nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
1
nr 6/2008
Spółki i ich rodzaje
magazine
www.millionaire.pl
NOWY
DZIAŁ!
Milionerzy nie palą
„Kostka biała” a praca twórcza : -)
czyli… o warsztacie, jak tworzyć teksty i organizować sobie pracę
Po prostu działaj
wywiad z Tomkiem Urbanem
WYWIAD
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
2
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
3
Jak widać, w ostatnim czasie zaszły kolosalne
zmiany, powstała nowa szata graficzna, którą
wykonała Magdalena Cyrczak (
www.cyrczak.com
).
Dostałem od Was mnóstwo e-maili, w których
pisaliście do mnie swoje opinie na temat nowego
numeru. Bardzo się cieszę, że już tak wiele osób
nas czyta, jest to dla nas znak, by zwiększyć
częstotliwość pojawiania się kolejnych numerów
Millionaire Magazine. Nasza załoga staje się coraz
bardziej liczna, są już z nami właściciele firm,
studenci, trenerzy NLP. Wszystko zmierza w dobrym
kierunku, koło zamachowe nie przestaje się obracać,
a wręcz przeciwnie – przyspiesza.
To już rok, odkąd ukazuje się Millionaire Magazine.
Na przestrzeni czasu można zauważyć, jak kształtuje
się redakcja i jak zmierza ku perfekcji. Jest to
wszystko zasługą wspaniałych ludzi, którzy z nami
współpracują. A w tym numerze ukazuje się kolejny
kurs Pawła Sygnowskiego, artykuł o „Kostce Białej”
Grażyny Dobromilskiej (a co to jest „Kostka Biała”,
dowiesz się po lekturze artykułu), a także artykuł
„Milionerzy nie palą” oraz wiele innych.
Jak w każdym numerze, zachęcam do współpracy
z nami. Naprawdę warto. Jeśli piszesz ciekawe
artykuły, nie chowaj ich do szuflady, pokaż je innym.
Millionaire Magazine to Twoja szansa. Odezwij się
do mnie, a ustalimy warunki publikacji. Zapraszam
także ludzi, którzy chcą się zareklamować na łamach
czasopisma. Poznaj korzyści, jakie osiągniesz dzięki
reklamie w Millionaire Magazine.
Życzę udanej lektury!
Adrian Florek
www.tanidom.blogspot.com
Od Redakcji
Witaj, drogi Czytelniku, to już kolejna odsłona
Millionaire Magazine.
Nasza redakcja
MAGDALENA CYRCZAK
PRofEsjoNALNE PRojEKtowANiE GRAfiCZNE
wEbDEsiGN, PoLiGRAfiA, iDENtYfiKCjA wiZ-
uALNA
Redaktor Naczelny
Adrian Florek
a.florek@millionaire.pl
Redakcja
Dariusz Dryjski
Daniel Janik
daniel.janik@interia.pl
Grażyna Dobromilska
madgraf@madgraf.eu
Jolanta Gajda
kontakt@superkid.pl
Jarosław Sławek
Kasia Pabianek
Magdalena Bienia
magdalena.bienia@oriflame.biz
Adrian Florek
a.florek@millionaire.pl
Kinga Balter
www.allen-carr.pl
Magdalena Strzechminska
Strzechmińska@gmail.com
Paweł Sygnowski
p.sygnowski@list.pl
Tomasz Rezner
t.rezner@millionaire.pl
Szczepan Zmarzliński
www.robiebiznes.pl
Projekt graficzny, okładka i skład
Magdalena Cyrczak
magda@cyrczak.com; www.cyrczak.com
Projektowanie graficzne i skład
materiałów reklamowych i informacyjnych
- wizytówek, papieru firmowego, plakatów, ulotek, teczek, katalogów, reklam etc,
profesjonalne opracowywanie elementów graficznych
Identyfikacji Wizualnej firmy
(Corporate Identity):
logo, kolory firmowe, oraz zasady ich wykorzystywania w celach marketingowych,
projektowanie graficzne
serwisów www
, banerów, buttonów, mailingów.
PROFESJONALNE PROJEKTOWANIE GRAFICZNE
www.cyrczak.com
Serdecznie zapraszam do współpracy!
www.cyrczak.com
Prenumerata
Millionaire Magazine to e-gazeta rozpowszechniana
drogą elektroniczną za pomocą poczty e-mail.
Zapisując się na prenumeratę zyskujesz to, że
każdy numer z momentem ukazania się trafia
od razu do Ciebie. Aby zostać prenumeratorem,
wystarczy zapisać się na listę, podając imię,
nazwisko i oczywiście adres e-mail.
Ponadto za zapisanie się dostaniesz:
Nagranie z wystąpieniem Kamila Cebulskiego
“Jak zmiana światopoglądu doprowadziła do
sukcesu” z konferencji Myśleć Jak Milionerzy.
magda@cyrczak.com
Spis treści
4
Spółka cywilna
Adrian Florek
5
Co nas powstrzymuje?
Daniel Janik
6
Poszukiwanie rozwiązań
Jarosław Sławek
7
Poprawna pisownia
Grażyna Dobromilska
8
józef Koral
Kasia Pabianek
9
Dlaczego dwoje znaczy lepiej niż jeden
Magdalena Strzechminska
10
Po prostu działaj.
Wywiad z Tomkiem Urbanem
Jola Gajda
13
Plusy i minusy bycia bogatym
Szczepan Zmarzliński
14
Błędne przekonania
Jarosław Sławek
15
Dobry wzór
Jarosław Sławek
15
Postawy szybkiego czytania cz.2
Paweł Sygnowski
16
Milionerzy nie palą
Kinga Balter
18
Strefa komfortu
Tomasz Rezner
20
Fotografia i Grafika...
Grażyna Dobromilska
22
“Kostka biała” a praca twórcza
Grażyna Dobromilska
25
Zbędne rzeczy
Dariusz Dryjski
25
Z obiektywem na obozie wakacyjnym
Kasia Dobromilska
magazine
www.millionaire.pl
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
4
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
5
Adrian Florek
W tym numerze wezmę pod lupę spółkę cywilną
(s.c.). Jest to spółka, która powstaje w drodze
umowy zawieranej między wspólnikami. Wspólnicy
zobowiązani są do osiągnięcia wspólnego celu
gospodarczego. W skład majątku spółki cywilnej
wchodzą wkłady wniesione przez poszczególnych
wspólników w postaci kapitału lub majątku
trwałego. Spółka cywilna nie posiada osobowości
prawnej. Wspólnicy odpowiadają za zobowiązania
spółki majątkiem spółki, a także majątkiem
indywidualnym. W związku z tym, iż spółka cywilna
nie posiada osobowości prawnej, nie posiada
ona własnego mienia, co doprowadza do tego,
że nabywane prawa i zaciągane zobowiązania
wchodzą w skład majątku wspólników. Wspólnicy,
a nie spółka, prowadzą przedsiębiorstwo, które
trzeba zarejestrować w Ewidencji Działalności
Gospodarczej w Urzędzie Gminy lub Miasta (wtedy,
gdy prowadzona jest działalność zarobkowa). Istotą
spółki cywilnej jest stałość jej składu osobowego,
wobec czego wspólnik nie może rozporządzać
udziałem w majątku wspólnym ani w jego
składnikach, utrudnione jest także wystąpienie ze
spółki.
Umowa między wspólnikami powinna zawierać:
Nagłówek, a w nim datę zawarcia umowy,
1.
miejsce zawarcia umowy, numer, serię dowodów
osobistych osób wchodzących w skład spółki
oraz NIP.
Cel działania spółki (np. dostarczanie wody
2.
dla mieszkańców wsi). Gdy celem spółki jest
prowadzenie działalności nie zarobkowej, to
wspólnicy są zobowiązani jedynie do rejestracji
spółki w Urzędzie Statystycznym i Urzędzie
Skarbowym jako podatnik VAT. Wspólnicy nie
prowadzą działalności gospodarczej, nie muszą
dokonywać rejestracji w Ewidencji Działalności
Gospodarczej.
Nazwę spółki np. Robman s.c. Jan Kowalski Piotr
3.
Nowozamorka.
Siedzibę i miejsce działania (nazwa
4.
miejscowości, w której będzie działać spółka,
adres).
Okresu trwania umowy (czas określony lub
5.
nieokreślony).
Przedmiot działalności gospodarczej według
6.
PKD, czyli kod PKD i opis przedmiotu.
Wkłady (np. pieniężne, rzeczowe).
7.
Podział zysków i strat (np. zyski: Jan Kowalski
8.
50 %; Piotr Nowozamorka 50 %, straty: Jan
Kowalski 50%; Piotr Nowozamorka 50 %).
Kto reprezentuje spółkę, np. „Każdy wspólnik
9.
ma prawo i obowiązek reprezentować spółkę
samodzielnie w sprawach z zakresu zwykłego
zarządu. W tych też sprawach wspólnik ma
prawo i obowiązek prowadzenia samodzielnie
spraw spółki.”
Informacje o sposobie wystąpienia ze spółki, np.
10.
„Każdy wspólnik może wystąpić ze spółki, ale z
trzymiesięcznym okresem wypowiedzenia”.
Informacje o sposobie rozwiązania spółki.
11.
Postanowienia na wypadek śmierci jednego ze
12.
wspólników.
Informacje na temat wkładów wniesionych do
13.
spółki po rozwiązaniu spółki cywilnej.
Postanowienia końcowe.
14.
Spółka cywilna
Począwszy od tego numeru zacznę publikować
cykl artykułów o spółkach i ich rodzajach. Pewnie
zastanawiasz się, drogi Czytelniku, dlaczego
taka tematyka. Otóż przy zakładaniu działalności
musisz określić formę prawno-organizacyjną
przedsiębiorstwa (wyróżniamy przedsiębiorstwa
indywidualne, spółki, spółdzielnie oraz
przedsiębiorstwa państwowe).
Ten niewidzialny bandaż utrzymuje nasze myśli na
negatywnych falach, zabija ducha walki i sprawia,
że „cierpimy” na przeciętność.
Ten niewidzialny bandaż opasa każdego z nas. Nikt
nie jest od niego wolny...
Jedni potrafią go przezwyciężyć a inni stoją w
miejscu.
Ten niewidzialny bandaż nazywamy STRACHEM.
Ten potwór zniszczył wiele naszych nadziei i
pragnień. Ukryty strach, obawy, poczucie winy
czy wstyd zasiane w naszych umysłach skutecznie
powstrzymują nas przed rozwijaniem naszego
potencjału.
Życie w strachu to nie życie, to egzystowanie.
Takie życie odbiera nam radość, szczęście i piękno.
Ogranicza nasze możliwości, uniemożliwia
rozwinięcie darów otrzymanych od Boga,
zaprzepaszcza nasze talenty.
Jest jednak coś pozytywnego w tym wszystkim...
Strach jest czymś wyuczonym. Jest czymś, co
otrzymaliśmy od naszych rodzin, znajomych czy ze
szkoły. A skoro jest to zachowanie wyuczone, można
się go oduczyć. Można coś z tym zrobić.
Pierwszym krokiem jest świadomość. Musisz
wiedzieć, skąd się ten strach bierze. Na jakiej
podstawie go odczuwasz? Nie da się wygrać
z wrogiem, którego nie potrafimy określić.
Przeanalizuj swoje myśli i znajdź prawdziwe źródło
strachu.
Drugi krok to wiara. Wiara w siebie, swoje
możliwości, talenty. Musimy zrozumieć, że każdy z
nas ma wiele do zaoferowania, że każdy z nas jest
bezcenny.
Jeszcze kilka lat temu byłem chorobliwie nieśmiały.
I choć z tym walczyłem, to skutki były marne.
Dopiero gdy sobie dokładnie uświadomiłem, czego
tak naprawdę się boję w kontaktach z innymi
(głównie z dziewczynami ;-)), mogłem coś z tym
zrobić. Bałem się odrzucenia, ponieważ sądziłem,
że jeśli ktoś nie będzie chciał ze mną rozmawiać,
będzie to oznaczało, że jestem mało wartościowym
człowiekiem. Dopiero, gdy zrozumiałem, czego
najbardziej się boję, mogłem zacząć tak naprawdę
nad sobą pracować!
Czy wiesz, że każdy z nas ma w sobie ukryty skarb?
Czy wiesz, że każdy z nas posiada zdolności, których
nie ma nikt inny na świecie?
Każdy z nas jest unikalny i jedyny w swoim rodzaju.
Nigdy wcześniej ani nigdy później nie będzie drugiej
takiej osoby jak Ty!
Oczekuj najlepszego od siebie! Zacznij uwalniać
swoją wielkość.
Wielkość to nie pieniądze, lecz robienie tego, do
czego zostaliśmy stworzeni. Dzielenie się tym z
innymi i uwielbianie tego.
Masz świetlaną przyszłość przed sobą. Uwierz w
siebie. Działaj. Pokonaj strach, bo jest on tylko
wytworem Twojej wyobraźni.
Weź sobie do serca słowa Marka Twaina:
„Jestem starym człowiekiem i zdaję sobie sprawę
z olbrzymiej ilości możliwych problemów, ale
większość z nich nigdy mi się nie przytrafiła.”
Powodzenia!
PS. Nigdy nie dowiesz się, czy się uda, jeśli nie
spróbujesz!
Co nas powstrzymuje?
Wielu z nas było trzymanych przez niego na uwięzi
przez wiele lat. Niektórzy nawet nie uczynili nic
przez całe życie, żeby się od niego uwolnić...
Ten niewidzialny bandaż niszczy nasze marze-
nia, odsuwa nas od realizacji celów, często
powstrzymując przed jakimkolwiek działaniem.
Daniel Janik
daniel.janik [małpa] interia.pl
http://www.boox24.pl
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
6
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
7
Oczywiście, istnieje tzw. korektor.
Ale, raz, są korektorzy, którzy mają stawkę
podstawową + wynagrodzenie za ilość błędów.
BTW, nie unikniesz współpracy z korektorem,
ponieważ żaden wydawca nie odważy się wydać
książki bez korekty. I ty też.
Tekst z błędami źle się czyta. Błędy nadszarpują
reputację, „markę”.
Dwa, piszesz wiele tekstów „na szybko”, artykuł do
prasy, tekst na stronę www,na bloga, komentarz, nie
ma czasu na korektora.
A i nie ma zwyczaju oddawać wszystkiego
do przejrzenia przed publikacją.
Opowiem ci więc w serii krótkich „wpisów” o
typowych błędach, ale wyłącznie w poprawnym
użyciu wyrazu. I jak ja widzę twoje uzasadnienie dla
tych błędów :-) Żeby ci nie mieszać. Mamy pamięć
wzrokową, zgubne dla ciebie mogłyby okazać się
moje porady z wytykaniem rzeczywistych błędów...
Znajdziesz te wpisy na moim blogu we wspólnej
kategorii “Porady językowe”.
Oto porcja na dzisiaj:
pośrodku - wydaje ci się, że jak jest “środek”, to
pisze się z odstępem, no bo to “w” jakimś “środku”
co najmniej - to może piszesz poprawnie
co miesiąc – to proste
comiesięczny - wydaje się, że to też coś
zdarzającego się każdego miesiąca, więc też
powinno być oddzielnie z “co”, a jednak nie – co
prawda z tym to i ja mam kłopot i notorycznie
upewniam się w internetowym słowniku PWN
coroczny - analogicznie
codzienny, codziennie - j.w.
ale…
na co dzień - popatrz, jak to trzeba uważać
stąd - a to to już typowe, jak jest “z lasu”, “z
pola”, to dlaczego by nie “z” jakiegoś “tąd” :-) tu
jeszcze ci wskakuje typowo “z” zamiast “s”
po prostu - może nie oczywiste, uzasadnione,
dlaczego piszesz inaczej, ale typowym błędem jest
pisanie tego razem
w ogóle - jak wyżej, typowa okazja do popełniania
błędów
znad (czegoś), np. znad morza - jak jest takie
miłe znane słówko “nad morzem”, to dlaczego by
nie napisać coś w rodzaju “z brzegu”, osobno :-)
słownik PWN
nietrudno (np. zdobyć) - a wydawałoby się, że
“nie” jest “trudno” zdobyć, więc osobno :-)
gdzieniegdzie - też bym się może myliła, gdybym
nie pamiętała, bo jak pisze się “to tu to tam” :-)
wskutek - typowo myślisz, że jest “skutek””i on coś
powoduje, to osobno :-)
na skutek - popatrz, to samo znaczy, a pisze się
osobno, dziwny jest ten język polski :-)
brzemienny w skutki - popatrz, też osobno :-)
Pozdrawiam cię serdecznie, Grażyna
PS. Intuicyjnie idealna korekta i cierpliwość w
sprawdzaniu wątpliwości w Poradni Językowej PWN
lub słowniku PWN on-line pozwoliła mi na odważne
sformułowanie 100% Wiecznej Gwarancji Satysfakcji
na korektę, o czym możesz poczytać w zakładce
bloga www.blog.madgraf.eu.
Poprawna pisownia,
Dostrzegam wiele błędów ortograficznych i gramaty-
cznych w tekstach, w których robię korektę, także na
stronach www, w ofertach itp. Bardzo łatwo możesz
nauczyć się ich unikać.
a wydaje ci się oczywiste, że to ty dobrze napisałeś :-) czyli... kilka porad z ortografii zawsze się przyda
Grażyna Dobromilska
madgraf@madgraf.eu www.madgraf.eu
www.blog.madgraf.eu
Jarosław Sławek
www.sposobymotywacji.webpark.pl/motywowanie.html
Poszukiwanie rozwiązań
Kto zna cel, może zdecydować
- kto zdecyduje, odnajdzie spokój.
Kto odnajdzie spokój, ma pewność
- kto ma pewność, może się zastanawiać.
Kto się zastanawia, może ulepszać.
Konfucjusz
Życiowe klęski powodują poczucie zagubienia
i bezradności. Łatwo wtedy mysleć o niesprawiedliwości
świata, narzekać i użalać się nad sobą albo konstruować
te wszystkie teorie spiskowe. Potrzebujemy wtedy
odrobiny czasu (daj czas czasowi), zadbania o siebie,
by się zebrać do kupy, przemyśleć przyczyny zaistniałej
sytuacji, przyjrzeć się, co nam zostało,
a co bezpowrotnie przepadło... i po dokonaniu takiego
remanentu ponownie, ale powoli, krok po kroku,
powrócić do normalności. Tkwienie w przeszłości
i rozpamiętywanie jej nie prowadzi do niczego
konstruktywnego. Rola ofiary nie jest nam przypisana
do końca dni naszych, chyba, że tak zdecydujemy, ale
to nasza własna wola. Dążenie do szczęścia,
ku duchowemu uzdrowieniu zaistniałej sytuacji,
prowadzi przez kilka prostych pytań:
- co jest teraz moim celem?
- w czym tkwi mój potencjał?
- jakie zasoby mogę dla siebie wykorzystać?
- jakie drogi są dla mnie otwarte?
- na co muszę zwrócić uwagę podczas realizacji
zamierzeń?
- jaki pierwszy krok muszę zrobić, by osiągnąć swój cel?
- jakie inne kroki z tego wynikną?
Rozpoczynamy w ten sposób nowy etap. Oznacza to
odejście od tego, co było, i skoncentrowanie się na tym,
co będzie. Mamy całe dziś, by budować lepsze jutro.
Trzeba więc przemyśleć, co pomoże wyjść z kryzysu, co
już posiadamy pomocnego i gdzie możemy zwrócić się
po pomoc i wsparcie, w brakach. Lepiej koncentrować
się na tym, co wyprowadzi nas z kryzysu, niż na tym, co
utrudniało naszą sytuację i co jeszcze nas wstrzymuje.
Zorientowani na rozwiązanie kierujemy się kilkoma
cechami charakteru, np.:
- optymizm, który ma największe znaczenie dla
postępowania zorientowanego na znalezienie
rozwiązania, świadomość, że kryzysy są ograniczone
w czasie i zawsze przemijają, że przeszkody można
pokonać, przywraca pewność siebie
- umiejętność wyznaczania celów, która daje większe
szanse, żeby je osiągnąć; głębsza refleksja zawsze
wzmacnia świadomośc celu, a jego wyrazistość
znacząco zwielokrotni nasze możliwości,
- radzenie sobie ze stresem, który wyolbrzymia
trudności; ci, którzy sobie z nim nie radzą, tracą
panowanie nad sytuacją, czują się nią przygnieceni,
dlatego musimy nauczyć się rozpoznawać jego
pierwsze oznaki,
http://trzyobawy.webpark.
pl/radzenie_sobie_ze_stresem.html
opanować
strategię pokonywania stresu</a> i opanować go na
tyle, by stał się naszym pożytecznym narzędziem
motywującym, a nie dołującą skazą charakteru, itp.
Stres stale towarzyszy współczesnemu człowiekowi.
Często nie jest skutkiem kryzysu, lecz go wywołuje.
Z nagromadzenia codziennych błahostek powstaje
góra wyimaginowanego problemu i w ten sposób sami
prowadzimy do kryzysu. Już świadoma decyzja, by
smutek i zmartwienia, w swoim czasie, pozostawić za
sobą i odmienić własną sytuację, dodaje nowych sił.
Decydujący wpływ na przyszły przebieg wydarzeń
leży w naszej mocy.
Abc
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
8
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
9
W 85-tysięcznym Nowym Sączu działalność
gospodarczą prowadzi niemal 9 tys. podmiotów
gospodarczych, spośród których Józef Koral wyłania się
jako lider. Ten przedsiębiorczy sądeczanin rozpoczynał
swoje przedsięwzięcie w roku 1979, kiedy to wraz
z bratem Marianem Koralem otworzył niewielką
cukiernię w Nowym Sączu. Dochód z niej Koralowie
zainwestowali w budowę zakładów w Nowym Sączu,
Limanowej oraz Rzeszowie, zaś na przestrzeni
lat firma przekształciła się z małego zakładu
rzemieślniczego w największego w Polsce producenta
lodów, który dziś posiada około 30% polskiego rynku.
Na dzień dzisiejszy przedsiębiorstwo Koral to trzy
zakłady, w sezonie zatrudniające ponad 2 500 osób.
Produkuje ono ponad 50 asortymentów lodów, każdy
o kilku smakach. Do najbardziej znanych produktów
firmy Koral należą lody o takich nazwach, jak Grand,
Rożek czy Goliat, by wymienić tylko kilka. Sprzedaż
produktów odbywa się na terenie całej Polski, tak
poprzez własną sieć dystrybucji, jak i poprzez sieć
hurtowni. Polityka sprzedaży kreowana przez firmę
pozwoliła osiągnąć udział ilościowy w rynku lodów
impulsowych na poziomie aż 35,54%, co sprawia,
że Koral jest niekwestionowanym liderem na rynku
krajowym. Koral zadbał, by przedsiębiorstwo posiadało
zatwierdzony przez Lloyd’s Reqister Quality Assurance
System Zarządzania Jakością Przedsiębiorstwa
ISO9001-2000, jak również System HACCP.
Ważnym momentem w dziejach firmy było
niewątpliwie wejście Polski do Unii Europejskiej,
który to fakt Koral stara się w pełni wykorzystać.
Jako cel obrał on sobie umocnienie pozycji na rynku
krajowym oraz poszerzenie rynków zbytu o kraje
Wspólnoty, takie jak Niemcy, Czechy, Słowacja, Węgry
czy Wielka Brytania. Ponadto firma dąży do ciągłego
zwiększania sprzedaży produkowanych wyrobów oraz
szukania coraz to nowszych rynków w Europie i na
świecie. Cele te realizowane są poprzez dostosowanie
polityki asortymentowo-cenowej do potrzeb danego
rynku, dalszą rozbudowę sieci dystrybucyjnej oraz
szeroką kampanię reklamową. W roku 2006 Koral
zdecydował się na kampanię reklamową realizowaną
za pomocą m.in. billboardów, prasy i telewizyjnych
spotów reklamowych. W reklamach telewizyjnych
wykorzystano wizerunek Majki Jeżowskiej oraz dwóch
raperów. Decyzja o takim, a nie innym wyborze,
została podjęta ze względu na ogromną popularność
jaką cieszy się Majka Jeżowska wśród dzieci oraz
rosnącym zainteresowaniem muzyką hip-hopową wśród
młodzieży.
Pomimo iż kampania w tamtym sezonie kierowana
była głównie do dzieci i młodzieży, marka stworzona
przez Korala postrzegana jest wśród konsumentów
różnych grup wiekowych jako produkt wysokiej
jakości w dostępnej cenie. Owa cena produktów
Korala również odgrywa kluczową rolę, to dzięki niej
firma pokonała konkurentów i na rynku lokalnym
wyprzedziła lodowych gigantów, jak Nestle, Scholler
czy Algida. W ostatnim sezonie twarzami Korala zostali
Daniel Olbrychski i Doda, którzy występują w spotach
telewizyjnym emitowanych nie tylko w Polsce,
ale i za granicą kraju.
Koral wciąż dba o rozwój firmy, nieustannie
wprowadzając nowe produkty, które ożywiają rynek,
nawet pomimo faktu, że konsumenci częściej sięgają
po produkty tradycyjne, dobrze im znane. Możliwości
wprowadzania innowacji jest wiele, począwszy od
fantazyjnych kształtów opakowań, na wyszukanych
smakach kończąc. Dwa lata temu firma odnotowała 480
mln złotych przychodu, a sam Józef Koral z 2007 roku
zajął 24. pozycję na liście stu najbogatszych Polaków
tygodnika „Wprost” z majątkiem 1 100 mln zł; rok
wcześniej ufundował pomnik Jana Pawła II, odsłonięty
podczas obchodów dni papieskich w Nowym Sączu.
Firma Koral została poprowadzona od niewielkiej
cukierni do progów Europy, gdzie planuje dużą
ekspansję; jej tajemnica tkwi w proponowaniu
popularnych, dobrych lodów dostosowanych do
potrzeb i kieszeni Polaków. Józef Koral wraz
z bratem są dowodem, że dobry biznes
robią ci, którzy wiedzą, czego chcą
i dążą do realizacji swoich celów,
rozumiejąc potrzeby tych, którym
oferują swoje usługi.
Józef Koral
Józef Koral - przedsiębiorczy góral, który pokonał całą
drogę od właściciela małej cukierni do czołowego
producenta lodów w Polsce. Jego zmysł inwestorski
i wytrwałość zapewniły mu pozycję lidera na polskim
rynku oraz 24. miejsce na liście stu najbogatszych
Polaków tygodnika „Wprost” w 2007 roku.
Kasia Pabianek
Magdalena Strzechmińska
Strzechmińska@gmail.com
Innowacja i kreatywność jako podstawa powodzenia współczesnego biznesu
Dlaczego dwoje znaczy lepiej niż jeden
Pomimo jednak, że wszyscy mówią o potrzebie
kreatywności, tylko niewielu potrafi wypracować
w zespole kulturę innowacji, która powoduje, że
przekłada się ona na efektywne działanie firmy. Aby
móc skutecznie posługiwać się i zarządzać procesem
innowacji, niezbędna jest bowiem inspiracja.
Inspiracja liczy się w każdej dziedzinie życia,
niezależnie, czy będzie to nauka, technika, sztuka czy
biznes. Możemy jej szukać w Internecie, rozmowach
z kontrahentami i znajomymi oraz w mechanizmach
życia codziennego. Niemniej jednak nasze szanse na
odkrycie czegoś nowego rosną dopiero wówczas, kiedy
zdecydujemy się zejść z udeptanej ścieżki. Wynika to
z faktu, że tylko w nieznanych sytuacjach jesteśmy
bardziej skłonni do zadawania pytania „Dlaczego”,
a ono właśnie może skutecznie doprowadzić nas do
innowacyjności.
Powszechnie uważa się, że tylko jednostki potrafią być
prawdziwie twórcze. Jednak zgodnie z filozofią Toma
Kelle’go, przedstawioną w książce „Sztuka Innowacji”,
„Wszyscy mamy w sobie swą twórczą stronę, która
może rozkwitnąć w sprzyjającej kulturze firmy.
Kulturze, która wspiera podejmowanie ryzyka i szalone
idee oraz toleruje zdarzające się od czasu do czasu
niepowodzenia”.
Mając na uwadze powyższe stwierdzenie, warto
zastanowić się nad kwestią, dlaczego w dobie
powszechnej świadomości potrzeby kreatywności w
biznesie, nieliczne tylko firmy potrafią rozbudzić w
sobie prawdziwy potencjał innowacyjności.
Jeden z powodów takiego stanu rzeczy może stanowić
wiara w mit samotnego geniusza, która skutecznie
krzyżuje wysiłki firmy zmierzającej w kierunku
większej innowacji i kreatywności. Prawdziwe serce
innowacji stanowi bowiem praca zespołowa.
Nie chodzi tu jednak o stateczne grupy stanowiące
twory ukształtowane dla potrzeb realizacji zadań
danego działu. Mowa tu o grupach, które dążą do
osiągnięcie określonego celu. Grupach utworzonych
na potrzebę i okres realizacji danego zadania, które
charakteryzują się osobowością oraz pasją, dającą
silne poczucie identyfikacji namierzonego celu.
Bazując na tej wiedzy, wiele firm tworzy wspaniałe
zespoły. Zespoły ludzi charakteryzujących się
kompetencją, kwalifikacjami oraz ugruntowaną
pozycją w hierarchii. Zespoły ekspertów oraz
specjalistów, które, niestety, niejednokrotnie
sprawiają, że innowacja grzęźnie w snobizmie
eksperckiego status quo.
Aby więc unikać tego typu niepowodzeń, ważne
jest prawidłowe zestawienie zespołu, który zajmie
się realizacją danego przedsięwzięcia. Obok
umiejętności, niezwykle ważną rolę odgrywa tu
osobowość współpracowników oraz dynamika zespołu.
Inspirację dla zespołu stanowi jego różnorodność.
Dlatego podejmując nowe przedsięwzięcia, nie
można bać się zapraszania zupełnie różnych osób
do realizacji danego zadania. Takie odpowiednie
przemieszczanie ludzi służy nie tylko umacnianiu
kontaktów i więzi w firmie, ale doprowadza także
do sytuacji, w której pomimo braku odpowiedniego
wykształcenia, może pojawić się wiedza niezbędna
dla powodzenia innowacji.
Innowacja zaczyna się od zespołów. Zespoły jednak
opierają się na jednostkach. Tylko w momencie,
w którym dokładnie rozejrzymy się po organizacji,
mamy szanse znaleźć w niej mnóstwo nadzwyczajnych
ludzi. Dajmy im szansę, dopasujmy do projektów,
rzućmy wyzwanie i pozwólmy, aby ten twórczy geniusz
wykiełkował. Pamiętajmy przy tym, że najważniejsze
jest niewidoczne dla oczu i kiedy talent nie znajduje
dla siebie miejsca, w którym mógłby rozkwitać,
odrywa się na ogół, podążając w jakimś nowym
kierunku.
Kompetencja, skuteczna strategia oraz zdolność do
ciągłego doskonalenia się to atrybuty niezbędne
firmom, które chcą przetrwać i odnieść sukces
we współczesnym biznesie. Gwałtowne zmiany
wynikające z rewolucji technicznej, stale obecne w
otoczeniu biznesu, powodują bowiem, że tylko ciągła
zdolność do wypracowywania i wprowadzania wszel-
kiego typu innowacji i udoskonaleń może zapewnić
firmie utrzymanie i umocnienie jej pozycji na rynku.
Powoduje to, że innowacja postrzegana jest coraz
częściej jako niezbędny i centralny element strategii
firmy oraz jej inicjatyw.
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
10
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
11
Tomku, jesteś jedną z najbardziej znanych osób
wśród uczestników programów partnerskich. Jak
właściwie zaczęła się Twoja przygoda z PP?
Gdy byłem na studiach, mama - w czasie jednej z
naszych rozmów - uświadomiła mi, że po zakończeniu
studiów nie ma zamiaru mnie utrzymywać (raczej
normalna kolej rzeczy). Wcześniej zbytnio się tym nie
przejmowałem, zawsze myślałem, że jakoś to będzie,
no a swoją drogą, przecież zawsze mogę nie dożyć
;-) Zacząłem się jednak rozglądać, zastanawiać, co
mogę ze sobą zrobić. Gdzieś przeczytałem, że aby
dostać pracę, trzeba napisać CV i dobrze mieć przy
nim różne załączniki... Zacząłem więc chodzić na
konferencje, zainteresowałem się członkostwem
w kołach naukowych i stowarzyszeniach. Tak minął
rok i nadeszły wakacje. Do CV mogłem już dopisać
sporo, dopisałem więc, ale jeszcze brakowało mi
jakiejkolwiek praktyki. Zapukałem więc do jednej
z niewielkich firm z pytaniem, czy mogę jakiś czas
tam pochodzić i pomóc co nie co, w zamian za
zaświadczenie. Na początku nie było sprzeciwu.
Po dwóch tygodniach sprzeciw się pojawił, ale nie
w firmie, lecz.... we mnie. Kilka rzeczy mi nie
pasowało. No i impas.
Przypomniałem sobie wtedy historyjkę opowiedzianą
na jednym ze szkoleń z przedsiębiorczości, w którym
uczestniczyłem. Prowadzący mówił, że jeśli jest się
w takiej sytuacji, najpierw trzeba określić swoje
zasoby. W historyjce bohater stwierdził, że skoro ma
poloneza, może założyć jakąś firmę, która będzie
coś tam dowozić. Ja tymczasem nawet poloneza nie
miałem... Miałem jednak stary komputer, z dostępem
do Internetu (u rodziców), wyżywienie, dostęp do
biblioteki uczelnianej, jakieś 300 zł, czas i kilku ludzi
na uczelni, którzy jeszcze przynajmniej przez dwa
lata mieli ochotę mnie czegoś nauczyć. Usiadłem
więc przy tym i... tak się zaczęło.
Jakimś cudem trafiłem wtedy na coś takiego
jak programy partnerskie. Wyszło co wyszło - z
dostępnymi zasobami i darmowym kursem HTML
w Internecie ruszyłem z moją pierwszą stroną
internetową przeznaczoną na zarabianie. Wcześniej
już coś w Internecie robiłem, ale tylko w ramach
zabawy - były to stronki dla wirtualnego państwa
sarmacja.org. Tematem nowej strony był e-biznes (a
to tylko dlatego, że akurat taką domenę znalazłem
wolną -http://ebiznes.org.pl). Rzecz jasna nie
miałem o e-biznesie najmniejszego pojęcia, lecz
nie przeszkodziło mi to, by za kilka miesięcy, przy
pomocy dostępnych mi zasobów, mieć o nim pojęcie
znacznie większe.
Zasoby, o których wspominasz - komputer
z dostępem do Internetu czy dostęp do biblioteki -
ma dziś praktycznie każdy. Czy uczestnictwo w PP to
rzeczywiście zajęcie dla każdego chętnego? Czy te
zasoby wystarczą? Co pomaga, a co przeszkadza w
tym, by być skutecznym partnerem?
Dobre pytanie... ostatnio przywlokłem do mieszkania
mojej narzeczonej starą zniszczoną szafę. Gdy
ją zobaczyła, usłyszałem od niej jedno słowo -
„tragedia”. Dwa dni minęły, zrobiłem z tym zasobem
co trzeba i jest to teraz chyba najładniejszy mebel,
jaki ma w mieszkaniu. W sklepach tak pięknej szafy
ze świecą szukać. Zasoby nie sztuka posiadać, sztuka
je umiejętnie wykorzystać, sztuka widzieć w nich to
coś, co można z nich stworzyć. Biblioteki stoją pełne
książek... ale dla większości te książki, które tam są,
to „tragedia”.
Słyszałaś zapewne historyjkę o tym, że ktoś wygrał
w totka, przez chwilę był milionerem, ale później
wydał prawie wszystko w bardzo krótkim czasie i
znowu był biedny? Wszystko dlatego, ze nie umiał
wykorzystać zasobu, który posiadał. Ja nauczyłem
się wykorzystywać większość z tego, co do mnie
przychodzi, jako zasoby. Co prawda wygrana w
totka do mnie jeszcze nie przyszła... ale przychodzi
wiele innych zasobów. Przykładowo: idę do kościoła,
usłyszę fajne zdanie w kazaniu, wracam do domu,
wykorzystuje je. Idę z psem na spacer, zobaczę
zieloną trawę, wracam do domu, zaraz mi jakaś myśl
z nią związana przyjdzie do głowy i wykorzystuję ją.
Ktoś do mnie dziwnego maila napisał - wykorzystuję
go, rozmawiam z kimś - zaraz potem wykorzystuję
tę rozmowę, znajdę jakąś ulotkę - zaraz ją
PO PROSTU DZIAŁAJ
wywiad z Tomkiem Urbanem, rozmawia: Jolanta Gajda
Jolanta Gajda
kontakt@superkid.pl
wykorzystam, ten wywiad też zapewne jeszcze gdzieś
wykorzystam :) Stałem się w pewnym sensie takim
małym rzemieślnikiem, który przerabia to, co do
mnie przychodzi, na coś, co innym ludziom też się
może spodobać, a przy okazji zarabiam na życie.
Czy te zasoby wystarczą, by być skutecznym
partnerem? To wszystko zależy od tego, ile chcesz
zarobić. Żeby być milionerem - nie wiem... Ale żeby
żyć w miarę spokojnie z tego, co do mnie wokoło
przychodzi, jak widać, wystarcza.
A czy uczestnictwo w PP to zajęcie dla każdego
chętnego? Każde zajęcie jest dla każdego chętnego,
pod warunkiem, że wraz z chęciami idzie jakieś
działanie.
Wielu nowych partnerów, przystępując do programu,
spodziewa się od razu
wysokich dochodów. Tworzą jakąś stronę, wstawiają
parę reklam i... czekają.
Piotr, mój znajomy, prowadzi biznes w sieci...
Wymyślił sobie jednak pewnego dnia inny biznes
i tak z ciekawości założył fikcyjną stronkę firmy,
czekając na jakieś zamówienia - pytania dotyczące
prezentowanej usługi. Tak sobie dla sprawdzenia, czy
będzie jakiś popyt.
Tak właśnie należy traktować każdą stronkę, jaką
się zrobi - jako testowanie, czy będzie popyt. Koszt
zrobienia nowej stronki w Internecie, dla kogoś, kto
już poradził sobie z tą pierwszą, jest znikomy i trzeba
to wykorzystać. Nie znam innego typu działalności,
gdzie pomysły można w tak szybki sposób
wprowadzać w życie i sprawdzać, czy działają.
Mówisz - tworzą jakąś stronę, wstawiają parę
reklam i... czekają. Zamień w tym zdaniu słowo
„czekają” na „zajmują się dalej tworzeniem”, a
będzie wszystko jak ma być. Z tego, co wiem, to Ty
też robisz właśnie tak jak ja - tworzysz dalej zamiast
czekać, tracąc nadzieję. Zamiast czekać na jakieś
wymierne zyski ze swojego ebooka, stworzyłaś stronę
internetową, następnie zamiast czekać na jakieś
wymierne zyski ze strony internetowej, napisałaś
kolejnego ebooka, teraz np. zamiast czekać - piszesz
artykuł itd. Jesteś konsekwentna w działaniu. Chodzi
tylko o to, by nie było tego bezczynnego czekania, bo
właśnie z niego rodzi się zwątpienie :)
Z samego czekania nie ma żadnych dodatkowych
wartości... a przecież można
tworzyć dalej, zapominając o tym, że gdzieś tam
przy okazji się na coś czeka. Potem tylko pojawiają
się różne niespodzianki w postaci prowizji z tego czy
z tamtego :)
Rzeczywiście - aktywność i działanie to słowa
klucze w każdej branży, nie tylko w PP. A u Ciebie
ta aktywność jest bardzo widoczna. Masz mnóstwo
własnych projektów: serwis o e-biznesie (http://
ebiznes.org.pl/), dla chcących rozwinąć własną
kreatywność (http://kreatywnosc.witryna.org/),
prowadzisz blog dla partnerów (Tomek w Krainie
Partnerów), jesteś również opiekunem partnerów
w ramach Pierwszej Polskiej Sieci Partnerskiej
ProPartner.pl. A to przecież tylko niektóre przykłady.
Jak na to wszystko znajdujesz czas i siły?
Jak na to wszystko znajduję czas i siły? - zamiast
nad tym rozważać, zwyczajnie robię. A tak na
serio, to odpowiedź na to pytanie zawiera się już
w poprzedniej odpowiedzi. Ludziom się wydaje, że
to zajmuje sporo czasu, bo... gdybym robił jeden
serwis i tracił czas, upiększając go, ciągle czekał
na efekty... też bym nie zdołał się z tym wszystkim
uporać. Ja robię jedną rzecz, potem drugą,
następnie trzecią, potem sprawdzam, czy pierwsza
rzecz zadziałała (czy coś mi się udało zarobić,
osiągnąć), a jak zadziałała, można ją ulepszyć -
zrobić coś więcej. Jak nie zadziałała, robię coś
innego... Internet jest o tyle fajny, że daje takie
możliwości.
Poza tym, jest jeszcze jeden mały sekret - który
tak jakoś wyszedł. Zauważ, że te wszystkie rzeczy,
które wymieniłaś, choć na zewnątrz wyglądają na nie
związane ze sobą, dla mnie tworzą jedną całość:
- ebiznes.org.pl - tutaj się rozwijam z ebiznesu.
- kreatywnosc.witryna.org - tu się rozwijam we
wszystkich dziedzinach.
W międzyczasie gdzieś wykorzystuję to, czego się
nauczyłem.
- pp.ministrona.pl i ProPartner.pl - tu opisuję swoje
doświadczenia.
Ogólnie rzecz biorąc – nauczyłem się, że jak się za
coś chwytam, to zawsze to w jakiś sposób łączę z
tym, co już robiłem - traktuję to całościowo.
To by było na tyle o znajdywaniu czasu... jeszcze
coś o znajdywaniu siły. Tutaj mam jeden wniosek...
Dopóki traktuję to jako zabawę, to mam siłę - po
prostu robię swoje. Natomiast gdy siadam z myślą,
że muszę coś zrobić, to nagle nie mam siły... Ale
tym, skąd ja czerpię siłę, radzę się nie sugerować,
bo myślę, że w tym względzie każdy inaczej
funkcjonuje.
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
12
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
13
Tak duża aktywność z Twojej strony, próbowanie
różnych rozwiązań, testowanie, wykorzystywanie
przeróżnych pomysłów – to sprawiło, że masz
teraz olbrzymie doświadczenie. Na własnej skórze
przekonałeś się, co działa, a co nie. Ale jeszcze
bardziej niezwykłe jest to, że chcesz i potrafisz
się swoją wiedzą dzielić. Twój ebook „Programy
partnerskie w praktyce” i blog partnerski na www.
pp.ministrona.pl to kopalnia wiedzy – i to nie tylko
dla zupełnie początkujących w tej dziedzinie. Nie
obawiasz się konkurencji?
Rozważałem kiedyś tę sprawę z finansowego punktu
widzenia... bo zauważyłem, niestety, że większość
ludzi kopiuje rozwiązania „jak leci” - czego się w
sumie nie spodziewałem. Zdarzało mi się znaleźć
nawet kilka kopii moich tekstów, a nawet całych
stronek - rzecz jasna bez jakichkolwiek wzmianek
o autorze. No i tak w sumie rzecz biorąc, z moich
prostolinijnych, w głowie wyliczonych wniosków
wynikło, że mógłbym trochę więcej zarabiać, gdybym
się niczym nie podzielił. Ale jest też pozytywna
strona tego aspektu - mam co robić, no i coraz
większa ilość osób dzięki mnie przekonuje się, że
można na Internecie zarobić :)
A musisz wiedzieć, że - wbrew pozorom – jestem
leniwy. Gdy zarabiam tyle, że starcza mi na jako
takie utrzymanie - nie mam większej motywacji
do kolejnych zarobków, nie mam potrzeby bycia
milionerem - chcę jedynie od życia czasem trochę
spokoju. Pomyśl więc, gdybym siedział z założonymi
rękoma, zarabiając na swoich starych pomysłach,
wkrótce bym mógł się pozbyć swoich dochodów -
przecież Internet się wciąż rozwija, a ja bym
pozostał w tyle. Dlatego więc traktuję to zarabianie
jako grę – los niestety chciał, że pozostali gracze
zostali na jakiś czas w tyle... Pomagam więc im mnie
trochę dogonić, bym miał z kim grać.
Ciekawe podejście do sprawy :) Swoją drogą szkoda,
że Internet, który oferuje tyle możliwości rozwijania
własnej kreatywności, służy także do przywłaszczania
sobie bezprawnie cudzych projektów...
Wracając do programów partnerskich – jesteś
uczestnikiem bardzo wielu z nich, a gdy powstaje
jakiś nowy, też dowiadujesz się o nim jako jeden z
pierwszych. Masz więc porównanie różnych rozwiązań
systemowych, różnego poziomu skuteczności czy nawet
uczciwości firm, które poprzez ten system promują
swoje produkty czy usługi. Jak oceniasz istniejące w
Polsce systemy partnerskie? Jesteś zadowolony z jakości
ich funkcjonowania? Coś byś poprawił?
Wyobraź sobie sytuację: jest przedsiębiorca,
otworzył nowy sklep internetowy. Ma on w zasadzie 3
rodzaje różnych form promocji do wyboru. Pierwsza
to pozycjonowanie, druga to wykup reklamy w
jakimś serwisie, trzecia to program partnerski.
Pozycjonując musi liczyć się z tym, że jakiejś firmie
będzie płacić określoną kwotę - w miarę możliwość
za wyniki, wraz z wyższą pozycją może się zwiększyć
sprzedaż, ale niekoniecznie. Wykupując reklamę w
jakimś serwisie, najczęściej płaci za wyświetlenia,
za ilość odwiedzin czy też za ilość wysłanych
maili - w każdym razie płaci z góry za coś, co
może zwiększyć sprzedaż, ale nie musi. Prowadząc
program partnerski, płaci partnerom prowizję, tylko
i wyłącznie wtedy, gdy partnerom uda się zwiększyć
sprzedaż. Którą z tych trzech możliwości byś na jego
miejscu wybrała?
Kilku ludzi sobie to uświadomiło i pewnie właśnie
dlatego sporo się tych programów partnerskich
porobiło... Ale ogólnie rzecz biorąc, rynek jest
dopiero w fazie rozwoju, właściciele programów
partnerskich dopiero zaczynają ze sobą konkurować
o „względy partnerów”. A tym samym ustanawiać
coraz to lepsze warunki współpracy. A to bardzo
ważne, bo obecnie nadal wiele firm nie rozumie,
jaka siła tkwi w partnerach, traktując program
partnerski jako coś dodatkowego - była taka
możliwość, to założyliśmy, może jakiś partner się
przypadkiem znajdzie i będzie fajnie....
Obserwuję czasem naprawdę śmieszne sytuacje.
Wyobraź sobie jakiś sklep internetowy, któremu
opłaca się wykupić reklamę kontekstową, płacąc
jakiejś tam firmie za jedno kliknięcie mniej więcej
tyle samo, ile partnerowi za sprzedaż jednego
produktu. Tu płacą jakąś kwotę za przekierowanie,
z którego nie wiadomo, czy cokolwiek wyniknie, a
tu tą samą kwotę za udaną transakcję... I jak tu ma
się opłacać działać partnerowi w takim programie
partnerskim?
Albo inna sytuacja - tu już mniej śmieszna dla mnie,
bo o ile wyżej wspomniane PP omijam z daleka, tak
tego nie udało mi się ominąć. Wyobraź sobie, że od
czasu, jak założyłem firmę i rozliczam się na faktury,
z niektórych PP otrzymuję mniejszą prowizję niż
przedtem, rozliczając się na umowy...
A wszystko dlatego, ze niektóre firmy sprytnie
postanowiły sobie jeszcze zarobić na podatku
VAT, o który zostały te prowizje pomniejszone w
przypadku rozliczania się jako firma. Rzecz jasna
było to wcześniej w regulaminie - więc wszystko w
porządku, ale czuję się tak jakby trochę oszukany...
Oni mają szanse ten podatek odzyskać od US, a
tym samym realnie wypłacają mi niższą prowizję
niż wcześniej. Na szczęście takie PP stanowią
mniejszość.
W każdym razie sytuacja ta się zmienia i jest
coraz lepiej. Ideałem są programy partnerskie, w
których takie rzeczy jak zlecanie reklamy w innych
serwisach (jak np. wspomniana reklama kontekstowa)
przechodzi na głowę partnerów, którym opłaca się to
robić, ze względu na odpowiednie prowizje. Rzecz
jasna pod pojęciem „odpowiednia prowizja” nie kryje
się tylko wartość procentowa od transakcji, która
wcale nie musi być wysoka, chodzi też o długość
działania cookies, wieczną prowizję, niższe poziomy
w PP, jak i takie rzeczy jak newsletter, w którym
polecony otrzymuje linki z ID partnera.
Więcej informacji o Twoich doświadczeniach z
różnymi PP każdy znajdzie na Twoim blogu, który
– dla początkujących w PP – jest, wydaje mi się,
obowiązkową lekturą. I to darmową :). Nie jest
oczywiście możliwe streścić wszystkich zawartych
tam informacji w takiej rozmowie jak ta. Gdybyś
jednak miał dać jedną, najważniejszą radę dla tych,
którzy chcą spróbować swoich sił w programach
partnerskich – co by to było?
Jak chwycisz jakąkolwiek książkę o NLP, na 90%
będzie tam przykład ze słowem „spróbować”. Mogę
go powtórzyć, jeśli ktoś jeszcze go nie słyszał.
Zamknij oczy i chwilę wyobrażaj sobie, że PRÓBUJESZ
zrobić coś, by zarobić na programach partnerskich.
A teraz zamknij oczy i wyobraź sobie, że ROBISZ coś,
dzięki czemu zarabiasz na programach partnerskich.
Tak więc rada taka: Przestań „chcieć spróbować”, a
weź się w zamian do roboty.
Tylko nie myśl, że czepiam się słówek. Bo to nie tak,
znam wiele osób, które chcą. Ale problem w tym, że
wraz z tym „chciejstwem” nie idzie żadne działanie.
Jak się przez kilka miesięcy, lat coś chce, a nic się
w tym kierunku nie robi... to się potem wymyśla
historyjki, a że to trudne, a że nie było czasu, a
że to nie na moje zdolności, a że to czy tamto...
Ja miałem to szczęście, że ani przez chwilę się nie
zastanawiałem, czy chcę spróbować, zwyczajnie
usiadłem, poczytałem i zacząłem robić.
Bardzo dziękuję Ci za rozmowę. Życzę Ci Tomku, byś
jak najrzadziej znajdował w sieci swoje projekty pod
cudzym nazwiskiem, a naszym czytelnikom – by mieli
tyle samo pomysłów i werwy do działania, co Ty :)
Z Tomkiem Urbanem
rozmawiała Jolanta Gajda
kontakt@superkid.pl
Plusy i minusy bycia bogatym
Szczepan Zmarzliński
Plusy i minusy bycia bogatym.Wielu ludzi twierdzi,
że bogactwo to posiadanie dużej ilości pieniędzy,
bogactwo to jednak przede wszystkim stan umysłu.
Aby wyjaśnić to pierwsze zdanie mojego artykułu
posłużę się cytatem, Roberta Kiyosakiego: ,,Nigdy
nie nauczysz biednego jak zostać bogatym, bogactwa
możesz nauczyć tylko bogatego”, to z pozoru proste
zdanie wyjaśnia w czym tkwi tajemnica bogactwa.
Wśród nas jest bardzo wielu ludzi, nie posiadających
jeszcze wielkich fortun, jednak ich podejście do
życia oraz sposób myślenia z pewnością umożliwią im
osiągnięcie bogactw o jakich marzą. Bez wspomnianych
marzeń bogactwo jest rzeczą nie możliwą do
spełnienia. Biedni ludzie boją się marzyć, bądź ich
marzenia są zamknięte w granicach jakie narzuca nam
otoczenie. Bogaci odwarznie wykraczają poza te granice
dzięki czemu łatwiej im osiągnąć to, o czym biedny
jak wspomniałem wcześniej boi się nawet marzyć.
Duże marzenia to jednak tylko jeden z podstawowych
składników na które składa się bogactwo. Bogaci ludzie
są również przedewszystkim wytrwali w dążeniu do
celu, są optymistami oraz posiadają otwarty umysł
dzięki czemu dostrzegają okazje, jakie widzą na swojej
życiowej drodze, które w konsekwencji umożliwiają im
zdobycie ogromnych majątków. Oczywiście w swoich
rozważaniach nie uwzględniam osób które niejako
bogactwo osiągają w spadku, bądź w inny sposób
na który tak właściwie nie mieli wpływu. Mówiąc o
bogatych ludziach mam na myśli jedynie tych, którzy
potrafiliby ponownie się wzbogacić materialnie nawet
gdyby w jednej chwili stracili wszystko.
Podsumówując stwierdzam, że bycie osobą bogatą nie
ma żadnych minusów, jedynie złe zinterpretowanie
znaczenia słowa ,,Bogaty” może wywoływać mylne
wnioski dotyczące tego stanu.
Zapraszam wszytkich do odwiedzenia www.robiebiznes.
pl oraz do czynnego korzystania z możliwości jakie
ten serwis już daje. Jeżeli chcesz natomiast wiedzieć
pierwszy o planowanym, niespotykanym jeszcze na
innych serwisach projekcie to zapisz się na znajdujący
się tam odnośnik “Prezent dla Ciebie” - dzieki czemu
dowiesz się jako pierwszy o projekcie jaki specjalnie dla
Ciebie przygotowujemy.
Pozdrawiam i życzę samych sukcesów.
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
14
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
15
Często się zdarza, że próbuje przerzucić winę na
czynniki zewnętrzne: mąż, żona, praca, dzieci,
ludzie, wydarzenia... gdyby tylko były inne...
To, co sobie mówimy, jest albo prawdą, albo
kłamstwem. Dlatego właśnie twoje prawidłowe i
błędne przekonania są tak ważnymi czynnikami
kreowania własnego i szczęśliwego życia.
Błędne przekonania są bezpośrednią przyczyną
emocjonalnych niepokojów i niewłaściwych
zachowań. Błędne przekonania wydają się prawdą
przez brak doświadczenia życiowego, powtarzanie
ich i programowanie podobne afirmowaniu.
Błędne przekonania mogą również wynikać ze zbyt
dużego przykładania wartości do bycia zawsze
akceptowanym albo do tego, by zawsze mieć rację.
Jeżeli myślisz, że złem jest pozwolenie komuś na
poznanie twoich słabych stron...
Jeżeli obawiasz się podjęcia ryzyka zawartego w
opowiedzeniu komuś o swoich słabościach...
Jeżeli uważasz, że takie otworzenie się jest zbyt
intymne i ogromnie niebezpieczne, ponieważ ktoś
znający twoje słabe punkty odtrąci cię, spowoduje
to niemiłą ci ocenę i będziesz żałować, że się
otwierasz...
Jeżeli uznajesz, że bezpieczniej jest nie mówić zbyt
dużo o sobie i trzymać się na uboczu...
... to kierujesz się błędnymi przekonaniami.
Ludzie przeważnie sądzą, że nie powinni
podejmować ryzyka zmian, wybierając wycofanie
się i racjonalizowanie, sztuczną zgodę na otaczającą
ich rzeczywistość. Lęk przez zmianą i ryzykiem
prowadzi do tego typu samozakłamania:
- jednym z najważniejszych zadań życia jest
ustrzeżenie się przed cierpieniem,
- podjęcie ryzyka może prowadzić do klęski,
- najwyższą wartość ma bezpieczeństwo,
- czymś strasznym jest podjęcie złej decyzji,
- jeżeli podejmę ryzyko, mogę stracić niezbędne do
życia rzeczy (pieniądze, przyjaciół, aprobatę, czas,
bezpieczeństwo),
- muszę szczegółowo zaplanować wszystkie
działania i słowa, które wypowiem, aby
zabezpieczyć się przed stratą, cierpieniem czy
popadniecięm w niełaskę.
Do zmian w życiu i osiągania jak najlepszych
korzyści należy usuwanie własnych obaw i
zahamowań, zaczynając od małych kroków.
Na początku zajmij się małymi celami, które
nie są dla ciebie zbyt paraliżujące. Potem
stopniowo podejmuj coraz większe wyzwania.
Efektem stopniowego budowania umiejętności
przełamywania się będzie doświadczenie, że
rzeczywistość i twoje otoczenie, sprzyja ci w
sytuacjach, w których do tej pory niezbyt sobie
radziłeś. Poznasz, że życie będzie działać na twoją
korzyść. Nauczysz się odczytywać podpowiedzi i
znaki, które będą ci wskazywać lepsze rozwiązania.
Poprzez przezwyciężenie siebie pokonasz błędne
przekonania, które do tej pory determinowały
twoje poczynania.
Błędne przekonania
Jarosław Sławek
www.sposobymotywacji.webpark.pl/motywowanie.html
W życiu każdego z nas istnieje coś, co chcielibyśmy
zmienić. Okoliczności życia żadnego z nas nie są
doskonałe, a istotą rzeczy jest to, jak sobie je
wyjaśniamy. Człowiek przeżywający trudne chwile, z
natury rzeczy, zadaje sobie pytanie - dlaczego czuję
się tak fatalnie?
Chodzi tutaj oto, że zamiast coś po prostu
czytać, lepiej zastanowić się, czy na pewno
powinienem to czytać? A jeśli faktycznie tak, to
szukaj w tym tekście tylko tego, co jest Ci naprawdę
potrzebne, pomijając całą resztę.
Jak to wygląda w praktyce? Zaczynasz
czytać. Wnioskujesz już mniej więcej, o co autorowi
chodzi. Porównujesz to z celem, z jakim czytasz
tą daną pozycję. Jeśli to nie oto Ci chodzi, rzucasz
okiem (dosłownie, nie chodzi oto, żeby faktycznie
czytać, tylko jednym spojrzeniem „ogarnąć”
dany fragment tekstu) na całą linijkę i po prostu
upewniasz się, że czytanie tego nie ma sensu,
więc przechodzisz do dalszych fragmentów, które
„czytasz” w identyczny sposób.
Wcześniej, czy później wreszcie dojdziesz
(jeśli dana pozycja zawiera takie informacje,
których poszukujesz) do takiego fragmentu tekstu,
który zawiera informacje odpowiadające celowi
Twojej lektury. W tym momencie już nie ma sensu
tylko raz rzucić okiem, ale lepiej zwolnić tempo
i np. ogarnąć ten fragment dwoma, trzema, a
może nawet czterema rzutami oczu. Analogiczne,
jeśli napotkasz jeszcze bardziej sensowny tekst –
rzucaj wzrokiem więcej razy, a nawet zatrzymaj
się nad nim dłużej (możesz przecież potrzebować
wynotować sobie jakieś istotne informacje).
Jak więc łatwo zauważyć w tym wszystkim
chodzi głównie o szybkie decydowanie, których
fragmentów tekstu w ogóle nie czytać, które nadają
się tylko do tego , żeby raz na nie rzucić okiem, a
które należy dokładnie przeczytać, gdyż zawierają
kluczowe dla Ciebie informacje.
Czytając właśnie takim sposobem po pewnym
czasie będziesz potrafił tylko jednym rzutem oka
„zobaczyć i przeczytać” bardzo dużą ilość wyrazów
pobocznych, a także będziesz je rozpoznawał bez
potrzebny fizycznego patrzenia na nie. Może to i
brzmi nieco mgliście i tajemniczo, ale zapewniam,
że w praktyce jest to bardzo prosty i intuicyjny
proces.
Zobacz także artykuły: „Czytanie? Tak, ale z
celem” oraz „Nie czytaj wszystkiego ... tak samo!”.
http://www.pawelsygnowski.info/
Praktycznie wszystko o właściwym użytkowaniu
Twojego mózgu
Podstawy szybkiego czytania cz. 2
Paweł Sygnowski
http://www.pawelsygnowski.info/
p.sygnowski@list.pl
Co to właściwie znaczy: sterowanie szybkością
i częstotliwością fiksacji w oparciu o ważność
czytanej informacji?
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
16
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
17
Klucz do sukcesu tkwi w zrozumieniu prawdziwych
powodów, dla których palacz tkwi w nałogu, i .... w
niepaleniu.
Allen Carr opracował metodę, która skupia się na
uzależnieniu psychicznym od papierosów i pomaga
rozwiązać ten problem skutecznie. Międzynarodowe
koncerny wykupują seminaria antynikotynowe
według jego metody, aby ograniczyć straty,
wynikające z palenia w miejscu pracy i pomóc swoim
pracownikom.
Książka Allena Carra „Prosta metoda jak skutecznie
rzucić palenie” stała się światowym bestsellerem i
sprzedana została na świecie w nakładzie ponad 8
milionów egzemplarzy. Tak oto można rzucić palenie
i stać się milionerem. Uwolnienie od uzależnienia
daje nam dodatkowe siły fizyczne i intelektualne oraz
poczucie wolności i odwagę w dokonywaniu wyborów.
Wyobraź sobie, że jesteś szefem potężnej i prężnie
rozwijającej się firmy, której dzisiejszą pozycję na
rynku okupiłeś wieloletnią pracą, wielotysięcznymi
inwestycjami. A teraz pomyśl, że w sprawach
dotyczących twojego macierzystego przedsiębiorstwa
ktoś próbuje narzucić ci swoje zdanie. Jest na tyle
arogancki, że pojawia się kilka razy na godzinę,
wydaje rozkazy, a gdy ich nie spełniasz, zasypuje
cię e-mailami i telefonami. Jego głos ciągle cię
rozprasza i uniemożliwia zebranie myśli. Wizja,
którą przed tobą roztoczyłam, wbrew pozorom nie
jest aż tak abstrakcyjna jak się wydaje. Wystarczy
tylko w miejsce natrętnego inwestora podstawić głód
nikotynowy.
Każdy przedsiębiorca ceni sobie swobodę działania
przy zarządzaniu firmą i pracownikami. Sukces
zawsze okupiony jest ciężką pracą, ale składa
się na niego zaangażowanie nie tylko szefa, lecz
każdego członka zespołu z osobna. Uzależnienie
od nikotyny może jednak poważnie zaburzyć pracę
przedsiębiorstwa i panującą w nim harmonię. W
efekcie prowadzi do obniżenia produktywności
pracowników. Dowody? Wystarczy prosta kalkulacja.
Przyjmijmy, że palący pracownik wypala 5
papierosów dziennie. Każda przerwa zajmuje mu ok.
10 minut. Łącznie spędza więc na paleniu w pracy
prawie godzinę dziennie!
Liczby zaskakują jeszcze bardziej w rocznej
perspektywie. Palenie zajmuje palącemu
pracownikowi 21 dni w roku - w czasie
przeznaczonym na pracę. To oczywiście przekłada
się na konkretne – ogromne! – kwoty. Ale to tylko
wierzchołek góry lodowej. Jest jeszcze wiele innych
kwestii związanych z uzależnieniem od nikotyny,
które uderzają w interes firmy.
Może się okazać, że wysiłki specjalistów od PR,
marketingu - słowem wszystkich dbających o
pozytywny wizerunek przedsiębiorstwa - pójdą na
marne. Wyobraźmy sobie sytuację, w której nasz
potencjalny klient, o którego zabiegaliśmy, składa
nam wizytę w siedzibie firmy. Proponowana przez
nas oferta zainteresowała go na tyle, że planuje
zainwestować tu dużą sumę pieniędzy. Rozpocznijmy
wizualizację.
Inwestor wysiada z samochodu i już na wstępie
uderza go widok sterczących przed budynkiem
kilkunastu palących pracowników, nerwowo,
łapczywie się zaciągających, nieświadomych, jak
żałośnie wyglądają.
Milionerzy nie palą
– twierdził Allen Carr, który został milionerem, gdy rzucił palenie
Kinga Balter - właścicielka Allen Carr Polska -
Kliniki Rzucania Palenia
www.allen-carr.pl
Dodajmy, że są to ludzie, którym zamierza powierzyć
swój kapitał. A teraz pytanie, czy z punktu widzenia
osoby z zewnątrz wyglądamy na ludzi godnych
zaufania i odpowiedzialnych? Jeśli nie potrafimy
zatroszczyć się o własne zdrowie, to czy uda nam
się odpowiednio gospodarować powierzonymi
pieniędzmi? W takiej sytuacji, nawet jeśli w
istocie jesteśmy ludźmi bardzo odpowiedzialnymi i
profesjonalnymi, nasza wiarygodność może poważnie
ucierpieć.
Każdy mniej doświadczony przedsiębiorca czerpie
wzorce od najlepszych w branży. Ludzie sukcesu
wiedzą od dawna, że inwestycją najbardziej
opłacalną i przynoszącą długofalowe zyski jest
zdrowie, tak własne, jak i pracowników.
Badania psychologiczne potwierdziły, jak bardzo nasz
wygląd, kondycja fizyczna i stosunek do własnego
zdrowia wpływają na odbiór przez innych. Większym
zaufaniem instynktownie obdarzymy osoby zadbane
i uśmiechnięte niż te zalatujące fabryką tytoniu i
szczerzące się pożółkłym garniturem zębów. Widok
starszego pana z brzuszkiem i cygarem nie kojarzy
się z biznesmenem XXI wieku. To już zamierzchła
przeszłość.
Dziś milionerzy to bardzo często młodzi ludzie,
dbający o zdrowie, uprawiający sport i unikający
nałogów. Niepalący szef wysyła otoczeniu sygnał
- jestem wiarygodny, pozbawiony kompleksów,
niezależny. Z kolei pracownik, któremu pracodawca
pomógł uwolnić się od nałogu, to większa lojalność,
poprawa wizerunku firmy, a przede wszystkim
obustronne zadowolenie.
Na zakończenie przytoczę wspomnienie, które
szczególnie zapadło mi w pamięć. Spacerując kiedyś
w towarzystwie zaprzyjaźnionego Szkota, który
prowadzi klinikę Allena Carra w Szkocji, prestiżową
dzielnicą Edynburga, gdzie swoje rezydencje mają
zamożni właściciele firm, zagadnęłam swojego
towarzysza: „ To świetne miejsce, żeby reklamować
seminaria antynikotynowe Allena Carra !”, na co ten
odparł z uśmiechem: „ Wiedza, którą chciałabyś im
przekazać, jest już dla tych ludzi oczywista.
Oni od dawna już nie palą. Zbyt cenią sobie swój
komfort i swoją niezależność.
Dzisiaj MILIONERZY NIE PALĄ. ”
Z jednej strony utożsamiane z luksusem, relaksem,
dobrą zabawą, adrenaliną. Z drugiej – przyczyna
raka płuc, chorób serca, obniżenia sprawności fizy-
cznej. Papierosy, mimo ich oczywistej szkodliwości,
palą codziennie miliony ludzi na całym świecie,
bez względu na majętność, wykształcenie, status
społeczny. Uzależnienie od tytoniu zatacza coraz
szersze kręgi, lecz dzięki Allenowi Carrowi miliony
ludzi dawno poznały mechanizm działania niko-
tynowej pułapki, zabierającej nie tylko zdrowie, ale
i wolność, i mogły rzucić palenie praktycznie z dnia
na dzień.
Dobry wzór
Jarosław Sławek
www.sposobymotywacji.webpark.pl/motywowanie.html
Każdy człowiek, najłatwiej i w sposób rzeczywiście
trwały, decyduje się na pewne zachowania, nie ze
względu na strach, pod wpływem przymusu czy
zagrożenia karą. Badania psychologiczne jednoznacznie
wskazują, że najefektywniejsza jest pozytywna
motywacja. Dzięki temu człowiek najlepiej rozumie,
że postępowanie według jasno określonych zasad:
prawdomówności, pracowitości i uczciwości w ogóle,
jest jego zyskiem oraz elementem trwałej satysfakcji z
siebie i swojego postępowania.
Kształtuje się ją w warunkach życzliwości i doceniania,
nawet tych pozornie drobnych, sukcesów osobistych.
Każdy z nas, żyjąc w jakiejś społeczności ludzi,
rodzinie, grupie znajomych, współpracowników itp.,
wywiera - określony swoją postawą - wpływ na innych.
Jeżeli jesteśmy odczytywani jako nastawieni przyjaźnie
i okazujemy szczere zainteresowanie i zaufanie innym,
pozostawiając przy tym sobie swobodę działania,
stajemy się, niemal automatycznie, autorytetami,
ludźmi, których zdanie ma realną wartość w tej
społeczności. Ogromne znaczenie dla takiej roli ma
pozytywne motywowanie do działania i wzbudzanie
motywacji wewnętrznej. Chodzi o tworzenie
subiektywnego rozumienia zasadności aktywności przez
przyjęcie jej jako własnego pomysłu, a nie narzuconej
z zewnątrz i stosowania motywatorów zewnętrznych
związanych z przymusem, karami i zakazami.
Pozytywna motywacja nie zawsze jest przyjmowana
od razu i właściwie. Wzorce społeczne, jakie
charakteryzują ogólnie przyjęty stereotyp myślowy,
najczęściej wzmagają obawę o wykorzystanie i jakiś
podstęp, który się za tym kryje. Trzeba o tym pamiętać.
Pozytywna energia, wewnętrzna motywacja i zaufanie
stanowią jednak najlepsze warunki tworzenia nowej
postawy życiowej.
Ukazywanie pozytywnych wzorców postaci i zachowań
motywuje do wysiłku i pomaga przełamać nieefektywne
stereotypy myślowe i niebezpieczne obyczaje i
tradycje. Będąc wzorcem dla innych i wartościową
osobą, która w swojej społeczności stale odnawia
więzi i nawiązuje nowe kontakty, możemy stać się
fundamentem formowania nowych postaw, opartych na
odpowiedzialności i miłości.
Brak takich osób powoduje utratę motywacji do wysiłku,
poczucie bezradności i objętność na własny los.
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
18
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
19
Jeżeli jedziesz asfaltową drogą przez las, to drzewa
nie rosną na drodze, tylko obok, jednak, gdy
spojrzysz ku górze, to zauważysz, że granica drzew
nie jest pionowa, lecz korony oraz pnie drzew z
obu stron drogi zbliżają się do siebie i zamykają
przestrzeń od góry. Jak widać z tego przykładu,
rośliny dążą do polepszenia swego życia, zwracając
się w stronę światła (tzw. fototropizm). Takie same
dążenia zapewnienia sobie lepszego bytu mają
zwierzęta, a co dopiero człowiek. Zwierzęta dążą
do opanowania określonego terytorium, znaczą
je, „biorą w posiadanie” i bronią przed intruzami i
konkurentami.
Ludzie również postępują podobnie, lecz –
paradoksalnie – w wielu przypadkach inaczej
lub wręcz przeciwnie, a z reguły niewłaściwie.
Oczywiście ludzie chcą dla siebie dobrze, a
przynajmniej wydaje im się, że tak czynią.
Właśnie, wydaje im się. Nasuwa się pytanie: dlaczego
coś niewłaściwego postrzegane jest jako prawidłowe?
Ten temat zasługuje na odrębny artykuł, a teraz
wracam do strefy komfortu.
Strefa komfortu ma wymiar wielopłaszczyznowy
i ilość tych płaszczyzn jest nieograniczona, a w
dodatku dla różnych ludzi są to płaszczyzny bardzo
różne i inne – jest to jak najbardziej normalne.
Rodzaje tych płaszczyzn wynikają z indywidualności
każdego człowieka i jego potrzeb. Część tych
płaszczyzn jest wspólna dla większej ilości osobników,
co związane jest z przynależnością do tego samego
gatunku, środowiska, płci, kultury, warunków życia
itd.
W tym artykule chcę zająć się Twoimi indywidualnymi
płaszczyznami strefy komfortu.
Strefę komfortu możemy sobie wyobrazić jako koło
z zaznaczonym środkiem, ograniczone okręgiem. My
jesteśmy tym środkiem, koło jest strefą komfortu,
okrąg – granicą, a na zewnątrz jest już strefa
dyskomfortu.
Jako strefę komfortu (w danej dziedzinie) możemy
przyjąć nasze wyobrażenia oraz oczekiwania,
nadzieje dotyczące danego aspektu życia,
stan faktyczny. Przykładowo, jeżeli ktoś marzy
o Trabancie, a go nie ma, to fakt przyszłego
posiadania go będzie związany z przekroczeniem
dotychczasowej granicy strefy komfortu w tej
płaszczyźnie. Dopóki nie ma Trabanta, to jest
on poza jego strefą komfortu, czyli na zewnątrz
opisanego powyżej okręgu. Gdy go już posiądzie, to
znajdzie się on w jego strefie komfortu, ale Mercedes
jest poza (na zewnątrz) jego strefą komfortu.
Strefy komfortu dotyczą np. wykształcenia, majątku,
najróżniejszych umiejętności, kariery, szczęścia,
miłości, statusu społecznego, poważania itd. itp.
W swojej strefie komfortu czujemy się dobrze,
komfortowo (być może tylko względnie), ale strefa
jest nam znana, często polubiona, nie stwarzająca
zaskakujących sytuacji, wyzwań, niebezpieczeństw.
Jest to miejsce nam znane i postrzegane jako
bezpieczne. Uporczywe trzymanie się strefy
komfortu związane jest z gnuśnością.
Problemem większości ludzi jest przemożna chęć
pozostawania w swojej strefie komfortu z przyczyn,
które przytoczyłem powyżej. Jeżeli dany człowiek
kurczowo będzie trzymać się swojej strefy komfortu,
to zatrzyma się w rozwoju w danej dziedzinie.
Rozwój wiąże się nieubłaganie z przekraczaniem
swojej strefy komfortu.
Jeżeli nasz właściciel Trabanta nie jest skłonny
przekroczyć swojej granicy komfortu, poza którą jest
Mercedes, to go nie posiądzie. Aby go mieć, musi
dążyć do niego, przekroczyć swą granicę komfortu
i znaleźć się w strefie, w której jest ten Mercedes.
Oczywiście przytoczone tu marki samochodów są
jedynie przykładem dla zobrazowania zjawiska i jego
funkcjonowania.
Ludzie, którzy kurczowo trzymają się swoich stref
komfortu, właściwie nie żyją, gdyż są zamknięci
Strefa komfortu
Tomasz Rezner
Każdy żywy organizm ma strefę komfortu. Czy to będzie
roślina, zwierzę czy człowiek, każdy ma swoją strefę
komfortu, która ma granicę, a za nią jest już strefa
dyskomfortu. Gdy już o tym napisałem, to dla każdego
jest to oczywiste, jednak w codziennym życiu niewiele
osób zdaje sobie z tego sprawę.
na nowości, postęp i rozwój. Kolejne lata ich życia
są takie same, a na ogół gorsze od poprzednich.
Nieszczęściem ludzkości jest to, że tacy ludzie
stanowią około 80% do 90% populacji (to jest mój
prywatny szacunek). Takich ludzi spotykamy na
każdym kroku. Najlepiej widać ich w „towarzystwach
wzajemnej adoracji”, czyli w środowiskach, gdzie
wszyscy są ze sobą we wszystkim zgodni i zadowoleni
z siebie oraz innych członków towarzystwa (tzw.
konformiści), niepodatni na jakiekolwiek zmiany
i postęp. Świetnie widać to wśród wszelkich
pochlebców i tzw. potocznie „przydupasów”.
Każdy człowiek o odmiennych poglądach, sposobach
działania postrzegany jest przez takie środowisko
jako zły, wywrotowiec, nie mający racji, marzyciel
oderwany od rzeczywistości, „rewolucjonista”,
wichrzyciel, burzący „stare dobre zwyczaje” (które
zawsze „sprawdzały się”) i rzuca mu się „kłody”
pod nogi, zbiorowo i solidarnie tępi najróżniejszymi
sposobami. Tragiczne jest to, że celem takich ataków
są z reguły najwartościowsze jednostki (chociaż
czasem trafiają się również osoby, które koniecznie
powinno się powstrzymać – np. Hitler, Stalin oraz inni
wielcy zbrodniarze i przestępcy).
Ludzie, którzy za nic nie chcą przekroczyć swojej
strefy komfortu, są zawsze „zadowoleni”, nie szukają
żadnych nowych rozwiązań, nie czynią żadnych
postępów. Wszelkie zmiany w ich życiu wywołane są
przez przymusowe czynniki zewnętrzne – np. ktoś
przeprowadził się do nowego i lepszego domu, ale
tylko dlatego, że stary spłonął lub zawalił się i gmina
przydzieliła mu lokal zastępczy, a nie dlatego, ze
chciał lepiej mieszkać i żyć. Tacy ludzie przekonani
są, że życiem żądzą przypadki, że nie mają wielkiego
wpływu na swoje życie, nie wytyczają sobie żadnych
celów (bo niby po co, skoro życiem rządzą przypadki
losowe i „nie mają na to wpływu”), nie mają
skrystalizowanych oczekiwań i zadowalają się tym, co
los (czyli inni ludzie) im przyniesie, czyli ich jakość
życia jest kiepska.
Wartościowe jednostki zawsze dążą do przekraczania
swoich stref komfortu i tworzenia przez to nowych
jakości. To właśnie ci ludzie są najbardziej prężni,
wytyczają nowe drogi postępu, są autorami odkryć
naukowych i wynalazków, poprawy jakości życia
ogółu, który później masowo z tego korzysta (np.
szczepionki, samochody, telewizja itd.).
Tymi ludźmi są – tzw. potocznie – „wiecznie
niezadowoleni” (nie mylić z malkontentami), ciągle
czegoś poszukujący, nie godzący się z istniejącym
ówcześnie stanem rzeczy. Ludzie „zadowoleni” nie
wnoszą żadnych nowych wartości do życia – bo nie
odczuwają potrzeby wprowadzania jakichkolwiek
zmian.
Jeśli chcesz przeżyć swoje życie w sposób
wartościowy i pełny, życzę Tobie, byś był „zdrowo
niezadowolony” z otaczającego Cię świata –
oczywiście doceniaj w nim to, co dobre, i korzystaj
z tego, niemniej ciągle w sposób aktywny odkrywaj
nowe wartości.
Ludzie ambitni i aktywni poprzez przekraczanie
swojej strefy komfortu powiększają ją ciągle i jest
to dla nich wyzwaniem i nieustającym procesem.
Dla obecnego właściciela Mercedesa, który przedtem
miał Trabanta, dawna strefa komfortu obejmująca
Trabanta mieści się w dużo większy „kółku”
zawierającym obecnie Mercedesa, który przedtem
był poza „kółkiem” Trabanta.
Pamiętaj! Nic wartościowego w Twoim życiu samo się
nie zrobi, więc przekraczaj swoje strefy komfortu, a
do dyspozycji masz tylko jedno życie!
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
20
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
21
Fotografia i Grafika...
czyli... „tematyczny” wypoczynek wakacyjny dzieci i młodzieży
Jestem zdecydowanym przeciwnikiem kolonii
i obozów bez programu tematycznego – jako formy
wypoczynku wakacyjnego dzieci i młodzieży.
Szokująco żałosne i nieszczęśliwe są dla mnie te
grupki wlokące się na plażę, z programem dnia
„gimnastyka poranna, śniadanie, obiad, kolacja”,
a między nimi – „zajęcia własne”, czyli często nuda i
konflikty. Od czasu do czasu „dyskoteka”...
Syn wyjeżdżał w szkole podstawowej i średniej
na obozy języka angielskiego, tenisa ziemnego,
żeglarskie.
U córki, Kasi, podobnie. Nie było mowy o
„zwykłym obozie”. Obóz tematyczny, zgodny z
jej zainteresowaniami. Na tej zasadzie spędziła
niezapomniane chwile na obozie nauki jazdy konnej.
Gdy w tym roku miała zaplanować wakacyjny
wypoczynek i znalazła ofertę obozu fotograficznego
Jarosławiec „Przystań wyobraźni” z bardzo
interesującym programem i opieką wykwalifikowanej
kadry, uznałyśmy, że „to jest TO!”
Rzeczywistość przerosła nasze oczekiwania.
Codziennie wykłady teoretyczne, dwa razy dziennie
wyjścia na sesje zdjęciowe w plener, a w sumie to po
prostu aparat na szyi stale :-) No i sprzęt bezpieczny.
Kilkakrotnie upewniałam się u organizatorów,
ponieważ żadna firma ubezpieczeniowa w Polsce nie
chciała ubezpieczyć sprzętu nieletniej na wyjazd na
terenie Polski. Jakaś tam już udzieliła odpowiedzi, że
tak. Ale wycofała się, gdy dowiedziała się, że nie jest
to wyjazd za granicę...
Tu nawet i niezwykłe były „party”. Co prawda
zapowiadanego „pidżama-party” w końcu nie było,
ale odbyło się „metal-party” i „lans-party”, czyli
party przerysowanego szpanu :-)
Grażyna Dobromilska
madgraf@madgraf.eu
www.madgraf.eu
www.blog.madgraf.eu
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
22
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
23
Z obiektywem na obozie wakacyjnym lipiec 2008
Kasia Dobromilska
No i ja te zwykłe białe karteczki nazywam “kostka
biała”, gdy opowiadam o ich użyciu. Choć, być może,
kostka biała w znaczeniu handlowym to cały plik stu
karteczek. Jak napiszę post-it, to będzie mylące. BTW
(by the way), nie znoszę karteczek przyklejanych. Jak
napiszę karteczka, to nie będzie wiadomo, jaka, A5,
A6, byle nieporządny świstek?
“Kostka biała” świetnie pomaga organizować pracę
i nie zaśmiecać umysłu informacjami, którymi w
danym momencie nie mamy czasu się zajmować. I jest
estetyczna. Te karteczki uklepuję sobie równiutko… na
koniec dnia na biurku.
Wręcz, nad projektami twórczymi pracuję w ten
sposób, że zapoznam się z tematem i go “odkładam”.
“Uleguje” się w podświadomości.
Chwila wytchnienia przy jakiejś pracy, w trakcie
czytania pisma, książki… relaksu... przychodzi mi do
głowy jakieś celne sformułowanie, natychmiast na
karteczce zapisuję. I odkładam karteczkę. Jedna na
drugiej. Nie kontrolując tego, że mam inne notatki na
ten „temat”. I wracam do swojego zajęcia...
Duże kartki A4 są niewygodne. Pomysły mam różne,
do różnych projektów. Każdy zapisuję na oddzielnej
karteczce. Jedna „kostka” – jedna „myśl”. Ileż to
bym miała tych płacht na stole? Albo na kartce A4
wykorzystywałabym miejsce na różne notatki. I jak z
tego bałaganu potem skorzystać?
Gdy przychodzi czas na opracowanie jakiegoś tekstu,
scenariusza, wpisu na blogu, przeglądam moje
“kostki” i wybieram należące do „tematu”. Wtedy
sobie przypominam „co autor miał na myśli” :-) i
układam „kostki” „na temat” w logicznej kolejności,
a w odpowiednich miejscach w trakcie pracy twórczej
wpisuję gotowe sformułowania i ciekawy tekst sam się
pisze: -)
Kolejne wykorzystane “kostki białe” lądują w koszu na
śmieci… i robi się porządek w notatkach.
Zapisz i zapomnij. Nie zaśmiecaj głowy
szczegółami.
Już nie mówiąc o tym, że jakiś pomysł, jakieś celne
sformułowanie przyjdzie ci do głowy tuż przed snem…
Nie ma szans, żebyś je zapamiętał. Zamiast się
więc nerwowo uczyć go na pamięć pół godziny – do
zapisania “na rano”, wstań, zapisz szybko i połóż się
spokojnie do łóżka, otul kocykiem i natychmiast zaśnij
: -) I tak zapomnisz.
Oczywiście, nie mam na myśli tego, że zapomnisz,
że masz np. zadzwonić do kogoś. Mam na myśli to
konkretne celne zdanie do twojego tekstu, reklamy,
notatki prasowej. Choć, z drugiej strony, jeśli masz
pamiętać o pilnym telefonie w ważnej sprawie o
konkretnej godzinie, zapisz. Niż masz sobie o tym
przypomnieć długo, długo po...
Co jeszcze piszę na “kostce białej”?
Prośby do domowników, gdy potrzebuję ich o czymś
poinformować.. Ja chodzę spać ok. 3, wtedy wszyscy
smacznie śpią. Nawet o tym, że koniecznie potrzebuję
skutecznego budzenia o 8, choć zwykle wstaję przed
10… Budzik może dzwonić… wyłączę go bez rejestracji
w świadomości tego faktu… Nie będę nikogo budzić
po nocy… Przed monitorem na stole jak samotny biały
żagiel tkwi w widocznym miejscu moja informacja na
“kostce” :-)
Oni do mnie też piszą. Rano :-)
“Kostka biała” a kompresja strategiczna
Mam jeszcze przewrotne skojarzenie w związku z
kompresją strategiczną propagowaną przez Kamila
Cebulskiego i moim stylem planowania i organizacją
dnia.
“Kostka biała” a praca twórcza : -)
czyli… o warsztacie, jak tworzyć teksty i organizować sobie pracę
Grażyna Dobromilska
madgraf@madgraf.eu www.madgraf.eu
www.blog.madgraf.eu
“Kostka” to moje podstawowe narzędzie. Co to
jest “kostka biała”? Jest to określenie handlowe
białych karteczek sprzedawanych w kostkach,
pewnie po 100 sztuk. Coś w rodzaju karteczek
post-it, ale post-it to nazwa zastrzeżona dla
karteczek przyklejanych, przypominajek.
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
24
nr 6/2008
MILLIONAIRE
magazine
www.millionaire.pl
25
Najpierw przytoczę ci fragmenty rozważań ze str. 116-
120 książki Kamila Cebulskiego Myśleć Jak Milionerzy
na temat kompresji czasu:
Kompresowanie czasu
/…/ Najpopularniejszym przykładem kompresji
czasu jest czytanie gazety podczas posiłku. Nic nie
przeszkadza w wykonywaniu tych rzeczy jednocześnie.
Jeżeli przeczytanie gazety zajmie ci 30 minut, a
zjedzenie posiłku także 30 minut, to wykonanie tych
czynności razem zajmie ci 35 minut.
Oszczędzasz 25 minut i uzyskujesz kompresję czasu
bliską 42%. Kompresujesz dzięki temu czas i wydłużasz
swoją dobę.
Kompresowanie taktyczne, o którym była mowa przed
chwilą, polega na wykonywaniu jednocześnie jak
największej liczby rzeczy. Przykłady można mnożyć
i mnożyć. Również ta książka powstała w pewnym
sensie w procesie kompresji czasu, gdyż większość
jej zawartości powstała w samochodzie, podczas
wielkiego tournee, jakim była seria konferencji Myśleć
Jak Milionerzy.
Dużo osób czyta książki w łazience, samochodzie czy
tramwaju. Modne są ostatnio audiobooki, których
można słuchać nawet podczas kierowania autem
czy idąc ulicą. Program w TV też można oglądać,
jeżeli jednocześnie spełniamy jakiś jeden ze swoich
obowiązków, np. prasowanie. Kompresować czas mogą
także sportowcy, którzy często chodzą na treningi,
a na nich biegają, aby się rozgrzać. Dlaczego by na
trening nie pobiec? Każdą czynność da się w jakiś
sposób skompresować. Powinno ci to wejść w nawyk.
/…/
Kompresja Strategiczna
Jeżeli taktyczna kompresja czasu polega na
wykonywaniu jednocześnie kilku rzeczy, to jej
strategiczny odpowiednik polega na odgórnym
planowaniu wielu takich zajęć czy też całych
biznesów. Wyobraź sobie taką sytuację, że prowadzisz
5 biznesów i dysponujesz określoną kwotą na
promocję. Jeżeli dobrze skompresowałeś strategicznie
te biznesy, to w bardzo prosty sposób przy tej samej
akcji marketingowej wypromujesz każdy z tych
biznesów.
Idąc dalej tym tokiem rozumowania, dojdziemy do
tego, czym jest strategiczna kompresja czasu. Bo
widzisz, jeżeli prowadzisz jakiś biznes i znajdujesz
się na jakiejś konferencji, to spotykasz ludzi, którzy
mogą stać się Twoimi klientami. Jeżeli prowadzisz
dwa biznesy, to możesz reprezentować obydwa i
automatycznie szansa na znalezienie klienta rośnie.
To jest efekt synergii, w tym konkretnym przypadku
nazywany strategiczną kompresją czasu.
/…/ Łączenie, nie dzielenie, jest Twoim celem. Staraj
się planować i realizować takie przedsięwzięcia, które
pozwolą zrealizować jak najwięcej Twoich celów.
I jak to się ma do moich zwyczajów?
Otóż ja mam swój rytm dnia, zawsze dzień - po
wyłączeniu komputera - kończę kilkoma kubkami
herbaty pu-erh lub wody mineralnej niegazowanej.
Zdrowy tryb życia : -) Zajmuje mi to z godzinę.
Ale jaka to cenna godzina.
Analizuję jednocześnie, co się zdarzyło w danym dniu,
co się udało, gdzie popełniłam błąd, czy da się go
naprawić?
Przypominam sobie, co jest do zrobienia, no i
oczywiście, sporządzam notatki na mojej “kostce
białej”. Każdy osobny problem na osobnej kartce.
Jeśli przypomni mi się coś związanego z tematem
zanotowanym, a jest miejsce, dopisuję na tej samej
“kostce”.
Po podsumowaniu dnia... bujam już myślami w
obłokach, odpoczywam... a tu nagle wpada mi do
głowy jakieś “zgrabne zdanie” do reklamy, do raportu,
do artykułu, jakiś “zgrabny” tytuł, ciekawy temat do
opracowania.
A to nagle mnie oświeci, że jeszcze jakiś wątek przyda
się w wydawnictwie promocyjnym, które opracowuję.
Notatka na “kostce”.
A to mnie „oświeci”...ach! zadzwonić koniecznie z
rana do...!
Nie zaśmiecam umysłu, a o niczym nie zapominam.
Znaczy, zapominam. NATYCHMIAST :-) “Kostki
białe” ze sprawami do załatwienia pilnie “na
jutro”… czyli NIE ZAPOMNIEĆ! układam jedna
obok drugiej na blacie biurka przed monitorem,
żeby mi się od razu rzuciło to rano w oczy. To,
co do wykorzystania na później, na stosiku obok
monitora. Pamiętam tylko, że mam notatkę, do
czego i gdzie szukać : -)
To załatwić przy projekcie, to odebrać, do tej osoby
koniecznie jutro zadzwonić, o tym porozmawiać, to
wysłać pocztą tradycyjną lub mailem. Trzy słowa na
“kostce”...
Tak przy zdrowej herbacie pu-erh rodzi się strategia
firmy, organizacja pracy, zgrabne teksty, ważne
myśli do różnych publikacji i tematów… no i
relaks sprawiający, że z głową wolną od wszelkich
problemów, po toalecie wieczornej, usypiam niemal
natychmiast po położeniu się do łóżka, bez względu na
to, jak pracowity miałam dzień i jak wiele spraw do
załatwienia mam następnego dnia lub wkrótce.
Bez “kostki białej” to bym pewnie przepadła, gdy
mam wiele dużych projektów do „jednoczesnej”
realizacji...
Oczywiście, to nie jest taka „jednoczesna” realizacja.
Trzeba zaplanować harmonogram zajęć zgodnie z
terminami wykonania i zgodnie z nim, skupiać się
w danym okresie czasu maksymalnie nad jednym
projektem.
Co innego natomiast, mieć pomysły odnośnie
poszczególnych projektów w tzw. międzyczasie.
No i „kostka biała” a organizacja konferencji...
Najpierw sporządzam plan zadań, a potem, dzięki
„kostce”, kontrolujęrealizację każdego etapu
harmonogramu.
Zapewniam cię, że każde duże spotkanie jesteś
w stanie przeprowadzić sprawnie. Z licznymi
spotkaniami z zaproszonymi gośćmi w ciągu jednego
czy nawet dwóch dni, notatkami w miejscowej prasie,
zainteresowaniem inicjatywą TV, przygotowaniem
konferansjerów, asystentów, nagród od sponsorów,
noclegów dla wykładowców (jeśli trzeba), dekoracją
sali, plakatami informacyjnymi, podziękowaniami itp.
Z “morzem tematów” :-)
A więc, przypominam ci jeszcze raz. Dzięki „kostce
białej” poradzisz sobie z każdym swoim projektem.
Twórczym i organizacyjnym.
Pozdrawiam cię serdecznie, Grażyna
madgraf@madgraf.eu
www.madgraf.eu
www.blog.madgraf.eu
strona hobbystyczna www.marketingregionu.pl
Zbędne rzeczy
Dariusz Dryjski
Ilu z Was ma jakieś nałogi, zwyczaje? Ilu z Was czyta co
tydzień gazetę albo nawet codziennie? Przecież i tak po
tygodniu nie pamiętacie tego.
Po co oglądacie tyle wiadomości? Przecież większość
rzeczy powtarza się, a na następny dzień te informacje
zapominacie.
Ile wydajecie na nałogi, np. papierosy, kawę?
Policzył ktoś z Was, ile traci pieniędzy na dzień,
tydzień, rok? Wyobrażacie sobie, jakie auto moglibyście
mieć za te pieniądze, które wydajecie na prąd,
oglądając bezsensowne seriale, na papierosy, kawę,
kolorowe pisemka?
A przecież to też strata czasu, a czas to pieniądz!
Macie dzieci? Czy nie lepiej kupić im nowe ubranie,
a nie mówić w kółko „nie stać nas na to”?
Jeśli palicie w ich obecności, to zatruwacie nie tylko
siebie. Moi rodzice co dzień po śniadaniu zapalają
papierosa i piją kawę. Bardzo mnie to drażni i mimo
moich uwag i próśb nic się nie zmienia. Wiele razy
słyszałem „nie stać nas na to”, więc sam muszę
zarabiać.
Taka sytuacja zmusiła mnie do nauki o biznesie.
Chcę mieć swój biznes, żebym nie musiał moim
dzieciom niczego odmawiać.
Sam nie mam takich nałogów. Przyznaję, że oglądałem
seriale, dopóki nie przeczytałem kilku książek
otwierających okno na świat. Życie jest piękne i nie
warto marnować go na zbędne rzeczy.