chcianych, zdrowych, pożytecznych, przyno-
szących codzienną radość albo korzyść.
Wielopokoleniowa rodzina, dwoje zdro-
wych moralnie, wiernych sobie i kochających
się rodziców, rodzeństwo – to dzisiaj często,
niestety, coraz rzadszy ekskluzywny komplet
do wychowawczej obsługi dziecka. A przecież
trudno w innej sytuacji mówić nie tylko o sil-
nym, ale nawet jakimkolwiek korzeniu, dzięki
któremu ma ono tkwić, czyli trwać, gdziekol-
wiek! W domu, w szkole, w wartościach reli-
gijnych albo patriotycznych. Dzieci okradzione
z szansy wytworzenia właściwych, licznych
i bogatych więzi emocjonalnych z najbliższymi
przypominają raczej niespokojne nasiona
mniszka lekarskiego. Nie należy się dziwić, że
wiatr porwie je, gdzie zechce. A ofert jest wiele.
Każda handluje w promocji biletami do „raju
na ziemi”, stosownie zresztą do potrzeb, wieku
i naturalnej ludzkiej słabości.
Posiadanie pełnej rodziny to już coś. Ale
nadzieja na sukces rośnie tym bardziej, im sil-
niejsze są pojedyncze korzenie, czy jak kto woli
– gałęzie drzewa genealogicznego. Bywa, że
heroiczna postawa ojca, miłość matki albo oso-
bisty przykład wiary babci ratuje od życiowej
pomyłki dziecko stojące właśnie na rozdrożu
pierwszych życiowych decyzji, nawet jeżeli są
Znak
Znak
STOP
STOP
Bądźcie jak ogromne drzewo, które wypusz-
cza gałęzie, nie cudze, lecz swoje własne,
a na nich liście lub igły nie cudze, lecz swoje
własne. Gdyż ci, co żywią się cudzym gustem
i w zależności od niego niczym kameleon
zmieniają barwy; co łasi na poklask oceniają
siebie wedle sądów masy ludzkiej – to męty
i wyrzutki. I nie mogą być porównani do
twierdzy kryjącej w sobie skarb, bo nie prze-
kazują hasła z pokolenia na pokolenie, ale
zezwalają, by ich dzieci, niczym zmarniałe
grzyby, płytko wrastały w grunt…
Antoine de Saint-Exupéry: „Twierdza”
Być dębem z wyboru
Nie tak łatwo uciec z lasu, kiedy jest się dę-
bem o głęboko wrośniętym, grubym korzeniu,
zaplątanym w dodatku w system podobnych
korzeni innych dębów. Zresztą po co wtedy
uciekać? Czy może być w lesie coś piękniej-
szego niż dąb? Mocniejszego niż dąb? Bardziej
szlachetnego niż dąb?…
Kiedy więc pytamy o cechy życia rodzin-
nego czy rówieśniczego eliminujące lub ogra-
niczające skłonność dziecka do różnorodnych
uzależnień, od tego właśnie trzeba zacząć. Od
uświadomienia, że nie ucieka się od rzeczy
Magorzata Nawrocka
Z rutyny rodzi się w rodzinie nuda, a z nudy wszystkie grzechy główne.
6
Sy
gna
ły troski 3/2009
to przykłady w tej rodzinie pojedyncze lub
niecodzienne.
Do tego jest jednak potrzebny choćby śla-
dowy autorytet dorosłego, a ze strony młodych
choćby śladowa chęć jego respektowania! Bez
żmudnej, wieloletniej pracy nad wychowywa-
niem dzieci do poszanowania prawa, szeroko
rozumianych wartości społecznych, wreszcie
godności poszczególnych członków grupy ro-
dzinnej czy rówieśniczej trudno wyegzekwo-
wać na koniec poszanowanie dla autorytetu.
Autorytetu, który w tym jednym newralgicz-
nym momencie życia może uratować nasze
dziecko przed wejściem do sklepu z zakaza-
nymi owocami, w świat uzależnień, zniewoleń
lub do sekty.
Postawić na jakość
Życie rodzinne nie może się po prostu
„samo toczyć”, a dzieci nie mogą się po prostu
„same wychowywać” (same to może jeszcze
byłoby pół biedy – gorzej, kiedy tym wycho-
waniem zajmą się skrzętnie i zastępczo telewi-
zor albo zdemoralizowani rówieśnicy). Hasło
„Precz z rutyną!” powinno wisieć na każdej do-
mowej lodówce. Z rutyny rodzi się w rodzinie
nuda, a z nudy to już wszystkie grzechy główne.
A grzech, jak wiadomo, oddala ludzi nie tylko
od Boga, ale również od siebie nawzajem.
Dzieci nie będą szukać wrażeń poza do-
mem, w którym znajdą ciekawe propozycje
spędzenia czasu. To nieprawda, że wybiorą
komputer, kiedy będą mogły pograć z ojcem
w koszykówkę w parku albo z mamą pójść do
teatru (no dobrze, może być rodzinna prze-
jażdżka rowerowa). Dzieci lubią być dumne
ze swoich rodziców, dziadków, z rodzeństwa.
Lubią być chwalone za własne osiągnięcia. To
eliminuje ich kompleksy. A kompleksów, tak
jak nudy w domu, należy bać się panicznie.
Najczęściej właśnie kompleksy i zaniżone po-
czucie własnej wartości rozbudzają w nas chęć
udowodnienia sobie i światu, że jest się kimś
innym, niż się jest (czytaj: lepszym, ciekaw-
szym, niż się jest).
I ostatnia myśl: dziecko, które nie tylko
usłyszało w kościele, że Bóg je kocha, ale rów-
nież doświadczyło tego we własnym życiu, ma
znacznie większą szansę obrony przed poku-
sami wejścia w świat złego ducha, jakkolwiek
byłby pociągający. Świadomość bliskości Ży-
wego Boga je ochroni. Jest więc potrzebne
również świadectwo naszej dorosłej, dojrzałej
wiary i nadzwyczajna dbałość o stały rozwój
duchowy naszych dzieci.
7
Dzieci nie mogą się «same wychowywać».
Sy
gna
ły troski 3/2009