B R O N I S Ł A W B O J U Ł K A
CZY GO ZNASZ?
NAUKI O BOGU
K R A K Ó W 1 9 3 3
PRZEDMOWA.
Czy znasz Go bliżej? Imię jego wszyscy wy
mawiają; bezbożnicy nawet samych siebie nazwać
nie mogli bez wzmianki o nim.
Od wschodu słońca do zachodu cześć mu od
dają narody; najszlachetniejsze istoty tęsknią za
nim, a potężne
duchy
anielskie
w radosnym
zachwycie zatapiają się w jego wiecznie świeżej
piękności.
Niestety znajomość Boga nawet u ludzi reli
gijnych i skądinąd wykształconych nader nikła.
Oprócz naukowych rozpraw teologicznych nie
wiele też dzieł znajdziesz
o
nim, zwłaszcza
w polskim języku. Pisma wielbiące wielkość N. P.
Marji stokroć liczniejsze; a przecież ona sama zwie
się służebnicą Pańską i wszystko zawdzięcza Jedy
nemu Bogu. Niczego też bardziej nie pragnie, jak
by każdy znał i miłował tego, co był i jest dla niej
wszystkiem.
Przyczynić się nieco
do lepszego poznania
Boga, oto cel niniejszego dziełka.
Przeznaczone dla szerszego ogółu nie wszyst
kim jednak prawdopodobnie dogodzi: jedni może
6
osądzą je za długie, inni za szczupłe, tym wyda
się niejedno ciemne, tamtym wogółe zbyt popu
larne.
Przedmiot sam rzeczywiście
trudny, by go
zawsze przedstawić przystępnie i zajmująco, ale
tak ważny i piękny w sobie, że warto zająć się
nim bliżej.
Atoli nawet najwspanialsze wywody o Bogu
zawsze zostaną mową niemowlęcia. Któż jak Bóg?
POZNAĆ BOGA
JEST NASZEM ZADANIEM
Poznać Boga jest naszem zadaniem.
Życie ludzkie nieraz bywa porównywane z po
dróżą: czynią to nietylko literaci; pielgrzymowaniem
nazywa je Pismo św. (2 Kor. 5, 6), a ścisła nauka
teologiczna technicznie określa człowieka w czasie
jego pobytu na ziemi: »homo viator«.
Rzeczywiście wszyscy odbywamy jedną wspól
ną a olbrzymią podróż, której pierwsza stacja
nazywa się kolebką, a ostatnia zdaje się być
w grobie. Z łona matki niemowlę zaczyna swój
okres pielgrzymowania po najrozmaitszych dro
gach życia, aż znowu zniknie w łonie wspólnej
matki-ziemi.
Setki mil jonów skończyło już tę podróż: krew
ni i znajomi odprowadzili ich uroczyście na miejsce
spoczynku i zawrócili do swych zajęć, przygnębieni
myślą: kiedyś i z nami tak się skończy. Inne mi-
ljony istot ludzkich dopiero zaczęły ją i jeszcze
może nawet sprawy sobie nie zdają, dokąd dążą.
Myśmy już dość dawno rozpoczęli tę podróż
i — niestety — aż nazbyt szybko zbliżamy się do
końcowej stacji; raz po raz zegar wybija godziny,
11
się młodzian, by po wszystkich marzeniach i za
wodach młodości przedwczesna, nielitościwa śmierć
podcięła go w kwiecie wieku?
Czy nato trudzi się i kłopocze człowiek do
późnego wieku, by ostatecznie zakończyć całą swą
kar j erę między czterema deskami, pod stosem
ziemi?
;1
,
*
i
On, pan świata, twórca kultury miałby stać się
wkońcu tylko wstrętnym żerem robactwa?
Czy nato umysł jego szukał poznania i wie
dzy, nato tylko serce goniło za szczęściem, by
zakosztowawszy z kielicha słodyczy i goryczy,
ostatecznie zamknąć oczy na wszystko i zakończyć
zupełnem bankructwem?
Czy życie ludzkie tylko dymem, który wiatr
rozwiewa? Czy rodzaj ludzki rzeczywiście tenże
sam los czeka co owe liście na drzewach, które
na wiosnę rozwijają się w bujnej zieleni, rozko
szują się w słońcu, tchną świeżością, aby potem
zżółknąć, zwiędnąć i opaść bezpowrotnie?
Bylibyśmy
najnieszczęśliwsi
ze
wszystkich
istot.
Czarna to perspektywa, rozpaczliwy los.
Możnaby pozazdrościć poniekąd zwierzętom, choć
by nawet baranom. Ich życie nie jest tak wzniosłe
jak człowieka, ale przynajmniej nie wiedzą nic
o śmierci, więc ich nie nęka ten nieponętny kres,
a gdy giną, to jeszcze są cennemi dla ludzi, gdyż
wszystko z nich pożyteczne i skóra i mięso.
A człowieka coprędzej zakopują, usuwają z oczu.
12
Czy końcem pielgrzymowania ziemskiego, jakie
niegdyś radośnie rozpoczynaliśmy, będzie tylko
posępny, zimny grób?
Na szczęście nie takie rozpaczliwe przeznacze
nie nasze, nie taką czarną przyszłość nasza.
Już od wieków filozofja naucza, że jest w czło
wieku pierwiastek, który nie ginie; mianowicie
jego dusza nieśmiertelna, ta istotna część składowa
każdego człowieka, mocą której rozumuje i wolną
wolą włada, owszem mocą której wogóle żyje
i rusza się. Niezniszczalną jest dusza, którą czło
wiek różni się zasadniczo od zwierząt, a człowiek
żywy różni się od trupa, t. zn. ciała, jakie właśnie
dusza opuściła i już go nie ożywia.
Tego naucza sama już filozofja a potwierdza
zgodne przekonanie ludów od najstarszych czasów,
we wszystkich krajach i stopniach cywilizacji.
Nauka
objawiona
obdarzyła
nas
ponadto
jeszcze większą prawdą. Nietylko bowiem uroczy
ście i w najrozmaitszy sposób potwierdziła ową
prawdę,
już
samemu
rozumowi
dostępną,
że
w chwili śmierci człowieka nie ginie on marnie
cały — non omnis moriar — gdyż najlepsza część
jego, ta właśnie, dzięki której jest rozumnym, świa
domym swej woli człowiekiem, dalej żyje nie
śmiertelna, choć odłączona od ciała, ale prócz
tego zapewnia nas, że kiedyś dusza znowu połączy
się ze swem ciałem i człowiek powstanie z mar
13
twych do nowego życia, by już nigdy więcej nie
umierać.
Nie dosyć na tem. Prócz tej świetlanej per
spektywy, że istnienie naszego świadomego »ja«
nie kończy się grobem, ale trwa zwycięsko po ka
tastrofie życiowej, owszem że nawet to czasowe
rozdzielenie duszy i ciała, to niszczycielskie dzieło
śmierci zostanie kiedyś całkowicie naprawionem
przez zmartwychwstanie — objawienie Boże poucza
nas o wielkiej i wspanialej treści, jaka ma zapełnić
owo życie bez końca.
Treścią ową to posiadanie samego Boga. Cza
sowo tylko przebywamy na świecie i opuszczamy
go, ale nie by przekreślić wszystko, co było i za
kończyć tułaczy żywot w grobie.
Opuścimy ten
świat, aby na zawsze posiąść Tego, czyjem dziełem
i my sami jesteśmy i wszystko cokolwiek istnieje.
Pielgrzymujemy tu ale do Pana. Postawił nas
Bóg wśród wspaniałych dzieł swoich; abyśmy po
znali, jak wielkim i pięknym jest on sam, a po
znawszy, rozmiłowali się w nim. Postawił nas nad
dziełami swemi, by nam służyły i pomogły dojść
do niego. Dlatego też żadnemu stworzeniu nie dał
tej mocy, by mogło całkowicie i naprawdę nasycić
serce ludzkie, gdyż stworzył nas dla większych
ideałów — dla siebie — i sam jedyny jest osta
tecznym celem naszym.
Celem owym jedynym i najwyższym, do któ
rego ma zdążać całe życie doczesne, jest więc
14
nieskończone Dobro i nieograniczone Życie, w któ-
rem uczestniczyć mamy i przez to odzwierciedlać
niewysłowioną doskonałość Boga, być wymownem
świadectwem wielkości jego.
W ejść całkowicie
w szczęście Pana wszechmocy, żyć wiecznie tem
samem, co on życiem — oto nadzieja nasza, gwiaz
da przewodnia pielgrzymowania ziemskiego.
Nie
zimny grób i nie martwota czekają nas u kresu
doczesnej podróży, ale pełnia życia i szczęścia
nigdy nieustającego.
Stąd i Zbawiciel nasz, którego całe dzieło służy
jedynie temu ostatecznemu celowi, by nas do
chwały Bożej doprowadzić, z uniesieniem i rados-
nem drganiem serca swego mówił w chwili, gdy
szedł właśnie oddać za nas swe życie: i
»W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdy
by było inaczej, byłbym wam powiedział, boć idę
wam miejsce przygotować. Gdy zaś odejdę i przy
gotuję wam miejsce, znowu przyjdę i wezmę was
do siebie, abyście i wy tam byli, gdzie ja jestem«.
(Jan 14, 2— 3).
Stąd widać, że pierwszem naszem zadaniem tu
na ziemi jest głębsze poznanie Boga. Jakimże jest
ten, co ma być treścią całej błogosławionej wiecz
ności, napełniać umysły i serca nasze? Któż to jest
ten Bóg, z którym mamy żyć na wieki w bezpo-
średniem, przyjacielskiem obcowaniu? Oto pytania
jakie powinny zajmować każdego człowieka.
15
Czy nic ciekawi nas, kim 'jest On? Ten, co bę
dzie dla nas wszystkiem?
Gdybyśmy mieli żyć
z kimś wspólnie w jednym domu i to jako z przy
jacielem aż do końca życia, jakżebyśmy się wypy
tywali o niego, pragnęli zawczasu poznać jego
przymioty, skwapliwie zasięgali wiadomości o nim!
Dokładniejsze poznanie Boga złagodziłoby też
niemiłą bądź co bądź perspektywą śmierci.
Żal
opuszczać ten piękny świat, miłe życie doczesne.
Czujemy wstręt do rozłąki duszy od ciała. Otóż
głębsza a żywa znajomość piękności Boga znacznie
osłodziłaby gorycz rozłąki. Może nawet poznawszy
go dobrze, zapragnęlibyśmy rychło dostać się doń,
podobnie jak niekiedy jadący koleją niecierpliwie
wyczekuje końca podróży, bo tam na ostatniej sta
cji czekają nań ukochani; wie, że w chwili przyby
cia wpadnie w ich objęcia.
W takich podniosłych uczuciach żyli święci, jak
św. Paweł i św. Ignacy Antiocheński i św. Ignacy
z Lojoli i św. Filip Neri i św. Teresa i całe zastępy
największych synów i córek ludzkości.
Lecz choćbyśmy nie doszli do tak szczytnej
doskonałości, by aż tęsknić za rychłem połącze
niem się z Bogiem, to przynajmniej zmniejszyłby
się zrozumiały zresztą strach przed owym niezna
nym zaświatem. Wiedzielibyśmy, kogo tam znaj
dziemy.
Lecz niezależnie od tego jest zresztą dużo in
nych niemniej ważnych powodów, dla których ko
16
niecznem jest i wysoce warto starać się o możliwie
doskonałe poznanie Boga.
Wszak od tego poznania zależy cały nasz sto
sunek do niego. Jaka idea Boga, taka religja. Bę
dzie ona chwiejną, bez silnej, niewzruszonej pod
stawy, o ile się nie oprze na głębszem poznaniu
jego. Owszem może zostanie wypaczona przez nie
potrzebne praktyki
zabobonne, a przynajmniej
obarczy swych wyznawców mnóstwem drugorzęd
nych lub zbytecznych ciężarów.
Religja głównie polega na naszym osobistym,
wewnętrznym stosunku do Boga, Czyż więc on, co
jest początkiem i celem naszym, on jedyny zosta
nie tylko wielkim Nieznajomym?
Nakłada religja na nas szereg obowiązków, nie
raz ciężkich i wymagających bohaterskiego prze
zwyciężenia się. Wszak na ziemi mamy pokazać
czy chcemy być z Nim, czy godni jesteśmy wiecz
nego współżycia z Bogiem, uczestniczenia w jego
szczęściu. Owszem musimy stać się poniekąd mo
ralnie podobni do niego, jak dzieci do ojca, jeżeli
chcemy dostać się do domu jego.
»Bądźcie tedy
doskonałymi, jak i Ojciec wasz niebieski doskona
łym jest«. (Mt. 5, 48).
1 By unormować nasze postępowanie względem
niego, by móc wzorować się na nim, a przede-
wszystkiem, by mężnie i z ochotą spełnić obo
wiązki, trzeba go dobrze znać. Czy warto się
trudzić dlań? Czy zasługuje on na to, by dla niego
17
podjąć tyle ofiar? Cóż nas do tego skłoni, jeśli nie
głębsze poznanie samego Boga?r Ach, gdyby wie
dziano czem jest Bóg, czem jest dla stworzenia
Stwórca, toby ludzkie serca bez żadnej innej za
chęty wyrywały się ku niemu!
Zresztą najwiąkszem przykazaniem, streszcza-
jącem w swej wzniosłej prostocie wszystkie inne
obowiązki, jest miłość Boga ponad wszystko.
»A jeden z uczonych, który słyszał ich roz
prawę. . . zbliżył się i zapytał go: które przykazanie
jest wśród wszystkich pierwsze? Jezus zaś odpo
wiedział mu: Pierwsze wśród wszystkich jest przy
kazanie:
Słuchaj
Izraelu, Pan, Bóg nasz, jest
Bogiem jedynym; będziesz
tedy miłował Pana
Boga twego z całego serca twego i z całej duszy
twojej i ze wszystkiej myśli twojej i z całej siły
twojej«. (Mk. 12, 28— 30).
Przykazanie wielkie, wspaniałe i koniecznel
Lecz czy wypełnienie go możliwem jest temu, kto
Boga nie zna dobrze, kto ma o nim tylko mgliste
albo nawet fałszywe pojęcie, tak że zamiast mi
łości czuje tylko pewną odrazę do Boga, a przy
najmniej jest mu on obcym, jakimś dalekim i nie
znanym, wogóle jest czemś, czem bliżej zajmować
się i trudno i nie warto.
Czyż możliwem jest wtedy, żeby człowiek mi
łował go z całej duszy, ponad wszystko, bez
względnie? Przykazanie takie bez głębszej i ob
2
Czy Go znasz?
18
szerniejszej znajomości Boga będzie wydawać się
bezpodstawnem, jakiemś dziwnie śmiesznem.
Czy
ja wiem, kim on jest, bym go kochał z całego serca
nadewszystko?
Dlaczegóż wzgląd na niego ma
przenikać całe nasze życie, być najwyższą normą
postępowania?
Tak więc miłość niemożliwa jest bez poznania.
Im ono będzie głębsze, tem pewniejszą i silniejszą
stanie się miłość. Naodwrót sama miłość nawet
mała pociąga i zmusza do dokładniejszego zapo
znania się z tem, co się miłuje.
Czy może kocha drugiego ten, co mało albo
nic o nim wiedzieć nie pragnie, niewiele myśli po
święca przyjacielowi?
Zapytajmy się pocichu samych siebie, zapytaj
my też i innych: czy znasz Boga? Co wiesz o nim?
Gdyby przyszło mówić o handlu czy przemyśle,
o polityce czy kryzysie, to rozmowa ciągnęłaby się
może całemi godzinami.
Potrafiłbyś dużo powie
dzieć o Bogu? Czy za kilka minut nie wyczerpał
byś wiadomości o nim? Jesteś dlań dziwnie obo
jętny, skoro żadnej ciekawości
nie
odczuwasz.
A warto dowiedzieć się, kim on jest!
Modlisz się do Ojca, który jest w niebiesiech;
dobrze to — ale czy wiesz, kim jest on i jakim?
Mówisz doń: »święć się imię twoje«, to znaczy:
niechaj pozna świat wielkość twą, czem ty, Panie,
jesteś sam w sobie, czem jesteś dla n as.. . Jeżeli
na ser jo bierzemy tę prośbę, a nie powtarzamy
19
bezmyślnych słów, to trzeba zacząć spełniać ją
w nas samych, przez staranie się o głębsze pozna
nie tego, o którym śpiewamy:
Kto Ciebie Boże raz pojąć może,
Ten nic nie pragnie, nie szuka.
Dokładniejszego więc poznania Boga domaga
się przykazanie miłości jego i to w podwójny spo
sób: albowiem jak sama miłość jest niemożliwa
bez poznania, gdyż się z poznania rodzi i na niem
opiera, tak znów naodwrót, wzmożona głębszem
poznaniem, nie zadawala się niem, ale ustawicznie
pobudza do coraz lepszego wniknięcia w przedmiot
umiłowania. '
Wreszcie i sama natura ludzka żąda głębszego
poznania Boga. Owszem jest ono dla niej naj
wyższą chlubą. ' Wrodzona
każdemu
ciekawość
świadczy, jak umysł ludzki wogóle żądny jest
poznania.
Ileż to czasu i pracy poświęcamy dla
zaznajomienia się z tym światem, jaki nas otacza!
Ile wkłada się energji w naukę fizyki czy chemji,
botaniki czy zoologji, geografji czy historji, języ
ków obcych, matematyki i tylu innych gałęzi
wiedzy!
I nic dziwnego, gdyż treść ich bogata, zajmu
jąca, a człowiekowi potrzebna. Im większy umysł,
tern bardziej odczuwa głód i pragnienie wiedzy.
A ponieważ nie każdy może zdobyć rozległe
nawet w jednej dziedzinie — gdyż
wiadomości
2
20
o zapoznaniu się zc wszystkiemi ani mowy niema
— dlatego z pewnym podziwem patrzymy na uczo
nego, co życie swe poświęca badaniu przyrody czy
kultury i jest znakomitym znawcą przynajmniej
pod jednym względem, w jednym zakresie. Szuka
my też przyczyn rzeczy, skąd i dlaczego i naco
to lub owe zjawisko, dążymy do wytworzenia sobie
jakiegoś poglądu na świat i całość zagadnień
życiowych.
Jest to chlubą człowieka, że przez nieocenioną
władzę rozumu opanował przyrodę, stworzył kul
turę, rozwija wiedzę.
Nieograniczony w swych pragnieniach rozum
dąży do prawdy, do przyswojenia sobie całej
prawdy.
Otóż właśnie Bóg jest Prawdą pierwszą i nie
skończoną,
prawdą,
z
której
biorą
początek
wszystkie
inne
prawdy, jakiekolwiek pociągają
umysły ludzkie.) Cały ten wspaniały świat to jedna
olbrzymia księga, napisana przez Autora Boga.
Jego twórczy rozum obmyślił wszystko, co zaj
muje ludzkość przez wieki. Czyż nie warto docie
kać, kim on jest, poznać tę twórczą myśl, której
dzieło wykazuje w sobie tyle mądrości.
To chluba człowieka, że przenikając świat swym
rozumem, znajduje w nim kogoś większego, że
może wznieść się ku poznaniu samego twórcy
wszechrzeczy.’ Ponadto jeżeli chlubą być może
znajomość z wielkimi ludźmi, to cóż dopiero za
21
zaszczyt poznać najwyższy Rozum i nieskończoną
Prawdę?
Stąd słusznie rzekł On przez swego proroka
Jeremiasza:
»Tak rzecze Bóg: niechaj nie chlubi
się mędrzec mądrością swą, i niechaj nie chlubi się
dzielny dzielnością swą, niechaj nie chlubi się
możny zamożnością swą. Lecz tern niechaj się
chlubi, kto się chlubić chce, że zrozumiał a poznał
mnie«. (Jer. 9, 22—23)./
Tak! Chlubnem i koniecznem jest dokładnie
i głęboko poznać tego, do którego pielgrzymujemy,
by w jego życiu uczestniczyć na wieki, i dlatego
już tu zawiązujemy z nim osobiste stosunki reli
gijne, a miłować go mamy z całej duszy.
ROZUM MOŻE GO POZNAĆ ZE ŚWIATA
Rozum może Go poznać ze świata.
Trzeba i warto poznać gruntownie tego, co jest
naszym Stwórcą i celem ostatecznym, treścią wie
kuistego szczęścia, Ale czy to możliwem dla czło
wieka? Czy Boga widział kto kiedy? Czy można
uchem uchwycić zdała choćby szmer głosu jego?
Czy można go odkryć teleskopem lub wyśledzić
pod mikroskopem, wymierzyć lub obliczyć matema
tycznie?
Zmysłami dostrzec Boga jest zupełnie niemo
żliwe, gdyż on nie jest ani kamieniem ani drzewem
ani słońcem ani gwiazdą, wogóle nie jest niczem
materjalnem.
Możemy
jednak poznać go najszczytniejszą
władzą ludzkiej natury: rozumem.
Rozumem bo
wiem poznajemy rzeczy, których zmysty bezpo
średnio nie spostrzegają.
I tak gdy ujrzymy zdała pociąg, to zaraz wie
my, że nie wyrósł on nagle ze ziemi, ale jest
dziełem techniki ludzkiej, choć może nigdy nie
widzieliśmy, jak ten pociąg robili; wiemy że kie
ruje pociągiem maszynista i t, d.
Podobnie gdy
26
usłyszymy huczący w górze samolot, wiemy z ro
zumu, że t ie wypadł on deszczem z chmur, ale
sporządzony misterną sztuką
umysłu
ludzkiego
i kierowany przez człowieka, szybuje w powietrzu
tam, dokąd go kieruje pilot.
Tak też rozbiiek morski, gdy dostanie się na
nieznaną wyspę i zobaczy na niej światła czy
domki, albo choćby kładkę na potoku lub ścieżynę
w lesie, pewien jest, że żyją tam ludzie. Chociaż
żywej duszy zmysłami nie spostrzega, to jednak
z dzieł takich wnosi słusznie o ich istnieniu.
Można znać wiele rzeczy, choć ich nikt nigdy
zmysłami nie mógł stwierdzić. Wiemy przecież, że
nasi znajomi czy sąsiedzi czy wogóle ludzie, z któ
rymi obcujemy, mają rozum i wolę. Mówimy prze
cież o jednym, że jest bardzo mądry, o innym, że
ma kiepski rozum; o tym twierdzimy, że jest szla
chetny, o tamtym, że ma złą wolę.
Czy kto widział kiedy rozum? Czy ma on jaki
kształt lub barwę, czy można go zmierzyć jakim
kolwiek przyrządem?
Nikt też nie dotknął woli, nie słyszał jej głosu,
nie odkrył jej pod mikroskopem. A jednak wiemy
dobrze o istnieniu rozumu i woli nietylko w nas
samych — te bowiem są nam znane ze świadomości
osobistej — ale także u innych ludzi, gdyż spo
strzegamy dzieła ich umysłu, skutki ich dobrej czy
złej woli, a ze skutków wnioskujemy o istnieniu
i rodzaju przyczyny.
27
Chociaż więc jakichś czynników bezpośrednio
dostrzec nie jesteśmy w stanie, to jednak pozna
jemy je pośrednio przez ślady ich istnienia, przez
skutki ich działania.
Tern właściwie różnimy się od nierozumnych
zwierząt, że możemy zajmować się nawet tem, co
niedostępne samym zmysłom, co się nie da widzieć
ni słyszeć ni skosztować, ale do czego możemy
dojść wspaniałą władzą rozumu, sięgającego poza
ciasne granice zmysłów.
Pan Bóg nie byłby nawet Bogiem, gdyby go
można było ujrzeć okiem lub namacać ręką; Bóg
materjalny jest bardziej niemożliwy, niż ciemne
światło.
Lecz choć niedostępny zmysłom człowieka, nie
pozostawił go w nieznajomości o sobie; owszem aby
poznanie Boga, które tak jest ważnem dla ludzi,
było dla nich także iatwem — by bez nadzwyczaj
nych trudów mogli je zdobyć — pewnem, tak by
nie mogli wątpić o niem, owszem pełnem przebo
gatej treści, dał się poznać ludziom w najrozma
itszy sposób.
Przedewszystkiem dał się poznać przez różno
rodne a wspaniałe dzieła swoje, tak że kto je ro
zumem ogarnia i nad niemi się zastanawia, łatwo
może wznieść się z nich do Boga.
Wskazuje nań tak dziwny porządek w świecie
jak i nieporządek.
28
Widzimy przedziwny porządek, genjalną myśl
we wszystkich trzech królestwach świata nieorga
nicznego, roślinnego i zwierzęcego.
I tak widzimy w świecie nieorganicznym, że
pierwiastki ciał łączą się ze sobą w pewnych sta
łych stosunkach, minerały przybierają określone
formy geometryczne, zależnie od ściśle oznaczonych
warunków, ciała stałe przechodzą w stan płynny
lub lotny gazowy i naodwrót, wszystkiem rządzą
dokładne prawa mechaniki, dające ująć się w ścisłe
wzory matematyczne. Dzięki istnieniu tych stałych
a ścisłych praw i własności możliwy jest rozwój
techniki i przemysłu. Coby to było np. gdyby że
lazo nie miało swych pewnych własności, ale było
z natury swej nieobliczalne? Czy możnaby jeździć
koleją, gdyby ono ni stąd ni zowąd stawało się
nagle miękkiem, bez powodu?
Cały ten świat nieżywotny i niemyślący wy
kazuje w sobie dużo rozumu. Kto bada go, zdu
mionym być musi, ile w nim kryje się myśli. Kilka
obszernych nauk zajmuje się odkryciem, formuło
waniem praw fizycznych, chemicznych, astrono
micznych i innych.
Jest ten świat jakby wielką
księgą niesłychanie mądrze napisaną, którą ludz
kość od wieków czyta, robi z niej uczone notatki
i streszczenia, ale jej jeszcze całkiem nie przestu-
djowała. Gdyby w tym świecie nie było myśli
i prawdy, nie mógłby on stać się przedmiotem
nauki, gdyż nauka zajmuje się prawdą.
29
Tyle w nim zgromadzonej mądrości, że ludz
kość przez ustawiczne wnikanie w jego tajniki, co
raz to nowe odkrywa w nim tajemnice prawdy
i wzbogaca nią swą własną mądrość.
Skąd wzięła się w nierozumnej materji ta
olbrzymia, zadziwiająca mądrość, skąd to misterne
i rozumne ułożenie sił? Skąd powstały w niej owe
tysiączne prawa, tworzące zwarty system, nie
zmienne a zręcznie skombinowane?
Człowiek nie dał ich materji; on nawet nie zna
ich dobrze, dopiero je odkrywa mozolnie, może je
użytkować, lecz zmienić ani usunąć nie może.
Czy sama materja je wymyśli bez rozumu?
Żadną miarą. Myśl mogła być najpierw tylko w ja
kimś umyśle. Najpierw musi autor obmyśleć treść
książki i napisać ją; tak tylko może ona zawrzeć
w sobie mniejszą lub większą mądrość!
Genjalnie pomyślana maszyna
wprawia nas
w podziw; ale wpierw musiała ona powstać w ge-
njalnym umyśle wynalazcy inżyniera. Bez twór
czego rozumu niemożliwe są rozumne twory.
Dlatego olbrzymia machina świata z regularnem
krążeniem gwiazd czy planet, z harmonijnem dzia
łaniem tysięcy czynników wskazuje, że istnieje ja
kaś niesłychanie mądra Istota, której twórczy
umysł obmyślił i ustalił wszystkie prawa.
Atoli nietylko w świecie nieorganicznym uderza
nas ta wielka ilość mądrości; tak samo w świecie
30
roślin i zwierząt nie mniejszą podziwiamy, owszem
jeszcze wspanialszą myśl twórczą.
Botanika opisuje, klasyfikuje na grupy i rodziny
i typy cały nieprzeliczony zasób roślin, jakie gęstą,
bujną szatą pokrywają i zdobią powierzchnię ziemi.
Ile tam wspaniałości choćby w budowie najprost
szego kwiata, ile myśli we wytwarzaniu nasion
i rozsiewaniu ich, jaka misterna budowa włókien
zwyczajnej jodły czy bodjaka!
Jaka rozmaitość
form i kształtów poszczególnych drzew, liści, kwia
tów i owoców! Jak mądrze i misternie zbudowane
są np. błonki pomarańczy, przechowujące wonny
sok owocu!
Najgenjalniejszy człowiek tego wszystkiego ob-
mysleć nie byłby w stanie, on jeszcze dotychczas
trudzi się nad poznaniem tego, co jest.
Czy to
wszystko przypadkiem powstało? Czy zamieszanie
chaosu zrodziło porządek? Czy z bezmyślności
wyłoniła się myśl? Takie misterne a stałe, cudne
utwory, których człowiek z całą techniką jeszcze
naśladować dobrze nie może, wymagają jakiegoś
wielkiego Artysty, Wynalazcy, który rozkoszując
się pięknem ł prawdą, tworzy je z łatwością i na
wet z jakąś dziwnie hojną rozrzutnością.
Wszystkie te żywe istoty, rośliny czy zwierzęta,
powstają i rozwijają się z jednej komórki. Zajmuje
się tern rozwojem życia biologja: bada czynniki
31
i warunki jego. Tyle zaś odkrywa ciekawych rze
czy, że sama jedna może zapełnić życie niejednego
uczonego. Śledzi on pod mikroskopem dziwne
przemiany w żywej materji, niedostrzegalne gołem
okiem ciałka i drobne istotki, których mil jony mogą
łatwo zmieścić się w 1 mm'.
Trudzą się też ludzie, by naśladując ptaka,
opanować przestworza powietrzne; lecz nawet naj
wspanialszy samolot nigdy nie dorówna prostej
jaskółce. Któż to wszystko obmyślił? Dobrze —
powie ktoś — jaskółka wylęgła się poprostu z jajka
jaskółki. Oczywiste! Ale skąd się wzięło to wszyst
ko razem? Czy samoloty dlatego tylko nie mogły
powstać bez
genjalnego umysłu wynalazcy, że
trzeba każdy sporządzić zosobna? Więc taki sa
molot, któryby rodził inne pobodne sobie, może
kiedyś powstanie przypadkiem?
Mądre słowo ewolucji może zaćmić oczy nie
krytycznym. Była niegdyś moda twierdzić, że czło
wiek pochodzi od małpy. Nie wytłumaczono tylko
nigdy, skąd w tem małpiem pokoleniu wziął się
rozum. Dlaczego dzisiaj choć jedna małpa lub jej
potomek nie wykształci się na człowieka cywilizo
wanego? Dlaczego małpy nie zrobią klatki i nie
obwożą tak człowieka po małpich jarmarkach, jak
człowiek obwozi małpy?
A pozatem zawsze pozostaje
pytanie,
skąd
wzięła się taka małpa, że została aż praojcem
naszym?
32
Powiadają niekiedy z miną mądrego: to nie od
Boga pochodzi ten świat i wszystkie jego dziwy,
ale to zawsze tak było! Skąd wiesz, że zawsze tak
było? Któż to żył np. przed stu mil jonami lat
i powiedział nam, że zawsze tak było?
Zresztą,
choćby nawet wszystkie pozory przemawiały za
tern, że świat nie miał początku —- na co zresztą
nauka dzisiejsza wcale się nie godzi — to zawsze
pozostaje nietkniętem pytanie: ale
skądże ten
wiecznie trwający świat? Skąd te przedziwnej
sztuki, twory? Jeżeli już wiecznie trwają, to tern
dziwniejsze. Jakaż tego przyczyna? Gdyby jakaś
maszyna pracowała bezustanku tysiące tysięcy lat,
to każdy pytałby się, co to za genjusz wymyślił ją.
Samo istnienie od wieków, nawet gdyby je można
stwierdzić, nie tłumaczy rzeczy, lecz odwrotnie —
stawia większe pytanie: skąd to wszystko i dla
czego ?
Gdyby ktoś pokazał starą książkę, w której
byłoby dużo mądrych rzeczy, ładnie, zajmująco
przedstawionych, a zapytany, kto jest autorem,
odpowiedział, że ona sama przypadkiem powstała,
albo że ot tak poprostu zawsze b y ła ? ,, ,
Cobyś na takie kpiny powiedział?
Myśl zawarta w książce musiała wpierw być
w jakimś rozumie. Świat cały jest jedną olbrzymią
ciekawą księgą, w której pokolenia ludzkie czytają
już tysiące lat i jeszcze całej nie przeczytano.
Każde jej słowo, każda istota, z których właśnie
33
składa się ten wszechświat, tyle mieści w sobie
treści, że wszystkiego razem zgłębić niepodobna.
I ta księga powstała bezmyślnie?
Napisał ją Bóg — najwyższy umysł twórczy —
abyśmy czytając i podziwiając jej treść i formę,
sami wzrastali w mądrości, przyswajali sobie tę
prawdę, którą on w nią włożył, i przez to doszli
do poznania samegoż Autora.
Jak wielki arkusz roztoczył błękit nieba zapi
sany miljonami gwiazd. To jego list, w którym nam
donosi o sobie.
Lecz nietylko z porządku i piękności świata
łatwo dochodzimy rozumem do Boga, poznajemy
wielkiego Twórcę, który mądrością swą wszystko
ustanowił.
Co dziwniejszem, mówi nam o Bogu nawet to,
co porządek świata psuje, to, co być nie powinno:
krzywdy i zło wszelkiego rodzaju.
Często ludzie
dotknięci niemi mówią: niema Boga, skoro tak źle
się dzieje! Jak to być może, by uczciwi cierpieli
niewinnie, a złym dobrze się w iodło?
Czy Bóg
widzi i pozwala na to, by zło panoszyło się i nę
kało nas?
Trudność ta wymaga obszerniejszego omówie
nia, dlatego — wytłumaczeniu roli zła na świecie
poświęcimy osobny rozdział (11).
Czy Go znasz?
34
Obecnie niech nam wystarczy to dziwne, na
pozór, a jednak bezwzględnie pewne twierdzenie:
jeżeli jest tyle zla, to musi być Bóg.
Dobrzy cierpią prześladowanie, a przewrotni
gwałtem znęcają się nad nimi; jedni, choć uczciwi,
żyją nędznie i umierają boleśnie, a przewrotni cza
sem krzywdą drugich, wzbogaceni spędzają życie
w rozkoszy. Tak przynajmniej wydaje się.
Bolszewicy zdzierają skórę z biednego ludu i ty
siącami rozstrzeliwują niewinnych. I Pan Bóg jest?
Tak, on musi być, aby ostatecznie wymierzyć
sprawiedliwość!
Niesprawiedliwość zawsze trwać
nie może. Jeżeli nam trudno pojąć, że istnieje choć
do czasu, to czyż możliwem jest, by ona miała
ostatnie słowo, by los dobrego na wieki był gorszy
od losu gnębiciela albo przynajmniej jednakim?
Musi być ktoś, coby wymierzył sprawiedliwość;
zacnych i szlachetnych wynagrodził za ich wier
ność w dobrem, niezłomną nawet w ucisku, a prze
wrotnym też oddał, co im się należy, gdyż na
świecie nieraz nikt ich nie mógł dosięgnąć.
Spotyka czasem kara już tu na ziemi i cnota
też niekiedy zbiera pochwałę, ale tylko częściowo,
niedostatecznie, niezawsze, nie u wszystkich. Raz
jednak musi być wyrównanie między losem czło
wieka a jego wartością moralną.
Dobro i zło nie mogą mieć równego prawa do
istnienia.
3b
Że zaś jest taki najwyższy Sędzia, który osta
tecznie zrobi porządek w niesprawiedliwych czasem
stosunkach ludzkich, świadczy o tem także samo
sumienie, które u każdego w cichości pochwala
dobre uczynki, a gani złe.
Wprawdzie można je do pewnego stopnia za
głuszyć przez nałóg, złość, przewrotne wpływy
innych lub fałszywe rozumowania, ale w samot
ności, osobliwie w chwili śmierci zabiera ono głos
nieproszone, natrętne, bezwzględne i nie liczące się
z żadnemi ubocznemi interesami.
Szczęśliwy ten, kto zawczasu słucha tego głosu
sprawiedliwości wewnętrznej,
idzie za dobrem,
a unika złego!
Tak, bo jest ktoś Najwyższy, co widzi nawet
najskrytsze myśli nasze; przed nim trzeba będzie
zdać rachunek ze wszystkich czynów, słów i myśli
czy uczuć naszych. Jest Bóg, choć niewidzialny;
przemawia potężnie głosem wewnętrznym sumienia
i jako sprawiedliwy sędzia i stróż porządku moral
nego prędzej czy później zaprowadzi ład. Zło nie
może być równem dobru.
3
*
OBSZERNIEJSZA I ŁATWIEJSZA
ZNAJOMOŚĆ BOGA Z OBJAWIENIA
Obszerniejsza i łatwiejsza znajomość
’ Boga z objawienia.
Niedostrzegalny jest Bóg zmysłom naszym,
gdyż nie jest on i nie może być materjalny. Atoli
niebiosa i ziemia pełne dziwów i mądrości opowia
dają wielkość jego. Świadczy o nim przedziwny
porządek i rozum, przebijający się we wszystkich
tworach i w ich zespołach. Niewyczerpalna treść
księgi wszechświata bogactwem myśli w niej za
wartej wskazuje, że wszystko pochodzi od jakiejś
niesłychanie mądrej a potężnej Istoty.
Świadczy o nim i ta czasowa niesprawiedliwość,
jaka oburza człowieka bezsilnego wobec niej: musi
być sprawiedliwy sędzia, co każdemu odda według
uczynków.
Potwierdza to i sumienie, które rozróżnia mię
dzy dobrem a złem, i wie, że zło nie może na
zawsze panoszyć się, lecz, że ostateczne zwycięstwo
należy się tylko dobru.
Tak więc sam rozum, zastanawiając się nad
tym światem, poznaje z całą pewnością, że istnieje
40
jakaś wielka Istota i to duchowa, bo niesłychanie
mądra, a potężna, sprawiedliwa i dobra. Z dzieł
genjalnego Artysty wznosimy się do niego samego.
Ale jeszcze inne świadectwo o sobie samym dał
nam Bóg; łatwiejsze, pewniejsze i przynoszące cał
kiem nowe światło. Udzielił nam pewnych przepięk
nych wiadomości o sobie i planach swoich przez
nadprzyrodzone objawienie.
Objawieniu temu zawdzięczamy dużo i to pod
wielu względami. Gdybyśmy tylko rozumem ze sa
mego świata mieli czerpać naszą znajomość Boga,
to w rzeczywistości niewielu, dopiero po dłuższym
czasie,
i niezawsze bez błędu a przynajmniej
z pewnemi wątpliwościami zdołałoby zdobyć lepsze
poznanie Boga.
Niewielu — gdyż zdobycie takiego poznania
wymaga sporo czasu i natężenia umysłu oraz wy
trwałości w szukaniu prawdy, a więc i wielkiej
żądzy jej, by się nie zrazić trudnościami, jakie
każdy na tej drodze napotyka.
Różne bowiem przeszkody utrudniają wielu
ludziom oddanie się samodzielnemu poszukiwaniu
i osiągnięciu głębszej znajomości Boga. Jedni nie
mają poprostu zdrowia, ni sił, ni zdolności, by
oddać się badaniu tajników świata i wysiłkiem
własnego umysłu wznosić się zeń do Boga.
Inni, choć zdrowi i zdolni, są zbyt zajęci
troskami o życic, o zdobycie stanowiska, o wy
chowanie dzieci, sprawami społecznemi czy poli
41
tyką i dlatego mało czasu albo i nic zgoła nie
poświęciliby szukaniu Twórcy w naturze.
Poza tem wielu, nawet gdyby mieli warunki
sprzyjające temu, nie chciałoby podjąć się tej
pracy napozór mało użytecznej, a wymagającej
pewnego przygotowania umysłu przez wstępne
nauki, wzniesienie go ponad rzeczy widzialne.
Czyż całe masy
robotników, rzemieślników,
kupców i t. d. są w stanie oddać się szukaniu Boga
w samym świecie? Niewielu jest takich szczęśliw
ców, co odebrawszy dostateczne w tym względzie
wykształcenie, mają czas i siły i ochotę do filo
zoficznych dociekań nad istotą samego Boga.
Niewielu więc znalazłoby go własnem szuka
niem, a i ci nieliczni zdobyliby lepszą znajomość
Boga dopiero po wielu latach, w okresie dojrza
łego wieku. Tymczasem jego trzeba znać już
w zaraniu życia, bo najpierw on zasługuje na to,
a powtóre młodość, spędzona bez znajomości Boga,
nadałaby fałszywy kierunek życiu, młodość bez
bożna, gdy właśnie namiętności są najsilniejsze,
tak odwróciłaby od Boga, że człowiek we wieku
późniejszym aniby nie chciał go szukać.
Wreszcie nawet ci nieliczni wybrańcy, którzy
mieliby i czas i siły i ochotę do wytrwałego szu
kania Boga i własnym wysiłkiem rozumu już
w młodości, mimo różnych trudności, doszliby
w tym względzie do lepszego rezultatu, jeszcze
42
w swem
poznaniu
Boga
prawdopodobnie nie
ustrzegliby się wszelkiego błędu.
Przecież rozum ludzki, jakkolwiek tworzy za
dziwiające rzeczy w technice i odkrywa w naturze
coraz nowe prawdy, myli się jednak często nawet
co do rzeczy bliższych nam i łatwiejszych, bo
podpadających pod zmysły.
Wyobraźnia nieraz sprowadza go na bezdroża,
namiętności nie pozwalają mu spokojnie rozumo
wać i sądzić trafnie.
Stąd niejeden pomyliłby się w swem poznaniu
Boga tak, jak się pomylili poganie. Wielu z nich
szczerze szukało prawdy, ale że człowiek z trud
nością wznosi się ponad rzeczy widzialne, nie
mogli łatwo pojąć, że Bóg nie jest do niczego
podobnym, co tu znamy na ziemi, gdyż nieskoń
czenie przewyższa wszystkie dzieła swe. Toteż za
miast czcić jedynego prawdziwego Boga, odda
wali cześć wspaniałemu sklepieniu niebios z iskrzą-
cemi się gwiazdami, kłaniali się wschodzącemu
słońcu, srebrzystemu księżycowi lub innym potęż
nym zjawiskom natury, jakie uderzyły ich wy
obraźnię.
Wielu zresztą zrażonych tylu trudnościami,
zawiedzionych w poszukiwaniach może całkiem
zaniedbałoby szukać Boga, wystarczyłby im świat
widzialny. Zwątpiliby, czy można rozumem zna
leźć go, zwłaszcza gdyby widzieli, że tylu innych,
co uchodzą za mądrych i uczonych, albo wcale oń
43
nic dba, albo jeżeli uznają Boga, to wytworzyli
sobie jednak
o
nim
najrozmaitsze i całkiem
sprzeczne pojęcia.
Tak więc, chociaż człowiek rozumem swym
może napewno osiągnąć poznanie Boga ze świata
widzialnego, to jednak w konkretnych warunkach
niewielu i niełatwo i nie bez domieszki błądów
rzeczywiście skorzystałoby z tego.
Dlatego Bóg w mądrości i dobroci swej nie
pozostawił człowieka jedynie siłom jego własnego
rozumu.
Głębsza znajomość Stwórcy jest przecież ko
nieczna dla człowieka, ona stanowi podstawę całej
religji i źródło szczęścia wiecznego a nawet do
czesnego. Jakżeż Bóg, który roztacza nad czło
wiekiem taką troskliwą pieczę i nakreślił mu ta
kie wzniosłe przeznaczenie, mógłby był zostawić go
bezradnym w tak trudnem położeniu i nie ułatwić
mu poznania siebie?
Dlatego już w samem zaraniu historji ludz
kości ujawnił się nietylko przez dzieła swe, ale
także drogą nadprzyrodzoną, przez to, że raczył
bezpośrednio przez objawienie pouczyć ją o sobie
i swoich względem niej planach.
W ciągu następnych wieków wybierał sobie
wielkich mężów — patrjarchów i proroków —
i przez ich usta nauczał narody. Było to przy
gotowanie do pełni objawienia, jakie miał przy
nieść Jezus Chrystus.
44
Sam jednorodzony Syn Boży przybrał naszą
naturę, i nie przestając być Bogiem, stał się
prawdziwym człowiekiem, i jako taki widzialnie
przebywał na ziemi trzydzieści trzy lata. Ten Je
zus, Bóg-człowiek w jednej
osobie, znał Boga
najlepiej, toteż nauczył nas o nim tyle, że pozo
stawieni własnym siłom, nigdybyśmy do takiej
znajomości nie doszli.
Naukę zaś ową przekazał założonej przez sie
bie
instytucji,
mianowicie
jednemu, świętemu,
powszechnemu i apostolskiemu Kościołowi, jaki
według przyrzeczenia bożego ma trwać do końca
świata i głosić wszystkim narodom, kim jest Bóg,
co on zrobił dla nas, jakim sposobem dostać się
do niego i być szczęśliwymi na wieki.
Żeby zaś to szczytne posłannictwo mógł Ko
ściół spełnić łatwiej i pewniej, obdarzył go nie
omylnością w przechowywaniu, objaśnianiu i gło
szeniu nauki objawionej. On nigdy nie może sfał
szować nauki o Bogu, ani sprzeniewierzyć się
swemu największemu zadaniu utrzymywania i sze
rzenia kultu jedynego, prawdziwego Boga!
To też Bóg sam nadzwyczaj nemi znakami, cu
dami, które wątpliwości żadnej nie dopuszczały,
stwierdził tysiące razy i do dziś stwierdza praw
dziwość jego nauczania.
W e wzniosłej
nauce
Kościoła
katolickiego
można zaczerpnąć czystego poznania Pana Boga,
zaczerpnąć obficie jako z wiecznie tryskającej kry
45
nicy, z łatwością i zaraz w zaraniu życia. Naukę
tę rozwijały i tłumaczyły w swych wiekopomnych
dziełach takie umysły, jak św. Augustyn lub św.
Tomasz z Akwinu, a tysiące męczenników krwią
swoją stwierdziło wiarę w takiego Boga!
Wiara ta nietylko nie poniża rozumu ludz
kiego, ale ułatwia mu poznanie najwyższych prawd,
daje niewzruszoną pewność, a przedewszystkiem
niepomiernie rozszerza
widnokrąg jego wiado
mości.
Nietylko dlatego bowiem Bóg objawił się lu
dziom przez proroków i Syna swego jednorodzo-
nego i Apostołów, aby łatwiej i pewniej wszyscy
mogli go poznać.
Przez objawienie pouczył nas o wielu praw
dach, do których rozum zostawiony własnym si
łom wogóle nigdy i żadnym sposobem, nawet
w najlepszych warunkach dojść nie byłby w stanie.
Przez
objawienie
nadprzyrodzone,
złożone
w Kościele katolickim, pouczył nas Bóg o tajem
nicach swego życia boskiego, o tern że On jedyny
żyje jednak w trzech osobach: w Ojcu i Synie
i Duchu Św. Poznać tę wielką tajemnicę ze samego
świata było bezwzględnie niemożliwem.
Jak przyjaciel nie każdemu odsłania tajemnice
serca swego, ale tylko bliskim sobie, tak Bóg za
szczycił ludzkość, udzielając jej wiadomości o w e
wnętrznych tajnikach Bóstwa.
■46
Wtajemniczył nas również w zamiary swe
względem nas i to takie, że jedynie od Boga
mogliśmy się o nich dowiedzieć.
Objawił nam nadprzyrodzone powołanie i prze
znaczenie nasze. Mamy posiadać go nietylko, o ile
objawia się w rzeczach stworzonych. Powołał nas
do udziału w swoich dobrach, swem własnem
szczęściu, jakiem sam jest szczęśliwy, do uczestni
czenia w samem pełnem, bezgranicznem, boskiem
Życiu Trójcy św.
Być szczęśliwym tern samem szczęściem co On!
Jest to tak wielka i niesłychana rzecz, że bez
osobnego objawienia bożego nikomu ani na myśl
nie przyszłoby, że coś podobnego nas czekać może.
»Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało,
ani w serce człowiecze nie wstąpiło, co nagotował
Bóg tym, którzy go miłują. Lecz nam Bóg objawił
przez Ducha swojego« (1. Kor. 2, 9— 10).
Objawił nam również jak dziwnemi drogami
prowadzi nas do tego błogosławionego celu, jaką
troską nas otacza, jak w jednorodzonym Synu
swym Jezusie Chrystusie wyszedł niejako na
przeciwko ludzkości pielgrzymującej doń, aby ją
prowadzić, umacniać i zapewnić dojście do nieba.
W świetle tego objawienia stały się jaśniej -
szemi i pewniejszemi nawet te prawdy, które
rozum sam ze świata zdobyć mógł o Bogu. Rozum
i wiara więc to jakby dwa potężne skrzydła, by
wznieść się ku niemu.
ISTOTA. NIESKOŃCZENIE DOSKONAŁA
KSIĘGA
ZAT^ł*«..
Istota nieskończenie doskonała.
Wszystko, czego sam rozum ze świata dowie
dzieć się może o Bogu, oraz cały zasób wiado
mości, jakich tenże Bóg udzielić raczył ludzkości
przez objawienie, przechowuje nieskazitelnie, obja
śnia i głosi narodom Kościół katolicki. W tem jest
jego szczytne posłannictwo: nauczać wszystkie
pokolenia, kim jest Bóg, jakie są jego względem
nas plany, jak posiąść tego Boga.
Otóż według tej nauki zasadnicze pojęcie Boga
dałoby się streścić przedewszystkiem w tem twier
dzeniu, że jest on Bytem nieograniczonym czyli
Istotą nieskończenie doskonałą.
Spróbujmy objaśnić na bliżej znanych nam
rzeczach i porównaniach, co znaczy to krótkie
i napozór zbyt oderwane, a jednak dużo mówiące
określenie.
Każdy z nas posiada pewną siłę: może po-
dźwignąć i unieść 50 lub 70 kg., jeżeli jest wiel
kim siłaczem, to i 2 lub 3 cetnary.
Jest to pewna doskonałość, cenią więc ją lu
dzie i popisują się siłą, oklaskują siłaczy zapaśni-
Czy Go znasz?
4
50
ków, opłacają wstęp na widowiska atletyczne. Ale
doskonałość to ograniczona.
Jest bowiem najpierw jednostronna; nawet naj
większy siłacz może mieć słabe zdolności umy
słowe, nie być muzykiem, ani wogóle żadnym ar
tystą, nie znać medycyny ni praw.
Powtóre, sama w sobie siła człowieka małą jest,
gdy się ją porówna np. ze siłą maszyny parowej.
Jakby to podziwiano atletę, co z łatwością potrafił
by ciągnąć długi pociąg ciężarowy! Wyobraźmy
sobie, że każdy z ludzi żyjących dziś jest jednak
takim siłaczem i że siłę tych dwu miljardów siła
czy złożył ktoś w jedno. Jaka to olbrzymia moc!
A jednak byłaby bardzo ograniczoną. Czy si
łacz taki potrafiłby zatrzymać słońce w biegu
albo choćby i ziemię, aby się nie obracała na
około osi?
Czy nawet tysiące ich mogłyby kierować ru
chami planet lub zmienić położenie gwiazd? Bez
silni w całej swej olbrzymiej sile! Dodajmy do
niej całą energję materyj wybuchowych, co roz
sadzają twarde skały i rwą żelazo, zbierzmy
w jedno całą siłę pary wodnej, która posuwa
wszystkie maszyny, jakiekolwiek istnieją, dołączmy
energję elektryczności — owszem, pomnóżmy tę
zbiorową siłę mięśni, już i tak fantastyczną, wraz
z całą energją kosmiczną jeszcze ze sto, tysiąc,
mil jony razy.. . — wyobraźnia nasza już niezdolna
51
do przedstawienia sobie tej potęgi. A jednak ona
ograniczona.
Czy tak potężnym jest Bóg? On ma tę siłę
w sobie, bo daje ją stworzeniu, ale cały ten ogrom
w porównaniu z potęgą jego słabszy, niż palec
małego dziecka wobec olbrzyma. On wszechmocny!
Z niepojętą łatwością zawiesił w przestworzach
nieprzejrzane zbiorowiska światów-gwiazd i kieruje
wszystkiem bez wysiłku.
Doskonałością jest rozum, zdolność. Każdy
chciałby go mieć jaknajwięcej. Powiedzieć komu,
że głupi, to czuje się ciężko obrażonym. I rzeczy
wiście rozum to wielki dar Boży. Tej przedziwnej
władzy duszy zawdzięczamy dzisiejszą kulturę. On
źródłem wynalazków, dzięki niemu mamy koleje,
okręty i samoloty, fotograficzne i radjowe aparaty;
on twórcą tylu nauk.
Rozum ludzki z pomocą fantazji stwarza dzieła
literatury, bez niego nie mielibyśmy ani kina ani
teatru. Jednem słowem: bez rozumu żylibyśmy
jak zwierzęta, wilki czy barany.
A jednak jak on strasznie ograniczony!
Weźmy pod uwagę nawet bardzo zdolnych
ludzi; mamy przecież tęgich lekarzy, adwokatów,
przyrodników, historyków i literatów.
A le czy
istnieje
taki
człowiek, coby
równocześnie był
genjalnym inżynierem i wybitnym lekarzem, przy-
tem znał nawylot prawo starożytne i współczesne,
był gruntownym znawcą fizyki i chemji i biolo-
4
*
52
gji, posiadał dokładną znajomość historji wszyst
kich
wieków i narodów,
zwiedził
kraje jako
pierwszorzędny geograf i etnolog, człowiek, któ
ryby zarazem był mistrzem w grze na wszystkich
instrumentach, a także zdolnym malarzem, rzeź
biarzem i literatem, wydającym wspaniałe dzieła?
Czy istniał kiedy taki człowiek? Czy nawet wo-
góle możliwym jest?
O, jakby go cały świat podziwiał i uwielbiał?
Czy jednak zdolności jego byłyby nieograniczone?
Wcale nie.
Nawet gdyby takich ludzi było tysiące i miljo-
ny i, gdyby wszystkie ich niepojęte uzdolnienia
zebrać w jednym osobniku, ta przedziwna istota
jeszcze byłaby ograniczona.
Czy takim jest Bóg? W tym kierunku może iść
myśl nasza, by go sobie jako tako przedstawić, ale
nie taki on jest, gdyż nawet ów niezwykły genjusz,
którego mądrości my nawet wyobrazić sobie nie
potrafimy, byłby wprawdzie wielce doskonały, atoli
w porównaniu z Bogiem byłby jeszcze czemś nie
słychanie małem. Skromnie odzwierciedlałby odro
binkę doskonałości jego.
Wielkii jest doskonałością siła woli; podzi
wiamy nieustraszone bohaterstwo, przezwyciężające
nadludzkie przeszkody; doskonałością jest szla
chetność i prawość charakteru, lgniemy do przy
jaciela szczerego i wiernego. Czemś wzniosłem jest
miłosierdzie, ta cnota szlachetnej woli, co śpieszy
53
z pomocą w biedzie, opiekuje się słabym bezinte
resownie.
Zbierzmy razem wszystkie doskonałości woli,
jakie ludzkość kiedykolwiek podziwiała. Zbierzmy
w jedno męstwo żołnierzy, umierających na polu
bitew, męstwo męczenników, nieugiętych wśród
tortur i katuszy, aby dać świadectwo prawdzie,
wszelką wierność i miłość, jaka kiedykolwiek
istniała między przyjaciółmi, małżonkami, braćmi;
miłość matek do dzieci i dzieci do rodziców.
Dodajmy cały heroizm tych zakonnic, co oddały
swe życie dla pielęgnowania chorych, starców,
trędowatych — i wreszcie wyobraźmy sobie, że
wszystko owo męstwo, wytrwałość, szlachetność,
wierność, miłość i miłosierdzie, oraz inne dosko
nałości, jakie w tysiącach i tysiącach jednostek
jaśniały, posiada całkowicie jakaś jedna istota.
Czy miałaby ona nieskończoną doskonałość? W iel
ką, olbrzymią, godną wszelkiej chwały, podziwu
i miłości, ale jednak jeszcze skończoną. Czy ta
kim jest nasz Bóg? Takim ale i nie takim, gdyż
to wszystko byłoby dopiero słabym i niedokład
nym obrazem jego.
Wspomnieliśmy dotychczas głównie o takich
doskonałościach, które w większej lub mniejszej
mierze spotykamy w ludziach: siła, rozum, zalety
woli. Ileż to dóbr i doskonałości znajduje się poza
człowiekiem! Przejdźmy w myśli choć niektóre
cenne doskonałości świata nieżywotnego.
54
Jakim skarbem jest światło? Cobyśmy zrobili,
gdyby go wcale nie było? Wszelkie życie zamarło
by na ziemi. A jaka olbrzymia szybkość jego: 300
tysięcy km. na sekundę, czyli około milj ona razy
większa, niżeli głosu. W jednej sekundzie prze
biega drogę tak długą, jak ośm obwodów kuli
ziemskiej.
Ile to dziwów jeszcze nie całkiem zbadanych
zawiera się w elektryczności! Jaka potęga gromu,
jaka szybkość błyskawicy! Komu nie imponuje
majestat morza, wobec którego człowiek tak ma
łym się czuje? Kto nie podziwiał olbrzymich roz
miarów i piękności pasm górskich, jak Alpy czy
Himalaje, a choćby i nasze Tatry czy Karpaty?
Ile bogactwa kryje się we wnętrzu ziemi! Prze
cież tysiące i tysiące ludzi trudni się wyłącznie
tylko ich eksploatacją. Wszystkie one posiadają
w sobie dużo zalet i wartości, gdyż inaczej nie
łożonoby tyle pracy, by je posiąść!
Przejdźmy do świata roślinnego. Tu nowe, bo
gate królestwa o różnorodnych cechach, zaletach
i pięknościach, otwierają się przed okiem badacza.
Jaka rozmaitość gatunków, form, budowy; ile
czaru w łąkach, ozdobionych kwiatami, ile maje
statu w olbrzymich lasach i wdzięku w gaikach,
ile jednem słowem piękna w przyrodzie! —
Cała roi się od przeróżnych zwierząt; zapeł
niają one ziemię i wodę, żyją w powietrzu i pod
55
ziemią. Każda z tych istot ma swe własności, za
lety, doskonałości, swe życie.
A wszystko to wymyślił On jeden, wszech
mocny Pan nasz, Mądrość i Dobroć odwieczna.
Jego twórcza myśl i hojność udzieliły im tych
różnorodnych
doskonałości,
które
on
posiada
w stopniu niesłychanie wyższym, bez żadnego
ograniczenia, w czystej, nieskończonej Doskona
łości.
Wszystkie przepiękne twory są tylko słabym
odblaskiem, owszem już nie odblaskiem, ale raczej
cieniem tylko jednej nieskończonej i niepojętej
wielkości i piękności, jaką jest Bóg.
Słusznie śpiewa z uniesieniem Psalmista:
»Wysławiać Cię chcę, Boże mój, Królu,
I błogosławić imię twoje na wieki wieków.
Na każdy dzień błogosławić Cię będę,
I chwalić imię twe na wieki wieków.
Wielki jest Pan i chwalebny bardzo,
A wielkości jego niemasz końca.«
(Ps. 144, 1— 3).
Wielkim jest Bóg i myśl nasza ogarnąć go nie
zdolna.
On
posiada
wszystkie
doskonałości
w stopniu najwyższym, bez ograniczenia. Nie
istnieją na świecie, a nawet wyobrazić sobie nie
podobna takich doskonałości, którychby w Bogu
nie było.
56
Gdybyśmy
zebrali
wszystkich
najgenialniej
szych mędrców świata, owszem, gdybyśmy zgro
madzili wszystkie duchy anielskie i kazali im
myśleć przez lat tysiące, aby wymyślili jakąś
doskonałość, której w Bogu niema, to wszyscy po
tysiącach lat wytężonego poszukiwania musieliby
powiedzieć:
Cóż jemu dodać można? Większym jest Bóg,
aniżeli pomyśleć stworzenie może. Któż jak Bóg?
Dlatego Księga Mądrości (Syracha) słusznie
powiada (r, 18, 2— 6):
Któż zdoła wypowiedzieć dzieła jego,
Kto może zbadać wielkie czyny jego?
A moc wielkości jego kto wysłowi,
Albo kto się odważy wypowiedzieć miło-
[sierdzie jego?
Pięknością jego zachwycają się przecież bło
gosławione duchy anielskie od początku świata
i chociaż go widzą twarzą w twarz, takim, jak
jest, to przecież wiedzą, że nigdy nim nasycić się
nie będą mogły, owszem nigdy nie wzniosą się do
całkowitego, wyczerpującego pojęcia Boga, Któż
jak Bóg? Czyż dziwnem, że stworzenie nie może
ogarnąć umysłem Istoty nieskończenie doskonałej,
Bytu nieograniczonego, Dobra najwyższego?
Bóg jest tak niesłychanie wielki i doskonały,
że nawet sam nic lepszego wymyśleć nie mógłby.
Olbrzymia jest mądrość boska, która z taką łatwo-
57
£cią utworzyła ten przedziwny świat, a jednak,
gdyby ten Pan Bóg przez całe wieki myślał, aby
pojąć coś doskonalszego od siebie, byłoby to dla
Niego zupełnie niemożliwe.
W kornem, radosnem uwielbieniu szeptajmy
z natchnionym autorem Księgi Mądrości (r. 43,
w. 29—35).
Wiele będziemy mówić, a ustaniemy w słowach;
A wnioskiem mów; on jest wszystkiem.
Choć go wysławiamy, cóż zdołamy?
Bo on wszechmogący nad wszystkiemi dziełami
[swemi.
Straszliwy Pan i bardzo wielki,
1 dziwna moc jego.
Wysławiajcie Pana, jak najwięcej możecie,
bo jeszcze przewyższy i dziwny majestat jego.
Błogosławiąc Pana, wywyższajcie go, ile będzie-
[cie mogli,
bo większy jest nad wszelką chwałę.
Wywyższając go, napełniajcie się mocą;
Nie ustawajcie, bo nie ogarniecie.
Któż go ujrzy i wypowie?
A kto go wychwali, jako jest od początku?
O gdyby ludzie choć w części zdawali sobie
sprawę, kim jest Bóg, jak nieskończenie dosko
nale jest Dobro jedyne!
Uganiają się za różnemi ponętami tego świata;
jednych pochłania żądza pieniędzy, kłaniają się
58
złotemu cielcowi; inni opanowani zmysłowością,
niezdolni są do oderwania się od rozkoszy cie
lesnych; wielu nęci sława i wielkie imię, niektórzy
owładnięci walką klas.. .
Porobili sobie bożki i fetysze i nadali im nowo
czesne imiona: Postępu, Wolności, Równości. Na
zwy te rzeczywiście przysługują wielkim dobrom;
dużo jest na tym świecie piękności i ideałów, które
zniewalają i przykuwają umysły i serca człowiecze.
Lecz czemże są nawet największe dobra w porów
naniu do nieskończonego Boga?
Wszystkie zacieśniają się do tej nikłej ziemi,
co jest ziarenkiem w olbrzymich wszechświatach.
Wśród tych tysięcy i miljonów gwiazd, słońc i kon-
stelacyj cała kula ziemska ze wszystkimi skarbami
to tylko ziarnko piasku na pustyni Sahary, to
kropla wody w oceanie, pyłek w bezbrzeżnej prze
strzeni, Tak wykazuje dziś ścisła nauka astronomji.
Przecież największa głębia świata, w którą sięga
oko uzbrojone stucalowym teleskopem na Mount
Wilson wynosi 140 miljonów lat świetlnych.
Obliczają zaś, że przestrzeń, zapełniona materją,
rozciąga się tysiąc razy dalej poza najdalszą
widzialną dziś mgławicę, czyli że światło, pędzące
z zawrotną szybkością 300 tys. km. na sekundę,
potrzebowałoby dla przebycia tej przestrzeni sto
tysięcy miljonów lat! Przestrzeń tę wypełnia około
dwa miljony miljardów mgławic czyli zbiorowisk
gwiezdnych,
a każda
taka mgławica zawiera
59
miljony i miljony gwiazd lub materji, z jakiej
one kiedyś się wytworzą.
Gdybyśmy chcieli tylko przeliczyć albo nazwać
po imieniu każdą mgławicę zosobna, to potrzeba
byłoby nam kilkanaście mil jonów lat. Astronom ja
nie zna ich jeszcze dokładnie, ogólnie tylko obli
czają, że skoro każda mgławica zawiera lub wy
tworzy kiedyś, skromnie licząc, miljard gwiazd,
przeto ilość owych słońc we wszechświecie wyraża
się cyfrą dwu kwadryljonów,, t. j. 24 zer po 2.
Taka ilość ziarn piasku rozłożona na powierz
chni całej Polski utworzyłaby warstwę grubą na
setki metrów. A cała nasza kula ziemska jest
ledwie miljonową cząstką jednego z tych ziarn!
Czemże ziemia i wszystkie jej wielkości wobec
Boga, co te wszystkie olbrzymie światy potęgą swą
wszechwładną tworzy i utrzymuje?
Głupim byłby człowiek, który, mając daną
sobie bibljotekę, pełną cennych i ciekawych dzieł,
otworzyłby tylko jedno z nich i wpatrzywszy się
w jedną stronicę, owszem utkwiwszy wzrok w jedną
literę, nie chciał korzystać z całej bibljoteki, bo
jedna litera mu wystarcza. Szaleniec!
Otóż wszystkie bogactwa, piękności i doskona
łości, znajdujące się na tym świecie, w jego króle
stwie nieorganicznem,
roślinnem i
zwierzęcem,
wszystkie genjusze ludzkie i cała wspaniałość kul
tury, wszystka rozkosz, jaką człowiek w czemkol-
wiek znaleźć zdoła, owszem cały wszechświat
60
gwiazd i nieznany nam bliżej, lecz przedziwnie
piękny i rozmaity świat duchów anielskich — choć
to wszystko razem taką olbrzymią, niewysłowioną
przedstawia wartość — jest jednak w porównaniu
z niewyczerpalną nigdy treścią bóstwa coś jakby
nikła litera, przyrównana do olbrzymiej bibljoteki
0 mil jonach tomów doborowych dzieł. Niema w tern
najmniejszej przesady, gdyż cokolwiek pomyślimy,
jest marnością w porównaniu z Bogiem.
Czyż
takiej
Istocie
nieskończenie
wielkiej
1 pięknej nie warto służyć, oddać się jej całko
wicie umysłem i sercem całem, przylgnąć do niej
bez zastrzeżeń, dla niej żyć, o niej śnić?
Jeżeli szczytną i dobrą jest rzeczą służyć
ojczyźnie, ludzkości, nauce i tym podobnym idea
łom, to o ileż więcej Temu, który jest Wszech
wiedzą, Dobrocią, Nieskończonością samą?
Kto Ciebie, Boże, raz pojąć może,
Ten nic nie pragnie, nie szuka.
CAŁKOWICIE POJEDYNCZY CZYLI
NIEZŁOŻONY
Całkowicie pojedynczy czyli niezłożony.
Bóg jest Istotą nieskończenie doskonałą, czyli
posiada wszystkie doskonałości, przymioty, zalety,
wartości, jakie tylko możliwe są i to w stopniu
najwyższym. Niema granic jego mądrość, potęga,
dobroć i szlachetność; wszelkie bogactwa, piękność
i genjalność znajdują się w nim w takiej bezmier
nej wielkości, że cały wszechświat ze wszystkiemi
swemi skarbami i pięknościami jest ledwo pyłkiem
i niczem, gdy go porównamy z Bogiem.
Któż jak Bóg — Byt nieograniczony?
Ale, zapyta kto, jakże to może on posiadać
wszystkie doskonałości bez miary i granic? Prze
cież dużo jest takich, co się wzajemnie wykluczają.
Miękką jest wata, dlatego też niema twardości
granitu; żywiołowa jest siła ognia, ale brak mu
przeciwnych własności, jakie posiada woda; piękne
są barwy, lecz co jest różowe lub błękitne, nie
może równocześnie być tern samem czerwone, nie
jest zielone; wielką posiada siłę para wodna, zato
nie ma spoistości zimnego lodu.
64
Czyż takie i podobne sprzeczne doskonałości
przypiszemy jednemu i temu samemu Bogu? Są one
powtóre własnościami materjalnemi. Czyż możli-
wem ich istnienie w czystym duchu?
Pan Bóg posiada wszystkie doskonałości w so
bie, a więc i piękność barw czy tonów, odwagę
lwa i łagodność gołębia, siłę piorunu i miłość przy
jaciela, mądrość genjuszów i prostotę dziecięcia,
sprawiedliwość
sędziego
i
miłosierdzie
matki,
wdzięk uroczej młodości i powagę starca.
Lecz podczas gdy w stworzeniu są one ogra
niczone,
i dlatego wykluczają się wzajemnie,
owszem łączą się często z brakami, w Bogu są one
czystą doskonałością i bez żadnych ograniczeń.
Powtóre, wszystkie te niezliczone doskonałości,
z których każda jest w nim nieograniczona, nie
tworzą w nim różnorakiego zbioru oddzielnych od
siebie doskonałości i zalet, ale wszystkie razem są
tylko jedną, niezlożoną, pojedynczą i prostą dosko
nałością.
Ten to właśnie przymiot Istoty bożej, że jest
ona niezłożoną z pojedyńczych zalet, ale stanowi
najściślejszą jedność, jedynej nieograniczonej do
skonałości, w całkiem nowem świetle stawia nam
przed oczy wielkość Boga.
Dziwnem to i trudnem do zrozumienia, zbyt
oderwanem i nieuchwytnem. Dlatego zobaczmy
wpierw na szeregu porównań, jak należy przed
stawić sobie tą pojedyńczość nieograniczonej do
65
skonałości, a zrozumiemy, o ile to lepiej posiadać
wiele zalet w jednej niezłożonej rzeczywistości,
aniżeli mieć je oddzielnie, jakby każdą zosobna.
Jest np. dużo maszyn na świecie: maszyny do
pisania i szycia, maszyny kolejowe i silniki samo
lotów, przyrządy telegraficzne i gramofony, przy
rządy tkackie i rad ja.
Każda z nich ma pewną wartość, swoją uży
teczność i swoje zalety.
Ale każda z nich jest ściśle ograniczona. Ma
szyną do pisania nie można telefonować, parowo
zem kolejowym niepodobna uszyć ubrania, rad jo
nie posłuży do zapalenia papierosa, korkociągiem
nie może dentysta zębów naprawiać, ani fortepia
nem strzelać.
Gdyby atoli istniała taka maszyna wszech
stronna, co sama jedna mogłaby zrobić to wszyst
ko? Gdyby równocześnie nie była ona zbyt skom
plikowana, ale możliwie prostą? Jak wielką byłaby
jej doskonałość i wartość! Coby to był za genjusz,
któryby coś podobnego wynalazł?
Weźmy inne porównanie. Dużo jest wybornych
potraw i napojów, ale każda z nich ma swoje
własności, jakich niema w innych: chleb nie jest
szynką ani kiełbasą, jarzyny nie są masłem, wino
nie jest kawą, mleko nie posiada zalet likierów,
smak pomarańczy inny niż gruszki, miód nie za
stąpi soli ni pieprzu.
Czy Go znasz?
5
66
Gdyby możliwą była taka potrawa, co wszystkie
te właściwości zawierałaby zgodnie w sobie jednej,
posiadała wszystkie możliwe użyteczności i smaki
i rozkosze! O jakże cenną byłaby ona, i jak każdy
pragnąłby jej skosztować! Z pewnością doskonalszą
byłaby od wszystkich innych, gdyż zawierałaby
w sobie jednej wszystkie ich przymioty razem.
Wznieśmy się z rzeczy zbyt materjalnych nieco
wyżej. Wielka jest piękność muzyki i porywa serca
ludzie. Różne jednak utwory mają każdy właściwą
sobie piękność, walec nie jest krakowiakiem, ko-
łomyjka nie jest marszem, tęskne nastrojowe ka
wałki nie są tem, czem skoczne, wesołe, ani też
odwrotnie. A nawet ten sam utwór inną będzie
miał piękność, odegrany na skrzypcach, inną na
fortepianie; inaczej działa orkiestra smyczkowa,
niż kapela instrumentów dętych.
Wyobraźmy jednak sobie, że piękność wszyst
kich utworów muzycznych, granych na różnych
instrumentach, potrafił ktoś zawrzeć w jednym
utworze! Co za szalona rozkosz musiałaby napełnić
człowieka, słuchającego takiej melodji, w której
rzeczywiście skupiłoby się wszystko piękno, jakie
dawniej było rozłożone i rozprószone po tysiącach
utworów! A gdyby ktoś jeszcze ten cały idealny
utwór mógł streścić w jednym cudownym akor
dzie? Niemożliwem to, ale jak wielką byłaby do
skonałość jego piękności!
67
Podobne porównanie możemy wziąć i z piśmien
nictwa. Dużo jest dzieł literackich i o tak wielkich
zaletach, że przez szereg wieków tysiące ludzi
czyta je i podziwia i czytać ciągle będzie; ładne
i ciekawe są dramaty czy powieści wybitnych pi
sarzy, zajmujące opisy podróży, cenne dzieła hi
storyczne, w których wiernie i żywo jest odtwo
rzone życie odległej przeszłości, pouczające dzieła
0 tajnikach przyrody, głębokie myśli mędrców
1 dociekania filozofów.
Zapełniają one obszerne bibljoteki i całe życie
ledwo starczy, by część ich najlepszą przeczytać.
Gdyby jednak ktoś potrafił rzeczywiście całą
tę mądrość i piękno zamknąć w jednej książce?
Gdyby mógł napisać tak głębokie, a jasne i zajmu
jące dzieło, że cała prawda i piękność wszystkich
arcydzieł znalazłaby się w niem samem? Jakby
wszyscy przepadali za niem! Wszystko inne rzucili
by w kąt.
Ależ to wszystko niemożliwe, powie kto.
Czyż możliwa np. taka maszyna, któraby poru
szała pociągi i okręty i samoloty, służyła do dru
kowania książek i przędzenia sukna, odbierała fale
radjowe i gotowała potrawy, służyła za wszystkie
razem instrumenty muzyczne i wyrzucała pociski
armatnie?
Czyż możliwy jest taki owoc, któryby miał
pożywność i smak jabłka i gruszki, pomarańczy
i winogron, poziomek i daktyli?
5
*
68
Czy możliwy taki utwór muzyczny czy lite
racki, coby niejako skondensował w sobie jednym
doskonałość i piękność wszystkich innych, tak że
sam jeden napełniłby człowieka taką rozkoszą,
jaką odbierał od poszczególnych cząstkami tylko
i oddzielnie?
Oczywiste, że jest to zupełnie niemożliwe,
zwłaszcza w rzeczach materjalnych.
Lecz porównania owe służyły jedynie do uprzy
tomnienia sobie, że im więcej jakaś rzecz posia
dałaby zalet i wartości, wszelako nie rozdzielonych
na wiele, ale skupionych w jednej niepodzielnej
doskonałości, tern lepszą byłaby i wspanialszą.
Otóż takim właśnie jest Pan Bóg nasz i to
w najwyższym stopniu. Nieograniczona jest jego
wiedza, wszechpotężna siła, nieskończona dobroć,
wobec której wszelka dobroć ziemska zakrawa na
złośliwość, najwznioślejsza sprawiedliwość i bez
przykładne miłosierdzie, intensywna czynność i nie-
zamącony spokój, — ale wszystkie te nieskończone
przymioty Istoty Bożej nie są czemś rożnem od
siebie, — jak w człowieku mądrość nie jest tern
samem, co siła lub dobroć albo wolność; — lecz
wszystkie razem stanowią jedną, niezłożoną i poje-
dyńczą doskonałość.
Rozum ludzki, a nawet rozum najwyższego
Cheruba, jest za słabym, aby tę niepodzielną do
skonałość o nieskończonej treści wyrazić w jednej
myśli, oddać w jednem pojęciu, tak jak trudno
69
wypowiedzieć w jednem zdaniu czy słowie do
kładną treść dzieł Sienkiewicza lub opisać dzieje
Rzymu.
Dlatego rozważając jedną i tą samą nieskoń
czoną i niepodzielną doskonałość Boga, ujmujemy
ją niejako z różnego punktu widzenia i przez cały
zespól rozmaitych pojąć usiłujemy nie już wyczer
pać, ale choć jako tako przedstawić sobie ten
Ocean bytu.
Nazywa go np. sprawiedliwym, o ile potępia
i karze zło i podłość, a uznaje i wynagradza po
święcenie i szlachetność; wiemy, iż jest równo
cześnie czystem miłosierdziem, które nie opuszcza
żadnego grzesznika, ale łaską swą budzi go do
poprawy życia i przemienia w świętego, choć na to
zupełnie nie zasłużył.
Ponieważ tyle mądrości i piękna podziwiamy
w dziełach jego, wnosimy, jak mądrym Artystą
musi być ten, co jest twórcą piękności.
A gdy sobie uprzytomnimy olbrzymie rozmiary
wszechświata — jakże nie mamy nazwać wszech
mocnym tego, co bez wysiłku jednym aktem woli
wszystko z nicości wyprowadził i w bycie zacho
wuje?
Lecz cała la mądrość, dobroć, piękność i po
tęga i wszystkie niezliczone przymioty owej nie
pojętej Istoty, choć w różnych pojąciach wyrażone,
stanowią jedną niepodzielną doskonałość, i to nie
tak, jak różnorodne barwy tęczy składają się na
70
jasny promień białego światła — gdyż przymioty
Boże nie składają się na jedną rzeczywistość, ale
są niepodzielną, prostą doskonałością.
Owszem ściślej mówiąc, Pan Bóg nietylko po
siada nieskończoną mądrość, dobroć, potęgę, pięk
ność i t. d. w jednej nierozdzielnej doskonałości,
lecz raczej jest nieskończoną mądrością, samą do
brocią, bezgraniczną potęgą i niewypowiedzianą
pięknością; on jest czystą sprawiedliwością i bez-
względnem miłosierdziem, najwyższą czynnością
i zupełnym spokojem.
Istota Boża nie tak posiada swoje przymioty,
jak stworzenie, np. człowiek, który może być silny,
mądry, szlachetny, piękny, lecz nie jest samą siłą,
mądrością, szlachetnością, pięknością, tylko posiada
te zalety jako coś odrębnego od swej osoby, a po
nadto jedna nie utożsamia się z drugą, siła nie
jest szlachetnością, piękność odrębną jest od mą
drości.
Istota Boża natomiast jest cała nierozdziełnie
i toisamościowo swoją nieograniczoną potęgą, nie
pojętą mądrością, czystą dobrocią, samą pięknością,
niezmienną wiecznością i ustawiczną czynnością.
Ta przedziwna i bezprzykładna pojedyńczość
czyli niezłożoność doskonałości Boga wynika z jego
nieskończoności.
Ponieważ Bóg jest czystym bytem, jest niczem
nieograniczoną pełnią istnienia czyli bezgraniczną
doskonałością, a zatem wszystkie jego przymioty
71
są równie nieskończone, dlatego nie mogą być
w nim oddzielnie, jako zbiór własności różnych
od siebie. W takim bowiem razie wszystkie byłyby
skończone. Każdy bowiem przymiot tem samem, że
nie byłby zarazem innym przymiotem, każda do
skonałość tem samem, że nie byłaby tożsamościowo
inną doskonałością, byłaby w sobie ograniczoną,
gdyż brakowałoby jej właśnie tego, co zawierałoby
się w innej odrębnej od niej doskonałości.
Najwyższa sprawiedliwość nie byłaby dosko
nałością nieskończoną, gdyby nie posiadała w sobie
zarazem tego, co zwiemy miłosierdziem, mądrość
niewysłowiona różna od miłości, byłaby ograni
czoną doskonałością, gdyż brakowałoby jej wszyst
kiego tego, co jest miłością, a wieczność różna od
potęgi nieograniczonej wogóle nie byłaby wiecz
nością.
Jednem słowem, istota, złożona z części czy
choćby różnych przymiotów, nie może być na
prawdę i ściśle nieograniczenie doskonałą, gdyż
każda część, tem samem, że nie jest inną częścią,
jest ograniczoną. A z części ograniczonych nie
ograniczonej jedności złożyć niepodobna.
Jak zaś pojedyńczość Istoty Boga wynika z je
go nieskończoności, tak też naodwrót oświetla tę
niepojętą doskonałość.
Objaśnijmy te trudne dociekania porównaniem.
Olbrzymia jest potęga elektryczności, rozmieszczo
nej we wszechświecie; straszną też siła wszystkich
72
dynamitów, prochów i ekrazytów oraz tym podob
nych
materyj
wybuchowych,
znajdujących
się
w różnych miejscach.
Gdyby jednak wszystka energja elektryczna
zgromadziła się w jednym piorunie; gdyby całą
siłę wszystkich środków wybuchowych zdołał ktoś
zamknąć w jednej grudce prochu; czy takie ześrod-
kowanie i skupienie energji w jednem nie wykaza
łoby dobitniej całej jej potęgi, niż obecnie, gdy
jest rozdzielona, rozprószona we wielości?
Tak i te wszystkie niewypowiedziane doskona
łości Boże, nieskończone, bez granic, i tak już
przechodzące pojęcie wszelkiego rozumu stworzo
nego, przedstawiają się jako coś niepojęcie inten
sywnego, skoro wiemy, że tyle doskonałości i ener-
gij nieskończonych jest niejako skupionych i ze-
środkowanych w jednej prostej i pojedyńczej do
skonałości o nieskończonej treści.
O przedziwne, niewyczerpalne bogactwo treści
niezłożonej Istoty! Olbrzymi świat z całem bogac
twem swych niezliczonych istot i zalet, których
ludzkość dotychczas nie zliczyła, nie sklasyfiko
wała, wszystkie misterne twory, jakie zapełniają
bezbrzeżne przestrzenie — nawet razem wzięte —
zaledwie trochę pokazują nam, czem jest Pan!
Miljony innych cudowniejszych i piękniejszych
światów mogłyby odkryć nam nowe nieznane wi
doki w tę niezgłębioną głębię treści Istoty jego.
A jeszcze to wszystko w porównaniu z jego dosko
73
nałością byłoby, jak jedna litera w porównaniu
z całą bibljoteką, byłoby lekkim szmerem wobec
potężnego grzmotu, byłoby jakby kroplą wody, za
czerpniętą z oceanu, byłoby czeinś, co jak mówią
Ojcowie Kościoła, więcej nam pokazuje, czem Bóg
nie jest, aniżeli czem jest.
Taka nieskończona wielkość niepojętej dosko
nałości sama przez się zasługuje na to, by oddać
się jej całkowicie i niepodzielnie całym umysłem
i sercem. Gonią ludzie za różnemi dobrami i lgną
do nich: do złota, sławy, miłości; oddają się
w służbę wielkim ideałom: ojczyźnie, wolności,
nauce; — a oto w Bogu można znaleźć wszystko,
co serce pragnie; owszem »większym jest Bóg, niż
serce nasze« (1 Jan 3, 20).
On jedyny jest nieskończonym, a wszechstron
nym Ideałem; Ideałem, który równocześnie jest naj
aktualniejszą Rzeczywistością; — najidealniejsza
Rzeczywistość i niesłychanie realny Ideał. W nim
jedynym są niepodzielnie wszelkie dobra, o jakich
kiedykolwiek umysł ludzki zaledwie mógł marzyć;
wszystkie
skarby,
piękności i doskonałości we
wszechświecie materji czy duchów to tylko słaby
promyczek tego Słońca-gwiazdy.
Toteż warok nasz ustawicznie powinien być
utkwiony w tę gwiazdę przewodnią naszego istnie
nia. Bóg sam ma zapełniać całe życie nasze, na
dawać mu kierunek ku Sobie jedynemu. Jak strzałka
kompasu zwraca się ku biegunowi, drga niespo
74
kojna, gdy się ją odchyli, tak niespokojne jest
serce nasze, dopóki nie spocznie w nim.
Myśl o nim ma nadawać jedność życiu naszemu,
by nie zmarniało bez celu.
Cała różnorodność
władz, czynności, uczuć naszych, skupiona przez
dążność do niego w jeden potężny akord, będzie
naśladowała jego różnorodną doskonałość, zawartą
w jednej niepodzielnej doskonałości.
Wszystkie siły i czyny nasze mają potężnie
a harmonijnie zdążać do osiągnięcia tego najwyż
szego Ideału rzeczywistego, Boga, przez możliwie
doskonałe naśladowanie go i połączenie się z nim
tu i w wieczności. Być pięknym obrazem bożym,
odzwierciedlać w sobie jego doskonałość i szczę
ście — oto chlubna meta życia całego.
Na wzór nieskończonej a prostej doskonałości
jego, wszystkie władze i przymioty nasze powinny
się w pełni i harmonijnie rozwijać, a więc ani sam
rozum bez charakteru, ani charakter bez wykształ
cenia rozumu, ani siły ducha bez rozwoju ciała,
ani rozwój fizyczny bez postępu duchowego.
Kontemplacja i czyn, zapał i rozwaga, odwaga
i roztropność, stanowczość i ustępliwość! Harmonij
nie i wszechstronnie, o ile to możliwe, rozwinięty
człowiek więcej ma w sobie podobieństwa Boga, ani
żeli genjalny, lecz jednostronny rozwój i cząstkowy.
Gdyby utalentowani skądinąd ludzie mieli przed
oczyma i w sercu ten wielki ideał upodobnienia się
75
do Boga, ustrzegliby się nieszczęsne/ jednostron
ności w poglądach.
W Bożej niezłożoności mają wzór niedoścignio
ny i motyw potężny do szczerego szukania całej
prawdy w jednej potężnej treścią syntezie, bez za
ślepienia umysłu przez przesądy lub wyłączne
zaprzedanie się sekciarskie czy partyjne. Ludzki
jednostronny sposób myślenia jest wygodny wpraw
dzie, lecz zawsze przeoczy pewne punkty widzenia.
Wszystko zaś to wraz z całym światem ma służyć
jedynie do tego celu, by, zjednoczywszy siły w jed
nym wysiłku, jak najpełniej posiąść tego, w któ
rym Jednym Wszystko.
ODWIECZNA PEŁNIA NIEZMIENNEGO
ŻYCIA
Odwieczna pełnia niezmiennego życia.
Widzieliśmy, jak Istota Boża niezłożona nie
jest wcale zbiorem różnych przymiotów, gdyż wtedy
Bóg, jako posiadający wszystkie doskonałości, był
by najbardziej złożony a przeto niedoskonały, ale
jest jedną prostą a nieskończoną doskonałością.
Różne zaś przymioty, jak mądrość, potęga,
wieczność, niezmierzoność są jedynie rożnem okre
śleniem jednej i tej samej niepodzielnej doskona
łości Bożej, której nadajemy różne nazwy, odpo
wiednio do stanowiska, z jakiego nań patrzymy.
Nasz rozum bowiem skończony rozbiera od
dzielnie poszczególne właściwości Boga, gdyż ina
czej niezdolny jest do ujęcia tej zbyt bogatej treści.
Podobnie jak całą piękność jednolitego światła
słonecznego dopiero wtedy lepiej oceniamy, gdy
widzimy je rozczepione w różnorodnych odcieniach
barw tęczy, — tak niewymowną doskonałość Istoty
Bożej lepiej poznajemy, gdy przez różne pojęcia
przedstawiamy ją sobie jako dobroć, miłosierdzie,
sprawiedliwość, życie, niezmierzoność i t. d. W na
80
stępnych rozdziałach objaśnimy przeto niektóre
z nich.
I tak, pojmując Boga pod względem trwania
czyli nieskończonego istnienia, mówimy o nim, że
jest wieczny.
By istnienie było wiecznem, w całem tego słowa
znaczeniu, musi mieć dwie zasadnicze właściwości:
nie mieć początku ni końca, być całem naraz. Co
to znaczy?
Bóg nie ma początku. Cofnijmy się myślą w ową
mglistą przeszłość, kiedy jeszcze nie było dzisiej
szych państw ni narodów, nie było Polski ani Nie
miec, ale nieznane plemiona zamieszkiwały pokrytą
lasami część ziemi, którą dziś zowiemy Europą; na
wet wówczas nie miała tej nazwy.
Cofnijmy się jeszcze dalej w owe zamierzchłe
czasy, gdy nawet samej Europy nie było, ale na
miejscu, gdzie dziś są ludne miasta, wielkie zabytki
wiekowej kultury, rozlewało swe fale olbrzymie
morze. — Pan Bóg wówczas był jak dziś.
Idźmy myślą jeszcze dalej wstecz wieków,
w ową przeszłość minioną już od miljonów lat,
kiedy cała nasza ziemia nie miała ani zwierząt, ani
roślin, owszem nie miała ni lądów, ni rzek, nie
miała gór, ni oceanów, wogóle niczego tego, co
dziś widzimy i wydaje się nam niespożytem, lecz
przedstawiała tylko jedną niespokojną, kłębiącą się
masę ognistą, z której miała wytworzyć się ziemia.
81
Pan Bóg wówczas był jak dziś, i całe te
mil jony lat, porównane z jego wiecznem istnieniem
bez początku, są jakby jedną sekundą.
Cofnijmy się wysiłkiem wyobraźni i rozumu
w ów niezmiernie daleki już okres, kiedy nie było
m gwiazd, ni planet, tylko mgławica kosmiczna
z nicości powołana przez Stwórcę do bytu — czy
dawno był on sam? Słowo »dawno« niema tu żad
nego zastosowania, gdyż Bóg nigdy nie zaczynał
swego istnienia. On jest bez początku.
Jak nie ma początku tak również i końca mieć
nie będzie.
Słońce nasze, jak utrzymuje nauka, wyziębnie
kiedyś i stanie się ciemną, zlodowaciałą masą.
Nietylko słońce ale i większe odeń gwiazdy świe
cić przestaną za miljony miljonów wieków, może
nowe słońce i systemy światów, jakie dziś zaledwie
zaczynają powstawać w kosmicznej materji zesta
rzeją się i pogasną... ale Bóg się nie zestarzeje
i istnieć będzie jak dziś.
I wyobraźmy sobie znowu tyle miljonów tysięcy
wieków, ile jest liści i szpilek na drzewach, ile
kropel wody w jeziorach i morzach, ile atomów
w całej kuli ziemskiej — wyobraźnia nasza nie
zdolna jest nawet mglisto przedstawić sobie tej po
twornej liczby — ale upłyną one kiedyś.. . Przed
stawmy więc sobie dalej, że z naszej olbrzymiej
kuli ziemskiej jakiś anioł co miljon lat zabiera
jeden pyłek. I wraca po mil jonie lat, by zabrać
6
Czy Go znasz?
82
drugi pyłek, i po trzecim miljonie trzeci, i tyle
razy wraca, aż całą ziemię po pyłku zabierze.
Pomyślmy nawet, że takich okresów bywa ty
siące — Bóg się wówczas nie zestarzeje i będzie
jak dziś. Jak olbrzymiem jest twe istnienie, Panie!
Niespożyte wielkości ziemi a nawet gwiazd to
istnienie jętki jednodniówki!
Tyś, Panie, na początku ziemię ugruntował,
I dziełem rąk twoich są niebiosa.
One poginą, ale ty zostajesz;
I wszystko jako szata zwiotczeje,
I jako odzienie, gdy je odmienisz, odmienia
[się.
A le Ty, tenże jesteś, i lata twe nie ustaną.
(Ps. 102, 26-28).
Pierwej niżli stanęły góry
I ziemia i świat był stworzony,
Od wieku aż do wieku, ty jesteś, Boże!
. . .bo tysiąc lat przed oczyma twemi,
Jak dzień wczorajszy, który minął,
I jako jedna godzina w nocy. (Ps. 90, 2-4).
My śnimy, że to są lata — te miljony wieków
istnienia świata — lata te będą poczytane jako
pajęczyna.
Takiego istnienia nie ma żadne stworzenie. Cho
ciaż bowiem dusze ludzkie i duchy anielskie z na
tury swej są nieśmiertelne i dlatego raz stworzone
na wieki istnieć będą, to jednak wszystkie mają
83
swój początek i dlatego, cofając się myślą wstecz,
możemy dojść do owego czasu, kiedy nietylko nie
było jeszcze żadnej ziemi, ani słońca, ani gwiazd,
ani materji, ani duchów, owszem nie było żadnego
czasu, ale był tylko Bóg, sam w sobie niezmienny,
bez początku, sam własną mocą nieskończonej
Istoty swej istniejący bez początku i końca.
Wiecznym więc jest Bóg, gdyż ze siebie samego
tak istnieje, iż nigdy istnieć nie zaczął i końca
mieć nie może. Lecz nawet takie potężne istnienie,
obejmujące wszystkie czasy, — które my w po
tocznej mowie nazywamy wiecznem, — nie jest
jednak wiecznem w tern ścisłem i pełnem znacze
niu, w jakiem Bóg jest wieczny, ale tylko nie-
ustannem trwaniem, a więc czasem bez początku
i końca. Takie trwanie czasowe składa się z trzech
części: przeszłości, teraźniejszości i przyszłości;
jest przeto połączone z następstwem zmian, które
są miarą czasu, i którym wszystko podlega, co
w czasie istnieje.
Tego rodzaju nieustanne trwanie — choćby naj
dłuższe — jest jeszcze niedoskonałe, bo dla istot
żyjących w czasie chwile przeszłe minęły bezpo
wrotnie, a przyszłych jeszcze nie posiadają, więc
tylko krótka teraźniejszość należy do nich.
Ale zwróćmy się znowu do konkretnych przy
kładów, by objaśnić twierdzenia zbyt oderwane.
6*
84
Istnieliśmy wczoraj, przed rokiem, przed 10-ciu,
przed 50-ciu laty; a l e t o w s z y s t k o j u ż
m i n ę ł o , tego istnienia obecnie już nie mamy.
Przeżywaliśmy w tym okresie dużo smutków
i radości, myśleliśmy, czuli, działali, ale tego
wszystkiego już niema, zostało jedynie wspomnie
nie i to niektórych tylko przeżyć. Istnieć będziemy
w szczęśliwej wieczności, ale tego istnienia jeszcze
niema, ono dopiero będzie.
Te przyszłe lata napełnią się nową treścią, bę
dziemy myśleć, kochać, pracować, radować i smucić
się, przeżywać różne stany duszy i ciała, ale teraz
tego nie przeżywamy.
Nasza przeszłość goni niejako naszą przyszłość
i pochłania ją i asymiluje ją doszczętnie, jedno
cześnie przecina się z nią i styka nieustannie tak,
iż to przecięcie, ta granica nigdy nie stoi, tylko
w ciągłym jest ruchu.
I ta granica przeszłości i przyszłości jest moją
właściwą
teraźniejszością,
jest
jedyną
naszą
rzeczywistością.
Istnienie nasze zatem do pewnego stopnia nie
jest tern, co jest, jeno raczej tern, czego niema;
jest bowiem tem, co było, a czego już niema, jest
tern, co dopiero będzie, a czego jeszcze niema.
Nasze istnienie czasowe to ciągła zamiana przy
szłości na przeszłość, przyczem ani przeszłość ani
przyszłość nie są naprawdę rzeczywiste,
jeno
«5
stykają się ciągle z rzeczywistością na swej gra
nicy, płynącej bezprzerwnie w dal.
Życie nasze to różaniec chwil, z których jedne
minęły już całkiem bezpowrotnie, a drugich jeszcze
wcale niema.
Człowiek może dużo przeżyć wielkich myśli,
potężnych uczuć, wstrząsających scen i bohater
skich wysiłków, może to wszystko rozłożone na
długiej taśmie czasowego istnienia przesuwa się
jedno po drugiem jak w taśmie kina.
Gdyby tak można było wszystkie myśli, jakie
zajmowały nas w życiu skupić w jednej myśli,
wszystkie uczucia zebrać w jednem potężnem
uczuciu, wszystkie przeżycia rozłożone na lat
kilkadziesiąt przeżyć w jednej chwili, lecz nie
mijającej? Jakie to byłoby intensywne życie!
Gdyby wszystkie radości, jakie rozpierały nam
serce można skupić w jednej nieprzemijającej
radości? Potężną byłaby i pewno serce nie wy
trzymałoby jej.
Otóż takiem właśnie jest odwieczne życie Boże,
— pełnia życia posiadanego naraz całkowicie,
niezmiennie.
W ciągu tych niezliczonych wieków, w ja
kich Bóg istniał i istnieć będzie, niema w nim
następstwa zmian, on nie przechodzi z przeszłości
w przyszłość. Cały ten nieskończony ogrom mą
drości i myśli jego, cała olbrzymia energja miłości
i szczęścia, która potrafiłaby wypełnić niewyczer-
86
palną treścią mil jony mil jonów wieków, skonden
sowane są, że tak powiem, skupione w jednym
momencie. Ale moment ten nie taki, jak nasze
chwile, co przychodzą i mijają, to chwila nie
ustanna i streszczająca w sobie wartość wieków
bez początku i końca. To jeden akt życia tak
silny i pełen rzeczywistości, jak gdyby nań skła
dały
się
tysiączne akty najbujniejszego życia,
skupione w jedno.
Człowiek rozwija się z dziecka, przechodzi
okres młodzieńczy, przeżywa siłę wieku i wlecze
się w starości, lecz życie, jakiem cieszył się,
mając lat 20, nie jest tern, które posiada jako
50 letni. Tamto minęło! Nie może równocześnie
być kwitnącym młodzieńcem i dostojnym starcem,
miłem dzieckiem i dojrzałym człowiekiem, (idy
jest jednem, jeszcze nie jest drugiem; gdy drugie
nadejdzie, pierwsze minęło! Jakże inaczej u wiecz
nej Istoty!
»Czy byt bezwzględny może być bytem czaso
wym? Gdyby Pan Bóg miał przeszłość za sobą
taką, jak ma np. cały wszechświat, albo taką, jak
ma nasza ziemia.. . jużby obecnie nie miał całko
witej swej rzeczywistości, nie miałby bowiem tej,
co była, a już nie jest.
Gdyby Pan Bóg miał przyszłość przed sobą,
jak mgławice w przestworzach niebieskich, jak
młody uczony genjalny — nie miałby obecnie
tego, co dopiero będzie, a czego jeszcze niema.
8?
Stąd Pan Bóg nie był młody, kiedy żył czło
wiek jaskiniowy; nie był młody, kiedy się okazało
po raz pierwszy życie na ziemi; on nie był młody,
kiedy wśród prawichury szalonej spadł pierwszy
deszcz na gorącą skorupę ziemską, ani nawet
wtedy, kiedy nasza ziemia była dopiero zarodkiem
mgławicznym.
Co więcej, Pan Bóg nawet na początku czasu
samego nie był młodym, bo młodym wogóle nigdy
nie był, bo młodym nigdy być nie mógł.
Tak samo Pan Bóg nie bądzie stary, a nawet
ani odrobinę starszy, niż dzisiaj, za tysiąc ani za
miljony lat. Chociaż słońce i Syrjusz i Vega
i Orjon świecić przestaną, chociaż nowe systemy
światów z dzisiejszych mgławic powstałe zesta
rzeją się całkowicie, Pan Bóg i wtedy nie zacznie
się jeszcze starzeć.«
Pan Bóg wogóle nie może się starzeć, bo życie
jego nieskończone, a więc bez następstwa zmian,
obejmuje naraz całą ciągłość swego trwania. On
nie ma za sobą przeszłości a przed sobą przy
szłości.
»Byt bezwzględny jest Rzeczywistością samą,
jest Rzeczywistością pełną, jest Teraźniejszością
samą bez przeszłości i przyszłości, jest Rzeczy
wistością wyłącznie teraźniejszą, jest Teraźniejszo
ścią w całej pełni rzeczywistą.
O Panu Bogu nie można więc powiedzieć, że
był, kiedy nasza ziemia tworzyła pierwszą sko
88
rupę stałą, że był za czasów Mojżesza czy Cezara,
że był za panowania Chrobrego lub Sobieskiego,
tak jak nie można o nim ściśle powiedzieć, że
będzie w roku 3000 naszej ery, że będzie wtenczas,
kiedy na słońcu zapanuje temperatura lodu.
On nie był ani nie będzie, on zawsze jest; on
przed czasami wszystkiemi jest, ten sam, taki sam,
jak obecnie jest; za lat tysiące, za lat miljony,
za lat kwadryljony i centyljony.. . on nic będzie,
jeno jest. Ani młodszy przed wiekami, ani starszy
w dalekiej przyszłości, on zawsze jeden, ten sam,
taki sam, on wiecznie jest i wiecznie króluje.«
Jego przeszłość nie minęła, jego przyszłość nie
nadchodzi, bo on posiada w niepojętej Teraźniej
szości całą naraz pełnię nieskończonego Życia. /
Wieczność skupia niepodzielnie w jednej po
tężnej chwili całe wieki złożone w jedno. Wiecz
ność jest nieskończonem istnieniem Boga, dlatego
pojedyńczem czyli niezłozonem z mnóstwa nastę
pujących po sobie przeżyć. Co za pełnia życia
odwiecznej, nieustannej teraźniejszości!
Gdybyśmy skupili w jednym człowieku prze
życia wszystkich ludzi tak różnorodne i pełne
treści i gdyby on miał je wszystkie przeżyć
w jednym niepodzielnym a jednak nieprzemija
jącym momencie — co to za pełnia życia byłaby!
A jednak to wszystko byłoby tylko słabym
obrazem wieczności Boga, martwotą bez treści
89
w porównaniu z tym olbrzymim oceanem Życia
skupionego w jednym niepodzielnym a zawsze
tym samym trwającym momencie.
By jeszcze lepiej uwidocznić tę intensywność
życia wiecznego, zbierzmy w jedno całą energję
elektryczności, potężne ruchy planet, szybkość
światła, czynności i przeżycia ludzi i wszystkich
duchów, olbrzymią potęgą żywiołów, — wyobraź
my sobie ją niejako zgęszczoną w jednym punkcie
— niesłychany ogrom tej energji porównany z nie
skończoną pełnią życia Bożego, jaka cała naraz
zawarta
jest w
jednym bezgranicznym akcie,
jeszcze byłby czemś tak słabem, jak ruch listka
na drzewie w porównaniu z huraganem.
Taką to niewypowiedzianą pełnię życia po
siada jedynie Bóg, sam ze siebie, koniecznie.
Ponieważ jest Bytem nieskończonym i niezło-
żonym, czystą doskonałością bez ograniczeń, jed
nym Aktem wiecznie trwającym, dlatego życie
jego nie może być złożone z częściowych przeżyć
i zmian, nie może rozkładać się na długie nastę
pujące po sobie i przemijające okresy.
Życie to musi całe naraz zawierać się w jed
nym nigdy nie zaczętym, nigdy nie kończącym się
Akcie, bezgranicznym
i niepodzielnym;
pełnia
najrzeczywistszej Teraźniejszości skupia w sobie
całą intensywność życia, jakieby zapełniło prze
szłość bez początku i przyszłość bez końca.
90
Tobie, Królowi wieków i niezmiennemu Twórcy
dziel wielkich acz zmiennych, chwała i uniesienie
radości!
Wielkość Twego niezmiennego życia przewyż
sza nasze pojęcia, i dlatego właśnie chwała Ci,
Ojcu i Synowi i Duchowi Św., jak było na po
czątku, teraz i zawsze i na wieki wieków!
WSZECHOBECNOŚĆ
NIEZMIERZONEGO DUCHA
Wszechobecność niezmierzonego ducha.
Azali nieba i ziemi ja nie napełniam, mówi
Pan? (Jer. 23-24.)
Jak wieczność Boga wyraża,
że jest niezależny od czasu i zmian, gdyż życie
jego, nie mające początku ni końca, nawet nie
składa się z przeszłości, teraźniejszości i przy
szłości, ale całe w swej przebogatej treści i naraz
bez żadnego
następstwa
przeżyć zawarte jest
w jednem nieskończonem Teraz, tak znowu nic-
zmierzoność Boga oznacza całkowitą niezależność
od jakiejkolwiek przestrzeni.
Niezmierzonym jest Bóg, t. zn. jest on obecny
nietylko wszędzie i we wszystkich istniejących
rzeczach, ale nawet gdyby stworzył jeszcze inne
światy, byłby w każdej ich cząsteczce całą swą
istotą obecny, owszem nawet nieprzeliczona ilość
takich światów jeszcze nie mogłaby stanowić gra
nicy obecności Bożej.
Zobaczmy bliżej, co to znaczy, że Bóg jest
wszędzie obecny i niezmierzony. Te dwa pojęcia
nie nakrywają się, choć ściśle ze sobą się łączą,
a dobrze zrozumiane, wprowadzają nas w głębsze
94
poznanie
nieskończonej
doskonałości
czystego
Bytu.
Każda rzecz materialna jest przestrzenną i zaj
muje jakieś miejsce. Gdy jestem w Krakowie,
niema mnie w Warszawie, gdy jestem na prze
chadzce, niema mnie w domu, owszem gdy siedzę
w jednym kącie pokoju, to niema mnie w drugim.
Zajmuję sobą ściśle ograniczone miejsce, i gdy
się przenoszę do innego, muszę pierwsze opuścić,
i tak się na nowem cały znajduję, że niema mnie
nigdzie indziej.
Jestem całkowicie związany przestrzenią z in-
nemi bytami świata fizycznego. Od jednych przed
miotów się oddalam, do drugich się zbliżam, wzglę
dem wszystkich pozostaję w określonych stosun
kach odległości przestrzennej.
Jestem ponadto zależny od nich pod wielu
względami, podczas gdy one często nie są wcale
zależne ode mnie.
Muszę mieć pod nogami jakieś oparcie, na
którem mógłbym stanąć, nie mogę puścić się pie
chotą na morze lub bez niczego wznieść się
w przestworza. Nawet nie wszystkie miejsca są
mi dostępne. Nie mogę np. wybrać się na wakacje
na Saturna lub gwiazdy wielkiej Niedźwiedzicy,
nie mogę swobodnie zaglądnąć do środka ziemi
lub przejść swobodnie przez olbrzymie masy
Himalajów.
95
Nawet w tem nikłem miejscu, które chwilowo
zajmuję, jestem w ten sposób, że głowa moja jest
w innem miejscu a nogi w innem, jeszcze w in-
nem serce czy wątroba.
I gdy zajmuję jakieś miejsce, to nic innego
materjalnego równocześnie w niem być nie może;
wprawdzie może kto stanąć koło mnie, może coś
być nade mną lub pode mną, ale nie będzie w tem
samem ściśle określonem miejscu, jakie zajmują
moje członki, chyba że mu się z tego miejsca
usunę, lecz wtedy znowu mnie nie będzie na owem
miejscu, gdzie on jest.
Gdy zaś zmieniam miejsce i przenoszę się do
drugiego, to potrzeba na to czasu. Nie mogę np.
zajechać do Ameryki w jednej minucie; chociaż
zresztą i jedna minuta czy nawet sekunda to
także już cząsteczka czasu.
Tak jest ze wszystkiemi bytami materjalnemi.
Nawet światło, chociaż z taką zawrotną szybko
ścią przebiega 300 tysięcy km. na sekundę, p o
trzebuje aż 8 minut, by dojść od słońca do ziemi,
aż cztery i pół roku, by dotrzeć do nas od naj
bliższej gwiazdy stałej.
U Pana Boga tego wszystkiego niema.
On jest zarówno w Polsce jak w Hiszpanji,
Ameryce czy Azji, on jest tak u nas, jak w naj
odleglejszej gwieździe, on nie jest bliżej Rzymu
jak Warszawy, nie jest dalej od Wisły jak od
Afryki lub bieguna południowego, jest równie
96
blisko ziemi jak słońca, u nas i na gwieździe po
larnej.
Co więcej, on nie jest częścią tu, częścią gdzie
indziej, nie jest jedną częścią na księżycu, inną
na ziemi a inną na słońcu, on jest wszędzie ten
sam i cały.
Przepięknie wyśpiewuje Psalmista (Ps. 138) tę
obecność Boga, przenikającego wszystko:
Dokąd mam iść przed duchem twoim,
i dokąd uciekać od oblicza twego?
Jeśli wstąpię do nieba, tameś ty jest;
jeśli wstąpię do piekła, tameś jest!
Jeśli podniosę skrzydła moje z rana
i zamieszkam na krańcu morza:
I tam mnie doprowadzi ręka twoja,
i podeprze mnie twoja prawica.
Jeśli powiem: podobnoć ciemność mnie ukryje
i noc światłem mi będzie rozkosznem —
Nawet ciemność nie jest ciemną dla ciebie,
A noc jako dzień świeci:
taka ciemność, jaka światłość.
Tyś bowiem posiadł wnętrze moje,
przyjąłeś mnie z żywota matki.
Wyznawać cię będę, żeś wielce cudowny,
i dusza moja poznała to bardzo.
Bóg sięga wszędzie; choćby człowiek poleciał
na krańce mórz, gdzie według wyobrażeń staro
żytnych
świat
się
kończył,
choćby się ukrył
97
w podziemiach, w całkowitej ciemni, lub nawet
udał się hen! — poza granice wszechświata —
zawsze i wszędzie towarzyszyłby mu Bóg, obecny
całą swą istotą, wszystkowiedzący, wszechmocny.
Azali się skryje człowiek w skrytościach, a ja
go nie ujrzę? mówi Pan. Azali nieba i ziemi ja
nie napełniam? mówi Pan (Jer. 23-24).
Dlatego też nie potrzebuje on opuszczać nieba,
aby udać się na ziemię, ani porzucać ziemi, aby
przenieść się na Marsa czy słońce. On jest równie
cały w każdej gwieździe jak i w każdym z nas,
on jest cały w kaźdem drzewie i cały w każdej
najmniejszej tkance ciała naszego, on jest cały
i ten sam w największych górach i najdrobniej
szych mikrobach.
Dziwnem wydaje się takie twierdzenie i nie do
uwierzenia. A jednak jest ono pewnikiem filozo
ficznym i dogmatem wiary bezwzględnie nieza
przeczalnym; gdyby zresztą Bóg nie był wszędzie
obecnym całym sobą, ale tylko gdzieniegdzie, lub
częścią tu, częścią gdzieindziej, byłby ograniczony,
skończony, brak byłoby mu Doskonałości nieskoń
czonej.
Aby jednak dopomóc umysłowi naszemu w zro
zumieniu tej doskonałości, zostawił nam pewną jej
podobizną nawet w niektórych rzeczach stworzo
nych.
I tak wiemy, że gdy kapela gra jakiś utwór
muzyczny, jeden i ten sam głos marsza czy walca
7
Czy Go znasz?
98
rozlega się daleko i setki ludzi słuchać go może.
Grają tylko jedną melodję, nie zaś dla każdego
słuchacza osobno. A przecież cała brzmi i w po
bliżu kapeli i o dziesięć metrów dalej i dwadzie
ścia. Setki uszu ludzi oddalonych od siebie słyszą
ją i w każdym jest ta sama cała, nie tak, by jeden
ton był w tym a drugi w innym, nie tak, by starsi
słyszeli tylko flety a dzieci tylko bęben. Wszędzie
brzmi ta sama i cała melodja, nie częścią tu, a czę
ścią gdzieindziej.
Jeżeli możliwem to w rzeczy materjalncj, jaką
jest głos unoszący się na drgających falach po
wietrza, to czyż niemożliwem jest czystemu, naj
doskonalszemu Duchowi, aby jeden i ten sam a ca
ły był w różnych miejscach?
Przecież i prawda jedna i ta sama, a cała znaj
dować się może we wielu umysłach równocześnie;
gdy opowiem tysiącowi słuchaczy jakieś zdarzenie
lub przekonam ich o pewnej zasadzie, to każdy
z nich usłyszy to samo i będzie przekonany o tern
samem, a jednak nie będzie to tysiąc różnych
historyj czy zasad, ale jedna i ta sama cała we
wszystkich i cała w każdym zosobna.
Pan Bóg jest w całym wszechświecie i cały
w każdej najdrobniejszej cząstce, atoli znowu nie
tak, by był ograniczony światem. Jest także poza
całym wszechświatem, chociaż tenże jest tak wielki,
że światło potrzebuje 140 miljonów lat, by pędząc
z szybkością 300 tysięcy km. na sekundę, dojść do
99
najdalszej widzialnej gwiazdy i chociaż poza tą
dostrzegalną przestrzenią według obliczeń astrono
mów rozciąga się dalej nieprzejrzana przestrzeń,
wypełniona nieznanemi nam gwiazdami i mgławi
cami.
I tam także jest Pan, lecz jeszcze tem wszyst-
kiem nieogarniony. Mógłby powołać z nicości do
istnienia jeszcze inne zespoły światów; wówczas
również byłby cały obecnym w nich i cały w każ
dej ich najdrobniejszej cząstce, a jednak nawet
owa niezliczona ilość przeróżnych światów nie
mogłaby stanowić granicy jego obecności, gdyż
jest on niezmierzony.
Co więcej Pan Bóg nie tak jest w rzeczach,
jakoby tylko był obok nich blisko, lecz on jest
w nich, w każdej najskrytszej odrobinie, on prze
nika nawskróś nietylko wszystkie ciała, lecz rów
nież
wszystkich
stworzonych
przezeń
duchów,
i bardziej jest nam bliski i przytomny, aniżeli
my sami sobie.
Ale jakże się to dzieje, zapyta kto, że my
tej obecności nie spostrzegamy?
Wciąż mi Twe dzieła zastępują drogę,
A Ciebie, Stwórco, obaczyć nie mogę!
Warto dokładniej o tem pomówić. Zaznaczmy
najpierw, że wogóle duch tyle tylko spostrzec się
daje, ile sam chce, i to nigdy przez zmysły.
Może wprawdzie zapomocą zjawy materjalnej
działać także na zmysły, ale samego ducha w jego
7
*
100
własnej istocie można poznać jedynie władzą du
chową rozumu.
Przecież i naszych myśli czy aktów woli nikt
poznać nie może, jak tylko, o ile sami je naze-
wnątrz czemś ujawnimy; ale czy kto kiedy widział
wzrokiem samą myśl lub miłość duchową?
Dlatego dostrzec zmysłami Boga, najwyższego
ducha,
jest bardziej
niemożliwe, niż spostrzec
barwy uchem lub rozróżnić melodję smakiem czy
dotykiem.
Wszechświat niezmierzonego Boga poznajemy
rozumem, a utwierdza nas w tern objawienie. Wsze
lako niektóre dziwy przyrody i techniki pomagają
nam do zrozumienia tej rzeczywistej acz niewi
dzialnej wszechobecności.
Nowoczesny
wynalazek
rad ja
wyśmienicie
objaśnia, jak pewna rzecz może być wszędzie
i cała obecną, a jednak niespostrzeżoną wskutek
braku
odpowiednich
warunków
czy
uzdolnień
u tych, którym jest obecna, choć jej nie przeczu
wają nawet.
Z różnych stacyj nadawczych rozchodzą się
w powietrzu elektryczne fale o rożnem napięciu
i długości i niosą ze sobą dźwięki koncertów,
śpiewy artystów, odczyty, rozmowy, oklaski w tea
trach. Krzyżują się w powietrzu fale z Warszawy,
Wiednia, Berlina i tylu innych stacyj, lecz my
sami wcale ich nie spostrzegamy.
101
Dopiero odpowiednio zbudowanym i nastawio
nym aparatem możemy je wydzielić, uchwycić te
właśnie, jakich szukamy i zmusić do oddania nam
tych głosów, jakie niosły ze sobą setki i tysiące
mil. Słuchamy opery, odczytów.
Czy fale owe przed nastawieniem aparatu nie
były blisko nas? Tak, ale my sami nie mieliśmy
środka do połączenia się z tym światem dźwięków.
Trzeba było utworzenia jakby osobnego zmysłu,
któryby przerobił owe drgania cząsteczek, czy inne
zjawiska niedostrzegalne, na przystępną nam rze
czywistość, sprawił, by nasza świadomość była im
obecną.
Bóg jest wszędzie obecnym, wiemy o tem z ro
zumu i wiary. Bezpośrednie jednak zetknięcie się
z nim, eksperymentalne poznanie go wymaga
w nas pewnych warunków.
Spostrzegają go bezpośrednio takim, jakim jest
Sam w sobie ci, co schodząc z tego świata w łasce
poświęcającej, nie mają już żadnej przeszkody, by
ujrzeć go twarzą w twarz.
Nadprzyrodzone
wzmocnienie umysłu, zwane
światłem chwały, uzdalnia ich do połączenia się
z niewysłowioną Pięknością. To doświadczalne,
bezpośrednie wnikniecie w Bóstwo, stanowi wła
śnie szczęście wieczne, dlatego niedostępne tu na
ziemi.
On nie jest dalej od nas, niż od świętych
w niebie, ale oni cieszą się Bogiem, który na
102
pełnia ich świadomość, którego więc poznają bez
pośrednio, a my jedynie skądinąd wiemy, że jest
i w nas i wszędzie.
Nam
brak
uzdolnienia
do
zetknięcia
się
z Wszechobecnym.
Podobnie, gdy orkiestra gra, ta sama śliczna
melodja napełnia i salę i słuchaczy, lecz w spo-
seb zgoła odmienny.
Ściany sali zupełnie nie korzystają choćby
z najpiękniejszej muzyki, gdyż wogóle nie są do
tego zdolne.
Dla człowieka całkiem głuchego też pozostała
by nieznaną.
Ten jedynie rozkoszować się nią może, kto
może przyjąć ją do swej świadomości, aktem
życiowym niejako przylgnąć do niej.
Bóg jest obecny w każdym atomie, gdyż On to
ciągłą czynnością swą daje mu byt. Gdyby Bóg
wycofał się ze świata, to i świat przestałby istnieć.
On jest we wszystkiem czynnie obecny: im więcej
działa, tern bardziej jest obecny i rzecz sama do
skonalszą się staje.
Stąd Bóg jest pełniej obecny w człowieku, niż
w drzewie, doskonalej działa w Serafinie, niż
w mrówce, a jednak cały wszędzie. Tak wykład
profesora jeden i ten sam doskonalej jest w umy
śle zdolnym, niż słabym, większe przynosi światło
tamtemu, niż temu, oczywiście o ile wogóle jest
światłym wykładem.
103
Bóg działa we wszysłkiem czynnie obecny.
. . .»Sam daje wszystkim życie i oddech i wszystko.
Z jednego też wywiódł wszystkie plemiona ludzi,
aby zamieszkali całą powierzchnię ziemi, i oznaczył
określone czasy i kresy ich siedzib, aby szukali
Boga, czy może nie znajdą go namacalnie, skoro
przecież jest On niedaleko od każdego z nas.
W nim bowiem żyjemy i ruszamy się i jesteśmy«
(Dz. Ap. 17, 25-27).
To też gdy zobaczymy, jak bujna roślinność
rozwija się w pełni życia, jak coraz to nowe ko
mórki tworzą się w tkankach pączków i liści
i owoców, musimy sobie powiedzieć: oto tu jest
i On! On współpracuje w tworzeniu się każdej
komórki; owszem ta cała przedziwna działalność
życiowa, jaka zachwyca biologa i przykuwa jego
ciekawość, gdy przez mikroskop śledzi misterne
twory życiowe, byłaby niemożliwa bez czynnej
obecności Tego, który jest pierwszą i istotną przy
czyną wszelkiego bytu i rozwoju.
To też gdy spojrzymy na którąkolwiek rzecz,
możemy ją uważać jakby za kotarę, za którą ukry
wa się rzeczywiście sam Bóg; nie widzimy go, ale
on patrzy zbliska na nas.
Jest on w każdej istocie przez potęgę działa
nia swego; ponieważ atoli Bóg jest pojedynczy
i każda doskonałość czy działanie jego utożsamia
się przeto z całą istotą Boga, dlatego stwarzając
czy utrzymując przy istnieniu każdą rzecz, jest
104
w niej obecny calem swem bóstwem, całą dosko
nałością swej Samowiedzy i Miłości i wieczności.
My możemy być ciałem tylko w jednem ściśle
określonem miejscu; jedynie myśl nasza zdolna
ogarniać całe przestrzenie i do pewnego stopnia
przenikać inne rzeczy, choć tylko w sposób ideal
ny; myślą mogę przenieść się do Ameryki czy na
księżyc, w rzeczywistości sam jestem związany
z tern drobnem miejscem, jakie w danej chwili
zajmuję, i tutaj jest również cała moja myśl, choć
ideowo wybiega poza te ciasne granice.
U Pana Boga inaczej: tam dokąd sięga jego
nieskończona Myśl, tam i cala jego Istota jest
całkowicie obecna, bo on jest tą nieskończoną
Myślą o nieograniczonej treści.
Dlatego nie potrzebuje ani nie może przenosić
się myślą z jednej rzeczy do drugiej, ale obej
muje je czynnie i przenika wszystkie razem naraz
i każdą zosobna.
Całą istotą swą czynny w każdej roślinie, on
daje obecnością swą piękność kwiatom i wabi przez
nie serca nasze, on równocześnie sprawia te
wszystkie gigantyczne przemiany chemiko-fizyczne
w zbiorowiskach gwiazd, palących się słońcach.
Bóg, jak widzieliśmy, jest w każdej rzeczy,
przenikając ją nawskróś, jest obok i poza każdą
z nich nieogarniony niezmiernemi światami, lecz
wszystkie ogarniający sobą. Cały świat ze wszyst-
kiemi istotami jest w Bogu. »’W nim bowiem ży
105
jemy i ruszamy się i jesteśmy« (Dz. Ap. 17, 28),
Skoro zresztą napełnia cały wszechświat, to oczy
wista jesteśmy w Nim, gdzież bowiem znaleźć
miejsce, w któremby Boga nie było?
Dokąd mam iść przed duchem twoim,
i dokąd uciekać od oblicza twego?
Jeśli wstąpię do nieba, tameś ty jest,
jeśli wstąpię do piekła, tameś jest!
W niebie jako Szczęście, zalewające potokiem
radości
duchy
błogosławione,
w
piekle
jako
Stwórca utrzymujący w bycie nawet nienawidzą
cych go i oddający każdemu sprawiedliwie, co
który dobrowolnie wybrał.
Świat cały jest w Bogu jako w Stwórcy swym
zawsze czynnym. Jest on w Bogu tak jak rzecz
pomyślana w myślącym o niej. Dzieła boskie nie
są tak poza Bogiem, jak np. maszyna istnieje poza
inżynierem, który ją wymyślił i zbudował, nie
tak jak obraz mistrza poza artystą, który go wy
malował, nie tak jak książka istnieje poza swoim
as torem. Byłoby to naiwną a fałszywą fantazją
przestawiać sobie Boga, jak gdzieś daleko stwo
rzył światy i pchnął je w przestworza poza siebie!
Świat jest tak ciągle w Bogu jak genjalne
pomysły są w samej żywej duszy wynalazcy, jak
rozległy dramat — jeszcze wcale nie napisany —
jest w wyobraźni i umyśle poety, który go tworzy.
Przedstawmy sobie genjalnego pisarza, który
obmyślił i aktualnie ma w pamięci całą powieść
106
czy dramat, i o każdym ich szczególe myśli naraz
i dokładnie, tworząc osoby i działania ich — oto
słabiutki obraz Pana Boga, tworzącego wszech
mocną myślą swą przedziwne światy z całym dra
matycznym rozwojem historji ludzkiej. »Albowiem
z niego i przezeń i w nim jest wszystko. Jemu
chwała na wieki« (Rzym. 11, 36).
Stąd podobnie jak nasz duch większym jest,
aniżeli twory myśli jego i dalej sięga, tak jeszcze
więcej Bóg przewyższa nieskończenie bezmierne
światy, jakie ustawicznie nosi w swej twórczej
Myśli.
Jak nasz duch przenika — acz niedoskonale —
myśl swoją, która w nim jest, podobnie, tylko
niesłychanie doskonalej, Bóg przenika całą Istotą
swą najdrobniejsze dzieła myśli swej, a zarazem
sięga poza niezmierne przestrzenie wszechświata.
Lubią niekiedy panteiści chlubić się, że ich
religijność jest wyższą od katolickiej.
U nich
bóstwo jest w świecie — jako w swem istotnem
przejawie, — można je odczuć i w potężnych zma
ganiach się burzy i w cichym szmerze boru, ono
uśmiecha się w kwiatach i roztacza swój majestat
w górach i olbrzymich oceanach. Ono jest w czło
wieku, jako w swym wykwicie, w którym samo
przychodzi do świadomości, jakby zbudzone z wie
kowego snu w prabycie. Ono tak bliskie, świat
jest zewnętrzną szatą jego, czemś jednem z nim.
A chrześcijański Bóg —- mówią — tak daleko
107
gdzieś w niebie, tylko czyha na to, by ukarać za
przestępstwo swych praw i nakazów!
Biedne błądzące istoty! Nie wiedzą, że nauka
katolicka nie zna takiego Boga, jakiego je j przy
pisują.
Wszystkie
piękne
strony,
jakie
nęcą
umysł ludzki w panteiźmie, znajdują się w stokroć
wyższym stopniu w idei Boga prawdziwego. Nie
skończenie doskonały Bóg przenika wszystko, jest
wszędzie obecny swą czynną potęgą, twórczą wie
dzą, całą żywą istotą. On jest bliższy każdemu
stworzeniu, aniżeli którakolwiek inna istota.
W bezinteresownej miłości daje im wszystko
hojnie, współpracuje nad ich rozwojem i szczę
ściem, a człowiekowi pragnie oddać się w bezpo
średnie posiadanie, aby tenże żył z Nim razem jak
przyjaciel z przyjacielem, przy wspólnej uczcie
boskich rozkoszy.
Atoli Bóg nie jest tym światem, nieskończenie
nadeń wyższy i piękniejszy, utrzymuje świat w by
cie przez swą zawsze życzliwą i czynną, życio
dajną obecność.
Świat objawem jest mądrości i piękności jego,
lecz nie cząstką Nieskończonego!
Bóg jest blisko nas, owszem w nas samych
jako Istota żywa i świadoma, z którą możemy
nawiązać osobiste, bliskie, zażyłe stosunki; może
my doń mówić i słucha nas; możemy mu skarżyć
się i nie jest obojętny, możemy mu bezwzględnie
ufać, gdyż kocha nas każdego zosobna, jak uko
108
chał od wieków, kiedy nas jeszcze nie było;
możemy ufać w pomoc jego, gdyż w mocy jego
wszelkie stworzenie.
Jak słodką powinna być świadomość, że ten
największy Przyjaciel, dla którego drga serce
nasze, jest blisko nas, choć ukryty; widzi i zna
wszelki trud i pracę, jakie dla niego ponosimy,
współdziała z nami dla naszego dobra.
Pamięć na obecność jego to źródło i potężny
motyw świętości.
Zawstydzić mógłby pod tym
względem niejednego katolika, taki Rabindranath
Tagore, który jak sam świadczy w swych pamięt
nikach, za treść pism swoich obrał radość znale
zienia Nieskończonego w rzeczach skończonych.
W Ofierze pieśni (Gitan-jali r. 4) mówi:
»Życie mojego życial Zawsze będę się starał
utrzymywać czystem me ciało, wiedząc, że twój
żywy dotyk spoczywa na każdym moim członku.
Zawsze będę się starał trzymać zdała od mych
myśli wszelki fałsz, bo wiem, że Ty jesteś tą
Prawdą, która roznieca światło rozumu w mej
duszy.
Zawsze będę się starał usunąć wszelką złośli
wość z mego serca i utrzymywać kwitnącą miłość
mą, gdyż wiem, że Ty przebywasz w najskrytszej
świątyni mego serca.
I to będzie staraniem mem: Ciebie objawiać
w uczynkach mych, bo wiem, że Twoja potęga
daje mi siłę działania.«
SAM0W1EDZA NIESKOŃCZONEJ MYŚLI
Samowiedza nieskończonej Myśli.
Zastanawiając się nad wszech obecnością nie
zmierzonego Boga, widzieliśmy, jak on całą swą
Istotą przenika wszystkie, nawet najdrobniejsze
twory w tym olbrzymim wszechświecie. Jest on
cały obecny w każdym atomie, jest wszędzie całą
swą istotą, potęgą, wiedzą,
A pochodzi to stąd, że wszystkie stworzenia
są w swym Stwórcy, jak rzecz pomyślana w my
ślącym, jak obraz we wyobraźni, jak dramat
w umyśle poety, jak genjalny pomysł w duszy
wynalazcy — tylko doskonalej, pełniej, żywiej.
On obejmuje nas swą twórczą myślą, »w nim
żyjemy, ruszamy się i jesteśmy« (Dz. Ap, 17-28).
Pan Bóg jest jedną przepotężną Myślą o nie
skończonej treści, zawsze czynnym rozumem, peł
nym wszelkiej wiedzy.
Widzieliśmy to już poprzednio (w r. 4); obec
nie musimy więcej szczegółowo przedstawić trzy
prawdy, dotyczące wszechwiedzy boskiej Myśli.
Jest ona bezgranicznie wielka co do swego przed
miotu, nieskończoną pod względem intensywności
112
samego aktu życiowego, wreszcie nie czerpie po
znania
skądinąd,
lecz
naodwrót jest
źródłem
i przyczyną wszelkiej prawdy.
O wiedzy i mądrości Bożej mówi często Pismo
święte:
Wszelka mądrość od Pana Boga jest,
I z Nim zawsze była i jest przed wieki.
(Ekkles. 1, 1.)
Czy ten, który osadził ucho, nie usłyszy?
Lub który sformował oko, nie widzi?
(Ps. 93, 9.)
Skoro on jest twórcą wszelkiego rozumu i mą
drości, to jakąż sam musi posiadać mądrość!
Porządek w świecie fizycznym, widoczny dla
każdego umysłu nieuprzedzonego świadczy o nie
zmiernej mądrości Tego, co ten wszechświat ob
myślił.
Stąd i niektórzy pogańscy filozofowie doszli
samym rozumem do przekonania, że istnieje jakiś
wielki Umysł twórczy.
On jest Panem, w którego ręku leżą losy
świata, jakżeby mógł nim kierować bez wiedzy
obejmującej wszystko?
On jest wszędzie obecny, jakżeż cokolwiek
mogłoby się ukryć przed nim?
On ma oddać każdemu według zasługi; nie
może narówni traktować przewrotnych gnębicieli
113
i szlachetne ofiary; jakże sądziłby sprawiedliwie,
nie znając uczynków i tajnych myśli?
»Niemasz żadnego stworzenia, któregoby nie
widział; lecz wszystko jest obnażone i odkryte
oczom jego« (Żyd. 4, 13), przed którym mamy
zdać rachunek.
Bóg zresztą jest Bytem nieskończonym, posia
dającym w swej niepodzielnej Istocie wszelką
możliwą doskonałość; on musi więc koniecznie
posiadać i tę doskonałość, jaką jest wiedza i mą
drość, musi ją posiadać nieograniczoną.
A ponieważ w Bogu wszelkie doskonałości
nie stanowią zbiorowiska, lecz są jedną, nieroz-
dzielną doskonałością, przeto i wiedza boska nie
jest czemś dodanem do Istoty Boga — jak nasza
wiedza nie jest tern samem co my — lecz utożsa
mia się z całą jego Istotą: Bóg jest wszechwiedzą.
0 Panu Bogu nie mogę ściśle powiedzieć, że
ma rozum, jeno raczej, że jest rozumem. Lecz i to
powiedzenie jest jeszcze zbytnio ludzkiem i nie-
dokładnem, bo my przez rozum oznaczamy zwykle
samą władzę umysłowego poznania.
Rozum taki raz myśli, drugi raz jest nieczynny,
raz myśli o tern, to znowu o czem innem; myśl
rozumu nie jest samym rozumem, bo mam prze
cież tylko jeden rozum a mogę mieć dużo różnych
myśli; rozum ponadto nie jest samą prawdą, lecz
tylko władzą duszy do zdobycia i przyswojeiua
114
Rozum ludzki i wogóle wszelki rozum stwo
rzony jest bardzo ograniczony: choć może przy
swoić sobie do pewnego stopnia wszelką prawdę,
0 ile mu zostanie przedstawioną, w rzeczywistości
poznaje tylko pewien szczupły zakres prawd;
przeszłość jest przed nim w wielkiej mierze za
kryta. Kto z ludzi wie wszystko, co było od po
czątku świata? Kto zna wszystkie pojedyncze wy
padki w dziejach narodów i jednostek; kto zna
ich przeszłe myśli, uczucia, pragnienia, czyny
1 cierpienia?
Nawet
współczesna
teraźniejszość
otwiera
przed nami tylko cząstkę swej rzeczywistości;
pomimo tylu ulepszeń w środkach poznania, po
mimo
olbrzymiego
postępu
wiedzy,
zaledwie
w
ogólnych
zarysach
obejmujemy zagadnienia
świata, a to, co w szczegółach jest nam znane,
stanowi tylko nikłą jego cząsteczkę.
Już zaś przyszłość prawie całkiem zakryła
przed oczami naszemi. Wprawdzie możemy czynić
pewne przypuszczenia co do wypadków, mających
nastąpić w najbliższym czasie, wprawdzie możemy
dokładnie obliczyć, kiedy będą zaćmienia słońca
czy księżyca, — ale co będzie na świecie za tysiąc
lat? Jaki postęp kultury, jakie stosunki społeczne
i polityczne; któż o tern wie coś dokładnego i pew
nego?
Wielu my znamy ludzi z tych dwu miljardów,
zamieszkujących ziemię?
115
Czy znamy dokładnie losy ich życia? Czy
przenikamy ich serc skrytości?
My nawet większych liczb jasno pojąć, a tern
mniej wyobrazić sobie nie potrafimy. Czy znam
naprawdę takie liczby jak 1018 (tryljon) albo 1024
(kwadryljon) ? Jak prędko upłynie np. tryljon
sekund? Ponieważ jeden rok zawiera w sobie
31,536.000 sekund, więc tryljon sekund upłynie
za 31.600 miljonów lat — czyli na samo przeli
czenie tej liczby, licząc bezustannie dniem i nocą,
potrzebowałbym prawie 16.000 miljonów lat! —
Czy więc ja rzeczywiście zawsze rozumiem, co
ono
znaczy,
ilekroć
wymawiam
to
słowo:
»tryljon«?
Czy znamy wszystkie zwierzęta, nie ogólni
kowo, ale każde zosobna? Czy wiemy, ile jest
ptaków w powietrzu, ile ryb we wodach, ile owa
dów, ile mikrobów?
Czy znamy każdą roślinę w tern nieprzejrza-
nem królestwie flory?
A ile jest gwiazd, jakie ich drogi i jaka od
ległość? Jak się przedstawia świat duchów? Czy
znamy zbliska i bezpośrednio choć jednego Anioła?
Nikłą jest wiedza ludzka, choć tak się nią
współcześni chlubić lubią. I mogą się do pewnego
stopnia chlubić, bo rozum jest czemś niesłychanie
cennem i daleko sięga, choć tak słaby. Jego jest
dziełem ten wspaniały rozwój nauk matematycz
nych, astronomicznych, fizyko-chemicznych, biolo
8
’
116
gicznych, historycznych, lingwistycznych.. . o cenie
rozumu mówią mi olbrzymie instytuty pracy nau
kowej: obserwatorja, laboratorja, akademje; o niej
świadczy cała literatura światowa, sztuka i kultura
ludzka, przekonywa mię o niej cała technika dzh
siej sza z opanowaniem ziemi, wody i powietrza.
A le to wszystko razem jeszcze prawie niczem
w porównaniu z wszechwiedzą Bożą.
I gdybym
zebrał w jedno mądrość i wiedzę wszystkich ludzi
i dodał do niej mądrość potężnych anielskich
umysłów i jeszcze pomnożył tę całą olbrzymią
wiedzę przez tysiące tysięcy, byłaby to drobnostka
w porównaniu z wszechwiedzą Bożą, niby słabe
światełko migającej iskry, porównane z oślepiaj ą-
cem słońcem.
Pan Bóg zna wszystko, co jest we wszech-
świecie; gdzie leży, jakiemi drogami tam się do
stało, co z niem stanie się w przyszłości. On zna
każdą kropelkę wody i całą jej historję od po
czątku świata. On wie, gdzie były cząsteczki tej
kropelki wody przed laty stu, w zamierzchłej sta
rożytności. ..
On wie, kiedy i ile razy ta odrobina wody wy
parowała pod działaniem słońca, w jakiej chmurze
i nad jakiemi unosiła się krajami, kiedy i gdzie
opadała na ziemię w postaci deszczu, czy rosy,
czy śniegu, którędy wędrowała znowu do morza
i w jakich falach się tam unosiła.
117
On zna wszystkie rośliny, od olbrzymich drzew
dziewiczych lasów aż do najmniejszej trawki, on
zna cały rozwój i wzrost każdej z nich, znał ją,
gdy była jeszcze w zarodku, wie dokładnie, jaki
los czeka w przyszłości każdą z nich.
On zna szczegółowo nietylko te rośliny, które
dziś pokrywają olbrzymią powierzchnię lądów, ale
również i wszystkie owe rośliny, które istniały
w minionych wiekach i które do końca róść będą
w różnych strefach.
Znanem mu jest każde poruszenie zwierząt, ja
kie kiedykolwiek istniały lub istnieć będą, każde
uderzenie skrzydła muchy czy brzęk komara, każde
drgnięcie liścia na drzewie, powstawanie i rozwój
pojedyńczych komórek w niezliczonych organi
zmach żyjących.
On policzył liczbę gwiazd
i wszystkim im dał imiona.
Wielki Pan nasz i wielka moc jego,
a mądrości jego niema liczby.
(Ps. 146, 4-5.)
Każdy nasz włos jest mu nawskróś znany;
znane mu jest każde ciałko krwi naszej, znana
każda komórka naszej kory mózgowej, każda dro
bina ciała naszego, znany każdy atom ziemi naszej,
każdy elektron we wszechświecie!
»Jak łatwo mi to powiedzieć! lecz czy ja zdaję
sobie choćby w przybliżeniu sprawę z tego, co to
znaczy? —
118
Według możliwie dokładnych obliczeń fizyków,
znajduje się w jednym centymetrze sześciennym
(1 cm8) wodoru w stanie gazowym około 55 tryljo-
nów atomów; potrzebowałbym zatem na samo ich
przeliczenie przeszło 872.000 miljonów lat!
A ile tryl jonów atomów będzie w 1 cm8 ciała
stałego! Ile dopiero w całej naszej ziemi, której
objętość wynosi przeszło 1080 kwadryljonów cm.3!
A czem nasza ziemia wobec całego systemu
słonecznego, skoro sam promień jego dochodzi
prawie do 450 bil jonów km! Nie koniec na tem.
Nasz system polarny to tylko mała cząstka wszech
świata. Najbliższy system gwiezdny x Centuri od
dalony jest od nas o przeszło 4 tysiące biljonów
km. Inne olbrzymy słoneczne krążą w bezporów-
nania dalszych przestworzach. A takich systemów
gwiazdowych ma być podług oszacowań astronoma
monachijskiego Seeligera około 50 miljonów. Ile
zatem jest atomów we wszechświecie!? A każdy
atom składa się jeszcze z elektronów!
I Pan Bóg zna doskonale, wyczerpująco, prze
nikliwie nietylko każdy atom, ale i każdy elektron
wszechświata w jego wewnętrznej istocie, w jego
konkretnej
jednostkowości i rzeczywistości, jak
i wszystkie jego stosunki; a zna nietylko stan
ich dzisiejszy, ale zna tak samo dokładnie każdy
z tych elektronów z czasów, kiedy to z nich two
rzyły się dopiero pierwsze zawiązki Wielkiego
Wozu, Woźnicy, Łabędzia.. . zna je wszystkie tak
119
samo z owych przyszłych czasów, kiedy wspaniały
Or jon gasnąć zacznie, albo kiedy Kastor i Pollux
lub inne podobne gwiazdy lodem się pokryją.
Co za nieprzejrzany ogrom i bezmiar wszech
wiedzy Bożej!«
Pan Bóg zna dokładnie, wyczerpująco nawet
najtajniejsze myśli człowieka, jego najskrytsze
pragnienia.
»Wszystkie drogi człowiecze są jawne przed
Pan jest, który waży duchy!«
[oczyma jego;
(Przypow. 16, 2.)
»Albowiem Panu Bogu pierwej aniżeli były
wszystkie rzeczy znane są;
[stworzone,
także i po dokończeniu na wszystko patrzy«.
(Ekles. 23, 29.)
»Głębokości i serce człowiecze zbadał
i chytrze plany ich rozumiał.
Albowiem Pan umie wszystką umiejętność
i v,7ejrzał na znak wieku,
oznajmując rzeczy, które przeszły i które
ślady tajemnic odkrywając.
[przyjść mają,
Nie jest mu tajna żadna myśl
i żadna mowa nie jest przed nim skryta.
(Ekles. 24, 18-20.)
On zna dokładnie tajniki serc i umysłów
wszystkich ludzi nietylko obecnie żyjących, ale
i tych, co zaludniali ziemię w przeszłych wiekach;
120
on zna tak samo każde poruszenie, drgnienie i wa
hanie serc ludzkich, tęsknoty i pragnienia, żale
i skargi, najskrytsze myśli i zawikłane uczucia
wszystkich ludzi, jacy kiedykolwiek w przyszłości
istnieć będą.
Każda myśl i akt woli wszystkich dobrych
i złych duchów, każdy szczegół ich życia przez
nieprzejrzane wieki wieczności widny mu jest jak
na dłoni.
Jednem słowem, Bóg wie wszystko, co jest, co
było kiedykolwiek, co będzie przez całą wieczność.
Nie dowie się o tern dopiero wówczas, ale od wie
ków wie, co będzie po wszystkie wieki.
Tu dotykamy cechy właściwej samemu poznaniu
boskiemu.
Nasz umysł może wzbogacić się wiedzą przez
poszukiwanie prawdy: my badamy przyrodę, roz-
patrywamy źródła historyczne, czytamy pouczające
książki, lub słuchamy tych, co nam udzielają
swoich wiadomości.
My z trudem zdobywamy prawdę, zaznaja
miamy się z rzeczami i osobami, które istniały lub
istnieją niezależnie od nas, my usiłujemy niejako
przenieść prawdę i rzeczywistość, która jest poza
nami, do umysłu naszego, który jej nie posiada
sam ze siebie. Prawda, istniejąca niezależnie od nas,
staje się naszą, o ile sobie ją zdołamy przyswoić.
Pan Bóg nigdy się w ten sposób o niczem nie
dowiaduje. Nie dlatego bowiem poznaje, że te lub
121
owe rzeczy i prawdy istnieją, ale naodwrót wszyst
kie rzeczy są takiemi, jakiemi są, ponieważ on je
poznaje. Wiedza jego niczem się nie wzbogaca, ona
jest twórczą. Ponieważ on od wieków myślał o nas
jako o ludziach żyjących w r. 1933, dlatego żyjemy
dziś, tacy i o tyle, jakich nas widział, o ile nas
obmyślał.
My i świat cały w każdym szczególe jesteśmy
całkowicie dziełem niezależnej od niczego, twórczej
myśli jego.
Jak autor dramatu tworzy w swym umyśle
osoby, ich akcję, scenerję i dialogi, a nie dowiaduje
się dopiero z książki, jakie charaktery, co i jak
działają, lecz naodwrót wszystko jest takie, jakie
zrodziło się w jego twórczej myśli, podobnie i Bóg,
— tylko w stopniu doskonalszym, — co do wszyst
kich szczegółów wielkiego dramatu świata wie
zgóry, co będzie, gdyż mądrość jego jest źródłem
wszystkiego.
To też Pan Bóg wie, jakie kształty, właści
wości, losy miałby inny porządek świata, możliwy
do urzeczywistnienia, lecz nigdy nie urzeczy
wistniony.
On wie dokładnie, cobyśmy zrobili postawieni
w całkiem innych warunkach, niż te, w jakich
obecnie żyjemy; on wie dobrze, jakbyśmy postę
powali, urodzeni tysiąc lat temu w Chinach, albo
za tysiąc lat w Ameryce.
122
On zna wyczerpująco wszystkie możliwe kom
binacje ludzkich czynności, wpływów, wolnych po
stanowień; wie, jak wyglądałby dziś świat, gdyby
ci, co w przeszłości byli źli, żyli przeciwnie jako
najlepsi, a naodwrót wszyscy, którzy są chlubą
ludzkości, byli w innych warunkach wyrzutkami
społeczeństwa.
On zna dokładnie wszystkie bitwy świata, lepiej
niż wszyscy naoczni świadkowie i uczestnicy razem
wzięci, zna głębiej, niż wszyscy uczeni historycy
kiedykolwiek poznać zdołają, on wie, jakie cier
pienia i drgania serc rozrywały duszę żołnierską —
ale zarazem wie, jak i gdzie oni żyliby, coby my
śleli i czuli, jakieby losy przeżywali, gdyby wogóle
żadnej wojny nigdy nie było. A wie to z taką do
kładnością, owszem z większą jeszcze, niż my
znamy nasze własne nazwisko i imię.
On zna wszystkie akty miłości, jaką pałałyby
owe duchy, które przez grzech własny potępiły się
i nienawidzą go na zawsze, — zna również każdy
jęk rozpaczy, jaki wydobyłby się z tych dusz, co
mogły się potępić, ale w rzeczywistości żyły święcie
i są dziś w niebie błogosławione. On zna oprócz
tego niezmiernego, rzeczywistego świata, tysiące
i miljony innych większych, różnych światów, jakie
możliwe są, ale nigdy inaczej istnieć nie będą, jak
tylko w myśli jego.
O głębokości bogactw, mądrości i umiejętności
Bożej: jakże są niepojęte sądy jego i niedościgłe
123
drogi jego! Bo któż poznał myśl Pańską? albo kto
był radcą jego? Albo kto mu dał pierwszy, iżby on
mu oddawać miał? Albowiem z niego i przez
niego i w nim jest wszystko! Jemu chwała na wieki.
(Rzym. 11, 33-36.)
Od tysięcy lat ludzkość cała podziwia ogrom
treści, która kryje się w tym świecie. Dziesiątki
nauk klasyfikują, porządkują, badają zjawiska, wła
ściwości, prawa przyrody; ogrom wszechświata za
prząta astronomów, misterność budowy istotek ży
jących przykuwa uczonych do mikroskopów, artyści,
zachwyceni pięknem, odtwarzają je w owych arcy
dziełach, uczeni spisują grube księgi o rozwoju
historycznym, o przeżyciach narodów i jednostek.
Jaki niewyczerpalny ogrom treści; a przecież
to dopiero skromna cząsteczka znanego nam świata!
Otóż Pan Bóg nietylko to wszystko zna, ale
z łatwością wymyślił; jego twórczość jest przy
czyną wszelkiej rzeczywistości i prawdy; on znikąd
nie zapożycza przedmiotu swej wiedzy.
Wszelka mądrość od Pana Boga jest,
i z nim zawsze była i jest przed wieki.
Piasek morski i krople deszczowe
i dni wieków kto policzył?
Mądrość Bożą, uprzedzającą wszystko, kto
Jeden jest Mędrzec, bardzo straszny, [zbadał?
siedzący na stolicy swej, Pan.
124
On ją stworzył i widział i rozliczył
i rozlał ją po wszystkich dziełach swych.
(Ekkles. 1, 1-3. 8-10.)
Pan Bóg nie wzbogaca swej wiedzy poznawa
niem prawd istniejących poza nim, niezależnych
od niego.
Taka prawda jest wręcz niemożliwa, gdyż co
kolwiek istnieje, czy to realne, czy tylko idealne,
jest skutkiem Myśli Bożej. On sam jest Prawdą
nieskończoną
i
pierwszem
źródłem
wszelkiej
prawdy.
Pan Bóg zna nawskróś samego siebie i tern sa
mem zna całą Prawdę. Istota Boża jest przecież
nieskończona, — wszelkie możliwe doskonałości
streszczone w jednej, niepodzielnej Rzeczywistości.
Byt nieograniczony sam jest przedmiotem Myśli
Bożej i Myśl ta przenika pełnię Bytu tak dokładnie,
że się całkowicie utożsamia z całą tą Rzeczywi
stością niezmierzoną.
Słusznie już Arystoteles (Met. 12, 9) nazwał
Pana Boga »Myślą, która sama dla siebie jest
treścią«. Jeden wiecznie trwający Akt myśli o nie
skończonej treści i bezgranicznej intensywności,
wszechstronny i dokładny, energiczny i bez wysiłku.
Znając nieskończoną treść swej własnej Boskiej
Istoty, zna też jasno i szczegółowo wszystkie mo
żliwe światy,
przepiękne,
ogromne,
oryginalne
w swej różnorodności, bo każdy z nich, jako utwór
125
żywej Myśli, jest cząstkowem odbiciem, jakby tylko
cieniem niewypowiedzianej Boskiej doskonałości
i piękności.
Dlatego zna on te niezliczone światy najroz
maitszych możliwości nie w ogólnikach, typach
i schematach, lecz przenika każdy byt zosobna
z wszystkiemi jego zmianami i stosunkami.
0 pełnio treści boskiej Myśli! Ty jesteś Rzeczy
wistością nieskończenie świadomą, ty jesteś samą
Wszechwiedzą rzeczywistą! O Myśli, która w sobie
samej tyle zawierasz treści, że umysły stworzone
ani mil jonowej z niej nie dosięgną cząsteczki!
Ty jesteś samą Prawdą i samą Świadomością
Prawdy, pełną Wszechsamowiedzą, najaktualniej
szą i odwieczną Rzeczywistością bezwzględnie
wszechwiedną, nawskróś samowiedną!
1 kto prócz Boga pojmie naprawdę tę pełnię
nieskończoną rzeczywistości, światła, prawdy, mą
drości?
Wobec niej mąci się umysł i niemieją słowa,
bo to wielkość w ścisłem znaczeniu niepojęta,
niedościgła, niewysłowiona.
By mieć słabiutki obraz tego Aktu myśli o nie
skończonej treści i energji, lub, że tak powiem,
napięcia, wyobraźmy sobie, że rozumy wszystkich
genjuszów i anielskich duchów zlały się w jeden
potężny rozum; wyobraźmy sobie, że rozum ten
skupił w sobie wszelką prawdę, wiedzę, mądrość;
przedstawmy sobie dalej, że rozum ten jest czynny
126
w najwyższym stopniu, że energja myśli tego ol
brzymiego Umysłu przewyższa siłę żywiołów, szyb
sza niż błyskawica, potężniejsza niż ruchy kos
miczne; owszem pomyślmy, że ten Umysł pełen
genjalnej wiedzy, że ta potężna Myśl o niewypo
wiedzianej treści, jeszcze wzrosła sto razy, tysiąc,
miljon m iljonów..,
A gdy z wielkim wysiłkiem przedstawimy sobie
coś podobnego, powiedzmy sobie, że w tym kie
runku może iść myśl nasza, by choć odrobinę
uchwycić z wielkości Boga, lecz nie zapominajmy,
że ów obraz w porównaniu z Boską Wszechwiedną
Myślą jest jakby pyłek wobec gór, kropla wobec
oceanu, cień wobec słońca.
On, odwieczna Myśl, zawsze świeża a nie
zmienna,
o nieskończonej
treści
i najwyższej
intensywności,
Twórca i niewyczerpalne Źródło
wszelkiej myśli i prawdy i wiedzy!
Jaki podziw należy się jemu, jaka uległość
zrządzeniom jego! Jaka wdzięczność, że nam od
słonił rąbek tej przedziwnej Rzeczywistości, że nas
powołuje do życia wiecznego, w którem mamy
bezpośrednio zagłębiać się w tem morzu Światła.
Prawdy i Piękna!
BEZGRANICZNA MIŁOŚĆ HOJNA
Kw
t -
^ X \r
-r .
Bezgraniczna miłość hojna,
Wiemy już, że Bóg, jako Byt nieograniczony,
posiada w najwyższym stopniu wszystkie możliwe
doskonałości, wszelako nie jako mnóstwo oddziel
nych zalet, lecz w jednej prostej, niezłożonej
Rzeczywistości.
Stąd jego mądrość, wszechmoc, wieczność i nie-
zmierzoność, choć wyrażone w różnych pojęciach,
stanowią w nim jedną i tę samą nieskończoną
Doskonałość; on cały jest samą mądrością, jedną
wiecznością, czystą wszechmocą.
Ostatnio zastanawialiśmy się nad Bogiem, po
jętym jako odwieczna Myśl o nieskończonej Treści.
Otóż ta Myśl, stanowiąca samą Istotę Boga,
wiecznie czynna i niesłychanie intensywna, sama
Prawda i Piękno nieskończone, jest oczywiście
godna wszelkiej miłości.
To też Bóg, przenikając głębie swej Istoty
w całej pełni, nie może nie kochać jej ponad
wszystko.
»
Jest w nim przeto akt miłości niesłychanie
potężny, zawsze czynny, odwieczny zachwyt wobec
Prawdy i Piękna.
Czy Go znasz?
9
130
Żeby lepiej zrozumieć, czem jest ta miłość,
jaki jej przedmiot i właściwości, zwróćmy się
znowu do rzeczy bliżej nam znanych.
Każdy z nas ma wolną wolę; jesteśmy świa
domi jej aktów: upodobania, pragnienia, wahania,
odrazy,
bo jaźni,
przedewszystkiem
zaś
znarny
dobrze ten podstawowy akt woli, jakim jest miłość.
Miłość ta u nas, jak zresztą i cała władza woli,
której ona jest aktem, łączy się z wielu niedo
statkami, brakami, niedoskonałościami.
Można chcieć rzeczy złych, miłować i pragnąć
dobrych, lecz mimo to ich nie posiadać, można
miłować raz to, kiedyindziej co innego, raz wola
jest czynną, to znów nie działa, waha się, zmienia,
a
przedewszystkiem
zależy
od
przeróżnych
wpływów.
Niczego takiego nie znajdziesz w Bogu, On nie
może chcieć złego, nie może nawet pragnąć rzeczy,
którychby jeszcze nie posiadał, nie może raz miło
wać, to znowu być obojętnym, biernym, nie zależy
od namów, ponęt zewnętrznych i tym podobnych
wpływów.
Wszystko to możliwe jedynie u istot skoń
czonych.
Jakżeż więc mamy pojąć ową dziwną wolę
i miłość Boga, tak różną pod każdym względem
od naszych aktów miłości?
Dokładnego obrazu tu na ziemi znaleźć nie
można. Atoli by choć zdaleka zrozumieć, czem
131
jest miłość, jaką sam Bóg pała, przedstawmy
sobie przedewszystkiem żywo jakiś możliwie do
skonały akt zachwytu wobec piękna.
Wyobraźmy sobie jakiegoś genjusza — myśli
ciela, wynalazcę, artystę — którego umysł żywy
a szeroki, pełen wiedzy i twórczej oryginalności
szukał wielkiej idei — i oto w pewnym szczęśli
wym momencie nagle stanęło mu w umyśle roz
wiązanie zagadnień, które go pochłaniały, błysnęła
mu genjalna myśl, streszczająca całą jego wiedzę
i pragnienia, skupiło się w jednym cudnym obrazie
całe piękno, które przepełniło jego duszę.
Oczywista, że wobec tej wielkiej myśli, wola
jego nie będzie obojętna, ale z całą siłą przylgnie
do niej, radość posiadanej Prawdy, odczutego
Piękna napełni całą jego istotę.
Zachwytu podobnego, choćby w bardzo skrom
nej mierze, doznał może każdy z nas. Nie trwał
on długo i był zresztą ogromnie ograniczony co do
swej treści i samego napięcia czyli natężenia
efektu.
Ale przedstawmy sobie jakiś umysł niesłycha
nie wielki, który posiadałby w sobie wszelką
wiedzę i najwspanialsze pomysły a potrafiłby bez
trudu i poprzednich wysiłków w jednej chwili
uprzytomnić sobie całą ich piękność w harmonij
nym potężnym akcie myśli, obejmującej wszystko.
Umysł ów świadom ogromnego piękna, zawar
tego w bogactwie swej myśli, ukochałby całą tę
9*
132
prześliczną treść, przeżyłby chwilę zachwytu. Taki
akt
rozkosznego
zachwytu
przedstawmy
sobie
żywo, a wskaże on nam kierunek, w którym ma
iść wysiłek naszego umysłu, by w przybliżeniu
pojąć, czem jest miłość Boga.
On, Byt nieograniczony, — sama czysta Dosko
nałość, która w jednej niepodzielnej Rzeczywi
stości zawiera wszelką możliwą prawdę, dobro
i piękno — w jednym wiecznie trwającym a zawsze
świeżym Akcie rozumu, w jednej nieskończonej
Myśli wyraża
całe bezmierne bogactwo
swej
boskiej Istoty.
Wobec tego Oceanu
bytu,
dobra,
prawdy
i piękna najszlachetniejsza Istota nie może być
zimną i obojętną, ale kocha cały ten bezmiar
dobra i piękna bezwzględnie, całkowicie. Ta miłość
Boga, której przedmiotem jest przedewszystkiem
sama
nieskończona
Doskonałość
jego
Boskiej
Istoty, jest równie nieskończona, jak sam Bóg,
owszem jest samym Bogiem. Stąd św. Jan wyraził
ścisłą prawdę, pisząc kilkakrotnie: »Bóg jest mi
łością« (1 J. 4, 8. 16).
Jak bowiem Bóg jest w całej swej Istocie
jedną odwieczną Myślą, zawsze świeżą a nie
zmienną, o nieskończonej treści i bezgranicznej
sile, tak równocześnie i tożsamościowo jest jednym
wszechpotężnym Aktem Miłości, wiecznem ukocha
niem wszystkiego, co się w tej całej Myśli zawiera,
133
jest
nieskończonym
zachwytem
wobec
Piękna
i Prawdy, którą jest On sami
Któż zdoła pojąć ową niewysłowioną Miłość,
równą samemu Bogu, Miłość, która jest samymże
Bogiem?
Zbierzmy w jedno wszystkie najszczytniejsze
akty bohaterstwa, wierności, przyjaźni, poświęce
nia, zachwyty wynalazców i odkrywców, radości
artystów wobec piękna, miłość oblubieńców, —
przedstawmy sobie,
że te przeróżne potężne
uczucia i przeżycia skupiły się u jednej istoty
i w jednym jej akcie, — wyobraźmy sobie, że ów
akt miłosnego zachwytu wzrósł do takiej siły,
jakby połączył w sobie całą żywiołową potęgę
elektryczności rozmieszczonej we wszechświecie,
— a jeżeli potrafimy wysiłkiem wyobraźni i ro
zumu przedstawić to sobie żywo i z przejęciem,
będziemy mieli pewne — choć jeszcze za słabe —
podobieństwo, czem
jest nieskończony w swej
intensywności Akt, jakim Bóg koniecznie miłuje
całe Dobro i Pięknej swej Istoty. — U wielu
ludów starożytnych ogień był symbolem Bóstwa.
Nie bez słuszności. Jak bowiem w jednym i tym
samym ogniu jest światło i żar gorąca, podobnie
w jednej i tej samej Istocie Bożej jest nieskoń
czenie doskonała Myśl-Światło Prawdy a zarazem
równy jej, przenikający ją całą żar Miłości.
O Bogu możemy powiedzieć, że jest on zawsze
czynną Myślą wszelkiej Prawdy, Myślą rozmiło
134
waną w Piękności nieskończonego Bytu, a tem
samem jest wiecznie świeżym Aktem zachwytu,
Miłością tejże nieograniczonej
Prawdy, Dobra
i Piękna.
Ta miłość, którą Bóg ogarnia całą swą Istotą
jest źródłem miłości jego względem stworzeń.
Poznając niezgłębione bogactwa bytu, zawarte
w jego jednej lecz nieskończonej Doskonałości,
Bóg widzi, że doskonałość tę można przedstawiać
i naśladować w niezliczonych podobieństwach,
z których każde cząstkowo i zdaleka odzwier
ciedla odrobinę z owej bezmiernej doskonałości,
jaką jest on sam.
Przenikając nawskróś całą
głębię własnej Prawdy i Dobra, myśl boska widzi
w niej wszystkie możliwe prawdy i dobra, naj
rozmaitsze istoty, zalety, właściwości, o których
jakby w promykach jednego olbrzymiego słońca
wyraża się cząsteczka Piękna jego.
Bóg kocha całe Piękno swej niewyczerpalnej
Myśli, on kocha też dlatego owe wszystkie, nawet
najdrobniejsze, odblaski i podobieństwa swej do
skonałości, jakie jego twórcza Myśl ukształca
i tworzy na jej wzór.
Im więcej w którem z nich odzwierciedla się
jego doskonałość, tem więcej kocha owo podo
bieństwo. Ilość ich jest nieskończona.
Twórcza mądrość tego wielkiego Artysty widzi
miljony i miljony najróżnorodniejszych istot i naj
oryginalniejszych światów, z których każdy, jakby
135
skromna próbka, wyraża cząsteczkę dziwów z nie
wyczerpanych bogactw Bóstwa.
Choćby Bóg stworzył jeszcze inne światy,
większe i piękniejsze od obecnego, to jednak
wszystkie razem zaledwie odrobinę wyraziłyby,
czem on jest.
Nie powołał też do bytu wszystkich owych
możliwych światów, lecz wśród niezmiernej ich
mnogości wybrał ten jeden
wszechświat,
jaki
istnieje złożony z miljardów gwiazd, słońc, planet,
z naszą maleńką ziemią i wszystkiemi istotami,
jakie na niej żyją. Stworzył też nieprzejrzane
zastępy czystych duchów i w ten sposób przez
te stworzenia duchowe, świat materjalny i ludzi,
złożonych z duszy duchowej i ciała materjalnego,
objawił nazewnątrz cząsteczkę swej nieskończonej
Doskonałości.
Natomiast inne rozliczne światy, jakie mógł
stworzyć zamiast obecnego, postawił w czysto
idealnym stanie możliwości.
Te dzieła myśli swej i miłości — czy to ideal
nie możliwe, czy urzeczywistnione przez powołanie
do bytu z nicości — Bóg kocha więc jako od
zwierciedlenia cząstkowe swej własnej doskona
łości, a kocha je bezporównania więcej, niż artysta
swe dzieło, w którem ujawnił twórczą ideę swego
gcnjuszu, kocha silniej, niż najczulsza matka
dziecko, owoc żywota swego.
136
»Izali może zapomnieć niewiasta niemowlęcia swego,
aby się nie zlitowała nad synem żywota swego?
A choćby ona zapomniała, wszakże ja nie zapomnę
ciebie.«
(Izaj. 49, 15.)
Bóg kocha stworzenie tym samym aktem mi
łości, którym kocha samego siebie, gdyż niema
w nim, ani być nie może, dwu oddzielnych i róż
nych aktów; on nie może jedną miłością kochać
siebie, a jakąś drugą, odrębną, dzieła swe. Bóg
cały jest jednym niepodzielnym aktem Miłości.
Choć jednak kocha wszystkie swe stworzenia
tą samą odwieczną i nieskończoną miłością, nie
kocha ich oczywiście narówni z własną Istotą —
gdyż stawiać nikłe stworzenie narówni z nieskoń-
czonem Dobrem byłoby potwornym błędem i złem
wręcz
niemożliwem
u
największej
Mądrości
i Świętości, — nie kocha też wszystkich stworzeń
w równej mierze, ale o tyle właśnie, o ile każde
z nich jest mniej lub więcej doskonałem podobień
stwem, cząstkowo naśladującem jego Doskonałość.
Dlatego więcej miłuje istoty doskonalsze, mniej
niższe: więcej kocha aniołów, niż świat materjalny,
więcej ludzi, niż zwierzęta.
Tutaj właśnie musimy zwrócić uwagę na jedną
całkowitą różnicę między miłością Boga względem
stworzeń a naszą miłością osób czy rzeczy.
My kochamy pewne osoby, lubimy te lub owe
rzeczy, ponieważ albo jakiś obowiązek nam to
137
przykazuje, albo też ich własne zalety pociągają
nas. Ponieważ są lub przynajmniej wydają się
nam dobre, lubimy je;
one pobudzają naszą
miłość.
Wręcz inaczej u Boga. On niczego od stwo
rzeń otrzymać nie może, ni pożytku, ni przyjem
ności; jego miłość nie podlega żadnym wpływom
ni ponętom, nie pociąga go żadna dobroć, któraby
istniała niezależnie od niego.
Miłość jego jest twórcza, ona jest pierwszą
przyczyną wszelkiej dobroci, dzięki której stwo
rzenie dopiero staje się wartościowe i miłe.
On od
wieków umiłował świat, zanim ten
istniał. Ponieważ chciał, by stworzenie było dobre,
dał mu istnienie i te wszystkie dary i zalety,
dzięki którym ono stało się pięknem i pociąga-
jącem.
Rozmiłowany w Pięknie swej boskiej Istoty,
stworzył ten olbrzymi wszechświat, pełny przeróż
nych istot, ażeby cała ich dobroć i piękność,
wszystkie właściwości i zalety, jakiemi je hojnie
obdarzył, były jednym choć słabym odblaskiem,
cząstkowem naśladowaniem jego Dobroci.
Miłość jego jest czystą hojnością; kocha stwo
rzenie, więc czyni je dobrem i czyni mu dobrze.
»Wszelki datek dobry i wszelki dar doskonały
z wysoka jest, zstępujący od Ojca światłości,
u którego niema odmiany.«
(Jak. 1, 17.)
138
Dlatego, kto więcej otrzymał, nie ma wynosić
się ponad innych, lecz uznać się bardziej zależ
nym od Boga i winnym wdzięczności.
W tej bezinteresownej, uprzedzającej miłości
ma źródło miłosierdzie, nie zrażające się nawet złą
wolą stworzenia. Przez zły użytek wolnej woli
człowiek może odwrócić się od swego Stwórcy
i Pana, może zlekceważyć przykazanie jego, prze
nieść jakieś doczesne dobro i nikłą chwilową
rozkosz ponad niego samego.
Bóg karze każde zboczenie woli od porządku
ustanowionego, on nie może pozwolić, by ten, co
lgnie do niego i czyni dobrze i ten, co nim gardzi
i popełnia nieprawość, byli obaj jednakowo trak
towani. Sprawiedliwość wymaga, by każdemu od
dano według zasługi. Bóg gniewa się na grzeszni
ków. Nie jakoby unosił się namiętnością na wzór
człowieka, ale oddaje każdemu, co mu się należy,
a więc dobrym nagrodę, złym karę. Grzesznik sam
dobrowolnie staje się takim, że podpada karze.
Choćby jednak człowiek stał się najgorszym,
Bóg ciągle jeszcze kocha go jako stworzenie swe,
utrzymuje go przy życiu, użycza wielu dóbr. On
każe wschodzić słońcu swemu nad dobrymi i złymi,
i spuszcza deszcz na sprawiedliwych i niesprawie
dliwych« (Mt. 5, 45).
Bóg ustawicznem działaniem swem utrzymuje
w istnieniu rozum i wolę, których grzesznik nad
139
używa właśnie do złego; cierpliwie czeka jego
nawrócenia.
Nie dosyć na tem, Ponieważ »nie chce śmierci
niezbożnego, ale żeby się nawrócił niezbożny od
drogi swej, a żył« (Ezech, 33, 11), dlatego przez
najrozmaitsze sposoby, zewnętrzne wpływy i we
wnętrzne oświecenia i poruszenia, pobudza grzesz
nika, aby poznał swój błąd, odwrócił się od złego,
a wrócił do Boga. Dobry Pasterz nie zaniedbuje
błądzącej owieczki, nie chce jej straty, ale sam
jej poszukuje.
Miłość Boga ku stworzeniu swemu nawet złe
mu, nie zraża się żadnym grzechem i uporem,
cierpliwie kieruje wszystkiem ku dobru jego i sama
jest początkiem i przyczyną wszelkich nawróceń.
»Miłujesz bowiem wszystko, co jest,
i nic niemasz w nienawiści z tego, coś uczynił,
boś nic nie postanowił ani nie uczynił, mając
w nienawiści.
A jakżeby mogło co trwać, gdybyś był nie
chciał?
albo co mogło być zachowane,
czegobyś ty nie powołał do bytu?
Ty jednak przepuszczasz wszystkim,
gdyż
Panie, który dusze miłujesz!
[twoi są,
O, jak dobry i słodki jest, Panie, duch twój
we wszystkiem!
1 dlatego też tych, którzy błądzą, umiaiko
wanie karzesz;
140
a kiedy grzeszą, upominasz ich i mówisz do nich,
aby opuścili nieprawość i wierzyli w Ciebie,
o Panie!«
(Mądr. 11, 25. 12, 2.)
Łaskawa życzliwość Boga dla człowieka jest
wieczna i niezmienna; on kochał Szawła, kiedy
tenże był jeszcze zapalczywym prześladowcą K o
ścioła i zrobił go św. Pawłem, światłem Kościoła
i apostołem narodów.
Byłoby naiwnością i fałszem przedstawiać so
bie, że grzesznik pierwszy zaczyna swój zwrot ku
dobremu, lub że żalem i pokutą skłania dopiero
Boga do litości, podobnie jak w stosunkach ludz
kich błaga się obrażonego o przebaczenie.
Nie! Bóg zawsze ten sam niezmienną miłością
ogarnia swe stworzenie i dlatego nie chce, by ono
było złem czyli pozostawało w stanie grzechu. On
sam odwraca je od złego, w przeróżny sposób
wpływając na zmianę jego woli. Gdy grzesznik
zgodzi się pójść za wezwaniem łaski Bożej, ża
łuje za grzechy i stara się zrzucić ich więzy, Bóg
dopełnia tej wewnętrznej przemiany, zwracając mu
utracone dary świętości. Nie Boga zmienia grzesz
nik przez pokutę, lecz Bóg jego przemienia ze
złego na świętego. Gdyby on pierwszy nie podał
ręki upadłemu, pozostałby w nędzy grzechu.
»Litościwy i miłosierny jest Pan
cierpliwy i wielce miłosierny!
141
Słodki jest Pan dla wszystkich,
a ulitowanie jego nad wszystkie uczynki jego 1«
(Ps. 144, 8-9)
Bóg jest miłością« (1 J. 4, 8), Odwiecznie
czynny Akt Miłości nieskończonego Dobra i Pięk
na, przyczyna wszelkiej stworzonej doskonałości;
wierny w przyrzeczeniach i miłosierny, bo pragnąc
zawsze dobra swych stworzeń, wyrywa je z nędzy,
w jaką wpadają przez złe używanie wolnej woli.
OJCOWSKA OPATRZNOŚĆ ZAWSZE
CZYNNA
Ojcowska Opatrzność zawsze czynna.
Bóg jest samą Wszechwiedzą i Miłością ogar
niającą wszystko, co w jakikolwiek sposób istnieje,
więc przedewszystkiem nieskończoną doskonałość
swej własnej Istoty, a powtóre wszystkie możliwe
naśladownictwa stworzone, odzwierciedlające w so
bie cząstkowo jego niewypowiedziane Piękno,
Jako Stwórca i Pan wszechrzeczy ma on pieczę
nad światem, zachowuje go w istnieniu i kieruje
nim, urządza wszystko tak, by każde stworzenie
mogło osiągnąć cel, dla którego on je do bytu
powołał, a nic nie dzieje się ślepym trafem, bez
wiedzy i woli lub dopuszczenia Bożego,
To ciągłe staranie się o dobro stworzenia
i opieka nad niem zwie się Opatrznością.
Ponieważ jest ona tak ważną i dotyczy każ
dego szczegółu naszego życia, przeto Pismo św„
często mówi nam o ojcowskiej troskliwej pieczy,
jaką Bóg roztacza nad światem.
Bez woli Bożej »jeden wróbel nie upadnie na
ziemię«, »wszystkie nawet włosy na głowie naszej
są policzone« (Mt. 10, 29-30) i żaden nie zginie;
10
Czy Go znasz?
146
kruki »nie sieją ani żną, ani nie mają komory,
ni spichlerza — a Bóg je żywi«, lii je polne »nie
przędą ani tkają — a nawet Salomon w całym
przepychu swym nie odziawał się jako jedna
z nich« (Łk. 12, 24. 27).
On niebo obłokami okrywa
i deszcz dla ziemi gotuje.
On każe róść na górach trawie
i ziołom dla ludzkiej potrzeby.
On daje bydłu żywność jego
i kurczętom, kiedy piszczą.
(Ps. 146, 8-9)
On uczynił małego i wielkiego
i jednako o wszystkich pieczę ma.
(Mądr. 6, 8)
Jego Mądrość »dosięga mocą od końca aż do
końca i urządza wszystko łagodnie« (Mądr. 8, 1).
O
tej
opiece
świadczą wszystkie zawarte
w
Piśmie św. przykazania,
obietnice,
groźby,
ostrzeżenia i upomnienia, gdyż do tego jedynie
zmierzają, by nam pomóc do osiągnięcia ostatecz
nego celu, wiekuistego szczęścia w Bogu.
O niej pouczają nas dzieje ludu wybranego,
który miał być wzorem i przykładem, jak Bóg
opatrznością swą czuwa nad losami ludzkiemi,
kieruje historją jednostek i narodów.
»Gdy dzielił Najwyższy na rody, gdy oddzielał
syny Adamowe, założył granice narodów, według
liczby synów Izraelskich. A część Pańską lub jego,
147
Jakób sznur dziedzictwa jego. Nalazł go w ziemi
pustej, na miejscu strachu i głębokiej pustyni,
obwiódł go i uczył i strzegł jako źrenicy oka swego.
Jako orzeł wywabiający ku lataniu orlęta swe
i nad niemi latający,
rozszerzył skrzydła swoje,
i wziął go i nosił na ramionach swoich«. (Deut. 32,
8
-
11
) .
Żebyśmy zaś łatwiej mogli zrozumieć jego
ojcowską nad światem opiekę, zostawił w rzeczach
stworzonych dużo podobieństw tej właśnie dosko
nałości swojej.
Każda bowiem życzliwa troska, jaką jedna
istota ma o drugiej, jest pewnym słabym odbla
skiem jego Opatrzności.
Przedewszystkiem zaś człowiek w swem rozum-
nem i celowem działaniu, zmierzaj ącem do dobra
jednostek czy ogółu jest minjaturowym obrazem
działania opatrzności.
Każdy bowiem człowiek, jako obdarzony rozu
mem i wolną wolą, może układać nawet na szeroką
skalę zakrojone plany, starać się o dopięcie pew
nych nawet wielkich celów przez należycie dobrane
i wytrwałe
stosowane
środki, może
roztoczyć
czynną opiekę nad innemi rzeczami i osobami, aby
je doprowadzić do odpowiedniego rozwoju, osiąg
nięcia właściwego im celu.
Wie ogrodnik, co znaczą zabiegi około jarzyn
czy kwiatów, by wyrosły znakomite, niczem nie
10*
148
uszkodzone; ojciec czy matka rozumie, co znaczy
staranie o wychowanie dzieci, pokierowanie niemi
tak, by wyrośli na wielkich i szczęśliwych ludzi,
wiemy, co znaczą rządy kraju, zmierzające do
zaprowadzenia i utrzymania powszechnego dobro
bytu.
Człowiek stworzony na obraz i podobieństwo
Boże, obdarzony władzą wytyczania celów sobie
i innym, wynajdywania środków do ich urzeczy
wistnienia, mianowany panem świata, by go używał
na dobro swoje i ogółu, jest tem samem odzwier
ciedleniem i obrazem Opatrzności Bożej. Przed
stawmy sobie jakiegoś idealnego człowieka, który
z wielką mądrością i życzliwością opiekuje się
pewnem dziełem, roztropnie obmyśla, jakby je
doprowadzić do stanu doskonałego, czujnie, wy
trwale, stanowczo a łagodnie urzeczywistnia mą
drze obmyślane plany, — usuńmy myślą wszelkie
niedoskonałości, jakie z natury rzeczy są nie
uniknione w kaźdem stworzeniu, choćby naj ideal
niej szem, — a będziemy mieć drobny obrazek
i podobieństwo opieki Boga nad wszechświatem.
Bóg, jako Stwórca, ma pieczę o dziele swem.
On od wieków myśli o każdej istocie zosobna, on
obmyślał jej zalety, rozwój, losy; on każdemu ze
stworzeń wyznacza osobny cel, dostarcza odpo
wiednich środków do jego osiągnięcia, on układa
nieprzejrzaną mnogość najróżnorodniejszych istot,
sił, czynników w jedną harmonijną całość świata,
149
wzajemne stosunki każdego z każdym i z całością,
on urządza wszystko tak, aby każde stworzenie
mogło swój cel osiągnąć — słowem, rządzi całym
światem podług swej mądrości, wszechmocy i do
broci. »Tyś wszystko pod miarą i liczbą i wagą
urządził!« (Mądr. 11, 21).
Jak los gliny całkowicie zależy od garncarza,
który stosownie do swego upodobania uczynić
z niej może naczynie, jakie mu się podoba, tak
od mądrości Bożej, kierującej wszystkiem, w zupeł
ności jest zawisłem, jakie człowiek w życiu otrzyma
zdolności, stanowiska, łaski, losy. (Zob. Mądr. Sy-
racha 33, 13-14).
Owszem jak od twórczego umysłu dramaturga
zależy ułożenie dramatu, cała scenerja i dekoracja,
ilość i rodzaj działających osób, zawiązanie, roz
wój i wynik akcji, ogólny plan i szczegółowe roz
winięcie, tak we wielkim dramacie historji ludzkiej
i poszczególnych jednostek, twórcza myśl Boża
i miłość ku stworzeniu naznacza jakie, kiedy
i gdzie mają istnieć i działać, określa ich losy
i zawiłemi nieraz drogami prowadzi do celu,
układając wszystkie szczegóły w jedną przedziwną
całość.
Nie wyobrażajmy sobie jednak, że wskutek tego
zawisło nad nami niezmienne, nieubłagane fatum!
Obawa taka wskazywałaby na zupełny brak zro
zumienia, czem jest Opatrzność Boga.
150
Po pierwsze całkiem fałszywe byłoby przed
stawianie sobie, że Bóg raz gdzieś przed wiekami
określił owe szczegóły i obecnie, jakby związany
nieodmiennem postanowieniem raz na zawsze po-
wziętem, wykonywa ów plan z bezwzględną sztyw
nością, i że wszystko jakby mechanicznie rozwija
się podług żelaznej, nieuniknionej konieczności.
Pojęcie takie sprzeciwia się duchowości i wiecz
ności Boga. Jego myśl i miłość wiecznie czynne,
on dziś układa losy świata. Rozporządzenia jego
są niezmienne, atoli nie na wzór mechanicznych
praw działających ślepo, lecz na sposób żywego
ducha, który ogarniając myślą wszystkie szczegóły,
harmonijnie łączy stałość zasad z całkowitą wol
nością. Czy może nad dzieckiem ciąży zgubne
fatum, dlatego, że kochający je ojciec nie zmienia
kapryśnie swoich postanowień, ale z niezmienną
stałością kieruje niem według mądrze obmyśla
nych planów?
Wieczność nieskończonego Ducha (jak ją przed
stawiliśmy w rodź. 6), pełnia życia w nieprzemi
jającej teraźniejszości, zawsze świeży a niezmienny
Akt twórczej Myśli i Miłości, od której wszystko
zależy, właśnie uniemożliwia jakikolwiek fatalizm.
Powtóre również bezpodstawna byłaby obawa,
że wolna wola człowieka nie może już w niczem
wpłynąć na jego losy, skoro wszystkie szczegóły
powodzenia lub niepowodzenia zostały określone
przez Opatrzność. Podobne obawy znowu wypły
151
wają z nieznajomości Boga, zapoznają, czem jest
Pierwsza Przyczyna wszechrzeczy i jakie jej dzia
łanie.
Bóg wcale nie usuwa współdziałania stworzeń
ani nie umniejsza ich inicjatywy, gdyż nato uży
czył im różnych sił i skłonności, aby każde
zosobna i wszystkie razem pracowały nad rozwo
jem własnym i całości świata.
Wszak jego wszech obecność jest właśnie dosko
nałością, która każdemu stworzeniu daje właściwy
mu byt, rozwój i działanie.
Im więcej Bóg działa w stworzeniach, tern
wyższe one są i doskonalsze, tem potężniejsze ich
własne czynności,
tem większe ich
znaczenie
we wszechświecie.
On sam kształtuje losy jednostek i całego
świata, ale urzeczywistnia je przez czynny współ
udział ich samych, on działa w stworzeniach i przez
stworzenia.
Szczególniej ludzie, jako władnący rozumem
i wolną wolą, mają możność i obowiązek przy
czyniać się do dobra osobistego i powszechnego.
Bóg określa losy jednostek i narodów, ale też one
same w szerokiej mierze kują swą dobrą czy
złą dolę.
Opatrzność Boża używa do przeprowadzenia
swych planów nawet złej woli ludzi, którzy o nich
wcale nie wiedzą, a postępowaniem swem raczej
gotowi są je zniweczyć.
152
Tak mściwi bracia sprzedali Józefa do Egiptu,
gdyż Bóg przeznaczał go na rządcę tego kraju,
dla dobra wielu.
»Wyście o mnie źle myśleli; ale Bóg obrócił
to w dobre, aby mię wywyższył, tak jako teraz
widzicie, ażeby wiele ludu zachował« (Rodź. 50,
20]. Podobnie Żydzi z nienawiści skazali Jezusa
na śmierć, by razem z nim zniweczyć i dzieło jego,
atoli właśnie śmierć jego z wyroków Bożych po
trzebna była dla zbawienia świata.
Wszystkie wolne czyny człowieka nie zdołają
zepsuć zamiarów Bożych, ale raczej służą zawsze
do ich spełnienia. »Niema mądrości, niema roz
tropności, niema rady przeciw Panu. Konia gotują
na dzień bitwy, ale Pan daje wybawienie« (Przyp.
21, 30).
A nasze przysłowia zgodnie twierdzą, że »Bóg
dobrze radzi o swojej czeladzi«, — »Bez Boga ani
do proga«, — »Człowiek strzela, a Pan Bóg kule
nosi«.
Nie od rzeczy będzie przytoczyć na zakończe
nie dłuższy ustęp ze znakomitego dziełka Boecju-
sza p. t. » 0 pociechach filozofji« (tłum. ks. Ta
deusz Jachimowski, Poznań 1926).
Głęboko i jędrnie tak oto mówi o Boskiej
Opatrzności:
»Pochodzenie wszystkich rzeczy i cały rozwój
zmiennych istot, jak niemniej wszystko, co w jaki
kolwiek sposób podlega zmianie, zależy w swych
153
przyczynach, porządku i formach od niezmienności
myśli Bożej.
Ta niezmienność, będąc zamkniona w granicach
jednostajności, ustanawia wieloraki sposób, wedle
którego rzeczy stawać się mają.
Otóż ten sposób działania, o ile go dostrze
gamy w samej istocie Bożej myśli, nazywa się
Opatrznością.
Skoro się odnosi do tego, co zmienia i roz
rządza, nosi miano przez starożytnych nadane —
wyroku.
Jak jednak bardzo różnią się te dwie rzeczy
między sobą, łatwo dostrzec, zważywszy ich naturę.
I tak, Opatrzność jest samymże właśnie Bożym
rozumem, przez który najwyższy Władca wszech
rzeczy rozrządza wszystkiem, — natomiast wyrok
jest samem już rozrządzeniem, dotyczącem rzeczy
takowemu podległych, przez który Opatrzność pla
nowo wszystko szereguje.
Opatrzność bowiem zarówno ogarnia wszystko:
bądź rzeczy różne, bądź nieskończone; — wyrok
znów dotyczy rzeczy poszczególnych, określając
miejsce, kształt i czas, — tak, że rozwinięcie tego
doczesnego porządku, o ile jest wzięte pod uwagę
przewidywanie tych rzeczy w myśli Bożej, jest
Opatrznością, — o ile znów ma się na uwadze
porządek i następczość czasu, jest wyrokiem.
Rzeczy te, jakkolwiek różne, przecież jedne
od drugich zależą, albowiem porządek wyroku za
154
leży od stałości i niezmienności Opatrzności.
Podobnie bowiem jak artysta urzeczywistnia formę,
którą w myśli powziął dla przyszłego swego dzieła,
i stopniowo w określonym czasie dokonuje tego,
co w sposób prosty w swej wyobraźni dostrzegł,
tak też i Bóg przez swoją Opatrzność rozrządza
tern, co się ma stać, w sposób szczególniejszy i bez
odmiany; dokonuje jednak tego wszystkiego w wy
rokach swoich w wieloraki sposób i w kolejności
czasu.
A zatem wyroki Boże się spełniają, czyto przy
pomocy boskich duchów, będących na usługach
Opatrzności, czy też przez dusze, albo przy pomocy
całej natury, jużto przez obroty ciał niebieskich,
przez moc anielską, przez wieloraką przebiegłość
szatańską, przez działanie niektórych tylko przy
czyn, lub może wszystkich czynników, splata się
przecież cały ten szereg wydarzeń.
Niewątpliwie jasną jest tutaj rzeczą, że Opatrz
ność jest niewzruszoną i niezłoźoną formą urzeczy
wistniających się wydarzeń, — sam zaś wyrok
Boży
przedstawia
się
jako
zmienny
związek
i doczesny porządek tego, co już boska jednoistość
postanowiła. Stąd wynika, że wszystko, co wyro
kom podlega, również od Opatrzności jest zawisłe,
której zresztą i samo fatum podpada.«
ŚWIADCZY O NIEJ NAWET ZŁO
NA ŚWIECIE
Świadczy o niej nawet zło na świecie.
Czy zło, panoszące się na świecie, świadczy
o ojcowskiej Opatrzności Boga? Chyba przeciwnie.
Tyle nieszczęść, boleści, klęsk, tyle niesprawiedli
wości i krzywd, wołających o pomstę do nieba!
Czy on nie wie o tem, lub nie może, albo co
gorsza, nie chce temu zaradzić? W ięc to wszystko
od Boga zależy i tak źle dzieje się na świecie?
Oto pytania dręczące nieraz ludzi dobrej woli.
A jednak stanowczo twierdzimy, że różnorodne
zło, które tak boleśnie dolega właśnie najlepszym,
nietylko nie jest dowodem przeciw Opatrzności,
ale owszem potwierdza ją i stawia w nowem, wspa-
nialszem świetle.
Nie chcemy wcale łudzić się, ani przedstawiać
sprawy zbyt różowo, jakoby zło nie było wielkie;
twarda rzeczywistość daje zresztą każdemu moż
ność doświadczenia go na sobie.
^
Czyż sam Kościół nie nazywa ziemi padołem
płaczu?
Łzy w kolebce i łzy przy trumnie, a od jednej
do drugiej ciężki kawał drogi nieraz łzami zra
158
szany. Krótko boleją malcy nad maleńkiemi nie
szczęściami, ale długo i głęboko starsi nad wiel-
kiemi; płacze dziewczynka nad rozbitą lalką, ale
płacze i matka nad straconem dzieckiem. Atoli nie
tam jeszcze największa bieda, gdzie łzy płyną.
Czarna rozpacz ogarnia i ściska niejedno serce
ludzkie, choć oczy suche patrzą na zrujnowane
nadzieje życia.
Kwieciste łąki i rozkoszne ogrody nie przed
stawiają padołu płaczu, ale mówią o nim wyraźnie
wszystkie szpitale i lazarety, domy ubogich, przy
tułki starców, kalek, trędowatych, obłąkanych,
zimne i wstrętne suteryny nędzy materjalnej, wię
zienia i domy poprawcze zwichniętych moralnie!
A co się dzieje w czasach powszechnych klęsk,
wojen, głodów i zarazy? Nawet przy kwitnącym
dobrobycie, ziemia wygląda jak olbrzymie pobo
jowisko.
Około 90 000 umarło wczoraj, tyle przeciętnie
skona dziś, drugiej tyle tysięcy jest w przededniu
śmierci, jutro czeka ich konanie. Do każdego zbliża
się nieubłagana śmierć.
»Człowiek urodzony z niewiasty,
żyjąc czas krótki, napełnion jest wielu nędzami.
Wyrasta "jak kwiat i więdnieje,
i ucieka jako cień ...«
(Job. 14, 1-2)
»Wielkie utrapienie dane jest ludziom,
a jarzmo ciężkie na synów Adamowych,
159
od dnia wyjścia z żywota matki ich
aż do dnia pogrzebienia w matkę wszystkich.
Zapalczywość, zawiść, rozruch, wątpliwość
i bo jaźń śmierci, gniew trwały i sw ar,,.
nadto śmierć, krew, zwada i miecz,
gwałty, głód, skruszenie i plagi.
(Ekkli. 40, 1. 4. 9.)
Jakże najlepszy Bóg może dręczyć swe stwo
rzenia takim losem, zsyłać nędzę na najlepszych?
Istnieje jeszcze gorsze zło moralne. Jak może
Bóg pozwolić na tyle przewrotności, na krzywdy
i niesprawiedliwość?
Oto miljony istot ludzkich, stworzonych na
obraz i podobieństwo jego, marniały w okrutnem
niewolnictwie, pozbawione wszelkich praw, kato
wane i zamęczane na śmierć, służyły do wzboga
cenia się swych podłych ciemiężycieli.
Jak mógł pozwolić, by ludzie składali swe
własne dzieci na ofiarę obrzydliwym bałwanom,
by je żywcem palili dla Molocha, lub by z pobudek
religijnych okrutnie się mordowali?
Jak może pozwolić, by występki i zbrodnie
uchodziły nieraz bezkarnie, złym dobrze się powo
dziło, a niewinni od nich ciężko cierpieli? Panoszy
się i rozkwita nieprawość, cnota nietylko że pozba
wiona jest nagrody, ale nawet bywa prześladowaną
i gwałtem zdeptaną, zamiast zbrodni ona karę
cierpil
160
Przecież to wszystko, jeśli się dzieje pod rzą
dami Boga, wszechwiedzącego i wszechmocnego,
a zarazem pragnącego jedynie dobra, musi każdego
zadziwić i zarazem do uskarżeń się skłaniać,
A jednak to wszystko pozornie tylko niezgodne
jest z Opatrznością; w rzeczywistości jest ona, jak
zobaczymy, tern dziwniejszą i wspanialszą. Patrząc
na zło, nie trzeba zapominać o niektórych zasad
niczych prawdach.
Najpierw należy pamiętać, że ziemia jest miej
scem czasowego pobytu naszego a życie doczesne
jedynie przygotowaniem do wiecznego. Kto je poj
muje inaczej, nie rozwiąże nigdy jego najtrudniej
szych zagadnień, gdyż od początku obiera fałszywy
punkt wyjścia.
Powtóre, Bóg nigdy nie dopuściłby zła, gdyby
w swej wszechmocnej mądrości nie potrafił wypro
wadzić z niego większego dobra. Przez natych
miastowe usunięcie wszelkiego zła równocześnie
zniweczyłby wiele wielkich doskonałości w całem
swem dziele.
Wreszcie musimy sobie powiedzieć, że nawet
gdybyśmy nie wiedzieli, dlaczego pozwala na takie
lub inne zło, to jeszcze nie powinno nas to zbytnio
dziwić ani pobudzać do powątpiewania o jego
ojcowskiej Opatrzności.
Czyż raczej nie jest zgóry pewnem, że my na
szym słabym rozumem, ograniczonym do ciasnego
widnokręgu niezawsze zdołamy przeniknąć plany
161
nieskończonej Mądrości?
Nieletnie dziecko też
nie zna i nie rozumie myśli swego ojca; czy one
dlatego nie są mądre i dobre? Czemże nasz rozum
wobec myśli Bożej?
»Albowiem myśli moje nie są myśli wasze,
ani drogi wasze drogi moje, mówi Pan,
Bo jako wzniesione są niebiosa ponad ziemię,
tak wyższe są drogi moje od dróg waszych,
a myśli moje od myśli waszych« (Izaj. 55, 8-9),
Atoli, by nam ułatwić zdanie się na jego
Opatrzność, dozwolił nam przez światło rozumu
i objawienia wniknąć nieco w tajemnice swych
dziwnych nieraz, ale zawsze ojcowskich, rządów
nad światem i choć w części zrozumieć, dlaczego
dopuścił w nim tyle rozdźwięku i zła, dręczącego
umysły i serca nasze.
Zacznijmy od największej trudności, jak mia
nowicie pogodzić z Opatrznością Bożą istnienie
zła moralnego czyli tylu grzechów i przewrotności
na świecie. Z nich pochodzą także w wielkiej
mierze przeróżne nieszczęścia i cierpienia fizyczne.
Pan Bóg stworzył człowieka wolnym, choć
przewidział, że tej wolności woli człowiek nad
użyje do złego. Wolność bowiem, czyli możność
wyboru, sama przez się jest czemś dobrem.
Wprawdzie niedoskonałość lub złość ludzka
częstokroć korzysta z otrzymanego dobra wolności
Czy Go znasz?
11
✓
'
,
t 1 ^
1
162
w ten sposób, że wybiera i popełnia grzech, lecz
przyczyna złego nie tkwi w Bogu, ani w wolności,
którą nam dał i zachowuje, ale w nadużyciu jej,
czyli w zdrożnym kierunku woli ludzkiej, zwraca
jącej się ku złemu zamiast ku dobremu.
Grzech nie może być Bogu przypisany, albo
wiem polega on właśnie na sprzeciwianiu się woli
Bożej, przekraczaniu praw, które on ustanowił
i nakazuje zachowywać.
Gdyby Pan Bóg chciał grzech wprost uniemo
żliwić, to albo musiałby odjąć człowiekowi wol
ność, albo przynajmniej tak pokierować losami jego
i swoją wszechpotężną łaską wpływać na jego
wolny wybór, by przynajmniej praktycznie czło
wiek nigdy jej nie nadużył.
Samej wolności woli Bóg nie odejmuje czło
wiekowi, gdyż na to właśnie stworzył go istotą
rozumną i wolną, aby Mu służył świadomie i do
browolnie a nie ze ślepego przymusu.
Doskonałość bowiem, jaka zawiera się w tej
dobrowolnej służbie, choćby jednego człowieka,
jest stokroć większa, niż gdyby Bogu wszyscy
ludzie z przymusu służyli.
On chce wszystkich obdarzyć wiecznem szczę
ściem, lecz jako wolnych obywateli królestwa nie
bieskiego, nie zaś jako martwe, bierne kłody.
Bezwątpienia, Pan Bóg mógłby bez pogwałce
nia wolnej woli człowieka uchronić go zawsze od
grzechu, ale gdyby miał ścisły obowiązek tak po-
163
stępować, to byłby zależnym od człowieka, a jest
niedorzecznością, by Pierwsza Przyczyna zależała
od
jakiejkolwiek
działalności
swych własnych
stworzeń; owszem w takim porządku rzeczy roz
dawnictwo łask Bożych musiałoby się stosować do
woli ludzi tak dalece, że im więcejby kto był
przewrotny, tern więcej łask musiałby mu Pan Bóg
dawać, co jest drugą wielką niedorzecznością.
Nie musi więc Bóg zawsze przeszkadzać nad
użyciu wolnej woli, jak również nie musi za nie
natychmiast karać.
On nie karze zaraz po złym uczynku, bo zawsze
ma człowieka w swojej władzy, lecz co się wydaje
bezkarnością, jest tylko odwleczeniem kary. »Bóg
nierychliwy ale sprawiedliwy«, — »Co się odwlecze,
to nie uciecze« mówią przysłowia. Że złym często
kroć dobrze się dzieje, pochodzi i z dobroci Bożej,
która nawet najgorszego grzesznika nie opuszcza,
ale raczej przyciąga go doczesnemi dobrodziej
stwami, by się poprawił — a także ze sprawie
dliwości jego, która domaga się, by nawet to
szczupłe dobro, jakie w każdym grzeszniku się
znajdzie, nie uszło swej zapłaty, choćby tylko
w życiu doczesnem, skoro w przyszłem nie mogą
już spodziewać się żadnej nagrody.
Dlatego bezkarność doczesna i powodzenie
złych jest właściwie wielką karą. Oczywiście
trzeba pamiętać, że życie doczesne jest jedynie
przygotowaniem do wiecznego.
11*
164
Wymierza Bóg niekiedy sąd doraźny dla prze
strogi innych i pokazania, że on rządzi światem,
atoli gdyby każdy grzech natychmiast karał, to
znowu wolność woli, ten niesłychanie cenny dar,
byłaby pod pewnym przymusem i ludzie służyliby
mu z niewolniczej bo jaźni, nie z wielkiej szlachet
nej miłości dobra.
'
Bez prześladowań, ucisku i niesprawiedliwości
ze strony złych niemożliwe też byłyby bohaterskie
cnoty męczenników, nie istniałyby wielkie, szla
chetne postacie bojowników za dobrą sprawę,
którzy wszystko poświęcili, byle zostać wiernymi
prawdzie i słuszności. Od wytrwania w dobrem
odstraszało cierpienie złączone z niem, pociągała
natomiast do złego obietnica rozkoszy, drogo trzeba
było okupić wierność Bogu, który, zdawało się
ponadto, opuścił swych miłośników i wydał ich
bezbronnych na urągowisko wrogów. Bez podob
nych trudności nigdy nie zajaśniałaby taką chwałą
ich żywa wiara, niezłomna nadzieja i miłość, zwy
ciężająca wszelkie przeszkody.
Podobne znaczenie mają wszystkie cierpienia
fizyczne, są środkiem do większej doskonałości.
»Wiemy, że tym, którzy miłują Boga, wszystko
dopomaga ku dobremu« (Rzym. 8, 28).
Choroby, nędza i inne nieszczęścia pochodzą
często z winy człowieka, jako następstwa życia
hulaszczego, pijaństwa, karciarstwa, rozpusty —
są zatem słuszną karą za grzechy.
165
Pan Bóg postępuje z ludźmi ponadto jak lekarz,
który właśnie z litości ku cierpiącemu stosuje
nieraz przykre, ale skuteczne środki.
Niejeden
człowiek w szczęściu zapomina o Bogu i zaczyna
brnąć w występki — gdy łagodniejsze napomnienia
wewnętrzne nie skutkują, wtedy Pan Bóg uderza
w grzesznika gromem nieszczęścia i przez nagłe
straty majątkowe, niepowodzenia w rodzinie lub
inne klęski stara się go opamiętać, chce bowiem
zbawienia jego.
Cierpienie działa jako środek poprawczy.
Uczy również odrywać serce od rzeczy przemi
jających, od ziemi, a zwracać je ku krainie szczę
ścia trwałego, ku niebu.
Sprawiedliwi mają sposobność odpokutowania
tu na ziemi swoich dawnych grzechów oraz pozy
skania obfitszych zasług, jeśli z budującą cierpli
wością znoszą zesłane im krzyże.
Pod wpływem cierpienia powstają i dojrzewają
heroiczne cnoty:
cierpliwości,
męstwa,
wielko
duszności, a zwłaszcza miłosierdzia i ofiarności.
Iluż to ludzi, wzruszonych widokiem nędzy
współbliźnich, przeznacza całe swoje majątki na
cele dobroczynne! Ileż tysięcy osób poświęca całe
swe życie na pielęgnowanie chorych, upośledzo
nych, opuszczonych! Czyż ten heroizm miłosier
dzia byłby kiedy znany, gdyby ludzkość nie cier
piała? Czy szczytna miłość nieprzyjaciół byłaby
166
możliwą, gdyby jeden drugiemu nigdy nie do
kuczył?
Kiedyś w niebie najwięcej będziemy dziękować
Bogu za to, co było dla nas przykrem na ziemi!
Czemże są cierpienia, choćby i całego życia, wobec
niekończącej się wiecznej szczęśliwości? Czy nie
warto pocierpieć jedną minutę, by używać całe
życie? A przecież nawet sto lat porównane z wiecz
nością są jedną sekundą!
»Dlatego nie ustawamy.. . albowiem to, które
teraz jest prędziutko przemijające i lekkie nasze
utrapienie, sprawuje w nas ogrom wiecznej chwały
ponad wszelką miarę« (2 Kor. 4, 17).
Pan Bóg nie koniecznie tego najwięcej miłuje,
komu najlżejsze daje życie, różami zasłane drogi
wyznacza, ale od kogo dużo żąda i pomocy udziela,
by w osobistej walce z trudnościami zdobywał
bohaterski wieniec chwały.
Wyobrażają sobie może niektórzy, że byłoby to
oznaką wielkiej miłości, gdyby Pan Bóg dla do
brobytu
człowieka
stworzył
świat z gotowemi
miastami, zaopatrzony w koleje i telegrafy, z do-
skonałemi drogami i mostami, z wybrednym kom
fortem bogactwa, bez konieczności zdobywania po
żywienia i ubrania, bez trudów nad rozwiązaniem
zagadnień naukowych, społecznych, ekonomicznych.
Spokojnie używałby człowiek obfitości dóbr — ale
też
zarazem
gnuśniałby w całkowitym
zastoju
duchowymi
167
Przeciwnie — nieodzowna potrzeba zdobywania
sobie z trudem warunków do życia, konieczność
walki z niekorzystnemi wpływami przyrody, znie
wala człowieka do ciągłej czujności, zapobiegli
wości i pracy, a tak przyczynia się do postępu
umysłowego, do odkryć i wynalazków, które są
źródłem dobrobytu i zapewniają niezmierne ko
rzyści materjalne i kulturalne. Prawdziwa mądrość,
dobroć i wszechmoc Boga pokazuje się w tern, że
zmusza człowieka i daje mu siły, by własnym za
chodem, samodzielnie rozwijał się wszechstronnie,
urzeczywistniał na ziemi coraz dogodniejsze wa
runki dobrobytu, a przez tę pracę i walkę, chlubną
dla jego natury rozumnej i wolnej, zdobywał
równocześnie królestwo wiecznego szczęścia, na
grodę bohaterskich wysiłków. Bez cierpień i trudów
i walki ze złem nie rozwinęliby się wielcy i wolni
obywatele ojczyzny niebieskiej.
Poco jednak cierpią zwierzęta, skoro ich cier
pienie nie pochodzi z ich winy, ani nie jest dla
nich bodźcem do ich postępu kulturalnego lub
moralnego, ani nie może być nagrodzone w życiu
przyszłem? W rozwiązaniu tej trudności strzeżmy
się znowu wyobraźni niezgodnej z rzeczywistością.
Najpierw cierpienia zwierzęce nie są ani tak
częste, ani tak wielkie, jakby się na pierwszy rzut
oka mogło wydawać. Zwierzęta podlegają cierpie
niom fizycznym rzadziej aniżeli ludzie, a przede-
wszystkiem posiadając mniej rozwinięty system
168
nerwowy, odczuwają je słabiej, U niższych gatun
ków wrażliwość na ból jest nikła. Przebity szpilką
owad smacznie zjada podany pokarm.
Nawet przedśmiertne boleści wskutek ran, za
danych przez zwierzęta drapieżne, są u nich dale
kie od męczarni. Owady i węże oszołamiają swą
ofiarę jadowitem ukłuciem lub ukąszeniem; dra
pieżne ptaki czynią to samo przez uderzenie
dziobem w głowę albo wbicie szponów w okolicę
serca. Lew pozbawia owcę świadomości potrzą
sając silnie w powietrzu, tygrys rzuca się na szyję,
by jak najprędzej otworzyć tętnicę.
Ponadto
cierpienia
moralne, stokroć nieraz
gorsze od fizycznych, zgoła nie mają do nich przy
stępu.
Bydło, prowadzone na rzeź, wcale nie przeżywa
uczuć skazańca, wiedzionego na stracenie. Zwierzę
nic nie wie o tern, co mu grozi za tydzień, nie
obawia się śmierci, która je dopiero kiedyś spotka,
ono cierpi jedynie fizycznie to, co mu doraźnie
dolega i słabiej niż delikatniejszy organizm ludzki.
Zwierzęciu nie dokucza potwarz, niewdzięcz
ność, zawiść, zawiedziona nadzieja, obawa o dalszą
przyszłość.
Koń smagany niesłusznie batem, nie jest tak
nieszczęśliwy, jak niewolnik, który w podobnym
bólu czuje zarazem krzywdę i poniżenie, a myślą
obejmuje całe swe smutne położenie.
169
Zresztą, choćby
jakieś
cierpienie
zwierzęce
trwało wyjątkowo czas dłuższy, bywa ono zawsze
sowicie wynagrodzone samem życiem, darem tak
cennym, że zwierzę, uchodzące w naszych oczach
za najnieszczęśliwsze, pragnie je zachować i dla
tego broni się przed śmiercią.
Stąd też nikt nie słyszał o samobójstwie zwie
rząt, żyjących nawet w najgorszych warunkach.
Widać z tego, że dobro życia nietylko równoważy,
ale przewyższa wszelkie cierpienie zwierzęce.
Cierpienia zwierząt wypływają z ich istoty
i mają na celu dobro ich. Skoro nietylko żyją, ale
i czują, obdarzone poznaniem i samodzielnością
ruchów, mają też same starać się o siebie, przeto
muszą podlegać wrażeniom przyjemnym i przykrym.
Bez ponęty nie dążyłyby do tego, co jest ko
nieczne do ich życia i zdrowia, oraz do utrzymania
ich gatunku, — bez odczuwania pewnych dolegli
wości, nie unikałyby rzeczy szkodliwych, ani nie
starałyby się im zapobiec.
Z tego powodu cierpienie jest zjawiskiem
w wysokim stopniu celowem, prawdziwem dobro
dziejstwem dla zwierząt i ludzi. Cóżby się stało
ze zwierzęciem, gdyby nie odczuwało głodu, ni
pragnienia, ani zimna, ani zmęczenia? Nie szukało
by pokarmu, nie chroniło organizmu przed zamarz
nięciem, zginęłoby.
Chociaż jedne służą za pastwę drugich, w y
chodzi to jednak na dobro nawet samych ofiar.
170
Zwyczajnie bowiem giną głównie słabsze, nieudol
nie jsze do obrony czy ucieczki, a w ten sposób
jednostki silniejsze łatwiej chronią typ od zwyrod
nienia. Powtóre, gdyby nie ginęły, to w krótkim
czasie tyle ich namnożyłoby się, że życie ich stało
by się wogóle niemożliwe, nie mówiąc już o innych
skutkach. Gdyby tak szarańcza nie ginęła masami,
nie ginęły owady, myszy, węże?
Czyż wogóle nie lepiej, by tysiące zwierzęcych
pokoleń cieszyło się czasowem życiem, w którem ich
cierpienia są sowicie wynagrodzone wielu przyjem
nościami, a potem ginęło dla pożytku drugich, niż
gdyby jedno i to samo pokolenie miało wieść
długi żywot, wykluczając przez to istnienie wielu
innych?
Przedewszystkiem zaś nie przypisujmy im na
szej ludzkiej psychologji, naszych tragedyj życio
wych — są one dla nich zgoła nieznane.
Czuwa Opatrzność nad zwierzętami i prowadzi
je do celu, dla którego je stworzyła i hojnie ob
sypała darami. Nieliczne cierpienia znikają wobec
wielorakich dóbr złączonych z darem życia a służą
przeważnie do jego utrzymania, dla dobra jedno
stek lub całego gatunku.
O
ile wogóle zwierzęta mają świadomość
szczęścia, (nie może ona być taka, jak u istot
rozumnych), są one znacznie więcej zadowolone ze
swego losu, aniżeli ludzie.
171
Ci narażeni są na cięższe losy, bo i odczucie
mają delikatniejsze i duchowo dużo cierpieć mogą.
Zato życie wieczne, do którego ich Bóg przeznacza,
nader obficie wynagrodzi nawet naj przykrzejsze
przejścia doczesne.
A jeżeli zostaną potępieni? Czy wieczne od
rzucenie, bez możności poprawy, nie jest właśnie
największem złem, którego istnienie wcale nie prze
mawia za ojcowską Opatrznością? Dlaczegóż Bóg,
który bez pogwałcenia wolnej woli mógłby wszyst
kich doprowadzić do wiekuistego szczęścia, po
zwala na wieczną zgubę, cierpienia bez końca?
Jest to zarzut podnoszony ze szczególnym nacis
kiem w naszych czasach.
Brak spokojnej rozwagi, uwzględniającej wszyst
kie dane tego zagadnienia, unoszenie się uczuciem
a zwłaszcza nieokiełznana wyobraźnia wyolbrzy
miają trudność. Nie jest ona bynajmniej taka, żeby
świadczyła przeciw Opatrzności.
Najpierw dziwnem już jest, że ci sami ludzie,
którzy nieraz gorszą się, że niema sprawiedliwości
na świecie i że dobrzy cierpią ucisk a ich prześla
dowcy opływają w dobra, śmią zarzucać Bogu
okrucieństwo, skoro sprawiedliwie odda każdemu,
co mu się należy. Potępiają go, że nie karze,
i znowu potępiają, że karze; jest to niedorzeczna
sprzeczność oraz niesprawiedliwość względem Boga.
Powtóre, ci wszyscy, którzy naiwnie przypisują
sobie większe miłosierdzie, aniżeli ma sam Bóg
172
względem swoich stworzeń, powinniby wpierw
dobrze policzyć się z własnem sumieniem, czy
rzeczywiście odpuścili ze serca wszelkie urazy
bliźnim swoim.
Nie skarżmy się, że Pan Bóg niedość miło
sierny, bo i tak trudno nam naśladować go w tej
właśnie doskonałości; musi wciąż napominać nas,
owszem groźbami zmuszać, byśmy chcieli być miło
sierni jak On!
Po trzecie, nie wyobrażajmy sobie, że potępio
nym stała się jakakolwiek krzywda. Mieli całe
życie do wyboru między dobrem i złem, przypo
minano im, że z chwilą śmierci kończy się jedyny
czas próby. Otrzymali to, co obrali.
Przedewszystkiem jednak nie wyobrażajmy so
bie, że ci, którzy dobrowolnie wzgardzili ofiarowa-
nem im szczęściem, są jeszcze w gruncie rzeczy
poczciwymi ludźmi, garnącymi się do Boga, tylko
niestety po niewczasie. Nie taki jest stan duchowy
potępieńców. Gdyby im Bóg posłał Anioła z dobrą
nowiną, że uzyskają przebaczenie pod warunkiem,
iż z żalem za przestępstwa powiedzą: »my chcemy
Boga«, to ani jeden z nich nie zgodziłby się sko
rzystać z tak wspaniałomyślnego miłosierdzia.
Do wypaczenia pojęć w tym względzie przy
czyniły się może i niektóre pobożne pisma. Opo
wiadają np. jak sam szatan pokazał się i wyznał
ze smutkiem, że, gdyby mógł się jeszcze spodzie
wać przebaczenia, to zgodziłby się aż do sądnego
173
dnia piąć do nieba po słupie najeżonym brzyt
wami!
Otóż o prawdziwości podobnych niby to obja
wień możemy słusznie wątpić. Podstawą naszych
przekonań religijnych i pojęć o życiu pozagrobo-
wem jest objawienie Boże, zawarte w podwój nem
źródle wiary, Piśmie św. i Tradycji, a nie jakieś
wynurzenia złego ducha! Nawet gdyby był rzeczy
wiście komu wyznał takie pobożne zamiary, nale
żałoby im niedowierzać, gdyż on jest ojcem kłam
stwa i zawsze chce ludzi wprowadzić w błąd, nie
ma zamiaru prawić nauk rekolekcyjnych! Potępieni
nie chcą żadnej pokuty. Zacięci w złem, pragną
szczęścia, ale bynajmniej nie w Bogu ani z Bogiem.
Nie róbmy z nich nieszczęśliwych ofiar o szlachet
nych porywach.
Jeżeli usuniemy ludzkie fałszywe wymysły
a zachowamy ścisłą prawdę, jaką nam rozum
i wiara podaje, jeżeli ponadto uwzględnimy fakt,
że o potępieniu tej lub owej konkretnej osoby
żadnej pewności nie mamy, to i trudności prawie
zupełnie znikną.
Wkońcu musimy zauważyć, że nie jest to ani
zupełnie potrzebne, ani nawet możliwe, abyśmy cał
kowicie zgłębili wszystkie tajemnice Opatrzności,
gdyż rozum ludzki jest zbyt ograniczony, aby
w każdym wypadku mógł ogarnąć wszystkie za
miary niepojętej Mądrości i Miłości Boga.
174
Owszem, skoro świat i rządy nad nim są dzie
łem Bożem, to tern samem muszą kryć w sobie wiele
tajemnic.
Niejedną odsłonił nam obecnie, inne zachował
dla życia przyszłego. Trzeba mu zaufać. Nieskoń
czona Miłość wszechwiednej Mądrości napewno
wszystko urządziła dobrze.
NASZA MIŁOŚĆ NAJWYŻSZEGO DOBRA
Nasza miłość najwyższego Dobra,
Całe nasze życie doczesne jest jedną wielką
podróżą do ostatecznego celu, do Boga. Nato bo
wiem powołał cały świat z nicości do bytu i ob
darzył nas rozumem i wolną wolą, abyśmy już tu
na ziemi poznali go i umiłowali jako najwyższe
Dobro, zapragnęli wiecznego z nim współżycia,
a tern samem przygotowali się doń przez postę
powanie godne istot powołanych do tak wzniosłego
przeznaczenia. W obecnym więc okresie przygoto
wania do wiecznej szczęśliwości mamy nawiązać
i utrzymywać osobiste, bliskie stosunki z Tym,
który jest naszym Stwórcą i Celem, Dawcą dóbr
i Szczęściem samem.
Poznać Boga i przylgnąć doń całą duszą, uło
żyć cale nasze działanie odpowiednio do tego
idealnego powołania — oto największy obowiązek,
najwyższa doskonałość na ziemi i szczyt szczęścia
w niebie.
»Pierwsze wśród wszystkich jest przykazanie:
Słuchaj Izraela, Pan, Bóg nasz, jest Bogiem jedy
nym; będziesz tedy miłował Pana Boga twego
12
Czy Go znasz?
178
z całego serca twego i z całej duszy twojej i ze
wszystkiej myśli twojej i z całej siły twojej« (Mk.
12, 29-30),
Wszystkie poprzednie rozważania nad nieskoń
czoną doskonałością Boga służyły właśnie do
lepszego poznania, jak bardzo jest on godzien naj
wyższej miłości. Obecnie zbierzemy razem waż
niejsze pobudki tejże, oraz wyjaśnimy, na czem
taka miłość polega i jak się objawia.
Otóż podstawową pobudką, dla której mamy
miłować Boga ponad wszystko, jest on sam, czyli
jego nieskończona doskonałość. Causa diligendi
Deum, Deus est, rzekł słusznie św. Bernard. —
Jest to ogólne prawo, że serce nasze tern silniej
lgnie do pewnych osób lub rzeczy, im więcej one
mają w sobie zalet, wartości, piękna. Ich wrodzona
lub nabyta dobroć, prawdziwa lub urojona, jest
przyczyną i źródłem zadowolenia, jakie nam spra
wiają.
I tak widok cudnej przyrody nie dlatego do
piero jest czemś dobrem, że nam jest przyjemny,
ale naodwrót dlatego się nim rozkoszujemy, że on
w sobie jest piękny i wspaniały. Piękność jego
wywołuje w nas upodobanie w nim.
Kochamy przyjaciół nie dlatego, że są nam mili
C
i pożyteczni, lecz ponieważ dla swej osobistej
.wartości i zalet pociągają nas. Ich doskonałość
sprawia, że i obcowanie z nimi jest cenne i przy
jemne. Tak więc wogóle wartość i dobroć we
179
wnętrzna, właściwa danym istotom, jest zasadniczą
przyczyną, dla której zasługują na miłość.
Toteż Bóg, jako nieskończona Doskonałość,
najrzeczywistszy Ideał i najidealniej sza Rzeczy
wistość, Pełnia Prawdy, Dobra i Piękna, jest Istotą
zewszechmiar zasługującą na najwyższą miłość.
Przecież on jest sam w sobie tak zachwycający, że
nawet jego bezgraniczna mądrość nic piękniejszego
ni lepszego wymyśleć nie może!
Nie dlatego więc wyłącznie mamy kochać Boga
ponad wszystko, że on dla nas jest dobry i dawcą
wszelkich dóbr, ale przedewszystkiem dlatego, że
on sam w sobie jest przedmiotem godnym naj
większej miłości.
Jak żaden umysł stworzony nawet w niebie nie
zdoła całkowicie pojąć bezmiernej wielkości niepo
jętego Boga, tak również wszelka miłość, jaką
choćby najdoskonalsze stworzenie ku niemu pałać
może, zawsze będzie mniejszą od tej, na jaką on
zasługuje.
Św. Tomasz z Akwinu stawia sobie pytanie, czy
Boga można miłować całkowicie (Sum. theol. 2,
2 q, 27 a. 5) i odpowiada, że to słowo »całkowicie*
można zrozumieć w trojaki sposób:
Najpierw może się ono odnosić do rzeczy umi
łowanej czyli przedmiotu miłości. W tern znacze
niu trzeba Boga miłować całkowicie, ponieważ
wszystko, co jest w Bogu, powinien człowiek
miłować.
12
*
180
Powtóre, może ono dotyczyć samego miłującego
i tak również należy Boga miłować całkowicie,
ponieważ człowiek powinien kochać Boga z całej
swej siły i wszystko, co ma, kierować do miłości
Boga, stosownie do przykazania: Będziesz miłował
Pana Boga twego z całego serca twego i t. d.
Wreszcie może się ono odnosić do porówna
nia między miłującym a rzeczą umiłowaną; czyli
całkowicie miłuje ten, czyja miłość jest tak wielka,
że równą jest wartości rzeczy umiłowanej. W sto
sunku do Boga jest to już zupełnie niemożliwe
Skoro bowiem wszystko o tyle jest godne miłości,
0 ile jest dobre, Bóg, jako Dobro nieskończone,
godzien jest nieskończonej miłości. Żadne jednak
stworzenie nie może Boga nieskończenie kochać,
ponieważ siła stworzenia jest zawsze skończona.
»Większy jest Bóg, niż serce nasze«, powiedział
św. Jan (1 J. 3, 20).
Wynika to ze samej niepojęcie wielkiej dosko
nałości Boga. Miłość rodzi się z poznania i zależy
od niego. Im więcej w czemś spostrzegamy war
tości i dobroci, tern wyżej cenimy je, tem bardziej
przywiązujemy się doń. Skoro więc Bóg jest taką
niezgłębioną
Pełnią
wszelkiej
Prawdy,
Dobra
1 Piękna, że żaden umysł nie może pojąć go cał
kowicie czyli wyczerpująco, z konieczności i sama
wola niezdolna jest umiłować go tak, jak w rzeczy
wistości zasługuje.
181
Najwięksi Doktorzy Kościoła zgodnie nauczają,
że rozważanie przymiotów Bożych jest najszczyt-
niejszem zajęciem człowieka i najpewniejszym
środkiem do rozpalenia w nas wielkiej jego mi
łości.
Każdy z tych przymiotów jest nowem,
odrębnem pojęciem tej samej nierozdzielnej dosko
nałości, stawia ją w nowem świetle, a tern samem
jest nową, odrębną pobudką, by całem sercem
oddać się Temu, którego nigdy dostatecznie pojąć
ni ukochać nie zdołamy.
Drugą przyczyną miłości Boga ponad wszystko,
lub raczej całym nowym szeregiem pobudek do
takiej miłości, są jego różnorodne dobrodziejstwa.
Rozważamy w nich już nie wielkość nieskończo
nego Dobra, jakiem jest on sam, ale dobroć i łaska
wość jego dla nas.
Od niego mamy wszystko! Sto lat temu nie
było nas wcale; nikt nawet nie myślał wówczas
o nas. Tylko on jeden myślał od wieków i to
o wszystkich szczegółach osobistych, o każdym
naszym drobiazgu.
On utrzymywał w istnieniu owe atomy, które
choć wówczas rozrzucone w różnych miejscach,
miały kiedyś wejść w skład naszego organizmu,
służyć nam do życia i rozwoju ciała.
Nim jeszcze rodzice o tern pomyśleli, on już
zawczasu gotował w lesie drzewo na kołyskę, słoń
cem i deszczem pielęgnował je. On przygotował
samych rodziców i wlał w ich serca miłość, by
182
chcieli zająć się slabem, nieporadnem niemowlęciem
i pielęgnować je troskliwie.
W łonie matki kształtował misterne przyrządy
zmysłów, a przedewszystkiem sam stworzył duszę
nieśmiertelną, wyposażoną w bezcenne władze ro
zumu i woli.
»On nas uczynił, a nie my sami siebie« (Ps.
99, 3) i każda matka może to mówić dzieciom
swoim, co matka Machabejska: »Nie wiem jakoście
się w żywocie moim ukazali, bom nie ja ducha
i duszę wam darowała i żywot i każdego członki
nie samam spoiła, ale Mwórca świata, który spra
wił człowiecze narodzenie« (2 Mach. 7, 22-23).
W tworzeniu się ciała działały siły i prawa orga
niczne, ale on w nich i przez nie czynnie współ
pracował!
On z małego niemowlęcia uczynił we chrzcie
św. dziedzica wielkiego nieba i swoje dziecko
przybrane, jako królewiczowi przydał do boku
jednego z dworzan swych, potężnego w mądrości
i dobroci, ślicznego Anioła Stróża.
»Uważajcie, by nie pogardzić żadnym z tych
maluczkich, albowiem powiadam wam, ich anioło
wie w niebie zawsze patrzą na oblicze Ojca mego,
który jest w niebiesiech« (Mt. 18, 10).
Aniołowie wiedzą, jak bardzo Bóg ukochał nas
i dlatego z wielką miłością spełniają powierzoną
im pieczę nad nami.
»Albowiem Aniołom swoim rozkazał o tobie,
aby cię strzegli na wszystkich drogach twoich. Na
ręku będą cię nosić, byś snąć nie obraził o ka
mień nogi twojej« (Ps. 90, 11-12).
Kto oceni wielkie dobrodziejstwo wiary, pou
czającej nas o podobnych wspaniałych prawdach?
Kto oceni tę łaskę, że narodził się w Kościele kato
lickim, ze zacnej rodziny, otrzymał dobre wycho
wanie, ustrzegł się tylu niebezpieczeństw? Kto
zliczy tę nieprzejrzaną ilość darów, jakiemi Bóg
z miłości ku stworzeniu ciągle i hojnie obsypuje
każdego? Wartość ich wzrasta niepomiernie, gdy
zważymy kto kogo i jak miłuje. Oto najwznio
ślejsza Istota, przed którą w zachwycie uwielbienia
chylą się kornie potężne duchy anielskie, kocha
nędzne robaczki ziemskie, ludzi, którzy niekiedy
ledwie mogą ścierpieć się wzajemnie, którzy mu
odpłacają niewdzięcznością, nadużywają użyczo
nych im darów na obrazę jego. Ukochał Bóg ludzi
pierwszy i całkiem bezinteresownie, gdyż wcale
stworzenia nie potrzebuje, zadarmo, wiernie, potęż
nie, każdego zosobna; a miłość tę ustawicznie
czynem udowadnia.
Wszędzie obecny »sam daje wszystkim życie
i oddech i wszystko« (Dziej. Ap. 17, 25), współ
działa w tworzeniu się każdej komórki, Twórca
słodyczy
miodu
i
zapachu barwnych kwiatów
i piękności muzyki, ukryty a potężnie pracujący
w każdej istocie, daje jej cały byt i dobro i pięk-
184
ność tak, że przy każdej użytecznej i miłej rzeczy
powiedzieć sobie musimy: oto dar Boży, którym
nas chce pociągnąć do Siebie!
Stworzył ręce, by mogły przyjąć jego dary
i ciągle je niemi zapełnia, dał ducha o pragnie
niach nienasyconych, gdyż chce go nasycić samym
sobą. Wszystko nam daje, by nam dać siebie!
Oto trzeci powód lub raczej znów cała grupa
pobudek, aby go umiłować bezwzględnie, ponad
wszystko.
Ten, który jest sam w sobie nieskończoną do
skonałością godną wszelkiej miłości, który z bez
przykładną hojnością jest Źródłem i Dawcą wszel
kich dóbr stworzonych, postanowił w niepojętej
miłości ku stworzeniu dać mu także samo Dobro
nieskończone. Powołał istoty rozumne do uczest
nictwa w swem boskiem życiu, do udziału w szczę
ściu, którem jest on sam. Zastanowimy się do
kładniej w ostatnim rozdziale nad tym największym
darem Boga, tak wspaniałym, że nawet on sam nie
może już dać nic większego.
Może nie od rzeczy będzie przytoczyć wyjątek
z Rabindranath Tagore: Zbiórka owoców, pieśń 28.
»Raz po raz przychodziłem do twej bramy,
z wyciągniętemi rękami prosząc o więcej i jeszcze
więcej.
Ty dawałeś i dawałeś, jużto w umiarkowanych
dawkach, jużto w nagłych hojnościach.
186
I brałem niektóre dary, inne, zdaje mi się,
porzuciłem
na
ziemię;
niektóre
znajdują
się
jeszcze ciężkie w mych rękach, z niejednych zro
biłem poprostu zabawki i popsułem je, gdy mi się
sprzykrzyły.
Wkońcu ruiny z darów Twych urosły we wielki
stos — i zakryły mi Cię, a ustawiczne pragnienia
i wyczekiwania znużyły me serce.
Oh, zabierz, zabierz wszystko — tak wołam
obecnie do Ciebie! Wytrąć z rąk moich żebraczych
cały ten dobytek; zgaś światło tego natrętnego
wędrowca.
Chwyć mię sam za ręce, oderwij mnie od tego
ciągłego gromadzenia darów Twych i przenieś
w czystą nieskończoność Twej obecności odkrytej,
niezasłoniętej!«
Tak mówi człowiek, który znał Boga tylko przy-
rodzonem światłem rozumu, bez wspaniałości od
krytych przez objawienie.
Lecz jaką powinna być ta miłość Boga, do
której nas woła jego niewysłowiona Doskonałość,
wzywają otrzymane od jego Dobroci dary, pobudza
największy Dar, on sam jako treść i źródło
wiecznej radości?
Zauważyć należy, że miłość Boga nie polega na
czczych słowach lub tkliwych uczuciach. Jest to
wielką pociechą dla tych pobożnych osób, które
się trapią i skarżą, że nie odczuwają na modlitwie
żadnej słodyczy, owszem muszą walczyć z częstem
186
roztargnieniem i pewnym wstrętem, Miłość Boga
objawia się przedewszystkiem w czynach, w peł
nieniu woli jego, w ukształtowaniu swego postępo
wania i całego życia według norm podanych przez
rozum i prawdy objawione,
»Nie każdy, kto mi mówi: Panie, Panie! wnij-
dzie do królestwa niebieskiego, ale ten, kto spełnia
wolę ojca mego, który jest w niebiesiech
(Mt. 7,
21). »Jeżeli mnie miłujecie, przestrzegajcie przy
kazań moich« (Jan 14, 15). »Kto ma przykazanie
moje i pełni je, ten jest miłośnikiem moim«, »Kto
mnie nie miłuje, nauk moich nie chowa« (Jan 14,
23. 24). »Synaczkowie moi, nie miłujmy słowem
ani językiem, ale uczynkiem i prawdą« (1 Jan,
3, 18).
Jak wszystkie przykazania dadzą się ostatecz
nie sprowadzić do jednego, największego przykaza
nia miłości Boga nade wszystko, tak naodwrót za
chowanie jego wymaga spełnienia wszystkich in
nych, Czyż kocha Boga ten, który oddaje się roz
puście, ciężko krzywdzi bliźniego, lub w inny
sposób przenosi jakie dobro stworzone ponad
samego Boga?
Atoli choć miłość nie polega na samych sło
wach czy uczuciach, ale raczej na czynnem zasto
sowaniu się do woli Bożej, to jednak sam afekt
woli, czyli wewnętrzny akt miłości, nie jest bynaj
mniej bez znaczenia. Pod pewnym względem jest
on
najważniejszy,
gdyż
wszystkie
zewnętrzne
czyny z niego dopiero wypływają, on pobudza do
zachowania przykazań i daje siłę do przezwycię
żenia trudności w spełnieniu woli Bożej.
Wszystko inne o tyle ma wartość, o ile jest
objawem wewnętrznej miłości, jej skutkiem lub
przynajmniej środkiem i przygotowaniem do niej.
Z dwu ludzi jednakowo zachowujących wszyst
kie przykazania, jeden może być bardziej oddany
Bogu, potężniej lgnąć do niego wewnętrznie, głę
biej i bezwzględniej ukochać go ponad wszystko.
Samo częste myślenie o Bogu, wznoszenie się doń
w afektach miłosnych, jest najwspanialszą modlitwą
wielkiej wartości. Nawet rozrzewnienie i podobne
uczucia, towarzyszące niekiedy duchowym aktom
miłości, nie są do pogardzenia, jako środki pomoc
nicze, potęgujące miłość wewnętrzną, byleby sobie
nie wyobrażać, że są samą miłością.
Stokroć szczęśliwy ten, kto zawczasu poznał,
kim jest Bóg i ukochał go całą duszą! Żyje naj
większym Ideałem, w którym niema ułudy. Spo
kojny, bo znalazł przedmiot, mogący zaspokoić naj
wybredniejsze marzenia. Sam świat widzialny na
biera dlań nowego wdzięku, gdy w nim widzi
dzieło wszechobecnego a miłującego Boga. Pełen
nadziei spogląda śmiało w przyszłość ku spełnieniu
się wielkich obietnic. Oto samo bezgraniczne Dobro
i Piękno ma być jego udziałem i szczęściem na
zawsze! »Jako pragnie jeleń do źródeł wodnych,
tak pragnie dusza moja do Ciebie, Boże!« (Ps. 41, 2),
ŻYCIE JEDYNEGO W TRZECH OSOBACH
Zycie Jedynego w Trzech Osobach.
Jeden tylko
jest Bóg, żywy i prawdziwy,
Stwórca i Pan nieba i ziemi, wszechmocny, wieczny,
niezmierzony, niepojęty — oto podstawowy dogmat
wiary katolickiej, jako też zasadnicza prawda,
głoszona w całym Starym Zakonie:
»Słuchaj,
Izraelu! Jahwe, Bóg nasz, Jahwe, jedyny!« (Deut.
6, 4).
Więcej bogów żadną miarą być nie może. Mu
sieliby się przecież czemś między sobą różnić,
każdy więc z nich posiadałby jakąś doskonałość,
którejby drudzy nie mieli.
Ponieważ zaś prawdziwy Bóg jest koniecznie
Istotą nieskończenie doskonałą, która musi posia
dać wszelkie możliwe doskonałości, przeto wszyscy
owi »bogowie«, którymby brakło jakiejkolwiek do
skonałości, nie byliby prawdziwymi bogami.
Powtóre, Bóg jako Istota, nad którą dosko
nalszej wyobrazić sobie nie można, może być tylko
jeden, albowiem gdyby się znalazł drugi, jemu
równy, to pierwszy tern samem nie byłby najdo
skonalszą Istotą.
192
Dwa byty nieograniczone, to sprzeczność bez
względna, niemożliwość całkowita. Toteż nawet po
ganie oddawali wprawdzie cześć mnóstwu bałwa
nów, ale nigdy nie przedstawiali sobie, by było
wielu nieskończenie wielkich bogów.
Lecz oto dziwna tajemnica wiary chrześcijań
skiej! To samo objawienie Boże, które z takim na
ciskiem twierdzi zgodnie z rozumem, że jeden je
dyny Bóg istnieje, i inaczej być nie może, rów
nocześnie podaje do wierzenia jako prawdę bez
względnie pewną, że w tym Bogu jednym co do
Istoty, są trzy Osoby, z których pierwsza zwie się
Ojcem, druga Synem, trzecia Duchem Św. Jedyny
w naturze jest troisty w Osobach.
»Inna jest Osoba Ojca, inna Syna, inna Ducha
Św., atoli jedno jest Bóstwo Ojca i Syna i Du
cha Św.; niestworzony Ojciec, niestworzony Syn,
niestworzony Duch Św.; niezmierzony Ojciec, nie
zmierzony Syn, niezmierzony Duch Św,; wieczny
Ojciec, wieczny Syn, wieczny Duch Św. A jednak
nie trzech jest wiecznych, ale jeden wieczny; jak
również nie trzech jest niestworzonych, ani trzech
niezmierzonych, lecz jeden niestworzony i jeden
niezmierzony. Równie wszechmocny Ojciec, wszech
mocny Syn, wszechmocny Duch Św., a jednak nie
trzech wszechmocnych, ale jeden wszechmocny. Tak
Ojciec Bogiem, Syn Bogiem, Duch Św. Bogiem,
a jednak nie trzech bogów, lecz jeden jest Bóg«
(Symbol zwany Atanazjańskim).
193
Osoby te nie w ten sposób posiadają jedną
naturę boską, by każda z nich miała jedną część
i dopiero wszystkie trzy razem składały jednego
Boga, jest on bowiem całkowicie prostą, niezłożoną
Doskonałością, Nieskończonością niepodzielną.
Mowy żadnej nie może być o jakimkolwiek po
dziale w jednym, najczystszym i wcale niezłożo-
nym z części Duchu Bożym.
Nie mają też całej i jednej natury boskiej po
dobnie jak trzech ludzi, Piotr, Paweł i Jan, ma
każdy zosobna całą naturę ludzką.
Ci bowiem mają wprawdzie taką samą naturę
ludzką, atoli liczebnie inną, odrębną, nie tą samą,
czyli, że w trzech ludzkich osobach są zarazem trzy
natury ludzkie, gatunkowo takie same, liczebnie
jednak nie te same, lecz odrębne.
Natomiast każda z trzech Osób Boskich posiada
całą, jedną i zupełnie tę samą Boską istotę i na
turę, czyli to wszystko, dzięki czemu Bóg jest
Bogiem; Ojciec jest tą samą nieskończoną Dosko
nałością, którą Syn i Duch Św., a zatem niema
trzech bogów, lecz tylko jeden Bóg: Ojciec i Syn
i Duch Św.
Są zatem te trzy Osoby co do wszystkich swych
przymiotów zupełnie sobie równe, bo cała dosko
nałość jednej jest doskonałością drugiej; niema
przeto w Trójcy Św. nic większego lub mniejszego,
nic wcześniejszego lub późniejszego.
Czy Co znasz?
13
19
*
Mówimy o pierwszej, drugiej, trzeciej Osobie
Trójcy Św., ale liczby te nie oznaczają żadnego
pierwszeństwa co do czasu lub godności; wskazują
one tylko porządek, w jakim jedna Osoba od dru
giej pochodzi od wieków równa.
Trzy Osoby Boskie różnią się od siebie tem,
że Ojciec rodzi od wieków Syna, sam zaś nie po
chodzi od nikogo, Syn rodzi się z samego Ojca
od wieków, a Duch Św. pochodzi od Ojca i Syna,
jako z jednego początku również od wieków.
Bóg jest płodny wewnętrznie, gdyż niesłychana
pełnia życia tego Bytu nieograniczonego sprawia,
że musi ona z koniecznością niejako przelać się
w trzy różne Osoby, posiadające tę samą Dosko
nałość i obfitość życia. Jakże to jest? Postaramy
się rzecz objaśnić, o ile to możliwe.
Wewnętrzne życie Boga w Trójcy Św. jedynego
znane nam jest tylko z objawienia nadprzyrodzo
nego i na zawsze pozostanie tajemnicą, której
umysł ludzki całkowicie przeniknąć nie zdoła.
Może on własnemi siłami poznać ze świata, że
jest Bóg, może tą drogą dojść do pewnej znajo
mości, jak nieskończoną jest doskonałość Boga, ale
że on jedyny w Istocie jest zarazem i to koniecz
nie, troisty w Osobach, że pierwsza Osoba od nikogo
nie pochodzi, a druga od wieków cała rodzi się
z pierwszej, trzecia zaś pochodzi od pierwszej
i drugiej, że wszystkie trzy Osoby mają w sobie
tęż samą nieskończoność, tęż samą wieczność,
195
słowem jedną i tę samą liczebnie naturę Bóstwa
i dlatego nie są trzema bogami, lecz jednym je
dynym Bogiem — oto jest tajemnica, której rąbek
nam Bóg sam łaskawie odsłonić raczył, ale której
nikt z ludzi nie był w stanie się domyśleć, gdyż
przewyższa ona siły jakiegokolwiek rozumu stwo
rzonego.
Sam tylko Bóg o niej wiedział. W Starym Za
konie powoli przygotowywał ludzkość na jej obja
wienie; rozpoczęło się ono przy Wcieleniu Syna
Bożego.
Największa wśród wszystkich córek Adama,
dzieweczka z rodu Dawida, pierwsza usłyszała od
wysłannika Bożego, Anioła Gabrjela, te wieko
pomne słowa: »Bądź pozdrowiona, łaski pełna, Pan
z Tobą. . . . Nie trwóż się, Marjo! Albowiem zna
lazłaś łaskę u Boga; oto poczniesz w łonie i po
rodzisz Syna, którego nazwiesz imieniem Jezus...
Duch Św. zstąpi na Cię, i moc Najwyższego by
obłok Cię ogarnie, a przeto święta Istota, która
się z Ciebie narodzi, będzie Synem Bożym«. (Łuk.
1, 31, 35). Oto krótko naszkicowana tajemnica,
którą codziennie wyznajemy w Składzie apostol
skim: »Wierzę w Boga Ojca wszechmogącego.. .
i w Jezusa Chrystusa, Syna jego jedynego.. .
wierzę w Ducha Św.« Objawienie powtórzone i po
twierdzone u Jordanu przy chrzcie Chrystusowym,
gdy z otwartych niebiosów Duch Św, pokazał się
w postaci gołębicy, a Ojciec Przedwieczny za-
13*
196
świadczył: »Ten jest Syn mój miły, w którym mam
upodobanie« (Mt. 3, 17).
Jaśniej potem i dobitniej nauczał nas o Trzech
Osobach jedynego Boga tenże Syn Boży, który
nie przestając być Bogiem stał się człowiekiem dla
naszego zbawienia.
»Boga nikt nigdy nie widział; jednorodzony
Syn, co jest na łonie Ojca, on sam go objawił'
(Jan 1, 18). »A ja prosić będę Ojca, a innego
Pocieszyciela da wam .. . Ducha prawdy« (Jan
14, 16).
»A gdy przyjdzie Pocieszyciel, którego ja wam
poślę od Ojca, — on Duch prawdy, który od Ojca
pochodzi, — on o mnie świadczyć będzie« (Jan
15, 26).
Przed wniebowstąpieniem swem dał jasny roz
kaz Apostołom i ich następcom: »Dana mi jest
wszelka władza na niebie i na ziemi. Idźcie więc
i nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię
Ojca i Syna i Ducha Św.« (Mt. 28, 19), w których
to słowach wyrażone są trzy Osoby a jeden Bóg.
W imię tej nierozdzielnej Trójcy Św. odra
dzamy się we chrzcie do życia nadprzyrodzonego,
ją wyznajemy,
ilekroć się żegnamy krzyżem,
mówiąc: w imię Ojca i Syna i Ducha Św., w jej
imieniu udziela nam kapłan rozgrzeszenia w sakra
mencie pokuty, ku jej czci składamy ofiarę eucha
rystyczną, a gdy dusza ma wreszcie przenieść się
do wieczności, Kościół błaga o miłosierdzie Boże
197
dla niej: »bo chociaż zgrzeszyła, to jednak nie
zaparła się Ojca i Syna i Ducha Św., lecz wierzyła
i wiernie uwielbiała Boga, który wszystko stwo
rzył« (Módl. przy konających).
Tej wzniosłej prawdy o życiu jedynego Boga
w trzech Osobach rozum ludzki, jak wspomnie
liśmy, ani przed objawieniem nie mógł poznać
własnemi siłami, ani po otrzymanem już obja
wieniu nie potrafi dowodami, zaczerpniętemi z za
kresu wiedzy ludzkiej, uzasadnić tego, że Bóg
musi być troistym w Osobach, nigdy też nie wy
każe w jaki sposób Bóg może być jedyny co do
natury a trójosobowy.
Rozum
bowiem
może
poznać
Boga
tylko
z jego dzieł, a Bóg okazuje się w dziełach naze-
wnątrz zawsze w swej jedności, gdyż samo dzia
łanie i wszystkie dzieła są trzem Boskim Osobom
wspólne. Jedna natura, jedno i działanie.
Jest przeto prawda Trójcy św. wyższa nad
rozum ludzki, atoli nie jest przeciwna rozumowi.
Nie zdoła on jej zgłębić, ale też nie może wy
kazać w niej jakiejkolwiek sprzeczności. Objawie
nie nie uczy przecież, że trzej bogowie są jednym
Bogiem, ani że trzy osoby tworzą jedną osobę,
ani że część równa się całości, coby było nie
zgodne z rozumem, lecz głosi tylko, że u Boga
jest troistość w Osobach, a jedność w naturze
Bóstwa, co wszystko nie sprzeciwia się żadnemu
pewnikowi rozumowemu. Prawdy o Bogu prze-
198
wyższają rozum stworzony, bo Nieskończony musi
być niepojętym dla skończonego, atoli żadną
miarą nie sprzeciwiają się rozumowi, bo on sam
jest dziełem tego Boga, niepojętego w swej wiel
kości.
Nie mogąc sam ze siebie ani udowodnić
istnienia Trójcy Św. ani wykazać, że jest ono nie
możliwe, rozum może jednak do pewnego stopnia
pojąć prawdę, jaką mu Bóg przedłożył przez
objawienie, a przez podobieństwa, zaczerpnięte
z rzeczy znanych, uprzystępnić sobie i niejako
uzmysłowić tę wielką tajemnicę wewnętrznego
życia Bożego.
Dlatego Ojcowie Kościoła i teolodzy oddawna
uciekali się do niektórych porównań, które choć
zawsze niedostateczne, to jednak przynajmniej
nieco pomagały, by choćby zdaleka uczynić ją
trochę zrozumialszą.
Mówili więc o wodzie, która wytryska ze
źródła, płynie w rzece, zlewa się do jeziora; jedna
jest woda, a jednak jest źródło, jest rzeka, jest
jezioro. Źródło nie pochodzi od drugiego źródła,
rzeka rodzi się ze źródła, ze źródła i rzeki po
wstaje jezioro.
Wskazywali też na światło słońca: oto z niego
rodzi się promień, od promienia i światła pochodzi
ciepło, a jednak ani światło nie jest pierwej przed
promieniem, ani ciepło nie jest późniejsze od
promienia i światła, lecz i światło i promień jego
199
i ich wspólne ciepło są razem i równocześnie.
Podobieństwo to pomaga nieco do zrozumienia, iż
przed Synem zrodzonym nie był wcześniej Ojciec
rodzący, ani też Duch Św. nie był późniejszy od
nich obydwu.
Innym obrazem były trzy świece, z których
pierwsza zapaliła światło drugiej, a obie razem
udzieliły trzeciej tego samego płomienia.
Ich
wspólne światło oświeca ten sam cały pokój, nie
jedną jego część; gdzie sięga światło jednej świecy,
tam świeci również nieoddzielnie i światło drugiej
oraz trzeciej.
Nie pominięto i gałązki róży, z której rodzi się
i wykwita śliczny kwiat, by wydać przepyszny
zapach.
Trzeba jednak przyznać, że wszystkie te obrazy,
zapożyczone z rzeczy materjalnych, są bardzo nie
dokładne; niektóre niedość wyrażają jedność na
tury, lub nie są przydatne do uzmysłowienia
równości przymiotów trzech Osób Boskich, inne
niedostatecznie przedstawiają ich różnicę i po
chodzenie.
To też najczęściej
używanem porównaniem
i najlepiej objaśniającem tę tajemnicę jest we
wnętrzne życie naszej duszy przez akty rozumu
i woli. Słusznem jest, by tutaj przedewszystkiem
szukać podobieństwa życia Trójcy Św.
Skoro bowiem Bóg jest taki wielki i niepojęcie
przewyższający wszystkie rzeczy stworzone, należy
200
wogóle w celu poznania go patrzeć raczej na rzeczy
duchowe, niż materjalne.
Duchowe bowiem, jako z natury swej wyższe
i doskonalsze, są lepszem jego podobieństwem,
pełniej nam przedstawiają jego istotę duchową.
Duch ludzki dokładniej go wyraża niż materja.
Powtóre on sam oświadczył, że wśród stworzeń,
bliżej nam znanych, człowiek jest w szczególny,
osobliwy sposób obrazem jego, jako posiadający
nieśmiertelną
duszę,
wyposażoną
w
duchowe
władze rozumu i woli. »1 rzekł: Uczyńmy człowieka
na obraz nasz i podobieństwo nasze... 1 stworzył
Bóg człowieka na obraz swój, na wyobrażenie
Boże stworzył go« (Rodź. 1, 26-27).
A obraz ten posiada tę wielką zaletę, że choć
zmysłom niedostępny, jest jednak każdemu dobrze
znany, każdy bowiem z własnego, bezpośredniego
doświadczenia doskonale wie i rozumie, co znaczy
myśleć i kochać. Akty rozumu i woli są nam naj
bliższe, one stanowią przecież główną treść naszej
świadomości.
Otóż usuńmy z nich wszelką niedoskonałość
i ograniczenie, przedstawmy sobie jakąś istotę,
która byłaby czystym rozumem, pełnym nieprze
branej
treści,
zawsze
czynnym,
czyli
jedną
wiecznie trwającą Myślą wszechwiedną i najorygi
nalniejszą w swej
twórczości, czyli czerpiącą
wszystko
ze
samej
siebie, przedstawmy sobie
równocześnie i potężną wolę, zakochaną w tej
201
przepięknej Myśli o niezgłębionej treści, zawsze
czynny w najwyższym stopniu napięcia miłosny
akt zachwytu wobec tej
całej
rzeczywistości,
a będziemy mieć coś nam bliżej znanego, co nam
wskaże kierunek, w którym ma iść wysiłek myśli
naszej, by choć odrobinę pojąć Boga w sposób
mniej oderwany.
Nasze przeżycia duchowe poznania i miłości,
ale wyolbrzymione i wyidealizowane, dadzą nam
konkretny obrazek, z którego najlepiej możemy
wznieść się do Boga.
Mówiliśmy szerzej w rodź. 8 i 9, że Bóg jest
właśnie w całej swej Istocie jedną niezmienną
a zawsze świeżą Myślą, ogarniającą swój nieskoń
czony Byt i bezgranicznym Aktem Miłości wobec
tej niewyczerpalnej treści, jest Myślą rozmiłowaną
w Piękności swej Istoty, ale tak, że cała jego
Istota, i Myśl ogarniająca ją i Miłość i jej przed
miot: Prawda i Piękno są jedną i tą samą Rzeczy
wistością niepodzielną, są jedną Pełnią życia nie
skończonej Doskonałości.
Taki jest Bóg, pojęty co do swej boskiej na
tury; ta właśnie nieskończona Doskonałość Myśli
i Miłości, ogarniającej całą Prawdę i Dobro, sta
nowi boską Istotę i naturę, czyli to, co sprawia,
że Bóg jest Bogiem.
Jakże więc teraz ta jedyna najwyższa Dosko
nałość istnieje jedna i ta sama w trzech Osobach
Boskich — nie w jednej, ani w dwu, ani w czte-
202
rech? Otóż jak życie duszy naszej, stworzonej na
obraz i podobieństwo Boże, pomogło nam lepiej
pojąć, czem jest sama natura Boska, podobnie
ułatwi nam też, w oświetleniu wiary, zrozumieć
nieco troistość Osób oraz ich wzajemny stosunek
do siebie.
Pochodzenie Osób Boskich w łonie jedynego
Boga ma właśnie swą podstawę we wiecznej czyn
ności rozumu i woli tej niepojęcie wielkiej Istoty;
pełnia Jej duchowego życia sprawia odwieczne
rodzenie się Syna od Ojca i pochodzenie Ducha
Św. od obydwu. Jak więc najpierw pojąć rodzenie
w Bogu?
Każdy kto posiada jakąś wiedzę i myśli
o treści swego umysłu, tern samem, że myśli,
wytwarza w sobie duchowy, żywy obraz tego,
o czem myśli, czyli wyraża i odtwarza treść tej
myśli w pojęciu czyli idei, jaka się rodzi w jego
umyśle.
Tak artysta lub wynalazca w genjalnej intuicji
wciela we wspaniałej idei, w duchowym obrazie
pomysł zrodzony z bogactwa umysłu.
Tak pojęcie, w którem wyrażamy sobie samym
to, o czem myślimy, jest obrazem rzeczy, o której
myślimy, jest równocześnie odtworzeniem treści
naszego umysłu, zostaje w samym umyśle myślą
cym, a jednak jest czemś rożnem od niego, bo
w nim i z niego się zrodziło.
203
Umysł wypowiedział się w tem słowie we-
wnętrznem, wyraził w niem to, co wiedział.
Otóż coś podobnego dzieje się w Bogu, jak
nas poucza samo objawienie. Nieskończoną mocą
swojego poznania obejmuje Bóg wszystko, co jest
i co być może, przedewszystkiem przenika całą
Prawdę swego nieskończonego Bytu i poznając
się od wieków, odtwarza w jednem wielkiem
Pojęciu samego siebie, rodzi w sobie obraz czyli
odbicie całej swej Istoty, wypowiada samego sie
bie jednem wewnętrznem sobie Słowem.
Słowo to, w które Bóg wkłada całą treść swej
Myśli, jest Bogiem, bo zawiera w sobie wszystko
to, co stanowi Istotę Boską; inaczej nie byłoby
wiernym obrazem, wyrażającym całą pełnię Bóstwa.
Jest Bogiem, ale jako Słowo-Pojęcie, w którem
Bóg wypowiada swą nieskończoną Doskonałość,
i jako takie, jest rożnem od tego, który je wy
powiada. Ten żywy obraz wszelkiej Prawdy, który
Bóg przez poznanie samego siebie od wieków rodzi
w swym rozumie, jest Synem Bożym, drugą Osobą
Trójcy Św., Bóg z Boga, Światłość ze Światłości,
Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego.
Mianowicie Bóg, o ile właśnie wyraża w tym
żywym Obrazie, zrodzonym z poznania swej Do
skonałości całą treść swego Bóstwa, jest Bogiem
Ojcem, sam zaś żywy Obraz, w którym on wyraża
całą Boską doskonałość jako w jednem równem
sobie, nieskończonej treści Pojęciu, jest Synem.
204
W e wszystkiem równy Bogu, bo jest »jasnością
chwały i wyrażeniem istności jego« (Żyd. 1, 3),
jest Bogiem zrodzonym z Boga i dlatego różnym
od Ojca jako Osoba.
»Na początku było Słowo, a Słowo było
u Boga, a Bogiem było Słowo«, mówi głęboko św.
Jan (1, 1).
Było Słowo »na początku«, czyli przed wszyst
kiem stworzeniem, jak dawno Bóg jest Bogiem.
Było Słowo »u Boga«, czyli »na łonie Ojca« (Jan
1, 18), gdyż od wieków tak istniało całe w nie
skończonym Bycie, w zawsze czynnej Myśli Bożej,
jak w naszym umyśle tkwią obrazy rzeczy, ilekroć
o nich myślimy. U nas są one przemijającem zja
wiskiem, Słowo Boże jest odwiecznie żywą Rzeczy
wistością. »A Bogiem było Słowo«, to znaczy, że
ów żywy Obraz nieskończonej Prawdy, zrodzony
w Boskiem poznaniu, nie jest żadnem stworzeniem,
ograniczoną istotą, powołaną do bytu z nicości,
ale jest tym samym, co i Ojciec, nieskończonym
Bytem.
Nazywa się Słowem, ponieważ rodzi się w du-
chowem poznaniu i wyraża w sobie całą Istotę
Boską, czyli jest całe jednem żywem Pojęciem,
wiernym Obrazem tego, który go w swej Myśli
rodzi, Ojca. Zwie się Synem, ponieważ ma tę samą
co Ojciec boską naturę jako zrodzony z niego,
lub powiedzmy lepiej, ciągle przezeń rodzony.
205
Należy bowiem pamiętać, że Bóg jest wieczny
(zobacz rozdz. 6), czyli nie ma początku i końca
mieć nie może i wogóle nie ma w nim żadnej
przeszłości ni przyszłości, lecz tylko jedna nie
ustanna teraźniejszość, w której posiada całą
naraz pełnię nieskończonego życia. Dlatego i ro
dzenie w Bogu nie może być takiem przemijającem
zdarzeniem, jak u ludzi. Bóg Ojciec dziś tak samo
rodzi Syna, jak przed mil jonami lat lub kiedyś po
skończeniu świata.
Ponieważ Bóg ciągle tak samo poznaje się
w jednym nieustannym akcie, przeto ciągle wypo
wiada też całą treść swego poznania w tym jed
nym, zawsze świeżym Obrazie.
Słusznie podnosi św. Grzegorz z Nazjanzu
(mowa 25), że nikt nie jest tak doskonale Ojcem,
jak Bóg Ojciec i nikt też nie jest tak w całej pełni
Synem, jak Syn Boży.
Bóg Ojciec bowiem jest tak jedynie i cały
Ojcem, że nigdy nie był synem, całą jego właści
wością jest być Ojcem, nigdy nie przestaje rodzić,
atoli bez udziału matki, daje Synowi całą swą
naturę boską i całą zachowuje w sobie, nie roz
łączając się nigdy ze Synem. — Również Syn
całkowicie jest jedynym Synem i jedynie Synem,
nie był i być nie może Ojcem. Cała jego Osoba
jest czystem Synostwem.
Musimy teraz zkolei rozważyć, jak Duch Św.,
trzecia Osoba Boska, pochodzi od Ojca i Syna.
206
Czy może podobnie jak druga Osoba, niejako
wspólny syn obydwu? Żadną miarą! Drugi Syn
w Trójcy Św. jest wogóle niemożliwy, jak nie
możliwy jest drugi Ojciec, jak w szczególności
niemożliwe jest, by Syn Boży był Ojcem, A byłby
nim poniekąd, gdyby razem z Ojcem rodził Ducha
Św., jako wspólnego Syna. Wszystkie podobne
przypuszczenia są niezgodne z wiarą i sprzeczne
z rozumem.
Jeden tylko jest Syn Boży; Bóg wypowiada
siebie całego w swym Jednorodzonym. To żywe
Pojęcie, w którem Ojciec wyraża całą Doskona
łość Boskiej Istoty, wyczerpuje w zupełności całą
głębię nieskończonego Bytu. W tem Słowie wypo
wiada Bóg całą treść swej Myśli.
Atoli Bóg nietylko przenika poznaniem całą
swą Istotę; on kocha ją. Bóg jest nieskończoną,
wieczną Myślą, lecz również jest cały Miłością,
zachwytem woli rozmiłowanej w tem nieograni-
czonem Pięknie wszelkiej Prawdy i Dobra.
Otóż coś podobnego, jak w rozumie przy po
znawaniu, dzieje się we woli przy chceniu. W ro
zumie, myślącym o czemś, powstaje żywy obraz
rzeczy poznanej, we woli natomiast powstaje coś
jakby ciężar czy pęd, porywający wolę ku przed
miotowi umiłowania, coś, co niejako wiąże duszę
z rzeczą umiłowaną.
207
Jeśli kogoś lub coś kochamy, to przedmiot
miłości poniekąd wypełnia duszę, jest w niej jako
ukochany w kochającym.
Czy Bóg Ojciec rodzi Syna z obojętnością?
Czy Syn, Bóg prawdziwy nie jest także cały
miłością? Bóg Ojciec rodzi Syna z nieskończoną
miłością, z olbrzymim zachwytem wyraża w nim
niepojętą Piękność Bóstwa. Syn zaś — we wszyst-
kiem równy Ojcu, wyjąwszy tego, że jest Synem
— równą miłości pała ku Ojcu, od którego
wszystko otrzymuje.
Jak w poznaniu Bożem rodzi się Słowo, wy
rażające całą Piękność Boską, żywy Obraz, posia
dający w sobie nieskończoną Doskonałość, tak
znów w miłości Bożej, we wspólnym zachwycie
Ojca i Syna jest coś, jakby miłosne Westchnienie,
równe im we wszystkiem. To trzecia Osoba Trójcy
Św., Duch Ojca i Syna, Tchnienie ich miłości.
Jest on jakby porywem ekstatycznego upodo
bania w niewymownem Pięknie Bóstwa, okrzykiem
wspólnej Radości.
0 słodka pełnio życia Trójcy Św.! W Tobie
nieustanne, wieczne Tchnienie miłości, radosny
podziw jest — Osobą!
1 tutaj nie trzeba sobie wyobrażać, jakoby
najpierw istniał Ojciec i Syn, a dopiero potem
Duch Św., co byłoby zupełnie niezgodne z wiecz
nością Boga należycie pojętą. Nie!
208
W tej chwili — wiecznie trwającej — Bóg
Ojciec z niewymowną miłością rodzi wieczny
Obraz nieskończonej Piękności i dlatego razem
z Nim wkłada niejako całe swe szczęście w jedno,
niegasnące Westchnienie tejże miłości.
Ale dosyć już tych nieudolnych słów. Chwała
Ci i uwielbienie, wielki, niepojęty Boże w Trójcy
Św. jedyny! Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Św.,
jak było na początku, teraz, zawsze i na wieki
wieków!
NASZE W TEM BOSKIEM ŻYCIU
UCZESTNICTWO
Nasze w tem boskiem życiu uczestnictwo,
Dlaczegóż to Bóg odsłonił nam tę wspaniałą
tajemnicę życia Jedynego w Trzech Osobach,
skoro nawet pouczeni objawieniem, nigdy jej do
statecznie pojąć nie możemy? Czy tylko dlatego,
by nam nałożyć twardy obowiązek poddania ro
zumu tajemniczej prawdzie przez pokorny akt
wiary?
Takie uzasadnienie byłoby bardzo jednostronne
i nie doceniałoby wielkiego daru Bożego.
Najpierw byłoby fałszem przedstawiać sobie, że
wogóle poddanie rozumu przez wiarę jest jakiemś
upokorzeniem człowieka.
Czy może upokarza to kogo, gdy słucha z za
jęciem opowiadań przyjaciela, wracającego z da
lekich krajów, dowiaduje się od niego o różnych
rzeczach skądinąd nieznanych, wierzy w tem sło
wom jego? Czy zwłaszcza upokarza to kogo, gdy
mu drugi w zaufaniu zwierza się ze swych we
wnętrznych, tajemnych myśli, uczuć i przeżyć?
A gdy sam Bóg raczył przez nadprzyrodzone
objawienie wzbogacić nasze wiadomości, pfzed-
212
kładając rozumewi cały szereg prawd, do których
umysł ludzki o własnych siłach nigdy nie byłby
doszedł, gdy opowiedział nam o tajnikach swego
wewnętrznego życia, miałoby to być upokorzeniem
uwierzyć jego słowu, skoro on jest wszechwiedną
Mądrością, która się mylić nie może i nikogo
mylić nie chce? Czyż duch ludzki, żądny światła
prawdy, nie powinien całą siłą przylgnąć do za
pewnień Bożych i z uniesieniem radości przyjąć
podaną mu prawdę, być wdzięcznym Bogu za to,
że otworzył przed nim nowe, nieznane dotąd
światy?
Jaki zaszczyt dla człowieka, że przez wiarę
wnika w tajniki Bóstwa niedostępne samemu rozu
mowi! Objawienie nie poniżyło człowieka, ale
wywyższyło, wzbogaciło jego poznanie nowemi,
wspaniałemi prawdami.
»Nie nazywam was już sługami«, mówił Jezus
w przededniu swej śmierci, »bo sługa nie wie, co
pan jego zamierza. A le nazwałem was przyja
ciółmi, gdyż oznajmiłem wam wszystko, co usły
szałem od Ojca mego« (Jan 15, 15).
Dlaczego więc objawił nam Bóg tajemnicę
Trójcy Św,? Czemu chciał, by i ta prawda była
przedmiotem naszej wiary?
Przedewszystkiem dlatego, że sama Trójca Św.
jest przedmiotem naszej nadziei i miłości. Ponie
waż w swej bezprzykładnej dobroci postanowił
Bóg w Trójcy Św, jedyny dopuścić ludzi do
213
udziału w swem własnem, wewnętrznem boskiem
życiu i szczęściu i kazał nam dążyć do tego naj
wyższego celu świadomie i dobrowolnie, jak przy
stało na istoty rozumne i wolne, przeto pouczył
nas przez światło wiary, co mamy umiłować,
czego się odeń spodziewać i jak dążyć do tego
błogosławionego celu.
Nieraz już wspominaliśmy o nim, — obecnie
zastanowimy się bardziej szczegółowo, na czem
polega to życie wieczne.
Jest ono uczestniczeniem w życiu samej Trójcy
Św. Lecz cóż to znaczy uczestniczyć w życiu sa
mego Boga?
Zacznijmy znowu od rzeczy bliżej nam zna
nych i zobaczmy, na czem wogóle życie polega.
Oto masz przed sobą nasienie jakiejś rośliny,
np. ziarnko grochu, pszenicy, żołądź, lub choćby
ziarnko maku.
Możnaby sztucznie z papieru zrobić nasiona
napozór zupełnie podobne do prawdziwych, a jed
nak jak wielka w rzeczywistości byłaby różnica!
Sztuczne, wrzucone do wilgotnej ziemi zniszczeją;
prawdziwe zaczną kiełkować i wzrastać, z małej
żołędzi wyrośnie dąb, ziarnko pszenicy wyda wy
sokie źdźbło, zakończone kłosem. W najmniej szem
ziarenku maku jest jakaś siła żywotna, jakiś pęd
i działalność wewnętrzna, która sprawia, że ono
w odpowiednich warunkach rozwija się, przyswaja
sobie pokarm pobierany ze ziemi i powietrza,
214
obraca na swój pożytek wpływy wilgoci i słońca,
rozmnaża swe komórki i tkanki, rozszerza własną
czynnością i siłą zbyt ciasne początkowo granice
swego jestestwa, jednem słowem od wewnątrz
wzbogaca treść własnej istoty, aż osiągnie tę pełnię
bytu, jaka jest właściwa poszczególnym gatunkom,
stanie się kwitnącą rośliną, i wreszcie wyda mno
gość owoców i nasion, obdarzonych tą samą siłą
życiową, jaka z nikłego ziarenka wytwarza wspa
niałą roślinę.
Wyższy stopień życia posiadają zwierzęta. Ich
organizm także przyswaja sobie pokarm pobrany
z zewnątrz i rozwija się z małego zarodka, aż
osiągnie stan dojrzały, ale ponadto ruszają się one
same i przenoszą się z miejsca na miejsce, a prze-
dewszystkiem mają poznanie i czucie zmysłowe,
więc cały nowy i szerszy światek przeżyć. Życie
rośliny sięga tylko tak daleko, jak ona sama;
dalsze otoczenie — o ile nie wpływa na jej wege
tację — jest dla niej obojętne. Dla drzew czy
krzewów nie istnieje pieśń słowików. Życie zwie
rzęcia, np. psa, posiada większy zakres. On widzi,
słyszy, węszy, smakuje, odbiera cały szereg wra
żeń,
odczuwa
przywiązanie,
radość,
znajduje
wszędzie dużo podniet i przedmiotów zaintereso
wania, wzbogaca treść swych przeżyć przez to, że
niejako wciąga w swą zwierzęcą świadomość
wszystko, co mu podpada pod zmysły; słowem
świat jego przeżyć bezporównania szerszy i bo
215
gatszy niż jakiejkolwiek rośliny, która nic nie
widzi, nic nie słyszy, jest jakby odcięta od dal
szego otoczenia.
Najwyższy atoli stopień życia znajdujemy
u istot rozumnych.
Człowiek posiada również życie wegetatywne,
podobne do zwierzęcego, ale już wytworniejsze;
przez zmysły łączy się ze światem kształtów,
barw i tonów, przerabia w sobie te wrażenia
i wzbogaca przez nią własną duszę.
Ponadto
jednak dzięki wspaniałej władzy rozumu i woli
otwiera się przed nim wielki świat, niedostępny
dla zwierząt. Przez poznanie wchłania on niejako
w siebie nietylko bezpośrednie otoczenie, ale sięga
nawet tam, dokąd wzrok nie sięga, on jest świa
dom historji odległych wieków, przeżywa to, co
się dzieje na szerokim świecie w dziedzinie wiedzy,
wynalazków,
kultury,
polityki, on
opanowuje
skarby i siły przyrody, w swym rozumie skupia
duchowo cały świat, i przez tę bogatą treść, za
czerpniętą z zewnątrz, ale która staje się jego
własną, czemś jednem z nim, rozszerza on swoją
jaźń, jego duch ogarnia olbrzymi zakres rzeczy
wistości.
Nawet świat kształtów i barw i tonów, do
stępny dla zwierząt, jest dlań piękniejszym, bo
gatszym, bardziej zajmującym.
On spostrzega
w nim piękno i umie je ocenić. On może wznieść
się aż do poznania ostatecznych przyczyn wszyst-
216
kiego, poznać nieskończonego Boga i umiłować
Dobro najwyższe.
Każde atoli życie stworzenia, choćby najpo
tężniejszego ducha anielskiego, jest ograniczone.
Najpierw cała jego siła żywotna i władza przy
swajania sobie treści życia z zewnątrz jest skoń
czona; następnie i przedmiot sam, którym niejako
wypełnia swą początkową pustkę, jest również
ograniczony, bo chociażby kto ogarnął poznaniem
i miłością cały wszechświat ze wszystkiemi szcze
gółami, to i ten olbrzymi zakres przeżywanej
przezeń treści, jest skończony, a ponadto dosko
nałość tych rzeczy jest poza nim.
Wreszcie całe to życie, ponieważ pobiera treść
swą skądinąd, nie posiada jej samo ze siebie, lecz
przyswaja ją sobie z zewnątrz, jest wprawdzie
ciągiem dążeniem do zdobycia coraz pełniejszego
stanu życia, lecz nigdy nie jest pełnią życia wy
starczającą sobie.
Takiem życiem pełnem i całkowicie samowy-
starczalnem jest, jak widzieliśmy w poprzednich
rozdziałach, jedynie sam Bóg, Byt nieograniczony,
wiecznie trwający Akt nieskończonego poznania
i miłości, który nie potrzebuje dopiero szukać
gdzieindziej Prawdy, Dobra i Piękna, ale ma to
wszystko sam ze siebie, jest jednem Życiem nie
skończenie doskonałem. Bóg jest sam ze siebie
Pełnią Myśli i Miłości ogarniającej swój nieogar
niony Byt Prawdy, Dobra i Piękna! Oto życie,
217
mieć Pełnię Doskonałości w jednym Akcie i od
Siebie!
Otóż do uczestnictwa w tej właśnie Pełni
Życia powołał także i nas; innemi słowy: on chce,
by jego własne Dobro i Piękno wzbogaciło treść
życia naszego.
W jakiż to sposób? Przecież wszystko uczest
niczy w pewnym stopniu w doskonałości Bożej,
0 ile jest cząstkowem naśladowaniem Bytu? Tak.
Z nieskończonych
skarbów
swej Doskonałości,
mądrości i potęgi wszystkim coś udzielił Bóg i to
w rozmaity sposób. Całe ogromne królestwo istot
żywych i nieżyjących, rozumnych i nierozumnych,
minerałów,
roślin,
zwierząt,
ludzi
i
aniołów,
wszystkie stopnie i odcienie bytu, najrozmaitsze
jego odmiany i nieprzeliczone na każdym stopniu
jednostki, ich właściwości, zalety, działanie i wza
jemne stosunki, są oczywiście wielkiem, choć w po
równaniu ze samym Bogiem, jeszcze dalekiem
1 słabem naśladowaniem i odbiciem dobroci i pięk
ności Stwórcy, są promyczkami tego światła, które
On sam ze siebie i w sobie całe naraz posiada.
Pan Bóg udziela się więc stworzeniu przez ten
akt wszechmocy, którym powołuje rzeczy z nicości
do bytu, daje właściwą każdemu rzeczywistość
i doskonałość.
Czy jednak udzielając im tych rozlicznych
dóbr, które stanowią ich własną istotę, ich zalety,
lub służą do pełnego rozwinięcia i urzeczywistnię-
218
nia ich doskonałości, daje im samego Siebie? Czy
daje im się tak, jak jest sam w Sobie?
Nie! Daje im jakąś skończoną, ograniczoną
doskonałość, daje im cząstkowy byt, który jest
pewnem maleńkiem naśladownictwem Bytu Bożego,
daje im to, co stanowi ich samych, nie daje im
tego, co stanowi jego samego!
Wyposażył człowieka duchową władzą rozumu
i woli, czyniąc go w ten sposób obrazem swoim;
może on posiąść rzeczy stworzone, owszem może
poznać i umiłować Boga czyli posiąść go, o ile
się objawia w dziełach swych, — atoli to wszystko,
co jest samym Bogiem, cała Doskonałość jego
nieskończonej Prawdy, Dobra i Piękności, która
stanowi jego własną Istotę, samo wewnętrzne
życie Boga w Trójcy Św. jedynego jest dla stwo
rzenia z natury niedostępne.
Zjednoczenie
się
z Bogiem przez bezpośrednie poznanie go, posia
danie go takiego, jakim jest w sobie, to łaska, nie-
należąca się żadnemu stworzeniu.
I na tern właśnie polega cały porządek nad
przyrodzony, że Bóg dopuszcza nas do udziału
nietylko w darach swych, ale sam chce być owym
Wielkim Darem, który całkowicie nasyci nasz
rozum i serce.
Treścią wieczności będzie on, ale nietylko jako
odzwierciedlony cząstkowo w stworzeniach i po
znany w nich, ale Sam, jak jest, bezpośrednio,
przez siebie Samego! Jego własna Pełnia Życia
219
będzie bogatą treścią naszego życia, nieograni
czona Myśl i Miłość połączy się bezpośrednio
z naszą, świadomą tego połączenia, myślą i miło
ścią, zaleje całą naszą istotę tym samym potęż
nym strumieniem rozkoszy, który uszczęśliwia
samego Boga.
Z niepojętej mocy poznania i miłości wytryska
właśnie w nieskończenie wielkim Bogu jakby ocean
życia, piękności i rozkoszy, który, niosąc niejako
ze sobą wszystkie doskonałości Bożej Istoty, prze
lewa je bezustannie z Ojca na Syna, by przez
miłosne Tchnienie — Ducha Św. — znowu wrócić
do swego pierwszego początku. W tym oceanie
życia niewymownie intensywnego, w tej pełni roz
koszy mamy się całkowicie zanurzyć.
Ten, co mieszka w światłości nieprzystępnej,
»wezwał nas ku swojej przedziwnej światłości«
(1 Piotr. 2, 9), »Wiemy, iż gdy się ukaże, podobni
mu będziemy, bo go ujrzymy, jako jest« (1 Jan 3, 2).
Teraz, mówi św. Paweł, poznajemy Boga, ja
koby we mgle jakiejś i przez zasłonę, lecz
wówczas w niebie twarzą w twarz, z zachwytem
nigdy nie gasnącym widzieć będziemy bezpośrednio,
otwarcie całą piękność jego! Co za rozkosz! Jeżeli
stworzenia tak nas nieraz przykuwają do siebie —
nikłe cienie jego piękności — cóż będzie, gdy go
ujrzymy samego?
Zatopieni w jasności światła Bożego, w głębi
nach samego Bóstwa, ujrzymy ze słodkim pory
220
wem miłości również całe pasmo łask i dobro
dziejstw, któremi nas dobroć Boska uprzedziła;
każdy błogosławiony pozna cały plan zbawienia
swego, rozmaite życia koleje, przez które Opatrz
ność tak dziwnie go prowadziła do tego szczęścia.
Owszem historję wieków i narodów, tajniki
wszechświata, wszystko, co tylko rozum wiedzieć
i ogarnąć pragnie, ujrzy on jak na dłoni, pojmie
i ogarnie w jednym momencie tak, że wszelka
mądrość i umiejętność uczonych, którą tu z trudem
zdobywają, jest wobec owego światła ciemnotą.
Widząc go, jakim jest On, Dobro i Piękno nie
wymowne, Źródło wszelkiego życia i czaru, rozmi
łujemy się w nim ze wszystkich sił, z wielką siłą
przylgniemy do niego, nierozerwalnie złączeni bez
pośrednio z Tym, w którym jest wszystko!
Cóż może być nad to szczęście rozkoszniej
szego, pożądańszego nad ten los, co nad tę słodycz
milszego ?
Żyć z Bogiem i w Bogu, posiadać go Samego
i należeć doń całkowicie, miłować niewysłowione
Piękno i być miłowanym przez Ukochanego —
o wesele! o radości! Mieć pamięć napełnioną naj-
weselszemi myślami, mieć rozum oświecony naj-
jaśniejszemi promieniami mądrości, wolę pałającą
w zachwycie miłości, zjednoczyć się z Dobrem
nieskończonem, niem się nasycać!
Uczestniczenie w boskiem życiu Trójcy Św.
będzie więc przebóstwieniem całej naszej natury.
221
Jak żelazo, w ogniu rozpalone, staje się doń po-
dobnem, tak dusza przepojona przenikającem ją
Bóstwem, upodobni się do niego, stanie się jednem
westchnieniem szczęścia w objęciach Ukochanego.
To przebóstwienie duszy i władz jego, rozumu
i woli, udzieli się nawet ciału. Podległe teraz tylu
nędzom, chorobom i boleściom, stanie się nieska-
żonem, niecierpiętliwem, nieśmiertelnem; obecnie
ociężałe, stanie się dziwnie lekkiem i prędkiem,
całkowicie poddane duchowi będzie mogło z szyb
kością myśli przenosić się, dokąd serce zapragnie,
żadnej nie dozna zawady, żadne ściany i mury go
nie zamkną — wszystko przeniknie; będzie pełne
chwały, siły i piękności na wzór uwielbionego ciała
samego Chrystusa Pana po zmartwychwstaniu. Tam
młodość nigdy się nie zestarzeje, zdrowie nie po
psuje, radość nie umniejszy, życie nie skończy.
Życie w najmilszem towarzystwie, jakie wymarzyć
sobie można. Wszystko, co było na świecie naj
szlachetniejszego,
najlepszego, tam
zbierze
się
w jednej Bożej rodzinie, ale jeszcze wyidealizo
wane, bez jakichkolwiek ziemskich niedoskonałości,
przebóstwione
i pełne
szczęścia w posiadaniu
Boga, który będzie wszystkiem we wszystkich.
»Oto przybytek Boży z ludźmi, i będzie miesz
kał z nimi. A oni będą ludem jego, a sam Bóg
z nimi będzie Bogiem ich. I otrze Bóg wszelką
łzę z oczu ich, a śmierci dalej nie będzie, ani
222
smętku, ani krzyku, ani boleści więcej nie będzie,
iż pierwsze rzeczy przeminęły« (Objaw. 21, 3-4).
O błogosławione życie wiekuistej ojczyzny!
Wolne od wszelkiego zła, obfituje we wszelkie
dobro. Lecz ani nieśmiertelność uwielbionego po
zmartwychwstaniu ciała, ani królowanie duszy nad
całym wszechświatem i rozkosze stąd czerpane,
ani
słodycze
wspólnego
pożycia z Aniołami
i Świętymi i samą Najśw. Panną nie stanowią
istoty życia wiecznego.
Życie wieczne to życie samego Boga, przeni
kającego nas swem własnem szczęściem, to życie
nasze w Bogu, bezpośrednio poznanym w swej
niewysłowionej Piękności, to zetknięcie, połącze
nie z wewnętrznem życiem Boga w Trójcy Św.
jedynego.
Taki jest cel najwyższy naszej doczesnej piel
grzymki. Nato stworzył Bóg ludzi i aniołów, aby
im dać samego siebie. Nato wlał w nas duszę
rozumną i dał nam serce szerokie, które całym
światem nasycić się nie może, a ustawicznie
pragnie szczęścia niezmiennego. By nam wskazać
ten cel i umożliwić jego osiągnięcie, Syn Boży
przybrał naturę ludzką i stał się człowiekiem.
Do tego zmierzało całe jego życie, prace, mo
dlitwy i ofiara na krzyżu. Nato założył Kościół,
ustanowił Sakramenta św., ku temu jedynemu ce
lowi kieruje Opatrzność losy świata. Wszystkie
łaski i dary Boże są tylko środkiem do tego, by
223
nas uzdolnił i przygotował do posiadania najwięk
szego Daru, jakim jest On sam!
Stokroć szczęśliwy, kto zrozumiał tę prostą
a najważniejszą prawdę, że obecnie pielgrzymu
jemy do Boga, by z nim żyć na wieki. Stokroć
szczęśliwy, kto choć odrobinę zrozumiał, kim jest
Bóg, jak niesłychanie wielkiem i pięknem jest
Dobro nieskończone. Nadzieja wielkiej przyszłości
podnosi serce. Więc niezadługo — za lat 10...
20, może najwyżej 50, mam »wnijść w wesele
Pana mego?« Teraz śmiertelny, mam żyć na wieki
i to życiem samego Boga! O przyszłości! — Czemu
o tern tak mało myślimy? — »Jako pragnie jeleń
do źródeł wodnych, tak pragnie dusza moja do
Ciebie, Boże. Pragnie dusza moja do Boga, moc
nego, żywego: kiedyż przyjdę a okażę się przed
obliczem Bożem?« (Ps. 41, 2. 3).
SPIS RZECZY.
Sir.
Przedmowa............................................................
Poznać Boga jest naszem za d a n iem .................
Rozum może Go poznać ze ś w ia t a .................
Obszerniejsza i łatwiejsza znajomość Boga z obja
wienia ............................................................
Istota nieskończenie d o sk on a ła ..........................
Całkowicie pojedynczy czyli niezłożony . . . .
Odwieczna pełnia niezmiennego życia . . . .
Wszechobecność niezmierzonego Ducha .
Samowiedza nieskończonej M y ś l i ..........................111
Bezgraniczna Miłość hojna...................................... 129
Ojcowska Opatrzność zawsze czynna...................... 145
Świadczy o niej nawet zło na świecie . . . . 157
Nasza miłość Najwyższego Dobra . .