Wstęp do wydania polskiego
P
rzedstawiana tu książka Walka o Śląsk 1944-1945 pierwszy raz uka
zała się w Niemczech Zachodnich w 1963 r. i miała tam do dziś
7 wydań, co zdaje się świadczyć, że cieszyła się sporą popularnością. W Pol
sce nie była dotąd publikowana. Jej autor, generał major Hans von Ahlfen,
zawodowy wojskowy, był uczestnikiem niektórych z opisywanych wyda
rzeń, biorąc m.in. udział, wraz ze swą Brygadą Pionierów, w niemieckim
odwrocie znad Wisły w styczniu 1945 r., czy dowodząc Festung Breslau od
lutego do marca tego roku. Szerzej, jak sam zadeklarował, oparł swoją pra
cę na relacjach i wspomnieniach niemieckich oficerów, takich jak generało
wie G. Heinrici, W. Nehring, K. Schulz i wielu innych. Jest więc ta książka
nie tyle niemiecką monografią walk toczonych na Śląsku w pierwszej poło
wie 1945 r., ile raczej opowieścią, jak te walki widzieli po wojnie prowadzą
cy rozpaczliwą i beznadziejną walkę generałowie III Rzeszy.
Dla Hansa von Ahlfena walka o Śląsk to oddzielna kampania II woj
ny światowej. Widzi ją oczywiście w szerszym kontekście niemieckiego
frontu wschodniego, od połowy 1944 r. do maja 1945 r., ale traktuje jako
wyraźnie wyodrębnioną operację wojenną. To zupełnie odmienne podej
ście od tego, które znane jest szerzej z literatury. Ta, za przykładem so
wieckim, mówi raczej o operacji wiślańsko-odrzańskiej lub o tych dwóch
operacjach osobno. Rosjanie dostrzegali wprawdzie lokalny wymiar walk
na Górnym i Dolnym Śląsku, ale traktowali je jako element większej ca
łości - dwutaktowego ruchu wykonanego między styczniem a majem
1945 r. i przynoszącego zwycięski marsz Armii Czerwonej znad Wisły,
przez Odrę do Berlina. Dlaczego więc von Ahlfen tak wyraźnie wydziela
z całej sowieckiej ofensywy walki na Śląsku? Czy to wynik wyłącznie od
miennej, niemieckiej optyki wojennej? Przecież w końcu przełomowe zna
czenie walk nad Wisłą i Odrą nie umyka i niemieckim wojskowym. Osta
tecznie była to ich decydująca klęska.
Odpowiedzi na to pytanie należy szukać na kartach oddawanej do rąk
czytelnika książki. Jak można sądzić, generał von Ahlfen kierował się
w swym pisaniu jasno określonym zamiarem. Wyodrębniając walki
o Śląsk z całości działań zbrojnych frontu wschodniego, podnosił ich zna
czenie, choć tak naprawdę dla Rosjan był to kierunek działań zupełnie
5
drugorzędny. Nie decydowały więc w tym wypadku względy militarne,
choć nie bez znaczenia w tej opowieści jest fakt, że na skrawkach Śląska
Niemcy zdołali się utrzymać do kapitulacji III Rzeszy, tak jak utrzymali
w swych rękach jego stolicę - Wrocław.
Nie jest to zatem tylko opowieść o obronie jednej z niemieckich pro
wincji wschodnich. To w zamiarze autora tej książki opowieść o obronie
śląskiej ojczyzny zagrożonej zagładą. I jest tu wszystko tak jak w dobrze
przygotowanej opowieści. Jest nieprzyjaciel dysponujący ogromną prze
wagą, a przy tym okrutny, zły i dziki; są obrońcy - wytrwali, zmotywo
wani, broniący swoich domów, cywilów i dorobku pokoleń; jest ziemia
śląska - piękna, bogata i zagospodarowana - prawdziwy skarb. Jest
wreszcie cel - obrona bezbronnych przed najazdem i niechybną zgubą.
Oczywiście nie wszystko to wyreżyserował sam autor. Wiele zawdzięcza
takiej, a nie innej rzeczywistości. Ale dopasowując ją do swej tezy, starał
się stworzyć śląską epopeję wojenną - opowieść o zagładzie niemieckiej
prowincji wschodniej i o tym, jak walczące do końca niemieckie wojska
wraz ze Ślązakami starały się ową zagładę powstrzymać.
Von Ahlfen nakreślił w swej książce przede wszystkim obraz zmagań
militarnych. Nie jest to relacja wygładzona literacko. O wojnie i działa
niach zbrojnych pisze w końcu zawodowy wojskowy - oficer sztabu gene
ralnego. Język, jakim się posługuje, jest często nadmiernie skomplikowa
ny, zdania są złożone, a narracja wręcz poplątana. Mimo to nie można
jednak odmówić tej książce pewnej wartości. Niezależnie od wyraźnej to
porności narracji dla polskiego czytelnika stanowi ona niewątpliwie
pierwszą okazję prześledzenia działań zbrojnych na Śląsku z niemieckiej
perspektywy. Dotychczasowa literatura dostępna w Polsce prezentowała
wyłącznie sowiecki punkt widzenia, co skutkowało często przyjmowa
niem tej optyki za jedyną. Dzięki tej książce możemy zajrzeć na tyły sła
niającego się niemieckiego frontu wschodniego i, pomijając całą, czasem
nadętą retorykę jej autora, zobaczyć załamującą się obronę, wykrwawio
ne dywizje i ich erzace, panikę odwrotu i ucieczki cywilów -jej ludzki wy
miar. Przebijają z jej kart beznadzieja dalszego oporu przy jednoczesnym
trwaniu do końca często tylko dlatego, że takie były rozkazy. Nie budzi
to oczywiście współczucia dla pobitych armii III Rzeszy, które wcześniej
tak bezwzględnie próbowały rzucić całą Europę na kolana. Chodzi o ko
rektę obrazu przez tyle lat wypaczanego w Polsce. Tak jak Armia Sowiec
ka nie wyzwalała, ale zdobywała ziemię śląską, tak i broniący Niemcy nie
dysponowali do jej obrony świetnymi i licznymi wojskami, jak to np. jesz
cze niedawno opisywał w swych pracach i wykreślał na mapach pewien
wrocławski historyk, lecz wykrwawionymi i niedozbrojonymi cieniami
dawnych dywizji, korpusów i armii. Nie była to więc równa walka i taka
6
korekta nie może nikomu w Polsce zaszkodzić. Jest ona zwyczajnym
przywracaniem historycznej normalności w postrzeganiu dziejów.
* * *
Nie można jednak zapomnieć o kontekście politycznym napisania i wyda
nia oryginału prezentowanej książki. W momencie gdy ukazała się ona po
raz pierwszy w 1963 r., w Niemczech Zachodnich toczyła się już żywa dysku
sja nad odpowiedzialnością za dramat II wojny światowej. Toczy się ona
zresztą do dziś. Von Ahlfen był już stroną w tej dykusji od co najmniej
1956 r., kiedy to po raz pierwszy, wraz z generałem Hermannem Niehofem,
opublikował swoje wspomnienia z dowodzenia obroną Festung Breslau na
łamach „Wehrwissenschaftliche Rundschau". Te wspomnienia znalazły pełny
wyraz w wydanej w 1959 r. książce So kdmpfte Breslau (polski tytuł: Festung
Breslau w ogniu)
i późniejszej, prezentowanej tu książce o walce o Śląsk.
W ujęciu von Ahlfena i wielu bliskich mu w poglądach przedstawicieli
armii niemieckiej z czasu II wojny światowej, takich jak choćby E. Man-
stein czy H. Guderian, wojnę rozpętał i prowadził nieudolnie do tragicz
nego końca Adolf Hitler oraz bliżej nieopisani naziści - pokroju Karla
Hankego czy Ferdinanda Schórnera. Na marginesie warto zauważyć, że
właśnie w 1963 r., kiedy to po raz pierwszy wyszła książka von Ahlfena,
opuścił niemieckie więzienie odbywający w nim karę od 4,5 roku feldmar
szałek Schórner, wypuszczony wcześniej przez Rosjan w 1958 r. Dla śro
dowisk niemieckich weteranów-oficerów był on wówczas uosobieniem
oddanego reżimowi sługusa i jednego ze sprawców klęski wojennej.
Schórner, choć sam też oficer, stał się synonimem czarnej owcy w swym
środowisku zawodowym, wcale nie ze względu na upartą walkę do końca
III Rzeszy czy popełnione przez jego wojska zbrodnie wojenne. Wyklu
czono i napiętnowano go dlatego, że rozkazał w ostatnich miesiącach
wojny karać śmiercią wszystkich niemieckich żołnierzy (w tym oficerów)
pochwyconych za linią frontu bez pisemnych rozkazów, a sam uciekł
8 maja 1945 r., pozostawiwszy swoją Grupę Armii...
Naród niemiecki i jego armia miały być, według środowisk bliskich
von Ahlfenowi, wyłącznie ofiarą nieudolności i zbrodni takich ludzi jak
Schórner. Teza ta, choć naiwna i prostacka, była jednak wygodna dla
czarno-białego postrzegania historii. I tylko zdumienie budzi, że jako
swoją prezentuje ją do dziś wiele środowisk zdecydowanie odcinających
się od kręgów militarno-konserwatywnych. Dla nich, jak dla autora tej
książki, obozy koncentracyjne były nazistowskie, a nie niemieckie.
Z kwestią odpowiedzialności za wojnę i jej okrucieństwa łączy się wy
raźnie lansowana u von Ahlfena wizja Wehrmachtu - rycerskiego wojska
7
narodu niemieckiego, walczącego wyłącznie w obronie ojczystej ziemi i jej
zagrożonej ludności. Stąd prezentowana książka pełna jest nienatural
nych dla zawodowego wojskowego ckliwych wtrętów, rzewnych łez
i współczujących westchnień nad trudem, niedolą i cierpieniami biednych
Ślązaków, prezentowanych wyłącznie jako wzór niemieckości. Czasem
przybiera to wręcz rozmiary karykaturalne. Jest to jednak, tak jak liczne
opisy bogactwa i urody ziemi śląskiej, zabieg celowy. Ma za zadanie wy
kazać nie tylko konieczność walki w obronie tego skarbu niemczyzny na
wschodzie, ale też wobec zarzutów o bezsensowność przedłużania oporu
legitymizować ją. Stąd sztandarowym argumentem von Ahlfena jest, jak
że chętnie przywoływana, liczba ewakuowanych z tej ziemi ludzi, którzy
dzięki „rycerskiemu Wehrmachtowi" uniknęli losu, jaki gotowała im de
moniczna Armia Czerwona. I nie jest tu ważna podawana przezeń liczba
3,2 min ewakuowanych, weryfikowana najczęściej in minus. Ważne, że
dzięki tym ludziom walka niemieckich żołnierzy w obliczu klęski i popeł
nionych wcześniej zbrodni została uświęcona i zyskała wręcz humanitar
ny wymiar...
* * *
Osobno warto zwrócić uwagę na zamieszczony przez autora na początku
książki rys historyczny dziejów Śląska. Owa Podróż przez historię Śląska co
prawda luźno łączy się z całością narracji i podjętym tematem, ale zamiesz
czona została przez von Ahlfena nieprzypadkowo. Choć podawane infor
macje mają w tym wypadku charakter podręcznikowy, to odgrywają w tej
książce rolę swoistego manifestu niemieckości Śląska. Berlińczyk, a szerzej
Prusak, von Ahlfen włączając ten rys do swego opracowania, chciał już na
wstępie zmusić każdego czytelnika do bezdyskusyjnego zaakceptowania
przedstawionych w nim faktów, a pośrednio również opinii, że walka
o Śląsk w 1945 r. była czymś nieuniknionym z perspektywy historii. A więc,
że walczyć o niego po prostu trzeba było...
Jaki ten Śląsk jest u von Ahlfena? Ponad wszelką prawdę dziejową
- jest wyłącznie niemiecki. Autor przykładał więc do historii kategorie
narodowe nawet tam, gdzie żadną miarą nie powinno się ich stosować.
A nade wszystko patrzył na dzieje tej ziemi wyłącznie przez pryzmat
XIX- i XX-wiecznego nacjonalizmu i nowoczesnego pojmowania narodu.
Śląsk od zarania dziejów zamieszkiwały według niego tylko plemiona
germańskie. Podpiera to twierdzenie tezą o pochodzeniu nazwy tej ziemi
od plemienia Sylingów, co nawet w literaturze niemieckojęzycznej jest ra
czej słabo zakorzenionym przekonaniem. Dostrzega przy tym obecność
na Śląsku innych ludów, ale widzi je wyłącznie jako przejściowo na nim
8
obecne. Są to zresztą według niego od razu Polacy, co świadczy o tym, że
nawet na chwilę nie był on w stanie oderwać się od XX-wiecznej optyki.
A gdzie w takim ujęciu mieliby być Dziadoszanie, Trzebowianie, Slęża-
nie, Opolanie czy inne plemiona śląskie? Na to pytanie próżno by szukać
tu odpowiedzi.
A przecież nie odbiera nic niemieckim częściom historii Śląska to, że
Henryk I Brodaty i jego syn Henryk II Pobożny byli seniorami najstar
szej linii polskiej dynastii piastowskiej i w tej samej mierze władcami Ślą
ska, co innych części Polski, a ich stałym celem politycznym było jej zjed
noczenie pod swoim panowaniem. Dali temu wyraz, wytrwale walcząc
o stolicę senioralną w Krakowie.
Po krótkiej, pełnej konfliktów polsko-czeskich, „pauzie" około 1300 r.
Śląsk stał się dla autora znów niemiecki, co rażąco kłóciło się nawet z bada
niami demografów niemieckich. Koronnym dowodem na jego niemieckość
miały być miasta śląskie i ich nazwy, ale to, że większość z nich była nazwa
mi słowiańskimi, zostało już przemilczane. A przecież von Ahlfen nie mógł
o tym nie wiedzieć, zwłaszcza że w latach 1936-1938 w III Rzeszy zmieniono
na „bardziej niemieckie" blisko 1000 nazw miejscowych na tym samym Ślą
sku, który on już u progu XIV w. uznał za w pełni niemiecki.
Charakterystycznym „zapomnieniem" jest w tych wywodach o Śląsku
„przeoczenie" Niemców wśród najeźdźców i ludów napadających na tę
krainę. To ma tylko potwierdzić, że zawsze tu byli u siebie. Często jednak
owo przekonanie o nadrzędnej wartości niemczyzny przybiera u von Ahl-
fena kształt wręcz manipulacji historycznej. Tak jest, gdy Otto III nazwa
ny zostaje cesarzem niemieckim, a był przecież rzymskim. Albo wtedy,
gdy pojawia się informacja, że biskupstwo w Breslau w roku 1000 (choć
nikt wtedy tak tego miasta jeszcze nie nazwał) założył on jako niemieckie,
choć była to część zakładanej właśnie prowincji kościelnej państwa Pia
stów, a więc Słowian.
Podobną manipulacją jest twierdzenie, że Wrocław jako miasto nie
mieckie powstał w 1163 r. Teza ta jest na tyle śmiała, że nie znajduje po
twierdzenia nawet w literaturze niemieckiej. Ta ostatnia za początek „nie-
mieckości" miasta nad Odrą uznaje jego lokację na prawie niemieckim
w 1261 r., choć i to jest naukowym nadużyciem. Takowym jest też stwier
dzenie autora Podróży..., że w 1241 r. Mongołowie napadli na Śląsk.
W roku tym główny najazd mongolski Batu-Chana dotknął Węgry, a je
go dywersyjny zagon uderzył na rozbitą dzielnicowo Polskę. Stąd na polu
pod Legnicą stanęło rycerstwo polskie (śląskie oraz niedobitki krakow
skiego i sandomierskiego), a z nimi templariusze i joannici. Byli wśród
nich na pewno Niemcy, ale pisanie o tym, że była to ich bitwa, jest mija
niem się z prawdą.
(
)
Autor zresztą nie ma z tym specjalnego kłopotu, pisząc dalej na przy
kład, że Śląsk stał się pruski w wyniku trzech stoczonych o niego wojen,
a następny akapit zaczynając od tego, że nie został jednak zdobyty na
wojnie, ale sam chciał być pruski. Ta oczywista sprzeczność oparta zosta
ła na tym, że protestanci śląscy sprzyjali protestanckim Prusom. To jed
nak w żaden sposób nie zmienia faktu, że ich kraina została zdobyta od
Austrii siłą, w wyniku wyczerpujących wojen, w których Fryderyk II był
nieodmiennie agresorem.
W 1815 r. Hans von Ahlfen dostrzega „niemiecką granicę wschodnią"
jako granicę Śląska, nie bacząc, że w tym czasie nie ma jeszcze Niemiec
jako zjednoczonego państwa, a Śląsk jest w państwie pruskim - zresztą
do 1945 r.
Najbardziej upolityczniona jest oczywiście XX-wieczna część historii
Śląska, którego ludność, nawet jeśli mówi po polsku czy czesku, jest dla
von Ahlfena niemiecka „kulturowo i historycznie". Nie potwierdzały tego
nawet oficjalne dane demograficzne, publikowane już za rządów kancler
skich A. Hitlera, w latach trzydziestych.
Autor, jako Niemiec, nie widzi, że powstania śląskie były odpowie
dzią: najpierw na pozostawienie Górnego Śląska w Rzeszy, a następnie
na zmanipulowane przez jego rodaków referendum. Jednym ciągiem pi
sze, że wynik tego ostatniego był 60:40 na korzyść Niemiec i Polacy do
stali niesłusznie aż jedną trzecią, czyli ok. 33% obszaru spornego. Podob
ne zacietrzewienie przejawia zresztą von Ahlfen i dalej, kiedy to
nierozstrzygniętą bitwę o Górę Świętej Anny uznaje za starcie, w którym
Niemcy „rozbili III powstanie".
Polskie panowanie na Śląsku w latach międzywojennych jest dla niego
jednym pasmem niepowodzeń - zwłaszcza gospodarczych. Nie trzeba do
dawać, że dla autora nie wiążą się one w żaden sposób z aktywnymi dzia
łaniami państwa niemieckiego, które od 1924 r. dławi polski handel,
a zwłaszcza handel węglem górnośląskim, wojną gospodarczą, której kres
położy dopiero Hitler jako kanclerz Niemiec. Próżno by też tu szukać ja
kichkolwiek wzmianek o nielojalnej postawie wobec państwa polskiego
niemieckich właścicieli kopalń i hut leżących w województwie śląskim.
A przecież to oni transferowali większość dochodów na teren Niemiec,
zaniechawszy przy tym podstawowych choćby nakładów na utrzymanie
tych ze swoich zakładów, które pracowały w Polsce.
Twierdzenie, że Niemcy „odzyskały wysoką zdolność obronną" po dojściu
Hitlera do władzy, nie wymaga osobnego komentarza. Niemiecki generał na
pisał to na początku lat sześćdziesiątych XX w., mając za sobą komplet do
świadczeń związanych z II wojną światową i dystans wystarczający do zrozu
mienia, że nie o obronę Rzeszy chodziło przy powstawaniu Wehrmachtu.
10
Trudno oczywiście w tym krótkim komentarzu odnieść się do wszyst
kich przeinaczeń, jakie von Ahlfen zawarł w swej Podróży przez historię
Śląska,
bez końca udowadniając, że mówiący, przynajmniej częściowo,
po polsku lub czesku Ślązacy zawsze byli Niemcami, którzy nie wiadomo
po co się owej słowiańskiej mowy nauczyli. Ważniejszy jest jednak szerszy
kontekst tych wywodów.
Von Ahlfen, co nie jest bez znaczenia, pisał to wszystko w czasach, gdy
w niemieckiej telewizji publicznej wciąż (do 1973 r.) podawano prognozę
pogody dla Niemiec przedstawianych na mapie w granicach z 1937 r.
Można z całą pewnością założyć, że wówczas, podobnie jak dziś, spora
część naszych zachodnich sąsiadów właśnie tak widziała historię śląskiej
ziemi...
* * *
W podsumowaniu należałoby stwierdzić, że wydanie w Polsce, po latach
od niemieckiej edycji Walki o Śląsk było ze wszech miar pożądane i po
trzebne. Książka Hansa von Ahlfena daje nam, współczesnym Polakom,
po pierwsze, możliwość lepszego poznania dramatycznego fragmentu dzie
jów kawałka naszej Ojczyzny - Śląska. Po drugie zaś przypomina nam raz
jeszcze, że często być może w nacjonalistycznym zacietrzewieniu, ale jednak
także inne nacje wzdychają do swej byłej „małej ojczyzny" i zupełnie ina
czej niż my widzą jej historię. Nie oznacza to, abyśmy musieli, czy choćby
powinni przyjmować obcą nam optykę i argumentację. Ale bać się jej po
znania nie powinniśmy. Bez niego trudno z nią dyskutować.
Tomasz Głowiński
Podróż przez historię Śląska
(zob. mapa nr 9 w tekście na s. 18/19)
Cóż to jest za kraina, ten nasz Śląsk, za którą przelano morze krwi,
o którą roniono palące Izy? To najbogatsza i najpiękniejsza kraina na
wschodzie Niemiec!
bserwatorom politycznym, którym obca jest geneza, rozwój i istota
Śląska, po klęsce w 1945 r. przyszło oczywiście bardzo łatwo, przy
najmniej z pozycji dalekiej i bezpiecznej, radzić Ślązakom, by jednak pogo
dzili się z faktami dokonanymi. Przecież z historii, ze znalezisk germań
skich grobowców i dawnych czynów nie wyrasta jeszcze roszczenie do
obszarów, których nie dało się utrzymać, i jeszcze dziś ludzie z przekona
niem taki właśnie sąd formułują.
Cóż więc bardziej uprawniałoby do przedsięwzięcia, zaraz na początku
uświadamiającej podróży w czasie, do przeszłości Śląska, niż te właśnie fał
szywe opinie i lekkomyślnie formułowane rady -już 500 lat przed naszą erą
obszar po obu stronach Wisły, sięgający nawet źródeł Bugu, był zasiedlony
przez wschodnie plemiona germańskie. Na początku naszej ery na śląskich
ziemiach na południe od Odry znajdujemy germańskie plemię Sylingów. od
których Śląsk wziął swoją nazwę
2
.
W trakcie wędrówki ludów, gdy ludy germańskie ciągnęły na zachód
i południe, od wschodu wkroczyły plemiona słowiańskie: Czesi na obszar
Czech i Moraw, Polacy na Śląsk. Jednak Słowianie posuwali się naprzód
bardzo powoli i dotarli tu dopiero w ciągu kilku wieków, przy czym nie
liczna ludność germańska pozostała. Dlatego też wpływy germańskie na
tych terenach nigdy całkowicie nie ustały.
Sascy cesarze, poczynając od Henryka I (919-936), zapoczątkowali
- zrazu przesuwając w przód umocnienia swoich granic - niemiecki powrót
i zasiedlenie obszarów wschodnich. Eksploracja Śląska przeżyła w XIII w.
pełnię rozkwitu i została zasadniczo zakończona około roku 1300. Potwier
dza to kilka nazwisk i dat niemieckich lokacji miast.
2
Na temat całości tej specyficznej, ale też w Niemczech szeroko rozpowszechnionej wersji
historii Śląska szerzej zob. wstęp do wydania polskiego.
O
15
Wzmianki o Glogau (Głogowie) jako „Urbs Glogovia" pochodzą
z 1010 r., o Liegnitz (Legnicy) z 1149. Już w 1210 r. zostaje założone górskie
miasto Freudenthal (Bruntal) w masywie Pradziada, a na jego peryferiach
do około 1220 r. najważniejsze miasta: Troppau (Opawa), Jagerndorf (Kar-
niów) i Leobschiitz (Głubczyce) już w 1187 r. Na północ od gór w 1210 r.
powstaje NeiBe (Nysa), na południe zaś od niej Ziegenhals (Głuchołazy)
w roku 1222. U stóp Gór Izerskich i Karkonoszy już w 1071 r. wymienia
na jest nazwa Górlitz (Zgorzelec). Miasto to otrzymało prawa miejskie
w 1215 r. Inne lokacje tamtych czasów to: 1202 Bunzlau (Bolesławiec), 1211
Goldberg (Złotoryja), 1217 Lówenberg (Lwówek SI.), 1241 Jauer (Jawor),
1242 Striegau (Strzegom). Nad Odrą prócz Wrocławia, o którym będzie
jeszcze później mowa, należy wymienić Ohlau (Oławę, 1235), Brieg (Brzeg,
1250), Oppeln (Opole, przed 1235), Cosel (Koźle, 1281) i Ratibor (Racibórz,
przed 1235). Miasta były jednak zakładane również na wschód od Odry:
1245 Militsch (Milicz) jako gród należący do kapituły wrocławskiej, 1248
Namslau (Namysłów), 1255 Oels (Oleśnica) i 1226 Bernstadt (Bierutów). Li
stę wczesnych lokacji na późniejszych terenach przemysłowych zamykają
w 1245 Beuthen (Bytom) i Gleiwitz (Gliwice) w roku 1276
3
.
Byli to osadnicy z Frankonii, Turyngii i Saksonii - chłopi, mieszczanie,
rzemieślnicy i górnicy - podążający za rycerzami i duchowieństwem. Nie
zwykle duży udział w osadnictwie miał zakon cystersów, który w 1163 r.
założył klasztor Leubus (Lubiąż) nad Odrą (koło Malczyc). A w 1202 r.
książę Henryk I (1201-38) na prośbę swojej małżonki Jadwigi, późniejszej
świętej patronki Śląska, założył klasztor w Trebnitz (Trzebnicy). Sto lat
później liczba wsi założonych przez klasztory szła już w setki.
Władza nad Śląskiem w ciągu wieku przechodziła z rąk do rąk, bez
przerw w eksploracji tych ziem przez niemiecką kulturę. Kilka dat, po
części z historii Wrocławia, tworzy łatwe do zapamiętania ramy:
W latach 894-924 na Śląsku panował książę czeski Wrocisław I, który
w 921 r. wzniósł na lewym brzegu Odry w okolicach Holtei-Hóhe (obecnie
Wzgórze Polskie) zamek obronny. Niemiecki cesarz Otto III w czasie swej
pielgrzymki do grobu św. Wojciecha do Gniezna w roku 1000 założył bi
skupstwo wrocławskie
4
. W 1149 r. zbudowano we Wrocławiu pierwszy
most na Odrze.
Po serii zawiłych sporów między Czechami i Polską w 1138 r. Śląsk za
czął się stopniowo oddzielać od polskiego organizmu państwowego.
W 1163 r. ponownie ustanowiono piastowskie księstwo, które, choć samo
Von Ahlfen nie zauważa naturalnie, że większość tych, w jego mniemaniu czysto nie
mieckich, miast na wyraźnie słowiańskie nazwy.
To, że Śląsk był wtedy polską prowincją i biskupstwo wrocławskie należało potem przez
wielki do polskiej prowincji kościelnej, jakoś „umknęło" autorowi.
16
skłania się ku Niemcom, rządziło Śląskiem
5
. Od tego momentu w 1163 r.
powstał Wrocław jako niemieckie miasto, które, gdy nadszedł krwawy
rok 1945, jako późniejsza stolica i miasto - rezydencja ziemi śląskiej mia
ło za sobą ponad osiemsetletnią niemiecką historię. Wiek później, w 1261
roku, Wrocław został miastem na prawie magdeburskim.
W pamiętnym, nieszczęsnym roku 1241 Mongołowie napadli na Śląsk,
dokonując nieopisanych zbrodni. Na Legnickim Polu pokonali niemiec
kie oddziały rycerskie
6
; zginął wtedy też książę Henryk II, który stał na
ich czele. Najeźdźcy spowodowali ogrom strat materialnych i przelali wie
le krwi. Ale gdy - mimo zwycięstwa - szybko się wycofali, zaczęło poja
wiać się coraz więcej niemieckich osadników i wkrótce, dzięki ich praco
witości, na zgliszczach rozkwitło nowe życie.
Układ w Trenczynie, zawarty w 1335 r., usankcjonował całkowite ode
rwanie się Śląska od państwowości polskiej. Ziemia ta, po 300 latach po
nownie otwarta na niemiecką kulturę, weszła teraz w silny związek z Cze
chami i w ten sposób trafiła pod zwierzchnictwo Rzeszy Niemieckiej.
W 1526 r. Śląsk razem z Czechami w wyniku dziedziczenia przypadł
Habsburgom
7
. Po mniej więcej 200 latach władzy austriackiej Fryderyk
Wielki
8
w trzech wojnach śląskich (1740-1742, 1744-1745, 1756-1763)
zdobył tę nieustannie rozkwitającą prowincję.
Jedynie okolice Opawy i Cieszyna - czyli południe Górnego Śląska - po
zostały jako „Śląsk austriacki" w rękach Habsburgów.
Śląsk stał się zatem pruski, ale nie został podbity, jak zdobyczna pro
wincja, lecz otworzył od wewnątrz na pruskość swe serce. Prus nigdy nie
postrzegano jako wroga, podobnie jak przedtem Austrii. Czuło się szcze
rość przesłania skierowanego do Ślązaków przez Fryderyka Wielkiego:
„Niczego goręcej nie pragnę, jak uczynić szczęście moich nowych podda
nych tak wielkim, jak pozwala na to sytuacja każdego z osobna. Głos na
tury, będący podstawą wszelkiego człowieczeństwa, chce, byśmy się wszy
scy kochali, i abyśmy wspierali jeden drugiego. Oto moja religia"
9
.
5
Owo ciążenie ku Niemcom wyglądało tak, że książęta śląscy, jako najstarsza gałąź pol
skiej dynastii panującej, przez dobre półtora stulecia od tej daty zainteresowani byli przede
wszystkim koroną polską, a później stali się ostatecznie poddanymi króla czeskiego.
6
Mongołowie zwyciężyli pod Legnicą nie tylko posiłkowe rycerstwo niemieckie (kilku
dziesięciu krzyżowców), ale też templariuszy i joannitów, a oprócz nich resztę armii Henryka
Pobożnego, czyli ok. 6-7 tys. ludzi - głównie Polaków.
7
Po śmierci pod Mohaczem 29.08.1526 r. Ludwika II Jagiellończyka korona Czech i Wę
gier przeszła w myśl wcześniej zawartej umowy na austriackich Habsburgów, w których rę
kach pozostawała do 1918 r.
8
Fryderyk II Hohenzollern zw. Wielkim (ur. 1712 w Berlinie, zm. 1786 w Poczdamie)
król pruski od 1740 r.
• „
9
-Fryderyk II Wielki przeszedł jednak do historii jako wybitny wódz i twórca pruskiej po-
tęgi militarnej. a nie ..miłośnik i orędownik pokoju".
Mapa nr 9. Śląsk w III Rzeszy (wraz z zagarniętym w 1939 r.
polskim Województwem Śląskim)
\Y\T KA OST ĄSK
Śląskie twierdze: Wrocław, Głogów, Kłodzko, Nysa i Koźle od chwili
ich założenia między rokiem 1000 i 1355 przeżyły liczne ataki i oblężenia.
Polacy, husyci, Szwedzi, oddziały Wallensteina, Austriacy i Francuzi z od
działami bawarskimi czy wirtemberskimi walczyli o te ważne miejsca ze
zmiennym szczęściem
10
. W nieszczęsnych latach 1806-1807 Wrocław i Gło
gów stawiały czoła zaledwie przez miesiąc, podczas gdy Nysa, Koźle
i Kłodzko opierały się francuskiemu oblężeniu przez 4-5 miesięcy.
Od Śląska rozpoczęła się niemiecka wojna wyzwoleńcza 1813-1815.
17 marca 1813 r. król pruski Fryderyk Wilhelm III wydał we Wrocławiu
odezwę An mein Volk (Do mojego narodu), a tuż przedtem, 10 marca ustano
wił tu Krzyż Żelazny. Krzyże te od 1813 r. odlewano w Gleiwitzer Hiitte
w Gliwicach, założonej już pod rządami Fryderyka Wielkiego. 26 sierpnia
1813 r., w strugach deszczu, po zwycięstwie Bluchera nad francuskim gene
rałem MacDonaldem nad Kaczawą na Legnickim Polu, Śląsk, z wyjątkiem
bronionej jeszcze do kwietnia 1814 r. przez Francuzów twierdzy Głogów",
znów był wolny od wrogów.
Na kongresie wiedeńskim w 1815 r. europejskie mocarstwa: Anglia, Au
stria i Rosja zatwierdziły niemieckie granice wschodnie Królestwa Pruskiego,
w tym także tę śląską
12
. W latach 1815-1919, a więc przez ponad 100 lat, na
Śląsku stacjonował VI Korpus Armii i połowa V Korpusu (Poznańskiego).
W 1816 r. król Fryderyk Wilhelm III po wyburzeniu fortyfikacji Wrocławia,
rozpoczętym przez francuskie władze okupacyjne, podarował miastu tereny
dawnych umocnień. I w ten sposób narodziły się wrocławskie promenady.
Przez następne sto lat wojny omijały Śląsk. W 1914 r. na zachodnie te
reny Rzeszy wkroczyły oddziały VI Korpusu Armii i VI Korpusu Rezer
wy: 5. pułk kawalerii, 9. Dywizja Piechoty i 9. Dywizja Rezerwy, podczas
gdy wschodnią granicę chronił Śląski Korpus Landwehry. Korpus ten,
początkowo złożony jedynie z oddziałów w błękitnych mundurach wojsk
czasu pokoju i z niepełnym wyposażeniem do prowadzenia wojny ma
newrowej, był dowodzony przez Ślązaka - ogólnie bardzo szanowanego,
a przez żołnierzy wręcz uwielbianego - dawnego dowódcę Korpusu Oj
czyźnianego, generała armii von Woyrscha
13
. Pod pojęciem Landwehry
10
Von Ahlfen „zapomniał" o Niemcach najeżdżających Śląsk np. w 1017 czy 1109 r. -
wtedy opierały im się takie grody, jak Niemcza, Głogów czy Wrocław.
" Głogów broniony był wtedy głównie przez polskie oddziały sprzymierzone z francuskimi.
12
Była to wtedy oczywiście granica Prus, a nie Niemiec.
13
Feldmarszałek Remus von Woyrsch, ur. 1847 w Pilczycach (obecnie Wrocław), zm.
1920 tamże - właściciel majątku Pilczyce, oficer armii pruskiej i niemieckiej od 1866 r. Od
1897 generał, a od 1917 r. feldmarszałek pruski. Szczególnie znany z dowodzenia niemieckimi
i austriackimi formacjami podczas I wojny światowej na froncie wschodnim. Dowodził m.in.
w 1915 r. pod Rawą Ruską, a w 1917 r. powstrzymał ofensywę Brusiłowa. Doctor honoris cau
sa
Uniwersytetu Wrocławskiego i honorowy obywatel Wrocławia od 1919 r.
20
z roku 1914 trzeba sobie jednak wyobrazić coś zupełnie innego niż pospo
lite ruszenie w roku 1813 czy nawet Volkssturm z roku 1945. Owa śląska
Landwehra z 1914 r. składała się, jako wynik niemieckiej ustawy wojsko
wej i długiego okresu pokoju, z żołnierzy czynnych w czasie pokoju i słu
żących w rezerwie. Dzięki niezawodności tego mężnego Śląskiego Korpu
su Landwehry Hindenburg i Ludendorff
14
jesienią 1914 r. mogli, przy
potężnej przewadze wojsk rosyjskich, przeprowadzić genialne operacje,
w których efekcie wróg nie postawił stopy na śląskiej ziemi
15
.
Traktat wersalski z 1919 r. brutalnie zadecydował o kształcie Śląska
i wkroczył w jego życie, odbierając mu tereny. Bez referendum oddano
Polsce część powiatów namysłowskiego, sycowskiego, milickiego i gó
rowskiego oraz tereny wiejskie. Część Śląska na zachód od Odry, ziemia
hulczyńska, licząca 48 000 mieszkańców, musiała - również bez pytania
ludności o zgodę - zostać oddana Czechosłowacji. Należy tu podkreślić,
że obszary te, zamożne dzięki kopalniom węgla kamiennego i produkcji
lnu, były w większości zamieszkane przez ludność, która wprawdzie mię
dzy sobą używała morawskiego dialektu języka czeskiego, ale kulturowo
i historycznie, podobnie jak Mazurzy w Prusach Wschodnich, uważała
się za niemiecką
16
. Odmówiono im głoszonego przez amerykańskiego
prezydenta Wilsona prawa do samostanowienia.
Nad zarządzonym po traktacie wersalskim dla Śląska referendum cią
ży klątwa, za którą stoją potęgi wersalskie i Polska. Chodzi nie tylko o to,
że trzy polskie powstania na terenie zajętym przez oddziały angielskie,
francuskie i włoskie zagroziły niezależności i porządkowi referendum,
próbując wymusić fakty dokonane na korzyść Polski, lecz także o to, że
wynik głosowania został oceniony niesprawiedliwie i wbrew Niemcom
17
.
Mimo że 707 554 osoby głosowały na Niemcy, a 478 82 na Polskę (około
60%, przeciw 40%), Rada Ambasadorów 22 października 1921 r. posta-
14
Gen. Erich Ludendorff (ur. 1865 w Kruszewni, zm. 1937 w Tutzing) - oficer niemiecki
od 1904 r. Podczas I wojny światowej w 1914 r. dowodzi! brygadą, która zdobyła fortyfikacje
Liege. Później szef sztabu 8. Armii w bitwie pod Tannenbergiem i nad Jeziorami Mazurskimi.
Od sierpnia 1916 r. generalny kwatermistrz armii niemieckiej faktycznie kierujący wojną.
Zdymisjonowany w październiku 1918 r. Po wojnie bral udział w puczu Kappa w 1920 r. i hi
tlerowskim puczu monachijskim w 1923 r. Odmówił przyjęcia stopnia feldmarszałka z rąk
Hitlera.
15
Chodzi tu o niemieckie zwycięstwo nad dwoma armiami rosyjskimi generałów Aleksan
dra Samsonowa i Pawła Rennenkampfa pod Tancnbergiem (nieopodal Grunwaldu) i nad Je
ziorami Mazurskimi w sierpniu-wrześniu 1914 r.
16
A po słowiańsku nauczyła się ta ludność przypadkiem i mówiła nim między sobą, choć
nie był jej ojczystą mową?
17
Von Ahlfen nie wspomina natomiast o niemieckich manipulacjach przy referendum
w tym o akcji zwożenia z całych Niemiec ludzi do głosowania na Górnym Śląsku, co ostatecz
nie przesądziło o wyniku głosowania.
21
nowiła, że jedna trzecia obszaru objętego referendum ma przypaść Pol
sce. Tym samym 85% górnośląskich kopalń, 75% zakładów przemysło
wych i wszystkie złoża cynku przypadły Polsce
18
. I zapewne tylko o to
chodziło Radzie Ambasadorów, wydającej ten werdykt
19
.
Na koniec wspomnień owych tak bolesnych dla Śląska wydarzeń po
winniśmy pomyśleć o ludziach, którzy jako ochotnicy z terenu całych Nie
miec pod dowództwem jednorękiego generała Hoefera
20
i generała von
Hiilsena
21
w ataku na Górę Świętej Anny 21 maja 1921 r. rozbili III po
wstanie polskie
22
, zapobiegając w ten sposób faktom dokonanym na nieko
rzyść Niemiec. Bez ich ofiary być może cały Górny Śląsk byłby polski.
Podczas gdy w pozostałej przy Niemczech części Górnego Śląska
dzięki rozumnej administracji i budowie coraz to nowych zakładów
przemysłowych do roku 1925 niemal podwojono wydobycie węgla, a do
1938 r. wręcz potrojono; 1920 - 7,8 min ton, 1925 - 14,2 min ton; 1938
- 29,5 min ton, w części oddanej Polsce wydobycie spadło w latach
1920-1925 o 10%, natomiast po ponownym wcieleniu w 1939 r. należą
cej w latach 1921-1939 do Polski części Górnego Śląska liczby te przed
stawiały się następująco:
część niemiecka: 28,3 min ton (1914 - 9,3)
część polska: 39,8 min ton (1914 - 27,5)
23
.
18
Tak naprawdę to Polska otrzymała ostatecznie 76% górnośląskich kopalń węgla i ok.
50% tamtejszych hut.
19
Akurat Anglicy i Wtosi wyraźnie sprzyjali w tym sporze Niemcom.
20
Karl Hoefer (ur. 1862 w Pszczynie, zm. 1939 w Wurzburgu) - oficer niemiecki. Podczas
I wojny światowej ranny w 1915 r. na froncie zachodnim, w wyniku czego utracił rękę. Od
1918 r. generał, dowódca oddziałów Grenzschutzu i Selbstschutzu na Dolnym i Górnym Ślą
sku. Odpowiedzialny za liczne gwałty i mordy na Polakach, zwłaszcza w 1919 r. po upadku
I powstania śląskiego. W czasie III powstania śląskiego dowódca oddziałów niemieckich
w walkach na Górze Świętej Anny i pod Kędzierzynem.
21
Bernhard Franz Karl Adolf von Hulsen (ur. 1865 w Koźlu, zm. 1950) - niemiecki oficer,
generał podczas I wojny światowej. W grudniu 1918 r. sformował pod swoim dowództwem
Freikorps von Hulsen, który został użyty do tłumienia powstania Związku Spartakusa w Ber
linie w styczniu 1919 r., a następnie, podczas III powstania śląskiego wszedł w skład grupy
„Południe" niemieckiego Selbstschutzu walczącej na Górze Świętej Anny. Zarówno wobec
Niemców, jak i Polaków Freikorps von Hulsen wykazał się wyjątkową brutalnością. W latach
20. jego dowódca wydał książkę o walkach na Górnym Śląsku.
- Typowe dla autora przeinaczenie. Trwająca między 21 a 26 maja 1921 r. bitwa o Górę
Świętej Anny była kulminacyjnym starciem III powstania śląskiego. Wojska niemieckie zdoła
ły powstrzymać polskie natarcie na północ, ale poniosły olbrzymie straty i same poprosiły
o zawieszenie broni. „Rozbite" powstanie dało Polsce ok. 1/3 spornego terytorium, z większo
ścią jego ośrodków przemysłowych.
~ W sposób decydujący wpłynęły na to dwa czynniki: wojna celna prowadzona przez
Niemcy wobec Polski od 1924 r., a uderzająca zwłaszcza w polski węgiel, i fakt, że większość
kopalń i hut na polskim Śląsku pozostała w rękach niemieckich właścicieli, którzy z całej siły
utrudniali politykę ekonomiczną państwa polskiego.
22
Traktat wersalski znacząco zmniejszył również oddziały stacjonujące na
Śląsku. Siła Reichswehry w całej prowincji wynosiła zaledwie 1 i 2/3 pułku
piechoty, 3 pułki kawalerii, 2 oddziały lekkiej artylerii, 1 kompanię zme
chanizowaną, 1 szwadron jazdy. Zgodnie z traktatem wersalskim zezwolo
no jedynie na nieliczne, bardzo proste umocnienia obronne na granicy
wschodniej, nad Odrą poniżej Wrocławia. I tak na polskiej granicy, w doli
nie Baryczy obfitującej w liczne, tworzące szeroki pas stawy oraz nad całą
Odrą plany ograniczyły się jedynie do czysto teoretycznych badań, zacho
wanych w zapiskach oraz obliczeniach i rysunkach niewielkich placówek
fortyfikacyjnych punktów w Opolu, we Wrocławiu i w Głogowie. Zostały
wyciągnięte na światło dzienne z szaf pancernych, gdy Niemcy odzyskały
wysoką zdolność obronną. Jednak na Śląsku, jeśli chodzi o znaczniejsze
fortyfikacje na północny zachód od Głogowa (między Odrą i Wartą), któ
rych zadaniem było zabezpieczenie najkrótszej drogi ze wschodu na Berlin,
a potem o obiekty Westwallu (Wału Zachodniego), działo się niewiele: na
lewym brzegu Odry po Opole budowano średnie bunkry z 1-2 stanowiska
mi karabinów maszynowych. Nie było powodów wnoszenia kolejnych
obiektów. Liczba stacjonujących na Śląsku oddziałów od roku 1935 po
nownie wzrosła do jednego, VIII Okręgu Korpusu. Dołączyły do niego jed
nostki Luftwaffe.
Przed naszym wkroczeniem do Polski Śląsk stanowił strefę rozsta
wienia Grupy Armii „Południe". Jeszcze przed rozpoczęciem ofensy
wy wschodniej prowincja była silniej obsadzona wojskiem
24
. Poza tym
jednak ten kwitnący region, pilnie i owocnie pracujący na rzecz wojen
nej gospodarki w przemyśle i rolnictwie, unikał skutków działań wo
jennych do czasu, gdy jesienią 1944 r. anglo-amerykańskie siły po
wietrzne, startujące z terenu Włoch, zaatakowały Górny Śląsk,
niszcząc między innymi największe zakłady wytwarzające paliwo cie
kłe, położone na południe od Koźla.
Cenne zapasy, archiwa, zbiory itp. zostały więc przeniesione na
Śląsk. Tutaj znalazły spokojne i bezpieczne schronienia również wypę
dzone przez bombardowania rodziny. Śląsk był bowiem „schronem
przeciwlotniczym" Niemiec. Przede wszystkim w pięknych pasmach Su
detów, ciągnących się nieprzerwanie urozmaiconymi grzbietami od
Zgorzelca do Jagniątkowa, w każdej porze roku wczasowicze, rekonwa
lescenci, rozmaici kursanci, a także ofiary bombardowań znajdowali
chwilowo niezagrożone, można byłoby rzec „pokojowe" schronienie
w lazaretach, samotniach i pensjonatach. Niech obraz tej górskiej stre-
24
Grupa Armii „Południe" gen. Gerda von Rundstedta. dokonująca agresji na Polskę ze
Śląska, sktadała się z bardzo silnych: 8., 10. i 14. Armii, a także 4. Floty Powietrznej.
23
fy, liczącej w linii powietrznej 220 km długości i 50 km szerokości, uzu
pełni kilka nazw znanych uzdrowisk: Świeradów Zdrój w Górach Izer
skich, Karpacz i Szklarska Poręba Górna na północnych stokach Kar
konoszy, kurorty: Lądek, Długopole, Duszniki i Kudowa w Kotlinie
Kłodzkiej.
Z pewnością kuszący wydaje się pomysł rzucenia światła na śląską go
spodarkę i kulturę z wymienieniem wielu znaczących nazwisk. Niechaj
jednak - jako część całości - wystarczy nam wspomnienie o dwóch wiel
kich ludziach i poetach narodowych: Gerharcie Hauptmannie
25
i hrabim
von Eichendorffie
26
. W ich dziełach i pieśniach odnajdujemy również bo
gactwo natury Ślązaka: źródło jego koleżeńskiej ofiarności, która docho
dzi do głosu, gdy ktoś jest gdzieś w potrzebie. Jest on przedsiębiorczy
i pracowity, ale po skończonej pracy kocha wesołe życie towarzyskie. We
wszystkich stanach powszechna jest gościnność. Chętnie się z niej korzy
sta, ale jeszcze chętniej ją daje. Pani domu, jak wszędzie, odgrywa przy
tym ważną i pozytywną rolę. Należy tu w szczególny sposób uczcić śląską
żonę i matkę, tę właśnie „Muttl", dobrego ducha domu, za jej pracowi
tość, troskę, dobroć, za jej miłość.
Na koniec poświęćmy jeszcze słowo Górnoślązakowi. Poza terenem
Śląska był często lekceważony, zwłaszcza jeśli pochodził z terenów prze
mysłowych
27
. Ukształtowało go życie tuż przy granicy państwa i ciężka
praca w cechach, hutach i kopalniach. Jego głos brzmi twardo, jego mo
wa jest często mieszaniną polskich i niemieckich wyrażeń. Ale, tak jak
dzisiaj, był i czuł się Niemcem
28
. Pod chropawą skorupą bije dobrotliwe
serce. Trudna powaga ciężkiej pracy uczyniła z Górnoślązaków twar
dych żołnierzy. Jako przykład można przytoczyć fakt, że w powiecie ra
ciborskim znalazło się 7 odznaczonych Krzyżem Żelaznym, w tym 6 ka
prali i 1 starszy szeregowy.
Kto kiedykolwiek miał szczęście spędzić wakacje w śląskich górach al
bo jeżdżąc na nartach, rozkoszować się pięknem zaśnieżonych, lśniących
szronem wysokich szczytów, dziś jeszcze z rozrzewnieniem wspomina go
ścinność tamtejszych schronisk. Słynna była również ich kuchnia i piwni-
- Gerhart Hauptmann (ur. 1862 w Szczawnic Zdroju, zm. 1946 w Jagniątkowie) - niemiec
ki pisarz i prozaik, laureat literackiej Nagrody Nobla (1912). Autor licznych powieści i drama
tów, w tym najsłynniejszego - Tkacze (Die Weber), napisanego niemiecką gwarą dolnośląską.
-
6
Hrabia Joseph von EichendorlT (ur. 1788 w Łubowicach k. Raciborza, zm. 1857 w Ny
sie) - niemiecki poeta romantyczny, eseista i dramaturg. Absolwent wrocławskiego gimna
zjum św. Macieja. Uczestnik wojny prusko-francuskiej 1806-1807. Znany w Niemczech głów
nie z patriotycznej sztuki Ostatni bohater Malborka (Der letzte Helci von Marienburg, 1830).
Autor nie dopowiada, że przysłowiowy w Niemczech Kacmarek był synonimem głupka,
na dodatek mówiącego niepoprawnie po niemiecku.
28
Albo Polakiem...
24
ce. Przez wieki Ślązacy kultywowali bowiem specjalności kuchni austriac
kiej i czeskiej. I być może ktoś zarzuci mi zacofanie, ale zaryzykuję i po
wiem, że wesoły i radosny nastrój panujący w śląskich schroniskach w se
zonie narciarskim był bardziej serdeczny, głębszy, a nawet prawdziwszy
niż dzisiejsze nowoczesne, zachodnie ąpris ski.
Przegląd
Obszar, przebieg i zakończenie walk - przegląd (zob. mapa nr 1 w załączniku)
alki o Śląsk rozpoczęły się 12 stycznia 1945 r. około 200 km na
wschód od granicy Rzeszy Niemieckiej
29
w Beskidzie Wschod
nim i nad Wisłą, zakończyły zaś na północnych Morawach między
Brnem a Ołomuńcem, w górach na Śląsku oraz w północnych Czechach
i Saksonii nad Łabą bezwarunkową kapitulacją 8/9 maja 1945 r., czyli po
czterech miesiącach nieprzerwanych starć.
Na rozległym obszarze, przy udziale wojsk o bardzo zmiennej struktu
rze, toczono szalone, krwawe walki o Śląsk. Bez wątpienia przyniosły one
Niemcom gorzkie, ogromne i na dłuższą metę niemożliwe do nadrobienia
straty. A jednak dowództwo i wojsko aż do samego końca tej walki nie
tylko udowadniało swoje męstwo, lecz potrafiło jeszcze lśniącym mieczem
rewanżu wywalczyć znaczące sukcesy. I mimo że miały one najczęściej już
tylko znaczenie lokalne, w zasadzie niewykraczające poza granice armii,
to jednak oswobadzały niemieckich obywateli z uścisku siejącego popłoch
nieprzyjaciela, który uważał mordowanie, palenie i rabowanie, gwałt, tor
tury i deportacje za swoje prawo
30
.
Ze względu na rozmiary i rozległość obszaru zróżnicowanego pod
względem ukształtowania terenu i na zmienną kolej zdarzeń wskazane wy
daje się wprowadzenie w teatr wojenny i krótkie podsumowanie sytuacji
wyjściowej, przebiegu i zakończenia walk, aby uprościć przegląd wydarzeń.
Teatr wojny obejmował obszar, którego szerokość, od wschodnich
kresów Bielskich Tatr, gdzie na Węgrzech przebiegała południowa grani
ca Grupy Armii „A", aż do jej północnej granicy na północ od Warszawy
wynosiła w 1945 r. około 500 km. W głąb obszar ten sięgał od środkowej
Wisły pod Puławami, do linii przebiegającej w dniu kapitulacji między
Morawami i Saksonią również na odległość 500 km.
29
Granicy Rzeszy z 1937 r.
Podobnie jak postępowali Niemcy na okupowanych wcześniej obszarach Polski, Jugo
sławii czy Związku Sowieckiego.
W
26
W prasie niemieckiej często publikowano reżyserowane prze/ wydział propagandy MI Rzeszy
zdjęcia z wojskowych ćwiczeń na poligonach. Przedstawiały one zupełnie inny obraz niż
w rzeczywistości, zwłaszcza pod koniec wojny. Dzięki temu zabiegowi propaganda starała się
przekonać obywateli 111 Rzeszy, że wojska niemieckie są w stanie powstrzymać nacierającą
„czerwoną zarazę", wiosna 1944.
Na początku bitwy Grupa Armii „A" pod dowództwem generała majo
ra Harpego
31
składała się, zaczynając od prawego, południowego skrzydła,
z Grupy Armijnej „Heinrici" łącznie z 1. Armią Pancerną pod dowódz
twem generała pułkownika Heinriciego
32
, 17. Armii dowodzonej przez ge-
31
Gen. Josef Harpe (ur. 1887 w Buer, zm. 1968 w Norymberdze) - od 1911 r. oficer armii
niemieckiej. W czasie I wojny światowej dowódca kompanii, adiutant batalionu, pułku i kor
pusu. Ranny w 1916 r. Po wojnie w Reichswehrze na różnych stanowiskach sztabowych.
W 1933 r. jako major w Wehrmachcie zostaje specjalistą od wojsk zmechanizowanych, od
1935 r. dowódcą 3. ppan., a od sierpnia 1939 r. 1. Brygady Pancernej. W tym roku uczestniczy
w napaści na Polskę. W 1941 r. jako dowódca 12. DPanc. bierze też udział w agresji na Zwią
zek Sowiecki. Kolejno dowódca XLI KPanc, 9. Armii, a od maja 1944 r. jako generał puł
kownik 4. APanc. We wrześniu 1944 r. dowódca Grupy Armii „Północna Ukraina", a później
Grupy Armii „A". Od 17 stycznia 1945 r. zwolniony z powodu załamania się frontu jego
wojsk. Od marca 1945 r. dowódca 5. APanc. Później w niewoli amerykańskiej.
32
Gen. Gotthard Heinrici (ur. 1886 w Gąbinie, zm. 1971 w Waiblingen) od 1906 r. oficer
armii niemieckiej. W czasie I wojny światowej m.in. oficer operacyjny 203. DP gen. Stal la.
W 1939 r. uczestniczy w agresji na Polskę, a rok później, w najeździe na Francję dowodzi jako ge
nerał piechoty XLIII KP. W Związku Sowieckim walczy pod Kijowem i Moskwą, gdzie po rosyj
skiej kontrofensywie zyskuje sławę znakomitego defensora. Od stycznia 1942 r. dowódca 4. Ar
mii w Grupie Armii „Środek", a od lipca 1944 r. Grupy Armijnej „Heinrici". składającej się
z 1. APanc i węgierskiej I. Armii. W marcu 1945 r. mianowany dowódcą Grupy Armii „Środek
osłaniającej Berlin. 28 kwietnia zdymisjonowany przez Hitlera za odmowę ataku za wszelką ce
nę. Mimo nakazu nie stawił się w OKW, ukrywając się. Po wojnie w niewoli amerykańskiej,
a potem sowieckiej. Zwolniony w 1955 r.
27
nerała piechoty Schulza
33
, 4. Armii Pancernej pod dowództwem generała
wojsk pancernych Grasera
3 4
i 9. Armii dowodzonej przez generała wojsk
pancernych Smilo barona von Liittwitza
35
. Przebieg linii pozycji obronnej
od Beskidów Wschodnich do północnych okolic Warszawy, do Modlina,
ukształtował się pod presją letniej ofensywy sowieckiej, zakończonej na
przełomie późnego lata i jesieni 1944 r. Linia ta miała znacznie więcej sła
bych niż mocnych stron. Niedostatek własnych sił nie pozwolił na osiągnię
cie wyznaczonego celu, jakim było usunięcie sowieckich przyczółków na
mostach na Wiśle w Baranowie, Puławach i Magnuszewie. Przebieg linii
obfitującej w łuki i meandry, narzucony przez owe przyczółki, wydłużał
szerokość frontów, natomiast sytuacja naszych sił wymagała raczej ich
skrócenia. Budowa i eksploatacja licznych, wytrzymałych mostów bojo
wych spowodowała, że owe trzy przyczółki stały się dużymi i mocnymi
trampolinami dla zbliżającej się ofensywy, a niedostatek amunicji artyleryj
skiej i słabnąca wciąż zdolność bojowa Luftwaffe
36
przeszkodziła nam
w zniszczeniu tych mostów. Nadciągająca zima miała poza tym wkrótce
skuć Wisłę powłoką lodową, po której mogłyby się przemieszczać oddziały
piechoty i lżejsze pojazdy. I wreszcie odcinek od linii walk do granicy Ślą-
33
Gen. Karl Friedrich Wilhelm Schulz (ur. 1897 w Nietkowie, zm. 1976 w Freudenstadt)
- oficer niemiecki od 1916 r. Po I wojnie światowej pozostał w Reichswehrze, a następnie
w Wehrmachcie. Od 1933 r. w Oberkomando der Wehrmacht. Od 1940 r. oficer w sztabie
XLIII K.P, z którym wziął udział w kampanii francuskiej, a następnie w agresji na Rosję. Od
maja 1942 r. szef sztabu 11. Armii. Następnie szef sztabu Grupy Armii „Don" i Grupy Armii
„Południe". W 1943 r. dowodził III KPanc. a rok później LIX KP i XLVI KPanc. Od lipca
1944 r. do marca 1945 r. dowódca 17. Armii, a następnie krótko dowódca Grupy Armii „G"
na froncie zachodnim. Po wojnie w niewoli amerykańskiej.
34
Gen. Fritz-Hubert Graser (ur. 1888 r. we Frankfurcie nad Odrą, zm. 1960 r. w Getyn
dze) - w armii niemieckiej od 1907 r. W czasie I wojny światowej ciężko ranny w 1915 r. Po
1920 r. poza armią, do której wrócił w 1934 r. Po agresji na Polskę we wrześniu 1939 r. do
wódca 29. pułku piechoty 3. DP, którym dowodził także podczas walk we Francji w 1940 r.
i najazdu na Związek Sowiecki. W 1941 r. ciężko ranny w Rosji, w wyniku czego utracił lewą
nogę. Od 1943 r. dowódca 3. DP, a następnie 3. DGren.Panc. Latem 1944 r. dowódca i orga
nizator XLVIII KPanc. Od września 1944 r. do maja 1945 r. dowódca 4. APanc. Po wojnie
w niewoli amerykańskiej.
35
Gen. Smilo Freiherr von Luttwitz (ur. 1895 w Strasburgu, zm. 1975 w Koblencji) - ofi
cer armii niemieckiej od 1914 r. Po I wojnie światowej pozostał w Reichswehrze, a następnie
w Wehrmachcie. Od 1936 r. dowódca 5. batalionu rozpoznawczego 2. DPanc. Uczestnik agre
sji na Polskę w 1939 r. i ataku na Francję w 1940 r. Od tego czasu dowódca 12. pułku strzelec
kiego 4. DPanc. Z nim wziął udział w agresji na Związek Sowiecki. Później dowódca m.in.
23. DP i 26. DPanc. Od czerwca 1944 r. dowódca XLVI KPanc. Od września tego roku do
stycznia 1945 r. dowódca 9. Armii. Usunięty ze stanowiska przez gen. Schórnera za nieposłu
szeństwo. Uniewinniony przez sąd wojskowy. Po wojnie w niewoli amerykańskiej do 1947 r.
W latach 1957-1960 generał Bundeswehry.
36
Luftwaffe (dosł. „broń powietrzna") - lotnictwo wojskowe III Rzeszy 1935-1945. Do
wódcą L. był jej twórca marszałek Rzeszy Hermann Góring, a po nim krótko od 25 kwiet
nia 1945 r. feldmarszałek Robert Ritter von Greim.
28
ska wynosił już tylko od 150 do 250 km, i to na terenie poprzecinanym bar
dzo nielicznymi i niezbyt skutecznymi przeszkodami naturalnymi. Jedynymi
wartymi wspomnienia rzekami są Nida, Pilica, Warta i Prosną. Całkowicie
brakowało tu rozległych bagien czy większych obszarów leśnych, które mo
głyby spowolnić czy ograniczyć nieprzyjacielskie ruchy. Było więc jeszcze
wystarczająco dużo miejsca na wojnę w ruchu.
Bodaj jedyną zaletą rozmieszczenia niemieckiej pozycji było to, że obie
południowe armie (na południe od górnej Wisły) znajdowały się w górach.
Wysunięta najdalej na południe Grupa Armijna „Heinrici" w Beskidach
zajmowała dobre pozycje, które nie pozwalały nieprzyjacielowi wykorzy
stać swej pancernej przewagi. Górzysta okolica, przedgórza stopniowo
opadające ku Wiśle, z głęboko wciętymi dolinami rzek, na przykład Wisło
ki i Dunajca, sprzyjały również 17. Armii, dochodzącej na północy aż do
Wisły. Na południe od Grupy Armii „A", to znaczy na południe od nasze
go południowego skrzydła Grupy Armijnej „Heinrici", walczyła na Wę
grzech Grupa Armii „Południe". Dotykała nas swym północnym skrzy
dłem 8. Armia. A na północ od Modlina z północnym skrzydłem naszej
9. Armii sąsiadowała Grupa Armii „Środek" z prawym (południowym)
skrzydłem jej 2. Armii.
Jak wiadomo, ciosy czerwonej letniej ofensywy w 1944 r. przełamały
wreszcie, choć o wiele za późno, opór Hitlera przeciw budowie umocnień
polowych na tyłach. W swej nieufności, jaką od samego początku darzył
większość dowódców wojsk, w prewencyjnej i odpowiednio wczesnej bu
dowie pozycji na tyłach dostrzegał jedynie objawy słabości, podejrzewał
oglądanie się do tyłu i węszył skłonności do nieuzasadnionych odwrotów.
Również skuteczne operacje związane z takimi odwrotami nosiły w jego
oczach znamiona słabości. Ta nieufność rosła z roku na rok, a tymczasem
od 1941 r. Moskwa zaczęła oddawać ciosy.
Rozbudowane, umocnione pozycje polowe na tyłach frontu, w głębi
kraju, a także stałe fortyfikacje mają jednakże wartość taktyczną czy
wręcz operacyjną tylko wtedy, gdy naczelne dowództwo potrafi je wyko
rzystać, prowadząc w sposób przewidujący i przemyślany działania wo
jenne. Nawet najlepsze czołgi i działa nie pomogą, gdy zabraknie przy
nich żołnierzy albo jeśli będą oni walczyć w niewłaściwym miejscu. Wła
śnie owe pozycje na tyłach, wzniesione późnym latem 1944 r. między Wi
słą i Odrą, pozostały bez żołnierzy, bez oddziałów, bez broni, ponieważ
Hitler, na przekór wszelkim radom trafnym i udzielonym we właściwym
czasie przeniósł strategiczny ciężar działań wojennych na zachód, nie roz
poznając śmiertelnego zagrożenia od strony frontu wschodniego, nie kie
rując tam swoich rezerw i nie dając dowództwu Grupy Armii swobody
działania w obliczu nadciągającej bitwy obronnej.
29
Z tego powodu do stycznia 1945 r. przy miażdżącej, niszczącej i przytła
czającej nieprzyjacielskiej przewadze pierwsza faza walk o Śląsk: bitwa
w wielkim łuku Wisły, którą moglibyśmy nazwać również bitwą między
Wisłą i Odrą, zakończyła się nie tylko utratą polskiego przedpola. Znacz
nie poważniejsze były skutki tej klęski: na południu wróg wyciągał już swą
rozcapierzoną dłoń ku górnośląskim obszarom przemysłowym, podczas
gdy w centrum i na północy szykował się do szybkiego skoku przez Odrę.
Choć wręcz oczywistym zamiarem wyższego dowództwa była dalsza obro
na zarówno cennych dla zasilania oporu obszarów przemysłowych, jak i li
nii Odry, powodzenie tego przedsięwzięcia zostało obrócone wniwecz przez
osłabienie dwóch armii - 4. Armii Pancernej i 9. Armii. Mimo wielkich wy
siłków nie dało się na terenach przemysłowych po stronie wroga i nad Odrą
wznieść zwartego, dobrze zorganizowanego frontu obronnego, który byłby
w stanie stawić czoła znacznej przewadze wroga. W drugiej fazie, do końca
stycznia, wróg zdobył więc Górnośląski Okręg Przemysłowy i fragmenty li
nii Odry poniżej Opola. Natomiast ogłoszone twierdzami Wrocław i Gło
gów zamknęły swoje początkowo słabe jeszcze mury i rozpoczęły wielomie
sięczną, zaciętą walkę obronną.
W trzeciej fazie, trwającej ponad dwa miesiące, do połowy kwietnia,
udało się wreszcie, po kilku udanych lokalnych kontratakach, umocnić
front na wschodniej i północnej linii górzystego przedpola szerokiego
i wysokiego wału Sudetów od masywu Pradziada po Góry Łużyckie i nad
Nysą Łużycką. Na południowym skrzydle Grupy Armii w nieprzyjaciela,
niczym wysunięty na wschód taras, wbiła się walcząca w zachodnich Be
skidach 1. Armia Pancerna. Stąd linia walk prowadziła na wschód od
Bramy Morawskiej nad Odrę koło Raciborza. Przeważającym siłom nie
przyjaciela udało się jednakże w drugiej połowie marca całkowicie zdobyć
linię Odry od Raciborza w dół i zepchnąć nas aż na przedgórze masywu
Pradziada.
Poza tym owe dwa miesiące trzeciej fazy pod względem militarnym
umożliwiły uporządkowanie i odświeżenie jednostek, które w przeważają
cej większości utraciły ciężką broń, wyzwolenie Strzegomia i Lubania,
wzmocnienie pozycji bojowych oraz budowę pozycji na tyłach aż do przełę
czy prowadzących przez gęste górskie lasy do Czech i na Morawy i w górę,
ku stromym, usianym rozpadlinami grzbietom wysokogórskim. Prócz tych
ściśle militarnych celów okres ten posłużył również kilku ważnym, a nawet
znaczącym zadaniom, z których już jedno dowodzi sensu owej walki
o Śląsk. Nasz opór wzmocniony na całej linii frontu dał nadciągającym od
wschodu i po obu stronach Odry kolumnom uciekinierów, które wcześniej
zdążyły dotrzeć zaledwie do gór, czas i miejsce do dalszego marszu w kie
runku Czech i Moraw.
30
Obsługa niemieckiej ciężkiej haubicy polowej kalibru 15 cm (15 cm schwere Feldhaubitze 18,
15 cm sFH 18) podczas ćwiczeń strzeleckich, wiosna 1944.
Część 1. Armii Pancernej, wśród pożogi nieustannych ataków przewa
żających sił nieprzyjaciela, chroniła natomiast region wydobycia węgla
kamiennego i obszary przemysłowe Ostrawy na Morawach, nasz ostatni
arsenał
37
.
Ostatnia, czwarta faza rozpoczęła się od przełamania przez wroga li
nii Odry i Nysy Łużyckiej w kierunku zachodnim. Jego celem nie był
jednak Śląsk; po odchyleniu na północ atak ten przyczynił się do upad
ku Berlina. W wyniku tych działań pozostała część Śląska na północy
została jednak tak samo otoczona jak na południu, gdzie pod koniec
kwietnia wdarcie się nieprzyjaciela przez Bramę Morawską i wycofanie
się południowego sąsiada, Grupy Armii „Południe", wymusiło odwrót
w kierunku zachodnim. Walki o Śląsk zakończyły się na początku ma
ja, kiedy południowe skrzydło Grupy Armii, czyli 1. Armia Pancerna,
znajdowało się na Morawach. Środek - 17. Armia -jeszcze na Śląsku
broniła Przedgórza Sudeckiego i ochraniała przełęcze. Natomiast na
37
Do 1 kwietnia 1945 r. główne niemieckie zagłębie przemysłowe - Zagłębie Ruhry zosta
ło otoczone i do 17 tego miesiąca broniąca go 300-tysięczna Grupa Armii „B" feldmarszałka
Walthera Modela poddała się Amerykanom.
31
północy 4. Armia Pancerna opierała się łukiem aż o okolice Drezna
z ogólnym frontem w kierunku północnym. Grupa Armii „Środek" sta
ła więc w momencie kapitulacji niczym ciało chroniące korpusem i obie
ma wygiętymi do tyłu rękami - przez wschodnią połowę Czech oraz Mo
raw i nad nią - obszar, przez który w stronę wolności uciekali Ślązacy.
Ocena frontu
Błędna strategia Hitlera - ocena zbyt słabego niemieckiego frontu na
Wiśle
- Budowa pozycji na tyłach między Wisłą i Śląskiem
(zob. mapa nr 1)
R
ozmiary klęski Grupy Armii „A" nad środkową Wisłą, klęski,
która zainicjowała walki o Śląsk i w znaczącym stopniu od po
czątku do końca utrudniała prowadzenie tej ponadtrzymiesięcznej bitwy
na tych ziemiach, w wyniku załamania obu wysuniętych najdalej na pół
noc armii (4. Armii Pancernej i 9. Armii) były potężne i brzemienne
w skutki. Wypada więc wyczerpująco i w zrozumiały dla wszystkich spo
sób przedstawić jej przyczyny. Nie bez racji pytano bowiem wówczas, i to
pytanie zadaje się również dziś, jak to możliwe, że sprawdzone wielokrot
nie w ciągu pięciu lat wojny, posiadające wszelkie ludzkie i żołnierskie
cnoty niemieckie wojsko mogło w ciągu kilku dni ponieść tak całkowitą
klęskę i otworzyć nacierającym armiom sowieckim drogę na zachód? Nie
da się tego wytłumaczyć za pomocą kilku powszechnie panujących opinii.
Z góry jednak należy z całą mocą podkreślić następujący fakt: ani do
wódcy oddziałów, ani same oddziały w najmniejszym stopniu nie pono
szą za to winy. Przyczyną klęski nie była również ani zdrada, ani sabotaż,
na przykład w postaci błędnie skierowanej lub niewłaściwej pod wzglę
dem rodzaju dostawy amunicji.
Jak wiadomo, 1 września 1939 r. w niemieckim Reichstagu Hitler,
równie cynicznie, co chełpliwie, oznajmił, że nie będzie prowadził rozpo
czętej właśnie wojny tak niezręcznie jak rząd niemiecki w roku 1914, któ
ry, jak stwierdził, nie był w stanie uniknąć strategicznego obciążenia woj
ną na dwóch frontach. Wraz z rozpoczęciem inwazji w Normandii
w czerwcu 1944 r. wielki pierścień nieprzyjaciela wokół zepchniętych do
defensywy i walczących zażarcie niemieckich frontów zamknął się całko
wicie. Prowadzona pod dowództwem tego samego Hitlera wojna toczyła
się teraz nie tylko na dwóch, lecz na znacznie większej liczbie frontów,
które wyczerpywały wojenny potencjał Niemiec. Po kapitulacji Rumunii
33
i wyparciu nas przez sowiecką ofensywę 1944 r. aż pod granicę Prus
Wschodnich, nad Wisłę i na Węgry, przyszła najwyższa pora, by dowódz
two wreszcie zrozumiało, że tej wojny nie da się już wygrać i że trzeba za
tem szukać sposobów jej zakończenia, a także zastanowić się, gdzie i jak
tego dokonać.
Bez żadnych wątpliwości od dłuższego czasu jasne było, że najgroź
niejszym wrogiem jest Stalin ze swą rosnącą z roku na rok Armią Czer
woną. Krwawy przedsmak straszliwych zbrodni, jakich oddziały tej armii
się dopuściły, wkraczając na niemiecką ziemię, dały jesienią 1944 r. wyda
rzenia we wschodnim pasie granicznym Prus Wschodnich
38
. Najpóźniej
więc w tym właśnie czasie należało przesunąć strategiczny ciężar działań
na wschód, aby uniemożliwić Armii Czerwonej wejście na teren Niemiec
i uchronić naród niemiecki przed grożącymi mu zbrodniami i wielkim
rozlewem krwi. I nie dość, że Hitler nie podjął tej w oczywisty sposób ko
niecznej decyzji, to jeszcze jego błędne polecenia i uparte zakazy prze
szkadzały dodatkowo w działaniu dowództwu na wschodzie.
Długość frontu na linii Wisły, czyli od prawego skrzydła 4. Armii Pan
cernej nad Wisłą na południe od Pacanowa, do lewego skrzydła 9. Armii na
północ od Warszawy, wskutek meandrów uwarunkowanych nieprzyjaciel
skimi przyczółkami, wynosiła 370 km. Do obrony tak szerokiego frontu na
pierwszej linii użyto 17 dywizji piechoty. W tej liczbie zawierały się dwie
jednostki zaporowe oraz miasto Warszawa
39
, ogłoszone twierdzą. Tym sa
mym każda dywizja miała do obrony odcinek frontu szerokości 20-25 km,
podczas gdy zgodnie z naszymi doświadczeniami, zdobytymi w bitwach
obronnych obu wojen światowych, zalecana długość odcinka wynosiła
8-10 km. Od początku ofensywy wschodniej takie nadmiernie rozciągnięte
odcinki frontu, niekorzystnie wpływające na gęstość obrony, nie były jed
nak niczym nowym. Oczywiście nie uspokajało to dowództwa i nie zapew
niało fizycznych ani materialno-technicznych możliwości prowadzenia sku
tecznej obrony.
Na uwagę zasługują tutaj również inne braki, dla profesjonalistów zupeł
nie oczywiste. Nawet mimo największej ofiarności, doskonałych umiejętno
ści technicznych i bardzo sprawnych dostaw materiałów przy tak rozległym
froncie niemożliwe było zbudowanie w porę systemu pozycji ze schronami,
W październiku 1944 r. oddziałom niemieckim udało się czasowo przywrócić połączenie
Prus Wschodnich z Kurlandią. Przy okazji Niemcy odbili miejscowość Nemmersdorf, gdzie
22 tego miesiąca Sowieci dokonali wielu zbrodni i gwałtów na bezbronnych kobietach i dzie
ciach. Odkrycie to stało się jednym z głównych motywów goebbelsowskiej propagandy rozta
czającej w ostatnich miesiącach wojny wizję zagłady narodu niemieckiego.
39
A raczej jej ruiny. Na osobisty rozkaz Hitlera, po powstaniu warszawskim w 1944 r.,
stolica Polski została w sposób planowy zrównana z ziemią.
34
których pokrywy rzeczywiście zasługiwałyby na określenie „ognioodpor
nych". Przytoczmy w tym miejscu porównanie, jakiego do tej pory po
II wojnie światowej nie dokonano w tej prostej formie. Aby nie polegać je
dynie na własnym zdaniu, autor sprawdził słuszność tego twierdzenia także
w rozmowach z innymi osobami, dysponującymi doświadczeniem fronto
wym. Dokonano tego porównania, ponieważ zagadnienie, którego ono do
tyczy, tj. umocnienia polowe, zasługuje na specjalne uznanie nie tylko
z punktu widzenia nadwiślańskiej obrony, lecz także z perspektywy całego
okresu walki o Śląsk. A zatem: Im dłużej trwała I wojna światowa, tym bar
dziej we wszystkich rodzajach wojsk, zwłaszcza w piechocie i artylerii, rosły
umiejętności w budowie fortyfikacji i obiektów ogniotrwałych. Natomiast
wraz z przedłużaniem się II wojny światowej z roku na rok umiejętności te
malały, nawet w przypadku saperów, specjalistów od umocnień polowych -
i nie było w tym winy żołnierzy. Sposób, w jaki Hitler prowadził wojnę, ka
zał bowiem gnać oddziałom, przy coraz większych stratach najlepszych sił,
z jednej bitwy na drugą, z jednego miejsca na drugie, od jednego utracone
go zwycięstwa do drugiego, wreszcie od jednej klęski do drugiej. Brakowało
więc czasu, nauczycieli i okazji do uczenia się wrastania w ten teren.
Kiedy autor na początku listopada 1944 r. objął dowodzenie jednostką
zaporową Grupy Armii „A" w północno-zachodnim narożniku przyczół
ka baranowskiego
40
, stwierdził nie tylko braki w piechocie, która składa
ła się z 3 batalionów strzelców krajowych
41
, ale też niedostateczną odpor
ność obiektów na ostrzał. Jeszcze większy problem stanowił fakt, że w 70.
Brygadzie Pionierów wojsk lądowych, najważniejszym oddziale tej jed
nostki, tak niewielu żołnierzy opanowało sztukę budowy ognioodpor
nych sztolni, że jak najszybciej trzeba było ich przeszkolić w tym zakresie.
Bo właśnie ten śródgórski obszar w okolicach Łysej Góry, szczęśliwa
rzadkość w płaskiej poza tym Polsce, w szczególny sposób sprzyjał budo
wie sztolni. Pożądana korzyść pozostała jednak niestety bardzo ograni
czona, ponieważ jednostka zaporowa na początku grudnia musiała zastą
pić na lewym skrzydle armii nad Wisłą po obu stronach Solca węgierską
dywizję, która powróciła do swojego kraju.
Trzeba więc było, choć w obliczu wielkiej pracowitości oddziału niechęt
nie, przyjąć do wiadomości, że schrony - pomijając nieliczne wyjątki - nie
są wystarczające, by dać odpór przeważającemu, zmasowanemu ogniowi
wielkiego natarcia wroga. Należało się zatem liczyć z poważnymi stratami.
40
Chodzi tu o 70. Brygadę Pionierów, zwaną też „Sperrverband von Ahllen", rozbita
w styczniu 1945 r. przez Sowietów.
41
70. Brygada wedtug etatu miała dwa bataliony: I wystawiony na bazie 48. batalionu
pionierów i II powstały na bazie 70. batalionu pionierów. Sztab brygady wystawił 674. pułk
pionierów.
35
Artyleria niemiecka nie dysponowała też wystarczającą ilością amunicji.
Trzeba więc było rezygnować ze zwalczania dokładnie rozpoznanych i ob
sadzonych nieprzyjacielskich stanowisk ogniowych artylerii, aby przygoto
wać się na nadciągającą bitwę obronną. Również niedobory paliwa zmu
szały do maksymalnej oszczędności i centralnego gospodarowania, które
później, gdy bitwa się rozpoczęła, okazało się niecelowe, ponieważ sytuacja
bojowa nie pozwalała na dalszą dystrybucję cennego surowca. Wróg albo
opanował drogi, albo zdążył już zająć nasze składy amunicji.
Również rzut oka na najbardziej wysunięty na północ fragment frontu,
na Warszawę, którą Hitler -jakże by inaczej - kazał ogłosić twierdzą, roz
jaśnia obraz oczywistych braków. Odwołajmy się do fragmentów zapisków
ówczesnego dowódcy 9. Armii, generała wojsk pancernych Smilo barona
von Luttwitza: „Nam w Armii plan twierdzy wydał się zupełnie chybiony.
I chyba całkiem słusznie wierzyliśmy, że strategiczne znaczenie tej twierdzy
nie będzie miało decydującego udziału w obronie frontu na Wiśle. Wszyst
kie warszawskie mosty, a także długi tunel kolejowy w mieście, były znisz
czone. Kiedy przeciwnik zdobył miasto, najpierw musiał przez długie tygo
dnie rękami licznych ekip budowlanych przywrócić w tym miejscu ruch.
Znacznie łatwiejsza byłaby dla wroga budowa północnej i południowej ob
wodnicy kolejowej i drogowej przez Wisłę, obwodnicy, która, jak wynikało
z naszego rozpoznania, z uwagi na istniejącą sieć drogową i kolejową oraz
ukształtowanie brzegów Wisły była całkiem możliwa. Decydujące było to,
że owe obwodnice znajdowały się poza terenem działania twierdzy.
Stanowisko niemieckiej obrony przeciwlotniczej. Obsługa clziatka przeciwlotniczego 2 cm
Fliegerabwehrkanone 30 (2 cm Flak 30) podczas ćwiczeń pozorowanych. Górny Śla.sk,
wiosna 1944.
36
Oprócz tego nad Wisłą, dalej na południe, znajdowały się przecież trzy
wspomniane już duże nieprzyjacielskie przyczółki, nie można było więc
w żadnym wypadku oczekiwać, że przeciwnik w jakikolwiek sposób bę
dzie potrzebował tego kierunku natarcia pod Warszawą. Miasto leżało
na pierwszej linii frontu i poza 250-metrowym odcinkiem biegu Wisły nie
miało po stronie wroga żadnego przedpola. Jeszcze nigdy nie prowadzo
no rozbudowy umocnień w takich warunkach. Problemy na froncie po
kazały przynajmniej, że rozbudowa - o ile wróg nie zaatakuje wcześniej -
mogłaby się zakończyć najwcześniej wiosną 1945 r.
Już w fazie planowania widać było, że przewidziana obsada i uzbroje
nie w żaden sposób nie wystarczą, by spełnić wymogi stawiane frontowej
twierdzy.
Poza tym w wyniku wielomiesięcznych walk w mieście panowała zara
za
42
, a zaopatrzenie w wodę było ograniczone do kilku studni. Nadciąga
ła zima.
Wszystkie te zarzuty ze strony 9. Armii w formie pisemnej zostały skie
rowane w obszernym piśmie i w długich rozmowach przez Grupę Armii
«A», która wspierała je w każdym punkcie, do OKH
4 3
. Jedynym pozy
tywnym ich skutkiem było pojawienie się w Warszawie komisji OKH. Po
tem wydano rozkaz budowy twierdzy na początku października 1944 r.
Twierdza Warszawa tuż przed generalną ofensywą sowiecką wielkim
wysiłkiem została rozbudowana na tyle, że ukończono pierścień zewnętrz
ny umocnień, 1 rów przeciwczołgowy i 1 średnie zasieki. Nie rozpoczęto
jeszcze w ogóle budowy schronów na drugiej i trzeciej linii. Obsada skła
dała się z 3 pułków piechoty i jednego oddziału artylerii (zdobyczne działa)
oraz około dwunastu dział przeciwlotniczych
44
. Większość żołnierzy sta
nowili starsi, niedoświadczeni w boju członkowie pułków zabezpieczenia,
czyli strzelcy krajowi, lub ciężko ranni żołnierze frontowi. Jeden z batalio
nów przybył na przykład w całości ze szpitala laryngologicznego. Każdy
z żołnierzy miał problemy ze słuchem, u 50% z nich trzeba było codziennie
prowadzić leczenie stanów zapalnych uszu.
Również dowódcy pułków nie dysponowali żadnym doświadczeniem
frontowym i wszyscy mieli ponad 49 lat.
42
Warszawa została przez Niemców zupełnie wyludniona. W pustym mieście nie mogło
być mowy o zarazie.
43
Oberkommando des Heeres niemieckie Naczelne Dowództwo Wojsk Lodowych.
W czasie II wojny światowej OKH kierowało działaniami zbrojnymi na froncie wschodnim,
tracąc systematycznie swe kompetencje na rzecz Kwatery Głównej Hitlera.
44
Dowodzona przez gen. Friedricha Webera tzw. Dywizja Forteezna „Warszawa" (Fe-
stungs-Division Warschau) istniała od stycznia do 27 lutego 1945 r., a składała się z 3 pułków
forlecznych: 8., 88., 183.; 1320. pułku artylerii; dwu batalionów moździerzy: 22. i 23.; batalio
nu pionierów; 669. kompanii rozpoznawczej i 1320. oddziału transportowego.
37
Tak więc obrońcy i ich twierdza w żaden sposób nie byli przydatni
w nadciągającej wielkiej bitwie o Warszawę".
Zanim jednak zajmiemy się ważnymi planami dowódców Grupy Ar
mii „A", w których prócz spodziewanej przewagi nieprzyjaciela wytykano
wymienione powyżej braki, konieczny jest jeszcze opis toczącej się w Pol
sce od końca lata 1944 r. budowy pozycji oraz ich taktycznej czy wręcz
operacyjnej wartości. Bo właśnie z tej wartości chciała skorzystać Grupa
Armii. Krótko omówimy najważniejsze pozycje odwołując się do mapy
nr 1, w kolejności ze wschodu na zachód i wyjątkowo od lewej do prawej.
Pozycja „Hubertus" między południowo-zachodnim cyplem przyczółka
magnuszewskiego i północno-zachodnim cyplem przyczółka baranow
skiego - regularna pozycja łącznikowa - mogła ograniczyć długość fron
tu na przednich pozycjach o całe 100 km.
Pozycja A-2 przebiegała mniej więcej wzdłuż linii, do której nasze od
działy dotarły w grudniu 1944 r. - po skutecznym zatrzymaniu rosyjskiego
„walca parowego": poczynając od lewego skrzydła nad Wisłą poniżej Mo
dlina, dalej za Bzurą, Rawką i Pilicą na wschód od Krakowa, aby wreszcie
przy północnym krańcu Beskidu Wschodniego dotrzeć do tamy na Dunaj
cu pod Nowym Sączem - i dalej przez obszar wysokich gór. Pozycję A-2
w odstępie o zmiennej długości 20-45 km poprzedzała pozycja A-l, która
w środkowej i południowej części wykorzystywała przeszkody naturalne,
takie jak Nida i dolny bieg Dunajca (do rozsławionego 2 maja 1915 r. Tar
nowa
4 5
). Na południe od Warszawy między pozycją A-2 i pierwszą linią
z frontem w kierunku południowym biegł jeszcze wąski pas Pilicy, podczas
gdy w Beskidach do pozycji A-l przylegała pozycja „Erich". Najdalej na
tyłach, w odległości około 100 km od pozycji A-l i A-2, do ostatniej obrony
granic Rzeszy, przede wszystkim terenów Górnego Śląska, wzniesiono po
zycje B-l i B-2. W kierunku południowym łączyły się one przez Beskid Za
chodni z doliną górnego Wagu. Pozycji B-l w części północnej broniła
Warta. I choć z braku czasu na żadnej z tych pozycji nie dało się zbudować
większej liczby obiektów z ognioodpornymi pokryciami, należy jednak
podkreślić następujące zalety taktyczno-techniczne, jakimi się one charakte
ryzowały: spełniały przede wszystkim wymogi działań artylerii i obrony
przeciwpancernej; rozbudowane w głąb główne pole walki chroniło wszę
dzie od frontu, a także z boku, gdzie przygotowano rowy przeciwczołgowe
oraz zapory z drutu kolczastego. A ponieważ pozycje te powstały dzięki
kunsztowi dowodzenia, zdolnościom organizacyjnym i chęci do pracy,
przynajmniej dla historycznego porządku należy tu oddać głos jednemu
45
Von Ahlfenowi chodzi tu o rozpoczętą 2 maja 1915 r. wielką ofensywę wojsk niemiecko-
-austriackich, które pod dowództwem gen. Augusta von Mackensena przerwały front rosyjski pod
Gorlicami i zadając Rosjanom ogromne straty, wypchnęły ich z Królestwa Polskiego i Galicji.
38
z wyższych dowódców wojsk inżynieryjnych, gen. dr. Fritzowi Benicke-
mu
46
, wypowiadającemu się na temat rozbudowy pozycji B-l i B-2, bezpo
średnio chroniących Górny Śląsk:
„Na Górnym Śląsku rządził - tak jak w pozostałych prowincjach -
gauleiter wyznaczony przez kierownictwo partii
47
, działający zarazem ja
ko nadprezydent - i jako taki przynajmniej oficjalnie podporządkowany
rządowi pruskiemu
48
, oraz jako Komisarz Obrony Rzeszy - tutaj z nie
omal nieograniczonymi prerogatywami. Aby nagiąć teraz niezależność
gauleiterów, myślących raczej w swoich prowincjonalnych ramach, do
operacyjnych potrzeb obrony całego terytorium, a z drugiej strony przy
ich pomocy zapewnić budowę i sfinansowanie pozycji przez miejscową
ludność, w planach, prowadzeniu i realizacji tego gigantycznego przedsię
wzięcia obrano powszechną wówczas drogę kompromisu:
O ogólnym przebiegu linii i połączeniach na granicach dowodzonych
terenów decydowało kierownictwo Wehrmachtu
49
.
Zadanie cywilnego kierownictwa i realizacji otrzymali gauleiterzy, stroną
militarną miały zająć się sztaby, utworzone właśnie do tego właśnie celu -
wyżsi dowódcy wojsk saperskich z uprawnieniami dowódców dywizji.
Do zadań o specjalnym znaczeniu wyznaczano tych generałów wojsk
inżynieryjnych, którzy dowodzili już wcześniej dywizją".
Generał Benicke jako wyższy dowódca 11. zgrupowania pionierów
otrzymał to zadanie na Górnym (i początkowo również na Dolnym) Ślą-
46
Gen. dr Fritz Benicke (ur. 1894 w Charlottenburgu, zm. 1975 w Starnbergu) w armii
niemieckiej od 1913 r. Od początku 1 wojny światowej w oddziałach pionierów. Po wojnie
w Reichswehrze i Wehrmachcie. W latach 1935 1940 dowódca 47. batalionu pionierów. Na
stępnie do października 1941 r. dowódca pionierów 1. Grupy (później Armii) Pancernej. Od
czerwca do sierpnia 1943 r. szef pionierów Grupy Armii „Środek". Od października 1943 do
marca 1944 r. dowódca 25. DGrenPanc, a następnie do sierpnia 41. Dywizji Fortecznej. La
tem 1944 r. mianowany dowódcą pionierów XXI Okręgu Wojskowego w Poznaniu. Od grud
nia 1944 r. komendant linii obronnej B-l i obszaru warownego Górny Śląsk. W końcu wojny
dowódca Division Benicke. Po zakończeniu walk w niewoli amerykańskiej do 1947 r.
47
NSDAP (Nationalsozialistische Deutsche Arbeiterpartei - Narodowosocjalistyczna
Niemiecka Partia Robotników), na której czele stal Adolf Hitler, miała strukturę terenową
pokrywającą się ze strukturą administracyjną państwa niemieckiego. W każdym okręgu Rze
szy (Reichsgau) działał jeden okręg partyjny, którego szef - gauleiter - byl jednocześnie urzęd
nikiem partyjnym i państwowym. Początkowo w III Rzeszy były 33 okręgi, w czasie II wojny
światowej ich liczba wzrosła do 43. Gauleiterzy byli faktycznie udzielnymi zarządcami przy
znanych im okręgów.
4S
W III Rzeszy formalnie nie zniesiono odrębności państwa pruskiego. Premierem Prus
był od 1933 do 1945 r. Hermann Góring.
44
Wehrmacht - siły zbrojne III Rzeszy w latach 1935-1945. W ich skład wchodziły siły
powietrzne (Luftwaffe), marynarka wojenna (Kriegsmanne) i siły lądowe (Heer). W czasie II
wojny światowej dołączyła do nich zbrojna SS (Waffen-SS) H. Himmlera. Łącznie w Wehr
machcie służyło podczas wojny około 17 min żołnierzy.
39
sku, z kwaterą sztabu w Katowicach, przy siedzibie gauleitera. Podlegała
mu pewna liczba sztabów inżynieryjnych i budowlanych (z uprawnienia
mi dowódców brygady, pułku i batalionu), sztaby rozpoznawcze złożone
ze wszystkich rodzajów broni, kilka - choć unieruchomionych - pluto
nów łącznościowych, kilka kolumn zaopatrzeniowych i temu podobnych
jednostek. Całkowicie brakowało oddziałów zabezpieczających i wojsko
wej siły roboczej. Po przybyciu do Katowic na początku sierpnia 1944 r.
Benicke stanął przed gigantycznym zadaniem.
Obejmowało ono znaczący teren: należało bowiem rozbudować dwie
umocnione pozycje polowe, położone jedna za drugą, których wschodnia
granica pokrywała się mniej więcej z granicą między Górnym Śląskiem
a Generalnym Gubernatorstwem, obie zaś miały sięgać od granicy Słowacji
do granicy Kraju Warty
50
. Czasowo zadanie to było problematyczne, po
nieważ ze względu na sytuację militarną i zbliżającą się zimę rozbudowę na
leżało zacząć natychmiast, mimo że przebieg pozycji na razie zaznaczono
na mapie jedynie z grubsza, nie było nawet ogólnych wyników zwiadu, nie
rozpoczęto jeszcze szczegółowego rozpoznania terenu, podział taktyczny
wzbudzał kontrowersje, a na temat realizacji technicznej - przez komplet
nie niedoświadczone siły - opracowano jedynie bardzo ogólne wytyczne.
Należało wreszcie przezwyciężyć także kłopoty organizacyjne. W tak
trudnych warunkach, przy często bardzo napiętych relacjach między szta
bami dowodzenia partii i Wehrmachtu, również między oddziałami polo
wymi i rezerwą musiały się ujawnić bardzo gwałtowne konflikty. Szybko
jednak udało się względnie ułożyć kontakty robocze z gauleiterem Brach-
tem
51
. Ponieważ był ciężko chory, jego zadania wkrótce przeszły na zastęp
cę, Metznera
52
, w kwestiach państwowych zaś na zastępcę nadprezydenta,
50
Kraj Warty (Warthegau lub Wartheland) -część okupowanych podczas II wojny światowej
ziem polskich. Dekretem Hitlera w październiku 1939 r. Wielkopolska wraz z okręgiem łódzkim
została bezprawnie włączona do III Rzeszy jako Kraj Warty. Jego „stolicą" był Poznań.
51
Fritz Bracht (ur. 1899 w Heiden, zm. 1945 w Kudowie Zdroju) zbrodniarz hitlerowski,
SA-Gruppenfuhrer. Ochotnik w czasie I wojny światowej. W NSDAP i SA od 1927 r. Po 1933 r.
nazistowski poseł do Reichstagu. Od 1935 r. nadprezydent Prowincji Śląskiej. W 1941 r. zostaje
gauleiterem i nadprczydentem Górnego Śląska składającego się w znacznej mierze z zagrabione
go Polsce województwa śląskiego. Odpowiedzialny za liczne zbrodnie przeciw narodowi polskie
mu. Współodpowiedzialny też za funkcjonowanie obozu śmierci Auschwitz-Birkenau. 9 maja
1945 r. popełnił samobójstwo.
Franz Ludwig Metzner (ur. 1895 w Ilmenau, zm. 1970 w Essen) - doktor praw.
SS-Oberfiihrer. Walczył w czasie I wojny światowej. Z armii odszedł w 1919 r. Studiował
w Jenie. Freiburgu i Erlangen. Od 1922 r. doktor praw. W latach 1922-1928 publicysta. Bez
robotny w latach 1929-1930, wtedy wstąpił do NSDAP i podjął pracę w strukturach partyj
nych. Od 1933 r. poseł NSDAP do Reichstagu. W SS od 1937 r. W latach 1940 1941 na fron
cie, później do 1943 r. urzędnik w okupacyjnym komisariacie w Dniepropietrowsku.
W 1944 r. zastępca gauleitera w Katowicach, a pod koniec wojny w sztabie administracyjnym
SS-Obergruppen fuli rera Wolffa we Włoszech.
40
Zniszczone niemieckie działo pod Lwówkiem Śliskim (Lówenberg in Schlesien), 1945, fot.
Tadeusz Sierosławski.
prezydenta rządu Springoruma
53
. Należało znaleźć równowagę między po
zycją walczącej na froncie Grupy Armii „A", która pozycji tych miała
w przyszłości bronić, a dowództwem VIII Okręgu Wojskowego Armii Re
zerwowej we Wrocławiu (generał kawalerii Koch-Erpach
54
), wykonującym
uprawnienia terytorialne, oraz nadrzędnym zadaniem utrzymania walk
z dala od pracującego pełną parą Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego.
53
Walter Springorum (ur. 1892 w Dortmundzie, zm. 1973) - doktor praw. Od lat 20. zasia
dał w zarządzie rodzinnego koncernu Eisen und Stahlwerke Hoesch w Dortmundzie. Do 1933 r.
członek Deutsche Volkspartei (DVP). Do 1936 r. wójt Bytowa. Kierownik referatu narodowo
ściowego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Rzeszy. W czasie II wojny światowej kierował
utworzoną w 1939 r. okupacyjną rejencją katowicką. M.in. z jego rozkazu zabroniono na Gór
nym Śląsku posługiwania się językiem polskim nie tylko publicznie, ale też w domu i kościele.
Aktywnie współpracował m.in. z komendantem obozu zagłady w Auschwitz - Rudolfem
Hóssem. Po wojnie aktywny członek ziomkostwa pomorskiego.
54
Gen. Rudolf Koch-Erpach (ur. 1886 w Monachium, zm. 1971 w Karlsruhe) niemiecki
oficer od 1906 r. W czasie I wojny światowej oficer kawalerii. Po 1919 r. w Rcichswehrze.
a później w Wehrmachcie. Od 1935 r. dowódca 8. DP, z którą brał udział w agresji na Polskę
i ataku na Francję. Od listopada 1940 r. do maja 1941 r. dowódca LX i XXXV Korpusu. Od
maja 1942 r. dowódca VIII Okręgu Wojskowego we Wrocławiu. Od stycznia 1945 r. dowód
ca Grupy Korpuśnej „Wrocław", a następnie LVI KPanc. W niewoli do 1948 r.
41
Jako kuriozum należy przypomnieć zawiść między ważnymi funkcjona
riuszami partii. Ta z obu pozycji, która była wysunięta bardziej do przodu,
przebiegała wprawdzie zasadniczo na terenie Górnego Śląska wzdłuż gra
nicy z Generalnym Gubernatorstwem, jednak w wielu miejscach, częściowo
tylko zasiekami z drutu kolczastego i zaporami przeciwczołgowymi, prze
chodziła na teren tego drugiego. Generalny gubernator Frank
55
zrazu za
kazał śląskim ekipom budowlanym przekraczania granicy, potem zaś usta
nowił nadzór policyjny i kazał poddawać kontroli celnej pojazdy
dostarczające materiały na budowę. Sugestię generała Benickego, by grani
cę policyjną między Górnym Śląskiem i Generalnym Gubernatorstwem
wyznaczyć tymczasowo na pierwszym ciągłym pasie zasieków z drutu kol
czastego, które najłatwiej byłoby pilnować, a cywilni robotnicy budowlani
nie musieliby ich przekraczać w kierunku wschodnim, gauleiter natych
miast przesłał do fiihrera telegraficznie. W telegramie żądał przesunięcia do
przodu granicy Górnego Śląska, co z kolei wywołało protest jego przeciwni
ka, generalnego gubernatora Franka. Decyzję podjęli w końcu Rosjanie,
którzy zlikwidowali wszystkie granice
56
.
Aby wykorzystać czas przed nadejściem zimy, budowę rozpoczęto
jeszcze w sierpniu, przy czym świadomie uwzględniono wszystkie niedo
trzymane terminy i niedociągnięcia. Sztabów zwiadowczych użyto po
czątkowo tam, gdzie dało się szybko zorganizować siłę roboczą.
Dowodzące sztaby wojsk saperskich i budowlanych szybko podjęły pra
cę na ogólnej linii Sucha - Wadowice - Zawiercie (Warthenau) - Często
chowa w pagórkowatym regionie Jury Krakowsko-Częstochowskiej oraz
w górnym biegu Warty (por. mapa 1: pozycje B-l i B-2). Robotnicy budow
lani - rekrutowani wyłącznie spośród ludności - zostali wezwani i oddani
do dyspozycji przez organizacje partyjne (gauleiter - kreisleiter - ortsgrup-
penfuhrer
57
). Ich zgromadzenie, powołanie i odwołanie, zakwaterowanie,
wyżywienie i wyposażenie stanowiły potężne dzieło. Sztabom saperskim
i budowlanym udało się przy pomocy tej w większości nieprzeszkolonej siły
'" Dr Hans Frank (ur. 1900 w Karlsruhe, zm. 1946 w Norymberdze) - doktor praw,
zbrodniarz wojenny. W NSDAP od 1926 r. Doradca prawny Adolfa Hitlera. Poset do Reich
stagu od 1930 r., założyciel Narodowosocjalistycznego Związku Prawników. Po dojściu nazi
stów do władzy minister sprawiedliwości rządu bawarskiego. Od 1933 r. przywódca Niemiec
kiego Frontu Prawa i od 1934 r. Akademii Prawa Niemieckiego. Od tego czasu minister bez
teki w rządzie III Rzeszy. Od 1939 r. generalny gubernator dla zajętych obszarów polskich.
Odpowiedzialny za eksterminację milionów Polaków i Żydów w GG, ruinę kraju i grabież
dóbr kultury. Po wojnie osądzony przez Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymber
dze. Skazany i stracony przez powieszenie w październiku 1946 r.
56
Były to granice nieprawnie wyznaczone przez III Rzeszę po pokonaniu Polski w 1939 r.
i zagrabieniu części jej terytorium.
57
Kreisleiter w NSDAP szef partyjny powiatu. Ortsgruppenfiihrer - szef grupy partyjnej
w danej miejscowości.
42
Stanowisko karabinu maszynowego MG 42 nad jedną ze śląskich rzek. Zamaskowani
Żołnierze niemieccy oczekują., na stanowisku bojowym w nabrzeżnych zaroślach, na atak
czerwonoarmistów, Górny Sla.sk. styczeń-luty 1945.
roboczej - ci, którzy przeszli przeszkolenie, pracowali w przemyśle zbroje
niowym i wydobywczym - do początku zimy w znaczącym stopniu rozbu
dować obie umocnione pozycje polowe. Składały się one z licznych stano
wisk bojowych, ronów, bunkrów, pozycji artyleryjskich, stanowisk
dowodzenia i przygotowanych pozycji do aktywnej obrony przeciwpancer
nej, w pewnej części stanowiących nowe konstrukcje. Chronił je ciągły pas
zasieków z drutu kolczastego oraz, również ciągły, rów przeciwczołgowy.
I jedno, i drugie miało ponad 150 km długości. Luki pozwalające na ich za
mknięcie przewidziano jedynie na trasach przelotowych. Nie trzeba chyba
opisywać, jakie trudności wszelkiego rodzaju - natury organizacyjnej, tech
nicznej, materialnej i osobistej, od najwyższego dowództwa aż po najmniej
szą grupę robotników - musiano przezwyciężyć. Wyższy dowódca saperów
nie dysponował nawet pojazdem zdolnym poruszać się po bezdrożach, do
dyspozycji miał jedynie dwa lub trzy razy „Storcha"
58
; śmigłowcami Wehr
macht jeszcze wtedy nie dysponował
59
. Nie istniały połączenia radiowe ani
58
Fieseler Fi 156 „Storch" („Bocian") - niemiecki uniwersalny maty samolot łącznikowo-
-rozpoznawczy. używany podczas II wojny światowej.
59
Nie jest to prawda. Pierwsze śmigłowce oblatano w Niemczech w 1936 r. (Focke-Wull
FW 61), a Fa 223 i Fa 330 były produkowane seryjnie od 1940 r., choć w niewielkiej ilości. Od
1944 r. właśnie na froncie wschodnim działały też samodzielne klucze obserwacyjne śmigłow
ców Flettner FI 282.
43
dalekopisowe, trzeba się było zdać na mało wydajną sieć pocztową dawne
go obszaru Polski. Późną jesienią użyto jeszcze jednostek Organizacji Tod-
ta
6 0
do rozbudowy wybetonowanych baz, chroniących drogi prowadzące
ze wschodu do Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego, również w tym
przypadku - adekwatnie do powszechnej w wyższych kręgach zawiści - nie
podporządkowując ich dowództwu wojskowemu. Osiągnięto to dopiero na
podstawie lokalnych porozumień. Prace trwały jeszcze w zimie i nie zostały
zakończone aż do wkroczenia Rosjan. Pogarszające się warunki pogodowe
angażowały coraz więcej siły roboczej, koniecznej do utrzymania obiektów.
Z inicjatywy generała Benickego na pozycje skierowano czasowo jednostki
Volkssturmu
61
, wezwane przez gauleitera i jemu podległe, aby przyzwy
czaić je do takich działań i jednocześnie utrzymać porządek w fortyfika
cjach. Objęło to jednak tylko ułamek obiektów, również dlatego, że człon
kowie Volkssturmu uzyskiwali jedynie czasowe zwolnienia ze swoich
zakładów pracy.
Po ukończeniu nieprzewidzianego zrazu ciągłego rowu przeciwczołgo-
wego na północnych krańcach właściwego terenu przemysłowego Górne
go Śląska, na wysokości Tarnowskich Gór na przełomie 1944 i 1945 r. za
istniały przynajmniej techniczne warunki obrony wschodniej części
Górnego Śląska. Brakuje jednak dokładnych danych liczbowych na te
mat zakończonych prac. Nie były one tak wysokie, jak meldował to nie
przerwanie gauleiter reichsleiterowi Bormannowi
62
. Między tymi liczbami
a stanem faktycznym, podawanym również przez cały czas generałowi
pionierów w dowództwie Wehrmachtu, ziała nieustannie pokaźna luka,
wywołująca często nerwowe zapytania.
60
Organizacja Todta (Todtorganisation) - powołana do życia w 1938 r. przez inż. Fritza
Todta na bazie spółki państwowej „System Autostrad Rzeszy". OT zajmowała się robotami
budowlanymi głównie na rzecz armii niemieckiej. W 1944 r. zatrudniano w niej 340 tys. lu
dzi, a na jej rzecz pracowało blisko 1,5 min robotników cudzoziemskich. Od 1942 r., po śmier
ci założyciela, OT kierował Albert Speer.
61
Volkssturm (pospolite ruszenie) - formacja zbrojna 111 Rzeszy powołana do życia latem
1944 r., podlegająca administracyjnie NSDAP i reichsleiterowi Martinowi Bormannowi. Po
woływano do niej wszystkich mężczyzn od 16. do 60. roku życia. V. nie był umundurowany
(oprócz opasek na rękawach) i słabo wyposażony w przestarzałą broń (z wyjątkiem bardzo
skutecznych Panzerfauslów). Najwyższą jednostką organizacyjną V. był batalion. V. dowiódł
swej skuteczności w walkach w terenie zabudowanym. W otwartym polu jego przydatność by
ła znikoma.
62
Martin Bormann (ur. 1900 w Halberstadt, zm. 1945 w Berlinie) szef Kancelarii
NSDAP, generał SS. Po I wojnie światowej żołnierz Freikorpsów. Od 1925 r. w NSDAP.
W latach 1933-1941 osobisty sekretarz Rudolfa Hessa. Po ucieczce tego ostatniego do Wiel
kiej Brytanii jeden z czołowych przywódców 111 Rzeszy jako reichsleiter NSDAP i sekretarz
Hitlera. Zginął w trakcie ucieczki z bunkra pod Kancelarią Rzeszy, po śmierci Hitlera. W pro
cesie norymberskim w 1946 r. skazany na śmierć in absentia.
44
Niemiecki czołg średni PzKpfw V Panther zniszczony podczas walk o Górny Śląsk, 1945.
Generał Benicke rozmyślał o obronie, choć nie zapoznano go z tym za
daniem, już w czasie rozbudowy, zanim zimowa ofensywa Rosjan przybra
ła wyraźniejsze kształty. Mając na uwadze zasadę, zgodnie z którą umoc
nienia są warte tyle, ile warta jest ich obrona, wielokrotnie żądał on ich
stałego obsadzenia. Oczywiście brakowało do tego celu sił frontowych.
Z pewnością jednak zadanie to mogły przejąć jednostki Armii Rezerwo
wej
63
w trakcie szkolenia i rekonwalescencji oraz bataliony Volkssturmu
podlegające gauleiterowi. Mimo usilnych starań nie udało się ani jedno, ani
drugie. Armia Rezerwowa nie chciała odrywać swoich ludzi od szkolenia -
poniekąd słusznie - a gauleiter chciał zachować Volkssturm do obrony
swojej stolicy Katowic. Było to myślenie życzeniowe. Żądania obsadzenia
pozycji przyniosły natomiast niespodziewany skutek w tym sensie, że nagle
na obszarze przemysłowym ustanowiono twierdzę Górny Śląsk. Szczęśli
wym trafem dało się zapobiec mianowaniu na stanowisko komendanta tej
twierdzy jakiegoś pozostającego bez przydziału generała czy admirała - lo
kalnym komendantem Katowic był admirał. Stanowisko to przypadło ge
nerałowi Benickemu. Jak wiadomo, w Kwaterze Głównej Hitlera już od bi
twy pod Stalingradem szerzyła się zaraza twierdz, którymi ogłaszano
dowolne miejsca, co kryło w sobie zobowiązanie do ich obrony ze wszyst
kich stron, to znaczy zamknięcia w nich załogi i skazania na śmierć, ponie
waż niemal nigdy nie istniała możliwość odsieczy.
Obdarzony pewną dozą fantazji gauleiter Bracht był zachwycony po
mysłem obrony twierdzy Górny Śląsk pod swoim dowództwem i przez
63
Armia Rezerwowa - formacja, której podlegały wszystkie jednostki znajduja.ee się
w Rzeszy, a niepodlegające innej armii. Latem 1944 r. szefem sztabu tej armii byt autor zama
chu na Hitlera ptk Claus von Stauffenberg.
45
swój Volkssturm. Trzeźwo myślącemu dowódcy pionierów udało się jed
nak wkrótce przekonać równie trzeźwo myślące Naczelne Dowództwo
Wojsk Lądowych (OKH), że nie da się zabezpieczyć i zaopatrywać, nie
mówiąc już o obronie, obszaru przemysłowego, zamieszkałego przez set
ki tysięcy ludzi, w tym ludność polską i tysiące zagranicznych robotni
ków, w razie zamknięcia pierścienia, zwłaszcza w obliczu faktu, że
obiekty obronne istniały jedynie na wschodzie oraz - znacznie słabsze -
na północy, brakowało natomiast zupełnie potrzebnych tu sił wojsko
wych. Pojęcie twierdzy zostało więc przekształcone w obronę okrężną
w strefie umocnionej.
Komendant twierdzy w dalszym ciągu jednak nie tylko nie otrzymał
oddziałów zabezpieczających, lecz także nie przyznano mu żadnych
uprawnień do obrony, do której przewidziana i za którą odpowiedzialna
była walcząca na froncie w ramach Grupy Armii „A" 17. Armia. W dal
szej części przytoczymy dowód na to, że rozwój sytuacji najpóźniej na po
czątku roku 1945 jednoznacznie wymagał zaangażowania Armii Rezer
wowej jako oddziałów zabezpieczających na pozycjach B-1 i B-2, jeszcze
przed rozpoczęciem nieprzyjacielskiej ofensywy generalnej. Decyzja ta
musiała zostać podjęta na najwyższym szczeblu. Aby mimo to zapoznać
wszystkie znajdujące się w twierdzy, której granic nigdy nie wyznaczono,
sztaby wojskowe, urzędy państwowe, jednostki partyjne, policję, pocztę
i kolej Rzeszy, celników itd. z wymogami, które zostałyby im postawione
w chwili przełamania linii przez Rosjan, i zgrać je w miarę możliwości ze
sobą, generał Benicke zorganizował w Katowicach szeroko zakrojone gry
wojenne. W ich trakcie można było wykryć i usunąć liczne braki. Nie da
ło się usunąć braku oddziałów, które stanowiłyby obsadę pozycji. Udało
się jedynie czasowo umieścić kilka oddziałów policji i Volkssturmu
w punktach przecięcia pozycji z większymi szlakami prowadzącymi ze
wschodu na zachód. Gry obrazowały w ostrożnej formie rosyjskie przeła
manie drogi prowadzącej wzdłuż od Krakowa na zachód, równie ostroż
nie dowiodły braku możliwości obrony przed rosyjskimi czołgami przez
oddziały Volkssturmu, co oburzyło gauleitera. Zakończyły się przed ich
wdarciem na obszar przemysłowy, w przeciwnym razie przesunęłyby się
zbytnio w sferę fantazji.
Na początku stycznia generał Benicke ponownie dobitnie zażądał ob
sadzenia pozycji przynajmniej przez oddziały Volkssturmu. Kwatera
Główna Hitlera w osobie reichsleitera Bormanna odpowiedziała odmow
nie. Dopiero dwa dni po rozpoczęciu sowieckiej ofensywy, 14 stycznia
1945 r., zezwolono na obsadzenie przez Volkssturm rozbudowanej strefy
umocnień. Jak wykażą kolejne opisy bezskutecznej obrony Górnośląskie
go Okręgu Przemysłowego, zbyt późno.
46
Nie można zakończyć opisu tworzenia twierdzy Górny Śląsk, nawet
jeśli jej utrzymanie musiało zakończyć się klęską, bez wspomnienia nie
zwykłego, chlubnego zaangażowania ludności Górnego Śląska, która dla
skazanej na niepowodzenie sprawy dokonała czynów zasługujących na
wpisanie na karty historii
64
.
64
Przy budowie umocnień pracowały przymusowo setki tysięcy Polaków, o czym gen.
von Ahlfen nie wspomina.
Potężna przewaga wroga
Potężna przewaga wroga: jedenastokrotna piechoty, siedmiokrotna czoł
gów, dwudziestokrotna artylerii - Grupa Armii „A" zamierza uniknąć nad
ciągającej burzy, organizując operację „Schlittenfahrt" - Hitler odrzuca ten
plan (por. mapa nr 1 w załączniku)
listopadzie 1944 r. napływające ze wszelkich źródeł wyniki zwia
du tworzyły coraz wyraźniejszy obraz wroga. Zważywszy na bar
dzo ograniczone siły i środki własne w porównaniu z rosnącą nieustannie
nieprzyjacielską przewagą, obraz ten pozwalał na jasną ocenę niemiec
kich perspektyw i możliwości w nadciągającej wielkiej bitwie obronnej.
Zwłaszcza ocena sił, początek i przebieg sowieckich operacji zaczepnych,
którezaczęły się zimą 1941 r. pod Moskwą, wykazały, że nieprzyjacielskie
dowództwo świetnie nauczyło się korzystać z niemieckich metod, przede
wszystkim w zakresie optymalnego użycia szybkich oddziałów pancer
nych do błyskawicznych zwycięstw w operacjach. Gdyby mało jeszcze by
ło przekonujących sygnałów dotyczących sytuacji rosyjskiego dowódz
twa, to to, co miało nadejść, zapowiadały wszystkie dotychczasowe ataki
nieprzyjaciela, w szczególności jednak przeprowadzenie przez Rosjan let
niej ofensywy skierowanej przeciw Grupie Armii „Środek" na Białorusi
w czerwcu 1944 r.
65
, która wydarła nam w ciągu czterech tygodni obszar
od Orszy do wschodnich przedmieść Warszawy na głębokość 600 km.
Recepta na ten sukces była w swych dwóch etapach prosta i znana.
Pierwszym etapem było przełamanie ofensywy w celu uzyskania swobody
działania, oparte na bardzo dużej przewadze, zwłaszcza w sferze material
nej. Drugi, decydujący etap obejmował kompleksowe współdziałanie
sprawnie kierowanych, idących nieprzerwanie do przodu uderzeniowych
armii pancernych, których operacje wzmacniały postępujące tuż za nimi
armie piechoty i kawalerii.
5
Była to tzw. operacja „Bagration" rozpoczęta przez Sowietów 22 czerwca 1944 r. W jej
wyniku niemiecka Grupa Armii „Środek" utraciła ponad 600 tys. żołnierzy, z czego połowę
zabitych, a więc więcej niż pod Stalingradem.
48
W
Sposób przeprowadzenia przyszłej generalnej ofensywy sowieckiej był
więc zupełnie jasny i oczywisty. Miałaby się ona najprawdopodobniej
rozpocząć po zamarznięciu zbiorników wodnych - czyli dopiero w stycz
niu. Trzy przyczółki - w Baranowie, Puławach i Magnuszewie
66
- wska
zywały również dość wyraźnie przewidywane, zgrane ze sobą kierunki na
tarcia. Podczas gdy już rezultat tej oceny był wystarczająco groźny,
przewidywana w tym momencie przyszła przewaga osobowa i materialna
wroga okazywała się znacznie większa, wręcz przytłaczająca. Obejmowa
ła ona jedenastokrotnie większe siły w zakresie piechoty, siedmiokrotnie
więcej czołgów i dział szturmowych i aż dwudziestokrotnie więcej artyle
rii i granatników. Tak wyglądały proporcje po uwzględnieniu wszystkich
sił spodziewanych na przyczółku w Baranowie. Uprzedzając opis rosyj
skiej ofensywy, wspomnijmy już teraz o tym, że pierwszego dnia ataku,
czyli 12 stycznia, przewaga czołgów była aż dwunastokrotna. Najwięk
szych trosk przysparzała przewaga w zakresie artylerii, wynosząca na od
cinku 1 km frontu natarcia ponad 250 dział (według źródeł rosyjskich
rzeczywiste proporcje wynosiły aż 276 dział na kilometr). Okazało się, że
Rosjanie dostatecznie dokładnie przeanalizowali doświadczenia bitwy na
wyczerpanie z okresu I wojny światowej i wyciągnęli naukę z miażdżącej
skuteczności niemieckiego walca ogniowego z 21 marca 1918 r. (jedynie
150 dział na kilometr)
67
.
Ale to jeszcze nie cały opis tej bardzo groźnej sytuacji. Przewidywany
stosunek sił powietrznych był dla nas - w połączeniu z potężnymi braka
mi paliwa - wręcz beznadziejny. Rzeczywiście, na początku bitwy przeciw
10 500 rosyjskim samolotom stanęło 300 niemieckich myśliwców.
Kiedy jeszcze w listopadzie na rozkaz Hitlera z Grupy Armii zabrano
znaczące siły do ofensywy w Ardenach na zachodzie oraz na Węgrzech
i zabrakło wystarczających rezerw do prowadzenia bitwy obronnej, szef
sztabu generalnego Grupy Armii, generał major von Xylander
68
, znalazł
takie wyjście, które w obliczu wszystkich opisanych dotychczas wielu wad
bitwy obronnej pomogłoby utrzymać opór. Dwunastogodzinna symula
cja przeprowadzona na początku grudnia pod dowództwem Xylandera
66
Przyczółki te Sowieci zdobyli latem 1944 r. i utrzymali mimo wysiłków niemieckich
zmierzających do ich likwidacji.
67
Tego dnia rozpoczęła się tzw. II bitwa nad Sommą. Ostatecznie do 5 kwietnia 1918 r.
zwyciężyli w niej alianci.
68
Gen. Wolf-Dietrich Ritter und Edler von Xylander (ur. 1903 w Monachium, zm. 1945
w wypadku lotniczym) oficer w armii niemieckiej od 1921 r. Jako szef sztabu 300. DP bierze
udział w ataku na Francję w 1940 r. i agresji na Rosję latem 1941 r. Później byl szefem sztabu
2. Armii i XLIX KGór. Od czerwca 1943 r. szef sztabu 17. Armii. W II polowie 1944 r. zoslal
szefem sztabu Grupy Armii „Nordukraiune" (później GA „A"). W styczniu 1945 r. przenie
siony na stanowisko szefa sztabu GA „Środek".
49
w krakowskiej kwaterze głównej Grupy Armii, z udziałem dowódców ar
mii i generałów dowodzących korpusami, wykazała bowiem, że jeśli
obecne przednie pozycje będą bronione przez zbyt słabe siły na zbyt roz
ległych odcinkach frontu, już szóstego dnia ofensywy wróg może szero
kim frontem przekroczyć granice Śląska, a wkrótce potem nawet i Odrę.
Można było bowiem przewidzieć, że obrońcy zostaną rozbici przez nie
przyjacielski ogień artylerii, a następnie zmiażdżeni przez pochód czoł
gów, podczas gdy własne rezerwy na tyłach będą zbyt słabe, by móc prze
trzymać owo potężne natarcie. Mieliśmy jednak za sobą, 150-200 km
w głąb, system gotowych pozycji, będący dla dowództwa istotną pomocą,
o niespotykanych dotąd na wschodzie zaletach. Należało go więc właści
wie wykorzystać. Dysponowaliśmy w tym zakresie doświadczeniami
z frontu zachodniego z przełomu lat 1917/1918, właśnie w odniesieniu do
zmasowanej artylerii wroga. Załoga pozycji musiała zręcznie umknąć
spod impetu miażdżącego uderzenia. Generał von Xylander opracował •
zatem odpowiednią propozycję operacji pod nazwą „Schlittenfahrt"
(„Jazda na saniach"), u której podstaw legły następujące przypuszczalne
zamiary wroga: 1. Front Ukraiński pod dowództwem marszałka Konie
wa
69
zaatakuje znacznymi siłami pancernymi i piechoty z przyczółka
w Baranowie, wiążąc 17. Armię, aby jednym posunięciem zdobyć Odrę
między Wrocławiem i Raciborzem, a więc również obszar przemysłowy
Górnego Śląska. Część wojsk, skręcająca na północ, odetnie niemieckie
oddziały znajdujące się najdalej na wschód nad Wisłą i zniszczy je.
Z położonego najdalej na północ przyczółka magnuszewskiego natar
cie rozpocznie marszałek Żuków
70
ze znacznymi siłami 1. Frontu Biało
ruskiego. Pierwszym głównym celem większości oddziałów przesuwają
cych się zasadniczo w kierunku zachodnim będzie odcinek Odry między
69
Marszalek Iwan Koniew (ur. 1897, zm. 1973 w Moskwie) w armii rosyjskiej od 1915 r,
w Armii Czerwonej i partii bolszewickiej od 1918. Absolwent Akademii im. Frunzego. W po
czątkach wojny niemiecko-sowieckiej dowódca 19. Armii oraz Frontu Zachodniego i Kaliniń-
skiego. Czasowo odsunięty od stużby, wraca jako dowódca Frontu Stepowego w sierpniu
1942 r., a następnie od czerwca 1943 r. 2. Frontu Ukraińskiego. Rok później obejmuje do
wództwo 1. Frontu Ukraińskiego, który doprowadził do Berlina. Po wojnie m.in. dowódca
wojsk Układu Warszawskiego.
70
Marszałek Gieorgij Żuków (ur. 1896 w Striełkowce, zm. 1974 w Moskwie) - od 1915 r.
kawalerzysta w armii rosyjskiej, od 1917 r. w partii bolszewickiej. W wojnie domowej dowód
ca szwadronu kawalerii Armii Czerwonej. Następnie dowódca pułku czołgów, dywizji i kor
pusu kawalerii. W 1939 r. autor sowieckiego zwycięstwa nad Japonią nad Chałchin Goł. Zna
ny z bezwzględności wobec żołnierzy. W 1941 r. szef sztabu Armii Czerwonej, a od 1942 r.
zastępca naczelnego wodza. Dowódca licznych frontów od Leningradzkiego po 1. Front
Białoruski, z którym przeprowadził m.in. operację „Bagration" i operację berlińską. Po woj
nie odsunięty czasowo przez Stalina, po jego śmierci do 1958 r. minister obrony Związku So
wieckiego. Definitywnie odsunięty przez Chruszczowa.
50
Wrak sowieckiego ezotgu średniego T 34, zniszczonego podczas walk na Górnym Śląsku.
1945-1950.
Frankfurtem i Kostrzyniem, podczas gdy część oddziałów wyjdzie przez
Pilicę na północny zachód. Zadaniem wojsk nacierających z przyczółka
w Puławach, położonego między przyczółkiem baranowskim i magnu-
szewskim, będzie utrzymanie łączności między Koniewem i Żukowem
oraz ochrona ich skrzydeł.
Teraz chodziło już nie tylko o to, by wyciągnąć niemiecką obsadę po
zycji spod wyprzedzającej atak ruchomej zasłony ogniowej i utrzymać jej
zdolność bojową. Tak samo niezbędne było pozyskanie rezerw w wystar
czającej wielkości, które umożliwiłyby ofensywne prowadzenie walki
obronnej w odpowiednich miejscach. Całego zadania nie dało się bowiem
zrealizować, wycofując się jedynie z pozycji na pozycję. Na pierwszy unik
doskonale nadawała się pozycja „Hubertus", krótsza o 100 km, również
dlatego, że umożliwiłaby wyprowadzenie rezerw. W miejscach poza obrę
bem pozycji „Hubertus" przed rozpoczęciem nieprzyjacielskiego przygo
towania ogniowego należało się wycofać na główną pozycję bojową, któ
rej przednia granica biegła 1-3 km za linią najbardziej wysuniętą do
51
przodu, aby przynajmniej częściowo skierować nieprzyjacielski ogień na
opustoszałe pozycje. Wprawdzie wróg zbyt wcześnie dostrzegłby odwrót
i nasze prawdziwe zamiary wyszłyby na jaw, a bezużyteczny ogień artyle
ryjski, wystrzelony w stronę opuszczonych pozycji, w ogóle nie zostałby
rozpętany, ale przeprowadzona przez niego do tego momentu koncentra
cja artylerii, która pochłonęła tyle czasu, sił i środków, byłaby nadarem
na. Konieczne w takiej sytuacji przegrupowanie znowu zajęłoby sporo
czasu. Ponieważ mierzący 600 m wysokości masyw Łysej Góry, przez
który przechodziła południowa część pozycji „Hubertus", dobrze nada
wał się do obrony, do ofensywnych zamiarów pasował nam bardziej ob
szar wokół przyczółka magnuszewskiego. I tak brzmiał plan dowodzenia
Grupą Armii w akcji „Schlittenfahrt": krótko przez rozpoczęciem sowiec
kiej ofensywy Grupa Armii „A" wycofuje się na pozycję „Hubertus" lub
na główną pozycję bojową, a wojska pancerne wraz z rezerwami, uzyska
nymi dzięki przeprowadzonemu w porę odwrotowi, atakują nadciągają
cego z przyczółka magnuszewskiego wroga atakiem z obu stron. Atak ten
miała przeprowadzić 9. Armia z XXIV i XL Korpusem Pancernym. Spo
śród opancerzonych, szybkich oddziałów obecne były 4 dywizje pancerne
i 1,5 dywizji grenadierów pancernych. W dalszym przebiegu bitwy cho
dziło ponownie o to, by atakować wroga w odpowiednich miejscach, wy
korzystując własne pozycje na tyłach. Nasze dowództwo chciało w ten
sposób mimo przewagi wroga zrealizować swoje dążenie, by móc przy
najmniej czasowo dyktować reguły gry. Gdzie i jak należało to określić,
zależałoby od konkretnego przypadku. Przy ogólnym położeniu Niemiec
nie dało się w ten sposób wprawdzie wygrać wojny, ale można było zy
skać na czasie.
Warto jeszcze wspomnieć o kilku innych ważnych przedsięwzięciach,
przygotowujących realizację tego śmiałego, szeroko zakrojonego planu.
Trzeba było przenieść za linię Kraków - rzeka Pilica - Łódź położone
na tyłach elementy 4. Armii Pancernej i 9. Armii, podobnie jak cywilne
instytucje Generalnego Gubernatorstwa. Należało to zacząć bardzo
wcześnie, jeszcze w grudniu 1944 r. Zniszczenie, w miarę możliwości cał
kowite, wszystkich mostów, skrzyżowań dróg, obiektów kolejowych,
a także punktów poboru wody, miało przede wszystkim na celu hamo
wanie nieprzyjacielskiej inicjatywy i w ten sposób opóźnianie pochodu
wroga. Konieczne do tego siły i środki, znaczne w obliczu niedoboru
czasu, można było jeszcze w porę zorganizować. I wreszcie, należało się
tak przygotować do zaminowania przed strzelcami własnych pozycji,
opuszczanych, nim wróg zaatakuje, aby można to było przeprowadzić
w jak najkrótszym czasie. Należało wkalkulować zarówno to, że spora
część min padnie ofiarą nieprzyjacielskiego ognia huraganowego, jak
52
i to, że miny, które jeszcze nie wybuchły, zaskoczą wroga wdzierającego
się na nieobsadzone pozycje.
Naczelne Dowództwo Wojsk Lądowych, któremu plan „Schlittenfahrt"
przedłożono około świąt Bożego Narodzenia 1944 r., wyraziło wprawdzie
zgodę, ale dało do zrozumienia, że zatwierdzenie akcji przez Hitlera, nie
zbędne dla ruchów odwrotowych, przypuszczalnie będzie trudne do uzy
skania. Oficer operacyjny (la) Grupy Armii „A", pułkownik baron von
Weitershausen
71
, poinformował między Bożym Narodzeniem i Nowym
Rokiem 1945 generalnego gubernatora Franka o planowanej operacji,
przekazując prośbę swojego dowódcy, generała pułkownika Harpego,
o wstawiennictwo Franka u Hitlera w sprawie zatwierdzenia tej operacji.
Jego odpowiedź brzmiała jednak: „Nie mam już u Hitlera żadnych wpły
wów i żadnych widoków na to, by w tej sprawie zostać przez niego przyję
tym". Nie wydarzyło się nic. Przebieg rozpoczętej tymczasem profilaktycz
nie akcji ewakuacyjnej na tyłach i wszystkie kolejne obliczenia wykazały, że
wycofanie się na pozycje „Hubertus" możliwe będzie w okresie od 10 do 12
stycznia. I w tym czasie należało się spodziewać początku nieprzyjacielskiej
ofensywy. Szef sztabu OKH, generał Guderian
72
, prawidłowo oceniając
położenie i właściwie szacując siły i środki po obu stronach, powiedział Hi
tlerowi, że jeśli nie zostanie obrana zaproponowana droga, front wschodni
zawali się jak domek z kart. Jednak jego wszelkie wizje, sformułowane
w składanej wielokrotnie propozycji skoncentrowania naszego potencjału
bojowego na froncie wschodnim, nie zostały przyjęte. Hitler, zaślepiony,
głuchy na rady, opętany utopijnymi danymi o wielkości produkcji, pochło
nięty marzeniami o Wimderwaffe
1
*
, rozczarowany brakiem nadziei na ry
chły rozpad koalicji aliantów, a jednocześnie trawiony rosnącą nieufnością,
w swym zaciekłym uporze kategorycznie odrzucił plan „Schlittenfahrt".
71
Płk Georg Freiherr von Weitershausen wcześniej byt oficerem operacyjnym (la) 17. Armii -
od sierpnia 1943 r., a później do końca wojny pełnił podobną funkcję w Grupie Armii „A".
72
Gen. Heinz Guderian (tir. 1888 w Chełmie, zm. 1954 w Schwangau) oficer armii nie
mieckiej od 1907 r. Podczas I wojny światowej uczestnik walk nad Marną i pod Verdun. Po
wojnie w Reichswehrze, gdzie forsuje swoje koncepcje użycia wojsk pancernych i szybkich.
W 1937 r. publikuje książkę Achtung Panzer! (Uwaga czołgi!), która stała się teoretyczną pod
budową Blitzkriegu -wojny błyskawicznej. W 1935 r. zostaje dowódcą 2. DPanc. W najeździe
na Polskę w 1939 r. dowodzi XIX KPanc. który brawurowo prowadził także w ataku na
Francję w 1940 r. Podczas napaści na Rosję dowodzi 2. Grupą (Armią) Pancerną. Za klęskę
pod Moskwą odsunięty od dowodzenia w grudniu 1941 r. Od marca 1943 r. Generalny In
spektor Wojsk Pancernych. Po zamachu na Hitlera szef sztabu OKH. którym pozostaje do
marca 1945 r. Po kapitulacji Niemiec w niewoli amerykańskiej do 1948 r.
73
Wimderwaffe
(niem. ..cudowna broń") - broń, która miała zmienić niekorzystny dla
III Rzeszy przebieg wojny. Zaliczano do niej m.in. latające bomby VI, rakiety V2 (A4) i sa
moloty odrzutowe. Przede wszystkim jednak Wimderwaffe była wytworem propagandy Goeb
belsa, mającym zachęcić Niemców do wytrwania w oporze.
53
Żołnierze niemieccy w drodze do sowieckiej niewoli. Górny Śląsk. 1945.
Niczym ogarnięty chorobą umysłową, kompletnie pogrążył się w szalonym
systemie dowodzenia, polegającym na obronie każdej piędzi ziemi zawsze
wyższym kosztem niż wróg. Odrzucając plan, sam wydał wyrok: otworzył
bramę na zachód i na Śląsk, na najcenniejszą wschodnią prowincję. Swoją
decyzją, urągającą wszelkiemu rozsądkowi, przywiązał oddziały znajdują
ce się na przedzie frontu do kowadła, w które wkrótce miał uderzyć potęż
ny młot Sowietów.
Kolejnym utrudnieniem dowodzenia akcją na froncie był fakt, że Hitler
- tak jak i wcześniej, często ingerujący w szczegóły, których nie dało się
ogarnąć - sam decydował o rejonach rozwinięcia XXIV Korpusu Pancer
nego, jedynej autentycznej rezerwy 4. Armii Pancernej. Jak podpowiadały
coraz trudniejsze doświadczenia, dla jednostki pancernej owe 15-30 km za
najbardziej do przodu wysuniętą linią były zdecydowanie niewystarczające.
Poza tym Hitler zastrzegł nawet sobie prawo do zatwierdzenia użycia tej re
zerwy. Takie same zobowiązania nałożył na rezerwę 9. Armii, czyli XL
Korpus Pancerny, rozwinięty zbyt blisko przyczółka w Magnuszewie.
W ten sposób pomnożył jeszcze zalążki nadciągającej klęski. Tak fatalne
sygnały towarzyszyły Grupie Armii w drodze na bitwę. A jak wyraził się
o jej perspektywach generał von Xylander w czasie opracowywania planu
„Schlittenfahrt"?
„Jeśli w rozpoczętej bitwie z marszu, w której ciągle jeszcze będziemy
mieli nad Rosjanami przewagę, uda się nam przechwycić rosyjski atak al
bo na pozycji A-l, albo nawet na granicy Śląska, będziemy mogli powie-
54
^
dzieć, że zadanie zostało wykonane. Więcej w ten sposób nie da się osią
gnąć. Górnośląskie tereny przemysłowe będą dalej zdolne do pracy, wróg
pozostanie z dala od niemieckiej ziemi, a najwyższe dowództwo Rzeszy
zyska czas, aby przekuć stworzoną przez nas sytuację militarną w działa
nia polityczne".
Teraz o takich perspektywach nie mogło już być mowy
7 4
. Na koniec
tych rozważań wypadałoby przypomnieć dla porównania jesienne bitwy
9.
Armii w 1914 r. na tym samym obszarze Polski. Najwyższe dowództwo
wojsk, nie mówiąc o cesarzu, nie wchodziło w paradę Hindenburgowi
7 5
dowodzącemu tymi operacjami, które historia wojskowości określa jako
genialne. Jedynie całkowita swoboda działania, z atakiem, odwrotem,
przegrupowaniem, walką i obroną opóźniającą, zależnie od wymogów sy
tuacji, pozwoliła mu wówczas obronić Śląsk przed przeważającymi siłami
rosyjskimi.
Nim jednak zajmiemy się pierwszym aktem bitwy o Śląsk, rozpoczętym
12 stycznia 1945 r. „bitwą między Wisłą i Odrą", oddajmy należne - z wie
lu powodów - miejsce znajdującej się najdalej na południu armii Grupy Ar
mii „A", czyli Grupie Armijnej „Heinrici".
74
Autor absolutnie przecenia możliwości manewru politycznego III Rzeszy, które nawet po
chwilowym zatrzymaniu ofensyw alianckich byłyby równe zeru wobec przyjętej zasady kapitula
cji bezwarunkowej nazistowskich Niemiec.
75
Feldmarszałek Paul von Hindenburg (ur. 1847 w Poznaniu, zm. 1934 w Ogrodzieńcu) -
ziemianin, polityki oficer armii niemieckiej. Brat udział w wojnie francusko-pruskiej 1870-1871.
Od 1884 r. oficer sztabu generalnego, a od 1897 r. generał. W 1911 r. przechodzi na emeryturę,
z której wraca do służby w 1914 r. Wtedy powołany zostaje do służby czynnej jako dowódca
8. Armii, na której czele odnosi znakomite zwycięstwa nad Rosjanami pod Tannenbergiem,
a później pod Łodzią. Za to mianowany feldmarszałkiem. Od sierpnia 1916 r. szef niemieckiego
sztabu generalnego. Po wojnie jako bohater wojenny zajmuje się polityką z pozycji skrajnie pra
wicowej. Dwukrotnie wybrany na prezydenta Niemiec (1925 i 1932), w styczniu 1933 r. powo
łuje A. Hitlera na kanclerza.
Grupa Armijna „Heinrici"
w Beskidach
Grupa Armijna „Heinrici" (1. Armia Pancerna) w Beskidach zabezpie
cza skrzydło Grupy Armii „A " (por. mapa nr 1 w załączniku).
P
oprzednie walki Grupy Armijnej w Karpatach i Beskidach stano
wiły swego rodzaju przygrywkę do sowieckiego ataku na Śląsk.
Dopiero znając te wydarzenia, można w pełni zrozumieć późniejsze włą
czenie tej armii w walki o południową część Górnego Śląska. Poza tym
po rozpoczęciu sowieckiej ofensywy generalnej wielokrotnie przekazywa
no rezerwy na mocno oblegane fronty Grupy Armijnej w centrum i na
północy, o czym będzie później mowa.
Grupa Armijna „Heinrici" jesienią 1944 r. tworzyła prawe skrzydło Grupy
Armii „A". Walczyła na północnej połowie Beskidów Lesistych i w Beskidzie
Wschodnim. Jej pozycje leżały na wschód od grzbietu górskiego na przedgó
rzu galicyjskim, począwszy od lewej, mniej więcej między Jasłem i Krosnem,
chroniąc górskie przełęcze na południowy wschód od przełęczy Tartar. Był
to front ciągnący się dokładnie na południowy wschód, mierzący co najmniej
300 km długości. Lewy początek tego frontu przedstawia mapa nr 1. Północ
nym sąsiadem z lewej była niemiecka 17. Armia z XI Korpusem SS. Zada
niem Grupy Armijnej „Heinrici" była więc obrona północnej połowy Węgier
i położonej obok Słowacji. Oddzielona górami od głównego obszaru działań
Grupy Armii „A", jedynie z geograficznego punktu widzenia powinna była
należeć do Grupy Armii „Południe" na Węgrzech, której wschodnie skrzydło
chroniła. Ale równie istotnym filarem w przebiegu pozycji Grupy Armii „A"
było posiadanie Beskidu Wschodniego. Dla Grupy Armii „A" oznaczało to
stabilne wsparcie frontu biegnącego między górami i górnym biegiem Wisły.
Oprócz tego rozpoczęte we wrześniu walki bardzo szybko wykazały, że sła
ba, walcząca mężnie na węgierskich nizinach z przeważającymi siłami wroga
Grupa Armii „Południe" nie byłaby w stanie udzielić Grupie Armijnej „Hein
rici" takiego wsparcia, jakie zapewniła jej Grupa Armii „A" - mimo że sama
oczekiwała wielkiej ofensywy rosyjskiej w Polsce.
56
Żołnierze, uzbrojeni w Panzerfausty, w drodze na stanowisko bojowe. Mieli oni za zadanie
powstrzymać radzieckie wojska pancerne. Na szczególną uwagę zasługuje żołnierz
z przewieszonym przez ramię zdobycznym, radzieckim pistoletem maszynowym PPSz-41 (na
pierwszym planie). Dolny Śląsk, luty 1945.
Grupa Armijna „Heinrici" składała się z walczącej w północnej poło
wie Karpat 1. Armii Węgierskiej (generał Miklós
76
), podległej jej taktycz
nie, oraz z sąsiadującej z nią od północy 1. Armii Pancernej, od której do
wódcy Grupa Armijna otrzymała swą nazwę. Każda z tych armii
składała się z 3 korpusów piechoty. W połowie września 1944 r., po roz
poczęciu walk, siła węgierskiej armii liczyła mniej więcej 7 dywizji i 2 bry
gady górskie; 13 dywizji piechoty i strzelców 1. Armii Pancernej, do któ
rych dołączyły 2 brygady dział szturmowych i czasowo 2 brygady
pancerne (jedna obejmowała tylko 1 grupę bojową). Niemcy i Węgrzy po
części walczyli w jednostkach mieszanych: na najważniejszych przełę-
76
Gen. Bela Dalnoki Miklós (ur. 1891. zm. 1948) - oficer węgierski. W latach 1938-1940 do
wódca 2. Brygady Kawalerii. Następnie do 1942 r. dowódca Korpusu Zmotoryzowanego
w walkach w Jugosławii i Związku Sowieckim. W 1942 r. dowódca IX KP. Później mianowany
dowódcą 1. Armii Węgierskiej, ze swoim sztabem przechodzi na sowiecką stronę w październiku
1944 r. W latach 1944 1945 szef tymczasowego rządu węgierskiego. Odsunięty od władzy przez
komunistów i zamordowany.
57
czach górskich, pośrodku odcinka Grupy Armii, niemieckie dywizje
strzelców były wsunięte między jednostki węgierskie. W Beskidach stacjo
nowały jedynie oddziały niemieckie. 1. Armii Pancernej, prócz Węgrów,
podlegały również znajdujące się na tyłach jednostki słowackie (1. Dywi
zja Kawalerii i 2. Dywizja Piechoty).
Pod koniec sierpnia 1944 r. zaznaczyły się przygotowania rosyjskiego
4. Frontu Ukraińskiego do ataku na Beskid Wschodni i położone na pół
nocy przełęcze Beskidów Lesistych. W odpowiedzi słowackie jednostki
zajęły przełęcze beskidzkie na tyłach stacjonujących w Krośnie niemiec
kich dywizji pod pretekstem zabezpieczenia dla nich miejsca odwrotu.
W obliczu wątpliwej postawy słowackiego dowództwa zamiar zastawie
nia w ten sposób pułapki na 1. Armię Pancerną był już zbyt oczywisty, by
natychmiast podejmować jakieś działania w tym kierunku. Jednostki sło
wackie zostały rozbrojone i rozwiązane, jednak ich dowództwo zdołało
zbiec. Członkowie słowackich jednostek częściowo wtopili się w miejsco
wą ludność, częściowo zaś podjęli walkę partyzancką w lasach. W rejo
nach frontu miejscami odegrali uciążliwą, lecz nieznaczącą rolę
77
. W Ru-
dawach Słowackich, między Popradem i Roznavą (Rosenau, nie ma na
mapie nr 1; 50 km na południe od Popradu) a Ruzomberkiem, przede
wszystkim zaś w zachodniej Słowacji trzeba było natomiast przedsięwziąć
poważniejsze środki w celu stłumienia powstańczych działań partyzan
tów, aby zapobiec dalszemu blokowaniu głównych dróg łączności armii
przez wysadzenia i napady. Działalność partyzancką Sowieci powołali do
życia w związku z ofensywą w Beskidzie Wschodnim. Została ona rozbi
ta w końcu października.
Wobec zbliżającej się sowieckiej ofensywy coraz bardziej niejasna stawa
ła się postawa naczelnego dowództwa 1. Armii Węgierskiej. Generał Miklós
próbował ze swego obszaru dowodzenia usunąć niemieckie oddziały i jed
nostki łączności, zastąpił sprawdzonych dowódców frontowych nowymi,
wyproszonymi przez niego z Budapesztu i upierał się, pod marnymi pretek
stami, przy odwrocie z przedgórza galicyjskiego na górskie pozycje w Kar
patach, a później na linię TheiBa, narzuconą Węgrom przez zachodnie mo
carstwa w 1920 r. jako wschodnia granica na mocy traktatu w Trianon
78
.
Tak naprawdę „słowackie powstanie narodowe" rozpoczęte 29 sierpnia 1944 r. w Bańskiej
Bystrzycy było dwoma miesiącami bardzo zaciętych walk. Mimo wsparcia z zewnątrz powsta
nie zostało rozbite do 1 listopada, a jego dowódcy, generałowie Golian i Viest zamordowani
przez Niemców. Część oddziałów uszła w wysokie góry. Powstanie tłumiły 4 dywizje niemieckie
i wiele mniejszych oddziałów razem blisko 50 tys. żołnierzy.
s
Traktat w Trianon (Wersal) podpisany został w 1920 r. między państwami ententy
a Węgrami. W wyniku jego ustaleń Węgry utraciły na rzecz sąsiadów większość terytorium
i ludności. Z 325 tys. km
2
pozostało im 93 tys., a z 21 min ludności - 8 min. Ponad 5 min Wę
grów pozostało poza granicami swego państwa.
58
Oddając ziemie zdobyte w sojuszu z Hitlerem, Węgrzy chcieli sobie ułatwić
przejście na stronę wroga. Na początku jednak generał Miklós potrafił jesz
cze kamuflować te zamiary i sprawiał wrażenie co zrozumiałe - zatroskane
go sytuacją bojową, lecz wiernego sojusznika.
8 września 1944 r. rosyjski 4. Front Ukraiński w obszarze na południe
od Krosna przystąpił do ataku na Beskidy, z głównym ciężarem na pół
nocnym skrzydle Grupy Armijnej. W trakcie wielotygodniowych walk
po stronie wroga w obszarze walk znalazły się 3 korpusy pancerne i 1 sa
modzielna brygada pancerna, 1 korpus kawalerii gwardii, 30 sowieckich
dywizji strzelców i Czeski Korpus Armijny
79
, do tego znaczne siły po
wietrzne. Ofensywa 4. Frontu Ukraińskiego na Beskidy miała od pół
nocnego wschodu otworzyć drogę na tyły broniącej się na Nizinie Wę
gierskiej Grupie Armii „Południe", atakowanej przez Rosjan głównie od
południa, z terenu Rumunii. Z perspektywy operacyjnej wymierzony
w Beskidy klin ataku stanowił więc północne ramię obcęgów skierowa
nej na Budapeszt sowieckiej operacji oskrzydlenia. Jednocześnie ofensy
wa ta miała związać niemieckie siły i utrzymać je na nizinach, z dala od
głównego pola bitwy.
W obliczu tak wielkiej przewagi Sowietów początkowe sukcesy ich
ataków na zbyt rozciągnięte siłą rzeczy pozycje niemieckie były nie do
uniknięcia. Jednak na przedgórzach niemieckie dywizje, wzmocnione
czołgami, działami szturmowymi i siłami piechoty, zaczęły się znowu
zbierać w karby i spowalniać postępy ofensywy sowieckiej. Przez całe ty
godnie, w bardzo trudnym terenie, w górach i lasach, XI Korpus i XXIV
Korpus Pancerny walczyły z rosyjską przewagą, skutecznie wspieraną
w walce przez przeważające siły powietrzne (1500 samolotów), podczas
gdy niemieckich samolotów, operujących w innych regionach, często
brakowało. Mimo że szczególnie na ważnej Przełęczy Dukielskiej (10 km
na zachód prawej krawędzi mapy nr 1) na początku października przez
jakiś czas utrzymanie górskiego grzbietu w Beskidach wisiało na włosku,
niemieckie dywizje, na przemian atakując i kontratakując, wszędzie zdo
łały się przebić. Zagrodziły nieprzyjacielowi drogę przez przełęcze, a li
nia grzbietów gór pozostała w niemieckich rękach. Pod koniec września,
wskutek niekorzystnego obrotu spraw w 8. Armii z Grupy Armii „Połu
dnie", na tę wysokość w Beskidach Lesistych musiała się wycofać także
atakowana dotąd jedynie miejscowo bądź w ogóle nieatakowana Armia
Węgierska.
Gdy jednak na początku października wróg podbił obszary na Nizinie
Węgierskiej w stronę Budapesztu i areną walk stało się centrum Węgier,
A właściwie - Korpus Czechosłowacki.
59
regent węgierski, admirał Horthy
80
zrywając, 15 października, pakt sojusz
niczy z Hitlerem, zaproponował Sowietom zawieszenie broni. Biorący
udział w spisku generał Miklós natychmiast wypowiedział posłuszeństwo 1.
Armii Pancernej i zagroził, że każdy Niemiec, który wkroczy na jego ob
szar dowodzenia, zostanie potraktowany jako wróg
81
. W ten sposób Wę
grzy mogli poddać Sowietom skrzydła i zaplecze Grupy Armii. Jednak
pucz poniósł całkowitą klęskę, ponieważ dowódcy węgierscy - niektórzy po
chwilowym wahaniu - odmówili naczelnemu dowódcy posłuszeństwa. Ten
zaś wycofał się z dalszych działań, uciekając ze swym szefem sztabu i adiu
tantem do Sowietów. Stamtąd próbował daremnie skłonić oddziały węgier
skie, by odłączyły się od Niemców. Taki przebieg puczu usunął wprawdzie
bezpośrednie zagrożenie, jednak wydarzenie to w wysokim stopniu obniży
ło morale węgierskich oddziałów
82
. Bez nadziei na poprawę sytuacji przy
glądali się, jak wróg zbliża się do stolicy ich kraju, spustoszonego przez
przedłużające się z winy Hitlera walki. Dlatego wytrzymałość węgierskich
jednostek znacznie osłabła. Również nowy dowódca 1. Armii Węgierskiej,
generał von Laszlo
83
, który próbował wszystkiego, by zmienić ten stan rze
czy, odniósł w swych staraniach jedynie niewielkie sukcesy.
Szybki marsz Sowietów przez Nizinę Węgierską na Budapeszt i w kie
runku północnym, począwszy od 8 października, zmusił 1. Armię Wę
gierską do wycofania się na linię Cisy. Znalazła się ona tym samym bar-
80
Adm. Miklós Horthy de Nagybanya (ur. 1868 w Kenderes, zm. 1957 Estoril) - węgierski
arystokrata, oficer i polityk. Absolwent Akademii Morskiej w Fiume (Rijeka). W czasie 1 wojny
światowej admirał fioły austro-węgierskiej. M.in. uczestnik bitwy w cieśninie Otranto. W 1919 r.
staną! na czele oddziałów zbrojnie zwalczających komunistyczną Węgierską Republikę Rad Beli
Kuna. Od 1920 do 1944 r. regent Królestwa Węgier. Faktyczny dyktator. Od 1938 r. w sojuszu
z państwami Osi. do której wprowadzi! Węgry w 1940 r. po tzw. drugim arbitrażu wiedeńskim.
W czerwcu 1941 r. podjął decyzję o przystąpieniu Węgier do wojny w Rosji, z której w obliczu
klęski III Rzeszy próbował się wycofać w październiku 1944 r. Aresztowany przez Niemców i in
ternowany, był krótko w niewoli amerykańskiej. Zwolniony z niej osiedlił się w Portugalii, gdzie
mieszkał do śmierci.
81
Gen. Miklós wykazał się w tej materii daleko idącą ostrożnością i przenikliwością.
W tym samym czasie, tj. 15 października 1944 r.. Niemcy przeprowadzili w Budapeszcie ope
rację „Panzerfaust". W jej wyniku czołowy awanturnik Hitlera SS-Obersturmbannfuhrer Ot
to Skorzenny zajął podstępem siedzibę węgierskiego regenta na Wzgórzu Zamkowym i zmu
szając go do ustąpienia i przekazania władzy skrajnym nacjonalistom Ferenca Szalasiego,
utrzymał Węgry po stronie III Rzeszy.
" Najbardziej obniżyła je strata niemal całej 2. Armii Węgierskiej pod Stalingradem i nad
Donem w początku 1943 r.
83
Gen. Dezsó von Laszlo (ur. 1893, zm. 1949) - oficer węgierski. W latach 1936-1941
w węgierskim sztabie generalnym. Od 1941 do 1943 r. szef budapesztańskiej Akademii Woj
skowej i inspektor Straży Granicznej. W latach 1943-1944 dowódca VIII KP. W 1944 r. mia
nowany dowódcą węgierskich wojsk okupacyjnych na Ukrainie, a następnie 1. Armii Węgier
skiej. Po kapitulacji w niewoli sowieckiej. Sądzony, skazany i stracony w 1949 r.
60
dzo blisko Grupy Armii „Południe" i 21 października została jej podpo
rządkowana. Ruchy odwrotowe zmusiły również w ogniu walk 1. Armię
Pancerną do wycofywania się prawym skrzydłem i środkiem na stoki gór
na wschód od Koszyc (Koszyce leżą 10 km na południe od dolnej krawę
dzi mapy nr 1, na południe od Preszowa), podczas gdy jej lewe skrzydło
w dalszym ciągu zagradzało drogę przez Przełęcz Dukielską i utrzymywa
ło łączność z 17. Armią w rejonie Jasła. 14 listopada 1944 r. dowódca
1. Armii Pancernej oznajmił swoim oddziałom w rozkazie dziennym:
„Udaremniliście nieprzyjacielski zamiar wdarcia się na Węgry od północ
nego wschodu. Zatrzymaliście atak wroga na wale górskim Karpat. [...]
Tak jak w latach 1914-1915 niemiecki Korpus Beskidzki w chwalebnych
walkach bronił tych samych przełęczy, tak wy po raz drugi w historii wo
jen zapobiegliście przełamaniu tych pozycji przez Rosjan!".
Na pozycji „Gisella", wzniesionej w górach na południe od Koszyc,
w dalszym ciągu broniącej połączenia z 17. Armią pod Jasłem, 1. Armia
Pancerna przystąpiła do nowej ofensywy. Na południe od Koszyc zdołała
dotrzeć do 1. Armii Węgierskiej, która - teraz mocno odchylona na zachód
- znajdowała się na południowych krańcach Rudaw Słowackich (40 km na
południe od południowego krańca mapy). Wkrótce Sowieci spróbowali
przerwać niemiecką pozycję w górach od wschodu i południa lub oskrzydlić
ją od południa, aby opanować skrzyżowanie szlaków w Koszycach. Ciężkie
bitwy w terenach górskich, polegające nierzadko na walce wręcz, trwały ca
łymi tygodniami. W czasie Bożego Narodzenia Sowieci z ciężkimi stratami
musieli zrezygnować z prób przełamania pozycji. W ten sposób zrealizowa
no zadanie 1. Armii Pancernej, polegające na zabezpieczeniu wschodniego
skrzydła Grupy Armii „Południe" i prowadzeniu z gór obrony pozycji 17.
Armii nad Wisłoka między Beskidami i Wisłą przed oskrzydleniem od połu
dnia! Przysłużyło się zatem dwóm Grupom Armii - „Południe" i „A".
Sowiecki 4. Front Ukraiński poniósł w tych walkach ogromne straty
i nie podołał przydzielonemu sobie zadaniu. To, że z opóźnieniem dotarł
w końcu do terenów położonych na wschód od Koszyc, zawdzięczał sukce
som rosyjskich głównych sił, walczących na Nizinie Węgierskiej. W cztero
miesięcznej bitwie
84
poważne straty poniosły także jednostki 1. Armii Pan
cernej. Siła oddziałów malała zatrważająco, 3 dywizje piechoty można było
zakwalifikować już jedynie jako „grupy bojowe"
8 5
. Mimo to w 1. Armii
Pancernej wierzono jeszcze, że nawet przy takim osłabieniu uda się utrzy-
s4
Zwycięstwo Grupy Armii „Południe" gen. Friessnera określane jest w literaturze mianem
bitwy pod Debreczynem.
85
Kampfgruppe (nicm. dosłownie „grupa bojowa") w armii niemieckiej określenie
związku taktycznego sformowanego na bazie dywizji, ale o znacznie niższych stanach.
W ostatnim roku wojny wiele niemieckich dywizji miało siłę słabych „grup bojowych".
61
Kolumna żołnierzy niemieckich wziętych do niewoli przez wojska radzieckie. Dolny Śląsk.
wczesna wiosna 1945.
mać, znacznie teraz skróconą, pozycję. Wówczas jeden z odcinków ponow
nie się wydłużył. W tym momencie pozycja Grupy Armii wyglądała nastę
pująco: na północy rozpoczynała się na granicy słowackiej, zamykała
wspomnianą już Przełęczą Dukielską i dalej szła przez grzbiety gór na
wschód od Preszowa w kierunku południowym (do 30 km na południe po
niżej dolnej krawędzi mapy nr 1) i stamtąd łukiem na południowy zachód
jeszcze przez 130 km do miejscowości Ozgany. Tutaj łączyła się z XXIX
Korpusem 8. Armii (Grupy Armii „Południe"). 1. Armia Węgierska
w chwili przechodzenia do Grupy Armijnej „Heinrici" składała się już tylko
z V i XVII Korpusu z 1. węgierską Brygadą Górską i 2 węgierskimi dywizja
mi piechoty, do których Grupa Armii „Południe" dodała 2 niemieckie dy
wizje górskie i 2 „grupy bojowe" składające się z żołnierzy rzekomo nie
mieckiej narodowości (o nieustalonej sile). Na południowe skrzydło
z 1. Armii Pancernej przybyła prócz tego niemiecka 208. Dywizja Piechoty.
Powstało pytanie, czy Grupa Armijna „Heinrici" powinna dłużej po
zostać na ówczesnej pozycji z południowym skrzydłem rozciągniętym da-
62
leko na zachód. Obrona rozległych obszarów związała znaczące siły, na
tomiast w punkcie zapalnym walk w okolicach Budapesztu panowały du
że niedobory kadrowe. Na tej podstawie naczelny dowódca Grupy Armii
poddał pod rozwagę skrócenie pozycji łącznikowej kosztem oddania wy
suniętego punktu Koszyce. Z uwagi na stan oddziałów węgierskich uwa
żał on także za wskazane, by mocniej je teraz rozdzielić w ramach nie
mieckich dywizji. Ze względu na panujące wśród Węgrów nastroje
propozycja ta została odrzucona, zatwierdzono natomiast skrócenie po
zycji Grupy Armii na tyle, żeby można było wziąć to przedsięwzięcie pod
uwagę, o ile w czasie spodziewanej wkrótce rosyjskiej ofensywy „nastąpią
w Polsce wyłomy, które zepchną całą południową część frontu wschod
niego na zachód". A więc także i tutaj Hitler zakazał użycia środków,
których celem było zaoszczędzenie sił.
Bitwa między Wisłą i Odrą
Rozpoczęty 12 stycznia z przyczółka w Baranowie atak przełamuje 4. Ar
mię Pancerną - natarcie z przyczółków w Puławach i Baranowie 14 stycznia
rozrywa 9. Armię
- w wielkim łuku Wisły zieje wyrwa szerokości 300 km,
przez którą nieprzyjacielskie armie postępują na zachód - 17. Armia, atako
wana od 15 stycznia z mniejszą siłą, nie zostaje przerwana i walcząc, wycofu
je się na zachód
(por. mapa nr 1 w załączniku)
róz utrzymujący się od początku grudnia 1944 r. sprawił, że pokry
wa lodowa na Wiśle stała się przejezdna - choć nie dla czołgów -
i otworzyła dla ruchów oddziałów całą sieć dróg, a nawet pól i łąk. W la
sach i na drogach leżała jedynie cienka warstwa śniegu. Słupek rtęci nie
spadał poniżej minus 15 stopni. Była to więc wręcz idealna pogoda dla ro
syjskiej wielkiej ofensywy. Ojej rychłym nadejściu nieomylnie świadczyła
rozpoczęta na początku pamiętnego roku 1945 koncentracja artylerii, której
zakres zwiększał się w widoczny sposób po 10 stycznia. Dzięki doskonałym
zdjęciom lotniczym posiadaliśmy niemal kompletny obraz nieprzyjaciel
skich zgrupowań artylerii. Wróg, całkowicie bezpieczny wobec braku moż
liwości zwalczania artyleryjskiego, spowodowanego naszymi niedoborami
amunicji i brakiem sił powietrznych, odważył się wejść na pozycje „wielkimi
bateriami" z 20, a nawet 60 działami. Mając jeszcze przed oczami ówczesne
zdjęcia lotnicze, można sobie przypomnieć, że w czasie obu wojen świato
wych nigdy jeszcze nie mieliśmy do czynienia z taką przewagą.
11 stycznia o 23.00 do 304. Dywizji Piechoty, czyli na południowym
skrzydle XLVIII Korpusu Pancernego (bez czołgów) 4. Armii Pancernej
przyprowadzono jeńca, który określił termin ataku na froncie pod Bara
nowem na 12 stycznia. I faktycznie, 12 stycznia o 3.00 nad ranem rozpo
czął się, obejmujący całą główną arenę walk zrazu jedynie przez godzi
nę, zmasowany ogień Sowietów. Potem jednak, między 8.00 a 10.30
wróg huraganowym ogniem obwieścił początek natarcia. Zaskakującą
nowością, której znaczenie doceniono dopiero później, było pozostawię-
M
64
Żołnierze Volkssturmu wyruszający na front. Uzbrojeni w Panzerfausty, mające powstrzymać
..sowiecki walec", byli ostatni;) nadzieja Adolfa Hitlera. Wrocław, 1945.
nie przejść około 150-metrowej szerokości bez ostrzału, które - niedo-
strzeżone w gęstym dymie ogólnie intensywnego ognia wróg sprytnie
i błyskawicznie wykorzystał do wdarcia się i głębokiego przebicia jeszcze
w trakcie ostrzału artylerii.
Słuszność przedstawionej oceny wartości ognioodpornych schronów
znajduje istotne potwierdzenie w 304. Dywizji Piechoty. Sztolnie założo
ne na kilku stromych stokach wytrzymały napór ognia. W tamtym bata
lionie było zaledwie 5 rannych. Ale to był wyjątek. Nie dość, że więk
szość żołnierzy została rozbita fizycznie lub moralnie, to detonacje ognia
huraganowego wzbiły tak potężne chmury czarnego pyłu i brązowego
piachu, że - po wymieszaniu z zasłoną dymną nieprzyjaciela - utworzy
ła się warstwa, która spowiła gęstą mgłą pola bitwy nawet w odległości
10 km i zasłoniła świecące na bezchmurnym niebie słońce. Widoczność
nie była lepsza niż w dość jasną, księżycową noc. Biorąc jeszcze pod
uwagę zbyt szczupłe siły ze zbyt małą ilością broni na zbyt długim fron
cie - na przykład 1 ciężkie działo przeciwlotnicze na 750-metrowy odci-
65
nek frontu - dla każdego będzie jasne, że wróg, wielokrotnie przez nas
nierozpoznany i dlatego nieostrzeliwany, z marszu mógł wniknąć w głąb
i w ten sposób już pierwszego dnia ataku przekształcić wyłom w przeła
manie frontu. Już w nocy z 12 na 13 stycznia 1945 r. przez tę rozległą
wyrwę w okolicach XLVIII Korpusu Pancernego Koniew ze swymi jed
nostkami pancernymi rozpoczął przełom w operacji. Panzerfausty
86
, mi
mo że tak niebezpieczne dla czołgów w bezpośredniej walce, nic by tu
już nie dały, ponieważ wróg użył ogromnej liczby dział szturmowych do
ich właściwego celu, którym było zwalczenie naszej piechoty poza zasię
giem strzału Panzerfaustów.
W tym piekle, pełnym ognia, dymu i ciemności, posłuszeństwa odmó
wiła wkrótce także większość połączeń telekomunikacyjnych, a więc - bez
misji łączników - dowodzenie stało się niemożliwe. Ku swemu wielkiemu
zaskoczeniu wróg w wyniku naszego bezpośredniego ostrzału poniósł
ogromne straty na naszych stanowiskach zaporowych artylerii, które sta
wiły mu zaciekły opór. Fakt, że na tych stanowiskach ogniowych stracili
śmy około 2/3 armat, świadczy o tym, jak ciężki bój toczyli kanonierzy aż
do ostatniego odpalonego granatu. Tylko nieliczne baterie zdołały jeszcze
w nocy uratować część swoich dział.
A gdzie, zapyta ktoś, podziewały się wtedy rezerwy, czyli XXIV Kor
pus Pancerny? Właśnie w tej sytuacji musiały się zemścić dwa błędy w do
wodzeniu: uzależnienie decyzji o włączeniu do akcji od zgody Hitlera
i zbyt mała odległość od frontu. Korpusowi zezwolono na ruchy o wiele
za późno, dopiero po południu, gdy nieprzyjacielskie czołgi przystąpiły
już do przełamywania linii w głębi opuszczonego przez oddziały frontu.
Wróg bez żadnych przeszkód przeszedł obok rejonów rozwinięcia 16.
i 17. Dywizji Pancernej albo wręcz przez ich środek.
Tak przedstawia to historia 16. Dywizji Pancernej: „Na stanowisku
dowodzenia 11/64 (kapitan Holstrater) w majątku Szcecno żołnierze
kończyli przygotowywać ładunki wybuchowe, gdy nagle około godziny
15.00 z niewielkiej odległości zaczęty uderzać granaty przeciwpancerne.
We wsi byli Rosjanie. Rozpoczęła się zażarta walka, w płomieniach sta
wał jeden transporter opancerzony za drugim, jeden z dowódców został
ranny. W innym miejscu Rosjanie zaskoczyli czołgi 16. Dywizji Pancer
nej w boksach. Pierwszy rozkaz bojowy dla pułku pancernego nadszedł
dopiero o 18.00 wieczorem, 15 godzin po rozpoczęciu ofensywy. Rosja
nie zdążyli się już wedrzeć w głąb kraju na 20 km i minąć szeroką ławą
rejon rozwinięcia".
86
Paznzerfaust (niem. „Pięść Pancerna") ręczny granatnik przeciwpancerny używany od
1943 r. przez Wehrmacht. Występował w 3 kalibrach: 30. 60 i 100. Bardzo skuteczny w zwalcza
niu broni pancernej z bliska.
66
Generał Nehring
87
zaś, dowodzący XXIV Korpusem Pancernym, tak
opisuje tę sytuację: „Rosyjskie siły pancerne, posiłkując się przejętymi
przez nich w trakcie wojny niemieckimi zasadami, niezwłocznie wdarły
się przez tę potężną wyrwę na zachód, w głąb niemieckiego frontu i już
pod wieczór otoczyły odsłonięte prawe skrzydło mojego korpusu, który
poniósł przy tym ciężkie straty. Ranny dowódca 17. Dywizji Pancernej
trafił do niewoli
88
. 424. batalion czołgów ciężkich Tygrys
89
został unice
stwiony w swoim rejonie rozwinięcia; jego dowódca, major von Legat,
zginął
90
. To są złe wiadomości. Mimo to trzeba zachować zimną krew
i podjąć środki zaradcze.
Choć już teraz okazało się, że korpus, wbrew wyobrażeniom moim
i dowódcy armi, został rozwinięty o wiele za blisko pierwotnej linii frontu
i nie jest obecnie w stanie wykorzystać swojej siły operacyjnej - mobilno
ści - jako jednostka pancerna, otrzymał on rozkaz pozostania w miejscu
i utrzymywania filara Kielce. Najwyższe dowództwo najwidoczniej wie
rzy, że jest w stanie zatrzymać pochód nieprzyjaciela. Zrobimy wszystko,
co w naszej mocy, aby wesprzeć chwiejący się front".
Zanim zajmiemy się rozpoczętym dwa dni później atakiem na 9. Armię,
do głosu niech dojdzie kilka innych przedsięwzięć dowództwa. Przy tak
burzliwym przebiegu pierwszego dnia bitwy i wobec przerwania łączności
trudno zakładać, by wieczorem 12 stycznia 4. Armia Pancerna mogła już
dokładnie wiedzieć, że przełomu nie da się zaryglować. W ciągu przedpołu
dnia 13 stycznia jednak obraz musiał się tymczasem wyklarować. Dostrze
żono bowiem, że nocą wróg zaczął się przebijać na zachód. Nieznana była
jednak sytuacja XLVIII Korpusu Pancernego, nie było też połączenia z je
go sztabem, przerwanego również między Grupą Armii i 4. Armią Pancer-
87
Gen. Walther Nehring (ur. 1892 w Człuchowie, zm. 1983 w Dusseldorfie) - oficer armii
niemieckiej od 1911 r. Uczestnik walk w I wojnie światowej, po niej w Reichswehrze i Wehr
machcie. W 1939 r. uczestniczy! w agresji na Polskę w oddziałach pod dowództwem gen. Heinza
Guderiana. W 1940 r. w ataku na Francję dowodził 18. Dywizją Pancerną. Następnie, w 1942 r.
skierowany do Afrika Korps gen. Erwina Rommla, z którym do 1943 r. uczestniczył w walkach
w Egipcie, Libii i Tunezji. Potem dowódca XXIV Korpusu Piechoty, 4. Armii Pancernej (latem
1944 r.) i ostatecznie XXIV Korpusu Pancernego. W marcu 1945 r. dowodził niemiecką ofensy
wą, która odbiła na krótko Lubań Śl. Później dowódca 1. Armii Pancernej. Po wojnie w niewo
li amerykańskiej do 1948 r.
88
Był nim pik Albert Brux.
89
Produkowany od końca 1942 r. PzKpfw VI Tiger był najcięższym niemieckim czołgiem
w II wojnie światowej. W wersji HI (E) ważył blisko 57 ton, a w wersji Tiger II (Konigstiger
B) 68 ton. Potężnie uzbrojony w armatę 88 mm, choć powolny, był on najgroźniejszym czoł
giem Panzerwaffe, szczególnie groźnym w walce na dużą odległość.
90
Większości Tygrysów nie włączono do dywizji pancernych, tworząc z nich samodzielne ba
taliony czołgów ciężkich, pozostające do dyspozycji dowództwa armii i przydzielanych doraźnie
dywizjom i korpusom pancernym. 424. batalion czołgów ciężkich powstał 21 grudnia 1944 r.
67
ną. Dlatego rozkaz podporządkowania tego Korpusu południowej 17. Ar
mii miał sens. A ze względu na brak innych środków generał Harpe rozka
zał generałowi Schulzowi, naczelnemu dowódcy 17. Armii, aby sam zorien
tował się w sytuacji na terenie działania XLVIII Korpusu Pancernego,
a więc na północ od Wisły. Tak więc naczelny dowódca armii nieopance-
rzonym samochodem i bez zwiadu pojechał przez zagrożone czołgami tere
ny aż do Krakowa. Obszar był raczej opustoszały, bo większość zdążają
cych do niego korpusów została przecież rozbita lub przepadła 12 stycznia.
Sposób, w jaki przemieszczały się resztki dzielnego korpusu, przypominał
- sięgając po drastyczne porównanie z zakresu słownictwa Reichswehry
91
- ćwiczenie ramowe, w którym sztaby tworzyły ramy, natomiast siłę od
działu utrzymywano na niskim poziomie. Za istotny sukces w tej ogólnie
złej sytuacji uznać należy to, że dowództwu armii i generałowi dowodzące
mu tym korpusem, baronowi von Edelsheimowi
92
, w dniach, które nastą
piły po czarnym 12 stycznia, udało się wraz z resztkami 304. i 68. Dywizji
Piechoty zebrać z powrotem rozbity korpus, przemieszczający się w stronę
obszaru Górnego Śląska. Wysunięta najdalej na północ 168. Dywizja, zra
zu zaginiona, została rozbita w kierunku zachodnim. Jeden ze środków,
wdrożonych profilaktycznie 11 stycznia, dzień przed bitwą, czyli wyciągnię
cie 359. Dywizji Piechoty pod dowództwem generała porucznika Arndta
93
(z północnego LIX Korpusu 17. Armii) w ostatniej chwili zapewnił rezer
wy. Dywizja ta powinna była teraz stać na pozycji A-l, a już co najmniej
A-2, gotowa do obrony przed uderzeniem wymierzonym w Górny Śląsk
i Częstochowę. Jednak zabrakło czasu na to, by maszerująca pieszo dywi
zja zdążyła przed wrogiem przejść na pozycję A-2 z obszaru na północny
1
Reichswehra armia niemiecka w latach tzw. republiki weimarskiej, tj. 1919-1935. Sity
zbrojne państwa niemieckiego ograniczone traktatem wersalskim do 100 tys. żołnierzy. Z per
spektywy II wojny światowej stała się ona kadrową kuźnią masowej armii III Rzeszy Wehr
machtu.
;
- Gen. Maximilian von Edelsheim (ur. 1897 w Berlinie, zm. 1994 w Konstancji) - oficer
armii niemieckiej od 1915 r., kawalerzysta. Uczestnik walk w I wojnie światowej. W agresji na
Polskę, ataku na Francję i napaści na Związek Sowiecki dowódca 1. batalionu rozpoznawcze
go I. Dywizji Kawalerii (następnie 24. Dywizji Pancernej). Później dowódca kolejnych puł
ków strzeleckich i grenadierskich. Po klęsce stalingradzkiej obejmuje dowództwo odtwarzanej
24. Dywizji Pancernej, a od sierpnia do września 1944 r. czasowo w rezerwie. Później, do mar
ca 1945 r. dowódca XLVIII Korpusu Pancernego. Od grudnia 1944 r. generał wojsk pancer
nych. Po wojnie, do 1947 r. w niewoli amerykańskiej.
" Gen. Karl Hermann Arndt (ur. 1892 w Kurowie Wielkim, zm. 1981 w Balve-Langen-
holthausen) - niemiecki podoficer od 1908 r., oficer od 1919 r. W Reichswehrze i Wehrmach
cie dowódca batalionu, a później pułku piechoty - m.in. 68. pp i 511. pp. Z tym ostatnim
uczestniczy w agresji na Związek Sowiecki. Od marca 1943 r., jako generał-major dowodzi
293. Dywizją Piechoty, a od listopada tego roku 359. Dywizją Piechoty. W styczniu 1945 r.
objął LIX Korpus Piechoty, a w kwietniu XXXIX Korpus Pancerny. Po wojnie, do 1947 r.
w niewoli amerykańskiej.
68
wschód od Tarnowa. Z tego powodu generał Schulz zdecydował się na
atak jeszcze na wschód od Nidy (wzdłuż pozycji A-l) w kierunku północ
nym na południowe skrzydło zmierzającego na zachód nieprzyjaciela, wie
dząc dobrze, że nie osiągnie zbyt wiele przy dużej przewadze wroga i że
operacja raczej zasługuje na określenie „rozpoznania walką". Ale w obliczu
niejasnej w wielu szczegółach sytuacji wroga było to już spore zwycięstwo.
17. Armia nie mogła przemieścić znaczniejszych sił na północny brzeg Wi
sły, bo i jej zagrażało rozpoczęcie nieprzyjacielskiego natarcia 4. i 1. Frontu
Ukraińskiego, które nastąpiło 15 stycznia, choć nie przy tak dużej przewa
dze jak na północy.
Dowództwo Grupy Armii, po niekorzystnym przebiegu wydarzeń
12 i 13 stycznia w 4. Armii Pancernej z ogromną troską wypatrujące nad
ciągającej burzy, natychmiast postarało się w naczelnym dowództwie
wojsk o dostarczenie rezerw. Wielce wątpliwe było, czy zdążą one dotrzeć
na czas, by zapobiec nieszczęściu jeszcze na polskiej ziemi. Korzyści z tej
akcji zostaną omówione dalej.
Wróćmy do 4. Armii Pancernej: północny, XLII Korpus z 291., 88.,
72. i 343. Dywizjami Piechoty i broniącą się najdalej na północ od Wisły
jednostką zaporową von Ahlfena, został dotknięty przez burzę jedynie
w części 291. Dywizji. Dlatego stał się źródłem szybkiego pozyskiwania
rezerw. W południe 13 stycznia jednostka zaporowa wyprawiła więc swo
ją zasadniczą część, nienaganną pod względem moralnym, osobowym
i materialnym, czyli 70. Brygadę Pionierów Wojsk Lądowych, z większo
ścią doskonałego pułku artylerii pułkownika Korcianczyka (obie zmoto
ryzowane), jako rezerwę armii do marszu pod Kielce. Pojęcie „jednostki
zaporowej" po odejściu pionierów nie było już wprawdzie adekwatne, po
zostawiono je jednak, choć oprócz dowódcy i jego pierwszego oficera
sztabu nie było już ani jednego pioniera, który we właściwym momencie
odpaliłby tysiące znajdujących się pod lodem min. Od 4 tygodni układa
no je każdej nocy pod pokrywą lodową na Wiśle przed całym frontem
jednostki zaporowej. Ponieważ jednak po oddaniu brygady pionierów
brakowało zapalników, miny te stały się później łatwym łupem dla nie
przyjaciela i nie mogły spełnić swojego właściwego zadania, czyli wysa
dzić lód na Wiśle w czasie nieprzyjacielskiego ataku. „Jednostka zaporo
wa" posiadała więc jedynie 3 bataliony strzelców i jako jednostkę
podstawową piechoty jeden batalion wyposażony w broń maszynową.
Najbardziej wartościowym elementem, choć słabym, była artyleria,
1. zmotoryzowany oddział lekkich haubic polowych. Wieczorem 13 stycz
nia XLII Korpus poinformował krótko, że w okolicach Kielc rozpętały
się bliżej nieokreślone walki, jednak w mocy pozostaje dawny rozkaz
obrony korpusu na obecnej pozycji. Pytanie o granicę armii u sąsiada
69
z lewej, 214. Dywizji Piechoty, przyniosło spodziewaną odpowiedź, iż na
14 stycznia oczekiwane jest natarcie wroga z przyczółków w Puławach
i Magnuszewie. I faktycznie, rankiem 14 stycznia, jeszcze w głębokim
mroku, otwarty został ogień bębnowy z taką samą mocą jak dwa dni
wcześniej na przyczółku w Baranowie. Rozmiary tego wstrząsu może
uświadomić fakt, że na stanowisku bojowym nieobjętej atakiem jednostki
zaporowej, leżącym w odległości 10-15 km na południe od przyczółka
w Puławach, podłogi schronów w trakcie całego huraganu ognia mocno
się trzęsły. Po krótkim opisie szczegółów w jednostce zaporowej - na
przykład udanym odparciu rozpoznania walką przez Wisłę, utworzeniu
flanki obronnej na północnym skrzydle przed głębokim wyłomem u pół
nocnego sąsiada, 214. Dywizji - nastąpi jeszcze skrócone podsumowanie
przebiegu wypadków w XLII Korpusie, nim przejdziemy do dramatu 9.
Armii i tym samym 4. Armii Pancernej: jeszcze wieczorem 14 stycznia,
a nawet 15 stycznia rano korpus potwierdził ważność ówczesnego zada
nia. Do południa jednak, ze względu na sytuację pod Kielcami i na za
chód od nich oraz wskutek wyłomu w 9. Armii, za zgodą OKH czy też
bez niej, podjęto decyzję o natychmiastowej kapitulacji frontu na Wiśle.
Rozkaz dla jednostki zaporowej brzmiał: „Natychmiast opuścić front na
Wiśle, obrona pozycji na tyłach z obu stron Sienna, a także skrzyżowania
dróg Iłża". Poza tym wiadomo było, że sąsiednia dywizja powinna się
wycofać na zachód, przynajmniej na pozycję „Hubertus".
Ponowny opis nieprzyjacielskiego ognia huraganowego, który spadł na
dywizje 9. Armii, przede wszystkim 17. Dywizję Piechoty oraz 45. i 6. Dywi
zję Grenadierów Ludowych
94
, staje się zbędny, ponieważ pokazywałby te
same obrazy. Jednak widoczność znacznie się teraz pogorszyła, bo prócz
zachmurzonego nieba panowała jeszcze naturalna mgła, wzmocniona przez
nieprzyjacielskie zadymienie. Straty 6. Dywizji Grenadierów Ludowych
świadczą o odwadze, z jaką walczyła ta jednostka. Wśród swoich walczą
cych do ostatniego tchnienia i ostrzeliwujących nieprzyjacielskie czołgi
z bliskiej odległości grenadierów i kanonierów zginęli dowódcy 18. i 37.
pułku piechoty wraz z pięcioma dowódcami batalionów, a także dowódca
1. batalionu 6. pułku artylerii, natomiast dowódca 3. batalionu odniósł ra
ny i trafił do niewoli, dowódcę zaś 2. batalionu odnaleziono rannego. Zginę
ło lub zaginęło ośmiu dowódców baterii i niemal wszyscy obserwatorzy ar
tyleryjscy.
4
Volksgrenadierdivision dywizje tego typu powołano w Wehrmachcie w polowie 1944 r.
Etatowo liczyły około 11 tys. żołnierzy. Oprócz upolitycznienia ich kadry oficerskiej różniły się
od dywizji piechoty lepszym wyposażeniem w broń maszynowa i automatyczną, a także orga
niczną artylerią zmotoryzowaną. Miały być nowym, narodowosocjalistycznym typem wojska,
odpowiedzią na klęski wojenne 111 Rzeszy.
70
Żołnierze Waflen-SS stawiali zacięty opór wojskom pancernym ZSRR. Na zdjęciu: obsługa
armaty przeciwpancernej 5 cm PaK 38 na stanowisku bojowym. Górny Śla.sk. luty 1945.
Wieczorem resztka 6. pułku artylerii z 36 lekkich haubic polowych
95
posiadała już tylko 2, a spośród 12 ciężkich haubic
96
zdolność bojową za
chowało jedynie 7. Również przydzielony pułk wyrzutni typu Nebelwer-
fer
97
Specht, trwając aż do ostatniego strzału na placu boju, znalazł swój
żołnierski koniec. Reszta nieistniejącej już dywizji została w następnych
dniach przejęta przez 19. Dywizję Pancerną, której, wraz z 25. Dywizją
Pancerną (XL Korpus Pancerny), podobnie jak XXIV Korpusu Pancer
nego na południu, nie można już było użyć w akcji. Frankońsko-niemiec-
kosudecka 17. Dywizja Piechoty
98
na froncie przyczółka w Puławach,
" Były to najpewniej standardowe w armii niemieckiej w czasie II wojny światowej leFH 18
kalibru 105 mm lub ich zmodernizowana wersja leFH 18/40 o tym samym kalibrze.
96
Najczęściej były to sFH 18 M kalibru 150 mm lub ich następczynie sFH 36, 40, 43 i 44
o tym samym kalibrze.
97
Nebelwerler (niem. „miotacz mgły") - niemiecka wyrzutnia niekierowanych pocisków
rakietowych, opracowana przez Waltera Dornberga. Na bazie jego prototypu Niemcy wybu
dowali całą rodzinę broni o różnych podwoziach i kalibrach. Najbardziej znanym modelem
był 15-cm Nebelwerler 41. składający się z sześciu „rur" połączonych na planie koła. Broń ta
służyła do prowadzenia zmasowanego ostrzału powierzchniowego. Powstańcy w Warszawie
jej pociski nazywali „szafami" lub „krowami".
98 yy Wehrmachcie obowiązywał do końca wojny terytorialny system mobilizacji jedno
stek, które w związku z tym miały żołnierzy pochodzących głównie z jednego regionu. 17. Dy
wizja Piechoty powstała w stolicy Frankonii Norymberdze, ale od końca 1938 r. służyli też
w niej Niemcy pochodzący z zagarniętych po układzie monachijskim czeskich Sudetów.
71
z obiema sąsiadującymi Dywizjami Piechoty, 214. i 45., została zaatako
wana z potężną siłą, ale nie ustąpiła i walczyła równie zaciekle. Zniszczo
no przy tym 100 czołgów. Była to jednak zaledwie kropla, która spadła
na rozpaloną skałę, jeśli weźmiemy pod uwagę, że obok otoczonego pier
ścieniem, wyzwolonego ponownie wieczorem stanowiska dowódcy bata
lionu przetoczyło się co najmniej 800 czołgów. Także tutaj nie dało się
więc zapobiec rosyjskiemu przełomowi.
Topniejąca stopniowo dywizja wyrwała się z pierścienia między Wisłą
i Pilicą i przedarła się do Odry. Informuje o tym dowódca dywizji, gene-
rał-major Sachsenheimer
99
, wówczas 35-letni, a zatem drugi najmłodszy
generał w armii, o którego późniejszych walkach na Śląsku będziemy
jeszcze wielokrotnie opowiadać:
„Dywizja walczyła po przystąpieniu do zarządzonego przez Korpus od
wrotu pod moim dowództwem ze zmiennym szczęściem jeszcze przez 5 dni
bez jakichkolwiek posiłków i bez rozkazów z dowództwa, wciąż jeszcze
mocno wierząc w to, że w głębi pola walki natknie się na zbudowaną własną
pozycję. Napotkawszy grupy nieprzyjaciela, oddział przechodził automa
tycznie do ataku, często intonując przy tym niemiecki hymn narodowy.
W czasie dwóch starć z silniejszymi nieprzyjacielskimi grupami cała dywi
zja, licząca jeszcze wtedy tysiące żołnierzy, została porwana przez okrzyki
«hurra» i melodię hymnu, wołanie i śpiew rozbrzmiewały przez dłuższy
czas, a żołnierze ponawiali ataki na nieprzyjaciela. Wszyscy walczyli zażar
cie, aby otworzyć sobie drogę powrotną do Niemiec. Jeszcze piątego dnia
walk na moich oczach żołnierze Panzerf a ustami ostrzeliwali rosyjskie czoł
gi, w tym dwa najcięższego typu Józef Stalin
100
. Sytuacja stawała się coraz
bardziej beznadziejna. Nieprzyjaciel przystępował do walki bardziej plano
wo, a siły do ataków koncentrycznych wciąż rosły. Od wielu dni brakowa
ło nam amunicji, a zwłaszcza żywności. Głód coraz bardziej paraliżował
nasze siły. Kończyła się amunicja. Ale również w tej trudnej sytuacji, gdy
oddział zmniejszył się do około 1000 żołnierzy i stopniowo był zamykany
99
Gen. Max von Sachsenheimer (ur. 1909 w Miihlbach, zm. 1973 we Fryburgu Bryzgowij-
skim) - oficer niemiecki od 1934 r. Jako oficer 75. pp wziął udział w kampanii francuskiej 1940 r.
i agresji na Związek Sowiecki rok później. Wyróżniał się w walkach w kotle pod Demjańskiem,
nad jeziorem Pejpus i pod Kowlem. We wrześniu 1944 r. awansowany na pułkownika otrzymał
komendę 17. DP. W grudniu lego roku mianowany najmłodszym generałem Wehrmachtu. Na
początku lutego 1945 r. dokonał wypadu za Odrę do Brzegu Dolnego, gdzie zniszczył pozosta
wione podczas odwrotu zapasy broni chemicznej. Za czyn ten jako 132. żołnierz Wehrmachtu
otrzymał miecze do Krzyża Rycerskiego. Po rozbiciu grupy bojowej swojego imienia w okoli
cach Środy SI. walczył na froncie zachodnim. Po wojnie w niewoli amerykańskiej do 1947 r.
1 0 0
Opracowany i wprowadzony do walki w 1943 r. czołg ciężki IS-2 (losif Stalin) był
oprócz wdrożonego w ostatnich tygodniach II wojny światowej IS-3 najcięższym sowieckim
czołgiem. Jego masa 46 ton i uzbrojenie w armatę D-25T kalibru 122 mm pozwalały mu na
podejmowanie skutecznej walki nawet z niemieckimi Tygrysami.
72
w nieprzyjacielskim pierścieniu, nie pojawiły się żadne objawy paniki. Po
wyczerpaniu się amunicji wysadzano i niszczono działo po dziale. Ostatnie
działo piechoty pod dowództwem kapitana Reinhardta po wystrzeleniu
ostatniego granatu próbowano jeszcze wyprowadzić z pierścienia galopem
w poszóstnym zaprzęgu. Jednak kleszcze były zaciśnięte już tak mocno, że
próba ta nie mogła się powieść; konie i działo strawił koncentryczny ogień
wroga, ale żołnierze zdołali się uratować. W samym środku jasnego dnia
pozostałe części grupy bojowej wyrwały się z oblężenia, w czym bardzo po
mógł im kawałek lasu wysunięty na wschód. Od tego momentu każdy był
zdany wyłącznie na siebie". Również działo generała Sachsenheimera zo
stało wysadzone, a on sam, doskonały strzelec - pozbywając się licznych
prześladowców - przedarł się z kilkoma artylerzystami do „wędrującego
kotła"
1 0 1
, który zostanie opisany w kolejnym rozdziale.
Poszczególne działania, te już opisane i wiele innych, wartych uwagi
gwoli kompletności obrazu, nie powinny zaciemniać oceny całości. Dlate
go też najpierw określimy w najważniejszych punktach sytuację 16 stycz
nia między północnym skrajem Beskidów a Warszawą. Nim przejdziemy
do opisu walk na samym Śląsku, oddajmy należne miejsce akcji, zupełnie
słusznie nazywanej „wędrującym kotłem". Bez niej zaraz potem, w czasie
walk na Śląsku, armia byłaby uboższa o około 100 000 żołnierzy i o cen
ne sztaby dowódcze. Dlatego właśnie powstawanie i wędrówka tego kotła
do i z oblężenia stanowi organiczną część walki o Śląsk.
Przed natarciem 4. i 1. Frontu Ukraińskiego na południe od górnego
biegu Wisły (początek 15 stycznia) 17. Armia do 16 stycznia wycofała się
za Białą i za Dunajec (pozycje A-l i A-2). Wreszcie wykorzystano pozycje
na tyłach. Zatem groźba przełamania w tym miejscu nie istniała. Na pół
noc od górnej Wisły wróg napotkał tylko niewielki opór i już 15 stycznia
szerokim frontem przekroczył nieobsadzoną pozycję A-l oraz, w okoli
cach Miechowa, obsadzoną niewielkimi siłami pozycję A-2. 16 stycznia
pierwsze czołgi przekroczyły w połowie drogi linię łączącą pozycję A-2
i B-l. Na wschód od Nidy wyprowadzone na północ natarcie 359. Dywi
zji Piechoty mogło tylko nieznacznie wyhamować tempo nieprzyjaciela.
Dywizja ta musiała teraz udać się w drogę na zachód. Również niewiele
sukcesów pisanych było 75. Dywizji Piechoty, od 11 stycznia przejętej
przez Grupę Armijną „Heinrici", cofającą się na północ od Krakowa.
Dla wroga, dysponującego znaczną przewagą na szerokim froncie, obej
ście pojedynczej i do tego niekompletnej dywizji na pozycji A-2 było ła
twym zadaniem.
1 0 1
Wandemde Kessel
(niem. „wędrujący kocioł") - od wiosny 1944 r. cofające się ze wscho
du wojska niemieckie były wielokrotnie okrążane przez Sowietów i musiały w walkach, tracąc
często większość sprzętu, przebijać się na zachód.
73
Rezerwy napływające zwartym nurtem z przyczółka pod Baranowem
po części słusznie skręciły na północ, aby zniszczyć nasz XXIV Korpus
Pancerny i XLII Korpus Armijny. Ponieważ siły wyruszające z przyczół
ka pod Puławami od 14 stycznia spotkały się na wyciągnięcie ręki ze swy
mi południowymi towarzyszami na kierunku południowo-zachodnim,
przyszłość obu niemieckich korpusów w owym czasie wyglądała źle.
1. Front Białoruski od przyczółka pod Magnuszewem do północnych
granic Warszawy uderzył na północ od Pilicy z 1. i 8. Armią Pancerną
Gwardii na Łódź, podczas gdy 2. Armia Pancerna skręciła na północny za
chód, na Płock, aby okrążyć Warszawę. Załoga Warszawy - i tak dysponu
jąca niewielką siłą bojową - wyruszyła w nocy z 16 na 17 stycznia, łącząc
się w ramach XLVI Korpusu z walczącymi na północ od Pilicy częściami 9.
Armii, które tuż potem pod Płockiem zostały wyparte na północ przez Wi
słę do 2. Armii niemieckiej i dlatego nie wzięły udziału w walkach o Śląsk.
Ponieważ w tamtym czasie wróg słabiej napierał na południe od Pilicy,
XL Korpusowi Pancernemu udało się wraz z pozostałościami 19. Dywizji
Pancernej (z częściami 6. Dywizji Grenadierów Ludowych na wozach bo
jowych) i 45. Dywizją Grenadierów Ludowych uciec przed wrogiem na
zachód przez Łódź. Grupa Armii wydała sensowne w tej sytuacji zarzą
dzenie, by jak najszybciej wyciągnąć stamtąd sztab VIII Korpusu Armii,
który w obliczu braku oddziału stał się tutaj zbędny. Nietknięty przez
wroga, 16 stycznia wieczorem udał się do Piotrkowa, a potem, 17 stycz
nia, szybkim marszem najpierw w kierunku zachodnim, by potem na te-
Grenadierzy pancerni, ubrani w zimowe, biate kombinezony maskujące, pozujący do
wspólnego zdjęcia w trakcie rzadkiej chwili wytchnienia w działaniach bojowych. Dolny
Sla.sk. wczesna wiosna 1945.
74
renie Śląska skręcić na południe i dotrzeć do Opola. Jego nowe zadanie,
budowa obrony granic Śląska, zostanie omówione później.
Główne rysy położenia 16 stycznia obrazują całkowitą klęskę Grupy Ar
mii „A": większość oddziałów 4. Armii Pancernej i 9. Armii była rozbita, do
stała się do niewoli lub została wysadzona. Oba naczelne dowództwa były
pozbawione łączności, straciły orientację co do działań oddziału i dlatego
- zupełnie bez swojej winy - stały się niezdolne do dowodzenia. Teraz siłą
rzeczy musiały oddać dalszy bieg wypadków inicjatywie oddziałów, które za
chowały pewną zdolność bojową. A dla nich samych jedynym właściwym
rozwiązaniem, które zresztą obrały, było wycofanie się na zachód, gdzie na
tyłach, w dostatecznej odległości od postępującego za nimi w szybkim tem
pie wroga, mogły odzyskać zdolność dowodzenia. Najwidoczniej swoboda
działania była już nie do odzyskania. Ziejąca w „wielkim łuku Wisły", nie
mal niebroniona wyrwa szerokości prawie 300 km była zbyt wielka, naszych
strat nie dało się natomiast jeszcze wtedy ocenić. Wątpliwe było także, czy
Hitler po takiej nauczce zdecyduje się przenieść strategiczny ciężar walk na
wschód. Bo zwolnienie generała Harpego, który nie ponosił żadnej winy za
tę klęskę, i powołanie generała Schórnera z Kurlandii nie było jeszcze wcale
oznaką zmiany podejścia. Nawet doprowadzenie pewnych rezerw nie po
twierdzało jeszcze zmiany stanowiska Hitlera. Z Prus Wschodnich, którym
również nie zbywało na żołnierzach, wieczorem 16 stycznia na obszarze
Piotrków - Łódź - Kutno i na zachód stamtąd pojawiły się pierwsze oddzia
ły Korpusu Pancernego „GroBdeutschland"
102
: Dywizja Grenadierów Pan
cernych „Brandenburg"
103
i Pancerno-Spadochronowa Dywizja „Hermann
Góring"
104
. Na zachodzie około 16 stycznia oczekiwano 269. i 712. Dywizji
Piechoty, a z Węgier obiecano 8. i 20. Dywizję Pancerną. I to było wszystko.
1 0 2
Korpus Pancerny „GroBdeutschland" (niem. „Wielkie Niemcy") - elitarna jednostka
Wehrmachtu wywodząca się od berlińskiego pułku wartowniczego. Najpierw jako Pułk Piecho
ty Zmotoryzowanej „GD", następnie od 1942 r. Dywizja Piechoty „GD". W 1943 r. przemiano
wana na Dywizję Grenadierów Pancernych „GD". Od września 1944 r. jej oddziały weszły
w skład Korpusu Pancernego „GD". Ten rozbity został w styczniu 1945 r. w okolicach Łodzi.
1 0 3
Dywizja Grenadierów Pancernych „Brandenburg" -jednostka powstała na bazie nie
mieckich oddziałów do zadań specjalnych (dywersyjnych), zwanych od miejsca szkolenia
„brandenburczykami". Od września 1944 r. jako typowa jednostka liniowa walczyła w Chor
wacji. Później przerzucona do Prus Wschodnich, a stamtąd jako część Korpusu Pancernego
„GroBdeutschland" walczyła pod Łodzią i Piotrkowem oraz w tzw. korytarzu łużyckim nad
Odrą. Kapitulowała w północnych Czechach.
1114
Pancerno-Spadochronowa Dywizja „Hermann Góring" powstała w lipcu 1943 r. na bazie
jednostek tyłowych rozbitej w Tunezji Dywizji „HG". wystawionej wcześniej przez policję nie
miecką. Dywizja toczyła ciężkie walki w obronie Sycylii w 1943 r., a później pod Salerno i Anzio.
W 1944 r. przerzucona została na front wschodni. Nad Wisłą walczyła z Sowietami. Jej oddzia
ły brały też udział w tłumieniu powstania warszawskiego. Od września 1944 r. rozbudowana do
rozmiarów Korpusu Pancerno-Spadochronowego „HG". Jego jednostki toczyły następnie wal
ki na nizinie polskiej i w obronie linii Odry. a rozbite zostały podczas odwrotu na zachód.
75
Nasze rozważania na temat tak groźnego dla życia i losu Ślązaków ob
razu sytuacji z 16 stycznia 1945 r. niech zakończy cytat z końcowej oceny
dokonanej przez Eike Middeldorf, oceny wyróżniającej się zwięzłością,
jasnością i siłą przekonywania:
„Podsumowując, powiedzieć można, że rosyjskie prowadzenie natarcia
w dużej mierze stanowiło wierne, lustrzane odbicie niemieckich procedur
ataku z lat 1941-1942. Dawnemu mistrzowi nie było dane się przed nim
obronić, ponieważ rozkazy Hitlera obróciły wniwecz niemieckie spraw
dzone zasady obrony, czyniąc je ich przeciwieństwem. Bezsensowne ofia
ry niemieckich jednostek pod Moskwą i Stalingradem zrodziły tak nieko
rzystny stosunek sił, że mimo zastosowania środków, które można
byłoby określić jako genialne, nie dało się zapobiec przełamaniu obrony
przez liczne oddziały rosyjskich czołgów. Poza tym Hitler nałożył na nie
mieckie dowództwo operacyjne i taktyczne pęta, które pozwoliły Rosja
nom działać tak, jak my działaliśmy na przełomie roku 1941/1942 i które
zmusiły nas, byśmy prowadzili walkę w sposób zakazany przez nasze
przepisy"
105
.
Cytat ten stanowi znakomitą ilustrację sytuacji, w której po wojnie niemieccy wojskowi,
w
imię budowania legendy „rycerskiego Wehrmachtu", całą winą za zbrodnie i klęski III Rze
szy obarczyli tylko Hitlera i bliżej nieokreślonych nazistów.
„Wędrujący kocioł"
Zdolne jeszcze do walki części 4. Armii Pancernej i 9. Armii schodzą się
pod Białaczowem w okolicy Kielc po 18 stycznia
- Przełom zapoczątkowa
ny nocą pod Paradyżem zostaje zatrzymany 19 stycznia - W południe
przybywa generał Nehring ze swymi czołgami i otwiera drogę ku Pilicy -
przejście przez rzekę 20 stycznia - 21 i 22 stycznia gęsta mgła chroni
,, wę
drujący kocioł", który zostaje przechwycony nad Wartą przez przybyły
z Prus Wschodnich Korpus Pancerny „Grofideutschland" - „Wędrujący
kocioł" liczący 100 000 żołnierzy do końca stycznia dociera do Głogowa
(por. mapa nr 1 w załączniku)
G
oebbelsowska propaganda oczywiście dokładała wszelkich starań,
by narodowi niemieckiemu przedstawić wyrwanie się z okrążenia
jako zwycięstwo. Ale to nie były zwycięstwa! Były to jednak wielkie sukce
sy mężnych oddziałów, okupione oczywiście potężnymi stratami, zwłaszcza
materialnymi. Znamy na przykład „kocioł czerkaski" z 1943 czy „kocioł
Hubbego" z 1944 r. Wina za takie kotły odsłania jedynie najcięższe błędy
w dowodzeniu, wynikające się z uporu Hitlera i jego niezdolności do oceny
realnej sytuacji. Oprócz tego wzbogaciły one oczywiście doświadczenie za
równo oddziałów, jak i dowództwa, i zahartowały ich wolę.
Najpóźniej 15 stycznia dowódcy oddziałów XXIV Korpusu Pancerne
go i XLII Korpusu Piechoty w 4. Armii Pancernej zorientowali się, że
pierścień wokół nich wkrótce się zamknie, o ile już się to nie stało. Bo gdy
pozwolono wreszcie wysuniętym najbardziej na wschód oddziałom XLII
Korpusu opuścić front na Wiśle, poczynając od południa 15 stycznia, ła
two było obliczyć, że pierwsze nieprzyjacielskie czołgi, które przedarły się
12 stycznia, wyprzedzają główne siły o około 150 km.
Przyczyn sukcesu stopniowego odnajdywania się, łączenia, walki i mar
szu w odwrocie w owym „wędrującym kotle", dowodzonym od 19 stycznia
przez generała wojsk pancernych Nehringa, dowódcę XXIV Korpusu Pan
cernego, było kilka. Istotnym warunkiem wstępnym był wykrystalizowany
w porę zamiar generała Nehringa i jego dowódców dywizji, generałów: von
77
Mullera i Jauera
106
, by w żadnym wypadku nie pozostawiać w potrzebie
dywizji piechoty XLII Korpusu, nawet jeśli w tej trudnej sytuacji nie było
wiadomo, gdzie i jak pomoc tę można by im było dostarczyć. Wszelkie
osiągnięcia od Wisły po Odrę były więc efektem dobrego przygotowania
i wyszkolenia oraz długoletniego doświadczenia bojowego na wschodzie.
Wzajemna więź, wola walki i koleżeńska solidarność wspierały się na bar
dzo stabilnej moralności, wystawionej jednak na ciężką próbę przygnębiają
cych doświadczeń klęski. Wszystkimi kierowało mocne i niezłomne pra
gnienie wolności, a warunkiem jej zdobycia było zachowanie zdolności
bojowej. Dowódca jednostki zaporowej von Ahlfen, po opuszczeniu pozy
cji na Wiśle, znalazł się świtem 16 stycznia na pozycji straży tylnej, gdy po
śpiesznie przekazany drogą radiową rozkaz XLII Korpusu wezwał go na
stanowisko dowodzenia w miasteczku Iłża. Tam otrzymał ostatni radiowy
osobisty rozkaz otaczanego powszechnym szacunkiem generała dowodzące
go Recknagela
107
, który dwa dni później wraz ze swoim szefem sztabu kor
pusu pułkownikiem von Drabichem-Waechterem zginął w walce wręcz.
„Jednostka zaporowa, broniąc skrzyżowania dróg w Iłży, kontynuuje po
spieszny marsz na pozycję Hubertus, którą trzeba obronić. Chodzi przy
tym o obronę północnego skrzydła Korpusu wycofującego się na zachód".
Tak brzmiał rozkaz, zakończony zawołaniem z głębi serca: „Niech Bóg ma
Pana w opiece!". Na południe od Iłży prócz jedynego własnego batalionu
1(16
Gen. Dietrich von Muller (ur. 1891 w Malchow, zm. 1961 w Hamburgu) oficer niemiec
ki od 1916 r. Po I wojnie światowej występuje z armii, ale wraca do niej w 1934 r., wstępując do
5. pp., z którym walczył w Polsce i we Francji w latach 1939- 1940. We wrześniu 1941 r. obejmu
je dowództwo 5. pułku strzelców, przemianowanego następnie na 5. pgren.panc. W 1943 r. prze
niesiony zostaje do Szkoły Wojsk Pancernych do Krampnitz jako wykładowca, a stamtąd do
sztabu Inspektora Wojsk Pancernych gen. Heinza Guderiana. Jesienią 1944 r. obejmuje 16. Dy
wizję Pancerną, której resztki wyprowadził w „wędrującym kotle" w styczniu 1945 r. W kwietniu
został wzięty do niewoli przez czeskich partyzantów, którzy przekazali go Rosjanom. Z ich nie
woli wrócił w 1955 r.
Gen. Georg Jauer (ur. 1896 w Liskach, zm. 1971 w Greven) - oficer niemiecki od 1915 r.
Walczył jako oficer artylerii w I wojnie światowej. Później w Reichswehrze m.in. w 2. pruskim
pułku artylerii w Szczecinie. Do października 1940 r. pracownik Wydziału Personalnego Wojsk
Lądowych. Później dowódca 29. part., a od marca 1942 r. pułku artylerii „GroBdeutschland".
Od stycznia 1943 r. dowódca 20. Dywizji Piechoty (Zmot.). od czerwca tego roku 20. Dywizji
Grenadierów Pancernych. Od marca 1945 r. dowódca Korpusu Pancernego „GroBdeutsch
land".
1 0 7
Gen. Hermann Recknagel (ur. 1892 w Strauchmuhle. zm. 1945 w okolicy Piotrkowa
Tryb.) - oficer niemiecki od 1914 r. Po I wojnie światowej służył we Freikorpsach. Od 1921 do
1934 r. w cywilu. Następnie dowódca batalionu i dowódca 54. pp. Wraz z nim wziął udział
w napaści na Polskę w 1939 r. i na Francję latem 1940. W agresji na Związek Sowiecki ranny
pod Winnicą. Od stycznia 1942 r. dowodził 111. Dywizją Piechoty, a od jesieni Grupą Korpu-
śną swojego nazwiska, walczącą nad Morzem Azowskim. W kwietniu 1944 r. objął XLII Korpus
Piechoty, który następnie przeniesiono z Bałkanów nad Wisłę. Poległ w okolicach Piotrkowa
Tryb. w czasie odwrotu.
78
i
artylerii Alex na pozycji znajdowały się jeszcze dwie inne baterie moździerzy
(21 cm)
108
, wspierające zapasowy batalion polowy broniący Iłży. Piechota
dysponująca przewagą na rozciągniętym odcinku frontu znajdowała się od
wschodu i północy w natarciu na Iłżę, ostrzeliwaną przez granatniki. Liczne
wnioski dowódcy zapasowego batalionu polowego o przerwanie walk mu
siały zostać odrzucone. Gdy po wydaniu ostatnich zarządzeń dowództwo
oddziału wsiadło do transportera opancerzonego SPW, aby udać się
w miejsce, skąd będzie można dowodzić ruchami wojsk przemieszczający
mi się na wschód od Iłży, dla dowódcy było już jasne, że w tej sytuacji bę
dzie musiał walczyć sam tym jednym transporterem opancerzonym. Gdyby
bowiem skrzyżowanie dróg zbyt wcześnie wpadło w ręce wroga, Sowieci za
szybko uzyskaliby swobodę ruchu również wobec znajdujących się dalej na
południe dywizji, szykujących się do odwrotu na zachód. Dlatego w ostat
nim rozkazie Korpusu żądano obrony Iłży. Istniało też niebezpieczeństwo,
że u nienawykłych do boju rekrutów zapasowego batalionu polowego od
jazd transportera spowoduje przedwczesne poddanie pozycji. Postawiłoby
to pod znakiem zapytania również zmianę pozycji cennej artylerii. Samotny,
zręcznie krążący, strzelający to stąd, to stamtąd transporter opancerzony
zakończył walkę, prowadzoną z wozu i pieszo, z rozpłatanym bokiem,
przestrzeloną i pospiesznie załataną gąsienicą; ranny też został osobisty or-
dynans kapitana Knappmana z 16. batalionu saperów pancernych. Pomi
jając zaskoczenie wprowadzonego w błąd przeciwnika, jak zwykle kluczem
do sukcesu, pomnożonego teraz jeszcze celnością ostrzału zabezpieczonej
wymianami na pozycji artylerii, na przykład trafieniem z moździerza w sam
środek kolumny marszowej, była celność kilku zaledwie strzelców (1 kara
bin maszynowy i kilka pistoletów maszynowych). Wyhamowano nieprzy
jacielskie tempo na tyle, że udało się oderwać od wroga i pomaszerować na
zachód. Nieprzyjacielskie samoloty dniem i nocą latały nad zatłoczoną dro
gą ze Skarżyska-Kamiennej na zachód, którą zamierzano zrazu obrać jako
szlak odwrotu. Oddziały pozostały więc na północnych, bocznych drogach.
W imię prastarej zasady, zgodnie z którą las jest sojusznikiem słabszego,
jednostka zaporowa, wzmacniana tymczasem bronią i obsadą przez kolejne
rozbite oddziały, przedarła się przez rozległe bory górskie w okolicach Łysej
Góry. Przekraczając szlaki prowadzące z północy na południe, szczęśliwym
trafem nie natknęła się na rosyjskie czołgi, lecz jedynie na ślady ich gąsie
nic. 17 stycznia pozostawiono wszystko, co nie służyło bezpośrednio walce
lub zaopatrzeniu oddziałów. Najbardziej dotkliwy był bowiem brak pali
wa. Dzięki Bogu, gęsty las skrywał przed wrogiem pochodnie licznych po
jazdów. Nie udało się natomiast nawiązać połączenia radiowego. Radiosta-
Mórser 18 kalibru 210 mm byt tak naprawdę ciężkćj haubicą z gwintowani! lufą.
79
cja jednej z jednostek 9. Armii podała wreszcie bardzo słabo Opoczno jako
korzystny kierunek wyjścia z okrążenia (była to radiostacja XL Korpusu
Pancernego, jak wynikło z korespondencji z emerytowanym pułkownikiem
sztabu generalnego, szefem sztabu generalnego tego korpusu). 18 stycznia
po udanym nocnym marszu - w ogólnym kierunku Opoczna - nieomylne
sygnały ostrzegawcze, takie jak przerażone twarze mieszkańców i nagle
opustoszała droga, w samą porę skłoniły dowództwo do podjęcia decyzji,
by skręcić na zachód, na Białaczów, gdzie pod ostrzałem lecącego nisko
Rosjanina po południu natknięto się na generała Nickela
109
z częściami je
go 342. Dywizji i innymi resztkami XLII Korpusu (dywizje 72., 88., 291.).
„Co pan przywiózł?" - tak brzmiało pierwsze pytanie. Najcenniejszym uzu
pełnieniem był kompletny oddział artylerii z 12 haubicami, a także jeden
wóz opancerzony. Tutaj, w aptece w Białaczowie, narodził się pomysł noc
nego przełamania pod Paradyżem (12 km na zachód od Białaczowa). Bar
dzo istotnym, dla tego pomysłu wręcz zasadniczym warunkiem było nawią
zanie łączności z generałem Nehringiem przez przybyły właśnie patrol
rozpoznawczy XXIV Korpusu Pancernego. Generał, który wraz z resztka
mi korpusu wyruszył na północ z okolic Kielc, natknął się 18 stycznia pod
Przysucha na przeważające siły wroga. Wierny słusznej zasadzie, by nie an
gażować się w walkę z silniejszym, spojrzał na zachód i odnalazł drogę do
generała Nickela. Według udzielonej Nickelowi instrukcji jego oddziały
najpóźniej od 19 stycznia w południe mogły liczyć na wsparcie szykującego
się również do przedarcia na drugą stronę XLII Korpusu Pancernego.
19 stycznia około 3.00 nad ranem wspierane niespodziewanym ogniem
5 dział szturmowych oddziały wpadły na pozycję wroga w Paradyżu. Nie
udało się jednak, tak jak planowano, przełamać linii do godziny 12.00,
wróg wprowadził bowiem od południa do walki nowe siły wyposażone
w czołgi. Rysujący się przed południem kryzys nie uszedł uwagi dowódcy
grupy zaporowej, zabezpieczającego i prowadzącego rozpoznanie na pół
noc od Paradyża. I tak jak Wellington pod Waterloo zawołał: „Gdybyż tyl
ko była noc albo gdyby nadeszli Prusacy!", tak tutaj druga część zdania
brzmiała: „albo gdyby nadeszły czołgi Nehringa!". I wtedy nagle rozległ się
okrzyk: „Czołgi na tyłach! Nie strzelać z Panzerfaustów!". W górzystym te
renie niemieckie krzyże nie były bowiem widoczne. Ledwie jednak przygoto
wano się do ostrzału, rozpoznano, że są to niemieckie czołgi. Na samym
przedzie jechał generał Nehring, który po krótkim wprowadzeniu w jasną,
"' Gen. Heinrich Nickel (ur. 1894 w Wesel, zm. 1979 w Lingen) oficer niemiecki od 1916 r.
Po I wojnie światowej w Reichswehrze dowódca batalionu 26. pp. Z nim wziął udział w walkach
w Polsce, we Francji i na froncie wschodnim. Od jesieni 1941 r. dowódca 502, pp. Od maja do
września 1943 r. w rezerwie, a później dowódca 342. Dywizji Piechoty, z którą walczy do końca
wojny. W niewoli do roku 1948.
80
Niemieckie działo samobieżne ..Hiimmel" z haubicą kalibru 15 cm. Na szczególna uwagę
zasługują, gąsienice wozu, które zostały poszerzone o tzw. Ostketten. Litera G na nadbudowie
jest zapewne oznaczeniem wozu w jednostce lub baterii, Gcirny Śla.sk, zima 1945.
lecz teraz już groźną sytuację wydał rozkazy, posługując się transporterem
opancerzonym jako praktycznym, szybkim i skutecznym w terenie środ
kiem dowodzenia. Bez znaczących strat własnych całkowicie zaskoczony
wróg, zarówno w tym miejscu, jak i podczas dalszego marszu, pod ostrza
łem licznych czołgów został wypchnięty nad Pilicę. Wieczorem 19 stycznia
większość oddziałów dotarła do Pilicy między Tomaszowem i Sulejowem.
Taka była pomoc korpusu generała Nehringa!
Od tego momentu generał objął dowodzenie nad „wędrującym kotłem".
342. batalion saperów (342. Dywizji) znalazł stabilny, lecz niewystarczają
cy dla większych obciążeń drewniany most. Zamiast przepisowych środ
ków, na które zabrakło czasu, wzmacniano go jedynie uzupełnianymi co ja
kiś czas warstwami chrustu - sprawdziła się zrodzona z potrzeby chwili
metoda. Podejmowano jeszcze inne działania, przygotowujące do przejścia
szerokim frontem przez lód i do przeprowadzenia ciężkich czołgów, wróg
natomiast niespodziewanie i szczęśliwym dla nas trafem ograniczał się do
rozpoznania z ziemi i z powietrza, które zdołaliśmy szybko odeprzeć. Na
przeprawę, którą wreszcie udało się przeprowadzić, czekały tu tysiące cia
sno stłoczonych żołnierzy! Po dotarciu do zachodniego brzegu oddziały
81
przekroczyły solidną pozycję na tyłach (pozycję A-2). Fakt, że była ona
nieobsadzona, nie wpłynął dobrze na żołnierzy. Utrzymujący się mróz
i cienka warstwa śniegu umożliwiały wprawdzie dalszy, płynny marsz bocz
nymi drogami, jednak otwarty teren między Piotrkowem a Łodzią, który
na dłuższych odcinkach nie dawał schronienia ani przed samolotami, ani
czołgami, przysparzał wiele trosk. Ale już w nocy z 20 na 21 stycznia, po
zrzuceniu po raz pierwszy bardzo małej ilości benzyny, niezwykle gęsta
mgła całkowicie skryła niekończącą się kolumnę marszową przed nieprzyja
cielem, wypatrującym nas z samolotów i czołgów - i pozostała tak aż do
Warty, do której oddziały dotarły 22 stycznia na południe od Sieradza.
Gdyby nie ten nieprzewidziany uśmiech losu w postaci owej mgły, los „wę
drującego kotła" byłby tutaj niewesoły. Utworzone z części 16. Dywizji
Pancernej czoło czołgów ostrzelało 21 stycznia w Dłutowie (na południe od
Pabianic) nieprzyjacielski batalion piechoty. Niedługo przedtem doszło do
innej, niewielkiej strzelaniny. Opisujemy to właściwie całkiem marginalne
wydarzenie, ponieważ posiada ono typowe cechy. Wyobraźmy sobie od
dział, który od około 10 dni bez odpoczynku i regularnego zaopatrzenia
w pośpiechu przemieszcza się na zachód. Ludzie są potwornie zmęczeni,
a ich zdolność koncentracji słabnie. Nie da się uniknąć przejścia wielkiej
kolumny marszowej na pewnym odcinku główną drogą Łódź - Piotrków
w kierunku Łodzi; później kolumna schodzi na polną drogę prowadzącą na
zachód. Na rozstaju dróg jedna z ciężarówek zatrzymuje się przodem na
południe, nikt na skutek zmęczenia nie dostrzegł jej. Ruskiego zauważył
dopiero nasz żołnierz obsługujący karabin maszynowy w transporterze
opancerzonym i natychmiast go zastrzelił, a kolumna marszowa w ogóle te
go nie zauważyła. Decyzja generała Nehringa co do obrania kierunku mar
szu na południe od głównej drogi z Łodzi od Sieradza była słuszna, bo tu,
w porównaniu z główną drogą, prawdopodobieństwo wystąpienia przewa
żających sił wroga było mniejsze. Ale troska o pomyślne zakończenie „wę
drującego kotła" stawała się coraz większa, bo naturalną koleją rzeczy siły
z dnia na dzień słabły. Paliwo było teraz ważniejsze niż chleb, bez którego,
na ziemniakach, dało się przeżyć. Na zachód od Pilicy batalion artylerii
Alex z oddziału zaporowego, który jeszcze nie dotarł w komplecie nad Pili
cę, dysponował jedynie 6 działami. Sześć cennych haubic musiano bowiem
wysadzić wraz z ciągnikami z powodu braku paliwa (u bram Głogowa po
zostały już tylko 2). Był to powszechny stan. Obszar marszu znaczyły nie
tylko ostrzelane przez wroga pojazdy, często z martwymi załogami. Co
dziennie rozlegały się detonacje wysadzanych dział, dla których nie dało się
już zorganizować paliwa. Oczywiście, niemiecki żołnierz dostatecznie za
hartował się na wschodzie, by takie obrazy mogły odebrać mu odwagę
i wolę walki. Ale każdego, od generała do najprostszego żołnierza, nurto-
82
wało pytanie o koniec. Czy zdołamy dotrzeć przed wrogiem na Śląsk? Lo
tem błyskawicy obiegły nas dwie dobre, napełniające nową nadzieją wiado
mości z kolumny marszowej, z 21 i 22 stycznia: nasza szpica pancerna na
potkała zwiadowczą pancerną jednostkę rozpoznawczą z Korpusu
„GroBdeutschland", przede wszystkim jednak, nad Wartą na południe od
Sieradza, przejął nas przyczółek „GroBdeutschland".
Korpus, przetransportowany -jak wiemy - koleją z Prus Wschodnich,
miał się nie najlepiej. Zgodnie z rozkazem najwyższego dowództwa, kom
pletnie oderwanym od rzeczywistości, miał on zostać wysadzony między
Piotrkowem, Łodzią i Kutnem, a więc na odcinku długości 100 km, i ata
kiem powstrzymać zmasowany pochód wroga. Uczeń dobrze posługujący
się cyrklem byłby w stanie wyliczyć, że oddziały wysadzone w rejonie roz
winięcia, położonym tak daleko po stronie wroga, jeszcze w trakcie wyła
dunku będą zmuszone do potyczek. Generał von Saucken
110
, dowodzący
korpusem „GroBdeutschland", przybyły do Łodzi 18 stycznia, stanął
więc przed trudną decyzją. Zarządzona przez najwyższe dowództwo kon
centracja jego korpusu na terenie wroga nie udała się. Wszystkie wysa
dzane po stronie wroga oddziały musiały zaciekle stawiać opór rosnącej
przewadze wroga. O realizacji ich pierwotnego zadania, czyli uderzenia
na południowy wschód w celu zamknięcia wyłomu, nie mogło nawet być
mowy. Pojawiło się więc nowe zadanie: połączenia się z oddziałami znaj
dującymi się w odwrocie. Czy będzie to „wędrujący kocioł", kto miałby
nim dowodzić, dokąd i jak miałby się przemieszczać - tego 22 stycznia ge
nerał von Saucken nie mógł jeszcze wiedzieć. Jak miałby z powodzeniem
zrealizować swoje zamiary? Wysyłając swój nadwerężony już w trakcie
wyładunku korpus dalej na wschód, narażał się na niebezpieczeństwo cał
kowitej utraty oddziałów. To nic by nie dało. Dlatego zdecydował się
skoncentrować obie dywizje na tyłach, nad Wartą, w okolicach Sieradza,
aby zebrać swój korpus i wyciągnąć w stronę „wędrującego kotła" silną
i pewną dłoń właśnie na zagrożonym przez nieprzyjaciela odcinku Warty.
Za to jeszcze dziś generałowi von Saucken należy się podziękowanie od
Ślązaków. Bo bez tej decyzji, którą udało się zrealizować, wielce wątpliwe
1 1 0
Gen. Dietrich von Saucken (ur. 1892 w Fischhausen, zm. 1980 w Monachium) oficer
niemiecki od 1912 r. W czasie I wojny światowej w elitarnych oddziałach gwardii. Później
w Reichswehrze. Wykładowca taktyki i dowódca 2. pułku jazdy, z którym walczy w Polsce
i we Francji. Następnie w broni pancernej w agresji na Związek Sowiecki. Od grudnia 1941 r.
dowódca 4. Dywizji Pancernej. W sierpniu 1942 r. objął kierownictwo Szkoły Wojsk Pancer
nych w Krampnitz. Od maja 1943 r. ponownie dowódca 4. DPanc. Rok później objął do
wództwo III Korpusu Pancernego, a później XLIX KPanc. Od grudnia 1944 r. organizował
nowy Korpus Pancerny „GroBdeutschland". którym dowodził podczas wielkiej sowieckiej
ofensywy w styczniu 1945 r. Później w rezerwie do marca. Następnie dowódca iluzorycznej
Armii Prus Wschodnich. Po wojnie w niewoli sowieckiej do 1955 r.
83
Niemiecki żołnierz z oddziału łączności przyjmujący rozkaz z dowództwa. Dolny Śląsk,
1945.
jest, czy liczne oddziały, walczące potem na Śląsku, po skutecznym do tej
pory odwrocie nad Wartą, nie znalazłyby teraz przedwczesnego końca.
W obliczu faktu, iż zawiniona przez najwyższe dowództwo pierwsza błęd
na koncentracja Korpusu „GroBdeutschland" nosi znamiona „zbyt kosz
townego dowodzenia", zacytujmy ocenę ówczesnego pierwszego oficera
sztabu generalnego Dywizji „Brandenburg", emerytowanego podpułkow
nika dr. Erasmusa:
„Nakazane 13 stycznia 1945 r. przemieszczenie obu dywizji, «Branden-
burg» i «Hermann Góring», było obarczone tym samym błędem, który
prowadził do klęsk już przy wcześniejszych okazjach w kampanii wschod
niej: koncentracja i rozwinięcie operacyjnych rezerw interwencyjnych na
stąpiły mianowicie nie z zaplecza na zagrożony teren, lecz na obszarze poło
żonym zbyt blisko frontu, który w momencie wkroczenia pierwszych
jednostek tych rezerw sam już należał do terenu walk. Dlatego ani «Bran-
denburg», ani «Hermann Góring» nie rozpoczęły walk w pełnej koncentra
cji. Gdyby akcję zaplanowano właściwie, należało wyładować obie dywizje
w rejonie Głogowa albo na południowy wschód od Poznania. Po zakoń
czonej koncentracji, mniej więcej około 20 stycznia, powinny były zwartym
szykiem uderzyć na Kalisz. Tutaj wniknęłyby w szeroko rozciągnięte czoło
rosyjskich oddziałów pancernych, przypuszczalnie uderzyłyby na nie z dużą
84
siłą i zniszczyły co najmniej spore ich części. Wtedy kolejne rosyjskie dywi
zje piechoty nie mogłyby bez przeszkód maszerować dalej na wschód, lecz
wpadłyby w znaczne zamieszanie między «wędrującym kotłem» i skutecz
nym Korpusem Pancernym «GroBdeutschland». Najcięższa przeszkoda
dla «wędrującego kotła», czyli Warta, została pokonana, choć wiadomo
było, że wyprzedzające nas nieprzyjacielskie czoła pancerne zajęły już tak
ważne węzły drogowe, jak Kalisz, Ostrowo
1
", Koźmin i Krotoszyn, które
udało się skutecznie ominąć. Od ranka 26 do popołudnia 27 stycznia całko
wity brak paliwa zmusił jednostki zmotoryzowane, w tym także Dywizję
«Brandenburg», do odpoczynku w Kobylinie, którego wróg, po ostrzelaniu
wysłanych na zwiad czołgów, nie odważył się zaatakować. Po otrzymaniu
27 stycznia nowej, na razie wystarczającej dostawy kontynuowano nocny
marsz po dobrze wybranych drogach aż w okolice Góry Śląskiej. Nisko wi
szące chmury, mgła i opady śniegu tak jak dotąd chroniły oddziały przed
nieprzyjacielskimi atakami, natomiast niezbyt gruba pokrywa śniegu
znacznie ułatwiała jazdę nocą (bez świateł) i znalezienie właściwej drogi.
Góra, przez którą wróg tylko przeszedł, była wolna od nieprzyjaciela. Ale
otoczenie wykazywało już pierwsze oznaki straszliwych strat. Na drodze
Góra - Głogów między Jastrzębiem a Wronińcem znajdowała się kilkukilo-
metrowa kolumna, ostrzelana, zepchnięta w przydrożne rowy i rozjechana.
W ciągu pięciu lat wojny widzieliśmy już wiele powagi i zła, także w naszych
zbombardowanych miastach. Ale tutaj rozszarpane na strzępy zwłoki star
ców, matek, dzieci i niemowląt, zaskoczonych przez wroga, którego przepeł
niona nienawiścią propaganda judziła do sadystycznych mordów, w trakcie
ucieczki - to było nieszczęście, które wołało o pomstę do nieba""
2
.
Sztaby i oddziały, które zdążyły się schronić w murach Głogowa, nie
które natychmiast, inne po niezbędnym, choć zbyt krótkim odpoczynku,
przystąpiły do walk w obronie swej śląskiej ojczyzny. Zanim jednak roz
poczniemy opis drugiej fazy walk o linię Odry, spójrzmy szerzej na uzy
skany już obraz całości i kilka ważnych wydarzeń w południowej części
frontu.
1 1 1
Chodzi o Ostrów Wlkp.
1 1 2
Autor dostrzega tylko niemieckie ofiary wojny, zbrodnie popełnione przez swoich ro
daków dla niego nie istnieją.
Dowodzenie Grupą Armii „Środek"
po objęciu dowództwa przez Schórnera
Sytuacja 18 stycznia - Wreszcie zaalarmowana zostaje Armia Zapasowa
- „Zbytpóźno" na obronę Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego - Trzeba
bronić linii Odry
- Rozważania na temat wzmocnienia morale - Dostarczenie
zbyt szczupłych rezerw - Dotkliwe braki paliwa dławią Luftwaffe
- Utopijno-
-życzeniowe stanowisko najwyższego dowództwa
(por. mapa nr 1 w załączniku)
aczelne dowództwo Grupy Armii „A", która po 25 stycznia otrzy
mała nazwę Grupa Armii „Środek" "\ zamierzało przenieść swoją
kwaterę główną bardziej do centrum, w stronę Częstochowy, ale 17 stycznia
w porę jeszcze uniknęło tam spotkania z czołem rosyjskich wojsk pancer
nych, wycofując się do Opola. Spróbujemy krótko naszkicować obraz sytu
acji i objaśnić go, odwołując się do opinii dowództwa Grupy Armii na temat
zamiarów wroga i istniejących możliwości. Punktem wyjścia będzie 18 stycz
nia. Wróg nacierający w szybkim tempie na Niemcy na szerokości 300 km,
zabezpieczony głęboko rozczłonkowanymi w głąb rezerwami, zbliżał na po
łudniu - z obu stron Częstochowy - do granic Śląska. Na północy był cof
nięty o dwa dni marszu - o te dwa dni opóźnienia w rozpoczęciu ataku
(14 stycznia na naszą 9. Armię). Tu dotarł dopiero do linii Łódź Kutno.
Jak należało ocenić źródła siły wroga, jego dalsze zamiary? Czy
przedarcia się za jednym zamachem, przynajmniej do Odry na Górnym
Śląsku aż do Berlina, można było nie tylko oczekiwać, lecz także ocenić je
jako realne, i to bez większego ryzyka?
Jakie istniały siły własne, aby powstrzymać - w najbardziej klarow
nym znaczeniu tego słowa - rosyjski „walec parowy" albo spowolnić je
go tempo?
Oczywiście, tkwiąc w szaleńczo błędnym przekonaniu Hitlera co do
oceny nieprzyjacielskiego potencjału, można byłoby się spodziewać ry-
Nie należy mylić z wcześniejszą Grupą Armii o tej samej nazwie.
N
86
chłego osłabienia ofensywy wroga. Wiadomo bowiem, że Hitler wpadał
w furię, zapoznając się z publikowanymi danymi na temat potężnych sił
sowieckiego wojsta, gotowych do ofensywy generalnej. Uważał je nie tyl
ko za fałszywe i przesadzone, ale wręcz za największy blef w historii świa
ta od czasów Czyngis-chana.
Szczegółowe wiadomości na temat każdego ruchu wroga z przerażają
cą jasnością ukazały faktyczną sytuację. Ale „wynaturzone dowodzenie"
Hitlera, znajdujące już w tamtym czasie poparcie niektórych członków je
go najbliższego otoczenia wojskowego, ponownie przyczyniło się do kar
dynalnego błędu - zamiary i możliwości wroga oceniano zgodnie z wła
snym życzeniem, natomiast nasze siły i możliwości znacznie przeceniano.
Żołnierz, a zwłaszcza dowódca, nie może być czarnowidzem ani pesymi
stą. Ale jego oceny nie mogą się opierać na myśleniu życzeniowym, pod
porządkowywać realnej rzeczywistości imaginacji ani zbaczać w stronę
utopii. Innymi słowy: uzbrojone w odwagę i wolę działania oraz zdrowy
optymizm dowództwo Grupy Armii powinno było właśnie teraz stać
obiema nogami na ziemi. Sztab generalny Grupy Armii wymóg ten speł
niał również po zmianie naczelnego dowódcy - w toku niewątpliwie trud
nych, sięgających samej góry konfliktów - aż do końca walk o Śląsk.
Oczywiście później będziemy musieli stwierdzić, że w obliczu panującej
przemocy także na Śląsku błędu „zbyt kosztownego dowodzenia" nie za
wsze dało się uniknąć czy też wręcz go wyplenić.
Aby odpowiedzieć na zasygnalizowane powyżej pytanie o możliwości
własne i wroga, należałoby, na podstawie opisanych do tej pory wyda
rzeń, spojrzeć ponownie na mapę nr 1. Klęska, w wyniku której powstała
potężna wyrwa szerokości 300 km, przyniosła bardzo pokaźne straty.
18 stycznia trudno się jeszcze było zorientować, ilu żołnierzy zdoła się
przebić na Śląsk, czy dywizje te w ogóle nadają się do dalszej akcji. Choć
w bardzo niewielu miejscach i między pozycjami na zapleczu walczyć mo
gły załogi pozycji albo pozostałości wycofujących się oddziałów, i tam też
udawało im się zatrzymać wroga, to liczba tych pozycji była zbyt mała,
a zyskany czas zbyt krótki, aby można było mówić o jakimś decydującym
wpływie. Ale nawet ów opór manifestujący się w skutecznych lokalnych
walkach wykazał, jak decydującą rolę odegrałyby pozycje na tyłach, gdy
by zezwolono na operację „Schlittenfahrt", i jak wielkim błędem naczel
nego dowództwa było lekkomyślne zmarnowanie korzyści o znaczeniu
wręcz strategicznym, jakie dawały te pozycje.
Słuszna więc była ocena zakładająca możliwość dalszych szybkich po
stępów nieprzyjacielskiej ofensywy bez uwzględnienia bardziej znaczą
cych strat po stronie wroga. Z pewnością ponosił on straty i wszystkim
żołnierzom, na ziemi i w powietrzu, należy się w tym miejscu duże uzna-
87
nie za to, że znajdując się w ciężkim odwrocie, wciąż jeszcze byli w stanie
niszczyć nieprzyjacielskie czołgi. Lokalnie zmuszało to wroga do ostroż
ności, a paru oddziałom ocaliło życie, wolność i siłę bojową. Ale wielka
ofensywa parła niepowstrzymanie naprzód, dobrze zasilana postępujący
mi za nią rezerwami. I chociaż wyniki działań dopiero pod koniec miesią
ca przyniosły jasność co do zamiarów wroga, już bodaj 18 stycznia moż
na się było zorientować, że przez prowincję poznańską"
4
w stronę
Berlina zmierzają bardzo znaczne siły, podczas gdy przypuszczalnym za
daniem kierujących się na Śląsk armii była obrona flank oddziałów sięga
jących na północ w kierunku Berlina. Tak czy owak, ich pierwszym celem
miało być zdobycie dużych przyczółków na Odrze, aby jak najszybciej za
pewnić sobie, wykorzystując nadarzające się okazje, warunki do przepro
wadzenia następnych operacji na zachód od Odry. Zapewne poza wszelką
dyskusją celem, który należało szybko zdobyć, był też Górnośląski Okręg
Przemysłowy. Słuszne okazało się również uwzględnienie potężnych po
siłków dla 4. Frontu Ukraińskiego na południu, którego zadaniem bez
wątpienia miało być przedarcie się przez Bramę Morawską i opanowanie
leżących za nią ostatnich zakładów zbrojeniowych w Ostrawie. Jednocze
śnie Sowieci związaliby w ten sposób siły Grupy Armijnej „Heinrici", je
dynej armii w Grupie, która mogła jeszcze przekazać rezerwy na udręczo
ną północ.
Obraz własnych sił i możliwości był prawdziwie ponury. Jasne było, że
w tym momencie nie istnieje już ani 4. Armia Pancerna, ani 9. Armia.
Światełko w tunelu stanowił natomiast fakt, że w trakcie towarzyszących
rozpoczętemu 16 stycznia odwrotowi walk nie rozpadła się 17. Armia,
a Grupa Armijna „Heinrici" zanotowała jedynie niewielkie straty.
W sztabie Grupy Armii stawili się w tamtym czasie wysłannik Hitlera,
minister Rzeszy do spraw zbrojeń Speer"
5
oraz sekretarz stanu reprezen
tujący ministra transportu Dorpmullera"
6
z zadaniem poinformowania
o sprawie oczywistej: utrata Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego bę-
1 1 4
Tak nazywa autor zagarniętą w 1939 r. polską Wielkopolskę.
1 1 5
Albert Speer (ur. 1905 w Manheim, zm. 1981 w Londynie) - architekt i polityk nie
miecki. Uczeń i asystent Heinricha Tessenowa. Od 1931 r. członek NSDAP. Od 1934 r. głów
ny architekt Hitlera. Od 1942 r. minister ds. uzbrojenia i amunicji oraz szef Organizacji Tod-
ta. W końcowym etapie wojny faktyczny dyktator przemysłu w III Rzeszy. Skazany
w Norymberdze na 20 lat więzienia. Przyznał się do winy i wyraził skruchę.
1 1 6
Julius Heinrich Dorpmuller (ur. 1869 w Erbelfeld. zm. 1945 w Malente) - inżynier
i urzędnik niemiecki. Od początku życia zawodowego związany z kolejnictwem. Od 1919 r.
pracownik Reichseisenbahnen. Od 1926 r. kierownik główny Niemieckich Kolei Państwo
wych. Od 1937 do 1945 r. minister transportu III Rzeszy, współodpowiedzialny za wykorzy
stanie kolei niemieckich do zbrodniczych planów ludobójczych nazistów. Zmarł wkrótce po
zakończeniu II wojny światowej.
88
dzie oznaczać koniec produkcji przemysłowej i komunikacji. W obliczu
niebezpiecznego położenia wroga i niedoboru własnych sił Grupa Armii
nie mogła oczywiście składać jakichkolwiek deklaracji na temat szans po
wodzenia w nadciągającej bitwie o kopalnie. W tym miejscu trzeba po
nownie przywołać określenie „zbyt późno'" jako ostrzeżenie czy wręcz
oskarżenie skierowane w stronę najwyższego dowództwa. Dlaczego do
wództwo to nałożyło pęta generałowi Harpemu i jego genialnemu szefowi
generałowi Xylanderowi? Ich plan miał uratować Śląsk. Ale po wizycie
Speera i złożonej przez niego obietnicy, że zaangażuje się on w załatwie
nie rezerw, na pozbawionej straży granicy Śląska prócz kilku jednostek
pozostałych po 4. Armii, prócz przechwyconych rozbitków, zwołanego
w pośpiechu, niedostatecznie uzbrojonego Volkssturmu oraz kilku jedno
stek szybko utworzonych z żandarmerii i funkcjonariuszy lokalnych po
sterunków policji nie było żadnych zdolnych do walki jednostek.
Pod koniec rozdziału zawierającego ocenę frontu i budowy pozycji na
tyłach przedstawiono dowody na to, że na początku roku konieczne stało
się obsadzenie pozycji A-l i A-2 jednostkami zapasowymi. Za to, że tak
się nie stało, winy nie ponosi Grupa Armii „A". Bo przecież wojska zapa
sowe podlegały Himmlerowi i Naczelnemu Dowództwu Wojsk Lądo
wych (OKH). Widać jak na dłoni, że w sporze między generałem Harpem
a Himmlerem o wcześniejsze włączenie do akcji oddziałów zapasowych
naczelne dowództwo podjęło decyzję wbrew Harpemu.
I wreszcie na sam koniec kluczowego dla tych rozważań dnia, czyli
18 stycznia, pod gwałtownym naciskiem Grupy Armii wydano rozkaz
włączenia do akcji Armii Zapasowej. Ale do owego dnia znowu upłynął
cenny czas, co przyczyniło się do utraty obszarów i do wielu ofiar. Moż
liwe także, że Hitler udzielił generałowi Schórnerowi szerszych pełno
mocnictw w zakresie dowodzenia tamtejszymi oddziałami zapasowymi
i w tej sytuacji byłoby to posunięcie oczywiste, na którym ciąży jednak
wyrok „zbyt późno". Niezrozumiałe jest bowiem, że Armii Zapasowej
nie postawiono w stan gotowości 13 stycznia, kiedy 4. Armia Pancerna
miała już pełną świadomość nieprzyjacielskiego przełomu, a najpóźniej
14 stycznia, w chwili rozpoczęcia ataku również na 9. Armię. Zyskano
by w ten sposób 5-6 cennych dni i wraz z tym możliwość przynajmniej
ochrony ludności formującej kolumny marszowe. Ten punkt widzenia
nie nosi znamion zarzutu, iż jest to być może cenna, lecz wygłoszona po
niewczasie krytyka. Nie! W toku postępującego wynaturzania procesu
dowodzenia najwidoczniej zapomniano o trzeźwej ocenie czasu i prze
strzeni, zarówno w odniesieniu do nieprzyjacielskich, jak i naszych wła
snych ruchów. Nie należy się tu również doszukiwać zrzędzenia i małost
kowych porachunków. Ten rozpoczynający się dopiero naprawdę teraz
89
Żołnierze na półgąsienicowym transporterze opancerzonym ScIKfz 251, przejeżdżający przez
śląską wieś. Na pierwszym planie zniszczona radziecka armata dywizyjna Z1S-3 kalibru
76 mm. Górny Śląsk. 13 marca 1945.
dramat walki o Śląsk zasługuje na szczere i otwarte spojrzenie, które ma
pomóc wyciągnąć nauki z własnych zaniechać i błędów. - O ofiarnej
walce Armii Zapasowej będzie mowa dalej.
Jakież to zadania, które byłyby jeszcze możliwe do wykonania, posta
wiła sobie wówczas słusznie Grupa Armii? Trzeba było opóźnić nieprzyja
cielski marsz na Odrę, a samą Odrę obronić. Owo opóźnienie na wschód
od Odry było niezbędne, by zyskać na czasie, który był konieczny do od
tworzenia dobrze zorganizowanej i tym samym trwałej obrony. I choć był
to otwarty wyścig z wrogiem, pragnienie utrzymania linii Odry musiało
ożywić całą Grupę Armii, którą należało sformować od nowa. Gdyby się
- choćby w myślach - poddano, trudno byłoby powiedzieć, czy udałoby
się jeszcze zbudować obronę na przedgórzu i w górach Śląska. Kolejnym,
zupełnie oczywistym zadaniem było umocnienie morale w tych miejscach,
w których ucierpiało ono naprawdę poważnie albo wręcz zostało kom
pletnie utracone pod wpływem przytłaczających doświadczeń klęski, prze
wagi wroga i znacznych strat. Nikt nie zaprzeczy, że wymagało to czasem
drastycznych posunięć. Czas bowiem naglił, a każdy dowódca oddziału,
od naczelnego dowódcy Grupy Armii w dół, był w pełni usprawiedliwio-
90
ny, hołdując w trakcie realizacji trudnych zadań wiecznie słusznym fra
zom z regulaminu polowego z 1908 r.: „I tak naczelnym wymogiem wojny
pozostaje zdecydowanie w działaniu. Każdy - zarówno najwyższy dowód
ca, jak i najmłodszy żołnierz - musi przez cały czas mieć świadomość te
go, że zaniechanie i zaniedbanie bardziej go obciążają niż błąd w wyborze
środków". Przy całym wynikającym stąd prawie do zastosowania drakoń
skich i odstraszających środków, bardzo daleko idącym we wszystkich ar
miach świata w ogniu walki, w bezpośredniej bliskości wroga, trzeba było
oczywiście znać pewne granice. W przeciwnym razie tego rodzaju pocią
gnięcia przy błędach w doborze środków mogły się przekształcić w despo
tyczną samowolę. Może chciano na nowo obudzić i rozpowszechnić w od
działach wiarę we własne siły i zaufanie do dowództwa, a może komuś
w tych tak ciężkich czasach drogowskazem wydawało się ulubione powie
dzenie rzymskiego cesarza Kaliguli: oderint, dum metuant («niech mnie
nienawidzą, byle się mnie bali»)? Jak pokazuje historia niemieckiej woj
skowości, dotąd - nawet w bardzo ciężkich warunkach - bardziej ceniono
zaufanie niż strach. Nie sposób podać w wątpliwość stopnia trudności za
dania, jakie postawiono Schórnerowi, a mianowicie zespolenia na nowo
Grupy Armii, która rozeszła się w szwach. Nie wolno jednak przemilczeć
faktu, że jego działania nie zawsze budziły zaufanie - czasami siały także
ziarno strachu i niewiary.
Ocena własnego położenia była niekorzystna, nawet jeśli wziąć pod
uwagę 2 dywizje piechoty nadciągające z zachodu i 2 dywizje pancerne
z Węgier, które w całości powinny były przybyć dopiero między 20 a 31
stycznia.
Uwzględniając zadanie, które na Śląsku wydawało się najważniejsze,
szpice transportowe tych czterech dywizji zamierzano skierować na linię
Kraków - Zawiercie. Jak zobaczymy dalej, szybki marsz prędko jednak ob
rócił te zamierzenia wniwecz. Walcząca w odwrocie między Beskidami
i górną Wisłą 17. Armia nie mogła oddać żadnych sił, wręcz przeciwnie, sa
ma wymagała wzmocnienia, ponieważ stało przed nią jeszcze zadanie obro
ny obszaru przemysłowego. Dlatego Grupa Armijna „Heinrici" stała się je
dyną i teraz szczególnie cenną rezerwą, która do końca miesiąca i na
początku lutego oddała znaczące siły. Znacznie marniej przedstawiała się
sytuacja Luftwaffe. Abstrahując od topniejącej liczby zdolnych do użycia
samolotów, brak paliwa stawał się coraz bardziej dotkliwy, o czym świadczy
rozkaz dowództwa 6. Floty Powietrznej z 17 stycznia 1945 r.: „Dowództwo
6. Floty Powietrznej zwraca uwagę podległych sztabów sił powietrznych
i sztabów armii na napiętą sytuację paliwową. Siły powietrzne mogą realizo
wać jedynie postawione im zadania podstawowe (rozpoznanie i zwalczanie
czołgów) i muszą zrezygnować z akcji wspierających jednostki wojsk lado-
91
wych współpracujących z flotą powietrzną, o ile sytuacja tego koniecznie
nie wymaga i jeśli nie istnieją inne środki realizacji tego zadania bojowego".
Straty 6. Floty Powietrznej wynosiły w dniach szczególnie intensywnego
zaangażowania: 16 stycznia - 21 samolotów, a 19 stycznia - 32 samoloty,
z tego łącznie 27 zniszczonych całkowicie. Innym działaniem o charakterze
nie czysto militarnym, lecz w żadnym razie nie mniej ważnym, było wywar
cie natychmiastowego wpływu na gauleitera i tym samym na administrację.
Gdy wróg stoi u progu lub próg ten już przekroczył, rządzić może tylko je
den: dowództwo wojskowe, posługujące się oczywiście administracją wypo
sażoną w jak najszersze uprawnienia. Mianowanie gauleiterów, którzy byli
jednocześnie nadprezydentami, „komisarzami Rzeszy", pozwoliło żądnym
władzy osobom, takim jak gauleiter Śląska Hanke
117
, jeszcze mocniej stro-
szyć piórka. Dawało ono nieograniczone albo trudne do rozgraniczenia
kompetencje (z braku jasnego podziału zadań służbowych) i zwiększało za
mieszanie w obliczu spodziewanego natarcia nieprzyjaciela. Niestety,
18 stycznia Grupa Armii nie zdołała skłonić gauleitera do wydania natych
miastowego rozkazu sformowania kolumn marszowych wszystkim gmi
nom na wschód od Odry, nie mówiąc już o wymuszeniu takiej decyzji.
W sytuacji, jaka się do tej pory wytworzyła, gra szła jednak o każdą go
dzinę.
Na zakończenie tego rozdziału wypada przyjrzeć się fragmentowi mel
dunku dziennego przekazanego 18 stycznia przez Grupę Armii dowódz
twu wojsk lądowych (OKH). W tym meldunku bowiem, złożonym już
przecież po zmianie na stanowisku naczelnego dowódcy, zawarto optymi
styczną ocenę położenia, w której, naszym zdaniem, tkwi przyczyna póź
niejszych, powtarzających się błędnych diagnoz. By zostać tu dobrze zro
zumianym: nie dotyczyło to Grupy Armii, jednak w naczelnym
dowództwie takie „myślenie życzeniowe" utrzymywało się jeszcze przez
długi czas, a później, jak jeszcze zobaczymy, zapanowało również w czę
ści oddziałów. A oto treść owego meldunku: „Realizacja zadania obrony
Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego jest możliwa, o ile szybko przy
będą 20. i 8. Dywizja Pancerna. Skierowanie 4. Armii Pancernej wroga
1 1 7
Karl Hanke (ur. 1903 w Lubaniu Śl., zm. 1945) polityk, członek NSDAP, SS-Ober-
gruppcnfuhrer. Po 1933 r. sekretarz osobisty J. Goebbelsa w Ministerstwie Propagandy Rzeszy
(PROM I) i sekretarz stanu w tym ministerstwie. Po wykryciu jego romansu z żoną szefa wydalo
ny z resortu. Przez krótki czas 1939-1940 w wojsku w kampaniach polskiej i francuskiej. Na
stępnie od 1941 r. gauleiter Dolnego Śląska i nadprezydent tej prowincji. Jako Komisarz Obro
ny Rzeszy na Dolnym Śląsku od 1942 r. W 1945 r„ w czasie obrony Festung Breslau wykazał się
szczególną bezwzględnością. W uznaniu jego zasług tuż przed końcem wojny Hitler mianował
go Reichsfuhrerem SS na miejsce zwolnionego H. Himmlera. Opuścił Breslau tuż przed kapitu
lacją twierdzy. Zabity prawdopodobnie przez czeskich partyzantów wraz z innymi żołnierzami
18. Ochotniczej Dywizji Grenadierów Pancernych SS, wśród których się schronił.
92
w rejon po obu stronach Poznania napotyka jednak szeroko otwartą lukę
i wymaga bardzo szybkiego rozwinięcia nowych własnych sił w obszarze
między Wrocławiem a Toruniem, które to siły po przyjęciu tego uderze
nia mogłyby przejść do ataku na front i skrzydło". Tu pojawia się zatem
po raz pierwszy myśl, by przystąpić do poważnego kontrataku na głębo
ko cofniętą flankę wroga zmierzającego w kierunku Berlina. Nawiasem
mówiąc, rozbuchana fantazja wojskowych niedouków, takich jak gaulei-
ter Hanke we Wrocławiu, długo żywiła się tą wizją.
Dowództwo sowieckie od początku ofensywy wschodniej bardzo plano
wo, w widoczny sposób metodycznie i tylko zbyt skwapliwie prowadziło
szkolenie, przygotowując wielkie natarcie; właściwie oceniło także ewentu
alne zagrożenia dla południowej flanki zmierzającego na Berlin 1. Frontu
Białoruskiego. Dlatego też skoncentrowano znaczne siły na Śląsku, aby zli
kwidować to zagrożenie z góry i raz na zawsze. W zacytowanej właśnie oce
nie Grupy Armii niezrozumiałe wydają się dwa aspekty, i to nie tylko dla
dzisiejszych, bardziej krytycznych obserwatorów, lecz w oparciu o znaną
18 stycznia, równie klarowną, co groźną sytuację. Aby rozwinąć oddziały
między Toruniem i Wrocławiem, zgodnie z brzmieniem rozkazu, obszar
ten, szerokości 250 km, trzeba było najpierw dobrze opanować. Jednak we
dług szczegółowego obrazu z 18 stycznia obszar ów w żadnym razie nie był
wolny od wroga, wręcz przeciwnie, z każdym dniem wróg się na nim umac
niał. Chcąc więc tam rozwinąć oddziały, należało najpierw pokonać i usu
nąć go stamtąd. Ponieważ jednak w wyniku opisanych szczegółowo błędów
dowództwa zaniechano odpowiednio wczesnego wzmocnienia frontu
wschodniego, nie da się odpowiedzieć na pytanie, skąd i w jakim czasie siły
takie, o rozmiarach nowej Grupy Armii, miałyby nadejść. Niejasne jest,
czemu miała służyć taka ocena Grupy Armii. Czyżby w jej sztabie choć
przez chwilę wierzono w realizację tej propozycji? Czy chciano wykazać się
tak cenionym przez Hitlera optymizmem i bojowym duchem, aby zaskar
bić sobie w ten sposób na przyszłość przychylność dyktatora? Kończąc
kwestię meldunku dziennego z 18 stycznia: widoki na tego rodzaju wielki
kontratak dawno już zostały utracone.
Był to jednak także ostatni meldunek Grupy Armii zawierający tak
szeroko zakrojone propozycje. Od tej chwili reguły dyktowała jedynie
karmiona przez umacniającego się ciągle wroga walka na Śląsku, ograni
czając pole widzenia do ciągle jeszcze rozległego obszaru między Beskida
mi i środkową Odrą na granicy Dolnego Śląska.
Ewakuacja, Volkssturm, administracja
Niespełnione obietnice gauleiterów - Przygotowanie planów i zarządzeń
prezydentów Opola i Katowic, dotyczących ewakuacji - Rada powiatu
w Namysłowie w porę przeprowadza ewakuację - Z winy gauleitera Hanke-
go uwolnionych zostaje 6000 rosyjskich jeńców wojennych - Spóźnione ewa
kuacje do końca walk
(por. mapa I w załączniku i mapa nr 11 w tekście)
Z
askakiwać może, że ten wieloraki obszar jest rozpatrywany tak
wcześnie i że w ogóle jest rozpatrywany, chociaż na jego temat ist
nieje obszerna, historycznie udokumentowana literatura fachowa, zawie
rająca istotne informacje. Uzasadnieniem niech będzie chęć umieszczenia
początku wędrówki ludów, wymuszonej wdzieraniem się wroga na śląską
ziemię, we właściwym kontekście czasowym. Z tych samych powodów
Wymarsz ochotników Volkssturmu na „prawdziwy front". Ochotnicy uzbrojeni sa.
w Pan/cifausty, slu/ace do niszczenia czołgów. Górnj Śląsk, marzec 1945.
94
/najdą się tu pewne informacje na temat Volkssturmu. Jeśli więc w dalszej
części pojawią się ruchy ludności i Volkssturm, będzie to uzasadnione
szczególnymi względami.
Szeroko rozpowszechniony jest pogląd, jakoby ewakuacja, podobnie jak
udział Volkssturmu, zakończyła się zasadniczo klęską. Opinia ta jest przesa
dzona, zarówno w swoim uogólnieniu, jak i pejoratywnej ostrości. Ale, by
użyć przenośni, jedno i drugie nie do końca „zagrało". Pozostańmy jeszcze
przy wyrażeniu „zagrać", by pokazać przyczyny niektórych niepowodzeń,
podpierając się cytatami i porównaniami nawiązującymi do innej prastarej
i wiecznie prawdziwej wojskowej mądrości, odnoszącej się do całego prak
tycznego życia. Owa oparta na doświadczeniu dewiza brzmi: „Czego nie
doświadczysz, tego nie przećwiczysz. A czego nie przećwiczysz, to nie za
gra". Zarówno „doświadczenie", jak i „ćwiczenie" trzeba tu rozumieć oczy
wiście w odpowiednim kontekście. Z całą stanowczością należy powiedzieć,
że zawiedli odpowiedzialni za ewakuację gauleiterzy i Volkssturm. I nie
chodzi o to, by lekką ręką piętnować teraz osoby, które nie mogą się już
bronić. Gauleiter Górnego Śląska Bracht zmarł bowiem pod koniec wojny,
a Hanke z Dolnego Śląska zaginął lub poległ. Podniesiony tutaj zarzut
sprowadza się do stwierdzenia, iż żadne z tych zadań nie było realizowane
z należytą powagą i jasną krytyką, wolną od wszelkiego utopijnego myśle
nia i bombastycznej propagandy. O tym, w jak niewielkim stopniu Hanke,
który przewyższał myślącego jednak trochę bardziej rzeczowo Brachta
(gauleitera Górnego Śląska) lekkością formułowania sądów, dostrzegał
powagę sytuacji i z jaką butą zabierał wtedy publicznie głos, świadczy
przypadek opisywany przez naczelnika powiatu namysłowskiego, dr. Hein
richa: „Między 15 i 20 sierpnia 1944 r. Hanke przemawiał na zamku
w Namysłowie do kilkuset Ślązaków z okazji rozpoczętej właśnie przez
ludność budowy pozycji. Powiedział przy tym: «Wojna na froncie wschod
nim zainteresuje mnie dopiero wtedy, gdy pierwsi Rosjanie pojawią się na
granicy powiatu namysłowskiego))". Słowa te są bardzo mocno obciążają
ce, ponieważ odpowiednie instytucje doradcze i merytoryczne - admini
stracja i wojsko - podjęły przygotowania we właściwym czasie i sformuło
wały propozycje.
Prezydenci rejencji w Opolu i Katowicach, dr Mehlhorn"
8
i Springo-
rum, opowiadają o ważnej naradzie, która odbyła się na miejscu już
1 1 8
Dr Herbert Mehlhorn (ur. 1903 w Chemnitz, zm. 1947 w Polsce) - adwokat niemiecki. Od
1933 r. konfident, a następnie pracownik SD. Członek NSDAP i po 1936 r. wysoki funkcjona
riusz Reichssicherheitshauptamt (RSHA - Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy). SS-Obcr-
fuhrer. Współorganizator w 1939 r. tzw. prowokacji gliwickiej. Od jesieni 1939 r. wysoki urzęd
nik i prawa ręka A. Greisera w okupowanej Wielkopolsce (Warthegau). Autor licznych
przepisów antypolskich. Od 1942 r. prezydent rejencji opolskiej. Odpowiedzialny za liczne zbrod
nie przeciw narodowi polskiemu. Po wojnie skazany na śmierć i stracony w Polsce.
95
20 czerwca 1944 r., a więc jeszcze w porę, pod przewodnictwem sekreta
rza stanu Stuckarta"
9
z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Rzeszy. Jej
przedmiotem były zadania, które musiały się pojawić wraz ze zbliżaniem
się czy wręcz wejściem wroga na teren Śląska. Zajęto się przede wszyst
kim przyszłą ewakuacją, a zwłaszcza takimi zagadnieniami, jak: powia
domienie ludności o podjęciu prewencyjnych przygotowań, budowa sys
temu alarmowego, klasyfikacja określonych bocznych dróg jako tras
„ewakuacyjnych", aby w razie konieczności odciążyć drogi zajęte z całą
pewnością przez Wehrmacht, wyznaczenie miejsc odpoczynku i noclegu
ze strzeżonymi magazynami żywności i opału, organizacja służb sanitar
nych i innymi. Tajne akta miały zostać zniszczone albo ukryte, podobnie
jak wymagające zabezpieczenia dokumenty banków i kas oszczędności.
Nie wiadomo natomiast, z jakich powodów zarządzono wyraźnie, by na
miejscu pozostały kartoteki meldunkowe mieszkańców. W trakcie wspo
mnianej narady poświęconej temu zadaniu nie powiedziano jednak nicze
go na temat miejsc docelowych. Ponieważ z ministerstwa Rzeszy nie na
płynęły żadne rozkazy, począwszy od stycznia 1945 r., dochodziło do
znaczących zatorów komunikacyjnych. Tak jak transport kolejowy wy
maga wolnych tras wylotowych, tak podobny wymóg istnieje dla kolumn
marszowych na drogach. W tym czasie panowała już ogólna tendencja do
angażowania organów partyjnych w miejsce słabnącej coraz bardziej ad
ministracji, stąd przeprowadzenie ewakuacji zlecono NSV
120
, ale to zada
nie, trudne do wykonania nawet dla wysokiej klasy specjalistów, kom
pletnie ją przerosło. Czy trzeba jeszcze kolejnego dowodu na karygodną
w tej ważnej kwestii lekkomyślność partii?
Prezydenci rejencji Mehlhorn i Springorum sami podjęli wszelkie dzia
łania w celu zorientowania się w sytuacji. 14 lub 15 stycznia dr Mehlhorn
1
'" Wilhelm Stuckart (ur. 1902 w Wiesbaden, zm. 1953 w Hanowerze) prawnik niemiecki,
zbrodniarz wojenny. W NSDAP od 1922 r. Po 1933 r. w Pruskiej Radzie Stanu i pruskim Mini
sterstwie ds. Kultury. Oświaty i Kościoła. W SS od 1936 r. Później sekretarz stanu w Minister
stwie Spraw Wewnętrznych III Rzeszy. Współautor ustaw norymberskich z 1935 r. i osławionej
konferencji w Wannsee w 1942 r.. na której zapadła decyzja o wymordowaniu Żydów (tzw.
Endlosung der Judenfrage
- ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej). Po wojnie sądzony
w jednym z procesów norymberskich. Skazany. Zwolniony w 1949 r. Zginął w 1953 r., być mo
że zabity przez jednego z tzw. łowców nazistów.
1 2 0
Nationalsozialistische Volkswohlfahrt - Narodowosocjalistyczna Ludowa Opieka Spo
łeczna organizacja powstała w Berlinie w początku lat 30. pod patronatem J. Goebbelsa. Na
jej czele stanął wtedy E. Hilgenfeld. Po dojściu nazistów do władzy w 1933 r. stała się jedyną
will Rzeszy partyjną organizacją dobroczynną. Jej patronką była Magda Goebbels. W szczy
towym momencie działalności w NSV pracowało ponad 80 tys. ludzi oraz blisko milion
ochotników. Sztandarową akcją tej organizacji była tzw. pomoc zimowa (Winterhilfswerk)
organizowana oficjalnie od 1933 r., ale szczególnie nagłaśniana w czasie II wojny światowej.
Z doświadczeń NSV korzystali alianci w czasie pierwszych lat okupacji Niemiec od 1945 r.
96
był świadkiem rozmowy telefonicznej między dowódcą posterunku fron
towego i prezesem Dyrekcji Kolei Rzeszy w Opolu. dr. Geitmannem,
świadczącej dobitnie o powadze sytuacji. Świadomość groźby położenia
pogłębiła jeszcze osobista wyprawa do rejonu, odbyta 16 stycznia w celu
zdobycia informacji. Poniższy raport dra Mehlhorna pokazuje, jak opóź
niano wydanie rozkazu ewakuacji:
„W poważnej sytuacji, jaka właśnie nastąpiła, pojawiły się problemy
z wydaniem rozkazów ewakuacji. Chociaż Bracht rozsądnie mianował
prezydentów rejencji swoimi przedstawicielami jako Komisarza Obrony
Rzeszy na terenie ich okręgów, to jednak zastrzegł sobie prawo do za
twierdzania ich rozkazów. Dzięki radom powiatów i żandarmerii otrzy
mywałem raporty o sytuacji, górujące często nad raportami Wehrmach
tu pod względem szczegółowości, miejscowi szefowie partii natomiast
często sądzili, że mogą urządzać fałszywe demonstracje siły i przeciwsta
wiać się moim propozycjom ewakuacji, wynikającym z oceny sytuacji.
W pojedynczych wypadkach doszło więc do zbyt pospiesznej ewakuacji,
zwłaszcza w Opolu, gdzie wymuszony przeze mnie w trakcie rozmowy
z Brachtem rozkaz ewakuacji ze względu na odmienne zdanie kierownic
twa okręgu został opóźniony o 12 godzin, co doprowadziło do zupełnie
niepotrzebnego pośpiechu, ze wszystkimi towarzyszącymi temu nieprzy
jemnymi skutkami ubocznymi. Ogólnie rzecz biorąc jednak, ewakuacja
wschodniego brzegu Odry w obrębie powiatu przebiegła bez problemów
i przy wzorowej dyscyplinie ludności". •
Poniższy opis powiatu i miasta Namysłów (Dolny Śląsk) zawiera na
stępujące charakterystyczne cechy: błędny optymizm organizacji partyj
nych i, w opozycji do tego, „zadanie" trudnych zadań tam, gdzie działała
trzeźwo myśląca rada powiatu. Kompletnie niezrozumiałe wydają się wy
głoszone jeszcze 19 stycznia o 13.00 przez szefa powiatowego NSDAP
w Namysłowie słowa - do zgromadzonej na tamtejszym rynku ludności,
zaniepokojonej nadciągającymi już ze wschodu kolumnami ewakuacyjny
mi i cofającymi się oddziałami Wehrmachtu - jakoby aktualna sytuacja
militarna nie dawała powodu do obaw. Starosta powiatu natomiast, dr
Heinrich, włączył się energicznie do działań. Był żołnierzem i odbywał
właśnie szkolenie na poligonie wojsk lądowych w Berlinie Dóberitz. Gdy
18 stycznia groźba dla Śląska była już zupełnie wyraźna, wziął urlop
i w nocy z 18 na 19 stycznia przybył do Namysłowa. Zostaną zacytowane
obszerne fragmenty jego wyróżniającego się rzeczowością raportu, doty
czą one bowiem również miejsc docelowych ewakuacji taborów wyrusza
jących z tego miasta: „W rozmowach telefonicznych z Nadprezydium we
Wrocławiu i tamtejszym rządem osiągnąłem tyle, że nocą z 19 na 20 stycz
nia 1945 podstawiono pięć bardzo długich pociągów z wagonami osobo-
97
wymi z Górnego Śląska na linii kolejowej Bytom - Kluczbork - Namy
słów, przy czym do każdego z pociągów wsiadło po około 1500 osób,
a zatem ze stolicy powiatu wywieziono łącznie 7500 osób. Po 10-12 go
dzinach podróży pociągi dotarły do celu, którym była Kamienna Góra
w Karkonoszach. Tam rozlokowano ludzi awaryjnie po szkołach, kościo
łach i kwaterach prywatnych. Ludność wiejska powiatu namysłowskiego
udała się w kolumnach po wyznaczonych drogach przez Brzeg, Oławę,
Świdnicę, Dzierżoniów, Wałbrzych, w mrozie sięgającym minus 15-18
stopni i pokonując dziennie około 30-35 km, w ciągu 6-10 dni dotarła do
wyznaczonych miejscowości w powiecie kamiennogórskim.
Rozkaz ewakuacji ludności wiejskiej wydałem 19 stycznia 1945 r. około
godziny 14.00, mimo że godzinę wcześniej przeciw ewakuacji wypowiedział
się powiatowy kierownik partii. Moja wiedza o ogólnej sytuacji militarnej
nie pozwoliła mi jednak zgodzić się z jego stanowiskiem i nie czekałem już
na żadne rozkazy z Wrocławia. 19 stycznia wieczorem poinformowałem
Nadprezydium, kierownictwo okręgu i rząd o tym, że dokonałem ewaku
acji na własną odpowiedzialność. Mimo że w południowej części powiatu
ludność w ogóle nie była świadoma powagi sytuacji, udało się, do 20 stycz
nia 1945 r., do godziny mniej więcej 11.00 skłonić do odwrotu około
98 procent ogólnej ludności powiatu, włączając w to jeńców wojennych
wszelkich narodowości. Spośród ludności na miejscu pozostali niemal wy
łącznie starsi ludzie powyżej 65. roku życia, czyli około 2 procent ludności,
oraz 10-15 osób, które w latach 1919 i 1921 pełniły w Polsce funkcje urzęd
nicze i które sądziły, że dalej będą mogły robić z Polakami interesy.
20 stycznia 1945 r. przebiegał względnie spokojnie. Przez powiat cią
gnęli przede wszystkim uciekinierzy z Kraju Warty oraz z powiatów Ole
sno i Kluczbork. Wszyscy uciekinierzy zostali natychmiast skierowani na
obszary na południe od Odry. Osoby ewakuowane ze zbombardowanych
miast na zachodzie zostały przewiezione pociągami jak najdalej, do Le
gnicy i Zgorzelca. Ostatni cywilny pociąg opuścił stolicę powiatu namy
słowskiego 20 stycznia 1945 r. przed południem, około 11.00. W ciągu
dnia, mimo 18-stopniowego mrozu, udało się przemieścić z południa po
wiatu na obszary położone na południe od Odry dwa stada bydła, reszta
zwierząt pozostała naturalnie w oborach i stajniach, oprócz koni, które
chłopi wzięli do zaprzęgów. Z dóbr gospodarskich do Wrocławia przy
pomocy Wehrmachtu udało się przetransportować kilkaset centnarów
cukru i 30 centnarów masła. Wszystkie pozostałe zapasy trzeba było
oczywiście zostawić. Dokumenty, świadectwa i księgi parafialne zabrano
ze sobą tylko w pojedynczych przypadkach.
Ja sam jechałem 22 stycznia 1945 r. przez Jordanów - Świdnicę - Dzier
żoniów - Wałbrzych do Kamiennej Góry i 23 stycznia 1945 r. w Kamien-
98
nej Górze, po konsultacjach z miejscową radą powiatu, ustanowiłem tam
oddział okręgowej kasy oszczędnościowej (Kreissparkasse) Namysłów, któ
ra miała zaopatrywać ludność powiatu w środki płatnicze. Pewna liczba
aktów i dokumentów administracji powiatowej dotarła aż do Kamiennej
Góry. Volkssturm zbierał się również w Kamiennej Górze, a potem czę
ściowo został odkomenderowany do obrony Wrocławia, częściowo zaś
skierowany do akcji na froncie między Grodkowem i Świdnicą. Sytuacja
aprowizacyjna przedstawiała się marnie, trzeba więc było natychmiast za
angażować większe siły, aby zorganizować żywność z nizinnych powiatów
Grodków, Nysa i północnej części powiatu Ząbkowice Śląskie. Poczyniw
szy podstawowe ustalenia co do noclegów w Kamiennej Górze, 26 stycznia
1945 r. powróciłem do mojego oddziału. Ludność powiatu w dniach od
3 do 6 lutego przez Trutnov i okręg sudecki udała się do powiatu Zlutice
koło Karlovych Varów, gdzie w większości pozostała do maja 1945 r.".
Na koniec warto jeszcze przytoczyć relację dr. Heinricha na temat
błędnej decyzji Hankego, obnażającej jego lekkomyślną i całkowicie fał
szywą ocenę sytuacji. 22 stycznia około godziny 22.00 dr Heinrich na
drodze między Oławą i Strzelinem napotkał 6000 rosyjskich jeńców wo
jennych z ewakuowanych już zakładów Kruppa
121
w Jelczu-Laskowicach
(12 km na północ od Oławy), zmierzających do Strzelina. Spełnił prośbę
nielicznej grupy strażników z Volkssturmu o zbiorowe noclegi w Strzeli
nie, by Rosjanie mogli się nocą schronić przed dotkliwym mrozem. Gdy
23 stycznia dr Heinrich zapytał swojego kolegę, starostę powiatu Sella,
o schronienie dla Rosjan, otrzymał zaskakującą odpowiedź. Podobno
o 1.00 w nocy gauleiter Hanke telefonicznie rozkazał natychmiast zawró
cić owych 6000 ludzi do Jelcza-Laskowic. Tamtejsze zakłady Kruppa,
opuszczone już przez wyższą kadrę, zdążyły jednak wstrzymać produkcję.
Nie było najmniejszych wątpliwości, że 22/23 stycznia sytuacja na wschód
od Odry stała się bardzo poważna. Zaledwie kilka dni później tych 6000
Rosjan zostało uwolnionych i uzbrojonych przez towarzyszy nacierają
cych na Oławę. Przyczynili się oni do szybkiego zamknięcia pierścienia
wokół Wrocławia
122
.
O Górnym Śląsku prezydent rejencji Springorum opowiada, że gaulei
ter Bracht rozsądnie zarządził wcześniejszą ewakuację. Z Katowic na
1 2 1
Fabryka Kruppa powstała w Jelczu-Laskowicach w 1942 r. i zatrudniała przede wszyst
kim więźniów obozów pracy przymusowej oraz obozów koncentracyjnych, a nie jeńców. W tym
celu w 1942 r. powstał specjalnie KL Funfteichen (Miłoszyce), od 1943 r. filia wielkiej fabryki
śmierci w Gross-Roscn.
1 2 2
Autor zupełnie „zapomniał" o przeprowadzanej równolegle w tym samym czasie ewa
kuacji licznych filii obozu w Gross-Rosen. Podczas niej większość więźniów zamarzła lub zo
stała zamordowana. Tu do końca nie brakło Niemcom siły i staranności w barbarzyństwie.
99
Gauleiter Karl Hanke wśród żołnierzy Volksstnrmu podczas wizytacji budowy barykad,
Wrocław 1945.
przykład kobiety i dzieci ewakuowano od ranka 18 stycznia, podczas gdy
wróg zajął miasto dopiero 27 stycznia. Wydany przez najwyższy urząd
rozkaz, aby pracująca ludność okręgu przemysłowego pracowała aż do
ostatnich chwil, spowodował jednak, że ewakuacja Gliwic i Bytomia na
stąpiła zbyt późno. Wiele kobiet nie chciało się rozstawać z mężami i nie
podporządkowało się rozkazowi ewakuacji z 18 stycznia, co stało się
przyczyną niepotrzebnego cierpienia. Kwestię ewakuacji niech zamknie
jedno stwierdzenie. Specjaliści od administracji, gospodarki i kolei obli
czyli, że do ewakuacji dóbr trzeba około 40 000 wagonów (dla Górnego
Śląska). Wojskowy referent VIII Okręgu Korpusu we Wrocławiu
123
na
podstawie doświadczeń zdobytych podczas inwazji aliantów na zachodzie
w 1944 r. uznał natomiast, że wobec rozpoczętego już ataku wszelka ewa
kuacja dóbr jest spóźniona i bezcelowa. I miał rację!
Należałoby teraz powiedzieć, że wszystkie doświadczenia, zdobyte pod
koniec stycznia i na początku lutego pod naciskiem zbliżającego się, miaż
dżącego kolumny marszowe wroga - doświadczenia krwawe, złe, a także
l 2 ?
VIII Okręgu Korpusu Wehrmachtu we Wrocławiu - istniał w latach 1935 1945 jako jed
nostka terenowej administracji wojskowej na Dolnym Śląsku.
100
i dobre - czegoś nas nauczyły. Powinno to wystarczyć, by nie powtarzać
starych błędów na południe od Odry. Nic bardziej mylnego! Także w tym
przypadku powodem było powszechne jeszcze wówczas lekceważenie sy
tuacji. Ewakuowano wprawdzie położony za frontem pas szerokości
15-20 km, czyż jednak nie był to tylko półśrodek? Dla wszystkich chyba
zrozumiałe jest, że chłopi pazurami trzymali się swej ojcowizny. Opór sta
wiany strzelcom piechoty, którzy na południe od Odry wzywali do ewaku
acji, można więc wytłumaczyć. Ale najwyżsi funkcjonariusze państwowi
i partyjni powinni byli zasięgnąć informacji co do dalszego przebiegu zda
rzeń, aby podjąć środki konieczne dla dobra i bezpieczeństwa ludności na
Śląsku, a przede wszystkim wydać dalekowzroczne zarządzenia. Ale na
tamte czasy były to chyba zbyt wyśrubowane wymagania. Hitler zapowia
dał przecież „ostateczne zwycięstwo". Pozostawiono więc na Śląsku dużą
część osób, również tych, wraz z rodzinami, których nie potrzebowano do
wykonywania prac w przemyśle, rzemiośle czy rolnictwie, niezbędnych do
zaopatrzenia oddziałów; żadne względy militarne nie stały na drodze szyb
kiej ewakuacji tych ludzi. Zaniechano choćby próby wyobrażenia sobie lo
sów ludności w razie niepomyślnego zakończenia wojny. I stało się tak, że
również w czasie późniejszych walk na południe od Odry nieewakuowana
lub zbyt późno ewakuowana ludność musiała znosić straszne cierpienia.
Warto wspomnieć relację na temat Ostrawy: „Pod koniec marca w bar
dzo szczerej rozmowie zwrócono feldmarszałkowi Schórnerowi uwagę na
to, że spóźniony rozkaz ewakuacji będzie niemożliwy do zrealizowania, po
nieważ niemiecka ludność nie będzie mogła przejechać przez tereny za
mieszkałe głównie przez Czechów. Schórner przytaknął, ale nadmienił, że,
jak wskazuje doświadczenie, jeśli żołnierze stwierdzą, iż ludność i cywilna
administracja ewakuują się z głębi kraju, oddziały niemieckie nie będą
chciały bronić pozycji. Obiecał, że jak dalece będzie do możliwe, poda do
wiadomości plan odwrotu. I rzeczywiście, 17 kwietnia nadeszło pełnomoc
nictwo do ewakuowania Ostrawy, cofnięte jednak przez dowództwo 1. Ar
mii Pancernej".
Uzasadnieniu Schórnera z historycznego punktu widzenia można by
wiele zarzucić. Gdyby na przykład oświadczono szczerze oddziałowi, że
teraz gra idzie wyłącznie o to, by wywalczyć czas i przestrzeń dla odpo
wiednio wczesnego
i dzięki temu bezpiecznego wyprowadzenia niemieckiej
ludności, kto mógłby wątpić w to, że wojska, mając ten cel przed oczami,
nie walczyłyby jeszcze chętniej? Przecież aż nazbyt często oglądali grozę
zmiażdżonych pochodów uciekinierów - skutek spóźnionej ewakuacji.
Trudno sobie wyobrazić, jak można było, bez bliższego uzasadnienia,
cofnąć udzielone 17 kwietnia zezwolenie na ewakuację. Przyczyny należy
upatrywać w tym, że tamtejsza sieć dróg była równocześnie potrzebna
101
Walki uliczne byty szczególnie trudne zarówno dla wojsk niemieckich, jak i sowieckich.
Na zdjęciu: żołnierze Wehrmachtu podczas zmiany pozycji bojowej. Dolny Śląsk,
wiosna 1945.
wyłącznie do celów wojskowych. Wtedy, 17 kwietnia, na ewakuację było
już po prostu za późno. Druga połowa lutego i cały marzec nie zostały
wykorzystane na szeroko zakrojoną ewakuację i zbędne jest ponowne
przytaczanie przedstawionych już wcześniej powodów.
Podobnie jak nad wieloma decyzjami, środkami i zarządzeniami, tak
i nad uzbrojeniem, wyszkoleniem i mobilizacją Volkssturmu ciąż) wyrok
„zbyt późno". Do jak wielkich czynów zdolny był Volkssturm, jeśli po
trafiono wykorzystać czas na celową wojskową organizację, wykazały za
równo walki o Wrocław, jak i zaangażowanie nad Nysą Łużycką, o czym
będzie mowa dalej.
Samo dowództwo wojskowe po rozpoczęciu walk na Śląsku krok po
kroku, przy kilku sporach z gauleiterami o podział władzy, wcielało od
działy Volkssturmu do organizacji dowodzenia wojskiem, gdzie właściwie
było ich miejsce, lub też rozwiązywało je. Nim jednak Volkssturm trafił
we właściwe miejsce, pod stabilne dowództwo, zmarnowano niestety „bez
sensu i celu", jak to trafnie określił prezydent Springorum, „potężny ka
pitał ludzkiego życia, wartości materialnych i duchowych". Tym większy
spoczywa na nas obowiązek wystawienia w tym miejscu pomnika męż
nym żołnierzom Yolkssturmu.
Grupa Armijna „Heinrici" broni
Bramy Morawskiej
Pod koniec stycznia odwrót prze: zaśnieżone góry na zachodnią Słowację
i na południowy kraniec Górnego Śląska - Oddelegowanie oddziałów do
17. Armii - Przeniesienie punktu ciężkości armii na Górny Śląsk w celu obro
ny Bramy Morawskiej - Grupa Armijna (1. Armia Pancerna) jest i pozosta
je stabilnym południowym filarem rozległego śląskiego frontu
(por. mapa nr 1 w załączeniu)
kutki klęski na północy zmusiły Grupę Armii do szybkiego odesła
nia oddziałów na Śląsk. Odtransportowywanie 75. Dywizji, z któ
rej na pozycję A-2 pod Miechowem tuż przed wrogiem przybyły czołowe,
a więc najsłabsze oddziały, rozpoczęło się już 11 stycznia, czyli dzień przed
początkiem wielkiej bitwy. Potem, do 1 lutego, przybyły następujące szta
by i jednostki: dowództwa XI i XVII Korpusu Piechoty oraz 1. Narciarska
Dywizja Strzelców, 97. i 100. Dywizja Strzelców oraz 208. Dywizja Piecho
ty. Ich użycie w 17. Armii zostanie omówione w odpowiednim miejscu.
Osłabienie wojsk i burzliwy przebieg zdarzeń w Polsce, do których musia
ła się też przyłączyć sąsiadująca z Grupą Armii bezpośrednio od północy 17.
Armia, 29 stycznia zmusiły nie tylko do poddania dotychczasowego frontu,
lecz lak/o do wycofania się / Tatr na linię Dumbier (20(14 m n.p.m.) Beni-
kov (2178 m n.p.m.) - Jeleśnia (na południowy wschód od Żywca). Linia ta,
ustalona jako pozycja końcowa, chroniła połączenie północ-południe z le
wym skrzydłem Grupy Armii „Południe" oraz położone na zachód od Ru-
żomberka (Rosenberg) i w pobliżu Przełęczy Jabłonkowskiej kopalnie węgla
i rudy. Odwrót ten spowodował poddanie, prócz żyznych obszarów wschod
niej Słowacji, również położonego na wschód od Tatr Wysokich regionu
Spiszu. Położony w cieniu korony siedmiu szczytów Tatr Wysokich, z ich
najwyższym szczytem Kaiser-Franz-Joseph-Spitze (2663 m n.p.m.)
1 2 4
, re-
1 2 4
Autor zapewne rozmyślnie używa nazwy, która byta stosowana tylko w latach
1896 1919, kiedy to wprowadzono ją z okazji 1000-lecia państwowości węgierskiej. Wcześniej
i dziś szczyt ten nazywa się Gerlach (2665 m n.p.m.). W okresie międzywojennym używano na-
S
103
gion należy do miejsc najhojniej obdarzonych przez naturę. Niezapomniany
jest widok lśniących w promieniach wschodzącego słońca, zaśnieżonych gór
skich szczytów, które zdają się unosić w powietrzu wysoko nad leżącą u ich
podnóża równiną. Już w XII i XIII w. znajdowały się tu zasiedlone przez
niemieckich osadników miejscowości: Levoća (Leutschau Lewocza), Po
prad (Deutschendorf), Keżmarok (Kasmark - Kieżmark) - które stały się
zamożnymi miastami dzięki położeniu na szlakach handlowych z Węgier do
Polski i na Śląsk. Grupa Armii z oporami opuszczała ten piękny, bogaty
region.
Wycofywanie się Grupy Armii odbywało się - w porównaniu z do
tychczasowymi walkami -- przy wtórze lżejszych potyczek ariergardy.
Wrogowi trudno było posuwać się za nami w górach, zapewne też zredu
kował swoje siły na rzecz ofensywy na północy. 27 stycznia sztab 1. Armii
Pancernej przeniósł stanowisko dowodzenia ze wschodnich stoków Tatr
Wysokich w okolice Żyliny (Sillein). Tu podporządkowano mu dotych
czasowy prawy korpus skrzydłowy 17. Armii, XI Korpus SS-Obergrup-
penftihrera SS Kleinheisterkampa
12
-
5
w okolicach Żywca. 29 stycznia do
1. Armii Pancernej przeszedł również nadciągający z północy, walczący
w Beskidach i nad Wisłą LIX Korpus Armii, który wycofując się w wal
ce, dotarł do linii Bielsko - Pszczyna.
Wraz z rozszerzeniem terenów walk punkt ciężkości 1. Armii Pancer
nej przeniósł się na jej północne skrzydło, czyli na Górny Śląsk. Pozycja
w górach stała się teraz bocznym frontem. Dlatego 30 stycznia 1945 r.
przeniesiono punkt dowodzenia armii do Frydka, na południowy zachód
od Cieszyna.
29 stycznia położenie nowego północnego skrzydła Grupy Armii wcale
nie wyglądało wesoło. XI Korpus SS - przełamany 16 stycznia pod Jasłem
- wycofując się, musiał oddać obie północne dywizje (78. Ludową Dywizję
Szturmową i 544. Dywizję Grenadierów Ludowych) sąsiedniemu LIX Kor
pusowi i po trwającym krótko oporze pod Makowem razem z 545. Dywi
zją Grenadierów Ludowych i 320. Dywizją Piechoty dotarł do wspomnia
nych już okolic Żywca. LIX Korpus - jak zwykle przetrzymany przez
zwy obecnej, a w latach 1939 1945, czyli po rozbiorze Czechosłowacji, obowiązywała nazwa
Słowacki Szczyt (niem. Slowakische Spitze). W 1945 r. przywrócono nazwę Gerlach, choć w la
tach 1949-1959 zastąpiono ją mianem Szczytu Stalina.
1 2 5
Gen. Mathias Kleinheisterkamp (ur. 1893 w Erbelfeld, zm. 1945 w Halbe) - oficer
i SS-Obergruppentuhrer. Walczył w I wojnie światowej od 1914 r„ jako oficer od 1915 r. Po
wojnie we Fieikorpsach, a później w Reichswehrze. W SS od 1934 r. W walkach w Polsce
i we Francji w 1939-1940 dowodził 3. batalionem pułku SS „Deutschland". Później, po agre
sji na Związek Sowiecki m.in. dowódca 3. pułku w DPanc SS Tottenkopf, 6. D Górską
SS Nord, 2. DPanc SS Das Reich, VII KPanc SS, XI KPiechoty SS. 30 kwietnia 1945 r. oto
czony, popełnił samobójstwo.
104
Hitlera o wiele za długo na pozycji nad Wisłoka i dlatego na południowej
i głębokiej północnej flance ciągle zagrożony przez nieprzyjaciela - broniąc
się zaciekle przed wyprzedzającymi go jednostkami pancernymi, w śnieżycy,
przy dotkliwym mrozie (codziennie minus 18 stopni), często po fatalnych
drogach dotarł do obsadzonej już tylko punktowo linii Kęty - Oświęcim na
zachodnim brzegu Soły (pozycja B-2). Przekraczając Dunajec, 78. Dywizja
Szturmowa straciła swego dowódcę von Hirschfelda
126
, trafionego odłam
kami bomby, najmłodszego, zaledwie 32-letniego generała wojsk lądowych,
wyróżnionego najwyższymi odznaczeniami za męstwo. Nie powiodła się
także próba utrzymania odcinka Soły. Nieprzyjacielskie czołgi wdarły się
już do północnej części pozycji, nim jeszcze otrzymała ona pełną, zdolną do
obrony obsadę. Części walczącej tam 78. Ludowej Dywizji Szturmowej zo
stały zamknięte pierścieniem. Kontratak piechoty na nieprzyjacielskie czoł
gi, wsparty przez działa szturmowe - raptem dwa! - zakończył się fiaskiem.
Okrążone niemieckie jednostki mogły się jednak oswobodzić, podejmując
próbę wyłomu. Zanim jednak sytuacja przybrała dalszy niekorzystny roz
wój, 29 stycznia, przy pomocy przybyłej poprzedniego dnia z ojczyzny for
macji przeciwczołgowej, udało się odeprzeć niezwykle silny atak nieprzyja
cielskich czołgów, które chciały wymusić przełamanie linii do Czarnej
Wody. W krótkim czasie zniszczono 25 nieprzyjacielskich czołgów, z tego
aż 5 z nich zniszczył jeden awansowany właśnie do stopnia podporucznika
oficer. To sprawiło, że wróg stał się ostrożniejszy. Na ten moment powinien
był się zatrzymać. Nie było jednak wiadomo, jak długo wykończone do
granic możliwości trwającymi nieprzerwanie 14 dni walkami w odwrocie
i nocnym marszem na zatłoczonych, zaśnieżonych drogach oddziały będą
jeszcze w stanie stawiać opór nacierającym Rosjanom. Siła kompanii w 78.
Ludowej Dywizji Szturmowej wynosiła przykładowo już tylko około 30-40
żołnierzy. Po dowódcy dywizji zginęło również dwóch doświadczonych do
wódców pułków. Należało się przy tym spodziewać, że po mizernych sukce
sach jesienią we wschodnich Beskidach i Karpatach dowództwo rosyjskiego
4. Frontu Ukraińskiego, ustępującego swemu północnemu sąsiadowi
- 1. Frontowi Ukraińskiemu, który dotarł już do Odry, zrobi wszystko, by
zdobyć tereny przemysłowe wokół Ostrawy.
Również w XI Korpusie, przylegającym od północnego zachodu do
LIX Korpusu Armijnego, który wprawdzie nie podlegał Grupie Armijnej
„Heinrici", ale jego położenie było bardzo istotne dla jej nowego północ-
1 2 6
Gen. Harald von Hirschfeld (ur. 1912 w Weimarze, zm. 1945 na Przełęczy Dukla) oficer
niemiecki od 1935 r. W kampanii polskiej walczył w 98. pułku strzelców górskich m.in. bez
skutecznie szturmującym Lwów. Wyróżniający się w walkach we Francji i w ataku na Związek
Sowiecki (m.in. w walkach na Kaukazie). Od czerwca 1944 r. pułkownik, a od grudnia generał
-jako najmłodszy w wojskach lądowych III Rzeszy. Zginął 18 stycznia 1945 r. podczas nalotu.
105
nego skrzydła, trudno było ze spokojem oczekiwać dalszego rozwoju wy
padków. Do tego korpusu dołączyło kilka dywizji oddanych przez Grupę
Armijną „Heinrici" z rejonu Koszyc (75. Dywizja Piechoty, 97. Dywizja
Strzelców i 1. Dywizja Strzelców Górskich). Ponieważ jednak ich odwo
łanie w większości nastąpiło po rozpoczęciu nieprzyjacielskiej ofensywy,
a słowackie linie kolejowe nie potrafiły sprostać wymogom związanym
z tak dużym transportem, w miejscach wyładunku pojawiały się w niere
gularnych odstępach zdekompletowane dywizje, i tak rozczłonkowane
musiały być rzucane do boju, nie mogły więc zadziałać z pełną siłą zwar
tych szeregów. Gdyby -jak sugerowała 1. Armia Pancerna - wcześniej
oddać nieprzyjacielowi region Koszyc po to, by przygotować dostateczne
rezerwy na oczekiwaną od dawna, decydującą walkę w Polsce, siły te
- skoncentrowane z linią frontu - mogłyby przynajmniej znacząco spo
wolnić zwycięski marsz Sowietów. W tej sytuacji jednak nie miały żadne
go istotnego wpływu na przebieg wypadków. W tych warunkach XI Kor
pus, który 24 stycznia bronił jeszcze odcinka Przemszy między Wisłą na
północ od Oświęcimia a Mysłowicami (pozycja B-2), 26 stycznia został
przełamany przez rosyjskie czołgi w kierunku na Katowice i do 29 stycz
nia zepchnięty na południowy zachód na front Pszczyna - Żory przez li
nię Nowy Bieruń - Stary Bieruń - Tychy. Bardzo obawiano się ataku So-
Niemieckie działo samobieżne „Wespe" uzbrojone w haubicę kalibru 10, 5 cm. Litera B na
nadbudowie jest zapewne oznaczeniem wozu w jednostce lub baterii. Na pierwszym planie
zniszczona radziecka armata przeciwpancerna kalibru 45 mm wz 1942 (M-42). Dolny Śląsk.
wczesna wiosna 1945.
106
wietów przez Rybnik na tyły operujących między Beskidami i Wisłą nie
mieckich oddziałów. Jednak kontratak XI Korpusu pod Rybnikiem
29 stycznia zdołał odrzucić szpice wroga daleko na północny wschód.
Rybnik pozostał w niemieckich rękach. W ten sposób zlikwidowano na
razie najpoważniejsze zagrożenie. W górach zimowe warunki pogodowe
wykluczały w tamtym czasie znaczniejsze działania wojenne na większych
wysokościach. Wróg po części ograniczył się do pozostania, w kilkukilo-
metrowych odstępach, przed obsadzoną punktowo nową niemiecką po
zycją; w innych miejscach próbowały ją wybadać nieprzyjacielskie od
działy szturmowe. Zabezpieczanie zbyt rozległych odcinków przed
oddziałami szturmowymi i zwiadowczymi było jednak dla działających
tam dywizji dużym obciążeniem. Jednostki węgierskie musiały bowiem,
po rozpoczęciu na polecenie Rosjan mobilizacji do węgierskiej „armii wy
zwoleńczej" przez generała Miklósa, który przeszedł na stronę wroga, zo
stać wycofane z frontu, oprócz niewielkich resztek (24. Dywizja Węgier
ska). Pojedyncze baterie wzięły udział w akcji na obszarze LIX Korpusu.
Tabory dawnej armii węgierskiej w niekończących się kolumnach masze
rowały do punktu zbornego w środkowym biegu rzeki Wag. Taki koniec
najsilniejszej niegdyś i najlepszej węgierskiej armii do głębi poruszył jej
ostatniego dowódcę, generała Laszlo. Naczelny dowódca 1. Armii Pan
cernej zdążył jeszcze temu dzielnemu, obowiązkowemu i obdarzonemu si
łą charakteru żołnierzowi na pozycji jednej z ostatnich znajdujących się
w ogniu węgierskich baterii wręczyć Krzyż Rycerski Żelaznego Krzyża.
Generał Laszlo został po wojnie skazany w swej ojczyźnie na śmierć, ale
zamieniono mu karę śmierci na dożywocie. Zmarł później w węgierskim
więzieniu. Każdy, kto poznał jego ambitne poglądy, jego żołnierskie my
ślenie i jego koleżeńską postawę, zachowa dla niego szacunek i pamięć.
Po ustąpieniu 1. Armii Węgierskiej z frontu dotychczasowa Grupa Ar
mijna „Heinrici" przyjęła nazwę „1. Armia Pancerna". Wraz z przeniesie
niem w rejon Ostrawy 1. Armia Pancerna trafiła w warunki, z jakimi
dawno już nie miała do czynienia. Przez wiele lat walczyła na ziemi wro
ga, gdzie dysponowała nieograniczoną władzą operacyjną w obrębie swo
jej armii. Nie inaczej było także w sprzymierzonej Słowacji. Teraz, na no
wo przydzielonych jej terenach, przyłączonych przez Hitlera do Rzeszy,
armia napotkała aparat partii narodowosocjalistycznej, niemiecką admi
nistrację i instytucje gospodarki wojennej, które przede wszystkim próbo
wały podtrzymać swoje kompetencje. Zrozumiałe było, że niepojęta dla
wszystkich tych instytucji klęska armii w Polsce i wdarcie się Sowietów na
linię Odry wprawiło je w najwyższe przerażenie. Gauleiter i kreisleiterzy,
urzędnicy rządowi i eksperci od spraw gospodarki z organizacji Speera
rzucili się na naczelne dowództwo Armii Pancernej, aby usłyszeć nowe in-
107
formacje o położeniu i trybie postępowania. Organizacji Speera najbar
dziej zależało na uzyskaniu odpowiedzi na pytanie, czy należy rozpocząć
niszczenie obiektów przemysłowych w rejonie Ostrawy. Naczelny dowód
ca mógł odpowiedzieć swoim zgromadzonym zastępcom, że wróg znalazł
się wprawdzie blisko bram okręgu przemysłowego, jednak jeszcze się
przez nie nie przedarł, i że armia pancerna przybyła po to, by obszar ten
chronić. Dlatego nie wyrazi zgody na podjęcie przedwczesnych kroków
i ostrzega przed ich podejmowaniem. W szczególny sposób armię wsparł
w tej kwestii zastępca ministra Speera, dr inż. M. Uważał on, że nawet
wobec utraty regionu przemysłowego nie powinno się dokonywać znisz
czeń, również ze względu na polskich robotników zamieszkujących ten te
ren, aby nie odbierać ludziom podstaw ich egzystencji. Podczas gdy mimo
nadciągającej armii rosyjskiej załogi zakładów i kopalń chętnie stawiały
się do pracy, teraz, po podaniu do publicznej wiadomości informacji
o przygotowaniach do zniszczenia trzeba byłoby się liczyć z zamieszkami
i aktami sabotażu na zapleczu nieodległego już frontu, które w tych wa
runkach mogłyby mieć niebezpieczne skutki. W porozumieniu z dowód
cami postanowiono więc niczego nie niszczyć, lecz pozwolić dalej praco
wać wszystkim kopalniom i zakładom, nie przejmując się tym, czy
Rosjanie przejmą je potem w stanie umożliwiającym ich dalszą eksploata
cję. Na taką ewentualność organizacja Speera przygotowała wynagrodze
nie z góry dla robotników na kolejne 14 dni, aby w razie zakłóceń w pro
dukcji po zajęciu obiektów przez Rosjan nie pozostali oni bez środków
do życia. Minister Speer w czasie swych późniejszych odwiedzin wyraźnie
pochwalił tę umowę zawartą między dr. M. i armią. Była ona natomiast
sprzeczna z wydanym przez Hitlera rozkazem zniszczenia. Sukcesem tego
przedsięwzięcia był fakt, że w lutym i w marcu praca na obszarze przemy
słowym przebiegała bez zakłóceń i że ludność polsko-czeska, choć w du
żym stopniu sympatyzująca z Sowietami, nie przysparzała wtedy żadnych
trudności. Armia Czerwona ze swej strony najwyraźniej unikała niszcze
nia obiektów na obszarze przemysłowym atakami z powietrza i ostrzałem
artylerii.
Oczywiste zadanie 1. Armii Pancernej przy obejmowaniu nowych odcin
ków polegało na zatrzymaniu 4. Frontu Ukraińskiego między Beskidami
Zachodnimi a Wisłą i Odrą. Istotne dla wojennej gospodarki tereny prze
mysłowe na obszarze: Frysztat - Rybnik - Racibórz Ostrawa Trzyniec -
Cieszyn - Karwina były teraz w ich zasięgu i należało ich bronić. Znajdo
wały się tam kopalnie węgla, rudy metali, przemysł metalurgiczny, zakłady
chemiczne, fabryki włókiennicze, huty żelaza i stali z największą linią wal
cowniczą ówczesnej Europy oraz rafinerie ropy naftowej. Poza tym na ar
mię przeniesiono ochronę Bramy Morawskiej, owej doliny między Beskida-
108
mi Zachodnimi i górami Śląska, przez którą prowadziły najważniejsze szla
ki ze wschodu do Bratysławy, Wiednia, Brna i Pragi. Od niepamiętnych
czasów stanowiła ona wrota do Europy Środkowej. Zablokowanie Bramy
miało więc nie tylko operacyjne, lecz także strategiczne znaczenie.
W jaskrawej opozycji do tego zadania stały środki, którymi 1. Armia
Pancerna dysponowała, obejmując dowodzenie. Po oddaniu ponad poło
wy dywizji, które należały do niej jeszcze w czasie walk o Koszyce, była
zdana na początek na 3 osłabione jednostki LIX Korpusu, czyli 544. i 78.
Ludową Dywizję Szturmową oraz 359. Dywizję Piechoty, które ostatnim
wysiłkiem broniły się przed przeważającymi siłami nieprzyjacielskich jed
nostek pancernych i piechoty. Niebezpieczne były przede wszystkim nie
przyjacielskie czołgi. Naczelny dowódca armii zadeklarował więc dr. M.,
szefowi organizacji Speera: „Jeśli Pański minister nie chce w ciągu krót
kiego czasu stracić ostatniego, w pełni działającego obszaru wydobycia
węgla, musi jak najszybciej oddać do dyspozycji 100 niszczycieli czołgów
z armijnej produkcji wozów bojowych". Prośbę tę spełniono jednak do
piero później, po wizycie ministra Speera. Tymczasem armia, biorąc pod
uwagę ryzyko utraty terenów górskich, zaczęła mnożyć tam odcinki za
bezpieczające, aby móc przeprowadzić na nizinę jakiekolwiek posiłki. Po
nieważ kolej zajęta była przewożeniem resztek oddanych już dywizji,
przyciągnięcie tych posiłków zabrało więcej czasu, niż powinno. Do chwi
li ich nadejścia trzeba było jeszcze przetrzymać kilka dni ciężkiego boju;
nieprzyjaciel bowiem na razie nie ustępował.
Widzimy Grupę Armijną „Heinrici" (1. Armię Pancerną), której rola
w analizie śląskiego teatru wojennego często zbyt pochopnie określana
jest jako drugoplanowa, walczącą w bardzo ważnym, dla gospodarki wo
jennej wręcz decydującym miejscu. Oprócz tego planowo wykorzystując
swą podwyższoną dzięki górom zdolność obronną, przekazała ona cenne
rezerwy. I choć na śląskiej ziemi walczyło jedynie jej północne skrzydło -
bez jej pod wieloma względami niezawodnej skuteczności walka pozosta
łych dwóch północnych armii o Śląsk byłaby zupełnie nie do pomyślenia.
Bo, jak pokażą kolejne rozdziały, 1. Armia Pancerna była i pozostała po
łudniowym filarem rozległego śląskiego frontu.
Walki na wschód od Odry między
Lublińcem i Sycowem
Resztki 4. Armii Pancernej, fragmenty śląskiej Armii Zapasowej, żandar
merii, policji, Volkssturmu oraz przybyła z zachodu 269. Dywizja Piechoty
odnotowują na wschód od Odry czasowy sukces - Marsz wroga na Opole zo
staje opóźniony - Zgodnie z planem Opole poddaje się 24 stycznia, obroniona
zostaje natomiast linia Odry - Między 19 a 28 stycznia uderzenie skierowane
na Wrocław między Kępnem, Sycowem i Oleśnicą zostaje jeszcze w porę
przechwycone i skierowane w bok (por. mapy nr 1 i 2 w załączeniu)
eśli utrzymanie linii na Odrze w toku niemal niepowstrzymanego
parcia wroga na Śląsk miałoby jeszcze w ogóle mieć jakieś szanse,
przyszedł najwyższy czas, aby opóźnić sowiecki marsz przez skutą lodem,
pozbawioną wartości obronnej rzekę na śląskiej ziemi. Dzięki temu moż
na byłoby zyskać czas niezbędny do zorganizowania planowej obrony
rzeki i być może jeszcze zapobiec błyskawicznemu jej przekroczeniu przez
wroga. Wskutek spóźnionego zaalarmowania Armii Zapasowej (17/18
stycznia) upłynęło bezproduktywnie kilka dni z dość przecież ograniczo
nego czasu, które przysłużyły się nieprzyjacielowi. Przebieg zdarzeń na
dwóch różnych obszarach pokaże, jak bardzo oddziały starały się spro
stać tym zadaniom. 17 stycznia wieczorem sztab VIII Korpusu Armii,
uwolniony z przegranej bitwy na przyczółku magnuszewskim, pod do
wództwem sprawdzonego i zasłużonego generała artylerii Hartmanna
127
przybył do Opola. Tam bezpośrednio od Grupy Armii otrzymał zadanie
Gen. Walter Hartmann (ur. 1891 w Miilheim, zm. 1977 w Hameln) artylerzysta, oficer
niemiecki od 1912 r. Wyróżniony w walkach podczas I wojny światowej. Później w Reichsweh-
rze. Od 1935 r. dowódca 1. batalionu 60. pułku artylerii Wehrmachtu. W walkach w Polsce i na
froncie zachodnim w 1939-1940 dowódca 24. pułku artylerii. Od maja 1942 r. dowódca 407.
Dywizji do Zadań Specjalnych, a od września 390. Polowej Dywizji Szkoleniowej. W kwietniu
1943 r. objął dowództwo 87. Dywizji Piechoty. Od listopada tego roku w rezerwie. Ponownie
powołany, objął w lutym 1944 r. 1 Korpus Piechoty. W obronie Krymu dowodzi XLIX Korpu
sem Górskim, a od września 1944 r. VIII Korpusem. Ostatnim związkiem, jakim dowodzi od
kwietnia 1945 r., był XXIV Korpus Pancerny. Do 1947 r. w niewoli amerykańskiej.
J
110
opóźnienia postępów wroga w kierunku Odry przez linię z grubsza łączą
cą Lubliniec z Wieluniem. 18 stycznia naczelne dowództwo przeniosło
stanowisko dowodzenia na wschód, do Dobrodzienia. Stamtąd, w trakcie
rozpoznania terenu w kierunku wroga, napotkano następujące oddziały,
gotowe do obrony, z frontem na wschód: koło Lublińca części jednostki
szkolnej 4. Armii Pancernej, na północ od niej pod Sierakowem pozosta
łości rozbitej 168. Dywizji Piechoty i w końcu pod Olesnem pozostałości
wracającego również ze wschodu batalionu dział szturmowych StuG.
Rzucono tu również wrocławską policję rejonową. Od tych sił, operują
cych na odcinku frontu długości co najmniej 30 km, nie można było
wprawdzie oczekiwać zbyt wiele, to znaczy poważniejszego opóźnienia
nieprzyjacielskiego marszu, ale wartym wspomnienia sukcesem był fakt,
że dało się nieco spowolnić ruchy wroga, do tej pory wykonywane w ga
lopującym tempie, a przede wszystkim nad nimi zapanować. Po 21 stycz
nia jednakże walki wróciły nad Odrę i obrona „twierdzy" Opole w obli
czu niedostatecznych sił i braku broni ciężkiej nie była już ani możliwa,
ani sensowna.
Pod dowództwem niecofającego się przed podejmowaniem decyzji ge
nerała Hartmanna sprawnie dowodzonej i dzielnie walczącej Grupie Bo
jowej „Opole" udało się wyrwać z Opola, gdzie wróg wdarł się 24 stycz
nia, ostatniego żołnierza i ostatnie ruchome działo. Udało się też
zrealizować główne zadanie, czyli utrzymać linię Odry, mimo że pokrywa
lodowa pozwalała w niektórych miejscach przejść nieznacznym siłom
wroga na drugą stronę, ale bez możliwości utworzenia przyczółków
o strategicznym znaczeniu. Gdyby generał Hartmann zgodnie z rozkazem
zamknął „twierdzę" Opole ze zbyt słabymi siłami, sukces wroga byłby
większy. Wtedy bowiem sił związanych w Opolu zabrakłoby do obrony
Odry pod Opolem - byłoby to dla wroga zaproszenie do natychmiasto
wego przekroczenia Odry przy użyciu większych sił.
Podczas gdy ten sukces obrony z obu stron Opola wywarł korzystny
wpływ na umocnienie tamtejszego położenia, ważna decyzja Grupy Armii
decydująco przyczyniła się do przytrzymania wroga na obszarze na
wschód od Wisły na tyle długo, by zająć się gotowością obronną Wrocła
wia (por. mapa nr 2). 19 stycznia zmontowana z kilku różnych jednostek
grupa bojowa pod dowództwem pułkownika Krafta opóźniła na odcinku
Prosny po obu stronach Wieruszowa [w oryg. Wieruszewa - przyp. tłum.]
na wschód od Kępna marsz wroga, nacierającego szerokim frontem
z czołgami i działami. W nocy z 19 na 20 stycznia Grupa Bojowa wy
mknęła się z nieprzyjacielskiego okrążenia na przygotowaną do obrony
linię po obu stronach Kępna. Przybyciu bitnych posiłków do 20 stycznia
należy zawdzięczać fakt, że do wieczora tego dnia utrzymano teren po
/ / /
obu stronach Kępna. Przybyły: batalion ROB
1 2 8
z Gniezna pod dowódz
twem majora barona Grotę (600 żołnierzy) oraz po jednej kompanii zmo
toryzowanej niszczycieli czołgów i przeciwlotniczej z 269. Dywizji. Gdy
czoło transportu nadciągającej z zachodu 269. Dywizji Piechoty (pod do
wództwem generała Hansa Wagnera
129
) 19 stycznia wieczorem z okolic
Drezna znalazło się w pobliżu Zgorzelca, Grupa Armii musiała podjąć
decyzję o ostatecznym miejscu użycia tych rezerw. Płonął cały wschód.
Jaka decyzja wydawała się słuszna? Ponieważ o okolice Krakowa, pier
wotnie przewidziane jako miejsce akcji dla tej dywizji, już toczyły się wal
ki, generał Xylander na sugestię swojego pierwszego oficera sztabu,
w słusznej trosce o węzeł komunikacyjny Wrocław, w którego zdolność
obrony w tamtym czasie jeszcze chyba słusznie wątpiono, zdecydował się
na obszar między Sycowem i Oleśnicą. Pierwszy transport, szczęśliwie ze
sporym wyprzedzeniem w stosunku do właściwego czoła transportu, skła
dał się z obu wymienionych kompanii: niszczycieli czołgów i przeciwlotni
czej, które, jak powiedziano, do ranka 21 stycznia - w ostatniej chwili -
zostały wyładowane w Kępnie. Po stracie kilku czołgów nieprzyjaciel do
piero 21 stycznia ruszył za wycofującą się w nocy z 20 na 21 stycznia do
Sycowa Grupą Bojową „Krafft". Szczęśliwym trafem w nocy z 20 na 21
stycznia przybyły kolejne posiłki: fragmenty zapasowego oddziału kawa
lerii Oleśnica oraz z 269. Dywizji: II batalion 489. pułku grenadierów,
2. kompania 269. batalionu fizylierów i 2 półbaterie. 21 stycznia dowódca
dywizji generał Wagner pospieszył do Sycowa, aby przejąć ogólne dowo
dzenie. Obronie, prowadzonej z powodzeniem po obu stronach i na za
chód od Sycowa do nocy z 22 na 23 stycznia, 21 stycznia poważnie zagro
ził trick nieujawnionego agenta Komitetu Wolne Niemcy
130
. W kompanii
batalionu ROB w Gnieźnie pojawił się oficer w mundurze pułkownika sa
perów i wydał rozkaz przerwania walk. Rozpoczęte pod natychmiasto
wym ogniem wroga wycofywanie się zostało jeszcze w porę zatrzymane
1 2 8
Reserveofficiersbewerber (ROB) kandydat na oficera rezerwy.
1 2 9
Gen. Hans Wagner (ur. 1896 w Saarbrucken, zm. 1967 w Ulm) - artylerzysta i oficer
niemiecki od 1916 r. Walczył na froncie zachodnim i wschodnim 1 wojny światowej. Później
w Grenzschutzu, policji i Reichswehrze. W agresji na Polskę w 1939 r. i Francję w 1940 r. do
wódca II batalionu w pułku artylerii 46. DP. Później dowódca pułku artylerii 5. DP.
W Związku Sowieckim walczy ze swym pułkiem m.in. pod Demjańskiem. Od marca 1943 r.
dowódca 225. DP, a od listopada tego roku do końca wojny dowódca 268. DP. Później w nie
woli amerykańskiej.
1 3 0
Nationalkomitees Freies Deutschland (Komitet Narodowy Wolne Niemcy) - antyna
zistowska organizacja niemiecka utworzona 12-13 lipca 1943 r. w Krasnogorsku z inicjaty
wy niemieckich komunistów. Należeli do niej głównie oficerowie niemieccy z feldmarszał
kiem F. Paulusem i gen. W. von Seydlitzem-Kurzbachem na czele. Organizacja o charakterze
dywersyjno-propagandowym, kierowana przez sowieckie służby specjalne. Rozwiązana
w końcu 1945 r.
112
Oslalni obrońcy III Rzeszy... W l
c
*45 roku do obrony Niemiec przed ..czerwonymi
hordami" powołani zostali, oprócz starców, inwalidów i młodzieży, także dzieci. Chłopcy
(w wieku 13 16 lat) w mundurach Wehrmachtu mieli stawić czota nacierającej Armii
Czerwonej, Górny Śląsk, jesień 1944.
w wyniku energicznej interwencji wielu dowódców. Udało się stłumić na
rastającą panikę.
W nocy z 22 na 23 stycznia Grupa Bojowa w obliczu grożącego okrą
żenia musiała wycofać się w stronę Oleśnicy. Tę udaną akcję Grupy Bojo
wej „Krafft" wzmocniły nie tylko posiłki od 269. Dywizji. Głęboka połu
dniowa flanka po Rychtal, a później obszar na południe i południowy
zachód od Sycowa chronił batalion strzelców majora Tenscherta
1
-" (z Ar
mii Zapasowej). Poniższy raport sprawdzonego potem w bojach o Wro
cław batalionu pokazuje prócz sukcesów również bolesne straty, których
można było uniknąć, gdyby Armia Zapasowa wcześniej została włączona
do boju na tej wysokości.
„18 stycznia zaalarmowano mój 83. szkolny batalion zapasowy strzel
ców w Trutnovie, formowany dla uzupełnienia 28. Dywizji Strzelców.
Niestety, w obejmującym jedynie lekką broń piechoty wyposażeniu bra
kowało ciężkiej broni maszynowej i granatników oraz plutonu łączności.
Oficerowie i wyżsi rangą strzelcy byli przechodzącymi rekonwalescencję
doświadczonymi w boju, doskonałymi członkami aktywnej 28. Dywizji
1 3 1
Mjr Gunther Tenschert (tir. 1917 w Brzegu, zm. 1988 w Steinhóring) - oficer niemiecki
w Wehrmachcie i Bundeswehrze. W początku 1945 r. dowódca Grupy Bojowej swojego imienia,
a podczas oblężenia Festung Breslau dowódca 2. batalionu pułku Mohr.
113
Strzelców. Oddziały składały się mniej więcej w połowie właśnie z takich
doświadczonych w boju strzelców 28. Dywizji. Drugą część stanowili led
wie 18-letni rekruci z kompanii szkolenia rekrutów porucznika Wolffa
w drugim miesiącu szkolenia. Niemal wszyscy ci rekruci, bez doświadcze
nia frontowego, pochodzili ze wschodnich rejonów Górnego Śląska i byli
naznaczeni niefortunną strukturą narodowościową
132
. Ale od dnia powo
łania aż do gorzkiego końca nie odegrało to nigdy żadnej roli. Ich prze
konaniom i postawie nie można było mimo wszystko nic zarzucić!
Transport odchodzący 18 stycznia około godziny 22.00 z Trutnova
19 stycznia koło południa dotarł na stację wyładowczą Stradomia Wierzch
nia (na południowy zachód od Sycowa). Tutaj dowódca odcinka major
Henschel wydał rozkaz. Należało jak najszybciej obsadzić nieukończoną
jeszcze tak zwaną «linię Bartholda» na odcinku od centrum Głuszyny
(skręt na Rychtal) do północnych granic Domasłowia i obronić ją przed
atakami wroga: 10-kilometrowy odcinek na około 600 strzelców, bez
wsparcia innej broni; w roli jednostki łącznościowej lokalna sieć i łącznicy
na rowerach; nic nie wiadomo o położeniu wroga, hasła, tylko hasła!
Przybyłe kompanie zostały natychmiast wyprawione marszem przez
Stradomię Dolną - Małowice do Gronowie, gdzie w majątku ziemskim
przewidziano miejsce na stanowisko dowodzenia batalionem. Właśnie
tam najpóźniej miał być ogłoszony ostateczny przydział. Major Henschel
wyruszył przed nimi samochodem, aby odbyć rozpoznanie i wydać roz
kaz. Zgodnie z nim przydzielono: kompanię Mainz na odcinek Doma-
słów, kompanię Melzer na odcinek Trębaczów, kompanię Abicht na od
cinek Głuszyna-Północ. Kompania Wolff jako rezerwy zajęła kwatery we
wsi Gronowice. O zmierzchu i po zmroku oddziały zajęły wskazane miej
sca na odcinkach. W majątku Gronowice właścicielka, rezolutna pani,
właśnie szykowała się do ucieczki
133
. Na wóz na gumowych kołach, za
przężony w dwa konie, załadowano najpotrzebniejsze rzeczy. Oprowadzi
ła nas jeszcze po domu, pokazała zapasy przede wszystkim w spiżarniach
i piwnicach, poradziła nam jeszcze, byśmy najpierw brali starsze roczniki
i nie zostawili nic dla Rosjan, a następnie przekazała nam klucze do do
mu i dworu. Jakże mogła się czuć ta dzielna kobieta? Była jedną z ostat
nich, którzy odeszli, długo po tym, jak za siedmioma górami zniknęli już
wszyscy, którzy tak się upierali przy pozostaniu. Kiedy kompania Abicht
przed dwunastą w nocy wchodziła do północnej części Głuszyny, w mle
czarni, położonej na północnym wschodzie na skrzyżowaniu Orts-
1 3 2
Tzn. byli Polakami wcielonymi do Wehrmachtu.
33
Była to księżna Herzelaidc de Biron von Curland, wnuczka ostatniego cesarza Niemiec
Wilhelma II, żona Karla (Carlosa) de Biron. Gronowice od 1912 r. były własnością wywodzą
cej się z Kurlandii rodziny de Biron, osiadłej w końcu XVIII w. w Sycowie i Żaganiu.
114
straBe i Reichthalerstraf3e, zakotwiczyła rosyjska szpica pancerna w po
staci 3 czołgów T-34
134
. Znajdowała się ona w odległości skutecznego
ataku na stacjonujący w Głuszynie batalion Volkssturmu Schanz (po
chodzący z rejonu Żagania i Żar). Porucznik Abicht przejął dowodzenie
batalionem Volkssturmu i zorganizował kontratak. Volkssturm był bar
dzo marnie uzbrojony - na 2-3 żołnierzy przypadała zaledwie 1 sztuka
broni rozmaitego pochodzenia, z najwyżej 15 sztukami amunicji. Prócz
tego kilka lekkich karabinów maszynowych i Panzerfaustów. Landweh-
ra w 1813 r. była lepiej uzbrojona!
O świcie 20 stycznia udało się przegnać czoło rosyjskiego oddziału
czołgów, które wycofały się do Rychtala. Światło dnia ujawniło straszli
wą masakrę, jaka dotknęła uciekających starców i kobiety. Niektórzy zo
stali zastrzeleni, niektórzy zhańbieni, jak pewna diakonisa; ich ciała le
żały w rowie lub na drodze, rozjechane przez czołgi.
Mogłem się o tym naocznie przekonać, gdy rankiem rozpoczęłem do
kładne oględziny i ocenę akcji wzdłuż całej linii walk. Po wrogu nie było
już ani śladu. Z relacji przechwyconych uciekinierów wynikało jednak, że
znajdujące się na przedzie nieprzyjacielskie oddziały dotarły do linii
Rychtal - Nowa Wieś Książęca i stale się wzmacniają.
W pełnym świetle dnia, 21 stycznia rozpoczyna się znienacka rosyjskie
natarcie szerokim frontem, prowadzone przez czołgi i piechotę zmotory
zowaną z niewielkim wsparciem artylerii. Nasze skąpo obsadzone pozycje
piechoty, tak jak dotąd kompletnie bez żadnego wsparcia, zostały najwy
raźniej pokonane przez Rosjan w pierwszym natarciu, gdyż wkrótce na
stąpił rosyjski atak z Trębaczowa w kierunku lasu na północ od Grono
wie. Przybywający do nas żołnierze z rozbitych oddziałów meldowali
o rozwiązaniu walczących z przodu kompanii. Nim wróg dotarł do lasu
pod Gronowicami, sztab i kompania odwodowa Wolff wycofały się przez
las do Mokrzeszowa. Tam odbyła się ponowna koncentracja i sformowa
nie oddziału. O kompanii Abicht wiemy na pewno, że została rozbita,
a porucznik Abicht, ciężko ranny, wpadł w ręce Rosjan. Przybywają pod
porucznik Melzer i ocalali żołnierze z jego rozbitej kompanii oraz kom
panii Mainz z Nowej Wsi Książęcej. Porucznika Mainza, rannego w No
wej Wsi Książęcej, udaje się jeszcze odwieźć na tyły. Przez odzyskane
połączenie z majorem Henschelem zostaje wydany rozkaz odwrotu do
Stradomii Dolnej i utrzymanie tej pozycji na flance oddziału w rejonie
Sycowa. Kompletna jeszcze kompania Wolff przejmuje obronę półkolistą
wokół majątku Stradomia Dolna. Główny kierunek natarcia wroga jest
1 3 4
T-34 - sowiecki czołg średni. Opracowany w latach 1938-1940. Miał bardzo nowoczesny
silnik i silne opancerzenie. Początkowo uzbrojony w armatę 76,2 mm, później od 1944 r. z arma
tą 85 mm. Produkowany do 1950 r. Tylko do końca wojny wyprodukowano ich ponad 52 tys.
115
spodziewany od Mokrzeszowa. Pozostałości oddziału pod dowództwem
podporucznika Melzera i przechwyconego kapitana Korna (albo podob
nie) zaraz potem zostają skierowane do akcji na północnym wschodzie
i południu, przy czym nie udaje się nawiązać połączenia z sąsiadującym
odziałem. Do wieczora wróg zajmuje Mokrzeszów.
Po spokojnej nocy wczesnym rankiem 22 stycznia, jeszcze przed świ
tem, budzą nas silne detonacje. Podporucznik Wolff i kilku jego żołnierzy
wykazali zimną krew i na wschodnich obrzeżach wsi Stradomia Dolna
jednym Panzerfaustem i salwami z broni maszynowej całkowicie znisz
czyło z bardzo bliskiej odległości 4 kompletnie obsadzone ciężarówki cią
gnące działa przeciwpancerne. Rankiem zaobserwowano wzmożony ruch
nieprzyjaciela na szosie prowadzącej z Mokrzeszowa do Radżowie, a na
stępnie pojawienie się nieprzyjacielskich sił na wschodnich krańcach lasu
na wschód od miejscowości Dziadów Most. Grozi im zamknięcie w pier
ścieniu. Po południu zaczynają nas ostrzeliwać ciężkie granatniki,
a o zmierzchu podporucznik artylerii, który właśnie nawiązał z nami łącz
ność, ginie przed moim stanowiskiem dowodzenia.
Na moją pilną sugestię zostaje wydane zezwolenie na nasz odwrót po
zapadnięciu zmroku w kierunku Stradomii Dolnej, za linię kolejową. Jak
się wkrótce okazało, był to najwyższy czas! Gdy przybyliśmy na dworzec
w Stradomii Dolnej, rosyjskie czołgi przypuściły akurat z lasu na północ
od miejscowości Dziadów Most nocny atak na ów obiekt. Natychmiasto
wa akcja kompanii Wolff na terenie dworca i pozostałych oddziałów
wzdłuż nasypu kolejowego w kierunku Sycowa pozwoliła odeprzeć natar
cie. Odparte zostały również powtórne ataki w zmasowanym ogniu gra
natników. Ponieważ w świetle dnia na terenie dworca i na nasypie bylibyś
my odkrytym celem, z dodatkowym zagrożeniem w postaci rykoszetów,
na moją sugestię, a zapewne również ze względu na nieznaną nam ogólną
sytuację, o świcie 23 stycznia batalion został wycofany za linię zabezpie
czaną przez 269. Dywizję Piechoty.
Wczesnym popołudniem batalion otrzymał rozkaz przebicia się do
Szczodrowa i wyparcia stamtąd nieprzyjaciela. Przy zabezpieczeniu marszo
wym ruszyliśmy na Szczodrów. Tuż po wyjściu z lasu czoło oddziału zostało
zaatakowane ogniem czołgów z wysuniętych na północ zagród Szczodrowa.
Ranny został wtedy stojący obok mnie podporucznik Melzer. Dalszy marsz
odbywał się w otwartym porządku po obu stronach drogi. Ogień czołgów
umilkł, zapadła niesamowita cisza. Okazało się, że nie ma wroga w połu
dniowej części Szczodrowa ani w majątku w centrum wsi, oddział zwiadow
czy nie napotkał żadnego śladu nieprzyjaciela również w północnej części
wsi. Najwidoczniej przegnaliśmy naszym działaniem rosyjską szpicę czołgo
wą. Zajęliśmy linię ubezpieczeń na północ od miejscowości. Z 269. Dywizji,
116
której teraz podlegaliśmy, w majątku Szczodrów ustawiono działo przeciw
pancerne. Przed północą otrzymujemy wiadomość, że wróg, idąc od Mię
dzyborza, dotarł do Oleśnicy, blokując nam tym samym odwrót. 269. Dywi
zja, która wraz z podległymi jej jednostkami znajduje się w rejonie
Poniatowice - Kalisz - Szczodrów - Stradomia Wierzchnia, wydaje rozkaz
przebicia się jeszcze tej samej nocy przez Oleśnicę w kierunku Wrocławia.
Około północy znajdujemy się w drodze do Kalisza. Jako marniusieńka
grupka otrzymujemy tu zlecenie zabezpieczenia tyłów: oto los podwładnych!
- W pierwszych godzinach 24 stycznia następuje odwrót na Oleśnicę. Bitew
na wrzawa z przodu już wkrótce sygnalizuje pierwsze spotkanie z wrogiem.
Do Cieśli marsz szosą przebiega płynnie. Ze względu na działania wroga
trzeba potem skręcić na południe przez lotnisko w Oleśnicy. Pod ogniem
z broni maszynowej i granatników pędzimy między ustawionymi ciasno je
den obok drugiego samolotami (bez paliwa) i wbiegamy do miasta, koło
mojej starej budy, Logau-Schule
135
, przez Rynek, do Bramy Wrocławskiej.
W opustoszałym centrum jest upiornie cicho, tylko tu i ówdzie tlą się poje
dyncze pożary, czarna noc spowija wszystko niczym kir. Przechodząc przez
nieprzyjacielską zaporę na południowych granicach miasta, pod osłoną
ciemności, za Oleśnicą na drodze do Wrocławia ponownie zebrałem mój od
dział. Zgodnie z rozkazem zajęliśmy potem w Smardzowie pozycję zabezpie
czającą tyły; tutaj miał zostać zatrzymany wróg.
W ciągu popołudnia obserwujemy jednostki zmotoryzowane nieprzy
jaciela na drogach po obu stronach Breslauer Chaussee
136
. Niebezpie
czeństwo odcięcia nas coraz bardziej rośnie, tak w tamtym momencie
oceniam sytuację, nie wiedząc, że na prawo i lewo, oddalona od głównej
drogi, zabezpiecza nas już 269. Dywizja Piechoty. Główną drogą, którą
blokujemy, nieprzyjaciel nie przychodzi. Dzień sam w sobie przebiega
spokojnie, choć w lękliwym oczekiwaniu na to, co nadejdzie. Nocą nad
chodzi wreszcie rozkaz wycofania się na przedmieścia Wrocławia w kie
runku na Psie Pole, począwszy od świtu.
Wraz z nastaniem dnia 25 stycznia formujemy szyk ariergardy, to zna
czy kompania Wolff jako najsprawniejsza zostaje kompanią zabezpieczają
cą tyły, podczas gdy większość wyrusza w szyku obronnym urzutowanym
w głąb. Po dotarciu do okolic na południe od Szczodrego, bez żadnej presji
ze strony wroga sam wyjeżdżam do przodu na rozpoznanie wskazanej pozy
cji obronnej i aby przekazać instrukcje nadciągającym oddziałom. Jak do
wiadujemy się dopiero na Psim Polu, porucznik Wolff wykonuje zadanie
zabezpieczania tyłów na swój własny, ale imponujący i odważny sposób.
35
Obecnie 1. Gimnazjum im. Książąt Oleśnickich w Oleśnicy.
36 p
r Z
ebiegająca od Bramy Wrocławskiej obecna ul. Wrocławska w Oleśnicy.
117
Wypuszcza kompanię w szyku obronnym urzutowanym w głąb i sam za
bezpiecza tyły. W tym celu w przydrożnym rowie, starannie ukryty,
umieszcza lekki karabin maszynowy, za następnym zakrętem we wsi czeka
zaś gotów dojazdy transporter półgąsienicowy z kierowcą. Gdy pojawiają
się rosyjskie transportery, otwiera ogień, zmusza Rosjanina, by ten zsiadł
i zajął pozycję, a sam się wycofuje. Tak zyskuje na czasie! Porucznik Wolff
wycofuje się kilka kilometrów i w następnym odpowiednim do tego miejscu
rozpoczyna taką samą grę. W ten sposób cały oddział nienękany i bez pre
sji czasu dociera do nowego odcinka obrony na wschód od Psiego Pola. On
sam o zmroku wraca wraz z kierowcą i przekazuje doskonały raport o poło
żeniu nieprzyjaciela. Podczas późniejszych walk o Wrocław Wolff wyróżnił
się jeszcze wielokrotnie. Do zmierzchu linia obrony między Widawą i Za-
krzowem została obsadzona bez styczności z nieprzyjacielem. W ten sposób
zostaliśmy włączeni w obszar twierdzy Wrocław. Rozpoczął się dla nas no
wy etap końcowej walki. Zakończyła go kapitulacja Wrocławia.
Po przebiciu się Rosjan 21 stycznia zdążyłem jeszcze wyprawić z po
wrotem tabor pod dowództwem lekarza sztabowego dra Riirupa i skarb
nika Breuera. W tej trudnej sytuacji stracił on łączność z własnym oddzia
łem i wpadł między dwa rosyjskie czoła natarcia. Nocą, po bezdrożach,
tabor przedarł się aż do Odry w pobliżu Brzegu Dolnego (około 30 km
poniżej Wrocławia). Niezagrożony przekroczył opuszczoną barką Odrę
i przez Środę Śląską pomaszerował do Wrocławia, gdzie zameldował się
u mnie na powrót około 28 stycznia bez straty choćby jednego żołnierza.
Zdążyliśmy już na nich wszystkich postawić krzyżyk; radość z ich powro
tu i męstwa była ogromna".
269. Dywizja Piechoty, której większość zdążono jeszcze bezpiecznie
wyładować w Oleśnicy, dzięki ofiarnej walce Grupy Bojowej „Krafft"
(pod Kępnem i Sycowem) i batalionu strzelców Tenschert na południe
stamtąd, walczyła jeszcze do 28 stycznia na północno-wschodnich przed
polach Wrocławia. Potem została pospiesznie ściągnięta na południowy
brzeg Odry do Oławy, gdzie 28 stycznia nieprzyjaciel przekroczył rzekę.
Tam, gdzie nie udało się zaangażować dostatecznie dużych sił na
wschód od Odry, nie można było pod koniec stycznia zapobiec przekro
czeniu rzeki przez wroga. Z pewnością jednak nasza walka między Kęp
nem i Wrocławiem od 19 do 28 stycznia znacząco wyhamowała tempo
i rozmiary natarcia skierowanego na Wrocław, a także odsunęła je na bo
ki. Inaczej, w obliczu ówczesnej słabości Wrocławia, nieprzyjaciel miałby
wszelkie szanse wkroczenia do niegotowej jeszcze twierdzy. W ten spo
sób, po szybkim zdobyciu najważniejszego węzła komunikacyjnego w ser
cu Śląska i z sutym łupem zapasów, mógłby prowadzić działania na połu
dnie od Odry z wszelkimi widokami na szybkie zwycięstwo.
Górnośląski Okręg Przemysłowy
pod koniec stycznia wpada w ręce
wroga
Wątłe siły 17. Armii są o wiele za słabe, by bronić 120-kilometrowego
odcinka frontu - Sowiecka 3. Armia Pancerna Gwardii z wschodnich okolic
Wrocławia skręca na Górny Śląsk i Górnośląski Okręg Przemysłowy zosta
je wkrótce oskrzydlony przez przeważające siły wroga - Wskutek opóźnio
nej ewakuacji nie udaje się sparaliżować przemysłu - Umacnia się nasz opór
na nowej linii walk Bclice - Pszczyna
- Rybnik - Koźle
(por. mapa nr 1 w załączniku)
B
liższe, wyczerpujące, indywidualne dane na temat znaczenia tego
potężnego obszaru przemysłowego w okresie II wojny światowej
wydają się zbędne, gdyż dla każdego Niemca, także tego żyjącego na Za
chodzie, Górny Śląsk jest konkretnym pojęciem. Przypomnijmy więc tyl
ko kilka liczb. Największa produkcja niezwykle cennego działa przeciw-
Budząca grozę w szeregach wrogich armii, również wśród Sowietów, słynna ..acht-koma-achl"
(8,8 cm Fliegerabwehrkanone, 8.8 cm Flak). Na zdjęciu: zamaskowana w zaroślach
.osiemdziesiątka ósemka", ustawiona w pozycji do niszczenia czołgów. Dolny Śląsk, wiosna 1945.
119
lotniczego 8,8 cm
1 3 7
odbywała się w hucie Eintracht w Katowicach
138
.
W 104 kopalniach węgla wydobywano rocznie około 95 min ton węgla
kamiennego, a 15 hut produkowało rocznie około 2,4 min ton stali.
Utrzymanie tego ważnego obszaru zbrojeniowego było dla 17. Armii za
daniem niewykonalnym. Gdyby poprowadzić prościutką linię od Odry pod
Koźlem, wzdłuż północnej granicy obszaru przemysłowego, do północno-
-wschodnich okolic Dąbrowy i stamtąd, wzdłuż wschodniej granicy, na po
łudnie do Oświęcimia, otrzymalibyśmy odcinek długości 120 km w linii po
wietrznej. Wskutek złożonej różnorodności terenów przemysłowych, z licz
nymi zakładami, kopalniami i hutami, z wielkimi miastami i osiedlami
mieszkaniowymi wszystko jest tak nieprzejrzyste, że choćby 10-kilometro-
wy odcinek frontu byłby zbyt rozległy dla jednej dywizji. Ale nawet przy ta
kiej długości frontu 17. Armia musiałaby dysponować co najmniej 12 pełny
mi dywizjami, aby móc stawić znaczący opór. A jakimi siłami rzeczywiście
dysponowała 20 stycznia owa armia, walcząca w odwrocie na zachód? Bo
od tego momentu groził już od północy i wschodu nieprzyjacielski atak:
XLVIII Korpus Pancerny, który wycofał się na Górny Śląsk po klęsce po
niesionej w Polsce, obejmował już tylko resztki swojej 68. i 304. Dywizji,
a także 75. Dywizję Piechoty, która przez chwilę brała udział w walkach pod
Miechowem. Z 97. Dywizji Strzelców i 712. Dywizji do 20 stycznia dotarła
jedynie połowa. Mocno niepewne było, czy jadące z Węgier 8. i 20. Dywizje
Pancerne dotrą na czas. Kolejne dywizje 17. Armii, 371. i 359., zostały cał
kowicie związane podczas wycofywania się na południe od górnej Wisły.
Nacierający z trzech stron nieprzyjaciel 18 stycznia na skutek niedostatecz
nych sił niemieckich łatwo zdobył Kraków. Po rozpoczęciu rosyjskiej ofensy
wy stacjonujący w Krakowie wyższy dowódca SS i policji
139
zameldował
1 3 7
Flak Kannonc kalibru 88 mm produkcji zakładów Kruppa była uniwersalną armatą
przeciwlotniczą, produkowaną jako kolejne modele Flak 18, 36, 37, 41 i 43 do końca II wojny
światowej. Charakteryzowała się płaskim torem lotu pocisków i ich dużą prędkością początko
wą, co przy dużej szybkostrzelności i znacznym zasięgu ognia skutecznego czyniło ją jedną z naj
groźniejszych armat tej wojny.
1 3 8
Należąca do koncernu Flicka huta Eintracht nie znajdowała się w Katowicach, lecz
w Świętochłowicach-Zgodzie. Jej polska nazwa od 1921 r. to huta Zgoda - obecnie Zakłady
Urządzeń Technicznych „Zgoda".
1 3 9
Był nim od 1943 r. SS-Obergruppenfuhrer i generał Waften-SS Wilhelm Koppe (ur. 1896
w Hildesheim, zm. 1975 w Bonn)-zbrodniarz wojenny. W NSDAP od 1930 r., w SS od 1932 r.
Od września 1939 r. wyższy dowódca SS i policji w tzw. Kraju Warty (okupowanej Wielkopol
sce), a od grudnia 1943 r. na tym samym stanowisku w GG. Osobiście odpowiedzialny za liczne
zbrodnie wojenne przeciw Polakom, Niemcom i Żydom m.in. w 1939-1940 organizował maso
we wysiedlanie Żydów i Polaków z Wielkopolski, a także systemowe mordowanie na jej terenie
osób niepełnosprawnych w tym swoich rodaków. Skazany wyrokiem sądu Polski Podziemnej
uniknął wyroku w zamachu w lipcu 1944 r. w Krakowie. Po wojnie ukrywał się w Niemczech
Zachodnich. Mimo starań o ekstradycję z RFN nigdy nie został wydany Polsce.
120
naczelnemu dowódcy 17. Armii generałowi Schulzowi o nadejściu dalekopi
su od Himmlera, w którym żądał on obrony Krakowa do ostatniego naboju.
Generał Schulz wykorzystał tę okazję do mianowania owego dowódcy poli
cji komendantem Krakowa, ale nie z zamiarem złożenia go w ofierze, lecz
z myślą, by owym niewykonalnym zadaniem nie obarczać generała wojsk
lądowych. Schulz z doświadczenia wiedział, że himmlerowskiemu komen
dantowi policji nic się nie stanie, gdy Kraków, jak przy tamtym układzie sił
można było przewidzieć, wkrótce padnie.
Zanim zajmiemy się przebiegiem bardzo szybko poddanej walki o tere
ny przemysłowe, przyda się jeszcze spojrzenie na sprawy zniszczeń. Mini
ster Speer w trakcie wizyty w Grupie Armii w Opolu bardzo dobitnie
opowiadał się za tym, by w razie groźby utraty obszarów przemysłowych
pod żadnym pozorem nie pozostawiać za sobą „spalonej ziemi". Wbrew
całkowicie przeciwnym, bezwzględnym rozkazom wydanym przez Hitlera
ustalono rzecz następującą: spośród obiektów przemysłowych należy
zniszczyć jedynie te, które wróg mógłby natychmiast wykorzystać do pro
wadzenia działań wojennych i w krótkim czasie użyć w walce przeciw od
działom niemieckim. Poza tym preferowano takie zniszczenia, których
skutkiem byłoby opóźnienie postępów nieprzyjaciela. Siłą rzeczy dotyczy
ło to zasadniczo mostów i obiektów kolejowych. Rzeczywiście, z braku
czasu, specjalistów i saperów zniszczono czy sparaliżowano tak niewiele
pojedynczych obiektów, że nie warto tu o tym wspominać.
Dowodzący XLVIII Korpusem Pancernym (bez czołgów) generał ba
ron von Edelsheim miał się wraz ze swymi nielicznymi oddziałami, pozo
stałościami 68. i 304. Dywizji oraz 75. Dywizją, dać zamknąć na obszarze
przemysłowym. Ustawiono już specjalną radiostację OKH do składania
częstych meldunków. Naczelny dowódca 17. Armii generał Schulz wie
dział, jak ominąć wykonanie tego bezcelowego, a dla przyszłości wręcz
szkodliwego rozkazu. Realizacja tego zarządzenia, wydanego zgodnie
z hasłem „obrony za wszelką cenę" w sytuacji, która wręcz wołała o roz
sądne gospodarowanie siłami, spowodowałaby bowiem ponownie straty
nie do nadrobienia.
Wspomniane już pozycje B-l i B-2, na wschodzie położone bliżej, a na
północnym wschodzie dalej od okręgu przemysłowego, bez dostatecznej
obsady nie przyniosły wystarczających korzyści, dla jakich je wzniesiono.
Jak wiadomo, budowniczy tych pozycji, generał dr Benicke na próżno żą
dał na początku stycznia obsadzenia ich przynajmniej przez oddziały
Volkssturmu. Wymowny jest jego raport, dotyczący rozkazu wydanego
z opóźnieniem 14 stycznia: „Jak przewidywano, natychmiast okazało się,
że bataliony Volkssturmu wprowadzone na pozycje, podlegające kierow
nictwu partii w Katowicach, nie mogą być przez nie dowodzone, a już na
121
pewno nie zaopatrywane. Bataliony, które miały obsadzić południową
część strefy umocnionej, dotarły jeszcze w porę na pozycje, jednak zosta
ły szybko wykorzystane z przodu przez znajdujące się w odwrocie oddzia
ły do wypełniania luk i w większości zostały starte. Same pozycje wyko
rzystano w odwrocie jedynie przelotnie i nie broniono ich. Bataliony
części środkowej, w swej bezradności podporządkowane działającym tam
sztabom pionierów, wymieszały się z wycofującymi się oddziałami fronto
wymi; były one w stanie utrzymać pozycje jedynie przez krótki czas
i szybko je poddały z uwagi na sytuację na północy. Bataliony przewi
dziane na północną część, które miały do przebycia najdłuższą drogę, zo
stały przez kierownictwo partii poprowadzone prosto do katastrofy.
Wprawdzie tamtejsze sztaby pionierów wraz z personelem i siłami poli
cyjnymi zgodnie z rozkazem zdołały jeszcze wypełnić luki w zaporach
przeciwpancernych i zasiekach z drutu kolczastego, wysadzając mosty
oraz drogi, i zakończyły inne rozpoczęte przygotowania, ale niebronioną
przeszkodę można przekroczyć w bardzo krótkim czasie. Rosyjskie czoł
gi, które już 17 stycznia zajęły Częstochowę, wdarły się w pochód Volks-
sturmu i zniszczyły go. W obliczu skutków opisanych tu błędów dowo
dzenia budowa pozycji poszła zupełnie na marne".
Bardzo ciekawe wydają się różnice w ocenie dalszych perspektyw mię
dzy „Oddziałem Obce Wojska Wschód" OKH
1 4 0
i meldunkami dzienny
mi Grupy Armii. 19 stycznia OKH bardzo trafnie zauważa, że „więk
szość znajdujących się obecnie w szyku otwartym sił piechoty (2-3 armie
z 16 dywizjami strzelców) ruszyła przez linię Kraków - Zawiercie w stro
nę Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. Patrząc na stosunek sił, na
leży się liczyć z szybkim dalszym rozwojem sytuacji". Właśnie to jasne
końcowe stwierdzenie świadczy o powadze sytuacji. Meldunek dzienny
Grupy Armii z 19 stycznia nie pozostawia pod tym względeme żadnych
wątpliwości: „Na lewym (północnym) skrzydle 17. Armii wróg przystą
pił dzisiaj z przybyłą właśnie z Finlandii 59. Armią do ataku i zdobył po
kaźne tereny w kierunku okręgu przemysłowego. Natarcie w tym miej
scu oraz istniejąca na południe stąd luka stanowią zagrożenie dla
obszaru przemysłowego, wciąż zwiększane przez bardzo powolne przy
bywanie 97. Dywizji Strzelców i części 20. Dywizji Pancernej".
23 stycznia natomiast Grupa Armii wykazała niezrozumiały dziś opty
mizm co do szans powodzenia korpusu „GroBdeutschland" w natarciu
1 4 0
Oddział Obce Wojska ..Wschód" (Fremde Heere Ost) - oddział sztabu generalnego
Wojsk Lądowych (OKH) odpowiedzialny za wywiad wojskowy Wehrmachtu na kierunku
wschodnim. Najbardziej znanym szefem FHO (od kwietnia 1942 do kwietnia 1945 r.) był ppłk
Reinhard Gehlen, zwolniony przez Hitlera za pesymistyczni) ocenę przewagi Rosjan. FHO było
współodpowiedzialne za niedocenienie sowieckiego potencjału wojennego w okresie 1940-1941.
122
na południe z obszaru na zachód od Kalisza. Szczególnie interesująca jest
wypowiedź wspomnianego w poprzednim rozdziale dowódcy 269. Dywi
zji, generała Hansa Wagnera: 21 stycznia w toku walk na wschód od
Wrocławia Grupa Armii miała mu przydzielić zadanie zabezpieczenia
Korpusowi „GroBdeutschland" swobodnego przejścia przez okolice Ole
śnicy i utrzymania tego obszaru.
Jednocześnie jednak, także 23 stycznia, Grupa Armii prócz trafnej oceny
wroga dostrzega również piętrzące się trudności. Skierowana na Wrocław
rosyjska 3. Armia Pancerna Gwardii nie przedarła się - być może pod dzia
łaniem naszego oporu na wschód od tego miasta - dalej w kierunku Wro
cławia, lecz skręciła przez okolice Namysłowa na południe w kierunku
Górnego Śląska (według źródeł sowieckich było to przegrupowanie, zarzą
dzone przez dowództwo sowieckie, wymierzone w Górnośląski Okręg Prze
mysłowy, które naszym zdaniem dowodzi dobrego, sprawnego i przewidu
jącego dowodzenia). Meldunek Grupy Armii z 23 stycznia kończy się
następującym ostrzeżeniem: „Między obszarem przemysłowym i okolicami
Brzegu natarcie 3. Armii Pancernej Gwardii, w które wcięły się armie 59.
i 21. oraz 5. Armia Pancerna Gwardii, spowoduje znaczące napięcia w sto
sunku do znajdujących się tu słabych sil własnych".
24 stycznia „Obce Armie Wschód" OKH meldują, rozsądnie przewi
dując: „Na Górnym Śląsku w wyniku wyłamań nieprzyjaciela przez Ja
worzno na zachód i z północy do Gliwic nastąpiło poważne zaostrzenie
sytuacji, stawiające od znakiem zapytania dalszą obronę obszaru przemy
słowego. [...] Dlatego nie wykluczamy użycia części oddziałów 3. Armii
Pancernej Gwardii w kierunku południowo-wschodnim, aby przyspieszyć
rozwinięcie sił wokół Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego".
Dowództwo 17. Armii, oceniające od samego początku swoje zadanie
jako niewykonalne i dlatego oczekujące od swych o wiele za słabych od
działów jedynie wytrwałej walki o to, by zyskać na czasie, 25 stycznia po
raz pierwszy zwróciło się do Grupy Armii o zezwolenie na wycofanie się
na nową linię bojową Bielice - tereny na wschód od Pszczyny - na północ
od Rybnika - Koźle. Linia ta, ustalona z sąsiadem od południa, 1. Armią
Pancerną, miała następującą zaletę: była cofnięta dostatecznie daleko, by
zmusić wroga do ponownego rozwinięcia natarcia. Oprócz tego szczegól
na korzyść polegała na tym, że w dalszym ciągu linia ta chroniła położo
ne na południe od niej ostatnie górnośląskie kopalnie. Po wieloletnich do
świadczeniach, zbieranych od grudnia 1941 r. pod Moskwą, a związanych
ze spóźnionym zazwyczaj wydaniem „na samej górze" rozkazu, 17. Ar
mia, kontynuując oczywiście toczącą się w strefie przemysłowej nierówną
walkę, do chwili nadejścia zezwolenia poczyniła wszelkie przygotowania
do odwrotu. Każdy późny czy wręcz spóźniony odwrót odbywa się, jak
123
wiadomo, kosztem oddziału walczącego najbliżej wroga. 26 stycznia
17. Armia powtórzyła żądanie, tym razem dobitnie wskazując na to, że
brak zgody może pociągnąć za sobą rozbicie sił znajdujących się w są
siedztwie wroga. Wtedy utracono by nie tylko okręg przemysłowy, które
go i tak nie dało się już utrzymać, lecz także szczególnie cenne przy tym
niedoborze wojsk dywizje. Luki powstałej po stracie tych oddziałów nie
dałoby się już uzupełnić. I choć Grupa Armii wciąż jeszcze nie odważyła
się samodzielnie podjąć decyzji, treść meldunku dziennego z 26 stycznia
wskazuje na pewne przygotowania: „Dalszy ciąg nieprzyjacielskiej opera
cji natarcia doprowadził dziś, zwłaszcza wokół strefy przemysłowej, do
nadzwyczajnego zaostrzenia sytuacji. 17. Armia stanęła naprzeciw wroga
nacierającego 4 armiami, 33 dywizjami strzelców, 5 korpusami pancerny
mi, 1 korpusem kawalerii i 1 samodzielną brygadą czołgów, tocząc cięż
kie walki obronne, w trakcie których zepchnięto do tyłu jej południowe
skrzydło. We froncie wokół strefy przemysłowej wystąpiły liczne, głębo
kie wyłomy, a na południowy wschód od Katowic także wyłom taktycz
ny. Nacierającej na południowy wschód od Gliwic 20. Dywizji Pancernej
udało się atakiem ściągnąć na siebie większość nadciągających nieprzyja
cielskich jednostek pancernych i zadać im znaczące straty; własne natar
cie nie zdołało się jednak przebić do wyznaczonych, odległych celów.
Walki o Sla.sk toczyły się nie tylko w miastach. Zacięte boje toczyli żołnierze Wehrmachtu
i Armii Czerwonej również o wioski. Na zdjęciu: punkt ogniowy w jednej z wiejskich chat.
Dolny Śląsk. 1945.
124
Między Gliwicami i Odrą ruszyły na południe inne formacje nieprzyja
cielskiej 3. Armii Pancernej Gwardii, a czoła ich jednostek czołgowych
dotarły do drogi między Rybnikiem i Raciborzem. Do walki z nimi rzu
cono liczne zaimprowizowane grupy bojowe".
W meldunku tym po raz pierwszy pojawia się przybyła nareszcie
20. Dywizja, ale jednocześnie ujawnia się także jej słabość. Generał
Schórner nie mógł już dłużej opierać się gwałtownym sugestiom generała
Schulza i na własną odpowiedzialność zezwolił na odwrót w nocy z 27 na
28 stycznia. Sam powiadomił o tym Hitlera, który darzył go bezwarunko
wym zaufaniem.
Pierwszy oficer sztabu generalnego Grupy Armii, pułkownik Georg
Freiherr von Weitershausen, świadek tej rozmowy, opowiada o tym: „Za
miast spodziewanego wybuchu wściekłości odpowiedział jedynie głos zła
manego, wyczerpanego człowieka: «Tak, Schórner, skoro pan tak mówi,
wie pan, jak dowodzić»".
Spóźniony co najmniej o 2 dni odwrót spowodował oczywiście zwięk
szone straty, ponieważ część oddziałów została zamknięta w pierścieniu lub
okrążona. Uwalnianie się i wyłomy wiązały się ze stratami ludzi i ciężkiej
broni. Ale nawet nowa, uważana wcześniej za dostatecznie cofniętą i do
brze oceniana linia Bielice - wschodnie okolice Pszczyny - północne rejony
Rybnika - Koźle była zagrożona przez szybko postępujące pancerne siły
wroga. Decydujące dla przyszłości utrzymanie okolic Rybnika zawdzięczać
należy szczęśliwemu przypadkowi. Szef sztabu generalnego 17. Armii, ge
nerał Schwatlo-Gesterding
141
korzystając z łączy wojskowych, zadzwonił
do Rybnika. Szkolony w dowództwie funkcjonariusz łączności sił zbroj
nych zameldował generałowi, że pod Rybnikiem pozycję zajęła właśnie jed
nostka przeciwlotnicza dział 8,8 cm - I./33, której być może trzeba przeka
zać rozkazy. Dowódca armii otrzymał akurat meldunek o zagrożeniu dla
obszaru Rybnika ze strony jednostki pancernej, która przebiła się na połu
dnie, a dowódca jednostki przeciwlotniczej (z Dessau), której numer L/33
wywołał wspomnienia, był mu znany z równie groźnej sytuacji pod Kijo
wem w listopadzie 1943 r. Generał wezwał owego sprawdzonego wielokrot
nie w boju z czołgami, mężnego dowódcę do radiostacji i przekazał mu
mniej więcej taki rozkaz: „Jakie to szczęście, że w tej sytuacji armia trafiła
właśnie na pana. Nieprzyjacielskie czołgi, które przebiły się z północy, ata
kują Rybnik. Niech pan ze swym oddziałem przeciwlotniczym broni Rybni
ka, aż pojawią się efekty działań rezerw nadciągających ze wschodu i z za-
1 4 1
Gen. Joachim Schwatlo-Gesterding (ur. 1903 w Stralsundzie, zm. 1975 w Bonn) - oficer
niemiecki od 1922 r. Od 1919 r. we Freikorpsach. Od 1921 r. w Reichswehrze. Oficer sztabowy
w kolejnych kampaniach Wehrmachtu od 1939 r., m.in. w 68. DP. w VII Korpusie Piechoty.
17. Armii i 253. DP. Po wojnie w Bundeswehrze.
125
chodu". Ten zaskakujący dla wroga opór pod Rybnikiem, połączony z du
żymi stratami w czołgach, zwieńczył sukces w postaci natarcia z Raciborza
przybyłej nareszcie z Węgier 8. Dywizji Pancernej oraz posuwającej się do
przodu 1. Dywizji Strzelców Górskich (z południowego wschodu z okolic
Żor). Ale także ten sukces nie mógł przesłonić świadomości, że oto stracili
śmy kryjący znaczne bogactwa naturalne największy obszar przemysłowy
Śląska. Nieprzyjaciel zagarnął go bez przeszkód, a także bez paraliżu, mię
dzy innymi dlatego, że jego dowództwo z powodzeniem poprowadziło do
skonale zaplanowane okrążenie z licznymi czołami natarcia, skierowanymi
na nasze tyły.
Teraz na zaopatrzenie ruchu kolejowego i potrzeby przemysłu zbroje
niowego pracują już przy południowej granicy Górnego Śląska jedynie
huty i kopalnie w Ostrawie oraz w jej dalszym otoczeniu, a także kopalnie
węgla na południe od Rybnika. Odpowiadając na pytanie, dlaczego Gór
nośląski Okręg Przemysłowy padł tak szybko po klęsce w Polsce, należy
przypomnieć znaczący błąd dowództwa, piętnowany już w innym miejscu
tej książki: utworzone specjalnie do obrony tego obszaru, położone
20-40 km dalej na wschód umocnienia polowe (pozycje B-l i B-2) nie zo
stały obsadzone personelem zabezpieczającym. Takie oddziały musiałyby
się rekrutować nie tylko z Volkssturmu, który zresztą należało włączyć
do akcji znacznie wcześniej, lecz także z dysponujących siłą bojową jed
nostek wyposażonych w broń przeciwpancerną. Na pewno nie wystarczy
łoby to, by poniesioną w Polsce klęskę przekuć na zwycięstwo. Ale mno
żące się na szerokim froncie straty w czołgach nauczyłyby wroga, że
ofensywa na Górny Śląsk mimo szybkich zwycięstw jest obarczona ryzy
kiem. Nieprzyjaciel zwolniłby tempo, my zyskalibyśmy na czasie, przy
najmniej na tyle, by ewakuować pracującą jeszcze ludność, która teraz
w szybkim tempie dostawała się pod wpływy wroga. Wystarczyłoby rów
nież czasu na przygotowanie, pod dowództwem doświadczonych fachow
ców, takiego paraliżu, który wprawdzie nie spowodowałby zniszczenia
zakładów, ale na dłuższy czas je zatrzymał. Nieprzyjaciel nie mógłby od
razu rozkręcić produkcji na pełnych obrotach. Prezydent rejencji Walther
Springorum mówi o stopniowym przenoszeniu zadań administracyjnych
na kierownictwo partii, przy wsparciu dalekopisów od reichsleitera Bor
manna. Tłumaczy to fakt nieprzeprowadzenia w porę ewakuacji, której
należało dokonać 4 dni przed wejściem wroga. Wymagana przez Bor
manna kontynuacja produkcji zbrojeniowej i jednoczesne ocalenie siły ro
boczej przy tym tempie rosyjskiej ofensywy przypominały „kwadraturę
koła". Mocą kompletnie niezrozumiałej z merytorycznego punktu widze
nia decyzji gauleitera Brachta prezydent Springorum przejął dowodzenie
batalionem Volkssturmu. Dopiero ostrej interwencji naczelnego dowódcy
126
17. Armii zawdzięczać należy to, że 26 stycznia Springorum został zmie
niony podczas walk pod Zabrzem. Mógł więc ponownie zająć się swoim
właściwym zadaniem, czyli administrowaniem, które stało się szczególnie
ważne dla ciągłości produkcji przemysłowej na południu.
Zanim zajmiemy się obszarem walk nad Odrą w okolicach Ścinawy
Głogowa - Zielonej Góry, należałoby, w celu zachowania klarowności
ogólnego obrazu, w kilku słowach poinformować o stopniowym przesuwa
niu granic armii. Przymus szybkiego wypełnienia rozległych luk powstałych
w czasie bitwy w Polsce i chęć utrzymania linii Odry doprowadziły do roz
szerzenia obszaru południowej 1. Armii Pancernej dalej na północ. Wskutek
tego również odcinek 17. Armii przesunął się dalej od południowego
wschodu i północnego zachodu. Skutkiem tego 4. Armii Pancernej, wiodą
cej znowu na lewym skrzydle Grupy Armii, po początkowo znacznie zbyt
rozległym obszarze dowodzenia, który jeszcze 31 stycznia sięgał od Opola
po Głogów, przydzielono znów obszar rozsądnych wymiarów. I choć w ko
lejnym rozdziale mowa jeszcze będzie o wydarzeniach ostatnich dni stycz
nia, już teraz określmy granice z 12 lutego, po zakończeniu rozpoczętych
pod koniec stycznia licznych przegrupowań. Prawa granica Grupy Armii
- to znaczy granica z Grupą Armii „Południe" - przebiegała na południe
od Rużomberka (przy dolnej krawędzi mapy). Lewa (północna granica
Grupy Armijnej „Heinrici" - 1. Armii Pancernej) biegła koło Koźla, pro
stopadle do Odry. Dalej na północny wschód odcinek 4. Armii Pancernej
prowadził do linii Żory-Kożuchów, która stanowiła jednocześnie północ
ną granicę Grupy Armii. Przylegająca do niej w Dolnych Łużycach 9. Ar
mia przeszła pod koniec stycznia do sąsiadującej z nią od północy Grupy
Armii „Wisła".
r
Walki o Odrę między Ścinawą
i Zieloną Górą
Naczelne dowództwo XXIV i XL Korpusu Pancernego improwizuje
obronę Odry między Ścinawą - Głogowem - Nową Solą - Zieloną Górą do
Krosna - Bohaterska walka szkoły podoficerskiej z Jaworu w Ścinawie -
Daremny atak Korpusu Pancernego „Grofideutschland" na wschód od Odry
na północną fankę przyczółka ścinawskiego
- Udane przejście korpusu
przez Odrę dzięki ciężkiej pracy pionierów
- Próba likwidacji przyczółka
w Ścinawie kończy się klęską - Ciężkie walki 408. Dywizji Piechoty w ra
mach rozpoczętej 8 lutego nowej ofensywy
(por. mapy nr 1 i 3 w załączniku)
D
o końca stycznia dotarły, przynajmniej do Głogowa i w jego okoli
ce, następujące jednostki lub ich stopniałe po szczęśliwym zakoń
czeniu „wędrującego kotła" na zachód od Odry pozostałości: naczelne do
wództwo XXIV i XL Korpusu Pancernego, 16. i 17. Dywizja Pancerna,
6. i 45. Dywizja Grenadierów Ludowych, 17., 72., 88., 214., 291. i 342. Dy
wizja Piechoty, oddział zaporowy von Ahlfen oraz oddziały wojsk lądo
wych spoza jednostek dywizyjnych, służby zaplecza, obrona przeciwlotni
cza i personel naziemny Luftwaffe. Sprawna organizacja, powołana do
życia przez dowodzącą tutaj 9. Armię, otoczyła opieką całkowicie wyczer
pane i przemęczone oddziały, który musiały wrócić do boju najpóźniej po
2 dniach, aby bronić przyczółka w Głogowie i Odry na większym obszarze
po obu stronach owej „twierdzy". Ponowne sformowanie 22 batalionów
w ciągu zaledwie kilku dni świadczy o doskonałej, w tym ciężkim położe
niu, organizacji i dobrych nastrojach panujących w oddziałach. Niektóre
części, na przykład pozostałości 17. Dywizji Pancernej, zostały przeniesione
w celu odświeżenia w okolice Zagania i Żar lub na poligon w Swiętoszowie.
Całkowicie odpadły sztaby XLII Korpusu Piechoty i LVI Korpusu
Pancernego. Dowódca tego ostatniego, generał Błock
142
, również zgi-
1 4 2
Gen. Johannes Błock (ur. 1894 w Biischdorfie, zm. 1945 koło Kielc) oficer niemiecki od
1916 r. Po I wojnie światowej, w której walczył, pozostał w Reichswehrze, a następnie w Wehrmaeh-
128
Zrujnowane, w wyniku zażartych walk. Stare Miasto w Głogowie (Glogau). Na pierwszym
planie ruiny głogowskiego ratusza z wieżą ratuszową, w głębi majaczą zgliszcza kościoła
pw. św. Mikołaja, lata 50. XX w.
nął. Dowódcy: 17. Dywizji Pancernej, pułkownik Brux
143
, 88. Dywizji,
generał hrabia Rittberg
144
i 214. Dywizji, generał von Kirchbach
145
,
cie. Od marca 1940 r. dowódca 202. pp, z którym walczył we Francji i na początku walk w Związku
Sowieckim. Od maja 1942 r. dowodził 294. DP. W grudniu 1943 r. przeszedł do rezerwy. Ponownie
powołany do służby w kwietniu 1944 r. jako dowódca VIII, a następnie XIII Korpusu Piechoty. Od
czerwca 1944 r. dowodził LVI KPanc, rozbitym w styczniu 1945 r. Zginął podczas odwrotu.
Ui
Płk Albert Brux (ur. 1907 w Lubaniu Śl., zm. 2001) - oficer niemiecki od 1934 r. Z 66.
pp walczy w Polsce w 1939 r. i we Francji w 1940. W kampanii rosyjskiej walczyt m.in. na
Kaukazie. Od sierpnia 1943 r. dowódca 40. pułku grenadierów pancernych. W grudniu 1944
r. został dowódcą 17. DPanc. Do niewoli sowieckiej dostał się w styczniu 1945 r. w okolicy
Kielc. Po powrocie z niej w 1956 r. oficer Bundeswehry.
1 4 4
Gen. Georg Graf von Rittberg (ur. 1898 w Strasburgu, zm. 1973 w Kriin) - arystokra
ta, oficer niemiecki od 1915 r. Po I wojnie światowej został w armii. W 1935 r. objął dowódz
two batalionu artylerii w 23. part. Od maja 1940 r. dowódca 31., a następnie 131. part.
W kwietniu 1943 r. objął dowództwo 12. pgrcn., a następnie, od listopada tego roku 88. DP.
którą wyprowadził m.in. z kotła pod Czerkasami. W styczniu 1945 r. dostał się do niewoli so
wieckiej, z której wrócił 10 lat później.
1 4 5
Gen. Harry von Kirchbach auf Lauterbach (ur. 1896 w Dreźnie, zm. 1945 koło Puław)
- arystokrata, oficer niemiecki od 1914 r. W czasie I wojny światowej w oddziałach gwardyj-
skich. Później w Reichswehrze. Od 1930 do 1934 r. szef kompanii w 6. pp. W latach 1935-1939
wykładowca w szkole wojskowej w Hanowerze. Podczas agresji na Polskę dowódca batalionu
w 73. pp. W 1940 r. w rezerwie kadrowej, a od października dowódca 408. pp. Od marca 1943 r.
ponownie w rezerwie. W kwietniu 1943 r. detaszowany do Grupy Armii „Norwegia". Od stycz
nia do kwietnia 1944 r. w Grupie Armii „Północ". Następnie dowódca 214. DP. W styczniu
1945 r. dostał się do niewoli sowieckiej, w której zmarł 18 stycznia 1945 r.
129
trafili ranni do rosyjskiej niewoli. Generał Finger
146
, dowódca 291. Dy
wizji, poległ.
Naczelne dowództwo XL Korpusu Pancernego, daremnie walczące na
przyczółku magnuszewskim swoją 19. i 25. Dywizją Pancerną, zostało
odwołane po dotarciu do Warty pod Sieradzem przez dowództwo 9. Ar
mii następującym poleceniem: „Naczelne dowództwo XL Korpusu Pan
cernego wyrusza natychmiast, dociera do Wrześni i stamtąd zapobiega
niekontrolowanemu przejściu wroga na obszarze północnym armii. Pra
wa granica przebiega tuż przed Kaliszem na wschód. Podporządkowane
zostają wszystkie oddziały na północ od tej granicy". Na zadane telefo
niczne pytanie o lewą flankę szef sztabu generalnego 9. Armii, pułkownik
sztabu generalnego Hólz
147
odpowiedział znacząco: „Już jej nie mamy".
Szef sztabu generalnego tego korpusu, pułkownik sztabu generalnego
Berlin
148
, tak między innymi opowiada o drodze i przystąpieniu do no
wego zadania: „Na szczęście po przegranej bitwie zostało nam 8 trans
porterów opancerzonych, tak zręcznie i dzielnie kierowanych przez ka
pitana rezerwy Oskara Lieskego, dziś leśniczego, że ten niewielki oddział
stał się skuteczną «strażą pożarną» naczelnego dowództwa, która umoż
liwiła nareszcie realizację niektórych zadań. Stanowiska dowodzenia
działające jeszcze na południe i północ od tego miejsca nie dysponowa
ły żadną wiedzą na temat położenia wroga w obszarze celu naszego mar
szu. Po dotarciu do Kalisza bardzo przestrzegano nas przed kontynu
owaniem marszu w ciemnościach, ponieważ rosyjskie czołgi wielokrotnie
1 4 6
Gen. Arthur Finger (ur. 1898 w Mocker, zm. 1945 koło Częstochowy) artylerzysta, ofi
cer niemiecki od 1917 r. Po 1 wojnie światowej stużyt w policji. W 1935 r. wstąpił do Wehrmach
tu najpierw do pułku artylerii w Głogowie, a następnie do 18. pułku artylerii. Od września
1939 r. dowódca 757. batalionu artylerii ciężkiej. Od października 1940 r. został dowódcą 214.
part, a następnie od lutego 1943 r. 306. pułku artylerii. W lipcu 1944 r. powierzono mu do
wództwo 291. DP. Podczas jej pogromu w styczniu 1945 r. poległ na polu walki.
1 4 7
Gen. Johannes Hólz (ur. 1906 w Tigerfeldzie, zm. 1945 nad Łabą) - policjant i oficer
niemiecki od 1930 r. Od 1936 r. w Wehrmachcie w 56. pp. Od sierpnia 1939 r. w sztabie Gru
py Armii „Południe". Pod koniec 1929 r. przeniesiony do sztabu 14. DP, z którą walczy we
Francji w 1940 r. Do marca 1941 r. w sztabie Armii „Norwegia". Później szef sztabu 161. DP.
Wiosną 1942 r. został szefem sztabu 9. Armii, a w lutym 1944 r. szefem sztabu LV Korpusu
Piechoty. Od listopada tego roku z powrotem w 9. Armii. Wraz z nią cofa się na zachód i gi
nie w kwietniu 1945 r. nad Łabą.
I 4 S
Gen. Wilhelm Berlin (ur. 1889 w Kolonii, zm. 1987 w Hamburgu) - artylerzysta, oficer
niemiecki od 1910 r. W czasie I wojny światowej na kolejnych stanowiskach sztabowych. Po
niej w Reichswehrze. najpierw w sztabie 5. part. Od 1934 r. dowódca batalionu w szkole arty
lerii w Juterbogu. Od 1937 r. dowódca 33. part. Walczył w kampanii francuskiej w 1940 r.
Później znów w szkole w Juterbogu. Od maja 1943 r. dowódca 58. DP, a od czerwca tego ro
ku 227. DP. Od maja 1944 r. pełniący obowiązki dowódcy XXVI Korpusu Piechoty. Od jesie
ni tego roku w OKH. W lutym 1945 r. objął dowództwo Cl Korpusu Piechoty, z którym ka
pitulował w maju. W niewoli amerykańskiej do 1947 r.
130
przekroczyły już naszą drogę na zachód. Teraz, 23 stycznia o godzinie
3.00, dotarliśmy do Wrześni, nie natrafiliśmy na wroga, jednak ujrzeli
śmy niewyobrażalny dramat uciekinierów, ponieważ wszystkie biura
partyjne zdążyły się już dawno wycofać. Po jakimś czasie udało się na
wiązać połączenie telefoniczne z zastępcą naczelnego dowódcy w Pozna
niu. Na moje pilne pytanie o szefa dyżurujący oficer odpowiada naj
pierw wymijająco, a potem próbuje mnie zniechęcić. Kiedy wyrażam się
jaśniej, rozmówca odkłada słuchawkę. Dzwonię jeszcze raz. Tym razem
oficer zapomina na śmierć odłożyć słuchawkę. Słyszę, jak przekazuje ją
ze słowami: «To znowu ten dziwny telefon z Wrześni. Uwaga!» Szef
oczywiście bardzo ucieszył się z naszego przybycia. Sądzono, że Wrze
śnia wpadła już w ręce wroga i że ja dzwonię ze strony rosyjskiej. Nawia
sem mówiąc, było to ostatnie połączenie z Poznaniem. Już w ciągu
przedpołudnia znaczące siły wroga zamknęły miasto od południa i unie
możliwiły jakiekolwiek połączenia".
Jak wszędzie, musiano najpierw utworzyć z powracających resztek no
we jednostki. „Kontrolę" postępów wroga prowadzono również bez po
mocy oddziałów, dzięki odwadze niektórych urzędników pocztowych i te
lefonistek, które do ostatniej chwili trwały na posterunku i przesyłały
meldunki. Panna Hildegard Hieronymus została zasłużenie odznaczona
Żelaznym Krzyżem II klasy
149
za odwagę wykazaną w centrali telefonicz
nej w Zawadzie między Cigacicami a Zieloną Górą.
Nie udało się jednak zatrzymać wroga na wschód od Odry. Dopiero
nad Odrą między Bytomiem Odrzańskim i Krosnem, na odcinku korpu
su, rosnący stopniowo opór okazał się skuteczny. Jego organizację należy
zawdzięczać okoliczności, że wróg nie zaatakował tutaj znaczniejszymi si
łami, a pokrywa lodowa na Odrze wskutek roztopów pod koniec stycznia
nie uniosłaby już pojazdów. Wróg, który nadszedł z obu stron Nowej So
li, został, w najprawdziwszym znaczeniu tego słowa, zmieciony przez
„straż pożarną" korpusu, wspomnianą już jednostkę transporterów
opancerzonych, podczas gdy pod Cigacicami (na północ od Zielonej Gó
ry) trzymał się rosyjski przyczółek. Siły korpusu były zbyt małe, by wyko
nać zadanie likwidacji tego „ogniska zapalnego": składały się tylko z jed
nego działa 10 cm, dwóch zdobycznych dział z niewielką ilością amunicji
i Yolkssturmu. Ale fakt, że owo ognisko zapalne nie rozprzestrzeniło się
1 4 9
Krzyż Żelazny (Eisernes Kreuz - EK) - pruskie, a następnie niemieckie odznaczenie woj
skowe. Ustanowione we Wrocławiu 10 marca 1913 r. przez króla pruskiego Fryderyka Wilhel
ma III. Zaprojektował go słynny architekt Karl Friedrich Schinkel. EK miał trzy klasy. W III
Rzeszy EK stał się najwyższym niemieckim odznaczeniem wojskowym. Wtedy to oprócz klasy
II i I wprowadzono 5 klas Krzyża Rycerskiego i Krzyż Wielki Krzyża Żelaznego. Ten ostatni
otrzymał tylko H. Goering.
131
dalej, zawdzięczać należy szybkiej reakcji saperów, którzy kompletnie za
skakując wroga, wysadzili most pod Cigacicami.
Wśród licznych działań, które podjęto z inicjatywy XL Korpusu Pancerne
go, wykorzystując tamtejsze zakłady zbrojeniowe (w Kożuchowie), należy
wymienić budowę opancerzonego transportera z karabinami przeciwlotni
czymi 2 cm, którego wyprodukowano 6-8 sztuk. Służąc w dwóch plutonach,
do końca pełniły one funkcję straszaka. W zakładach w Nowogrodzie Bo
brzańskim znaleziono proch do dwóch pocisków V2
I5()
, który ładowano na
znalezione w innymi miejscu Goliathy - niskie, zdalnie sterowane miny sa
mobieżne z napędem gąsienicowym
151
. Niespodziewany atak zniszczył przy
czółek w Cigacicach, przy czym w niemieckie ręce wpadły 3 lub 4 sprawne
czołgi nieprzyjacielskie. Prócz tych sukcesów w utrzymaniu Odry, osiągnię
tych właśnie przez zaimprowizowane oddziały ze zorganizowaną naprędce
bronią, warto byłoby jeszcze rzucić okiem na obszar na północ od Odry.
Choć także on nie należy już do Śląska, którego granica przebiega na
północ od Zielonej Góry, okolice północnej flanki Śląska są jednak ogól
nie interesujące. Jak pokazuje mapa nr 1, znajdowały się tam, tuż na za
chód od linii Sulechów - Międzyrzecz, stałe umocnienia, czyli Oder-War-
the-Bogen
152
(na północ od górnej krawędzi mapy Odra płynie ze
wschodu na zachód). Niezwykle solidne umocnienia, leżące między Odrą
i Wartą, były wznoszone od 1935 r. do obrony przed natarciem na Berlin
ze wschodu. Jednak gdy teraz, w styczniu 1945 r., mogły udowodnić swą
skuteczność, były już od dawna ślepe, głuche i sparaliżowane. Począwszy
bowiem od roku 1940, demontowano wszystkie typowe dla twierdzy ro
dzaje broni, środki bojowe, sprzęt, maszyny, sprzęt obserwacyjny i tele
komunikacyjny, aby zainstalować je na Wale Atlantyckim
153
. Ale także
150 Y2 (Vergeltungs Wafle broń odwetowa, zwana też A4) - niemiecki rakietowy pocisk
balistyczny z głowicą konwencjonalną o wadze ok. 1 t, opracowany przez zespól inżynierów
Wehrnera von Brauna. Pierwszy udany start nastąpi! w czerwcu 1942 r. z bazy w Peenemunde.
Masowa produkcja ruszyła we wrześniu 1943 r. Pierwsze rakiety V2 wystrzelono bojowo do
kładnie rok później. Ogółem użyto ich 5,5 tys. Ostatnią w marcu 1945 r. Już na samym początku
prób z V2 wywiad AK zdobył fragmenty, a następnie cały niewybuch pocisku i po przebadaniu
przekazał je na Zachód.
1 5 1
Sd. Kfz. 302, 302 Goliath - samobieżna mina sterowana przewodowo, przenosząca ła
dunek 75 lub 100 kg materiału wybuchowego. Lekko opancerzona. Zasięg do 1500 m, pręd
kość do 11 km/h. Do końca wojny Niemcy wyprodukowali ponad 2500 egz. Używana do pre
cyzyjnego niszczenia umocnień. Użyta m.in. w Sewastopolu, Warszawie (podczas powstania)
i w obronie Festung Breslau.
1 5 2
Czyli Międzyrzecki Rejon Umocniony (lub też Wał Wschodni - Ostwall) - obszar na
przedwojennej granicy niemiecko-polskiej, ufortyfikowany przez Niemców w latach 1934 -1938.
Wał Atlantycki - system umocnień niemieckich budowanych od 1940 r. na długości
prawie 4 tys. km od północnej Norwegii po granicę Hiszpanii. Silnie ufortyfikowany zwłasz
cza na odcinku Pas-de-Calais. Na innych znacznie słabszy. Propagandowo wykorzystywany
przez Goebbelsa jako niezdobyta granica „Twierdzy Europa". Przełamany po inwazji alian
tów w Normadii 6 czerwca 1944 r.
132
bez tego cennego specjalistycznego wyposażenia można byłoby się tu
z powodzeniem bronić, gdyby dysponowano zwartymi oddziałami wojsk.
Na takich żelbetowych murach i pokrywach, zdolnych wytrzymać ciągły
ogień z broni największego kalibru, mogła się wyczerpać materialna prze
waga nieprzyjaciela - gdybyśmy jeszcze mieli wojsko. Po wojnie rozpo
wszechniło się błędne przekonanie, jakoby stałe umocnienia zawiodły
i okazały się przeżytkiem, co udowodnił ogólny przebieg wojny. Ale przy
kład umocnień Oder-Warthe-Bogen pokazuje, że jedyną winą za klęskę
umocnień, niezabezpieczonych ani osobowo, ani materialnie, należy ob
ciążyć dowództwo. Szybkie przejście umocnień w takim stanie nie było
ani sztuką, ani aktem odwagi.
Gdy nieprzyjacielskie natarcie - co było zaskoczeniem z pewnością
również dla dowództwa wroga -już 31 stycznia dotarło do Odry pod Ko-
strzyniem i na południe od niego, spróbowano, jak zawsze nad rzeką,
wznieść przyczółek również na odcinku Odry zajętym przez XL Korpus
Pancerny. Nie było jednak powodu, aby, przy ogólnym południowym
kierunku natarcia, szybko przekraczać Odrę atakiem. Wręcz przeciwnie,
bieg Odry w tym miejscu, z Cigacic do Krosna, ze wschodu na zachód,
tworzył przecież naturalne zabezpieczenie flanki dla otwierających się do
przyszłego natarcia w głąb łuku Odry i Warty sowieckich wojsk. Ów na
leżący do XL Korpusu Pancernego odcinek Odry, który właśnie opusz-
Niemiecka kolumna pancerna w trakcie formowania s/yku. Na pierwszym planie:
podstawowy w armii III Rzeszy pótgąsienicowy transporter opancerzony Sd. Kfz. 251
(Mittlere Schutzenpanzerwagen Sd. Kfz. 251). po prawej widoczny jest średni czołg
PzKfw. IV, Górny Śląsk. 1945.
133
czarny, padł dopiero później pod naciskiem ogromnych sukcesów, jakie
wróg odnotował po wyjściu z wielkiego przyczółka ścinawskiego. Zanim
w tym rozdziale poświęcimy uwagę owemu pod wieloma względami zna
czącemu przyczółkowi, przyda się jeszcze krótkie spojrzenie na pozosta
łości i zadania zasłużonego w okresie „wędrującego kotła" sztabu XXIV
Korpusu Pancernego. Także to naczelne dowództwo zostało wezwane
nad Odrę. Relacja generała Nehringa o marszu na Głogów pokazuje ty
powe cechy takich, wykonywanych w zagrożeniu ruchów:
„Po dojściu w wędrującym kotle pod bezpieczne skrzydła Korpusu
Pancernego «GroBdeutschland» nad Wartą, 25 stycznia w Walentynowie
(na północny zachód od Ostrowa) otrzymaliśmy drogą radiową komuni
kat OKH: naczelne dowództwo XXIV Korpusu Pancernego ze sztabem
16. Dywizji Pancernej pod silną eskortą natychmiast do dyspozycji OKH
do Głogowa - Żukowic. Tam zameldować się w dowództwie 9. Armii.
Zgodnie z tym rozkazem 20. Dywizja Grenadierów Pancernych pod
dowództwem generała Jauera oraz wszystkie istniejące pancerne oddziały
miały zostać podporządkowane Korpusowi Pancernemu GD w celu
wzmocnienia go przed wykonaniem zadania, czyli opóźnienia nieprzyja
cielskiego marszu. Było to zrozumiałe, więc naczelne dowództwo rezy
gnuje z ochrony czołgów i zadowala się dwoma «Wespami» (działami na
lawetach samobieżnych)
154
, ustawionymi na czele kolumny marszowej,
aby zapewnić jej choćby awaryjną obronę przed rosyjskimi czołgami -
procedura ta miała się znakomicie sprawdzić podczas nocnego marszu.
Jeszcze w świetle dnia rosyjskie czołgi przejechały z północy na południe
niedaleko Walentynowa, kolumna marszowa zaś natknęła się na nieprzy
jacielskie czołgi już pod Krotoszynem, ale w ciemnościach przeszła nie
zauważona. Przesuwa się dalej w kierunku Krobii, znowu napotyka ro
syjskie czołgi, które w reakcji na ostrzał naszych dział natychmiast
wycofują się z pozycji na tyły. Na wszelki wypadek skręcamy w kierunku
Gostynia [w oryg. Gosztyn], gdzie 26 stycznia około godziny 2.00 trafia
my na niemieckie zabezpieczenia i możemy sobie pozwolić na krótki od
poczynek, wdzięczni za to, że udało się nam przebyć tę niebezpieczną tra
sę bez strat. Potem idziemy dalej przez Leszno w kierunku Głogowa, aby
późnym popołudniem dotrzeć do majątku Żukowice. Tutaj dowództwo
9. Armii przydziela nam zadanie zorganizowania i poprowadzenia obro
ny odcinka Odry od Ścinawy (bez samej Ścinawy) przez Głogów do No-
1 5 4
Sd. Kfz. 124,10,5 cm le FH18/2 Fahrgestell auf Geschiitzwagen PzKpfw II „Wespe"
(niem. „Osa") niemiecka opancerzona lekka haubica polowa 10,5 cm na samobieżnym pod
woziu czołgu Pz. II. Opracowana w 1943 r. Wykorzystywana do końca wojny, mimo iż byta po
jazdem wykonanym prowizorycznie i miała odkryty od góry przedział bojowy. Wykonano nie
spełna 700 egz.
134
wej Soli (włącznie). 1 tak pozytywnie skończył się ryzykowny marsz przez
obszar skażony nieprzyjacielskimi siłami pancernymi. Dla wszystkich
biorących udział w akcji oznaczała ona ogromne napięcie nerwowe -
większe niż podczas wydarzeń 21 i 22 stycznia. W trakcie marszu czuli
śmy się prawie bezbronni, wydani na pastwę losu. Czy uda się nam
przejść cało, czy też w ostatniej chwili, tuż przed zbawienną Odrą, wpad
niemy w ręce wroga? Znaczący udział w skutecznym marszu od Warty do
Odry miał porucznik Christian F. Sell, który prowadził zwiad w dużej od
ległości przed kolumną marszową. Za to i za mężne zachowanie także na
wschód od Warty otrzymał Honorową Odznakę za Męstwo.
Sowieckie dowództwo, właściwie oceniwszy teren, jasno określiło swój
cel, prowadząc w styczniu 4. Armię Pancerną z bardzo mocnymi rezerwa
mi z tyłu na północ od Wrocławia, obok odcinka Prochowice - Ścinawa -
Chobienia. Tak znaczących sił nie dało się powstrzymać przed szybkim
stworzeniem dużego przyczółka. I znów zbyt późno, bo dopiero 20 stycz
nia, szkoła podoficerska z Jawora otrzymała rozkaz obrony Ścinawy; żoł
nierze mieli bronić przeprawy przez Odrę z jednym mostem drogowym
i jednym kolejowym. Nim oddział dotarł tam i ustawił obronę w niezna
nym sobie terenie, był już 22/23 stycznia. Tego wieczoru uderzyły pierwsze
granaty przeciwpancerne, a 24 stycznia wróg przerwał zewnętrzny pierścień
obrony na wschodnim brzegu. Udało się jeszcze przynajmniej wysadzić
most kolejowy, natomiast wysadzenie mostu drogowego nie powiodło się,
ponieważ przestrzelono wszystkie przewody zapalników. Spośród 9 czołgów
obsadzonych piechotą Panzerfaustami ustrzelono 5. Po wycofaniu się po
nownie na wschodni brzeg pozostałych 4 czołgów wraz z towarzyszącą im
piechotą udało się za pomocą szybkich ładunków wysadzić most, po którego
szczątkach strzelcy zdołali jednak przejść na drugi brzeg. Tymczasem rów
nież na południe od Ścinawy, pod Dziewinem, wrogowi udało się 25 stycz
nia z zaskoczenia przekroczyć rzekę w amfibiach. Nieprzyjaciel pokonał
Odrę także na północ od Ścinawy, w szybkim tempie stawiając na szerokim
froncie kilka wytrzymałych mostów. Trwająca do wieczora 3 lutego ofiarna
walka uczniów szkoły podoficerskiej, wspieranych przez 103. Brygadę Pan
cerną pułkownika i późniejszego generała rezerwy Mummerta
155
, która we-
1 5 5
Gen. Werner Mummert (ur. 1897 w Liittewitz, zm. 1950 w niewoli sowieckiej) oficer
niemiecki od 1916 r. Uczestnik walk w I wojnie światowej. Po 1918 r. zdemobilizowany. Wróci!
do armii w 1936 r. jako rotmistrz w 10. putku kawalerii. W walkach w 1939 i 1940 r. dowodził
4. batalionem rozpoznawczym. W zimie 1940 r. objął dowodzenie 256. batalionem rozpoznaw
czym. Po walkach w Rosji w 1943 r. przeniesiony czasowo do rezerwy. Wkrótce wrócił do służ
by jako dowódca 14. pancernego batalionu rozpoznawczego, a od stycznia 1944 r. 103. pułku
grenadierów pancernych. W listopadzie 1944 r. formował 103. Brygadę Pancerną, a od stycznia
1945 r. dowodził Dywizją Pancerną „Miinhenberg" i wraz z nią walczył w obronie Berlina.
Zmarł w sowieckim obozie jenieckim.
135
szła do Ścinawy i przerwała nieprzyjacielskie oblężenie, nie zdołała już
przeszkodzić wrogowi w przejściu szerokim frontem i utworzeniu dużego,
silnego przyczółka. Jednak ofiarna walka wychwalanej w raporcie Wehr
machtu z 6 lutego szkoły podoficerskiej była aktem heroizmu który związał
znaczące siły nieprzyjaciela. Najdalej na zachód wróg dotarł już do Lubina.
Tylko wysunięta na zachód stara część miasta w okresie od 28 stycznia do
8 lutego jeszcze raz znalazła się w naszym posiadaniu. Według relacji lubiń
skiego radnego Juliusa Koenig-Westphala w jego mieście rozpętało się pie
kło. Wróg otworzył bramy zakładu dla obłąkanych i chorzy rozbiegli się po
mieście. Lekarze i personel pielęgniarski zostali wzięci do niewoli, a pielę
gniarki zgwałcone. Jak stwierdzono podczas krótkotrwałego wyzwolenia
miasta, wzięci do niewoli żołnierze zostali wymordowani. W piwnicy pana
Lauxa znaleziono bowiem 20 żołnierzy z Korpusu „GD" zabitych strzałem
w potylicę.
Nim przejdziemy do bitwy obronnej 408. Dywizji pod dowództwem
generała Jollasse
156
, przyjrzyjmy się jeszcze ofensywnej walce korpusu
znanego z „wędrującego kotła", a także XXIV Korpusu Pancernego na
przyczółku ścinawskim (mapa nr 3).
W nocy z 27 na 28 stycznia generał von Saucken dotarł wraz ze szta
bem Korpusu „GD" ze wschodu do Ligoty na północny wschód od Gó
ry, podczas gdy jego dywizje: Dywizja Grenadierów Pancernych „Bran
denburg" i Dywizja Pancerno-Spadochronowa „Hermann Góring"
w opuszczonej przez mieszkańców Górze i wokół niej odpoczywały po
wyczerpującym marszu w samym centrum terenu wroga. Nieprzyjaciel
otaczał nas ze wszystkich stron, a jedyna otwarta droga na Głogów pro
wadziła na północ przez Glinkę. Teraz, po wcieleniu w życie wzorcowej
wręcz decyzji, by przesunąć „wędrujący kocioł" znad Warty w bezpieczne
okolice Głogowa, przyszła najwyższa pora, by wycofać również ten wy
czerpany korpus, którego zmęczone i stopniałe dywizje były już tylko za
ledwie grupami bojowymi. Ale stało się inaczej. Najwyraźniej bowiem na
najwyższym szczeblu w dalszym ciągu upajano się znakami na mapie sy
tuacyjnej, które w jakimś sensie dawały jeszcze widoki na powodzenie
w ataku na rosyjskie Hanki. Bo czyż taka właśnie sytuacja nie występowa-
56
Gen. Erwin Jollasse (ur. 1892 w Hamburgu, zm. 1987 w Tutzingu) oficer niemiecki od
1916 r. Walczył na frontach I wojny światowej. Od 1919 r. zdemobilizowany. Wrócił do armii
w 1927 r. Służy m.in. w 39. pp. Od lutego 1940 r. dowódca 52. pp na Wale Zachodnim i w wal
kach na Zachodzie. Wraz z nim wszedł w skład 18. DPanc i w niej walczył w Rosji od 1941 r.,
odnosząc po roku ciężką ranę. Po powrocie do zdrowia wrócił do służby w czerwcu 1943 r. jako
dowódca 9. DPanc. We wrześniu 1944 r. zdał dowództwo dywizji po otrzymaniu kolejnej rany.
Od stycznia 1945 r. dowódca Grupy Bojowej na froncie odrzańskim. Od marca 1945 r. dowód
ca 344. DP. a później Grupy Bojowej „Jollasse" składającej się z resztek 344. DP. 10. Dywizji SS
„Frundsberg" i Dywizji „Fuhrer-Begleit".
136
ła tutaj, na długiej północnej nieprzyjacielskiej flance sił wkraczających
na przyczółek w Ścinawie? Czyż ta północna flanka, przebiegająca na
wschód od Odry, szczególnie w obliczu znanej wrażliwości flanek u wro
ga, nie zachęcała wprost do ataku Korpusu Pancernego „ G D " z Góry
przez ogólną linię Chobienia - Wąsosz na południe, podczas gdy XXIV
Korpus Pancerny powinien jednocześnie zaatakować Ścinawę na zachod
nim brzegu Odry przez Rudną? Czyż nie było widać jak na dłoni, że owo
uderzenie, zaskakujące swą śmiałością wroga znajdującego się na wschód
od Odry, które wraz z czołgami Nehringa na zachodnim brzegu spowo
dowałoby oskrzydlenie Rosjan z dwóch stron, daje nadzieję na wielkie
zwycięstwo? Nieskorzystanie z tak wielkiej szansy byłoby błędem nie do
wybaczenia. Za takim tokiem myśli szły zapewne rozważania dowódców
najwyższego szczebla. Wydano bowiem rozkaz, by jeszcze 28 stycznia
Saucken z Korpusem „ G D " zaatakował na wschód od Odry, a Nehring
na zachodnim brzegu. Na mapie rozłożonej na stole poza obszarem fron
tu zamiar ten wyglądał dobrze, a nawet doskonale. Obarczał go jednak
kardynalny błąd, który, jak już wielokrotnie pokazała historia wszystkich
wojen, doprowadził do klęski niejeden, zdawałoby się, przebiegły plan:
kolejny raz nie brano pod uwagę ogromnego osłabienia skuteczności od
działu, posiadającego za mało czołgów, za mało dział, za mało amunicji,
za mało żołnierzy, a także o wiele za mało paliwa. Teoretycznie generał
von Saucken posiadał łącznie 4 sprawdzone w boju dywizje, na których
dowództwie i żołnierzach - doświadczonych na froncie wschodnim
można było polegać: prócz dywizji „Brandenburg" i „Hermann Góring"
były to jeszcze 19. Dywizja Pancerna i 20. Dywizja Grenadierów Pancer
nych. Ale to już nie były dywizje. Poza tym tyły i wschodnia flanka,
a także połączenie z Głogowem, były mocno zagrożone i wymagały spo
rych sił zabezpieczających. Jak wynika z nocnego meldunku Grupy Armii
„Środek" do OKH Korpus „ G D " zgodnie z rozkazem przystąpił 28 stycz
nia o 23.00 do ataku na Chobienię, podczas gdy jedyna szybka formacja
na zachodnim brzegu, mocno osłabiona 16. Dywizja Pancerna, już w cią
gu dnia uderzyła na Gawrony (na północ od Wąsosza).
Nieprzyjacielskie dowództwo dobrze wykorzystało ochronę, jaką dawa
ła dolina Baryczy na południe od Góry. Jej wartości zaporowej nie zmniej
szyły także mrozy: przed miejscowością Ryczeń, w której przy użyciu licz
nych dział przekształcono spory zamek w twierdzę, wzdłuż Baryczy
wzniesiono solidną osłonę flanek. Mimo to dywizji „Brandenburg" udało
się w twardej walce zdobyć linię od Ryczenia, gdzie zamek padł dopiero
pod bezpośrednim ostrzałem artylerii, do Nowych Wierzowic. To jednak
całkowicie wyczerpało jej siłę natarcia. Również atak Dywizji „Hermann
Góring", poprowadzony między lasem w Ryczeniu i Odrą w kierunku polu-
13 7
dniowym, zatrzymał się pod Chorągwicami. 30 stycznia efektem chybione
go natarcia Korpusu „GD" było uniemożliwienie działań oskrzydlających,
hamujących ruchy nieprzyjaciela ze wschodu na zachód. Przyszedł najwyż
szy czas, by wycofać korpus na zachodni brzeg Odry. Nie można było bo
wiem oczekiwać, że wróg w dalszym ciągu będzie tolerował drobne ataki
na swoim północnym skrzydle. Przecież od północy korpus został już okrą
żony. W tej sytuacji, dojrzałej już do podjęcia decyzji, do generała von
Sauckena przybył generał von Xylander z naczelnego dowództwa Grupy
Armii „Środek" i wizyta ta zasługuje na poświęcenie jej uwagi. Tego szcze
gólnie uzdolnionego szefa sztabu generalnego charakteryzowało duże zro
zumienie dla oddziału - dla jego osiągnięć, ale także dla granic jego wytrzy
małości. Z powodu wrodzonego taktu von Xylander cieszył się ogólnym
szacunkiem i popularnością. W imieniu Grupy Armii podjął decyzję
o zmianie brzegu; w tym celu podporządkowano Korpus „GD" generało
wi Nehringowi, dowodzącemu na zachodnim brzegu XXIV Korpusem
Pancernym. Niezwykle trudna pod każdym względem próba przejścia na
drugi brzeg powiodła się w miejscu kursowania promu pod Bełczem Wiel
kim, znanym miejscowym żołnierzom i odpowiednim na przeprawę. Ocali
ła ona dla nas Korpus „GD". Tak, to przejście przez rzekę było majstersz
tykiem z trzech powodów:
- Tuż obok znajdował się dysponujący przewagą wróg, którego trzeba
było wystarczająco długo utrzymać z daleka.
- Klęska w Polsce pociągnęła za sobą pokaźne straty w sprzęcie do bu
dowy mostów, trzeba więc było sprowadzić nowy sprzęt z rezerw OKH,
ze szkoły pionierów Dessau-Rosslau (nad Łabą).
- Spływająca Odrą kra utrudniała budowę mostów bojowych i zagra
żała mostom.
Generał Jauer wraz ze swą 20. Dywizją Grenadierów Pancernych
z powodzeniem stworzył parasol ochronny dla brodu i ruchu oddziałów
aż do ostatniego pojazdu. Dowódca pionierów XXIV Korpusu Pancer
nego razem z pionierami z tego korpusu oraz z Korpusu „GD" wzniósł
jeden 20-tonowy most oraz zbudował jeden 60-tonowy prom, a według
innych źródeł nawet jeden 60-tonowy most, przy użyciu sprzętu sprowa
dzonego przez wyższe dowództwo saperów, przy czym pewną rolę ode
grało połączenie autostradowe z Dessau-Rosslau nad Łabą (szkoła pio
nierów) ze Śląskiem.
W nocy z 31 stycznia na 1 lutego Dywizji „Brandenburg" po przerwa
niu walk powiódł się niełatwy manewr przejścia przez Górę - Szaszorowi-
ce do brodu, i na szczęście wróg mu w tym nie przeszkodził. Jak wynika
z mapy, 19. Dywizja Pancerna oraz Dywizja „Hermann Góring" miały
do przebycia krótszą drogę. Ostatnim oddziałem, który opuścił bród, był
138
Zniszczony radziecki czotg T-34 w Katowicach-Zawodziu. W tle widoczny dawny ratusz
i wieża kościoła pw. Opatrzności Bożej, 1946 1950, lot. Józef Dańda.
oddział zabezpieczający przyczółek z 20. Dywizji Grenadierów Pancer
nych. Wróg, zwykle tak aktywny, dziwnym trafem tutaj zachował się bar
dzo wstrzemięźliwie, tak jak 20 stycznia podczas przekraczania Pilicy
przez „wędrujący kocioł", którego niewielki, przepełniony i zatłoczony
przyczółek łatwo byłoby zgnieść przy tej przewadze sił. Tutaj nad Odrą
zadowolił się atakami ogniowymi na kilka miejscowości i zmiennym
w czasie, niezakłóconym ogniem przeszkadzającym, skierowanym na
bród. Z uwagi na brak niemieckich samolotów i dział przeciwlotniczych
dwa samoloty mogły bez przeszkód kreślić na niebie kręgi, nie kierując na
bród bombowców, samolotów bojowych czy ognia artylerii. W dalszym
ciągu nie wiadomo, dlaczego wróg w tym miejscu ostro nie zaatakował.
Włączmy tu opisany przez generała Nehringa epizod związany z budo
wą mostu.
Od strony Ścinawy, czyli z odcinka Odry zajętego już przez Rosjan,
w dół rzeki dryfowała tratwa. Leżał na niej związany nagi mężczyzna,
który dawał jeszcze słabe oznaki życia, jednak krótko potem zmarł. Obok
niego leżał mundur niemieckiego lekarza wojskowego. Jakież straszliwe
wydarzenia musiały się tu rozegrać!
Służba zabezpieczenia pionierów, szczególnie ważna w tym miejscu,
z powodzeniem realizowała zadanie ochrony mostu przed dryfującymi
środkami bojowymi, które wróg mógł spuścić do rzeki w Chobieni. Na
139
szczęście nie były to miny rzeczne, lecz tylko duże kawałki kry, które uda
ło się w porę rozdrobnić przy użyciu ładunków wybuchowych z pokładu
wysłanych w ich kierunku łodzi szturmowych.
Po przejściu wszystkich oddziałów, bez większych strat, na zachodni
brzeg Odry w ciągu 2 lutego, dowódca pionierów musiał wybrać szczególnie
szybki sposób demontażu mostu i odzyskania cennego sprzętu. Jeśli wróg
dotarłby za moment do Bełcza Wielkiego, demontaż z pewnością by się nie
udał, kosztowałby wiele lub nawet całość sprzętu, a także pociągnąłby za
sobą straty wśród pionierów. Gdyby jednak udało się rozmontować mosty
pontonowe i natychmiast utworzyć kolumny, na drogę w dół na liczącym
25-30 km odcinku Odry do Głogowa można by jeszcze wykorzystać godzi
ny ciemności. W ciągu dnia przedsięwzięcie to było niemożliwe do wykona
nia, ponieważ nieprzyjaciel także na tym odcinku zdążył w kilku miejscach
opanować wschodni brzeg. Na to odważne, doskonale przygotowane tak
tycznie i pioniersko, sprawnie zrealizowane przedsięwzięcie zgodę wyraził
generał Nehring. Plan się powiódł. Następnego ranka pionierzy wraz ze
sprzętem do budowy mostów byli już w Głogowie, niedostrzeżeni lub zbyt
późno dostrzeżeni przez nieprzyjaciela.
Należałoby jeszcze krótko uzupełnić relację na temat walki XXIV Kor
pusu Pancernego na przyczółku w Ścinawie o fakt, że natarcie atakującej
28 stycznia z Głogowa 16. Dywizji Pancernej zatrzymało się na zaciętej
obronie pod Gawronami. Korpus Pancerny „ G D " został teraz, bezpośred
nio po pokonaniu rzeki, dosłownie wciągnięty w wir walk zaczepnych. Na
tarcie prowadzone 2 lutego na południe od Rudnej zostało zatrzymane pod
Miliczem - Toszowicami. Również 4 lutego sięgające dalej na południe ata
ki nie przedarły się przez drogę z Lubina do Rudnej. Środek i północne
skrzydło przyczółka ścinawskiego wzmacniały się z dnia na dzień. Także
nasze ataki prowadzone pod przewodnictwem LVII Korpusu Pancernego,
a skierowane na południowy front wroga, między Odrą w okolicach Pro
chowic i Lubina, zostały odparte. 408. Dywizja, utworzona z oddziałów za
pasowych 8. Okręgu Korpusu (z Wrocławia) pod dowództwem generała
Jollasse walczyła na froncie na północny wschód od drogi między Procho
wicami i Lubinem przy wsparciu 103. Brygady Pancernej pod dowództwem
pułkownika rezerwy Mummerta i 99. pułku szturmowego dział przeciwlot
niczych dowodzonego przez majora Rungego. Był to sklejony z elementów
związek o typowej w tamtym czasie strukturze, którym dowodzić było
prawdziwą sztuką. Tym bardziej pochwalić należy zacięty upór, z jakim
walczyły dopiero co ze sobą połączone jednostki tej dywizji. 21 stycznia na
poligonie Kónigsbriick (Saksonia) z tamtejszego 10. szkolnego zapasowego
dywizjonu rozpoznawczego utworzono batalion alarmowy pod dowódz
twem poległego krótko potem majora Neuberta. Było w nim wielu ochot-
140
ników ze Śląska. Został on wyładowany na dworcu w Raszówce (między
Legnicą i Lubinem) 25 stycznia i od 26 do 31 stycznia walczył o Niemstów,
Redlice, Parszowice i Nową Wieś, wioski, które wielokrotnie przechodziły
z rąk do rąk.
„Na stacji wyładunkowej - opowiada jeden z dowódców kompanii
- natknęliśmy się na pielęgniarki, które urządzały nasz punkt opatrun
kowy. Jedna z nich, płynnie mówiąca po rosyjsku, brała udział w każ
dym ataku, wysyłana przez nas na tyły, po godzinie znowu wracała na
czoło. Słusznie zgłoszono ją do Żelaznego Krzyża II klasy. Przed prze
noszącą się to w jedną, to w drugą stronę walką w Niemstowie daremnie
wzywaliśmy ludność do całkowitej ewakuacji. I stało się tak, że po wej
ściu wroga każdej nocy słyszeliśmy krzyki dręczonych, gwałconych ko
biet i zwierzęce ryki Rosjan. To bardzo obciążało nerwy. I chociaż tak
że my nie patyczkowaliśmy się w czasie ciężkich walk, winę za to ponosi
wróg, ponieważ po poddaniu się dalej zwalczał nas od tyłu. Zaopatrze
nie w rozumieniu militarnym, zwłaszcza w paliwo, było słabe. Posiłki
nadchodziły ze wsi. Wypędzone przez nas z obór bydło zostało przepro
wadzone przez Volkssturm i HJ
1 5 7
na tyły. Do 31 stycznia przedostało
się do nas jeszcze kilku żołnierzy ze szkoły podoficerskiej z Jawora. Przy
tej przewadze wroga, zarówno liczebnej, jak i pod względem uzbrojenia,
był to rzadki, ale napawający otuchą promyczek światła, gdy, tak jak
dawniej, w lokalnych bitwach wspierały nas stukasy
158
".
Przytoczmy, dokładnie omawiając szczegóły, relację kapitana rezerwy
Heinzego, który przerywając urlop rekonwalescencyjny, zgłosił się na
ochotnika i wraz z nowo sformowanym batalionem 408. Dywizji walczył
między Prochowicami a Lubinem. Pokazuje ona bowiem wymowny ob
raz ówczesnych, trudnych warunków.
„To wszystko urlopowicze, ci, których zebrano i sformowano z nich
oddziały. Ludzie są dobrze ubrani (odzież zimowa), wyposażeni w broń
szturmową i karabiny. Mają czeską broń maszynową, ale niestety żadnej
ciężkiej broni. Robią dobre wrażenie, w większości są Ślązakami. Mogę
1 5 7
Hitlerjugend (HJ - niem. „Młodzież Hitlera'") - umundurowana organizacja młodzieżowa
afiliowana przy NSDAP, założona w 1926 r. Od 1936 r. przynależność do niej była dla młodzie
ży w III Rzeszy obowiązkowa. Wiele oddziałów Volkssturmu składało się z członków HJ wy
różniających się fanatyzmem. W oparciu o nich sformowano też w 1944 r. słynną z okrucieństwa
i zaciętości 12. Dywizję Pancerną SS „Hitlerjugend".
1 5 8
Ju-87 Stuka - niemiecki dwuosobowy, jednosilnikowy bombowiec nurkujący. Kon
strukcja powstała w 1935 r. Wyposażony w syrenę dającą charakterystyczny dźwięk podczas
nurkowania. Był szczególnie skuteczny w pierwszej fazie II wojny światowej, gdy wspiera! nie
mieckie wojska pancerne w natarciu. Dość silnie opancerzony, ale wolny i o małym udźwigu
bomb. W drugiej fazie wojny przerobiony wykazał się na froncie wschodnim jako bardzo do
bry latający niszczyciel czołgów. Ogółem wyprodukowano niespełna 6000 tych maszyn.
141
zatem oczekiwać, że będą dzielnie bronić swej ojczyzny. Umiejętności
podoficerów były różne. Prócz starych żołnierzy piechoty mieliśmy też
podoficerów, którzy nigdy jeszcze nie powąchali prochu. To jednak mo
głem stwierdzić dopiero później. Teraz pozostało mi tylko tyle czasu, aby
poznać tych ludzi i powiedzieć im kilka słów. 2 lutego w LVII Korpusie
w Legnicy osiągnąłem tyle, że batalion zamiast czeskich MG-19 dostał
niemieckie MG-34
159
; sześć średnich granatników, 1 pluton lekkich dział
przeciwpancernych
160
i 1 pluton działek przeciwlotniczych Drilling
161
do
utworzenia ciężkiej kompanii oraz kuchnie polowe miały być dowiezione
później. Batalion otrzymał prócz tego pluton zaopatrzeniowy pod rozka
zami oficera płatnika i 35 członków Volkssturmu. Niestety, mieli oni ni
ską wartość bojową. Użyłem ich potem przede wszystkim do uzupełnia
nia zapasów oraz do zbierania i odtransportowywania wielkich stad
bydła, włóczących się wszędzie wokoło lub skazanych w oborach na
śmierć głodową. Batalion potrzebował właściwie kilku dni, aby wdrożyć
się we wszystko, a przede wszystkim, aby zbudować zaufanie między do
wództwem i oddziałami. Ale oto już nadszedł rozkaz do akcji. 3 lutego
o godzinie 7.00 batalion wyrusza w kierunku Lubina. Jadę przed nimi do
408. Dywizji do Raszowki. Stamtąd zostaję skierowany do 103. Brygady
Pancernej do Miło radzie. Pułkownik Mummert już na nas czeka. Sytu
acja wygląda gorzej, niż myślałem. Rosjanie przesunęli się znacznie do
przodu na przyczółku w Ścinawie. Dziś rano zajęli wieś Redlice. Kontr
atak przy wsparciu czołgów został odparty. Zniszczono przy tym jeden
czołg. Teraz mój batalion ma odbić Redlice.
Późnym popołudniem przystępujemy do natarcia. Ustawiam 2. kom
panię po prawej stronie drogi z Miłosnej do Redlić, 1. kompanię po lewej.
Atak idzie przez puste pole, mimo znacznego oporu sprawnie posuwa się
do przodu. Kiedy zapada zmrok, wchodzimy do wioski. 1. kompania po
niosła dotkliwe straty. Lewy pluton najprawdopodobniej wpadł w pułap
kę w lesie na lewej flance. Nasi poprzednicy zameldowali nam, że teren
1 5 9
MG-19(t) - ręczny karabin maszynowy produkcji czeskiej, używany w czasie II wojny
światowej przez Wermacht głównie w celach szkoleniowych.
MG-34 - podstawowy na początku II wojny światowej niemiecki lekki lub ciężki (w zależ
ności od podstawy) karabin maszynowy kalibru 7,92. Szybkostrzelność praktyczna do 200
strzałów na minutę. Opracowany w 1934 r. mógł strzelać zasilany z magazynka lub z taśmy.
Dobra, choć droga konstrukcja. Od 1942 r. zastępowany jako podstawowa broń zespołowa
Wehrmachtu przez MG-42.
1 6 0
W końcowym etapie wojny mogły to być tylko armaty: PaK (Panzer Abwehr Kanone
- niem. „armata przeciwpancerna") 36 kal. 37 mm lub PaK 38 kal. 50 mm.
61
MG 151/20 in der Drillingslafette - potrójnie sprzężone działko 20 mm na podwoziu
uniwersalnego transportera SdKfz. 251 w wersji 251/21. Prowizoryczna konstrukcja zastępu
jąca w Wehrmachcie stale brakujące czołgi przeciwlotnicze (FlakPanzer). Skuteczna ze wzglę
du na dużą szybkostrzelność nowoczesnych działek i ich mobilność.
142
jest wolny. Właśnie ten kawałek lasu miał nam jeszcze przysporzyć wiel
kich trudności. Niedobitki wroga przebywają wciąż w Redlicach. Mamy
straty. Po południu 4 lutego 1. kompania oczyszcza miejscowość Panzer-
faustami. Redlice płoną. Wieczorem pluton z 3. kompanii ma zaatako
wać i oczyścić las. Jednak pluton ten nie przybył w porę. Batalion należy do
pułku Herzog. Kolejny batalion tego pułku walczy na lewo od nas w Niem-
stowie. Dowódcą jest kapitan Bentner. Kąkolno, o ile dobrze pamiętam,
zostało zajęte przez pluton rowerowy. Rosjanie siedzą w Niemstowie,
Parszowicach, Wielowsi. Atakują przede wszystkim w Niemstowie.
Na rozkaz pułku 5 lutego o brzasku las atakują dwa plutony. Wnikają
do środka. Wydarzenia toczą się szybko. Potem otacza ich ogień ze
wszystkich stron. Ginie jeden z dowódców plutonu, drugi nie staje na wy
sokości zadania. Atak zostaje odparty. Brakuje nam odważnych dowód
ców. W Redlicach straty spowodowane ogniem artyleryjskim, ginie przy
tym 5 członków Volkssturmu. Wieczorem przegrupowujemy się znowu
do ataku. Ponieważ artyleria nie strzela, przedsięwzięcie staje się iluzją.
Na tym odcinku lasu jest mnóstwo Rosjan. Dla mnie takie ataki słabymi
siłami są nic niewarte, ponieważ niosą ze sobą wiele strat i tylko pogar
szają bojowe morale oddziału, jednak moje poglądy nie znajdują zrozu
mienia w pułku. Trzeba było zaoszczędzić wszystkie siły na spodziewaną
główną ofensywę. Ataki na ten kawałek lasu trwają więc nadal. Udało mi
się przynajmniej tyle, że 3. kompania, do tej pory stanowiąca rezerwę puł
kową, jest teraz do mojej dyspozycji. Trochę za późno.
Kompania atakuje rząd domów. Na początku panuje mgła. Kompa
nia zajmuje 3 gospodarstwa, ale potem zatrzymuje się w miejscu, bo
w ostatnich domach siedzą strzelcy wyborowi, którzy zestrzeliwują
wszystko. Znów brakuje ciężkiej broni. 3. kompania, i tak najsłabsza, jest
mocno nadwątlona. Porucznik Flink zostaje ciężko ranny. Kompanię
przejmuje porucznik Suchy. Orientuję się w sytuacji, potem jadę na sta
nowisko dowodzenia pułku. Akcja oddziałów uderzeniowych, zorganizo
wana nocą na jedno z gospodarstw, kończy się niepowodzeniem. Brakuje
właściwych dowódców. Odpowiedzialność bardzo mi ciąży. Prawie nie
śpię. Ledwo umknąłem z lazaretu, a już ponownie powaliły mnie wilgoć,
zimno i jedzenie z kuchni polowej. Od wielu dni mam gorączkę. Tak da
lej nie może być. 7 lutego redaguję pismo do pułku, w którym zrzekam się
wszelkiej odpowiedzialności za dalszy rozlew krwi. Porucznik Jung, adiu
tant, uważa, że nie mogę tego wysłać, bo postawią mnie przed sądem wo
jennym. Wysyłam go zatem do ustnego zreferowania. Pod wieczór przy
bywa major Herzog. Jest przyjaźnie i po koleżeńsku zatroskany. Zgadza
się na zaprzestanie ataków. Mam dostać 15 żołnierzy i 10 podoficerów.
Wieczorem nadchodzą 4 średnie granatniki, w nocy jeszcze trzy Panzer-
143
schrecki
162
. Jest już jednak za późno, bo 8 lutego przed świtem budzi
mnie zmasowany ogień na Redlice, Niemstów, Ogorzelec oraz na pozycje
baterii. W Niemstowie i Ogorzelcu walczy 2. batalion naszego pułku pod
dowództwem kapitana Bentnera. Na trasie z Lubina do Prochowic stały
dwie baterie przeciwlotnicze (8,8 cm i lekkie działo przeciwlotnicze), jed
na w krzakach pod Miłosną i jedna między folwarkiem Miłosna i Gogo-
łowicami. Oprócz tego był tam jeszcze jeden ciężki pluton przeciwpancer
ny z dwoma działami, z czego jedno nie nadawało się do użytku. Moje
stanowisko dowodzenia znalazło się poza ostrzałem. W ciągu dnia unika
liśmy wszelkich zbędnych ruchów. Kiedy robi się jaśniej, zauważam, że
w stronę mojego stanowiska dowodzenia zmierza atak z kierunku Niem-
stowa w sile batalionu, ze wsparciem dwóch czołgów. Przyszła odwilż,
ziemia rozmiękła. Nieprzyjacielscy strzelcy nie mogą więc tak szybko po
suwać się naprzód. Gdy zaczynamy obronę, natarcie się zatrzymuje. Je
den z rosyjskich strzelców strzałami z rakietnicy podpalił stertę słomy
pod oborą, chwytamy nasze zapasy amunicji, wypędzamy bydło na ze
wnątrz. Oba czołgi zdążyły już tymczasem dotrzeć do drogi z Redlić do
Ogorzelca. Jeden zatrzymuje się obok naszego gospodarstwa, drugi na
zachód od niego. Wołam o Panzerfausta i podkradam się do czołgu. Ten
Panzerfaust to nowy, nieznany model. Muszę najpierw spróbować, zanim
go odbezpieczę. Rozlega się klaśnięcie, sypią się iskry. Trafiłem! Trzech
żołnierzy piechoty zsuwa się w dół po pancerzu. Czołg płonie, amunicja
eksploduje. Drugi czołg został ostrzelany przez Panzerschrecka. Ale bra
cia nie trafili. Zamierza się ukryć za naszą szopą. Niestety, dowiaduję się
o tym zbyt późno. Tylna brama jest zabarykadowana. Biegnę po płoną
cym podłożu stajni, aby ustrzelić go z okna. A wtedy on odjeżdża. Za
uważył, że coś się tu nie zgadza. Jedzie z powrotem do lasu i zasypuje nas
granatami.
Adiutant, porucznik Jung, zostaje ciężko ranny (strzał w płuca). Odła
mek trafia mnie w lewą piętę. Granat rozrywa krowę na krwawe strzępy.
Widzę wracających żołnierzy, nadciągających prawdopodobnie od Redlić.
Do tej pory dzielnie broniono tej wsi. Moja osłona jest w terenie. Sam jesz
cze strzelam z okna dachowego. Potem mój karabin szturmowy
163
odma
wia posłuszeństwa, chwytam więc karabin. Do Redlić zbliżają się następne
'
6
- Panzersehreck (niem. „postrach czołgów") - niemiecki rakietowy granatnik przeciwpan
cerny kal. 88 mm. Opracowany na podstawie zdobycznej amerykańskiej bazooki. Przez żołnierzy
zwany też często Ofenrohr („rura od pieca"). Wielokrotnego użytku i większego zasięgu niż Pan
zerfaust.
1 6 3
Sturmgewehr (StG 44) niemiecki karabin maszynowy na nabój pośredni kal. 7,92 mm.
Mobilny jak pistolet maszynowy, ale znacznie od niego skuteczniejszy. Do końca wojny Niemcy
wyprodukowali blisko 500 tys. sztuk tej broni.
144
czołgi. Dalsza obrona nie ma sensu. Nakazuję wycofanie się na pozycję ba
terii pod Gogołowicami. Ciekawe, która jest teraz godzina. Nie mam poję
cia. Musi być gdzieś koło południa. Kiedy później spoglądam na kartę ran
nego, jestem bardzo zdziwiony, że lekarz dywizji opatrywał mnie o 15.45.
Wracamy przez rozmiękłe grzęzawisko. Drugi czołg, któremu nieste
ty udało się uciec, ostrzeliwuje nas z broni maszynowej. Widzę, jak na
prawo ode mnie przewracają się snopki, rzucam się i ląduję w samym
środku snopka. Trochę mnie boli prawe i lewe kolano, mój karabin jest
zniszczony.
Wsparty na dwóch żołnierzach kuśtykam z powrotem. Od stanowiska
dział przeciwlotniczych dzieli mnie ok. 1,5 km. To pod Gogołowicami.
Nie wiemy, czy nieprzyjaciel zdążył już zająć wieś. Wysyłam zwiad, który
stwierdza, że wroga tam nie ma. Pod ochroną pozycji baterii jesteśmy
bezpieczni przynajmniej przed czołgami, możemy zabezpieczyć baterię
piechotą.
Nadchodzi porucznik Woikuwka. Przekazuję mu batalion z instruk
cjami dalszej obrony.
Odwiedza mnie untersturmfiihrer Spindler, dowódca 1. kompanii,
i melduje, że dowódca 2. kompanii zginął dziś na stanowisku dowodzenia
od strzałów artylerii.
Batalion wykonuje więc teraz działania zabezpieczające drogę do Pro
chowic w Gogołowicach oraz w lesie, na zachód stąd. Od 3. kompanii nie
miałem odtąd żadnej wiadomości.
Po jakimś czasie na chronioną pozycję wraca ciągnik działa przeciw
lotniczego z trzema ciałami.
Kiedy zbliżamy się do niego na południowym wylocie z Miłoradzic,
z lasu machają do nas poruszeni żołnierze. Za zaporą przeciwczołgową
czai się rosyjski czołg, rosyjscy żołnierze plądrują właśnie znajdujące się
przed nami ciężarówki. Wtedy rozlega się huk broni maszynowej czołgu.
Rozsypuje się drewniana szoferka. Czuję, jak odłamki uderzają mnie po
nogach. Wyczołguję się z wozu, wlokę się między drzewa. Obsada działa
przeciwlotniczego wciąga mnie do jamy. Rosyjska piechota atakuje.
Garstka odważnych żołnierzy obrony przeciwlotniczej broni się jedną
sztuką rosyjskiej broni maszynowej! Przewaga jest zbyt duża. Rosjanie
już są w lesie. Wycofujemy się na pozycję innej baterii. Próbuję się prze-
czołgać, ale już się nie da. Kładę się na plecach i daję się ciągnąć za ręce
przez las i przez pole. Przeszliśmy na otwartym polu dopiero 100 metrów,
gdy na skraju lasu stanął Rosjanin. Jesteśmy ostatni, moi dwaj żołnierze
ze mną w charakterze ciężaru. Ale - dzięki Bogu - Ruski woli się zająć
plądrowaniem samochodów. Niski parkan. Podnoszą mnie, obaj moi żoł
nierze sadzają mnie na broń i niosą mnie. Ciężko im. Zawdzięczam im ży-
145
cie. Drugi kraniec Miłoradzic. Widać wycofujących się spiesznie żołnie
rzy, przy drodze stoją samochody osobowe bez kierowców.
Ogień z broni maszynowej. Najwyraźniej czołgi dotarły do tego krańca
wioski. Panika! Wszyscy rzucają się do ucieczki. Dla moich obu żołnierzy
to już też zbyt wiele. Ociągają się. I wtedy, w ostatniej chwili, w wioski wy
jeżdża motocykl z bocznym wózkiem. Machamy, krzyczymy - zatrzymu
je się!
Z wózka wysiada młody porucznik. Należy do sztabu pułku „Herold".
Proszę go, by mnie zawiózł do stanowiska dowodzenia dywizji. Pędzimy
z powrotem. Kiedy przejeżdżamy obok stojących w lesie niemieckich
czołgów, czuję się bezpiecznie. Wózek trzęsie i klekocze, jest mi tak zim
no, że szczękam zębami. Stanowisko dowodzenia dywizji znajduje się na
drodze pod Raszówką. Składam meldunek. Jest 15.30.
Portal główny i wieża Św. Jadwigi piastowskiego zamku w Legnicy (Liegnitz), uszkodzone
w wyniku walk o miasto, czerwiec-lipiec 1945, fot. Mieczysław Idziński.
146
Lekarz dywizji opatruje mnie, wstrzykuje mi lek nasercowy. Moja cho
roba, liczne rany i upływ krwi dają się we znaki. W Legnicy ewakuowano
już wszystkie szpitale wojskowe. Sanitarka wiezie mnie więc do szpitala
w Złotoryi.
To był zły dzień. Życie zawdzięczam Panu Bogu. Ale także owym nie
znanym żołnierzom z obsady działa przeciwlotniczego, którzy zaryzyko
wali własnym życiem, aby uratować moje.
Przez kilka dni dowodziłem zbieraniną posklejaną z różnych elemen
tów. Mimo to żołnierze bronili się dzielnie. 1. i 2. kompania od wczesne
go ranka do południa skutecznie broniła Redlić przed przeważającymi si
łami wroga.
Mój sztab, liczący wszystkiego może ze 20 osób, przez pół dnia wstrzy
mywał atak rosyjskiego batalionu z dwoma czołgami. Generał Jollasse
tak mówi o tym: „Krwawiący z licznych ran kapitan Heinze przyniósł
z pierwszej linii pierwszy wiarygodny meldunek. Połączenia radiowe i te
lefoniczne zostały przerwane. Oficer sztabu i goniec motocyklowy nie
przeszli albo zginęli". Było to spodziewane od dłuższego czasu generalne
natarcie nieprzyjaciela, który ponownie podjął ofensywę z udziałem
znacznie przeważających sił po rozwinięciu na przyczółku w Ścinawie.
Później usłyszymy, jakie obszary na zachód od Odry były celem nieprzy
jacielskiego dowództwa.
Warto teraz wspomnieć o przebiegu walk 408. Dywizji. Do późnego
popołudnia 8 lutego dywizja potrafiła jeszcze utrzymać bardzo rozległy
odcinek. W trakcie trwających przez cały dzień zaciekłych walk pod
Chróstnikiem na południe od Lubina batalion pionierów wyróżnił się
przede wszystkim zniszczeniem 18 czołgów, z czego aż 12 poszło na kon
to dowódcy, kapitana Friedricha! Połączenia z pułkiem pułkownika
Schródera i pułkiem „Herzog", którego dowódcę uznano za zaginionego
i który prawdopodobnie zginął, były przerwane, tak samo jak połączenie
z sąsiadem z prawej. Dywizją „von Loeper"
164
, i z Korpusem „GD" pod
Lubinem, gdzie wróg nacierał już na Chojnów. O dalszym rozwoju sytu
acji, która wskutek błędnych zarządzeń naczelnego dowództwa wygląda
ła jeszcze bardziej niekorzystnie niż wcześniej, opowiada generał Jollasse:
„Późnym popołudniem naczelny dowódca Grupy Armii «Srodek», ge
nerał Schórner, pojawił się na stanowisku dowodzenia dywizji pod Ra-
szówką i wyraził szczególne uznanie dla oddziału. Nie wydał jednak jesz
cze rozkazu do odwrotu. Rozkaz ten przybył dopiero nieco później od
LVII Korpusu Pancernego.
1 6 4
Tak naprawdę byta to istniejąca od stycznia 1945 r. Grupa Bojowa „von Loeper" od na
zwiska dowódcy gen. Friedricha-Wilhelma von Loepera.
147
Po zapadnięciu zmroku ruchy odwrotowe stały się bardzo trudne, po
nieważ na drodze do Legnicy i pod Chróstnikiem oraz na zachód stamtąd
stały już rosyjskie czołgi. Sztab dywizji wycofał się najpierw do Zimnej
Wody (pod Raszowką) i pozostał tam na noc. Stopniowo przybywały
również części Brygady Pancernej «Mummert» oraz części artylerii i licz
ne kolumny zaopatrzenia również innych oddziałów. Przez całą noc sły
szeliśmy terkot rosyjskich czołgów, zmierzających w stronę Chojnowa.
W Zimnej Wodzie udało się przez przypadek nawiązać kontakt telefo
niczny przez łącza pocztowe z LVII Korpusem Pancernym, często przery
wany rosyjskimi dźwiękami, ponieważ wróg także korzystał z częściowo
tylko zniszczonej sieci telekomunikacyjnej. Szczególne wrażenie zrobiło
na mnie wzorcowe opanowanie telefonistki na posterunku w Legnicy,
która połączyła nas z korpusem.
Zgodnie z zarządzeniem Grupy Armii LVII Korpus Pancerny wydał
rozkaz przebicia się wszelkimi dostępnymi oddziałami z obszaru Zimnej
Wody w kierunku północnym i odcięcia zmierzającego na Chojnów wro
ga od jego połączeń. Nic nie dały odmienne opinie ani wskazanie na fakt,
że w tym momencie dywizja sama była odcięta od wszystkich swoich po
łączeń. Te pozostałości oddziałów, które tak dzielnie walczyły pod do
wództwem kapitana Friedricha w Chróstniku, zostały podporządkowane
podpułkownikowi Meyerowi (dowódcy batalionu pancernego w Bryga-
Niemieckie ciężkie haubice polowe (15 cm schwere Feldhaubitze 18. 15 cm sFH IX) kalibru
15 cm na stanowiskach bojowych. Dolny Sla.sk. 1945.
148
dzie «Mummert») i otrzymały zadanie przedarcia się na północ i przecię
cia dróg łącznikowych nieprzyjaciela. Pozostałe części dywizji miały się
w dalszym ciągu wycofywać zgodnie z rozkazem - mniej więcej na linii
Rzeszotary - Zabłocie - Bukowiec (nad Czarną Wodą).
Jak można było przewidzieć, wyprawa jednostki pancernej na północ
zakończyła się totalną klęską i wielkimi stratami. Na leśnych bezdrożach
straciliśmy cały sprzęt. Podpułkownik Meyer i kapitan Friedrich z grup
ką żołnierzy wrócili do oddziału przez rosyjskie linie dopiero po kilku ty
godniach, gdy dywizja znajdowała się już na pozycji na południe od Zło
toryi. Również większość zgromadzonych w Zimnej Wodzie kolumn
zaopatrzeniowych została wystrzelana przez wroga 9 lutego w lasach mię
dzy Zimną Wodą i Chojnowem.
Dowódca dywizji z częścią sztabu dywizji, wkraczając do Grzymalina
- nowego stanowiska dowodzenia dywizji, dostał się pod gwałtowny
ostrzał rosyjskich czołgów i broni maszynowej. Rosjanie dotarli już bo
wiem daleko na zachód. W związku z tym stanowisko dowodzenia dywizji
po zniszczeniu mostu na Czarnej Wodzie przeniesiono do Niedźwiedzic.
Późnym popołudniem do dywizji dołączył również pułk Schródera. Dywizję
czekała długa, samotna droga, niemal zupełnie bez łączności z korpusem,
bez wsparcia z lewej czy z prawej strony! W kolejnych dniach trwał nadal
odwrót w kierunku Złotoryi, ponieważ wróg zdołał się już przebić daleko
w przód zarówno z lewej, jak i z prawej strony, i naciskał mocno również
przed dywizją. Przed Złotoryją dywizja zatrzymała się na chwilę. Miasto
przechodziło kilka razy z rąk do rąk. Rosjanie poczynali tam sobie szcze
gólnie brutalnie i nieludzko. Trudno opisać ten straszliwy widok, jaki uka
zał się oczom żołnierzy po chwilowym zajęciu miasta".
Tu, na północnych krańcach przedgórza, gdzie na górzystym, sprzyja
jącym obronie terenie nasze siły mogły znów się umocnić, wróg nie prze
dostał się dalej na południe. Ofensywa, która 8 grudnia ruszyła z przy
czółka w Ścinawie, wzmocniona atakami powyżej Wrocławia pod
Oławą i Brzegiem - obróciła wniwecz nasz zamiar utrzymania linii Odry.
Ponowne próby rozbicia przyczółka pod Ścinawą zakończyły się niepo
wodzeniem w obliczu liczebnej i materialnej przewagi wroga.
„Twierdza" Legnica pod dowództwem podpułkownika Kurta Treu-
haupta 8 i 9 lutego walczyła nadaremnie, ponosząc dotkliwe straty, ze
znaczną przewagą wroga. Pod względem wieku, predyspozycji i uzbroje
nia załoga wypadała w porównaniu z nieprzyjacielem bardzo mizernie.
Tym bardziej chwalebne było męstwo poszczególnych żołnierzy.
-
Walki w trakcie oskrzydlania
Wrocławia
269. Dywizja broni Wrocławia na zachód od Odry - Jej część przedosta
je się na południe - Nowe rezerwy, czyli 208. Dywizja, walczą z wrogiem
nacierającym przez Odrę w okolicach Brzegu -17. Dywizja opóźnia za
mknięcie pierścienia wokół Wrocławia od zachodu - Także ona przebija się
częściowo na południe przez pierścień okrążenia - 3 dywizje pancerne wal
czące na południe od Wrocławia nie są w stanie zapobiec okrążeniu tego
miasta - W połowie marca pierścień wokół Wrocławia zamyka się, nieprzy
jaciel opanowuje szybki szlak komunikacyjny między Dolnym i Górnym
Śląskiem, czyli autostradę (zob. załączone mapy 1 i 3)
C
hoć, jak widzieliśmy, między Sycowem a Wrocławiem z powo
dzeniem zatrzymywano wroga napierającego szerokim frontem
na Odrę, jednak na prawo i na lewo stamtąd, nie spotykając najmniej
szego oporu, nieprzyjaciel szybko znalazł drogę i bród przez rzekę mię
dzy Opolem oraz opisywanym już przyczółkiem ścinawskim i wkrótce
doprowadził do upadku całą naszą obronę Odry. Już od 23 stycznia
tworzył, niewielkie zrazu, przyczółki między Opolem i Skorogoszczą,
między Brzegiem a Oławą oraz pod samą Oławą, a pod koniec stycznia
również w okolicach Malczyc. Był to wyścig z czasem, chodziło o to, by
z chwilą gdy rozpęta się nadciągająca burza, dysponować choć kilkoma
parasolami i piorunochronami. Bo 23 stycznia nad Odrą między Opolem
a Malczycami nie istniał jeszcze zwarty, zorganizowany front obronny
- z wyjątkiem Wrocławia. Jeśli dowództwu nie udałoby się szybko spro
wadzić tu wydrapanych pazurami - dosłownie - rezerw, trudno byłoby
przewidzieć, jak daleko posuną się nieprzyjacielskie ataki, skierowane
daleko za Odrę na południe i południowy zachód. W najgorszym wy
padku nieprzyjaciel mógł wejść na teren Przedgórza. Ale także całkowi
te pokonanie Odry - nawet bez korzystania z węzła, jakim jest Wrocław
- zagrażało autostradzie, której szybkie zdobycie było dla wroga niezwy
kle cenne. W ten sposób otwierał sobie bowiem doskonały, szybki szlak
150
Do ogłoszenia Wrocławia (Breslau) twierdzą (sierpień 1944) w mieście panował spokój.
a mieszkańcy zbytnio nie przejmowali się nadciągającym frontem. Dopiero gdy Armia
Czerwona bezpośrednio zagroziła miastu, przystąpiono do organizowania obrony
i informowania mieszkańców o nadchodzącym niebezpieczeństwie. Na zdjęciu: rozlepianie
plakatów propagandowo-informacyjnych na rogu pi. Teatralnego (Zwingerplatz)
i ul. Świdnickiej (Schweidnitzer Str.). 1945.
komunikacyjny między dwoma skrzydłami swoich wojsk na Górnym
i Dolnym Śląsku.
Jako pierwsza rezerwa na lewym brzegu Odry pojawiła się ściągnięta
transporterami ze wschodnich okolic Wrocławia 269. Dywizja, która
31 stycznia przystąpiła do nierównej walki u bram Oławy. Podczas gdy siły
dywizji topniały, pęczniały napływające z przyczółka oławskiego nieprzyja
cielskie rezerwy, których nie dało się powstrzymać przed ciągłym oskrzydla
niem od zachodu walczącej frontem na południe, sprawdzonej w boju dywizji
hamburskiej. W konsekwencji dywizja nie wykonała rozkazu dowodzącego
nią XVII Korpusu Piechoty, a mianowicie utrzymania wzgórz w okolicach
Gaju Oławskiego (4 km na południowy zachód od Oławy), górujących nad
okolicą wzniesień, znanych każdemu Ślązakowi. Z dnia na dzień dywizja
była coraz bardziej spychana na Wrocław. Rozkazano jej wprawdzie, by nie
pozwoliła się zamknąć we Wrocławiu w pierścieniu oblężenia, ale istniało
niebezpieczeństwo, że wróg, po opuszczeniu przyczółka ścinawskiego,
10 i 11 lutego szybkimi oddziałami pancernymi ruszy teraz autostradą na
Wrocław także od strony Legnicy, aby na południe od stolicy Śląska połą-
151
Czerwonoarmiści w Otawie (Ohlau), przed sklepem Gustava Pesehke. Patrolując miasto.
żołnierze Armii Czerwonej dopuszczali się kradzieży mienia pozostawionego przez
niemieckich cywilów. 1945.
czyć się z oddziałami, które opuściły przyczółki w Oławie i Brzegu. Zanim
jednak do takiego połączenia doszło, generał Wagner samodzielnie podjął
decyzję i dosłownie w ostatniej chwili, w nocy z 11 na 12 lutego, odsunął ar
tylerię i większość pojazdów przez istniejącą jeszcze lukę na południe, w kie
runku Jordanowa. Przedsięwzięcie to, przeprowadzone wbrew woli korpu
su, któremu podlegał, i zakończone sukcesem, należy ocenić bardzo
wysoko, ponieważ ratowało ono przede wszystkim artylerię i stworzyło
w ten sposób podstawy do rychłego przeformowania dywizji. Gdyby nie to,
artyleria zostałaby wrzucona do Wrocławia, gdzie brakowało raczej amuni
cji, a nie dział. W nocy z 13 na 14 lutego część dywizji, odrzucona aż w oko
lice Wojkowic koło Żórawiny (między innymi 469. pułk grenadierów oraz
obsada 269. pułku artylerii) również wyruszyły w kierunku Jordanowa. Ge
nerał Wagner nocą z 15 na 16 lutego poleciał z Wrocławia do Świdnicy, by
sformować na nowo 269. Dywizję. W tym celu z Wrocławia drogą lotniczą
przetransportowano również znaczące osobistości z owych oddziałów, które
w całości trafiły do Wrocławia. Efekty dwutygodniowych walk tej spraw
dzonej w boju dywizji u południowych bram Wrocławia nie mogły wpraw
dzie wzmocnić obrony Odry pod Oławą, ale nie zapobiegły też zamknięciu
pierścienia oblężenia wokół Wrocławia. Gdy jednak przypomnimy sobie raz
jeszcze zaostrzającą się od 19 stycznia również we Wrocławiu sytuację, owa
152
walka, prowadzona u południowych bram tego miasta właśnie przez 269.
Dywizję, która już w styczniu wydatnie wspomogła twierdzę na wschód od
Odry, zasługuje na pełen wdzięczności szacunek. Bo także i tutaj zyskano na
czasie, tak potrzebnym do wzmocnienia twierdzy. Wypada uzupełnić tu rela
cję o opis pojmania zdrajcy, agenta Komitetu Narodowego Wolne Niemcy.
W okolicy Wojkowic koło Żórawiny kilka razy zwrócono uwagę na błędy
w umundurowaniu jednego z poruczników. Po aresztowaniu znaleziono
przy nim nadajnik, w zarządzonym w trybie natychmiastowym postępowa
niu sądowym przyznał się on do zdradzieckiej działalności, która pozwalała
kierować ogień artylerii na wybrane cele. Ze względu na niepewność za
ognionej sytuacji wyrok śmierci wykonano natychmiast. Inaczej zabrano by
tego łachudrę do Wrocławia, by dowiedzieć się więcej o jego szpiegowskiej
działalności.
Równie skuteczną w realizacji swych zadań formacją była 208. Dywi
zja, którą Grupa Armii pod koniec stycznia wyciągnęła z południowego
skrzydła Grupy Armijnej „Heinrici" (to znaczy z północnych Węgier),
przewiozła koleją przez Słowację i Morawy, a potem przez Bystrzycę
Kłodzką - Kłodzko - Kamieniec na położony w centrum Śląska obszar
wyładunku Strzelin - Ziębice. Droga przez Morawy ukazała kraj niczym
z czasów największego pokoju - pełne sklepy, białe bułeczki i gęsta śmie
tanka. Mostów strzegli niegroźni, nieco zaspani strzelcy, nieświadomi po
wagi sytuacji. Tylko na dworcach kolejowych widać było niedolę pierw
szych uchodźców!
Motto wojsk brzmiało jednak: „Przybędziemy na Śląsk z wielkim
kontratakiem!". Jednak gdy oddziały nie pojawiały się i rosło rozczaro
wanie, żołnierze z nadzieją na cud mówili jeszcze: „Poczekajcie, czołgi są
daleko na tyłach, ale nadejdą!". Podpułkownik Albinus, dowódca 337.
pułku grenadierów, przekazujący te opinie, musiał wskazać na powagę
sytuacji, niwecząc w ten sposób snucie planów, które w obliczu później
szego rozczarowania mogłyby sparaliżować wolę walki. Poza tym jednak
nastrój w doświadczonym w boju oddziale był stabilny i dobry. Krótki
rozkaz odebrany 3 lutego w czasie wyładunku w Białym Kościele (6 km
na południe od Strzelina) brzmiał mniej więcej tak: „Pułk w ramach 208.
Dywizji dociera do rejonu rozwinięcia na wschód od Wiązowa, atakuje
w kierunku północno-wschodnim i nawiązuje łączność z twierdzą Brzeg.
Następnie wzmocnienie frontu na Odrze, obrona w kierunku południo
wo-wschodnim z Brzegiem jako filarem". A teraz zabierze głos sam pod
pułkownik Albinus:
„Transporty przybywają planowo. Brak aktywności lotniczej wroga. Po
goda około 0 stopni, trochę mgliście, zmienne zachmurzenie. Miejscami
mgła. Dowódca jedzie naprzód w rejon rozwinięcia na zwiad. Brak naszych
153
oddziałów, które podobno tam miały być. Naraz słychać ogień z karabinów
i pistoletów maszynowych, wycofujący się pojedynczo i grupkami członko
wie Volkssturmu: z przodu tylko Ruscy, po naszych ani śladu! Wielce uspo
kajające uczucie! Nie mamy pojęcia, co dzieje się po prawej i po lewej. Pułk
337. zbiera się, zabezpieczając sam siebie, w rejonie Wiązowa i Starego Wią
zowa. Atak 5 lutego w kierunku północno-wschodnim na początku całkiem
nieźle radzi sobie z rosyjskimi zabezpieczeniami. Przekraczamy autostradę
w kierunku Brzegu. Ruscy widzą, że zagrażamy autostradzie, ich głównej
trasie natarcia i najważniejszemu szlakowi komunikacyjnemu. Kontrataki
ciągle się nasilają. Brak łączności z lewej i z prawej. Wychodzą czołgi, mno
żą się, atakują z północnego zachodu i południowego wschodu. Mgła unie
możliwia wsparcie artylerii. Pułk zostaje wycofany za autostradę. Z prawej
łączność z 309. pułkiem grenadierów.
I./337 zabezpiecza lewą flankę przed atakami z północy. II./337 w za
ciętej walce na południe od autostrady. Tymczasem ciepła wiosenna aura,
słońce, ziemia mocno rozmarznięta. Rankiem 7 lutego II./337 zostaje wy
party silnym atakiem z Zatonia, wycofuje się na Miechowice. Oddział
wyczerpany i sterany bojem. Brak wsparcia ze strony ciężkiej broni. Ru
scy pojawiają się w Miechowicach niemal jednocześnie z II./337. Chaos,
panika. Batalion nie daje rady się utrzymać i wycofuje się do Janowic
(2 km na wschód od Wiązowa), ponosząc dotkliwe straty. Tu udaje się
zatrzymać oddział, uporządkować go, zbudować linię obrony. Żołnierze,
niektórzy w filcowych butach, które toną się w błocie, inni boso dociera
ją na miejsce. Na drodze zostaje wiele porzuconego sprzętu, przede
wszystkim ciężkie skrzynie na amunicję do broni maszynowej.
Na północ od Wiązowa dzielnie walczy ugrupowanie bojowe Hitlerju
gend. Pułk zaopatruje się w Wiązowie w tamtejszej fabryce papierosów
tak dobrze, że zapasów starczy aż do kapitulacji. Ruscy nie atakują moc
no, chyba chcieli tylko zdobyć autostradę.
208. Dywizja zostaje zwolniona, pod Wiązowem pozostaje z niej tylko
337. pułk grenadierów. Około 12 lutego będzie on zastąpiony przez inne
oddziały. Nocą natykamy się na szkołę podoficerską. Pełni zazdrości
i podziwu widzimy podoficerów i feldfebli jako strzelców, podczas gdy
u nas brakuje ich do prowadzenia pododdziałów. Pod Wiązowem prze
chwytujemy żołnierzy z załogi Brzegu, którym udało się uciec, wcielamy
ich do pułku, którego siła bojowa znacznie się zwiększa. Część szkoły
podoficerskiej wojsk lądowych w Brzegu zostaje włączona do kompanii
szturmowej 337. pułku grenadierów. Pułk zostaje załadowany na cięża
rówki i wyprawiony do zdobytego przez wroga Strzegomia".
Patrząc powierzchownie, można odnieść wrażenie, że działania 208. Dy
wizji, rozpatrywanej jako przybyła jeszcze w porę rezerwa, były w końco-
154
wym efekcie bezskuteczne. Oczywiście dywizja ta nawet w ciężkich walkach
nie mogła ani odbić Odry - nie mówiąc już o Brzegu - ani utrzymać auto
strady. Ale bez niej sukcesy wroga byłyby znacznie większe; nieprzyjaciel
zająłby Strzelin i górujące nad okolicą wzgórza. O tym, że wróg w tym sa
mym czasie między Opolem i Brzegiem zmierzał do znacznie bardziej odle
głych celów, świadczył bowiem rozpoczęty 4 lutego atak, skierowany mniej
więcej w tym samym okresie na Nysę przez Grodków. Wątłe siły „Grupy
Korpuśnej Jeckeln" nie zdołały tego ciosu odeprzeć. Na trwałe utracono
Grodków, a nieprzyjacielskie czołgi dotarły do Skoroszyc, w połowie drogi
między Grodkowem i Nysą. W ręce wroga wpadł więc pas szerokości 5 km
po lewej i prawej stronie drogi prowadzącej do Nysy. Nieewakuowana z te
go obszaru, kompletnie zaskoczona ludność musiała wycierpieć straszliwe
męki. Niestety, lśniący miecz zadośćuczynienia, którym tak sprawnie szer
mowała Grupa Armii i 17. Armia, mógł uwolnić jedynie niewielką grupkę
kompletnie zdezorientowanych ludzi. Nadciągająca z Górnego Śląska 20.
Dywizja Pancerna i przybywająca z Dolnego Śląska po krótkiej reorgani
zacji Grupa Bojowa z 45. Dywizji Grenadierów Ludowych bardzo szybko
zepchnęły wroga z powrotem do południowych granic Grodkowa. Ta linia
Opole - na południe od Grodkowa - Wiązów do połowy marca była na
szym frontem walk. Wobec znanych ograniczeń, jakim podlegał udział sił
powietrznych w boju, na wielkie uznanie i podziękowanie ze strony wojsk
lądowych zasługuje skuteczna walka startujących z Nysy samolotów bojo
wych. Zręcznie i z dużym powodzeniem siały one postrach wśród nieprzyja
cielskich czołgów. To, że nieprzyjacielskie natarcie nie osiągnęło przed
kontratakiem naszych rezerw wyznaczonego celu, czyli Nysy, zawdzięcza
my w dużej mierze owym kilku ofiarnym lotnikom. Działanie psycholo
giczne spodziewanego szybkiego kontrataku odzwierciedla następujący
wpis do dziennika radnego powiatu w Grodkowie, dr. Grolla:
„Środa, 7 lutego 1945. Wreszcie niemieckie oddziały - posiłki! Niemiec
kie czołgi przetaczają się przez Otmuchów i Nysę. Do tego zmotoryzowa
na artyleria i piechota. U nas w powiecie grodkowskim w walkach udział
biorą 20. Dywizja Pancerna i 45. Dywizja. Szybkim marszem oddziały
wkraczają na zagrożone tereny. I zaraz słońce zaczyna świecić jaśniej. Nie
mieckie siły zbrojne wciąż jeszcze istnieją! Cała ludność, miejscowi
i uchodźcy, wylegli na ulice i wiwatują na cześć oddziałów. Wąskie uliczki
i place Otmuchowa błyskawicznie się zatykają, a całe miasto jest wypełnio
ne. Krążą pogłoski, jakoby do odsieczy przygotowywały się kolejne rezerwy
i że istnieje zamiar wyczyszczenia całego przyczółka Grodków - Skoro-
goszcz Brzeg Oława i wyparcia nieprzyjaciela z powrotem za Odrę".
Niestety, urzeczywistnienie tych zamiarów w obliczu niedostatku
wojsk było całkowicie wykluczone.
155
Niemiecka kolumna pancerna przejeżdżająca przez jedno z górnośląskich miasteczek. Na
zdjęciu widoczne są czołgi PzKpfw III (dwa pierwsze) oraz PzKpfw IV (trzeci, z bocznymi
ekranami), Górny Śląsk, zima 1945.
Przytoczenia warta jest również walka tzw. Grupy Bojowej „Sachs"
165
u bram Wrocławia (mapy nr 1 i 3). I choć także tym oddziałom nie było da
ne zrealizować przydzielonego im początkowo zadania, polegającego na ze
pchnięciu wroga przez Odrę pod Malczycami i Lubiążem, to ich walka pro
wadzona za zachodnich przedpolach Wrocławia od 7 do 13 lutego
pomogła twierdzy Wrocław w równym stopniu, co opór 269. Dywizji przed
frontem południowym miasta przekształconego w twierdzę. Generał Sach-
senheimer, znany nam jako dowódca 17. Dywizji z bitwy na przyczółku
pod Puławami i późniejszych walk w odwrocie, odnalazł w Głogowie
i w okolicy część swojej dywizji. W trakcie wykonywania istotnego zadania,
polegającego na przeformowaniu dywizji, został wezwany do sztabu 4. Ar
mii Pancernej do Łażan pod Świdnicą, aby odebrać szczególnie ważny roz
kaz, którego znaczenie i realizację pod Brzegiem Dolnym omawia kolejny
rozdział. Ledwie jednak 5 lutego zadanie to zrealizowano, generał Sachsen-
heimer wraz ze skleconym z wielu części ugrupowaniem bojowym zwrócił
się w kierunku zachodnim. Posłuchajmy jego relacji:
„Już podczas walk pod Brzegiem Dolnym 5 lutego dotarły do mnie
meldunki, według których Ruscy zaatakowali pod Malczycami - Lubią
żem i znacznymi siłami próbują przekroczyć rzekę. Na dłuższą metę nie
- Tak w oryginale. Pełna nazwa tego ugrupowania powstałego na bazie resztek 17. DP
brzmiała Grupa Bojowa „Sachsenheimer".
156
dało się zapobiec stworzeniu tego przyczółka, ponieważ siły własne były
zbyt słabe i niedostatecznie uzbrojone. Na odcinku pod Brzegiem Dol
nym udział w walkach wziął śląski Volkssturm, w którego szeregach po
części jedynie co trzeci człowiek był wyposażony w karabin. Dziś jeszcze
twierdzę, że i starzy, i młodzi do końca, często w beznadziejnej sytuacji,
spełniali swój obowiązek. Ja sam nie potrafię powiedzieć, które oddziały
broniły w swoim czasie odcinka pod Malczycami. Pewne jest, że stawiały
nieprzyjacielowi zacięty opór, znacząco utrudniły mu przejście i osiągnęły
tyle, że po tej stronie rzeki Rosjanie mogli postawić stopę jedynie na wą
skim pasie ziemi.
Większość uwolnionych pod Brzegiem Dolnym oddziałów i część in
nych przechwyconych jednostek została natychmiast wyprawiona mar
szem w kierunku Malczyc z rozkazem atakowania wroga w każdym moż
liwym punkcie. Atak ten, niepoprzedzony wystarczającym rozpoznaniem
i zwiadem, rozpoczął się 7 lutego. Jego główny ciężar spoczywał na linii
Chomiąża - Rachów - Wilczków. Szpice naszego natarcia napotkały za
skakująco silny opór. Nieprzyjacielski ogień artyleryjski był nadzwyczaj
intensywny i w toku trzydniowych walk jeszcze się wzmocnił. W obliczu
rosnącego oporu wroga zatrzymaliśmy się przed Malczycami. Udało się
jednak nie tylko zdobyć górujące nad okolicą wzgórze na południe od
dworca, lecz także przedrzeć się aż do cukrowni i fabryki celulozy. Kolej
ne natarcie odbiło się od zaciętego oporu przeważającej obrony nieprzy
jaciela, odpowiadającego ciągłymi kontratakami. Udało się nam jednak
odeprzeć wszystkie ataki Rosjan wyprowadzane ze skupisk domów
i utrzymać pozycję na wzgórzu. Pod ochroną własnych sił pod Malczyca
mi przystąpiłem do ataku w kierunku Mazurowice - Kawice, aby zdobyć
bazę wyjściową do ataku na Odrę. Z początku atak ten był prowadzony
z dużym powodzeniem. Walka wśród domów w Malczycach przyniosła
by bowiem niezliczone ofiary. Omijając Mazurowice, natarcie wiodło
wzdłuż linii kolejowej aż do wielkiego łuku torów kolejowych około 1 km
na wschód od Kawie. Tu jednak czoło natarcia zostało trafione silnym
kontratakiem, wyprowadzonym przez Rosjan z centrum Kawie. Po doj
ściu rezerw w tym miejscu udało się odeprzeć ponawiane nieustannie
przez wroga ataki. Walki przebiegały z rosnącą zmiennością i stawały się
coraz mniej przejrzyste, ponieważ siły rosyjskie, które już wcześniej
przedarły się na zachód przez drogę Mazurowice - Kozy Maleszyckie,
zrobiły teraz w tył zwrot i zaczęły napierać na nasze jednostki od zacho
du. Przebieg tych walk pokazał mnie i wyższemu dowództwu, że nieprzy
jaciel zdążył już przeprowadzić znaczne siły przed Odrę w okolicach Mal
czyc i Lubiąża. Ich pokonanie przy użyciu istniejących oddziałów i broni
nie było już możliwe. Dlatego wstrzymano atak i wydano rozkaz przej-
157
ścia do obrony. 10 lutego otrzymaliśmy pełne rozwiązanie zagadki. Po
mniej więcej dwugodzinnym gwałtownym ostrzale artyleryjskim, który
dosięgnął także nas, lecz przede wszystkim znajdującą się na zachód od
nas Dywizję Loepera
166
, Rosjanie przeszli do ataku penetrującego. Przez
cały dzień udawało się odeprzeć wszystkie ataki wyprowadzane przez
wroga z Malczyc i Kóz Maleszyckich. W tej sytuacji wydano mi osobiście
(bez oddziału) do dziś dnia niezrozumiały dla mnie rozkaz przejścia w re
jon włamania, aby wspomóc dowodzenie sąsiada. Stwierdzono, że głów
ne uderzenie Rosjan przebiega wzdłuż drogi Prochowice - Dąbie. Ja sam
dotarłem jeszcze do wzgórz na wschód od Dąbia, które jednak zostały
tymczasem zaatakowane przez przeważające siły piechoty wroga, wspie
rane licznymi czołgami. Niemiecka obrona frontalna była znacząca, jed
nak około południa nasze położenie od strony skrzydła stawało się coraz
groźniejsze. Przez lornetkę obserwowałem z posterunku obok Dąbia oko
ło 40 rosyjskich czołgów, zmierzających na naszych tyłach w kierunku
Wągrodna. Ten manewr oskrzydlający zmusił nas do odwrotu, który po
południu przeistoczył się w pospieszną ucieczkę w kierunku Piotrówka.
Ja sam przedarłem się z kilkoma żołnierzami na południe, gdzie na auto
stradzie ponownie natrafiłem na niemieckie oddziały. Nocą z 10 na 11 lu
tego nie udało się zatrzymać przenikania większych grup rosyjskich czoł
gów na autostradzie w kierunku na Kąty Wrocławskie - Wrocław. Po
naszej stronie panowało coraz większe zamieszanie, ponieważ owe grupy
czołgów napotykały całkowicie zaskoczone tabory i służby zaplecza. For
macja generała von Leopera otrzymała rozkaz zbudowania obrony po
obu stronach autostrady. Jak się swego czasu zorientowałem, do realiza
cji tego zadania zabrakło wojska. Ja sam tej nocy udałem się w rejon wy
łomu do mojej Grupy Bojowej, która powracała na wzgórza po obu stro
nach Środy Śląskiej. Tam zbudowałem obronę. Nasza główna linia
bojowa z 11-13 lutego przebiegała mniej więcej od Słupa przez środek
przylegających doń borów, pod Jaśkowicami i obok położonych na
wschodzie wzgórz po obu stronach Środy Śląskiej do Chwalimierza. Tam
zatrzymane zostało nasze lewe skrzydło. Nie dało się utworzyć połączenia
z prawym skrzydłem von Loepera. Żołnierze trzymali się wspaniale. Pa
miętam, że stojący między Środą Śląską i Chwalimierzem młyn, będący
w rękach żołnierzy szkoły podoficerskiej z Pilzna, w trakcie tych walk
wielokrotnie zmieniał właściciela. W tych dniach Rosjanie posunęli się do
przodu po obu stronach trasy w kierunku Kąty Wrocławskie - Wrocław
i tak się wzmocnili, że walka o zdobyty przez nich teren stała się już nie
możliwa. Pod Lutynią i Radakowicami wróg raz po raz atakował moją
Zob. przypis 164.
158
Grupę Bojową od południa. Front cofnął się o kilkaset metrów tylko
w niektórych miejscach, a więc także pod Lutynią, gdzie nigdy nie zapo
mnę mateczki, trwającej w swym domu rodzinnym i przez publiczną sieć
telekomunikacyjną raz po raz przekazującej mi szczegółowe meldunki.
Nic nie mogło jej zmusić do opuszczenia rodzinnej miejscowości.
Na przebieg i wynik tych walk znacząco wpłynął fakt, że napierający
niepowstrzymanie na autostradzie wróg zamknął teraz pierścień oblęże
nia wokół Wrocławia. Zarazem jednak odcięta została Grupa Bojowa
„Sachs", choć znajdowała się jeszcze na przedpolach Wrocławia.
13 lutego otrzymałem rozkaz, zgodnie z którym Grupa Bojowa miała
zostać wycofana na północno-zachodni, zewnętrzny pierścień twierdzy
Wrocław. Ale gdy wydawałem rozkazy, których celem była realizacja te
go zadania, niczym bomba gruchnął meldunek radiowy, według którego
moja Grupa Bojowa Sachs miała przerwać pierścień oblężenia i przebić
się przez autostradę na południe, do własnych oddziałów utrzymujących
rzekę Strzegomkę. Po oddaniu do twierdzy wszystkich dział, pojazdów
opancerzonych i zaprzęgów, całej artylerii i broni przeciwlotniczej, w dro
gę na południe, w kierunku autostrady ruszyło nocą pieszo około 1400
żołnierzy, podzielonych na trzy kliny. Doszło do licznych nocnych poty
czek i zwarć z wrogiem oraz do szczególnie gwałtownych walk wręcz
o świcie w okolicach mostu autostradowego pod Kostomłotami, prawie
miejscowości Paidziorno i majątku Osieczyna. Przebić udało się około
800 żołnierzom, przy czym trzeba zauważyć, że jedna z grup przełomo
wych podjęła decyzję o wycofaniu się do twierdzy, ponieważ dowódcy
słusznie obawiali się, że nie uda im się dokonać wyłomu przed świtem".
Po wysiłku fizycznym i psychicznym obciążeniu ostatnimi walkami
oraz nocnym przełomem, którego powodzenie, prócz wielkiego szczęścia,
zawdzięczać należy hartowi ducha oddziału oraz doświadczonemu i zde
cydowanemu dowodzeniu generała Sachsenheimera, dowódcy i żołnierze
potrzebowali najpierw spokoju. Byli w stanie całkowitego wyczerpania.
Ostatnią próbę przerwania na południu pierścienia oblężenia wokół
Wrocławia dowództwo 17. Armii podjęło z udziałem przyłączonych do
niej pospiesznie przez Schórnera 3 dywizji pancernych. 19. Dywizja przy
była z Dolnego Śląska z 4. Armii Pancernej, dwie pozostałe z Górnego
Śląska. 20. Dywizja Pancerna przeprowadziła właśnie kontratak w kie
runku Grodkowa, podczas gdy 8. Dywizja Pancerna nadeszła z frontu
odrzańskiego między Raciborzem i Koźlem, gdzie wcześniej współdziała
ła z 20. Dywizją. 8. Dywizja Pancerna dotarła do obszaru na południe od
Wrocławia koleją (pojazdy gąsienicowe) i drogami (pojazdy na kołach).
W porównaniu z sytuacją w powietrzu, jaka panowała na Zachodzę
od czasów inwazji w 1944 r., załadunki i wyładunki przebiegały niemal
159
Czerwonoarmiści pod drogowskazem w Katowicach-Zawodziu. Wskazuje on dwa główne
kierunki: do Krakowa (na lewo) i Wrocławia (na prawo) oraz do: Sosnowca. Mysłowic.
Mikołowa, Czerwionki-Leszczyny i Rybnika. 1945.
bez zakłóceń. Dysponujące znaczną przewagą liczebną rosyjskie po
wietrzne siły zbrojne mogły przeszkodzić w wielu operacjach, a nawet je
sparaliżować, gdyby użyto ich inaczej. 8. Dywizja Pancerna rozwinęła się
między dywizjami 20. (po prawej) i 19. (po lewej) w znacznej odległości
- na południe od autostrady w okolicach Kątów Wrocławskich. Warunki
wyglądały jednak na bardzo trudne. Prócz silnie obsadzonego terenu
wzgórz na południe od Kątów zagrażały nam ciężkie czołgi IS-2, które
nieprzyjaciel bardzo zręcznie wprowadził przez przejazdy pod nasypem
kolejowym na pozycje oskrzydlające, aby ocalić je przed zniszczeniem
przez groźne działka niemieckich samolotów szturmowych znanego,
wręcz słynnego pułkownika Rudla
167
. W trakcie przegrupowania na bar
dziej sprzyjający natarciu teren oczom żołnierzy ukazał się typowy obraz
1 6 7
Płk Hans-Ulrich Rudel (ur. 1916 w Kondratowie, zm. 1982 w Rosenheim) as lotnictwa
niemieckiego w czasie II wojny światowej. Jako pilot bombowców nurkujących i samolotów
szturmowych wykonał ponad 2500 lotów. Zniszczył 518 czołgów (głównie sowieckich), zatopił
kilka okrętów, w tym w 1941 r. pancernik rosyjski „Marat". Mimo utraty nogi walczył do 8 ma
ja 1945 r. Jako jedyny odznaczony Krzyżem Rycerskim Krzyża Żelaznego ze złotymi liśćmi dę
bu, mieczami i brylantami. Po wojnie 6 lat spędził na emigracji w Argentynie. Tam i po powro
cie do Niemiec pozostał aktywnym zwolennikiem narodowego socjalizmu.
160
sowieckiego wandalizmu: w położonym między Kątami Wrocławskimi
i Krobielowicami mauzoleum Bluchera
168
całkowicie zniszczone były pom
nik, sarkofag, wieńce i szarfy.
14 lutego 19. Dywizji Pancernej udało się jeszcze na krótko połączyć
na południe od Wrocławia z oddziałami fortecznymi. Potem jednak,
15 lutego, pierścień oblężenia został ostatecznie zamknięty. Nawet udział
3 dywizji pancernych nie mógł już zapobiec prowadzonemu twardą ręką
przez sowieckie dowództwo, płynnie przebiegającemu łączeniu napływa
jących od wschodu i zachodu nieprzyjacielskich sił, któremu w szczególny
sposób sprzyjał przebieg autostrady. Mimo codziennych, po części znacz
nych strat w czołgach wróg utrzymał przewagę, która, tak jak do tej po
ry, pozwalała mu dyktować warunki działania naszego dowództwa.
Choć bieżąca krytyka nieprzyjacielskiego dowodzenia nie jest zada
niem tej książki, celowe wydaje się krótkie spojrzenie wstecz na zręczne
użycie 3. Armii Pancernej Gwardii. Jej zastosowanie przypomina przecież
najlepsze czasy niemieckiego dowództwa
169
. Skierowana zrazu na Wro
cław na wschód od Odry armia została szybko odwrócona na południo
wy wschód przez Namysłów - Opole do okrążenia od zachodu Górnoślą
skiego Okręgu Przemysłowego. Na koniec dotarła, maszerując na wschód
od Odry znów na północ, do przyczółka ścinawskiego. Po natarciu, które
wyszło stąd 8 lutego, przyjęła ponownie kierunek ataku na południowy
wschód wraz z siłami napływającymi na południowe przedpola Wrocła
wia z południowego wschodu. Zrealizowawszy to zadanie, udała się zno
wu na północ, na Dolny Śląsk.
W połowie lutego sytuacja na Środkowym i Dolnym Śląsku przedsta
wiała się następująco: Wrocław i Głogów były oblężone. Wokół ich mu
rów rozgorzały ciężkie walki. Nie udała się obrona Odry. Na północnych
krańcach przedgórza - z widoczną, sięgającą wysoko Ślężą - nasi żołnie
rze wryli się pazurami w ojczystą śląską ziemię, aby wznieść tu nowy wał.
O tym jednak, jak groźny dla utrzymania Dolnego Śląska oraz dla utrzy
mania kontaktu między Grupą Armii „Środek" i dołączającą do niej od
północy Grupą Armii „Wisła" stał się atak wyprowadzony 8 lutego z przy
czółka ścinawskiego w kierunku zachodnim, opowiemy w dalszej części.
1 6 8
Feldmarszałek Gebhard Leberecht von Bliicher(ur. 1742 w Roztoce, zm. 1819 w Korbie-
lowicach) - pruski oficer od 1760 r. Uczestnik wojen napoleońskich. Dowodził armią pruską
w bitwie pod Waterloo w 1815 r.. gdzie jej przybycie na pole walki rozstrzygnęło o klęsce Napo
leona. Mauzoleum z sobótczańskiego granitu powstało w 1853 r. w Korbielowicach. Obecnie je
go pozostałości zabezpieczono.
1 6 9
3. Armią Pancerną Gwardii dowodził tak sprawnie gen. P.S. Rybałko (ur. 1894 w Mo
skwie, zm. 1948 tamże) - od 1945 r. marszałek wojsk pancernych ZSRS. Od 1919 r. w Armii
Czerwonej. W latach 1937-1939 attache wojskowy w Warszawie. W czasie II wojny światowej
dowódca kolejnych sowieckich armii pancernych (5., 3. i 3. Gwardyjskiej).
Udany atak przez Odrę pod
Brzegiem Dolnym
Ewakuowane na leb na szyję zakłady chemiczne w Brzegu Dolnym na
wschód od Odry muszą zostać ponownie uruchomione, by zniszczyć ważne su
rowce - Generał Sachsenheimer, wielokrotnie wymieniany jako dowódca
17. Dywizji, opracowuje plan rozbieżny z opinią Grupy Armii „Środek" - Do
wództwo i żołnierze jeszcze raz się sprawdzają: przedsięwzięcie wieńczy suk
ces, który całkowicie zaskakuje i myli obronę wroga.
(zob. mapy nr 1, 2 i 3)
perację tę należy przedstawić ze wszystkimi szczegółami, pokazuje
ona bowiem, do jakich czynów zdolne były jeszcze wówczas nasze
oddziały, jeśli stworzono im ku temu warunki. Oprócz niezbędnych od
działów i środków bojowych zaliczyć do nich należy wybór dowódcy,
czyli generała Sachsenheimera, który potrafił sobie zapewnić konieczną
swobodę działania.
Po śmierci na polu bitwy generała von Hirschfelda (Grupa Armijna „Hein-
rici"), najmłodszego generała wojsk lądowych, znanego z dowodzenia 17.
Dywizją w bitwie na przyczółku pod Puławami i w późniejszych walkach
w odwrocie, po szczęśliwym przybyciu za Odrę Sachsenheimera upatrzono
sobie najpierw na komendanta niegotowej jeszcze twierdzy Głogów. Ale sta
ło się inaczej. Wezwany zupełnie niespodziewanie na początku lutego do
kwatery głównej 4. Armii Pancernej w Łażanach pod Świdnicą, otrzymał
tam równie pilne, co nadzwyczaj ważne zadanie, które w obliczu wyjątko
wości celu ataku musiało się powieść, jeśli zamierzano uniknąć szkód o nie
przewidywalnych na razie rozmiarach. Do tej pory kilkakrotnie już piętno
wano negatywne skutki występującej na najwyższym szczeblu
lekkomyślności w ocenie sytuacji na wschodzie. Tutaj wydany zbyt późno
alarm ewakuacyjny doprowadził do tego, że na łeb na szyję trzeba było
opuszczać zakłady chemiczne położone na północ od Odry, tuż przy pół
nocno-wschodnich krańcach Brzegu Dolnego (Dyhrenfurth) i zabrakło cza
su na unieszkodliwienie określonych substancji. Hitler przychylił się do wie-
O
162
lokrotnie udzielanej rady, by zrezygnować z użycia trujących gazów bojo
wych, przy czym generał oddziałów zadymiania Ochsner
170
(zmarły po woj
nie) wręcz go zaklinał, wskazując na skutki. Jednak ze względu na to, że jed
no z nieprzyjacielskich państw mogłoby rozpocząć wojnę z użyciem gazów
bojowych, nie można było całkowicie zrezygnować z produkowania okre
ślonych substancji o wyjątkowym, zaskakującym działaniu. Wytwarzany
w Brzegu Dolnym gaz stanowił broń szczególną, nieznaną jeszcze w czasach
I wojny światowej. Powstała ona w najściślejszej tajemnicy i pozostała nie
naruszona w tamtejszych zakładach. Poinformowanemu o tym i o wadze
zadania generałowi szef sztabu generalnego 4. Armii Pancernej, major szta
bu generalnego Kniippel przedstawił rozkaz dopracowany w najmniejszych
szczegółach. Powrócimy do niego jeszcze, rozpatrując sporządzony później
przez generała Sachsenheimera, po zwiadzie terenowym, plan bojowy. Roz
kaz ten w najważniejszych punktach brzmiał następująco: odbicie zakładów
z zaskoczenia ma umożliwić grupie specjalistów, złożonej z 2 profesorów,
oficera obrony przeciwgazowej wojsk lądowych i 80 pracowników zakła
dów, zniszczenie znajdujących się tam gazów trujących. Są one przechowy
wane w podziemnych kadziach. Stamtąd gaz miał zostać przepompowany
przez znajdującą się w zakładach przepompownię i zakładowy rurociąg do
Odry. Wtedy stałby się nieszkodliwy i uległby zniszczeniu - bez groźby wy
konania przez nieprzyjacielskich ekspertów fachowej analizy. Wysadzenie
zbiorników byłoby natomiast niewystarczające, ponieważ tworzenie się osa
dów nie wykluczyłoby możliwości przeprowadzenia fachowej analizy. Nie
przewidywano natomiast ani usunięcia, ani zniszczenia surowców przecho
wywanych w 9 grupach bunkrów, ponieważ ich ilości były zbyt duże.
Zadania podzielono następująco: generał Sachsenheimer miał dowo
dzić bitwą, zdobyć zakłady i zabezpieczać je tak długo, aż fachowcy prze
pompują gaz do Odry. Za realizację zniszczenia gazu odpowiedzialni byli
obaj profesorowie. Tymczasem w kierunku południowych okolic Brzegu
Dolnego wyruszyły oddziały przeznaczone do przeprowadzenia operacji.
Prócz piechoty i artylerii do dyspozycji miano postawić następujące od
działy wojsk specjalnych: po jednej kompanii strzelców spadochrono
wych z Grupy Armii „Południe" i „Wisła", czyli sąsiadów Grupy Armii
„Środek" z lewej i z prawej, jedną-dwie baterie dział przeciwlotniczych
8,8 cm oraz 906. kompanię lekkich łodzi saperskich z 81 łodziami sztur
mowymi. Zgodnie z planem dowództwa Grupy Armii natarcie miało się
1 7 0
Gen. Hermann Ochsner (nr. 1892 w Ratyzbonie, zm. 1951 w Krailingu) - oficer nie
miecki od 1912 r. Uczestnik I wojny światowej. Po wojnie w Reichswehrze. Od 1936 r. do
września 1940 r. szef sztabu w Inspektoracie Oddziałów Zadymiania i Przeciwgazowych (Woj
ska Chemiczne) OKH. Następnie, do końca wojny, generał - dowódca oddziałów zadymiania
(chemicznych).
163
rozpocząć tuż po świcie od mocnego, całkowicie zaskakującego ognia ar
tylerii na rozpoznane cele broni ciężkiej, po czym natychmiast do akcji
mieli wejść strzelcy spadochronowi i zająć teren fabryki.
Generał Sachsenheimer był innego zdania i z punktu widzenia prostej
oceny wroga miał zupełną słuszność. Nie było żadnych wątpliwości, że
wróg maszeruje szeroką drogą ze wschodu zaledwie 6 km na północ od
Brzegu Dolnego w kierunku Wołowa - Ścinawy z czołgami i wszelkimi
innymi rodzajami broni. Czyż nie można było mieć obaw, a właściwie
wręcz pewności, że skoki strzelców spadochronowych, które przecież nie
pozostaną niezauważone, bardzo szybko ostrzegą wroga i skłonią go do
błyskawicznego skierowania czołgów na Brzeg Dolny? Ponieważ szybkie
zajęcie fabryki stanowiło jedynie pierwszy akt operacji, tworzący warunki
do przeprowadzenia jej części technicznej, a to ona właśnie stanowiła akt
drugi i decydujący, niezbędnym zadaniem dowództwa było umożliwić re
alizację owego drugiego aktu przez stabilną, dostatecznie długą ochronę
aż do zakończenia prac technicznych. Jeśli jednak ostrzeżony przedwcze
śnie wróg skierowałby znaczniejsze siły pancerne w stronę Brzegu Dolne
go, dłuższa ochrona fabryki stanęłaby pod znakiem zapytania. Po przed
stawieniu tej opinii głównodowodzącemu 4. Armii Pancernej, generałowi
Graserowi
1 7 1
, Sachsenheimer pospieszył nad Odrę w okolicach Brzegu
Dolnego, aby teraz, pod wielką presją czasu, osobiście obejrzeć i rozpo
znać teren operacji oraz przeprowadzić zwiad. Wymieszana tam z HJ jed
nostka strzelców krajowych przedstawiała sytuację jako całkiem bez
pieczną, właściwie zbyt bezpieczną, jak się miało wkrótce okazać. Dwaj
znający teren oficerowie, którzy towarzyszyli generałowi Sachsenheime-
rowi, zostali trafieni na wale nadodrzańskim, na skrzyżowaniu z drogą
prowadzącą do Głoskowa, z dwóch karabinów maszynowych, znajdują
cych się na pozycji koło przystani promowej po drugiej stronie rzeki. Sto
jący między oboma oficerami generał cudem nie odniósł żadnych ran
i pospiesznie sam kontynuował zwiad. Chroniony wysokim nasypem
w punkcie 104.6 mógł się dostatecznie dobrze rozejrzeć i wyciągnąć wnio
ski. Wiadukt kolejowy został wysadzony tuż przy południowym brzegu
jedynie między dwoma filarami, nadawał się jednak wciąż dla strzelców.
Po pokonaniu krótkiego odcinka w wodzie po naszej stronie można więc
1 7 1
Gen. Fritz-Hubert Graser (ur. 1888 we Frankfurcie n. Odrą, zm. 1960 w Getyndze)
- oficer niemiecki od 1908 r. Uczestnik walk w I wojnie światowej, podczas których byt cięż
ko ranny. W latach 1920-1932 poza armią. Od sierpnia 1939 r. dowódca 29. pp, z którym wal
czył w kampanii 1940 r., a także 1941 r. w Rosji. Ponownie ciężko ranny utracił lewą nogę
i sprawność w prawej. Od marca 1943 r. dowódca 3. DP, przemianowanej na 3. DGPanc. Od
czerwca 1944 r. dowodził XXIV Korpusem Piechoty, a od sierpnia tego roku XLVIII KPanc.
We wrześniu 1944 r. objąt dowodzenie 4. APanc, z którą pozostał do końca wojny. Do 1947 r.
w niewoli alianckiej.
164
było użyć mostu do szybkiego przejścia przez rzekę. Aby osiągnąć efekt
zaskoczenia, musiało się to oczywiście odbyć w ciemnościach. Po drugiej
stronie na wale, tuż przy moście z lewej i prawej strony, na pozycjach sta
ło po jednej sztuce broni maszynowej. Do kolejnej obsadzonej przez wro
ga pozycji koło majątku pod Kręskiem ziała 500-metrowa luka. Mając
przed oczami wysoki, dwutorowy nasyp, generał Sachsenheimer rozwinął
wizję, konieczną do tego, by uwierzyć w powodzenie przyszłej akcji. Linia
ta prowadzi szerokim łukiem wokół Brzegu Dolnego, gdzie z zamku do
chodziły zaśpiewy najwidoczniej pijanych czerwonoarmistów. Nie, to, co
dobiegało od strony zamku, śpiewem już nie było. To był coraz głośniej
szy ryk, wskazujący na rosnący stopień upojenia alkoholowego. Ów na
syp kolejowy był nie tylko oddalony od miasta; odchodziła od niego do
zakładów bocznica. Był więc on „nicią Ariadny", sznurkiem, po którym
żołnierze, nieznający jeszcze terenu, mogli w ciemnościach szybko trafić
do celu ataku - zakładów chemicznych, przyjmując oczywiście, że uda się
z zaskoczenia rozbić nieprzyjacielski opór. W zaplanowanej na poczeka
niu, z udziałem obcych oddziałów operacji chodziło właśnie o takie szcze
gólnie proste rozwiązanie. Pozostaje tylko nadzieja, że Rosjanie dosta
tecznie długo będą się oddawać w Brzegu Dolnym pijaństwu!
Z tą szybko podjętą decyzją generał w największym pośpiechu powrócił
do dowództwa 4. Armii Pancernej, nie czekając na wyniki zwiadu oraz roz
poznania saperów i oddziałów przeciwlotniczych. Generał Griiser zaakcep
tował ten prosty, oparty na licznych doświadczeniach bojowych plan, które
go główne założenie brzmiało: najważniejsze jest całkowite zaskoczenie.
Strzelcy spadochronowi, jak to przewidywał plan Grupy Armii, nie mogli
się więc ujawnić. Mieli być natomiast bardzo pożądaną ostatnią rezerwą.
Grupa Armii udzieliła na zapytanie swej zgody, o ile generał Sachsen
heimer przejmie całkowitą odpowiedzialność za powodzenie akcji!
Teraz przyszedł czas na opis szczegółów owego planu ataku, przy czym
przyda się rzut oka na mapę nr 4, a także mapę nr 3:
Natarcie koncentruje się tylko na jedynym kierunku: przez wiadukt ko
lejowy i naprzód wzdłuż nasypu kolejowego. Oddziały pod dowództwem
majora Joosa, dowódcy pułku z dawnej 17. Dywizji Sachsenheimera, miały
w pierwszej kolejności zniszczyć oba rozpoznane działa po drugiej stronie
mostu kolejowego i przełamać dalszy nieprzyjacielski opór na drodze do za
kładów. Tuż za nimi, po zniszczeniu oporu wroga postępować miały: dywi
zjon zabezpieczający przed miejscowością Warzeń, inna grupa z tym samym
zadaniem po obu stronach drogi Brzeg Dolny - Łukaszów. Uwzględniając
nieprzyjaciela znajdującego się na północ od Łukaszowa, przewidziano tu
znaczniejsze siły. Działa przeciwlotnicze miały wejść na pozycję na wschód,
zaraz za nasypem kolejowym, tak by lufy wyłoniły się zza korony nasypu
165
tuż przed otwarciem ognia, aby z całkowitego zaskoczenia skutecznie trafić
wroga, kim czy czymkolwiek by on był. Saperzy dysponujący znaczącą licz
bą 81 łodzi szturmowych mogli się na różne sposoby przyczynić do powo
dzenia akcji. O tym Sachsenheimer chciał jednak zdecydować dopiero po
ich wysłuchaniu. Po przedstawieniu całego planu generał udał się na pokła
dzie Storcha do swojego oddziału. Jeszcze w dziennym świetle mógł tam po
równać saperską propozycję porucznika Róhriga w terenie z własnymi prze
myśleniami: były zgodne. Podczas gdy oddział 25 łodzi szturmowych był
przewidziany jako rezerwa dla dowództwa w pobliżu mostu kolejowego,
większa część kompanii w 30 minut po naszym przejściu przez ten most mia
ła zaatakować przez Odrę na południe od Brzegu Dolnego na 286. km rzeki
i na południowy zachód na 288. km, z podległą jej piechotą i pod ochroną
ognia jej ciężkiej broni, zamarkować znaczną szerokość frontu natarcia,
wprowadzając nieprzyjaciela w błąd, przede wszystkim jednak odwracając
jego uwagę od głównego uderzenia. Choć czasu było mało, udało się z po
wodzeniem zakończyć rozwinięcie i wszystkie przygotowania. Przy wszyst
kich ogólnych utrudnieniach, jakie niesie ze sobą operacja prowadzona na
łeb na szyję z udziałem obcych jednostek, korzyścią było to, że do wykonania
zadania generał Sachsenheimer otrzymał część swojego dawnego sztabu dy
wizji i oddziału łącznościowego oraz oficerów z rezerwy dowodzenia jego
tworzonej właśnie na nowo 17. Dywizji.
O tym, że dokonana przez generała Sachsenheimera ocena sytuacji by
ła słuszna, a wydane przez niego rozporządzenia celowe, świadczy udany
przebieg operacji. Udało się utworzyć przyczółek zabezpieczający opera
cję, tak jakby była ona od dawna przygotowywana. Major Joos ze swo
imi oddziałami uderzeniowymi niemal bezgłośnie pokonał oba stanowi
ska maszynowe przy moście kolejowym. Zadziwiająco szybko dotarto do
miejsc przewidzianych do zabezpieczenia. Nigdzie nie natrafiono na
znaczniejsze siły wroga, a już na pewno nie w zamku w Brzegu Dolnym,
gdzie nieprzyjaciel najwyraźniej w dalszym ciągu oddawał się konsumpcji
wódek i win. Zaledwie 65 minut od rozpoczęcia akcji do zakładów zosta
ła wprowadzona „grupa techniczna", która miała rozpocząć w zasadzie
najważniejszą część przedsięwzięcia. Prace postępowały naprzód znacznie
szybciej, niż obliczano, ponieważ przepompownia oraz wszystkie inne
ważne urządzenia były w pełni gotowe do użycia. Szybki meldunek o za
kończeniu prac zaskoczył Grupę Armii. Schórner zdalnie obciążył Sach
senheimera odpowiedzialnością za całkowite opróżnienie pojemników
z gazem. Ten jednak odmówił sporządzenia takiego meldunku. Zamiast
tego udał się do zakładów, gdzie polecił obu profesorom podpisać tekst
podany przez Grupę Armii, w sposób pełny potwierdzający prawidłowe
z fachowego punktu widzenia, całkowite wypompowanie gazu.
166
Co dalej działo się na froncie przyczółka? Jakie działania podjął nieprzy
jaciel? Dopiero między 13.00 a 15.00 wróg w odstępach czasowych przedo
stał się z północy (Zatorze) z większą liczbą czołgów (łącznie około 18).
Nasze zabezpieczenia w porę otrzymały właściwe informacje pochodzące ze
zwiadu o charakterze uderzeniowym. Poza tym sprawdziło się zastosowa
nie większej liczby oddziałów niszczycieli czołgów (z Panzerfaustami). Bo
przecież na początku nie było pewne, czy uda się w porę przenieść ciężkie
działa przeciwpancerne na wschodni brzeg. Na północy odparto więc
wszystkie nieprzyjacielskie czołgi. Znajdujące się na zamaskowanej pozycji
na własnym, południowym brzegu, obok mostu kolejowego działo przeciw
lotnicze wkroczyło do boju tylko raz, ale z decydującym skutkiem. Późnym
popołudniem, tuż przed zapadnięciem zmroku 7-8 rosyjskich czołgów za
atakowało z majątku na południe od Kreska w lewo nasyp kolejowy. Jeśli
udałoby się im go zająć, odcięta zostałaby droga znajdujących się jeszcze na
przyczółku i w zakładach oddziałów z personelem technicznym. Te niczego
niepodejrzewające czołgi były nadzwyczaj ważnym celem dla stojącego
w ukryciu działa przeciwlotniczego. Dopiero teraz wykręcono lawety dzia
ła, wystawiono lufy tuż nad górną krawędź nadodrzanskiego wału, szybko
wycelowano - a potem czerwono-żółte języki ognia wystrzeliły z luf z gło
śnym hukiem. Przy tak niewielkiej odległości, wynoszącej zaledwie 750 me-
Jeszcze w lalach 50. XX w. w Polsce spotkać można byto ślady po niedawnej wojnie. Na zdjęciu:
harcerze siedzący na wraku czołgu T-34. zniszczonego na Górnym Śląsku, 1950-1955.
167
trów, wystrzał i uderzenie nastąpiły niemal niezauważalnie po sobie. Nie
szczęsne rosyjskie czołgi zbierały się do wjazdu na nasyp kolejowy, który
zaczęły już „na wszelki wypadek" ostrzeliwać. I wtedy z boku w najpraw
dziwszym znaczeniu wyrażenia „jak grom z jasnego nieba" uderzyła w nich
śmierć i zniszczenie, a oni nie mogli się bronić. Według generała Sachsen-
heimera, naocznego świadka tej bardzo krótkiej potyczki, odstrzelono
6 czołgów, z których część natychmiast spłonęła. Ten sukces w takim stop
niu sparaliżował przedsiębiorczego ducha tamtejszego nieprzyjacielskiego
dowództwa, że nie zaatakowało ani z tego, ani z żadnego innego miejsca.
Zadecydowało to o losach ewakuacji przyczółka i zakładów, na które po
trzeba było jeszcze kilku nocnych godzin. Nad wypełniającą dowództwo
i oddział radością z sukcesu, z realizacji bardzo ważnego zadania, zawisł
jednak cień. Trzeba było podjąć pewne środki pomocnicze na wypadek,
gdyby zawiodła przepompownia lub rurociąg, to znaczy, gdyby nie dało się
wypompować gazu tak, jak zaplanowano. Polegały one na tym, że saperzy
na niektórych kadziach umieścili profilaktycznie ładunki wybuchowe. Kilku
z nich dostało się przy tym w strumień gazu, przez co stracili wzrok. Całe
szczęście, kilka dni później, po przeprowadzonym wkrótce fachowym lecze
niu w szpitalu wojskowym odzyskali zdrowie.
Późnym popołudniem nadszedł rozkaz opuszczenia przyczółka, po
otrzymaniu przez Grupę Armii radiowego meldunku od generała Sachsen-
heimera o podpisaniu przez profesorów pisma o skutecznym unieszkodli
wieniu gazu. Opuszczenie obiektu i przejście przez Odrę powiodło się zgod
nie z planem. Zabrano wszystkich rannych i kilku zabitych, których życie
pochłonęła niestety ta walka. Jeszcze słowo na temat strzelców spadochro
nowych. Nie przybyli z sąsiednich Grup Armii. Dobrze więc, że generał
Sachsenheimer wcale nie chciał ich użyć do rozpoczęcia ataku. W przeciw
nym razie ich brak mógłby postawić oddziały w trudnej sytuacji.
To, że w ostatnich miesiącach wojny można było zrealizować takie
przedsięwzięcie, zaplanowane tak odważnie, pod presją czasu i z udziałem
zlepionych z fragmentów oddziałów i do tego jeszcze zrealizować je tak
jak na ćwiczeniach, stanowi wymowny dowód ducha, woli i siły bojowej
dowództwa i oddziału.
Walki w odwrocie na Dolnym
Śląsku między Odrą i Nysą Łużycką
Wróg atakuje w dwóch głównych kierunkach na zachód ku Nysie Łużyc
kiej: na północ rozleglej strefy lasu na Lubsko - Olszyna, na południu na
Zgorzelec
- W strefie lasu walczą zaimprowizowane oddziały - Korpus Pan
cerny „ Grofideutschland" i XXIV Korpus Pancerny na zachód od rzeki Bóbr
atakują w kierunku zachodnim i południowym wroga, który przedarł się na
obszar lasu - Połączenie się nie udaje, ale nieprzyjacielski marsz zostaje opóź
niony
- Od 20 lutego stały front 4. Armii Pancernej znajduje się za Nysą Łu
życką
- Zgorzelec zostaje utrzymany (zob. mapy nr l i 3 w załączeniu)
T
u, na północnym skrzydle Grupy Armii „Środek" dowodzenie ob
jęło naczelne dowództwo 4. Armii Pancernej, przybyłe 25 stycznia
do Głogowa z bitwy w Polsce. Lewa (północna) granica armii do 31 stycz
nia przebiegała przez Głogów - Żagań, do 12 lutego już dalej na północ
przez Nowe Miasteczko - Żary i potem, obok ujścia Nysy Łużyckiej do
Odry, na północ od Gubina. W tej mierze, w jakiej północna granica Grupy
Armijnej „Heinrici" (1. Armii Pancernej) i 17. Armii przesunięta została od
południa w lewo, przesunęła się też w lewo północna granica 4. Armii Pan
cernej. Opuszczając śląską prowincję na północnym obszarze tej armii, nie
możemy przedstawić walk o Śląsk bez opisania działań tego właśnie woj
ska, częściowo przebiegających teraz na terenie Dolnych Łużyc.
Armia ta otrzymała pod wieloma względami tyle ważne, co ciężkie zada
nie. W miejscu, gdzie stykają się Dolny Śląsk i Brandenburgia, mniej więcej
na północ od ogólnej linii Legnica - Bolesławiec - Zgorzelec, żadne pagórki,
nie mówiąc o zaporze z gór, takiej jak sięgający od południowych okolic
Zgorzelca aż do Bramy Morawskiej (Ostrawy), wysoki nawet na 1600 m gór
ski wał Sudetów, nie zatrzymają już skierowanego na zachód rosyjskiego
uderzenia. Po tym jak począwszy od końca stycznia, z dnia na dzień nieprzy
jacielskie siły nieprzerwanie napływały do przyczółka pod Ścinawą, zamiary
wroga stały się właściwie zupełnie jasne. Mocne uderzenie, poprowadzone
pod kątem rozpiętości i zwykłego uszeregowania rezerw w głąb na północ od
169
wspomnianej ogólnej linii Legnica - Bolesławiec - Zgorzelec, dawało wrogo
wi spore widoki na sukces. Jeśli po pierwszych szybkich podbojach teryto
rialnych udałoby mu się równie szybko przejść Nysę Łużycką, na płaskim
obszarze Łużyc nie tylko otworzyłaby się przed nim droga w kierunku Łaby.
W ten sposób nieprzyjaciel zapewniał sobie także możliwość ruszenia w przy
szłości z ogólnego obszaru na północ od Drezna zarówno od południa na
Berlin, jak i z północy na Czechy. Choć opis obrony Berlina wykracza poza
nasze zadanie, jasne jest, że skierowany na południe atak na Czechy za
chwiałby śląskim frontem Grupy Armii. Poza tym pociągał za sobą niebez
pieczeństwo zerwania łączności między Grupami Armii „Środek" i „Wisła".
Generał Graser, naładowany energią, nawykły do walki i bitew naczel
ny dowódca 4. Armii Pancernej, był w równym stopniu świadomy nieprzy
jacielskich możliwości, jak i trudności, jakie czekają na niego podczas reali
zacji jego zadania. Mówiąc krótko, wynikały one, jak zawsze, a od owego
nieszczęsnego grudnia w rosnącej mierze, z nieprzyjacielskiej przewagi
i własnych niedoborów. Spójrzmy przez chwilę na to, co nazywamy „po
tencjałem". Nasze niedobory polegały na niedostatecznej liczbie samolo
tów, żołnierzy, broni, amunicji i paliwa. Brakowało więc personelu i mate
riałów. Tym, czego mimo nieustannych ciosów z pewnością nie brakowało,
był istotny element potencjału, to znaczy morale. I choć każdemu żołnie
rzowi, od głównodowodzącego aż do najmłodszego szeregowca, po wkro
czeniu na ojczystą ziemię ciężko było walczyć we własnym kraju, nie szczę
dząc domów i dworów, majątków i dóbr, jednak większością z nich
kierowała płynąca z wnętrza, wzmacniająca wola i stojące przed każdym
z nich zadanie obrony niemieckiej ziemi ojczystej i ochrony niemieckich
obywateli. Ale generał Graser opierał swą nadzieję nie tylko na owym mo
rale. Mimo wspomnianych braków opóźnieniu nieprzyjacielskiego tempa
mogło sprzyjać ukształtowanie terenu. Każdemu znawcy Śląska i Branden
burgii, a także każdemu wysłużonemu oficerowi przed oczami staje ów po
tężny obszar lasu, który zwartym pasem biegnie od rejonu Legnica - Lubin
na długości 100 km aż do Nysy Łużyckiej, a stamtąd rozciąga się jeszcze na
zachód niemal na drugie 100 km
172
. Szerokość rozpatrywanego tutaj ob
szaru leśnego mierzy na południe od Żar i Żagania około 45 km. Ową po
tężną strefę lasu przecina w poprzek nieprzyjacielskiego natarcia Bóbr, a na
zachód od niego Kwisa. Liczne ćwiczenia saperskie i wiele większych ma
newrów udowodniły i nauczyły nas, w jak wartościowy sposób strona dys
ponująca mniejszymi siłami może wykorzystać ów bór, aby z jednej strony
opóźnić nieprzyjacielski marsz, z drugiej zaś móc ponownie przejść do
ofensywy. Nie osiągnięto jednak niezbędnych do tego celu minimów czaso-
2
Chodzi tu o Bory Dolnośląskie, dawniej zwane też Puszczą Dolną.
170
Zniszczony w wyniku działań wojennych Rynek w Lwówku Śląskim (Lówenberg in
Schlesien), 1945. fot. Tadeusz Sierosławski.
wych i liczebnych własnych oddziałów, stąd szanse, mimo dobrej znajomo
ści terenu, przedstawiały się marnie.
Kiedy 8 lutego uświadomiono sobie rozmiary i powagę nieprzyjaciel
skiego ataku z przyczółka ścinawskiego, generał Graser przeniósł swą kwate
rę główną z Łażan pod Świdnicą do Bolesławca, skąd jednak już 10 lutego
musiał się wycofać dalej do Zgorzelca. Dowództwo armii wkrótce zoriento
wało się co do rozmiarów ataku, a także obranych głównych kierunków na
tarcia. Szef sztabu generalnego tej armii, generał Kniippel
173
, powiada:
„Wielka ofensywa ruszyła z potężną mocą. Zmasowane siły dwóch armii
1 7 3
Gen. Wilhelm Kniippel (ur. 1902 w Żukowie k. Pyrzyc, zm. 1968 w Koblencji) - oficer
niemiecki od 1925 r. Od 1 września 1939 r. byt oficerem operacyjnym 246. DP. Od kwietnia
do grudnia 1942 r. oficer operacyjny XLIII KP. Później szef sztabu tegoż korpusu. Od stycz
nia 1945 r. do końca wojny szef sztabu 4. Armii Pancernej. W niewoli alianckiej do 1948 r.
171
pancernych i trzech armii piechoty pozwoliły nieprzyjacielowi natychmiast
się przebić". Dysponujące tak jak dotąd bogatymi rezerwami rosyjskie do
wództwo mogło sobie pozwolić na wyznaczenie ekscentrycznych kierunków
natarcia. Opowiadaliśmy już o przejściu nieprzyjacielskiego południowego
skrzydła, 3. Armii Pancernej Gwardii, przez Legnicę do szybkiego zamknię
cia pierścienia wokół Wrocławia. Kolejne dwa kierunki ataków opancerzo
nych, szybkich jednostek ominęły - słusznie z punktu widzenia wroga! - roz
legły obszar lasów: południowy był skierowany na Zgorzelec przez Chojnów
- Bolesławiec - Nowogrodziec nad Kwisą, z dodatkową południową ko
lumną przez Złotoryję - Lwówek Śląski na Lubań, podczas gdy północne
mu wyznaczono drogę wzdłuż północnej granicy lasu przez Przemków -
Szprotawę - Żagań Żary z celem w Lubsku - Olszynie. Z tym atakiem
z przyczółka scinawskiego połączone były późniejsze ataki na północne
skrzydło armii przez Odrę między Bytomiem Odrzańskim i Krosnem. Znaj
dujący się na północy wróg, wsparty północnym skrzydłem o lewy brzeg
Odry, 18 lutego przekroczył dopływ Bobru między Krzystkowicami i Kro
snem w kierunku Gubina. Mając przed oczami zarysowany z grubsza prze
bieg nieprzyjacielskiego 1. Frontu Ukraińskiego (Koniew), łatwiej będzie
zrozumieć ruchy i walki jednostek niemieckich.
Dowództwo armii mimo ogromnego niedostatku sił zdołało obronić dłu
gie, sięgające przez strefę lasu południowe skrzydło nad Kwisą (po obu stro
nach Świętoszowa) pod dowództwem generała Friedricha
174
(dowódca
zgrupowania artylerii nr 312) przy użyciu zaimprowizowanych oddziałów,
wykorzystując owo sprzyjające ukształtowanie terenu. Także dzięki tym za
bezpieczeniom można było wykonywać inne ruchy, zwłaszcza wycofującego
się na północ od tego miejsca Korpusu „GD". Bo choć ominięcie strefy lasu
- w każdym razie z punktu widzenia przeważających sił pancernych wroga
- było słuszne, nie wolno przeoczyć faktu, iż autostrada Wrocław - Legnica
- Berlin prowadziła z południowego wschodu na północny zachód ukosem
obok południowej granicy poligonu w Świętoszowie. Skorzystanie z niej
uniemożliwiał przez pewien czas front generała Bordihna
175
nad Kwisą. Ten
1 7 4
Gen. Rudolf Friedrich (ur. 1889 w Zwickau, zm. 1945 kolo Litomierza) artylerzysta
i oficer niemiecki od 1910 r. Walczy! na frontach 1 wojny światowej. Później w Reichswerze.
W latach 1933-1938 dowódca batalionu artylerii w 4. part. Od listopada 1938 r. przez rok do
wódca tego pułku. Następnie dowódca 62. DP, a od października 1942 r. 327. DP. Później
m.in. dowódca 312. DArt., a od czerwca 1944 r. powstałego z jej części 312. zgrupowania ar
tylerii. Zginął w akcji 9 maja 1945 r.
1 7 5
Gen. Adolf Bordihn (ur. 1889 w Deutsehe-Krone, zm. 1958 w Brunszwiku) - oficer
niemiecki od 1909 r. Walczył w 1 wojnie światowej m.in. w armii tureckiej. W niewoli rosyj
skiej 1916-1921. W latach 1922-1935 w służbie policyjnej. Do kwietnia 1940 r. w kolejnych
sztabach wojsk pionierskich. Od stycznia 1941 r. dowódca pionierów 15. Armii. Od maja 1943
do października 1944 r. dowódca fortyfikacji nad górnym Renem. Następnie, do końca wojny
wyższy dowódca pionierów na Dolnym Śląsku. W niewoli sowieckiej do 1955 r.
172
wywodzący się z pionierów generał pod koniec wojny po raz drugi dostał się
do rosyjskiej niewoli, którą znosić musiał już w czasie I wojny światowej
w latach 1916-1921. W okresie od 12 do 16 lutego do linii oporu Bordihna
nad Kwisą doszła na północ aż do jej ujścia do Bobru na południowy
wschód od Żagania znana Dywizja „Brandenburg" jednorękiego generała
Schulte-Heuthausa. Później, aż do 19 lutego, broniła ona niezwykle trudne
go północnego skrzydła (generał Friedrich) między autostradą i Żaganiem.
Dywizja Grenadierów Pancernych Korpusu „GD", wielokrotnie wspomi
nana od czasu ofiarnej walki w „wędrującym kotle", wskutek ofensywy ści-
nawskiej z 8 lutego, sama stała się „wędrującym kotłem". Wielokrotnie
okrążana, z trudem przebiła się z powrotem z Rudnej przez Polkowice -
Przemków - Szprotawę za Kwisę na południe od Żagania. Sytuacja 20. Dy
wizji Grenadierów Pancernych na tym samym obszarze była podobna. Ge
nerał Jauer, dowódca dywizji, opowiada o nocnych marszach, których do
kładnego przebiegu nie da się ustalić. Poruszano się zygzakiem, kierując się
śladami niemieckich czołgów i unikając rosyjskiego ostrzału, nie mogąc jed
nak dotrzeć do wyznaczonego terenu, który zdążył się już znaleźć w rękach
wroga. Typowy obraz nocnych marszów i potyczek w odwrocie pośród
znajdującego się bardzo blisko wroga! Generał Jauer po raz pierwszy i jedy
ny w tej wojnie utracił łączność ze swoim oddziałem, nie mogąc się do niego
udać. Bo gdziekolwiek się odwrócił, wszędzie napotykał wroga. Do czasu
odnalezienia swojej dywizji gdzieś na wschód od Szprotawy minęło wiele
pełnych troski godzin. Dowodzący Korpusem „GD" generał von Saucken
nocą dotarł do swego oddziału, znajdującego się właśnie w odwrocie. Jego
szczególną zasługą było objęcie dowodzenia i zaprowadzenie porządku po
przez osobistą ingerencję w oddziale opanowanym przez chaos, wywołany
ciągłymi atakami wroga. W 20. Dywizji Grenadierów Pancernych wielkie
zasługi przypadają przy tym dowódcy hamburskiego 76. pułku grenadierów
pancernych, pułkownikowi Stammerjohannowi. Szacunek i cześć dla nieży
jącego towarzysza wymagają, by zaznaczyć w tym miejscu, że dywizja ta po
zakończonym odwrocie za Nysę została oddana do 9. Armii. Tam podobno
spotkała ją największa hańba. Po nieudanym ataku w okolicy Frankfurtu
nad Odrą jakiś wyższy dowódca SS, opętany pychą i samowolą, rozkazał
jednemu z pułków tej sprawdzonej w boju dywizji złożyć odznaczenia wo
jenne. Podczas powtórnego ataku zginął pułkownik Stammerjohann, do
wódca doświadczony w niezliczonych bojach, otaczany przez pułk wielkim
szacunkiem. W 1939 r. poszedł na wojnę z ówczesnym 76. pułkiem piechoty
jako młody kapitan i szef kompanii, by z czasem dojrzeć i awansować na
dowódcę tego pułku.
Po tym, jak począwszy od 12 lutego Korpus „GD", zebrany po drugiej
stronie Bobru i Kwisy, ponownie przeszedł do obrony, generał von Saucken
173
musiał go opuścić, aby przejąć dowodzenie w swej ojczyźnie - Prusach
Wschodnich. Cały korpus żałował jego odejścia, które prawdopodobnie
przypisać należy woli Schórnera. Teraz dowodzenie korpusem objął gene
rał Jauer. Zanim przejdziemy do śmiało zaplanowanego i w swej realizacji
niezwykle niebezpiecznego ataku - z dwóch stron - należy jeszcze opowie
dzieć o cofającym się na północy XXIV Korpusie Pancernym: po dotarciu
pierwszych czołgów nocą 10 lutego w okolice położone 10 km na północny
zachód od Rudnej korpus otrzymał rozkaz odwrotu w kierunku północne
go zachodu. Składał się on z 16. Dywizji Pancernej i znajdujących się jeszcze
w fazie formowania 72., 88. i 342. Dywizji, starych znajomych z „wędrujące
go kotła", teraz ponownie pod dowództwem generała Nehringa. W czasie
nocnych marszów przesuwano się szerokim frontem na zachód od Odry
przez Nowe Miasteczko i Kożuchów w kierunku Nowogrodu Bobrzańskie-
go/Krzystkowic nad Bobrem. Ponieważ wróg na lewej flance przeszedł już
w wielu miejscach przez Odrę, przejście nierzadko trzeba sobie było wywal
czyć. Szybkie siły pancerne nieprzyjaciela przystąpiły do pogoni przez Go-
rzupię (niezaznaczona na mapie) w kierunku Olszyny w połowie drogi mię
dzy Nowogrodem Bobrzańskim i Żaganiem; to kolejny przykład na to, jak
błyskawicznie nieprzyjaciel uczył się dowodzenia szybkimi siłami - i jak do
brze to opanował. „W czasie odwrotu -jak relacjonuje generał Nehring -
dochodziło więc do ciągłych walk, które mocno obciążały i nadwerężały
oddział, między innymi także pod Nowym Miasteczkiem 12 lutego i 13 lute
go w Kożuchowie, gdzie w czasie nocnych walk zniszczono w mieście kilka
czołgów, w tym 3 lub 4 sztuki zapisać należy na konto jednego żołnierza
z dowództwa XXIV Korpusu. Charakterystyczne było przy tym następują
ce wydarzenie: zwyczajowo za zniszczenie każdego czołgu udzielano
14-dniowego urlopu. Zapanowało powszechne przekonanie, że dla takiego
żołnierza z jego długim urlopem wojna jest już skończona. Ale mylono się.
Trzeba było walczyć jeszcze dokładnie przez trzy miesiące, mimo że własne
położenie mogło się już tylko pogorszyć".
Po przejściu korpusu nocą 13 i 14 lutego pod Nowogrodem Bobrzań-
skim/Krzystkowicami i na północ od nich na drugą stronę Bobru i zakoń
czeniu w tym samym czasie w rejonie na południe od Żagania odwrotu
przez Korpus „GD", generał Graser, dowódca 4. Armii Pancernej, podjął
na podstawie rozkazu Grupy Armii śmiałą decyzję: XXIV Korpus Pan
cerny miał zaatakować na wschód od Bobru w kierunku południowym,
Korpus „GD" także miał to zrobić na zachód od rzeki między Żaganiem
i Żarami w kierunku północnym, aby odciąć zbliżającego się do Olszyny
wroga od zaplecza. Była to odważna, wręcz śmiała decyzja. Północny
XXIV Korpus Pancerny sam znalazł się bowiem w sytuacji grożącej po
wstaniem „wędrującego kotła". Na północy wróg tymczasem zmierzał
174
Dwóch czerwonoarmistów / rowerami s/abruje warsztat Otto Bliimela. Dolny Śląsk. 1945.
z Zielonej Góry na zachód przez dolny Bóbr w kierunku Gubina. Sytu
acja Korpusu „GD" natomiast nie była aż tak groźna ze względu na znaj
dującą się na odcinku Kwisy i Czernej w strefie lasu ochronę skrzydeł.
Jednak tym, co w szczególny sposób hamowało oba korpusy, było prze
męczenie dowództwa i żołnierzy oraz o wiele za niska zdolność bojowa.
Nieprzyjaciel natomiast w dalszym ciągu upajał się zwycięstwem, był do
brze uzbrojony i zaopatrzony, dysponował znaczną przewagą liczebną,
z uwagi na niezmierzone osobiste łupy gotów był w każdym niemieckim
domu do nowej walki, która miałaby go zaprowadzić dalej na zachód.
Aby dobrze zrozumieć często powtarzane stwierdzenie na temat nieprzy
jacielskiej przewagi: przytaczamy je tutaj w sposób całkowicie zamierzo
ny, by ponownie wyrazić swe uznanie dla prowadzonej w trudnych wa
runkach ofiarnej walki niemieckich żołnierzy, tak jak na to zasługuje
wypełnianie przez nich żołnierskich obowiązków.
Mimo podporządkowania XXIV Korpusowi Pancernemu 25. Dywizji
Grenadierów Pancernych, stanowiącej teraz jedynie ugrupowanie bojowe
pod dowództwem generała Audórscha
176
, natarcie rozpoczęte przez kor-
1 7 6
Gen. Oskar Audórsch (ur. 1898 w Colbiehnen, zm. 1991 w Ulm) - oficer niemiecki od 1917 r.
Po I wojnie światowej pozostał w wojsku. Po 1935 r. na wielu stanowiskach w OKH. Od sierp
nia 1940 r. dowódca 394. pstrz. Od stycznia 1942 r. ponownie w OKH. Od listopada 1944 r. do koń
ca wojny dowódca 25. DGren Lud. W niewoli amerykańskiej, a następnie sowieckiej do 1955 r.
175
pus 14 lutego nie doprowadziło wojsk dalej jak 10 km na południowy
wschód od Krzystkowic. Nie doszło przy tym do połączenia z atakującą
od południa 20. Dywizją Grenadierów Pancernych. Nieprzyjaciel zorien
tował się bowiem, że jego połączenia na tyłach są silnie zagrożone, z czę
ścią dywizji zawrócił z zachodu i wraz z nowymi rezerwami zaatakował
od wschodu. W końcu 19 lutego naczelne dowództwo 4. Armii Pancernej
poleciło zakończyć tę nierówną walkę i wycofać oba korpusy za Nysę Łu
życką. Jednakże efektem owej walki między Krzystkowicami a Żaganiem
było to, że naprawdę pojawiła się odczuwalna dla wroga presja na jego
połączenia na tyłach. To związało siły, spowolniło atak na Nysę i w efek
cie ułatwiło nam wycofanie się.
W XXIV Korpusie Pancernym początkowo nie wiedziano, w którym
miejscu najbezpieczniej przekroczyć Nysę. Według meldunków wróg dys
ponował szczególnie dużą siłą w obszarze lasu na wschód od Gubina.
Bardziej odpowiednia wydała się więc okolica na północ od Olszyny, tym
bardziej że wróg wycofał przecież stamtąd swoje siły, by skierować je do
ochrony połączeń na tyłach. O podjęciu decyzji, by jednak maszerować
na Gubin, zdecydowała wiadomość ze znajdującego się tam przyczółka
XL Korpusu Pancernego (bez czołgów) generała Heinriciego, znanego
z walk pod Cigacicami. Nocą z 20 na 21 lutego wyruszono więc z Lubska
na Gubin, żywiąc, jak już wiele razy od owego czarnego 12 stycznia,
chwiejną nadzieję, że uda się przejść. „Miasto Lubsko śpi pod morzem
białych flag jako znaku gotowości do pokoju wszystkich jego mieszkań
ców - tak generał Nehring odmalowuje ów nocny marsz - obraz, który
w martwej ciszy sprawia wrażenie niemal upiornego! Od czasu do czasu
szpice pochodu natykają się na nieprzyjacielskie zabezpieczenia przeciw-
czołgowe, które jednak raczej ustępują z drogi". Teraz wróg miał przy
czółek nad Nysą, zaledwie 8 km na południe od Gubina pod Gąszczami
(brak na mapie nr 1). Na obu brzegach był on tak mocny, że przekazany
drogą radiową jedynie resztkom 16. Dywizji Pancernej przez 4. Armię
rozkaz ataku nie mógł zostać zrealizowany. Związał on jednak nieprzyja
cielskie siły i zabezpieczył przejście korpusu przez rzekę na niemieckim
przyczółku w Gubinie. Na przełomie stycznia i lutego korpus rozpoczął
obronę linii Odry. Po 3 tygodniach nieprzerwanych walk i marszu front
znalazł się 100 km na zachód od Odry, za Nysą. XL Korpus zdołał rozbić
przyczółek pod Gąszczami dopiero w połowie marca w wyniku nocnego
ataku przy znacznej przewadze ogniowej. Ponieważ atak ten trafił w nie
przyjacielskie przygotowania do natarcia, łup ciężkiej broni, obejmujący
nawet średnie haubice, był bardzo suty. Porucznik pionierów, który
w trakcie ataku przebił się do mostu na Nysie i wysadził go w powietrze,
został odznaczony Krzyżem Rycerskim.
176
16. Dywizja Pancerna została wreszcie odbudowana; w tym celu prze
niesiono ją do Jiiterborga (na południe od Berlina). Korpus Pancerny
„GD" i wszystkie oddziały przylegające doń od południa (generałowie Bor-
dihn i Friedrich) wycofano 20 lutego za Nysę Łużycką. Bo choć nieprzyja
cielskie dowództwo z początku zrezygnowało ze skierowania szybkich od
działów do strefy lasu, najwidoczniej obawiało się, że niemieckie wojska
mogą z tej strefy zagrozić ich flankom. Dlatego po rychłym podboju obsza
ru przez atakujące na północnym i południowym skraju lasu szybkie od
działy przez bór między Szprotawą i Bolesławcem wysłano wreszcie także
armie piechoty. Ich atak na nasze słabe w porównaniu z nimi siły zaporo
we zaowocował do 17 lutego zdobyciem miejscowości Ruszów i Iłowa.
Sukcesem zakończyła się interwencja 8. Dywizji Pancernej, którą zdążono
jeszcze przeprowadzić po akcji na południe od Wrocławia. 18 lutego wy
prowadziła ona z obszaru Gryfowa natarcie z zaskoczenia na południową
flankę nieprzyjacielskich sił, zmierzających z Lwówka w kierunku Lubania
i Zgorzelca. Nie doprowadziło to oczywiście do zwycięstwa, nie mogło też
bezpośrednio zahamować tempa atakującego przez północną część lasu
nieprzyjaciela. W ten sposób jednak zastopowano przedzieranie się wrogie
go natarcia na Zgorzelec, co było ważną korzyścią z punktu widzenia przy
szłej budowy frontu na Nysie. Rzeka ta stała się teraz od Lipy Łużyckiej do
ujścia do Odry na północ od Gubina linią frontu 4. Armii Pancernej, roz
ciągającego się łukiem od Lipy Łużyckiej w kierunku południowego wscho
du aż po rejon Lubania. Nawet w obliczu utraty obszaru 100 km za sukces
4. Armii Pancernej należy poczytać fakt, że nad Nysą zatrzymano natarcie
kierowane przecież jeszcze dalej na zachód.
Pierwsza bitwa 1. Armii Pancernej
o Ostrawski Okręg Przemysłowy
od 30 stycznia do 22 lutego
4. Front Ukraiński wzmacnia główną pozycję na północ od Beskidów, ata
kuje również południowy front górski, by związać nasze rezerwy - Po 12 lu
tego północne skrzydło armii sięga do Koźla, gdzie atakuje I. Front Ukraiński
- Wielkie sukcesy w obronie w górach - W związku z tym 1. Armia Pancerna
podejmuje śmiałą decyzję, by przy dalszym rozciąganiu i osłabianiu frontu
w górach sprowadzić oddziały na Górny Śląsk
- Sukces w bitwie obronnej;
Nie udaje się przełamać 4. i 1. Frontu Ukraińskiego w kierunku na Ostrawę
(zob. mapa nr I w załączeniu)
C
harakter obszaru, w którym toczyły się walki, różnił się zasadni
czo od gór słowackich. Podczas gdy tam panowała głęboka zima
i leżała gruba warstwa śniegu, niemal całkowicie uniemożliwiająca marsz
przez sięgające 2000 m wysokości góry, lekko pofałdowany obszar mię
dzy Beskidem Zachodnim i Wisłą dzięki panującym mrozom był wszędzie
przejezdny. Liczne zamarznięte stawy u ujść rzek nie stanowiły dla pie
choty żadnej przeszkody. W gęsto zaludnionym, poprzecinanym dobrymi
drogami obszarze tereny o typowo rolniczym charakterze występowały
na przemian z najczęściej szpetnymi, wypalonymi miastami przemysłowy
mi. Ludność stanowiła mieszankę Polaków, Czechów, Słowaków, z nie
wielkim udziałem Niemców. Piękne ludowe stroje ludności wiejskiej, któ
re widzieliśmy w karpackich dolinach i słowackich górach, zastąpił tu
ubiór współczesnego robotnika przemysłowego. Czuliśmy się tak, jakby
ktoś przeniósł nas do szarej codzienności, w babiloński chaos najrozmait
szych języków. Przygnębiająco działały również wiadomości o skutkach
klęski w Polsce i ciosach na Węgrzech, w Poznaniu i Prusach Wschod
nich. Nie dało się ich ukryć przed żołnierzami, którzy zaczęli się zastana
wiać, jak zakończy się ta wojna. Na tym większe uznanie zasługuje upór
i odwaga, z jaką zdziesiątkowane poważnymi stratami i osłabione wielo
miesięczną walką niemieckie dywizje biły się z przeważającymi liczebnie,
178
nacierającymi Sowietami. Naturalnie, tak jak w dwóch północnych ar
miach Grupy Armii, tak i tu zdarzały się wśród dywizji trudne przypadki.
Jednak stanowiły one wyjątek. Niemal zawsze były to jednostki, które
ucierpiały szczególnie dotkliwie.
W słowackich górach Sowieci na przełomie stycznia i lutego na próżno
próbowali przebić się szybkimi szpicami czołowymi przez nowe niemieckie
pozycje. Jednocześnie jednak, gdy Sowieci zbliżali się do obszarów leśnych
na zachodniej Słowacji, w rejonie Żyliny i po obu stronach prowadzącej
stamtąd do Czech Przełęczy Jabłonkowskiej uaktywniła się, stłumiona cza
sowo, aktywność partyzantów. Dowodzone przez byłych czeskich i słowac
kich oficerów i wspierane przez przemyconych sowieckich agentów, bandy
te coraz częściej dopuszczały się napadów i próbowały paraliżować, i tak
już utrudniony zimą, ruch na górskich drogach. W niektórych miejscach
partyzantów popierała też miejscowa ludność. Część wycofującej się w re
gionie horehrońskim (na południe od dolnej krawędzi mapy nr 1) 3. Dywi
zji Górskiej została w jednej wsi ostrzelana z domów i musiała się bronić
nawet przed walczącymi kobietami. Niszczyciele czołgów i działa szturmo
we musiały oczyścić zaminowane stanowiska partyzantów. Zajmujący pozy
cje na uboczu batalion zabezpieczający stracił na rzecz partyzantów kilku
oficerów i pewną liczbę jeńców. Umieszczony w okolicy Przełęczy Jabłon
kowskiej sztab dowódcy zaplecza 1. Armii Pancernej został zmuszony do
przeniesienia kwatery z gór na równinę, ponieważ bandy w najwyższym
stopniu przeszkadzały mu w wykonywaniu spoczywających na nim obo
wiązków. Ale oddziały używały ognia w obronie tylko tam, gdzie zmusił
ich do tego wróg. Znacznie częściej dowódcy próbowali na tyle wpłynąć na
burmistrzów, by powstrzymywali oni ludność od aktów wrogości. Nic bar
dziej nie odstręczało niemieckich oddziałów niż konieczność użycia broni
przeciw cywilom
177
.
Po objęciu dowodzenia przez 1. Armię Pancerną 29 stycznia wieczo
rem nad XI Korpusem SS na obszarze słowacko-polskiego pogranicza
i w Żywcu oraz nad LIX Korpusem Piechoty między Bielskiem i Pszczy
ną na odcinkach tych kontynuowano walkę obronną z nacierającymi So
wietami. W rejonie Żywca udało się ataki te odeprzeć. Miasto pozostało
w niemieckich rękach. Wróg natomiast zdołał przejść przy linii kolejowej
z Oświęcimia do Ostrawy przez ciągnącą się od Bielska do Pszczyny doli
nę rzeki, a także zdobyć pewne obszary od Pszczyny w kierunku zachod
nim. Jednak w porównaniu z wcześniejszymi tygodniami postępy Sowie
tów były skromne. Krok po kroku musieli wydzierać pozycje niemieckiej
1 7 7
Temu stwierdzeniu przeczą fakty z wszystkich frontów 11 wojny światowej, na których
żołnierze niemieccy z takim zacięciem stosowali np. zasady odpowiedzialności zbiorowej czy
wykazywali się nieuzasadnionym militarnie okrucieństwem.
179
Zmęczony i brudny żołnierz niemiecki z WafTcn-SS, oczekujący na zakończenie walk
frontowych oraz powrót do domu i rodziny. Górny Śląsk. 1945.
obronie. O zawziętości, z jaką słabe niemieckie dywizje broniły się między
Bielskiem a Pszczyną, świadczy fakt, że przeciwnik potrzebował aż 10
dni, aby pokonać 12 km na zachód od linii Bielsko - Pszczyna. Raport
Wehrmachtu z 5 lutego wspomina tu w szczególności o skutecznym dzia
łaniu walczącej pod Bielskiem 544. Dywizji Grenadierów Ludowych pod
dowództwem generała Ehriga
178
.
Do walczących na tych odcinkach szeregów wcielono niedawno rów
nież jednostki Volkssturmu. Ich członkowie, zdani wyłącznie na siebie,
byli siłą rzeczy dla Sowietów łatwym łupem, „zagubionymi dziećmi"
179
.
Większość owych dzielnych mężczyzn, znajdujących się w tym regionie
walk, najczęściej nieodpowiednio ubranych i niedostatecznie uzbrojo-
1 7 8
Gen. Wehrner Ehrig (ur. 1897 w Eibenstocku, zm. 1981 w Oldenburgu) - oficer nie
miecki od 1915 r. Walczył na frontach I wojny światowej. Później w Reichswehrze. Od paź
dziernika 1939 r. dowódca batalionu w 216. pp. Od marca 1940 r. oficer operacyjny w 164.
DP, a od stycznia 1941 r. pełnił tę funkcję w sztabie 15. Armii. Od listopada 1942 r. szef szta
bu LXXXVII Korpusu Piechoty. W październiku 1943 r. przejął dowodzenie 340. DP. Na
tym stanowisku do czerwca 1944 r. Od lipca 1944 r. do końca wojny dowódca 544. Dywizji do
Zadań Specjalnych (następnie przekształconej w 544. DGren. a od października tego roku
544. DGren Lud). W niewoli alianckiej do 1948 r.
1 7 9
W oryg. Verlorener Haufen (dosł.: stracona, zagubiona gromada). Dawny termin mili
tarny, którym określano zwiadowców wysyłanych za linie nieprzyjaciela.
180
nych, została, co zrozumiałe, natychmiast zwolniona do domu przez
miejscowych dowódców albo co najwyżej odkomenderowana na pozycje
na tyłach. W oddziale pozostali tylko zdolni do walki i ochotnicy. Wielu
z nich indywidualnymi czynami dowiodło wielkiej przydatności w obro
nie ojczyzny. Jedynym właściwym wyjściem dla pozostałych członków
Volkssturmu był powrót do rodzin i pracy zawodowej.
Powolny postęp operacji ofensywnej skłonił 4. Front Ukraiński do te
go, by po upływie pierwszej dekady lutego wyznaczyć główny punkt na
tarcia w rejonie Pszczyny. Tutaj niezliczone stawy towarzyszące dolinom
rzek nie przeszkadzały już w ruchach czołgów, stąd prowadziły dobre
drogi do Rybnika i przez Strumień na ziemię karwińską i cieszyńską. Pra
wie niezalesiony obszar był - w przeciwieństwie do regionu położonego
na południowy wschód od Strumienia - korzystny dla prowadzenia ope
racji ofensywnych. 10 lutego do ataku przystąpiły liczne sowieckie dywi
zje strzelców, wspierane znacznymi siłami pancernymi i samolotami bojo
wymi. Odepchnęły one obie niemieckie dywizje walczące na styku LIX
i XI Korpusu w rejon Strumienia i na północ stamtąd, gdzie mogły się
z powrotem pozbierać i przechwycić Sowietów, którym nie udało się
przerwać niemieckiego frontu. Również prowadzone równolegle ataki
1. Frontu Ukraińskiego po obu stronach Raciborza nie przyniosły Sowie
tom sukcesów, a 4. Frontowi Ukraińskiemu przeznaczonej dla niego po
mocy. Kontrataki umożliwiły w kolejnych dniach utworzenie i utrzyma
nie nowej linii obrony pod Strumieniem. Natarcie z Pszczyny na
zachodnim brzegu Wisły pozwoliło jednak Sowietom poważnie zagrozić
walczącej na południe od rzeki środkowej dywizji LIX Korpusu - 78. Lu
dowej Dywizji Szturmowej - ciosem z północnego wschodu w głęboko
cofniętą flankę. Słaba grupa bojowa pod dowództwem pewnego kapitana
rzuciła się 11 lutego wieczorem przy linii kolejowej Oświęcim - Ostrawa,
obok dworca Chiby (5 km na południowy wschód od Strumienia, nie ma
na mapie nr 1) na wroga, który zamierzał właśnie odciąć znajdującą się
jeszcze dalej na wschód część dywizji. Grupa bojowa broniła się przed
dysponującym przewagą wrogiem tak długo, aż północna część dywizji
zdołała ujść pod jej ochroną przed grożącym jej okrążeniem. Za ten bo
haterski czyn kapitan otrzymał zasłużenie Krzyż Rycerski. Rozwój sytu
acji zmusił nas jednak do opuszczenia bronionego do tej pory tak zawzię
cie wyżynnego obszaru na zachód od linii Bielsko - Pszczyna i cofnięcia
się na północ, mniej więcej na linię Skoczów - Strumień. W Skoczowie
stworzono następnie rozbudowany punkt dowodzenia.
Tymczasem odcinek 1. Armii Pancernej ponownie rozciągnął się za bar
dzo na północny zachód. 6 lutego podporządkowano jej graniczący z jej
dotychczasowym północnym skrzydłem XI Korpus z 75. Dywizją w okoli-
181
cy i na wschód od Zor, 68. Dywizję pod Rybnikiem, 1. Dywizję Strzelców
Górskich na północny zachód od Rybnika i 97. Dywizję Strzelców na pół
noc od Raciborza. W gruncie rzeczy dywizje, które od września do końca
grudnia brały udział w najcięższych walkach, a teraz od trzech tygodni od
pierały sowiecką ofensywę, były już tylko grupami bojowymi, a nie pełno
wartościowymi formacjami. Jak już wspomniano, XI Korpus w pierwszych
dniach lutego przeszkodził nieprzyjacielowi w przedarciu się na południo
wy zachód przez linię Rybnik Racibórz. Teraz, po 10 lutego zarówno ten
korpus, jak i sąsiadujący z nim od prawej LIX Korpus od nowa wpadł
w wir walk. Znajdująca się po jego prawej stronie 75. Dywizja również zo
stała trafiona rosyjskim uderzeniem z okolic Pszczyny i odrzucona w stronę
Żor, mniej więcej w połowie drogi między tymi dwoma miastami. Jedno
cześnie wróg ponownie zaatakował pod Rybnikiem i na północ od Racibo
rza, aby w ten sposób wesprzeć 4. Front Ukraiński. To się zupełnie nie uda
ło. Nieprzyjaciel został tu krwawo odparty.
Walki rozszerzyły się również na obszar sąsiadującego z prawej LIX
Korpusu w rejonie Żywca. Generalne dowództwo XI Korpusu SS tymcza
sem wyprowadziło się stąd i przeszło na inny front. XLIX Korpus Górski
przejął cały front górski od południowych okolic Bielska do południowych
okolic Rużomberka w dolinie rzeki Wag. Tu z północy na południe stały:
545. i 320. Dywizja Grenadierów Ludowych, 253. Dywizja, 4. i po obu
Pieszy oddział niszczycieli czołgów uzbrojony w Panzerfausty w drodze z Raciborza
(Ratłbor), 1945.
182
stronach doliny Wagu 3. Dywizja Górska w wysokich górach na odcinkach
szerokości do 40 km. 10 lutego wrogowi udało się dokonać kilku głębokich
wyłomów w okolicach Bielska i Żywca, przechwyconych w końcu w toku
zaciętych walk. Straciliśmy jednak Żywiec. 4. Front Ukraiński zaatakował
również obie pozycje górskie - przynajmniej po to, by związać niemieckie
siły. Przeciw 9 dywizjom piechoty 1. Armii Pancernej między Żorami, Bieli
cami i Rużomberkiem, spośród których 4 były już tylko grupami bojowy
mi, rosyjska grupa armii wysłała około 36 dywizji strzelców i kilka jedno
stek pancernych (około 160 czołgów i 75 dział szturmowych). Ciężkie walki
musiała stoczyć na odcinku na północny zachód od Tatr Wysokich, kryją
cym główną drogę prowadzącą z północnego wschodu przez góry do Żyli-
ny, 4. Dywizja Górska. Walczono szczególnie o 1312-metrowy szczyt Sko-
rusina (20 km na zachód od Zakopanego i 7 km na zachód od 1320-
-metrowej Magury). Od 11 do 15 lutego nieprzyjaciel próbował wymusić
na 3. Dywizji Górskiej w dolinie Wagu przełom na Rużomberk. Kilkakrot
nie atakował zaciekle w huraganowym przygotowaniu ogniowym. Za każ
dym razem był zdecydowanie odpierany. Strzelcy górscy nie ustąpili ani
o metr. Obie brygady czeskie, wysłane przez sowieckich dowódców w bój
razem z oddziałami rosyjskimi, zapłaciły za te ataki wysoką cenę. Udane
działania obronne 3. Dywizji Górskiej zostały docenione w raporcie Wehr
machtu z 14 lutego.
Cały front 1. Armii Pancernej od Rużomberka w słowackich górach do
Raciborza nad Odrą toczył więc 12 lutego zacięte walki obronne. Armia
nie dysponowała już żadnymi rezerwami. Ponieważ jednak 320. Dywizja
Grenadierów Ludowych w rejonie Żywca oraz 78. Ludowa Dywizja Sztur
mowa nad Czerną najwyraźniej znalazły się u kresu swoich sił, armii nie
pozostało nic innego, jak po odparciu ataków na Rużomberk włączyć do
walki część 3. Dywizji Górskiej na zachód od Żywca oraz 253. Dywizję
znajdującą się w górach na południe od Żywca w zamian za 78. Dywizję
w środkowym odcinku LIX Korpusu pod Strumieniem. Trzeba było wkal
kulować ryzyko słabszego obsadzenia odcinków w górach na rzecz decy
dujących obszarów walki nad górną Wisłą i Odrą. Podobnie jak armia,
także korpusy i dywizje utrzymywały się na powierzchni wyłącznie dzięki
małemu, a nawet bardzo małemu wsparciu. W tej sytuacji niezbyt optymi
styczny dla Armii Pancernej był fakt, że Grupa Armii wskutek opisanego
właśnie groźnego rozwoju sytuacji w 17. Armii i 4. Armii Pancernej na po
łudniu właśnie 12 lutego, w dniu szczególnie kryzysowym, podporządko
wała jej jeszcze trzy czwarte tego frontu, który zamykał front zachodni nie
przyjacielskiego przyczółka między Raciborzem a Koźlem. Na nowym
odcinku do XI Korpusu przeszły 371. Dywizja i 11. Dywizja Grenadierów
Pancernych SS, Xl Korpus zaś oddał do LIX Korpusu w zamian z lewego
183
Żołnierz niemiecki poległy w walkach na Dolnym Śla.sku, wiosna 1945.
skrzydła 75. Dywizję. Ledwie jednak dywizje te przeszły pod dowództwo
XI Korpusu, gdy już 16 lutego z przyczółka w kierunku Głubczyc ruszyło
na nich ciężkie natarcie 1. Frontu Ukraińskiego. Powstały znaczące wyło
my w okolicach Polskiej Cerkwi. 17 i 18 lutego nastąpił kryzys. Potem jed
nak korpus własnymi siłami przechwycił próbę przełomu. Pośrodku przy
czółka wrogowi udało się mimo to przesunąć kilka kilometrów na zachód.
Generał von Bunau
180
, dowodzący korpusem, zanotował wieczorem 18 lu
tego: „Pełen sukces w obronie!". Ale byliśmy również świadkami maka
brycznych wydarzeń. Dwór hrabiego Matuschki w Polskiej Cerkwi zastano
splądrowany i spustoszony w nieopisany sposób. Znacznie gorszy widok
znieść musiał generał Niehoff (ostatni komendant Wrocławia) z oddziałami
uderzeniowymi 371. Dywizji podczas odbijania majątku w Ligocie Małej
(tuż przy zachodnich granicach Polskiej Cerkwi). Patrzyły na niego mar
twe oczy straszliwie zmasakrowanych zwłok. Byli to zamordowani żołnie-
Gen. Rudolf von Bunau (ur. 1890 w Stuttgarcie, zm. 1962 w Kirchheim) - oficer nie
miecki od 1910 r. Uczestnik walk na frontach I wojny światowej. Później w Reichswehrze. Od
listopada 1938 r. dowódca 133. pp, z którym walczył w Polsce w 1939 r. Od listopada 1940 r.
dowódca 177. DP. a rok później 73. DP. Od listopada 1943 r. dowódca XLVII KPanc. W lu
tym 1944 r. objął dowodzenie LII KP, który zamienił na IX KP w kwietniu tego roku. Od
kwietnia 1945 r. był krótko wojskowym komendantem Wiednia, a następnie dowódcą Grupy
Korpuśnej „Bunau" w 6. APanc SS. W niewoli do 1947 r.
184
rze 18. Dywizji Grenadierów Pancernych SS i zhańbione nagie ciało mło
dej dziewczyny.
Tego samego dnia wróg kontynuował z niezmienną gwałtownością
próby przełamania linii między Żywcem a Strumieniem. Dni wypełniały
ataki, wyłomy i kontrataki. W końcu Sowietom udało się zrobić spory
wyłom na południe od Strumienia, na odcinku 253. Dywizji, który jednak
udało się zawęzić na końcu i zamknąć. Aby ustabilizować chwiejną sytu
ację w rejonie między Żywcem i Skoczowem, do 20 lutego trzeba było
użyć całej 3. Dywizji Górskiej jako podpory południowego skrzydła LIX
Korpusu. Walczące w wysuniętych dalej na południe górach dywizje mu
siały natomiast rozciągnąć się nawet na szerokość 53 km. Znamienny dla
ówczesnej sytuacji jest meldunek Grupy Armii do OKH z 17 lutego:
„W 1. Armii Pancernej nieustanne nieprzyjacielskie ataki, szczególnie pod
Strumieniem. W zasadzie udało się, przy udziale ostatnich rezerw, prze
chwycić nieprzyjacielskie natarcie przy tylko niewielkich stratach terenu.
Trzeba się liczyć z kontynuowaniem ataków. 1. Armia Pancerna i Grupa
Armii nie są już w stanie dostarczyć bardziej znaczących rezerw". Zwłasz
cza ostatnie zdanie tego meldunku podkreśla wielką powagę sytuacji.
Szczęśliwie od 21 do 22 lutego wysiłki wroga zaczęły słabnąć. Sowieci
przeprowadzali już tylko lokalne, zupełnie bezskuteczne ataki. Poważne
straty nadwerężyły impet ich natarcia. Niemiecka obrona między Żywcem
i Żorami utrzymała pozycje zajęte w toku walk na linii mniej więcej połu
dnie Żywca - Skoczów - na zachód od Strumienia - Pawłowice - Żory. Na
obu skrzydłach, na południu w górach i na północnym zachodzie przed
przyczółkiem na Odrze między Rybnikiem, Raciborzem i Koźlem, w czasie
bitwy nie odnotowano strat terenu o poważniejszym znaczeniu. Podjęta
przez 4. i 1. Front Ukraiński próba przełomu na Ostrawski Okręg Przemy
słowy zakończyła się fiaskiem. Mimo wielkich wysiłków na odcinku głów
nego natarcia między północnymi stokami gór i obszarem na zachód od
Wisły w czasie 22-dniowych walk od 30 stycznia Sowieci pokonali zaledwie
około 20 km, niecałą jedną trzecią dystansu, jaki pozostał im do Ostraw-
skiego Okręgu Przemysłowego. Ostatni działający jeszcze, ważny dla nie
mieckiej gospodarki wojennej obszar pozostał w naszych rękach.
Zanim przejdziemy do 1. Armii Pancernej, warto przedstawić ogólne
położenie i własne siły, a także opis dwóch skutecznych niemieckich kontr
ataków pod Lubaniem i Strzegomiem.
Położenie i siły własne w ciągu lutego
Grupa Armii „Środek" nie ma już rezerw - Generał von Xylaiuler,
w trakcie lotu na spotkanie z Hitlerem, na którym miał przedstawić powagę
sytuacji Grupy Armii „Środek", zostaje zestrzelony nad Dreznem - Hitler
wciąż wierzy w natarcie ze Śląska na południową flankę wroga zmierzające
go na Berlin - Czasowy paraliż sowieckiej siły uderzeniowej pozwala mieć
nadzieję na powodzenie kontrataku - Realizacja z braku sil niemożliwa -
Uwarunkowane przebiegiem wojny zróżnicowanie organizacji skutkuje
zmiennością jakości wojska (zob. mapa nr 1)
ajpóźniej 13 lutego dowództwo Grupy Armii musiało już mieć
świadomość, że operacje rozpoczęte 8 lutego atakiem z przyczół
ka ścinawskiego doprowadziły do poważnych konsekwencji: nie udało się
utrzymać Odry; Wrocław i Głogów zostały zamknięte w pierścieniu oblę
żenia; nie powiodło się natychmiastowe przerwanie pierścienia szybko za
mykającego się wokół Wrocławia; na lewym skrzydle 17. Armii między
Strzegomiem i Jaworem, a także w wielu miejscach na odcinkach 4. Armii
Pancernej, których wymienianie wobec wcześniejszych opisów jest tutaj
zbędne, zieją niezabezpieczone luki. Z sytuacji tej wyciągnięto cenne
wnioski, które skłoniły dowództwo do podjęcia następujących decyzji:
zadaniem 17. Armii jest zatrzymanie frontu na południowy zachód od
Wrocławia tak blisko twierdzy, aby stworzyć sprzyjające możliwości póź
niejszego ataku odsieczą i nawiązania łączności z twierdzą. Oprócz tego
za pomocą obrony i ataku należy przeszkodzić wrogowi w przebiciu się
na północ od Świdnicy oraz utrzymać pozycję na skraju gór na zachód od
Strzegomia, a zatem w kierunku Jawor - Złotoryja.
Zadaniem 4. Armii Pancernej jest utrzymanie frontu na Kwisie oraz za
atakowanie i pokonanie wroga, który przeszedł przez Bóbr między Żaga
niem i Krzystkowicami. Do tego celu planowano sprowadzić siły XXIV
Korpusu Pancernego, które miały zaatakować na zachodnim brzegu Bobru
i pozostawić zabezpieczenia w łuku wokół Zielonej Góry. Ten znany już
czytelnikowi rozkaz natarcia został podyktowany wolą, aby również w tej
N
186
bardzo groźnej sytuacji tam, gdzie się tylko da, osłabiać siły wroga także
atakiem. O osiągniętych sukcesach, choć nie miały one strategicznego zna
czenia, lecz jedynie działanie związujące i opóźniające, już opowiedzieliśmy.
Nie wspominaliśmy jednak, że Grupa Armii miała znacznie więcej trosk.
Przewidywano bowiem, że przewaga nieprzyjaciela doprowadzi wkrótce do
zepchnięcia 4. Armii Pancernej za Nysę Łużycką. Jeśli to się uda, front się
wydłuży, będzie coraz słabiej obsadzony, jego siła obronna zmniejszy się,
a dostępne jeszcze rezerwy znowu się skurczą. 1. Armia Pancerna, połu
dniowy filar frontu, nie może już jednak oddać żadnych rezerw, jeżeli
w dalszym ciągu ma skutecznie bronić i ochraniać Ostrawski Okręg Prze
mysłowy, ostatnie kopalnie węgla kamiennego i Bramę Morawską.
Był więc najwyższy czas, by najwyższe dowództwo otrzymało osobisty
raport z jasnym opisem sytuacji, pozbawiony nieuprawnionego optymi
stycznego retuszu. Miała to być kolejna próba otwarcia ciągle jeszcze za
ślepionych oczu na to, że główny strategiczny ciężar prowadzenia wojny
musi spoczywać na wschodzie. Dowodzi tego również sowieckie dowódz
two, działające z jasno wyznaczonym celem, konsekwentnie i zręcznie,
mogące się pochwalić szybko osiąganymi, znaczącymi sukcesami. Argu
menty te miały wspomóc Guderiana, szefa sztabu generalnego wojsk lą
dowych. Sam bowiem nie zdołałby przekonać Hitlera. Jak wiadomo, Hi
tler nie wierzył też w dalszym ciągu opiniom generała Gehlena
1 8 1
, szefa
formacji Obce Armie „Wschód", niedoścignionym pod względem trafno
ści i przekonującej klarowności. Tak więc Schórner z tą ważną misją do
kwatery głównej Hitlera wysłał wspomnianego już szefa sztabu general
nego, generała von Xylandera. Pech chciał jednak, że w czasie lotu 14 lu
tego nad Dreznem samolot von Xylandera trafił w ogień osławionego an-
glo-amerykańskiego ataku i generał stracił życie. Pod każdym względem
była to niepowetowana strata. Następcą Xylandera został generał von
Natzmer
1 8 2
, zajmujący do tej pory to samo stanowisko w naczelnym do-
1 8 1
Gen. Reinhard Gehlen (ur. 1902 w Erfurcie, zm. 1979 w Monachium) - oficer niemiec
ki od 1923 r. Na różnych stanowiskach w jednostkach artylerii, po 1935 r. po ukończeniu
Akademii Sztabu Generalnego i specjalnych kursów pracował w 10. Departamencie OKH.
We wrześniu 1939 r. oficer operacyjny sztabu 213. DP. Od października 1939 r. na różnych
stanowiskach kontrwywiadowczych OKH. Od maja 1942 r. szef Oddziału Obce Armie
„Wschód" w OKW. Na tym stanowisku odpowiadał przede wszystkim za wywiad armii nie
mieckiej na wschodzie. Od maja 1945 r. w niewoli amerykańskiej. W latach 1956-1968 w służ
bach wywiadowczych Bundeswehry. Po wojnie współpracownik CIA.
Ks
- Gen. Oldwig Otto von Natzmer (ur. 1904 w Legnicy, zm. 1980 w Hanowerze) - oficer
niemiecki od 1928 r. W latach 1938-1941 oficer sztabu w OKH. Od kwietnia do lipca 1941 r.
oficer operacyjny 161. DP. Następnie na tym samym stanowisku w XXXIX KPanc. Krótko
w 1942 r. na tej funkcji w 26. DPanc. Do stycznia 1945 r. szef sztabu DPanc „GD", a potem
do lutego GA „Kurlandia". Przeniesiony na równoległe stanowisko do GA „Środek". gdzie
pozostał do końca wojny. Po wojnie w niewoli sowieckiej do 1955 r.
187
wództwie Grupy Armii „Kurlandia", a więc doświadczony i sprawdzony
na trudnej pozycji.
Z powodu śmierci Xylandera spotkanie szefa sztabu z Hitlerem najpierw
odsunięto, ale ostatecznie w ogóle do niego nie doszło. Jak się okaże, pod
koniec lutego Grupa Armii otrzymała jako rezerwy tylko dwie dywizje, by
ły to jednak jednostki elitarne: Dywizja Grenadierów „Fiihrer-Begleit"
oraz Dywizja Grenadierów „Fuhrer". Po obfitującej w ogromne straty wal
ce w czasie ofensywy w Ardenach na zachodzie, po krótkim odpoczynku
wzięły one udział, ponosząc znaczne ofiary, w zakończonej niepowodze
niem operacji Himmlera na Pomorzu Zachodnim, oznaczonej kryptoni
mem „Sonnenwende" (przesilenie letnie - przyp. tłum.). Gdy jednak owo
„przesilenie letnie" nie przyniosło wyczekiwanego przez utopistów przeło
mu, obie dywizje przekazano do Grupy Armii „Środek".
Generał Schulz, naczelny dowódca 17. Armii, czyli obrońca czysto ślą
skiego frontu między Koźlem i Lubaniem, pochodził z rodziny chłopskiej
z Nietkowa, leżącego w powiecie zielonogórskim na lewym brzegu Odry.
Jako rodowity Ślązak traktował wypełnienie swojego zadania nie tylko jako
kwestię rozumu, posłuszeństwa i woli, lecz uważał je również za przema
wiające do serca i wypływające z serca powołanie, by uczynić wszystko, co
tylko możliwe, dla obrony ojczyzny i ratowania rodaków. Poza tym jako
dowódca dywizji i korpusu, doświadczony zarówno na froncie, jak i w boju,
tak samo jak poprzedni szef sztabu Masteins, wyszkolony i sprawdzony
w ocenie nadrzędnych relacji, od dawna wiedział już, że strategiczne opinie
najwyższego dowództwa zawierają kardynalne błędy, sprowadzające armię
na manowce. Miał więc odwagę kończyć każdy wieczorny meldunek, wy
syłany codziennie do Grupy Armii, zdaniem głoszącym, iż główny punkt
ciężkości należy przesunąć na wschód. Nie zrezygnował z tych meldunków
także wtedy, gdy zostały one skrytykowane przez najwyższych funkcjona
riuszy. Później zobaczymy, jakie skutki przyniosła jego cywilna odwaga.
W tym miejscu celowe wydaje się przytoczenie krótkiej relacji, zacytowany
bowiem choćby we fragmentach rozkaz OKH z 21 lutego 1945 r. ujawnia
zadziwiające opinie, przede wszystkim odnoszone do Hitlera. Choć za
ostrzająca się nieustannie sytuacja na wschodzie była znana i choć nie prze
kazywano na ten front żadnych nowych sił, snuto szeroko zakrojone plany
ofensywne. Oto zacytowany we fragmentach rozkaz z dołączoną oceną ge
nerała von Natzmera, następcy Xylandera.
Niech wojskowi laicy nie obawiają się przeczytać tego fachowego tek
stu, jest on bowiem zrozumiały dla każdego:
„OKH Genst. D.H (sztab generalny wojsk lądowych)/Op. Abt. la (Wy
dział Operacyjny) nr 450138/45 g.Kdos/Chefsache (Naczelne Dowódz
two/Szef Sztabu) v. 21.2.45
188
Instrukcja przeprowadzenia operacji w Grupie Armii «Środek» i «Wisła»
Głównego ciężaru nieprzyjacielskich działań niezmiennie upatrywać
należy w ataku przez linię Górlitz Schwedt (nad Odrą, 70 km na północ
od górnej krawędzi mapy 1) i zdobyciu wschodniej Saksonii i Berlina, co
ma przynieść decydujące skutki militarne, polityczne i gospodarcze [...]
Jako zadanie operujących na Śląsku nieprzyjacielskich sił przyjąć należy
zdobycie Ostrawskiego Okręgu Przemysłowego oraz Wałbrzycha.
Zadaniem Grupy Armii «Srodek» i «Wisła» jest przeszkodzić w dalszym
przenikaniu przeciwnika przez linię Górlitz - Schwedt, utrzymać obszary
przemysłowe na Śląsku i Morawach oraz tereny walk na Pomorzu i w Pru
sach Zachodnich, stwarzając w ten sposób warunki przejścia do ataku.
Grupa Armii «Środek» ma więc tak prowadzić walkę, by na jej lewym
skrzydle na odcinku Nysy Górlitz - Gubin ponownie powstał stały front
obronny, a w obszarze Świdnica - Jelenia Góra zachowany został nie
zbędny teren na północ od Sudetów do przeprowadzenia ataku przez ob
szar po obu stronach Legnicy w kierunku północnym na flankę nieprzy
jacielskich klinów natarcia.
Grupa Armii «Wisła» [...]
Uwolnione po wstrzymaniu operacji «Sonnenwende» siły należy oddać
do dyspozycji jako rezerwy dla własnego frontu i dla lewego skrzydła
Grupy Armii «Środek».
Jeden / placów w Górlitz po zakończeniu działań wojennych, obecnie najdalej na wschód
wysuniętego miasta Niemiec, 1945.
189
5. Grupy Armii meldują o swoich zamiarach co do dalszego prowa
dzenia walk na podstawie instrukcji do 24 lutego 1945 r.
W imieniu fiihrera
Podpisano Guderian".
Generał von Natzmer powiada na ten temat bardzo trafnie, że w tam
tym czasie nie mogło już być mowy o pomysłach operacyjnych. Zadanie
Grupy Armii polegało jedynie na obronie aktualnego frontu. Mizerny za
pas użytecznych jeszcze sił dowódczych wyczerpywał się na wyrywaniu
z atakowanych akurat z mniejszą gwałtownością lub mniej zagrożonych
terenów wszelkich, najmarniejszych choćby rezerw, pozbawionych więk
szej siły bojowej, aby zapełnić nimi jakąś inną, powstałą właśnie albo za
rysowującą się lukę. Wplatanie w tej i w późniejszych instrukcjach raz po
raz myśli o przyszłej ofensywie, wywoływało - jak wyraził się generał von
Natzmer - uśmiech znużenia.
Według tego samego źródła Grupa Armii „Środek" oceniała sytuację
20 lutego mniej więcej tak: wkrótce należy się spodziewać planowanego ja
ko decydujący sowieckiego ataku na Berlin, to znaczy południowym skrzy
dłem na front naszej 4. Armii Pancernej między Zgorzelcem, Mużakowem
i Gubinem. Ataki na inne fragmenty frontu Grupy Armii, choć silne i groź
ne, stanowią raczej zjawiska uboczne. Służą one oczywistemu celowi zwią
zania naszych sił z dala od głównego frontu, a prócz tego zlikwidowania
wszelkich możliwości zagrożenia od flanek, które mógłby przynieść nie
miecki atak niektórych oddziałów Grupy Armii. Grupa Armii nie była jed
nakże w stanie wcielić w życie wniosków wyciągniętych z tych obserwacji
i doprowadzić do 4. Armii sił niezbędnych do skutecznego przeprowadze
nia akcji obronnej na froncie na Nysie. Wszędzie bowiem brakowało woj
ska. Działania nie wyszły poza lokalne ataki w awaryjnych sytuacjach lub
w chwilach nagłego zagrożenia. Planowana odsiecz dla Wrocławia nie tylko
była zgodna z rozkazem z samej góry, którego nigdy nie unieważniono, ta
ki zamiar funkcjonował również w Grupie Armii i przede wszystkim także
u naczelnego dowódcy 17. Armii, generała Schulza.
Jednak zdaniem generała von Natzmera Grupa Armii mogła zrealizo
wać to przedsięwzięcie tylko do 25 lutego, ponieważ jeszcze wtedy moż
na było mieć nadzieję, że uda się uwolnić niezbędne siły z lewego skrzy
dła 1. Armii Pancernej i z prawego skrzydła 17. Armii. Jak się potem
miało okazać, nieprzyjacielskie ataki skierowane przeciw obu skrzydłom
Grupy Armii - na południu 1. Armii Pancernej i części 17. Armii, na
północy zaś 4. Armii Pancernej związały tam nasze siły. Poza tym in
ne jeszcze zadania, na przykład zaplanowane na początek marca wyzwo-
190
lenie Lubania i Strzegomia, zmuszały do użycia ostatnich rezerw gdzie
indziej. Mówiąc zatem o „odsieczy dla Wrocławia", która stała się poję
ciem samym w sobie, trzeba rozróżnić zamiar, do samego końca przepeł
niający dowództwo Grupy Armii i 17. Armii, podania pomocnej dłoni
płonącemu, spływającemu krwią Wrocławiowi, od faktycznie istnieją
cych w obliczu tej sytuacji możliwości urzeczywistnienia owego zamiaru
w formie, która walczącym o Wrocław i ludności miasta przyniosłaby
wyzwolenie. W miarę upływu czasu między zamiarem i możliwościami
ziała coraz większa przepaść.
Na szczęście wróg na kontynuowanie ofensywy na nasz front na Nysie
Łużyckiej potrzebował znacznie więcej czasu, niż wynikałoby to z przyto
czonej właśnie oceny Grupy Armii. Po wojnie zagadka ta została rozwią
zana dzięki kompletnie zaskakującym informacjom przekazanym przez
rosyjskiego oficera, który przeszedł na stronę zachodnich koalicjantów:
dane czerwonoarmistom na mocy rozkazu przyzwolenie na samowolę
w rabowaniu, paleniu, mordowaniu, plądrowaniu i gwałtach miało bar
dzo poważne skutki dla dalszego prowadzenia operacji. Nasz szybki suk
ces pod Brzegiem Dolnym pokazał konkretnie, jak nadużycie alkoholu
skutecznie paraliżowało rosyjską czujność i siłę bojową. W wymiarze
ogólnym to uwolnienie niskich, okrutnych instynktów spowodowało za
chwianie pilnowanego w Armii Czerwonej, ogólnie znanego surowego ry
goru. To zakłócało funkcjonowanie łączności i uzupełnianie rezerw,
a także wydawanie i wypełnianie rozkazów. Jednym słowem, skuteczność
Armii Czerwonej została sparaliżowana u bram Berlina i na Śląsku. Jak
inaczej można bowiem wytłumaczyć długą przerwę przed atakiem w po
łowie kwietnia? Inne sowieckie źródło uzasadnia ją wprawdzie pracami
związanymi z rozbudową rozległej sieci kolejowej i drogowej, gdzie wysa
dzono liczne mosty. Niestety - z niemieckiego punktu widzenia - przeczą
temu fakty. Nasza sytuacja w czasie klęski w Polsce przypominała poło
żenie Francuzów z okresu ofensywy na zachodzie w 1940 r. - przy tak
błyskawicznym postępie frontu gruntowne zniszczenie wszystkich szla
ków komunikacyjnych było po prostu niemożliwe. Żeby wyrazić się zu
pełnie jasno: paraliż nieprzyjacielskiej skuteczności bojowej można wytłu
maczyć jedynie tym, że do przygotowania ostatniego decydującego ciosu
potrzebna była dłuższa przerwa. Teraz byłby ten właściwy moment do
owego „kontrnatarcia" na południową flankę nieprzyjaciela. Jak już jed
nak wielokrotnie podkreślaliśmy, wymagałoby to niezbędnego od dłuż
szego czasu przeniesienia głównego punktu ciężkości na wschód. Kilka
sklejonych prowizorycznie dywizji nie było bowiem zdolnych do przepro
wadzenia takiego kontrataku. Oczywiście nie mógłby on przynieść wy
granej w wojnie, tak samo jak opisywana na początku operacja „Schlit-
191
tenfahrt". Być może jednak udałoby się wywalczyć pewne korzyści, któ
rymi można byłoby się posłużyć w interesie politycznym.
Przerwa w nieprzyjacielskiej ofensywie, której możliwe przyczyny oraz
skutki właśnie opisaliśmy, przyniosła niemieckiemu dowództwu, a zwłasz
cza przemęczonym od dawna oddziałom, czas na tak potrzebny odpoczy
nek. Przede wszystkim czas ten był niezbędny dla scalenia rozbitych, roz
dartych i steranych walką jednostek.
Warto przedstawić w tym miejscu ówczesne położenie oddziałów. Jak
wiadomo, obraz wojska jednolitego w obrębie całej Grupy Armii pod
względem jakości, wydolności i siły bojowej z roku na rok zmieniał się co
raz mocniej, przy czym nie jest to w najmniejszym stopniu zarzut pod ad
resem wojska czyjego bezpośredniego dowództwa. W czasie walk o Śląsk
zróżnicowanie wojsk było ogromne, tak wielki wpływ na osobową i mate
rialną strukturę oraz wyposażenie jednostek wywarły powodzenia i klę
ski, sprzyjający los i odwroty, dobra i zła łączność. Już od dawna dywizja
nie była równa dywizji, a pułk pułkowi. Nawet w obrębie własnego pułku
i własnej dywizji sztuką było zachowanie stałej kontroli nad ogólnie rozu
mianą wydolnością, ilością, rodzajem i lokalizacją amunicji do rozma
itych rodzajów broni. Od korpusu w górę szczególnie poważnym i odpo
wiedzialnym zadaniem dowództwa było sprawdzanie przydatności
i wydolności nowo dołączanych jednostek, o ile zbyt paląca często sytu
acja w ogóle dawała na to czas i okazję. Po tych, interesujących z pewno
ścią również dla laika, wstępnych informacjach przejdźmy teraz do przy
kładów skuteczności oddziałów walczących o Śląsk:
Wiele informacji ujawniają już choćby nazwy oddziałów. Dywizja Gre
nadierów „Fiihrer-Begleit" oraz Dywizja Grenadierów „Fiihrer" stanowi
ły połączenie dywizji pancernej i dywizji grenadierów pancernych. Były to
elitarne dywizje, których uprzywilejowanie pod względem osobowym i ma
terialnym odpowiadało ich zadaniom i ryzyku wysokich strat. W obrębie
dywizji pancernych i dywizji grenadierów pancernych nazwą wyróżniają się
Dywizja Pancerno-Spadochronowa „Hermann Goering" oraz Dywizja
Grenadierów Pancernych „Brandenburg". Również one były w strukturze
jednostkami uprzywilejowanymi. Ale nie tylko one, także wszystkie pozo
stałe dywizje pancerne i grenadierów pancernych były pchane w tę i z po
wrotem niczym straż pożarna i nie starczało już przy tym czasu na ogólną,
obejmującą wszystkie dywizje odbudowę załogi i sprzętu.
Wśród jednostek spieszonych były: dywizje piechoty, dywizje grenadie
rów ludowych, dywizje strzelców, 78. Ludowa Dywizja Szturmowa oraz
2. Dywizja Strzelców Narciarskich. Ta ostatnia nie miała jednak na śląskiej
ziemi w ogóle do czynienia z nartami. Była to raczej zmotoryzowana, do
brze wyposażona w pojazdy dywizja strzelców, obejmująca kilka jednostek
192
specjalnych, której członkowie pochodzili z górskich regionów Austrii.
Ogromna różnica występowała między całkowicie rozbitymi w Polsce, po
przekroczeniu Odry stopniowo i mozolnie odbudowanymi dywizjami a ty
mi, które na przykład w obrębie Grupy Armijnej „Heinrici" i 17. Armii
brały wprawdzie udział w ciężkich walkach, lecz oszczędzono im nieszczęść
wielkich porażek. Dywizje mocno osłabione stratami w sile bojowej okre
śla się w strukturze mianem „grup bojowych" [niem. Kampfgruppe - Kgr.].
Oprócz tego istniały jeszcze zaimprowizowane jednostki utworzone z części
Armii Zapasowej, ze szkół oficerskich, z podchorążówek i szkół podoficer
skich, jednostek policji, a także dywizje Waffen-SS różnej jakości. Zaim
prowizowanym jednostkom brakowało z reguły pojazdów i transporterów,
nie mogły więc one jednocześnie przemieszczać swojej artylerii. Należy tak
że wspomnieć o pewnej sztuczce organizacyjnej, szczególnie wartej uwagi
ze względu na swą wątpliwą jakość. Otóż nad Nysą Łużycką 20. Dywizja
Grenadierów Pancernych została zastąpiona przez dywizję piechoty, przed
stawiającą sobą wstrząsający wprost obraz. Składała się ona mianowicie
w dużej części z tzw. batalionów „żołądkowych" „usznych" i „ocznych".
Miała ona następujące zastosowanie: zdolni do służby członkowie garni
zonów ojczyźnianych, cierpiący na dolegliwości żołądkowe, uszkodzenia
wzroku czy choroby słuchu, a więc potrzebujący stałej opieki lekarskiej
i nadający się - oprócz oczywistych przypadków symulantów - raczej do
szpitala wojskowego niż na front, zostali sformowani - odpowiednio do
rodzaju schorzenia, na które cierpieli - w jednostki specjalne. Ich siła bojo
wa była praktycznie zerowa i użycie ich w walce nie było niczym innym
jak tylko przestępstwem. Żołnierz cierpiący na schorzenia układu pokar
mowego, nawet przy założeniu dobrej woli, w chwilach ataku choroby nie
mógł wypełniać trudnej służby frontowej. Osoby te wymagały również sto
sowania ciągłej diety. Jednak - dla przykładu - biały chleb nie był dostęp
ny w wymaganych ilościach. Byli więc zmuszeni spożywać komiśniak, do
skonały i lekkostrawny dla zdrowego żołądka, który dla nich był jednak
trucizną. Lekarze załamywali ręce, ale wyłapać mogli jedynie najostrzejsze
przypadki. Jeśli chodzi o schorzenia narządów słuchu i wzroku, dowódcy
kompanii zmuszeni byli planować posterunki tak, by każdorazowo obsa
dzać je jednym żołnierzem z uszkodzonym słuchem, a drugim - z chorymi
oczami; niesłyszący zajmował się patrzeniem, niedowidzący zaś - słucha
niem. Jasne było, że gdy pewnego dnia sytuacja stanie się poważna, od ta
kiego oddziału nie będzie można oczekiwać niczego. Póki na froncie pano
wał spokój, jednostka była wystarczająca i ofiarnie, przy wszystkich
ograniczeniach, pełniła swoją służbę. Bataliony „uszne" służyły również
w innych miejscach, na przykład w 6. Dywizji Grenadierów Ludowych
pod Lubaniem.
193
Obsługa niemieckiej ciężkiej haubicy polowej kalibru 15 cm (15 cm schwere Feldhaubitze 18,
15 cm sFH 18) na stanowisku bojowym pod Wrocławiem (Breslau), 1945.
Pracowitość i spryt oficerów kwatermistrzowskich, którym do samego
końca udawało się gromadzić niezbędną do przeprowadzenia danej akcji
amunicję kosztem innych frontów, nie powinna nas zmylić w ocenie ogól
nie złej sytuacji w zaopatrzeniu w amunicję. Generał Jauer dowodzący
Korpusem „GD" wspomina jednostkę dział 10 cm posiadającą 12 dział
szybkostrzelnych dalekiego zasięgu, dysponującą niespełna 300 sztukami
amunicji. Działa przeciwlotnicze 8,8 cm broniące Nysy Łużyckiej mogły
oddać po 10 strzałów. 12 kwietnia Grupa Armii zameldowała, że 1. i 4. Ar
mia Pancerna nie mają nawet połowy ilości amunicji potrzebnej do lekkich
i ciężkich haubic polowych, koniecznej na pierwszy rzut do odparcia spo
dziewanej wielkiej ofensywy. Znacznie lepiej wyglądała aprowizacja,
zwłaszcza tam, gdzie oddział mógł czerpać z częściowo zasobnej okolicy,
jak to było w przeważającej części w obszarze 17. Armii między Koźlem
i Lubaniem. Znany już czytelnikowi z wielu wzmianek generał Wagner po
wyrwaniu się z południowego przedpola Wrocławia z uzupełnianą stopnio
wo 269. Dywizją od 17 lutego walczył w obronie odcinka po obu stronach
opanowanego przez wroga Jawora. W ewakuowanych, zamożnych, leżą
cych za linią frontu wsiach Piotrowice, Kłonice [wg oryg. Kolbwitz, praw
dopodobnie jednak chodzi o Kollnitz - przyp. tłum.] i Paszowice Wagner
zlecił wykonanie pod kierownictwem przewodników taboru, przy pomocy
194
pozostałych tam obcych robotników, prac rolnych niezbędnych dla zaopa
trzenia wojska, na przykład obsługę mleczarni w Paszowicach i opiekę nad
licznymi stadami bydła. Ta hamburska^dywizja dzięki nadmiarowi masła
dwukrotnie wysłała dwa pełne wagony kolejowe tego tłuszczu do swego ro
dzinnego miasta; owa przesyłka dotarła zresztą na miejsce. W tym samym
czasie generał Wagner w Bolkowie (na południe od Jawora) w jednym
z tamtejszych mieszkań zupełnie przypadkowo zabezpieczył pozostawiony
dziennik wojenny feldmarszałka von Brauchitscha
183
i dostarczył go prze
bywającemu aktualnie na poligonie Altengrabow (pod Magdeburgiem)
właścicielowi. Brauchitsch odwdzięczył się, darowując mu dobre wina.
Powróćmy teraz do kwestii aprowizacji. Należy podkreślić, że mnożyły
się ostrzegawcze meldunki o pogarszającej się sytuacji paliwowej Luftwaffe.
Ich zacytowanie zajęłoby wiele stron. Trzeba tu wiedzieć, że gauleiter Han
ke, przekonany zapewne o swej wysokiej pozycji w wyższym dowództwie,
20 lutego bezpośrednio w naczelnym dowództwie Luftwaffe złożył wniosek
o skierowanie do walk nad Wrocławiem samolotów wsparcia powietrzne
go i myśliwców - oczywiście bez skutku. Hanke jednak najwidoczniej dalej
mógł stroszyć piórka, skoro prócz kierowanych do niego serdecznych li
stów Schórnera, wychwalających jego ogromną skuteczność w obronie
Wrocławia, 11 marca znany organ Goebbelsa „Das Reich" w rubryce
„Portret dnia" zamieścił na jego temat następującą mowę pochwalną:
„W kampanii francuskiej - znowu zaczął zupełnie od początku, z pozycji
prostego żołnierza - walczył w wojskach pancernych Rommla, dowiódł za
dziwiających, taktyczno-operacyjnych zdolności w czasie przełamywania
okrążenia przez jego jednostkę i został adiutantem generała, którego nie
dawno zacytował jeszcze we Wrocławiu: «Panowie, niczyjego życia nie jest
szkoda za Wielkie Niemcy. Do ataku».
Na zakończenie opisu stanu wojsk po tych pochlebstwach niech nastą
pi teraz rzeczowa ocena obszaru 208. Dywizji brandenburskiej, która, jak
wiadomo, wkroczyła na teren Śląska z Węgier na początku lutego. Wnio
ski pochodzące częściowo z opisu podpułkownika Albinusa, który do
końca dowodził 337. pułkiem grenadierów, odnoszą się do ogólnej warto
ści żołnierzy walczących na Śląsku, chociaż stan tej dywizji się wyróżniał,
ponieważ nie dostała się ona pod koniec stycznia w wir klęsk.
18:1
Feldmarszałek Walther Heinrich Alfred Hermann von Brauchitsch (nr. 1881 w Berli
nie, zm. 1948 w Hamburgu) oficer niemiecki od 1900 r. Przed I wojną światowa, służył w ar
tylerii. W trakcie jej trwania oficer sztabu generalnego. W Reichswehrze w Ministerstwie
Spraw Wojskowych. Od 1932 r. inspektor artylerii. Od 1933 r. dowódca OK I i I. DP. Od lu
tego 1938 r. naczelny dowódca wojsk lądowych. Od lipca 1940 r., po kapitulacji Francji mia
nowany feldmarszałkiem. Po klęsce wojsk niemieckich pod Moskwą zdymisjonowany w grud
niu 1941 r. Nie wrócił do służby. Aresztowany przez aliantów, zmarł w szpitalu w Hamburgu,
w oczekiwaniu na swój proces w Norymberdze.
195
Dzielny, zaprawiony w boju żołnierz miał pełne prawo czuć przewagę
nad czerwonoarmistą. Gdyby dysponował dostatecznym wsparciem cięż
kiej broni i obrony przeciwpancernej, nie tylko zatrzymałby wroga, lecz
także odnosiłby sukcesy w natarciu. Ale nawet ten dzielny żołnierz nie był
w stanie poradzić sobie na dłuższą metę z naporem dławiącej przewagi
materialnej prowadzonego natarcia. Ponieważ potrzebne mu rezerwy sił
i materiałów nieustannie się kurczyły, nie może dziwić, że w końcu jego
własne psychiczne i fizyczne siły zaczęły mu odmawiać posłuszeństwa.
Pułkom 208. Dywizji, dysponującym dobrą łącznością z oddziałami re
zerw, udawało się czasem odzyskiwać ozdrowiałych, doświadczonych
w boju żołnierzy wszystkich stopni, którzy nie trafiali do nowych forma
cji. Pozwalało to utrzymać, a nawet zwiększyć siłę bojową. Wielkim zy
skiem było przejęcie przez 337. pułk grenadierów szkoły podoficerów
w Strzegomiu. Przekształcił się on w kompanię szturmową. Poza tym
każdy batalion dysponował plutonami szturmowymi złożonymi ze spraw
dzonych plutonowych i kaprali, którzy legitymowali się co najmniej Żela
znym Krzyżem II klasy lub odznaką szturmową
184
. Używano ich zwłasz
cza do kontrataków i działań grup uderzeniowych, które dzięki dobremu
wyszkoleniu żołnierzy poza obszarem frontu kończyły się najczęściej suk
cesem lub niewielkimi stratami. Dalsze rezerwy pułku stanowił bardzo
dobry pluton konny i doskonały pluton saperów w sile kompanii. Ogól
nie obowiązującym zadaniem szkolenia było opanowanie umiejętności
bliskiego zwalczania czołgów. O duchu tych oddziałów wymownie świad
czy fakt, że w większości jednostek zwiadowczych i uderzeniowych udział
brali ochotnicy. Ulubionym „sportem" takich skutecznych jednostek
uderzeniowych było „łapanie Iwana". Z 337. pułku grenadierów uciekło
jedynie dwóch ludzi, Alzatczyków, ponieważ sądzili, że dzięki temu szyb
ciej zobaczą swą ojczyznę, która znowu znalazła się w granicach Francji.
W kwietniu zdezerterowali 1 sierżant, 1 podoficer i trzech ludzi z obsługi
działa piechoty. W zamian za to w marcu i w kwietniu do pułku przybyli
bez zezwolenia „do domu" żołnierze ze znajdujących się na tyłach jedno
stek szkoleniowych i innych miejsc. Nie chcieli, by ich życie „zostało bez
sensu poświęcone gdziekolwiek".
Czy może być lepszy dowód bojowego ducha i więzi z rodzimym od
działem? Na zakończenie pochwała należy się Volkssturmowi i Hitlerju
gend. Spośród doprowadzanych wielokrotnie jednostek Volkssturmu
337. pułk grenadierów zatrzymywał tylko tych, którzy stracili ojczyznę
i rodzinę oraz chcieli teraz walczyć na ochotnika. Z pozostałych osób
1 8 4
Odznaka szturmowa (Allgemeine- lub Infanterie-Sturmabzeichen) - przyznawana
w Wehrmachcie żołnierzom za udział w co najmniej 3 atakach lub kontratakach. Ojej przy
znanie wnioskował dowódca pułku.
196
tworzono, sprawdzone w praktyce, bataliony budowlane. Spośród zgła
szających się licznie członków Hitlerjugend wcielano tylko tych, którzy
dobrze znali okolicę. Pełnili oni w jednostkach funkcję nadzwyczaj uży
tecznych i sprawdzonych skautów. Później wycofano wszystkich chłop
ców z frontu i odesłano do batalionów szkoleniowych na tyłach. Często
uciekali stamtąd i trafiali z powrotem do swych kompanii.
Kontrataki 17. Armii pod Lubaniem
i Strzegomiem na początku marca
W bitwie od 2 do 5 marca zadano nieprzyjacielowi ciężki cios, Lubań
został wyzwolony, a linia kolejowa na Górny Śląsk ponownie uruchomiona
- 9 /10 marca 208. Dywizja wyzwala Strzegom - Ciężkie walki w obronie
do 14 marca - 337. pułk grenadierów pod dowództwem podpułkownika Al-
binusa dźwiga główny ciężar - Przeżyte w Strzegomiu potworności wojny
hartują niemieckiego żołnierza
(zob. mapy nr 1, 5 i 6 w załączeniu oraz mapa nr 10 w tekście)
zczęśliwą okolicznością, wręcz dobrodziejstwem o dużym znacze
niu było to, że Grupa Armii miała pod kontrolą przejezdną trasę
kolejową, biegnącą od prawego do lewego skrzydła - to znaczy z obszaru
1. Armii Pancernej na Górnym Śląsku przez obszar 17. Armii do 4. Armii
Pancernej na Dolnym Śląsku i Łużycach. Trasa - bliżej opisana w rozdzia
le poświęconym kolei Rzeszy - przebiegała na północ od masywu górskiego
i na południe od frontu walk w Ostrawskim Okręgu Przemysłowym przez
Nysę - Kamieniec - Kłodzko - Jelenią Górę do Zgorzelca. Poza tym linia
główna obejmowała również bardzo przydatną w objazdach równoległą
trasę o tej samej przepustowości z Kamieńca przez Jaworzynę Śląską do
Wałbrzycha-Podgórza, gdzie ponownie łączyła się z linią prowadzącą
z Kłodzka. W lutym poddano Lubań i Strzegom. W związku z tym nie
można już było korzystać z odcinka ze Zgorzelca do Gryfowa. Ponieważ
jednak Lubań pozostał w rękach wroga, wszystkie transporty z obszaru
Zgorzelca na południe od gór do centrum i na prawe skrzydło musiały być
skierowane na mniej przepustowe linie czeskiej sieci kolejowej. Istotny dla
korzystania z trasy objazdu dworzec w Jaworzynie, będący jeszcze w na
szym posiadaniu, leżał w odległości zaledwie 7 km od opanowanego przez
wroga Strzegomia. Ponieważ Grupa Armii przywiązywała do tej trasy wiel
ką wagę ze względu na prowadzenie rezerw, czyli ich szybkie doprowadza
nie i odwrót, a także oczywiście zaopatrzenie, na pierwszym miejscu posta
wiono szybkie wyzwolenie Lubania. Owo kontruderzenie na Lubań miało
S
198
też inne, nie mniej istotne znaczenie, ponieważ w ten sposób można było
zaatakować wroga znajdującego się w ogólnym rejonie Zgorzelca, a przy
najmniej przeszkodzić mu i zająć jego uwagę. Mimo że tamtejsza, wymie
niana już przez nas wielokrotnie, 3. Armia Pancerna Gwardii na przełomie
lutego i marca nie była jeszcze gotowa do kontynuowania natarcia na za
chód, można było przyjąć, że głównymi celami jej przyszłego ataku będą
Zgorzelec i Drezno. Im szybciej i mocniej zaatakowano by zatem wroga
podczas wyzwalania Lubania, tym lepiej byłoby również dla naszej ogólnej
zdolności obronnej na froncie nad Nysą Łużycką. Nasze sukcesy pod Lu
baniem zwiększyłyby troskę wroga o jego południową flankę, zakłóciłyby
i opóźniły jego przygotowania do przyszłej ofensywy. Takie przemyślenia
miało dowództwo w odniesieniu do kontrataku pod Lubaniem.
Zanim jednak przejdziemy do zakończonych sukcesem walk, powróćmy
jeszcze na krótko do oddziału, który do tej pory bronił obszaru wokół Lu
bania: była to znana nam z ciężkich, prowadzonych dzielnie i przy wielkich
stratach walk na przyczółku magnuszewskim 6. Dywizja Grenadierów Lu
dowych pod dowództwem generała Briickera, której nieliczne resztki przy
były do Głogowa pod koniec stycznia. Po utworzeniu tam nowych, choć
posztukowanych, zabezpieczeń obrony Odry 5 lutego dywizja ta otrzymała
nowe zadanie. Po przydzieleniu oddziałów niszczycieli czołgów i jednostek
Volkssturmu miała przechwycić wyłomy rosyjskich czołgów, które przedo
stały się na tyły 4. Armii Pancernej. Dywizja otrzymała nazwę „Stab Pan-
zertod" [dosł. „sztab śmierć czołgów" - przyp. tłum.]. Oddziały niszczycie
li czołgów obejmowały jednostki rowerowe wyposażone w Panzerfausty.
W czasie wspominanego już wyjścia wroga z przyczółka ścinawskiego sztab
dywizji znajdował się w Chocianowie, czyli 20 km na zachód od pierwszej
linii biegnącej wówczas koło Lubania. W trakcie gwałtownie rozwijających
się walk z szybko i głęboko przełamanymi siłami pancernymi wroga pozo
stałości dywizji musiały do 20 lutego wycofać się przez Bolesławiec na ob
szar położony na północ od Lubania. Większość batalionów Volkssturmu
nie mogła sobie dać rady w walkach, które wymagały wielkiego wysiłku
nawet od dobrze wyszkolonych, zwartych oddziałów wojska, i szybko zo
stała rozbita. Przytoczmy jednak raport generała Briickera z Historii reń-
sko-westfalskiej 6. Dywizji Piechoty 1939-1945
na temat skutecznego udzia
łu w walkach dzieci miejscowych chłopów:
„Tuż po rozpoczęciu walk o Zebrzydową do batalionu zgłosiło się
około dwunastu 14-latków ze śląskiego obozu obrony kraju i poprosiło
o przyjęcie do batalionu. W większości pochodzili z Zebrzydowej, Parzyć
oraz Tomisławia i. ponieważ wróg zajął ich rodzinne miejscowości, ko
niecznie chcieli wziąć udział w walkach. Nie dali się też odesłać z powro
tem. Wreszcie wcielono ich awaryjnie i początkowo przekazano do od-
199
Mapa nr 10. Sieć kolejowa pogranicza Śląska, Czech
i Moraw oraz Saksonii w I. połowie 1945 r.
działów zwiadowczych. Dzięki ich dokładnej znajomości terenu naszym
oddziałom zwiadowczym udało się zebrać wiele informacji, których uzy
skanie nie było wcześniej możliwe. Chłopcy ci w czasie rosyjskich ataków
na Zebrzydową, choć tylko pobieżnie zapoznani z Panzerfaustami,
ustrzelili kilka czołgów IS-2 i T-34. Raz, kiedy nieprzyjaciel wdarł się do
wsi, przez kilka godzin w północnej części Zebrzydowej bronili grupy bu
dynków, aż w końcu batalionowi udało sieje odbić kontratakiem. Jednak
po zakończeniu walk o Zebrzydową z dywizji przyszedł rozkaz wyłącze
nia ich z oddziału i odesłania do obozu. Opuścili nas z ciężkim sercem,
choć dumni z uznania, które wyraziłem im za dzielny udział w walce
i z Żelaznego Krzyża, którym odznaczyłem kilku z nich".
Po uzupełnieniu dywizji o rezerwy w postaci batalionów alarmowych,
batalionów marszowych, batalionu fortecznego ze Zgorzelca, batalionu
„żołądkowego", „usznego" i temu podobnych utrzymywała ona obszar
wokół Lubania w trakcie ciężkich, 14-dniowych walk o zmiennym prze
biegu aż do 3 marca, przy czym elastycznie wycofała się mniej więcej na
linię Kwisy na wschód od Lubania północny Lubań, wschodnie Pisa-
rzowice - na południe od zachodnich krańców Tuszyna. W tym czasie
dywizję zaatakowały 3 korpusy pancerne: na prawym skrzydle korpus
na Lubań przez Nawojów Łużycki i Radomice, w centrum korpus na Pi-
sarzowice (wschód) przez Jędrzychowice, na lewym skrzydle korpus na
górę Jambina i Sławnikowice przez Bielawę Górną. Ataki te, powtarza
jące się każdego dnia, a także wielokrotnie nocą, były prowadzone naj
częściej sposobem rosyjskim, sukcesywnie, przy udziale grup liczących
15-20 czołgów. Umożliwiało to za każdym razem przygotowanie się do
obrony i odpowiednie przegrupowanie sił przeciwpancernych, których
w przeciwnym razie byłoby o wiele za mało. Ten rodzaj walki wymagał
uwagi i zwrotności. W toku tych walk do 3 marca na obszarze między
Jędrzychowicami - Radomicami i Pisarzowicami zniszczono ponad 100
rosyjskich czołgów. Najcięższe i najbardziej kryzysowe było dla dywizji
pierwszych 6-8 dni tych walk. Potem sytuacja nieco się poprawiła, gdy
do obrony przeciwczołgowej dołączyły 1. szturmowy pułk przeciwlotni
czy oraz pułkownik von Łuck
1 8 5
z kilkoma czołgami pułku pancernego
17. Dywizji Pancernej.
1 8 5
Płk Hans von Łuck (ur. 1911 we Flensburgu, zm. 1997) - oficer niemiecki od 1932 r.
Od 1936 r. w oddziałach pancernych Wehrmachtu. Jako dowódca batalionu rozpoznawczego
brał udział w agresji na Polskę w 2. DLek i Francję w 7. DPanc gen. Rommla. W 1941 r.
W Rosji jako jeden z niewielu Niemców zdołał przekroczyć Wołgę pod Klinem. W latach
1942-1943 walczył w Afryce Pn. w „Afrika Korps" w 21. DPanc. Po odtworzeniu tej dywizji
we Francji dowodził jej 125. pgrenpanc, wyróżniając się w walkach w Normandii. W począt
ku 1945 r. walczył z Rosjanami nad Odrą. W sowieckiej niewoli do 1949 r. Autor książki By
łem dowódcą pancernym.
202
Dowódcą obrony Lubania był major rezerwy Tschuschke, dzielny
i energiczny oficer, prawdopodobnie rolnik pochodzący z tamtych terenów.
Najpierw komenderował on jedynie Vo1kssturmem i kilkoma rozbitkami.
Do bezpośredniej walki z Rosjanami przystąpił po 20 lutego, kiedy rosyj
skie czołgi, przez Radomice, przedarły się do majątku i na cmentarz na pół
noc od Lubania. Gdy w ostatnich dniach lutego nieprzyjaciel wtargnął na
północne przedmieścia Lubania i zaatakował miasto również od wschodu,
przez Uniegoszcz, w walkach brała już udział znana z bitwy na przyczółku
ścinawskim, sprawdzona 103. Brygada Pancerna pod dowództwem puł
kownika rezerwy Mummerta (zmarłego w rosyjskiej niewoli).
Kontratak pod Lubaniem rozpoczął się nocą z l na 2 marca. Główno
dowodzący 17. Armii, generał Schulz, który właśnie na terenie tamtejsze
go frontu zajmował się planowaniem tego natarcia, pod koniec lutego zo
stał trafiony odłamkami bomby tak ciężko, że był przykuty do łóżka.
Jego długoletni, poległy 3 tygodnie później ordynans, porucznik rezerwy
Feil, będąc pod wrażeniem uderzającej jedna za drugą bomb, krzyknął do
swego dowódcy, kiedy ten wynurzył się wśród kurzu i dymu z bruzdy,
w której schronił się przed atakiem: „Dzięki Bogu! Tylko rana! Już my
ślałem, że to było pełne generalskie trafienie!". Dlatego też dowodzenie
natarciem zostało przeniesione na utworzoną ze znanego nam naczelnego
dowództwa XXIV Korpusu Pancernego „Grupę Pancerną Nehring".
Warto przytoczyć zarówno krótki opis jej struktury, jak i plan ataku.
Podczas gdy 6. Dywizja Grenadierów Ludowych broniła w centrum, pra
wa i lewa grupa natarcia z obu stron Lubania powinny przystąpić do ata
ku okrążającego, aby, jeśli się uda, spotkać się na północ od Lubania, na
głównej trasie ze Zgorzelca do Bolesławca. Rzut oka na mapę nr 5 poka
zuje, jak idący głęboko na południe (pod Lubaniem) przebieg frontu ku
sząco zapraszał do takiego okrążenia. Mimo tej niewątpliwie korzystnej
sytuacji wyjściowej od samego początku jasne dla nas było, że wróg bę
dzie się bardzo mocno bronił przed tak szeroko zakrojonym okrążeniem.
Impet nieprzyjacielskiego kontrataku musiałaby przy tym wziąć na siebie
przede wszystkim najbliższa obu szpicom prawa (wschodnia) flanka gru
py natarcia (LVII Korpus Pancerny). Poza tym otwarte pozostawało py
tanie, czy wróg, na przykład związany rozkazem „utrzymania za wszelką
cenę", cierpliwie pozostanie w swoim gnieździe, aż uda się zaciągnąć pętlę
na północy, czy też, rozpoznawszy w porę zagrożenie, wycofa się szybko
na północ. Wobec niesłabnącej ani przez chwilę przewagi wroga nie moż
na było w żaden sposób ocenić naszych sił jako specjalnie dużych. W każ
dym razie przy typowych trudnościach towarzyszących, nawet skutecz
nej, walce okrężnej nie można było szybko poprawić ich sytuacji.
Silniejsza prawa grupa natarcia na wschód od Lubania, prowadzona
203
przez LVII Korpus Pancerny (generał Kirchner
186
), składała się z Dywizji
Grenadierów „Fiihrer-Begleit", 8. Dywizji Pancernej i 16. Dywizji Pan
cernej, która właśnie wróciła po odpoczynku, jednak nie zdążyła się jesz
cze na powrót wciągnąć w działania wojenne. Oprócz tego należały do
niej także 2 dywizje piechoty. Lewa grupa natarcia pod dowództwem
XXXIX Korpusu Pancernego (generał Decker
187
) została utworzona
z Dywizji Grenadierów „Fuhrer", 17. Dywizji Pancernej, 6. Dywizji Gre
nadierów Ludowych oraz jeszcze jednej dywizji piechoty. Rozwinięcie
i przygotowania udało się w takim stopniu utrzymać w tajemnicy, że do
wódca 6. Dywizji Grenadierów Ludowych usłyszał o nich po raz pierwszy
tuż przed rozpoczęciem natarcia, gdy przybyły przednie oddziały Dywizji
Grenadierów „Fiihrer".
Przedstawiając bitwę, ograniczymy się do najważniejszych wydarzeń.
Wskazujemy przy tym szczególnie na mapę nr 5.
Rozpoczęty nocą z 1 na 2 marca atak, będący zrazu dla przeciwnika
wielkim zaskoczeniem, doprowadza w obu kierunkach natarcia do szyb
kich postępów. Potem jednak wróg wszędzie przeważa, zwłaszcza w gru
pie natarcia znajdującej się na wschodzie (LVII Korpus Pancerny) przed
frontem oraz na lewej flance Dywizji Grenadierów „Fiihrer-Begleit"
i przechodzi do natarcia, ale bez sukcesu. Po zajęciu do popołudnia
2 marca przez lewą grupę natarcia (XXXIX Korpus Pancerny) Bielawy
Górnej oraz północno-wschodnich i północnych rubieży lasu generał
1 8 6
Gen. Friedrich Kirchner (ur. 1885 w Lipsku, zm. 1960 w Fuldzie) - oficer niemiecki od
1907 r. Uczestnik walk I wojny światowej. Po niej w Reichswehrze. Od 1935 r. dowódca
1. pst, a od 1938 r. I. BSt. Od listopada 1939 r. desygnowany, a następnie dowódca do czerw
ca 1941 r. 1. DPanc. Następnie dowodził XLI KP (zmot.), a od listopada 1941 do czerwca
1942 r. LVII KP (zmot.) przemianowanego na LVII KPanc. Od grudnia 1943 r. w rezerwie.
Wrócił do służby w lutym 1944 r. jako dowódca tego korpusu, którym dowodził następnie do
lipca tego roku. Później do stycznia 1945 r. dowodził Grupą Bojową swojego imienia, a na
stępnie do końca wojny znów LVII KPanc. W niewoli amerykańskiej do 1947 r.
1 8 7
Gen. Karl Decker (ur. 1897 w Boratynie, zm. 1945 w Gross-Brunsrode) - oficer nie
miecki od 1915 r. Walczył w I wojnie światowej na froncie wschodnim. Po wojnie w Reichs
wehrze. Od października 1936 r. dowódca 38. batalionu przeciwpancernego. Od kwietnia
1940 r. dowódca batalionu w 3. ppanc. Od maja 1941 r. dowódca tegoż pułku, a od stycznia
1943 r. dowódca 35. ppanc. Od kwietnia do czerwca tego roku w Inspektoracie Wojsk Pancer
nych. Później do września dowódca 21. BPanc. Następnie do października 1944 r. dowódca
5. DPanc. Ostatecznie do kwietnia 1945 r. dowódca XXXIX KPanc. Popełnił samobójstwo.
1 8 8
Gen. Hellmuth Mader (ur. 1908 w Rotterode, zm. 1984 w Koblencji) oficer niemiecki od
1936 r. Oficer sztabowy 34. DP do początku wojny. Później w 522. pp, którego dowódcą mia
nowano go w czerwcu 1942 r. Jego pułk został zniszczony w Stalingradzie. Od początku 1944 r.
objął dowództwo Brygady Szturmowej „Narwa". Po załamaniu się frontu wschodniego latem
1944 r. dowódca obrony Szawli. Jesienią czasowo dowódca 7. DPanc, a od listopada dowódca
Dywizji Grenadierów „Fiihrer". Walczy pod Lubaniem, Szczecinem i Wiedniem. Z niewoli amery
kańskiej przekazany do Związku Sowieckiego, z którego wrócił w 1955 r. Później w Bundeswehrze.
204
Miider'
88
dowódca Dywizji Grenadierów „Fiihrer" staje przed decyzją.
Jego rozkaz brzmi: zdobyć dalszym atakiem przez las i Zatonie drogę do
Bolesławca. Po przedarciu się przez las, co pochłonie czas i spowoduje
straty, w silnie obsadzonym przez czołgi i działa Zatoniu, prócz cennego
czasu stracono by również wielu żołnierzy. Zadania Maderowi nie mógł
ułatwić także atak sąsiada z lewej, 17. Dywizji Pancernej, ponieważ i ona
musi walczyć z przeważającymi siłami wroga. Czy istnieje niebezpieczeń
stwo, że wróg z lubańskiego wora w dolinie Kwisy ucieknie na północ, je
śli tu, w odległości 8 km od drogi odwrotu nad Kwisą, stracimy czas na
osiągnięcie wyznaczonego celu klasycznego „głębokiego okrążenia", czas,
który wróg może wykorzystać na ucieczkę z drogi w dolinie Kwisy? Skrę
cając natomiast od razu na wschód, można byłoby jeszcze złapać nieprzy-
Ucieczka oddziałów niemieckich z pozycji zajmowanych między wsiami Kotliska (Kesseldorl)
i Dobromierz (Hohenfriedberg) koto Bratnik (Cunzdorf), Dolny Śląsk, luty 1945.
205
jaciela w dolinie Kwisy i uzyskać szybkie połączenie z LVII Korpusem
Pancernym. To „zredukowane" rozwiązanie oznaczałoby jednak rezy
gnację z dużego kotła. Pasuje tu przysłowie „lepszy wróbel w garści niż
gołąb na dachu". Na sugestię generała Madera dowodzący XXXIX Kor
pusem Pancernym generał Decker decyduje się zatem skręcić na wschód.
Generał Nehring, dowodzący w tej bitwie, który w tym samym czasie
snuł podobne rozważania, zatwierdza tę decyzję i wyznacza Łagów jako
nowy kierunek. Przeskoczmy teraz o dwa dni: 4 marca Dywizja Grena
dierów „Fiihrer" przedziera się przez Kwisę, gdzie na górze Lipiec (na
wschód od Łagowa) spotyka się z 8. Dywizją Pancerną. Mały kocioł zo
staje zamknięty. Dywizja towarzysząca „Fiihrerowi" dostaje się w gwał
towny ogień walk o zmiennym przebiegu w obszarze Nogawczyce - Ko-
tliska - Gościszów z przeważającymi siłami wroga i z tego względu nie
może podjąć ataku na Nowogrodziec. Kiedy wreszcie 5 marca udaje się
jej odbić bronioną zaciekle Srebrną Górę (na południowy wschód od Na
wojowa Łużyckiego), bitwa pod Lubaniem jest już zakończona.
Sukces tej bitwy nie mógł być większy i odzwierciedlał stan naszych
ograniczonych sił. Liczba jeńców była niewielka, ponieważ wroga nie wiązał
pod Lubaniem wydany przez fuhrera rozkaz „utrzymania za wszelką ce
nę". Osiągnięto jednak główny cel: wyzwolenie Lubania wraz z odzyska
niem ważnej trasy kolejowej. 9 marca po usunięciu licznych uszkodzeń wo
jennych linia została ponownie uruchomiona. Poza tym bitwa ta była dla
wroga wielkim ciosem. Pokaźna liczba zniszczonych czołgów, rozmiary łu
pów i zniszczenia w kolumnach transportowych w dolinie Kwisy dobitnie
tego dowodziły. Pierwszego dnia natarcia 17. Dywizja Pancerna zniszczyła
80 czołgów T-34. 8. Dywizja Pancerna mogła zapisać na swoje konto po
nad 150 zniszczonych czołgów. Sowiecki 99. Korpus Zmechanizowany
stracił 48 nieuszkodzonych dział. A 6. Dywizja Grenadierów Ludowych po
zakończeniu bitwy dysponowała łupem w postaci 1 kompanii dział prze
ciwpancernych z 16 działami 7,62 cm oraz 2 baterii ciężkich haubic polo
wych. Plan naszego dowództwa był zatem słuszny. Właściwa była również
realizacja, zakładająca wobec zróżnicowanego stosunku sił rezygnację
z prób osiągnięcia niemożliwego na rzecz ograniczonego celu. A wojsko,
tak jak zawsze, wypełniło trudne zadanie z ochotą i odwagą. W jaskrawej
opozycji do tego sukcesu znajduje się zachowanie niektórych wysokich
funkcjonariuszy, tak odstręczające, że trzeba tu chyba zamieścić cytat z to
mu III Historii Korpusu Pancernego „Grofideutschland" (Dywizja Grenadie
rów „Fiihrer-Begleit" i Dywizja Grenadierów „Fiihrer" należały do Kor
pusu „GD"): „Zaledwie kilka dni po zajęciu Lubania generał Schorner
zatelefonował na stanowisko dowodzenia Dywizji Grenadierów «Fuhrer»
z rozkazem natychmiastowego oddelegowania do Lubania jednego batalio-
206
nu, który miał wziąć udział w wizytacji Lubania przez Goebbelsa, ponie
waż minister Rzeszy życzy sobie wygłosić mowę do żołnierzy frontowych.
Po sporym zamieszaniu udało się wreszcie zebrać około 100 żołnierzy i wy
słać ich ciężarówkami do Lubania. 8 marca na rynku w Lubaniu Goebbels
wygłasza mowę przed zgromadzonymi żołnierzami i członkami Volksstur-
mu. Pochwały pod adresem Schórnera, pochwały pod adresem Goebbelsa,
a na marginesie wspomniane zostają również czyny żołnierzy. Kilku człon
ków Hitlerjugend otrzymuje Żelazne Krzyże, spośród członków oddziałów
nikt nie zostaje odznaczony".
Wspomniana już w opisie walk o Strzegom brandenburska 208. Dywi
zja prowadziła docenione w raportach Wehrmachtu walki między Wiązo
wem i Brzegiem. Zasłużony bardziej szczegółowy opis wydaje się słuszny
również z przyczyn ogólnych. 208. Dywizja zaproponowała jako cele
kontrataku pod Strzegomiem (mapy nr 1 i nr 6): miasto rozbudowane
przez nieprzyjaciela na kształt twierdzy i wzgórza wysunięte na północny
wschód, Wzgórza Jaroszowskie oraz Górę Zwycięstwa, punkty znane
każdemu mieszkańcowi Strzegomia. Ze względu na niedobór sił zdecydo
wano się na oskrzydlenie z jednej tylko strony, z leżącej na północ od
Strzegomia Góry Krzyżowej. Zajmiemy się przede wszystkim znanym
nam 337. pułkiem (podpułkownik Albinus).
Pułk, walczący dotychczas na odcinku Żarów - Hajduki (Żarów leży
poza mapą nr 6, na prawo od prawej krawędzi mapy z frontem na pół
noc) nocą z 5 na 6 marca został zmieniony przez pułk Schón z 31. Dywi
zji SS. Pobieżnego spojrzenia na ten pułk w żadnym razie nie należy in
terpretować jako niekorzystnej oceny, na jaką tak dzielny oddział
z pewnością nie zasłużył; chodzi raczej o ukazanie fatalnej sytuacji, spo
wodowanej zamieszaniem organizacyjnym zawinionym przez najwyższe
władze. Ów pułk SS Schón był formacją policji pochodzącą z Tyrolu,
złożoną z Ladynów
189
, z niemieckim personelem stałym. Ladynów spro
wadzono z alpejskich dolin. Większość z nich w czasie transportu pierw
szy raz widziała z bliska pociąg. Pokojowo nastawieni, ale kompletnie
zagubieni, wychowani w zgodzie z przyrodą Ladyni nie rozumieli, co
właściwie mają robić w obcym kraju. Jeśli powiemy, że ich uzbrojenie
pochodziło z czasów Andreasa Hofera
190
, będzie to - w dosłownym ro
zumieniu - przesada, jednak jest w tym ziarnko prawdy. Personel stały
był sztukowany z innych jednostek. Przy zmianie pułk ten, początkowo
1 8 9
Ladyni - a właściwie Retoromanie (wraz z nimi Friule i Gryzoni), ludność obecnego
pogranicza Szwajcarii, Austrii i Włoch. Potomkowie starożytnych Retów. Posługują się języ
kiem zbliżonym prawdopodobnie do etruskiego. Obecnie Ladynów jest ok. 35 tys.
1 9 0
Andreas Hofer (1767-1810) - austriacki bohater narodowy z okresu wojen napoleoń
skich.
208
niemal zupełnie nieuzbrojony, otrzymał ręczne miotacze i karabiny ma
szynowe. Do 7 marca, by zapobiec katastrofie, dzielnym Ladynom na
pozycji towarzyszyły własne silne straże tylne. Można się było obawiać
0 los tej pozycji, gdyby teraz - przy braku owych „fiszbinów" gorsetu
- wróg zaatakował. Dzięki Bogu nie zrobił tego. Prawdopodobnie po
stawiłoby to bowiem nasz atak pod znakiem zapytania. Po tym jak do
wódca pułku 6 i 7 marca, mając dobry wgląd w teren i przyszłe zadania,
wydał instrukcje dowódcom batalionów i kompanii na Górze Krzyżo
wej, nocą z 8 na 9 marca pułk stanął gotów do ataku. Miał się on rozpo
cząć w ciemnościach - bez uprzedniego przygotowania ogniowego. Tę
starą, sprawdzoną procedurę często z powodzeniem stosowano na
wschodzie ku zaskoczeniu wroga. Oczywiście odczuwano -jak już wiele
razy podczas tej długiej, ciężkiej wojny - niepokój, czy się uda - lecz nie
chodziło o własne życie, ale o powodzenie całej akcji.
Podpułkownik Albinus przebywa z przodu na wschodnim zboczu
Krzyżowej, u pułkowych pionierów, usuwających własne miny zaporowe
i przygotowujących dla nas ścieżki. Nagle w mdłym świetle pojawiły się
cztery postaci w kurtkach śniegowych! Na ciche zawołanie stają w miejscu.
To powracający znad Odry, szczęśliwi, że tu wylądowali. Przynoszą cenne
informacje na temat wroga, u którego panuje cisza. O 3.30 pułk stoi
z I batalionem po prawej, II batalionem po lewej i - za nimi - z podpo
rządkowanym 208. batalionem fizylierów (wszystkie 3 pułki grenadierów
posiadały jedynie po 2 bataliony). Są one głęboko uszeregowane w wą
skich pasmach natarcia, co znaczy, że ich struktura jest korzystna z punk
tu widzenia przyszłych niespodzianek. Oddział rusza o 3.45 i przekracza
prowadzącą na północ drogę 115, nie stykając się z wrogiem. Skręcający
później zgodnie z planem na drogę w kierunku południowo-wschodnim
1 batalion zatrzymuje się w obliczu zaciekłego oporu na nieprzejrzystym
terenie ogrodów. Następnie II batalion - niemal nie napotykając oporu -
przedziera się przez dworcowe osiedle i Wzgórza Jaroszowskie, gdzie or
ganizuje sobie śniadanie z rosyjskich kuchni polowych, zapominając przy
tym o wysłaniu meldunku. Potem jednak przypomina sobie o swym zada
niu, robi szybki zwrot i przygotowuje się do obrony na Wzgórzach Jaro
szewskich. Szybkie sukcesy bez ciężkich walk odnosi również batalion fi
zylierów. Skręciwszy na południowy wschód między I i II batalion,
zajmuje od północy Morawę i nawiązuje łączność z Ladynami z pułku SS
Schón na południe od Strzegomki. Następnie ustawia się między Morawą
i południowym krańcem Wzgórz Jaroszowskich do obrony frontem na
wschód. Są pojedynczy jeńcy i trochę łupów w postaci dział, spośród któ
rych - według znanych rosyjskich wzorców - niemal na pierwszej linii uży
wany jest kaliber 12,2 cm. Sąsiad z lewej, 309. pułk grenadierów, zgodnie
209
z planem zajmuje linię wzgórz Skalnik - Góry Kocie - Góra Zwycięstwa.
Szybko udało się zatem okrążyć Strzegom. Lecz jak to tam wyglądało!
Wróg, artyleryjski pułk niszczycieli czołgów wzmocniony przez piechotę,
dysponujący także licznymi 5-centymetrowymi działami przeciwpancerny
mi produkcji amerykańskiej, bronił się zaciekle na ulicach i w domach.
Przedzierający się od północy I batalion i atakujący w południowej części
208. batalion pionierów ponoszą ciężkie straty. Brakuje środków zwalcza
nia bezpośredniego, pocisków kumulacyjnych i miotaczy ognia - kolejna
oznaka coraz bardziej kulejącego zaopatrzenia. Rosyjski dowódca do
strzega zagrożenie i wysyła meldunek z prośbą o pomoc. „Wytrzymajcie,
już idziemy" - brzmi odpowiedź. 9 marca po południu skierowane na linię
gór 337. pułku grenadierów i 309. pułku grenadierów planowe kontrataki
nieprzyjaciela kończą się niepowodzeniem. 10 marca w ciężkie walki w za
budowaniach włącza się dotychczasowa rezerwa dywizji - 338. pułk grena
dierów. Zwolniony dzięki temu I batalion 337. pg walczy na południe od
Wzgórz Jaroszowskich, między 208. batalionem fizylierów i II batalionem
337. pg. Gwałtowne kontrataki przy mocnym wsparciu artylerii i czołgów
zostają ponownie odparte, przy czym obie strony ponoszą duże straty.
Okazuje się, że nieprzyjacielskie dowództwo nie chce się pogodzić z osta
teczną utratą odciętego już Strzegomia.
11 marca jest dalej pochmurno i mgliście, z przelotnymi opadami śnie
gu, zaledwie 0 stopni, a wszędzie straszne błoto. Strzegom wysyła prośby
0 pomoc: „Kończy nam się amunicja! Nie wytrzymamy już długo!". Od
powiedź brzmi ponownie: „Wytrzymajcie! Wyciągniemy was!". Strzegom
odpowiada na to: „Dobrze wam mówić! Nie wydostaniemy się stąd!".
Ponownie następują ciężkie ataki w odsieczy - z dwiema świeżymi dywi
zjami. Po nieprzerwanym ogniu na las oraz na leżące na południowych
i północnych krańcach Wzgórz Jaroszowskich kamieniołomy wróg prze
dziera się, ale ponownie zostaje wyparty. Jak długo to jeszcze potrwa?
Kto ma więcej sił? Czy uda się nam ostatecznie utrzymać pozycję? Te py
tania dręczyły każdego, od dowódcy dywizji po najmłodszego gwardzistę.
Nocą z 11 na 12 marca załoga Strzegomia przerywa oblężenie, w kie
runku północno-wschodnim na Jaroszów oraz na północ. Taki cios zma
sowanej siły nosi nazwę „dzikiej świni" (wiłde Sau). Wyłom zostaje moc
no ostrzelany w świetle reflektorów aut, ale w zadymce śnieżnej części
żołnierzy udaje się ujść cało. Nieprzyjacielskie siły odwodowe nie odpusz
czają również 12 marca. Zmęczony i zdziesiątkowany 337. pułk grenadie
rów otrzymuje batalion z innej dywizji i zostaje przesunięty na miejsce
1 batalionu. 13 marca nieprzyjaciel, po ponownym mocnym przygotowa
niu ogniowym, przebija się do lasów na Wzgórzach Jaroszowskich, gdzie
inny batalion ponosi poważne straty w wyniku ostrzału granatami wybu-
210
chającymi w koronach drzew. Po południu wróg przystępuje do natarcia
w kierunku zachodnim. Jednak w ogniu „Hetzerów"
191
- w porę wpro
wadzonego do walki - i w wyniku kontrataku I batalionu 337. pułku gre
nadierów natarcie czołgów i piechoty zostaje odparte. Nieprzyjaciel
utrzymuje jednak obszar lasów na Wzgórzach Jaroszowskich, podczas
gdy nasi grenadierzy zachowują w dalszym ciągu kamieniołomy w połu
dniowym i północnym narożu lasu, o który toczą się ciężkie walki.
Pod nasze dowództwo przed wyczekiwanym, zaplanowanym na
14 marca kontratakiem, przechodzi III batalion 309. pułku grenadierów.
Mimo dobrych nastrojów, zaciętości i dumy z sukcesów w niszczeniu
czołgów pułk jest już mocno wyniszczony walką i zmęczony, choć „Het-
zery" i kilka dział szturmowych, które napędzają nieprzyjacielskim czoł
gom sporo strachu, działają uspokajająco na naszych żołnierzy. Zacytuj
my tutaj lapidarny opis podpułkownika Albinusa. Ukazuje on psychiczne
obciążenie oddziału oraz to, jak otucha wpływała na doskonałych w każ
dym calu żołnierzy: „Dowódca pułku przez cały czas miał na strychu ob
serwatora. Gdy się z przodu sypało, jechał tam motocyklem z bocznym
wózkiem: «Co tu się dzieje?». «Panie pułkowniku, strzelają tak, że nas tu
wszystkich z przodu szlag trafi. Szef kompanii ranny, dowódca plutonu
ranny, gruppenfiihrer nie żyje». «Chodźcie ze mną, nie poddamy się». Idą
z nim, bez oporu pozwalają się zaprowadzić z powrotem na pozycje, do
chodzą do nich podoficerowie z kompanii szturmowej pułku, plutonu sa
perów i plutonu kawalerzystów i dają radę. I tak było przez kilka dni".
Po umocnieniu się wroga nocą z 13 na 14 marca na opisywanym obsza
rze lasu, gdy o świcie spodziewano się natarcia, zupełnie nieoczekiwanie dla
Sowietów rozpoczął się nasz atak ogniowy z miotaczy 4 batalionów. Ogień
ten przeczesał podzielony na kilka obszarów ogniowych las planowo i tak
skutecznie, że zupełnie gładko wdarliśmy się tam, oczyściliśmy teren i po
szliśmy dalej. Nieprzyjacielska siła oporu zgasła bowiem pod wpływem od
niesionych właśnie katastrofalnych strat. Wzgórza należały teraz do nas.
Jednak około południa przeciwnik nagle zaatakował naszą słabo obsadzo
ną pozycję na zachód od północnego kamieniołomu z północnym skrzy
dłem wzdłuż linii kolejowej. Liczna piechota w panterkach przesączyła się
błyskawicznie przez górskie siodło między Wzgórzami Jaroszowskimi i Gó
rami Kocimi. Podpułkownik Albinus wraz z ostatnimi rezerwami i żołnie
rzami łącznikowymi zajmuje pozycję przechwytującą między 237 i 230
1 9 1
Jagdpanzer 38 (t) „Hetzer" (niem. „Podżegacz") - niemiecki niszczyciel czołgów na
podwoziu czotgu PzKpfw 38 (t). czyli czeskiego czołgu LT 38. Uzbrojenie główne: armata Pak
39 kalibru 75 mm L/48 i jeden km MG 42. Udana konstrukcja produkowana po wojnie
w Czechosłowacji do lat 50., a w Szwajcarii do lat 70. Niemcy w czasie wojny wyprodukowa
li ponad 2.5 tys. „Hetzerów".
211
stopniem. Teraz - doprowadzając kryzys do wrzącej kulminacji - w śnieżnej
zadymce pojawiają się nieprzyjacielskie bombowce. Nastrój tamtej chwili
świetnie oddaje hasło „zdjąć hełmy do modlitwy". Ale wtedy samoloty na
gle zawracają, zapewne w reakcji na rozkaz złapania nas na przeciwstoku,
nie zauważając, że ich własna piechota zdążyła już przejść daleko do przo
du. Niszczą więc - omyłkowo, dla nas zaś zbawiennie - własny atak bomba
mi i z broni pokładowej. To decyduje o naszym sukcesie. Zdruzgotana nie
przyjacielska piechota robi w tył zwrot. Nasz pluton saperów atakuje
frontalnie, II batalion 337. pułku grenadierów zachodzi od flanki i wróg nie
jest już się w stanie utrzymać. Następuje powrót do poprzedniej linii frontu,
a nieprzyjacielskie ataki po tym szoku milkną. Gdy 15 marca wstaje słoń
ce, przynosząc ze sobą pierwszy ciepły wiosenny dzień, oświetla zdobyte
z zaciętą odwagą i skutecznie utrzymane pole bitwy, na którym zapanował
właśnie spokój. 337. pułk grenadierów może przespać noc przed objęciem
spokojnego odcinka Żarów - Morawa. Niech rozdział ten zakończy rzut
oka na wyzwolony Strzegom i dzielnych żołnierzy. Wróg dopuścił się cięż
kich zbrodni na pozostałej w Strzegomiu miejscowej ludności. Wielu miesz
kańców zostało bestialsko zamordowanych. Nieliczni wyzwoleni długo nie
mogli dość do siebie. Oglądany od chwili wkroczenia na śląską ziemię cięż
ki los wypędzonych oraz informacje o straszliwych czynach popełnianych
przez wroga wywoływały wśród żołnierzy zgorzknienie, utrzymujące się
jednak w pewnych granicach. Ale makabra w Strzegomiu w pełni odmieni
ła spokojnych i zrównoważonych w swym charakterze żołnierzy. Czyż
można się dziwić, że tak ohydne zbrodnie - jakich niemieccy żołnierze na
wschodzie nigdy się nie dopuszczali
192
- siały nienawiść i budziły chęć zem
sty? Po Strzegomiu nikt się już właściwie nie patyczkował. Na zarzuty żoł
nierze odpowiadali: „Po tym, cośmy zobaczyli i przeżyli w Strzegomiu, nikt
nie może żądać, żebyśmy jeszcze brali jeńców!".
Trudno wręcz przecenić osiągnięcia i postawę oddziału w walkach
o Strzegom. Każdy oficer, podoficer i prosty żołnierz z osobna zasługuje na
to, by wymienić go z nazwiska. Na stanowiskach bojowych zdarzały się kłót
nie o to, kto ma zniszczyć w bezpośredniej walce ten czy ów czołg. Niektó
rym śmiałkom dowódca pułku natychmiast po udanej akcji mógł wcisnąć do
ręki Żelazny Krzyż i polecenie urlopu, które zawsze nosił przy sobie.
Na zakończenie opowiedzmy jeszcze o dwóch zdarzeniach z 337. puł
ku grenadierów:
„Na skrzyżowaniu dróg na Osiedlu Mała w ogień dostała się grupa
poszukiwawcza. Ranny został jeden z żołnierzy lokalizujących usterki.
1 9 2
Kolejny przykład bohaterskiej legendy Wehrmachtu utrwalanej po wojnie. Wojska nie
mieckie na wszystkich frontach tej wojny, a zwłaszcza na wschodzie, dopuściły się nieporów
nywalnych zbrodni. Co oczywiście nie usprawiedliwia barbarzyństwa Sowietów.
212
«Idźcie, zostawcie mnie, naprawcie połączenie. Stary potrzebuje go do
prowadzenia ognia. Potem mnie zabierzecie» tak mówił ranny. Ober-
gefreiter Bischof jako łącznik otrzymał Krzyż Rycerski. Jako łącznik na
gle stanął na wprost rosyjskiego natarcia. Wokół niego polegli i ranni.
Znajduje broń maszynową, strzela aż do wyczerpania amunicji, wskakuje
w kolejne gniazdo broni maszynowej, gdzie leży dość amunicji. Stamtąd
odpiera atak i wytrzymuje aż do chwili, gdy rezerwy uzupełniają lukę".
Decydujący wysiłek Kolei Rzeszy
Wbrew ogromnym trudnościom śląscy kolejarze dokonali rzeczy wiel
kich - Główna trasa Zgorzelec - Kłodzko - Górny Śląsk, eksploatowana
aż do końca walk, miała dla dowództwa kapitalne znaczenie w trakcie dłu
giej obrony Śląska - Codziennie do końca kwietnia 6 pociągów z węglem
z karwińskiego okręgu przemysłowego - Przewieziono ponad 1,7 miliona
uchodźców
(zob. mapa nr 10 w tekście na s. 172/173 oraz mapa nr 1 w załączeniu)
U
dział niemieckiej Kolei Rzeszy w walkach o Śląsk był tak wielki,
tak złożony, tak wszechstronny - wręcz decydujący, że jego opis
wart byłby poświęcenia mu całej książki. Niniejszy rozdział, poświęco
ny ówczesnej Kolei Rzeszy, ma się przyczynić do lepszego zrozumienia
całości wydarzeń, a jednocześnie oddać należny szacunek niemieckim
kolejarzom.
Począwszy od połowy stycznia 1945 r., ze względu na burzliwy rozwój
niezwykle już groźnej sytuacji, zadania na wszystkich polach rychło stały
się tak trudne, że nie dało się już ich realizować w stopniu, który pozwo
liłby zaspokoić wszelkie potrzeby. I nie jest to prostacka, tania wymów
ka, lecz podstawowe, niezbędne od razu na samym początku wyjaśnienie.
To nie zarzut, lecz stwierdzenie potwierdzające zasadę, iż użytkownik ko
lei, niezależnie od tego, kim lub czym jest - pasażer, wojsko, gospodarka
czy przemysł - skonfrontowany z niezgodnymi z jego oczekiwaniami czy
niewłaściwymi świadczeniami często nie dostrzega, jak wiele istotnych
spraw jednak zostało załatwionych. Niejeden wrocławski uchodźca, wy
prawiony z dziećmi i całym dobytkiem na zasypane śniegiem drogi, skar
żył się z pewnością na niewydolność niemieckiej kolei. Z jego punktu wi
dzenia słuszne było ogromne zdziwienie dowódcy III batalionu 27. pułku
artylerii pancernej, gdy na początku lutego w Nysie oznajmiono mu, że
wskutek zablokowania dworca nie ma nawet co myśleć o przeładunku
przed upływem 14 dni. Przebił się do tego miejsca przez Częstochowę
- Opole wraz z 3 ciężkimi bateriami z przyczółka pod Baranowem, sto-
214
3um liebgn flnbenken
on
ObergefrciterineinerPanjer-Rraftfohrabt.
fllois ITloniil
fjuusbgfitjor; u. TTluller in ReioWs-
berg, Pfarre Brunntnthal
3nh.aber bes 3nf.-Sturmab3eidiens, bes
RraftfahtberMhrungs-flbseirfjens uno ber
Oftmeballle
gefallen in SchJefien am 1. flpcil
1945 im 32. Cebensjahrg.
Pamiątkowa karta kondolencyjna starszego kaprala Aloisa Mandla. Zginą) I kwietnia
1945 r. na Śląsku, druk: Joli. Vees, Scharding.
czywszy wiele ciężkich bitew, aby zgodnie z rozkazem naczelnego do
wództwa wojsk lądowych spotkać się z 17. Dywizją Pancerną, której
resztki dotarły na Śląsk w „wędrującym kotle". Trwało to jednak krócej.
Przeładunek odbył się po trzech dniach w Kamieńcu Ząbkowickim.
Niech przykłady uzmysłowią laikom, jak potężna spiętrzyła się góra trud
ności, przekraczających zdolność przewozową kolei.
Poniżej przedstawiamy główne zadania. Kolejność, w jakiej zostały wy
mienione, nie ma nic wspólnego z rangą ich pilności. Należało wysłać po
ciągi na potrzeby uchodźców, do transportu węgla dla gospodarki, gospo
darstw domowych i kolei, do przewozu oddziałów, rannych, zaopatrzenia
wojsk, dóbr przemysłowych, ewakuowanych dóbr wojskowych i cywil
nych, do przeniesienia stanowisk służbowych kolei. Trzeba sobie teraz wy-
215
obrazić, że wszelkie operacje transportu kolejowego mogą się odbywać wy
łącznie wtedy, gdy oprócz zapewnienia rozmaitych czynników czysto eks
ploatacyjnych (lokomotywy, węgiel, woda, sygnalizacja, zwrotnice, wia
dukty, tunele, personel itp.) nie występują zakłócenia w obiegu wagonów.
W innym przypadku na dworcach załadunkowych wkrótce zabraknąć mo
że odpowiedniego pustego taboru. Brak możliwości jednoczesnej realizacji
wszystkich zadań na Śląsku w styczniu i lutym 1945 r. wynikał po części
z problemów dotyczących obiegu taboru. Ich przyczyną były z kolei zna
czące zakłócenia eksploatacyjne, spowodowane szkodami, jakie w coraz
większym stopniu wyrządzały anglo-amerykańskie siły powietrzne w pozo
stałych regionach Rzeszy. Wagonów nie brakowało, wręcz przeciwnie; na
zachodzie i południu Rzeszy było ich bardzo dużo, nawet zbyt dużo i roz
ważano tam nawet podjęcie bardzo drastycznych środków - na przykład
zrzucenie większej liczby wagonów z torów na odpowiednim terenie.
Oprócz tego w celu pozyskania pustego taboru w Rzeszy trzeba było podjąć
decyzję o opróżnieniu 100 000 wagonów z ładunkiem, którego nie można
było dostarczyć. Anglo-amerykański atak powietrzny na Drezno 13 i 14 lu
tego spowodował na przykład czasowe całkowite zablokowanie zgorzelec
kiej stacji rozrządowej Schlauroth.
Ślązacy i żołnierze z pewnością jeszcze dziś mają przed oczami długie
tory zablokowanych po horyzont stacji rozrządowych, na przykład we
Wrocławiu przed zamknięciem pierścienia oblężenia. Czy kolej wówczas
zawiodła? Może kolejarze samowolnie porzucili wtedy lokomotywy, za
kłady naprawy taboru, nastawnie, rozjazdy lub siedziby i uciekli na za
chód? Dlaczego zapanował chaos i tory zostały zablokowane? Dlaczego
nie można było wywieźć cennych dóbr na zachód? Na Śląsku nie brako
wało przecież węgla dla kolei. A może brakowało lokomotyw albo per
sonelu?
W tym miejscu trzeba oddać honor śląskim kolejarzom - żaden z nich
bez rozkazu nie opuścił swego stanowiska pracy. Kolejarze spełniali swój
obowiązek tak samo jak żołnierze. Na dowód przytoczmy jeden tylko przy
kład, znany z Wrocławia: dopiero po zamknięciu pierścienia oblężenia
Wrocław drogą lotniczą opuściła część wyższych funkcjonariuszy z dyrekcji
kolei Rzeszy. Nie, zablokowanie dworców nie było spowodowane ani błę
dami kierownictwa, ani nieskutecznością działania personelu czy brakami
materialnymi. Przyczyną było ogromne przeciążenie całej sieci kolejowej
Rzeszy od wschodu po zachód, od północy po południe oraz błyskawicznie
rosnące w styczniu potrzeby.
Wypada przyjrzeć się temu problemowi nieco bliżej. W przeciwnym
wypadku w owych kręgach, które miały nieszczęście zobaczyć i doświad
czyć więcej negatywów niż pozytywów, mogą dziś jeszcze panować lub
216
powstawać ujemne opinie typu: w rzeczywistości zawiodło wszystko, a te
raz próbuje się to upiększyć.
Przedstawimy teraz na kilku przykładach działalność kolei niemieckiej,
wspieranej z wielu stron, na Śląsku i w jego okolicach. Zalecając spojrzenie
na mapę nr 10, zajmijmy się przede wszystkim tym, co było najważniejsze
dla dowództwa Grupy Armii. Długa obrona linii Odry po Opole, zwłasz
cza jednak skuteczny opór na północnych krańcach Przedgórza przyniosły
i utrzymały do końca - przy pewnym wsparciu - korzyści o decydującej
wadze: na przykład opanowanie i zdolność eksploatacyjną trasy biegnącej
równolegle do frontu (od prawej do lewej) Oderberg - Racibórz - Nysa
- Kamieniec Ząbkowicki - Wałbrzych (z boczną trasą przez Dzierżoniów
- Jaworzynę Śląską) - Lubań - Zgorzelec - Budziszyn. W części wschod
niej przebiegała jeszcze jedna ważna boczna trasa przez Ostrawę - Opawę
- Głuchołazy. Na linii tej codziennie kursowały transporty wojsk z jednego
zagrożonego miejsca do drugiego. Mimo że całkowita długość linii nie po
zwalała już na pełną działalność eksploatacyjną w szerszym znaczeniu,
szybkie ruchy transportowe wojsk ze wschodu na zachód, z zachodu na
wschód i z powrotem oddały dowództwu Grupy Armii i poszczególnym ar
miom bardzo ważne usługi, które miały swój udział w tak długim oporze
na Śląsku. Jeszcze 4 maja znana nam doskonale 269. Dywizja generała Wa
gnera została przewieziona z Dzierżoniowa do 4. Armii Pancernej do Bu-
dziszyna, podczas gdy załadowana 1 maja Dywizja „Brandenburg" dotarła
przez Zgorzelec - Wałbrzych - Kłodzko - Międzylesie - Hanuśovice
i Uście nad Orlicą do Ołomuńca, na ostatnią, bardzo ważną bitwę. Mimo
że przepustowość czesko-morawskiej sieci była niższa niż śląskiej, linia ta
oferowała nadzwyczaj użyteczne możliwości manewru.
Rzut oka na mapę nr 10 pokazuje, że podczas około 2-tygodniowej nie
przyjacielskiej blokady Lubania także transporty zaopatrzenia z zachodu
trzeba było puszczać trasą przez północne Czechy: Żytawę - Liberec - Ko-
lin itp., albo nawet przez Drezno - Pragę. Jeszcze jedno spojrzenie na tę
mapę, a dokładnie na jej prawy fragment w obszarze 1. Armii Pancernej,
uświadomi być może nawet mniej zorientowanym technicznie czytelnikom,
czego udało się tutaj dokonać pod presją działań wojennych w sferze odbu
dowy, utrzymania i podwyższenia przepustowości odcinków. Gdy w lutym
dworzec w Raciborzu znalazł się w ogniu nieprzyjacielskiej artylerii, bata
lion budowlany wycofanej zrazu do Karniowa Dyrekcji Okręgowej Kolei
Rzeszy w Opolu w ciągu 10 dni zbudował zaznaczony na mapie nr 10 jako
K 1 półtorakilometrowy objazd, 7000-8000 m
3
nasypu, z 10-metrowym
mostem pomocniczym, kilkoma przejściami i instalacją sygnalizacyjną.
Wytężoną pracę kolejarzy wspierał wzorowo regionalny przemysł okręgu
ostrawskiego, dostarczając gruz przemysłowy i szlakę z wielkich pieców,
217
oraz kompania pionierów kolejowych. Objazdem tym można było teraz
przebyć ową słynną trasę z Oderbergu przez Głubczyce bez styczności
z ostrzeliwanym dworcem w Raciborzu. Znaczącym osiągnięciem z punk
tu widzenia techniki wojennej było przywrócenie ruchu na odcinku Oder-
berg - Rybnik, omyłkowo zbyt wcześnie wysadzonym w powietrze. Dzięki
gotowym do pracy batalionom budowy dróg i mostów, wykorzystując
sprowadzone dźwigi, belki stalowe i inne materiały budowlane, dzielni opo
lanie odbudowali ten odcinek w ciągu 2-3 dni. Mimo trwającego od lutego
ostrzału terenu kopalni Rybnickiego Okręgu Węglowego (kopalnie Anna,
Emma, Romer, Hoym i Charlotte
1 9 3
) co dzień przewożono przez Oderberg
od 6000 do 8000 ton węgla. Aby zapewnić wojsku połączenie kolejowe
z trasą główną przez Opawę Karniów - Głuchołazy również po utracie
Raciborza, opolski batalion budowlany podwyższył przepustowość jedno
torowego, a więc dotąd niezbyt wygodnego odcinka Ostrawa - Opawa
- Karniów - Głuchołazy, zakładając 5 nowych mijanek, wydłużając tory
mijanek i montując skrzyżowanie w poziomie szyn na torze Głubczyce
- Głuchołazy. Ponieważ pociągi jadące przez Karniów do Nysy do tej pory
musiały wjeżdżać na dworzec w Karniowie i tam trzeba było przestawiać
lokomotywę na koniec składu - co, jak wiadomo, zajmuje sporo czasu
- skrzyżowanie w poziomie szyn stanowiło bardzo znaczącą korzyść. Szyb
kie dostarczenie tego skrzyżowania przez zakłady metalurgiczne w Ostra-
wie/Witkowicach
194
było w tej naglącej sytuacji wielkim osiągnięciem, tym
bardziej że ze względu na niezwykłą konstrukcję nie był to masowy pro
dukt. Oprócz tego, na wypadek prawdopodobnej utraty odcinka Ostrawa
- Nysa, rozpoczęto również prace budowlane na morawsko-czeskich li
niach: Karniów Ołomuniec, Głuchołazy Hanuśovice - Geiersberg oraz
Międzylesie - Lichtenau, których celem była poprawa przepustowości
(zwiększenie liczby mijanek oraz przedłużenie torów mijanek). I wreszcie,
tuż przed zakończeniem walk, po utracie dworca Oderberg zbudowano
jeszcze objazd zaznaczony na mapie nr 10 jako K 2, będący łącznikiem
z trasą cieszyńską. Były to prace budowlane zwiększające przepustowość,
wykonane przez jeden tylko batalion i w obliczu aktualnej sytuacji na tam
tym obszarze szczególnie ważne i pilne. Nie wolno twierdzić, że eksploatacja
tego odcinka ucierpiała szczególnie z powodu braku lokomotyw, bo na
1 9 3
W Rybnickim Okręgu Węglowym z wymienionych działają jeszcze do dziś połączone
w 2004 r. kopalnie Anna i Charlotte obecnie nazywające się Rydultowy-Anna, kopalnia Em
ma - to od powojnia Marcel, kopalnia Romer - tak naprawdę nazywała się do 1945 r. - to
obecnie Chwałowicc. Kopalnia Hoym. w okresie międzywojennym nazwana Ignacy (na cześć
prezydenta Mościckiego), obecnie jest kopalnią-muzeum.
4
Wittkowitzer Eisenwerke były pierwszym nowoczesnym kombinatem górniezo-hutni-
czym w monarchii habsburskiej. Od 1843 r. zakłady w Ostrawie/Witkowicach były fundamen
tem potęgi finansowej Salomona Rothschilda.
218
przykład styczniu 1945 r. udało się wywieźć (wraz z personelem) 2200 loko
motyw jeżdżących w Opolskim Okręgu Kolei Rzeszy, z wyjątkiem mało
istotnych resztek zepsutych akurat urządzeń remontowych.
Nie brakowało również węgla koniecznego do eksploatacji lokomo
tyw. Nawet bowiem po szybkiej utracie Górnego Śląska kopalnie rybnic
kie dostarczały węgiel do końca marca, a kopalnie z okolic Ostrawy nie
mal do zakończenia walk. Do 8 maja węgiel dostarczały też kopalnie
wałbrzyskie. Dostawy tego surowca niemal do końca były wyższe niż za
potrzebowanie na paliwo dla lokomotyw. Z tak zwanego okręgu karwiń-
skiego (na wschód od Ostrawy) od lutego do połowy kwietnia codziennie
do Rzeszy przez Pragę i Wiedeń wyruszało około 16 000 ton węgla i kok
su, czyli 12 składów po 60 wagonów, to znaczy 720 wagonów. Było to na
tamte czasy ogromne osiągnięcie, za którego realizację podziękować nale
żałoby nie tylko kolei, ale również robotnikom. W żadnym wypadku nie
można zapomnieć o skutecznej współpracy administracji państwowej
i dyrekcji kopalń, utrzymujących załogi na stanowiskach pracy nie pod
przymusem, ale dzięki rozsądnym, trafiającym do ludzi, motywującym
środkom i działaniom.
Dostateczny tabor lokomotyw i satysfakcjonujące zaopatrzenie w wę
giel należy ocenić jako szczęśliwą okoliczność, gdyż odcinek Jaworzyna
Śląska - Wałbrzych - Zgorzelec, po którym normalnie jeździły elektro
wozy, musiał teraz zostać przestawiony na eksploatację parowozów. Jeż
dżące tam dotąd elektrowozy trzeba było bowiem przekazać do Bawarii.
Poza tym linia trakcyjna była mocno narażona na zniszczenie przez nie
przyjacielskie samoloty.
Przebieg tras, znaczenie i zdolność eksploatacyjna górnej trasy wyróżnio
nej na mapie nr 10 są dostatecznie dobrze znane, by zakończyć ich opis
krótkim, zrozumiałym dla każdego przykładem. Biorąc pod uwagę prze
szkody uwarunkowane działaniami wojennymi, trasę tę pokonywały w ciągu
24 godzin 24 składy, to znaczy co godzinę jeden. Przyjmując na tym odcinku
zakładaną w czasie wojny w transportach między Francją i Rosją prędkość
marszową 25 km/h, uwzględniamy wszelkie opóźnienia związane z działa
niami na froncie. Dywizja piechoty z zaprzęgami konnymi potrzebowała na
przebycie niemal 300-kilometrowej trasy z Raciborza do Zgorzelca od wy
ruszenia pierwszego z 62 pociągów do przybycia ostatniego z nich około
3 dób. Ale oddziały przednie, istotne dla natychmiastowego rozpoczęcia
walk, czyli mniej więcej połowa, przybyły już po 46 godzinach. Przewożona
40 pociągami grupa bojowa wojsk pancernych potrzebowała na przebycie
tego samego odcinka 52 godzin, czyli nieco więcej niż 2 dni i 2 noce. Gdy
pokonywano tylko połowę lub dwie trzecie trasy -jak to się często zdarzało,
na przykład z Lubania do Otmuchowa - czas podróży skracał się wydatnie.
219
Jeszcze krócej trwały operacje polegające na przewożeniu pojazdów na ko
lach drogami i załadunku pojazdów gąsienicowych (czołgów, transporterów
opancerzonych i dział samobieżnych) na wagony. Jeśli te kilka liczb zdołało
ukazać szczególną wartość głównej trasy prowadzącej z Dolnego na Górny
Śląsk, której eksploatację zawdzięczać należy kolei Rzeszy i dzielnym koleja
rzom, to przykład ten sprostał swemu zadaniu.
Gdy porównamy, choćby pobieżnie spoglądając na mapę nr 10, ową
linię komunikacyjną służącą niemieckiemu dowództwu (trasę prowadzącą
z południowego wschodu na północny zachód) z rosyjskim szlakiem ko
munikacyjnym (na przykład biegnącą równolegle autostradą), już na
pierwszy rzut oka zobaczymy, że prowadząca przez Nizinę Śląską auto
strada jest krótsza, a oddziały zmotoryzowane, którymi nieprzyjacielskie
dowództwo kierowało coraz sprawniej, mogły ją przebyć dużo szybciej.
Rzućmy teraz jeszcze nieco światła na kompleksowe zadania wykony
wane w interesie ogólnym, jakie niemieccy kolejarze realizowali w czasie
walk o Śląsk. Choć budowa umocnień polowych - nazywanych tutaj
w skrócie „Wałem Wschodnim" (Ostwall) - miała miejsce nieco wcześniej
i z opisanych już przyczyn nie przyniosła spodziewanych efektów, należy
wiedzieć , że Dyrekcja Okręgowa Kolei w Opolu od sierpnia 1944 r. do
16 stycznia 1945 r. w każdy weekend przewoziła 100 pociągów ze 100 000
ludzi. Od końca 1944 r. do połowy stycznia składy takie kursowały rów
nież w ciągu tygodnia. Eksploatacja tych pociągów, służących umocnie
niom „Wału Wschodniego", przysparzała licznych trudności i wymagała
zastosowania szczególnych środków, ponieważ nie można było ograni
czyć transportu wojskowego, a jednocześnie dysponowano tylko taborem
służącym właśnie wojsku.
Dyrekcja kolei w Opolu zasłynęła również realizacją wyjątkowo trud
nych zadań ewakuacyjnych. Rozróżnić można trzy równoległe operacje.
Pierwszym zadaniem był, przebiegający z początku jeszcze w miarę pla
nowo, transport ze szczególnie zagrożonych obszarów Tarnowskich Gór
i Kluczborka przez Opole, Austrię do Niemiec. Mimo siarczystych mro
zów, w obliczu nagłego ogromnego zapotrzebowania na wagony trzeba
było użyć również wagonów nieogrzewanych, a nawet otwartych. Do
19 stycznia wyprawiono 68 takich pociągów (tzw. Um-Ziige
1 9 5
). Drugim,
równoległym zadaniem była eksploatacja lokalnych pociągów z północ
nego obszaru przemysłowego do pobliskiego regionu Nysa - Głuchołazy
- Jesenik (na północ od masywu Pradziada). Do 19 stycznia odjechało
131 takich pociągów. Trzecim zadaniem była eksploatacja pociągów po
przedzających i następujących dla kursujących do 20 stycznia do Wrocła-
Niem. Zug pociąg, Umzug - przeprowadzka.
221
wia i Wiednia pociągów osobowych. O rozmiarach tej pracy świadczą
liczby. Ich wysokość będzie z pewnością dla wielu osób zaskoczeniem. Od
16 stycznia do 31 marca przewieziono:
240 pociągami Um-Ziige około 600 000 osób,
189 pociągami lokalnymi około 380 000 osób,
11 pociągami poprzedzającymi i następującymi około 22 000 osób,
Pociągami rejsowymi i ewakuacyjnymi około 500 000 osób.
Łącznie na wolność wydostało się w ten sposób około 1,7 min Śląza
ków. Do tego należy dodać uchodźców, którzy opuszczali zagrożoną strefę
w taborach i dopiero później korzystali z kolei. Ich liczba nie jest znana, nie
da się jej też oszacować. Warte odnotowania jest męstwo pracowników
I Urzędu Komunikacji w Katowicach, którzy pod nieprzyjacielskim ostrza
łem jeszcze 27 stycznia bezpiecznie wyprowadzili z Katowic ostatni pociąg
sanitarny z Orzesza (między Rybnikiem i Katowicami).
Eksploatacja wspomnianych już pociągów z węglem jadących z sześciu
kopalni węgla w okolicach Rybnika, leżących blisko linii frontu, wyma
gała od kolejarzy realizacji zadań o charakterze militarnym. W silnym
ogniu nieprzyjacielskiego ataku, rozpoczętego 24 marca pod Wodzisła
wiem Śląskim, trzeba było ewakuować również posterunek między Wo
dzisławiem i Rybnikiem na stacji Niedobczyce. Załoga - niczym wojsko
wa straż tylna - przebiła się na południe, tracąc 6 ludzi. Wiele osób
zostało rannych, a ogień artyleryjski zniszczył pociąg ewakuacyjny.
Dokonania kolejarzy pozostałych we Wrocławiu zostały już docenione
w relacji dokumentalnej So kampfte Brcslau
]96
.
Relację tę uzupełnić należy
jeszcze o jeden epizod z 12 lutego, gdy wokół Wrocławia zaczął się zamy
kać pierścień oblężenia. Tego dnia na trasę do Kłodzka, zgłaszaną jeszcze
jako niezajętą przez wroga, wysłano skład pomocniczy. Po 12 km wykoleił
się on w miejscu, gdzie rosyjski czołg zmiażdżył tory, przekraczając linię
kolejową. Pod nieprzyjacielskim ostrzałem nie udało się postawić składu
z powrotem na torach i przywrócić ruchu na tym odcinku. O stosunku na
szych kolejarzy do obowiązków służbowych wymownie świadczy jednak
fakt, iż palacz parowozu odczekał w pobliskich zaroślach, aż skończy się
nieprzyjacielski ostrzał, jeszcze raz wdrapał się na lokomotywę, zgodnie
z przepisami wygasił palenisko i dopiero wtedy opuścił skład. Kolejarz ten,
przestrzegający obowiązujących go przepisów służbowych, myślał zapew
ne, że utrzymanie sprawności wykolejonego składu może jeszcze okazać się
ważne. W trakcie walk o Festung Breslau pociągi kursowały przecież bez
przerwy między portem węglowym a elektrownią.
1 9 6
Wydanie polskie: Hans von Ahlfen, Hermann Niehoff, Festung Breslau u- ogniu. Wy
dawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2008.
222
Przytoczmy jeszcze jeden trochę poważny, a trochę zabawny epizod
z Dyrekcji Okręgu Kolei w Opolu. Gdy tuż po wkroczeniu wroga na
Śląsk referent do spraw bezpieczeństwa z jednej ze wschodnich stacji tele
fonicznie zapytał, jak wygląda sytuacja, rozległa się następująca, z rosyj
ska brzmiąca odpowiedź (Rosjanie, jak wiadomo, „h" wymawiają jako
„g"): „Galio, gier nix Deutsches, gier krasno Soldat. Alles in Ord-
nung"
1 9 7
. Nieprzyjaciel wdarł się tutaj, nim załoga stacji zdążyła zamel
dować swój odwrót.
Wypadków i innych awarii - na tle ekstremalnych problemów, spo
wodowanych wojennymi okolicznościami - było wprawdzie niemało, ale
z pewnością nie tak dużo, jak niektórzy skłonni są przyjmować. Najpo
ważniejszym wypadkiem było rozdzielenie składu na niezwykle stromym
odcinku, a liczbę ofiar tego zdarzenia ocenia się jedynie w przybliżeniu
na 60-80. Obsługiwany w dalszym ciągu przez elektrowozy, charaktery
zujący się wysoką przepustowością odcinek Jelenia Góra - Polubny ze
względu na piękno krajobrazu i technicznie śmiały przebieg linii dobrze
pamięta każdy Ślązak, ale również każdy, kto szukał w Karkonoszach
odpoczynku. Niestety, możliwości jego eksploatacji ucierpiały na tym, że
między śląsko-czeską granicą pod Polubnami - na siodle grzbietu gór
skiego Karkonoszy - w kierunku Tanvaldu w Czechach znajdował się
odcinek kolei zębatej, umożliwiający przejazd zaledwie dwóch wagonów
osobowych w jednym składzie. Tysiące uchodźców musiały więc zawra
cać, często bowiem brakowało obiecanych przez NSV autobusów i cię
żarówek, które miały przewozić pasażerów na odcinku za Polubnami.
Obozowanie, nawet na górskim siodle, dla wielu oznaczałoby śmierć
wśród śniegu i lodu. Na tym odcinku, którego wysoką przepustowość
tylko do Polubnych łatwo wytłumaczyć, zdarzyło się wiele nieszczęść.
Tutaj bowiem do roku 1938 przebiegała niemiecko-czeska granica. Przy
toczmy wyjątkowo jaskrawy przypadek ingerencji partii, której i tu nie
mogło przecież zabraknąć, w pracę kolei. Na rozkaz ministra komunika
cji Rzeszy Zakłady Naprawy Taboru Kolejowego w Świdnicy miały zo
stać przeniesione do Weiden w Górnym Palatynacie wraz z 3 pociągami
remontowymi, całym sprzętem i maszynami, a także z kompletną zało
gą. Uwarunkowane panującą sytuacją i wydane jeszcze w samą porę za
rządzenie było właściwe i zasługiwało, wówczas i dziś, na zatwierdzenie.
Kierownictwo partii, w każdym rozkazie ewakuacji węszące tchórzostwo
i defetyzm, było innego zdania. Przed bramą zakładów aresztowano dy
rektora i przewieziono go do więzienia w Jeleniej Górze, skąd udało się
go wydostać dopiero po wielu dniach negocjacji.
Niem.: hallo, tu nic niemieckie, tu czerwony żołnierz. Wszystko w porządku.
223
Niemieccy kolejarze wszystkich stopni i szczebli, od prezesa dyrekcji
do prostego dróżnika, w czasie walk o Śląsk wzorowo pełnili służbę, na
rażając swoje życie i wolność. Tylko dzięki takiemu profesjonalizmowi,
a także wierności obowiązkom służbowym i ofiarności można było zreali
zować decydujące dla ocalenia życia Ślązaków zadania. Wszystkie te za
sługi, których nie sposób tutaj wymienić, mają swoje źródło we wzorowej
solidarności zawodowej, jaką od niepamiętnych czasów charakteryzuje
się niemiecki kolejarz.
1. Armia Pancerna wykorzystuje
przerwę w działaniach operacyjnych
od 23 lutego do 10 marca
Minister ds. zbrojeń Rzeszy Speer wizytuje armię - Jego skromność,
rozsądek i fachowość, odróżniające go od wielu innych funkcjonariuszy par
tyjnych, pozostawiają dobre wrażenie
- Po 24 lutego front armii sięga do
Opola: front szerokości 300 km tylko z 15 dywizjami - Brak rezerw - Ar
mia przygotowuje prewencyjne natarcie na 1. Front Ukraiński na przyczół
ku pod Koźlem, lokalny odwrót przed natarciem dysponującego znaczną
przewagą 4. Frontu Ukraińskiego pod Strumieniem/Skoczowem
(zob. mapa nr 1 w załączeniu)
2
3 lutego, gdy impet walk osłabł, minister przemysłu zbrojeniowego
Rzeszy Speer odwiedził 1. Armię Pancerną. Tego ranka, gdy naczel
ny dowódca armii, generał Heinrici, zbierał się do wyjazdu do 253. Dywi
zji, spotkał w drzwiach mężczyznę w ciemnym garniturze, który rzucił
czapkę z daszkiem na stojący obok stół i uprzejmie pozdrowił generała.
Niezaznajomiony z najwyższymi funkcjonariuszami III Rzeszy naczelny
dowódca musiał się dopiero dopytać, kogo ma przed sobą, i dowiedział się,
że niespodziewany gość przybywa po spędzonej za kierownicą samochodu
nocy bezpośrednio znad Balatonu na Węgrzech. Minister poprosił o infor
macje na temat aktualnego położenia. Wywiązała się szczegółowa dwugo
dzinna rozmowa o warunkach panujących w 1. Armii Pancernej i o per
spektywach utrzymania Ostrawskiego Okręgu Przemysłowego jeszcze
przez dłuższy czas. Obie strony rozmawiały całkowicie otwarcie i nie upięk
szały rzeczywistości. Cieszyła trzeźwa rzeczowość, z jaką minister Speer
traktował sytuację i ustosunkowywał się do lokalnych problemów. Obiecał
on, że najszybciej, jak to tylko będzie możliwe, prześle większą liczbą dział
pancernych. Dla armii, która do tej pory musiała bronić się przed rosyjski
mi korpusami pancernymi za pomocą pojedynczych dział szturmowych,
był to prawdziwy dar niebios (termin „brygada" był mylący, w rzeczywisto-
225
ści były to bataliony dział szturmowych). Kilka dni później, na mocy „roz
kazu fuhrera" przybyło 70 niszczycielskich czołgów.
Nie bacząc na nocną podróż, jaką miał za sobą, minister Speer odrzu
cił propozycję odpoczynku czy odświeżenia i około 11.00 razem z naczel
nym dowódcą udał się do stalowni Trzyniec. Zwizytował tam dokładnie
potężne urządzenia, porozmawiał z załogą, a następnie wraz z wezwany
mi do Trzyńca kierownikami tamtejszej organizacji gospodarczej wziął
udział w zwykłym, prostym posiłku w kantynie. We wszystkim, co robił
i mówił, uderzała jego skromność, jasność poglądów oraz znajomość sy
tuacji. Od wielu innych funkcjonariuszy partyjnych dzieliły go światy.
Ze względów czasowych, a także dlatego, że na tym ogarniętym szcze
gólnie ciężkimi walkami odcinku brakowało pozycji w postaci układu oko-
Ekshumacja Józefa Dudy (odbyta się 3 czerwca 1945 r.), zamordowanego w Górnej Suchej
(Obersuchau) przez gestapo 20 lutego 1945 r. General Hans von Ahlfen w swoich
wspomnieniach całkowicie przemilczał niemieckie zbrodnie.
226
pów, musiano odmówić mu wizyty na linii frontu 253. Dywizji, wizyty,
przy której Speer szczególnie się upierał. Minister zasięgnął więc informacji
od dowódców 3 dywizji, a następnie odwiedził pod Rybnikiem położoną
w pobliżu frontu kopalnię Anna. Ponieważ właśnie o 18.00 następowała
zmiana, minister rozmawiał w dusznym, zaciemnionym przedsionku z ro
botnikami kończącymi i zaczynającymi zmianę. Prostymi słowami dzięko
wał im za ich pracę. Pozytywna reakcja na słowa Speera była wyraźnie wy
czuwalna. Potem minister w mroku nocy udał się do Grupy Armii
„Środek" do Josefova (na północ od Hradca Kralove). Odrzucił propozycję
noclegu, a na pełną troski uwagę, iż nie powinien spędzać za kierownicą
dwóch nocy z rzędu, odpowiedział, że prowadząc samochód, nie czuje żad
nego zmęczenia. Ruszył więc o zmroku przez śląskie góry w kierunku
Czech. Speer pozostawił po sobie w armii wrażenie bardzo obowiązkowe
go, przepełnionego najlepszą wolą, prostolinijnego człowieka. Kilka tygo
dni później, w trakcie bitwy o Berlin generał Heinrici otrzymał od Speera
dowody na to, że począwszy od października 1944 r., minister wielokrotnie
i -jak się okazało - na próżno wzywał Hitlera do zakończenia w interesie
narodu niemieckiego wojny, która była już przegrana.
Odmienną od opinii Speera ocenę sytuacji po zakończeniu bitwy prezen
towali także lokalni przywódcy partyjni, podobnie jak gauleiter Hanke
w trakcie walk o Wrocław. W instrukcji OKH, omówionej w rozdziale „Po
łożenie i siły własne w ciągu lutego", występują jednak również optymistycz
ne, żeby nie powiedzieć utopijne perspektywy tego rodzaju. Owi przywódcy
partyjni sądzili mianowicie, że po odparciu nieprzyjacielskiej ofensywy na
dejdzie moment zasadniczego przełomu, i uważali, że teraz z Górnego Ślą
ska i Pomorza nastąpi podwójna kontrofensywa na Warszawę. Jeden
z funkcjonariuszy skierował do naczelnego dowódcy armii zapytanie, do
których dywizji ma przydzielić lokalnych naczelników powiatów i gmin, aby
po spodziewanym odbiciu utraconych terenów na czele oddziałów mogli oni
powrócić do swoich poprzednich regionów. Na udzieloną mu odpowiedź
odmowną zareagował, przedstawiając uzasadnienie, zgodnie z którym z za
ufanego źródła miał się dowiedzieć o koncentracji armii pancernej szykującej
się do natarcia na Rosjan, którzy dotarli do środkowego odcinka Odry
(w rzeczywistości chodziło o ograniczony lokalnie ze względu na niedobór
sił atak 6 słabych dywizji pancernych z okolic Choszczna na Pomorzu w kie
runku Gorzowa Wielkopolskiego, zatrzymanego po początkowych sukce
sach trzeciego dnia: operację „Sonnenwende"). Miał się też dowiedzieć, że
po wyparciu Sowietów znad Balatonu na Węgrzech walczące tam jednostki
pancerne SS będą przerzucone w okolice Ostrawy w celu odbicia Górnoślą
skiego Okręgu Przemysłowego i obszaru Polski na zachód od Wisły. Podob
nie jak Hitler także ci funkcjonariusze w prowadzeniu działań wojennych
227
kompletnie nie brali pod uwagę stosunku sit, odległości i czasu potrzebnego
na przeprowadzenie operacji. Jak już wspominaliśmy w innym miejscu,
w takich warunkach naczelnicy okręgów, mianowani komisarzami obrony
Rzeszy, nie myśleli również o przygotowaniu zamieszkującej okolice strefy
walk ludności do szybkiej ewakuacji, nie mówiąc już o wdrażaniu procedur
ewakuacyjnych. Zdarzyło się więc, że kilka tygodni później uciekające tabo
ry zostały rozjechane przez nieprzyjacielskie czołgi.
W 1. Armii Pancernej wiedziano, że lutowy sukces w obronie nie oznacza
końca walk w okolicach Ostrawy. Gdy tylko Sowietom uda się odbudować
oddziały, z pewnością przystąpią do kolejnego ataku. Nie mogą przecież
tuż przed osiągnięciem celu - u wrót Ostrawskiego Okręgu Przemysłowego
i otwierającej się za nim Niziny Morawskiej - po prostu przerwać ofensy
wy i stanąć bezczynnie. Z pewnością szesciotygodniowe walki poważnie
nadszarpnęły również rosyjskie siły. Piechota, uzupełniona „zdobycznymi"
żołnierzami z odbitych terenów, była niezbyt przydatna, a niższe dowódz
two wykazywało wyraźne braki w umiejętnościach wojskowych. Jednak za
frontem stali komisarze, którzy z pistoletem w dłoni zmuszali każdego, kto
się wahał, do natarcia i pędzili oddziały naprzód. Z drugiej strony również
niemieckie oddziały nie stawały już na wysokości zadania. W czasie ostat
nich walk zdarzały się ciosy, do których dawniej nie mogłoby dojść. Zginę
ło zbyt wielu sprawdzonych dowódców, którzy potrafiliby temu zapobiec.
Na ich miejsce przyszli oczywiście nowi, ale tylko część z nich dysponowała
doświadczeniem w boju. Dlatego dla 1. Armii Pancernej mało przyjemną
okolicznością była konieczność oddania ze swych przerzedzonych szeregów
grup bojowych 359. i 545. Dywizji Grenadierów Ludowych do 17. Armii,
gdzie spodziewano się nowej generalnej ofensywy. Na dotychczasowym od
cinku armii pozostało więc zaledwie 12 dywizji, z których 7 można było
określić jedynie mianem „grup bojowych". Do tego jeszcze 24 lutego odci
nek armii powyżej Koźla i położonego dalej na północ niewielkiego przy
czółka rosyjskiego pod Krapkowicami został wydłużony aż do Opola,
a pod jej rozkazy trafiła „Grupa Korpuśna Śląsk" (naczelne dowództwo
LVI Korpusu Pancernego z 344. i 168. Dywizją, do tego Estońska Ochot
nicza Dywizja SS i Volkssturm). W tamtym czasie 1. Armia Pancerna była
więc rozciągnięta od swej prawej granicy na południe od Rużomberka na
Słowacji do Opola na obszarze co najmniej 300 km. Piętnaście dywizji bez
wyjątku musiało stać na linii frontu, aby w ogóle móc pokryć ten obszar.
Na tyłach znajdowały się jedynie niewielkie, lokalne rezerwy. Na wyprowa
dzenie większego zgrupowania rezerwy brakowało po prostu sił. W razie
potrzeby armia pancerna była tutaj zdana na pomoc Grupy Armii, której
sytuacja jednak wcale nie przedstawiała się lepiej. Zmianę tego stanu słabo
ści przyniosłoby prawdopodobnie poddanie regionu ostrawskiego oraz
228
Górnego Śląska na zachód od Odry oraz wycofanie się w rejony górskie po
obu stronach Bramy Morawskiej. Naczelny dowódca armii pancernej nie
wiedział, czy i w jakim stopniu Grupa Armii snuje takie rozważania. Pewne
jest, że Hitler nigdy nie wyraziłby zgody na taką propozycję. Dowódcy
wojsk w randze armii nawet po wizycie Speera nie mogli oczywiście ocenić,
czy dla niemieckiej gospodarki wojennej utrata regionu ostrawskiego
w tamtym momencie w ogóle była do udźwignięcia, czy też doprowadziłaby
ją na skraj katastrofy. Tak czy owak po rozmowach z ministrem dowódcy
zyskali przekonanie, iż przykłada on wielką wagę do utrzymania tego re
gionu przemysłowego.
Ówczesna sytuacja zrodziła także następujący problem. Brakowało sił
i środków, czy więc, przy takiej przewadze wroga, warto wdawać się w bi
twę o utrzymanie Ostrawskiego Okręgu Przemysłowego, która w końco
wym efekcie może doprowadzić zarówno do utraty armii, jak i tego ob
szaru przemysłowego, oraz ewentualnego zdobycia przez wroga Bramy
Morawskiej. Czy może w imię zachowania armii oraz obrony Czech
i Moraw poddać okręg przemysłowy, zezwalając w ten sposób na straty,
których niemiecka gospodarka wojenna nie będzie już w stanie wyrów
nać? Istnienie tego problemu dowodzi, jak poważna stała się sytuacja
i w jaką zależność od Sowietów popadło niemieckie dowództwo po klęsce
frontu wschodniego. Nadszedł więc najwyższy czas, by zadośćuczynić
wyrażonemu przez feldmarszałka von Rundstedta
198
już jesienią 1944 r.
żądaniu „zakończenia tej wojny". Ale w oczach Hitlera już choćby arty
kułowanie takich myśli było zbrodnią. W tych warunkach, a także w imię
utrzymania Śląska, naczelny dowódca - generał Schómer - zagrzewał
żołnierzy do stawiania fanatycznego oporu.
1. Armia Pancerna musiała się przygotować do odparcia wroga na do
tychczasowych pozycjach. Poszerzenie obszaru dowodzenia przez „Grupę
Korpuśną Śląsk" było nadzwyczaj niepożądaną okolicznością. Wystający
na północ, broniony częściowo przez niewystarczające jednostki policji
i Volkssturmu cypel, przełamany przez front między Krapkowicami
- Opolem i Grodkowem, tworzył warunki do okrążenia od wschodu
i północy. Jak 1. Armia Pancerna w takiej sytuacji miała przystąpić do
1 9 8
Feldmarszałek Gerd von Rundstedt (ur. 1875 w Aschersleben, zm. 1953 w Hanowerze)
- niemiecki oficer od 1893 r. W czasie I wojny światowej oficer sztabowy na froncie zachod
nim i w Turcji. Później w Reichswehrze. Od 1938 do 1939 r. w stanie spoczynku. W czasie
II wojny światowej senior niemieckiego korpusu oficerskiego. Dowódca m.in. Grupy Armii
„Południe" w agresji na Polskę w 1939 r.; Grupy Armii „A" w ataku na Francję w 1940 r.;
Grupy Armii „Południe" w napaści na Rosję. Odwołany na skutek niepowodzeń ofensywy
wczesną zimą 1941 r. Od marca 1942 r. dowódca Obszaru Operacyjnego „Zachód", z przerwą
od lipca do września 1944 r. Po wojnie w niewoli amerykańskiej. Oskarżany o liczne zbrodnie
wojenne ze względu na stan zdrowia nie stanął przed sądem.
229
walk bez żadnych rezerw własnych? Kolejnym problemem był przyczółek
w okolicach Koźla. Jego rozpiętość od Koźla do północnych okolic Raci
borza wynosiła około 25 km, głębokość od 5 do 10 km. Na zachód od
przyczółka aż do granicy gór rozpościerał się otwarty, pozbawiony znacz
niejszych przeszkód pagórkowaty obszar, doskonały do przeprowadzenia
większych operacji pancernych. Przyczółek ten stanowił więc doskonały
punkt wyjścia do generalnej ofensywy. Dotychczasowy brak znaczących
sukcesów nieprzyjaciela w przełamaniu tutejszej linii frontu, prócz oporu
stawianego przez oddziały niemieckie wynikał również z tego, że wypro
wadzał on ataki na zbyt krótkich odcinkach i po części w niewłaściwych
kierunkach. Jeśli jednak teraz 1. Front Ukraiński przystąpiłby do wielkiej
ofensywy zmasowanymi siłami, cios ten mógłby doprowadzić do zerwa
nia połączenia z 17. Armią i okrążenia Ostrawskiego Okręgu Przemysło
wego od północnego wschodu. Spokój, jaki zapanował tu po 23 lutego,
i inne symptomy pozwalały podejrzewać, że nieprzyjaciel na przyczółku
przygotowuje się do takiej większej operacji. Perspektywy obrony przy
udziale istniejących sił i bez wystarczających rezerw były jednak bardzo
nikłe.
Dlatego 1. Armia Pancerna zdecydowała się ubiec nieprzyjaciela i zwę
zić przyczółek, a jeśli będzie to możliwe, zlikwidować go, wyprowadzając
natarcie. Oddane do dyspozycji nieliczne siły (na przykład działa sztur
mowe) zostały przekazane do XI Korpusu. 4. Dywizja Górska musiała
oddać z gór jeden ze swoich pułków, aby zwolnić do ataku walczącą pod
Rybnikiem 8. Dywizję Pancerną, mimo że tamtejszy front można już by
ło nazwać jedynie zasłoną. Aby odciążyć korpus, na jego północnym
skrzydle przybyłe właśnie 168. i 304. Dywizje zostały połączone w „Gru
pę Korpuśną generała Sielera" ze sztabem 304. Dywizji jako sztabem gru
py. Termin natarcia ustalono na 8 marca.
Również przed frontem Żory - Strumień i pozycjami na południe od
Skoczowa wróg zdawał się przygotowywać do nowych ataków. Tym bar
dziej konieczne stało się zawężenie sowieckiego wyłomu, istniejącego
w dalszym ciągu na południowy zachód od Strumienia, co udało się
wreszcie 28 lutego. Nieprzyjaciel ożywił się też ponownie w górach Sło
wacji, gdy poprawiły się warunki pogodowe. 320. Dywizja Grenadierów
Ludowych z trudem broniła się na dawnych pozycjach 3. Dywizji Gór
skiej przed atakami Sowietów.
Na przełomie lutego i marca pewne już było, że 4. Front Ukraiński,
obejmujący około 13 dywizji strzelców, 3 brygady strzelców, 1 korpus
zmechanizowany i 2-3 brygady pancerne, szykuje się do natarcia na ob
szarze Strumień południowe okolice Skoczowa. 1. Armia Pancerna nie
mogła jednak, tak jak XI Korpus, zniweczyć tego planu własnym ata-
230
kiem. W obszarze LIX Korpusu wróg mógł się wycofać za przeszkody te
renowe i zaatakować później, o ile przy tym stosunku sił atak w ogóle był
jeszcze możliwy. W obliczu przewagi wroga perspektywy obrony obec
nych pozycji były jednak niewielkie. Generał Heinrici wielokrotnie myślał
już o tym, by uniemożliwić nieprzyjacielowi rozbicie swoich oddziałów
w okopach dobrze zaplanowanym przygotowaniem ogniowym w czasie
głównego natarcia, przejściem przez pozostałości oddziałów i dokona
niem przełomu przez postępujące za nim czołgi. Sam, jako oficer sztabu
generalnego atakującej dywizji, doświadczył już w 1918 r. pod Reims, jak
Francuzi wymknęli się na przygotowaną wcześniej linię na tyłach spod
niemieckiego ognia huraganowego i zdołali odeprzeć niemiecki atak.
Przez cały czas towarzyszył mu rozkaz Hitlera, by nie oddać nawet piędzi
ziemi, oraz obawy, czy w trakcie odwrotu niemieckie oddziały nie utracą
wewnętrznej spójności. W trakcie II wojny światowej wielokrotnie przy
tym doświadczył, że szerzej zakrojone, przygotowane manewry odwrotu,
których cel wyjaśniono oddziałom, nigdy nie zaszkodziły panującym
w nich nastrojom, wręcz przeciwnie: poczucie, że nie muszą bezczynnie
poddawać się woli wroga, że - używając potocznego wyrażenia - mogą
wystrychnąć go na dudka, nawet poprawiały ich postawę. Ogólnie
i w szczegółach w czasie każdej bitwy ruch tworzy możliwość wyjścia
z niekorzystnej sytuacji i przeprowadzenia lepszego kontrataku. Taki od
wrót wchodzi w rachubę oczywiście tylko w tej fazie walki, w której nie
przyjaciel utrzymuje przewagę poprzez zmasowanie sił artyleryjskich
i bardzo drobiazgowe przygotowanie ognia.
Jeśli słowo „obrona" w znaczeniu utrzymania pozycji za wszelką cenę
miało nie stracić sensu, w ciągu kolejnych dni należało wytrwać na cof
niętej, lecz zwartej pozycji. Ponieważ ze względu na stan steranych bojem
dywizji naczelny dowódca 1. Armii Pancernej był przekonany, że front na
linii Strumień - Skoczów można będzie utrzymać tylko wtedy, gdy uda
się uchronić walczące tam oddziały przed szokiem pierwszego zmasowa
nego przygotowania ogniowego Sowietów, rozkazał od dowódcy LIX
Korpusu Piechoty, generałowi von Tresckowowi
199
, przygotować cofnię
tą o 3-4 km główną linię walk. Nocą przed rozpoczęciem ataku miały się
tam wycofać jego oddziały, pozostawiając słabe stanowiska bojowe. De
cydująca faza obrony miała się odbyć dopiero tam, na tyłach. Niestety,
bliskość kopalń węgla Frysztatu i Karwiny nie pozwoliła jeszcze bardziej
1 9 9
Gen. Joachim von Tresckow (ur. 1894 w Gdańsku, zm. 1958 w Buckeburgu) oficer
niemiecki od 1914 r. Od 1940 r. dowódca 58. pp. Do września 1944 r. dowódca 18. DPolowej
Luftwaffe. Od lutego 1945 r. dowódca L1X KP.
231
cofnąć głównej linii walk. Prócz tego zlecono korpusowi, by jak najszyb
ciej, na podstawie informacji otrzymanej od jeńców, ustalić dzień rozpo
częcia nieprzyjacielskiej ofensywy. Przygotowania te przeprowadzono
w pełnej komitywie korpusu i armii.
Plan 1. Armii Pancernej obejmował dwie różne akcje. Na północy za
mierzano rozbić atakiem przygotowania 1. Frontu Ukraińskiego do ofen
sywy na przyczółku w Koźlu, podczas gdy front po obu stronach Strumie
nia miał się lekko wycofać na tyły przed ofensywą 4. Frontu Ukraińskiego,
odbierając jej impet i w efekcie przechwytując atak.
W bitwie na Górnym Śląsku
od 15 do 25 marca wróg zdobywa
Nysę i Prudnik
Zaostrzająca się sytuacja angażuje na Górnym Śląsku oddziały przewi
dziane do odsieczy Wrocławia - Słaba „Grupa Korpuśna Wrocław" nie mo
że się wycofać przed nadciągającym oskrzydleniem - Atak „uprzedzający"
na przyczółek w Koźlu zakłóca nieprzyjacielskie przygotowania do ofensy
wy - Atak kleszczowy na Prudnik, rozpoczęty 15 marca, udaje się zatrzy
mać dopiero na skraju gór na południe od Prudnika nad Nysą Głuchołaską
- Spóźniony odwrót pociąga za sobą wielkie straty, szczególnie materialne
(zob. mapy nr 1 i 7 w załączeniu oraz mapa nr 10 w tekście)
yzwolenie Lubania na początku marca zwolniło siły przewidywane
-jako pancerna grupa uderzeniowa - do odsieczy dla Wrocławia:
XXIV Korpus Pancerny z 8. i 16. Dywizją Pancerną oraz Dywizją
„Fiihrer-Begleit", do których dołączyła później jeszcze 17. Dywizja Pancer
na. Wróg najwidoczniej zorientował się w naszych zamiarach. W tym sa
mym czasie bowiem, kiedy miano przystąpić do przegrupowania tego kor
pusu pancernego na obszarze na południe od Wrocławia, wróg rozpoczął
w mieście kampanię propagandową, opisywaną w dokumentalnej relacji
Festung Breslau w ogniu.
Tuż po wiadomościach o 9.00 po niemieckim sy
gnale i głosem niemieckiego nadawcy oznajmiono, że nadeszła godzina wy
zwolenia, gdyż kilka dywizji pancernych, sprawdzonych na froncie wschod
nim, zdołało od południa przerwać pierścień okrążenia. Ta paskudna
sztuczka o mały włos zakończyłaby się powodzeniem. Kosztowałaby życie
wielu wrocławian, zmierzających na południe miasta.
Z realizacji tego zamiaru nic niestety nie wyszło, ponieważ na prawym
skrzydle grupy wojsk - w 1. Armii Pancernej - zaznaczył się początek
drugiej bitwy o Morawsko-Ostrawski Okręg Przemysłowy. Dlatego cenne
siły pancerne musiały udać się na Górny Śląsk; o walkach tych przeczyta
my w dalszej części tej książki.
W
233
Nowa i ze względu na swą rozpiętość groźna burza rozpętała się rów
nież nad prawym skrzydłem 17. Armii. Spoglądając z mierzącej 7!8 m
wysokości Ślęży na północ, na płonący dniem i nocą Wrocław, można
było - o ile ów wyjątkowy punkt widokowy nie był akurat spowity przez
chmury - ze szczegółami dostrzec oddaloną zaledwie o 16 km autostradę
obok Kątów Wrocławskich i odbywający się na niej nieprzyjacielski ruch;
obserwować to było można również w nocy, ponieważ wróg, w pełni wy
korzystując swą przewagę, mógł sobie pozwolić na przemieszczanie się
z pełnym oświetleniem. Inny, równie ważny punkt znajdował się około
300 m niżej, chmury zakrywały go rzadko i dlatego stanowił bardzo do
bry punkt obserwacyjny: był to Gromnik, góra wysokości 393 m, położo
na 9 km na południowy wschód od Strzelina, oddalona w linii prostej za
ledwie 18 km od autostrady w okolicach na północny wschód od
Wiązowa. Nieprzerwane obserwacje wykazały ruch w kierunku południo-
wo-zaehodnim, rosnący wciąż aż do końca marca. Na podstawie dal
szych, w dużym stopniu pokrywających się wyników rozpoznania do
wództwo uzyskało jasny obraz nieprzyjacielskich zamiarów, które
potwierdziła później rozpoczęta 15 marca operacja ofensywna. Nasz łuk
frontu, wystający daleko na wschód, aż do linii Odry pod Opolem, od
dawna był cierniem w oku wroga. Stamtąd nasza linia biegła bowiem
wzdłuż Odry aż do północnych okolic Raciborza, skąd -jak już opisywa
liśmy - skręcała na południowy wschód w kierunku Rybnika. Nie było
wątpliwości, że wróg w dalszym ciągu będzie wyciągał rękę po Moraw-
sko-Ostrawski Okręg Przemysłowy. Trzeba było jednak także zlikwido
wać nareszcie łuk frontu po Opolem. Bo przecież stamtąd mogłaby
w pewnym momencie wyruszyć na północ oskrzydlająca i w związku
z tym niebezpieczna niemiecka ofensywa, która postawiłaby sowieckie
dowództwo w trudnej sytuacji. Zanim zajmiemy się bitwą rozpoczętą
15 marca, warto jeszcze powiedzieć kilka słów o poruszającej wstępnej
akcji 1. Armii Pancernej. Armia ta i tak miała do wykonania bardzo
trudne zadania, rozgrywające się jednak dalej na południe - ich celem by
ła ochrona Morawsko-Ostrawskiego Okręgu Przemysłowego. Północna
granica armii została teraz przesunięta aż do Opola, a to znaczy, że roz
ciągnięty został na północ i tak już zbyt rozległy obszar, na którym ope
rowała armia. Zatroskany nadciągającymi wydarzeniami generał Heinrici
zwizytował odcinek między Koźlem i Opolem, przydzielony właśnie
1. Armii Pancernej. Na wschodzie, z przeciwległego brzegu Odry na nasze
pozycje spoglądała Góra Świętej Anny, która 25 lat wcześniej odegrała
decydującą rolę w walkach niemieckich ochotników z polskimi powstań
cami. Po tamtej stronie rzeki można było dostrzec potężne obiekty prze
mysłowe - rafinerie w Kędzierzynie i Blachowni w rejonie Koźla oraz fa-
234
bryki obuwia na zboczach Góry Świętej Anny. Dalej na północ u naszych
stóp w dolinie Odry rozpościerało się Opole, najwyraźniej niezbyt znisz
czone. Niemiecka ludność została zmuszona do ucieczki w ostatniej deka
dzie stycznia. Ileż ogromnych dóbr utracono na tych terenach! Czy jednak
na tym odcinku między Koźlem a Opolem, gdzie stacjonowały jeszcze
nasze słabe oddziały, rzeka faktycznie została zabezpieczona w dostatecz
nym stopniu? Pomijając przyczółek w Krapkowicach i naprzeciw Opola,
na tzw. froncie znajdował się jedynie wątły łańcuszek posterunków. Odcię
ta od odległego odcinka frontu przez tereny leśne szerokości 25 km i dłu
gości niemal 30 km w okolicach Tułowic i Chrzelic 1. Armia Pancerna nie
była w stanie dopomóc czysto piechotnymi siłami w razie rosyjskiego ata
ku. Tego rodzaju przemyślenia pojawiły się również w Grupie Armii. Dla
tego na początku marca dowodząca z północnych okolic Koźla Grupa
Korpuśna „Śląsk" została na nowo podporządkowana 17. Armii. Północ
ne skrzydło 1. Armii Pancernej kończyło się teraz koło Koźla.
Pod koniec stycznia w 1. Armii Pancernej zauważono przygotowania
do ataku między Raciborzem a Koźlem, gdzie głęboki na około 10 km
przyczółek pod Polską Cerkwią szczególnie sprzyjał ofensywnym pla
nom. Miały one związek z późniejszą, główną częścią operacji. 8 marca
1. Armia Pancerna wysłała XI Korpus do ataku na ten przyczółek. Trafił
on w sam środek intensywnych przygotowań do natarcia. Na południu
sprawdzonym wielokrotnie w boju dywizjom (1. Dywizji Strzelców Gór
skich i 97. Dywizji Strzelców, wspieranych przez słabą 8. Dywizję Pancer
ną) udało się wedrzeć na przyczółek i wyprzeć broniącego się zajadle nie
przyjaciela. Kolejne dwa dni wypełniły walki przebiegające ze zmiennym
skutkiem. Nie udało się zamknąć luki, jaka powstała między postępującą
naprzód i stojącą w miejscu częścią korpusu. 10 i 11 marca natomiast od
parte zostały wszystkie zaciekłe kontrataki Sowietów na zajęte w połu
dniowej części przyczółka niemieckie pozycje. Korzyść wynikająca z tego
ataku polegała również na potwierdzeniu przypuszczalnych zamiarów
nieprzyjaciela, które udało się teraz zakłócić.
Na podstawie sowieckiego rozwinięcia, opartego na bardzo silnej prze
wadze, określono dwa główne ugrupowania i, z dużym prawdopodobień
stwem, dwa przypuszczalne główne kierunki natarcia, do którego wręcz
zachęcał sięgający do Opola łuk z dwiema rozległymi flankami: natarcie
północne, wychodzące z Grodkowa miało być prawdopodobnie skiero
wane na południe, na Nysę, oraz na południowy wschód, na Prudnik,
podczas gdy siły atakujące z obszaru Koźla pójdą na zachód, z celem
ogólnym również w Namysłowie. Tam więc, w okolicach Prudnika, oba
ostrza długich ramion kleszczy spotkają się i odetną niemieckie oddziały
znajdujące się na północy, w wielkim kotle. Zgodnie ze sprawdzonym
235
Kolumna niemieckich żołnierzy udających się do niewoli sowieckiej, przechodząca przez
jedno z ..wyzwolonych" dolnośląskich miasteczek, wiosna 1945.
od Nysy. W okolicach Nysy i na południe od niej dowodził teraz generał
Heinrici, dowódca XL Korpusu Pancernego. Jest on nam znany z walk
w odwrocie na północnym skrzydle Grupy Armii przez Nową Sól - Ciga-
cice-Zieloną Górę do Gubina, skąd przybył teraz tutaj wraz z naczelnym
dowództwem. Utrata Nysy wzbudziła wówczas spore zamieszanie i na
polecenie Schórnera niemal kosztowała życie dwóch oficerów, komen
danta i jego zastępcy (pułkownika Sparrego i majora Jiinglinga), gdyby
generał Heinrici, a następne kryjący go generał Schulz nie interweniowali
równie energicznie, co odważnie, odmawiając rozstrzelania obu oficerów
bez wyroku sądowego.
Sytuacja drogowa wokół Nysy w żaden sposób nie
zmuszała wroga do szybkiego zdobycia bronionego zaciekle miasta, co
przyniosłoby wiele ofiar. Nysę można było bowiem wygodnie obejść ze
wszystkich stron. Po zajęciu przez nieprzyjaciela Prudnika 19 marca
i opanowaniu rozwidlenia linii kolejowej na północ od Głuchołaz Nysa
jako węzeł komunikacji kolejowej stała się bezwartościowa. Miasto Nysa
leży przecież w dolinie rzeki Nysy. Istotne było natomiast opanowanie
wzgórz po obu stronach miasta oraz odcinka Białej Głuchołaskiej. W ob
liczu niedoboru sił odpowiedzialny dowódca, generał Schulz, zupełnie
świadomie osłabił siłę „twierdzy" Nysa na rzecz obrony terenu, którego
utrzymanie uznano za ważniejsze.
238
Na froncie wschodnim tej bitwy 344. Dywizja pod dowództwem genera
ła Jollasse, znanego z walk na przyczółku ścinawskim jako dowódcy 408.
Dywizji, broniła Odry między Koźlem i Krapkowicami. Jego poprzednik,
złożony chorobą generał Kossmala
202
, wpadł w ręce wroga 18 marca
w trakcie spóźnionej ucieczki ze szpitala wojskowego w Głogówku i zagi
nął. Rozpoczęte 15 marca rosyjskie natarcie szybko spowodowało głębokie
wyłomy na linii połączenia z sąsiadem od prawej, ugrupowaniem bojowym
18. Dywizji Grenadierów Pancernych SS (pod dowództwem SS-Oberfiihre-
ra Bochmanna
203
). W czasie obrony wyróżnił się szczególnie dywizjon dział
szturmowych pod dowództwem doświadczonego i dalekowzrocznego kapi
tana Lederera, a także pułk artylerii dowodzony przez znakomitego puł
kownika Kiewitta. Pułk ten walczył niezmordowanie i z kilkoma bateriami
wytrwał w rejonie Pokrzywnicy aż do kapitulacji. Niszcząc bezpośrednim
ostrzałem i częściowo w walce wręcz liczne czołgi, zatrzymał zrazu dalszy
marsz wroga. Także jedno z sowieckich źródeł z uznaniem mówi o zacie
kłym oporze w tamtym rejonie. Mimo to, wskutek przełamania naszych li
nii dalej na południe przez wroga, który już 17 marca przystąpił do prze
kraczania Osobłogi pod Głogówkiem, pierścień wokół dywizji został
zamknięty. Wspólnie z częścią 18. Dywizji Grenadierów Pancernych SS,
która do niej dołączyła, dywizja została zepchnięta na północny zachód
w rejon na północ od drogi Koźle - Głogówek - Prudnik. Po stanowiskach
dowodzenia dywizją w Walcach (17 marca), Kornicy (18 marca) oraz Gołu-
chowie i Błażejowicach Dolnych (19 marca) można prześledzić drogę dywi
zji, usiłującej wyrwać się z kotła. Sytuacja stała się krytyczna i skompliko
wana: nieprzyjaciel był ze wszystkich stron i brakowało łączności
z sąsiadami. Istniała jedynie łączność radiowa z XXIV Korpusem Pancer
nym - poza obszarem kotła - któremu tymczasem dywizja została podpo-
2 0 2
Gen. Georg Kossmala (ur. 1896 w Mysłowicach, zaginął w 1945 na Górnym Śląsku)
- oficer niemiecki od 1917 r. Ochotnik w armii podczas I wojny światowej. Od 1920 r. w poli
cji. Wstąpił do Wehrmachtu w 1935 r. Dowodził batalionem w 38. pp, z którym brał udział
w napaści na Polskę w 1939 r. Ciężko ranny. Od września 1940 r. dowódca batalionu w 222.
pp. Od czerwca 1942 r. dowódca 6. pp w walkach pod Demjańskiem i Leningradem. Od sierp
nia 1944 r. dowódca 32. DP, a od października tego roku 344. DP. W marcu 1945 r. zaginą!
w walkach na Górnym Śląsku.
2 0 3
Oberfuhrer Georg Bochmann (ur. 1913 r. w Albernau. zm. 1973 w Offenbach a. Main)
- członek SS-Totenkopfverbande od 1934 r. Od 1936 r. w pułku SS-Totenkopf „Oberbayern".
W kampanii francuskiej 1940 r. dowódca kompanii tego pułku. Później dowódca batalionu
przeciwpancernego Dywizji SS „Totenkopf". W 1941/1942 w walkach w Rosji nad jeziorem
Łowat i pod Demjańskiem. Od lata 1942 r. dowódca batalionu w zmot. pułku SS „Thule". Od
maja 1943 r. dowódca 3. pułku pancernego SS „Totenkopf. W 1944 r. krótko dowodził
9. pułkiem pancernym SS „Hohenstaulen". a następnie od stycznia 1945 r. 18. DGrenPanc SS
„Horst Wessel". Od końca marca dowódca 17. DGrenPanc SS „Gótz von Berlichingen".
W niewoli amerykańskiej od 8 maja 1945 r.
239
rządkowana. Ponieważ naczelne dowództwo zwlekało z odpowiedzią na
wszelkie zapytania dywizji dotyczące możliwości i zezwolenia na ucieczkę
w kierunku południowym, przez Racławice Śląskie, generał Jollasse
19 marca o 15.00, w obliczu pogarszającego się gwałtownie położenia, zde
cydował się na samodzielne działanie. Do XXIV Korpusu został przesłany
następujący komunikat radiowy: „Przystępuję do wyłomu na Racławice
Śląskie o 17.00. Jollasse". W ten sposób przejął na wszelki wypadek wy
łączną odpowiedzialność dowódcy dywizji za podjętą indywidualnie decy
zję. Warunkiem powodzenia akcji było utrzymanie miejscowości Wierzch,
o którą przez cały dzień toczyły się zacięte walki. I znowu wykazał się tu
dywizjon dział szturmowych kapitana Lederera, który wytrwał z działami
szturmowymi, samobieżnymi działami przeciwlotniczymi 2 cm oraz z plu
tonem towarzyszącym, złożonym z 60 dawnych uczniów szkoły lotniczej
Luftwaffe, odpierając wszystkie ataki wroga. Wyróżnił się tu także
SS-Oberfuhrer Bochmann wraz z częścią 18. Dywizji Grenadierów Pancer
nych SS. Nawiasem mówiąc, od jeńców dowiedziano się później, że zapla
nowane na 19 marca unicestwienie dywizji spaliło na panewce pod wpły
wem oporu stawianego w miejscowości Wierzch. O zmroku 3 szeroko
rozciągnięte grupy uderzeniowe, wymieszane z zaprzęgami i nieszczęsnymi
taborami ludności ruszyły przez grząskie polne bezdroża, by przełamać li
nię wroga w okolicach Wierzchu. Nieprzyjaciel prowadził intensywny
ostrzał niemal zupełnie odkrytego terenu. Zapchana wozami taboru innych
dywizji miejscowość została już częściowo opanowana przez wroga. W bla
sku płonących domostw udało się zniszczyć kilka czołgów i wyprzeć nie
przyjaciela ze wsi. Do dywizji dołączyła również od północy część 20. Dywi
zji SS, zwiększyła się więc liczba walczących żołnierzy. Owa masa ludzi
utworzyła w końcu falę, która przetoczyła się przez wąski jeszcze rosyjski
front. Wielką goryczą natomiast przepełniał fakt, że w owych kolumnach
znajdowały się kobiety z dziećmi i wózkami dziecięcymi. Linię udało się
przełamać, natomiast zniszczone zostały już niestety mosty na Osobłodze
i Białej na południe i południowy zachód od Racławic Śląskich. Trzeba by
ło pozostawić wiele pojazdów, armat oraz ostatnie działa szturmowe. Nie
którym artylerzystom udało się natomiast przedrzeć na drugą stronę na
wyprzężonych koniach.
Dywizja zebrała się w okolicach Arnułtowic i Jędrychowa, gdzie już
następnego dnia odwiedził ją generał Schórner. Nie krytykując samowol
nego podjęcia decyzji o przełamaniu linii, wyraził dywizji swoje uznanie
za skuteczny wyłom, obiecał kilka dni odpoczynku i przyspieszył dostawę
utraconej w całości amunicji. Trzeba byłoby zadać sobie pytanie, z jakiej
cudownej skrzyni miałby to wszystko wyciągnąć, skoro zarówno tutaj,
jak i w innych miejscach ponoszono straty w wyniku rozkazu „utrzymać
240
za wszelką cenę". A jednak, jak relacjonuje generał Jollasse, jeszcze tego
samego dnia do oddziału przybyła dostawa amunicji. Ale już 2 dni póź
niej w ogniu rozpętanych od nowa walk kompania dział szturmowych
pod dowództwem kapitana Lederera pieszo z bronią, lecz bez właściwego
wyposażenia utraconych i jeszcze nieodzyskanych dział szturmowych,
musiała odbić ważne, będące przedmiotem zaciekłych walk zaplecze na
południowy wschód od Mostowic. Ożywczy wpływ na ciało i ducha żoł
nierzy miały szybkie i obfite dostawy aprowizacyjne.
Przed końcem tego rozdziału należy jeszcze wspomnieć o sprawdzonej
w boju 344. Dywizji. Po bardzo ożywionej i skutecznej walce obronnej na
skraju gór na południowy zachód od Prudnika 16 kwietnia została ona
załadowana w Otmuchowie i przewieziona na Łużyce do 4. Armii Pan
cernej, gdzie potem, w ciężkich walkach na północny zachód od Chocie
buża 22 kwietnia dokonał się jej los.
W rozpoczętej 15 marca bitwie Grupa Armii utraciła obszar Koźle -
Opole - Grodków - Nysa - Prudnik. Czy jednak była to wyłącznie strata
terenów? Znacznie bardziej ważyła utrata żołnierzy, ciężkiej broni i amuni
cji. Jeszcze bardziej niż 344. Dywizja i 18. Dywizja Grenadierów Pancer
nych SS ucierpiały dywizje LVI Korpusu Pancernego (Grupa Korpuśna
„Śląsk"), złożone z estońskich ochotników. Wskutek braku dalekowzrocz-
ności i opóźnień w wydawaniu zarządzeń w bitewny ogień dostały się zno
wu tabory z kobietami, dziećmi i starcami.
Na koniec zacytujmy ocenę, a właściwie wyrok dowódcy dywizji, gene
rała Jollasse: „344. Dywizji w ostatnich miesiącach stawiano zadania pra
wie niemożliwe do zrealizowania, całkowicie nieprzystające do osobowej
i materialnej przewagi wroga oraz własnych sił. Choć nadrzędne instancje
(Grupa Armii, armia, korpus) miały w pewnym sensie związane ręce
i niemożliwe było podjęcie samodzielnych decyzji, walczący oddział jako
szczególnie bolesny odczuwał fakt, że zezwolenia na odwrót czy wyłom
udzielano dopiero wtedy, gdy było już nań za późno lub gdy wiązał się on
ze znaczącymi stratami. Tego uczucia opuszczenia nie złagodził także
fakt, że decyzja o samodzielnym działaniu została po fakcie usankcjono
wana od góry".
Naczelny dowódca 17. Armii, generał Friedrich Schulz, który, jak wie
my, nie obawiał się naciskać na przeniesienie głównego ciężaru walk na
wschód, został ku swemu zaskoczeniu wezwany pod koniec marca przez
Hitlera do Berlina. Hitler, po godzinnym monologu, w którym próbował
go przekonać, iż wbrew jego opinii główny ciężar walk winien pozostać
na zachodzie, zlecił mu dowodzenie Grupą Armii w środkowych i połu
dniowych Niemczech. Sam będzie mógł tam zobaczyć, że ocena ogólnej
sytuacji przez Hitlera jest tą jedyną i właściwą. Generał Schulz relacjo-
241
nował później, że czuł się jak dezerter, opuszczając swą krwawiącą śląską
ziemię ojczystą i 17. Armię. Bo naczelnych dowódców i żołnierzy łączyła
głęboka więź i absolutne wzajemne zaufanie. Jego następca, również ro
dowity Ślązak, generał piechoty Hassę
2 0 4
, przybył na początku kwietnia,
zmarł zaś tuż po kapitulacji.
2 0 4
Gen. Wilhelm Hassę (ur. 1894 w Nysie, zm. 1945 w obozie Pisek) - oficer niemiecki od
1914 r. Po I wojnie światowej w Reichswehrze. Na licznych stanowiskach sztabowych i w mi
nisterstwie Reichswehry. W agresji na Polskę w 1939 r. oficer operacyjny Grupy Armii „Pół
noc". W 1940 r. w tej samej funkcji w sztabie Grupy Armii „B" w kampanii na zachodzie. Od
grudnia 1940 do stycznia 1942 r. szef sztabu 18. Armii walczącej w krajach nadbałtyckich
i północnej Rosji. Następnie szef sztabu Grupy Armii „Północ". Od lutego 1943 r. krótko
w rezerwie kadrowej. Od listopada 1943 r. dowódca 30. DP. Od sierpnia 1944 r. dowódca
II K.P. Uczestnik trzech bitew kurlandzkich. Od marca 1945 r. dowódca 17. Armii. Ranny do
stał się do niewoli sowieckiej, gdzie zmarł 9 maja 1945 r.
1. Armia Pancerna także w drugiej
bitwie od 8 do 21 marca broni
Ostrawskiego Okręgu Przemysłowego
Odwrót przed huraganowym ogniem nieprzyjaciela, za który odpowie
dzialność przyjął generał Heimie - Ow odwrót, niezauważony przez wroga,
rozproszył nieprzyjacielskie natarcie i pozwolił nam zachować zdolność bo
jową do skutecznej walki w obronie - Sukcesy nieprzyjaciela pod Prudni
kiem grożą przełomem przez Głubczyce na Krnov, zniweczonym przez
XXIV Korpus Pancerny - 20 marca generał Heinrici zostaje mianowany
naczelnym dowódcą Grupy Armii „ Wisła" (obrona Berlina)
(zob. mapy nr 1 i 7 w załączeniu oraz mapa nr W w tekście)
J
ak już powiedzieliśmy, widoczne od wielu dni, potwierdzone natar
ciem XI Korpusu rosyjskie przygotowania do ofensywy na przyczółku
kozielskim skłoniły Grupę Armii na początku marca do rezygnacji z plano
wanej odsieczy dla oblężonego Wrocławia i przeniesienia przewidzianych do
odsieczy oddziałów XXIV Korpusu Pancernego z 16. i 17. Dywizją Pancer
ną oraz Dywizją „Fuhrer-Begleit" na obszar Głubczyce - Krnov - Cieszyn.
1. Armia Pancerna zwolniła ze swej strony 8. Dywizję Pancerną i oddała ją
do dyspozycji LIX Korpusu na lewym skrzydle. Po wizytacji przez naczel
nego dowódcę frontu północnego przyczółka w Koźlu, z której nie miał naj
lepszych wrażeń, armia pancerna 11 marca zdecydowała wprowadzić na tę
osłabioną pozycję także 78. Dywizję Grenadierów Ludowych, która zdążyła
się przegrupować na górskich pozycjach na południe od Żywca. Transport
ruszył 13 marca. Z powodu trudności z wymianą i problemów kolei dywizja
osiągnęła gotowość do walki pod Głubczycami dopiero 17 marca. Pozycje
w górach były teraz obsadzone jedynie punktowo.
Podczas walk na zachód od Odry, w nocy z 8 na 9 marca w okolicach
Strumienia wzięto do niewoli jeńców, którzy wymienili 10 marca jako
dzień ofensywy 4. Frontu Ukraińskiego. Po odparciu tradycyjnego rosyj
skiego rozpoznania atakiem 9 marca armia wydała LIX Korpusowi roz-
243
kaz zajęcia pozycji na głównej linii walk. Odwrót przebiegł niezauważony
przez wroga. Huraganowy ogień przygotowawczy rosyjskiej ofensywy
oraz ataki samolotów bojowych następnego ranka zostały programowo
skierowane na opuszczone niemieckie pozycje; wielkie natarcie piechoty
trafiło w próżnię. Wskutek zbyt małej odległości od głównej linii walk
nieprzyjaciel dotarł do niej jednak już koło południa, a po południu pod
jął próbę jej przerwania. Wielkie, zwarte natarcie rozproszyło się jednak
na wiele pojedynczych potyczek, które nie wymagały zmasowanego
wsparcia artylerii. W tych warunkach rosyjskie dowództwo zrezygnowało
z użycia w akcji pierwszego dnia przygotowanych do przełomu jednostek
pancernych. W ten sposób niemiecka obrona zyskała 24 godziny, w cza
sie których na pomoc walczącej piechocie mogła dotrzeć przez Frysztat
wyładowana właśnie pod Cieszynem 16. Dywizja Pancerna oraz 8. Dywi
zja Pancerna na wschód od Żor. Planowane przez Sowietów przetoczenie
się 1. i 4. Frontu Ukraińskiego wspólnym atakiem przez 1. Armię Pancer
ną zostało pokrzyżowane zakłóceniami rosyjskich przygotowań na przy
czółku w Koźlu oraz odwrotem na główną linię walk. 1. Front Ukraiński
musiał najpierw doprowadzić z powrotem do porządku swoje jednostki,
a czołgi 4. Frontu Ukraińskiego stały bezczynnie. Raport Wehrmachtu
tak relacjonuje ten dzień walk: „Po intensywnym przygotowaniu ognio
wym Sowieci przystąpili do natarcia między Bielskiem (chodzi tu o Sko
czów) i Strumieniem przy udziale kilku dywizji strzelców wspieranych
przez czołgi. Zręczne prowadzenie walki pozwoliło odeprzeć wroga
sprzed naszych głównych pozycji bojowych i zadać mu ciężkie straty. So
wieckie ataki kończyły się niepowodzeniem także na północ od Racibo
rza; Sowieci stracili tu 20 czołgów". Ale to nie oznaczało jeszcze wygranej
bitwy. Podczas gdy 13 i 14 marca na przyczółku w Koźlu panowała cisza,
przede wszystkim na północ i południe od Strumienia trwały gwałtowne
ataki nieprzyjaciela przy udziale silnych jednostek pancernych. 3. Dywi
zja Górska, która po wykonanym odwrocie na główną linię walk z łatwo
ścią odparła nieprzyjaciela, 11 marca przystąpiła do kontrataku i, biorąc
do niewoli licznych jeńców, powróciła na swą poprzednią pozycję. W jej
ręce wpadły przy tym jednostki szturmowe komitetu „Wolne Niemcy"
w niemieckich mundurach, a wśród nich wrocławski aktor, który według
swych własnych słów „odegrał rolę intryganta", a więc pozostał wierny
swemu fachowi również w czasie wojny.
11 marca na obszar na południowy zachód od Strumienia i na wschód
od Żor przybyły 16. i 8. Dywizje Pancerne. Ponieważ Rosjanie opóźniali
rozpoczęcie akcji, jednostki te przybyły jeszcze w samą porę, by zdążyć
stawić opór Rosjanom podczas pierwszego ataku. Również więc z tego
względu manewr odwrotu na główną linię walk okazał się opłacalny.
244
W trakcie wspólnych potyczek z walczącymi na tym odcinku dywizjami,
które armia wzmocniła, osłabiając w najwyższym stopniu front w górach,
do 15 marca w ciężkich bitwach udawało się jeszcze odpierać wroga. Na
północnym skrzydle LIX Korpusu, w wykrwawionej 75. Dywizji, zdołał
on jednak 13 marca wedrzeć się na głębokość niemal 7 km w stronę Żor,
mimo że dywizja dzielnie broniła tego terenu. Znajdująca się na tyłach te
go odcinka 8. Dywizja Pancerna wspólnie z 91. pułkiem strzelców gór
skich pomogła przechwycić wyłom, a III batalion strzelców górskich
wdarł się nawet na głębokość 5 km (!) przed własną linię. Zdany wyłącz
nie na siebie, w ciągu następnej nocy poniósł jednak ogromne straty. Bar
dziej na południe - mimo intensywnych wysiłków - nieprzyjaciel nie prze
dostał się dalej niż 1-2 km w głąb. W dzienniku wojennym sztabu
dowództwa Wehrmachtu 12 marca zanotowano: „Udana obrona pod
Strumieniem"; 14 marca: „Pod Strumieniem nasze siły pancerne w natar
ciu"; 15 marca: „XXIV Korpus Pancerny wraz z 8. i 16. Dywizją Pancer
ną nie zdołały się przedrzeć, ale przechwyciły nieprzyjacielski cios". Prze
bieg 4. Frontu Ukraińskiego został więc ustalony.
W bitwie rozpętanej 15 marca między Koźlem a Grodkowem, w której
między Raciborzem a Koźlem znalazł się XI Korpus, czyli północne skrzy
dło 1. Armii Pancernej, korpusowi udało się jeszcze pierwszego dnia zatrzy
mać Sowietów. Gdy jednak drugiego dnia bitwy, 16 marca, powstały głę-
Żotnierze Wehrmachtu podczas krótkiej przerwy w działaniach frontowych. Ubrani są
w białe, zimowe kurtki maskujące (trzech od lewej) i panterkę (z prawej), Dolny Śląsk, 1945.
245
bokie wyłomy w kierunku na Głubczyce, sytuacja na tyle się zaostrzyła
i została oceniona jako tak poważna, że trzeba było sprowadzić rezerwy.
Grupa Armii sprowadziła 254. Dywizję z frontu 17. Armii w centralnej czę
ści Śląska, podczas gdy w 1. Armii Pancernej z ciężkim sercem musiano
podjąć decyzję o wycofaniu 16. Dywizji Pancernej z frontu walk na połu
dniowy zachód od Strumienia. Została ona skierowana do Głubczyc. Bo
gdyby na południowym skrzydle bitwy rozgrywającej się na obszarze Koź
le - Grodków - Nysa nieprzyjacielowi udał się dodatkowo wyłom na
Krnov przez Głubczyce, niepewny jeszcze sukces w bitwie o Ostrawski
Okręg Przemysłowy mógł stanąć pod znakiem zapytania.
Bitwa o Ostrawski Okręg Przemysłowy osiągnęła apogeum. 4. Front
Ukraiński 16 i 17 marca jeszcze raz skoncentrował wszystkie siły, próbu
jąc przełamać linię obrony. Wysiłki te w ciężkich walkach zostały odpar
te na południowy zachód od Strumienia przez walczące wspólnie 544.
Dywizję, 3. i 4. Dywizję Strzelców Górskich oraz 253. Dywizję. Początek
odwilży, która skanalizowała tu, na rozmiękających terenach doliny gór
nej Wisły, ataki rosyjskich oddziałów pancernych, sprzyjał obronie. Rów
nież na północny wschód od Strumienia pozostawiona tam słaba 8. Dy
wizja Pancerna wraz z 75., 68. i częścią 4. Dywizji Górskiej zablokowała
dalsze postępy wroga. Od początku bitwy pod Strumieniem zniszczono
65 czołgów. LIX Korpus trzymał pozycję.
Generał-major Hax
2 0 5
, dowódca 8. Dywizji Pancernej, znany jako do
skonały sportowiec i olimpijczyk, tak opowiada o interwencji Hitlera
w prowadzenie tej bitwy:
„Przez Racibórz, noszący już widome oznaki walk, i przez Rybnik dywi
zja dotarła do nowego terenu działań wojennych w okolicach Strumienia,
gdzie Rosjanie dokonali znacznego wyłomu w linii obrony 75. Dywizji. Na
szym zadaniem była likwidacja nieprzyjacielskiego wyłomu, podobnie jak
dalej na południu, w 16. Dywizji Pancernej. Na częściowo bardzo trudnym
i niemal nieprzejezdnym dla czołgów poza bitym traktem terenie atak fron
talny, zgodny z rozkazem korpusu, na dysponującego znaczną przewagą
-
0 5
Gen. Heinrich-Georg Hax (ur. 1900 w Berlinie, zm. 1969 w Koblencji) - oficer niemiec
ki od 1922 r. Ochotnik z 1918 r. Początkowo we Freikorpsach. m.in. w ochotniczym pułku
Reinhardta. Następnie w Reichswehrze. Srebrny medalista olimpiady w Berlinie w 1936 r.
w strzelaniu z pistoletu automatycznego. Podczas agresji na Polskę w 1939 r. i walk we Fran
cji w 1940 r. oficer operacyjny 2. DP (zmot.). Następnie wykładowca taktyki w Akademii Wo
jennej. Od kwietnia 1941 r. oficer operacyjny sztabu Grupy Armii „Południe". Od czerwca
1942 r. na tym samym stanowisku w Grupie Armii „B". W styczniu 1943 r. mianowany sze-
lem sztabu LVI KPanc. W kwietniu i maju 1944 r. dowódca pułku grenadierów pancernych
najpierw w 2.. a potem w 11. DPanc. Od stycznia 1945 r. dowódca 8. DPanc. Kapitulował
przed Amerykanami 8 maja pod Pilznem. Przekazany Rosjanom wrócił w 1955 r. Od 1956 r.
w Bundeswehrze.
246
wroga - obserwacja naziemna dywizji dostrzegła aż 40 czołgów przenikają
cych na obszar niewielkiego lasu - zdawał się całkowicie pozbawiony szans
powodzenia. Naczelny dowódca 1. Armii Pancernej generał Heinrici, któ
ry przybył na stanowisko dowodzenia dywizji, zgodził się na propozycję
dowódcy dywizji, by z aktualnie zajmowanych pozycji siłami piechoty
związać frontalnie wroga i, wyciągając z lewej 8. Dywizję Pancerną, nocą
od zachodu zaatakować i przerwać nieprzyjacielskie okrążenie. Przed
kontratakiem dywizję piechoty oddano pod rozkazy 8. Dywizji Pancernej.
Przybyły później głównodowodzący Grupy Armii «Środek», generał
Schórner, wyraźnie udzielił swej zgody na tę propozycję. Jednak, ku ogól
nemu zaskoczeniu, kilka godzin później, gdy manewry zostały już rozpo
częte, generał telefonicznie z kwatery głównej zgodę tę wycofał. Jak się póź
niej okazało, Adolf Hitler ze swojego bunkra w Berlinie miał lepszy ogląd
sytuacji na froncie niż znajdujący się na miejscu dowódcy i głównodowo
dzący. Zgodnie z rozkazem fiihrera należało przeprowadzić atak frontalny.
Jednak dowódca 8. Dywizji Pancernej zdążył go w porę zastopować, dzięki
czemu uniknięto znaczniejszych strat. W trakcie kolejnej nocy atak konty
nuowano w zaplanowany wcześniej sposób. Wprawdzie natarcie nie zdoła
ło się w pełni przebić, ale Rosjanie znowu zostali zatrzymani na kilka dni".
Wydarzenia pod Koźlem, opisane w poprzednim rozdziale, spowodo
wały wyparcie na północny zachód 344. Dywizji wraz z Grupą Bojową
18. Dywizji Grenadierów Pancernych SS, złożoną z węgierskich Niem
ców, podczas gdy walcząca na południe od wyłomu 371. Dywizja musia
ła się wycofać na południowy zachód. Wskutek tego utworzyła się luka,
która szybko się powiększała, powodując rozerwanie niemieckiego fron
tu. Podczas gdy nieprzyjaciel przez tę lukę zmierzał w kierunku gór, na
Głubczyce, walczące w okolicach Raciborza 1. Dywizja Strzelców Gór
skich i 97. Dywizja Strzelców wytrzymywały napór wroga, choć rozwój
sytuacji zmusił je do powrotu na pierwotne pozycje, zajmowane przed
atakiem Xl Korpusu 8 marca. W ten sposób ustalono punkt, z którego
miała wyjść nowa linia frontu. Aby w miarę możliwości jak najmocniej
wesprzeć ten punkt, armia skierowała do XI Korpusu 8. Dywizję Pancer
ną, walczącą w ramach LIX Korpusu, na wschód od Żor. Armia mogła
przedsięwziąć takie kroki, ataki bowiem 4. Frontu Ukraińskiego osłabły
wskutek poniesionych w ostatnich dniach dotkliwych strat i front przestał
się posuwać naprzód. Po osiągnięciu pewnej równowagi sił w walce obu
przeciwników na froncie w okolicach Strumienia 18 marca z przyczółka
pod Koźlem w kierunku Głubczyc runęła nieprzyjacielska lawina. Tego
dnia znaczące siły pancerne wroga dotarły do miejscowości położonych
daleko na wschód od miasta, taranując tabory uciekającej ludności lub
pchając je przed sobą. W tym miejscu naprzeciw Sowietom wyszła
247
16. Dywizja Pancerna i odparła ich kontratakiem, podczas gdy 78. Ludo
wa Dywizja Szturmowa przygotowywała się do obrony na obrzeżach
miasta. We wspólnej walce 19 marca obie jednostki zapobiegły przełama
niu przez nieprzyjaciela linii po obu stronach miasta. Wróg zrezygnował
na razie z powtórzenia tego natarcia, aby po spowolnieniu marszu móc
planowo przygotować się do dalszych działań.
Dowodzenie 16. Dywizją Pancerną, 78. Ludową Dywizją Szturmową
oraz 254. Dywizją w rejonie Głubczyc przejął teraz XXIV Korpus Pan
cerny, którego 17. Dywizja Pancerna 20 marca zaczęła przybywać w oko
lice Krnova. XI Korpus próbował w połączeniu z 371. Dywizją, 97. Dy
wizją Strzelców i 1. Dywizją Strzelców Górskich utworzyć nowe pozycje
w kierunku wschodnim aż do Raciborza. Stamtąd w kierunku południo
wo-wschodnim LIX Korpus i XXXIX Korpus Górski utrzymywały linię
Rybnik - Skoczów - zachodnie okolice Żywca aż do wschodnich granic
Rużomberka.
20 marca walki zatrzymały się więc na całym froncie 1. Armii. Jeszcze
raz udało się zapobiec przełamaniu przez nieprzyjaciela frontu w kierun
ku Ostrawskiego Okręgu Przemysłowego. Szczególnie rosyjski 4. Front
Ukraiński w ciągu 10 dni ofensywy mimo użycia ogromnych sił zdołał
przebyć odcinek zaledwie 5-8 km.
Uprawniony wydaje się krótki rys korzyści, osiągniętych dzięki właści
wemu dowodzeniu, opisywanemu już w poprzednim rozdziale. XI Korpus
rozpoczętym 8 marca atakiem na przyczółek na Odrze między Raciborzem
a Koźlem opóźnił skierowaną na obszar Opole - Nysa - Prudnik ofensywę
1. Frontu Ukraińskiego. W ten sposób zyskano wystarczająco dużo czasu,
by 16. Dywizja Pancerna - początkowo z dużymi sukcesami - mogła wal
czyć z nieprzyjacielskimi oddziałami 4. Frontu Ukraińskiego w okolicach
Strumienia, zanim trzeba ją było odesłać na tereny położone na zachód od
Odry, do Głubczyc. Dotarła tam w samą porę i zdążyła jeszcze stawić czo
ła szykującym się do ataku oddziałom 1. Frontu Ukraińskiego.
Tego dnia ze stanowiska odwołano naczelnego dowódcę 1. Armii Pan
cernej, generała Heinriciego, mianując go naczelnym dowódcą Grupy Ar
mii „Wisła" na obszarze na wschód od Berlina. Niemal 2 miesiące wal
czył wspólnie z dywizjami 1. Armii Pancernej o utrzymanie Ostrawskiego
Okręgu Przemysłowego. W obliczu mizernych środków, jakie miało do
dyspozycji wyższe dowództwo, jedynie woli oporu i odwadze żołnierzy
oraz ich dowódców zawdzięczać należy fakt, że jeszcze 20 marca Ostraw-
ski Okręg Przemysłowy pełną parą pracował na rzecz niemieckiej gospo
darki wojennej.
Oddział Obcych Wojsk „Wschód" sztabu generalnego wojsk lądowych
tak ocenił sytuację na Górnym Śląsku 18 marca: „Atak 4. Frontu Ukraiń-
248
skiego pod Strumieniem został zatrzymany. Trzeba się liczyć z atakiem
1. Frontu Ukraińskiego z obszaru Głubczyc w kierunku Opawy, którego
celem miałoby być wsparcie postępów 4. Frontu Ukraińskiego".
20 marca: 11. Front Ukraiński trzyma kierunek natarcia na Bramę Mo
rawską. Od południa (z Węgier) przez kraj nitrzański 2. Front Ukraiński
naciera na północny zachód. Obie operacje łączą się ze sobą w sposób
oczywisty".
A zatem bitwa o Ostrawski Okręg Przemysłowy jeszcze się nie zakoń
czyła! Generał Heinrici, ustępujący naczelny dowódca 1. Armii Pancer
nej, był znany poza szeregami swej armii wśród wyższych dowódców woj
skowych i otaczany wielkim szacunkiem ze względu na swój prawy
charakter. Uwielbiali go i dowódcy, i żołnierze 1. Armii Pancernej. Dał
wystarczająco dużo dowodów wielkiej przezorności, ale także osobistej
odwagi, forsując własne, samodzielne, choć nieakceptowane przez górę
decyzje. Jego długa służba, a także wyraźnie widoczne, niezwykle cenne
dla ogólnego dowodzenia sukcesy zapewne zadecydowały o tym, że mu
siał jako następca Himmlera objąć dowództwo Grupy Armii „Wisła".
Operacja berlińska, którą wszyscy oprócz Hitlera uznali w końcu za nie
możliwą do przeprowadzenia, była najtrudniejszym zadaniem, jakie mu
kiedykolwiek powierzono. Grupa Armii wraz ze wszystkimi dowódcami
i oddziałami chętnie trafiłaby pod koniec marca pod jego wyważone do
wództwo, pod pewne kierownictwo jego sprawiedliwej ręki. Ale szef szta
bu generalnego, generał Guderian, wstawił się właśnie u Hitlera za powo
łaniem generała Heinriciego na zagrożony w najwyższym stopniu front
berliński.
4. Armia Pancerna przełamana
17 kwietnia nad Nysą Łużycką
Front wzmacnia również dobrze i fachowo zorganizowany Volkssturm -
Głogów, znacznie słabszy od Berlina, pod koniec marca rezygnuje z dalszej
mężnej walki; jego komendant, hrabia zu Eulenburg, ginie w czasie wyłomu
- 16 kwietnia rozpoczyna się wielka ofensywa na Berlin i Łabę - Ostatnie
rezerwy - Korpus Pancerny „GD" niespodziewanymi atakami zadaje nie
przyjacielowi dotkliwe straty - Niesky, Weissenherg i Budziszyn zostają
wyzwolone, a północna flanka Śląska ochroniona - Śmierć naczelnego do
wódcy generała Grdsera w październiku 1960 r.
(zob. mapy nr l i 8 w załączeniu oraz mapę nr 10 w tekście)
ie było pewne, kiedy nieprzyjaciel przystąpi do prawdopodobnie
ostatniej ofensywy - przełamania Łaby i zwrotu w kierunku Berlina.
W każdym razie 4. Armia Pancerna, która przeniosła kwaterę główną za cen
trum frontu na Nysie w okolice Senftenberga, uczyniła wszystko, co było
możliwe, by wzmocnić front na Nysie, odbudować i przeszkolić oddziały oraz
zorganizować rezerwy. Krótko mówiąc, starała się przeprowadzić wszelkie
przygotowania, jakich wymagała nadciągająca bitwa obronna. Było to trudne,
bo przecież siły i środki przy takiej rozpiętości frontu nie mogły już wzrosnąć,
wręcz przeciwnie, zmniejszały się, mimo że poszukiwano wszelkich możliwych
sposobów wzmocnienia naszych sił i wielokrotnie je znajdowano. Takim sku
tecznym sposobem okazał się nad Nysą Volkssturm w trakcie walk w drugiej
połowie lutego. Volkssturm był tu bowiem zorganizowany i dowodzony na
wzór struktur wojskowych. I tak, w pierwszej połowie lutego, przy zastosowa
niu nadzwyczajnych środków, za pośrednictwem oficerów i innego personelu
zawodowego naczelnego dowództwa wojsk lądowych dostarczono Volksstur-
mowi nad Nysę wyposażenie, broń, w tym maszynową, środki do walki wręcz
i amunicję. Oprócz tego wybrani specjaliści nadzoru piechoty (naczelnego do
wództwa wojsk lądowych) zajęli się na miejscu szkoleniem. Również dalszy
odgórny nadzór nad Volkssturmem, który mocno wykrwawił się w dotych
czasowych walkach na Dolnym Śląsku, znalazł się we właściwych rękach
N
250
4. Armii Pancernej. Generał lotnictwa Andrae
206
w 1943 r. wystąpił z czynnej
służby wojskowej w LuftwalTe i w styczniu 1945 r,, gdy wróg był już blisko,
przejął dowództwo nad jednostką Volkssturmu. Po rozbiciu jej na Dolnym
Śląsku zgłosił się do dowództwa 4. Armii, z której naczelnym dowódcą gen.
Graserem łączyła go długa przyjaźń od czasów, gdy służyli jako porucznicy
w 1914 r. Obaj byli bowiem oficerami w tym samym miejscu, we Frankfurcie
nad Odrą: Graser w 12. pułku grenadierów, Andrae zaś w 18. pułku artylerii
polowej. Lepszego człowieka do wykonania tego równie ważnego, co trudne
go zadania - pokierowania Volkssturmem - armia nie mogła znaleźć. Poza
tym generał Andrae okazał się wiernym i uważnym towarzyszem wręcz mło
dzieńczo porywczego naczelnego dowódcy, który mimo straty nogi pod Mo
skwą w 1941 r. najchętniej sam dowodziłby wszystkimi atakami. Ale również
ów wierny „stróż" pod sam koniec kwietnia nie mógł zapobiec zranieniu ge
nerała Grasera w udo odłamkiem pocisku, gdy parcie naprzód kolejny raz za
wiodło go do walczących oddziałów. Na szczęście rana nie była zbyt poważna
i generał mógł dalej dowodzić wojskiem z łóżka lub fotela.
17 marca na sztab armii spadło nieszczęście ponadgodzinnego amery
kańskiego nalotu bombowego, którego głównym celem były prawdopo
dobnie leżące w odległości 20 km zakłady wodociągowe Schwarzheide.
Wśród ofiar było trzech zabitych i wielu rannych, całkowicie przerwano
łączność radiową i zniszczono kwatery żołnierzy. Niezdolny więc z po
czątku do działania sztab przeniósł się w północne okolice Budziszyna na
szczęśliwie przygotowane awaryjnie stanowisko dowodzenia.
Podczas gdy oddział pilnie pracował, umacniając pozycje i poprawia
jąc wyszkolenie, odnosząc też ograniczone lokalnie sukcesy w ataku, ma
rzec minął bez spodziewanej nieprzyjacielskiej ofensywy generalnej. Wiele
trosk przysparzał jednak los „twierdzy" Głogów, która od 10 lutego pro
wadziła twardą, nierówną i ciężką walkę pod dowództwem pochodzącego
z Prus Wschodnich pułkownika hrabiego zu Eulenburga
207
. Znacznie
2 0 6
Gen. Aleksander Andrae (ur. 1888 w Kósling, zm. 1979 w Wiesbaden) - oficer niemiec
ki od 1908 r. W czasie I wojny światowej oficer artylerii i sztabowy. Później krótko w Reichs-
wehrze, a od 1920 r. w policji. Ponownie w armii od 1935 r., a w LuftwalTe rok później. W la
tach 1939-1942 na różnych stanowiskach dowódczych w lotnictwie - m.in. jako dowódca
obszaru lotniczego „Bałkany" i dowódca sztabu lotniczego „Kreta" w 1941 r. Później do ma
ja 1943 r. oficer do specjalnych poruczeń w ministerstwie Luftwafte. Następnie na emeryturze
do kwietnia 1945 r., kiedy to zgłasza się ochotniczo do służby w 4. APanc. Od maja 1945 r. do
stycznia 1952 r. w niewoli brytyjskiej, a później greckiej.
2 0 7
Płk Jonas Kasimir graf zu Eulenburg (ur. 1901 w Królewcu, zm. 1945 koło Bolesław
ca) - arystokrata pruski, oficer niemiecki. Od 1935 do 1938 r. adiutant w pruskim 1. pp. Pod
czas agresji na Polskę dowódca batalionu w 9. pp, którym dowodził też podczas walk na Za
chodzie w 1940 r. W marcu 1941 r. zosta! oficerem sztabowym w OKH. Od września 1943 r.
dowódca 67. pgren. Od listopada 1944 r. do stycznia 1945 r. w rezerwie kadrowej. Następnie
komendant Festung Glogau. Zginął 8 kwietnia 1945 r. podczas próby przełamania oblężenia.
251
słabszy niż Wrocław pod względem liczebności wojska, broni, środków
pomocniczych i zapasów Głogów wyczerpał swoje siły. Nie czekając na
zgodę Grupy Armii, generał Graser na własną odpowiedzialność wydał
wnioskowany przez komendanta twierdzy rozkaz wyłomu. Temu pełne
mu zwątpienia, odważnemu przedsięwzięciu, na które odważono się nocą
z 30 na 31 marca, pisany był jedynie niewielki sukces. Spośród 800 żołnie
rzy, którzy wymusili wyłom, po upływie wielu dni do naszego frontu pod
Zgorzelcem dotarło zaledwie 50. Nie było wśród nich komendanta, po
chodzącego ze starego wschodniopruskiego szlacheckiego i żołnierskiego
rodu, hrabiego zu Eulenburga. Spoczął w śląskiej ziemi.
Jak oceniano zdolność obronną naszego frontu na Nysie przed oczeki
wanym z całą pewnością w kwietniu natarciem? Czy można było mieć na
dzieję, że uda się tak długo stawiać opór w ciężkiej walce obronnej, aż
z zachodu nadciągnie armia amerykańska - bądź co bądź w dalszym cią
gu wróg? O ile w ogóle dotrze aż do Nysy, a nie stanie nad Łabą, oczeku
jąc sowieckich sprzymierzeńców?
Nysa stanowi znaczącą przeszkodę jedynie przy wysokim stanie wód.
A po mroźnej wprawdzie, ale trwającej krótko zimie w styczniu stan wód
nie był wysoki. Strefa lasu, ściśle przylegająca z obu stron do brzegów rzeki,
tworzyła sprzyjające warunki nie tylko dla naszej obrony, lecz także dla
nieprzyjacielskich przygotowań do natarcia. Ich potężne rozmiary były dla
nas równie widoczne jak wówczas w zimie, nad Wisłą. I znowu jedynie na
czelne dowództwo nie dawało temu wiary. Tak, doszło nawet do tego, że
w raportach o położeniu wroga można było określać sowieckie dywizje je
dynie mianem „tak zwanych" dywizji, jako znak, że w rzeczywistości nie
chodzi tutaj o jednostki w sile dywizji. Niestety, nawet Schórner nie miał
dosyć odwagi, by przeciwstawić się tym jawnym bzdurom. Relacje są zgod
ne co do tego, że w czasie wygłaszania mów na temat położenia wroga
przywiązywał on szczególną wagę do określenia „tak zwane dywizje". I na
tym nie koniec. „Z samej góry", jak zauważa generał Jauer, dowodzący
Korpusem „GD", „bombardowano" żołnierzy bezustannie dalekopisami
NSFO
2 0 8
, wieszczącymi rychłe zwycięstwo. Żeby się nie ośmieszać, wyrzu
cano je do kosza. Niczym drwina zabrzmiał komunikat wydany przez naj
wyższe organy na początku ostatniej nieprzyjacielskiej ofensywy, jakoby
„widmo" rosyjskiej nawały czołgowej miało wkrótce zostać unicestwione.
Wbrew wszelkim takim psychologicznym grzeszkom żołnierze nad Nysą
pozostali wierni, solidni i mężni. Ale gdyby się poważnie zastanowić, można
było przewidzieć, że nawet tak mężny i tak dobrze prowadzony front na
2 0 8
NFSO - Nationalsozialistischer Fiihrungsoffizier - narodowosocjalistyczny oficer wy
chowawczy - politrucy armii III Rzeszy odpowiedzialni za szkolenie ideologiczne i propagan
dę w oddziałach.
252
Żołnierze Armii Czerwonej omawiający dalszy kierunek marszu, już po przekroczeniu Nysy
Łużyckiej. Drogowskaz pokazuje kierunek na: Drezno. Górlitz. Spremberg i Bad Muskau. l'M5.
Nysie na dłuższą metę nie będzie w stanie odpierać nadciągającej bitwy
obronnej. I znowu, jak wtedy nad Wisłą, brak amunicji i niemal całkowita
nieobecność Luftwaffe nie pozwoliły na zwalczanie kompleksowych nie
przyjacielskich przygotowań, podejmowanych ze świadomością naszej sła
bości niemal jawnie na naszych oczach, bez żadnych obaw. Szczególnie do
bry ogląd sytuacji dawał wysunięty na wschód od rzeki Nysy przyczółek w
Muskau, którego pierwsza linia przebiegała wzdłuż wschodniej krawędzi
znanego każdemu Ślązakowi, cieszącego się wręcz światową sławą „Parku
księcia von Pticklera"
209
. Nie było zaskoczeniem, że szklarnie z pięknymi.
2 0 9
Park Mużakowski (niem. Park von Muskau) to największy park w stylu angielskim
w tej części Europy. Zajmuje powierzchnię 5,45 knr i leży po obu stronach granicznej Nysy
Łużyckiej - 2/3 po stronie polskiej, po niemieckiej centrum parku. Jego założycielem byl
książę Hermann von Piicklcr-Muskau (1785 1871), znany podróżnik i ekscentryk. Od 2004 r.
park jest na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO.
253
rzadkimi okazami orchidei nie zdołały przetrzymać nawet „spokojnego"
okresu od lutego do połowy kwietnia.
Po wysunięciu przez wroga 15 kwietnia pod Kostrzyniem północnego
ramienia potężnych kleszczy natarcia przeciw północnemu sąsiadowi,
9. Armii (Grupa Armii „Wisła"), następnego dnia, 16 kwietnia, ustąpiło
nareszcie ciążące na 4. Armii Pancernej ogromne napięcie. Przygotowany
według słynnego wzorca znad Wisły, przebiegający w dwóch fazach ogień
huraganowy przedarł się przez Nysę w dwóch głównych miejscach: po
obu stronach Rothenburga i od południowych okolic Muskau do Forst.
Dysponującemu przytłaczającą przewagą wrogowi już 17 kwietnia w obu
strefach natarcia udało się przerwać nasze linie. Choć nie udało się zatkać
luki na pozycji północnej między Muskau a Forst i wróg, do czego zmie
rzał już od dawna, miał teraz całkowicie wolną drogę przez Spremberg
Cottbus w stronę południowego frontu Berlina, poczynając od 19 kwiet
nia ostro i z powodzeniem atakowaliśmy południowy klin jego natarcia.
Ze względu na te ostatnie sukcesy, które w dalszym ciągu chroniły śląską
ziemię, najbardziej wysunięty na północny zachód cypel prowincji, a tym
samym północną Hankę Grupy Armii „Środek", należy w krótkich sło
wach opowiedzieć o tych walkach (zob. mapa nr 8). Siły gotowe do walki
jako rezerwy na obszarze na południe od Gorlitz, 20. Dywizja Pancerna
i Dywizja Pancerno-Spadochronowa „Hermann Goring", nie zdołały się
przedrzeć atakiem przez nieprzyjacielską południową flankę, mimo że
Dywizja „ H G " zniszczyła 65 czołgów. Po zatrzymaniu ataku również
17 kwietnia, Dywizja „ H G " między Zodel (nad Nysą) i Ullersdorfem
przeszła do obrony, podczas gdy 20. Dywizja Pancerna bez większych
sukcesów kontynuowała atak jeszcze do 19 kwietnia. I stało się tak, że
wróg przez wybitą lukę, powstrzymywany nieco jedynie na południowej
flance, przebił się na zachód, zajął miejscowości: Niesky, Weissenberg
oraz przede wszystkim Budziszyn i przekroczył obszar na północ od tego
ostatniego w kierunku zachodnim. Jednak niedługo miał się cieszyć tym
sukcesem. Już bowiem 19 kwietnia Dywizja „ H G " po raz pierwszy upu
ściła mu krwi. Tak relacjonuje to dowódca dywizji, generał Lemke
2 1 0
:
„Pod Kodersdorfem, położonym nad niewielkim strumieniem, tego dnia
doszło do jednej z najdramatyczniejszych walk, jakie przeżyłem w ciągu
-'" Gen. Max Lemke (ur. 1895 w Schwedt a. Oder, zm. 1985 w Hanowerze) oficer nie
miecki od 1918 r. W Wehrmachcie od 1936 r. Adiutant 386. pp od 1938 do grudnia 1939 r.
Następnie dowódca batalionu rozpoznawczego 218. DP. Od marca 1941 r. dowódca 17. bata
lionu rozpoznawczego. Od stycznia 1943 r. do października 1944 r. dowódca 25. pgrenpanc.
Później w rezerwie kadrowej. W styczniu 1945 r. krótko dowódca 7. DPanc, a potem do
12 maja 1945 r. p.o. dowódcy Dywizji Pancerno-Spadochronowej „Hermann Goring". W nie
woli amerykańskiej do czerwca 1945 r.
254
ostatnich miesięcy. Z obrzeży lasu około 2 km na wschód od Kodersdorfu
nagle wynurzyła się grupa rosyjskich czołgów, o której wiedzieliśmy już
z komunikatów zwiadu naziemnego i lotniczego. Dobrze zamaskowane ru
chome rezerwy naszego pułku pancernego pod znakomitym dowództwem
podpułkownika RoBmana (17 Panther) zajmują pozycje tuż przy strumie
niu. Rosyjska jednostka pancerna (później stwierdzimy, że był to polski
I Korpus Pancerny, utworzony po rosyjskiej stronie) rozwija się w pokojo
wej formacji i zmierza w kierunku Kodersdorfu. Nie pada ani jeden strzał
i dopiero kiedy pierwsze nieprzyjacielskie czołgi podchodzą na odległość
około 50 metrów, podpułkownik RoBmann otwiera ogień. Skutek jest
miażdżący, każdy strzał trafia w cel. W ciągu 20 minut zniszczone zostają
43 nieprzyjacielskie czołgi, reszta wywiesza białe flagi. W ręce wpada nam
koło 12 nieuszkodzonych czołgów, z tego 3 lub 4 typu IS, które kilka go
dzin później, z krzyżem belkowym, walczą już po naszej stronie".
19 kwietnia generał Sachsenheimer z 17. Dywizją, którą od połowy mar
ca odbudowywał na słabiej atakowanej pozycji na południe od Złotoryi,
przybył transporterami na obszar na północny zachód od Górlitz. Pod do
wództwem LVII Korpusu Pancernego 20 kwietnia z prawej atakuje 20. Dy
wizja Pancerna, a z lewej 17. Dywizja w kierunku północnego zachodu. Jest
tu również, jako rezerwa, 72. Dywizja. Atak ten, przeprowadzony z zasko
czenia i z wielkim impetem na słabiej chronioną długą południową flankę
wroga, który dotarł już daleko na zachód, oprócz lokalnego sukcesu na po
lu walki przyniósł bardzo korzystne skutki: nasze uderzenie prowadzi do
miejscowości Niesky, gdzie uwolnione zostają oblężone oddziały oraz miesz
kańcy, i do Stockteich. W ten sposób odzyskujemy swobodę operowania
w rejonie Górlitz, a sprawna linia kolejowa przez Górlitz - Lubań itd. pozo
staje w naszych rękach. Ten sukces pozwolił przystąpić do kolejnych kontr
ataków pod dowództwem Korpusu „GroBdeutschland". Sytuacja naczelne
go dowództwa tego korpusu stała się bardzo trudna. Po przełamaniu przez
wroga naszych szeregów pod Muskau, przy skręceniu skierowanej na pół
noc flanki obronnej wycofało się ono do Spreefurtu, gdzie wróg zagrażał mu
teraz bardziej od południa niż od północy. Stamtąd rozkazem wezwano ge
nerała Jauera w okolice na północny zachód od Górlitz, gdzie wskutek opi
sanych właśnie sukcesów w ataku dotarł on bez trudu w nocy z 20 z 21
kwietnia. Należało spełnić dwa zadania: wyzwolić Weissenberg i Budziszyn.
Zadanie oswobodzenia Weissenbergu otrzymała sprawdzona wielokrotnie
w boju Dywizja „Brandenburg", zebrana na powrót po rozerwaniu na dwie
części w trakcie obrony nad Nysą w okolicach Rothenburga. Atakując
21 i 22 kwietnia od północy i południa, wyzwoliła ona Weissenberg, rozbiła
przy tym jedną rosyjską dywizję (prawdopodobnie 29. Zmechanizowaną).
Był to na tamten czas niesłychany sukces. Pole bitwy pod Weissenbergiem
255
ze zniszczonymi czołgami, licznymi zdobycznymi transporterami (ok.
200-300 sztuk), ostrzelanymi działami, martwymi lub wziętymi do niewoli
Rosjanami przywodziło na myśl dawne sukcesy. Budziszyn, ważny ze wzglę
du na mosty na Szprewie, został wyzwolony w trakcie ciężkich, trwających
od 23 do 25 kwietnia walk przez atakującą od północnego wschodu 20. Dy
wizję Pancerną pod dowództwem słynnego, znakomitego olimpijczyka,
jeźdźca, generała von Oppeln-Bronikowsky'ego
211
oraz nadciągającą od po
łudnia, wspominaną już Dywizję „Hermann Góring". Po sukcesach w obronie
na zachód od Nysy zastąpiły ją inne jednostki. Wielką korzyść z tego zwycię
stwa wywalczonego między Zgorzelcem i Budziszynem opisuje dziennik wo
jenny dowództwa 6. Floty Powietrznej 27 kwietnia, zawierający następujące,
wymowne w swej rzeczowości informacje: „W walkach 4. Armii Pancernej od
20 do 26 kwietnia rozbita została sowiecka 94. Dywizja Strzelców, znaczące
straty poniósł 7. Zmechanizowany Korpus Gwardii, polski I Korpus Pancer
ny, 16. Brygada Pancerna, polska 5., 7. i 8. Dywizja Piechoty oraz sowiecka
254. Dywizja Strzelców. Unicestwiono 355 nieprzyjacielskich czołgów, znisz
czono lub zdobyto 320 dział wszelkiego rodzaju, naliczono około 7000 zabi
tych po stronie nieprzyjaciela oraz 800 jeńców".
W tym miejscu opuszczamy 4. Armię Pancerną, której walki rozwijały
się teraz na obszarze ogólnym na północ od Drezna. Zadaniem i zamia
rem armii było uzyskanie, za pomocą ataku w ogólnym kierunku północ
nym, działania opóźniającego sowieckie uderzenie na Berlin. To się nie
powiodło. W toku walk o Śląsk udało się natomiast, w szerszym rozumie
niu pierwotnego zadania, szczęśliwie ochronić ciągnący na zachód tabor
uciekinierów na północnej flance Czech niemal do samej kapitulacji.
Również na południu, w 1. Armii Pancernej, sytuacja była nadzwyczaj
trudna. Jeszcze 1 maja załadowano do pociągu Dywizję „Brandenburg"
w obszarze Klotsche - Radeberg (na północny wschód od Drezna) i za
wieziono ją znaną trasą Zgorzelec Jelenia Góra - Kłodzko - Międzyle
sie do Ołomuńca, gdzie 4 maja przystąpiła do swych ostatnich walk.
2U
Gen. Hermann von Oppeln-Bronikowsky (ur. 1899 w Berlinie, zm. 1966) - oficer nie
miecki od 1917 r. As niemieckich wojsk pancernych. W czasie I wojny światowej w niemiec
kich oddziałach ułanów. W 1919 r. w oddziałach ochotniczych walczących przeciw powstań
com śląskim. Później w Reichswehrze. Medalista olimpiady w Berlinie w 1936 r. Od 1937 r.
dowódca 24. pancernego batalionu rozpoznawczego, z którym walczył podczas najazdu na
Polskę w 1939 r. Od października 1941 r. dowódca 5. Brygady Pancernej, a od stycznia 1942 r.
35. pułku pancernego, a następnie 204. ppanc. Jego oddział zniszczył zimą 1942/1943 ponad
400 wozów pancernych wroga. Od lutego 1943 r. przeniesiony do 6. DPanc jako dowódca
11. ppanc. Ciężko ranny pod Kurskiem. Później od wiosny 1944 r. dowódca 22. ppanc, z któ
rym walczy w Normandii od pierwszego dnia inwazji. Tam też dowodził 21. DPanc, a od je
sieni tego roku 20. DPanc. Od lutego 1945 r. na froncie wschodnim m.in. pod Nysą i Wrocła
wiem. W niewoli amerykańskiej do 1947 r.
256
Pierwszą uhonorowaną w niniejszej książce bitwą były walki 4. Armii
Pancernej na przyczółku baranowskim. Zakończenie rozdziału, zamykające
bój tej armii, poświęćmy jej naczelnemu dowódcy, generałowi Graserowi.
W jednym z ostatnich dni tej wojny Drezno zaalarmowało telefonicznie
kwaterę główną armii. Jakiś szalony członek sektora politycznego, pozba
wiony oczywiście jakiegokolwiek pojęcia o militarnych koniecznościach,
„rozkazał" wysadzić wszystkie mosty na Łabie! Był wśród nich także stu
letni most na Starym Mieście, przez który poprowadzono również wodo
ciąg, gazociąg i linie elektryczne zaopatrujące tę część miasta. Był to zamiar
kompletnie pozbawiony sensu i ze względu na zagrożenie dla zaopatrzenia
miasta zasługujący właściwie na miano przestępczego. A przecież wiedzia
no, że Sowieci dwiema armiami pancernymi daleko na północny zachód od
Drezna już przekroczyli Łabę i na zachód od miasta zmierzali w kierunku
południowym. Generał Graser najszybszą drogą wysłał do Drezna jednost
kę pionierów pod dowództwem jednego z oficerów, który otrzymał rozkaz
wysadzania jedynie na wyraźny rozkaz armii i, o ile zajdzie taka potrzeba,
zapobieżenia siłą sprzecznych z tym prób. Oddział ulokował się w okoli
cach mostu na Starym Mieście. Nigdy nie otrzymał od armii rozkazu jego
wysadzenia.
4 października 1960 r. ów generał, wzór żołnierza, w 72. roku życia, po
długiej chorobie został powołany do wiecznej armii. Nad jego grobem to
warzysz z 12. pułku grenadierów mówił o tym, jak już w 1914 r. ówczesny
porucznik Graser świecił przykładem. Po zatrzymaniu ataku w bitwie ulicz
nej w Tetre Graser, ówczesny adiutant batalionu fizylierów, chwycił flagę,
konno stanął na czele w towarzystwie ostrzeliwującego najbliższą okolicę
działa 54. pułku artylerii polowej i wraz z fizylierami zaatakował miejsco
wość. W pamięć zapadły słowa kapelana garnizonowego w Getyndze, wy
powiedziane nad trumną: „Dla tego człowieka stan żołnierski był nie tylko
czasową koniecznością, jak w przypadku wielu z nas. Był to zawód, z które
go uczynił treść swojego życia, zawód, w którym dokonał rzeczy niezwy
kłych, któremu oddał siły i zdrowie. Honorem tego zawodu było odrzucenie
myśli o zdobywaniu i posiadaniu na rzecz gotowości, by poświęcić własne
życie dla życia i wolności narodu wobec jakiegokolwiek zewnętrznego za
grożenia"
212
.
2 , 2
Trudno o bardziej zakłamane stwierdzenie odnoszące się do oficera armii, która wywo
łała swą agresją hekatombe II wojny światowej, napadając na swych sąsiadów i grabiąc nie
mal całą Europę.
1. Armia Pancerna nawet po stracie
Bramy Morawskiej chroni
południową flankę Śląska
General Nehring nowym naczelnym dowódcą armii - Obok znanych już
dwóch zadań ~ ochrony Ostrawskiego Okręgu Przemysłowego i utrzymania
łączności z 17. Armią - rysuje się trzecie: obrona regionu Brna - Wszędzie
ciężkie walki - W polowie kwietnia na południe od Brna w ,, drugiej bitwie
pod Austerlitz" udaremniono wrogowi przedarcie się na północ - 30 kwiet
nia, po trzymiesięcznej skutecznej obronie, tracimy Ostrawę - Mimo to ata
kowana zewsząd armia zwartymi szeregami chroni w dalszym ciągu połu
dniową flankę Śląska
(por. mapa nr 1 w załączeniu oraz mapy nr 10 i 11 w tekście)
astępca generała Heinriciego, generał wojsk pancernych Nehring,
dotąd głównodowodzący znanego XXIV Korpusu Pancernego,
obejmując 22 marca dowodzenie 1. Armią Pancerną, której naczelnym do
wódcą został mianowany 3 kwietnia 1945 r., wziął na siebie trudne zadanie.
Oczywiście w toku dwóch ciężkich bitew obronnych udało się uchronić
Ostrawski Okręg Przemysłowy i zabezpieczyć Bramę Morawską. Mimo
sukcesów nieprzyjaciela w Koźlu, Prudniku i Nysie nie utracono łączności
z sąsiadem od północy, 17. Armią. Ale nawet wysoka liczba 1100 zniszczo
nych czołgów, zgłoszona w marcu przez 1. Armię, nie była w stanie przy
ćmić świadomości, iż widoki na przyszłość są bardzo mroczne.
Przed armią, jak dotąd, stawiano dwa zadania: dalszą ochronę Ostra
wy i Bramy Morawskiej oraz zachowanie łączności z 17. Armią poprzez
utrzymanie obszaru na zachód od Głubczyc. Teraz jednak rysowało się
jeszcze trzecie. Należało się spodziewać, że wróg na południe od 1. Armii
Pancernej - 2. Front Ukraiński - będzie kontynuował rozpoczętą już
ofensywę na Wiedeń. Spodziewana wkrótce klęska Wiednia spowoduje
wystąpienie dwóch istotnych negatywnych skutków: łączność z Grupą
Armii „Południe" była teraz zagrożona i trzeba się było liczyć z postępem
znaczących sił nieprzyjaciela na długą i słabą flankę południową, a nawet
N
258
na tyły armii pod Brnem. Oprócz XXIV Korpusu Pancernego, który
przybył tu po bitwie pod Lubaniem, nie można już było liczyć na absolut
nie żadne rezerwy.
Zanim zajmiemy się kwietniowymi walkami, powiedzmy jeszcze parę
słów na temat działań XXIV Korpusu Pancernego w rejonie Głubczyc.
Już 15 marca, jak opisano pod koniec rozdziału poświęconego drugiej bi
twie obronnej o Ostrawę, 16. Dywizja Pancerna musiała niczym po ogień
pędzić do Głubczyc, gdzie sprawdzony wielokrotnie w boju dowódca
16. batalionu pancernego pionierów, major Gerke, zatrzymał 17 marca
pierwsze czołgi nadciągające ze wschodu. 18 i 19 marca udało się wspól
nie z Dywizją „Fiihrer-Begleit" odeprzeć nieprzyjaciela z powrotem na
wschód. Potem jednak na całym obszarze między Krnovem, Głubczyca
mi i Osobłogą rozpętały się krwawe i wyniszczające walki z rosnącym
w siłę wrogiem (16. i 17. Dywizje Pancerne, Dywizja „Fiihrer-Begleit").
Dowódca pułku pancernego 16. Dywizji Pancernej, pułkownik Collin,
poległ 24 marca pod Równem (na zachód od Głubczyc). Rankiem
1 kwietnia odpoczywającej akurat pod Opawą 16. Dywizji Pancernej uda
ło się odeprzeć skierowane na miasto natarcie, przy bolesnej stracie
dwóch dowódców pułków. A szosą w dolinie Opawy z rejonu Głubczyc
ciągnęła zbyt późno ewakuowana ludność!
Pod koniec wojny wicie jednostek piechoty w dalszym ciągu było niezmotoryzowanych.
a jedynym środkiem transportu pozostawały zaprzęgi konne. Na szczególną uwagę zasługują.
żołnierskie hełmy w kolorze białym pozostałość po maskowaniu zimowym. Dolny Śląsk.
wiosna 1945.
259
Należałoby jeszcze krótko spojrzeć, by uzupełnić opis, na nękaną
przez pech i nieszczęścia 715. Dywizję. Po przybyciu z Włoch została
ona przezbrojona przy zastosowaniu niewystarczającej „błyskawicznej
procedury" i - na łeb na szyję - wysłana 22 marca wieczorem, aby zastą
pić 8. Dywizję Pancerną i 75. Dywizję na froncie w połowie drogi z Żor
do Wodzisławia Śląskiego. Meldunki dowódcy dywizji, generała von
Rohra
2 1 3
, o tym, że ze względu na niedostateczne jak dotąd uzbrojenie
i brak amunicji dywizja nie jest jeszcze zdolna do walki, pozostały tak
samo bez echa, jak i problemy przedstawione dowodzącemu LIX Kor
pusem przez generała Haxa, dowódcę 8. Dywizji Pancernej. Wynikało
z nich, że niegotowa jeszcze do walki dywizja nie będzie w stanie bronić
przejętego odcinka. Nieszczęście zbliżało się wielkimi krokami. W czasie
ofensywy podjętej ponownie 24 marca dywizja, czego można było się
spodziewać, mimo dzielnej obrony została rozbita, ponosząc dotkliwe
straty, a potem spotkały ją jeszcze wszelkiego rodzaju surowe kary. Cał
kowicie niewinny dowódca dywizji, bez procesu przed sądem wojennym,
na podstawie zarządzenia fuhrera został zdegradowany do stopnia puł
kownika. Jeszcze gorszy był jednak zbiorowy wyrok, obowiązujący do
20 kwietnia, wydany również przez Hitlera: każdy żołnierz miał oddać
ordery i odznaczenia, nie wolno było odznaczać żadnego żołnierza, tak
że rannego, a nawet umierającego. Choć z uwagi na zadania i charakter
tej książki należało zrezygnować z wyczerpującego opisu tego przypad
ku, mimo istnienia źródeł nasuwa się co najmniej pytanie o odpowie
dzialność Schórnera, nie tylko za jego brutalność wobec podwładnych,
ale także za niechronienie niewinnego oddziału i jego dowódcy przed Hi
tlerem.
Walki 1. Armii Pancernej charakteryzują się dalszymi atakami po obu
stronach górnej Odry, na froncie LIX Korpusu (między górną Wisłą
i Odrą) oraz XI Korpusu między Odrą i Krnovem. Ponieważ siła naszych
dywizji pancernych i strzelców w związku z rosnącymi stratami, brakiem
rezerw oraz zmęczeniem malała, wspierające front dywizje pancerne - jak
dotąd - były w dosłownym znaczeniu tego słowa gonione z miejsca na
miejsce niczym straż pożarna. I tak 16. Dywizja Pancerna do 6 kwietnia
walczyła między Raciborzem i Opawą na zachód od Odry, aby później,
do 15 kwietnia ponownie wspierać LIX Korpus w walce na wschód od
Odry na obszarze na północny wschód od Oderbergu. Nocą z 7 na
2 1 3
Gen. Hanns von Rohr (ur. 1895 w Sondershausen, zm. 1988 w Dusseldorfie) - oficer
niemiecki od 1916 r. Walczył w I wojnie światowej. Później w Reichswehrze. Od kwietnia
1943 r. do kwietnia 1944 r. dowódca „Festung Cherbourg". Od lipca 1944 r. do końca wojny
dowódca 715. DP. Po wojnie aktywnie działał na rzecz polsko-niemieckiego pojednania. Miał
z tego powodu poważne kłopoty.
260
8 kwietnia odniosła przy tym, jak za starych czasów, sukces w kontrata
ku, którym kompletnie zaskoczyła wroga, zrzucając go z wysokiego
grzbietu górskiego. 17. Dywizja Pancerna pozostała natomiast na zachód
od Odry w obszarze XI Korpusu, gdzie walczyła przeważnie na północny
wschód od Opawy aż do wycofania się 18 kwietnia wraz z piechotą tego
korpusu na linię dawnych czeskich umocnień. Państwo czeskie wzniosło
je przed rokiem 1938 obrony doliny Opawy między Ostrawą i Krnovem;
uczyniło to według sprawdzonych francuskich wzorców w postaci moc
nych i dobrze wyposażonych obiektów stałych. Już dawno - na przełomie
roku 1938 i 1939 - zostały one zdemilitaryzowane i rozmontowane, nie
miały więc obecnie dużej wartości. Nie było zatem zaskoczeniem, że wróg
do 22 kwietnia zajął tę linię, a tym samym Opawę. 1. Dywizja Strzelców
Górskich przeprowadziła od południa udany kontratak na płonące mia
sto; poległ przy tym jej dowódca, generał Hundt
2 1 4
. Teraz 17. Dywizja
Pancerna została przeniesiona na obszar na południe od Krnova, aby za
pobiec manewrom oblężenia między Opawą a Krnovem. W charakterze
„straży pożarnej" pomagała również 8. Dywizja Pancerna na początku
kwietnia na zmianę w LIX Korpusie na prawo od Odry i XI Korpusie na
lewo od Odry. Teraz jednak dywizja ta została odkomenderowana na po
łudnie, w rejon Kromieryża, 33 km na południe od Ołomuńca, gdzie mia
ła odpoczywać jako rezerwy OKH. Pod wpływem nieprzyjacielskiego
ataku na Wiedeń chciano bowiem mieć na zagrożonej wkrótce południo
wej flance Grupy Armii „Środek" choćby słabą rezerwę w postaci jednej
dywizji pancernej. Spojrzenie na mapę nr 1 pokazuje, że tyłom Śląska
i drodze ucieczki przez Protektorat groziło wielkie niebezpieczeństwo, je
śli wróg bez przeszkód przedarłby się z południa na północ przez Brno.
Abstrahując od tego, że udało się uciec z fatalnego miejsca w Oderbergu,
dywizja i jej dowódca z zadowoleniem powitali tę zmianę, ponieważ w ten
sposób opuszczali obszar dowodzenia Schórnera. Przecież w ostatnim
czasie dywizja znosiła przeplatające się w gorączkowym rytmie nagany
i pochwały, łaskę i niełaskę. Jednak spokojem cieszyła się zaledwie przez
parę dni, potem zaś na krótko trafiła pod rozkazy Grupy Armii „Połu
dnie". Następnie powróciła do 1. Armii Pancernej, aby pod dowództwem
2 1 4
Gen. Gustaw Hundt (ur. 1894 w Pfaffenhofen, zm. 1945 kolo Opawy) - oficer niemiec
ki od 1914 r. Po I wojnie światowej pozostał w Reichswehrze do jesieni 1920 r. Później w or
ganizacjach paramilitarnych - m.in. w Stahlhelmie. W 1934 r. wrócił do służby w artylerii. Od
października 1937 r. dowódca batalionu w 66. part, z którym walczył w Polsce w 1939 r. i na
zachodzie w 1940 r. Od września 1941 r. dowódca 30. part na froncie wschodnim. Od czerwca
1943 r. dowódca 138. Zgrupowania Artylerii. Od stycznia 1944 r. w rezerwie kadrowej. W ma
ju tego roku został dowódcą 304. DP, a od sierpnia 306. DP. Od października 1944 r. dowód
ca 1. Dywizji Strzelców Górskich. Zginą! 21 kwietnia 1945 r. podczas ataku na Opawe.
261
XXIV Korpusu Pancernego, do którego dołączyła również z Oderbergu
16. Dywizja Pancerna, zniweczyć uderzenie wroga skierowane na Brno
i Ołomuniec. 13 kwietnia padł Wiedeń, a północne skrzydło Grupy Armii
„Południe" z II, LXXII i XXIX Korpusem zostało wyparte zbyt daleko
na północ, ku 1. Armii Pancernej. Powstała przy tym wyrwa, przez którą
nieprzyjaciel, początkowo bez żadnych przeszkód, zmierzał w kierunku
Brna. Teraz, na południe i południowy wschód od Brna, niedaleko histo
rycznego pola bitwy pod Austerlitz (gdzie Napoleon Bonaparte 2 grudnia
1805 r. zwyciężył sprzymierzone armie: austriacką i rosyjską) odbyła się
ostatnia, zakończona sukcesem bitwa pancerna 1. Armii Pancernej. Rów
nocześnie, w „drugiej bitwie pod Austerlitz", generałowi Kallnerowi
215
,
który pod koniec marca przejął dawny XXIV Korpus Pancerny generała
Nehringa, wspólnie z 8. i 16. Dywizją'Pancerną udało się odeprzeć natar
cie skierowane na Ołomuniec, niszcząc przy tym wiele nieprzyjacielskich
czołgów. Sprawdzony w boju dowódca Kallner poległ jednak w tej bi
twie, a generał von Miiller, dowódca 16. Dywizji Pancernej, wpadł w ręce
czeskich partyzantów.
Sukces pod Austerlitz nie zlikwidował oczywiście na dłuższą metę zagro
żenia dla południowej flanki i tyłów Śląska. XXIV Korpus Pancerny, które
mu podporządkowano teraz na nowo przybyłą od południowego sąsiada
Dywizję Grenadierów Pancernych „Feldherrnhalle" oraz 8. Dywizję Strzel
ców, znajdującej się obecnie dość blisko ojczystej górnośląskiej i kłodzkiej
ziemi, otrzymał od fuhrera tradycyjny rozkaz: „Brno należy utrzymać
w każdych okolicznościach". Po odwołaniu 16. Dywizji Pancernej ponow
nie na północ, gdzie nieprzerwanie trwały walki, na froncie w kierunku po
łudniowym walczyły: w samym Brnie Dywizja „Feldherrnhalle", na
wschód od Brna - 8. Dywizja Strzelców i na zachód od miasta - 8. Dywi
zja Pancerna, której dowódca Hax dowodził jednocześnie w zastępstwie
XXIV Korpusem Pancernym aż do przybycia generała artylerii Hartman-
na, następcy generała Kiillnera. Ten ostatni jest nam znany jako dowódca
VIII Korpusu. W tym miejscu warto przedstawić podjętą samodzielnie de
cyzję owego sprawdzonego w boju żołnierza. Jak wiadomo, jeśli chodzi
o swobodę działania, wszyscy dowódcy mieli związane ręce. Ale według
słów generała Haxa generał Hartmann był dowódcą, który nie tylko znał
2 1 5
Gen. Hans Kallner (ur. 1898 w Katowicach, zm. 1945 koto Brna) - oficer niemiecki od
1918 r. Jako 17-letni ochotnik wyruszył na I wojnę światową. Po niej w policji do 1935 r. Od
1937 r. dowódca batalionu w 4. pkaw. Od lata 1939 r. dowódca 11. batalionu rozpoznawcze
go, z którym bierze udział w agresji na Polskę i ataku na Francję i Związek Sowiecki. Od lata
1941 r. dowódca 73. pst., a rok później 18. Brygady Strzelców (19. Brygady Grenadierów Pan
cernych). Od sierpnia 1943 r. dowódca 19. DPanc. z którą walczy m.in. pod Żytomierzem
i w „wędrującym kotle" pod Kamieńcem Podolskim. Od wiosny 1945 r. dowódca XXIV
KPanc. Zginął podczas wizytacji linii frontu pod Brnem 18 kwietnia 1945 r.
262
się na swoim fachu, lecz także miał swoje zdanie. Zrezygnował z bezna
dziejnej walki o miasto, które dla kolejnych operacji nie miało żadnego
znaczenia, i wycofał się wraz z wojskiem do rozległego górskiego lasu na
północ od Brna, gdzie z goryczą, ale jednocześnie z sukcesem walczono
z napierającym wrogiem. Po upadku Brna (26 kwietnia) Schórner odszukał
generała Hartmanna w terenie, poklepał go po plecach i powiedział do
słownie tak: „Hartmann, poddając wbrew rozkazowi Grupy Armii Brno,
postąpił pan zapewne słusznie". Tak Schórner ugiął się przed pozbawio
nym ręki i nogi, doświadczonym w boju i obdarzonym silnym charakterem
dowódcą, który już wcześniej, przy innej okazji, odważnie wystąpił przeciw
niemu, mówiąc: „Byłem z przodu i to powinno wystarczyć!".
Koniec wielkiej bitwy zbliżał się ogromnymi krokami. Zanim przedsta
wimy końcowy obraz sytuacji 1. Armii Pancernej, należy raz jeszcze skiero
wać wzrok na północ: 16. Dywizja Pancerna, która przybyła w północne
okolice Opawy 23 kwietnia, walczyła teraz tutaj w rejonie Opawy - Witko
wa w kierunku zachodnim i w luźnym kontakcie z 1. Dywizją Strzelców
Górskich, 4. Dywizją Górską i Dywizją „Fiihrer-Begleit". Na wschód od
wypływającej z tego obszaru walk - Niziny Morawskiej - Odry wróg w wy
niku rozpoczętej 25 kwietnia ofensywy generalnej zdobył w końcu Ostrawę
i tamtejszy okręg przemysłowy, o które walczył od tak długiego czasu
(30 kwietnia). Teraz więc 1. Armia Pancerna po trzymiesięcznej walce mu
siała się wycofać ze śląskiej ziemi, opuszczając bronione tak długo zakłady,
kopalnie i huty. O co jeszcze w tym czasie szła gra? Jedynie o realizację roz
kazu dalszej walki, czy może o jakieś inne, całkiem proste cele? Bez wątpie
nia dowództwo armii miało świadomość, że obecnie chodzi tylko o to, by
chroniąc w dalszym ciągu drogi ucieczki przez Protektorat, wyciągnąć spod
zasięgu wroga jak najwięcej własnych oddziałów. Ponieważ jednak w armii
wiedziano, że 17. Armia znajduje się jeszcze na Śląsku, wysunięta daleko na
wschód, nie mogła się ona wraz z wszystkimi oddziałami samodzielnie wy
cofać na zachód. Nadszedł natomiast najwyższy czas na odwrót na zachód
znajdującego się wciąż jeszcze zgodnie z rozkazem w Beskidach XLIX Kor
pusu Górskiego. XL Korpus Pancerny (bez czołgów), prawe skrzydło
17. Armii i istotny łącznik z 1. Armią Pancerną, odważył się na samodziel
ną i właściwą decyzję wbrew woli Grupy Armii. Słabe oddziały tego korpu
su znajdowały się na wschodnich krańcach przedgórza masywu Pradziada.
Na początku marca znaczące siły rosyjskie uderzyły z Ostrawy w kierunku
północno-wschodnim, a jednocześnie w okolicach Nysy zgromadziły się
spore siły pancerne. Gdyby korpus pozostał w swojej nieatakowanej od
frontu pozycji, groziłoby mu zamknięcie w pierścieniu oblężenia. Zrealizo
wane w ten sposób wyłączenie tego ważnego, odgrywającego rolę łącznika
korpusu otworzyłoby jednak wrogowi całkowicie drogę przez Sumperk do
263
Kotliny Kłodzkiej, a tym samym drogę odwrotu 17. Armii i taborów ze
środkowego Śląska. Dlatego samodzielne i interesujące rozkazy tego kor
pusu zasługują tutaj na uhonorowanie. Prawe skrzydło zawinęło się w kie
runku Małej Morawy, a główna linia walk przesunęła na przygotowane
pozycje na grzbietach masywu Pradziada. Oszczędzona w ten sposób jako
rezerwa 1. Dywizja Strzelców Górskich została przesunięta do Sumperka
z zadaniem zapobieżenia tam wyłomowi w kierunku Kotliny Kłodzkiej.
Wszystkie ruchy przebiegły bez znaczących zakłóceń ze strony wroga,
a spodziewane pod Sumperkiem nieprzyjacielskie szpice zostały odparte.
Jeszcze silniej niż na południowym krańcu masywu Pradziada wróg naci
skał północnym skrzydłem na Szternberk w kierunku wschód-zachód.
W środku tego wszystkiego leżał Ołomuniec, będący teraz z punktu widze
nia naszych ruchów ważnym węzłem komunikacyjnym. Tam generał Hax
otrzymał osobiście od naczelnego dowódcy generała Nehringa rozkaz, by
bronić tego miejsca wszystkimi siłami podległymi mu w Ołomuńcu i wokół
niego tak długo, aż dowodzony przez generała von Le Suire^
2 1 6
XLIX
Korpus Górski minie Ołomuniec w kierunku zachodnim. Znaczenie tego
zadania podkreślił jeszcze Schórner w skierowanym do Haxa dalekopisie:
„Odpowiada pan głową za utrzymanie Ołomuńca do 8 maja godz. 12.00!".
Z 8. Dywizji Pancernej prócz jednostki dowodzenia pod Ołomuńcem wal
czyły: oddział rozpoznania, batalion ciężkich transporterów opancerzo
nych i część batalionu niszczycieli czołgów. Koleją przybyły następnie
pierwsze oddziały Dywizji „Brandenburg", załadowanej na pociąg 1 maja
pod Dreznem i przewiezionej przez Kłodzko. Współdziałając z Dywizją
Lotniczą generała von Falkensteina
2 1 7
, zniszczono sporą liczbę czołgów,
2 1 6
Gen. Karl Hans Maximilian von Le Suire (ur. 1898 w Unterwóssen, zm. 1954 w Stalin
gradzie) oficer niemieckich wojsk górskich od 1918 r. We Freikorpsach w 1919 r. Później
w Reichswehrze i Wehrmachcie. W latach 1937-1938 oficer operacyjny 2. DPanc. Od sierpnia
1939 r. oficer operacyjny 30. DP. Od czerwca 1940 r. do lipca 1942 r. szef sztabu Korpusu
Górskiego „Norwegia", a następnie do lutego 1943 r. dowódca 99. ppgór. Od marca 1943 r.
dowódca 117. DStrz. W sierpniu 1943 r. mianowany dowódcą XXIV KPanc. Po roku krótko
w rezerwie kadrowej, a od października 1944 r. do końca wojny dowódca XLIX KGór.
W niewoli sowieckiej aż do śmierci w obozie 18 czerwca 1954 r.
2 1 7
Gen. Sigismund Freiherr von Falkenslein (ur. 1903 w M iinsterze, zm. 1972 w Bucke-
burgu) - oficer niemiecki od 1925 r. Od 1931 r. na emeryturze. Tajny instruktor lotniczy.
W służbie ponownie od 1934 r., w Luftwaffe od początku. W latach 1936-1938 w Inspektora
cie Lotnictwa Bombowego. Następnie do stycznia 1939 r. w sztabie generalnym Luftwaffe. Od
października 1939 r. do maja 1940 r. w 27. pbomb. Później do marca 1942 r. w departamencie
obrony w OKW. Od kwietnia 1942 r. szef sztabu X KLot. Po roku został szefem sztabu połu
dniowo-wschodniego obszaru Luftwaffe, a od listopada tego roku obszaru centralnego. Od
lutego do maja 1944 r. szef sztabu Floty Powietrznej „Rzesza", a od czerwca 1944 r. do koń
ca wojny dowódca 3. DLot. W niewoli sowieckiej do 1955 r. W latach 1957 1962 oficer i wy
kładowca sil powietrznych Bundeswehry.
264
hamując tempo postępów wroga, choć sam Ołomuniec zmagał się z ciężkim
ostrzałem artyleryjskim i nalotami. Poza tym jednak wróg najwidoczniej
obawiał się strat. Generał Hax niestety nie zobaczył już większości swej
8. Dywizji Pancernej. W trakcie marszu z obszaru na północ od Brna zosta
ła ona przez 1. Armię Pancerną skierowana do Moravskiej Trebovej,
w obawie przed nieprzyjacielskim wyłomem przez Szternberg na północ od
Ołomuńca. Zadanie zostało jednak wykonane, po czym generał Hax ze
swym adiutantem motocyklem z bocznym wózkiem 8 maja opuścił płonący,
znajdujący się pod silnym ostrzałem artylerii Ołomuniec, udając się na
zachód.
Rzut oka na mapę nr 1 pozwoli szybko zorientować się w położeniu
1. Armii Pancernej 8 maja: dzięki dołączeniu XXIX i LXXII Korpusu
Armia otrzymała znaczące wzmocnienie w sile 400 000 żołnierzy, o któ
rych los szła teraz gra. W łuku sięgającym od północnych okolic Brna
w górę, do masywu Pradziada, z grubsza udało się utrzymać spójność od
działów. XLIX Korpus, któremu Grupa Armii zbyt późno udzieliła ze
zwolenia na odwrót, utknął na wschodzie. Utracono wprawdzie Ostrawę,
ale udało się ochronić długą południową flankę, a nawet tyły środkowego
Śląska. Problemem, w jakim stopniu dowództwo Grupy Armii wykorzy
stało ten fakt na korzyść oddziałów, zajmiemy się w ostatnim rozdziale.
Rozważania o zakończeniu walk
Przebieg frontu Grupy Armii 7 maja -17. Armia z Wrocławiem 30 km
przed swoim frontem walczy najdalej na wschód na śląskiej ziemi - Grupa
Armii ma dwa zadania: ochronę' dróg ucieczki taborów i uratowanie wielu
niemieckich oddziałów przed sowiecką niewolą
- To ostatnie wymaga prze
rwania walk już pod koniec kwietnia
- Schórner nie waży się podjąć tej
ważnej decyzji - Nie można więc wykorzystać stopujących wroga zalet ślą
skich gór - Większość oddziałów dostaje się do sowieckiej niewoli - Walka
o Śląsk uratowała wolność i życie 3,2 min Ślązaków
H
maja do kwatery głównej Grupy Armii „Środek" drogą radiową
dotarł komunikat naczelnego dowództwa Wehrmachtu z informa
cją o zawarciu zawieszenia broni, które miało wejść w życie 9 maja o go
dzinie 8.00. Godzina ta została później poprawiona na godzinę 0.00 9 ma
ja. Spojrzenie na mapę nr 1 i analiza przebiegu frontu z 7 maja,
poczynając od prawego skrzydła 2. Armii Pancernej pod Brnem, da ogląd
sytuacji. Połączenie między 1. Armią Pancerną i jej sąsiadem z prawej,
Grupą Armii „Południe", zostało w ostatnich dniach zerwane. Ogólna li
nia 1. Armii Pancernej od strony wroga wychodziła z obszaru na północ
od Brna przez Prostejov Ołomuniec w górę na wysokość 1490 m, na
grzbiet masywu Pradziada, gdzie łączyła się z 17. Armią. Jej spójny jeszcze
całkowicie front rozciągał się od masywu Pradziada i w kierunku północ
nym schodził z gór w linii przez Zlate Hory, Nysę między miastami: Nysą
i Otmuchowem na skos w kierunku Strzelina i stamtąd do utrzymywanej
przez nas ciągle Ślęży. Następnie biegł na północ od Strzegomia i Lubania
do 4. Armii Pancernej na obszar położony na północ od Zgorzelca. Stąd
ciągnął się na północ przez Budziszyn i przez tereny na północ od Drezna
do Rudaw po zachodniej stronie Drezna. Mając przed oczami ten obraz,
a także zamieszczone mapy nr 10 i 11 (ruchy taborów), można łatwo zro
zumieć ostatnie fazy tej katastrofy.
17. Armia, znajdująca się na czysto śląskim obszarze, po utracie Strzeli
na (25 marca) nie była już atakowana. Nieprzyjacielskiego dowództwa nie
266
skusił bowiem marsz na szerokie i wysokie śląskie góry i konieczność prze
ciskania się przez mnożące się w kierunku południowym wąskie przełęcze.
Wróg musiał się przecież liczyć, że na tych przełęczach i zwężeniach nawet
przy tak ogromnej przewadze może mu grozić wielkie niebezpieczeństwo
i liczne niespodzianki, okupione dużą ilością krwi i stratą wielu czołgów.
Bo to, że 17. Armia, dysponująca znacznie mniejszymi siłami, była równie
wytrzymała co obie armie na skrzydłach, Sowieci zauważyli w trakcie
wszystkich lokalnych przedsięwzięć, także po kontratakach prowadzonych
całymi dniami pod Strzegomiem. Jak wiadomo, armia ta odparła w cięż
kich walkach 208. Dywizję. Tak, 17. Armia budziła respekt, a jej rola nie
stała się drugoplanowa również wtedy, gdy wróg przeniósł główny ciężar
swoich ataków wyłącznie na oba skrzydła Grupy Armii, a więc na Bramę
Morawską i na Łużyce przy granicy Śląska i Saksonii. 17. Armia była sta
bilnym schronieniem reszty Śląska i w charakterze frontalnego muru chro
niła prócz ważnej linii kolejowej ze wschodu na zachód również szlaki ta
borów wiodące przez góry do Protektoratu. Poza tym do samego końca
armia musiała oddawać rezerwy obu atakowanym sąsiednim armiom,
a mimo uszczuplenia frontu połączenia z sąsiadami nie zostały zerwane.
Mogło to zachęcić wroga do prób jej rozszczepienia i tym samym zagrozić
spójności Grupy Armii. Jak bardzo skurczyła się 17. Armia, pokazuje opa
trzony nr. 6 schematyczny podział wojsk Grupy Armii „Środek" z 15
kwietnia 1945 r.
To, że armii nie było dane ruszyć z odsieczą na Wrocław, z czego ni
gdy nie zamierzano rezygnować, nie było jej winą. Jej siły, kurczące się
nieustannie wskutek przekazywania oddziałów do sąsiednich armii, były
i pozostały zbyt słabe. Z drugiej strony końcowy obraz 17. Armii powi
nien zawierać spojrzenie na wielką i skuteczną rolę, jaką dla tej armii ode
grała zacięta walka obronna Wrocławia. Miasto, które pod dowództwem
komendanta von Ahlfena przeistoczyło się w obdarzoną wysoką zdolno
ścią obronną i sprawdzoną w boju twierdzę, oraz jego opór, niesłabnący
ani na moment nawet w najcięższych warunkach pod dowództwem ostat
niego komendanta, generała Niehoffa, aż do końca wiązały całą sowiecką
6. Armię i liczne nieprzyjacielskie rezerwy różnego rodzaju, nie mówiąc
już o dotkliwych stratach po stronie wroga. Wrocław, 30 km od centrum
frontu armii, w znaczącym, wręcz decydującym stopniu wzmocnił siły
obronne śląskiego frontu
2 1 8
.
Elementem tego obrazu jest jednak nie tylko Wrocław, uhonorować na
leży raz jeszcze śląskich chłopów. Pod koniec marca ze względu na ustabili
zowaną w niektórych częściach Śląska sytuację zdecydowano się rozpocząć
Dokładniej o tym w: H. von Ahlfen, H. Niehoff, op. cii.
267
Ustępując przed Armią Czerwoną, wojska niemieckie niszezyły lub porzucały sprzęt bojowy.
Na zdjęciu: niemiecki radar FuMG 62 Wurzburg porzucony przez obsługę w okolicach
Wrocławia, 1946-1948.
wiosenne prace polowe, również w ewakuowanych rejonach leżących bli
sko linii frontu. Zadanie to udało się wykonać nawet tuż obok linii frontu,
w bardzo ciężkich warunkach i przy znacznym zagrożeniu dla rolników
(potwierdziły to informacje z niektórych rejonów powiatu grodkowskiego).
Nie jesteśmy tutaj teraz po to, by wyrokować albo oceniać, czy decyzja ta
w obliczu ogólnej sytuacji była słuszna czy nie. Powinniśmy jednak wszyscy
dziś wyrazić uznanie, że przy takich utrudnieniach odważono się rozpocząć
wiosenne zasiewy. W owym czasie nadchodzącej likwidacji i grożącej klęski
było to ostatnie wielkie dokonanie śląskich chłopów. Wiernie oddani ojczy
stej ziemi sypali ziarno w jej łono, nie wiedząc, kto będzie zbierał plony.
Po tym powrocie do 17. Armii i na śląską ziemię wypada się teraz
przyjrzeć sytuacji z innego pod wieloma względami stanowiska, tj. z ów-
268
czesnego punktu widzenia Grupy Armii. Po przełamaniu przez wroga od
połowy kwietnia frontu na Nysie Łużyckiej i dotarciu do południowego
frontu Berlina oraz wyparciu wreszcie południowego skrzydła Grupy Ar
mii spod Bramy Morawskiej, zaistniało pytanie, jaki jest jeszcze cel walki
na Śląsku i o Śląsk. Odpowiedź była prosta: należało w dalszym ciągu
chronić drogi ucieczki taborów ciągnących przez Protektorat na zachód.
Nie dysponowaliśmy wówczas dokładnymi danymi dotyczącymi wielko
ści tych taborów. Znano jednak mniej więcej granice obszaru ucieczki
(mapa nr 1), wiedziano też, że liczba ludzi z pewnością przekroczyła mi
lion. Powiedzmy w tym miejscu, że spośród 4,7 min mieszkańców Śląska
przez Protektorat uciekło na zachód 1,6 min, kolejne 1,6 min udało się
bezpośrednio na tereny Rzeszy: do Saksonii, Turyngii i Bawarii. 1,5 min
pozostało lub zostało staranowanych przez wroga.
Drugim po ochronie taborów zadaniem było wyciągnięcie jak najwięk
szej liczby niemieckich oddziałów spod działania nieprzyjaciela i uchro
nienie ich tym samym przed udręką strasznej sowieckiej niewoli, przed
hańbą, chorobą i zarazą, a nawet śmiercią. W tym miejscu bardzo po
uczające będzie zapoznanie się z przemyśleniami Grupy Armii. Bezna
dziejność ogólnej sytuacji była całkowicie jasna. Ale prócz samego zamia
ru uratowania przed Rosjanami jak największej liczby oddziałów
kontynuację walk uzasadniano jeszcze innymi argumentami:
1. Takie są rozkazy (Hitlera).
2. Istniała jeszcze śmiała polityczna nadzieja na rozpad nieprzyjaciel
skiej koalicji.
3. Na wypadek takiego rozpadu, a także przy zawieszeniu broni z na
mi jako partnerem negocjacji, wierzono, że należy zachować sobie atut
w postaci Czechosłowacji. Ten leżący w środku Europy kraj wraz ze swy
mi bogatymi źródłami wsparcia był jeszcze zupełnie nienaruszony.
Dzisiaj jesteśmy skłonni kwitować te trzy argumenty machnięciem re
ki. Ale patrząc wstecz, trzeba sobie zupełnie poważnie wyobrazić, że naj
wyższe rozkazy były uznawane za obowiązujące i były też wykonywane.
O tym, czy naczelny dowódca nie był jednak bliski podjęcia samodziel
nej decyzji, powiemy za chwilę. Rozpatrywanie dziś nadziei na rozpad
koalicji wydaje się zbyteczne, jeśli przywołamy ówczesną sytuację alian
tów tuż przed ich ostatecznym zwycięstwem. Rozpad koalicji w tamtym
momencie przed samym osiągnięciem celu był całkowicie nieprawdopo
dobny.
Pozostając teraz przy tych dwóch zadaniach, które naszym zdaniem
determinowały zakończenie walk o Śląsk, istniejąca pod koniec kwietnia
sytuacja wymagała dla ich realizacji podjęcia wielkiej decyzji. Znaczące czę
ści taborów na początku lutego przekroczyły bezpieczny obszar gór na dro-
269
dze do Protektoratu. Zostały one, jak pokazuje mapa nr 11, zatrzymane do
połowy lutego na skraju Karkonoszy, a do końca kwietnia w okolicy Zlutic
(na południe od Karlovych Varów). Winy z pewnością nie można przypi
sać wyłącznie istniejącej po naszej stronie niemożności. Do tych zatrzymań
do połowy kwietnia przyczynili się prawdopodobnie Amerykanie, którzy
przedostali się do Bawarii. Tak czy owak, dowództwo Grupy Armii, do tej
pory w zaciętej walce w celu obrony taborów ewakuacyjnych na Śląsku,
musiało wyraźnie zaangażować się na rzecz kontynuacji marszu szerokim
frontem na zachód, i to z ważnych przyczyn. Na dłuższą metę teren Protek
toratu, gdzie groził wybuch czeskiego ruchu wyzwoleńczego, dla nieuzbro
jonych, a więc bezbronnych taborów nie był pewnym schronieniem. Aby
uratować jak najwięcej niemieckich oddziałów, należało uwolnić drogi,
którymi ciągnęły na zachód tabory cywilów. Skierowany na zachód ruch
Grupy Armii zakładał jednak podjęcie ważnej decyzji, do której sytuacja
dojrzała pod koniec kwietnia. Brzmiała ona: nie zważając na rozkazy Hi
tlera, przerwać walkę i - pod ochroną silnej straży tylnej - przystąpić do
odwrotu na zachód. W rzeczywistości znajdujące się najbliżej wroga od
działy bojowe 17. Armii, wysunięte najdalej na wschód, przystąpiły do od
wrotu dopiero nocą z 8 na 9 maja. Wyznaczając początek odwrotu - naj
pierw dla znajdującej się najbliżej wroga 17. Armii - na 27 kwietnia można
stwierdzić, że nie tworzyło to zagrożenia ani dla sąsiada z północy - frontu
pod Berlinem - ani z południa - Grupy Armii „Południe". Tam bowiem,
na południu, wróg w tym czasie znajdował się już na zachód od Wiednia.
Zbędne więc było uwzględnianie ewentualnego zagrożenia dla sąsiadów.
Wręcz przeciwnie, wychodząca w kierunku wschodnim Grupa Armii „Śro
dek" miała wtedy największe prawo do tego, by skierować się na zachód.
Na pytanie, czy rozpoczęty wtedy odwrót słabej liczebnie 17. Armii nie
spowodowałby natychmiastowego uderzenia wroga, należy odpowiedzieć
przecząco, opierając się na dojrzałej analizie dowodzących nią generałów.
Liczne przełęcze górskie, które przy rozpoczętym w porę odwrocie byłyby
naszym przyjacielem, a wrogiem naszego przeciwnika, odegrałyby swą
ostatnią, skuteczną rolę taktyczną, tak samo jak na terenie Kotliny Kłodz
kiej. W tamtejszych górach i na przełęczach komendant twierdzy Kłodzko
generał Boettcher
219
mógłby bez przeszkód ze strony wroga przez trzy mie-
2 1 9
Gen. Hermann Boeltcher (ur. 1884 w Hanowerze, zm. 1969 w Stuttgarcie) - oficer nie
miecki od 1904 r. Podczas I wojny światowej w oddziałach pionierów, moździerzy i szturmo
wych na Zachodzie i we Włoszech. Później w Reichswehrze w oddziałach artylerii i piechoty.
Od sierpnia 1939 r. do września 1940 r. dowódca 216. DP. Kilkukrotnie w rezerwie kadrowej.
Dowódca oddziałów rezerwowych i tyłowych - m.in. generał do specjalnych poruczeń VIII
OK od grudnia 1944 r. Od stycznia 1945 r. dowódca wojskowy Kłodzka. Od 10 maja 1945 r.
do października 1955 r. w niewoli sowieckiej.
270
siące przygotowywać znaczące środki zaporowe, ale w rachubę nie wchodzi
ła jakakolwiek chęć kontynuowania obrony miasta Kłodzka lub jego dal
szego otoczenia jako twierdzy. Na to załoga generała Boettchera była po
prostu zbyt słaba. Należałoby zorientować się w następującym ukształtowa
niu terenu: w 17. Armii na górskim froncie długości 200 km rozciągnięcie
w głąb od głównej linii walk na północnych krańcach przedgórza przez gó
ry i przełęcze aż do południowych krańców gór na Morawach i w głąb
Czech miało znaczące rozmiary 40-70 km w linii powietrznej. Były to
wprost idealne warunki do planowego odwrotu po istniejących w dosta
tecznej ilości, a do tego dobrych drogach. Ale najważniejszą przesłanką dla
In nie erlo.schender Liebe
und zum steten Gedenken
an meinen innigstgelieblen Gatten
u.Vali. unserengulen Solin. Schwie-
gersolm, Bruder und Schwager
Otto Hirsch
Waclitmeister
gefallen 9. Marz 1945 bei Striegau/
Oberschlesien im Aller v.27 Jahren.
Ou w a n t so liel>, so brnv, so gut
Zu mir und .unii zu deinen Liebcn,
Dein heil'rer Sinn, Dein froher Mut
Konnt' nie ein Menselienberz betruben,
Ein kurzcr Trnum, ein kutzcs Gliick,
War uns auf Krden nur besohieden,
Du slarbst und kehrst nie melir zurtick,
Rub' snnft, scblaf wolil in Gottes Frieden.
Druok: Kisbobrer, Miinohen 2, NymphenburRcrstr. 145
Pamiątkowa karla kondolencyjna wachmistrza Otto Hirscha. Zgina.t on 9 marca 1945 r.
w Strzegomiu, druk: Kiisbohrcr. Miinchen.
271
tych ostatnich ruchów w kierunku wolności byto przestrzeganie klasycznej
zasady obowiązującej przy takich operacjach: odpowiednio wczesna decyzja
i wydany w porę rozkaz pozwoliłyby zyskać ową przewagę czasową, która
umożliwiałaby pełne wykorzystanie sprzyjającego terenu. Im wcześniej wy
puszczono by więc 17. Armię - czyli od 28 kwietnia - tym łatwiejsze byłoby
to zadanie. W ten sposób dano by bowiem dostatecznie dużo czasu na pod
jęcie przygotowań, na przemarsz kolumn i - co ważne - na walkę straży
tylnej w korzystnych warunkach, a mianowicie w zasadzkach i na zabloko
wanych górskich przełęczach. Im później jednak udzielono by 17. Armii
i znajdującym się jeszcze daleko na wschodzie częściom 1. Armii Pancernej,
na przykład XLIX Korpusowi Górskiemu, zgody na swobodę ruchów, tym
bardziej zwiększono by hamujący i niekorzystny wpływ rodzimych gór.
O tym, jak nawet przy spóźnionym wymarszu warunki górskie spowolniły
nieprzyjacielskie tempo, opowiemy nieco dalej. Tu chodzi o to, że feldmar
szałek Schórner nie odważył się wbrew woli Hitlera podjąć decyzji
o wstrzymaniu walk już pod koniec kwietnia.
Ale także 1 maja, kiedy przez radio poinformowano o śmierci Hitlera,
nie otworzył drogi do owej samodzielnej decyzji, która wciąż dawała wi
doki na uratowanie, oprócz dalszej ochronie taborów, licznych niemiec
kich żołnierzy przed sowiecką niewolą. Szef sztabu generalnego Schorne
ra, generał von Natzmer, twierdzi, że taka decyzja byłaby sprzeczna
z wydanym Grupie Armii rozkazem utrzymania pozycji. Dodaje jednak,
że wola podjęcia samodzielnej decyzji o przerwaniu walk wykraczała po
za mentalność Schornera i jego polityczną ideę, zgodnie z którą w obrębie
Grupy Armii „Środek" w środkowej Europie miał powstać ostatni ba
stion oporu. Jak twierdzi Natzmer, krążyła wówczas także myśl o wspól
nym z aliantami ataku na komunizm.
Grupa Armii poszukała jednak w końcu innej drogi wyciągnięcia spod
wpływów rosyjskiego ataku jak największej liczby oddziałów. 3 maja ge
nerał von Natzmer poleciał do prezydenta Rzeszy Dónitza
220
do Miirwik.
Oprócz wzajemnego poinformowania się o ogólnym położeniu oraz sytu
acji Grupy Armii Natzmer zażądał, by podpisano zawieszenie broni do
piero wtedy, gdy większość Grupy Armii „Środek" dotrze tak daleko na
-
2()
Adm. Karl Dónitz (ur. 1891 w Grunau, zm. 1980 w Aumiihle) - oficer marynarki wo
jennej Niemiec od 1912 r. Podczas I wojny światowej m.in. dowódca okrętu podwodnego. Po
wojnie pozostał w marynarce wojennej. Od 1935 r. dowódca 1. Flotylli Okrętów Podwod
nych, a później naczelny dowódca niemieckich okrętów podwodnych w bitwie o Atlantyk. Od
stycznia 1943 r. wielki admirał i dowódca Kriegsmarine. 30 kwietnia 1945 r. na mocy testa
mentu A. Hitlera mianowany prezydentem Rzeszy i naczelnym dowódcą Wehrmachtu. 7 ma
ja 1945 r. nakazat wojskom niemieckim bezwarunkowi! kapitulację. Aresztowany 23 maja te
go roku i skazany w 1946 r. w Norymberdze na 10 lat więzienia.
274
zachód, by trafić pod skrzydła zachodnich mocarstw, a nie Armii Czer
wonej. Według obliczeń Grupy Armii wypadałoby to mniej więcej 18 ma
ja. Choć informacje i żądania Natzmera zostały uznane, ze względu na
ogólną sytuację wojskową i polityczną nie można było w pełni zagwaran
tować dotrzymania terminu 18 maja. Mimo to Dónitz i Keitel
221
zapew
nili, że Grupa Armii może liczyć na spełnienie swoich żądań. Ufny w za
pewnienia, iż zawieszenie broni nie zostanie podpisane przed 18 maja,
generał Natzmer poleciał z powrotem do Grupy Armii. Można się więc
domyślać, że rozkaz kapitulacji, całkowicie zaskakujący dla Grupy Ar
mii, wybuchł 7 maja niczym bomba.
Teraz przekazanie większości oddziałów zachodnim mocarstwom było
zupełnie wykluczone. Spojrzenie na mapę nr 1 pokazuje bowiem, że ar
mie w dużej części znajdowały się jeszcze zbyt daleko na wschodzie, aby
móc dotrzeć do celu z początkiem zawieszenia broni (9 maja o północy).
Rozczarowująca Grupę Armii decyzja z pewnością zniweczyła jej plany.
Dodajmy jednak jeszcze bardzo proste i łatwe do ogarnięcia obliczenie
przestrzeni i czasu. Gdyby kapitulacja zgodnie z życzeniem weszła w życie
dopiero 18 maja, okoliczność ta pozostawiłaby Grupie Armii prawo do
prowadzenia dalszych działań wojennych, to znaczy do bronionego wal
ką marszu na zachód. Dość wątpliwe jest jednak, by do 18 maja istniały
jeszcze konieczne z wojskowego punktu widzenia przesłanki do zakoń
czonego sukcesem marszu na zachód. Gdyby nawet Amerykanie zatrzy
mali się na rosyjsko-amerykańskiej linii demarkacyjnej (mapa nr 1), to
sowieckie armie dysponowałyby całkowitą swobodą ruchów, przede
wszystkim od południa i po upadku Berlina od 2 maja również od półno
cy. Oddziały zmierzające na zachód od linii Łaba - Wełtawa w kierunku
południowym i północnym wyprzedziłyby czoła marszowe naszych ko
lumn, odcinając w ten sposób większości oddziałów drogę do wolności.
Walki, jakie wtedy by się rozpętały, Grupa Armii przypuszczalnie prze
grałaby, ponosząc dotkliwe straty.
Ostatnie spojrzenie na znany ze Strzegomia 337. pułk grenadierów pokaże
nam, jak wyglądała sytuacja żołnierzy znajdujących się najbliżej jedno
stek bojowych wroga. 6 maja - czyli po powrocie generała von Natzmera
2 2 1
Feldmarszałek Wilhelm Keitel (ur. 1882 w Helmscherode, zm. 1946 w Norymberdze)
niemiecki oficer od 1902 r. Zbrodniarz wojenny. W czasie I wojny światowej do 1916 r. na
froncie. Później oficer sztabowy. Następnie w Reichswehrze - m.in. od 1926 r. szef tzw. Trup-
penamtu. Od 1935 r. szef Zarządu Ogólnego Wehrmachtu. Od lutego 1938 r. szef Naczelnego
Dowództwa Wehrmachtu (OK.W). Na tym stanowisku do końca wojny. 8 maja 1945 r. podpi
sał bezwarunkową kapitulację niemieckich sil zbrojnych. Odpowiedzialny za liczne zbrodnie
wojenne, w tym za słynny „Komissarbefehl" z 1941 r. Sądzony w Norymberdze w głównym
procesie zbrodniarzy hitlerowskich. Skazany i stracony 16 października 1946 r.
275
z Miirwik, ale jeszcze przed ogłoszeniem terminu kapitulacji - nadszedł roz
kaz, aby nocą z 7 na 8 maja opuścić pozycje i pod ochroną straży tylnej przez
Świebodzice - Szczawno - Boguszów - Kamienną Górę wymaszerować
w kierunku Trutnova (w Czechach). Odwrót odbył się planowo wraz z za
padnięciem zmroku i bez presji ze strony wroga. Gdy rankiem 8 maja pułk,
pokonując zwężenie pod Świebodzicami, wkroczył na drogę prowadzącą
przez Szczawno pod górę do Boguszowa, na zaczynający się tu teren gór,
a za strażą tylną całkowicie zgodnie z planem z głośnym hukiem wyleciał
w powietrze most w Świebodzicach, był to prawdopodobnie dla wroga sy
gnał do startu. Naraz, patrząc ze wzgórza tuż przy południowych krańcach
Świebodzic na rozległą Nizinę Śląską, z lasów i miejscowości wylały się nie
przyjacielskie czołgi i piechota. Ale znajdujące się na korzystnej pozycji
ogniowej na przełęczy świebodzickiej działa szturmowe tylko na to czekały.
Jak określił to obserwujący całą sytuację dowódca pułku, pułkownik Albi-
nus, widok płonących nieprzyjacielskich czołgów - a mogło ich być od 10 do
15 - przyniósł satysfakcję. Cios ten wystarczył nieprzyjacielowi. Słaby ogień
jego czołgów nie wyrządził żadnych szkód, artyleria nie strzelała, nie prze
szkadzały również samoloty. O ileż silniejsze i bardziej kompleksowe byłoby
nasze działanie odpierające wroga na zwężeniach terenu, gdybyśmy przy do
statecznie wczesnym odwrocie mieli dość czasu na przygotowania. Ogólnie
bowiem odnosiło się wrażenie, że wróg nie miał ochoty na intensywną walkę
w sytuacji, gdy z zaskoczenia, z zasadzki, dawało mu się po łapach.
Znane są poważne i gorzkie skutki spóźnionego odwrotu. Mimo że wie
lu żołnierzom udało się przedrzeć do Amerykanów, większość Grupy Ar
mii od generała po szeregowca wpadła - niestety, również została wydana
przez Amerykanów - w ręce Sowietów. Tak, generał Richard Schmid, do
wódca 254. Dywizji, dziś jeszcze znajduje się w czeskiej niewoli, podobnie
jak generał piechoty Toussaint
222
, pod koniec pełnomocnik Wehrmachtu
w Protektoracie Czech i Moraw oraz komendant Pragi. Za rzekome zbrod
nie wojenne został skazany na dożywocie. Myśląc o zakończeniu walk na
Śląsku, powinniśmy się pokłonić również przed losem obu generałów i ich
krewnych, którzy zmarli w niewoli i nigdy nie odzyskali wolności
223
.
-
22
Gen. Rudolf Toussaint (ur. 1891 w Egglkofen, zm. 1968 w Monachium) oficer nie
miecki od 1913 r. Po I wojnie światowej w Reichswehrze m.in. w Truppenamcie i wywiadzie
wojskowym. Od kwietnia 1938 r. attache militarny w Pradze, a rok później w Belgradzie. Od
listopada 1941 r. dowódca wojsk w Protektoracie Czech i Moraw. Od września 1943 r. pełno
mocny przedstawiciel Wehrmachtu we Włoszech. W rezerwie kadrowej czerwiec-sierpień
1944 r. Następnie znów w Protektoracie jako dowódca Wehrmachtu i tamtejszego OK.
W maju 1945 r. ostatni komendant wojskowy Pragi. W niewoli amerykańskiej. Wydany i są
dzony w Czechosłowacji. W więzieniu do 1961 r.
Obaj generałowie oraz generał (policji) Hitzegrad zostali wreszcie w 1961 r. na zasa
dzie wymiany - zwolnieni z więzienia i powrócili do ojczyzny [przyp. red. niem.].
276
Feldmarszałek Schórner--
4
, najwyższy stopniem żołnierz w Grupie Armii
„Środek", poszedł swoją własną drogą. 7 maja wyjawił swojemu szefowi szta
bu generalnego von Natzmerowi decyzję o ucieczce na pokładzie „Storcha"
w góry Bawarii. Jego osoba była zbyt eksponowana i zbyt obciążona, by od
dać się w niewolę. Odpowiedź generała von Natzmera zawierała wprawdzie
zrozumienie dla tej decyzji, odmówił on jednak swojej zgody, wskazując do
bitnie na ostatnie wielkie zadanie, które naczelne dowództwo musiało teraz
spełnić dla dobra swoich żołnierzy. Feldmarszałek powinien wykorzystać swą
pozycję w natychmiastowych rokowania z Amerykanami, aby w ten sposób
uchronić być może wielu żołnierzy przed rosyjską niewolą. Schórner odmó
wił, opuścił Grupę Armii 9 maja rankiem i odleciał na zachód.
Zamiast krytyki wystarczy chyba przeciwstawić jego zachowaniu dzia
łanie innego naczelnego dowódcy Grupy Armii, który znalazł się w po
dobnym położeniu. Generał Lóhr
2 2 5
, dowódca Grupy Armii „E" na Bał
kanach, w chwili kapitulacji już w Styrii po angielskiej stronie, upierał się
twardo przy tym, by prowadzić rokowania z naczelnym dowództwem Ju
gosławii na temat losu jego żołnierzy znajdujących się w jugosłowiańskich
rękach. Na pytanie szefa sztabu, czego spodziewa się po Jugosłowianach,
generał wyjaśnił: „Z pewnością śmierci". 15 maja generał Lóhr udał się
do jugosłowiańskiego naczelnego dowództwa do Mariboru nad Drawą,
2 2 4
Feldmarszałek Ferdinand Schórner (ur. 1899 w Monachium, zm. 1973 tamże) - oficer
niemiecki od 1914 r. Uczestnik walk w I wojnie światowej, za które został odznaczony orderem
Pour-le-Merite. Później w oddziałach Freikorpsu „Epp", a od 1920 r. w Reichswehrze. Od 1937
r. podpułkownik w 98. pułku strzelców górskich. W kampanii wrześniowej 1939 r. dowodził tym
pułkiem w walkach o Lwów. Od sierpnia 1940 r. jako dowódca 6. DGór. awansowany na gene-
rała-majora. W 1941 r. uczestniczy ze swą jednostką w przełamaniu tzw. Linii Mctaxasa w Gre
cji. W agresji na Zw. Sowiecki dowodzi najpierw dywizją, a następnie XIX KGór. atakującym
Murmańsk. Od czerwca 1942 r. generał wojsk górskich. Jesienią 1943 r. przejął dowodzenie
KPanc. na Ukrainie. Od marca 1944 r. awansowany na generała-pułkownika. Wtedy objął też
dowództwo 17. Armii. Od marca do lipca 1944 r. dowódca Grupy Armii ..Południowa Ukra
ina", a później Grupy Armii „Północ" w Kurlandii. Na początku 1945 r. objął Grupę Armii
..Środek", którą dowodził do końca wojny. Jako dowódca uchodził za szczególnie surowego,
a wręcz okrutnego, wydając wiele drakońskich rozkazów przeciw dezerterom i kapitulantom.
Poddał się Amerykanom 8 maja 1945 r. Po wojnie w niewoli, a później w niemieckim więzieniu
do 1963 r. Silnie sekowany przez niemieckie organizacje kombatanckie.
2 2 5
Gen. Aleksander Lóhr (ur. 1885 w Turn-Severin, zm. 1951 w Belgradzie) - oficer austriac
ki od 1906 r. Od 1915 r. w lotnictwie. Po I wojnie światowej w lotnictwie austriackim do 1938 r.
Później w Luftwaffe. Od 1939 r. dowódca 4. Floty Powietrznej w agresji na Polskę w 1939 r.. ata
ku na zachodzie w 1940 r. i napaści na Bałkany i Rosję w 1941 r. Później czasowo w rezerwie ka
drowej, a od sierpnia 1942 r. dowódca południowo-wschodniego obszaru Wehrmachtu na Bałka
nach. Rok później mianowany dowódcą Grupy Armii „E" w Grecji, wraz z którą ewakuował się
jesienią 1944 r. Od marca 1945 r. dodatkowo dowódca Grupy Armii „Południowych Wschód .
Po zakończeniu walk w niewoli jugosłowiańskiej. Gen. Lóhr odpowiadał osobiście za zbrodnie
popełnione w Grecji i Jugosławii przez podległe mu wojska niemieckie i sojusznicze (m.in. chor
wackie i kozackie). Sądzony, skazany i stracony w Belgradzie 6 kwietnia 1946 r.
277
Białe Hagi w oknach górnośląskiego miasta, 1945.
gdzie po wypełnieniu swojej misji został stracony na mocy wyroku nie
przyjaciela.
Ślązacy z zaciętym męstwem pomagali, pracowali, mieli nadzieję, wal
czyli, cierpieli i przelewali krew - w czasie walk o twierdze Głogów i Wro
cław, rozbudowując liczne umocnienia polowe, wiernie trwając w loko
motywach, nastawniach i punktach dowodzenia kolei, w ciężkiej pracy
pod ziemią w kopalniach węgla Zagłębia Rybnickiego i Okręgu Wałbrzy
skiego i wreszcie utrzymując zwarte szeregi taborów. Żołnierze walczyli
zaś w ponurym poczuciu obowiązku aż do końca tam, gdzie zwieńczone
pasem lasów śląskie góry sięgały nieba, w coraz cięższych, trudniejszych,
coraz bardziej beznadziejnych warunkach.
278
Ofiary mieszkańców Śląska i żołnierzy, w obliczu rozmiarów których
milkniemy, umożliwiły milionom Ślązaków ciągnących na zachód drogę ku
wolności i do nowego życia. Czyje przerażone oczy widziały pożogę i krew,
śmierć i grozę napadniętych rodzinnych miast, ostrzelanych i zmiażdżo
nych taborów, czyje zbolałe uszy słyszały wznoszoną do nieba w cierpieniu
skargę, ten będzie potrafił teraz ocenić, przed jak straszliwą śmiercią i przed
jakim nieszczęściem walki o Śląsk i poniesione ofiary uchroniły ludzi zmie
rzających na zachód, do wolności.
Spis treści
Wstęp do wydania polskiego (Tomasz Głowiński) 5
Przedmowa 12
Przedmowa do drugiego wydania 14
Podróż przez historię Śląska 15
Przegląd 26
Ocena frontu 33
Potężna przewaga wroga 48
Grupa Armijna „Heinrici" w Beskidach 56
Bitwa między Wisłą i Odrą 64
„Wędrujący kocioł" 77
Dowodzenie Grupą Armii „Środek" po objęciu dowództwa przez Schródera 86
Ewakuacja, Volkssturm, administracja 94
Grupa Armijna „Heinrici" broni Bramy Morawskiej 103
Walki na wschód od Odry między Lublińcem i Sycowem 110
Górnośląski Okręg Przemysłowy pod koniec stycznia wpada w ręce wroga 119
Walki o Odrę między Ścinawą i Zieloną Górą 128
Walki w trakcie oskrzydlania Wrocławia 150
Udany atak przez Odrę pod Brzegiem Dolnym 162
Walki w odwrocie na Dolnym Śląsku między Odrą i Nysą Łużycką 169
Pierwsza bitwa 1. Armii Pancernej o Ostrawski Okręg Przemysłowy od 30 stycznia
do 22 lutego 178
Położenie i siły własne w ciągu lutego 186
Kontratak 17. Armii pod Lubaniem i Strzegomiem na początku marca 198
Decydujący wysiłek Kolei Rzeszy 214
1. Armia Pancerna wykorzystuje przerwę w działaniach operacyjnych od 23 lutego
do 10 marca 225
W bitwie na Górnym Śląsku od 15 do 25 marca wróg zdobywa Nysę i Prudnik 233
1. Armia Pancerna także w drugiej bitwie od 8 do 21 marca broni Ostrawskiego
Okręgu Przemysłowego 243
4. Armia Pancerna przełamana 17 kwietnia nad Nysą Łużycką 250
1. Armia Pancerna nawet po stracie Bramy Morawskiej chroni południową flankę
Śląska " 258
Rozważania o zakończeniu walk 266
Chronologia wydarzeń 280
Źródła ilustracji 283