Narodowy socjalizm od kuchni
Każda okazja jest dobra, by próbować rozprawić się z mitem, który funkcjonuje w
naszym społeczeństwie jako dogmat, że III Rzesza była państwem rządzonym przez
partię skrajnie prawicową. Tym bardziej warto to robić - jak ja teraz - bez okazji.
Dogmat ten zakorzenił się bardzo głęboko, głównie za sprawą lewicowych polityków,
którzy jak ognia boją się byśmy czytając ich programy nie znaleźli skojarzeń i
analogii z głoszonymi przez nazistów poglądami.
Funkcjonuje on zresztą także dzięki bezmyślnemu powtarzaniu tego kłamstwa przez
dziennikarzy i historyków, nie bardzo rozumiejących różnice pomiędzy prawicą a
lewicą, lub nie mających ochoty na zgłębienie tematu. Swój pogląd opierają oni
na typowym odruchu Pawłowa, który na dźwięk słowa narodowy zapala w
ich mózgach lampkę z napisem prawica. I nie patrzą już nawet na to, że za
słowem narodowy stoi zaraz socjalizm, co przecież dopiero stanowi rzeczywisty
wyróżnik gospodarczy, pozwalający zakwalifikować daną partię po odpowiedniej
stronie sceny politycznej. A przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie zaliczy
socjalizmu do prawicy. To jednak dziwnym trafem umyka jakoś politykom,
historykom i dziennikarzom.
W historii było wiele takich malowanych ideałów, które pod popularnym szyldem
robiły coś zgoła odmiennego, aniżeli można było przypuszczać po pobieżnym
zapoznaniu się z opiniami na ich temat, głoszonymi bądź to przez partyjnych liderów,
albo przez ludzi postronnych. Dlatego zanim wydamy ostateczny osąd, zapoznajmy
się z kilkoma faktami historycznymi.
Doskonałym do tego celu źródłem jest książka Ryszarda Grunbergera pt. Historia
społeczna Trzeciej Rzeszy. Jak można się domyślić jest to kompendium wiedzy
historycznej na temat życia codziennego obywateli i warunków funkcjonowania
państwa hitlerowskiego w tym jego wymiarze, który najczęściej umyka wszelkim
popularnym opracowaniom z tego okresu. Być może jest to spowodowane
drugoplanowością wydarzeń dziejących się jak gdyby w cieniu polityki zagranicznej
prowadzonej przez aparat nazistowski, a być może jest to celowe ukrywanie faktów,
które mogłyby zakłócić oficjalnie głoszoną wizję prawicowego reżimu Adolfa Hitlera.
Świadectwo Ryszarda Grunbergera, przeczy wyżej wspomnianej wizji w wielu
zasadniczych elementach. Ponieważ najlepszym wyznacznikiem orientacji politycznej
jest stosunek rządzących do gospodarki, skupmy się na nim, co pozwoli nam
wyraziście przedstawić zasadniczą linię polityki wewnętrznej prowadzonej przez rząd
Trzeciej Rzeszy. Co ciekawe, pewnym efektem ubocznym naszej analizy będzie
to, że znajdziemy tu wiele analogii do posunięć współczesnych rządów
polskich (i nie tylko), próbujących na swój sposób uzdrawiać gospodarkę. Oprócz
zagadnień ekonomicznych chciałbym także uczynić kilka dygresji o charakterze
1
społecznym, co pomoże nam nieco lepiej zidentyfikować poglądy narodowych
socjalistów i odpowiednio je zakwalifikować.
Jak wiadomo naziści objęli władzę w Niemczech w wyniku demokratycznych
wyborów. Było to możliwe dzięki trzem zasadniczym przyczynom: dzięki
wyjątkowej wręcz nieudolności rządów republiki weimarskiej, dzięki wielkiemu
kryzysowi oraz dzięki retoryce i propagandzie wyborczej narodowych socjalistów.
Owa propaganda w części odnoszącej się do gospodarki niczym w zasadzie nie
różniła się od dzisiejszych haseł lewicy i nawoływała do tzw. jedności narodowej, co
miało wyrażać się w zerwaniu z tradycyjnym podziałem na klasy posiadające i nie
posiadające.
Ponadto bazowano na będących do przewidzenia w demokracji żądaniach ludu, czyli
na obiecaniu każdemu, że głosując na narodowych socjalistów osiągnie jakieś
korzyści. I tak np. obiecano zadbać o interesy klasy średniej, ale także o
interesy wielkich przemysłowców, obiecano chłopom, że będzie żyło im się
lepiej, a robotnikom, że będą więcej zarabiać, bezrobotnym pracę, biedocie
poprawę warunków życia itd.
Jednym z najbardziej znanych elementów polityki wewnętrznej nazistowskich
Niemiec był program samowystarczalności gospodarczej. Dążenie do autarkii już
samo w sobie powoduje określone ingerencje władz politycznych w sferę
gospodarczą i aż trudno uwierzyć, że większość historyków zdaje się ten fakt
świadczący o lewicowości rządów hitlerowskich zupełnie lekceważyć. Prócz autarkii
prowadzono także program tzw. aryzacji, polegający na wywłaszczaniu właścicieli
przedsiębiorstw, zakładów rzemieślniczych, punktów usługowych i
handlowców, którzy nie byli pochodzenia aryjskiego, na rzecz Niemców.
Aczkolwiek te ostatnie posunięcia można uznać za spowodowane narodową fobią
hitlerowców, to jednak nie zmienia to faktu, że wywłaszczanie ludzi z ich własności
nie jest działaniem typowym dla prawicy, a dziwnie dobrze kojarzy się z metodami
stosowanymi przez komunistów. Kolejnym ważnym faktem historycznym
poddającym w wątpliwość prawicowość rządów nazistowskich jest ich podejście do
problemu bezrobocia. Zaraz po objęciu władzy w roku 1933 uruchomiono program
walki z bezrobociem oparty na robotach publicznych i dotacjach rządowych
do remontów budynków mieszkalnych. Bezrobocie dzięki temu spadło o około 40
procent. Dalszy spadek bezrobocia nastąpił dzięki gwałtownemu rozwojowi
przemysłu zbrojeniowego. Koniunkturę tę wywołały oczywiście zamówienia rządowe,
a nakłady pochodziły z budżetu państwa.
Pomimo retoryki i propagandy nazistów, opartej na żonglowaniu słowem wolność, ta
rzekoma niemiecka wolność była w rzeczywistości tłamszona na wszelkie sposoby i
wyrażała się w podporządkowywaniu życia obywateli polityce partii nazistowskiej
także w sferze gospodarki. Rząd np. zainicjował program produkcji volkswagena
oparty na sprzedaży ratalnej z tym, że kupujący miał otrzymać samochód dopiero po
2
wpłacie ostatniej raty. Był to zatem raczej system kredytowania przez obywateli
produkcji samochodów, aniżeli sprzedaż ratalna, tym bardziej, że oprócz
modeli pokazowych z taśm volkswagena do końca wojny nie zjechał ani jeden
samochód. W ten sposób trzysta tysięcy obywateli, którzy pragnęli mieć własny
samochód ludowy, zostało po prostu przez państwo zrobionych w trąbę.
Pomimo obietnic nie wstrzymano też pomocy finansowej dla wielkich
gospodarstw rolnych położonych na wschodzie. Program ten zapoczątkowany
jeszcze w czasach republiki weimarskiej budził społeczny sprzeciw ze względu na
poziom korupcji urzędników z nim związanych. Działania rządu (zakup ziemi pod
budowę dróg i lotnisk) powodowały też sztuczny wzrost cen ziemi, a powołany do
życia już w 1933 roku Reichsnährstand - organizacja skupiająca 3 miliony
gospodarstw rolnych, 500 tys. sklepów z żywnością i 300 tys. zakładów
przetwórczych - ustalał wszystkie ceny i płace w rolnictwie, decydował co kto ma
uprawiać i rozdzielał materiały deficytowe.
Państwo hitlerowskie prowadziło również aktywną politykę na rzecz zatrzymania
ludności wiejskiej na wsi; np. małżeństwa robotników rolnych, które
przepracowały 5 lat w rolnictwie i miały zamiar tę pracę kontynuować otrzymywały
dotację w wysokości osiemnastu maksymalnych pensji miesięcznych i otrzymywały
na własność wszystkie sprzęty, które miały wypożyczone na prowadzoną do tej pory
działalność. Równie interesująco przedstawiał się system zasiłków rodzinnych dla
robotników rolnych. Każdy miał prawo do jednorazowego zasiłku w wysokości 100
marek na jedno dziecko w rodzinach posiadających co najmniej czworo dzieci, oraz
do stałego zasiłku miesięcznego w wysokości 10 marek za trzecie dziecko, 20 marek
na czwarte dziecko itd.
Najbardziej chyba charakterystycznym elementem pozwalającym identyfikować
nazizm z lewicą jest program praktyk robotniczych, który jako żywo przypomina
nam nieodległe czasy gomułkowsko-gierkowskie. Grunberger pisze: na skalę
masową zaczęto wykorzystywać tanią pracę młodocianych, pod różnymi szyldami:
rolniczy dziewiąty rok szkoły dla biednych uczniów, rok praktyki wiejskiej dla
dziewcząt, obozy żniwne dla studentów i Hitlerjugend, Służba Pracy Rzeszy. (...)
Braki w tej dziedzinie [rolnictwie - przyp. mój] próbowano więc łatać na inne
sposoby, organizując, na przykład, brygady żniwne w fabrykach lub kierując ludzi
zarejestrowanych w urzędach zatrudnienia do pracy w rolnictwie pod groźbą utraty
zasiłku dla bezrobotnych.
Ciekawie kształtowały się w Rzeszy sprawy podatkowe. Na oficjalne podatki składały
się wg Grunbergera: ubezpieczenie na wypadek bezrobocia - 4,5%, ubezpieczenie
zdrowotne i emerytalne od 5 do 5,5%, obowiązkowa składka na Pomoc Zimową
ustalona została na 10% wartości podatku od wynagrodzeń. Ponadto płacono
podatek od wynagrodzeń i pogłówne, razem w wysokości 3,5% wartości
wynagrodzenia oraz obowiązkowe składki członkowskie na Niemiecki Front Pracy
(związki zawodowe) i Narodowosocjalistyczną Pomoc Społeczną. W sumie przeciętne
3
obciążenie pracującego Niemca wynosiło zaledwie około 18-20% wartości jego
wypłaty.
W porównaniu z dzisiejszymi czasami, zwłaszcza w przypadku ubezpieczenia
emerytalnego, to rzeczywiście raj podatkowy, ale nie należy zapominać, że były to i
tak podatki wyższe o 4% od tych, które płacili obywatele republiki
weimarskiej. Należy przy tym przypomnieć, że dodatkowo każdy szanujący się
Niemiec musiał płacić dobrowolne składki na cele społeczne. Jak pisze autor - dobro
publiczne przed prywatnym - stało się natrętnym hasłem życia społecznego.
Zmuszano np. obywateli do sześciu dni postu w ciągu roku, z którego
oszczędności szły na tzw. Pomoc Zimową. Przymus ten był oficjalnie zarządzony i kto
go nie przestrzegał był karany. Nie wzbudzało to w Niemcach o dziwo większych
protestów i było przyjmowane normalnie, podobnie jak częste wizyty w domach
przedstawicieli Narodowosocjalistycznej Opieki Społecznej zbierających datki,
wprawdzie nie przymusowe, ale w rzeczywistości odmowa wsparcia równała się
ostracyzmowi ze strony sąsiadów, a nawet napiętnowaniem w prasie.
W tym miejscu należy też wspomnieć o innych parapodatkach, mianowicie o
składkach na Hitlerjugend, do którego przynależność (dzieci płci męskiej w wieku
od 10 do 18 lat) stała się obowiązkowa w 1936 roku. Organizacja ta wyciągała od
obywateli zresztą o wiele więcej pieniędzy, aniżeli tylko wartość składek. Koszty
umundurowania, część kosztów organizacji imprez młodzieżowych itp. również
spadały na rodziców. Podobnie było, wraz z upływem czasu, z przynależnością do
innych organizacji (zwłaszcza związanych z wykonywanym zawodem, jak np.
Narodowosocjalistyczny Związek Wykładowców) - stawały się one obowiązkowe, lub
też brak przynależności do nich narażał obywateli na alienację albo nawet represje.
Opodatkowanie nie ominęło przemysłu. W roku 1937 podatki pochłonęły około
70% zysków firm przemysłowych. Nic zatem dziwnego, że oszukiwanie fiskusa
było na porządku dziennym. W sferze płac rząd miał oczywiście także bardzo wiele
do powiedzenia, a jednym z tego przejawów było stosowanie tzw. płacy
minimalnej i płacy maksymalnej oraz urzędowe zamrażanie płac.
Cechą charakterystyczną dla lewicy wszelkiej maści jest niewątpliwie dążenie do
przejęcia przez państwo roli zarezerwowanej dla rodziców - roli opiekuna i
wychowawcy młodzieży. Oprócz wspomnianej już Hiterjugend istniał jeszcze jej
żeński odpowiednik - Bund deucher Mädel (Związek Dziewcząt Niemieckich). Należały
do niego dzieci płci żeńskiej i kobiety w wieku od 10 do 21 lat. W obydwu tych
organizacjach zasadniczym elementem szkolenia było wpojenie jej członkom ideologii
nazistowskiej i podniesienie sprawności fizycznej w ramach programu eugeniki,
realizowanego przez rząd.
Członkowie tych organizacji młodzieżowych musieli brać udział w licznych imprezach,
wycieczkach, obozach szkoleniowych (oczywiście masowych i koedukacyjnych, co
częstokroć sprawiało, że nie można było ustalić ojcostwa dziecka poczętego na takim
4
obozie) itp., które to prawie całkowicie odrywały ich od rodziny i pozwalały państwu
mieć większy na nich wpływ. W efekcie dochodziło bardzo często do sytuacji, kiedy
dzieci denuncjowały swoich rodziców władzom hitlerowskim, gdy ci w jakiś
sposób krytykowali reżim. Ten charakterystyczny element znamy zaś przecież z
historii o Pawce Morozowie ? sowieckim bohaterze, któremu stawiano pomniki.
Indoktrynacja miała też miejsce w szkołach, gdzie ponad 95% nauczycieli
należało do Narodowosocjalistycznego Związku Nauczycieli, a około 30% do NSDAP,
natomiast programy oświatowe (nawet matematyka) przeładowane były ideologią i
wiedzą uznaną przez rząd za przydatną prawdziwemu narodowemu socjaliście.
Wtedy dziecim wszystko musiało kojarzyć sie z Hitlerem, wojskiem i ojczyzną.
Zupełnie jak dzisiaj w Polsce większość zajęć w szkole musi nawiązywać do Unii
Europejskiej.
W dziedzinie przemysłu państwo nazistowskie odgrywało bardzo znaczącą rolę.
Program samowystarczalności gospodarczej uparcie realizowany przez polityków
hitlerowskich wymagał częstej ingerencji w prawa ekonomiczne i naginania ich
do swoich bieżących potrzeb. Powiązania wielkiego kapitału z polityką były na
porządku dziennym, jako że obydwie strony czerpały z tego wymierne korzyści.
Dzięki zamówieniom rządowym, głównie na potrzeby wojenne, właściciele wielkich
przedsiębiorstw mogli czuć się bezpiecznie i zarabiać pieniądze, natomiast politycy
mogli realizować swe wizje i przy tym nieźle się obłowić na łapówkach.
Ingerencje te nie ograniczały się jednak tylko do wielkiego kapitału. Niedługo po
objęciu władzy przez NSDAP wyszła ustawa o ochronie drobnego handlu, która
tak bardzo przypomina postulaty niektórych dzisiejszych partii politycznych.
Zabraniała ona tworzenia wielkich sieci handlowych, ograniczała istnienie
aktualnie funkcjonujących oraz zakazywała spółdzielniom świadczenia
niektórych usług, np. fryzjerstwa, szewstwa, piekarstwa. Instytucje
publiczne otrzymały urzędowy zakaz składania zamówień w wielkich
sieciach handlowych i spółdzielniach.
Hitlerowcy posunęli się nawet do ingerencji w ceny, co po raz pierwszy miało swój
wyraz już w ustawie z listopada 1933r. dotyczącej ograniczenia wysokości
rabatów do 3%, a później w odgórnym ustalaniu cen detalicznych na
produkty spożywcze.
Problemem dla władzy była, tak jak i dzisiaj, praca na czarno. Robotnicy woleli
bowiem pobierać zasiłek dla bezrobotnych i pensję, a pracodawcy nie musieli
się martwić o zabezpieczenie odpowiednich warunków pracy, ani
przejmować się przestrzeganiem kodeksu pracy (coś takiego w III Rzeszy
oczywiście istniało). Tak jak i dzisiaj po warsztatach krążyły policyjne
kontrole nakładające kary na właścicieli i nielegalnych pracowników.
5
Warto wiedzieć, że i w Rzeszy znane było koncesjonowanie działalności
gospodarczej. Otwarcie nowego sklepu lub warsztatu wiązało się z
uzyskaniem koncesji, której wydanie uzależniano m.in. od zawodowych,
osobistych i politycznych kwalifikacji petenta. Od 1935 roku każdy
potencjalny właściciel zakładu rzemieślniczego musiał ponadto zdać
egzamin mistrzowski.
Obowiązkowa była przynależność do cechu, zarząd którego miał nawet
prawo do zamknięcia zakładu, jeśli uznał go za nieopłacalny. Władza nie
stroniła również od dotacji i subwencji; np. w 1933 roku przyznano 500
milionów marek dotacji dla właścicieli domów z przeznaczeniem na remonty
i modernizacje.
Państwo dyktowało też ceny detaliczne na żywność, co przyczyniło się do
normalnego w takich warunkach powstania drugiego obrotu - czarnego
rynku. Stąd wzięła się również tzw. sprzedaż wiązana, bardzo
rozpowszechniona w Rzeszy okresu pokoju. Warto chyba również
wspomnieć o tym, że system koncesji obejmował też ewentualne
rozszerzenie asortymentu w sklepie. Grunberger pisze: rozrost biurokracji
cechowej przybrał zadziwiające rozmiary. Powstało na przykład odrębne
zrzeszenie wędrownych handlarzy odpustowych(...), choć istniał już inny
cech, który nadzorował działalność blisko 100 tysięcy domokrążców i
sprzedawców ulicznych. (Jednym z przejawów tego nadzoru było polecenie
wydane wspólnie przez władze miejskie Berlina i lokalny oddział cechu, aby
wózki sprzedawców owoców pomalować na kremowo i czerwono, wózki
sprzedawców papierosów na żółto itd.).
Urzędnicy mieli również prawo do uznania jakiegoś zakładu za zbędny w
stosunku do potrzeb rynku i zamknąć go. Taka wszechwładza urzędników
musiała oczywiście prowadzić w rezultacie do korupcji, co miało swój
wymiar w coraz częstszych procesach i surowych wyrokach sądów. Nie
przeszkadzało to jednak ciągłemu rozrostowi administracji i biurokracji,
które pochłaniały coraz więcej publicznych pieniędzy. Wiele afer, podobnie
jak dzisiaj nie doczekało się wyjaśnienia i zakończenia sprawy na sali
sądowej. Korzenie korupcji sięgały niejednokrotnie tak głęboko, że sprawie
należało ukręcić łeb zanim na dobre się o niej dowiedziano.
Postępująca monopolizacja także była charakterystycznym elementem
rządów nazistowskich. Ministerstwo Gospodarki miało nieograniczone
prawo do kartelizacji i częstokroć z niego korzystało. Powstawały, podobnie
zresztą jak dzisiaj w Polsce, gigantyczne trusty (np. trust stalowy Kierdorfa,
Thyssena i Vöglera), które dysponowały większością mocy produkcyjnych w
swoich gałęziach przemysłu. Jeśli w roku 1933 monopole obejmowały 40%
niemieckiego przemysłu, to w roku 1937 stanowiły już 70%. Ale były też i
sytuacje odwrotne, choć także sztucznie tworzone.
6
Najbardziej chyba jaskrawym przykładem ręcznego sterowania gospodarką
Trzeciej Rzeszy było utworzenie Reichswerke Hermann Göring. Firma ta
powstała dzięki zmuszeniu przez rząd takich zakładów jak Vereinigte
Stahlwerke, Mannesmann, Flick, Krupp i kilku innych do zainwestowania
130 milionów marek w przedsiębiorstwo, które miało być dla nich
konkurencją! Ponadto zakłady Kruppa zostały zmuszone do sfinansowania
produkcji syntetycznego kauczuku, I.G. Farben musiało zainwestować w
produkcję nafty z węgla brunatnego a zakłady tekstylne pod naciskiem
administracji finansowały produkcję włókiem sztucznych - wszystko zaś w
ramach programu autarkii. Ingerencja państwa nie ominęła też spółek
akcyjnych.
Uchwalona w roku 1937 ustawa o korporacjach pozbawiała najwyższą
władzę spółki - walne zgromadzenie akcjonariuszy - wpływu na prowadzona
przez firmę politykę finansową! Akcjonariusze nie mogli już kwestionować
przedstawionych im bilansów - pisze Grunberger.
Te kilka z brzegu przykładów daje chyba wystarczające świadectwo Trzeciej
Rzeszy, która w świetle dokumentów historycznych jawi nam się jako
państwo stricte socjalistyczne, zachowujące chyba jedynie dla pozoru
niektóre elementy gospodarki kapitalistycznej. I chyba tylko dzięki
zachowaniu tychże, dzięki zawłaszczaniu przez państwo majątków własnych
obywateli oraz dzięki wybuchowi II wojny światowej, która napędziła
koniunkturę i pozwoliła Niemcom nakraść do woli w podbitych państwach,
narodowy socjalizm pozwolił Niemcom na pewien okres rozwoju i przez
pewien czas na wzrost wskaźników gospodarczych.
Wojna była bowiem logicznym elementem nazistowskiej polityki i miała w
programie gospodarczym NSDAP znaczną rolę do odegrania. Warto to
zauważyć, bo chyba zbyt wielką rolę przypisuje się tu dążeniom politycznym
wodzów Trzeciej Rzeszy, a zbyt małą sytuacji gospodarczej i nastrojom
obywateli z nią związanym. Nic przecież nie zmieni faktu, że w końcu ustrój
ten upadł doprowadzając miliony obywateli do nędzy, a kraj do ruiny.
Andrzej Orkowski
7