WWW.FILOZOF.PL – Studencki Serwis Filozoficzny
„Twierdz? oto: człowiek i w ogóle każda istota ro-
zumna istnieje jako cel sam w sobie, nie tylko jako
środek, którego by ta lub owa wola mogła używać
wedle swego upodobania, lecz musi być uważany
zarazem za cel zawsze, we wszystkich swych
czynach, odnoszących się do niego samego jak też
do innych istot rozumnych".
Kant, Uzasadnienie metafizyki moralności
Jaques Derrida
„Ontologia pozwoliła nam po prostu określić osta-
teczne cele rzeczywistości ludzkiej, jej fundamen-
talne możliwości i wartość — wszystko to, co ją
niepokoi"
Jean-Paul Sartre. L'e.tre et le neant
„Człowiek, jak bez trudu wykazuje archeologia naszego
myślenia, to wynalazek, którego pochodzenie jest
niedawne, a kres być może bliski.
Michel Foucault, Les mots et les chones
Każda filozoficzna konferencja ma nieuchronnie znaczenie
polityczne. To zaś nie tylko za sprawą tego, co zawsze łączyło
istotę tego, co filozoficzne, z istotą tego, co politycz-
* Tytuł oryginału: Les jins de 1'hoimne. Słowo francuskie „la f i n" oznacza
zarówno kres, koniec, jak i cel. W niniejszym przekładzie słowo to wy-
stępujące w tekście Derridy w obu swych znaczeniach tłumaczymy jako
J.
KRES CZŁOWIEKA*
Pismo filozofii
ne. Ta zasadnicza i ogólna doniosłość polityczna rzutuje jednak
na jej a priori, niejako ciąży na niej i ją określa, gdy
filozoficzna konferencja staje się konferencją międzynarodową.
Tak jest i w tym przypadku.
Możliwość międzynarodowej konferencji filozoficznej j
można rozpatrywać w nieskończoność, na wiele sposobów i na
wielu poziomach ogólności. W szerszym zakresie, do którego
wkrótce jeszcze nawiążę, możliwość taka zakłada
— wbrew istocie filozofii, w każdym razie takiej, jaką ona
sama siebie zawsze przedstawiała — że ukonstytuowały się
filozofie związane., z narodowością. W określonym momencie, w
określonym historycznym, politycznym i ekonomicznym
kontekście te narodowe grupy uznały za możliwe i konieczne
organizowanie międzynarodowych spotkań, prezentowanie się na
nich lub reprezentowanie swojej narodowej tożsamości,
przynajmniej takiej, jaką zakładają organizatorzy konferencji,
określanie na nich własnej odrębności bądź porównanie,
wzajemnych różnic. Porównanie takie można przeprowadzić, jeśli
w ogóle ma zostać przeprowadzone, jedynie w tej mierze, w jakiej
zakłada się filozoficzne tożsamości '•") narodowe, określające się
doktrynalną treścią, pewnym filozoficznym „stylem" bądź całkiem
po prostu językiem, a nawet jednością instytucji uniwersytetu,
biorąc pod uwagę to wszystko, co implikują tutaj język i
instytucja. Jednak porównanie różnic to również spodziewane
wspólnictwo wspólnego żywiołu: konferencja może się odbywać
jedynie w pewnym ośrodku bądź raczej dzięki wyobrażeniu sobie
— co powinni uczynić wszyscy uczestnicy — pewnego
przejrzystego eteru, który nie byłby tutaj niczym innym aniżeli
tak zwaną "uniwersalnością filozoficznego dyskursu. Słowami
tymi określam nie tyle pewien fakt, ile pewien projekt, który z
istoty (należałoby powiedzieć poprzez istotę, poprzez myślenie
o bycie i prawdzie) związany jest z pewną grupą języków i
„kultur". Coś bowiem powinno osiągnąć
kres. Taki przekład uzasadnia naszym zdaniem sens, jaki nadaje mu Derri-
da: spełnienie się celu człowieka, jakim jest w zachodniej — krytykowanej
przez Derride — metafizyce urzeczywistnienie się jego uniwersalnej istoty,
oznacza ostatecznie kres człowieka — zniknięcie człowieka w ogólności
sensu bytu. ducha lub prawdy bycia.
Kres człowieka
krystaliczną czystość tego żywiołu lub zostać do niej dopro-
wadzone.
Jak inaczej pojąć, że możliwe i konieczne wydają się
międzynarodowe konferencje, mające na celu usunięcie,
przezwyciężenie, zatarcie bądź po prostu wzajemne odniesienie do
siebie różnic między filozofiami narodowymi? A zwłaszcza, na
odwrót, jak. pojąć, że coś takiego, jak międzynarodowe spotkanie
filozoficzne jest w świecie rzeczą nadzwyczaj^ rzadką? Filozof wie
i może dziś sobie powiedzieć, że ta nadzwyczaj nowa i niebywała
rzecz, niewyobrażalna jeszcze sto lat temu, staje się zjawiskiem
częstym
1
A — powiedziałbym nawet, deprymująco łatwym — w
pewnych społeczeństwach, lecz, co łatwo zauważyć, nie mniej
znamiennie rzadkim w większej części świata. Z jednej strony, jeśli
chodzi o myśl, która być może przeciwstawia się temu pośpiechowi i
tej gadatliwości, wydaje się, że niepokój budzi raczej gorączka
konferencji i mnożenie zorganizowanych bądź zaimprowizowanych
form wymiany. Ż drugiej zaś prawdą jest, że społeczeństwa, języki,
kultury, polityczne bądź narodowe organizacje, z którymi jakakolwiek
wymiana w postaci międzynarodowej konferencji filozoficznej
jest niemożliwa, są bardzo liczne i mają duży zasięg. Nie należy się
śpieszyć z interpretacją tej niemożliwości. Nie wynika ona zasadniczo
z wyraźnego zakazu wydanego przez jakąś polityczno-ideologiczną
instancję. W przypadkach, w których zakaz ten występuje, są
wszelkie dane- po temu, by u-sankcjonowana przezeń różnica zdań
dała się usunąć. Są wszelkie dane po temu, by uznać, że różnica
zdań zyskała j uż znaczenie w kręgu zachodniej metafizyki czy też
filozofii, że została j u ż wyrażona w pojęciach politycznych, za-
czerpniętych z tych zasobów metafizyki, i że pojawiła się wówczas
możliwość takiej konferencji. W przeciwnym razie żaden wyraźny
zakaz nie mógłby zostać wyartykułowany. Toteż mówiąc o tym, co
nie jest konferencją, nie czyniłem aluzji do jakiejś ideologiczno-
politycznej bariery, która granicami i kratami podzieliłaby pole już
filozoficzne. Myślałem zwłaszcza o tych wszystkich miejscach
kulturowych, językowych, politycznych, itd., w których organizowanie
konferencji filozoficznej nie miałoby po prostu żadnego sensu
152
i nie istniałyby żadne powody do organizowania jej, a tym
bardziej do zakazywania. Oczywistość tę pozwalam sobie
przywołać dlatego, że konferencja, która wybrała jako temat j
anthropos, dyskurs o anthropos, antropologię filozoficzną, j na
swych obrzeżach powinna czuć stały nacisk tej różnicy:) należy
ona do zupełnie innego porządku niż porządek wewnętrznych
bądź wewnątrz-filozoficznych sporów, które mogłyby się tutaj
swobodnie artykułować. To, co nazwałbym występującym poza
tymi obrzeżami filozoficznym mirażem, polegałoby zarówno na
postrzeganiu filozofii — pewnej mniej
lub bardziej
ukonstytuowanej i dojrzałej filozofii — jak i na postrzeganiu
pustyni. Otóż ta inna przestrzeń nie jest ani przestrzenią
filozoficzną, ani pustynną, tzn. ugorem. Oczywistość tę przywołuję
również z innego powodu: nerwowe i gorączkowe mnożenie
konferencji na Zachodzie jest bez wątpienia efektem tej różnicy
całkiem innego rzędu," o której powiedziałem, że wywiera
wzrastający, tępy i groźny nacisk na obrzeża zachodniego
dyskursu. Ten ostatni z pewnością czyni wysiłek, by
zinterioryzować tę różnicę, opanować ją, jeśli można tak rzec,
przejmując się nią. Znakiem tego jest niewątpliwie
zainteresowanie uniwersalnością
Chciałbym teraz, wciąż jeszcze tytułem wstępu, określić
i n n y aspekt tego, co, jak mi się wydaje, jest jednym z ogól-
nych politycznych następstw naszej konferencji. Wystrzegaj ą c
się pośpiesznej oceny tego faktu, pozostawiając go po prostu
każdemu do namysłu, podkreślę tutaj to, co wiąże możliwość
międzynarodowej konferencji filozoficznej z formą demokracji.
Mówię o formie i o formie demokracji.}
Demo.kracja ma być tutaj formą (politycznej organizacji
społeczeństwa. Oznacza to co najmniej tyle, że:
l . Filozoficzna tożsamość narodowa zawiera taką oto
nietożsamość, że nie wyklucza pewnej względnej różnorod-
ności i wyartykułowania się tej różnorodności w języku jako,
ewentualnie, mniejszości. Jest jasne samo przez się, że obecni
tutaj filozofowie nie utożsamiają się ze sobą w swym myśleniu
(po co byłoby ich tutaj kilku?), że nie mają mandatu jakiegoś
jednorodnego dyskursu narodowego. Jeśli zaś chodzi o
wyczerpującą prezentację całej tej różnorodności, to
kwestia musi pozostać problematyczna i po części zależna od
przedstawionych tu dyskursów.
2. Obecni tutaj filozofowie, tak jak nie identyfikują się
wzajemnie ze sobą, tak też nie biorą na siebie odpowiedzialności
za oficjalną politykę swoich krajów. Niech mi będzie wolno
mówić tutaj we własnym imieniu. Będę to zresztą czynił
tylko w tej mierze, w jakiej problem, który stanął przede mną.
odsyła w rzeczywistości do zasadniczej ogólności i właśnie w
formie tej ogólności chciałbym go wyrazić. Otrzymawszy
zaproszenie na to spotkanie wahałem się do chwili, aż uzyskałem
pewność, że będę mógł tutaj wyrazić poparcie i do pewnego
stopnia solidarność z tymi, którzy na tej ziemi walczyli z
dotychczasową oficjalną polityką ich kraju. w...pewnych
punktach świata, a zwłaszcza w Wietnamie. Jest rzeczą oczywistą,
że taki gest — i niech mi będzie " wolno go uczynić — oznacza,
iż ci, którzy słuchają moich słów, tak samo jak ja nie utożsamiają
się z polityką swojego kraju i nie czują się zobowiązani do jej
uznawania, przynajmniej jako uczestnicy.
Uspokajanie się obrazem czy też pozorem takiej wolności
byłoby jednak naiwnością l ub swego rodzaju zaślepieniem.
Iluzoryczne byłoby przekonanie, że przywrócona została
polityczna niewinność, i że skończyły się złe spiski, skoro
opozycja może się w danym kraju wypowiedzieć nie tylko
głosem obywateli, lecz również głosem cudzoziemców, i skoro
różnorodne siły, nawet opozycyjne, mogą swobodnie wchodzić
we wzajemne dyskursywne relacje. Zgoda władz na sprzeciw
wobec pewnej oficjalnej polityki oznacza również, że w tej
mierze nie zakłóca on porządku, nie przeszkadza. To ostatnie
wyrażenie, „nie przeszkadza", można rozumieć we wszystkich
jego znaczeniach. To właśnie chciałem przypomnieć, mówiąc na
początku o formie demokracji jako politycznym ośrodku każdej
międzynarodowej konferencji filozoficznej. I również dlatego
zaproponowałem, aby położyć akcent na formę w nie mniejszym
stopniu aniżeli na demokrację. Na tym właśnie w najbardziej
ogólnym, szkicowym zarysie polegał problem, jaki nurtował mnie
podczas przygotowań do tego spotkania, począwszy od chwili
otrzymania zaproszenia, aż po wieńczące namysł przyjęcie go i
redakcję
Pismo filozofii
154
tego tekstu, który datuję bardzo dokładnie — kwiecień 1968
roku: w tych dniach, jak sobie przypominamy, rozpoczęły
się rokowania pokojowe w Wietnamie i zamordowano
Martina Luthera Kinga. Nieco później, w chwili, gdy
przepisywałem ten tekst na maszynie, uniwersytety paryskie
zajęte zostały, po raz pierwszy na żądanie rektora, przez siły
porządkowe, a następnie odzyskane przez studentów podczas
znanych państwu burzliwych wydarzeń. Ten historyczny i
polityczny horyzont wymagałby obszernej analizy. Uważałem
po prostu, że powinienem wskazać historyczne okoliczności,
w jakich przygotowałem ten komunikat, określić ich datę i
podzielić się nimi z państwem. Wydaje mi się, iż w sposób w
pełni uprawniony należą one do pola i problematyki naszej
konferencji.
HUMANIZM LUB METAFIZYKA
Toteż przejście od wstępu do tematu tego wystąpienia,
tematu, który raczej mi się narzucił, niż go wybrałem, bę-
dzie miało całkowicie naturalny charakter.
Jak we Francji wygląda sprawa człowieka? ;
Pytanie o „człowieka" stawiane jest we Francji jako ak-
tualne i wysoce znaczące, i ma swą pierwotną strukturę
historyczno-filozoficzną. To, co na podstawie kilku oznak na-
zwałbym na użytek tego wystąpienia „Francją", będzie jedynie
nieempirycznym miejscem pewnego ruchu, pewnej struktury i
pewnej artykulacji pytania o „człowieka". Potem — ale dopiero
wtedy — byłoby możliwe i niewątpliwie konieczne ścisłe
powiązanie tego miejsca z całkiem inną instancją określającą
coś jako „Francję".
Jak więc we Francji wygląda sprawa człowieka?
Myśl, która dominowała po wojnie we Francji pod nazwą
chrześcijańskiego albo ateistycznego egzystencjalizmu i która
łączyła się ściśle z fundamentalnie chrześcijańskim
personalizmem, uchodziła za z istoty humanistyczną. Gdy-
byśmy nawet nie chcieli wyrazić myśli Sartre'a za pomocą
sloganu „egzystencjalizm jest humanizmem", to trzeba by
uznać, że w L'etre et le neant, w L'esquisse d'une theorie
des emotions, itd. głównym pojęciem, ostatnią instancją, nie-
redukowalnym horyzontem, i źródłem było to, co nazywało
się wówczas rzeczywistością ludzką": -Chodzi tutaj, jak wia-
domo, o przekład Heideggerowskiego Dasein. Przekład pod
tyloma względami horrendalny, lecz tym bardziej znaczący.
To, że ten zaproponowany przez Corbina przekład wówczas
się przyjął, to, że dzięki autorytetowi Sartre'a stał się obo-
wiązujący, daje wiele do myślenia, jeśli chodzi o czytanie
bądź nieczytanie Heideggera w tym okresie, i jeśli chodzi o
ówczesne powody odczytywania bądź nieodczytywania go w
ten sposób.
Pojęcie „rzeczywistość ludzka" wyrażało niewątpliwie projekt
przemyślenia na nowo, jeśli mogę tak rzec, sensu człowieka,
człowieczeństwa człowieka. Pojęcie człowieka, wraź z całym
jego metafizycznym dziedzictwem i wpisanym w nie
substancjalistycznym motywem bądź substancjalistyczną
pokusą, zastąpione zostało nieokreślonym i neutralnym
pojęciem „rzeczywistość ludzka" również po to, by uchylić
wszystkie presupozycje, które zawsze konstytuowały pojęcie
jedności człowieka. Była to zatem także _ reakcja na pewjen
intelektualistyczny bądź spirytualistyczny humanizm, który
" ~ "
_
_
.
itd.). I tę neutralizację wszelkiego metafizycznego bądź spe-
kulatywnego twierdzenia o jedności anthropos można było
pod pewnymi względami uważać za prawdziwe dziedzictwo
transcendentalnej fenomenologii Husserla i fundamentalnej
ontologii Bycia i czasu (obok Czym jest metafizyka? i Kant a
problem metafizyki, jedynego znanego wówczas, choć
częściowo, dzieła Heideggera). Trzeba jednak stwierdzić, że
pomimo tej rzekomej neutralizacji metafizycznych presupo-
zycji
1
jedność człowieka nie została w niej samej zbadana.
1
Humanizm, określający co do istoty filozoficzny dyskurs Sartrc'a został
jednak nader zdecydowanie i ironicznie odrzucony w Mdłościach: na
przykład w karykaturze Samouka ta sama postać skupia teologiczny projekt
wiedzy absolutnej i humanistyczną etykę w formie encyklopedycznej episte-
mologii, skłaniającej Samouka do podjęcia lektury biblioteki światowej (w
rzeczywistości zachodniej, a ostatecznie miejskiej) w alfabetycznym porządku
autorów, i w miejscach, w których może on kochać Człowieka
156
Pismo filozofii
Kres człowieka
157
(„Jestprzecież cel, proszę pana, jest cel [...] są ludzie" (s. 162). „Trzeba ich
ko-
Nic tylko egzystencjalizm jest humanizmem, ale też gleba i
horyzont tego, co Sartre nazwał wówczas „fenomenologiczną
ontologią", pozostają jednością rzeczywistości ludzkiej.
Opisując struktury rzeczywistości ludzkiej fenomenologiczna
ontologią jest antropologią filozoficzną. Bez względu na
zerwanie z klasyczną antropologią dokonane przez antropologię
heglowsko-husser-lowsko-hcideggerowską nie zostało
podważone metafizyczne pokrewieństwo z tym, co w tak
naturalny sposób odnosi m}' filozofa.-do „my-ludzie", do my
usytuowanego w horyzoncie ludzkości. Chociaż w dyskursie tej
epoki silnie obecny był wątek historii, to jednak historię pojęć
uprawiano w niewielkim stopniu: i tak na przykład nigdy nie
została zbadana his-toriajpj^ęj=ia_j^owreka. Wyglądało na to,
że znak „człowiek" nie ma żadnego źródła, żadnej historycznej,
kulturowej, językowej granicy. Nawet żadnej granicy
metafizycznej.. Gdy w zakończeniu L'e?re gf Że /i&mf Sartre
stawia w sposób programowy problem jedności bytu (co w tym
kontekście oznacza całość istnienia), gdy problemowi temu
nadaje miano „metafizycznego", ażeby odróżnić go od ontologii
fe-nomenologicznej, która opisywała zasadniczą specyfikę re-
gionów, rozumie się samo przez się, że ta metafizyczna jedność
bytu, jako całości w-sobie i dla-siebie, jest właśnie jednością
rzeczywistości ludzkiej w jej projekcie. Byt w sobie i dla-siebie
dotyczyły byZK i ta całość istnienia, na którą się składają,
łączyła się z samą sobą, odnosiła się do samej siebie i jawiła się
samej sobie poprzez istotowy projekt rzeczywistości ludzkiej-.
To, co tak nazwano w sposób
ehać. trzeba ich kochać..." (s. 170)) pod postacią ludzi, najlepiej zaś ludzi
młodych. Właśnie w rozmowie z Samoukiem Roquentin wytacza najpoważ-
niejszy proces humanizmowi, wszystkim humanistycznym stylom, i gdy powoli
wzbierają w nim mdłości, mówi do siebie na przykład: „Nie chcę być t
włączony, ani żeby moją piękną czerwoną krwią tuczyło się to limfatyczne j
bydlę: nic popełnię błędu i nie nazwę się «antyhumanistą». Nie yejfem hu- ;
manistą, to wszystko" (s. 170) [cyt. wg J.-P. Sartre, MMv.śti, przeł. J. ^
Ti/.nadcl, Warszawa 1974].
- „Wszelka rzeczywistość ludzka jest zarówno bezpośrednim projektem
przekształcenia swego własnego Dla-siebie we W-sobie-Dla-siebie, jak i
projektem zawłaszczenia świata jako całości bytu-w-sobie pod postacią ipj
fundamentalnej jakości. Wszelka rzeczywistość ludzka jest męką
rzekomo neutralny i nieokreślony, nie było niczym innym
aniżeli metafizyczną jednością człowieka i Boga, odniesie
niem człowieka do Boga, projekternj;tania_J>J£_Bogie_m jako
projektem konstytuującym rzeczywistość ludzką. Ateizm ni
czego nie zmienia w tej fundamentalnej strukturze. Przykład
Sartre'owskiej próby potwierdza w sposób znaczący stwier
dzenie Heideggera, że „wszelki humanizm pozostaje metafi-|
zyczny", przy czym metafizyka jest inn ym imieniem onto-
teologii.
'
Tak określony humanizm bądź antropologizm był w tym
okresie swego rodzaju wspólną glebą chrześcijańskiego i ate
istycznego egzystencjalizmu, spirytualistycznej i nie-spirytu-
alistycznej filozofii wartości, prawicowego bądź lewicowego
personalizmu, marksizmu w klasycznym stylu. I jeśli uchwy
ci się charakterystyczne dlań wyznaczniki w sferze ideologii
politycznych, antropologizm okazuje się wspólnym, nie za
uważonym i nie zakwestionowanym miejscem marksizmu,
socjaldemokratycznego i demokratyczno-chrześcijańskiego
dyskursu. W swym wyrazie filozoficznym ta głęboka zgod
ność brała się z antropologistycznego odczytania Hegla (za-
w tym sensie, że projektuje ona zatracenie siebie, aby ustanowić byt, i aby
ukonstytuować zarazem W-sobie. które wymyka się przypadkowości, będąc
własnym fundamentem, Ens causa sui, nazwanym przez religię Bogiem. Toteż
męka człowieka jest odwrotnością męki Chrystusa, gdyż człowiek zatraca się jako
człowiek po to, by narodził się Bóg. Lecz idea Boga jest sprzeczna i zatracamy
się na próżno; człowiek, jest męką daremną" (s. 707-708). Jedność całości
istnienia ulega zespoleniu i jawi się samej sobie w rzeczywistości ludzkiej jako
świadomość dla-siebie: „Dla-siebie i W-sobie powiązane są pewną syntetyczną
więzią, nie będącą niczym innym niż samym Dla-siebie" („W-sobie i Dla-
siebie": spostrzeżenie metafizyczne, s. 711). Ta syntetyczna jedność określona
jest jako brak: brak całości istnienia, brak Boga, który można by było szybko
przekształcić w brak w Bo-gu
v
Rzeczywistość ludzka to Bóg brakujący.: „Toteż ens
causa sui pozostaje jakByiJfaToem"" (s. 714): „T73Ta^śiebTe określa się w swoim
bycie jako brak" (s. 720). Nie zostaje postawione żadne pytanie o sens bytu tej
całości istnienia, o historię tego pojęcia negatywności jako odniesienia do
Boga, o sens i o źródło pojęcia rzeczywistości (ludzkiej), o rzeczywistość rzeczy-
wistości. To, co w tej mierze dotyczy L'etre et le neant, w jeszcze większym
stopniu odnosi się do Criiiąue de la raison dialectique. Pojęcie braku związane z
nie-lożsamością podmiotu (jako świadomości) ze sobą, z pragnieniem oraz z
instancją Innego w dialektyce pana i niewolnika zaczęło wówczas dominować
na francuskiej scenie ideologicznej.
15!!
Pismo filozofii
Kres człowieka
159
interesowanie dla Fenomenologii ducha w interpretacji Ko-
jeve'a), Marksa (pierwszeństwo przyznane Rękopisom z r.
1844), Husserla (podkreśla się jego pracę opisową i regionalną,
lecz pomija kwestie transcendentalne), Heideggera, w
przypadku którego znany jest lub podejmowany jedynie
projekt filozoficznej antropologii bądź transcendentalnej ana-
lityki (Bycie i czas). Oczywiście zwracam tutaj uwagę tylko
na dominujące cechy pewnego okresu. Nie wyczerpują one
jednak jego charakterystyki. I nie można stwierdzić w sposób
zupełnie ścisły, że zaczął się on po wojnie, a tym bardziej, że
dzisiaj należy już do przeszłości. Tym niemniej sądzę, że
empiryczne cięcie jest tutaj usprawiedliwione w tej mierze, w
jakiej umożliwia ono odczytanie dominującego motywu i
odwołuje się do oznak na tyle bezspornych, że okres taki
można w przybliżeniu uchwycić. Zresztą cięcie to ma charakter
prowizoryczny, i za chwilę wpiszemy tę sekwencję w czas i
przestrzeń pewnej większej całości.
Ażeby zaznaczyć z grubsza przeciwieństwo między tym /
okresem a następnym, to jest okresem obecnym, który praw-
dopodobnie również ulega zmianom, należy przypomnieć, że w
dziesięcioleciu powojennym nie dominował jeszcze wszechwładny
motyw tego, co dzisiaj coraz częściej, a nawet przeważnie określa
się jako „tak zwane nauki humanis- \ tyczne", zaznaczając tym
wyrażeniem pewien dystans, ale dystans znamionujący szacunek. I
na odwrót, obecne zakwestionowanie humanizmu idzie w parze z
władczym i fas- j cynującym poszerzeniem zakresu „nauk
humanistycznych"
j
w obszarze filozofii.
ZLUZOWANIE HUMANIZMU
Wskutek swej jednostronności antropologistyczne odczytanie
Hegla, Husserla i Heideggera było błędem, być może,
najpoważniejszym. Właśnie to odczytanie zasiliło swoimi l
najlepszymi zasobami pojęciowymi powojenną myśl fran- j
cuską.
Otóż po pierwsze, czytana we Francji dopiero od niedawna
Fenomenologia ducha nie interesuje się czymś, co
można bjMiazwać_po_prostLL człowiekiem. Nauka o doświad-
czeniu świadomości, nauka o strukturach przejawiania się
ducha odnoszącego się do siebie odróżnia się ściśle od ant-
ropologii. Rozdział Encyklopedii zatytułowany Fenomenologia
ducha następuje po Antropologii i bardzo wyraźnie wykracza
poza jej granice. To, co się odnosi do Fenomenologii, dotyczy a
fortiori systemu Logiki.
Tak samo, po drugie, krytyka antrpp_oJogiz,rnii_.jesL.J£cl-nym z
wyjściowych motywów transcedentnej fenomenologii Husserla.
Krytyka"ta "ma" charakter jawny i począwszy od Prolegomenów
do czystej logiki
3
nazywa antropologizm po imieniu. Odnosi się ona
następnie nie tylko do antropolo-gizmu empirycznego, lecz
również do antropologizmu transcendentalnego
4
. Struktury
transcendentalne opisane po dokonaniu redukcji fenomenologicznej
nie są strukturami tego wewnątrzświatowego bytu, który zwany
jest „człowiekiem".
;
Nie są z istoty związane ani ze
społeczeństwem, ani z kulturą, ani z językiem, ani nawet z „duszą",
z „psyche" człowieka. I tak samo jak, zdaniem Husserla, można
sobie wyobrazić świadomość bez duszy (seelenloses)
5
, tak
samo \ — i a fortiori — można sobie wyobrazić
śwjado.m.ość__bez człowieka.
Dziwne więc i bardzo znamienne, że w momencie, gdy w
powojennej Francji autorytet myśli Husserlowskiej ukon-
stytuował się i utwierdził, a nawet stał się swego rodzaju fi-
lozoficzną modą, krytyka antropologizmu pozostała zupełnie nie
zauważona, a w każdym razie bez następstw. Jedna z najbardziej
paradoksalnych dróg tego nieprzypadkowego zapoznania
prowadzi przez redukcyjne odczytanie,.Heidegge-ra. Właśnie
dlatego, "ze; analitykę Dasein_ zinterpretowano w terminach
wąsko antropologicznych, ogranicza się i krytykuje niekiedy
Husserla wychodząc "od Heideggera i wrzucając do
fenomenologii to wszystko, co nie służy opisowi typu
3
Rozdz. VII „Psychologizm jako relatywizm sceptyczny". § 39 „Ant-
ropologizm w logice Sigwarta".; § 40 „Antropologizm w logice B. Erd-
manna".
4
Idee czystej fenomenologii i fenomenologicznej filozofii I, przeł. D.
Gierulanka, ks. l, Warszawa 1975; zob. na przykład § 49 i {j 54.
s
Ibidem.
l
160
Pismo filozofii
Kres człowieka
antropologicznego. Droga ta jest nader paradoksalna, ponie-
waż idzie za odczytaniem dokonanym również przez Husser-la.
A Husserl nazbyt pośpiesznie zinterpretował Bycie i czas
6
właśnie jako antropologiczne zniekształcenie transcendentalnej
fenomenologii.
Po trzecie, wkrótce po wojnie i po ukazaniu się L'etre et le
neant w._swym_Liście..
Q
.humanizmie Heidegger przypominał —
tym, którzy nie mogli o tym jeszcze wiedzieć, którzy nie
mogli nawet zdać sobie sprawy z pierwszych paragrafów Bycia
i czasu — że antropologia i humanizm nie były środowiskiem
jego mySi ani.horyzontem jego pytań. „Destrukcja" metafizyki
czy też klasycznej ontologii
7
jest wręcz skierowana przeciwko
humanizmowi. Można by zatem sądzić, że antyhumanistyczny i
antyantropologiczny odpływ, który nastąpił po zalewającej
wcześniej filozofię francuską fali humanizmu i
antropologizmu i objął także nas; miał właśnie na nowo
odsłonić dziedzictwo myśli, które zostały w ten sposób
zniekształcone czy raczej w których nazbyt pośpiesznie do-
strzeżono postać człowieka. Czy nie należało powrócić do
JHegla, Husserla, Heideggera? Czy nie należało podjąć bar-
dziej rygorystycznej lektury ich tekstów i wyrwać interpretacje
tych tekstów z humanistycznych i antropologistycznych
schematów?
Niejakiego nie nastąpiło i właśnie znaczenie tego zja-
wiska chciałbym teraz zbadać. Krytyka humanizmu i antro-
pologizmu, jeden z dominujących i przewodnich wątków ak-
tualnej myśli francuskiej, nie stara się poszukiwać swych
6
Zob. Postawie do moich „Idei czystej fenomenologii i fenomenologicz-nej
filozofii", przeł. J. Szewczyk, w: Drogi współczesnej filozofii, M. J. Sic-mck
(red.), Warszawa 1978, ss. 49-81 oraz uwagi na marginesie egzemplarza Sein
und Zeit (Archiwum Husserla w Louvain).
7
„Wszelki humanizm bądź opiera się na metafizyce, bądź sam czyni siebie
podstawą jakiejś metafizyki. Wszelkie określenie istoty człowieka,
zakładające wykładnię bytu bez pytania o prawdę bycia, jest świadomie lub
nieświadomie metafizyczne. Dlatego ze względu na sposób określenia istoty
człowieka rysem właściwym wszelkiej metafizyce okazuje się to, że jest ona
«humanistyczna». Dlatego każdy humanizm jest metafizyczny", List o
humanizmie, przeł. J. Tischner, w: M. Heidegger, Budować, mieszkać,
myśleć. Eseje wybrane, K. Michalski (red.), Warszawa 1977, s. 84, dalej cyt.
jako Lh.
źródeł ani .oparcia..w Heglowskiej, Husserlowskiej, Heideg-
gerowskiej krytyce tegoż human[zmu_bądź tegoż antropolo-
gizmu; przeciwnie, wydaje się, że gestem niekiedy raczej
ukrytym niż systematycznie wyartykułowanym próbuje ona
stworzyć amalgamat łączący Megla, Husserla i — w sposób
bardziej rozmyty i dwuznaczny — Heideggera ze starą hu-
manistyczną metafizyką. Z rozmysłem używam słowa „a-
malgamat", w którym odniesienie alchemiczne, tutaj pierwsze,
zbiega się ze strategicznym bądź taktycznym ze sfery
ideologii politycznej.
Zanim spróbujemy dokonać interpretacji tego paradoksalnego
zjawiska, trzeba poczynić kilka wstępnych uwag. Przede
wszystkim amalgamat ten nie wyklucza, że we Francji dokonał
się pewien postęp w lekturze Hegla, Husserla bądź Heideggera
arii że postęp ten" doprowadził do zakwestionowania presji
humanizmu. Jednak ani ów postęp, ani owo zakwestionowanie
nie odgrywają roli pierwszoplanowej, i właśnie to ma być
znaczące. Symetrycznie na odwrót ci, którzy tworzą ten
amalgamat, posługują się jeszcze schematami błędnej,
antropologicznej interpretacji z czasów Sartre'a, i niekiedy są to
te same schematy, które Hegla, Husserla i Heideggera każą
zepchnąć w mroki Humanistycznej metafizyki.,. Bardzo często ci,
którzy oskarżają zarówno humanizm, jak i metafizykę,
faktycznie pozostają jeszcze przy tej „pierwszej lekturze" Hegla,
Husserla i Heideggera, i niejeden jej ślad można by odnaleźć w
licznych nowych tekstach. Pozwala to sądzić, że pod
pewnymi, przynajmniej tymi względami płyniemy nadal na tym
samym okręcie.
W odniesieniu do problemu, który chciałbym postawić,
nie ma jednak znaczenia, że ten czy inny autor źle odczytał
taki czy inny tekst lub go całkiem po prostu nie przeczytał,
bądź że sądzi w swej naiwności, iż przezwyciężył bądź obalił
takie czy inne myśli. Dlatego też nie będzie tutaj chodziło o
takie czy inne nazwisko autora bądź o taki czy inny tytuł
dzieła. Interesować nas będzie, poza uzasadnieniami najczęściej
zresztą niewystarczającymi, właśnie ten rodzaj głębokiego
uzasadnienia, ukrytej konieczności, która ujawnia przy-
należność Heglowskich, Husserlowskich, Heideggerowskich
od-graniczeń do sfery tego, co one same od-graniczają bądź
Pismo filozofii
162
krytykują. Cóż zatem, krótko mówiąc, upoważnia nas dzisiaj,
bez wzglę3u"ria to, czy prawo-to zostało sprecyzowane, czy też
nie, czy zostało wyartykułowane, czy też nie (a wiele wskazuje
na to, że nie), do uznania za z istoty antropiczne bądź
antropocentryczne tego wszystkiego, co w_metafizyce bądź na
jej obrzeżach umożliwiało krytykę czy też odgraniczenie
antropologizmu? Czym jest zluzowanie człowieka w myśli
Hegla, Husserla i Heideggera?
KRES — BLISKI CZŁOWIEKA
Rozważmy najpierw, w porządku dyskursu Heglowskiego,
który wiejorna^nitkami podtrzymuje-jeszcze języknas_zej
epokiT^wTązki miedzy antropologią z jednej strony_ _LJeno-
meriologią oraz logiką z drugiej
8
. Uniknąwszy w sposób ścisły
zamętu czysto antropologicznego odczytania Fenomenologii
ducha, trzeba dostrzec, że związki między antropologią i
fenomenologią nie mają dla Hegla charakteru czysto
zewnętrznego. Nie pozwalają na to Heglowskie pojęcia prawdy,
negatywności i Aufhtbung ze wszystkim, co wprowadzają. W
trzeciej części Encyklopedii, która dotyczy Filozofii ducha,
Pierwszy dziat filozofii ducha umieszcza Fenomenologię ducha
pomiędzy Antropologią a Psychologią. Fenomenologia ducha
następuje po Antropologii i poprzedza Psychologię.
Antropologia traktuje o duchu — który jest „prawdą przyrody"
— jako duszy bądź duchu przyrody (Secie bądź Naturgeist).
Nakreślony przez antropologię rozwój duszy prowadzi przez
duszę naturalną (natiirliche Seele), duszę czującą (fiihlende
Seele) i przez duszę rzeczywistą bądź konkretną (wirkliche
Seele). Rozwój ten urzeczywistnia się, spełnia w świadomości i
otwiera na świadomość. Ostatni paragraf Antropologii
9
określa
ogólną formę świadomości, tę
11
Nic pomijamy złożoności powiązań między Nauką logiki i Fenomenologią
ducha, ale postawiona przez nas kwestia pozwala nam je rozważać łącznie aż
do punktu otwarcia, w którym Wiedza Absolutna wzajemnie je na siebie
nakłada.
„Rzeczywista dusza w nawyku doznawania i swego konkretnego po-
czucia siebie jest sama w sobie istniejącą dla siebie idealnością swoich
samą, od której wychodzić będzie Fenomenologia ducha w
pierwszym rozdziale o Pewności zmysłowej
10
. Świadomość,
pierwiastek fenomenoLogiczny jest więc
prawdą
du-"szy_,,czyliTegoTco~itańowi właściwy przedmiot antropologii.
^Świadomość jest prawdą człowieka, u fenomenologia prawdą
antropologii. „Prawdę" należy tutaj rozumieć w ściśle heg-
lowskim znaczeniu. W tym heglowskim znaczeniu spełnia się
metafizyczna istota prawdy, prawda prawdy. Prawda jest tutaj
obecnością bądź uobecnieniem istoty jako Gewesenheit [byłość],
Wesen [istota] jako bycia-byłym. Świadomość jest prawdą
człowieka, tak jak człowiek zjawia się tu w swym byciu
przeszłym, w swym byciu-byłym, w swej minionej i
zachowanej, zatrzymanej, zinterioryzowanej (erinneri) i
zluzowanej przeszłości. Aufheben to zluzować w tym znaczeniu,
w jakim „zluzować" oznacza zarazem zwolnić, wynieść,
zastąpić i promować jednym i tym samym posunięciem.
Świadomość stanowi Aufliebung duszy bądź człowieka,
fenomenologia jest „zluzowaniem" antropologii. Nie już, lecz
jeszcze jest nauką o człowieku. W tym sensie wszystkie opisane
przez fenomenologię struktury ducha — jak
określoności, w swojej zewnętrzności zagłębiona (erinnert) jest w siebie i
stanowi nieskończone odnoszenie się do siebie. Ten byt dla siebie wolnej
ogólności jest wyższym stopniem rozbudzenia się duszy i jej dochodzenia do
Ja, abstrakcyjnej ogólności jako istniejącej dla abstrakcyjnej ogólności i
będącej w ten sposób myśleniem i podmiotem dla siebie, i to konkretnie
podmiotem jego sądu, w którym Ja naturalną totalność swoich określeń wyłącza
z siebie jako pewien przedmiot, pewien zewnętrzny względem niego świat, do
którego odnosi się w ten sposób, że jest w nim bezpośrednio skierowane
refleksyjnie w siebie. Jest to świadomość". G. W. F. Hegel, Encyklopedia nauk
filozoficznych, przet. S. F. Nowicki, Warszawa 1990, s. 438.
„Die wirkliche Seele in der Gewohnheit des Empfindens und ihres kon-
kreten Selbst gefiihlt ist an sich die f ii r sich seiende Idealilai ihrer Be-
stimmtheiten, in ihrer AuBerlichkeit erinnert in sich und unendliche Bezie-
hung auf sich. Die Fiirsichsein der freien Allgemeinheit ist das hóhere Er-
wachen der Seele zum Ich, der abstrakten Allgemeinheit, insofcrn się f ii r die
abstrakte Allgemeinheit ist, welche so Denken und Subjekt fur sich und zwar
bestitnmt Subjekt seines Urteils ist, in welchem es die natiirliche Tota-litat
seiner Bestimmungen als.ein Objekt, eine ihm dujiere Welt, von sich
ausschliesst und sich darauf bezieht, so daB es in dcrselben unmittelbar in sich
reflektiert ist, — das Bcwufltsein" (§ 12).
10
To znaczy obiektywności w ogóle, stosunek pewnego „Ja" w ogóle do
pewnego bytu-przedmiotu w ogóle.
164
Pismo filozofii
Kres człowieka
165
i wszystko, co je nakłada na Logikę — są strukturami tego, co
zluzowało człowieka. Człowiek pozostaje w nich jako swój relief.
Jego istota tkwi w Fenomenologii. To dwuznaczne odniesienie
fazowania (relevance) oznacza niewątpliwie kres człowieka i
człówieka przeszłego, zarazem jednak spełnienie
się•""ćzłówieRa," przyswojenie sobie jego istoty. JesLJgJyes__
człowieka skończonego. Kres skończoności człowieka, jedność
tego, co skończone, i tego, co nieskończone, to, co skończone
jako przekroczenie siebie — te zasadnicze wątki heglowskie
znajdują się w zakończeniu Antropologii, kiedy świadomość
zostaje tam w końcu oznaczona jako „nieskończony stosunek do
siebie". Zluzowanie bądź luzowanie człowieka stanowi jego Jelos
czy też eschalon. Jedność tych dwóch kresów człowieka, jedność
jego śmierci, jego końca, jego spełnienia skrywa grecka myśl o
telos, dyskurs o telos, będący również dyskursem dotyczącym
eidos, ousia i aletheia. Dyskurs taki, zarówno u Hegla, jak i w
całej metafizyce, łączy nierozerwalnie teleologię z eschatologią,
teologią i ontologią. Myśl o kresie człowieka jest więc zawsze
wpisana już w metafizykę, w
myśl o "prawdzie człowieka. Trudno
dzisiaj pomyśleć jakiś kres człowieka; 'który nie byłby
przygotowany przez dialektykę prawdy i negatywności, kres
człowieka, który nie jest teleologią w pierwszej osobie liczby
mnogiej. My łączące w Fenomenologii ducha świadomość
naturalną i świadomość filozoficzną zapewnia bliskość wobec
siebie niezmiennemu i centralnemu bytowaniu, ze względu na
które dokonuje się to cyrku larnc przyswojenie. My jest jednością
wiedzy absolutnej \ i antropologii, Boga i człowieka, onto-teo-
teleologii i humanizmu. „Byt" i język — grupa języków —
którym on rządzi i który otwiera, to miano tego, co zapewnia to
przejście od metafizyki do humanizmu przez my
u
.
" Konieczność schematu tej dwuznaczności czy też luzowania, dokonu-
jącego się w Heglowskiej metafizyce i nadal istniejącego wszędzie tam, gdzie
metafizyka — czyli nasz język — zachowuje swoją władzę, moglibyśmy
potwierdzić nic tylko blisko nas, lecz już we wszystkich systemach
przcdhcglowskich. U Kanta figura skończoności organizuje władzę pozna-
wania począwszy od samego wyłonienia się antropologicznej granicy.
A) Z jednej strony, właśnie wówczas, gdy Kant chce pomyśleć coś jako
cel, cel czysty, cel sam w sobie, musi — w Uzasadnieniu metafizyki mora/-
Dostrzegliśmy właśnie konieczność, która łączy myśl o
fainesthai z myślą o telos. W ten sam sposób dostrzec można
teleologię rządzącą transcendentalną fenomenologią Husserla.
Pomimo krytyki antropologizmu „człowieczeńst-
ności — poddać krytyce antropologizm. Nie można wyprowadzić zasad mo-
ralności z poznania natury pewnego szczególnego bytu zwanego człowiekiem:
„Taka całkiem odosobniona metafizyka moralności nie pomieszana z żadną
antropologią, z żadną teologią, z żadną fizyką lub hiperfizyką, tym bardziej z
utajonymi jakościami (które można by nazwać hipofizycznymi) jest nie tylko
niezbędnym podłożem wszelkiego teoretycznego, dokładnie określonego
poznania obowiązków, ale zarazem wymogiem największej wagi dla
rzeczywistego wykonania ich przepisów", „także dla praktyki jest w
najwyższym stopniu ważne, by czerpać jej [metafizyki moralności — P. P.]
pojęcia i prawa z czystego rozumu, wykładać je w ich czystości i od-
osobnieniu, a nawet określić zakres tego całego praktycznego, czyli czystego
poznania rozumowego, tj. całą władzę czystego praktycznego rozumu. Tutaj
nic trzeba jednak, jak na to może zezwala spekulatywna filozofia i co nawet
uważa niekiedy za konieczne, uzależniać zasady od szczególnej natury ludzkiego
rozumu, lecz dlatego, że prawa moralne mają w ogóle obowiązywać każdą istotę
rozumną, trzeba je wyprowadzić z samego ogólnego pojęcia rozumnej istoty w
ogóle i w ten sposób wszelką etykę, dla której zastosowania do człowieka
potrzeba antropologii, wyłożyć najpierw całkiem niezależnie od niej jako
czystą filozofię, tj. jako metafizykę", itd. „Dla o-siągnięcia tego celu jest
nadzwyczaj ważne wziąć sobie to za przestrogę, żeby sobie tylko nie zaprzątać
głowy usiłowaniem wyprowadzenia realności tej zasady ze szczególnej
właściwości natury ludzkiej. Albowiem obowiązek ma być praktycznie
bezwarunkową koniecznością czynu; musi więc być ważny dla wszystkich
rozumnycn istot (do jakich tylko imperatyw w ogóle może się odnosić) i
dlatego jedynie być także prawem dla każdej woli ludzkiej" (ł. Kant,
Uzasadnienie metafizyki moralności, prze). M. Wartenberg, Warszawa 1984,
ss. 35, 36-37, 56-57). W tych trzech fragmentach widać, że „w najwyższym
stopniu ważne" (von der hóchsten Wichtigkeit... von der groflten praktischen
Wichtigkeit... von der aiifier.tlen Wichtigkeit) jest określenie celu samego w
sobie (jako bezwarunkowej zasady moralności) niezależnie od wszelkiej danej
antropologicznej. Nic można pomyśleć czystości celu wychodząc od człowieka.
B) Z drugiej jednak strony, na odwrót, swoistość człowieka, jego istota
bytu rozumnego, zwierzęcia myślącego (zoon logon echon), jawi się samej
sobie jedynie na podstawie myślenia celu samego w sobie; jawi się samej
sobie jako cel sam w sobie; zarazem więc jako cel nieskończony, ponieważ
myślenie tego, co bezwarunkowe, jest również myśleniem, które wznosi się
ponad doświadczenie, czyli ponad skończoność. Toteż okazuje się — wbrew
krytyce antropologizmu, o której wypowiedzieliśmy parę uwag — że człowiek
jest jedynym przykładem, jedynym przypadkiem rozumnego bytu, jakiego nic
można nigdy przywołać, gdy w uprawniony sposób odróżnia się
166
Pismo filozofii
Kres człowieka
167
Pismo filozofii
wo" stanowi w niej jeszcze imię bytowania, któremu jawi się
transcendentalny telos określony jako idea (w sensie kan-
iowskim) bądź też jako Rozum. Właśnie człowiek jako ani-mal
rationale, w swym najbardziej klasycznym określeniu
metafizycznym, wyznacza miejsce rozwinięcia rozumu tele-
ologicznego, czyli historię. Zarówno dla Husserla, jak i dla
Hegla rozum jest historią i historia istnieje tylko jako histo-
ria'"rozumu. Rozum „występuje w każdym, choćby nawet
wTueTwiem jak pierwotnym człowieku, w aniinal rationale"
(Pochodzenie geometrii). Każdy typ człowieczeństwa i spo-
łeczności ludzkiej „ma korzenie w istotowym trwaniu tego, co
ogólnoludzkie, korzenie, w których objawia się przenikający na
wskroś całą dziejowość rozum teleologiczny. W ten sposób
ukazuje się właściwa problematyka, odnosząca się do całości
historii i do nadającego jej ostateczną jedność pełnego sensu"
(ibid.)
12
. Transcendentalna fenomenologia byłaby
uniwersalne pojęcie rozumnego bytu od pojęcia bytu ludzkiego. Właśnie poprze/,
ten fakt antropologia odzyskuje cały autorytet, jakiego jej odmówiono. • Właśnie
w tym miejscu filozofia mówi „my", a w dyskursie Kanta „byt rozumny" i
„człowieczeństwo" zawsze są połączone spójnikiem „i" bądź „czyli". Na przykład:
„Twierdzę oto: człowiek i iv ogóle (und iiberhaupr) każda istota rozumna
istnieje jako cel sam w sobie, nie tylko jako środek [...] Ta zasada
człowieczeństwa i każdej rozumnej natury w ogóle, jako celu samego w sobie
[...]" itd. (ibid. ss. 60, 65).
Analogiczną, choć zasadniczo odmienną dwuznaczność można by
poka-/.;ić w Krytyce czystego rozumu wszędzie tam, gdzie chodzi o
określenie skońc/.oności bytu i receptywności intititus derivativus.
[
- (Powyższe cytaty pochodzą z przełożonego przez Derridę na język
liancuski — i pi/.czeń opatrzonego obszernym komentarzem — Pochodzenia
geometrii Husserla, pierwotnie załącznika (Beilage 111) do § 9a (Reine
(icoineirie) Kryzysu..., E. Husscrl, Die Krisis der europdischen Wissenscliaf-icn
und dic transzendcntale Phdnomenologie, w: Gesammelte Werke, Bd. V I. llaag
1954, ss. 385, 386 — przyp. tłum.l. „Tak więc filozofia nie jest niczym innym
jak tylko na wskroś «racjonalizmem», jednak racjonalizmem /różnicowanym
wewnętrznie wedle różnych poziomów ruchu intencji i wypełniania, jest ratio w
n i e p r z e r w a n y m r u c h u s a m o o ś w l e c e n i a, ' rozpoczętym wraz z
wtargnięciem filozofii po raz pierwszy do ludzkiej ' zbiorowości, której
wrodzony rozum był uprzednio jeszcze w stanie całkowitego zaniknięcia,
zupełnego pogrążenia w nocnej ciemności" (E. Husscrl, Kryzys nauki europejskiej
ci transcendentalna fenomenologia, przeł. J. Szewczyk, „Studia Filozoficzne" 9
(1976), s. 119). „takjak czlowjeL j^na-wcui Papuas przedstawia sobą nowy
szczebel_w_[rqzwoju] istot żywych. ..,...„„...:„:» ...-v^r,i/vrfsn^7,-?i^"Vvvirrze.cia.
Tak też w [rozwoju! człowieka
~XKJniesWiu"d6~z.vvierzęcia, takjeż._wjrpzwoju] człowieka
ostatecznym spełnieniem tej teleologii rozumu, która przenika
ludzkość
13
. Toteż krytyka empirycznego antropologizmu, oparta na
podstawowych pojęciach metafizyki, które Husserl ożywia i
przywraca, a w razie potrzeby opatruje fenomeno-logicznym
indeksem bądź fenomenołogicznym cudzysło-wiem, jest tylko
potwierdzeniem transcendenlalnego humanizmu. A pośród tych
metafizycznych pojęć, stanowiących \ zasadniczy zasób pojęciowy
Husserlowskiego dyskursu, de- > cydującą rolę odgrywa pojęcie
kresu bądź telos. Można by pokazać, że na wszystkich etapach
fenomenologii, a zwłaszcza za każdym razem, gdy konieczne jest
nawiązanie do „idei w sensie kaniowskim", nieskończoność telos,
nieskończoność celu kieruje siłami fenomenologu. Kres ^człowieka
N (jako faktyczna granica antropologiczna) jawi się myśli, od- |
kąd istnieje cel człowieka (jako określone olwarcie bądź nie-
skończoność pewnego telos). C^gvyjeJcjejt^jyrT^_£o_Qdnosi się do
swego kresu, w fundamenlalnie dwuznacznym znaczeniu lego
słowa. Od_zawsz"e. Cel transcendentalny może się pojawić i ulec
rozwinięciu jedynie pod warunkiem śmiertelności, odniesienia do
skończoności jako źródła idealności. Imię człowieka zawsze
wpisuje się w metafizykę między te dwa kresy. Ma ono sens
jedynie w lej eschalo-teleologicznej sytuacji.
MY CZYTAJĄCY
Właśnie w tej sytuacji pojawia się „my", które w taki czy
inny sposób zawsze miało odsyłać do siebie samego w języku
metafizyki i w filozoficznym dyskursie. Ażeby dokończyć, jak
rzecz się ma z owym my w tekście, który lepiej
U£S2J!22H5iy nowym szczeblem jest rozum filozoficzny" (E. Husserl, Kryzys
kultury europejskiej i filozofia, przel. J. Sidorek, „Archiwum Historii Filozofii i
Myśli Społecznej" 29 (1983), s. 38).
13
W krótkim fragmencie z roku 1934 (Slufen der Geschiclnlichkeit. Ers-te
Geschichtlichkeit. Beilage XXVI w: Krisis, ss. 502-503) Husserl wyróżnia
trzy poziomy i trzy etapy historyczności:J<ulture i tradycję jako społeczność
ludzką w ogóle, kulturę europejską i projekt teoretyczny (nauka i filozofia),
„przekształcenie filozofii w fenomenologię". '
168
mianowicie
niż jakikolwiek inny pozwala nam odczytać istotową, dziejową
wspólnotę wszelkich postaci metafizyki i humanizmu? Jak
zatem rzecz się ma z owym my w tekście Heideggera?
To pytanie jest najtrudniejsze i jedynie je postawimy. Nie
chodzi o wpisanie całego tekstu Heideggera w obszar pewnego
zamknięcia, którego granice on sam wyznaczył lepiej niż
ktokolwiek inny. To, co łączy humanizm i metafizykę jako
onto-teologię, stało się jako takie czytelne w Byciu i czasie, w
Liście o humanizmie i w ostatnich jego tekstach. Nawiązując do
tej wiedzy, starając się zdać z niej sprawę, chciałbym zacząć od
naszkicowania form wpływu, jaki wzajemnie na siebie
wywierają „człowieczeństwo" człowieka i myślenie bycia,
pewnego rodzaju humanizm i prawda bycia, „Oczy wiście nie
będzie chodziło o tę dezinterpretację, która polegałaby, pomimo
bardzo wyraźnych ostrzeżeń Heideggera, na uczynieniu z tego
wpływu pewnego panowania bądź pewnego powiązania
ontycznego w ogóle. Interesować nas będzie tutaj raczej pewne
bardziej subtelne, ukryte, nieusuwalne uprzywilejowanie, które,
tak jak w przypadku Hegla bądź Husserla, zaprowadzi nas do
miejsca my w dyskursie. Gdy zrezygnuje się z usytuowania my
w metafizycznym wymiarze „my ludzie", gdy zrezygnuje się z
przypisania owemu my ludzie metafizycznych określeń tego, co
własne człowieka (won logon echon itd.), to okazuje się, że
człowiek — a powiedziałbym nawet, w znaczeniu, które wy-
jaśnimy za chwilę, to, co wiosnę człowieka — myśl o tym, co
własne człowieka, nieodłączna jest od kwestii bądź od prawdy
bycia. A jest taką na Heideggerowskich ścieżkach z .powodu
tego, co moglibyśmy nazwać pewnego rodzaju magnetyzacją^
•-:
:
-~-
Mo"gę"tu'7edynie rzucić hasło i wymienić kilka następstw
tej magnetyzacji. Dla ukazania jej na stałej głębokości, na jakiej
występuje, niewielkie znaczenie ma wskazanie takiego czy
innego okresu myśli Heideggera, tekstów wcześniejszych i
późniejszych w stosunku do pojawienia się wspomnianego
Kehre [zwrotu]. Z jednej bowiem strony analityka egzystenc-
jalna wykroczyła już poza horyzont antropologii filozoficznej:
J)asein nie jest „po prostu człowiekiem ^metafizyki. Z
drugiej^zaś, na odwrót, w Liście o humanizmie i później
magnetyzacja „tego, co własne człowieka", stale wyznacza
wszelkie kierunki myśli. W każdym razie to właśnie chciałbym
zasugerować, a następstwa oraz .oznaki tej magnetyzacji będę
chciał ująć ogólnym pojęciem bliskości'.} Zobaczymy, że
właśnie w grze pewnej bliskość bliskości wobec samego siebie i
bliskości wobec bycia tworzy się skierowane przeciwko
metafizycznemu humanizmowi i antropologizmowi innego
rodzaju wyakcentowanie człowieka, zastępujące, luzujące,
uzupełniające to, co ono niszczy na drogach, po których
kroczymy, które — zapewne — z trudem opuszczamy i które
trzeba poddać badaniu.
Jak rzecz się ma z ową bliskością? Otwórzmy najpierw Bycie
i czas w miejscu, w którym postawione zostaje, w jego
„formalnej strukturze" (§ 2), pytanie o bycie.-. Nasze „o-
-biegowe i niejasne" rozumienie słowa „być" bądź „jest" uznane
zostaje za fakt (Faktum): „Jako poszukiwanie (Su-chen)
zapytywanie wymaga j uż z góry ukierunkowania przez to, co
poszukiwane. Sens bycia musi nam zatem być już w pewien
sposób dostępny. Powiedzieliśmy, że zawsze (my) poruszamy się
już w obrębie jakiegoś rozumienia Bycia. Z tego rozumienia
wyrasta wyraźne pytanie o sens bycia i tendencja do
pojęciowego uchwycenia go. Nie wiemy, co oznacza «bycie».
Już jednak gdy pytamy: «czym jest 'bycie' ?», (my) utrzymujemy
się w obrębie pewnego zrozumienia owego «jest», choć nie
możemy pojęciowo ustalić, co owo «jest» znaczy. Nie znamy
nawet horyzontu, w którym moglibyśmy ten sens uchwycić i
utrwalić. To typowe, niejasne rozumienie bycia stanowi pewne
f a c t u m " * . Podkreśliłem my (nam) i zawsze już. Zostają one
zatem określone we współzależności z tym rozumieniem „bycia"
bądź „jest". Wobec braku jakiegokolwiek innego określenia bądź
założenia przynajmniej owo „my" otwiera się na takie
rozumienie, jest w nim już dostępne, i za jego pośrednictwem
takie fac-tum może zostać uznane jako takie. Jest zatem rzeczą
oczywistą, że owo my, choćby nawet było pospolite, ostrożne,
zatarte, wpisuje tak zwaną formalną strukturę pytania o by-
czas, przeł. B. Baran, Warszawa 1993,
171
Pismo filozofii
Kres człowieka
* M. Heidegger, Bycie i
ss. 10-11, dalej cyt. jako BCz.
cię w horyzont metafizyki i, szerzej, w środowisko języków
ińSoeuropejskich, z którego możliwością z istoty związane jest
pochodzenie metafizyki. Właśnie w tych granicach fac-tum
może "zostać zrozumiane i przyjęte; właśnie w tych grar nicach
— określonych zatem materialnie — może ono zachować
wspomnianą strukturę formalną pytania. Okazuje się, że sens
tych „granic" jest nam dany dopiero wraz z pytaniem o sens
bycia. Nie będziemy udawać, że wiemy, co znaczy na przykład
„środowisko języków indoeuropejskich".
W tej określonej przez Heideggera „formalnej strukturze
pytaniT^^ycie'l_£hoJ.zi_zaite_m,_jak wiadomo, o rozpoznanie
egzernp_laryczn6go_bytu_(exem/?/ar/sc77e5 Ścielicie), który usta-
noY^^Tuprzywiieiowany tekst odczytania sensu bycia. Przy-
pomnę, że zdaniem Heideggera formalnajs.t.Qjkt.UTa_gyjtan_ia,
wszelkiego pytania,_jrii)isi^a\^i^ąćjrzy_,mornejLty: Gefragte^
to, o co ono pyta, fulafśens bycia; Erfra^j o co pytanie się
dopytuje, jako właściwy przedmiot "pytania, sens bycia jako to,
co jest problematyzowane; wreszcie ^efragtejjo, co pytane, byt,
który zapytamy, któremu postawimy pytanie o sens bycia.
Chodzi zatem o wybór bądź o rozpoznanie tego eg-
zemplarycznego bytu pytanego ze względu na sens bycia: „w
którym bycie winniśmy odczytać (abgelesen) sens bycia, od
jakiego bytu winno wychodzić otwarcie bycia? Czy punkt
wyjścia jest dowolny, czy też przy opracowywaniu pytania o
bycie pierwszeństwo (Yorrang) ma jakiś określony byt? Jaki jest
ten egzemplaryczny byt i w jakim sensie ma on pierwszeństwo?"
(BCz, s. 13).
Co umożliwi odpowiedź na to pytanie? W jakim środowisku
oczywistości, pewności, a przynajmniej rozumienia powinna
się ona rozwinąć? Zanim jeszcze pojawi się wymóg
fenomenologicznej metody (§ 7), przynajmniej w jej „prowi-
zorycznym pojęciu" jako metody wypracowania pytania o bycie,
określenie tego egzemplarycznego bytu jest już z zasady
„fenomenologiczne". Rządzi nim fenomenologiczna zasada
wszelkich zasad, zasada obecności i obecności w obecności dla
siebie, takiej, jaka jawi się bytowi i w bycie, którym my
jesteśmy. Właśnie ta obecność dla siebie., ta absolutna
bliskpj^yj:u_(pytająćego) wobec samego siebie, ta zażyłość z
slfmym sobą bytu gotowego do zrozumienia bycia
pojawia się w określeniu factum i uzasadnia wybór egzemp-
larycznegcfbytiCtekstu, odpowiedniego'tekstu dla hermeneu-
tyki sensu bycia. Właśnie bliskość wobec samego siebie bytu
pytającego każe go wybrać jako byt pytany na mocy pierw-
szeństwa. Bliskość pytającego wobec siebie pozwala na toż-
samość pytającego i pytanego. My, którzy jesteśmy bliscy sobie
samym, pytamy siebie o sens bycia. Przeczytajmy to
sprawozdanie z lektury: „jeśli pytanie o bycie ma być posta-
wione wyraźnie i mieć w pełni przejrzystą postać, to zgodnie z
dotychczasowymi wyjaśnieniami opracowanie go wymaga
eksplikacji sposobu wglądu w bycie, sposobu rozumienia i
pojęciowego ujmowania sensu, wymaga dalej przygotowania
możliwości trafnego wyboru egzemplarycznego bytu,
opracowania odpowiedniego sposobu podejścia doń. Wgląd w
coś, rozumienie i pojmowanie czegoś, wybieranie, podejście do
czegoś to zachowania konstytutywne dla zapytywania, a także
módl bycia określonego bytu, tego bytu, którym my, stawiający
pytanie, sami jesteśmy (eines bestimmten Seien-den, des
Seienden, das wir, die Fragenden, je selbst s ind). Opracować
pytanie o bycie znaczy zatem: uczynić przejrzys-tymlpgwien
byt
:
— pytającego —" "w jego byciu. Stawianie tego pytania
(Das Fragen dleser Frage) jest jako modus bycia pewnego bytu
samo istotowo określone przez to, o co to pytanie pyta (gefragt)
— przez bycie. Byt, którym każdorazowo sami jesteśmy i
którego bycie ma, między innymi, możliwość zapytywania,
ujmujemy terminologicznie jako jestestwo (fassen wir
terminologisch als Dasein). Wyraźne i przejrzyste postawienie
pytania o sens bycia wymaga uprzedniego dokonania
odpowiedniej eksplikacji pewnego bytu (jestestwa) co do jego
bycia" (BCz, s. 13).
Ta bliskość, ta tożsamość bądź ta obecność dla siebie „bytu,
którym jesteśmy" — pytającego i pytanego — nie ma z
pewnością, tak jak w transcendentalnej fenomenologii, formy
świadomości podmiotowej. Bliskość ta jest z pewnością jeszcze
uprzednia wobec tego, co oznaczać mógłby metafizyczny
predykat „ludzki". Do z Dasein może zostać określone w
bliskiej obecności dopiero wówczas, gdy ponownie odczytane
zostanie pytające o nie pytanie o bycie. Proces postawienia
bądź wypracowania pytania o bycie jako pytania
Kres człowieka
173
Pismo filozofii
172
o sens bycia zostaje jednak określony jako wykładnia bądź
jako interpretacja wyjaśniająca. Odczytanie tekstu Dasein jest
hermeneutyką odsłonięcia bądź rozwinięcia (por. BCz, § 7).
Jeśli przyjrzeć się temu bliżej, właśnie fenomenologicz-ne
przeciwieństwo ,,implicite/explicite" pozwala Heideggerowi
odeprzeć zarzut błędnego koła, które polegałoby na uprzednim
określeniu bytu w jego byciu, a następnie na postawieniu
kwestii bycia na gruncie tego wstępnego ontologicznego okreś-
lenia (BCz, s. 14). Ten styl lektury interpretującej realizuje
pewnego rodzaju nieustanne wydobywanie na jaw, a przynaj-
mniej coś na kształt uświadomienia bez zerwania, bez prze-
mieszczenia, bez zmiany terenu. Z drugiej strony, tak jak Da-
byt, którym my sami jesteśmy — służy za egzemp-
sem
laryczny tekst, za dobrą „lekcję" wykładni sensu bycia, tak też
imię człowieka pozostaje więzią bądź paleonimiczną nicią
przewodnią, wiążącą analitykę'Dasein z całością"tradycyjnego
dyskursu metafizyki. Stąd też dziwny status tych zdań czy też
dygresjh^Naiikom jako zachowaniom człowieka przysługuje
sposób bycia tego bytu (człowieka). Byt ten ujmujemy termi-
nologicznie jako jestestwo (Dieses Seiende fassen wir termino-
logisch als Dasein)" (BCz, s. 20). Bądź jeszcze: „Problematyka
greckiej ontologii, podobnie jak każdej innej, musi wychodzić od
samego jestestwa. Ono zaś, tzn. bycie człowieka (Das Dasein,
d.h. das Sein des Menschen), jest w myśl zarówno potocznej,
jak filozoficznej «definicji» wyodrębnione (um-grenzf) jako
^G5ov A,óyov fe'xpv istota żywa, której bycie jest z istoty
określone przez zdolność mówienia (Redenkonnen)" (BCz, s.
38). Tak samo „pełna ohtologia Dasein" zostaje usta-\ nowiona
jako uprzedni warunek „antropologii filozoficznej"^ (BCz, s.
27). Widzimy zatem, że Dasein, jeśli nie jest czh> wiekiem,
nie]est.}eMŻ^ćźy~tnśJ.rinym niż...c,ztowjek. Jest ono, jak
zobaczymy, powtórzeniem istoty człowieka, powtórzeniem
pozwalającym wyjść poza metafizyczne pojęcia huma-nitas.
Właśnie subtelność i dwuznaczność tego gestu wyjaśnia z
pewnością wszelkie antropologiczne deformacje w lekturze
Bycia i czasu, zwłaszcza we Francji.
Wartość bliskości, czyli obecności w ogóle, rozstrzyga
zatem o zasadniczej orientacji tej analityki Dasein. Ten motyw
bliskości ujęty zostaje w pewne przeciwieństwo, które
odtąd stale będzie określało dyskurs Heideggera. Wydaje się w
istocie, że piąty paragraf Bycia i czasu nie zaprzecza temu, co
zostało już przyjęte, lecz to ogranicza i powściąga, nie
zaprzecza, ze Dasein, „którym jesteśmy", stanowi — z racji
swej bliskości wobec siebie, naszej bliskości wobec nas
samych, wobec bytu, którym jesteśmy — egzemplarycz-ny byt
dla hermeneutyki sensu bycia. Heidegger zaznacza wówczas,
że ta bliskość ma charakter ontyczny. W aspekcie
ontologicznym, czyli w odniesieniu do bycia tego bytu, którym
jesteśmy, przeciwnie, odległość jest możliwie największa:
„Ontycznie (ontiscK) rzecz biorąc jestestwo nie jest nam tylko
bliskie czy nawet najbliższe — to wręcz my sami za-; wsze
nim jesteśmy. Pomimo to (a może właśnie dlatego) jestj ono
ontologicznie (ontologisch) najdalsze" (BCz, s. 25)
14
. l Analityka
Dasein, podobnie jak myśl, która po Kehre dalej będzie badać
kwestię bycia, sytuuje się w przestrzeni oddzielającej i
wzajemnie do siebie odnoszącej taką bliskość i taką
odległość. Da z Dasein i Da z Sein oznaczać będą
14
„To, że wykazaliśmy tu ontyczno-ontologiczny prymat jestestwa, mo-
gioby zrodzić mniemanie, że ów byt musi być także ontyczno-ontologicznie
dany jako pierwszy (primdr), i to nie tylko w sensie «bezpośredniej»
uchwytywalności jego samego, lecz także z uwagi na równie «bezpośred-
nio» już z góry dany jego sposób bycia. Ontycznie rzecz biorąc jestestwo
nie jest nam tylko bliskie czy nawet najbliższe — to wręcz my sami nim
jesteśmy. Pomimo to (a może właśnie dlatego) jest ono ontologicznie naj
dalsze [...] Jest ono sobie samemu ontycznie «najbliższe» (am nachsten),
ontologicznei najdalsze, ale przedontologicznie przecież nie obce (nicht
fremd)" (BC-i, s. 25-26).
.")
Cztery uwagi na ten temat:/J/) Pomimo tej dwuznaczności bądź tego
przeciwieństwa właśnie wartość "Bliskości, bycia nie-obcym, bycia własnym
bądź bycia bliskim (wartość ontyczna) zadecydowała o wyborze Dasein jako
egz€mplarycznego bytu. Egzemplaryczność jest zatem .motywem ontycznym,,
fij To przeciwieństwo bliskość/odległość, ontyczne/ontolog|czne będzie
nieodłączne od przeciwieństwa miedzy tym, co własne, i tyrrv-co nie-własne
(„autentyczne" i „nieautentyczne": eigentlicli/uneigentlich. 3) To samo
przeciwieństwo, odróżniając bliskość i metafizyczne pojecie „rjezpośred-niości",
pozwoli poddać krytyce pewien styl fenomenologii i prymat „świadomości",
„bezpośrednich danych świadomości".
;
'4) Okazuje się, że pomiędzy tą
wartością bliskości — ontycznie danej bądź ontologicznie odmówionej, lecz
obiecanej — a „fenomenologią" zachodzi istotny i wyraźny związek: Dfl.vfiifl-
_powinna_
n
naóe-słę--uka2ywać w sobie .samym i samo z siebie" (BCz, I 27).
Kres człowieka
175
Pismo filozofii
174
zarówno, to, co bliskie, jak i to, co odległe. Poza wspólnym
humanizmowi i metafizyce obszarem zamkniętym myśli Hei-
deggera będzie przewodził motyw bycia jako obecności
— rozumianej w pewnym bardziej pierwotnym sensie aniżeli
w metafizycznych i ontycznych określeniach obecności bądź
obecności w czymś obecnym — oraz motyw bliskości bycia ,
wobec istoty człowieka. Wygląda to tak, jak gdyby trzeba
było zredukować ontologiczny dystans w Byciu i czasie \
i głosić bliskość bycia wobec istoty człowieka.
'
Dla poparcia tego ostatniego twierdzenia poczynię kilka
objaśniających odniesień do Listu o humanizmie. Nie będę
eksponował głównego i dobrze znanego tematu tego tekstu:
jedności..metafizyki i humanizmu
15
. Wszelkie zakwestionowanie
humanizmu, które nie łączy się najpierw z archeologicznym
radykalizmem zarysowanych przez Heideggera pytań i które nie
rozwija jego objaśnień genezy pojęcia i wartości „człowieka"
(powtórzenie greckiej paideia w kulturze rzymskiej,
chrystianizacja łacińskiej humanitas, odrodzenie hellenizmu w
XIV i w XVIII wieku, itd.), wszelkie metahu-manistyczne
stanowisko, które nie mieści się w otwartej przestrzeni tych
pytań, pozostaje historycznie regionalne, czasowe i peryferyjne,
prawnie wtórne i zależne, nawet jeśli jako takie jest do pewnego
stopnia atrakcyjne i konieczne.
Okazuje się, że myślenie bycia, myślenie prawdy bycia, w
imię której Heidegger od-granicza humanizm i metafizykę,
pozostaje myśleniem człowieka. W pytaniu o bycie, takim
jakie postawione zostaje metafizyce, człowiek i imię
człowieka nie ulegają przemieszczeniu. A tym bardziej nie
znikają. Przeciwnie, chodzi o pewnego rodzaju przeszacowanie
bądź rewaloryzację istoty i godności człowieka. W wy-
15
„Wszelki humanizm bądź opiera się. na metafizyce, bądź sam czyni siebie
podstawą jakiejś metafizyki. Wszelkie określenie istoty człowieka, zakładające
wykładnię bytu bez pytania o prawdę bycia, jest świadomie lub nieświadomie
metafizyczne. Dlatego ze względu na sposób określania istoty człowieka rysem
właściwym wszelkiej metafizyce okazuje się to, że jest ona «humanislyczna».
Dlatego każdy humanizm jest metafizyczny. Humanizm, określając
człowieczeństwo człowieka, nie tylko sam nie pyta o związek bycia z istotą
człowieka, lecz nawet przeszkadza takiemu pytaniu, jako że pochodząc z
metafizyki, ani je zna, ani pojmuje" (Lh, s. 84).
177
Kres człowieka
Pismo filozofii
miarze metafizyki i techniki — wiadomo, na mocy jakiej istoto we
j konieczności Heidegger łączy je ze sobą — zagrożona jest właśnie
istota człowieka, którą należałoby tutaj przemyśleć przed jej
metafizycznym określeniem .i po nim: „Wszędzie i z wielką
gwałtownością wzmagające się pusto-
s
szenie mowy niszczy nie
tylko odpowiedzialność estetyczną i moralną w używaniu słowa.
Jego źródłem jest zagrożenie samej
istoty człowieka
(Gefdhrdung des Wesens des Men-schen)" (Lh, s. 81). „Tak
więc dzięki byciu zaczyna się przezwyciężenie braku ojczyzny
(die Uberwindung der Hei-matlosigkeit), w którym błąka się nie
tylko człowiek, lecz sama istota człowieka (das Wesen des
Menscheri)" (Lh, s. 101). Chodzi więc o przywrócenie tej istoty:
„Jeżeli człowiek ma się raz jeszcze znaleźć w pobliżu
bycia.~~(in~"die Ndhe des Seins), musi wpierw nauczyć się
egzystować w tym, co bezimienne (im Namenlosen). W równym
stopniu musi umieć rozpoznawać zwodniczość tego, co publiczne,
jak niemoc tego, co prywatne. Człowiek, zanim zacznie mówić
(bevor er spricht), musi na nowo dać się ugodzić wezwaniu
(wieder ansprechen) bycia, narażając się na niebezpieczeństwo, że
wtedy rzadko będzie miał coś do powiedzenia. W ten tylko sposób
zostanie przywrócona słowu (dem Worf) drogocenność jego
istoty, a człowiekowi domostwo (Behausung) dla zamieszkania w
prawdzie bycia.
Czyż w tym ugodzeniu człowieka przez wezwanie (An-
spruch} bycia, w tym usiłowaniu przysposobienia człowieka do
tego wezwania nie kryje się staranie o człowieka? O cóż innego
chodzi w «trosce», jeśli nie o to, by człowieka znów przywrócić
jego istocie? (den Menschen wieder m sein Wesen
zuriickzubringen)! A cóż to innego znaczy, jak nie to, by
człowiek (homo] stał się ludzki (humanus). Tak więc w samym
sercu takiego myślenia tkwi humanitas, jako że j humanizm to:
rozważać i troszczyć się (Sinnen und Sorgen), ! by człowiek był
ludzki, a nie nie-ludzki, «inhuman», to znaczy poza swą istotą.
.Gdzie więc leży człowieczeństwo „człowieka? Leży ono w jego
istocie" (Lh, s. 82)
16
.
16
W tym samym sensie można by przytoczyć wiele innych fragmentów z
Listu. I tak na przykład: „Trzeba jednak jasno widzieć, że człowieka spy-
Skoro myślenie istoty uchronione już zostało przed prze-
ciwieństwem essentia/existentia, to zdanie, wedle którego
„«człowiek ek-sistuje», nie jest odpowiedzią na pytanie, czy
człowiek rzeczywiście jest, czy nie jest, lecz odpowiada na
pytanie o «istote» (Wesen} człowieka" (Lh, s. 89).
Przywrócenie istoty jest również przywróceniem pewnej i
godności i pewnej bliskości: ko-respondującej godności by- | cia i
człowieka, bliskości bycia i człowieka. „To, co także i dziś
zostaje jeszcze do powiedzenia, mogłoby może pobu- j dzić
(AnstoJS) istotę człowieka, by myśląc (denkend) zważała \ na
wymiar prawdy bycia, który ni ą niepodzielnie rządzi. Trzeba
tego dokonać wyłącznie na chwałę bycia i na pożytek przytomnego
sposobu bycia, który człowiek podejmuje ek-sistując (nur dem
Sein ?ur Wiirde und dem Da-sein zu-
cha się przez to [przez metafizykę — P
rz
yp- J- D.] ostatecznie w obszar istoty
zwierzęcości, nawet gdyby uznając różnicę specyficzną nie równało się go ze
zwierzęciem. Stale i zasadniczo myśli się homo animalis, nawet jeżeli anima
jest rozumiana jako animus sive mens, a ten z kolei ustanawiany jest jako
podmiot, osoba, duch. Ustanawianie takie jest w stylu metafizyki. Tylko że
postępując tak, zbyt wąsko (zu gering) widzi się istotę człowieka i nie
uwzględnia się jej rodowodu. Nie myśli się rodowodu tej istoty, stanowiącego
stale istotną przyszłość dziejowej ludzkości (geschichtliche Menschentum).
Metafizyka myśli człowieka poprzez aniinalitas i nie sięga myślowo w jego
humanitas.
Metafizyka zamyka się przed prostą istotą rzeczy, że człowiek istoczy t się li
tylko w swej istocie (in seinem Wesen wesf), w której został ugodzony przez
wezwanie (angesprocheri) bycia. Tylko dzięki temu mieszkaniu zaś «ma» on
«mowę» jako domostwo chroniące ekstatyczność jego istoty. Sta- j nic w
prześwicie bycia (Lichwng des Seins) zwę ek-sistencją człowieka. Tył- j ko
człowiekowi przysługuje (cignet) ten rodzaj bycia. Tak pojęta ek-sisten- j c j a
stanowi nie tylko podstawę możliwości rozumu, rano, lecz także miejs-i ce, gdzie
istota człowieka strzeże (wahrt) rodowodu swego określenia.
Ek-sistencja może być orzekana wyłącznie o istocie człowieka, to znaczy
wyłącznie o ludzkim sposobie «bycia», bo tylko człowiekowi, jak daleko sięga
nasze doświadczenie, udzielono ek-sistencji (in das Geschick der
EksistenzT (Lh, s. 86).
Motyw tego, co własne (eigen, eigentlich), i różnych rodzajów przy-
właszczania (w szczególności Ereignen i Ereignis), który tak zdominował
tematycznie kwestię prawdy bycia w Byciu i czasie, jest od dawna obecny w
myśli Heideggera. Zwłaszcza w Liście o humanizmie (zob. na przykład ss.
120-121). Tematy domu i tego. co własne, stale w nim współwystępują: jak
poniżej spróbujemy pokazać, wartość oikos (i oikesis) odgrywa decydującą,
choć ukrytą rolę w interesującym nas tutaj łańcuchu semantycznym.
179
Kres człowieka
Pismo filozofii
178
gunsten geschehen, das der Mensch eksistierend ausstehf), nie zaś z
powodu człowieka, po to by rosły w znaczenie stworzone przez
niego cywilizacja i kultura" (Lh, s. 91-92).
Ontologiczną odległość dzielącą Dasein od tego, czym ono jest
jako egzystencja, i od Da z Sein, odległość, która jawiła się
najpierw jako bliskość ontyczna, musi zredukować myślenie
prawdy bycia. Stąd dominacja w dyskursie Heideggera całej
metaforyki bliskości, prostej i bezpośredniej obecności, łączącej z
bliskością bycia wartości sąsiedztwa, schronienia, domu^ służby,
straży, głosu j słuchania. Oczywiście nie tylko nie chodzi o jakąś
nieistotną retorykę, lecz na podstawie tej metaforyki i myślenia o
różnicy ontyczno-ontolo-gicznej można by nawet wyjaśnić całą
teorię metaforycznoś-ci w ogóle
17
. Oto kilka przykładów tego
języka tak wyraźnie określanego przez to, co wpisuje go w pewien
pejzaż. „Jeżeli człowiek ma się raz jeszcze znaleźć w pobliżu bycia
(in die Ndhe des Seins), musi wpierw nauczyć się egzystować w
tym, co bezimienne" (Lh, s. 82), „teza: «'Substancją' człowieka jest
ek-sistencja» nie mówi nic innego, jak: obecność człowieka w jego
istocie (in seinetn eigenen Weseri) wobec bycia (zum Sein anwesi)
polega na ekstatycznym staniu we wnętrzu prawdy bycia. Istotowe
określenie człowieka nie demaskuje jako fałszywych ani nie
powoduje odrzucenia humanistycznych wykładni człowieka jako
«animal ra-tionale», «osoby», istoty cielesno-duszno-duchowej.
Chodzi w nim wyłącznie o to, że szczytowe humanistyczne
określenia istoty człowieka nie zawierają .jeszcze doświadczenia
właściwej człowiekowi godności (die eigentliche Wiirde des
Menschen). W tej mierze myślenie z Sein und Zeit jest przeciw
humanizmowi. Przeciwieństwo nie znaczy tu jednak, że myślenie
takie przechodzi na stronę wrogów tego, co ludzkie, i popiera to, co
nieludzkie, że staje w obronie barbarzyństwa i znieważa godność
człowieka. Tylko dlatego skierowano myślenie przeciw
humanizmowi, że ten nie wynosi humanitas człowieka dość
wysoko" (Lh, s. 92-93). „«Bycie» — to nie jest ani Bóg, ani zasada
świata. Bycie jest dalej
17
Zob. Biata mitologia. Metafora w tekście filozoficznym (fragm.), przeł. W.
Krzemień, „Pamiętnik Literacki" 2 (1986), ss. 283-318.
i zarazem bliżej (naher) człowieka niż wszelki byt, czy bę-
dJTeTnim skała, zwierzę, dzieło sztuki, maszyna, anioł czy Bóg.
'Bycie jest ty m_ najbliższy m (Das Sein ist das Nachste). Lecz
bliskość owa pozostaje dla człowieka czymś, co najdalsze.
Człowiek zawsze i przede wszystkim trzyma się bytu" (Lh, s. 93).
„W ów stosunek, pod postacią którego bycie samo siebie udziela
(schickt), wchodzi eksistując człowiek, aby trwać w nim
dźwigając go ekstatycznie, to znaczy podejmując go swą troską.
Stąd też zapoznaje on wpierw to, co najbliższe (das Nachste), a
trzyma się tego, co następuje po-temJidas Ubernachste). Mniema
nawet, że ono jest tym, co najbliższe. A wszak bliższą niż to, co
najbliższe, i zarazem dla zwykłego myślenia dalszą niż to, co
najdalsze, jest sama bliskość — prawda bycia" (Lh, s. 94). „To
jedno (das Einzi-ge ), co pragnęłoby osiągnąć myślenie, które po
raz pierwszy usiłowało wypowiedzieć się w Sein und Zeit, jest
czymś zupełnie prostym (etwas Einfacheś). Właśniejako takie,
bycie pozostaje pełną tajemnicy, prostą (schlicht) bliskością
pozbawionych natręctwa rządów. Bliskość ta istoczy się (west) ja-
ko sama mowa" (Lh, s. 95). „Człowiek to jednak nie tylko żywa
istota, posiadająca obok innych uzdolnień również mowę. Wszak
mowa jest domostwem bycia, i Człowiek zamieszkując w nim —
ek-sistuje, gdy przynależy do prawdy bycia, chroniąc ją (hiitend
gehort)" (Lh, s. 96).
Ta bliskość nie jest bliskością ontyczną i należy wziąć pod
uwagę czysto ontologiczne powtórzenie owego myślenia o tym,
co bliskie, i o tym, co odległe
18
. Okazuje się, że bycie, które
nie jest niczym, które nie jest jakimś bytem, może zostać
wypowiedziane, może się wypowiedzieć jedynie dzięki
metaforze ontycznej. A wybór takiej czy innej metaforyki jest
z konieczności znaczący. Zatem właśnie w ośrodku metafory
powstaje interpretacja sensu bycia. I Heidegger całko-
1S
„We wprowadzeniu do Sein und Zeit jest to wyrażone prosto i jasno, a
nawet rozstrzelonym drukiem (s. 89): «Bycie to po prostu transcendens». Jak
otwarcie przestrzennej bliskości wykracza poza widzianą w nim bliską lub
odległą rzecz, tak bycie jest istotowo dalej niż wszelki byt, ponieważ jest
samym prześwitem (Lichtung). Tymczasem w metafizyce, która wciąż
jeszcze jest dominująca, zgodnie z niemożliwym do ominięcia punktem
wyjścia myśli się bycie przez pryzmat bytu" (Lh, s. 99).
wicie zdekonstruował władzę tego, co obecne, nad metafizyką,
po to by nakłonić nas do przemyślenia obecności tego, co
obecne. Myślenie o tej obecności prowadzi jednak — wskutek
głębokiej konieczności, nie do uniknięcia mocą zwykłej decyzji
— do metaforyzacji języka, który ono de-konstruuje
19
.
w
Kilka przykładów tego pierwszeństwa przyznanego wartości bliskości
ontologicznej: „Udział ten wydarza się jako prześwit bycia (Lichtung den
Seins), którym jest. Prześwit zapewnia bliskość bycia (Się gewćilirt die Nahe nim
Sein). W tej bliskości, w prześwicie owego «oto» (Da), mieszka człowiek jako
ek-sistujący, co nie znaczy, żeby już dziś mógł właściwie doświadczyć owego
zamieszkiwania i je przejąć. W rozważaniach nad elegią Holderlina pt. Powrót
do ojczyzny (Heimkunft, 1943) bliskość «tego» bycia, którym jest «oto», bycia
przytomnego, nazwałem imieniem «ojczyzna»" (Lh, s. 100). „Ojczyzną tego
dziejowego zamieszkiwania jest bliskość wobec bycia" (Lh, s. 101). „Człowiek
w swej dziejowej i o bycie opartej istocie jest tym bytem, którego ek-sistencję,
to znaczy bycie, stanowi to, że zamieszkuje on w bliskości bycia (in der Nahe
des Seins wohnt). Człowiek to sąsiad bycia (Nachbar des Seins)" (Lh, s.
104). ,.«Ek-sistencja» to — w odróżnieniu zasadniczym od wszelkiej existentia i
«existence» — ek-sta-tyczne zamieszkiwanie w pobliżu bycia" (Lh, s. 105). „A
może myślenie powinno do tego dążyć, by w otwartym sprzeciwie wobec
«humanizmu» . zaryzykować impuls, który mógłby je zmusić, by raz wreszcie
zdumiało się stając w obliczu humanitas hominis humani i u jego podstaw? W ten
sposób mogłoby się obudzić — nawet jeżeli aktualna chwila dziejów świata
sama ku temu nie prze — jakieś myślące uświadomienie sobie (Besinnung) już
nie tylko samego człowieka, lecz także jego «natury», a nawet — bardziej
jeszcze źródłowo — tego wymiaru, w którym istota człowieka określona od
strony samego bycia jest «u siebie»" (Lh, s. .108). „Myślenie wcale nie
przezwycięża metafizyki, gdy pnąc się w górę wznosi się ponad nią i gdzieś tam
dokonuje jej zniesienia, lecz gdy zstępuje w dół, w pobliże tego, co najbliższe
(in die Nahe des Nachsten)" (Lh, s. 114).
Zniesienie przywileju teraźniejszości-teraz (Cegenn-art) wiedzie zawsze —
na drodze, jaką podąża Heidegger — do obecności (Anwesen, Anwesen-heit),
której nie może wyczerpać, wypełnić żaden z trzech modusów te-
raźniejszości (teraźniejszość-teraźniejsza, teraźniejszość-przeszła, teraźniej-
szość-przyszła), a która, na odwrót, sama zapewnia im przestrzeń gry, po-
cząwszy od pewnego czworokąta; jogo pomyślenie stanowi całą stawkę naszej
kwestii. Czworokąt można zachować albo utracić, zaryzykować albo
odzyskać — alternatywa stale zawieszona nad swą „własną" otchłanią, zys-
kując zawsze jedynie w zatracie. Jest to tekst rozplenienia.
Otóż ta obecność czworokąta została ze swej strony pomyślana, zwłaszcza
w Zeit und Sein, zgodnie z otwarciem przyswojenia (propriation) jako
bliskości tego, co bliskie, zbliżenia (proximatioii), przybliżenia. Odwołamy się
tutaj do analizy czterowymiarowości czasu i jego gry: „Właściwy czas
Kres człowieka
Pismo filozofii
180
Właśnie w ten sposób pierwszeństwo przyznane feno-
menologicznej metaforze, wszelkim odmianom fainesthai,
świetlistości, jasności, prześwitowi, Lichtung, itd., otwiera
przestrzeń obecności i obecność przestrzeni, rozumiane w ra-
mach przeciwieństwa tego, co bliskie, i tego, co odległe. Tak
jak pierwszeństwo przyznane nie tylko językowi, lecz języ-
kowi mówionemu (głos, słyszenie, itd.) współbrzmi z motywem
obecności jako obecności dla siebie
2
". Dlatego to, co
jest czlcrowymiarowy [...] Dlatego pierwszy, początkowy, w dosłownym sensie
poczynający wysięg (Reichen), na którym opiera się jedność właściwego
(eigentlichen) czasu, nazywamy zbliżającą się bliskością, „pobliżem"
(„Nahheir) — tego starego słowa używał jeszcze Kant. Przybliża ona sobie
nawzajem przybycie, byłość, współczesność, gdy od-dala (indem się ent-fernt)"
(M. Heidegger, Żur Suche des Denkens, Tiibingen 1969, s. 16, przeł. B. Baran).
„W słaniu się przesłania bycia (Im Schicken des Ceschickes von Sein), w
wysięgu (Reichen) czasu pokazuje się pewne zawłaszczenie (Zueig-nen),
przyswojenie (Ubereignen), mianowicie bycia jako istoczenia się (An-
wesenheit) i czasu jako sfery tego, co otwarte, temu, co im swoiste. To, co
określa czas i bycie w ich swoistości, tzn. w ich współprzynależności, nazy-
wamy oswojeniem (Ereignis [t. „wydarzenie" — B. B.])" (ibid., s. 20). „Nie
możemy już przedstawiać sobie tego, co się rozumie przez „Ereignis", na
podstawie potocznego sensu tegc słowa, który rozumie „Ereignis" jako pewne
zajście lub zdarzenie — a nie na podstawie przyswajania (Eignen) jako
strzegącego w prześwicie wysięgu i przesyłania" (ibid.).
Nietrudno dostrzec łatwość, a także konieczność przejścia między tym, co
bliskie, i tym, co własne. Łacińskie ogniwo tego przejścia (prope, proprius)
przerwane zostało w innych językach, na przykład w niemieckim.
20
W kwestii tego, co łączy wartość obecności dla siebie i języka mówionego
pozwolę sobie odesłać do De la grammatologie i do La voix et le phe.nome.ne.
U Heideggcra waloryzacja języka mówionego — jawna bądź ukryta — ma
charakter stały i częsty. Badałem ją gdzie indziej samą dla siebie. Doszedłszy
do pewnego punktu tej analizy należy ściśle określić miarę takiej waloryzacji:
ieśli obejmuje ona niemal całość Heideggerows-kiego tekstu (w tej mierze, w
jakiej sprowadza on wszystkie metafizyczne określenia tego, co obecne, bądź
bytu do matrycowej formy bycia jako obecności (Anwesenheit), to zaciera się
ona do takiego stopnia, że ujawnia się kwestia Wesen, które nie byłoby nawet
Anwesen (Zob. Ousia et Gram-me. Notę sur une notę de Sein und Zeit, w:
Marges de la philosophie, ss. 31-78). Wyjaśnia to przede wszystkim
dyskwalifiKację literatury, przeciwstawionej myśleniu i Dichtung, lecz również
pewnej rękodzielniczej i „ludowej" praktyce literackiej: „W piśmie myślenie
łatwo zatraca swą ruchliwość [...] z drugiej strony pisanie pociąga za sobą
zbawienny przymus rozważnego ujęcia językowego [...] Odjęłoby się ją
[prawdę bycia — przyp J. D.] wtedy czystemu przeczuciu i domniemywar^u^-a-
ptEekazało ręko-dziełu pisania (Handwerk der Schrift)" ~(Lh, ss. 78, 106).()„W
dzisiejszej biedzie
bliskie, i to, co własne, rozumiane są tutaj przed opozycją czasu
i przestrzeni, a zgodnie z otwarciem pewnego upn.es-
trzennienia, które nie należy ani do czasu, ani do przestrzeni,
lecz wytwarza i rozmieszcza wszelką obecność czegoś
obecnego.
Jeśli zatem „bycie jest dalej, a zarazem bliżej człowieka
1
niż
wszelki byt", jeśli „bycie jest tym najbliższym", to należałoby
powiedzieć, że bycie jest czymś bliskim człowiekowi i że
człowiek jest czymś bliskim byciu. Bliski jest własny; własny
jest najbliższy (prope, proprius). Człowiek jest tym, co własne
bycia, co z największej bliskości szepcze mu do ucha, bycie jest
tym, co własne człowieka, taka jest prawda, która mówi, takie jest
zdanie, które daje owo „oto" prawdy bycia i prawdy człowieka.
To zdanie o tym, co własne, nie może być oczywiście rozumiane
w sensie metafizycznym: to, co własne człowieka, nie jest tutaj
jakimś istoto wy m atrybutem, predykatem pewnej substancji,
jedną z licznych cech — może nawet zasadniczą — pewnego
bytu, przedmiotu bądź podmiotu, zwanego człowiekiem.
Również w tym sensie nie można mówić o człowieku jako
własnym bycia. Własność, współ-własność bycia i człowieka to
bliskość jako nierozłączność. Właśnie jednak jako nierozłączność
zaczęto potem rozważać w metafizyce relacje bytu (substancji
lub res) do jego istotowego orzecznika. Ponieważ ta współ-włas-
ność człowieka i bycia, tak jak ją rozumie dyskurs Heideg-gera,
nie ma charakteru ontycznego, to nie odnosi ona do siebie
nawzajem dwóch bytów, lecz — w języku — sens bycia i sens
człowieka. To, co własne człowieka, jego „Eigen-heit", jego
„autentyczność", jest odniesieniem do sensu bycia, rozumieniem
go i zapytywaniem (frageri) w ek-sistencji, staniem
21
w bliskości
jego światła: „Das Stehen In der Lichtung des Seins nenne ich
die Ek-sistenz des Menschen. Nur deni Menschen eignet diese Art
zu Sein: Stanie w prześwicie
świata trzeba mniej filozofii, a więcej dbałości o myślenie, mniej literatury, i a
więcej troski o literę" (Lh, s. 126). „Należy uwolnić Dichtung od Hteratu- / ry"
(tekst opublikowany w „Revue de poesie", Paris 1967).
21
W innym miejscu (La parole soufflee, w: L'ecriture et la difference, i w
De la grammatologie') próbowałem wskazać przejście między tym, co bliskie,
tym, co „własne", i wyprostowaniem „stania".
182
Pismo filozofii
Kres człowieka
183
bycia zwę eksistencją człowieka. Tylko człowiekowi przysługuje
ten rodzaj bycia" (Lh, s. 86).
Czy tym, co, być może, ulega dzisiaj zachwianiu, nie jest owa
bezpieczność tego, co bliskie, owa współ-przynależność i owa
współ-własność imienia człowieka i imienia bycia, jaka
zamieszkuje w języku Zachodu i jaka samą siebie w nim
zamieszkuje, w jego oikonomia, jaka została w nim ugruntowana,
weń wpisana i w nim zapomniana przez historię metafizyki i jaka
się budzi z powodu destrukcji onto-teologii? Zachwianie to —
mogące nadejść tylko gdzieś z zewnątrz — stanowiło już jednak
wymóg samej tej struktury, którą ono wstrząsa. Jego margines był
już wyznaczony w jej własnym ciele. Cel człowieka zawsze
był wpisany w myśl i w język bycia, a wpisanie to tylko
modulowało dwuznaczność kresu — w grze telos i śmierci.
Odczytując tę grę, we wszystkich jej sensach dostrzec można
wielokierunkowy łańcuch powiązań: kres człowieka jest
myśleniem bycia, człowiek jest kresem myślenia bycia. Człowiek
zawsze jest własnym kresem, czyli kresem tego, co jego własne.
Bycie zawsze jest swym własnym kresem, czyli kresem tego, co
jego własne.
Chciałbym na zakończenie zebrać w paru bardzo ogólnych
hasłach oznaki, które z interesującą mnie tutaj anonimową
koniecznością wskazują, jak się wydaje, wpływ owego
totalnego zachwiania na to coś nazwanego na początku, przy
zastosowaniu dla wygody cudzysłowu i zastrzeżeń, „Francją"
bądź myślą francuską.
l./' fi-edukcjg sensu. Zwrócenie uwagi na system i na
strukturę pod kątem tego, co w niej najbardziej oryginalne i
najtrwalsze, czyli tego, co nie staje się natychmiast kulturalną
bądź dziennikarską gadaniną, w najlepszym przypadku
grzęznąc w najczystszej „strukturalistycznej" tradycji metafi-
zyki, otóż takie zwrócenie uwagi, będące rzadkością, nie polega
a) ani na przywróceniu klasycznego motywu systemu, o
którym można by wykazać, że zawsze jest przyporządkowany
telos, aletheia i ousia, tak jak i wartościom zawartym w
pojęciach istoty bądź sensu; b) ani na zatarciu lub zniszczeniu
sensu. Chodzi raczej o określenie możliwości sensu
na podstawie pewnej organizacji „formalnej", która sama w
sobie nie ma sensu, co nie oznacza, że jest non-sensem lub
zatrważającą absurdalnością, która krąży wokół metafi-
zycznego humanizmu. Otóż jeśli wziąć pod uwagę, że krytyka
antropologizmu przez ostatnich wielkich metafizyków
(zwłaszcza Hegla i Husserla) dokonana została w imię prawdy i
sensu, jeśli wziąć pod uwagę, że zasadniczym motywem tych
„fenomenologii" — stanowiących postacie metafizyki
— była redukcja do sensu (jest to dosłowne stwierdzenie
Husserla), to jest rzeczą oczywistą, że redukcja sensu
— czyli elementu znaczonego — przybiera przede wszystkim
formę krytyki fenomenologii. Jeśli, z drugiej strony, wziąć pod
uwagę, że Heideggerowska destrukcja metafizycznego
humanizmu wychodzi przede wszystkim od henneneu-
tycznego pytania o sens bądź prawdę bycia, to widać, że re-
dukcja sensu dokonuje się przez swego rodzaju zerwanie z
myśleniem o byciu, które ma wszystkie cechy zluzowania
manizm u .
2. Zakład strategiczny. Radykalne zachwianie może nadejść
tylko z zewnątrz. To, o którym mówię, luzuje zatem co
najwyżej jakieś inne spontanicznej decyzji myśli filozoficznej
po jakimś wewnętrznym spełnieniu się jej historii. Zachwianie
to dokonuje się przez gwałtowne odniesienie całości Zachodu
do tego, co wobec niego inne, bez względu na to, czy chodzi o
odniesienie „językowe" (w przypadku którego natychmiast
powstaje pytanie o granice wszystkiego tego, co ponownie
prowadzi do pytania o sens bycia), czy też o relacje
etnologiczne. ekonomiczne, polityczne, militarne, itd. Nie
oznacza to zresztą, że militarna bądź ekonomiczna przemoc
nie jest strukturalnie związana z przemocą „językową". Lecz
„logika" wszelkiego odniesienia do zewnętrza jest ogromnie
złożona i zaskakująca. Właśnie siła i skuteczność systemu
stale przekształcają transgresje w „pozorne wyjścia". Jeśli
zdamy sobie sprawę z tych skutków systemu, to wewnątrz,
gdzie „jesteśmy", możemy dokonać wyboru mię-.i trategiam i :
A. podejmowania prób wychodzenia i prowadzenia de-
konstrukcji bez zmiany terenu, ujawniając to, co ukryte w
podstawowych pojęciach i w pierwotnej problematyce,
185
Kres człowieka
Pismo filoz ofii
184
używając do niszczenia budowli narzędzi lub kamieni do-
stępnych w obrębie domu, czyli również w języku. Ryzyko
polega tutaj na bezustannym potwierdzaniu, umacnianiu bądź
luzowaniu na coraz większej głębokości tego właśnie, co
próbuje się zdekonstruować. Ustawicznej wykładni zwróconej
ku otwarciu grozi pogrążenie'się w autyzmie zamknięcia;
Bx decyzji o zmianie terenu w sposób nieciągły, przez
wtargnięcie, sytuując się brutalnie na zewnątrz i potwierdzając
absolutne zerwanie i absolutną różnicę. Jeśli nawet pominąć
wszystkie inne zwodnicze perspektywy, jakim ulec może takie
przemieszczenie, to zamieszkując w sposób bardziej niż
kiedykolwiek naiwny i pewny wnętrze, którego porzucenie
deklaruję, zwykła praktyka językowa stale umieszcza „nowy"
teren na najstarszej glebie. Można by pokazać na licznych i
konkretnych przykładach następstwa takiego ponownego
umieszczenia czy też zaślepienia.
Rozumie się samo przez się, że następstwa te nie wystar-
czają do uchylenia konieczności „zmiany terenu". Rozumie się
też samo przez się, że wybór między tymi dwiema formami
dekonstrukcji nie może być prosty i jednoznaczny. Nowe
pismo musi tu utkać i spleść dwa motywy. Sprowadza się to do
stwierdzenia, że należy mówić wieloma językami i tworzyć
kilka tekstów naraz. Chciałbym przede wszystkim zaznaczyć,
że styl pierwszej dekonstrukcji jest raczej stylem
Heideggerowskich pytań, drugi natomiast dominuje w dzi-
siejszej Francji. Z rozmysłem mówię w kategoriach dominu-
jącego stylu, ponieważ w tekście typu heideggerowskiego
również występują zerwania i zmiany terenu, ponieważ „zmiana
terenu" daleka jest od tego, by wstrząsnąć całym francuskim
krajobrazem, do którego nawiązuję, i ponieważ, jak mówił
Nietzsche, potrzebujemy właśnie zmiany „stylu", a jeśli istnieje
styl — Nietzsche o tym przypominał — to wimeą on być
wieloraki.
('3
V
Różnica między czlowiekiem wyższym a nadczlowie-
kie)'n._^o hasło sygnalizuje zarazem nawiązanie do Nie-
tzschego, które we Francji staje się coraz bardziej wyraźne,
coraz bardziej rygorystyczne, i podział, jaki zapewne ujawnia
się między dwoma rodzajami zluzowania człowieka.
Wiadomo, w jaki sposób pod koniec Zaratustry, w chwili gdy
pojawia się „znak", gdy da s Zeichen kommt, Nietzsche wyróżnia
— w największej bliskości, w dziwnym podobieństwie i w
ostatecznej wspólnocie, w przededniu ostatecznego rozstania,
wielkiego Południa — człowieka wyższego i nądczłowięka
(Ubermensch). .Ten pierwszy pozostawiony zostaje własnemu
zmartwieniu w ostatnim odruchu litości. Ten drugi — który nie
jest ostatnim człowiekiem — budzi się i odchodzi, nie
odwracając się ku temu, co pozostawił za sobą. Pali swój tekst i
zaciera ślady swych stóp. Jego głośny śmiech zwraca się ku
powrotowi, który nie przybierze już postaci metafizycznego
powtórzenia humanizmu, a tym bardziej, „poza" metafizyką,
postaci wspomnienia bądź straży sensu bycia, postaci domu i
prawdy bycia. Zatańczy — poza domem — tę aktive
Vergefllichkeit, to „aktywne zapomnienie" i to okrutne
(grausam) święto, o którym mówi Genealogia moralności.
Niewątpliwie Nietzsche odwołał się tam do aktywnego
zapomnienia bycia: nie ma ono metafizycznej postaci, jaką mu
przypisał Heidegger.
Czy należy za Heideggerem czytać Nietzschego jako
ostatniego z wielkich metafizyków? Czy, przeciwnie, pytanie o
prawdę bycia należy rozumieć jako ostatnie zerwanie się ze snu
człowieka wyższego? Czy czuwanie (la v e Ule) należy
rozumieć jako straż wystawioną wokół domu, czy też jako
przebudzenie (l'eveit) w obliczu dnia, który nadchodzi, w
przededniu (la veille) którego jesteśmy? Czy istnieje ekonomia
wigilii (la veille)l
Być może jesteśmy pomiędzy tymi dwiema wigiliami, które
są również dwoma kresami człowieka. Tylko kto taki
/"?
12 maja 1968
Przełożył Paweł Pieniążek
187
186
Kres człowieka
Pismo filozofii
l