Witaj!
Miło mi, że mamy możliwość spotkania
się w kolejnym numerze Millionaire Magazine.
Jak zapewne wiesz, od jakiegoś czasu prowa-
dzę sklep internetowy z e-bookami (www.libri.
zixo.pl), specjalnie dla Ciebie, drogi czytelniku,
organizuję cotygodniowe przeceny ponad 2000
książek i, jak widzę, wiele osób z nich korzysta,
co mnie bardzo cieszy. Od jakiegoś czasu daję
także możliwość Tobie zbudowania e-biznesu
pod moimi skrzydłami, dzięki czemu możesz
zarabiać razem ze mną. Rejestrując się już
dziś w naszym klubie (http://klubzixo.pl/klub/
dolacz), dostajesz na start aż 50 zł. Czy nie
warto zacząć nowego rozdziału w swoim życiu?
Gwarantuję ci bezpieczny i dochodowy biznes.
W tym numerze przeczytasz: Magdaleny Bieni
pt. „MLM dlaczego i dla kogo to…”, Magda-
leny Strzechmińskiej o rekrutacji w firmach
poszukujących nowych pracowników, artykuły
naszego nowego redaktora Michała Jurkow-
skiego i wiele innych, dlatego też zapraszam
Cię do przejrzenia tego numeru.
Udanej lektury!
Adrian Florek
Copyright© 2009 Millionaire Magazine
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być kopio-
wana w żadnej formie ani żadnymi metodami mechanicznymi i elektronicznymi,
łącznie z wykorzystaniem systemów przekazywania i odtwarzania informacji
bez pisemnej zgody właściciela praw autorskich.
Projekt graficzny
Artur Bukowski
DTP
Artur Bukowski
Okładka
Łukasz Nowak
Redaktor Naczelny Adrian Florek
Redakcja
Dariusz Dryjski
Daniel Janik
Grażyna Dobromilska
Jolanta Gajda
Jarosław Sławek
Kasia Pabianek
Magdalena Bienia
Kinga Balter
Magdalena Strzechminska
Paweł Sygnowski
Tomasz Rezner
Łukasz Nowak
Szczepan Zmarzliński
Właściciele zdjęć: Łukasz Nowak
Paulo Correa (nookiez) | www.sxc.hu
Faakhir Rizvi (fakhar) | www.sxc.hu
Steve-Woods- (woodsy) | www.sxc.hu
Asif Akbar (asifthebes) | www.sxc.hu
Chutiporn Chaitachawong (chutiporn) | www.sxc.hu
sanja gjenero (lusi) | www.sxc.hu
Rodolfo Clix (clix) | www.sxc.hu
Zsuzsanna Kilián (nkzs) | www.sxc.hu
Agata Malinowska
Mateusz Atroszko (atroszko) | www.sxc.hu
Justyna Furmanczyk (just4you) | www.sxc.hu
Millionaire Magazine to e-gazeta rozpowszechniana drogą elektroniczną
za pomocą poczty e-mail. Zapisując się na prenumeratę zyskujesz to, że każdy
numer z momentem ukazania się trafia od razu do Ciebie. Aby zostać
prenumeratorem, wystarczy zapisać się na listę, podając imię, nazwisko
i oczywiście adres e-mail.
Ponadto za zapisanie się dostaniesz:
Nagranie z wystąpieniem Kamila Cebulskiego
“Jak zmiana światopoglądu doprowadziła do
sukcesu” z konferencji Myśleć Jak Milionerzy.
Pierwsza zasada sukcesu .................................................... 4
Człowiek sukcesu .............................................................. 5
Myślenie pozytywne ......................................................... 6
Stosunek pozytywny ...........................................................7
Mam Talent ....................................................................... 8
Nigdy się nie dowiesz… ..................................................... 9
Motywacja ....................................................................... 10
Jakość życia .......................................................................11
Strefa komfortu ............................................................... 16
Jaki masz plan na bieżący rok? ......................................... 18
Wzmacniacz a dźwignia .................................................. 20
Dlaczego ludzie nie wykorzystują swego geniuszu .......... 22
Podstawy szybkiego czytania cz. I .....................................25
Dlaczego warto zarabiać na pożyczkach społecznościowych? 26
Cashflow ...........................................................................27
Pracujący będą nadal pracować, czyli trudna prawda o no-
wych emeryturach............................................................ 28
Pierwszy krok do niezależności finansowej ...................... 30
Farmersi ........................................................................... 34
Jak zostałem milionerem cz. I .......................................... 36
Czy chciałbyś dostać podwyżkę? ..................................... 40
Rekrutacja bez tajemnic, część 1 – CV .............................41
Magdalena Strzechmińska (Ojrzyńska)
Jak stać się atrakcyjną ofertą? ........................................... 43
Prezentacje........................................................................47
Tajniki skutecznych prezentacji biznesowych .................. 46
Z Partnerem zawsze raźniej, czyli spółka partnerska ....... 48
Adrian Florek
Zły zakup boli szczególnie sprzedającego ........................ 49
millionaire magazine
|
3
m
otywacja i sukces
H
okeista ten jest jednym z najlepszych hokeistów
w swoim kraju, kilkakrotnie zdobywał mistrzo-
stwo i wicemistrzostwo Niemiec. Kilka lat temu
zaczęły go nękać straszne bóle głowy. Podczas
badań okazało się, że ma raka mózgu.
Podjął walkę z nowotworem. Zamienił lodowisko na szpital,
a treningi na chemioterapię. Okazało się, że udało mu się poko-
nać raka. Najszybciej, jak tylko to było możliwe, powrócił do tre-
ningów i do gry. Ponownie zdobył mistrzostwo. Niestety, pod-
czas kolejnego badania kontrolnego okazało się, że rak powrócił
i to z o wiele większą siłą. Lekarze twierdzą, że nie ma już dla
niego ratunku i dają mu około 7 tygodni życia.
Mając to na uwadze, postanowił spędzić resztę swojego życia,
robiąc to, co kocha. Stwierdził, że w takiej sytuacji musi
po prostu wykorzystać w pełni pozostały mu jeszcze czas...
Postanowił dalej trenować!! Powiedział, że to jest to, co zawsze
kochał robić i co jest jego największą pasją! Dodał rów-
nież, że jest to winien swoim kolegom z drużyny i kibicom –
w ten sposób chce im podziękować za wiarę w niego i wsparcie,
jakiego mu udzielali i nadal udzielają.
Rób to, co kochasz robić – to pierwsza zasada sukcesu, o której
przeczytasz w każdym poradniku. Usłyszysz o niej w wywiadzie
z gwiazdą filmu, biznesu czy sportu. Ta zasada jest tak okle-
pana, że przeciętny człowiek rzadko wpada na to, że jest praw-
dziwa. A nawet jeśli pokiwa ze zrozumieniem głową, podczas
codziennych czynności po prostu o niej zapomina.
Czy gdybyś był w podobnej sytuacji jak przedstawiony
na początku hokeista (czego absolutnie nikomu nie życzę),
robiłbyś nadal to, co do tej pory? Czy to, co robisz teraz, jest
pełnym wykorzystaniem Twojego potencjału i nie zamienił-
byś tego za nic w świecie? A może w inny sposób spędziłbyś
pozostały Ci tutaj, na Ziemi, czas?
Albo inaczej – gdybyś wygrał teraz 5 000 000 zł w totka,
czy nadal pozostałbyś przy tym, co teraz?
Pamiętam, że w szkole średniej marzyliśmy z kolegami
o wygraniu paru milionów. Każdy z nas mówił, że rzu-
ciłby szkołę i całkowicie inaczej pokierował swoim życiem.
Znaczyło to ni mniej ni więcej tylko tyle, że nie jesteśmy
spełnieni w tym, co robimy, że mamy niedosyt, jeśli cho-
dzi o spełnienie naszego potencjału. Teraz też mam jesz-
cze pewien niedosyt, ale już nie zmieniałbym diametralnie
mojego życia. Odnalazłem dziedziny, które mnie naprawdę
fascynują i w których chcę stawać się lepszym. Ona dają
mi radość i spełnienie, o których kiedyś tak marzyłem.
Owszem, mam jeszcze wiele do zrobienia, ale tu chodzi
raczej o skalę mojej działalności, a nie o dziedzinę, w której
chcę działać!
Jeśli robisz coś, co kochasz, to jesteś skazany na sukces.
Tak naprawdę już osiągnąłeś niebywały sukces. Większość
ludzi ciągle narzeka na swoją pracę i robi to, na co wcale nie mają
ochoty. Jeśli jednak jest inaczej, może warto coś zmienić?
Pod każdą widzialną oznaką sukcesu musi być mocny fun-
dament. Musi być coś, co się nie zachwieje przy pierwszych
problemach, trudnościach i nie dających się przewidzieć
sytuacjach. Każdy sukces trzeba podeprzeć prawdziwą pasją,
miłością do tego, co się robi. Zbuduj swój sukces na skale,
a nie na piasku!
Kilka dni temu przeczytałem w jednej z gazet o pewnym niemieckim hokeiście. Jego historia jest tyleż
smutna, co pokrzepiająca...
Pierwsza zasada sukcesu
Daniel Janik
www.sukcesmisja.pl
www.provtraining.com.pl
Ja
nu
sz G
aw
ro
n | w
w
w.
sx
c.h
u
4
|
millionaire magazine
M
asz szansę poznać to, co jest potrzebne
do odniesienia sukcesu, przemyśleć,
na ile to do Ciebie pasuje. Możesz poznać
sekrety powodzenia, finansowania swoich
nowych przedsięwzięć. Wszystko możesz.
Jeśli nie interesuje Cię dobrobyt i swoboda finansowa, możesz
nie czytać.
Pamiętaj, że będziesz musiał się dostosowywać, zmieniać i wciąż
nabywać nowe umiejętności. Będziesz potrzebował wciąż nowych
pomysłów, wciąż nowych motywacji i wciąż nowych zasobów.
W biznesie nie ma stałych sytuacji. Zmieniają się wymaga-
nia klientów, pojawiają się produkty lepsze pod względem
technicznym, konkurencja rośnie i maleje. To będzie kreować
rozwój twojego przedsięwzięcia i twój własny.
Czy chcesz wyruszyć w nieznane i znaleźć własną drogę?
Oceniając swoje mocne strony, pamiętaj, że kreatywność
nie jest domeną tylko geniuszy, którzy potrafią malować, pisać
czy rzeźbić. Kreatywność (twórczość) często kryje się w latach
praktyki. Potrzebne ci jest kilka elementów twórczego
myślenia. Zdolność przeistaczania jednego pomysłu w drugi
za pomocą myśli. Obserwacja tego, co się dzieje w twoim bez-
pośrednim otoczeniu oraz kreowanie szerszych wizji. Tworze-
nie całkowicie osobistych poglądów i ocen sytuacji oraz pomy-
słów, a także umiejętność przystosowania się do zmieniających
się warunków. Potrzebował będziesz własnej energii, czasem
pozostanie ci tylko ona.
Musisz być entuzjastą
i zwolennikiem osiągania
celów.
Entuzjazm to cecha, która
kieruje myśli ludzi suk-
cesu na osiąganie celów,
chroni przed negatyw-
nym myśleniem, ospało-
ścią i utratą koncentracji.
Nawet gdy wszystkie
siły wydają się popy-
chać w innym kierunku,
pozwala to na utrzymanie
pewności siebie, wzmożo-
nej twórczości i zwiększa
zdolność do elastycznej
i ciężkiej pracy.
Czy nadal pragniesz
wyruszyć w nieznane
i znaleźć własną drogę?
Człowiek sukcesu
Właśnie teraz możesz stanąć twarzą w twarz z jedną z najważniejszych decyzji swojego życia:
czy jesteś człowiekiem sukcesu? czy potrafisz z tego skorzystać?
Jarosław Sławek
http://www.trzyobawy.webpark.pl
(fa
bi
os
la
ve
) | w
w
w.
sx
c.h
u
millionaire magazine
|
5
m
otywacja i sukces
s
tosunek do świata i życia, ludzi i siebie
Mówi się, że głupi na świat narzeka, a mądry się nim
zachwyca...
To dobre motto, nie zadręczaj siebie niesprawie-
dliwością świata, nie mów, że wina leży po czyjejś
stronie, nie szukaj przeszkód, aby usprawiedliwić swoje nie-
róbstwo, przyjmij świat takim, jakim on jest, fakty przyjmuj
za fakty, nie dopisuj do nich mitologii, koncentruj się na tym,
co możesz zrobić, co możesz zmienić we własnym życiu,
korzystaj z nauki, jaka płynie z błędów i wyrażaj wdzięczność
za sukcesy.
Większość napotykanych ludzi to osoby uczciwe i przyzwoite,
nie przesłaniaj ich sobie tymi, którzy nie kierują się szlachetno-
ścią i poczuciem głębszego dobra, poszukuj w otoczeniu ludzi
pewnych siebie, wiedzących, czego chcą od życia, upodabniaj
się do nich, tak naprawdę otrzymujemy od innych dokładnie
Myślenie pozytywne
Pozytywny stosunek do świata i życia, innych ludzi i własnej osoby jest drogą do sukcesu, dobrze jest,
gdy naszym motorem staje się pozytywna motywacja, jak ją odnaleźć?
Jarosław Sławek
http://www.trzyobawy.webpark.pl
to, czego oczekujemy, na co pozwalamy - to nie ludzie mnie
oszukali, to ja się dałem oszukać...
Poszerzaj własne horyzonty, nawiązuj coraz to nowe kon-
takty, daj sobie szansę, interesuj się też innymi, nowo pozna-
nymi osobami, porozmawiaj o własnych kłopotach, staraj
się pomagać w ich problemach, ale nie traktuj tego jako obo-
wiązek, nic na siłę, życie nie jest pasmem poświęceń, miej czas
na radość i zabawę.
Największy wpływ na wydarzenia masz we własnych rękach,
to nie przypadek, działanie innych czy jakieś obiektywne,
zewnętrzne czynniki, ty kreujesz własne życie, zawsze
o tym pamiętaj, bądź najważniejszą osobą w swoim życiu, jeśli
będzie ci towarzyszyć szczęście, wszystkim wokół się ono
udzieli, więc nie żałuj sobie, aby mieć coś do zaoferowania
innym.
Poczucie godności pozwoli ci odczuć w zdrowy sposób wła-
sną wartość, a kiedy będziesz ją znać, poznają ją i inni i za to
będą cię szanować, wiedz, że twoja wartość jako człowieka jest
zawsze większa od domniemanej, potrafisz zdziałać więcej
niż przypuszczasz, kiedy przyjmiesz taką
postawę - nic cię nie powstrzyma...
Pau
lo C
or
re
a (
no
ok
ie
z) | w
w
w.
sx
c.h
u
6
|
millionaire magazine
C
óż, należy przyjrzeć się temu co uznajesz
za ważne. Powinno wystarczyć. Jeżeli Twoje
osiągnięcia życiowe są satysfakcjonujące,
a poranki cieszą na spotkanie z nimi, to rzeczy-
wiście nie ma problemu. Jeżeli nie zadowalasz
się tym co posiadasz, a drogi rozwoju stoją przed Tobą otwo-
rem i masz wolę sięgania po lepsze, wszystko jest w porządku.
Problem powstaje wtedy, kiedy Twoja droga ku lepszemu życiu
skończyła się, pomimo, że wciąz jeszcze żyjesz. Problem jest
wtedy, kiedy poranek niesie przesłanie o zbliżających się kło-
potach, a wszystko co Cię otacza przynosi troski i zmartwie-
nia. Już na dzień dobry otacza Cię ból i dyskomfort.
Można też zadać sobie pytanie: czy kierunek w jakim zmie-
rzam i dotychczasowe osiągnięcia są właśnie tym, czego chcę
od życia?
Dlaczego tak wielu z nas nie znajduje satysfakcji z życia? Dla-
czego życie większości ludzi to utrapienie, a żadna radość?
Dlaczego w życiu piękne są tylko chwile?
Może warto przyjrzeć się procesowi wychowania i dorasta-
nia. Nie chcę tu poszukiwać winnych, pragnę jedynie analizy
wpływu sposobu wychowania, jaki ma miejsce od pokoleń.
Oczywiście, jak wszystko co nas otacza, ewoluuje on w zależ-
ności od ogólnego nastawienia.
Jako dziecko nie znamy żadnych ograniczeń. Ogranicze-
nia to podstawowa nauka, jaką poznajemy. Nie wolno tego,
tam nie wolno, to nie dla ciebie - tego typu komunikaty są naj-
częściej słyszanymi przez dzieci. Później całe życie towarzy-
szą nam nakazy, zakazy, regulaminy. Jak w takich warunkach
nauczyć się sięgać po to co najlepsze?
Od czasu do czasu, jednak, "sięgamy gwiazd". Uczymy
się wtedy, że tylko chwile przynoszą nam radość i satysfakcję.
Okupione są ogromną cierpliwością i wyrzeczeniami. Czymś
na co nie mamy ochoty. A kiedy ktoś powie nam, że można
inaczej, pukamy się w czoło lub wzdychamy współczująco.
Niektórzy z nas pójdą za nowym głosem. Pozwolą sobie na eks-
peryment. Napotykając nowe, inne nastawienie do świata,
napotkają również własną ścianę uprzedzeń. Niewielu będzie
potrafiło ją pokonać. Przecież trzeba samemu sobie powie-
dzieć, że jest się wadliwą konstrukcją i jeszcze znaleźć moty-
wację do działań ukierunkowanych na przebudowę dosłownie
wszystkiego. Potrzebne jest nowe myślenie, nowe postrzeganie,
nowe odczuwanie, nowe potrzeby, cali musimy stać się nowi.
Zresztą nie tylko nowi, ale i inni.
Tylko poprzez przewartościowanie siebie możemy wyzwolić
się ze świata nakazów i zakazów, do świata możliwości i umie-
jętności. Nie chodzi o determinowanie się wiarą we własne
siły, ale świadomość i wiedzę na temat własnych umiejętności
i nieograniczonych możliwości. Musimy odrzucić przekona-
nia płynące z naszego wychowania. Uwolnić się od poczu-
cia winy i wstydu. Dopiero wtedy zrozumiemy konieczność
motywowania siebie do pozytywnego nastawienia.
Stosunek pozytywny
Żeby zmienić nastawienie do świata trzeba zrozumieć istotę błędu, który powoduje nasze obecne nastawie-
nie. Zacznijmy od nasuwającego się automatycznie pytania: dlaczego mam sądzić, że moje nastawienie jest
niewłaściwe?
Jarosław Sławek
http://www.trzyobawy.webpark.pl
Fa
ak
hi
r R
iz
vi (
fa
kh
ar
) | w
w
w.
sx
c.h
u
millionaire magazine
|
7
m
otywacja i sukces
Z
auważ, że każdy ze sług dostał według swoich
zdolności! Każdy z nas ma swoje indywidualne
zdolności i każdy otrzymuje według tego. Trudno
bowiem oczekiwać, żeby matematyk pisał piękne
wiersze, a ktoś obdarzony pięknym głosem znał
na pamięć wszystkie daty. Choć i to się zdarza.
Każdy z nas ma swój talent, a nawet kilka talentów i jego powo-
łaniem jest je rozwijać do takiego stopnia, do jakiego to tylko
możliwe. Może nie każdy z nas będzie geniuszem na miarę Tho-
masa Edisona czy innego Mozarta. Jednak każdy z nas ma swoje
maksimum, do osiągnięcia którego powinien dążyć.
Określony talent jest nam dany, ale o jego rozwój trzeba
zadbać samemu. I bardzo często tak się właśnie dzieje. Nie-
stety, równie często, ktoś nam przeszkadza w tym wszystkim.
Jedno słowo, czyn może zaprzepaścić wielki talent dla danej
szkoły, miasta, kraju, a nawet świata. Nigdy nie wiemy, gdzie
tak naprawdę jest granica.
Jedno złe słowo może zniechęcić kogoś do rozwijania swoich
zdolności i powstrzymać go na lata lub nawet na zawsze. Przy-
pomnij sobie, jak się czułeś, gdy z Ciebie drwiono, onieśmielano
Mam Talent
Daniel Janik
www.sukcesmisja.pl
www.provtraining.com.pl
czy nawet podkładano „świnie”. Możliwe, że miałeś ochotę
zrezygnować z czegoś, co kochasz, byle tylko dano Ci spo-
kój. I nie mówię tu tylko o dzieciach w szkole (one to robią
często nieświadomie, nie rozumieją, jak wielkie to może mieć
konsekwencje), mam tutaj na myśli zazdrość przejawiającą
się u dorosłych osób.
Nie wszyscy są tacy, że się nie przejmują i mimo krytyki trwają
w swoim działaniu. Są wrażliwi ludzie, dla których takie
zachowania mogą oznaczać koniec marzeń o sukcesie.
Jak, twoim zdaniem, wyglądałby świat bez stworzonego
dla wszystkich przez Henry’ego Forda samochodu? Wyobra-
żasz sobie dzisiejszy świat bez auta? Albo jak wyglądałaby nasza
codzienność, gdyby nie rozwinął się talent Billa Gatesa?
Co by było, gdyby ci geniusze wzięli sobie do serca mocne
słowa wypowiedziane przez krytyków, których zadaniem jest
tylko wyszukiwanie słabości u innych?
Czy myślisz, że jak oni zaczynali, to uważali, że odniosą taki
sukces? Czy myślisz, że wiedzieli, że niemal każda osoba
na tej planecie o nich usłyszy? Nigdy nie wiemy, jaki dana
osoba będzie miała wpływ na życie społeczności (lokalnej,
a nawet globalnej). Nigdy nie wiadomo, u kogo i kiedy objawi
się geniusz...
Ty też masz jakiś niezwykły talent. Najprawdopodobniej masz
ich kilka. Nie wiem, czy są one tak wielkie, by można je nazwać
mianem geniuszu, ale z pewnością są warte uwagi. I pracy.
Twojej pracy. Masz coś, czego nie ma nikt inny na świecie.
Rozwiń swój talent do takiego stopnia, do jakiego tylko potra-
fisz. To jest Twój obowiązek. Nie zmarnuj tego daru.
Słyszałeś kiedyś przypowieść o talentach? Jest tam mowa o pewnym człowieku, który miał udać się w dłuż-
szą podróż. Przywołał swoich służących i przekazał im talenty, każdemu według jego zdolności. Pierwszy
otrzymał pięć talentów, drugi dwa, a trzeci – jeden. Pierwszy i drugi otrzymane talenty „puścili w obieg”
i wkrótce je podwoili. Trzeci zaś zakopał otrzymany talent w ziemi. Po powrocie z podróży pan chciał rozliczyć
się ze sługami. Pierwszych dwóch pochwalił słowami: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach
niewielu, nad wieloma cię postawię; wejdź do radości twego pana!”. Trzeciemu natomiast odpowiedział: „Sługo
zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. Powinieneś
więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Dlatego
odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane,
tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma.”
(N
ico
le
_N
) | w
w
w.
sx
c.h
u
8
|
millionaire magazine
J
eśli po podjęciu próby okaże się, że to nie było Twoje
prawdziwe pragnienie a tylko Ci się wydawało, że tego
pragniesz – zyskasz jasność i będziesz mógł szukać dalej.
A jeśli to jest rzeczywiście to, czego pragniesz z całego
serca, to już nie przestaniesz próbować, aż Ci się uda
(w przypadku, gdyby nie udało się za pierwszym razem)!
Nie słuchaj osób, które z niewiadomych przyczyn przyznają sobie
prawo do decydowania o tym, co jesteś a czego nie jesteś w stanie
osiągnąć. Nie słuchaj 95-97% ludzi, którzy uważają, że wiedzą
wszystko lepiej, choć w życiu nie spróbowali sięgnąć po swoje
marzenia. Nie słuchaj tych, którzy podcinają skrzydła innym
z tego tylko powodu, by nie wyszło na jaw, że są gorsi (choć
wcale nie są, tak im się tylko wydaje). Nie zwracaj zbytnio uwagi
na to, co mówią inni – Ty masz swoje życie a oni swoje. Nie bądź
też jednak całkowicie głuchy na ich słowa, ponieważ patrząc
z boku mogą dostrzec coś, czego sam nigdy byś nie zauważył.”
Jak mówi stara prawda życiowa – nigdy się nie dowiesz, jeśli
nie spróbujesz. To przecież takie oczywiste, prawda? Normal-
nym jest, że żeby coś osiągnąć trzeba najpierw zacząć to robić,
trzeba podjąć próbę. Choć to takie naturalne, często jednak
już na tym pierwszym etapie łamiemy sobie zęby.
Mamy jakieś marzenie, nie starcza nam jednak odwagi,
by spróbować je zrealizować. Chcemy osiągnąć sukces, ale gdy
już trzeba podjąć konkretne działanie, szukamy wymówek.
Mówimy wszystkim o tym, jak bardzo chcemy coś zrobić,
a gdy nadarza się okazja nie korzystamy z możliwości.
No to w końcu chcemy czy nie chcemy?!
Natura ludzka jest bardziej skomplikowana niż się nam czasem
może wydawać. Gdyby to wszystko było takie proste, to suk-
ces nie byłby taki piękny i wszyscy wkoło osiągaliby swoje cele
bez wysiłku. Nie w tym rzecz!
Chodzi o to, by pokonywać swoje słabości, swój strach, swoje
negatywne przekonania. Ci, którym się to uda, dopną swego.
Reszta najprawdopodobniej zrezygnuje przy pierwszych
problemach. Albo nawet wcześniej – nie spróbują nawet,
ponieważ we własnych głowach stworzą sobie przeszkody
nie do przejścia!
Jeśli naprawdę chcesz czegoś, marzysz o tym i nocami nie potra-
fisz spać, myśląc ciągle o tym, jak fantastycznie byłoby to osią-
gnąć – musisz podjąć działanie. Normalne jest, że się boisz.
Każdy się boi! Twój sukces zależy od tego, czy będziesz potra-
fił wydostać się ze swojej strefy bezpieczeństwa. Osiągniesz to,
przełamując swój strach!
Nigdy się nie dowiesz…
Mistrzu – zapytał – jak osiągnąć w życiu to, o czym marzę?
Mistrz odpowiedział:
„Niezależnie od tego, czego pragniesz – podejmij wyzwanie. Spróbuj. Wbrew temu, co mówią inni – spróbuj!
Jeśli o czymś naprawdę marzysz, musisz podjąć kroki w tym kierunku. W przeciwnym wypadku będziesz sobie
pluć w brodę przez resztę życia. Czy wolisz na starość opowiadać swoim wnukom o sytuacjach, które wykorzy-
stałeś czy raczej mówić ze smutkiem i żalem o tym, co mogłeś zrobić, ale nie zrobiłeś?
Daniel Janik
www.sukcesmisja.pl
www.provtraining.com.pl
millionaire magazine
|
9
m
otywacja i sukces
I
stnieje wiele książek, które szczegółowo opisują tech-
niki właściwego podejścia do tego procesu. Nauka
z literatury może być dla niektórych wygodna, ale nie
wszystkie książki są dla każdego zrozumiałe i nie każdy
lubi się z nich uczyć. A przecież każdą teorię, w końcu,
zawsze trzeba skonfrontować z praktyką
Organizowane są również różnego rodzaju warsztaty, kursy
i szkolenia motywacyjne i o motywowaniu siebie. Można
nawiązać kontakt z psychologiem i porozmawiać o tym.
Ośrodki psychologiczne organizują róż-
nego rodzaju spotkania skierowane
na tą tematykę. Można również czer-
pać siłę i naukę od drugiego
człowieka w jakichś formach
samopomocowych,
ucząc
się od niego lub przy nim.
Jeśli szukasz, na pewno znajdziesz jakiś sposób na lepsze rozu-
mienie tematyki związanej z motywacją. Potrzebne do tego
jest zrozumienie własnych nawyków. Wynikających z nich
przeszkód i blokad ograniczających Twoje możliwości lub tych
cech, które Ci pomagają w przekonaniu siebie do działania
i lepszego ich kształtowania dla lepszych efektów. Kształto-
wanie własnych umiejętności umożliwia skuteczniejsze dzia-
łanie. Skuteczniejsze działanie, poza wymiernymi efektami,
przynosi więcej czasu. Więcej czasu pozwala na więcej spo-
koju i relaksu w życiu.
Będąc właściwie zmotywowanym oznacza efektywniejsze
działanie i lepsze zagospodarowanie czasu. Właściwe zmo-
tywowanie pozwala więc być lepszym człowiekiem. Stając
się lepszym człowiekiem i nie ustając w rozwoju osobistym,
zmienia się warunki życia. Lepszemu człowiekowi, życie
zmienia się na lepsze. Pozostaje tylko zapytać, czego oczeku-
jesz po swoich działaniach?
Motywacja
Jarosław Sławek
http://www.trzyobawy.webpark.pl
Motywacja wynika z poczucia potrzeby wykonywania różnych koniecznych czynności do osiągnięcia zamie-
rzonego celu. Motywujemy i inspirujemy się do działania w różny sposób. Czasem jest to lęk i obawa, że spotka
nas jakaś kara, coś zostanie nam ujęte jeśli czegoś nie wykonamy i poniesiemy nieodwracalną stratę. Czasem
zdajemy sobie sprawę z profitu, w jakiejkolwiek postaci, nagrody i satysfakcji. Dlatego potrafimy wykonywać
nawet bardzo trudne przedsięwzięcia, wymagające sporego nakładu sił i emocji. Istotą motywacji jest działanie
bez szkody na samopoczuciu.
St
ev
e-
W
oo
ds
-(
wo
od
sy
) | w
w
w.
sx
c.h
u
10
|
millionaire magazine
Z
racjonalnego punktu widzenia, taki model zacho-
wania i życia jest przedziwny, gdyż do dyspozycji
na tym świecie mamy tylko jedno życie (niektó-
rzy twierdzą, że ileś tam wcieleń, ale nikt tego
nie sprawdził, a tym bardziej nie udowodnił).
Nawet, gdybyśmy mieli do dyspozycji więcej żyć, to nie powód,
by marnować czas, jaki mamy teraz. Dlatego warto żyć jak
najlepiej i najpełniej.
Przytłaczająca większość ludzi przechodzi przez swoje życie
w ten sposób, że przed śmiercią (nawet w wieku 90, czy 100lat),
robiąc podsumowanie swoich dokonań, jest zawiedziona
lub niezadowolona, albo dalej stosuje „strusią politykę” i „rżnie
głupa” udając zadowolonych. Niemal wszyscy powiedzą wtedy,
że dzieciństwo było lepsze lub gorsze (zależy, jak komu udało
się), a później, to była szkoła, praca, dzieci i wysiłek związany
z ich wychowaniem i wykształceniem by „wyszli na porząd-
nych ludzi”.
Ludzie mówią: pracowałem, pracowałem, straciłem zdrowie, a teraz
nie jestem w stanie normalnie żyć ze swojej emerytury, bo...
To „bo”, to: leki są drogie, nie wystarcza mi od jednej wypłaty
emerytury lub renty do drugiej, rewaloryzacja dała mi kilka
złotych, wszystko jest drogie itd.
Jestem lekarzem i na co dzień mam do czynienia z takimi
ludźmi i przytoczone powyżej wypowiedzi stanowią standard.
Jednym z takich pytań zadawanych na samym początku jest:
„a ile kosztują najtańsze ...”. Jak ja coś kupuję, to przedtem
też często pytam o cenę i to jest normalne, ale dla emerytów
z reguły najważniejsze jest, by to coś było najtańsze. To pyta-
nie jest dla nich priorytetem. Najtańsze, niekoniecznie znaczy
dobre, a co dopiero najlepsze. Czasem tanie rzeczy są też dobre,
ale dobre z reguły kosztują więcej.
Obserwując od lat to zjawisko, nasuwają się pytania i wnioski.
Ważny wniosek (niestety bardzo przykry): polski emeryt
codziennie jest bohaterem, bo codziennie walczy o przeży-
cie ze swojej emerytury, będącej w tym przypadku „zdoby-
czą” komunistycznego systemu, a realizowanej przez równie
komunistyczny ZUS (niektórzy rozszyfrowują ten skrót jako
Zakład Utylizacji Składek). Mimo tego codziennego boha-
terstwa, emeryt nie dostaje żadnych odznaczeń, czy medali,
a państwo traktuje go jako uciążliwy dla budżetu balast.
Jeszcze ważniejszą jest kwestia: dlaczego tak jest, z czego
wynika taka sytuacja, dlaczego jest to tak powszechne oraz
całe mnóstwo innych pytań.
Wyciągając wnioski z powyższych rozważań nasuwa się reflek-
sja, że życie tych ludzi było obiektywnie dość marnej jakości
(nawet, jeżeli sami tego tak nie ocenili, lub nie zdają sobie
z tego sprawy). Właściwie, to jakiś marazm, dni i lata podobne
do siebie, aż wszystko zakończone jest śmiercią. Na pytanie,
co wartościowego pozostawili po sobie, odpowiedź brzmi
nic lub prawie nic. Oczywiście wychowali dzieci, przedłużyli
żywot gatunku, ale to robi cała flora i fauna, więc w przypadku
ludzi mamy prawo oczekiwać czegoś więcej.
Przytłaczająca większość ludzi na świecie żyje bez jakiegokol-
wiek konkretnego celu, więc czas „przecieka im przez palce”
i efekty są nijakie. Z tego właśnie wynika ich kiepska jakość
życia. Skoro nie kierują własnym życiem, to kierują nim inni
według własnych potrzeb i priorytetów, co np. świetnie widać
w przedsiębiorstwach. Oddając decydowanie o swoim życiu
innym, od razu stawiają się w bardzo złej sytuacji. Jak mają mieć
dobrą jakość swego życia, skoro to nie oni o nim decydują.
Jeżeli decyzja pochodzi z zewnątrz, to nigdy nie będzie opty-
malną dla danej osoby, nawet, gdyby podejmowali ją ludzie
o jak najlepszych intencjach, a co dopiero, gdy mają na wzglę-
dzie wyłącznie swoje cele, a tak jest na ogół. Bardzo dobrze
widać to w systemach totalitarnych, gdzie władza narzuca
sposób myślenia, życia, wiarę, wyznacza, co jest najważniejsze,
nie licząc się ze zdaniem ludzi.
Jakość życia człowieka ma aspekt wielowymiarowy i odmienny
od reszty przyrody ożywionej. Wynika to stąd, że jedynie
człowiek posiada rozum. Tylko człowiek potrafi logicznie
i abstrakcyjnie myśleć, planować, posługuje się emocjami,
ma świadomość. Dlatego właśnie nasza rola na tym świecie
Jakość życia
Ten temat, chociaż dotyczy każdego, dość rzadko jest poruszany. Najczęściej chyba ze strachu, że może
okazać się, że dana osoba może wypaść (określając ogólnie) w niekorzystnym świetle. Dotyczy to oceny
innych, jak również samooceny. No cóż, powszechnie spotykamy zachowanie typu „struś”, czyli „chowanie
głowy w piasek” i udawanie, że czegoś nie ma, lub coś nie dzieje się, ewentualnie nas nie dotyczy. Ponieważ
ludzie mają tendencje do „zadawania się” z podobnymi sobie, więc dla tych innych z tego „towarzystwa”
wszystko uchodzi za normalne i kółeczko zamyka się na „samozadowoleniu”.
millionaire magazine
|
11
m
otywacja i sukces
jest o wiele bogatsza od wyłącznie przedłużenia ciągłości
życia gatunku.
W historii ludzkości były miliardy istnień ludzkich – naj-
częściej bezimiennych. Nie pozostał po nich żaden ślad. Ci,
o których wiemy, po których dziedziczymy dobra kulturowe
i naukowe, zapisani są w historii swymi dziełami i ponad-
czasowymi dokonaniami, a nie grobami. Czy ktoś wie, gdzie
są groby Homera, Sokratesa, Pitagorasa, Aleksandra Mace-
dońskiego i wielu innych, o których wiemy, że byli i czego
dokonali. W historii naszej cywilizacji zapisani są poprzez
swoje dzieła.
Powiesz Szanowny Czytelniku, że ten magazyn dotyczy bycia
milionerem, a nie wywodów filozoficzno-historycznych, lecz
po tym nieco przydługim wstępie wyjaśnię Ci, dlaczego to jest
jednak tak ważne. Otóż jakość życia tych ludzi oceniana z per-
spektywy czasu okazuje się ogromna – dlatego o nich wiemy,
choć miliardy pozostały bezimienne.
Jako istoty ludzkie, każdy z nas ma w swoim życiu do wypeł-
nienia jakąś misję. Dla każdego, jego misja może być całko-
wicie odmienna od misji innych ludzi i jest to wspaniałe, gdyż
niesamowicie wzbogaca ludzkość.
Świat jest pełen wybitnie utalentowanych ludzi. Na przykład,
jeśli chodzi o wybitne talenty artystyczne, to w krajach cywi-
lizowanych, mniej niż jeden na dziesięć takich talentów jest
w stanie rozwinąć się i wzbogacić kulturę. Te nierozwinięte
talenty – dotyczy to talentów najróżniejszych, a nie tylko arty-
stycznych - są niepowetowaną stratą ludzkości.
Nasuwa się zasadnicze pytanie: DLACZEGO NIE ROZ-
WINĘŁY SIĘ?
Odpowiedź jest niestety dość przyziemna. Otóż z reguły
bierze się to z braku możliwości finansowych, by rozwijać
różne aspekty życia, gdyż niedostatek finansowy tych ludzi,
zmusza ich do wkładania całej swojej energii w przeżycie
egzystencjonalne.
Dopiero ludzie posiadający 100% bezpieczeństwo bytowe,
mają warunki, by rozwijać swoje najlepsze zdolności i talenty.
DLATEGO WŁAŚNIE ZASOBNOŚĆ FINANSOWA
W CYWILIZACJI LUDZKIEJ POZWALA WYDOBYĆ
Z LUDZI TO, CO W NICH NAJLEPSZE.
PODSTAWOWYM WARUNKIEM JEST ZDOBYCIE
I POSIADANIE BOGACTWA MATERIALNEGO
W SPOSÓB ETYCZNY.
JAKOŚĆ ŻYCIA MA ASPEKT WIELOPŁASZCZY-
ZNOWY I BOGACTWO FINANSOWE JEST JEDY-
NIE JEDNYM Z WIELU WAŻNYCH ELEMENTÓW,
ALE NIE MOŻE BYĆ JEDYNYM!
(b
ar
un
pa
tro
) | w
w
w.
sx
c.h
u
14
|
millionaire magazine
Jeśli ktoś chce osiągnąć pełnię życia tylko przez bogactwo
finansowe, to nie będzie nigdy szczęśliwym!
Zauważcie, że nie można być np. wirtuozem fortepianu,
gdy nie miało się nigdy dostępu do instrumentu, ani być
naukowcem bez odpowiednich narzędzi i środków – do tego
potrzebne są pieniądze.
Najwięksi filantropi, największe fundacje dobroczynne posia-
dały i wydały ( i wydają coraz więcej) na realizację swoich
celów niewyobrażalne ilości pieniędzy, służąc milionom ludzi
potrzebujących. Nie byłyby w stanie dokonać tego, gdyby
nie dysponowały odpowiednimi środkami finansowymi.
Biedny biednemu nie pomoże, bo nie ma jak, co najwyżej
może z nim usiąść i pobiadolić lub popłakać dla towarzystwa.
Pomoc ofiarom kataklizmów, głodu, zarazy wymaga pie-
niędzy na sprzęt, żywność, leki, zapewnienie zdrowej wody
itd. To wszystko kosztuje, a środki na to mają ludzie bogaci
i to oni stają na wysokości zadania. Widzisz więc, że bycie
bogatym to specjalna misja.
Wspaniałym współczesnym przykładem jest Bob Geldof,
który zrobił bardzo wiele, by pomóc mieszkańcom Afryki.
Ciągle wspaniale działają fundacje Henry’ego Forda, Billa
Gates’a i wiele innych.
Wbrew wielu rozpowszechnionym przekonaniom, MOŻNA,
A WRĘCZ TRZEBA POSIĄŚĆ BOGACTWO W SPO-
SÓB ETYCZNY.
NIEPRAWDĄ JEST, ŻE ZDOBYCIE BOGACTWA
MUSI ODBYĆ SIĘ CZYIMŚ KOSZTEM!
Na świecie są nieprzeliczone dobra nam dostępne i wciąż
powstają nowe, w dodatku w coraz większym tempie. Przecież
jeszcze 200 lat temu ludzie mieli jedną parę butów dla całej
rodziny, większość nie umiała pisać ani czytać, nigdzie
nie podróżowała, nikt nie miał pralki, lodówki, telewizora,
roweru, czy samochodu, śmiertelność była bardzo duża
z powodu chorób zakaźnych, a zapalenie wyrostka robaczko-
wego nieuchronnie kończyło się śmiercią. Teraz przeszczepia
się ludziom serca, przeżywają wcześniaki o masie urodzenio-
wej poniżej 800g, a nawet 600g. Średnia długość życia wzro-
sła z 25lat do 75lat i wszystko to na tym samym świecie!
Kiedyś większość ludzi nawet nie spodziewała się, że coś takiego
jest możliwe, a teraz to jest codzienność. Ludzie latają samo-
lotami w każde miejsce kuli ziemskiej. Pomyśl, jak wielkie
bogactwo powstało od tamtej pory i dalej tak będzie! Dzisiejszy
przeciętny człowiek żyje o wiele lepiej niż niegdysiejszy król!
BOGAĆ SIĘ I SŁUŻ SOBIE I INNYM!
TO JEST DOBRE!
Wynikają z tego wnioski, że możemy i musimy bogacić się,
a jednocześnie swym bogactwem służyć innym. To jest jedna
z powinności przypisanej człowiekowi. Nie można bogacić
się w sposób nieetyczny, kosztem czyjejś krzywdy, wyzysku itp.
W Biblii są liczne przypowieści o mnożeniu talentów, czynie-
niu ziemi poddanej rodzajowi ludzkiemu, naganie ludzi gnu-
śnych i leniwych.
KAŻDY Z NAS MA MISJĘ CZYNIENIA DOBRA
I POSTĘPU!
TO NASZA POWINNOŚĆ!
Dlatego nie zasłaniaj się pretekstami, że czegoś nie możesz,
że czas jest nieodpowiedni, że inni… . Masz w sobie wszystkie
potrzebne zasoby, by Twoje życie było godne i najpełniejsze.
DZIAŁAJ!
Ktoś mógłby powiedzieć: a dlaczego mam dzielić się z innymi
moim dorobkiem, niech sami sobie zapracują, itp.
Proponuję zmienić podejście do tematu na takie: Twoje
powodzenie jest jakąś formą daru, który otrzymałeś. Skoro
Ty coś otrzymujesz, to ofiaruj też coś wartościowego innym,
a właściwie, to daj innym zanim sam odbierzesz. Nie wszyscy
mieli sprzyjające warunki, by bogacić się równie skutecznie,
ale Ty kiedyś byłeś też w takiej sytuacji i otrzymałeś wsparcie.
Mój artykuł jest przykładem takiego wsparcia. Mam nadzieję,
że po przeczytaniu, zastanowieniu się nad moim przekazem,
coś dobrego w Tobie drgnie i poczynisz postępy na swojej
drodze do szczęścia. To jest mój dar dla Ciebie i nie ocze-
kuję, byś mi się rewanżował, a na pewno nie żądam za to
żadnej zapłaty. Jeżeli mój tekst pomoże Ci w lepszym życiu,
to już bardzo się ucieszę. Ty również możesz dzielić się róż-
nymi dobrami z innymi ludźmi, a paradoksalnie, będziesz
coraz bogatszy, a nie biedniejszy. Nie namawiam Cię do roz-
dania wszystkiego – to nie byłoby najlepsze. Na dobroczyn-
ność i pomoc innym ludziom przeznacz np. 10% swoich
dochodów. Więcej na ten temat będzie w jednym z kolejnych
artykułów. Bogactwo, to nie tylko pieniądze i dobra mate-
rialne – o tym też będzie osobny artykuł. Dzieląc się z innymi
pieniędzmi, nie robisz tego kosztem siebie, bo Twoje pienią-
dze tak naprawdę należą do Wszechświata, a ty tylko masz
do nich dostęp.
Andrew Carnegie – potentat przemysłu stalowego i wielki
filantrop jest wspaniałym wzorem do naśladowania. Gdy umarł,
w jego biurku znaleziono starą pożółkłą kartkę z wypisaną
na niej jego misją życiową: przez pierwszą połowę życia zdo-
być fortunę, a przez drugą wydać ją na potrzeby ludzi. Tak też
uczynił.
Tomasz Rezner
millionaire magazine
|
15
m
otywacja i sukces
S
trefa komfortu ma wymiar wielopłaszczyznowy
i ilość tych płaszczyzn jest nieograniczona,
a w dodatku dla różnych ludzi, są to płaszczyzny
bardzo różne i inne – jest to jak najbardziej nor-
malne. Rodzaje tych płaszczyzn wynikają z indywi-
dualności każdego człowieka i jego potrzeb. Część tych płasz-
czyzn jest wspólna dla większej ilości osobników, co związane
jest z przynależnością do tego samego gatunku, środowiska,
płci, kultury, warunków życia itd.
W tym artykule chcę zająć się Twoimi indywidualnymi płasz-
czyznami strefy komfortu.
Strefę komfortu możemy sobie wyobrazić jako koło z zazna-
czonym środkiem, ograniczone okręgiem. My jesteśmy
tym środkiem, koło jest strefą komfortu, okrąg – granicą,
a na zewnątrz jest już strefa dyskomfortu.
Jako strefę komfortu (w danej dziedzinie) możemy przyjąć
nasze wyobrażenia oraz oczekiwania, nadzieje, dotyczące
danego aspektu życia, stan faktyczny. Przykładowo, jeżeli ktoś
marzy o Trabancie, a go nie ma, to fakt przyszłego posiadania
go będzie związany z przekroczeniem dotychczasowej granicy
strefy komfortu w tej płaszczyźnie. Dopóki nie ma Trabanta,
to jest on poza jego strefą komfortu, czyli na zewnątrz opi-
sanego powyżej okręgu. Gdy go już posiądzie, to znajdzie
się on w strefie komfortu dlatego, że pole tego koła powięk-
szyło się, ale Mercedes jest poza (na zewnątrz) jego strefą
komfortu.
Strefy komfortu dotyczą np. wykształcenia, majątku, najróż-
niejszych umiejętności, kariery, szczęścia, miłości, statusu
społecznego, poważania, itd., itp.
W swojej strefie komfortu czujemy się dobrze, komfortowo
(być może tylko względnie), ale strefa jest nam znana, często
polubiona, nie stwarzająca zaskakujących sytuacji, wyzwań,
niebezpieczeństw. Uporczywe trzymanie się strefy komfortu
związane jest z gnuśnością.
Problemem większości ludzi jest przemożna chęć pozosta-
wania w swojej strefie komfortu z przyczyn, które przytoczy-
łem powyżej. Jeżeli dany człowiek kurczowo będzie trzymać
się swojej strefy komfortu, to zatrzyma się w rozwoju w danej
dziedzinie.
Rozwój wiąże się nieubłaganie z nowymi wyzwaniami oraz
ustawicznym przekraczaniem swojej strefy komfortu, przez
co ulega ona ciągłemu powiększaniu.
Jeżeli nasz właściciel Trabanta nie jest skłonny przekro-
czyć swojej granicy komfortu, poza którą jest Mercedes,
to go nie posiądzie. Aby go mieć, musi dążyć i przekroczyć
swą granicę komfortu i znaleźć się w strefie, w której jest
ten Mercedes. Oczywiście przytoczone tu marki samocho-
dów są jedynie przykładem dla zobrazowania zjawiska i jego
funkcjonowania.
Ludzie, którzy kurczowo trzymają się swoich stref komfortu,
właściwie nie żyją, gdyż są zamknięci na nowości, postęp
i rozwój. Kolejne lata ich życia są takie same, a na ogół gor-
sze od poprzednich. Nieszczęściem ludzkości jest to, że tacy
ludzie stanowią około 80% do 90% populacji (to mój pry-
watny szacunek). Takich ludzi spotykamy na każdym kroku.
Najlepiej widać ich w „towarzystwach wzajemnej adoracji”,
czyli w środowiskach, gdzie wszyscy są ze sobą we wszystkim
zgodni i zadowoleni z siebie oraz innych członków towarzy-
stwa (tzw. konformiści), niepodatni na jakiekolwiek zmiany
i postęp, nikt niczym szczególnym nie wyróżnia się spośród
innych. Każdy człowiek o odmiennych poglądach, sposo-
bach działania postrzegany jest przez takie środowisko jako
zły, wywrotowiec, nie mający racji, marzyciel oderwany
Strefa komfortu
Każdy żywy organizm ma strefę komfortu. Czy to będzie roślina, zwierzę, czy człowiek, każdy ma swoją
strefę komfortu, która ma granicę, a za nią jest już strefa dyskomfortu. Gdy już o tym napisałem, to dla każ-
dego jest to oczywiste, jednak w codziennym życiu, niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę. Jeżeli jedziesz
asfaltową drogą przez las, to drzewa nie rosną na drodze, tylko obok, jednak, gdy spojrzysz ku górze,
to zauważysz, że granica drzew nie jest pionowa, lecz korony oraz pnie drzew z obu stron drogi zbliżają
się do siebie i zamykają przestrzeń od góry. Jak widać z tego przykładu, rośliny dążą do polepszenia swego
życia, zwracając się w stronę światła (tzw. fototropizm). Takie same dążenia zapewnienia sobie lepszego
bytu mają zwierzęta, a co dopiero człowiek. Zwierzęta dążą do opanowania określonego terytorium, zna-
czą je, „biorą w posiadanie” i bronią przed intruzami i konkurentami. Ludzie również postępują podobnie,
lecz paradoksalnie w wielu przypadkach inaczej lub wręcz przeciwnie, a z reguły niewłaściwie. Oczywiście
ludzie chcą dla siebie dobrze, a przynajmniej wydaje im się, że tak czynią. Właśnie, wydaje im się. Nasuwa
się pytanie: dlaczego, coś niewłaściwego postrzegane jest jako prawidłowe? Ten temat zasługuje na odrębny
artykuł, a teraz wracam do strefy komfortu.
16
|
millionaire magazine
od rzeczywistości, „rewolucjonista”, wichrzyciel, burzący
„stare dobre zwyczaje” (które zawsze „sprawdzały się”) i rzuca
mu się „kłody” pod nogi, zbiorowo i solidarnie tępi najróżniej-
szymi sposobami. Tragiczne jest to, że celem takich ataków
są z reguły najwartościowsze jednostki (chociaż czasem trafiają
się również osoby, które koniecznie powinno się powstrzymać
– np. Hitler, Stalin oraz inni wielcy zbrodniarze i przestępcy).
Ludzie, którzy za nic nie chcą przekroczyć swojej strefy kom-
fortu, są zawsze „zadowoleni”, nie szukają nowych rozwiązań,
nie czynią żadnych postępów. Wszelkie zmiany w ich życiu
wywołane są przez przymusowe czynniki zewnętrzne – np. ktoś
przeprowadził się do nowego i lepszego domu, ale tylko dla-
tego, że stary spłonął lub zawalił się i gmina przydzieliła
mu lokal zastępczy, a nie dlatego, że chciał lepiej mieszkać
i żyć. Tacy ludzie przekonani są, że życiem żądzą przypadki,
że nie mają wielkiego wpływu na swoje życie, nie wytyczają
sobie żadnych celów (bo niby po co, skoro życiem rządzą przy-
padki losowe i „nie mają na to wpływu”), nie mają skrystali-
zowanych oczekiwań i zadowalają się tym, co los (czyli inni
ludzie) im przyniesie, czyli ich jakość życia jest kiepska.
Wartościowe jednostki zawsze dążą do przekraczania swoich
stref komfortu i tworzenia przez to nowych jakości. To właśnie
ci ludzie są najbardziej prężni, wytyczają nowe drogi postępu,
są autorami odkryć naukowych i wynalazków, poprawy jakości
życia ogółu, który później masowo z tego korzysta (np. szcze-
pionki, samochody, telewizja, itd.).
Tymi ludźmi są tzw. potocznie „wiecznie niezadowoleni”
(nie mylić z malkontentami), ciągle czegoś poszukujący,
nie godzący się z istniejącym ówcześnie stanem rzeczy. Ludzie
„zadowoleni” nie wnoszą żadnych nowych wartości do życia –
bo nie odczuwają potrzeby wprowadzania jakichkolwiek
zmian.
Jeśli chcesz przeżyć swoje życie w sposób wartościowy i pełny,
życzę Tobie, byś był „zdrowo niezadowolony” z otaczającego
Cię świata – oczywiście doceniaj w nim to, co dobre i korzy-
staj z tego, niemniej ciągle w sposób aktywny odkrywaj nowe
wartości.
Ludzie ambitni i aktywni, poprzez przekraczanie swojej strefy
komfortu, powiększają ją ciągle i jest to dla nich wyzwaniem
i nieustającym procesem. Dla obecnego właściciela Merce-
desa, który przedtem miał Trabanta, dawna strefa komfortu,
obejmująca Trabanta, mieści się w dużo większym „kółku”
zawierającym obecnie Mercedesa, który przedtem był poza
„kółkiem” Trabanta.
Muszę tu jeszcze wspomnieć drugą niezmiernie ważną grupę
ludzi, którzy tworzą postęp, a nie są tymi „zdrowo niezado-
wolonymi”. Są nimi wizjonerzy. Wizjonerzy (np.: Leonardo
da Vinci, Ciołkowski – „ojciec” astronautyki) wyprzedzają swoją
epokę, ponieważ marzą o nowej jakości życia wielu ludzi (gdy
ci ludzie w ogóle o tym nie wiedzą i nie odczuwają jeszcze żad-
nej związanej z tym potrzeby). W przypadku wizjonerów, strefa
komfortu jest jakby w cieniu, a mimo to należą do jednej z naj-
bardziej wartościowych grup społeczeństw cywilizowanych.
Twórcy komputerów mieli na celu poprawienie i usprawnie-
nie konkretnych obliczeń na potrzeby armii (analogicznie
było z Internetem), natomiast wizjonerzy stworzyli mnóstwo
dodatkowych zastosowań komputerów, których przedtem
po prostu nie było, więc nie mogły być poprawiane.
To właśnie wizjonerzy ciągle tworzą nowe kategorie i kreują
potrzeby ludzi.
Pamiętaj! Nic wartościowego w Twoim
życiu samo się nie zrobi, więc
przekraczaj swoje strefy kom-
fortu, bo do dyspozycji masz
tylko jedno życie!
Tomasz Rezner
A
sif A
kb
ar (
as
ift
he
be
s) | w
w
w.
sx
c.h
u
millionaire magazine
|
17
m
otywacja i sukces
Jaki masz plan na bieżący rok?
To zabawne. Często, kiedy pytam znajomych o ich plany na bieżący rok - a przeważnie pytam
po pierwszym stycznia - otrzymuję różne odopowiedzi. Ogólnie wszyscy temat wyśmiewają i lek-
ceważą... Już słowo "plan" wzbudza uśmiech na twarzy. To dobrze. Optymizm jest Ci potrzebny.
Planujemy przecież rzeczy pozytywne :-)
G
eneralizuję. Wiem.. Mimo wszystko rozkład
statystyczny ewidentnie pokazuje, że zdecydo-
wana większość pytanych przeze mnie nie pla-
nuje swojego roku. I nie mówię tylko o pustych
postanowieniach noworocznych, czy pobożnych
życzeniach. Mówię o konkretnym planowaniu..
>> Po co planować?
Właśnie. Po co w ogóle planować przyszłe wydarzenia?
I jak planować? Przecież nie wiadomo co będzie jutro,
a co dopiero w październiku czy grudniu.
Zawsze najlepszy jest przykład.
Budujesz dom. Miałeś parę cegieł. Postawiłeś je na gołej ziemi
i zacząłeś układać jedną po drugiej. Po godzinie ściana jest
gotowa. Brakło cegieł a tu dopiero jedna ściana... A kiedy
się oparłeś wszystko się rozsypało.
Chyba zgodzisz się ze mną, że planowanie tak ważnej inwe-
stycji jak budowa domu jest niezbędne? Chyba zgodzisz się też,
że planowanie życia jest jeszcze ważniejsze?
Teraz cofnij się w czasie. Przypomnij sobie wydarzenia minio-
nego roku. Co się działo w styczniu, co w lutym itd. Jeśli
nie potrafisz przypomnieć sobie konkretnych miesięcy prze-
myśl ile pozytywnych wydarzeń miało miejsce w zeszłym
roku.. Pomyśl ile decyzji podjąłeś, które przyniosły pozy-
tywne skutki... Daj sobie chwilę czasu.. Przypomnij sobie
wiosnę, lato, jesień i zimę.. A ile było w tym negatywnych
wydarzeń i decyzji o negatywnych skutkach? Ile się z tych
wydarzeń nauczyłeś? Czy gdybyś lepiej sobie zorganizował
to może mniej błędów byś popełnił?
>> Jak planować?
Pierwszą część masz już za sobą. Podsumowanie poprzedniego
okresu czasu (może to być rok, a może być miesiąc - Ty jesteś
szefem). Teraz zajmijmy się przyszłością.
Ale jak odległą? Dzień? Miesiąc? Rok? Szesnaście lat?
>> Im dalszy okres - tym większy ogół - im bliższy tym więk-
szy konkret i szczegóły.
Zaczynamy od jak najodleglejszego punktu. Generalnie
co kilka lat powinniśmy robić sobie plan na całe życie. Plan
nie szczegółowy - lecz wyznaczenie kierunku, w którym
chcielibyśmy podążać. Jestem pewien, że masz pewne poczu-
cie tego co chciałbyś osiągnąć.. Czytasz Millionaire Magazine.
Pewnie chcesz żyć dostatnio i realizować swoje marzenia.
C
hu
tip
or
n C
ha
ita
ch
aw
on
g (
ch
ut
ip
or
n) | w
w
w.
sx
c.h
u
18
|
millionaire magazine
Wiesz, że teraz jest najlepszy czas żeby to zaplanować?
No to jedziemy...
Np. Za 10 lat od teraz mam 1 miliard zł w aktywach,
zarabiam 100 000 zł (cel ambitny, ale wielu ludzi udo-
wodniło, że jest to możliwe, więc... dlaczego nie? :-)
Dziś -----------------------------------> Za 10 lat
Pewnie pamiętasz ze szkoły jak rysowałeś linię czasu...
Wiesz dokładnie jak wygląda Twoje "dziś", zaczy-
nasz też planować jak będzie wyglądało Twoje "dziś,
za 10 lat". Kolejnym etapem jest wypełnienie tej ramy
treścią, zaczynając od końca do dnia dzisiejszego.
Np. Za 5 lat od teraz mam biznes, który przynosi
50 000 zł miesięcznie. Kupuję kolejne aktywa.
Za 2 lata od teraz mój biznes zaczyna przynosić
dochody na poziomie 20 000 zł. Kupuję aktywa
Za 6 miesięcy otwieram działalność gospodarczą.
Za 3 miesiące co najmniej 10 ludzi miesięcznie pyta
czy mógłbym wykonać dla nich usługę (najpierw
potencjalni i zdecydowani klienci - potem firma :-))
Za 1 miesiąc umieszczam swoje portfolio w internecie,
biorę udział w targach
Dziś - siadam do biznesplanu, żeby lepiej przygotować
się do prowadzenia solidnego biznesu. Pytam o dofi-
nansowanie, sposoby mądrego prowadzenia działalno-
ści itp.
Model niekoniecznie musi wyglądać w ten czy inny
sposób. Najważniejszy jest tok myślenia - od finału
do dnia dzisiejszego.
Żadna wielka filozofia. Kiedy mam być na spotka-
niu o 18 to o 17.30 muszę najpóźniej być w drodze.
Czyli kilka minut wcześniej (panie mogą przeznaczyć
czasem kilka godzin ;-)) muszę się ubrać. Godzinę
wcześniej muszę przyjść z treningu piłki, żeby spokoj-
nie wziąć prysznic... Itp.
Żadne cuda. Żadne planowanie nieprzewidywalno-
ści. Żadne proroctwo i jasnowidzenie. A jeśli jeszcze
na każdym etapie potrafisz zaplanować kilka warian-
tów to nie ma bata żeby nie zrealizować założeń.
Siadaj i planuj. Stawką jest Twoje życie i Twój naj-
bliższy rok. Naprawdę chcesz pozostawić wszystko
swojemu biegowi? Jakoś będzie? A może ktoś... coś...
za Ciebie.. albo samo się... ?
Łukasz Nowak
www.miesiaccudow.blogspot.com
m
otywacja i sukces
W
rozumieniu fizycznym, dźwignia jest
maszyną prostą, o której każdy uczył
się w szkole na lekcjach fizyki. Dźwignie
te można podzielić ze względu na kształt
na proste i kątowe, a ze względu na położenie
w stosunku do osi obrotu (punktu podparcia) na jednostronne
lub dwustronne. Dla nas ważne jest to, że dźwignia (niezależnie
od podanych powyżej rodzajów) jest tylko przekładnią. Zna-
czy to, że akcja równoważona jest reakcją. Przekładając to na
język potoczny, znaczy to, że wielkość pracy włożonej ma bez-
względną wartość taką samą, jak praca odebrana (w układzie
idealnym, w którym pomijamy straty np. na tarcie, opór powie-
trza itp.). Archimedes stwierdził: „dajcie mi punkt podparcia,
a (przy pomocy dźwigni) poruszę Ziemię” (miał na myśli pla-
netę). Biorąc pod uwagę masę Ziemi, trwałoby to na pewno
długo ze względu na ogrom pracy, ale teoretycznie jest to moż-
liwe. Dla nas istotne jest to, że stosując dźwignię, zawsze mamy
zerowy bilans pracy, a nas interesuje wzmocnienie.
Tak naprawdę, to, o czym piszą sławy, to efekt wzmocnienia.
W zastosowaniu dźwigni finansowej (zresztą każdej dźwi-
gni), nie mamy wzmocnienia, lecz tylko zmianę przełożenia,
a nam chodzi o to, by nasze działania uległy wielokrotnemu
wzmocnieniu. Dźwignia to podobnie, jak np. skrzynia bie-
gów w samochodzie. Choćbyśmy nie wiadomo jakie przeło-
żenie zrobili, to moc na wejściu i na wyjściu jest taka sama
(biorę pod uwagę układ idealny pozbawiony strat), a ponieważ
w tej przekładni wszystko dzieje się w tym samym czasie, więc
praca na wejściu równa się pracy wyjściowej.
W przypadku wzmacniacza mamy zupełnie inną sytuację,
gdyż sam sygnał nie ulega bezpośredniemu wzmocnieniu,
bo to jest po prostu niemożliwe. Sztuczka wzmacniania
sygnału polega na przeniesieniu informacji zawartej w sygnale
sterującym na inne potężniejsze medium. W ten sposób otrzy-
mujemy wiernie skopiowany sygnał, ale o wiele potężniejszy
i w dodatku zawsze nieco opóźniony w stosunku do steru-
jącego. Jest to powszechnie stosowane w elektronice, ale dla
łatwego zrozumienia podam przykład samochodowy. Obec-
nie w samochodach powszechnie stosowane jest wspomaga-
nie układu hamulcowego zwane potocznie serwem. Wytwa-
rzane przez silnik lub pompę podciśnienie (bez wnikania
w szczegóły techniczne) jest gotowe do uruchomienia pompy
hamulcowej. My wciskając pedał hamulca (przy niewielkim
wysiłku), otwieramy zawór łączący serwo i pompę hamulcową
z tym rezerwuarem podciśnienia, a wykonana przez serwo
praca jest wielokrotnie większa dzięki całemu układowi wspo-
magania. Można to sobie samemu sprawdzić wciskając pedał
hamulca przy włączonym i wyłączonym silniku. Aby Was
nie znużyć pominę dalsze wywody techniczne. Dodając
„gazu” w samochodzie też wzmacniasz swoje zamierzenia
poprzez sterowanie o wiele większą mocą silnika. Podobnie
prowadzenie pociągu polega na wzmacnianiu woli maszyni-
sty poprzez sterowanie układem napędowym. Otwarcie tamy
uwalnia ogromne ilości energii potencjalnej zgromadzonej
wody. Środki masowego przekazu świetnie obrazuję potęgę
wzmacniania poprzez masowe powielanie informacji i wpły-
wanie na odbiorców. Przykłady wzmacniania są dosłownie
wszędzie.
W tym wszystkim najważniejsze jest to, że wzmacnianie
polega na sterowaniu przy pomocy małego sygnału, o wiele,
wiele większymi mediami.
Wbrew pozorom wzmacnianie sygnału nie jest jedynie zwią-
zane z aspektami fizycznymi, lecz również z duchowymi
i ludzkimi. Przykładowo naczelny dowódca armii sam jeden
na miejscu konkretnego żołnierza niewiele by zrobił, ale gdy
według jego rozkazu dane zadania wykonywane są przez całe
oddziały, to efekt jest wielokrotnie większy. Gdy weźmiemy
pod uwagę wyrafinowane środki techniczne stosowane przez
armie do skuteczniejszego zabijania ludzi, to wzmocnienie jest
niesamowite (przykładem jest broń jądrowa).
W świecie finansów, największe efekty uzyskuje się również
poprzez umiejętność wzmacniania naszych dążeń, inicjatyw
i pomysłów, jak również zainwestowanych środków. Efekt
wzmacniania działa niezależnie od rodzaju sygnału. Jeżeli
sygnał jest właściwy, uzyskamy korzystny dla nas efekt,
a jeżeli jest błędny, to niekorzystny. W historii wojen i bitew
widać przykłady tego. Właściwe decyzje dowódcy przekładały
się na zwycięstwa, a złe na porażki i klęski. W codziennym
życiu i biznesie jest zupełnie tak samo.
Jeżeli np. zainwestujesz we właściwą branżę (najlepiej, gdy ona
dopiero raczkuje i potem rozwinie się), to będziesz mieć profity,
Wzmacniacz a dźwignia
Dzisiaj będzie trochę o fizyce, ale w bardzo przystępny sposób.
Różni poczytni autorzy piszący na temat uzyskania wolności finansowej (np. Robert Kiyosaki) uży-
wają pojęcia dźwigni finansowej. Pomimo, że są tacy znani i sławni, a ja nie, to jednak popełniają
błąd, o którym poniżej.
20
|
millionaire magazine
niewłaściwa branża narazi cię na straty. Przykładem dobrych
posunięć były inwestycje (finansowe, edukacyjne) w informa-
tykę, która ciągle dynamicznie rozwija się. Gdybyśmy w tam-
tym czasie zainwestowali w produkcję np. soch, kos, czy sno-
powiązałek, to byłby raczej krach.
Liderzy sterują różnymi procesami i wzmacniają efekty swoich
przemyśleń (dobrych lub złych). Dotyczy to władców państw,
przywódców partyjnych, właścicieli przedsiębiorstw, bankow-
ców i wielu innych – ogólnie rzecz biorąc – liderów. Wybór
właściwej taktyki i strategii postępowania prowadzi do suk-
cesu. „Mózg” wydaje polecenia swoim podwładnym i przez
to sygnał sterujący jest wielokrotnie wzmacniany. Jeżeli weź-
miemy pod uwagę np. inwestowanie w akcje lub nieruchomo-
ści, to nasze decyzje o cenie i momencie transakcji przekładają
się na efekty. Można dorobić się majątku lub zbankrutować.
Tu doskonale widać efekt wzmacniania, a nie dźwigni.
Świetnym przykładem wzmacniania jest „trust mózgów”.
Ludzie posiadający odpowiednią wiedzę potrafią sterować
różnymi procesami w sposób pożądany i skuteczny. Dla-
tego warto edukować się we właściwym kierunku. Nie musi
to być koniecznie edukacja oficjalna, która z reguły jest nie-
wystarczająca w życiu, lecz pogłębione indywidualne studia
w danej dziedzinie (samokształcenie). Człowiek, który wie,
co i jak zrobić, osiąga dodatni bilans swych działań, pomimo
poniesionych porażek. Przykładem jest Donald Trump, który
był miliarderem, potem zbankrutował, by później osiągnąć
jeszcze większe bogactwo, niż przed bankructwem. Czy myśli-
cie, że Donald Trump zarabia po jednym dolarze za wykona-
nie jakiejś czyności? Nie, on steruje procesami, ludźmi, całymi
organizacjami, wytycza strategie. Donald Trump ma do dys-
pozycji tyle samo czasu, co każdy inny człowiek, ale dzięki ste-
rowaniu i efektowi wzmacniania zarabia krocie w tym samym
czasie, w którym inni zarabiają pojedyncze centy.
Spotkałem się z rozumieniem pracy ludzkiej (przez ludzi
myślących prymitywnie) jako ciężkiej i przez to godnej
dużego wynagrodzenia, gdy po jej wykonaniu bolą mięśnie.
Według nich, człowiek, który nie spocił się i nie zmęczył
fizycznie, nie wykonał żadnej wartościowej pracy. To błędny
pogląd, bo pieniądze i każdy postęp uzyskuje się pracą umy-
słu, a nie mięśni. Przecież koń lub słoń są o wiele silniejsze
od człowieka i wystarczy odpowiednio nimi sterować, by uzy-
skać wspaniałe efekty, ale do tego trzeba pracować umysłem.
Ludzie, którzy harują mięśniami zamiast pracować mózgiem,
„klepią biedę” – zresztą sami pracują na takie efekty. Wspaniali
liderzy, artyści (np. muzycy, wokaliści) zarabiają fortuny, nie-
koniecznie pracując mięśniami (czasami tańczą i robią wielki
„show”, który wymaga wysiłku fizycznego), ale przede wszyst-
kim pracują umysłem. Efekt wzmocnienia w przypadku muzy-
ków uzyskuje się poprzez sprzedaż wielu milionów płyt kom-
paktowych. Im więcej się sprzeda, tym większe wzmocnienie
włożonej pracy w wyprodukowanie płyty, a przecież wyko-
nana na początku praca była dokładnie ta sama. Jeśli sprzeda
się np. 1000 takich płyt, to jest to prawdopodobnie strata
finansowa, ale gdy będzie to 20 000 000, to będzie wielki suk-
ces. Widać tu wspaniały efekt wzmacniania. Z powyższego
przykładu wynika też wniosek, że zaspokajanie potrzeb więk-
szej ilości ludzi daje odpowiednio duży wynik końcowy. Jeżeli
możesz wykonać pracę jednostkową nie dającą się powielić,
to otrzymasz za nią jakąś konkretną zapłatę, ale gdy możesz
ją zwielokrotnić, to korzystając z tego wzmocnienia osiągniesz
wielokrotnie większe rezultaty. Przykładem wielokrotnego
wzmacniania i możliwości uzyskania wolności finansowej
poprzez dochód pasywny są tantiemy. Robisz coś, co później
sprzedaje się wielokrotnie już bez Twojej dodatkowej pracy.
Tantiemy są za książki, dzieła muzyczne, wykonania (utwo-
rów), opatentowane wynalazki, itd. W radio bardzo często
odtwarzane są stosunkowo stare już utwory zespołu Roxette,
Quin i innych, a w okresie przedświątecznym i gwiazdkowym,
piosenki, w których pobrzękują dzwoneczki (Cliff Richard,
George Michael). To prawdziwa żyła złota, bo za każdym
razem wykonawcy otrzymują tantiemy.
W cywilizowanych społeczeństwach (nam tu jeszcze co nieco
brakuje), przedstawiciele tzw. „wolnych zawodów” jak lekarze,
stomatolodzy, architekci, prawnicy są wynagradzani wysoko
w stosunku do przeciętnych obywateli dlatego, że ich praca
wymaga wysokich kwalifikacji i muszą wykonać ją osobiście.
W związku z tym ilość tej pracy jest ograniczona w czasie,
nie mogą jej zlecić komuś innemu i w ten sposób powielić
efekty. Wyobrażacie sobie, że dentysta wyrywa jednocześnie
zęby pięciu pacjentom, chirurg wykonuje jednocześnie dziesięć
operacji, a adwokat lub sędzia są jednocześnie na kilku rozpra-
wach? Jest to niemożliwe i dlatego praca takich specjalistów
wynagradzana jest dość wysoko w krajach cywilizowanych –
jeśli chodzi o lekarzy w naszym kraju jest wręcz odwrotnie
– sami wyciągnijcie wnioski. Może ktoś powiedzieć, że lekarz
bądź adwokat też może powielać swoją pracę, ale może
to zrobić jedynie poprzez zatrudnienie innych specjalistów
swojej branży i uzyskać efekt wzmocnienia, tylko, że wtedy
nie będzie już pracować jako przedstawiciel „wolnego” zawodu,
lecz jako przedsiębiorca.
Dźwignia też ma zastosowanie w biznesie. Przykładowo –
można jej użyć do poruszenia dużego kamienia, który wywoła
lawinę (lawina, to już wzmacniacz). Innym przykładem może
być przekonanie kogoś (szczególnie, gdy trzeba to zrobić kil-
kakrotnie) do zajęcia się jakimś projektem, w którym dany
człowiek niesamowicie sprawdzi się itd.
Zapamiętaj!
Pracuj głównie swoim umysłem, a nie mięśniami.
Tylko praca umysłem zapewni Ci efekt wzmocnienia.
Na koniec sentencja:
TEN, KTO PRACUJE PRZEZ CAŁY DZIEŃ,
NIE MA CZASU, BY ZARABIAĆ PIENIĄDZE!
Tomasz Rezner
sa
nj
a g
jen
er
o (
lu
si) | w
w
w.
sx
c.h
u
millionaire magazine
|
21
m
otywacja i sukces
C
o to jest świadomość, to mniej więcej każdy wie.
Jest to ogół naszego postępowania, z którego
zdajemy sobie sprawę, nad którym możemy
panować zgodnie ze swoją wolą, planować
nasze działania, orientowanie się w środowisku
wewnętrznym i zewnętrznym.
Jeśli chodzi o podświadomość (zwaną również nieświadomością),
to znajomość tego tematu jest zdecydowanie mniejsza, a do tego
najczęściej błędna.
Upraszczając bardzo sprawę, można podświadomości przypisać
rolę „woła roboczego” umysłu, jak również „ochroniarza”, który
dba, by nie stała się nam krzywda. Jeśli chodzi o ochronę, to przy-
kładem może być dotknięcie gorącego przedmiotu. Natych-
miast cofamy rękę, zanim jeszcze zdamy sobie sprawę z niebez-
pieczeństwa. Tak samo jest z zamknięciem oka przy narażeniu
na zaprószenie. Podświadomość funkcjonuje bez przerwy, rów-
nież podczas snu, reguluje i steruje procesami życiowymi, a w
razie zagrożenia informuje naszą świadomość. To podświado-
mość daje Ci „kopa” w postaci adrenaliny w stanach zagrożenia.
Świetnym przykładem działania podświadomości jest proces
oddychania czy chodzenia. Oddychamy, gdyż jest to efektem
działania mięśni, które dostają odpowiednie bodźce od mózgu,
a steruje tym właśnie podświadomość. Ona reguluje częstość
i głębokość wdechów w zależności od potrzeb i sytuacji i robi
to samodzielnie. Przecież oddychasz bez przerwy i nie myślisz
o tym. Możemy również wpływać świadomie na oddycha-
nie i wtedy przejmujemy sterowanie tymi procesami w sposób
świadomy. To samo jest z chodzeniem, mówieniem, jeżdżeniem
samochodem, graniem na instrumencie i niemal wszystkimi
czynnościami życiowymi. Przecież, gdy idziesz, to nie zasta-
nawiasz się jak postawić stopę, czy krok prawą nogą zrobić
krótszy lub dłuższy, bo akurat droga zakręca. Podświadomość
„wyręcza” naszą świadomość w sytuacjach „typowych” i dzięki
temu odciąża udział świadomości w pracy nad powtarzają-
cymi się sytuacjami. Zanim podświadomość nauczy się pew-
nych typowych dla danych sytuacji algorytmów postępowa-
nia, z reguły potrzebne jest ileśkrotne powtórzenie informacji
lub poleceń dochodzących za pośrednictwem umysłu świado-
mego. Na tym między innymi polega proces wychowywania,
nauki gry na instrumencie, mówienia itd. Wyobrażasz sobie,
że podczas marszu, z Twojego mózgu i do niego płyną niezli-
czone bodźce nerwowe informujące o napięciu poszczególnych
mięśni, stanie równowagi, sygnały sterujące bardzo wieloma
mięśniami, których używasz podczas „normalnego” chodzenia.
Twoja świadomość miałaby z tym duży problem, a być może
nie poradziłaby sobie, jednak dzięki podświadomości, która kie-
dyś w dzieciństwie na zasadzie licznych powtórzeń i doświad-
czeń przyjęła odpowiednie algorytmy postępowania, twój umysł
korzysta z wielu gotowych i sprawdzonych szablonów bez zasta-
nawiania się, automatycznie i natychmiast.
Metodą opracowania nowych algorytmów i dojścia do mistrzo-
stwa w danej dziedzinie jest:
1.
nieświadoma niekompetencja
2.
świadoma niekompetencja
3.
świadoma kompetencja
4.
nieświadoma kompetencja.
Ostatni punkt jest etapem, w którym dana osoba automa-
tycznie reaguje i wykonuje odpowiednie czynności na pozio-
mie mistrzowskim. Bardzo łatwo widać to na przykładach
gry na instrumencie, nauki jazdy na rowerze itd. Oczywiście
nie każdy zostaje mistrzem w swojej dziedzinie, ale chodzi o to,
że na pewnym poziomie reaguje prawidłowo i automatycznie
na daną sytuację.
Metoda wielokrotnych powtórzeń jest nieco długa i wymaga
stosowania dyscypliny. Uważa się, że dopiero po 21 dniach
codziennych powtórzeń danego zachowania, powstaje nawyk.
Nawyk jest właśnie algorytmem podświadomości.
Inna metoda „zaszczepienia” podświadomości nowego wzorca jest
bardzo krótka, z reguły jednorazowa. Sposób ten związany jest
z silnym przeżyciem i bardzo silnymi emocjami z tym związanymi.
Wówczas jednorazowe wydarzenie może wywrzeć wpływ na zacho-
wanie się w danej sytuacji na całe nasze życie. Może to być np. pożar,
wypadek, kataklizm, stan przerażenia, zniewolenie, stan zagroże-
nia życia, ośmieszenie, poparcie środowiska lub odrzucenie przez
nie, arbitralna ocena osoby posiadającej wielki autorytet.
W poprzednim artykule stwierdziłem, że jesteś geniuszem,
a jak często usłyszałeś to dotychczas pod swoim adresem?
Dlaczego ludzie nie wykorzystują swego geniuszu
kontynuacja artykułu „Jesteś geniuszem”.
Znawcy tematu twierdzą, że umysł każdego człowieka jest częścią jednego wielkiego „umysłu”, który ogar-
nia cały świat. Nazywają go nadświadomością, czy jeszcze inaczej. Nas interesuje w tym artykule świado-
mość i podświadomość i obie one w odróżnieniu od nadświadomości, przynależne są danemu człowiekowi
indywidualnie.
22
|
millionaire magazine
Z reguły (szczególnie dzieci) słyszą od swoich rodziców, nauczy-
cieli teksty typu: „ty niezdaro, nic dobrego z ciebie nie wyrośnie,
jesteś tumanem, nigdy się nie nauczysz, skończysz w kryminale
lub na ulicy” i wiele tym podobnych stwierdzeń. Jeżeli dzieje
się to w stanie silnego wzburzenia (emocji), to wystarczy jeden
raz, by podświadomość przyjęła takie stwierdzenie na zawsze.
Może się zdarzyć (i często tak jest), że na poziomie świadomym
zapomnisz o całym zdarzeniu, ale podświadomość niczego
nie zapomina (!) z tego, co do niej weszło i będzie Tobą kierować
według przyjętego wzoru.
Czy Twoi rodzice mówili Ci, że jesteś wspaniały, zdolny, przebo-
jowy, że przed Tobą wielka przyszłość i kariera, a może w szkole
ktoś do Ciebie tak mówił? Może nieliczni rodzice coś takiego
mówili swoim dzieciom (a dla małego dziecka największym auto-
rytetem są rodzice – dla większych dzieci również, nawet, gdy mają
odmienne poglądy na dany temat), a w szkole, to już absolutny
wyjątek. W swoim życiu, szczególnie w dzieciństwie ciągle
spotykamy się z karceniem, nakazami, zakazami, a z pochwa-
łami i zachętą coraz rzadziej i po pewnym czasie to dziecko jest
jak „ptak, któremu obcięto skrzydła”. Już nie wychyli się z żadną
propozycją, by nie usłyszeć komentarza w stylu „aleś wymyślił”,
lub „jak ty coś powiesz”, lub „nie wymądrzaj się”, „siedź cicho,
gdy starsi rozmawiają”, „dzieci i ryby głosu nie mają”. To dziecko
zostało już „wychowane”, tzn. zabito w nim twórczość, pomysło-
wość, spontaniczność, chęć działania, oryginalność, otwartość itd.
Ono nie będzie się już wychylać. W momencie, gdy podświadomość
tego dziecka przyjęła do wiadomości te stwierdzenia, automa-
tycznie „nałożyła” na jego życie ograniczające go „szlabany”, poza
które nigdy nie wychyli się. Choćby miał najlepsze okoliczności,
by zrobić coś wspaniałego w danej dziedzinie, nie skorzysta z tego,
nawet gdyby było to najprostsze i najbardziej korzystne i oczywi-
ste do zrobienia.
Muszę wrócić do poprzedniego akapitu o głosie dziecka. Ryby
może nie mają głosu, ale dzieci jak najbardziej. Dziecko ma wspa-
niałe podejście do świata i otoczenia, jest otwarte na wszystko,
ufne, dla dziecka nie ma rzeczy niemożliwych! Dziecko uczy
się bez przerwy i chłonie wiedzę z każdej dziedziny, jak przysło-
wiowa gąbka. W miarę upływu czasu i takiego „wychowywania”
z dziecka robi się taki standardowy człowiek, który nie wyko-
rzystuje swojego potencjału, żeby się nie wychylić i nie narazić
na karę lub potępienie – takie wzorce przyjęła podświadomość.
W poprzednim artykule pisałem o pokutującym poglądzie
o umysłach „ścisłych” i „humanistycznych”.
TO JEDNA WIELKA NIEPRAWDA! Mimo to niesamowi-
cie rozpowszechniona.
Z reguły jest tak, że gdy ktoś ma problem z matematyką fizyką,
czy np. chemią lub innymi przedmiotami wymagającymi logicz-
nego i konsekwentnego rozumowania, to automatycznie zostaje
okrzyknięty „humanistą”.
R
od
ol
fo C
lix (
cl
ix
) | w
w
w.
sx
c.h
u
millionaire magazine
|
23
m
otywacja i sukces
TO WIELKIE I BARDZO KRZYWDZĄCE DANEGO
CZŁOWIEKA NIEPOROZUMIENIE. PRZECIEŻ JESTEŚ
GENIUSZEM! KORZYSTAJ W PEŁNI ZE SWOICH MOŻ-
LIWOŚCI! NIE DAJ SOBIE WMÓWIĆ OGRANICZEŃ!
Może nie cierpisz matematyki, może „działa Ci na nerwy”, może
wolisz zrobić cokolwiek innego i trudnego, „aby tylko nie matma”.
Powiem Ci, skąd to masz.
Na lekcjach matematyki i fizyki przy rozwiązywaniu zadań,
z reguły zwraca się najwięcej uwagi na wynik końcowy. Możesz
mieć prawidłowy tok postępowania, ale gdy zrobisz drobny
błąd arytmetyczny, ostateczny wynik będzie nieprawidłowy –
I ZA CAŁOŚĆ ZOSTANIESZ OCENIONY NEGATYW-
NIE! Podsumowanie całego Twojego działania uwzględni jedy-
nie liczbowy wynik końcowy, a w dodatku nauczyciel stwierdzi,
że jesteś beznadziejny. Usłysz to ileś razy, a masz już zało-
żone „szlabany” w swojej podświadomości. W tym momencie
dla Twojej podświadomości nauki ścisłe są „be” i nieświadomie
będziesz ich unikać, tępić itp., zostaniesz „humanistą”, bo wiersz,
czy książkę można interpretować dość dowolnie i nie zostaniesz
za to zrugany. W malarstwie, rzeźbie, poezji, muzyce itp. możesz
mieć najróżniejsze odczucia i jest to akceptowane przez ogół.
Tzw. „umysły humanistyczne”, to ludzie skrzywdzeni w dzie-
ciństwie przez złych (niewłaściwych) nauczycieli, opiekunów,
którzy „nałożyli” im ograniczające i nieprzekraczalne dla nich
bariery. W matematyce, gdy masz jakąś zaległość, albo czegoś
nie rozumiesz i nikt Ci tego dobrze nie wytłumaczy, to coraz
bardziej wchodzisz „w kozi róg” i nieszczęście gotowe.
Oczywiście są też spontaniczni humaniści, którzy kochają zaj-
mować się tym bez potępiania nauk ścisłych, ale to już zdarza
się rzadko. Przykładem jest Leonardo da Vinci.
Teraz najważniejsze!
PODŚWIADOMOŚĆ JEST BEZWZGLĘDNA! –
jak w matematyce, wartość bezwględna liczby dodatniej i ujem-
nej jest zawsze wartością dodatnią.
DLA PODŚWIADOMOŚCI WSZYSTKO JEST BEZ-
WZGLĘDNE. NIE MA DOBRA ANI ZŁA, RZECZY
WŁAŚCIWYCH I NIEWŁAŚCIWYCH itd.
WSZYSTKO DLA PODŚWIADOMOŚCI JEST JEDNA-
KOWO WAŻNE!
PODŚWIADOMOŚĆ NICZEGO NIE OCENIA, TYLKO
WYKONUJE I W DODATKU DO KOŃCA!
PODŚWIADOMOŚĆ NIE MA MORALNOŚCI!
PODŚWIADOMOŚĆ JEST BEZDUSZNA – ROBI TO,
CO W SOBIE MA ZAKODOWANE – JAK MASZYNA!
Biorąc powyższe pod uwagę, najważniejsze w naszym życiu jest
to, by nasza podświadomość miała jedynie DOBRE, WŁA-
ŚCIWE i KORZYSTNE dla nas WZORCE. Niestety mamy
w sobie zakodowane liczne ograniczenia, których nie potrafimy
pozbyć się, ponieważ prawie nikt nie wie jak to zrobić, a sama
chęć jest niewystarczająca.
Okazuje się, że jest możliwość pozbycia się złych wzorców (prze-
konań) i wyrobienie w sobie korzystnych, ale to temat na kolejny
artykuł.
Tomasz Rezner
24
|
millionaire magazine
Z
auważ, że przy czytaniu czegokolwiek, oglądaniu
i/lub słuchaniu napływający przez twoje oczy i/lub
uszy ciąg informacji stanowi podstawę do genero-
wania strumienia określonych myśli i obrazów.
Wszelkie tego typu wyobrażenia są tworzone
przez twój umysł na podstawie dostarczanych mu informacji.
To jest właśnie tym, o co w czytaniu naprawdę chodzi.
Rozumienie przychodzącej informacji odbywa się w naszym
mózgu. W zależności od typu tejże informacji, zostanie
ona przetworzona za pomocą lewej lub prawej półkuli.
Dla przypomnienia:
prawa półkula zajmuje się obróbką informacji graficz-
•
nych oraz emocjonalnych,
lewa półkula zajmuje się suchymi, logicznymi
•
informacjami.
Jak łatwo się domyślić (stosując logiczne myślenie, czyli naszą
lewą półkulę), nie ma żadnego problemu z przetwarzaniem
obrazów itp. rzeczy. Z kolei jednak może wystąpić problem
z przetworzeniem abstrakcyjnych idei, z powodu braku „zacze-
pienia” dla analizowanej informacji w naszym umyśle. Stąd mogą
się pojawiać takie odczucia, że czujesz, że rozumiesz o co chodzi,
ale nie potrafisz tego wytłumaczyć drugiej osobie itp.
Jeśli podczas czytania będziesz świadomie wykorzystywać
opisane powyżej zjawisko, to cały proces czytania powinien
zamienić się w obserwowanie i koncentrowanie się na ciągu
obrazów tworzonych przez twój umysł oraz rozumienie ich.
Jednakże, aby było to w ogóle możliwe, musisz być skoncen-
trowany na czytanym tekście, bez popularnego „odlatywania”
(czy też „myślenia o niebieskich migdałach”). Z kolei koncen-
trację zapewni Ci szybkie czytanie, które jest pochodną opisy-
wanego tutaj zjawiska.
Podstawy szybkiego czytania cz. I
Paweł Sygnowski
http://www.pawelsygnowski.info/
Chciałbym teraz zatrzymać się na chwilkę nad zjawiskiem, które jest częścią całego złożonego pro-
cesu czytania. Jednakże jest to tak subtelne (i istotne) zjawisko, że pewnie jeszcze nigdy świadomie
go nie doświadczyłeś.
D
ai
no
_1
6 | w
w
w.
sx
c.h
u
Z
su
zs
an
na K
ili
án (
nk
zs
) | w
w
w.
sx
c.h
u
millionaire magazine
|
25
26
|
millionaire magazine
E
konomia i finanse
W
Polsce pierwszy serwis social lending –
Kokos – powstał na początku 2008 roku
i to na nim się skupię. Patronat nad pro-
jektem objęła firma Blue Media, która jest
znana m.in. z doładowań elektronicznych
telefonów przedpłaconych przez Internet oraz systemów płat-
ności online dla banków.
Żeby móc zaciągać pożyczki lub inwestować należy dokonać
weryfikacji konta bankowego, która polega na przelaniu 5 zł na
konto Kokosa. Następnie należy zgodzić się na sprawdzenie
danych w InfoMonitorze i KRD. Możliwa jest też weryfikacja
telefonu i weryfikacja naszego konta na Allegro, dzięki czemu
po wystawieniu aukcji będą wyświetlane statystyki naszego
konta. Aktualnie trwa promocja i Kokos nie pobiera prowizji.
Kokos.pl stawia na bezpieczeństwo – wnioskowana kwota
pożyczki dzielona jest między kilku pożyczkodawców,
tak by kwota jednorazowo udzielonej pożyczki między dwiema
osobami nie była większa niż 500 złotych i nie mniejsza niż 50
złotych. Każda osoba ma rating, który zależy od terminowych
spłat bądź zainwestowanej kwoty. Na każdej aukcji przedsta-
wiany jest także stan finansowy pożyczkobiorcy, dzięki czemu
możemy ocenić czy warto pożyczyć właśnie tej osobie. Ponadto
pożyczkobiorca ma możliwość ubezpieczenia pożyczki. Kokos
współpracuje także z firmą windykacyjną.
Tyle jeżeli chodzi o ogólne informacje, teraz to co najciekaw-
sze, czyli co z tego ma inwestor.
Kokos uniemożliwia zawarcie między użytkownikami umów
z oprocentowaniem przewyższającym dozwolone w polskim
prawie odsetki czyli czterokrotności stopy lombardowej.
Od 28 stycznia 2009 r. stopa zwrotu z inwestycji może zatem
wynosić nawet 23% w skali rocznej.
Przedstawię to na przykładzie:
Pożyczkobiorca określił oprocentowanie na okres 6 miesięcy
na 10% (czyli 20% w skali roku). Maksymalnie możemy zain-
westować 500 zł i tyle właśnie postanowiliśmy włożyć. Opro-
centowanie liczone jest od kapitału na okres kredytowania,
a zatem razem po 6 miesiącach otrzymamy 550 zł, czyli brutto
zarobimy 50 zł. Należy pamiętać o podatku Belki, który
wynosi 19% od zysku – w naszym przypadku po zaokrągleniu
10 zł. Netto zysk wyniesie więc 40 zł.
Porównajmy to teraz do lokaty. Polbank oferuje sześciomie-
sięczną lokatę oprocentowaną na 6,5% w skali roku. Mini-
malna kwota to 500 zł, czyli tyle samo ile zainwestowaliby-
śmy w Kokosie. Po sześciu miesiącach dostajemy 516,47 zł.
Również w tym przypadku musimy zapłacić podatek od zysku
z oszczędności, który w tym wypadku wyniesie po zaokrągle-
niu 3 zł. Netto zarobimy zatem 13,47 zł.
Inwestując w Kokosie zarobimy w tym wypadku aż 26,53 zł wię-
cej, prawie trzykrotność tego, co na lokacie! Pamiętajmy także,
że pożyczając pieniądze co miesiąc dostajemy ratę, którą znów
możemy zainwestować.
Podsumowując, pożyczki społecznościowe to bardzo dobry
sposób na dywersyfikację portfela. Przy uważnym ocenianiu
pożyczkobiorcy ponoszone przez nas ryzyko nie będzie duże,
a potencjalne zyski bardzo atrakcyjne.
Zarejestrować można się pod poniższym linkiem:
http://www.rentier-blog.pl/redirect/kokos/
Dlaczego warto zarabiać
na pożyczkach społecznościowych?
Idea pożyczek społecznościowych (ang. social lending) powstała w 2005 r. Polega ona na skupieniu
ludzi, którzy mają nadwyżki finansowe i chcą je zainwestować i ludzi, którzy chcą te pieniądze poży-
czyć. Pożyczkobiorca lub pożyczkodawca określa na jakich warunkach zaciągnie lub udzieli pożyczki,
a po podjęciu decyzji wszystkie formalności zawierane są za pośrednictwem serwisu. Sam serwis
zarabia głównie dzięki pobieranym prowizjom. Pierwszą firmą, która zaoferowała tego typu usługi
była brytyjska Zopa (Zone of Possible Agreement).
Marcin Samsel
http://www.rentier-blog.pl,
millionaire magazine
|
27
W
iele osób jedzie przez pół Polski aby uczest-
niczyć w takim wydarzeniu. Tym razem
Cashflow day odbędzie się w Toruniu
w Wyższej Szkole Bankowej we współpracy
ze Studenckim Klubem Cashflow, który
powstał w tym roku akademickim. Władze WSB bardzo
ochoczo przystały na pomysł organizacji takiego wydarze-
nia. Nie będzie ono może aż takie huczne jak to zorganizo-
wane przez Leszka Narlocha (wspominam akurat o nim bo to
to samo województwo), ale to też dlatego, że jesteśmy głównie
nastawieni na przybycie licealistów z toruńskich szkół. Chcemy
położyć nacisk na promowanie przedsiębiorczości u możliwie
jak najmłodszych osób. Rozwijać u nich inteligencje finan-
sową, pokazać drogę do osiągnięcia przychodu pasywnego.
Uczyć przez praktykę a nie długą nudną naukę. Toruński
Cashflow day odbędzie się już w tym miesiącu w Toruńskiej
Wyższej Szkole Bankowej. Postaramy się, aby spotkanie było
interesujące: mało wykładów, dużo grania, ciekawe dysku-
sje wszystko po to żeby jak najlepiej dotrzeć z informacjami
do naszych odbiorców i uświadomić im jak ważne jest posia-
danie wiedzy finansowej. Choć cashflow jest ogólnie bardzo
popularny to wśród licealistów niestety często możemy zaob-
serwować niechęć do jakichkolwiek inicjatyw dodatkowych,
poza szkołą. Nauka kojarzy się tylko ze szkołą a jakakolwiek
dodatkową wiedzę młodzi ludzie uważają za niepotrzebną.
Miejmy nadzieje ze właśnie poprzez takie imprezy uda nam
się to zmienić.
Warto wspomnieć również i innym wydarzeniu które odbyło
się 8 lutego w siedzibie Instytutu Praktycznej Edukacji w miej-
scowości Osielsko pod Bydgoszczą. Było to szkolenie dla lide-
rów klubów cashflow poprowadzone przez gości ze Stanów
Zjednoczonych Rona Salwadora i Kellym Ritchie To kolejny
profit dla którego warto promować tę grę i kolejne spotkania
z bardzo ciekawymi osobami – innymi polskimi liderami
i szkoleniowcami z za wielkiej wody.
Tak dużo się dzieje, więc pamiętajcie - wystarczy tylko chcieć!
Niestety tak jak wspomniałam niektórzy nie doceniają możli-
wości stwarzanych dookoła, a szkoda. Chociaż mam nadzieje,
że tym którzy czytają nasze artykuły i są choć odrobinę zwią-
zani z Fundacją KCBE nie trzeba tego mówić. Wam wystar-
czy dać okazję a Wy ją od razu wykorzystacie, prawda?
Cashflow
Agata Malinowska
http://cashflow.elixxir.info
Gra cashflow jest coraz bardziej popularna w Polsce. Cashflow day to spotkanie obecnych i przy-
szłych fanów gry cashflow. Impreza ta organizowana jest coraz częściej w różnych klubach w całym
kraju. Jest to okazja do spotkania wielu ciekawych osób myślących podobnie i chcących wydostać
się z wyścigu szczurów. Cashflow day to najlepszy sposób na osiągniecie inteligencji finansowej.
A
ga
ta M
al
in
ow
sk
a
28
|
millionaire magazine
E
konomia i finanse
W
byciu przedsiębiorczym, w całej tej ideolo-
gii wolności finansowej właśnie chodzi o to,
aby jak najwcześniej przejść na emeryturę.
Aby jak najszybciej wypracować tyle pienię-
dzy aby starczyło do końca życia, a gdyby
te pieniądze jeszcze na nas zarabiały to by było jeszcze lepiej.
Pytanie brzmi więc czy sami sobie poradzimy ze swoja eme-
ryturą lepiej czy gorzej niż Państwo. Zanim na to odpowiemy
warto przyjrzeć się trochę historii.
Idea systemu ubezpieczeń emerytalnych taki jak dzisiaj mamy
powstał w drugiej połowie XIX wieku. Wtedy to powstała
idea, aby Państwo miało obowiązek opiekować się ludźmi,
którzy nie potrafią poradzić sobie w życiu. Kanclerz Otto
von Bismarck stworzył więc system ubezpieczeniowy, który
znamy dzisiaj. Ludzie odprowadzali więc część swoich docho-
dów w zamian mieli obietnicę, że na stare lata Państwo będzie
im wypłacało emeryturę.
Wprowadzenie takiego systemu to były żniwa dla polityków,
gdyż ludzie przeważnie nie dożywali wieku emerytalnego.
Przez wiele lat do budżetu Państwa tylko wpływały pienią-
dze. Ogromne ilości pieniędzy wpływały, a nie było powodu
dla którego te pieniądze by wypływały z budżetu. W efek-
cie wpłacone pieniądze zostały przeznaczone na zbrojenia
i w ten sposób została sfinansowana w dużej części zarówno
pierwsza jak i druga wojna światowa.
Pracujący będą nadal pracować
czyli trudna prawda o nowych emeryturach
Kiedy tylko trochę „skręciłem” ze standardowej ścieżki budowania kariery, a więc szkoła, studia,
dobra praca, awanse i być może emerytura to wszyscy dookoła zaczęli mnie nawracać. Wszyscy
dookoła zaczęli mnie przekonywać, że warto pracować, aby kiedyś przejść na emeryturę. Co do
tego wszyscy byliśmy zgodni, ja tylko chciałem na tę emeryturę przejść w wieku 25 lat, oni polecali
mi standardowy system emerytalny po 40 latach pracy w wieku 60 lat, to cała różnica.
M
at
eu
sz A
tro
sz
ko (
at
ro
sz
ko
) | w
w
w.
sx
c.h
u
millionaire magazine
|
29
W Polsce system emerytalny tzw. „ZUS” powstał w 1934 roku
i podobnie jak w Niemczech przez wiele lat pieniądze tylko
do niego wpływały. U nas jednak idea była nieco inna. Zebrane
pieniądze były przeznaczane na odbudowę kraju, budowę fabryk
i różnych przedsiębiorstw, oczywiście no bo jakże inaczej - Pań-
stwowych. Idea była bliższa ideałowi. Zebrać pieniądze, zain-
westować w fabryki i przemysł, a ten w przyszłości sfinansuje
emerytury dla osiągających wiek emerytalny osób.
Dochodzimy do czasów bardziej nam współczesnych. Do cza-
sów gdzie medycyna i wiele podobnych dziedzin stoi na pozio-
mie wyższym niż kiedykolwiek i ciągle rozwija się w drastycz-
nym tempie. Do czasów, gdzie ludzie zaczynają pobierać należne
im emerytury i o dziwo dzięki rozwojowi techniki coraz więcej
osób dożywa wieku emerytalnego, a więc koszty świadczeń
socjalnych dla Państwa rosną.
Państwo ma więc dwie drogi. Albo podwyższyć wiek emery-
talny, aby było mniej emerytów, narażając się na protesty ludzi,
albo zwiększyć składkę emerytalną. Wybrano tę drugą opcję.
No ale jak podwyższy się składkę emerytalną to także będą pro-
testy? Politycy, aby ratować swoje tyłki przed bankructwem sys-
temu emerytalnego ubiegli się do kreatywnej księgowości. Zro-
bili tak, że płacimy de facto więcej, ale ciągle taki sam procent
dochodów. W jaki sposób?
Aby pracodawca mógł zapłacić pracownikowi 2000 zł to dodat-
kowo musi jeszcze 1600 zł przeznaczyć na wszelkie podatki
związane z jego pracą. To 1600 zł to podatki takie jak docho-
dowy oraz właśnie na „ZUS”. W 1992 roku wprowadzono tzw.
ubruttowienie dochodów. Czyli podział dochodów na brutto,
netto itp. Co to spowodowało? Jeżeli chodzi o wysokość podatku
dochodowego nic to nie zmieniło, a jeżeli chodzi o podatki
na „ZUS” zmieniło się dużo. Ciągle płaciło się tyle samo procent
jednak od kwoty około 20% wyższej.
Dzięki temu zabiegowi zyskano dużo pieniędzy od podat-
nika i odłożono na później nieuniknione bankructwo systemu
emerytalnego.
Po pewnym czasie problemy finansowe powróciły i specjaliści
przygotowali kolejną kreatywną księgowość. Wprowadzono
zupełnie nowy system, który został nazwany reformą systemu
emerytalnego.
Jak wiemy system „ZUS” działa tak, że ci co dzisiaj pracują
wpłacają składkę, która jeszcze tego samego dnia jest przeka-
zywana do dzisiejszych emerytów. Nic więc dziwnego, że ludzie
niechętnie patrzyli na cały system. Postanowiono więc stworzyć
Otwarte Fundusze Emerytalne, a więc system do którego wpłaca
się pieniądze, te pieniądze fundusz się inwestuje i z zysków jest
wypracowana emerytura. Zupełnie tak jakbyśmy sami oszczę-
dzali poprzez np. lokatę w banku i otrzymywali od wpłaconych
pieniędzy procent. Ale oczywiście jest haczyk ...
Zgodnie z ustawą Otwarte Fundusze Emerytalne nie mogą
tych pieniędzy inwestować za granicą, nie mogą ich inwesto-
wać także w nieruchomości, a muszą inwestować w obligacje
skarbu Państwa. W efekcie 60-80% pieniędzy które wpłacamy
do OFE to obligacje skarbu Państwa.
Teoretycznie wszystko gra, jednak gdyby się temu przyjrzeć
to pieniądze, które Państwo zyskuje poprzez sprzedaż obligacji,
zbliżoną kwotą dofinansowuje ZUS i wypłaca emerytury obec-
nym emerytom. Jest więc dokładnie tak samo jak kiedyś tylko
w innym opakowaniu!
Drugi haczyk jest w obligacjach. Tak zgadza się, na emery-
turę oszczędzamy, oszczędzone pieniądze pożyczamy państwu
poprzez obligację i mamy w zasadzie pewny ZYSK. A dla-
czego obligacje są tak pewnym zyskiem? Ano dlatego, że gdyby
Państwu brakło pieniędzy może on podwyższyć podatki
i zebrać taką kwotę aby oddać. Co więc w efekcie Państwo
nam mówi? Odkładajcie pieniądze na emeryturę kupujcie obli-
gacje i my wam zapłacimy odsetki od tych obligacji. A jeżeli
nas nie będzie stać (a to jest najbardziej prawdopodobne) to obie-
cujemy zabrać wam w postaci nowych podatków tyle, aby star-
czyło na to aby wam oddać! Paranoja.
Od reformy minęło sporo czasu. Od 2009 wypłacane są pierw-
sze pieniądze pochodzące z OFE dla pierwszych emerytów.
Dokładnie 6 lutego 2009 została wypłacona pierwsza emerytura
„po reformie” wynosiła ona 23 złote i 65 groszy! Wynosiła tyle
gdyż kobieta która oszczędzała w OFE zgromadziła tylko 6 tys.
zł kapitału. No ok, nie była najmłodsza jak zaczęła odkładać
w przymusowym OFE. Ale chwila. Wchodzę na stronę PKO,
największego banku w Polsce w którym mam konto i czytam
że u nich lokata roczna to 6%, inne ambitniejsze banki dają wię-
cej. Łatwo policzyć że 6 tys. na lokacie 6% daje 360 zł rocznie,
a to daje 30 zł miesięcznie. Głupia lokata jest skuteczniejsza
niż cały ten system emerytalny! Gdzie tu logika?
Problem z emeryturami jest gdzie indziej. Polega on na tym,
że nie można alokować dochodu w czasie. Okazuje się, że oszczę-
dzamy na starość nie jedzenie, opał, odzież – ale papier (pieniądz,
obligacje, akcje itp.) i żywimy nadzieję, że papier ten da się łatwo
wymienić na wartości realne (powiększone o należny procent!).
Warto zrozumieć, że nikt oprócz Ciebie nie zatroszczy się lepiej
o Ciebie niż ty sam. Zgodnie z powiedzeniem, umiesz liczyć licz
na siebie, ja sam martwię się o pieniądze za które będę żył na eme-
ryturze. O wiele skuteczniejszym rozwiązaniem jest postawienie
sobie dalekosiężnego celu, aby w ciągu życia kupić dodatkowo
drugie mieszkanie np. w Warszawie. Mieszka nie to wartość
realna, które można potem zamienić na żywą gotówkę i wieść
spokojne życie emeryta.
Tylko czy jesteśmy na tyle ambitni aby ten cel sobie postawić?
Ambicja większości ludzi kończy się na dobrej pracy i mieszka-
niu w rodzinnym domu do końca życia.
To, że ja dobrowolnie zrezygnowałem z powszechnego systemu
emerytalnego nie znaczy, że o emeryturze nie myślę. Wręcz
przeciwnie, myślę cały czas i wszystko co robię, robię z myślą
o emeryturze, którą lubię nazywać wolnością finansową. Inni
ludzie cedują te myśli na państwo, ja je mam ciągle i to właśnie
one pchają mnie do ciągłego rozwoju i podejmowania kolejnych
przedsięwzięć.
Kamil Cebulski
30
|
millionaire magazine
E
konomia i finanse
O
d tego skąd pochodzą Twoje dochody uza-
leżniona jest Twoja lokalizacja w kwadran-
cie. Każda z ćwiartek charakteryzuje inny
sposób myślenia i pozyskiwania pieniędzy
oraz stylu życia.
Pierwsza ćwiartka oznaczona została literką „P” – „Pracownik”,
to tzw. „pracownik najemny”, czyli osoba zatrudniona na etat.
Ludzie znajdujący się w tej części kwadrantu uważają, że praca
na etat jest bezpieczna, stała, na całe życie…
Jakże smutne jest to, że szczególnie osoby pokolenia naszych
rodziców uważają, że „jedyną drogą aby dobrze zarabiać jest
dobrze płatna praca, a żeby dostać taką, trzeba skończyć
dobre szkoły”. Tyle, że czas „stałej, ciepłej posadki państwo-
wej, w której niezależnie od tego czy się stoi czy się leży 2000
się należy” skończył się kilkanaście lat temu i aktualnie więk-
szość ludzi pracujących na etat jest niezadowolonych ze swojej
pracy, zarabia mało (nawet bardzo mało), jest wykorzystywana
przez swoich pracodawców. Oczywiście część z nich, w dal-
szym ciągu godzi się na to, bo rzekomo jest to „bezpieczne”,
ale jak może być bezpieczna praca, której posiadanie przez nas,
uzależnione jest od kogoś innego?! Przecież absurdem byłoby
twierdzić, że pracodawca najpierw zatroszczy się o dobro swo-
ich pracowników a dopiero potem o swoje.
Dzisiejszy rynek pracy jest przesycony młodymi, wykształco-
nymi ludźmi, w większości przypadków bez odpowiedniego
doświadczenia. Wymagania pracodawców rosną z dnia na dzień
w związku z rozwojem technologii, informatyzacją, zmianami
w stylach zarządzania itp. Wydłuża się również coraz bardziej
czas nauki, co powoduje skrócenie okresu aktywności zawodo-
wej. „Plan 40-letni” przestaje się sprawdzać. Po pierwsze dlatego,
że ludzie zmieniają pracę co kilka lat, szukając czegoś odpowied-
niego dla siebie, co pozwoli im się realizować, po drugie dla-
tego, że praktycznie żadne państwo nie jest w stanie utrzymać
na dzień dzisiejszy emerytów. Musisz być świadomy/-a, że prze-
chodząc na emeryturę otrzymasz 30-40% swojego ostatniego
wynagrodzenia… o ile w ogóle otrzymasz…
Jeśli pracujesz na etacie przemyśl, jak długo jeszcze masz zamiar
powierzać swój los komuś innemu?
Kolejne pole jest oznaczone literką „S” – „Samozatrudniony”,
oznaczający osobę, która ma swoją własną jednoosobowa dzia-
łalność lub jest właścicielem małego biznesu (np. murarz pracu-
jący na własny rachunek, który zatrudnia w swojej firmie jeszcze
jednego murarza, malarza i elektryka). Może to być np. lekarz
z prywatną praktyką, fryzjer, kosmetyczka, prawnik itp. Osoba
taka oczywiście jest swoim własnym szefem, jednak jedynym
sposobem na to aby mogła więcej zarobić jest zwiększenie przez
nią liczby godzin pracy. Osoby takie chowają się za pozorną nie-
zależnością, podczas gdy tak naprawdę boją się zaufać innym
ludziom i stworzyć większy biznes. Uważają, że nikt nie zrobi
pracy tak dobrze jak oni sami.
„B” – „Businessman”, czyli człowiek, który posiada swój własny
biznes, liczący powyżej 500 pracowników. Zatrudnia on ludzi,
często zdolniejszych i z większą wiedzą niż on sam, którzy wyko-
nują wszystkie prace. Sam zajmuje się jedynie zarządzaniem.
Są przynajmniej trzy możliwości na to aby mieć swój własny biznes:
Pierwszą z nich jest otwarcie tradycyjnej spółki. Aby to zrobić
potrzebny Ci: pomysł, kapitał, wykształcenie, miejsce, pracownicy,
produkty, rynek, klienci, a dodatkowo koncesje, licencje, zezwo-
lenia… Potem czekają Cię zmagania z konkurencją, globalizacją,
recesją, administracją państwową, księgowością, zmianami prze-
pisów prawnych, bankowcami itd.… Brzmi zachęcająco, co?
Drugim sposobem jest otworzenie franczyzy, czyli wykupie-
nie licencji na prowadzenie biznesu znanej firmy, np. otwarcie
restauracji Mc Donald’s, sklepu „Zara” itp. Na starcie potrzebu-
jesz właściwie jedynie ogromnego kapitału (rzędu kilkuset tysięcy
złotych), aby móc korzystać z nazwy, logo, metod prowadzenia
działalności, wiedzy technicznej i innych praw własności intelek-
tualnej lub przemysłowej oraz pomocy ze strony franczyzodawcy,
w zamian zyskując teoretyczne bezpieczeństwo. Niektórzy mogą
za dużą wadę uznać przymus prowadzenia działalności zgodnie
z koncepcją franczyzodawcy, któremu trzeba dodatkowo, co mie-
siąc wnosić opłatę właśnie za powyższe. W większości przypad-
ków jest ona niezależna od wielkości obrotu, ale wystarczająco
duża jeśli Twój obrót jest niewielki. Jednym słowem ZERO inno-
wacji i własnej kreatywności, działasz zgodnie z tym co karzą
ci zrobić, tyle, że na własnych śmieciach.
Pierwszy krok do niezależności finansowej
Aby stać się niezależnym finansowo trzeba najpierw zacząć myśleć jak człowiek bogaty. Niestety
system szkolnictwa przygotowuje nas do tego „jak być dobrym pracownikiem” nie ucząc zupełnie,
jak stać się właścicielem biznesu i inwestorem. Przekonania, które nam sprzedają nasi rodzice, nauczy-
ciele i wykładowcy sprawdzały się w minionej epoce. Teraz czas na zmianę myślenia! Schemat, który
widzisz po lewej to „kwadrant przepływu pieniędzy”. Robert Kiyosaki, autor książki o tym samym
tytule, dokładnie wyjaśnia w niej na czym ów kwadrant polega, w której jego części należy się znaleźć
oraz jak można to zrobić.
millionaire magazine
|
31
Trzecia opcja to biznes w systemie MLM, idący śladem przed-
sięwzięć franczyzowych. Tu również zaczynasz od wykupienia
licencji na prowadzenie biznesu tyle, że zamiast płacić za nią kil-
kaset tysięcy złotych, wystarczy Ci z reguły od kilkudziesięciu
do maksymalnie kilkuset złotych. Wnosząc tzw. „opłatę wpi-
sową”, po wypełnieniu wniosku rejestrującego Cię jako konsul-
tanta/ dystrybutora w danej firmie, uzyskujesz prawo do sprze-
daży produktów, promowania ich i siebie oraz, co najważniejsze,
do budowy biznesu, poprzez zapisywanie kolejnych osób do Two-
jej struktury.
Marketing Sieciowy zrodził się w połowie ubiegłego stulecia.
Pionierami w tworzeniu zasad biznesu byli właściciele firmy
Amway. W latach 80-tych z Ameryki zaczął docierać również
na inne kontynenty. W Europie jako bazę do dalszej rozwoju
firm opartych o MLM wybrano Wielką Brytanię. Począt-
kowo był mylony z piramidą finansową, niektórzy nawet uwa-
żali, że firmy pracujące w oparciu o MLM to sekty. Jednak
w 1979 roku zapadł oficjalny wyrok w tej sprawie, który uznaje
MLM jako normalną, legalną formę prowadzenia biznesu.
Aktualnie jest uważany przez przywódców wielu państw jako
jeden z głównych sposobów walki z bezrobociem.
„W Ameryce, ojczyźnie network marketingu istnieje obecnie
około 2000 firm reprezentujących tą branżę, z czego około 300
jest zarejestrowanych w organizacji WFDSA (Word Federation
Direct Selling Associacion - Światowa Organizacja Sprzedaży
Bezpośredniej). Około 120 firm poruszających się w sprzedaży
bezpośredniej, multi level marketingu i network marketingu jest
notowanych na amerykańskiej giełdzie.
Neil Offen - prezydent Direct Selling Association of USA (Ame-
rykańska Organizacja Sprzedawców Bezpośrednich) w swojej
dorocznej mowie w roku 1998 prognozował, że w ciągu następ-
nych 10 lat 200 milionów ludzi będzie prowadzić swój własny,
mały biznes network marketingowy.
Czołowi znawcy branży i eksperci do spraw gospodarki stwier-
dzili jednomyślnie, że dotychczasowy rozwój networku będzie
się utrzymywał i dokonali wstępnych prognoz dotyczących
obrotów i prowizji:
dodane obroty całej branży network marketingu od roku 2002
•
do 2012 wyniosą 1 253 miliardy USD, z tego około 50%, czyli
626,5 mld USD zostanie wypłacone jako prowizje;
dodane obroty całej branży network marketingu od roku
•
2012 do 2022 wyniosą 2 788 mld USD, z tego około 50%,
czyli 1 394 mld USD zostanie wypłacone jako prowizje.
Godnym uwagi pozostaje fakt, że te ostrożne prognozy opie-
rają się na wartościach statystycznych z lat przeszłych i obec-
nych. Przy czym średni obrót pojedynczego współpracownika
networku zredukował się do 25%, a roczny wzrost do 50%.
Małe szanse są często początkiem wielkich przedsięwzięć
(Demostenes)
Network marketing jest małym biznesem dla każdego, ale może
także stać się wielkim biznesem. To każdy sam decyduje o tym,
czy jego mały biznes będzie stanowił solidny dochód dodatkowy,
czy będzie jedynym źródłem dochodu z nieograniczonymi
możliwościami. Wszystko zależy od nastawienia do działania,
a przede wszystkim od chęci i zaangażowania. O tym, jaki
jest wizerunek przemysłu network marketingowego, decydują
menedżerowie pracujący w firmach network marketingowych
i sprzedaży bezpośredniej. Network marketing ucieleśnia naj-
prawdziwszą formę kapitalizmu. Odrobina wkładu własnego,
jakim jest czas i gotowość do pracy, a marzenia o wolności i nie-
zależności staną się rzeczywistością.”
Źródło: Network Magazyn, „Co musisz wiedzieć o nowym tren-
dzie gospodarczym - Network Marketingu” Agnieszka Janiga
Ostatnia ćwiartka oznacza „I” – „Inwestora”. „Osoby będące
w kwadrancie „I” cenią sobie finansową wolność. Inwestor lubi,
gdy zamiast niego pracują jego pieniądze. Inwestorzy inwestują
w wiele rzeczy. Mogą to być złote monety, nieruchomości, biz-
nesy, takie aktywa, ja akcje giełdowe obligacje czy fundusze
inwestycyjne. Jeśli twój dochód pochodzi z firmowej lub rządo-
wej emerytury i nie jest wynikiem twojej wiedzy o inwestowa-
niu – jest to dochód z kwadrantu „P”. A więc twój szef lub firma
płaci za lata twojej służby. Słownictwo inwestora jest następu-
jące: „Otrzymuję 20% z moich aktywów.” „Pokażcie mi finanse
firmy.” „Jaki jest koszt utrzymania tej nieruchomości?” (fragment
z książki „Szkoła Biznesu” R. Kiyosaki).
Odpowiadając na pytanie z tematu artykułu, pierwszym krokiem
do niezależności finansowej jest znalezienie się w odpowiedniej
części kwadrantu, czyli po jego prawej stronie. Jeżeli nie masz
wystarczającej wiedzy nt. inwestycji, ćwiartka B będzie na razie
tą idealną dla Ciebie. Powstaje jednak kolejne pytanie: Jak two-
rzyć biznes jeśli nigdy wcześniej się tego nie robiło?! I tu wycho-
dzi naprzeciw Twoim potrzebom Marketing Sieciowy, który
jest idealny do tego celu. Pozwoli Ci stworzyć biznes od pod-
staw, bez wcześniejszego doświadczenia ponieważ wszystkiego
nauczysz się w trakcie działania, z praktycznie zerowymi kosz-
tami. Więcej o MLM w artykule „MLM – dlaczego i dla kogo
to dobry biznes?” a póki co przeczytaj…
Co Robert Kiyosaki pisze o MLMie? Kilka cytatów ze „Szkoły Biznesu”:
„Marketing sieciowy milionom ludzi pozwala na przejęcie kon-
troli nad swoim życiem i finansową przyszłością.”
„Marketing sieciowy to system, który często nazywam osobistym
franchisingiem lub nie rzucającym się w oczy dużym biznesem
sieciowym, co jest, wg mnie, bardzo demokratycznym sposobem
tworzenia bogactwa. System jest otwarty dla każdego, kto wyka-
zuje chęć działania, zdecydowanie i wytrwałość.”
„Biznes związany z marketingiem sieciowym oferuje o wiele wię-
cej, niż tylko możliwość zarobienia dodatkowych pieniędzy.”
„Jeśli chcesz być bogaty powinieneś zajmować się swoim wła-
snym biznesem.”
„W marketingu sieciowym liderzy pociągają za sobą wszystkich
ludzi, podczas gdy w tradycyjnej firmie czy rządowej organiza-
cji promuje się tylko niewielu, cała zaś reszta ma się zadowolić
wypłacaną regularnie pensją.”
32
|
millionaire magazine
E
konomia i finanse
„Jeśli twoją pasją jest przewodzenie poprzez nauczanie, wpływa-
nie na innych i inspirowanie ludzi do odkrywania świata obfi-
tości finansowej bez konieczności pokonywania konkurentów,
marketing sieciowy może być właściwym zajęciem dla ciebie.”
„W marketingu sieciowym wspaniałe jest to, że masz okazję sta-
nąć twarzą w twarz z obawami, radzenia sobie z nimi, pokona-
nia ich, a w efekcie kreowania postawy zwycięzcy.”
W pierwszej części cyklu dowiedziałeś się czym jest marketing
sieciowy, jakie są główne korzyści ze współpracy z firmami
MLM oraz dlaczego to dobry biznes właśnie dla Ciebie. Dziś
kolejny, niezwykle ważny temat, o którym nie sposób byłoby
nie wspomnieć a mianowicie odpowiedź na pytanie…
Jak społeczeństwo reaguje na MLM?
Wyobraź sobie, że właśnie zapisałeś się do jednej z firm dzia-
łających w Marketingu Sieciowym. Byłeś na prezentacji moż-
liwości firmy, której słuchałeś z wypiekami na twarzy, a kiedy
prowadzący zaczął rysować „kółka”, czyli sposób budowy Two-
jej grupy oczyma wyobraźni widziałeś już siebie w roli lidera.
Z entuzjazmem wracasz ze spotkania, z głową pełną marzeń
o sukcesie, który z pewnością odniesiesz, jeśli tylko zdecydujesz
się wykonać kroki, o których powie Twój sponsor (osoba, która
wprowadziła Cię do firmy). Spotykasz znajomych i zaczynasz
dzielić się z nimi możliwościami, które sam niedawno poznałeś.
Ponieważ nie jesteś jeszcze dobrze wyszkolony, nie zawsze wiesz
jak odpowiedzieć na pytania rozmówców. Zderzasz się z ich opi-
nią o biznesie w systemie MLM i… niestety najczęściej spoty-
kasz się z dezaprobatą i wyśmianiem.
Co wtedy zrobisz?
Mnóstwo początkujących adeptów MLM’u właśnie w tym momen-
cie rezygnuje i porzuca swoje marzenia o sukcesie, słuchając podpo-
wiedzi ludzi, którzy nigdy sami nie współpracowali z żadną firmą
MLM. Tylko nieliczni, wbrew negatywnym opiniom najbliższych
zaczynają działać i budować swoją sieć dystrybucji. Świadomość
tego na jakie reakcje powinieneś być przygotowany, pomoże
Ci przezwyciężyć opór z jakim się prędzej czy później spotkasz.
Reakcje rozmówców na MLM są przede wszystkim zależne
od grupy społecznej, do jakiej oni „należą”…
Co o MLM mówią:
Przedsiębiorcy i właściciele biznesów?
1.
Ta grupa ludzi uważa MLM za świetne źródło dochodów.
Traktuje marketing sieciowy jak biznes, który może bardzo
pomóc w osiągnięciu niezależności finansowej. Ponieważ
przedsiębiorcy znają trudy tworzenia firmy, organizowania
pracy zespołów, na co dzień mają do czynienia z problemami
wynikającymi z posiadania tradycyjnego biznesu, niezwykle
cenią ludzi zajmujących się MLM’em, bo zdają sobie sprawę
z możliwości rozwoju jakie ta forma działalności daje.
Osoby, które chcą tworzyć swój biznes, ludzie otwarci
2.
na nowe wyzwania, lubiący poznawać nowe rzeczy i widzący
się w roli właścicieli biznesów?
Tacy ludzie chcą się przekonać na własnej skórze jak działa
MLM i odnieść sukces, więc z entuzjazmem patrzą
na wszystkie możliwości jakie przed nimi stoją, a prze-
szkody traktują raczej jak wyzwania, którym należy stawić
czoła, i które są świetnym wstępem do nabycia nowych
umiejętności i doświadczenia. Chętnie dołączą do Twojego
zespołu, bo widzą w tym szansę na realizację swoich wła-
snych celów.
Reszta społeczeństwa, czyli ok. 95% ludzi, których spoty-
3.
kasz na swojej drodze?
Niestety nie ma zielonego pojęcia na czym polega
MLM i wymyśla różne teorie na ten temat. Z nie-
wiedzą wiąże się też sceptyczne podejście i niechęć,
ale o tym za chwilę.
Do negatywnie nastawionych możemy zaliczyć oczywiście
takich, którym „nie wyszło”, tzn. kiedyś współpracowali z firmą
MLM, usłyszeli, że „nic nie muszą”, ale że będą zarabiać.
Potem stara prawda „bez pracy nie ma kołaczy” po raz kolejny
się sprawdziła, więc zrezygnowali z działalności. Oczywiście
winny okazał się „system” a nie oni i brak jakichkolwiek działań
z ich strony (jak chociażby uczestnictwo w szkoleniach). Teraz
radzą wszem i wobec „lepiej się w to nie baw”, „i tak ci nie wyj-
dzie”, „ja już w tym byłam i mi nie wyszło, więc szkoda two-
jego czasu”… Niestety większość z tych osób idzie na łatwiznę
i nie przyznaje się nawet przed samym sobą, że ich zaangażowa-
nie było praktycznie zerowe i to dlatego ponieśli klęskę.
Poza tymi „nieudacznikami” jest cała rzesza ludzi, którzy
być może zetknęli się z MLM’em ze słyszenia, „ktoś gdzieś kie-
dyś był” i opowiedział, „znajomej nie wyszło” itp. Dlatego ludzie
ci najprawdopodobniej gdy usłyszą , że dołączyłeś do firmy
MLM wyśmieją Cię na dobry początek. Dowiesz się od nich,
że firma oszukuje, że na pewno nic nie zarobisz, że tak się
nie da, itp. Podziel się jeszcze z nimi entuzjazmem i marzeniami,
które chcesz zrealizować, a krytykę masz jak w banku: „Czym
Ty się zajmujesz? Znajdź sobie poważna pracę!” albo „Ucz się,
masz maturę, studia etc.!” itp.…
Jednak kiedy odniesiesz swoje pierwsze sukcesy i poczujesz
się pewniej, ludzie wokół Ciebie nieco przystopują z krytyką
- zobaczą, że nie da się Ciebie stamtąd „wyrwać”, więc zaczną
z obojętnością spoglądać na Twoje działania, na to co robisz,
jak robisz i jakie efekty uzyskujesz. Niektórzy nawet pójdą
krok dalej i zapytają na czym polega Twoja praca, aż w końcu
zrozumieją i zaakceptują, że właśnie taki sposób na biznes
wybrałeś, więc dadzą Ci spokój. Z pewnością pojawią się i tacy
w tym gronie, którzy mimo wcześniejszej niechęci, w końcu
dołączą do Twojego zespołu…
Najważniejsze abyś zrozumiał i zaakceptował, że w większości
przypadków spotkasz się z ludźmi z trzeciej grupy, którzy będą
próbowali ściągnąć Cię na ziemię. Oczywiście możesz mieć wąt-
pliwości dotyczące słuszności Twojego wyboru, jeśli będziesz spo-
tykać się z niechęcią ze strony innych i odmowami, ale najważniej-
sze to odpowiednio przygotuj się na taki stan rzeczy: z pewnością
siebie idź do przodu, proponuj kolejnym osobom współpracę
i nawet jeśli usłyszysz „nie” ponawiaj swoją propozycję do skutku.
Tylko postępując w ten sposób odniesiesz sukces w MLM.
millionaire magazine
|
33
Co najbogatsi mówią o MLM?
Donald Trump będąc gościem znanego telewizyjnego show
Dawida Lettermana został zapytany przez swojego gospo-
darza: co byś zrobił, gdybyś wszystko stracił i musiał zacząć
od początku? Donald Trump bez wahania odpowiedział,
że znalazłby dobrą spółkę MLM i rozpoczął pracę. Publiczność
zgromadzona na widowni zaczęła gwizdać, on jednak popatrzył
na widownie i poważnie odpowiedział: „Dzięki temu ja jestem
tutaj na górze, a wy tam na dole!”
Robert T. Kiosaki, Sharon L. Lechter autorzy książki Bogaty
ojciec, Biedny ojciec, w swojej książce „SZKOŁA BIZNESU
- dla tych, którzy lubią pomagać innym”, piszą z kolei: „Gdy-
bym miał wszystko rozpocząć od nowa, zamiast budować biz-
nes w starym stylu, zbudowałbym biznes oparty na marketingu
sieciowym.” „Najbogatsi ludzie na świecie budują sieci (konsu-
menckie), pozostali są przygotowywani do szukania pracy”.
Czy Marketing Sieciowy to piramida finansowa?
Marketing wielopoziomowy (z wikipedia.pl), inaczej zwany
MLM (ang. multi-level marketing) - również marketing sie-
ciowy. Marketing to przekazywanie produktu lub usługi
od usługodawcy do odbiorcy. Wielopoziomowy to termin odno-
szący się do systemu wynagrodzeń pobieranych przez osoby,
które sprawiają, że dostarczany jest dany produkt lub usługa.
MLM polega więc na budowaniu organizacji, w której mnóstwo
osób sprzedaje niewiele, bądź też nie sprzedaje wcale produktów,
a jedynie kupuje je dla siebie. Bardzo często ten system mylony
jest ze sprzedażą bezpośrednią (od której znacznie się różni -
nie musimy sprzedawać), bądź też z piramidą finansową która
jest nielegalna (bo w piramidzie żaden produkt ani usługa nie jest
przekazywana, stąd nielegalność takiej organizacji). Przykładem
firmy marketingu wielopoziomowego jest Amway oraz kanadyj-
ska Akuna z ziołowym suplementem Alveo. Firm działających
na podobnych zasadach jest na świecie o wiele więcej. W Polsce
szeroko znane są Oriflame - od 2006 roku w Polsce na pierw-
szym miejscu wśród firm działających w systemie MLM, Rain-
bow, Zepter, OVB Allfinanz, FM Group, czy NOVISION
i wiele innych. MLM to nie tylko sprzedaż towarów, ale i usług
(w tym telekomunikacyjnych). Do firm zajmujących się dys-
trybucją usług telekomunikacyjnych posiadającą pokaźną ilość
klientów należą między innymi ACN (prefiks) i M&M Network
(WLR i BSA).
Definicję MLM już znasz, czas więc byś dowiedział/-a się, czym
jest piramida finansowa?
Piramida finansowa (z wikipedia.pl) - struktura finansowa, wzo-
rowana na marketingu wielopoziomowym i często z nim mylona;
określana także jako sprzedaż lawinowa.
Piramida finansowa ma pozornie identyczną strukturę co piramida
sprzedaży. Zyski węzła nie pochodzą jednak ze sprzedaży towarów
lub usług, a praktycznie w całości z wpłat wpisowego wnoszonego
przez nowych członków struktury, pozyskanych przez węzeł i węzły
potomne. Na piramidzie finansowej zyskują tylko osoby, które znaj-
dują się u jej szczytu i wystarczająco wcześnie do niej dołączyły.
Olbrzymia większość uczestników piramidy na niej traci.
W Polsce wiele szkód wyrządziły piramidy finansowe Skyline
(nie mylić z amerykańską organizacją kościelną o tej samej
nazwie), Tytan i ich pochodne.
W większości krajów świata, w tym w większości krajów Unii
Europejskiej, sprzedaż lawinowa jest nielegalna. W Polsce orga-
nizowanie bądź kierowanie systemem sprzedaży lawinowej jest
czynem nieuczciwej konkurencji zagrożonym karą pozbawienia
wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Różnica między Marketingiem Sieciowym a piramidą finansową
jest, jak wynika z powyższego, wyraźna i jasna, gdy tylko zechce
się dokładnie zapoznać z obydwoma pojęciami. W MS otrzymu-
jesz prowizję od wielkości sprzedaży grupy, piramida finansowa
opiera się na wypłacie pieniędzy za to, że inna osoba dołącza-
jąca do struktury zapłaci ogromne wpisowe i co kluczowe jest
nielegalna.
Co zrobić, by odnieść sukces prezentując możliwości firmy,
z którą współpracujesz?
Przede wszystkim bądź świadomy reakcji z jakimi możesz
się spotkać. Dostosuj sposób prezentacji do grupy ludzi, z jaką
rozmawiasz. Czasem warto zorganizować kilka spotkań indy-
widualnych, na których będziesz mieć lepszą możliwość rozwiać
wątpliwości drugiej strony, niż robić jedną prezentację, na którą
zaprosisz kilkanaście osób, zwłaszcza jeśli w MLM’ie stawiasz
pierwsze kroki. Takie indywidualne podejście do rozmówcy
pozwoli Ci na zbudowanie lepszego kontaktu a w konsekwen-
cji da bazę do szczerej rozmowy, poznania potrzeb i dopasowa-
nia rozwiązań (które to potrzeby Twego rozmówcy zaspokoi
właśnie rozpoczęcie współpracy z Tobą ;)). Oczywiście entu-
zjazm, pewność siebie i profesjonalny wygląd są taką podstawą,
że o nich nie wspomnę. Warto też skorzystać z rad sponsora,
który zapewne pomoże Ci w przygotowaniu i poprowadze-
niu spotkania z zaproszonymi przez Ciebie osobami. Również
na szkoleniach będziesz zdobywać cenne informacje, dzięki któ-
rym rozbudujesz swój biznes. Jednak podstawą Twojego sukcesu
jest Twoje przekonanie, że sukces odniesiesz!
Magdalena Bienia
Cecha porównawcza
Piramida finansowa
MLM
Źródło zysków
Zysk za wprowadzenie kolejnej osoby
do struktury. Najwięcej zarabiają
ludzie będący na szczycie piramidy.
Zysk z osobistej i grupowej sprzedaży produktów. Każdy otrzy-
muje należny procent od wykonanego obrotu. Premie najpierw
wypłacane są osobom na najniższych poziomach. Jeżeli dwie osoby
znajdują się na tym samym poziomie sponsor nie otrzyma premii
za konsultanta, który jest na tym samym poziomie co on.
Produkt
Brak produktów do sprzedaży
Sprzedaż towarów (najczęściej kosmetyki i suplementy diety)
lub usług (np. finansowe, telekomunikacyjne)
Charakter prawny
„ustawa o zwalczaniu nie-
uczciwej konkurencji" art. 17c
NIELEGALNA
Akceptowana prawnie
34
|
millionaire magazine
E
konomia i finanse
Gra, która uczy zarabiać
Kredyt, rentowność sprzedaży, egzekucja długu…
Po takich hasłach większość z nas zmienia temat i już do niego
nie wraca.
Jak zatem przyjemnie przyswoić sobie podstawową wiedzę
ekonomiczną? Tak, aby dużo się nauczyć, a zarazem poznać
smak rywalizacji i poczuć się jak na Dzikim Zachodzie?
Zagrać w FARMERSÓW!!!
Na początku, żeby nie było nieporozumień, Farmersi.pl mają tyle
wspólnego z rolnictwem, co matematyka z jabłkami – można
uczyć dodawania na jabłkach i jak widać, można uczyć podstaw
ekonomii na bizonach, krowach i kukurydzy. Jak się jednak sami
szybko przekonacie, to nie krowy i kukurydza są głównymi boha-
terami tej gry. Główne role odgrywają tu podaż, popyt, koszty
produkcji, opłacalność eksportu i zdolność kredytowa. To wła-
śnie z tymi pojęciami przyjdzie się graczom zmierzyć, a nie jest
to wcale łatwe, gdyż przez gąszcz wirtualnego rynku przedzierają
się również inni gracze, a cel mają ten sam – zarobić jak najwięcej.
A że to akurat Dziki Zachód, to dodatkowo, od czasu do czasu,
słuszność
własnej
sprawy można wes-
przeć również rewol-
werem. Tak jak w rze-
czywistości, mamy
tu także zdarzenia
losowe – susze, napady
Indian, szarańcze –
są odzwierciedleniem
rzeczywistości, która
nas otacza, np. kra-
chów na rynku.
Farmerem
każdy
może zostać
Grać w Farmersów
może każdy i to za
darmo. Potrzebna jest
tylko przeglądarka
internetowa, otwarta
głowa i minimum
10 minut dziennie.
W grze wcielamy
się w postać farmera
na Dzikim Zachodzie, czyli na terytorium Ameryki Północ-
nej w latach 1832-1869. Naszym zadaniem jest handel dobrami
wyprodukowanymi na farmie oraz inwestowanie w ziemię,
bydło i nieruchomości. Rozbudowane rynki i możliwości
spekulacji sprawiają, że każda rozgrywka jest niepowtarzalna.
Dodatkowo rozgrywkę urozmaicają zdarzenia losowe oraz
walki kowbojów, których możemy zatrudnić i użyć do ataku
na farmy przeciwników.
Gra Farmersi jest grą turową. Przeliczenia mogą następować
co 5/10 minut oraz co 12 lub 24 godziny. Dostępnych jest ok.
50 miast, w których toczą się rozgrywki, różniących się para-
metrami rynków i liczbą graczy biorących udział w grze (od
2 do 18 jednocześnie). Wybierać można również spośród pię-
ciu różnych celów rozgrywki.
Oprócz rozgrywek standardowych, dostępny jest scenariusz
fabularny Wild West i Puchar Dzikiego Zachodu. Jeśli ktoś lubi
towarzystwo i czuje potrzebę bliższej współpracy, może dołączyć
do jednej z wielu drużyn i grać w trybie drużynowym, mając
na celu wynik całego zespołu, a nie tylko swój indywidualny.
Farmersi
Młodzież często traci masę czasu przed telewizorem lub grając w ogłupiające gry. Czy nie byłoby lepiej
spożytkować ten czas na rozwijanie umysłu? Naukę planowania, podstaw finansów, ćwiczenie logicznego
myślenia? A wszystko w formie gry, klarownie wytłumaczonej, w której nauka jest „przy okazji”.
millionaire magazine
|
35
Gra dla niebojących się myśleć
Farmersi są grą dla ambitnych i jak głosi motto gry – „dla nie-
bojących się myśleć”. Nieszablonowy i rozbudowany sposób
rozgrywki jest rzeczywiście wymagający. Jednak przejrzyste
wprowadzenie i przyjazny interfejs sprawiają, że początkujący
bardzo szybko i bezboleśnie zrozumieją reguły gry.
Zanim podejmiemy grę z żywymi graczami, możemy potre-
nować w zadaniach z graczami automatycznymi. Choć prze-
ciwnikiem w zadaniach jest sztuczna inteligencja, to szybko
się one nie znudzą. Zadania tworzone są przez samych graczy
i dlatego wciąż ich przybywa, a każde wymaga indywidual-
nego podejścia i odnalezienia innego sposobu na wygraną.
Charakterystyczną cechą gry Farmersi jest jej ciągły rozwój.
Administratorzy gry wraz z graczami wciąż ulepszają grę,
wprowadzając nowe elementy. Zgrana i otwarta społeczność
graczy, przyjazna atmosfera na forum gry, redagowana przez
graczy gazetka Farmersi Times i okazyjnie organizowane
konkursy sprawiają, że na Farmersi.pl można przyjemnie spę-
dzić czas, również poza samymi rozgrywkami.
Zainteresowanych grą zapraszamy na stronę www.farmersi.pl.
Akcja gry toczy się w połowie XIX wieku – z czasem miasta
rozwijają się, a gry w nich stają się coraz bardziej złożone.
W scenariuszu Wild West gracz wybiera, czy chce walczyć
po stronie Indian, budowniczych kolei czy może hodowców
bydła.
Kolorowe wykresy ułatwiają analizę informacji. W Farmer-
sach, tak jak w szachach, mimo początkowo jednakowej
sytuacji wyjściowej, każda rozgrywka toczy się w innym kie-
runku, a wynik gracza zależy wyłącznie od podjętych przez
niego decyzji.
plusy minusy
+ niepotrzebna instalacja, do gry wystarczy przeglądarka
internetowa
+ walory edukacyjne gry
+ turowy charakter rozgrywek – nie potrzeba dużo czasu
+ mnóstwo urozmaiceń w grze, nierutynowy charakter gry
+ gracze grający za darmo mają takie same szanse
jak ci z abonamentem
+ brak natrętnych reklam - niektóre miasta dostępne są tylko
dla graczy z abonamentem
- pod przeglądarką IE wykresy nie zawsze prawidłowo
się wyświetlają
- potrzebny dostęp do Internetu
36
|
millionaire magazine
Ż
yciorysy i biografie
C
zas oczekiwania na wiek dojrzały wlókł mi się
potwornie, w myśl powiedzenia, że przed 30.tką
dni mijają szybko, a lata powoli. Potem jest
odwrotnie. Nie mogłem się doczekać dorosłości i
matury. Nie miałem jakichś wielkich planów, choć
wiedziałem, że pójdę na studia. Przypadek zdarzył, że wybrałem
źle, ale wtedy akurat nie miało to większego znaczenia. W prl
każdy wybór kierunku studiów był zły. No, bo co to za różnica
czy byłeś lekarzem, chemikiem czy biologiem? Należało się ileś
tam tysięcy i jeśli nie miałeś układów partyjno - rządowych, to
wegetowałeś. Najlepiej powodziło się tym, którzy działali wbrew
systemowi; kradli, uczestniczyli w korupcji, czarnym rynku itp.
W każdy razie poszedłem na chemię na UJ. Dlaczego właśnie
tam? Otóż, na kilka dni przed maturą porządkowaliśmy labora-
torium chemiczne i ukradliśmy profesorowi garstkę sodu, żeby się
nim pobawić. Sód w zetknięciu z wodą robi dużo hałasu. Wypró-
bowaliśmy to u kolegi na werandzie; nastąpił wybuch i odłamek
szkła przeciął mi rogówkę prawego oka. Na szczęście oko zostało
zreperowane, a ja wyrosłem na chemika.
Pierwsze miesiące na uniwersytecie, a Jagielloński był pod tym
względem bardzo ortodoksyjny, były twardą lekcją życia. Inny
reżym, masa nowych zajęć i obowiązków, strach przed oblaniem
egzaminu, co było równoznaczne z usunięciem z uczelni, a przede
wszystkim chroniczny brak pieniędzy skutecznie odbierały chęć
do „wolnego życia”. Początek moich studiów, poza samą nauką
i wykładami, ograniczał się do udzielania korepetycji. Czegoż
ja nie uczyłem? W matematyce, fizyce i chemii panowała duża
konkurencja, tym bardziej, że rodzice poszukiwali studentów
– korepetytorów ze starszych lat. Musiałem więc wymyślić coś
ekstra. Zacząłem od lekcji języka angielskiego, który znałem
właściwie ze słyszenia, to znaczy z piosenek rockowych, z jakich
składał się repertuar XR-1. Korepetycje te nie tylko przynosiły
mi dochód, one mobilizowały mnie samego do nauki języka.
W obawie przed kompromitacją, uczyłem się angielskiego pil-
niej niż moi uczniowie, których przeważnie wyprzedzałem
o 3-4 lekcje. Prawdziwą żyłą złota okazał się jednak „rysunek
techniczny” wykonywany na zlecenie studentów architektury,
Politechniki Krakowskiej. Brałem od przyszłych architektów
zlecenie na wykonanie prac semestralnych czy nawet dyplomo-
wych, biegłem z nim do kreślarzy Biprostalu (biuro projektów
hutniczych), inkasując za pośrednictwo (studenci myśleli, że to
ja rysuję) ok. 20 proc. wartości zlecenia. Uważam , że to było fair.
Pośrednictwo niesie ze sobą ważną rolę ekonomiczną, o czym
nieco później. Mimo to architekci się na mnie zemścili, projek-
tując osiedle Ursynów, na którym przyszło mi wiele lat później
mieszkać. Ilekroć patrzyłem na koślawą konstrukcję mojego
boku przy Cybisa 8, jego odrażającą brzydotę i brak funkcjonal-
ności czułem na sobie wzrok moich studentów z krakowskiego
wydziału architektury.
Pod koniec pierwszego roku studiów, pod wpływem presji zbliża-
jącej się sesji egzaminacyjnej, z korepetycji musiałem zrezygnować.
Tym bardziej, że kolega z roku, Julek, odkrył nową żyłę złota, jaką
stał się skup używanych skryptów i podręczników akademickich.
Kupowaliśmy za grosze książki zniszczone, które po poddaniu
renowacji u introligatora, były sprzedawane z kilkusetprocento-
wym zyskiem studentom albo antykwariuszom. Niestety, Julek był
zbyt gadatliwy, w nasze ślady poszło wkrótce zbyt wielu kolegów,
w efekcie nasza stopa zysku spadła poniżej poziomu satysfakcji, a
co gorsza, z rynku znikły właściwie wszystkie chodliwe tytuły.
I wtedy wpadłem na pomysł kupowania tytułów niechodliwych.
Był to mój skromny udział w praktyczne zastosowanie teorii, nie-
jakiego Johna Maynarda Keynesa, która w owych czasach, dzisiaj
zresztą też, uchodziła za kompas gospodarczy świata.
Lord Keynes, jak wiadomo, proponował pracę dla samej pracy, np.
jedna grupa robotników wykopuje rów, druga go zasypuje. Dzięki
pracy włożonej w kopanie i zasypywanie rowów, mimo iż majątku
z niej nie przybywało, a dokładniej: ubywało, jedni i drudzy mieli
dochód, przy pomocy którego uruchamiali (rzekomo) popyt na
dobra produkowane przez innych. A oto jak wyglądał keyne-
sizm w moim wydaniu: wpadła mi w ręce np. analiza jakościowa
Vogela, niepraktyczna cegła, której nikt do niczego nie potrzebo-
wał („kopanie i zasypywanie rowów”). Od czego jednak jest mar-
keting. Julek, Jacek, Staszek, Wiesiek – razem i osobno - chodzili
przez kilka dni po krakowskich antykwariatach pytając o...analizę
Vogela (napędzając tym samym popyt). Potem robiliśmy przerwę i
pojawiałem się u antykwariuszy ja, z dwoma, trzema kupionymi za
grosze Vogelami, oferując je na sprzedaż (podaż). Umotywowani
sztucznie stworzonym popytem antykwariusze książkę chętnie
kupowali, my zaś dzieliliśmy się zyskami. W ten sposób wprowa-
dziliśmy do obiegu kilkadziesiąt tytułów zapomnianych i nikomu
niepotrzebnych podręczników akademickich. Nie było to żadne
oszustwo, a jedynie ożywienie popytu na dobra nie cieszące się
wzięciem. Dokładnie to, co proponuje Keynes, którego receptą na
sukces gospodarczy jest tworzenie popytu za wszelką cenę. Gwoli
sprawiedliwości dodam, że w przypadku nikomu niepotrzebnych
podręczników akademickich, koszty tego popytu pokryli krakow-
scy antykwariusze. W tym miejscu chciałbym ich za to przeprosić,
choć w dużym stopniu sami są sobie winni. Gdyby byli bardziej
profesjonalni i czujni, nie nabraliby się na nasz „sztuczny popyt”.
A zresztą, moje grzechy są niczym w porównaniu do spustoszeń,
jakie dokonała Keynes w gospodarce amerykańskiej, niemieckiej
czy np. polskiej. Tworzenie sztucznego popytu poprzez tzw. pro-
gramy walki z bezrobociem kosztowały narody setki miliardów
dolarów. Cóż to jest w porównaniu do tych kilkuset złotych, na
jakie naciągnęliśmy krakowskie antykwariaty?
Działania te miały jednak ograniczoną skalę, wzmagając równo-
cześnie czujność antykwariuszy, toteż, ledwie znalazłem się na
Jak zostałem milionerem
autobiografia Jana Fijora c.d.
millionaire magazine
|
37
Jan Fijor
II roku studiów – bo na I roku obowiązywał zakaz – ruszyłem
do punktu przydziału pracy przy Studenckiej Spółdzielni Pracy
„Żaczek”, działającej przy krakowskim uniwerku. Tam bowiem
była akcja i pieniądze.
O zarobkach w „Żaczku” krążyły po akademiku legendy. Kilku
spółdzielczych bossów miało z niej własne samochody. Jadali i
pijali w orbisowskiej Cracovii, chodzili eleganccy i wyniośli, jak
studenci z Afryki, w garniturach, pod krawatem, co w owych
czasach było przejawem ekstrawagancji i synonimem wielkiego
świata. Dla nas najważniejsze jednak było to, że kręciły się wokół
nich najpiękniejsze dziewczyny. Z powyższych powodów „Żaczek”
był nie tylko miejscem zarabiania pieniędzy, lecz czymś w rodzaju
country clubu – organizacji zapewniającej prestiż, pozycję i szansę
na sukces. Jak wiele wysiłku wymagało wejście do tego układu,
przekonałem się już przy pierwszym zleceniu.
Jako debiutant nie spodziewałem się cudów.
- Masz szczęście, jest sprzątanie po malarzach – powiedział spół-
dzielniany dystrybutor, Czesio, wieczny student prawa, kładąc
nacisk na „po malarzach”, co miało podkreślić atrakcyjność roboty.
Kamienica przy Kanoniczej miała cztery piętra i pamiętała czasy
Kazimierza Wielkiego. Nie wiem, jak wyglądała przed remontem,
ale malarze pozostawili w niej po sobie pobojowisko. Rozbite
kawałki szkła, wdeptane w posadzkę i zmieszane z klejem resztki
farby, tynk, błoto – słowem dramat. Tym bardziej, że – zanim
ja się tam pojawiłem - lokatorzy chodzili po tym błocie przez
ponad miesiąc. Dowiedziałem się też, że nie jestem pierwszym
„Żaczkiem” jaki usiłował zmóc dominującą w prl technologię
malowania ścian. Spędziłem na klatce dwa bite dni i zrozumia-
łem, że to nie przypadek, iż nikt przede mną jej nie wysprzątał.
Usunięcie śladów malowania wymagało bowiem nadludzkiego
wysiłku i – przy oficjalnie obowiązujących stawkach godzino-
wych - było kompletnie nieopłacalne. W trzeci dzień, z bólem
krzyża, serca i łzami w oczach, poddałem się. Podjąłem posta-
nowienie, że mam gdzieś takie harowanie i rezygnuję z kariery
spółdzielcy studenckiego. Formalnie powinienem teraz poinfor-
mować spółdzielnię, że zaniechałem pracy i oddać zlecenie, aby
ktoś inny mógł je kontynuować. W przeciwnym razie groziło mi
skreślenie z listy członków spółdzielni, zanim cokolwiek bym w
niej zarobił. Mimo to, z jakichś irracjonalnych powodów z tym
zwlekałem. Dwa tygodnie później, wychodząc z pobliskiego
budynku rektoratu poczułem silną potrzebę odwiedzenia kamie-
nicy przy Kanoniczej. Nie miała ona (ta potrzeba) żadnego racjo-
nalnego uzasadnienia, a mimo to nie potrafiłem jej się oprzeć.
Wchodzę, oczom nie wierzę. Zamurowało mnie. Nie, no chyba
się pomyliłem. Wyszedłem, sprawdziłem numer, zadzwoniłem
do dozorczyni; ta sama dozorczyni, ten sam mrok na klatce scho-
dowej. Wszedłem powtórnie, pobiegłem na czwarte piętro, do
góry, w dół chyba ze trzy razy. Musiałem się uszczypnąć, żeby
uwierzyć. Klatka była porządnie posprzątana, śmieci usunięte,
posadzka umyta, szyby też. Myślałem, że może dozorczyni stra-
ciła cierpliwość i posprzątała, ale ona też o niczym nie wiedziała.
(A może udawała?) Pytałem napotkanych lokatorów; nikt nie był
w stanie określić nawet kiedy klatka została posprzątana. Byli
pewni, że ja to zrobiłem. Do dzisiaj nie wiem co wtedy zaszło. Po
wypłacie kupiłem dozorczyni kwiaty. Na wszelki wypadek. No,
bo jeśli nie ona, to kto? Cud? Na pewno jednak zagadka, której
współczesna nauka nie potrafi rozwikłać.
Jeszcze tego samego dnia, trochę z chciwości, ale bardziej chyba
z ciekawości, poszedłem do kierownika ADM (Administracja
Domów Mieszkalnych) sprawdzić, czy podpisze mi wykona-
nie zlecenia, czy nie. Podpisał bez słowa. Dwa miesiące później
otrzymałem za nie pieniądze. Była to dla mnie ważna lekcja
życia. Po pierwsze, zrozumiałem, że nie należy się poddawać
zanim naprawdę nie zostaną wyczerpane wszystkie możliwości
(włącznie z ingerencją sił nadprzyrodzonych) i nie stwierdzimy,
że szansy na powodzenie jakiegoś przedsięwzięcia na pewno nie
ma. Po drugie, że zjawiska irracjonalne mają w procesie produkcji
równie ważny udział, co fakty materialne. Po trzecie wreszcie, że
nie liczy się ten kto ciężko i bezpośrednio pracuje, lecz ten, kto
potrafi pracę odpowiednio sprzedać.
Czy to był podręcznikowy przykład wyzysku? Chyba nie. Nikogo
nie oszukałem, nie wykorzystałem. Może Opatrzność nie chciała
abym się zniechęcił? Tym bardziej, że już wkrótce czekały mnie z
Jej łaski kolejne ambitne zadania: asystent zecera, „czwarty do bry-
dża”, korepetytor z niemieckiego, języka którego nie znam, szpieg
na zlecenie żony niewiernego męża, nie mówiąc o dziesiątkach
innych drobnych zleceń w rodzaju: mycie butelek w rozlewni wina,
ładowanie wagonów śrutem ołowianym, zakopywanie padniętych
zwierząt itp. Im cięższe było to zajęcie, tym bardziej przybliżało
mnie do wrót świata przedsiębiorczości, choć w owym czasie
określało się go raczej innymi terminami: spekulacja, wyzysk,
prywaciarstwo. Źródłem złej opinii na temat przedsiębiorczości
była ludzka zazdrość i propaganda o wyzysku człowieka przez
człowieka, dawałem się na nią nabrać dopóki sam nie spróbowa-
łem zostać wyzyskiwaczem.
Staszek K., dzisiaj profesor uniwersytetu, ale wtedy ubogi student
chemii, kolega z roku otrzymał „interesujące” zlecenie; ładowanie
worków z sodą kaustyczną w starym krakowskim Solvayu, tam
gdzie w czasie wojny pracował Karol Wojtyła, a teraz mieści się
nowoczesne centrum handlowe; przy wyjeździe z Krakowa do
Zakopanego. Praca była koszmarna. Słup pyłu sodowego spada-
jącego z wysokiego silosu z dużą prędkością rozsiewał wokół pył,
który wciskał się w oczy, w uszy, do nosa, do gardła, szczypał,
dusił, krztusił. Nie pomagały maski, zabezpieczenia, wentylatory.
Zarobki też nie były wysokie. Za 8 godzin dziennie dostawaliśmy
netto prawie 100 zł. (wtedy ekwiwalent 1 dolara). Z początko-
wej grupki 10 pakowaczy, po tygodniu pracy zostało nas dwóch
i to wyłącznie dlatego, że praca ta gwarantowała równocześnie
zaliczenie wakacyjnej praktyki przemysłowej; dwie pieczenie
na jednym ogniu. Po miesiącu poprosiliśmy jednak o stosowne
zaświadczenie z zamiarem definitywnego odejścia z Solvaya. To
nie była praca dla nas.
Dla kierownictwa firmy perspektywa naszej rezygnacji okazała
się prawdziwym ciosem. Dyrektor miał łzy w oczach. Prosił,
apelował, w końcu widząc naszą determinację zaproponował, że
za każdy dzień pracy dostaniemy od Solvaya ekstra, pod stołem,
po 50 zł. Łącznie więc 150 zł dziennie, z czego 50 zł dostawali-
śmy zaraz po zakończeniu dnia pracy, co było silnym bodźcem.
Tym bardziej, że spółdzielnia potrącała ponad 30 proc. zarob-
ków dla siebie, a co gorsza, wypłacała je w dwa, trzy miesiące
po zakończeniu pracy. Poza tym, zlecono nam znalezienie do
pracy dodatkowych 10 pakowaczy na takich samych warunkach.
I wtedy w naszych umysłach zaświtał genialny, jak się potem
okazało, pomysł prywatnego przedsiębiorstwa działającego w
ramach spółdzielni.
38
|
millionaire magazine
Ż
yciorysy i biografie
Daliśmy do radiowęzła w akademiku ogłoszenie, że jest dobra i
stabilna praca, zarobek 100 zł dziennie, przy czym 50 zł wypła-
camy od razu, resztę za miesiąc. Zgłosiło się 12 chętnych. Zamiast
więc samemu pakować, ograniczyliśmy działalność do buchalterii
i kontroli jakości wykonywanej pracy. Dzięki temu byliśmy nie
tylko wypoczęci, ale ponadto nasze dochody wzrosły do 500 zł
dziennie. Było to więcej niż zarabiał główny księgowy najwięk-
szego zakładu w Polsce, Huty Lenina. Otarliśmy się wtedy o ten
dyskretny urok burżuazji; Budafok, nowe levisy, boeuf strogonoff
we Francuskim i Cracovii, upojne noce w towarzystwie pięknych
kobiet. W Spółdzielni też inaczej na nas patrzyli, zwłaszcza po
tym, jak zaczęliśmy zlecenia załatwiać sobie sami.
O kimś takim, jak my wtedy, Amerykanie mówią, że „wygląda jak
milion dolarów” i choć nie mieliśmy aż takich aspiracji, najważniejsze
było nasze dobre samopoczucie; byliśmy studentami – biznesmenami,
w owych siermiężnych czasach prl to była prawdziwa rzadkość.
Utarło się powiedzenie, że pieniądz robi pieniądz, i to jest fakt,
ale jeszcze częściej pieniądz przyciąga pieniądz. Wkrótce potem
Staszek załatwił (jego kuzyn był dyrektorem firmy) wielkie zle-
cenie z nowohuckiego Elektromontażu: mycie szyb i szklanych
świetlików (okna w dachu). Szkłem pokryte były dachy hal pro-
dukcyjnych Elektromontażu. Problem w tym, że nie myto ich
od powstania firmy, to jest od 1955 roku. Szkło miało kolor rdzy.
Właściwie było już samą rdzą. Czyszczenie metodą klasyczną –
woda, środki chemiczne, żyletka, szmata – nie wchodziło w grę.
Przetestowaliśmy taki świetlik – szybę „metr na metr” czyściliśmy
prawie trzy godziny. Przy stawce netto 12 zł za metr kwadratowy
groziło nam bankructwo. Już nie pamiętam, kto wpadł na ten
pomysł, Staszek czy ja, w każdym razie trafiliśmy do szklarza.
Domyślacie się? Tak. Metr kwadratowy nowych szyb, wraz z
wyjęciem starej szyby, kosztował niespełna 6 zł, zarabialiśmy 100
proc. czyli 6 zł na metrze. Co przy powierzchni ponad 5000 m.
kw. dawało...Każdy sobie może policzyć. I to bez pracy. Szklarz
robił za nas wszystko. Takie to były paradoksy prl. Muszę zazna-
czyć, że regularne stawki za pracę w spółdzielni nie była wcale
takie korzystne. W normalnych warunkach mycie 1 m. kw. szyby
kosztowało niewiele, brutto 3,70 zł. Dopiero kreatywna kalkula-
cja, czyli uwzględnienie: współczynników utrudnienia, pracy na
wysokości, współczynnika nadmiernego zabrudzenia, dodatku za
pracę w terenie odosobnionym, za dojazdy do pracy, za zabezpie-
czanie miejsca pracy, środki myjące, czyszczące, skrobanie meta-
lem, posiłek regeneracyjny, mleko i dziesiątki innych „składników
cenowych” prowadziły do zadowalającej stawki. Na tym się trzeba
było znać. Tego nikt nas nie nauczył. Ślęczeliśmy godzinami
nad cennikami, ustawami, uchwałami, by tę pożyteczną wiedzę
poznać. Naszym sprzymierzeńcem był system.
Wiedza – mawiali kolejni sekretarze partii - była kluczem do
dobrobytu, a studenci jej przyszłymi kapłanami. Normalny pry-
waciarz dostałby za coś takiego wyrok, w najlepszym razie domiar,
my byliśmy nietykalni. Aby nie przekroczyć ustawowego limitu
zarobków, jaki w prl obowiązywał, niewiele ponad tysiąc złotych
miesięcznie, „wynajmowaliśmy” od naszych kolegów ich ksią-
żeczki pracy. Było to możliwe, bo większości z nich nie chciało się
pracować. Czy to coś złego, że my mieliśmy inicjatywę, a oni nie?
Formalnie byliśmy przestępcami, ale tylko dlatego, że obowią-
zujący wówczas system karał za inicjatywę. Na wszelki wypadek
staraliśmy się nie rzucać w oczy. Nasza firma jednak rosła w siłę, a
my żyliśmy dostatniej. Prawdziwe żniwa miały dopiero nadejść.
Najsilniejszą stroną naszej grupy była właśnie kreatywna wycena
zleceń. Wykorzystywaliśmy w tym celu wszystkie nieżyciowe
przepisy, odgórną regulację cen, a także inne absurdalne pomy-
sły obowiązującego wtedy systemu. Krakowska firma Telpod,
taki polski Intel epoki lamp i tranzystorów, zatrudniła nas do
mycia i sprzątania gigantycznego placu fabrycznego (5900 m. kw.
powierzchni). Dyrekcja, chcąc się przypodobać Gomułce, ogłosiła,
iż aktyw młodzieżowy zakładu, w czynie społecznym, wysprząta
dwa razy w miesiącu plac fabryczny. Raz wysprzątali, drugi raz
wysprzątali, potem zapał aktywu zgasł - wynajęto „Żaczków”.
W cenniku rutynowe sprzątanie placu fabrycznego nie powinno
kosztować więcej niż 4 ludzi po 8 godzin po 11 zł za godzinę.
Łącznie więc 352 zł. My braliśmy za to samo...7200 zł. Dwudzie-
stokrotnie więcej! Jak to możliwe? A no możliwe, bo my wykony-
waliśmy usługę p.t. mycie i sprzątanie posadzki betonowej (1,20
zł za m. kw.), zarabiając w trzech po ok. 400 zł za godzinę. Czy-
ściliśmy plac fabryczny z kurzu, a Telpod z pieniędzy. I gdyby nie
karygodna głupota jednego z kolegów, który – pod naszą nieobec-
ność, w czasie wakacji - zawyżył i tak już niebotyczny rachunek o
200 proc., psa z kulawą nogą by to nie obchodziło. Dopiero kiedy
nasz wakacyjny zastępca przedstawił rachunek na ponad 20 tys. zł
za jeden dzień pracy, ktoś ze Spółdzielni Studenckiej zaalarmował
dyrekcję Telpodu i komitet zakładowy, które ten „czyn społeczny”
przerwały. Niestety, dobór partnerów w interesach – z wyjątkiem
Staszka, który był wtedy wiernym i szlachetnym druhem - nie był,
i nadal nie jest moją silną stroną.
Mimo tych wszystkich sukcesów, po zakończeniu studiów podję-
liśmy pracę „jak pan Bóg przykazał”, to jest na posadzie. Staszek
poszedł na uczelnię, ja na nauczyciela do szkoły średniej. I chociaż
pracowaliśmy na dwóch etatach, bo wciąż rozpierała nas energia,
nasze miesięczne zarobki przekraczały o kilkadziesiąt złotych to,
co zarabialiśmy na jednym „myciu i sprzątaniu posadzki betono-
wej” w krakowskim Telpodzie. Na drabinie dochodów był to spa-
dek znaczny, ale nie rozpaczałem.
Takie hasło propagował w czasach prl znany piosenkarz i poeta,
Wojciech Młynarski. I trudno mu się dziwić. Stefan Kisielewski
uważał muzyków, a zwłaszcza estradowców za intelektualnie
niewydarzonych. Młynarski nie rozumiał przecież, że człowiek,
który robił swoje w systemie ogólnej niewydolności i marno-
trawstwa był szkodnikiem. Robienie swoje oznaczało bowiem
robienie sumiennie tego, co człowiekowi nakazano w ramach
absurdalnego „planu centralnego”. Produkowałeś kiepskie buty,
to twoim obowiązkiem – myślał Młynarski - było produko-
wać je przez bite osiem godzin, marnując energię elektryczną,
kleje, skóry i co tam jeszcze do tych butów dodawano. Byłeś
marnym lekarzem, to miałeś obowiązek leczyć, pardon, przyj-
mować w przychodni jak największą ilość pacjentów. Moim
zdaniem najpożyteczniejszymi jednostkami byli w prl ci, którzy
nie robili nic, albo ci, którzy działali na szkodę systemu czyli
zamiast robić „swoje” robili „dla siebie”. Jeśli prześledzić dzieje
ludzkości okaże się, że cały postęp zawdzięczamy nie temu, że
ludzie robili coś co miało służyć innym, lecz właśnie to co w
egoistycznych wyobrażeniach ich twórców, służyło wyłącznie
tym ostatnim. Tak się bowiem składa, a opisał to już w XVIII
wieku Adam Smith, że największe korzyści odnosi społeczeń-
stwo z ludzi, którzy działają z pobudek egoistycznych. Woj-
ciech Młynarski był jednak ulubieńcem i dumą władzy, chciał
więc swoimi tekstami zaskarbić sobie więcej sympatii, a władzy
millionaire magazine
|
39
Jan Fijor
powodów do dumy. Zrobił swoje, czyli zadbał o siebie. Nie zna-
czy to broń Boże, że nie był dobrym i zgrabnym poetą. Kilka
jego piosenek weszło do kanonu polskiego kabaretu i salonu
piosenki literackiej.
Nie prawdą jest, że rynek w socjalizmie nie istnieje. Rynek, cho-
ciażby nie wiem jak go stłamsić, bez względu na system gospodar-
czy czy polityczny, prędzej czy później musi się ujawnić. Mędrcy
z biura politycznego uchwalili, że jajka będą po 50 groszy i były.
Tyle, że jajek (posłużyłem się tu przykładem z rynku żywnościo-
wego, ale faktycznie brakowało wszystkiego) nie można było
kupić. To znaczy można było, ale po wielogodzinnych polowa-
niach i oczekiwaniu w niekończących się kolejkach. Gdyby był
wolny rynek, cena jajka wynosiłaby, powiedzmy, 1,50 zł, i można
by ich kupić pod dostatkiem, tak jak się to robi dzisiaj. Kiedy jed-
nak ich urzędowa cena wynosiła 50 groszy, też kosztowały 1,50
zł – przy czym 1 zł to był koszt czasu i zdrowia marnowanego w
kolejce. Wszyscy w Polsce to wiedzieli, dlatego kombinowali, szu-
kając najkrótszej i najtańszej drogi do rynku, czyli do dóbr i usług.
Obok najprostszej, choć na pewno najtrudniejszej, jaką był czas,
czyli kolejka, droga do rynku wiodła poprzez: koligacje rodzinne,
przywileje partyjne i zawodowe, łapówki, prywatne bazary, kartki
żywnościowe i barter. Ja postawiłem na barter.
Barter był metodą powszechnie stosowaną przez tzw. profesjo-
nalistów. Mój przyjaciel, lekarz, Andrzej, celowo zatrudnił się na
wsi, gdyż w ten sposób miał pewność, że żywność, którą otrzy-
mywał od pacjentów w drodze wymiany - „zdrowie (pacjenta)
za życie (rodziny lekarza)” - jest świeża i zdrowa. W mieście
lekarze otrzymywali głównie drogie alkohole, które również
mogli wymienić na żywność, ale raz, że nie było pewności co
do jej świeżości, a dwa, że dodatkowy barter był tu pewnym
utrudnieniem. Częściej więc kończyło się na wypiciu barteru niż
na zjedzeniu go.
Gospodarka barterowa, w przeciwieństwie do oficjalnej posłu-
giwała się pieniądzem alternatywnym. Były nim: newralgiczne
usługi, takie właśnie jak usługi medyczne, umiejętności hydrau-
liczne, praca na stanowisku szatniarza czy wykidajły w lokalach
gastronomicznych, posada w radio, w tv, w spółdzielni mieszka-
niowej, i wiele innych. Problem w tym, że ja nie miałem się czym
z rynkiem wymieniać. Byłem początkującym dziennikarzem,
niczego pożytecznego nie umiałem i nikogo nie znałem. Miałem
wprawdzie trochę pieniędzy i mogłem korzystać z bazarów, ale
raz, że szkoda mi było na nie pieniędzy, a dwa, uważałem iż stać
mnie na bardziej wyrafinowane, a więc tańsze rozwiązanie. I w
końcu je znalazłem.
Lustrując bezskutecznie (w poszukiwaniu mebli) reprezentacyjny
salon stolicy tzw. Emilkę, podsłuchałem rozmowę telefoniczną
kierowniczki sklepu, w czasie której radziła się kogoś z rodziny,
gdzie powinna kupić wędliny na przyjęcie z okazji I komunii św.
swojej córki. I wtedy, być może za sprawą Ducha św. i tej komunii,
przyszedł mi do głowy sprytny pomysł. Po odłożeniu słuchawki,
podszedłem do kierowniczki i powiedziałem:
- Tak się składa, że pracuję w sklepie mięsnym i mogę pani
pomóc.
- Tak? – spytała z niedowierzaniem.
- Tak. Tym bardziej, że ja też mam swoje problemy. Na przykład,
żona uparła się na komplet Kon-tiki, którego nigdzie nie ma.
- Jak to nie ma! – wyrwało jej się – To znaczy od czasu dostajemy
te komplety...
Zapisałem więc na kartce listę „komunijnych” wędlin i mięs na
uroczystość, opracowując w myślach plan ich zdobycia. Nazajutrz
późnym rankiem, kiedy już wysprzedano całą dostawę 20 kg
mięsa i wędlin przypadających na ten dzień i sklep mięsny przy
Wilczej opustoszał, udałem się do kierownika placówki i nie owi-
jając w bawełnę powiedziałem mniej więcej tak:
- Córka kuzynki idzie do komunii. Ja pracuję w sklepie meblowym
i jeśli mi pan pomoże, to mogę się hojnie zrewanżować.
- Szkoda, żeś się pan nie pojawił miesiąc temu kiedy meblowa-
łem mieszkanie córce, ale zaraz...A pianina tam macie? Mogą być
używane.
- Oczywiście, że mamy – zablefowałem – pamiętając jednak, że w
rubryce „Sprzedam” w „Życiu Warszawy” od pianin aż się roiło.
Znalezienie instrumentu nie sprawiło problemu. Firma Węgiełka
zawiozła pianino do mieszkania córki kierownika sklepu mię-
snego, (n.b. zarobiłem na nim na czysto prawie tysiąc złotych),
nazajutrz odebrałem na zapleczu paczkę z produktami mięsnymi,
zaniosłem ją do Emilii, gdzie wpisano mnie na „specjalną” listę
oczekujących. W niespełna miesiąc później Kon-tiki, duma mło-
dych małżeństw prl, stały w moim skromnym mieszkanku na
Ursynowie. Nie to jednak było najważniejsze. Stworzyłem własny
pieniądz barterowy, dzięki któremu miałem względy zarówno w
meblowym, jak i w mięsnym. Obie branże należały do wrażli-
wego segmentu konsumpcyjnych niedoborów rynkowych prl.
Kiedy kierownik sklepu na Wilczej podpadł przełożonym i awan-
sował na kierownika biura socjalnego w zjednoczeniu, znając raz
sprawdzony schemat, mogłem go zastosować powtórnie. I uczy-
niłem to. Tym razem w odniesieniu do wyrobów gospodarstwa
domowego. Taki barter był nawet łatwiejszy. Meble kupuje się raz
na kilka lat, a odkurzacze, sokowirówki albo lodówki niemal nie-
ustannie. Wymieniałem je więc z kierowniczką sklepu mięsnego
przy Koszykowej. Ujemną stroną takiego barteru było pijaństwo,
które towarzyszyło zakupom. Cóż, nie ma nic za darmo.
Z ekonomicznego punktu widzenia moja działalność była całko-
wicie racjonalna. W podobny sposób działa George Soros, War-
ren Buffett czy nasz spekulant Jan Kulczyk. Wszyscy oni zarabiają
dzięki dostępowi do informacji (w moim przypadku była to znajo-
mość konkretnej osoby) czyli lepszej od innych znajomości rynku.
Przykładowo, dr Kulczyk wiedział, że akcjami TPSA interesuje
się francuski Telecom. Dowiedział się tego z prasy. Wiedział też,
również z prasy, kto będzie te akcje sprzedawać; minister skarbu
Kaczmarek. Przed Francuzami zablefował, że zna Kaczmarka,
przed Kaczmarkiem, że to on tych Francuzów na TPSA namówił.
Obie strony myślały, ze pośredniczy w transakcji, co więcej, zapła-
ciły mu za to pośredniczenie. Zarobił w ten sposób kilkadziesiąt
mln złotych. Nie ma w tym nic nielegalnego, tak jak nie ma nic
nielegalnego w pracy maklera, który lepiej od innych wie, gdzie
znaleźć ewentualnego inwestora. Mój zysk, w porównaniu do
tego co zarabia Soros czy Kulczyk, to pikuś. Zarabiałem jednak na
czasie. Zamiast zużywać go na stanie w kolejce, przeznaczałem na
inną, korzystniejszą dla mnie działalność minus czas zużywany
na dokonywanie barteru i spożywanie alkoholu z kierownikami
sklepów, które samozwańczo reprezentowałem. Zysk nie był wir-
tualny, a równał się różnicy między kosztem protein na wolnym
rynku a ich kosztem w sieci reglamentacji państwowej.
40
|
millionaire magazine
b
iznes i praca
Z
apisaną kwotę zostaw tylko dla siebie, a ja opiszę
trochę o sobie, żebyś mógł sam wyciągnąć pewne
wnioski.
W pierwszej mojej pracy (nie licząc zbierania tru-
skawek, gdy byłem dzieckiem) zarabiałem 5zł
na godzinę. Pamiętam jak wtedy każda złotówka podwyżki
była bardzo pożądana i dlatego od samego początku chciałem
poznać się z jak najlepszej strony. Później w mojej karierze
było 10zł, 25zł. aż wreszcie, gdy piszę te słowa jest średnio
ok. 60zł/h. Dla niektórych być może jest to szczyt marzeń,
ale powiem Ci, że wcale nie jestem zadowolony z tego wyniku
i zacząłem zastanawiać się nad szukaniem pracy za 100zł/h!
I tutaj naszła mnie chwila refleksji. Po pierwsze jak pójdę
do roboty za 100 to stracę tą za 60, po drugie będę się musiał
po raz kolejny przekwalifikować. Mimo iż pracuję na pełny
etat to podejrzewam, że poświęcam więcej czasu na naukę
i rozwój niż niejeden dzienny student. Co gorsza doświad-
czenie z jednej pracy jest mało spokrewnione z inną i żeby
odnieść sukces często musiałem się uczyć zupełnie nowych
rzeczy. Czas najwyższy określić się jakie dochody i jaka praca
będą mnie satysfakcjonowały. Nie powinno być przecież tak,
że tracimy na coś czas co nie jest nam potrzebne.
Znam mnóstwo ludzi, którzy pokończyli studia i nigdy
nie pracowali w swoim zawodzie. Świadczy to, że stracili czas
i pieniądze! Niestety muszę się przyznać, że sam nie jestem
lepszy. Pamiętam jak zaraz po obronie uradowany pracodawca
dał mi w nagrodę 100zł miesięcznie podwyżki po to żeby
na drugi dzień otrzymać moje wypowiedzenie!!! (jak umiesz
liczyć to policz ile to jest na godzinę?) Czyli na dobrą sprawę
mój dyplom jeszcze mi się w życiu nie przydał, a liczyła
się wiedza zdobyta innymi sposobami.
Ile razy słyszałeś idź (lub poślij swoje dzieci) na taki a taki
kierunek (np. marketing, informatyka, czy inne modne), żeby
dostać dobrą pracę (i jak się później okazuje więcej absolwen-
tów niż zapotrzebowania na rynku). A ile znasz przypadków,
że ktoś poszedł na studia na jakiś dziwny kierunek, bo na swój
wymarzony się nie dostał? To tak jakbyś się spóźnił na pociąg
do Krakowa to pojechał sobie do Warszawy...
Dlatego też postanowiłem szukać teraz zajęcia, które da mi
min. 500zł na godzinę, a w przyszłości nie będzie mnie ogra-
niczać do osiągania jeszcze większych kwot. Użyj teraz swojej
wyobraźni, poświęć godzinę i wypisz wszystkie możliwe Tobie
sposoby na osiągnięcie takiego rezultatu. Później wybierz
sobie, które najlepsze byłoby dla Ciebie. Pamiętaj, że lepiej
poświęcić godzinę na planowanie niż później całe życie mieć
zmarnowane...
Nie martw się, pomogę Ci trochę:
artyści (aktorzy, piosenkarze itp.) – wątpię, żebym odkrył
•
w sobie kiedyś taki talent
stanowiska kierownicze w dużych korporacjach -
•
jak myślisz jak dużo kwalifikacji musiałbyś mieć, żeby
dostać się na takie stanowisko?
napisanie książki – (niektórzy nawet twierdzą, że Kiy-
•
osaki dorobił się na książkach, a nie na inwestycjach)
własny biznes – każdemu pracownikowi potrzebujesz
•
poświęcić 5h miesięcznie, a on w tym czasie jest dla Cie-
bie zarobić 500zł to wystarczy tylko 5 pracowników, żeby
udało się osiągnąć cel
inwestowanie w nieruchomości – wiele jest możliwości
•
zarabiania, ale załóżmy, że poświęcisz 100h żeby przygo-
tować się do tematu i zarobić 10 tyś, to zarobek na godz.
100zł. Ale może się tak złożyć, że zdobyte doświadczenie
z pierwszej inwestycji pozwoli w następnych zmniejszyć
czas i zwiększyć zyski...
biznes sieciowy – czyli każdy pod Tobą generuje dla Cie-
•
bie zyski i będą one zależały od tego jak dużą strukturę
zbudujesz...
Teraz czas żebyś zrobił swoją listę i wybrał coś dla siebie.
PS.
Pamiętaj, że od Ciebie zależy na jakich zarobkach się skupisz.
Możesz szukać podwyżki o 10 lub o 5000%. Ważne żebyś
się skoncentrował na celu, który chcesz osiągnąć.
Dominik Dworniczak
http://www.dominik.dworniczak.pl/kurs.php
Czy chciałbyś dostać podwyżkę?
Pytanie wydaje się być retoryczne?! Bo kto by nie chciał zarabiać więcej...
No dobra, ale powiedz mi ile byś chciał tej podwyżki? Weź kartkę i długopis i napisz ile chciałbyś zarabiać
na godzinę.
millionaire magazine
|
41
Ź
le skonstruowane dokumenty aplikacyjne mogą
przekreślić naszą szansę na rozmowę kwalifika-
cyjną, nawet jeżeli należymy do grona najlepszych
pod względem merytorycznym kandydatów. Dla-
tego przystępując do procesu poszukiwania pracy,
tak istotne jest właściwe się do niego przygotowanie.
Konstruując dokumenty aplikacyjne, musimy pamiętać o tym,
że stanowią one naszą wizytówkę. To one właśnie są naszą pierw-
szą formę kontaktu z osobą potencjalnego pracodawcy. I to od nich
zależy, jakie wywrzemy wrażenie na osobie prowadzącej rekrutację,
a tym samym, czy zostaniemy zaproszeni do dalszego jej etapu.
Krok pierwszy – CV, czyli Curriculum Vitae
To właśnie na podstawie życiorysu pracodawca tworzy sobie
wyobrażenie o naszej osobie. To na podstawie jego treści
dokonuje oceny naszych kompetencji, umiejętności i dotych-
czasowych osiągnięć. I to właśnie na podstawie jego kilkuna-
stosekundowej analizy dokonuje wstępnej selekcji kandydatów,
których aplikacje będą dalej rozpatrywane.
Tworząc cv, warto zadbać o to, aby robiło ono naprawdę
dobre pierwsze wrażenie. Liczy się tutaj staranne wyselek-
cjonowanie informacji, czytelność i przejrzystość, logiczna
Rekrutacja bez tajemnic, część 1 – CV
Przystępując do poszukiwania pracy, musimy zdać sobie sprawę z tego, że jest to niezwykle złożony proces, który
wymaga od nas znacznej aktywności, cierpliwości oraz zaangażowania. Szukanie pracy to nie tylko znalezienie
oferty u interesującego nas pracodawcy i zaaplikowanie na nią. Szukanie pracy to umiejętność starannego wyse-
lekcjonowania informacji, które sprawią, że nasze dokumenty aplikacyjne nie zginą pośród setek innych nadesła-
nych aplikacji. To proces, w którym równie ważne co staranne rozplanowanie treści i informacji o posiadanych
kompetencjach, jest dopasowanie się do wymagań i oczekiwań potencjalnego pracodawcy.
Ju
st
yn
a F
ur
m
an
cz
yk (
ju
st4
yo
u) | w
w
w.
sx
c.h
u
42
|
millionaire magazine
b
iznes i praca
i uporządkowana struktura oraz starannie dobrane zdjęcie
i formatowanie.
Tworząc cv, warto zastanowić się nad tym, z jakim pracodawcą
mamy do czynienia.
Dla jednego ciekawe i wyróżniające formy, np. graficzne,
mogą stanowić wyraz kreatywności i wyobraźni, dla innego
być pretensjonalne w odbiorze. Decyzję o przyjętej formie
warto uzależnić od oczekiwań konkretnej oferty, na jaką apli-
kujemy. Do działu marketingu możemy wykazać się odrobiną
kreatywności, działy bardziej oficjalne mogą preferować stan-
dardowe formy dokumentów aplikacyjnych.
Konstruując cv, musimy pamiętać o podstawowych informa-
cjach, jakie powinny być w nim zawarte.
Dane osobowe:
Nie powinniśmy podawać tutaj zbędnych informacji w postaci
stanu cywilnego czy liczby posiadanego potomstwa. Zadbajmy
o to, aby znalazły się tu niezbędne informacje. Są to: imię
i nazwisko, data urodzenia, adres, pod którym obecnie prze-
bywamy, telefon kontaktowy oraz adres e-mail w profesjonal-
nej, neutralnej formie.
Edukacja:
Informacje podajemy w formie achronologicznej, poczynając
od ostatnio zdobytego wykształcenia. Jeżeli zdobyta przez
nas specjalizacja lub temat napisanej pracy pokrywa się ze sta-
nowiskiem, na jakie aplikujemy, warto o tym napisać.
Podając wykształcenie, poprzestajemy na szkole średniej.
Doświadczenie zawodowe:
Doświadczenie zawodowe również wpisujemy w formie
achronologicznej. Przy sporym doświadczeniu warto skupić
się na informacjach istotnych z punktu widzenia stanowiska,
na jakie aplikujemy. Opisując swoje doświadczenie zawo-
dowe, nie wystarczy podać nazwy pracodawcy i zajmowanego
stanowiska. Warto sprecyzować tutaj charakter wykonywanej
pracy i zakres pełnionych obowiązków.
Umiejętności:
Wpisując swoje umiejętności, warto dokonać rzetelnej samo-
analizy. Nie wpisujmy raczej umiejętności, których nie posia-
damy, ponieważ może to zostać łatwo zweryfikowane podczas
rozmowy kwalifikacyjnej. Umiejętności pożądane to m.in.:
znajomość języków obcych oraz określenie poziomu tej znajo-
mości, znajomość obsługi komputera, prawo jazdy itp.
Zainteresowania:
Sztampowe zainteresowania w postaci słuchania muzyki
i czytania książek nie robią już chyba na nikim dobrego wra-
żenia. Warto wypisać tutaj zainteresowanie, które nas wyróż-
nia. Nie warto jednak tworzyć zainteresowań na siłę. Może
się zdarzyć, że napotkamy na pasjonata rzeczy, o której
tak naprawdę nie mamy pojęcia i nasze podane zainteresowa-
nie stanie się wyrazem naszej małej wiarygodności.
Napisanie dobrego życiorysu jest trudne, niezależnie, na jakim
etapie drogi zawodowej się znajdujemy. Pisząc cv, trzeba
nie tylko wybrać z dotychczasowych doświadczeń to, co prze-
kona do nas pracodawcę, ale również trzymać się zasad, które
wcale nie bywają łatwe i oczywiste.
Aby napisać dobre cv, warto posłużyć się dostępnymi w Inter-
necie gotowymi wzorami i szablonami. Takie możliwości ofe-
rują nam bezpłatnie strony poświęcone karierze i pracy oraz
serwisy rekrutacyjne. Pamiętajmy jednak, że pisząc cv, warto
skorzystać z zaprezentowanych tam wskazówek i wzorów.
Nie warto natomiast bazować na gotowych formach i powielać
powszechnie dostępnych szablonów.
Pamiętajmy, że cv stanowi naszą wizytówkę. Jest formą
naszego przekazu siebie skierowaną w stronę pracodawcy.
Nie traktujmy go zatem szablonowo. Poszukajmy natomiast
wskazówek i inspiracji, które pomogą nam stworzyć profesjo-
nalny i świadczący o naszej rzetelności dokument.
Magdalena Strzechmińska (Ojrzyńska)
strzechminska@gmail.com
N
ie raz miałem taką sytuację, że byłem w danej
grupie i kiedy dołączyła do niej nowa osoba,
która była dosyć charyzmatyczna i otwarta,
to stawała się „panem sytuacji”. Cokolwiek
grupa chciała zrobić, to lider musiał być spytany
o zdanie. Jeśli nie był przekonany do pomysłu, to grupa automa-
tycznie rezygnowała z idei, natomiast jeśli był przychylny, to grupa
starała się zaspokoić pragnienie swojego pana. W takich chwilach
zawsze miałem pewną myśl: „Co on takiego robi, że wszyscy chcą
dla niego dobrze?” Zapewne nigdy bym nie odkrył tej tajem-
nicy, do czasu kiedy zacząłem zajmować się rozwojem osobistym,
a powód, dla którego napisałem ten artykuł, jest taki, że widzę,
jak ludzie mądrzy, obeznani w temacie mają problemy z interakcją,
dlatego odsłonię przed Tobą cechy, jakie powinien mieć lider, oraz
kilka rzeczy, które pomogą Ci w budowaniu wspaniałych relacji.
Zajmijmy się najpierw tematem cech charakteru lidera, ponieważ
rama (zbiór obecnie wykorzystywanych cech) sprawia, jak ludzie
Cię postrzegają, nawet jeśli posiadają fałszywy pryzmat cudzej
opinii. Najważniejsza jest asertywność, pewność siebie, komfort
oraz Power.
Każdą z tych cech można w sobie utworzyć i wbrew pozorom
nie jest to takie trudne, ponieważ asertywność możesz budować
poprzez mówienie stanowczych zdań przed lustrem, pewność
siebie, wygłupiając się publicznie (o tym innym razem), komfort
poprzez doświadczenie, czyli zacznij szukać sytuacji pozornie
stresujących Cię.
Pomogą w tym właśnie ćwiczenia na pewność siebie.
Ale ostatnią cechą lidera jest POWER. To właśnie on sprawia,
że ludzie postrzegają ciebie lepiej i dłużej.
Jeśli wiesz, na jakiej zasadzie działa budowanie raportu, to super.
Jeśli nie, to już ci omawiam.
Budowanie więzi między ludźmi można porównać do wypełniania
dwóch szklanek. Pierwszą z nich jest szklanka zainteresowania,
natomiast drugą jest szklanka raportu. Najpierw musisz napełnić
szklankę zainteresowania. Robisz to poprzez pokazanie siebie jako
osoby doświadczonej, zabawnej, o oryginalnym podejściu do życia
i różnych spraw. Szklankę raportu napełniasz poprzez przecho-
dzenie na sfery emocjonalne twojego rozmówcy. Krótko mówiąc,
przejście na głębsze tematy. ALE UWAGA! Jeśli zaczniesz
napełniać szklankę raportu wcześniej niż zainteresowania,
to cały wysiłek pójdzie na marne. Dlaczego? Ponieważ Twój roz-
mówca nie ma jeszcze odpowiedniego zaufania do Ciebie, żeby
się otworzyć. Tym wszystkim jest właśnie Power. Power wyróżnia
Cię na tle wszystkich.
Ale można również zrobić to nieco inaczej. Przytoczę tutaj bardzo
banalną technikę, o której wielu zapomina, a która daje bardzo inte-
resujące efekty. Kiedy wkraczasz do nowej grupy lub jesteś na jakimś
spotkaniu, gdzie nikogo nie znasz, to zawsze miej przy sobie
wizytówki. Podejdź do każdego po kolei, a następnie przedstaw
się, wręcz wizytówkę i wymień z każdą osobą parę zdań na temat,
czym się zajmuje itp. Głównie dotyczące jej osoby. Ale nie zapomi-
naj skromnie ująć również, kim Ty jesteś, ponieważ to również jest
bardzo ważne. Ale wiem z doświadczenia, że możesz mieć pew-
nego rodzaju opór, ponieważ niecodziennie podchodzisz do ludzi,
aby ich poznać. Taka już Polska natura, że wolimy żyć w zamknię-
tym świecie swoich starych znajomych. Ale jeśli złamiesz ten ste-
reotyp, to będziesz GOŚĆ, bo wyłamiesz się z przeciętności.
Dam Tobie teraz dowód, że podana powyżej strategia działa. Nie-
dawno dostałem list, aby zjawić się na sesji pewnej rady, gdzie miały
się odbyć wybory na różne stanowiska. Tak się złożyło, że byłem
jedną z niewielu osób, które znalazły się na sesji rady po raz pierw-
szy i nikogo praktycznie nie znały. Zaopatrzony w wizytówki pew-
nym siebie krokiem zmierzałem początkowo do radnych, z któ-
rymi się przywitałem, chwilę porozmawiałem i już wiedziałem,
z kim mam do czynienia. To trochę jak Speed Dating, co 2-4 minuty
zmiana partnera do rozmowy. Później odbyły się wybory na kilka
stanowisk, a następnie na moje – rzecznik prasowy. Miałem jedną
rywalkę, która podobnie jak ja przyszła po raz pierwszy i nikogo
nie znała. Wygłosiła mowę, w której opowiedziała o swoich osią-
gnięciach humanistycznych. Kiedy tego słuchałem, szczęka opadała
mi coraz niżej i niżej. Co ja, skromny ścisłowiec mogę konkurować
na takie stanowisko z humanistką z sukcesami. Wygłosiłem krótką
mowę na temat mojego kontaktu z mediami oraz tego, jaką wagę
mają słowa w moim życiu. Przytoczyłem słowa mojej mamy, która
powiedziała, że powinienem być awatarem – osobą, która reprezen-
tuje dane idee sobą. Co się okazało? Wygrałem ponad 75% popar-
ciem. I sam na siebie nie głosowałem, ponieważ uważam, że byłoby
to nieuczciwe. Dlatego widzisz, że ta technika działa.
Bądź szczery, ambitny, pewny siebie, czuj się komfortowo i miej
POWER!!! Dałem Ci narzędzie, a teraz przemyśl to i zacznij sto-
sować podane przeze mnie metody w praktyce.
CARPE DIEM
Jak stać się atrakcyjną ofertą?
Zastanawiałeś się czasem, dlaczego jedni ludzie są sprawni towarzysko i nie mają żadnych proble-
mów w nawiązywaniu kontaktów biznesowych? Co oni takiego robią, że wkraczając do nowej grupy,
od razu dostają przyzwolenie na bycie nieformalnym liderem?
Michał Jurkowski
millionaire magazine
|
43
44
|
millionaire magazine
b
iznes i praca
A
by pomóc nam przedstawić temat, a nie być
powodem kompromitacji, prezentacja powinna
być skonstruowana według kilku zasad.
Przed stworzeniem prezentacji musimy poczy-
nić pewne przygotowania. Podstawową sprawą
jest zebranie materiałów na wybrany temat. Następnie należy
określić cel oraz odbiorcę, do którego jest adresowana. Wia-
domo, że inaczej będzie wyglądała prezentacja na spotkaniu
biznesowym, a inaczej w szkole.
Ważne jest również dopasowanie prezentacji do miej-
sca i czasu, w którym będzie przedstawiona. Skupiam
się tu bardziej na aspektach technicznych, czyli np. kolory-
styka zgodna z tematem, dopasowana do grupy docelowej.
Dodatkową pomocą będzie plan prowadzenia wystąpienia,
przygotowany w punktach i zapisany. Pozwoli to utrzy-
mać właściwy porządek i nie pominąć najważniejszych
zagadnień.
Poza tym: mając podczas wystąpienia kartkę z planem oraz
z najważniejszymi zagadnieniami, jesteśmy postrzegani przez
odbiorców jako osoby, które są przygotowane do wystąpienia.
Omówimy teraz założenia techniczne wykonania.
Pierwszym elementem jest struktura (układ) prezentacji.
Wyróżniamy tutaj dwie metody jej konstrukcji: układ liniowy
i rozgałęziony.
Prezentacja liniowa to przedstawienie na kolejnych slajdach
poszczególnych zagadnień do omówienia.
Prezentacja rozgałęziona to przedstawienie informacji w taki
sposób, by można było zapoznać się z wybranymi zagadnie-
niami, a niekoniecznie z całością. Nie jest tu istotna kolej-
ność slajdów, a nawigacja odbywa się za pomocą hiperłączy
(odnośników).
Na początku umieszczamy slajd tytułowy. Pozwala on poznać
temat prezentacji. Dodatkowo każdy kolejny slajd powinien
mieć swój tytuł. Ułatwi to poruszanie się wśród prezentowa-
nej treści.
Następna sprawa to rozmieszczenie elementów na slaj-
dzie. Generalna zasada jest taka, że odbiorca potrzebuje ok.
15 sekund na zapoznanie się z treścią slajdu. Ta ogólna
orientacja zachodzi automatycznie, więc slajd powinien
być tak zbudowany, by jak najbardziej ułatwić odbiór zawar-
tych na nim treści.
Tekst wyrównujemy do lewej lub justujemy, co zwiększa czy-
telność. Nie należy wyrównywać do prawej strony, bo ograni-
cza to możliwość percepcji. Zależy to od kierunku, w którym
czytamy, zwykle od lewej do prawej.
Wielkość czcionki powinna umożliwić jej odczytanie z dużych
odległości. Minimum to 20 pkt (punktów). Przy 24 pkt mamy
pewność, że wszystko jest czytelne.
Konsekwentnie trzymamy się ustalonych wartości, np.
dla wszystkich tytułów slajdów przyjmujemy jednakową
czcionkę o jednakowej wielkości. Inaczej powstaje chaos
i zostaje zakłócona hierarchia przedstawianych wiadomości.
Krój czcionki nie powinien być zbyt wymyślny. Najlepiej
prezentują się czcionki klasyczne, które występują w każdym
komputerze: Arial lub Times New Roman.
Kolejna istotna sprawa to kompozycja tekstu. Nie może
on być bezładnym ciągiem. Najlepiej zapisywać same hasła,
a nie rozbudowane akapity. Tekst powinien zajmować ok. 5-8
linijek. W przypadku obiektów graficznych (zdjęcia, sche-
maty, wykresy itp.) używamy maksymalnie sześciu na jednym
slajdzie i rozmieszczamy je regularnie. Brak uporządkowania
dekoncentruje odbiorcę.
Grafika ma wspomagać tekst, umieszczamy ją więc po pra-
wej stronie. Wyjątkiem jest sytuacja, kiedy omawiane jest np.
zdjęcie czy wykres, wówczas powinno zajmować miejsce cen-
tralne bądź z lewej strony.
Należy również ustalić i konsekwentnie stosować określoną
dla całej prezentacji kolorystykę (tło, czcionki itp.). Wykorzy-
stujemy maksymalnie 4 barwy – większa ich ilość dekoncen-
truje odbiorcę. Jeśli chcemy zaakcentować ważne informacje,
stosujemy kolory ciepłe (czerwony, pomarańczowy, żółty).
Prezentacje
Technologia rozwija się we współczesnym świecie bardzo dynamicznie i wielokierunkowo. Coraz częściej
w komunikacji wykorzystujemy efekty tego rozwoju: posługujemy się technologia cyfrową. Jednym ze spo-
sobów przekazywania informacji jest przygotowanie prezentacji multimedialnej. Wielu z nas musiało kie-
dyś taką przygotować.
millionaire magazine
|
45
Informacje neutralne lub mniej ważne – kolory zimne (czarny,
szary, granatowy, niebieski, zielony). Jeżeli na slajdzie umiesz-
czamy wypunktowana listę, dobrą praktyką jest stosowanie
2-3 odcieni tego samego koloru naprzemiennie dla wszystkich
punktów – to zwiększa czytelność informacji.
Niebagatelną rolę odgrywa sprzęt, jaki wykorzystamy podczas
prezentacji. Jeżeli będziemy korzystać z projektora, wskazane
jest jasne tło. Ciemne tło stosujemy do prezentacji na małych
ekranach. Do tego dobieramy kontrastującą czcionkę.
Większość osób często wykorzystuje wszelkiego rodzaju
animacje, traktując je jako ozdobniki. Tymczasem powinny
one służyć pomocą w objaśnieniu omawianego zjawiska.
Imię i nazwisko autora umieszczamy na początku i na końcu
pokazu. Dane kontaktowe wystarczy podać na końcu prezen-
tacji. Jeśli chcemy umieścić logo i/lub imię i nazwisko na każ-
dym slajdzie, to należy pamiętać, by nie był to jego główny
element.
Na końcu, przed danymi kontaktowymi, podajemy bibliogra-
fię i źródła wykorzystane przy tworzeniu danego materiału.
Powyższe sugestie nie są niepodważalnymi zasadami, jednak
mogą być pomocne twórcom prezentacji w ich lepszym przy-
gotowaniu, a tym, do których są skierowane, w pełniejszym
odbiorze. Autor powinien tak opracować swoje wystąpienie,
by się z nim czuć swobodnie. Najczęściej potrafi sam dostrzec
usterki i odpowiednio je skorygować. Wymaga to kilkakrot-
nego przejrzenia całości i dopracowania szczegółów przed
publiczną prezentacją.
Nie wspominałem tutaj o narzędziach do tworzenia prezenta-
cji. Jest ich tak wiele, że każdy może wykorzystać takie, które
najbardziej mu odpowiadają.
Maciej Budzisz
Vi
ck
y S (
Vi
xs
) | w
w
w.
sx
c.h
u
46
|
millionaire magazine
b
iznes i praca
P
rezentacja handlowa to podstawowy i najważniejszy
typ prezentacji. Podczas wystąpienia biznesowego
twoim zadaniem jest, aby poprzez prezentację korzyści
płynących z twojej oferty, zaspokoić bądź rozbudzić
potrzeby słuchaczy (potencjalnych klientów).
Dlaczego uważam, że prezentacja handlowa jest najważniej-
sza? Ponieważ wiąże się ze sprzedażą, a dokładniej, ze stwo-
rzeniem takich warunków, aby klient mógł dokonać zakupu.
Zdziwisz się, gdy zaczniesz zauważać, jak wiele prezenta-
cji handlowych jest wokół ciebie. Polityk, gdy wypowiada
się publicznie lub występuje w dyskusji, również sprzedaje
swój wizerunek, poglądy, postawę. Politykowi zależy na tym,
aby ludzie to kupili, popierając go w wyborach.
Profesjonalna prezentacja handlowa nie ma nic wspólnego
z przekonywaniem, namawianiem czy tak zwanym „wci-
skaniem” - to coś zupełnie innego. Dobry prezenter wie,
Tajniki skutecznych prezentacji biznesowych
Możesz posiadać ogromną wiedzę. Twoja firma może produkować najlepsze wyroby. Możesz zatrudniać doświad-
czonych inżynierów. Jednak jeśli nie znasz tajników prezentacji handlowych, możesz nic nie sprzedać.
(J
ad
eG
ord
on
) | w
w
w.
sx
c.h
u
millionaire magazine
|
47
że aby sprzedać, musi całkowicie skoncentrować się na klien-
cie, doskonale go znać i wiedzieć, jakie są jego potrzeby. Pre-
zentacja handlowa musi zaspokajać ważne potrzeby klienta
i powinna być skonstruowana tak, aby w głównej mierze
pokazywać korzyści wynikające z zakupu towaru lub usług.
Gdy znasz klienta , wiesz, jakie są jego największe potrzeby i potra-
fisz je zaspokoić - wtedy stworzenie prezentacji będzie banalne
(mówię poważnie). Kluczem jest znajomość potrzeb klienta i swo-
jego produktu (jeśli klient nie uświadamia sobie pewnych potrzeb,
wtedy twoim zadaniem jest zainspirowanie go).
W jaki sposób stworzyć bazę informacji o kliencie? Na jakie
pytania należy znaleźć odpowiedzi, aby prezentacja była
udana? Uczestnicy moich szkoleń używają do tego karty
analizy audytorium prezentacji. Znajduje się tam zestaw spe-
cjalnie przygotowanych pytań, na które należy odpowiedzieć
pisemnie. Nie ma znaczenia, czy sprzedajesz odkurzacze,
czy wyrafinowane produkty finansowe. Zasada przygotowy-
wania się do wystąpienia pozostaje zawsze taka sama.
Sposób na bardziej kuszącą prezentację
Przygotowując prezentację, której celem jest sprzedaż, można
zadawać sobie wiele pytań. Jak się do tego zabrać? Jak przeko-
nać ludzi do swojego toku rozumowania?
Przygotowanie i zaplanowanie dobrego biznesowego wystą-
pienia to ambitne zadanie. Uważam, że tematyka związana
z wywieraniem wpływu na ludzi jest bardzo interesująca.
Co takiego może zrobić prezenter, aby wywołać pożądaną
reakcję? Jak zmotywować ludzi do określonego działania?
To bardzo ważne pytania, nie sądzisz?
To właśnie skuteczność prezentacji jest wyznacznikiem jej suk-
cesu. Co takiego można zrobić, aby wywołać sytuację, w której
odbiorcy twojej prezentacji przyjmują twój tok rozumowania?
Nad tym właśnie chcę się w tym artykule zastanowić.
W nawale codziennych spraw, problemów, informacji każdy
z nas jest stale czymś zaabsorbowany. Mamy wiele rzeczy
na głowie. Myślimy o pracy, rodzinie, pieniądzach, nowym fil-
mie, który pojawi się w kinach, wakacjach i tak dalej. Zawsze
jest coś, co zaprząta umysł i odciąga uwagę. Podobnie jest
z osobami, które tworzą audytorium twojej prezentacji. Nawet
gdy siedzą na sali prezentacyjnej, często ich umysły odbiegają
daleko myślami poza czas i miejsce, w którym się znajdują.
Największym zadaniem, przed jakim stajemy jako prezenterzy
czy mówcy, jest działanie na rzecz wyzwolenia ludzi z okowów
ich własnych myśli i codziennych trosk, tak aby mogli odebrać
wszystko, co chcemy im przekazać.
Jeśli nie poruszysz swoich słuchaczy, pozostaną oni bierni
i większość z nich wypuści jednym uchem to, co wpadło dru-
gim. Jeśli w ogóle wpadnie.
Jak więc można przerwać ten stan nadmiernego zaabsorbowa-
nia własnymi sprawami, w którym często tkwią słuchacze?
Istnieje na to cały arsenał sposobów. Dobrze skonstruowany
nagłówek slajdu, trafny cytat, krótka historyjka, wymowna
statystyka; wszystko to może pomóc Ci w wybudzeniu słu-
chaczy z letargu, tak aby mogli odebrać wiadomość, którą
chcesz im przekazać.
Ale pod jednym warunkiem.
Musisz zastosować odpowiednią przynętę. Tak jak pisałem
w książce Sekrety Skutecznych Prezentacji Multimedialnych,
przynęta musi być dostosowana do gatunku ryby (czyli słucha-
cza prezentacji). Musisz zadać sobie pytanie: „O co martwią
się odbiorcy mojej prezentacji? Co zaprząta ich umysły”. Pro-
dukt czy usługa, którą sprzedajesz, musi być częścią rozwią-
zania ich problemu.
Poświęć temu zagadnieniu trochę czasu, ponieważ jest to sed-
nem prezentacji sprzedażowej. Emocje bardzo silnie wpływają
na ludzi. Odwołaj się do autentycznych rozwiązań problemów
słuchaczy, a dotrzesz do nich z autentycznym apelem. Pre-
zentacja nie będzie wciskaniem czy nakłanianiem do zakupu,
ale będzie pomocną ręką, którą wyciągasz do potencjalnego
klienta. Czy rozumiesz, co mam na myśli?
PS.
Jeśli interesujesz się tematyką sztuki prezentacji, zapraszam
Cię na stronę www.SekretyPrezentacji.pl. Możesz tam zapre-
numerować darmowy biuletyn, aby otrzymywać wartościową
wiedzę bezpośrednio na swój adres e-mail.
Paweł Lenar
48
|
millionaire magazine
b
iznes i praca
S
półka partnerska w skrócie sp.p. jest spółką osobową
utworzona przez partnerów (wspólników), chcących
pracować na własny rachunek pod znakiem firmy.
Partnerami może być każdy z nas, o ile posiadamy
uprawnienia do wykonywania wolnego zawodu, np.
adwokaci, brokerzy ubezpieczeniowi itp. Ich zyskami są hono-
raria pobierane indywidualnie za prace wykonane w firmie.
Część swoich dochodów muszą przeznaczać na utrzymanie
spółki. Powyższa spółka jest podtypem spółki jawnej, o której
była mowa w numerze poprzednim naszego czasopisma.
Głównymi cechami spółki partnerskiej są:
umowa wymaga aktu notarialnego
•
spółka powstaje z chwilą wpisu do KRS
•
działa pod własną firmą
•
nazwa firmy powinna zawierać nazwisko co najmniej
•
jednego partnera, dodatkowe oznaczenie „i partner” bądź
„i partnerzy” albo „spółka partnerska” oraz określenie wol-
nego zawodu wykonywanego w spółce
składa się z co najmniej dwóch wspólników
•
odpowiedzialność wspólników jest ograniczona, tzn.
•
partner nie odpowiada za zobowiązania spółki wynika-
jące z działalności innych partnerów
powoływana jest w celu wykonywania wolnego zawodu.
•
Partner nie ponosi odpowiedzialności za zobowiązania spółki
powstałe w wyniku złego pełnienia obowiązków przez innych
partnerów, jak również za zobowiązania spółki będące następ-
stwem działania osób zatrudnionych przez spółkę na podsta-
wie umowy o pracę. Umowa spółki partnerskiej może zawierać
adnotacje dotyczącą zgody jednego z partnerów lub większej
liczby wspólników na ponoszenie odpowiedzialności prawnej,
tak jak wspólnik spółki jawnej.
Umowa związania spółki partnerskiej powinna zawierać:
określenie wolnego zawodu wykonywanego w ramach
•
działania spółki
przedmiot działalności spółki
•
nazwę firmy i siedzibę spółki
•
jeśli czas działania spółki jest oznaczony, powinien zostać
•
podany czas trwania spółki
W ostatnim wydaniu Millionaire Magazine poruszałem tematykę spółki jawnej, mam nadzieję, że chociaż
w minimalnym stopniu przybliżyłem ci jej zagadnienie. W tym numerze dowiesz się wszystkiego na temat
spółki partnerskiej.
Z Partnerem zawsze raźniej,
czyli spółka partnerska
wielkość wkładów wnoszonych przez każdego
•
z partnerów
nazwiska i imiona partnerów
•
Zarząd w spółce partnerskiej może zostać ukształtowany
w dwojaki sposób. Może zostać powierzony wszystkim part-
nerom lub wybranemu organowi spółki.
Do wniosku o wpis spółki do rejestru należy dołączyć:
umowę spółki
•
listę wspólników z adresami ich zamieszkania
•
dokumentację potwierdzającą uprawnienia każdego
•
wspólnika do wykonywania wolnego zawodu
dowód uiszczenia opłaty sądowej
•
dowód uiszczenia opłaty za ogłoszenie w Monitorze
•
Sądowym i Gospodarczym.
Utrata uprawnień do wykonywania wolnego zawodu:
uprawnienia tracą wszyscy wspólnicy (spółka ulega
•
rozwiązaniu)
uprawnienia traci tylko jeden z partnerów (partner powi-
•
nien wystąpić najpóźniej ze spółki z końcem roku obroto-
wego, w którym utracił uprawnienia)
uprawnienia traci większość partnerów, a w spółce pozo-
•
staje jeden partner posiadający uprawnienia (spółka ulega
rozwiązaniu najpóźniej w ciągu roku od zaistnienia
powyższego zdarzenia, o ile do spółki nie przystępują inni
partnerzy posiadający prawo do wykonywania wolnego
zawodu, dla którego zawiązano spółkę, bądź pozostający
w spółce partnerzy odzyskują utracone uprawnienia.
Adrian Florek
millionaire magazine
|
49
T
ematem tej rozprawy będzie poczta pantoflowa,
czyli jak zły zakup boli początkowo kupującego,
ale faktycznie zaboli sprzedającego. Pokażę tobie,
jaki kategoryczny błąd popełnia wielu sprzedaw-
ców i właścicieli biznesu, dzięki któremu pieniądze
przepływają im między palcami zamiast do kieszeni.
Czy wiesz, że JEDEN niezadowolony klient jest w stanie
zabrać ci nawet 50 000 potencjalnych klientów?! To jest niesa-
mowite, jak szybko w dobie Internetu i telefonii komórkowej,
bez których obecnie życie jest praktycznie już niewyobrażalne,
informacja obiega świat kilkukrotnie.
Herbert Marshall McLuhan, kanadyjski socjolog, opraco-
wał pojęcie oraz koncepcję społeczeństwa globalnego, inaczej
„globalnej wioski”, którą tworzą wszyscy mieszkańcy globu
ziemskiego. Cała koncepcja kręci się wokół szybkiego prze-
kazu oraz transportu, dzięki czemu obecnie granice między
państwami nie istnieją. Dzisiaj będąc w dowolnym miejscu
na Ziemi, mogę zamówić jakikolwiek towar z drugiej części
świata. To sprawia, że dostępność towaru jest nieograniczona.
Jedynym ogranicznikiem są pieniądze, ALE ważniejszym ele-
mentem niż pieniądze jest jakość świadczonej usługi.
Dajmy na to, że są dwa sklepy internetowe sprzedające to samo.
Pierwszy z nich prowadzi Kowalski i sprzedaje on przedmioty
o 10% taniej niż w sklepie Nowaka, za to u Nowaka czas prze-
syłki trwa o połowę krócej i daje on gwarancję zwrotu w okresie
do 15 dni, gdzie Kowalski daje zaledwie ustawowe 10. Więk-
szość klientów wybierze sklep Nowaka, ponieważ jakość jego
usług jest lepsza. Klient ma pewność, że jeśli pierwsze emocje
opadną po zakupie, może zwrócić towar i nie poniesie żadnych
kosztów. FAKT BEZPIECZEŃSTWA to ten element, który
zaważa na przeprowadzeniu transakcji. Jest to praktyczne
zastosowanie zasady WIN-WIN, czyli w „starciu” klient-
sprzedawca obie strony wygrywają. Sprzedawca dostaje swój
udział, natomiast kupujący otrzymuje bezpieczeństwo.
Ale co miałem na myśli, pisząc, że pieniądze przepływają sprze-
dawcom między palcami? Otóż poczta pantoflowa działa w dwie
strony. Dzięki niej można stracić wielu klientów, ale również
można ich zyskać. Tworząc ofertę i usługę, warto zastanowić
się, czy chcemy jednorazowego wyższego przychodu, czy trochę
niższego, ale za to regularnego? Rzecz jasna, jeśli oferta jest
dobrze skonstruowana, to można zdobyć duży zysk w regular-
nym czasie, ale wtedy stosunek jakości do ceny musi być bardzo
wysoki, czyli świetna usługa w przestępnej cenie.
Dlatego oszukiwanie ludzi jest nieopłacalne. To jest
złe doświadczenie dla klienta, a trudniej jest odbudować
zaufanie niż je stracić. Ale co zrobić, jeśli niezadowolenie
klienta nie wynikło z naszej winy? Dajmy na to, że sprzeda-
jemy sprzęt elektroniczny i klient zamówił odtwarzacz mp4.
Kiedy go dostał, okazało się, że jest on uszkodzony. W takiej
sytuacji należy od razu po takim sygnale poinformować klienta,
żeby wysłał mp4 na koszt sprzedawcy, dać nową sprawdzoną
mp4-kę, dorzucić jakiś prezent w ramach przeprosin, np. kartę
pamięci oraz list z przeprosinami. Wtedy możesz liczyć na to,
że klient opowie tę historię znajomym, którzy z góry będą
mieli duże zaufanie do naszego sklepu.
Ale skoro damy klientom palec, to czy nie wezmą całej ręki?
Odpowiedź może nie być mocno przekonywująca, ale jeśli
mamy zaufanych dostawców, to tego typu sytuacja zdarzy
się raz na kilka tysięcy zamówień. To są sporadyczne przy-
padki niezadowoleń. Wykorzystywanie tego jest również
jedną ze strategii, którą można stosować, byle nie za często,
ponieważ może to odstraszać.
A zatem podsumowując:
(1) WIN-WIN, czyli zawsze rób tak, aby klient był tak samo
zadowolony z transakcji jak Ty, a nawet bardziej.
(2) Bądź uczciwy, ponieważ za nierzetelność płaci
się wysoką cenę.
(3) W razie niezadowolenia klienta, spróbuj odbudować
jego zaufanie.
Zły zakup boli szczególnie sprzedającego
Ile razy miałeś taką sytuację, że kupiłeś coś pod wpływem impulsu, a kiedy pierwsze emocje opadły, stwier-
dziłeś, że nie było to warte swojej ceny? Czyżby reklama była na tyle skuteczna, że skusiłeś się, ale na tyle
przesadzona, że nie zauważyłeś, że tak naprawdę nie jest Ci to do niczego potrzebne?
Michał Jurkowski