DZIELIMY SIĘ DOŚWIADCZENIAMI
W
ia do mo, że at
mos fe ra mo
że być
do bra lub zła, peł
na życz
li wo ści
i za ufa nia lub wro go ści i nie uf no ści, kon -
struk tyw na lub de
struk cyj na, mo
bi li zu ją ca
lub de
mo bi li zu ją ca, skła
nia ją ca do współ
-
pra cy lub do ry wa li za cji. Okre śle nia mo żna
by mno
żyć. Jed
no jest pew
ne: Dla
cze go
więc my, na
uczy cie le, nie zda
je my so
bie
z te go spra wy? Dla cze go tak rzad ko przy -
cho dzi nam na myśl, że kli
mat pa
nu ją cy
w kla sie wpły wa na wy ni ki w na uce na szych
uczniów? Przede wszyst
kim, po
win ni śmy
wziąć to pod uwa gę my, wy cho waw cy naj -
młod szych w szko le, dzie ci, któ re do pie ro
do niej za wi ta ły.
Szko ła – miej sce szcze gól ne
Prze cież szko
ła jest miej
scem szcze
gól -
nym i spe cy ficz nym – o tym wie ka żdy na -
uczy ciel i ka żdy uczeń. Szcze gól nym – dla te -
go, że dziec
ko jest pod
da wa ne nie tyl
ko
edu ka cji, ale i wy cho wa niu, przy czym na le -
ży za ło żyć, że owo wy cho wa nie jest wspo ma -
ga niem wy
cho wa nia ro
dzin ne go, rzeź
bie -
niem cha
rak te ru mło
de go czło
wie ka,
uka zy wa niem do bra, praw dy i ide ałów. Spe -
cy ficz nym – dla
te go, że przez wie
le lat
ucznio wie spo ty ka ją się w tym sa mym ze -
spo le, ze względ nie sta łą gru pą na uczy cie li,
w sce ne rii tych sa mych sal, ko ry ta rzy. Przy -
cho dzą do szko ły z okre ślo nym za mia rem,
choć nie za
wsze od pierw
szych dni na
uki
uświa da mia ją to so
bie do koń
ca. Kla
sa
szkol na jest ich miej scem ucze nia się i roz -
wo ju.
Na uczy ciel – twór ca
at mos fe ry w kla sie
War to za uwa żyć, jak wiel ka jest na sza ro -
la, ro la na uczy cie li w stwa rza niu wła ści wej
at mos fe ry w kla sie. To my je ste śmy ty mi,
któ rzy w prak
ty ce mo
gą i po
win ni mieć
na nią de cy du ją cy wpływ. Mo że my ją kształ -
to wać za rów no przez wła sną po sta wę, jak
też przez pod no sze nie atrak cyj no ści gru py.
52
Ż y c i e S z k o ł y
Atmosfera w klasie
– czynnik ważny czy też nie?
Co to jest „atmosfera”? Jest ona pojęciem niezwykle
złożonym i trudnym do zdefiniowania. Jest tym, co się
na co dzień raczej intuicyjnie wyczuwa, niż próbuje
opisywać lub definiować.
n
Ewa Zagórska
Je śli uda wam się zmie nić kli mat
w wa szej kla sie, je śli po zwo li cie
roz wi nąć się swo bod nej dzia łal no ści,
je śli po tra fi cie uży czyć ser cu tro chę
cie pła pro my kiem słoń ca, prze zwy cię ży -
cie przy mu so wą ro bo tę re kru ta i wa sza
pra ca bę dzie mia ła stu pro cen to wą
wy daj ność. Ten pro myk słoń ca to se kret
no wo cze snej szko ły.
Fre inet
Ową atrak cyj ność gru py mo że my zwięk szyć
naj efek tyw niej po przez zmia nę jej cech tak,
aby mo gła w więk szym stop niu za spo ka jać
po trze by swo
ich człon
ków (po
trze bę bez
-
pie czeń stwa, ak cep ta cji, uzna nia), czy li po -
przez nic in ne go, jak wy two rze nie w niej do -
brej at mos fe ry.
Głów ny mi więc „na rzę dzia mi” kształ to -
wa nia kli ma tu kla sy szkol nej, po zo sta je my
my, na
uczy cie le i na sza po
sta wa wo
bec
uczniów. Typ na szych re la cji z dzieć mi sta -
no wi dla nich nie
wąt pli wy mo
del i wzór
do na śla do wa nia z jed nej stro ny, a dru giej
– bu dzi ja sno okre ślo ny od zew emo cjo nal ny.
Za sad ni czo na uczy ciel mo że za jąć wo bec
uczniów trzy po sta wy:
1. Da rzy ich sym pa tią, co z re gu ły po wo du -
je, że od
wza jem nia ją mu oni po
dob ne
uczu cia. Po
wsta je wów
czas at
mos fe ra
wza jem ne go za
ufa nia, życz
li wo ści
i otwar to ści w ko
mu ni ko wa niu się,
a w kon se kwen cji wzmac nia się si ła od -
dzia ły wa nia na
uczy cie la i pod
bu do wu je
się je go au to ry tet.
2. Da rzy uczniów an
ty pa tią, nie lu
bi ich,
trak tu je ja
ko zło ko
niecz ne i w kon
se -
kwen cji mo de lu je ta kie sa me po sta wy wy -
cho wan ków wzglę dem sie bie. To wa rzy szy
te mu za wsze de struk cyj na, peł na nie uf -
no ści i wro go ści at mos fe ra.
3. Zaj mu je wo bec uczniów po sta wę obo jęt -
ną. Trak tu je ich jak „przed mio ty na ucza -
nia” – bez oso bo wo i chłod no. Dzie ci źle
zno szą obo jęt ność uczu cio wą, ze wzglę du
na swo je sil ne po trze by ak cep ta cji. Dla te -
go na te go ty pu za cho wa nia na uczy cie la
re agu ją prze ko rą, pro wo ku jąc go cho cia -
żby do gnie
wu. Trak
tu ją na
uczy cie la
z nie chę cią, a na wet wro go ścią. Nie trud -
no wy obra zić so bie at mos fe rę pa nu ją cą
w kla sie z te go ty pu kie row ni kiem.
Z punk tu wi dze nia ucznia
– naj lep sza de mo kra cja
Przed sta wio ne trzy po
sta wy na
uczy ciel -
skie ści śle zwią za ne są z trze ma sty la mi kie -
ro wa nia wy cho waw cze go: de mo kra tycz nym,
au to kra tycz nym i li be ral nym.
Prze pro wa dzo ne do tąd ba da nia wska zu ją
jed no znacz nie, że naj wła ściw szą – z punk tu
wi dze nia roz
wo ju uczniów – jest stra
te gia
de mo kra tycz na. Na
uczy cie le „de
mo kra ci”
stwa rza ją uczniom naj lep sze wa run ki ucze -
nia się przez: mo żli wość do świad cza nia, że
są wa żni dla na uczy cie la; że ma ją mo żli wość
wy wie ra nia wpły
wu na to, cze
go i jak się
uczą w kla sie; do świad cza nia od po wie dzial -
no ści w związ ku z tym, co dzie je się na lek -
cji. Na
uczy cie le „au
to kra ci” znacz
nie rza
-
dziej stwa rza ją dzie ciom ta kie mo żli wo ści.
Jed nak tym, co naj
bar dziej ró
żni cu je
stra te gię de mo kra tycz ną od au to kra tycz nej,
jest wy
miar ak
cep ta cja – nie
ak cep ta cja
uczniów. Zde
cy do wa nie więk
szą sym
pa tią
wy cho wan ków cie szą się na uczy cie le kie ru -
ją cy kla
są de
mo kra tycz nie. Bio
rąc to
pod uwa gę, trud no dzi wić się stwier dze niu,
że to wła śnie oni są twór ca mi „do brej” at -
mos fe ry na za ję ciach. At mos fe ry, w któ rej
do mi ni mum wy eli mi no wa ny jest czyn nik lę -
ko twór czy. Ja kże wa żne jest to w przy pad ku
na uczy cie li uczą cych w kla sach I–III, któ rzy
ma ją do czy nie nia z naj młod szy mi i naj bar -
dziej wra żli wy mi w szko le isto ta mi! Wią żą
się z tym ko lej ne dwa istot ne aspek ty: kli mat
emo cjo nal ny jest bar
dzo wa
żnym czyn
ni -
kiem wa
run ku ją cym ak
tyw ność uczniów
pod czas lek cji oraz ich zdol ność do twór cze -
go my śle nia. Krzyk na uczy cie la, groź ba, iro -
nia, dez apro ba ta, czę ste na ga ny i ośmie sza -
nie – to za cho wa nia ty po wo de struk cyj ne.
Pe da go dzy, u któ rych ta ka ten den cja do mi -
nu je, sta wia ją uczniom wy ma ga nia w spo sób
apo dyk tycz ny, nie li cząc na ich współ dzia ła -
nie. Ro la ucznia po le ga je dy nie na do kład -
nym, ale bier
nym wy
ko ny wa niu po
le ceń.
Eg ze kwo wa nie obo
wiąz ków od
by wa się
za po mo cą ka
ry – dziec
ko prze
ży wa więc
53
5 / 2 0 0 9
Typ na szych re la cji z dzieć mi sta no wi
dla nich nie wąt pli wy mo del i wzór
do na śla do wa nia z jed nej stro ny,
a dru giej – bu dzi ja sno okre ślo ny
od zew emo cjo nal ny.
sta ny na pię cia i lę ku. Ta ka sy tu acja wią że
się z tłu mie niem je go ak tyw no ści in te lek tu -
al nej i sa
mo dziel no ści my
śle nia. Po
sta wa
twór cza ucznia w ta kich wa run kach nie ma,
nie ste ty, si ły prze bi cia.
At mos fe ra w kla sie
– w opi nii na uczy cie li
Sko ro at mos fe ra pa nu ją ca w kla sie jest
tak wa żnym czyn ni kiem w osią ga niu efek -
tów na ucza nia, dla
cze go my, na
uczy cie le,
zu peł nie nie zwra
ca my uwa
gi na kli
mat
emo cjo nal ny w na szych kla sach?
Chcąc od po wie dzieć so bie na to py ta nie,
po sta no wi łam do wie dzieć się, w ja ki spo sób
na uczy cie le wer ba li zu ją oma wia ne po ję cie.
Ba da niu an kie to we mu pod da łam kil ku dzie -
się ciu pe da go gów z pod war szaw skich szkół.
Zo sta li oni po pro sze ni o od po wiedź na py -
ta nie:
JAK PAN\PA NI RO ZU MIE
PO JĘ CIE „AT MOS FE RA”?
Ja kie wnio ski przy nio sła ana li za an kiet?
Oka za ło się, że więk
szość an
kie to wa nych
zwró ci ła uwa gę tyl ko na fi zycz no -tech nicz ne
zna cze nie „at
mos fe ry”, okre
śla jąc ją ja
ko
„po wło kę ga zo wą ota cza ją cą Zie mię”. By li
też co praw da ta cy, któ rzy za uwa ży li, że „at -
mos fe ra” to „na strój, kli mat, pa nu ją cy w ja -
kimś oto
cze niu, gru
pie, śro
do wi sku”, ale
o czym świad
czą te
go ty
pu wy
po wie dzi?
Zwróć my uwa gę, że prze bi ja z nich ogrom -
na ogól ni ko wość. Zde cy do wa nie do mi nu ją
sko ja rze nia do
ty czą ce spraw abs
trak cyj -
nych. Brak w nich na
to miast po
wią za nia
oma wia ne go za gad nie nia z pra cą, ze szko łą,
z ucznia mi. W psy cho lo gii do mi nu je prze -
świad cze nie, że je śli czło wiek od cze goś abs -
tra hu je, to na le ży przy pusz czać, że nie przy -
wią zu je do te go szcze gól nej wa gi. Wnio sek
na su wa się więc je
den – spra
wa kli
ma tu
emo cjo nal ne go w kla sie jest na szym pe da -
go gom ob ca lub obo jęt na. Trud no prze cież
wy obra zić so bie, aby na uczy ciel okre śla ją cy
at mos fe rę ja
ko „sy
no nim po
wie trza” był
w sta nie sko ja rzyć ją z jed nym z bar dzo wa -
żnych czyn ni ków w roz wo ju dzie ci i osią ga -
nych przez nie efek tów na ucza nia. W tak
abs trak cyj nym spo
so bie od
bie ra nia oma
-
wia ne go za
gad nie nia, nie ma miej
sca
na praw dzi wy kon takt z ucznia mi.
Spra wa pierw szo pla no wa
– do bra ko mu ni ka cja
Tak więc, dro
dzy ko
le dzy na
uczy cie le,
pa mię taj cie o tym, że ogól na at mos fe ra kla -
sy, na któ rą skła da ją się przede wszyst kim
re la cje mię dzy wy cho waw cą a ucznia mi, wy -
wie ra ko
rzyst ny lub nie
ko rzyst ny wpływ
na do ra sta ją cych. Dzie ci lu
bią cho
dzić
do szko ły al bo nie lu bią i to nie jest bez zna -
cze nia. Czy tel na, do bra ko mu ni ka cja mię -
dzy wy cho waw cą a wy cho wan ka mi, to spra -
wa pierw
szo pla no wa. Sło wo na
uczy cie la
– jak mó wi prof. Z. Mal ko wa – to je go za wo -
do wy in stru ment od dzia ły wa nia na dziec ko.
Sło wem mo żna bar dzo zra nić. Dla te go nie -
zmier nie wa żne w po stę po wa niu na uczy cie -
la to: nie szko dzić, nie umniej szać, nie ura -
żać tkli
wych i słab
szych ob
sza rów „ja”
dru gie go czło
wie ka. W za
mian, stwa
rzać
oka zje do roz wo ju po zy tyw nych uczuć, za -
rów no w sto sun ku do sa me go sie bie, jak i in -
nych lu
dzi. Osią
gnię cie te
go jest mo
żli we
tyl ko w kli ma cie życz li wo ści, sza cun ku i ak -
cep ta cji. Mo żna te go do świad czać za rów no
w do mu, jak i w szko le…
54
Ż y c i e S z k o ł y
mgr EWA ZA GÓR SKA
Szko ła Pod sta wo wa nr 1 w Miń sku Ma zo wiec kim
z
M. Ga ra te, E. Go mez, Kla sa szkol na – miej sce
ucze nia się i roz wo ju, „Edu ka cja i Dia log” 1997
nr 10.
z
A. Ja now ski, Kie ro wa nie wy cho waw cze w to ku
lek cji, War sza wa wa 1984.
z
J. Mal ko wa, wy kład: „Wszech ni ca Te le wi zyj na
WSSE”.
z
W. Pu ślec ki, Wspie ra nie ele men tar nych zdol no -
ści twór czych uczniów, Kra ków 1998.
z
T. Pszczo łow ski, Kul tu ra, kli mat, hu ma ni za cja,
Wro cław 1985.
z
L. Wo ło szy no wa, (red.), Psy cho lo gia roz wo jo -
wa, wy cho waw cza i spo łecz na, Wro cław 1985.
LITERATURA