie tracąc z pola widzenia „dobra wspólnego”.

background image

15

 Literatura

1.  Acquaviva S., 1984: Rozdźwięk między teorią religii niewidzialnej a jej weryfikacją

[w:] (red.) F. Adamski, Socjologia religii. Wybór tekstów, Wydawnictwo Apostol-
stwa Modlitwy, Kraków.

2.  Berger P. L., Luckmann T., 1986: Społeczne tworzenie rzeczywistości. Traktat z so-

cjologii wiedzy, PWN, Warszawa.

3.  Berger P. L., 1984: Sekularyzacja a problem wiarygodności religii, [w:] (red.) F. 

Adamski, Socjologia religii. Wybór tekstów, Wydawnictwo Apostolstwa Modli-
twy, Kraków.

4.  Erikson E., 2002: Dopełniony cykl życia, Rebis, Poznań.

5.  Erikson E., 2000: Dzieciństwo i społeczeństwo, Rebis, Poznań. 

6.  Globalizacja a stosunki międzynarodowe, 2004: (red.) E. Haliżak, R. Kuźniar, J. 

Symonides, Branta, Bydgoszcz 2004.

7.  Habermas J., 1977: Technika i nauka jako „ideologia”, [w:] (red.) J. Szacki, Czy kry-

zys socjologii?, Czytelnik, Warszawa.

8.  Luckmann T., 2011: Niewidzialna religia. Problem religii we współczesnym społe-

czeństwie, Nomos, Kraków.


Document Outline