Wiadomość wydrukowana ze stron:
Pilnujemy swoich pieniędzy
2006-09-08 (05:40)
(PAP)
Polacy akceptują to, że wysokość przyszłej emerytury zależy od tego, ile składek
wpłynie na ich konta emerytalne. Ale czy interesują się, co dzieje się z ich
składkami? - zastanawia się "Rzeczpospolita".
Przez dziesięciolecia składki na ZUS wpadały do jednego worka i nikt się nie
interesował, ile pieniędzy uskładał na swoją emeryturę. Od kilku lat ubezpieczeni
dostają wyciągi ze swoich kont emerytalnych. Informacje z ZUS ciągle są niepełne,
jednak otwarte fundusze emerytalne przysyłają swoim członkom dokładne zestawienia.
Co z nimi robimy? - "Rz" zapytała o to ludzi, którzy zadeklarowali, że odprowadzają
składki do jednego z OFE.
77% twierdzi, że czyta zarówno informacje z ZUS, jak i z OFE. Jeden na pięciu
badanych przyznaje, że tego nie robi. Zapoznawanie się z wyciągami deklaruje niemal
100% biznesmenów i kadry kierowniczej oraz niemal 90% osób najlepiej
wykształconych. Dokładnie sprawdzam, czy na oba moje konta wpłynęły wszystkie
składki - twierdzi 59% badanych.
To zaskakująco dobre wyniki. Może nawet niektórzy deklarują zainteresowanie trochę
na wyrost. Jednak to nic złego, bo oznacza, że nie wypada nie wiedzieć - komentuje na
łamach dziennika Wojciech Wyszyński z Urzędu Komisji Nadzoru Ubezpieczeń i
Funduszy Emerytalnych.
Z tego co pamiętam, wyniki takich samych badań w Szwecji wskazywały, że tam mniej
osób było zainteresowanych takimi informacjami - dodaje dyrektor Departamentu Analiz
Ministerstwa Pracy Agnieszka Chłoń-Domińczak.
W Szwecji co roku każdy mieszkaniec otrzymuje specjalną pomarańczową kopertę z
prognozą własnej emerytury.
Szczególnie uważnie czytają wyciągi osoby z wyższym wykształceniem (77%),
mężczyźni zaś są bardziej dociekliwi od kobiet.
W wyciągach z OFE podana jest informacja nie tylko o składkach, które wpłynęły na
konto, ale przede wszystkim o tym, ile mamy na nim oszczędności emerytalnych. Ponad
połowa członków OFE zapewnia, że dokładnie wie, ile wynoszą ich oszczędności. 43%
przyznaje się do niewiedzy - czytamy w "Rzeczpospolitej". (PAP)