Holak Fura O życiu pozagrobowym

background image

Fula Horak

Z prywatnych objawieƒ

polskiej mistyczki

O

O

O

O

˚

˚

˚

˚

Y

Y

Y

Y

C

C

C

C

II

II

U

U

U

U

P

P

P

P

O

O

O

O

Z

Z

Z

Z

A

A

A

A

G

G

G

G

R

R

R

R

O

O

O

O

B

B

B

B

O

O

O

O

W

W

W

W

Y

Y

Y

Y

M

M

M

M

Wyciàg

z ksià˝ki “Âwi´ta Pani” wydanej w1950r.

wydane przez

Powrót do Natury

Katolickie publikacje

80-345 Gdaƒsk-Oliwa ul. Pomorska 86/d

tel/fax. (058) 556-33-32

background image

Spis tematów

Przedmowa

str. 2

Âmierç

str. 4

CzyÊciec

str. 6

Kràg b∏àdzeƒ

str. 7

Kràg ciemnoÊci

str. 7

Kràg ba∏wochwalców

str. 7

Kràg wspó∏winnych

str. 7

Kràg widzenia nast´pstw

str. 8

Kràg samotnoÊci

str. 8

Kràg gwarnej udr´ki

str. 8

Kràg pragnieƒ

str. 8

Kràg urojenia

str. 9

Kràg zwodniczych nadziei

str. 9

Kràg w∏aÊciwej pokuty

str. 9

Kràg oboj´tny

str. 10

Niebo

str. 13

Piek∏o

str. 18

Âwi´tych Obcowanie

str. 23

PRZEDMOWA

Tekst niniejszy jest fragmentem obszernej ksià˝ki zatytu∏owanej “Âwi´ta Pani”, lub “Âwi´tych Obco-

wanie”, wydanej po raz pierwszy w 1939roku opisujàcej fakty bezpoÊredniego kontaktu ze Êwi´tymi.

Autorka ksià˝ki Fula Horak, niedawno zmar∏a w Zakopanym by∏a przez d∏ugie lata oboj´tnà w wie-

rze, a nawet wojujàcà z Bogiem, gwa∏townie poszukiwa∏a prawdy, stawia∏a Bogu warunki i domaga∏a si´
zanku z Nieba. Po wielu latach rozpaczliwych zmagaƒ dozna∏a przywileju bezpoÊredniego kontaktowania
si´ ze Êwi´tymi m/in. Magdalenà Zofià barat, za∏o˝ycielkà zakonu Serca Coer, z belgijskim kardyna∏em
Mercierem, Êw. Tereskà od Dzieciàtka Jezus i wieloma Êwi´tymi. Oni to uczyli jà jak nale˝y ˝yç, aby zba-
wiç siebie i pomagaç drugim do osiàgn´cia Nieba. Ukoƒczy∏a pod ich kierunkiem tzw. Niebeski Uniwer-
sytet. W∏aÊnie od Êwi´tych otrzyma∏a wiadomoÊci o tajemnicach ˝ycia dusz po Êmierci cia∏.

˚ycie duchowe istnieje i jest to fakt nie podlegajàcy dyskusji. Trudno tylko ludzkim umys∏em pojàç

jego istot´. Jest to bowiem tak inne i wy˝szej kategorii ˝ycie, ˝e dociekajàcy go umys∏ pora˝a. MyÊlà ani
zmys∏ami nie mo˝na dog∏´bnie poznaç jego natury – w myÊl twierdzenia, ˝e …”Ani oko nie widzia∏o, ani
ucho nie s∏ysza∏o, ani serce ludzkie nie poj´∏o, co Pan przygotowa∏ tym, którzy Go mi∏ujà”.

Niemniej namiastka poznania ˝ycia po Êmierci Niebo wielokrotnie ludziom przekazywa∏o – w miar´

ich poj´cia. Oprócz Pisma Âwi´tego, jest wiele objawieƒ gdzie zawarto wiedz´ o ˝yciu pozagrobowym. Ni-
niejszy przekaz jest kolejnym ràbkiem uchylenia tajemnicy “˚ycia po Êmierci”.

„Przyjació∏ko moja!
Zbli˝ajmy Królestwo Bo˝e na ziemi! Ju˝ wiele p∏omieni Chrystusowych ˝arzy si´ po Êwiecie. W ich

ogniu grzeje si´ mnóstwo ostyg∏ych serc, pragnàcych ciep∏a. Wys∏annicy Bo˝y, wyglàdajàcy na szaleƒców
pociagajà, imponujà, przera˝ajà, uszcz´Êliwiajà, cz´sto o sobie zapominajàc troszczà si´ o dusze i cia∏a
bliênich. Tu i ówdzie wyjdzie ksià˝ka goràco, z wiarà, mi∏oÊcià i odwa˝nie napisana.

Gdzie indziej zjawi si´ cz∏owiek mocny, który mówi bez obawy o Prawdzie, demaskujàc z∏o!
W innym miejscu spe∏nia si´ cichy dramat m´ki Chrystusowej w stygmatyzacji i jeszcze wielu innych

wybranych wysy∏a Ojciec Niebieski, na odnowienie zepsutego Êwiata. Ostatnie próby podszeptów szatana

2

background image

zawiod∏y w Êwiecie. Walka z∏ych si∏ s∏abnie tak widocznie, ˝e g∏ówni jej wykonawcy kurczà si´, chowajà
i ginà marnie w haƒbie. Jednak jeszcze z∏e moce zataƒczà hulank´ wrzaskliwà, piekielnà, jeszcze syciç
si´ b´dà krwià i ∏zami sprawiedliwych, lecz do czasu. Czujà sami, jak zbli˝a si´ godzina Bo˝ej Sprawiedli-
woÊci i stàd ten poÊpieszny, diabelski chaos z∏oÊci, g∏upoty, nieludzkich egoizmów i cynicznego szyder-
stwa i pychy.

Z∏oÊç, którà podsyca nieprawoÊç ju˝ zbyt g∏´bokie koryto sobie wy˝∏obi∏a, zaÊ ludzie zsuwajà si´ coraz

ni˝ej po pochy∏oÊci z∏a, g∏upoty. Có˝ dalej? – zatrata – czy wybawienie? Bóg Przedwieczny w Starym Za-
konie dzia∏a∏ przez Proroków. Objawia∏ si´ przez ∏aski i kary. Wstrzàsa∏ sumieniami ludzkimi, zsy∏a∏ pla-
gi, ogieƒ, potop, lecz nic nie pomog∏o! Z∏a wola mocno opanowa∏a Êwiat. B∏agali nieszcz´Êliwi o Zbawicie-
la, a˝ wreszcie przyszed∏ w postaci ludzkiej, pdobny cia∏em do Êmiertelnych, oprócz grzechu – “Jezus”, ale
ludzie zgotowali Mu przyj´cie marne. „Syn Cz∏owieczy nie mia∏ gdzie g∏owy sk∏oniç” – „Przyszed∏ do swo-
ich, a swoi Go nie przyj´li…” Mimo ludzkiej niewdzi´cznoÊci „On, idàc, wsz´dzie dobrze czyni∏…” i za to
skazany zosta∏ na krzy˝owà kar´ Êmierci. Czy mo˝e skoƒczy∏a si´ najs∏odsza mi∏oÊç Chrystusa ku nam? –
Nie! On zmartwychwsta∏, obieca∏ przys∏aç Pocieszyciela, Ducha Âwi´tego, by si´ ju˝ wreszcie zbli˝y∏o
Królestwo Bo˝e na ziemi. Tymczasem Jezus przez blisko dwa tysiàce lat, ponawia codziennie krwawà
ofiar´ krzy˝owej M´ki, w czasie ka˝dej Mszy Êw. Rozciàgnà∏ Chrystus Ofiar´ z mi∏oÊci ku nam a˝ po
dzieƒ dzisiejszy. W niej daje nam si´ ca∏y, byÊmy jà tylko zrozumieli i ukochali. Tylko w tej Bo˝ej Mi∏oÊci,
tylko w tym ˝arze Ofiary jest wybawienie Êwiata z zastarza∏ych grzechów. Módlmy si´ do Ducha Naj-
Êwi´tszego Pocieszyciela:

„Duchu Âwi´ty, Bo˝e Przedwieczny, Jedyny!
Pragniemy Ci´ przyjàç na ziemi, która jest pe∏na bólu i nieszcz´cia, jako Pocieszyciela obiecanego.
Racz o Duchu PrzenajÊwi´tszy, nawiedziç nas i przeniknàç ca∏à ludzkoÊç biednà, przygn´bionà

i przyt∏umionà jarzmem grzechu. Sami ju˝ nie poradzimy sobie! Przyjdê wi´c Pocieszycielu, oÊwieç nas
i wzmocnij Êwiat∏em ∏aski Bo˝ej, wlej w nas dar rozumu, rozgrzej serca nasze dla mi∏oÊci wielkiej.

Spraw, by bojaêƒ Bo˝a i pobo˝noÊç, trwa∏y w duszach naszych, by wszystkie grzechy, niewdzi´cznoÊç

i omy∏ki zosta∏y od nas odrzucone.

Niech Trójca PrzenajÊwi´tsza – Ojciec, Syn i Duch Âwi´ty – najmi∏oÊciwiej nam króluje!
Duchu Âwi´ty Pocieszycielu – przeniknij nas i ziemi´ ca∏à i racz jà odnowiç! Amen”.

B∏ogos∏awi´ ci´, Fullu, nasza ma∏a.

Z przekazów kardyna∏a Mercier.

„Fulisiu, dziecino moja!
Przekona∏aÊ si´ ju˝ sama o tym, jakie to szcz´Êcie daje Êwiat. Tak wielu ludzi ró˝nych stanów otwie-

ra∏o zbola∏à dusz´ i serce przed tobà, obok o∏tarzyka twojego. Widzia∏aÊ i s∏ysza∏aÊ rzeczy niezwyk∏e,
dziwne. Ubodzy i bogaci, jak˝e bardzo sà n´dzni, kiedy ˝ycie swoje chcà prowadziç bez ∏àcznoÊci z nie-
bem. Rzucajà si´ w ró˝ne strony, szukajàc ratunku, lecz nie zwracajà si´ tam, skàd promienie ∏aski idà.
Krzy˝ ich wtedy powi´ksza si´, a ci´˝ar jego gniecie ich coraz mocniej. Biedni, zn´kani, pe∏ni rozpaczy,
widzà swój ratunek tylko w gwa∏townej, samobójczej Êmierci. Przekona∏aÊ si´ dziecino, jak˝e zwodnicze
i fa∏szywe sà drogi, którymi Êwiat do szcz´Êcia prowadzi. Ani pieniàdze, ani urodzenie, ani uroda, ani ta-
lent nie da∏ nikomu prawdziwego zadowolenia. Przeciwnie – doznali ci ludzie wiele cierpieƒ, rozczarowaƒ
i zawodów. I tak, ci co si´ przekonali przez wiar´, zostali ocaleni.

Przyszli bowiem do zdroju, gdzie oczyÊcili si´ z fa∏szu i sztucznoÊci, gdzie otrzymali sta∏y spokój, ra-

doÊç prawdziwe Êwiat∏o i prawd´. Przyszli stargani, pe∏ni bólu i rozpaczy, przyszli i poznali g∏´biej Tego,
który jest „Drogà, Prawdà i èyciem”. On zaÊ da∏ im ukojenie, odchyli∏ ràbek zas∏ony dla ukazania praw-
dy, w Êwietle Bo˝ej ∏aski. Uwierzyli – zaufali i odeszli odrodzeni – radoÊni – rozÊwietleni wewnàtrz. Ci
ju˝ znajà cel istnienia swego na ziemi, pokornie pochylili swe g∏owy, wdzi´czni i szcz´Êliwi bo ju˝ wiedzà.
Wiedzà, ˝e najwa˝niejsze jest dà˝enie do ˝ycia wiecznego, ˝e On Pan jest Dawcà i Twórcà szcz´Êcia nie-
zmàconego, które trwa na wieki. Jest Bóg – wiedzà jeszcze, ˝e tu, na ziemi – jak w poczekalni królewskiej
– nale˝y skromnie si´ zachowywaç, cierpiliwie zaczekaç na swojà kolej, a˝ Król ich wezwie i przez czas
czekania nale˝y uwa˝aç, by suknie utrzymaç w porzàdku.Tak˝e wiedzà, by nikt ze s∏u˝by królewskiej nie
us∏ysza∏, lub nie zauwa˝y∏ jakiegoÊ nietaktu wobec Króla lub Jego Êwity. Czekajàcy musi mieç zapas
pi´knych i dobrych czynów, o których Król si´ dowie. Szcz´Êliwy kto o tym wie, a wiedzieç mo˝e ka˝dy, je-

3

background image

Êli tylko dobrowolnie zbli˝y si´ ku Prawdzie. ˚egnajàc ten ziemski padó∏, odejdzie radoÊnie z pe∏nym ser-
cem i duszà najszlachetniejszych czynów mi∏oÊci Boga i bliênich.

Innego majàtku nie zabierze. Wszystkie marnoÊci i bogactwa zostawi na ziemi, ulubione przedmioty

– a nawet umi∏owane ˝ywe istoty musi po˝egnaç i zostawiç. Weêmie jedynie to, co zapracowa∏ dobrà wo-
là, spe∏nieniem i wyrzeczeniem.

Wówczas gdy ka˝demu cz∏owiekowi wystarczy na ziemi najskromniejszy byt, kiedy prócz prymityw-

nego mieszkania, prostego jad∏a i ubrania niczego wi´cej nie zapragnie, a jeszcze z tego udzieli bliêniemu
przez naturalnà, ludzkà dobroç serca – wtedy ka˝dy b´dzie ju˝ tu radosny, spokojny, a tak˝e w ka˝dej
chwili gotowy na wezwanie Boga swojego.

Twoja Mamusia Êw.” Magdalena-Zofia Baret

„ I W Y G O T O W I B Ñ D è C I E … ”

Wszystko, co wiem od moich Âw. Opiekunów o ˝yciu przysz∏ym, zosta∏o mi podane w formie jasnej

i zrozumia∏ej, przet∏umaczone niejako na nasze ciasne ludzkie poj´cia. Wiem jednak od Nich, ˝e wszy-
stko, co si´ dzieje w Êwiecie Ducha, dzieje si´ jakoÊ inaczej, szerzej, pe∏niej, nieuchwytniej i dlatego –
takim, jakie jest – nie mo˝e si´ w ludzkim umyÊle pomieÊciç.

Tak, jak nie mo˝na opisaç uczucia, woni, czy koloru, tak nie podobna opowiedzieç cz∏owiekowi sta-

nów wyzwolonej z materii duszy inaczej, jak przez pewne podobieƒstwa, zaczerpni´te z podpadajàcych
mu pod zmys∏y wyobra˝eƒ.

Zatem to, co wiem i powiem o stanach duszy, o ˝yciu przysz∏ym, jest niejako przetransponowaniem

wszystkiego co niepoj´te na nieporadnà ciasnot´ naszych wyobra˝eƒ i s∏ów.

 M I E R å “

W chwili, kiedy dusza rozstaje si´ z cia∏em, cz∏owiek choçby by∏ nieprzytomny, choçby Êmierç nastà-

pi∏a momentalnie, czy we Ênie – na b∏ysk chwili, na u∏amek sekundy ma ÊwiadomoÊç w∏asnej Êmierci.

I choçby by∏ na t´ Êmierç przygotowany, choçby jej pragnà∏ i nie l´ka∏ si´ jej przedtem, w tym jedy-

nym, rozstrzygajàcym momencie uczuje z niczym nieporównanà groz´.

BezpoÊrednio po Êmierci staje dusza przed Sàdem Najwy˝szej SprawiedliwoÊci. Skoƒczy∏o si´ bo-

wiem niewyczerpane dotàd Bo˝e Mi∏osierdzie. Kto przekroczy granic´ ˝ycia, staje wobec Jego sprawie-
dliwoÊci “Êwiat∏oÊci”, samotny, nagi i czeka s∏usznego wyroku.

Do chwili pogrzebu dusza nie oddala si´ jeszcze od ziemi. Sà to ostatnie chwile przed podj´ciem ka-

ry, czy nagrody, kiedy jej wolno jeszcze niewidzialnie krà˝yç wÊród ludzi.

Pod s∏owami „do chwili pogrzebu” rozumie si´ ten okres czasu, jaki wedle obrzàdku, rytua∏u, czy

zwyczaju ma dzieliç Êmierç od pogrzebania cia∏a. Gdyby katolik np. dzi´ki jakimÊ tragicznym okoliczno-
Êciom nie zosta∏ pochowany trzeciego dnia po Êmierci, dusza jego po up∏ywie tego czasu i tak oddali si´
od cia∏a i ziemi.

Dla duszy skazanej na czyÊciec, rodzina i bliscy nie majà najmniejszego znaczenia, o ile nie mo˝e

si´ od nich spodziewaç pomocy. A jedynà formà tej pomocy i dowodem mi∏oÊci czy przyjaêni, jakiego
wtedy od ludzi pragnie i na jaki czeka – jest modlitwa.

Nieopisane cierpienia sprawia duszy niemo˝noÊç powiedzenia ludziom tego, ˝e ich ∏zy i smutek nie

przynoszà jej ˝adnej ulgi ani korzyÊci. Ich ∏zy utrudniajà tylko przejÊcie do wiecznego bytowania, a ludz-
kie cierpienia sà niczym wobec màk, na jakie sà nara˝eni przez odmówienie im jedynego wsparcia mo-
dlitewnego, oraz ofiarowanie dobrych uczynków.

O! Gdyby ludzie tacy wiedzieli, gdyby pomyÊleli, gdyby spróbowali si´ wczuç w bezradnà rozpacz

takiej duszy! Byç tu˝ obok swoich najdro˝szych, b∏agaç ich o pomoc, dobijaç si´ do ich sumienia i serca,
wiedzieç, ˝e te ostatnie chwile ∏àcznoÊci ze Êwiatem urwà si´ bezpowrotnie.

Chcieliby krzyknàç na odchodne, ˝e potrzebujà ratunku! Tymczasem najbli˝si oddajà si´ samolub-

4

background image

nej boleÊci, sà ws∏uchani we w∏asny ból, pochylajà si´ nad pustym cia∏em, z którego jedyny sens si´ wy-
cofa∏!

Dlatego te˝, jeÊli dusza straci nadziej´ wzbudzenia w najbli˝szych myÊli o modlitwie, szuka goràcz-

kowo nawet wÊród obcych kogoÊ, ktoby jej tego nie odmówi∏. I gdy go znajdzie – jak˝e umie byç wdzi´-
czna za pomoc! Jak˝e stara si´ natychmiast umocniç go w tej intencji! Trwa te˝ przy nim do ostatniej
chwili nie wracajàc ju˝ wcale mi´dzy swoich, którzy jà zawiedli, zasmucili i ukazali w ca∏ej pe∏ni egoizm
ziemskich uczuç.

Zazwyczaj na strasznà ˝a∏oÊç i cierpienie nara˝ona jest jeszcze dusza w czasie pogrzebu. Sà to

najostatniejsze chwile jej ∏àcznoÊci ze Êwiatem. I có˝ przewa˝nie widzi? Rodzina rozpacza nad w∏asnà
rozpaczà, a krewni i znajomi, mniej lub bardziej oboj´tnie kroczà za karawanem, o tym tylko myÊlàc jak-
by si´ nieznacznie od∏àczyç od orszaku i umknàç w najbli˝szà przecznic´. Pozostali, omówiwszy
wszystkie sprawy dotyczàce Êmierci przechodzà do tematów ogólnych i dobrze, jeÊli nie obmawiajà z∏o-
Êliwie nieboszczyka i jego rodziny! Nikt tu nie myÊli o modlitwie. Nikt nie chce milczenia, czy choçby sa-
mego pójÊcia na cmentarz, ofiarowania dobrych uczynków za krà˝àcà wÊród nich, cz´sto zrozpaczonà,
przera˝onà dusz´! Nikt sobie nie uÊwiadamia, ˝e ona wie, s∏yszy i czuje wszystko i ˝e cierpi, jak tylko
dusza cierpieç mo˝e!

Z chwilà pochowania cia∏a wszelki kontakt duszy z ziemià na razie si´ urywa i dusza idzie zgodnie

z wyrokiem na wyznaczone jej miejsce, gdzie zacznie si´ jej nagroda, lub pokuta.

Od pierwszej chwili rozstania si´ z cia∏em, ma dusza druzgocàce lub radosne zrozumienie ogromu

i pot´gi Êwiata, do którego wesz∏a w przeciwstawieniu do n´dzy i mi∏oÊci wszystkiego, co zostawi∏a za
sobà.

Doznaje te˝ nag∏ego olÊnienia. To, co dotàd uwa˝a∏a za realne, za istniejàce – nie istnieje wcale.

ZaÊ to wszystko, co przewa˝nie nazywa∏a nierzeczywistym, nierealnym i wymyÊlonym jest jedynà, nie-
omylnà, wiekuistà prawdà!

Poniewa˝ jej sàdu o rzeczywistoÊci nie màci nic, dlatego z przeraêliwà dok∏adnoÊcià zdaje sobie

spraw´ z tego – na co zas∏u˝y∏a. Panujàca tu nieodmiennie najdoskonalsza Prawda ta, która na ziemi
wydawa∏a si´ jej nieraz tak niewygodna, tak daleka, tak trudna – jak˝e prostà jest obecnie. Nie ma ju˝
wyjÊcia, ˝eby mo˝na by∏o od niej si´ celowo odwróciç podobnie jak to bywa∏o na ziemi.

Skazana dusza na czyÊciec zanim straci w pierwszym kr´gu czyÊçca ÊwiadomoÊç ca∏okszta∏tu swe-

go ˝ycia, d∏ugoÊci czekajàcej jà kary i jakoÊci wiecznej nagrody, przez ca∏y czas od Êmierci do pogrzebu
wie, ˝e b´dzie musia∏a odpokutowaç wszystkie winy i odrobiç wszystkie zaniedbania.

I jak˝e jest szcz´Êliwa, ˝e mo˝e! Wie ju˝ teraz: jak niewspó∏miernie lekkie jest najd∏u˝sze i najprzy-

krzejsze nawet ˝ycie w porównaniu do jednej choçby chwili sp´dzonej w czyÊçcu. Z jakà˝ radoÊcià wró-
ci∏aby na ziemi´, na n´dz´, na poniewierk´, na choroby, na poni˝enia i jakby je teraz umia∏a po˝ytecz-
nie znosiç! Na ziemi mo˝na ka˝dà chwilà zas∏ugiwaç u Boga, mo˝na sobie zaskarbiaç Jego ∏ask´ i prze-
baczenie – tu – niczego ju˝ dla siebie zrobiç niepodobna!

Dusza stoi wobec Prawdy i ma najg∏´bsze zrozumienie, ˝e to, co jà czeka jest sprawiedliwym na-

st´pstwem win i w∏asnych zaniedbaƒ. Za ∏ask´, za dowód niepoj´tej dobroci Bo˝ej zgadza si´ ∏atwo na
pokut´, cierpienie, bo wie, ˝e tà drogà b´dzie teraz mog∏a dojÊç do zjednoczenia si´ z Bogiem. Jednym,
wszystko organiajàcym spojrzeniem widzi ju˝ teraz swoje zaniedbania, niedociàgni´cia, zlekcewa˝enia
i niewykorzystane w sobie dobre mo˝liwoÊci. Widzi te˝ jasno zysk, który mog∏a osiàgnàç dla wi´kszej
swej chwa∏y.

PomyÊlmy, jak dr´czy∏by si´ cz∏owiek, któryby za grosze odsprzeda∏ los, na który potem pad∏aby

g∏ówna wygrana? Dusza dr´czy si´ w podobny sposób, tylko o ile˝ gorszà i straszniejszà krzywd´ sobie
wyrzàdzi∏a pozbawiajàc si´ samowolnie tej jedynej „g∏ównej wygranej”, o którà ludziom chodziç powin-
no.

Widzi tak˝e, ˝e ka˝dy dobry uczynek, najdrobniejsze choçby przezwyci´˝enie dla Boga, ka˝dy wzlot

myÊlà ku Niemu zosta∏ jej policzony, potràcony z d∏ugu i zapisany na jej dobro.

Dusza po Êmierci zachowuje wszelkie duchowe uczucia. Nie ma zmys∏ów cia∏a, którymi by mog∏a

odczuwaç ból fizyczny. Zostajà jej jednak cierpienia moralne. O wra˝liwoÊci i rozpi´toÊci tych uczuç
cz∏owiek nie mo˝e sobie stworzyç najmniejszego poj´cia.

Z chwilà Êmierci, z chwilà, kiedy oczy cia∏a zamykajà si´ na zawsze, na zawsze ju˝ otwierajà si´

5

background image

oczy duszy, które nigdy przez ca∏à wiecznoÊç nie przestanà widzieç, bez wzgl´du na to, czy spojrzenie
takie sprawiaç b´dzie duszy radoÊç, czy cierpienie.

Cz∏owiek móg∏by przez ca∏e ˝ycie nie zastanawiaç si´ nad sprawami duszy i pozornie nie stanowi∏o-

by to ró˝nicy w jego sprawach doczesnych. Po Êmierci – nie ma ju˝ innych spraw nad sprawami ducha!
I tak, jak cia∏o chore bywa∏o przez najdrobniejszà wad´ ustroju, tak dusza po Êmierci cierpi za najl˝ejsze
odchylenie od zakreÊlonej jej planem Bo˝ym linii, po której iÊç by∏a powinna.

Podziwia ka˝dà swà myÊlà, ka˝dym drgnieniem swych uczuç Bo˝à sprawiedliwoÊç i choçby najci´-

˝ej cierpia∏a nie buntuje si´ przeciw jej wyrokom.

To te˝, gdyby si´ jej nagle przed czasem otworzy∏a wolna droga do wszelkich radoÊci niebiaƒskich,

sama by ku nim nie posz∏a nie czujàc si´ ani godna, ani gotowa.

Cz∏owiek ubogi, niewykszta∏cony, nieubrany odpowiednio i nie umiejàcy si´ zachowaç nie wszed∏by

te˝ dobrowolnie na dworski bal! Choçby si´ nawet przemnkà∏ niezauwa˝ony nie umia∏by braç w nim
udzia∏u. Tak samo êle czu∏aby si´ dusza, gdyby przed oczyszczeniem i dojrza∏oÊcià mia∏a wejÊç do
szcz´ÊliwoÊci wiecznej. Nie umia∏aby jej po prostu prze˝ywaç. Po tamtej stronie bowiem, nie ma tupetu!
Nikt nie mo˝e i nie chce udawaç innego, ni˝ jest. Nie mo˝e i nie chce nadrabiaç niczego kr´tactwem czy
formà. ˚adne wzgl´dy nie istniejà. Jest tylko to, co jest. Ka˝da dusza widzi jasno stopieƒ swej doskona-
∏oÊci, a widzi go w Êwietle Prawdy, której ani zagmatwaç, ani od∏o˝yç, ani uniknàç, ani zmyliç niepodob-
na!

Ta Prawda – jest! I tylko taka istnieje, a wi´cej nic nie ma.

“ C Z Y Â C I E C ”

Na ogó∏ zbyt pobie˝nie, lekkomyÊlnie i beztrosko traktuje si´ spraw´ czyÊçca. Ludzie uwa˝ajà, ˝e

czyÊciec, to miejsce pe∏ne roz˝arzonych rusztów, kot∏ów ze smo∏à i p∏omieni. To jest bajka dla ma∏ych
dzieci i dewotek. I majà s∏usznoÊç! CzyÊciec jest zupe∏nie inny.

Jest straszniejszy od wszystkiego, co si´ da o nim powiedzieç bez wzgl´du na to, czy powie si´

ruszta, smo∏a i p∏omieƒ, czy te˝ duchowa udr´ka duszy t´skniàcej za Bogiem. Nie mniej jednak czyÊciec
jest. I to jest tak samo prawdà, jak to wszystko, co tu na ziemi daje si´ zmys∏ami rozpoznaç. Jak˝e wi´c
strasznà niespodziankà, jakim zaskoczeniem b´dzie dla ka˝dego niewierzàcego cz∏owieka to wszystko,
co dusz´ jego musi spotkaç ju˝ po Êmierci!

Ludzie tak niech´tnie zastanawiajà si´ nad tym.
A przecie˝ tylko do chwili Êmierci mo˝na ÊwiadomoÊç t´ odsuwaç. BezmyÊlnoÊç nie uratuje cz∏owie-

ka przed niczym. Strusie chowajà g∏ow´ w piasek, bo myÊlà, ˝e sà ju˝ bezpieczne. Podobnie cz∏owiek
na ziemi post´puje lekkomyÊlnie i traci mo˝liwoÊci na unikni´cie m´ki.

Jakie sà cierpienia czyÊçcowe?
Nieprzeliczona, nieobj´ta wprost myÊlà jest rozmaitoÊç tych màk, gdy˝ ka˝da wina ma swój odpo-

wiednik w cierpieniu.

Najstraszniejszà m´kà duszy jest t´sknota za Bogiem, którà odczuwa stale z wyjàtkiem okresu,

który sp´dza w niektórych kr´gach czyÊçca, gdzie niemo˝noÊç zwracania si´ do Niego myÊlà – jest jej
najokrutniejszà m´kà. We wszystkich zresztà innych kr´gach dusza rwie si´ ku górze, ku Êwiat∏u, ku
Bogu i cierpi z powodu niemo˝noÊci zbli˝enia si´ do Niego z powodu swoich nieodpokutowanych jesz-
cze win. èadne pragnienie do jakiego serce ludzkie jest zdolne nie mo˝e si´ równaç z tym, gdy˝ jest to
pragnienie powrotu do swego Stwórcy i Pana. Bóg ciàgnie dusz´ ku Sobie jak magnes. T´skonta za
Bogiem jest bardzo dotkliwym cierpieniem i dusza wyzbyç si´ go nie mo˝e. Jak Êlepe, bezwolne opi∏ki
metalu nie mogà przestaç rwaç si´ ku przyciàgajàcym je biegunom magnesu, tak t´sknota jest niejako
t∏em, na którym zarysowujà si´ rozmaite desenie i zygzaki cierpieƒ, udr´czeƒ i stanów pokutujàcej du-
szy.

CzyÊciec sk∏ada si´ z nieprzeliczonych kr´gów. Niektóre np. Kr´gi: G∏odu, L´ku, Grozy, Utrapieƒ –

znam tylko z nazwy. O innych wiem niejedno od moich Âwi´tych Opiekunów. Mówiàc o czyÊçcu pomin´

6

background image

udr´k´ t´sknoty za Bogiem, gdy˝ t´sknota ta jest zasadniczym stanem pokutujàcej duszy.

Mog∏oby si´ zdawaç, ˝e wchodzàc w coraz wy˝sze Kr´gi oczyszczania si´ “pokuty ekspiacyjnej”

i zbli˝ania do Przedwiecznej Âwiat∏oÊc, m´ka t´sknoty b´dzie s∏abnàç wobec nadziei rych∏ego zaspoko-
jenia. Niestety, nie! BliskoÊç tej Âwiat∏oÊci jeszcze bardziej wzmaga w duszy to jedyne dà˝enie do po∏à-
czenia si´ z Bogiem. Dusza rwie si´ ku Niemu z niepoj´tà si∏à tak, ˝e trudno jà uspokoiç. T´sknota za
Bogiem dochodzi do najwy˝szego nasilenia.

“KRÑG B¸ÑDZE¡”

Pierwszym i najstraszniejszym Kr´giem czyÊçca – jest “Kràg B∏àdzenia”. Jest to okres, kiedy dusza

krà˝y blisko ziemi, a nie ma z nià ju˝ ˝adnej stycznoÊci.

Nie pami´ta tego, co by∏o, nie wie nic, co z nià b´dzie. Zna tylko jakàÊ upiornà, m´czàcà teraêniej-

szoÊç. Nie widzi te˝ wcale kresu swej obecnej m´ki. Niczego nie rozumie. Nie wie, co si´ z nià dzieje, za
co i gdzie jest i na jak d∏ugo.

Napotyka si´ czasem na ca∏e gromady wrogich jej, b∏àdzàcych dusz, z którymi nie mo˝e si´ porozu-

mieç, których si´ boi, a których nie umie wyminàç. Nie zna ulgi, ani spoczynku. Bezcelowy, nieustanny
ruch, ciàg∏e szukanie nie wiadomo czego. MyÊli, ˝e to co jest – a raczej to czego nie ma – mo˝e ju˝ tak
trwaç na zawsze.

Jedyne, co dla niej istnieje, to ta – w kompletnej pustce um´czona, wyl´k∏a, b∏àdzàca ÊwiadomoÊç

w∏asnej osobowoÊci, nie czujàca ani czasu, ani przestrzeni, ani celu, ani sensu. Ciàg∏e szukanie jakie-
goÊ w∏aÊciwego sobie miejsca i ciàg∏a niemo˝noÊç znalezienia go.

W Kr´gu tym znajdujà si´ jeszcze niektórzy z pot´pionych oprawców Chrystusa.

KRÑG CIEMNOÂCI”

Dusza w kr´gu ciemnoÊci w dalszym ciàgu nie wie jeszcze niczego o Bogu. Nie wie tak˝e, co jà cze-

ka w przysz∏oÊci. Z przeraêliwà za to drobiazgowoÊcià musi ustawicznie rozpami´tywaç w∏asne winy,
grzechy, b∏´dy, omy∏ki, zaniedbania i rozumie to tylko, jak marnym i n´dznym by∏ zysk, w porównaniu ze
stratà. Dr´czy jà ustawiczna pami´ç chwil, w których pope∏ni∏a z∏o i poczucie w∏asnej bezsilnoÊci, bo ni-
czego ju˝ odrobiç, ani cofnàç nie mo˝e. Obezw∏adnia jà ˝al do samej siebie, rozpacz na widok straty
i kary. Bezsilna, pe∏na goryczy i ˝alu rozpacz, ÊwiadomoÊç opuszczenia, wstr´t do w∏asnych uczynków
– oto niegasnàcy ˝ar, który jà trawi.

“KRÑG BA¸WOCHWALCÓW”

Wszyscy, którzy kiedykolwiek wykroczyli przeciw pierwszemu przykazaniu, którzy na pierwszym

miejscu stawiali ludzi, nauk´, ambicj´, siebie, czy przedmioty – ci majà teraz pe∏nà ÊwiadomoÊç istnienia
Jedynego Boga i t´sknià za Nim rozpaczliwà, beznadziejnà t´sknotà.

W któràkolwiek jednak stron´ spojrzà widzà przed sobà swoje dawne bo˝ki. Pragn´liby teraz czciç

i wiebliç prawdziwego Boga, a majà ciàgle w pami´ci dawne niedorzeczne ho∏dy. Chcà b∏agaç Boga
o pomoc, a muszà zwracaç si´ o nià do tamtych – mimo, ˝e znajà i rozumiejà ju˝ ca∏y bezsens takiej
proÊby. Chcà widzieç Êwiat∏o, które gdzieÊ przeczuwajà nad sobà – to wszystko jednak, czemu dawniej
oddawali czeÊç nale˝nà Bogu – niby jakiÊ z∏owrogi ob∏ok zas∏ania im i zaçmiewa jasnoÊç. Ka˝da te˝
myÊl o pope∏nionej za ˝ycia omy∏ce, o dobrowolnym przesuni´ciu wartoÊci pog∏´bia ich smutek i cierpie-
nie.

KRÑG WSPÓ¸WINNYCH”

W Kr´gu tym spotkajà si´ wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób pomagali sobie w grzechu. Choç

przebywanie w swym pobli˝u sprawia im dotkliwe cierpienia, nie mogà ukryç si´ przed sobà i ustawicz-
nie majà si´ przed oczyma.

Najwi´cej tu takich, których ∏àczy∏a grzeszna mi∏oÊç. Czujà si´ winni i pokrzywdzeni wzajemnie. Ma-

jà do siebie ˝al – i czujà równoczeÊnie wyrzuty sumienia. Radzi by o sobie zapomnieç, a rozstaç si´ nie
mogà. O jak˝e n´dzne, plugawe i ohydne wydaje im si´ to, co ich ∏àczy∏o! Jak˝e dobrze wiedzà ju˝ teraz

7

background image

swoje prawdziwe wartoÊci i jak pojàç nie mogà w∏asnego zaÊlepienia! Jak˝e ch´tnie zrzuciliby dziÊ – na
t´ tak bliskà i drogà za ˝ycia osob´ – ca∏à odpowiedzialnoÊç! Z jakà˝ zaciek∏oÊcià przypisywaliby sobie
wzajemnie owe wspólnie pope∏nione winy! Pami´tajà wszystko – ka˝dà chwil´ – ka˝de brudne drgnie-
nie serca. Pali ich ˝al i wstyd – wstyd, którego za ˝ycia nie znali!

KRÑG WIDZENIA NAT¢PSTW”

Niewypowiedzianie bolesny to Kràg! Przez rozdartà jakby zas∏on´ widzi dusza ziemi´ i najdalsze

konsekwencje swoich z∏ych uczynków i b∏´dów.

Widzi nieraz prac´ ca∏ego swego ˝ycia w gruzach i wie ju˝, ˝e sta∏o si´ to dlatego, bo w´gielnym jej

kamieniem by∏ grzech i wyst´pek.

Widzi, jak ka˝de odchylenie od praw Bo˝ych mÊci si´ na dzieciach, wnukach i prawnukach. Widzi,

˝e z∏y przyk∏ad rozsiewany przez nià za ˝ycia wydaje teraz op∏akany plon. Ile dusz i serc zachwaÊci∏o
si´ przez fa∏szywe zasady, poj´cia i nauki, jakie g∏osi∏a.

I cierpieç b´dzie w tym Kr´gu nie tylko za siebie, ale za wszystkie grzechy, których si´ sta∏a powo-

dem – cierpieç tym w∏aÊnie, ˝e rozumiejàc ju˝ z∏o – oglàdaç b´dzie musia∏a najdalsze i najró˝norodniej-
sze nast´pstwa swych win na ziemi.

KRÑG SAMOTNOÂCI”

M´czà si´ tu ci wszyscy, którzy za ˝ycia bezmyÊlnie szukali ruchu, gwaru i zabawy i którzy dlatego

nigdy nie mieli czasu zastanowiç si´ nad wartoÊcià duszy: którzy trwonili drogocenny krótki okres ˝ycia
ziemskiego na sprawy puste, b∏ahe, bezwartoÊciowe, a tym samym z∏e i grzeszne.

W absolutnej samotnoÊci, rozmyÊlajà teraz nad ˝a∏osnà pustkà straconych w ten sposób godzin

i lat. Chcieliby przywo∏aç kogoÊ – podzieliç si´ z kimÊ swojà udr´kà – czuç czyjàÊ obecnoÊç przy so-
bie… Ze wszech stron otacza ich jednak tylko bezmierna, bezdenna, beznadziejna pustka i samotnoÊç.
Sà jakby w pustym domu, bez okien i bez drzwi i nie majà pewnoÊci, czy wydostanà si´ z niego kiedyÊ.

“KRÑG GWARNEJ UDR¢KI”

W przeciwieƒstwie do Kr´gu SamotnoÊci znajdà si´ tu dusze tych, którzy za ˝ycia unikali, czy gar-

dzili ludêmi i nic im z siebie nie dali. Ci, którzy ze szkodà w∏asnà i cudzà szukali samotnoÊci ws∏uchujàc
si´ jedynie we w∏asne prze˝ycia i odczucia. Ci, którzy np. unikali nabo˝eƒstw dla zbyt wielkiego Êcisku.
Ci, którzy mogàc si´ podzieliç z bliênimi darami w∏asnego umys∏u cofali si´ w milczeniu, skàpi i zach∏an-
ni na samych siebie. Ci, którzy z wygody, lenistwa i niech´ci s∏u˝enia bliênim w jakikolwiek sposób, za-
sklepiali si´ w ciasnym kole w∏asnych myÊli i spraw. Ci, którzy ponad wszystko cenili sobie spokój nie
chcàc zrozumieç obowiàzku spo∏ecznej mi∏oÊci bliêniego.

Sà to wi´c dusze ludzi, którzy raczej biernie, ni˝ czynnie grzeszyli. Ludzi, którzy pozornie nie robili

nic z∏ego, a jednak z wynios∏ej, pe∏nej pogardy, egoistycznej i skàpej zach∏annoÊci na samych siebie –
nie uczynili dobra na tyle, na ile go mogli uczyniç.

Teraz dusze ich trwajà w ciàg∏ym niepokoju i ruchu. Nigdzie cichego kàta, nigdzie samotnoÊci! T∏u-

my, gromady, roje dusz st´sknionych za ciszà, którà sobie wzajemnie odbierajà. Wsz´dzie patrzàce
oczy, wsz´dzie czyjaÊ obecnoÊç – wsz´dzie obca uwaga.

Ruch – gwar – zam´t – ruch – i gwar – nieustajàcy, nie znajàcy wypoczynku, udr´ka i znu˝enie …

“KRÑG PRAGNIENIA”

Dusze tych, którzy ˝yli w grzechu nieczystym, którzy gasili pragnienia cia∏a w u˝yciu, zboczeniach

i rozpuÊcie – z pe∏nà ÊwiadomoÊcià ohydy w∏asnych czynów rozmyÊlaç tu muszà o dobrowolnym za-
mkni´ciu sobie drogi do êród∏a Wody ˚ywej … Pali je straszliwe, nieugaszone pragnienie czystoÊci …
Czujà si´ brudne, skalane, niechlujne i m´czy je d∏awiàcy wstr´t do samych siebie. Pragn´liby si´ ob-
myç, oczyÊciç, wyp∏ukaç z tego brudu, a wszystko wokó∏ jest suche, goràce i wrogie. Ludzie ci pili za ˝y-
cia z brudnych êróde∏, muszà si´ wi´c d∏ugo oczyszczaç cierpieniem nim b´dà mogli napiç si´ z czyste-
go.

8

background image

“KRÑG UROJENIA”

W tym Kr´gu trwajà dusze ludzi, którzy ˝yli zachciankami, mrzonkami, którzy ciàgle szukali nowych

wra˝eƒ, nowych prze˝yç, którzy wyszukiwali sobie pozy, nieszcz´Êcia, p∏awili si´ w nich, ˝yjàc tym, co
sobie wymyÊlili, a czym – jak im si´ zdawa∏o – by∏o im najbardziej „do twarzy”.

B´dà tu dusze ludzi, którzy nie chcieli poznaç ani tknàç najprostszych, potocznych obowiàzków ˝y-

cia realnego, stwarzajàc sobie jakieÊ sztuczne, opaczne im, ani nikomu po˝ytku nie przynoszàce. Teraz
dusze ich b´dà musia∏y dalej prze˝ywaç swoje p∏onne urojenia. B∏àkaç si´ wÊród bezowocnych poszuki-
waƒ wartoÊci i sensu. Plàtaç si´ w ba∏amutnej i beztreÊciwej, a ocenionej ju˝ nale˝ycie gmatwaninie
w∏asnych sztucznoÊci.

“KRÑG ZWODNICZEJ NADZIEI”

Dusze ludzi, którzy w ˝yciu nie dotrzymywali s∏owa ani obietnic, którzy budzili pró˝nà nadziej´ u in-

nych, którzy mieli mnóstwo dobrych postanowieƒ, mo˝liwoÊci i porywów – a nigdy z niedbalstwa nie do-
prowadzali ich do koƒca – którzy odk∏adali popraw´ na póêniej tak samo, jak dobrà, prawdziwà modli-
tw´. Teraz m´czà si´ w tym Kr´gu nadziejà rych∏ego wyzwolenia. B´dzie im si´ ciàgle zdawa∏o, ˝e do-
chodzà ju˝ do kresu swej udr´ki, ˝e lada chwila otworzy si´ przed nimi pe∏nia szcz´ÊliwoÊci, ˝e tylko r´-
k´ wyciàgnàç – par´ kroków zrobiç – i nagle – poczujà si´ na samym dnie zwàtpienia i rozpaczy.

B´dzie si´ to powtarza∏o ciàgle na nowo. Zawsze ta sama nadzieja i zawsze ten sam zawód … Wy-

t´˝one pi´cie si´ jakby po szklanej, prostopad∏ej Êcianie i bezsilne zsuwanie si´ na sam dó∏. Nie b´dà
umia∏y zaprzestaç tej m´czarni. Niezliczonà iloÊç razy zacznà jà od poczàtku i niezliczonà iloÊç razy
spotka je rozczarowanie.

Powtarzaç si´ to b´dzie a˝ do zmazania ostatniej – choçby najdrobniejszej – winy z tego zakresu.

“KRÑG W∏AÂCIWEJ POKUTY”

Jest to Kràg najrozleglejszy, jeÊli to mo˝na tak okreÊliç. Kràg, przez który przejÊç b´dà musia∏y

wszystkie dusze majàce coÊ do odpokutowania.

Tak, jak w innych Kr´gach dusza cierpia∏a nad w∏asnà szkodà, opóênieniem w∏asnego szcz´Êcia,

m´czy∏a si´ w∏asnym bólem i przy pomocy poj´ç, które jej samej sprawiaç mog∏y udr´k´, stopieƒ po
stopniu zyskiwa∏a oczyszczenie. Tu – w Kr´gu Pokuty W∏aÊciwej cierpiàc za wszystko raz jeszcze pa-
mi´ta ju˝ to jedynie, ˝e obra˝a∏a Stwórc´! ÂwiadomoÊç w∏asnej szkody znika w tym Kr´gu bez Êladu.
Zostaje tylko pe∏ne, doskona∏e zrozumienie zaniedbanych obowiàzków wobec Boga.

Dusza widzi tu dok∏adnie i boleÊnie prze˝ywa pami´cià dzieƒ po dniu, chwil´ po chwili, myÊl po my-

Êli, raz jeszcze ca∏e swoje ˝ycie. Ani jedno grzeszne drgnienie serca nie b´dzie jej oszcz´dzone – o ile
nie zosta∏o ju˝ odpokutowane Êwiadomym cierpieniem na ziemi.

Dusza widzi teraz jasno ka˝dy moment, w którym mog∏a zawróciç ze z∏ej drogi, odró˝nia Êwiat∏a,

którymi Bóg wskazywa∏ jej ca∏à marnoÊç jej post´pków. Rozumie, ˝e wolnà wolà wybiera∏a rzeczy obra-
˝ajàce Boga i Bogu dalekie – mogàc za cen´ dobrego nieraz wysi∏ku i pomyÊlenia zrobiç to, co by si´
obróci∏o na Bo˝à chwa∏´.

Dusza widzi ju˝ teraz jasno to, w co cz∏owiek za ˝ycia oÊmiela si´ czasem wàtpiç, a mianowicie, ˝e

ka˝dy otrzyma∏ od Stwórcy dostatecznà iloÊç Êwiat∏a i si∏y, aby Go nigdy nie obraziç.

I tak z nieub∏aganà konsekwencjà i wyrazistoÊcià przesuwajà si´ przed oczyma duszy obrazy w∏a-

snego jej ˝ycia podczas gdy niczym nieprzyt∏umionym rozumieniem pojmuje ju˝ Êwi´toÊç, pi´knoÊç, s∏o-
dycz, moc, doskona∏oÊç i sprawiedliwoÊç Bo˝à – którà obra˝a∏a. Oczyszczona w poprzednich Kr´gach
ze wszystkiego co osobiste, przetopiona niejako cierpieniem, oczyszczana m´kà z nalecia∏oÊci ziem-
skich, trwa oto myÊlà przed Stwórcà swoim i Panem bolejàc nastraszliwiej nad obrazà Jego Przedwiecz-
nej Doskona∏oÊci. Im subtelniejsza, im bardziej uposa˝ona, im bli˝szym móg∏ byç jej stosunek do Boga,
im jej ∏atwiejsze mog∏o byç pojmowanie Jego Spraw – tym wi´kszy ból i rozpacz. O m´ce wstydu i ˝alu,
jakà tu dusza przechodzi, nic nie mo˝e daç poj´cia! Gdyby mog∏a umrzeç – umar∏aby w tym Kr´gu!
Gdyby mog∏a oszaleç – tu by oszala∏a!

I dopiero, kiedy ostatnia wina, ostatnie uchybienie, ostatnia najskrytsza myÊl zostanie tym najdosko-

nalszym w swych pobudkach ˝alem przepalona dusza przechodzi do ostatniego Kr´gu czyÊçca – do

9

background image

sfery oboj´tnej.

KRÑG OBOJ¢TNY”

Jakà˝ ulgà, jakim szcz´Êciem, jakà niepoj´tà ∏askà wydaje si´ duszy, kiedy wreszcie – po przejÊciu

wszystkich w∏aÊciwych jej pokucie Kr´gów – dostanie si´ tutaj!

To daje najlepsze poj´cie o stopniu jej poprzednich cierpieƒ, ˝e ∏askà wydaje si´ jej to, ˝e nic nie

czuje. Wita ten Kràg, jak p∏ynàcy ostatkiem si∏ rozbitek, wita zbawczà wysp´.

Jest to Kràg, w którym si´ nie cierpi tylko czeka.

I choç si´ nie wie, jak d∏ugo trwaç b´dzie to czekanie nie cierpi si´ z tego powodu.

Jedne dusze zostanà tu tak d∏ugo, póki – jeÊli to mo˝na tak okreÊliç – nie odpocznà po przebytych

m´kach i nie nabiorà si∏ do wstàpienia w pierwszy Kràg Nieba. Dusze innych ludzi odbywszy ju˝ ca∏à ka-
r´ czekajà tu jeszcze bez cierpieƒ, a˝ ktoÊ naprawi na ziemi to, co oni w ˝yciu zniszczyli, czy zaniedba-
li.

I tak np. b´dà tu ksi´˝a, którzy odprawiali Msz´ Êw. nieporzàdnie i z roztargnieniem, czy tylko dla

zysku materialnego. Ci czekajà, a˝ jà ktoÊ na ziemi odprawi pobo˝nie, za dusze takich w∏aÊnie, niedba-
∏ych kap∏anów.

Sà tu tacy, co za ˝ycia dorobili si´ majàtku na ∏zach i krzywdzie ludzkiej. Póki ktoÊ za nich nie napra-

wi ˝alu – albo gdyby to by∏o niemo˝liwe – w intencji winowajcy nie spe∏ni mi∏osiernego uczynku równej
wagi, co wyrzàdzona krzywda. Dusze owych ludzi przejdà w Kràg nast´pny wtedy dopiero, gdy na ziemi
wygasnà wszelkie nast´pstwa ich b∏´du.

Dusze literatów piszàcych dzie∏a przeciw prawom Bo˝ym czekaç tu b´dà póki ktoÊ na ziemi nie

przejmie ich natchnienia i nie spo˝ytkuje je na chwa∏´ Bo˝à. Takie ekspiacyjne dzia∏anie pokutujàcej du-
szy mo˝e nastàpiç na wyraêny dopust Bo˝y i to jedynie z Kr´gu Oboj´tnego.

Czasem takie czekajàce dusze wprowadziç mo˝e wy˝ej – goràca, pe∏na wyrzeczeƒ i uczynków mo-

dlitwa ludzi ˝yjàcych, którzy z pe∏nà ÊwiadomoÊcià dla tej a nie innej duszy przeznaczajà swoje ofiary.

W Kr´gu tym trwajà jeszcze takie dusze, którym dzi´ki wstawiennictwu NajÊwi´tszej Panny Maryi,

proÊbom Patrona, lub modlitwom i uczynkom ludzi ˝ywych – skróci∏ Bóg m´k´ poprzednich Kr´gów.
Tym jakoÊç kary zosta∏a niejako zamieniona z krótszej i bolesnej – na d∏u˝szà i ∏agodniejszà, w której
trwaç b´dà, a˝ do zupe∏nej swej dojrza∏oÊci i oczyszczenia, umo˝liwiajàcego im przejÊcie w pierwszy
Kràg nieba, czyli w Kràg Poznania.

Dusza, która dostàpi∏a takiej amnestii i przesz∏a wczeÊniej z sro˝szego Kr´gu w Oboj´tny – widzi

i wie dok∏adnie wszystko, co mia∏a jeszcze odcierpieç i co jej – bez ˝adnej w∏asnej zas∏ugi – zosta∏o
skreÊlone. I jakkolwiek màk tych ju˝ nie prze˝ywa, samo zdanie sobie sprawy z tego, co jà jeszcze cze-
ka∏o i od czego jà ocalono – zmusza jà do wdzi´cznoÊci dla tych, którzy pomogli jej modlitwà do wcze-
Êniejszego wydobycia si´.

Sà ludzie, którzy wierzà, ˝e je˝eli tylko ktoÊ odby∏ dobrà spowiedê, zaraz po Êmierci wchodzi do Kró-

lestwa Niebieskiego. Mylà si´ jednak.

CzyÊciec jest „miejscem” nie tylko oczyszczenia, ale i dojrzewania dla tych, którzy za ˝ycia przez za-

niedbania, czy lekcewa˝enia wewn´trznych Êwiate∏ nie rozwin´li si´ duchowo.

Tacy muszà w czyÊçcu zaczàç swój dalszy rozwój i cierpià tak d∏ugo, póki cierpieniem nie wypracu-

jà sobie zdolnoÊci ogarni´cia – a wi´c prze˝ywania szczytowego punktu szcz´ÊliwoÊci, od wieków wy-
znaczonego im przez Boga. Nie chcieli dojrzewaç za ˝ycia, muszà wi´c przez d∏ugie wieki trwaç na m´-
ce i dojrzewaç dopiero po Êmierci.

Z tego te˝ powodu ludzie dobrzy, ofiarni, etyczni dzia∏acze, szlachetni ideowcy itp., jeÊli motywem

ich dzia∏ania nie by∏a przede wszystkim mi∏oÊç Boga – mimo licznych nawet i wielkich, ale z innych po-
budek wyp∏ywajàcych uczynków – najpierw b´dà musieli w czyÊçcu nauczyç si´ kochaç Boga, a potem
dopiero dane im b´dzie byç w Jego Êwiat∏oÊci.

Podstawà rozrachunku po „tamtej stronie” nie b´dzie to tylko, co cz∏owiek zrobi∏ z∏ego lub dobrego,

ale i to tak˝e, czy spe∏ni∏ wszystko dobre, które móg∏ spe∏niç za ˝ycia.

Wszystkie braki duszy bioràc pod uwag´ jej zdolnoÊci i ograniczenia natury ludzkiej zgodnie z wy-

maganiami Bo˝ymi, muszà byç w czyÊçcu odrobione.

Bardzo niewiele dusz uniknie czyÊçca, choç uniknàç by go mog∏o. Ludzie gdyby jasno zdali sobie

10

background image

spraw´ z tego, ˝e nawet najmniejszy grzech musi byç odpokutowany, bali by si´ grzechu.

Pokorne przyj´cie cierpienia moralnego czy fizycznego tu na ziemi i ufne poddanie si´ woli Bo˝ej

jest najznoÊniejszà formà pokuty za wszelkie uchybienia przeciw Jego prawom oraz naj∏atwiejszym spo-
sobem zdobycia szcz´Êcia po Êmierci.

Cierpienie za ˝ycia przyj´te jest dowodem naszej dobrej woli i za to samo Bóg w ∏askawoÊci swojej

˝àda za ten sam grzech l˝ejszej i krótszej pokuty, ni˝ by jej ˝àda∏ w czyÊçcu.

Porównaç by to mo˝na z decymalnà wagà. Kto chce za ˝ycia winy odpokutowaç, mo˝e k∏aÊç po tej

stronie ma∏e nawet ci´˝arki, a one po tamtej przewa˝à cetnary!

Tak samo ma∏a nawet zas∏uga na ziemi, ma „tam” dziesi´ciokrotnà wartoÊç. Na tej samej decymal-

nej wadze jednak wa˝y Bóg i winy ludzkie. Za ka˝dy „tu” nieodpokutowany grzech trzeba b´dzie „tam”
po∏o˝yç na szali o wiele ci´˝szà kar´, aby si´ waga zrówna∏a. Bo kto od∏o˝y pokut´ do przymusowych
cierpieƒ w czyÊçcu z ˝adnych ulg Bo˝ego mi∏osierdzia nie skorzysta.

Jak˝e wielkà i cudownà posiada moc Êwiadomie przyj´te i ofiarowane Bogu cierpienie! Jak˝e do-

brze zrozumiejà to po Êmierci ci wszyscy, którzy w zbawczej m´ce Jezusa i w m´czeƒstwie Jego naÊla-
dowców zobaczà ma∏oÊç swych cierpieƒ.

Zdaniem innych podniesienie cierpienia do godnoÊci zas∏ugi jest tylko genialnym wymys∏em szla-

chetnego przewrotowca z Nazaretu. On kierujàc si´ litoÊcià dla os∏odzenia tego wszystkiego, czego i tak
uniknàç nie mogà, wmówi∏ w ciemne umys∏y biedaków z∏udnà wiar´ wiecznej nagrody za cierpliwe zno-
szenie m´ki doczesnej. Obietnic´ czegoÊ, co spe∏niç si´ mia∏o dopiero po Êmierci mo˝na by∏o bezkarnie
– ich zdaniem – rzuciç Êwiatu … U kogo jej potem dochodziç?

Jak˝e si´ zdziwià, jak˝e przera˝à ci, którzy tak myÊlà stanàwszy kiedyÊ oko w oko ze sprawiedliwo-

Êcià Tego, kto poszanowania dla Swych obietnic zawsze dochodziç potrafi!

Dusze czyÊçcowe nie mogà dla siebie zrobiç niczego wi´cej prócz tego, ˝e cierpià. Cierpienie jest

ich jedynà modlitwà, pracà, wreszcie sposobem dzi´ki, któremu zbli˝aç si´ mogà do celu.

Wiele natomiast mogà dla nich zrobiç ludzie.
Bóg w ∏askawoÊci Swojej dozwoli∏, by KoÊció∏ wojujàcy móg∏ wspieraç bolesnà bezsilnoÊç KoÊcio∏a

cierpiàcego. Ka˝da Msza Âw., ka˝da myÊl, modlitwa, wyrzeczenie, czy ofiara w ich intencji poniesiona –
ma dla dusz czyÊçcowych ogromne znaczenie. Dla pokutujàcej duszy modlitwa jest czymÊ równie nie-
odzownym jak po˝ywienie dla cia∏a.

Cierpiàcy w czyÊçcu sà jak ˝ebracy. Czekajà, by im ktoÊ rzuci∏ ja∏mu˝n´. Czasem wieki czekaç mu-

szà i gdyby nie nieustanna za wszystkie dusze w czyÊçcu ofiarowywana modlitwa KoÊcio∏a, wielu z tych
nieszcz´Êliwych czeka∏oby daremnie. Âwiat szybko zapomina o tych, co odeszli, a oni odarci ze wszyst-
kich ludzkich nalecia∏oÊci, z ca∏ej fa∏szywej godnoÊci czy dumy – w jak˝e niewys∏owienie bolesnym
opuszczeniu czekajà wsparcia! Najbiedniejszy ubogi, najskromniejszy n´dzarz – jest królem wobec cier-
piàcej duszy. Cierpieniem, chorobà, kalectwem, g∏odem czy opuszczeniem mo˝na si´ jeszcze zas∏ugi-
waç Bogu. Mo˝na cierpliwie wszystko znieÊç, by zaskarbiç sobie Jego ∏aski i zmazaç winy. Dusza
czyÊçcowa jest zdana tylko na ja∏mu˝n´ mi∏oÊci i pami´ci od bliênich, o ja∏mu˝n´, o którà w dodatku sa-
ma upominaç si´ nie mo˝e.

Duszom, z niektórych Kr´gów czyÊçcowych wolno czasem z dopustu Bo˝ego Êniç si´, lub zjawiaç

ludziom.

Jest to jedyna forma, w której prosiç mogà o pomoc. Ludzie zazwyczaj jednak sny lekcewa˝à,

a owych nieszcz´snych zjaw tak si´ lekajà powszechnie, ˝e rzadko kiedy przyjdzie komu na myÊl pomo-
dliç si´ za nià, daç na Msz´ Êw., lub ofiarowaç na jej intencj´ cierpienie lub dobry uczynek. Nie myÊlà,
˝e znak z tamtego Êwiata przyjÊç mo˝e tylko za wolà i zezwoleniem Bo˝ym i ˝e dlatego nie wolno go
lekcewa˝yç.

Modlitwa za zmar∏ych le˝y niejako w obopólnym interesie tych, za których si´ modlà i tych, którzy si´

modlà.

Dusze pokutujàce sà tak bardzo nieszcz´Êliwe, ˝e je˝eli im kto do wydobycia si´ pomo˝e, umiejà

byç potem wdzi´czne i nigdy ju˝ przys∏ugi tej nie zapomnà cz∏owiekowi. Pierwszà ich czynnoÊcià w Kr´-
gu Poznania b´dzie przekazanie duchom w Pierwszym Kr´gu JasnoÊci proÊby o opiek´ nad swoim do-
broczyƒcà. Wy˝sze Duchy podajà jà w Kràg nast´pny – i tak jak wiatr po strunach – proÊba ta przebie-
gnie dreszczem po wszystkich Kr´gach Nieba, a˝ po sam tron Najwy˝szego.

11

background image

Dusze zbawione jako duchy jasne mogà byç cz∏owiekowi w ró˝nych sprawach duchowych, a nawet

materialnych bardzo pomocne.

Nic tak nie cià˝y czyÊçcowej duszy, jak ˝al, czy nienawiÊç tych, którzy zostali na ziemi. W przeci-

wieƒstwie do obopólnej korzyÊci, jakà jest ofiarowana za zmar∏ych modlitwa, nienawiÊç taka przynosi
obopólnà szkod´.

Nikt bowiem, kto ˝ywi w sercu nienawiÊç – choçby to by∏a nienawiÊç umotywowana doznanà kiedyÊ

krzywdà, nie mo˝e zobaczyç Stwórcy.

Przebaczenie umar∏ym z mi∏oÊci do Boga i bliêniego, przynosi ogromnà ulg´ cierpiàcej duszy, a rów-

noczeÊnie zapewnia ˝yjàcym ¸aski Bo˝e. Nale˝y wi´c wszystko przebaczaç za ˝ycia, aby nam wszyst-
ko zosta∏o po Êmierci przebaczone.

Najmi∏osierniejszà, najczulszà, najmo˝niejszà Or´downiczkà dusz w czyÊçcu cierpiàcych – jest Naj-

Êwi´tsza Maryja Panna.

LitoÊç Jej chyli si´ nad tym straszliwym kot∏owiskiem niewys∏owionych màk, a najlepsze Jej Serce –

choç korzy si´ przed sprawiedliwoÊcià Boga, wspó∏czuje tym nieszcz´Êliwym i wstawia si´ za nimi nie-
ustannie.

To te˝ dzi´ki wyjàtkowym przywilejom ma Ona moc i prawo, w ka˝de wi´ksze Swoje Âwi´to wyzwo-

liç kilka dusz z ostatniego Kr´gu czyÊçca, lub uprosiç dla bardziej cierpiàcych przejÊcie w ∏agodniejszy
Kràg.

Jest taki jeden cudowny dzieƒ w roku, kiedy m´ki ca∏ego czyÊçca zostajà na jednà dob´ zawieszo-

ne. To Dzieƒ Zaduszny.

We wszystkich, nieprzeliczonych Kr´gach, na wszystkich poziomach i pi´trach, niby w bezdennej

czeluÊci, gigantycznej kopalni màk – nastaje Êwiàteczny spokój i cisza. Dusze odpoczywajà. Nie cier-
pià…

Jak dop∏yw Êwie˝ego powietrza ch∏odzi je wyt´˝ona zbiorowa modlitwa wojujàcego KoÊcio∏a. Jaka˝

to ulga! Co˝ to za mi∏osierne wytchnienie! Ca∏y chrzeÊcijaƒski Êwiat w jednym wielkim porywie wspó∏-
czucia, t´sknoty i mi∏oÊci prosi niebo o ∏ask´ Êwiat∏oÊci wiekuistej dla zmar∏ych. Nawet ci ludzie, którzy
zazwyczaj o zmar∏ych nie pami´tajà przychodzà w tym dniu na cmentarz zmówiç choç jeden pacierz,
zaÊwieciç choç jedno Êwiate∏ko…

JeÊli jednak ktoÊ nie mo˝e byç w tym dniu na cmentarzu, mo˝e równie dobrze wspieraç zmar∏ych

modlitwà i myÊlà z daleka od ich grobu. Najwa˝niejszà jest intencja, ofiara. ObecnoÊç na grobie nie jest
nieodzowna. Szczera modlitwa zawsze danà dusz´ odnajdzie i ul˝y jej w cierpieniu.

Bardzo jednak wa˝nym jest zachowanie si´ na cmentarzu. Wchodzàc tam wchodzi si´ w dom umar-

∏ych, gdzie obowiàzujà ich prawa. Dusze cierpià, kiedy si´ bezmyÊlnoÊcià i gwarem zak∏óca powag´ te-
go miejsca. Boli je to i obra˝a.

W Dniu Zadusznym wzmaga si´ na Êwiecie obecnoÊç i dzia∏anie duchów. Gdyby ludzie umieli ws∏u-

chaç si´ w ten drugi, nadprzyrodzony Êwiat niejedno by wtedy wyczuli.

Ka˝da ofiara moralna, fizyczna, czy materialna ma zawsze, ale w szczególnoÊci w Dzieƒ Zaduszny

ogromnà realnà wartoÊç dla dusz czyÊçcowych. Mo˝na za nie ofiarowywaç ka˝dy drobiazg. Ju˝ choçby
sam trud chodu na cmentarz, niesienie wianka, Êcisk w tramwaju, zzi´bni´cie, przemokni´cie – wszyst-
ko! Trzeba tylko Êwiadomie to ofiarowywaç. Intencja nadaje wa˝noÊci i znaczenia ka˝demu wysi∏kowi.
Tak samo, jak mi∏osierna intencja uÊwi´ca bezmyÊlne nieraz mechaniczne odklepanie pacierza przez
dziada, któremu si´ daje ja∏mu˝n´ z proÊbà o modlitw´ za zmar∏ego. Ofiara Êwiat∏a ma te˝ ogromne
znaczenie.

Cz∏owiek w intencji ul˝enia duszom daje Bogu to fizyczne Êwiate∏ko, bo tylko takie daç mo˝e i prosi

Go w zamian o Êwiat∏oÊç wiekuistà dla zmar∏ych. Bóg t´ ofiar´ przyjmuje i wymienia fizyczne Êwiat∏o na
Êwiat∏o duchowe, którym rozjaÊnia duszom dr´czàcà ciemnoÊç. Jest bowiem jakiÊ tajemniczy zwiàzek
mi´dzy ˝ywym, a uÊwi´conym czystà intencjà p∏omyczkiem, mi´dzy ciemnoÊcià Êwiata, a ciemnoÊcià
˝ycia pozagrobowego.

Mo˝na za dusze w czyÊçcu cierpiàce braç na siebie ból fizyczny. Znam wypadek, gdzie kilka osób

zgodzi∏o si´ cierpieç w Dzieƒ Zaduszny w intencji ul˝enia duszom zmar∏ych. Choç wszystkie by∏y po-
przednio zupe∏nie zdrowe w chwili, kiedy to postanowi∏y zas∏ab∏y równoczeÊnie. Ból g∏ówy, z´bów, krzy-
˝a, ∏amanie w stawach, kurcze. Punktualnie o godz, 12–tej w nocy wszystkie te dolegliwoÊci znowu rów-

12

background image

noczeÊnie ustàpi∏y.

Wiem od moich Êwi´tych Opiekunów, ˝e za takie choçby lekkie i krótkie cierpienia wzi´te na siebie

przez ˝ywych, w intencji niesienia pomocy duszom cierpiàcym, Bóg zmniejsza nieraz zmar∏ym d∏ugo-
trwa∏e i srogie m´ki.

Wiem te˝ od nich, ˝e gdy si´ pragnie za jakàÊ specjalnà win´ zmar∏ego przeb∏agaç Boga nale˝y

ofiarowywaç przezwyci´˝enia, przeciwne tej jego winie. Wi´c np. za skàpca – ja∏mu˝n´, za bezbo˝nika
– modlitw´ szczerà i goràcà, za oszczerc´ – milczenie itd.

Najwi´cej ∏ask uprosiç mogà duszom w czyÊçcu cierpiàcym – dzieci.
M´czeƒstwo z mi∏oÊci Boga Êwiadomie poniesione przekreÊla od razu wszystkie czyÊçcowe kary.

“ N I E B O ”

Bardzo wiele dusz wyszed∏szy z Kr´gu Oboj´tnego pozostanie w Kr´gu Poznania – na zawsze.
Ich rozumienie nie znios∏oby wi´cej. Ich pojemnoÊç wi´cej by nie pomieÊci∏a. Sà ca∏e wype∏nione

szcz´Êciem i dlatego nie mogà ju˝ niczego pragnàç. Po prostu nie wiedzà, ˝e mo˝e istnieç szcz´ÊliwoÊç
wi´ksza nad t´, którà prze˝ywajà. RównoczeÊnie rozumià, ˝e nagroda, którà im Mi∏oÊç i MàdroÊç Bo˝a
przeznaczy∏a jest najwi´ksza na jakà nie zas∏u˝y∏y. MyÊlà, ˝e poza nià nie ma wi´kszej.

Duszom, którym stawia Bóg wi´ksze wymagania i daje wi´ksze uposa˝enie, przeznaczy∏ na wy˝sze

miejsce w niebie. JeÊli dusze te wymagania zawiod∏y i nie wype∏ni∏y wszystkiego za ˝ycia, to przez cier-
pienie póêniej dochodzà w czyÊçcu do poziomu zgodnego z planem Bo˝ym.

Dusze te po krótszym lub d∏u˝szym postoju w Kr´gu Poznania, przechodzà w Kràg nast´pny, czyli

Pierwszy Kràg JasnoÊci.

A potem powtarza si´ ju˝ to samo. Albo zostanà ju˝ tu gdzie sà, na wiecznoÊç ca∏à, albo iÊç b´dà

wy˝ej i wy˝ej, by zatrzymaç si´ na zwasze w tym Kr´gu nieba, w którym absolutna pe∏nia doznawanego
szcz´Êcia odpowiadaç b´dzie najwy˝szej ich pojemnoÊci duchowej.

Nieprzejrzana wprost jest iloÊç i jakoÊç tych Jasnych Kr´gów. Im wy˝ej, tym w nich jaÊniej, pi´kniej,

tym wi´cej wiedzieç w nich mo˝na o Bogu. Jak dêwi´k zdà˝ajàcy konsekwentnie po innych tonach do
swego najwy˝szego punktu w gamie, tak wiele dusz b´dzie musia∏o piàç si´ po Êwietlistych stopniach
doskona∏oÊci i zawsze z jednakowà t´sknotà, po przez coraz wy˝sze Kr´gi – oswajajàc si´ w nich stop-
niowo z coraz pe∏niejszym poznaniem Boga – dà˝yç do tego punktu, w którym poznanie i nasycenie ich
b´dzie zupe∏ne.

I tak na zasadzie absolutnej sprawiedliwoÊci, którà rozumie, uznaje i wielbi dojdzie wreszcie ka˝da

zbawiona dusza do zgodnego z planem Bo˝ym stopnia szcz´ÊliwoÊci wiecznej.

“Kràg RadoÊci” jest z kolei pierwszym Kr´giem po ca∏ym szeregu Kr´gów Jasnych. Przebywajà

w nich dusze umar∏ych dzieci i dusze tych doros∏ych, których dziecinstwo w stosunku do Boga zosta∏o
mimo lat ufne, proste i ca∏kowite.

Po nim nast´puje Kràg WolnoÊci, Âwiat∏oÊci, Dobroci i wiele, wiele innych.
Wszystkie te wysokie Kr´gi nieba sà przybytkami Âwi´tych, ale nie tylko tych, którzy byli kanonizo-

wani. Ca∏e zast´py cichych i Bogu za ˝ycia ju˝ oddanych dusz, o których Êwi´toÊci Êwiat niczego nie
wie. W tych w∏aÊnie wysokich kr´gach Nieba wielbià Wszechmoc, Âwi´toÊç, Mi∏oÊç Boga.

Wiem np. od Êw. Magdaleny-Zofii o takiej jednej Êwi´tej praczce. Ca∏e ˝ycie sta∏a za balià i pra∏a.

Zarabiajàc ci´˝ko na ten s∏ony od mydlin, codzienny chleb dla siebie i rodziny nie buntowa∏a si´, nie
skar˝y∏a. Przyjmowa∏a wszystko z poddaniem, jako zgodne z wolà Bo˝à, ka˝dy wysi∏ek. Ca∏ym sercem,
znu˝eniem, wszystkim niedostatkiem, nieustannie z nad swojej balii – chwali∏a Boga . Bez wielkich s∏ów
– cicho, niezauwa˝enie, po prostu ˝y∏a stale myÊlà o Jego obecnoÊci, dla Jego Mi∏oÊci. Przetrwa∏a po-
godnie d∏ugi szereg lat w upokorzeniu i trudzie. To te˝ Bóg dopuÊci∏ jej dusz´ przed Swoje Oblicze …
Praczka ta jest dzisiaj Âwi´tà w niebie.

W Kr´gu MàdroÊci Bo˝ej b´dà ci Âwi´ci, którzy wszystkie si∏y umys∏u i wszystkà wiedz´ spo˝ytko-

wali na ziemi dla spraw Bo˝ych.

13

background image

W Kr´gu Darów Ducha Âw. b´dà tacy, którzy modlitwà, t´sknotà i wyrzeczeniem zdobyli dla duszy

pe∏ne dzia∏anie darów Ducha Pocieszyciela, osiàgajàc za ˝ycia maksimum rozwoju duchowego.

Najwy˝szym z dost´pnych duszy ludzkiej Kr´gów – to Kràg Mi∏oÊci czyli Kràg Dziewiczy. Tu trwaç

b´dà Âwi´ci, którzy ukochali ponad wszystko mi∏oÊç Bo˝à w NajÊwi´tszym Sercu Jezusa, którzy dla
Niego wyrzekli si´ ˝ycia i nigdy mi∏oÊci ziemskiej nie tkn´li.

Ostatni, szczytowy Kràg nieba – to Kràg Tronowy Trójcy PrzenajÊwi´tszej.
Âwi´toÊç i bezpoÊrednia Jej pot´ga nape∏nia niewys∏owionym szcz´Êciem ca∏e niebo. Jàdro Jasno-

Êci, gorejàce trzema ÊciÊle ze sobà z∏àczonymi ogniskami dzia∏a z nieopisanà si∏à mi∏oÊci. Blask tej mi-
∏oÊci – czyli Êwiat∏a i mocy – przelewa si´ z koncentrycznego Ogniska na najbli˝sze Kr´gi Duchów najja-
Êniejszych.

Im dalej od Centrum, tym dzia∏anie Êwiat∏a staje si´ s∏absze, gdy˝ dalsze Kr´gi nie znios∏yby tak po-

t´˝nego nasilenia Êwi´toÊci.

Bóg – Âwiat∏oÊç Przedwieczna, jest wi´c wsz´dzie równoczeÊnie, wszystko nasyca, wszystko prze-

nika, wszystko opromienia i wszystko przebóstwia Swà NajÊwi´tszà ObecnoÊcià.

Jedynie Jezus i Jego Matka Niepokalana sà w niebie obecni w Swym uwielbionym ciele. Dusze

wszystkich ludzi czekajà dopiero Sàdu Ostatecznego i cia∏ zmartwychwstania, by si´ znów z cia∏ami po-
∏àczyç.

Dla NajÊwi´tszej Panny Maryi nie ma w niebie ˝adnych ograniczeƒ.
Jest NajÊwi´tszà z Âwi´tych, jest Królowà Nieba i dlatego posiada zupe∏nie wyjàtkowe prawa i przy-

wileje.

Tak jak kiedyÊ Zbawienie Êwiata skupi∏o si´ najpierw w Jej Niepokalanym ciele, aby dopiero za jego

poÊrednictwem zejÊç na Êwiat, tak i dziÊ promienie wszystkich ∏ask sp∏ywajàcych z nieba na ziemi´ mu-
szà si´ najpierw, jak w przeczystym krysztale pryzmatu skupiç w Niej i zestrzeliç. Potem dopiero za
przemo˝nym Jej poÊrednictwem, jakby rozbite rozchodzà si´ po Êwiecie.

Jakie jest Niebo?
Gdyby to chcieç „po naszemu” wyraziç, trzeba by powiedzieç przede wszystkim, ˝e niebo jest – t´-

czowe.

Wszystko tam bowiem przet∏umaczone jest na kolory.
Âwiat zmys∏owy zna zaledwie znikomà czàstk´ istniejàcych we wszechÊwiecie barw. Te, które na-

sze Êmiertelne oczy mogà rozpoznaç sà zaledwie maleƒkà kroplà w ocenie pi´knoÊci. Wzrok duszy wy-
∏apuje nieskoƒczonà, nieobj´tà ich iloÊç. Nasze ziemskie barwy w porównaniu z tamtymi sà szare i brud-
ne. Nie mo˝emy sobie stworzyç nawet poj´cia o ich skali i bogactwie.

Âwi´toÊç nie jest ani md∏a, ani szara, tylko radosna i t´czowa! Tak samo jak ka˝dy pu∏k nosi na

mundurach swoje barwy, tak tam po odcieniu danego koloru poznaje si´ jakoÊç, charakter, stopieƒ i ro-
dzaj Êwi´toÊci. Ka˝da w∏aÊciwoÊç, cnota, zas∏uga znajduje swój odpowiednik w przebogatej skali nie-
biaƒskich barw.

Dusze Êwi´tych przenikajà si´ nawzajem, poznajà si´ po kolorach. Tak jak my wiemy, ˝e mieszajàc

farb´ ˝ó∏tà z niebieskà otrzymamy kolor zielony, tak tam po jakoÊci aury otaczajàcej danego Âwi´tego
poznajà duchy, jakie zalety z∏o˝y∏y si´ na jego Êwi´toÊç. Zestawienie i przewaga danych barw tworzà in-
dywidualne, charakterystyczne Êwiat∏o ka˝dego z nich.

I dlatego Niebo jest t´czowe.
Md∏a, nieporadna wyobraênia ludzka nie mo˝e znaleêç innego okreÊlenia mówi: ˝e szcz´Êciem

wiecznym jest Êpiew g∏oszàcy chwa∏´ Bo˝à i ustawiczne patrzenie w Oblicze Boga.

Niebo – to nie bezruch i bezczynnoÊç! „Patrzenie w Oblicze Boga” to – nie mo˝noÊç czynienia cze-

gokolwiek inaczej, jak wed∏ug Jego woli. Gdyby to chcieç znowu do czego zrozumia∏ego porównaç,
mo˝na by powiedzieç, ˝e stan zbawionej duszy to pos∏uszne, celowe i twórcze krà˝enie jej ÊwiadomoÊci
w rytm uderzeƒ Wszechmocy Bo˝ego Serca.

A to jest sz´Êcie!

14

background image

Zbawiona dusza widzi i rozumie, zna i podziwia Bo˝à Pot´g´, Dobroç, Âwi´toÊç i MàdroÊç i tà Mà-

droÊcià si´ syci, czerpie z Niej, ˝yje Nià. Rozum, który rozjaÊni∏o ujrzenie Prawdy, rozum przenikni´ty
Duchem Âwi´tym nie mo˝e myÊleç inaczej, jak tylko zgodnie z màdroÊcià Boga.

Cz∏owiek s∏yszàcy nie potrafi tak silnie zas∏oniç sobie uszu, by do nich nie doszed∏ np. huk armat.

S∏uch jego z natury rzeczy musi go przyjàç. Tak samo dusza obdarzona ∏askà, przenikni´ta Duchem
Âwi´tym, nie mo˝e przestaç byç rozumnà. Nie ma w niej miejsca ani poj´cia na nic innego, jak tylko na
ws∏uchiwanie si´, rozumienie i podziw dla doskona∏ej harmonii i ∏adu planów Bo˝ych. Prze˝ywa pe∏ne
zadowolenie i zachwyt dla Jego praw – oto Niebo!

Wszystko jest sprawiedliwe. Wszystko jest dobre i jasne. Wszyscy posiadajà to, co ich wype∏nia, to

za czym t´sknili w czasie ziemskiej w´drówki i to do czego nie umieli t´skniç przez niedociàgni´cia du-
chowe.

Tu – urzeczywistnia si´ wszystko, co nasza wyobraênia mog∏a stworzyç. Wszystkie bowiem najbar-

dziej fantastyczne myÊli ludzkie sà ledwie bladym, dalekim refleksem pomys∏owoÊci Bo˝ej. Bo˝a fanta-
zja nie ma granic, a ka˝da myÊl Jego jest równoczeÊnie aktem twórczym.

W niebie odnajdzie dusza wszystkie upragnienia, ale odnajdzie je w formie doskona∏ej. Odnajdzie

tam to nawet, co niepomyÊlane le˝a∏o na jej dnie jako t´sknota.

Dusza posiad∏szy wszystko, co jà po brzegi wype∏nia szcz´Êciem, mi∏uje ponad wszystko Dawc´

tych darów, a ustawiczna ∏àcznoÊç ze Stwórcà i ciàg∏e odbieranie nowych darów czyni ˝ycie duchowe
jednym pasmem wdzi´cznoÊci i zachwytu. ¸àcznoÊç duszy z Bogiem jest tym wi´ksza i mocniejsza, im
wi´cej cz∏owiek Go mi∏owa∏ za ˝ycia.

Prócz wszechmocnej OpatrznoÊci Bo˝ej i najs∏odszego, przemo˝nego Or´downictwa NajÊwi´tszej

Panny Maryi, korzystaç mogà ludzie z opieki ca∏ej hierarchii duchów niebieskich, które – dla wi´kszej
chwa∏y Bo˝ej sà zawsze gotowe pomagaç ludziom na ziemi.

KoÊció∏ Triumfujàcy, to nie majàca granic sfera blasku, szcz´Êcia i mocy, która bierze swój poczà-

tek z Trójcy PrzenajÊwi´tszej, a koƒczàca si´ na najubo˝szej, najmniej uposa˝onej na najni˝szym skra-
ju Kr´gu Poznania trwaç majàcej duszy. Z tego bezmiaru wydzieli∏a Wola Bo˝a pewne mocne Kr´gi,
pewne kategorie duchów dla bezpoÊredniego dzia∏ania na ziemi.

I tak przede wszystkim korzysta cz∏owiek z opieki Anio∏ów Stró˝ów, Patronów, Opiekunów i ca∏ego

zast´pu duchów Jasnych.

Duchy Jasne, to dusze ludzi zbawionych, które „pracujà” wspólnie z Âwi´tymi dla chwa∏y i mi∏oÊci

Bo˝ej. Wyszukujà sobie one na ziemi ludzi odpowiadajàcych ich mo˝liwoÊciom i pragnà im pomagaç dla
radoÊci s∏u˝enia Bogu. Chcà w ten sposób wykorzystaç i zu˝ytkowaç wszystkie mo˝liwoÊci, które im
stopieƒ ich Êwi´toÊci, jasnoÊci i mocy przyznaje.

Duch Jasny znalaz∏szy wÊród ludzi cz∏owieka, którego uposa˝enia duchowe odpowiadajà jego dzia-

∏aniu, natchnieniom, stara si´ go pozyskaç dla spraw Bo˝ych. Gdy dobrà wolà kierowany cz∏owiek pod-
da si´ ufnie jego wp∏ywowi w miar´ duchowego rozwoju cz∏owieka – a wi´c w miar´ rozszerzajàcych si´
jego mo˝liwoÊci – zmieniajà si´ te˝ przy nim dzia∏ajàce duchy. Jedne spe∏niwszy swe zadanie odcho-
dzà, a na ich miejsce nap∏ywajà inne, mocniejsze, by wreszcie urobiç pod∏o˝e dla ostatecznego i sta∏e-
go Opiekuna duszy, którym zazwyczaj jest Âwi´ty.

Opiekun musi swym charakterem i mo˝liwoÊciami odpowiadaç charakterowi i usposobieniu wzi´te-

go w opiek´ cz∏owieka.

Âwi´ty z wysokoÊci uzyskanego przez swe zas∏ugi poziomu doskona∏oÊci, czerpie niejako z kapita-

∏u, którym z Woli Boga rozporzàdza w pokrewnej i podobnej sobie duszy. W cieple dzia∏aƒ Êw. Opieku-
na rozwijajà si´ wtedy w cz∏owieku wszystkie dobre sk∏onnoÊci, które Bóg wsia∏ w jego dusz´.

Âwi´ty staje si´ Opiekunem danego cz∏owieka, albo bez jego wiedzy, albo wtedy, gdy on ukocha

specjalnie któregoÊ ze Âwi´tych i goràco go o t´ opiek´ prosi.

Je˝eli cz∏owiek w swoim ˝yciu wewn´trznym jest chwiejny i nijaki, widocznie nie ma jeszcze przy so-

bie silnego Opiekuna, albo – co gorsza – ma ich kilku i to tych ze Êwiata ciemnoÊci. Gdy bowiem cz∏o-
wiek nie ma silnej woli ku dobremu, zazwyczaj zwyci´˝a w nim z∏o. W najlepszym razie zostanie „letnim”
do Êmierci, co te˝ jest czymÊ niekorzystnym dla niego. Âwi´ty nie ma dost´pu do cz∏owieka, w którym
brak dobrej woli, w którym nie by∏o nawet prób i wysi∏ków celem wypracowania jej. Modlitwà i ukocha-
niem, któregoÊ ze Âwi´tych mo˝e najbardziej chwiejny cz∏owiek, uprosiç sobie tak silnego opiekuna, ˝e

15

background image

pod jego dzia∏aniem dawna chwiejnoÊç i niezdecydowanie zniknà bez Êladu.

Aby uprosiç Âwi´tego o wzi´cie nas w opiek´, nale˝y odmówiç do niego dowolnie wybranà nowen-

n´, zaczàç jà, lub zakoƒczyç spowiedzià i Komunià Êw. – a w czasie jej trwania goràco i serdecznie mo-
dliç si´ do wybranego Ducha. Je˝eli modlitwa jest szczera, wy∏àczna, a intencja czysta zdarza si´ cz´-
sto, ˝e dziewiàtego dnia zupe∏nie wyraênie i realnie odczuç mo˝na obecnoÊç Âw. Opiekuna przy sobie.

Cz∏owiek majàcy ró˝ne zainteresowania i talenty mo˝e prosiç o opiek´ kilku Âwi´tych równocze-

Ênie, dobierajàc ich wedle rodzaju i typu mo˝liwoÊci, które w sobie czuje. ¸atwiej i bli˝ej z˝yç si´ jednak
mo˝na z jednym Opiekunem Âw., tym, ku któremu serce ciàgnie nas najsilniej.

Patron Âwi´ty nie jest z natury rzeczy Opiekunem swego imiennika na ziemi. Mo˝e si´ nim jednak

staç, gdy si´ go o to w modlitwie poprosi. Zanim to nastàpi, Patron wie o ka˝dym cz∏owieku noszàcym
jego imi´ i mo˝e si´ staraç natchnieniami podsunàç mu pragnienie sta∏ej swej opieki. Dzia∏anie Êw. Pa-
trona, który stanie si´ opiekunem duszy jest silnie wzmo˝one i nie koƒczy si´ ze Êmiercià.

W dniu, w którym KoÊció∏ obchodzi uroczystoÊç danego Âwi´tego, wszystkie w ostatnim roku zdoby-

te dobre wyniki jego dzia∏alnoÊci na ziemi sà w niebie nagradzane i Âwi´ty zyskuje na chwale. „Soleni-
zant” schodzi dnia tego w najni˝sze Kr´gi Nieba, gdzie odbiera czeÊç i podzi´kowania od tych dusz, któ-
rym do zdobycia szcz´ÊliwoÊci dopomóg∏. Mo˝e te˝ w dniu tym wstawiç si´ u Boga za bardziej cierpià-
cymi duszami w czyÊçcu, którzy za ˝ycia mieli do niego szczególniejsze nabo˝eƒstwo, lub którzy nosili
jego imi´.

Bardzo wa˝nym jest ofiarowywanie Mszy Êw. za dusz´ zmar∏ego w dniu jego Patrona.

W chwili, gdy Bóg wciela dusz´ w cz∏owieka, przeznacza jej równoczeÊnie Anio∏a Stró˝a. Jest to

duch, który ÊciÊle dostosowuje si´ do darów duszy i nià ma si´ opiekowaç.

Anio∏ Stró˝, jako istota majàca ∏àcznoÊç z Bogiem i pojmujàca Boga – posiada przez to samo, od ni-

czego niezale˝ny rozum doskona∏y. Poniewa˝ jednak ma on byç cz∏owiekowi nieodst´pnym towarzy-
szem we wszystkim, co cz∏owiek prze˝ywa – rozum Anio∏a Stró˝a posiada zdolnoÊç dostosowywania
si´ i naginania do ka˝dego wieku i poziomu cz∏owieka. Dlatego mo˝na by powiedzieç, ˝e Anio∏ Stró˝ ro-
Ênie razem z cz∏owiekiem, choç okreÊlenie to oczywiÊcie nie jest Êcis∏e.

Gdyby ludzie umieli ˝yç pe∏nym ˝yciem duchowym, gdyby wi´cej zwracali uwag´ na przesy∏ane od

niego myÊli, czuliby przy sobie tego najmilszego, najbardziej dobrego towarzysza. Od niemowl´ctwa po
przez dzieciƒstwo, m∏odoÊç, wiek dojrza∏y, a˝ do staroÊci mogliby z nim wspó∏˝yç, jak z nieodst´pnym,
najwierniejszym, najbardziej oddanym przyjacielem. Dzi´ki temu jednak, ˝e Êwiat materialny przys∏oni∏
cz∏owiekowi prawie zupe∏nie Êwiat duchowy – tylko niemowl´ zna jeszcze cudowny kontakt ze swoim
Anio∏em. UÊmiechy, przelatujàce ledwie uchwytnym dreszczem po twarzy Êpiàcego dziecka, to odblask
tego radosnego kontaktu.

Potem – z winy i niedoskona∏oÊci natury ludzkiej ten wyraêny kontakt si´ zaciera i w bardzo rzad-

kich jedynie wypadkach umie go cz∏owiek nawiàzaç z powrotem.

Opieka Anio∏a Stró˝a nad cz∏owiekiem ogranicza si´ do chronienia go przed tym, co z dopustu Bo-

˝ego mog∏oby go spotkaç. W tych wypadkach Anio∏ Stró˝ ma prawo interwencji u OpatrznoÊci Bo˝ej
i mo˝e niejedno wstawiennictwem swym od cz∏owieka oddaliç. Staç si´ to mo˝e jednak wtedy tylko, gdy
dobra wola cz∏owieka s∏ucha wewn´trznych podszeptów i ostrze˝eƒ swego Anio∏a Stró˝a, choçby pod-
Êwiadomie.

OdnoÊnie do ˝ycia wewn´trznego cz∏owieka rolà i obowiàzkiem Anio∏a Stró˝a jest te˝ zatrzymywa-

nie, utrwalanie i przypominanie mu natchnieƒ i Êwiate∏ zsy∏anych od Boga za poÊrednictwem Âwi´tych,
natchnieƒ, które bez jego dzia∏ania, móg∏by cz∏owiek przeoczyç i zmarnowaç cz´Êciej, ni˝ si´ to niestety
dzieje, pomimo jego dzia∏ania.

Poniewa˝ Anio∏ Stró˝ jest stale przy cz∏owieku na wielki ból, smutek i udr´k´ nara˝a go cz∏owiek

grzeszny. Jako istota mi∏ujàca Boga mi∏oÊcià Êwiadomà i pe∏nà, nie znosi on atmosfery grzechu. Z woli
Boga jednak ∏àcznoÊç jego z duszà nie przerywa si´ nawet w upadku cz∏owieka, w przeciwieƒstwie do
∏àcznoÊci z Bogiem i Âwi´tymi, którà Êwiadomy wybór z∏a - przecina.

Anio∏ Stró˝ kocha dusz´ cz∏owieka jak bliêniaczà siostr´ i pragnie jak najszybszego jej zbawienia,

od czego zresztà jest ÊciÊle uzale˝niona pe∏nia doznawanej przez niego samego szcz´ÊliwoÊci.

16

background image

Gdy dusza odbywa kar´ czyÊçcowà, jej Anio∏ Stró˝ czeka z ut´sknieniem na przeznaczonym jej naj-

wy˝szym poziomie Nieba, tym który po oczyszczeniu i ona osiàgnie. Mimo tego, ∏àcznoÊç ich w dalszym
ciàgu – trwa. Anio∏ Stró˝ jako Duch doskona∏y nie mo˝e wprawdzie cierpieç z nià razem, ale póki si´
plan Bo˝y w zupe∏noÊci w stosunku do danej duszy nie wype∏ni – nie zazna on równie˝ zupe∏nego
szcz´Êcia.

Pe∏nia wiecznego szcz´Êcia Anio∏a Stró˝a nie b´dzie nigdy pomniejszona od pe∏ni szcz´Êcia powie-

rzonej mu duszy. Obowiàzuje ich niejako w tym wypadku prawo naczyƒ po∏àczonych. Tylko ˝e wtedy,
gdy oboje osiàgnà ju˝ szczytowy punkt wiecznego szcz´Êcia, ulegnie pewnej zmianie wzajemny ich sto-
sunek. Dusza zbawiona przez zrozumienie i zbli˝enie si´ do Boga, osiàgnie wtedy ten sam stopieƒ ro-
zumu, który Anio∏ Atró˝ posiada∏ od poczàtku przez samà swojà natur´. Porównaç to mo˝na do zatartej
z czasem ró˝nicy mi´dzy braçmi, z których jeden jest o wiele starszy od drugiego. W dzieciƒstwie i m∏o-
doÊci ró˝nica ta jest uderzajàca. Gdy obaj przekroczà jednak pewnà granic´ wieku, zaciera si´ to zupe∏-
nie.

Anio∏ Stró˝ nigdy ju˝ nie opuÊci zbawionej duszy, którà si´ opiekowa∏. Pozostanie z nià i przy niej na

wiecznoÊç ca∏à. Tylko Anio∏ ma poznanie Boga doskonalsze z natury swej, a dusza wypracowa∏a sobie
to szcz´Êcie popartymi ∏askami, zas∏ugami do chwili osiàgni´cia przez nià zbawienia. Anio∏ Stró˝ b´dzie
jej s∏u˝y∏ w radoÊci, mi∏oÊci i nieustannym wielbieniu Boga. B´dzie jej równoczeÊnie przewodnikiem do
niebieskiej szcz´ÊliwoÊci.

Niç ∏àczàca dusz´ z jej Anio∏em Stró˝em jest tak mocna, ˝e dopiero jedynie pot´pienie duszy mo˝e

jà przerwaç bezpowrotnie.

Wtedy Bóg oddaje zasmuconemu Anio∏owi innà dusz´ w opiek´, a pami´ç o tej, która mimo wszyst-

kich jego wysi∏ków, wszystkiej ∏aski i pomocy Bo˝ej dobrowolnie wybra∏a z∏o – niknie ze ÊwiadomoÊci
Anio∏a Stró˝a zupe∏nie.

Zadaniem duchów Âwi´tych i Jasnych, oprócz opieki nad cz∏owiekiem jest nieustanna adoracja Eu-

charystii na ziemi. W ka˝dym koÊciele czy kaplicy, gdzie jest przechowywany NajÊwi´tszy Sakrament na
stra˝y przed Tabernaculum trwajà – prócz Anio∏ów – ró˝ni Âwi´ci na zmian´. Najcz´Êciej t´ honorowà
wart´ czci i mi∏oÊci pe∏ni Patron danego KoÊcio∏a. Ani na chwil´ NajÊwi´tsze Cia∏o i Krew Pana nie sà
pozbawione tej niewidzialnej dla nas asysty.

Póki na Êwiat nie przyjdzie Królestwo Bo˝e i póki Pan Jezus b´dzie wi´êniem Tabernaculum, a nie

wi´êniem wszystkich dusz ludzkich i serc – póty KoÊció∏ Triumfujàcy dbaç b´dzie o to, by nieustannie
w Chlebie i Winie utajony Bóg by∏ na ziemi wielbiony.

Ca∏y Êwiat niewidzialny pe∏ny jest Duchów rozmaitego pokroju. Jakiego ducha dopuÊci cz∏owiek do-

browolnie i na sta∏e w swe pobli˝e, taki stanie si´ jego zausznikiem, doradcà, opiekunem – wreszcie pa-
nem.

Mylà si´ ci, którzy sàdzà, ˝e jakakolwiek myÊl – dobra czy z∏a – jest ich w∏asnà myÊlà. Nie zdajàc

sobie sprawy cz∏owiek nachyla si´ zawsze, by s∏uchaç podszeptów Êwiata duchowego, którym albo ule-
gnie, albo nie.

Wszystkie pragnienia, myÊli, pomys∏y, w jakimkolwiek kierunku idàce, wszystko co cz∏owiek zwyk∏

uwa˝aç za „swoje” – jest mu tylko podsuni´te przez otaczajàcy go ze wszystkich stron Êwiat nadprzyro-
dzony.

Nie ma myÊli, która powsta∏aby sama z siebie w jego mózgu. Mózg jest tylko, jeÊli tak mo˝na powie-

dzieç – odbiornikiem fal przesy∏anych z zaÊwiata. Od rozeznania zaÊ i wolnej woli cz∏owieka zale˝y to
jedynie, czy si´ danej fali podda, czy jà przyjmie i czy pójdzie za jej wskazaniem.

Tak z∏e, jak dobre duchy mogà tylko radziç, namawiaç, podsuwaç to czy tamto. Narzuciç nie mogà

nam niczego. Jednà bowiem prwadziwà w∏asnoÊcià cz∏owieka, której nawet Bóg nie odbiera – jest Wol-
na Wola!

17

background image

P I E K ¸ O

Tak samo, jak niebo i czyÊciec – piek∏o dzieli si´ na najrozmaitsze nieprzeliczone kr´gi. Im ni˝szy

Kràg, tym m´ka w nim straszniejsza i ci´˝sza. Pot´piona dusza wie o ca∏ej wielkoÊci, mocy i pi´knoÊci
Boga i ma równoczeÊnie ÊwiadomoÊç, ˝e Go nigdy nie b´dzie oglàdaç.

Wie, ˝e cierpienie jej jest wiekowe i ˝e nic m´ki tej nie ukoi i nie z∏agodzi.
Pali jà niegasnàcy ogieƒ pragnienia i t´sknoty za szcz´Êciem, które nie b´dzie jej udzia∏em. Ogieƒ

ten po˝era i trawi pot´pionà dusz´, ale jej nigdy jej nie strawi nie zniszczy.

JakieÊ straszliwe, nieub∏agane

n

niig

gd

dyy, czai si´ ze wszystkich stron.

Pot´piona dusza ma pe∏ne zrozumienie samowolnie poniesionej straty i pe∏ne zrozumienie sprawie-

dliwej kary, która jà spotka∏a.

Nie mo˝e kochaç Boga, choç wie o Jego mocy i doskona∏oÊci.
Nie mo˝e czuç ani skruchy, ani ˝alu. Uczucia te sprawia∏yby jej ulg´, stwarza∏yby wra˝enie, ˝e

czymÊ przecie˝ sp∏aca Bogu d∏ug zaciàgni´ty wobec Jego Mi∏oÊci.

Jedynie uczucia negatywne sà jej dost´pne. Rozpacz, ból, bezsilnoÊç, opuszczenie, a przede

wszystkim nieustanna, m´czàca, nie znajàca granic nienawiÊç do siebie i do wszystkiego!

Kto Êwiadomie za ˝ycia odrzuci∏ Boga, ten zostanie po Êmierci przez Niego odrzucony! Dusza jego

pójdzie w „ciemnoÊci zewn´trzne”, gdzie b´dzie „p∏acz i zgrzytanie z´bów”.

M´ka, o której ˝adne s∏owa nie mogà daç poj´cia, przytomna, Êwiadoma, beznadziejna, nienawist-

na i wieczna m´ka – oto stan, w którym trwa pot´piona dusza i ma ÊwiadomoÊç, ˝e nigdy si´ ju˝ z nie-
go nie wydob´dzie. I to jest p i e k ∏ o !

Ka˝dy cz∏owiek – choç tego nie czuje jest stale pod dzia∏aniem Êwiata nadprzyrodzonego, a wi´c

Âwi´tych duchów “Jasnych” lub “bardzo Jasnych”, albo duchów marnych, bardzo marnych, z∏ych,
a wreszcie szatanów i demonów – zale˝nie od tego, ku którym jego wola si´ sk∏ania.

Demon czyli szatan jest dawnym Anio∏em i jako taki posiada najwy˝sze mo˝liwoÊci, ale w odwróco-

nym od Boga kierunku.

Mi∏oÊci przeciwstawia nienawiÊç, dobru – z∏o, pokorze – pych´, ufnoÊci – rozpacz, nadziei – osta-

teczne zwàtpienie.

Rozporzàdza pe∏nym rozumieniem ducha doskona∏ego z tym, ˝e ÊwiadomoÊci dobra nie mo˝e i nie

chce spo˝ytkowaç. Jego si∏a jest tylko w z∏ym. Ma pe∏nà ÊwiadomoÊç wielkoÊci i mocy Bo˝ej i pami´ta
niebiaƒskà szcz´ÊliwoÊç. Dozna∏ sprawiedliwoÊci Bo˝ej i nienawidzi jà.

Nie kocha tak˝e z∏a – bo niczego kochaç nie mo˝e. Jest pyszny, a musi ulegaç woli Najwy˝szego,

która ogranicza i do pewnego tylko stopnia dopuszcza jego dzia∏anie. Niewypowiedziane cierpienie
sprawia mu myÊl o Doskona∏oÊci Bo˝ej, o której wie, ale sàdzi równoczeÊnie, ˝e jà podkopie pe∏nieniem
z∏a. Nienawidzi Go te˝. Nie ma w nim miejsca na ˝adne inne uczucie. Nienawidzi w∏asnej nienawiÊci tak,
jak nienawidzi samego siebie. O straszliwej sile tej nienawiÊci nic nie mo˝e daç poj´cia tak samo, jak
o rozmiarze jego cierpienia. Wie te˝, ˝e cierpieç b´dzie przez wiecznoÊç i ˝e nie mo˝e byç dla niego ra-
tunku. Ma pe∏nà ÊwiadomoÊç w∏asnego z∏a i w∏asnej winy wobec Najwy˝szej Pot´gi, a przecie˝ rad by
z zemsty i nienawiÊci ca∏à ludzkoÊç Êciàgnàç w bezmiar cierpieƒ i nieszcz´Êcia, w jakich sam od wieków
i na wieki si´ m´czy. Ca∏à moc swego pot´˝nego dzia∏ania wyt´˝a w tym kierunku. Gdyby jednak ludzie
wiedzieli, jak bezgranicznà pogard´ czuje dla cz∏owieka, który mu uleg∏! Jak go nienawidzi za jego s∏a-
boÊç, nikczemnoÊç, uleg∏oÊç i g∏upot´! Jak˝e okrutnie, gdy tylko cel swój osiàgnie – zn´ca si´ potem
nad duszà. Demon bowiem przed Obliczem Boga z l´ku jest sprawiedliwy, wobec cz∏owieka jednak ˝ad-
na sprawiedliwoÊç go nie wià˝e.

Istniejà wÊród demonów duchy pot´˝niejsze i s∏absze. Bardzo rozleg∏a hierarchia jest w tym Êwiecie

ciemnoÊci. Ka˝dy szatan ma swój odmienny charakter, swojà specjalnoÊç. Najcz´Êciej jest przedstawi-
cielem jakiejÊ jednej nami´tnoÊci, jest jakby ministrem piastujàcym odmiennà tek´ z∏a i ma na swoje
us∏ugi ca∏y departament wyszkolonych i oddanych podw∏adnych.

Bardzo rzadko i tylko w wyjàtkowych wypadkach szatan sam osobiÊcie – jeÊli tak mo˝na powiedzieç

– pracuje nad zgubà jakiejÊ duszy. Zwykle, gdy sobie czyjàÊ dusz´ upatrzy, posy∏a najpierw duchy mar-

18

background image

ne, (ludzkie) aby mu niejako przygotowa∏y grunt. Po nich wysy∏a mocniejsze i coraz gorsze i dopiero
w chwili, gdy cz∏owiek jest najs∏abszy i najbardziej chwiejny zbli˝a si´ do jego duszy sam.

Jest to moment, w którym cz∏owiekowi pierwszy raz przychodzi np. myÊl o zbrodni. Jedna krótka

chwila – b∏ysk – i szatan znowu si´ cofa. Cz∏owiek jest zaskoczony, przera˝ony, pozbawiony na pewien
czas orientacji. Prostym odruchem strachu gotów si´ w takiej chwili cofnàç. Z∏ej myÊli nie mo˝na do-
puszczaç. Zadaniem duchów marnych b´dzie tym razem szybkie os∏abianie wra˝enia, które wywo∏a∏a
podsuni´ta przez szatana myÊl. JeÊli cz∏owiek da im pos∏uch, po pewnym czasie zacznie bagatelizowaç
wra˝enie, wywo∏ane myÊlà o zbrodni, czasem nawet z niej b´dzie kpiç i powoli – tym w∏aÊnie narzuco-
nym podejÊciem do sprawy – rozbrojony i pozbawiony czujnoÊci – zaczyna do myÊli tej nawykaç. Kiedy
wi´c szatan zbli˝y si´ do niego po raz wtóry z gotowym ju˝ planem zbrodni zastaje cz∏owieka tak oswo-
jonego z tà mo˝liwoÊcià, ˝e nie zachodzi ju˝ obawa odruchowego odwrotu. Zrobiwszy swoje, szatan co-
fa si´ znowu zostawiajàc teraz dusz´ pod sta∏à opiekà ca∏ej gromady duchów z∏ych. One to jak termity
pracowicie, a nieznacznie podkopujà fundament, drà˝à wewn´trznie ca∏à budow´ moralnoÊci cz∏owieka
póki nie legnie w gruzach.

Je˝eli cz∏owiek zaczyna si´ wahaç i niepokoiç, je˝eli zatruwane sumienie przez jakiekolwiek dzia∏a-

nie z∏ych wp∏ywów dochodziç zaczyna do g∏osu szatan zjawia si´ po raz trzeci. JeÊli trzeba dobiera so-
bie wtedy do pomocy szatanów o innych specjalnoÊciach, zwo∏uje ca∏e czeredy duchów z∏ych i przy-
puszcza atak generalny.

Gdy na skutek czyjejÊ modlitwy, czy innego dzia∏ania za pomocà ∏aski spotka szatana pora˝ka, cier-

pi on tak, jak cierpià duchy Jasne. Cierpià z szatanem wszystkie wplàtane w ich spisek z∏e duchy. Sza-
tan, któremu si´ gra nie powiod∏a traci na swej sile tak samo, jak Âwi´ty zyskuje wi´kszà chwa∏´ w nie-
bie, gdy pomo˝e komuÊ do wydêwigni´cia si´ z grzechu.

Je˝eli w generalnym ataku szatan opanuje cz∏owieka, to przez jakiÊ czas pracuje, aby go w grzechu

umocniç. Stwarza mu warunki ˝ycia, które sprzyja∏yby rozwojowi z∏a. Dopiero, gdy cz∏owiek przekroczy
pewnà granic´, spoza której nie umie si´ najcz´Êciej wycofaç szatan odst´puje go i oddaje na pastw´
rozpaczy i samotnoÊci. Dobre duchy dawno go ju˝ opuÊci∏y, a z∏e widzàc, ˝e im si´ ju˝ i tak nie wy-
mknie, dr´czà go bez mi∏osierdzia. Bezbronnà i zdanà na ich ∏ask´ i nie∏ask´ dr´czà biednà ofiar´ tak,
jak przez ca∏à wiecznoÊç dr´czyç jà b´dà. MyÊl o dobrowolnym upadku w zestawieniu z jasnà Êwiado-
moÊcià oraz to, ˝e tylko od jej woli zale˝a∏ wybór prawadziwego i wiecznego szcz´Êcia nie daje jej spo-
koju.

Ka˝dy grzech Êmiertelny – pierwszy b∏ysk grzesznej myÊli – pochodzi wprost od szatana. Duchy z∏e

i marne rozdmuchujà jà tylko w cz∏owieku. Przez ich dzia∏anie szatan, o ile go cz∏owiek na czas nie od-
pechnie os∏abia w nim coraz bardziej i bardziej dà˝enia duchowe na korzyÊç spraw materii. Ka˝e z∏ym
duchom rozp´tywaç w nim ˝àdz´ u˝ycia, utwierdzaç go w pragnieniu rafinowanego komfortu dla cia∏a,
podsycaç ambicj´, pchaç niepowstrzymanie w nieograniczone jakoby mo˝liwoÊci doskonalenia techniki
wszelkiego gatunku – byle mu tylko nie zostawiç czasu na myÊl o duszy. Demon, jako motor – koncen-
tracja wszelkiego z∏a nie pozwoli spoczàç cz∏owiekowi, tak samo zresztà, jak sam nigdy ju˝ nie zaznaje
spokoju.

Raz jeszcze „osobiÊcie” jawi si´ szatan przy cz∏owieku, którego uwa˝a za swego. Czasem zdarza

si´, ˝e najwi´kszy grzesznik w ostatniej chwili ˝ycia opami´ta si´ jeszcze. Przera˝ony w∏asnà winà go-
tów wszystko odwo∏aç, wszystko cofnàç, gotów ˝a∏owaç i przepraszaç. Wtedy szatan – nie chcàc dopu-
Êciç swej ofiary do aktu doskona∏ego ˝alu, który móg∏by ca∏à jego robot´ przekreÊliç – robi ostatnià pró-
b´. Chce cz∏owieka w tej rozstrzygajàcej chwili pogrà˝yç w rozpaczy, w zwàtpieniu w ∏ask´ Bo˝à, chce
mu, jak topielcowi przywiàzaç u szyi najci´˝szy kamieƒ grzechu przeciw Duchowi Êw., aby go zgubiç
ostatecznie.

A jeÊli mu si´ to nawet nie uda, jeÊli cz∏owiek wzbudzi w sobie ˝al doskona∏y, lub odprawi spowiedê,

szatan w du˝ej mierze cel swój – opóênienia przyjÊcia Królestwa Bo˝ego na ziemi´ – osiàgnà∏ ju˝ i tak,
niestety! Ca∏e ˝ycie tego cz∏owieka zosta∏o zmarnowane. Wiele dobrych mo˝liwoÊci zniszczy∏ w sobie,
z∏y przyk∏ad zrobi∏ swoje, a dusz´ jego czeka ci´˝ka, bo – wieki i wieki trwajàca m´ka oczyszczenia.

Z∏e duchy sà to pot´pione dusze ludzi, które zosta∏y przez Boga obdarzone licznymi ∏askami, lecz je

zmarnowa∏y. Sà silne w swym dzia∏aniu, kiedy wyczujà w cz∏owieku najl˝ejszà choçby dobrowolnà
sk∏onnoÊç ku z∏emu. Tak˝e, gdy ktoÊ si´ bardzo zastanawia, którà obraç drog´. Najch´tniej wtedy s∏u˝à

19

background image

mu wygodnà radà korzystajàc w ten sposób z jego chwiejnoÊci!

Duchy z∏e, wy˝sze w swoim z∏ym gatunku dzia∏ajà Êwiadomie, umiej´tnie, celowo – ale podobnie jak

szatan rzadko kiedy zajmujà si´ s∏abym i ∏atwowiernym pokusie, cz∏owiekiem. Zostawiajà go duchom
marnym, lub bardzo marnym, które sobie z nim ∏atwo poradzà, przekazujàc go duchom coraz ni˝szym,
a˝ do poziomu gdzie si´ tak czy owak staje s∏ugà demona.

Z∏y duch dzia∏a najcz´Êciej w pobli˝u ludzi mocnych, zdolnych, o du˝ych mo˝liwoÊciach, ludzi, któ-

rzy raz we w∏adz´ mu si´ oddawszy mogà zdzia∏aç wiele z∏ego na Êwiecie, a tym samym pracowaç
z nim razem dla królestwa ciemnoÊci. Jak˝e umiej´tnie, z jakà znajomoÊcià psychologii umie z∏y duch
zdobywaç takiego cz∏owieka! Jak˝e mu wtedy pomaga, jak˝e o niego dba, jak˝e mu wszelkie przeszko-
dy potrafi z drogi usunàç!

Niejednokrotnie mo˝na sobie t∏umaczyç fakt, ˝e ludziom z∏ym zazwyczaj bardzo dobrze powodzi si´

na Êwiecie. Klechdy, legendy, podania i bajki zawierajà czasem o wiele wi´cej w treÊci przybranej, który
w zamian za oddanie diab∏u duszy wzbogaci∏ si´ niespodzianie. Do takich nale˝y ka˝dy brudny speku-
lant, ka˝dy wyzyskiwacz, ka˝dy zresztà, kto nieczystà i nieuczciwà drogà zdoby∏ swój majàtek. Myli si´
taki sàdzàc, ˝e to swojemu sprytowi „szcz´Êliwej r´ce”, czy szcz´Êliwej koniunkturze jedynie zawdzi´-
cza powodzenie. Jedni z w∏asnej winy i dobrowolnego zaniedbania nie zdajà sobie sprawy, komu s∏u˝à
i sàdzà, ˝e robià to w∏aÊnie, co sami pragnà. Ale jest inaczej, bo oni idà tam, dokàd ich z∏ych duch pro-
wadzi. Inni – Êwiadomie i z wolnego wyboru êle robià wszystko, co im z∏y duch podsuwa w przekonaniu,
˝e b´dzie im za to nadal i we wszystkim jednakowo pomocny.

Na opiek´ z∏ego ducha liczyç mogà ludzie tylko do chwili spe∏nienia tego, czego od nich piek∏o ˝àda-

∏o. Zepchni´ci ni˝ej do pewnego poziomu skàd raczej nie umiejà si´ wydêwignàç, stajà si´ najn´dzniej-
szymi s∏ugami ciemnych si∏ na wiecznoÊç ca∏à!

Tak wi´c cz∏owiek, który twierdzi, ˝e go ˝adne wierzenia nie kr´pujà, ani ˝adne wi´zy nie wià˝à, ˝e

jest wolny, taki ju˝ dawno sta∏ si´ niewolnikiem najokrutniejszego pana!

Z∏y duch, w którego mocy si´ znajduje zaciera w nim wszelkà myÊl o ˝yciu przysz∏ym. Umacnia

w nim falszywe przekonanie, ˝e ze Êmiercià wszystko si´ koƒczy, aby ofiara przera˝ona tym, co jà cze-
ka nie wyrwa∏a mu si´ w ostatniej chwili. Gdyby taki cz∏owiek na czas przypomnia∏ sobie, ˝e stworzy∏a
go Moc Najwy˝sza dla wa˝nego celu – ˝e ˝ycie jest tylko przedsionkiem lepszego Êwiata, próbà, zawi∏à
nieraz zagadkà, którà dobra wola mo˝e rozwiàzaç i ˝e nie wolno gwa∏ciç zuchwale i bezmyÊlnie praw tej
Najwy˝szej Pot´gi, by nie doznaç jej sprawiedliwoÊci – jak˝e by si´ rozpaczliwie wyrywa∏ i broni∏!

Niestety zas∏ona, którà pozwoli∏ sobie rozwiesiç przed oczyma, jest tak g´sta, ˝e jedynie ju˝ tylko

bardzo wielki Êwiadomy wysi∏ek z jego strony mo˝e jà usunàç.

Duchy marne, czy bardzo marne sà to najni˝sze, pot´pione dusze ludzi ma∏o uposa˝onych. To du-

sze, które z lenistwa tkwi∏y za ˝ycia w md∏ej przeci´tnoÊci i z w∏asnej winy przez zaniedbanie otrzyma-
nych darów nie dosz∏y do w∏aÊciwego sobie poziomu doskona∏oÊci. One przez ca∏e ˝ycie pe∏ni∏y bierne
z∏o i najmniejszego nawet trudu nie zada∏y sobie w tym kierunku. ÂwiadomoÊç ich oraz dzia∏anie jest
bardzo ograniczone i sà dlatego – jeÊli mo˝na tak okreÊliç – nieodpowiedzialne. Jest w ich dzia∏aniu coÊ
przypadkowego. Tote˝ cz∏owiek, który pozwoli im si´ opanowaç jest pe∏en wewn´trznego niezdecydo-
wania i niejasnoÊci. Czasem ca∏e gromady takich marnych opiekunów skupia si´ przy jednym cz∏owie-
ku. Poniewa˝ dzia∏anie ich bywa ró˝norakie, wywo∏ujà w duszy rozbie˝noÊç pragnieƒ, poj´ç i dà˝eƒ.

One te˝ sà tymi, które gdy g∏os sumienia wyraênie si´ w cz∏owieku odezwie, podszeptujà mu pozor-

nie rozsàdne, trzeêwe i rzeczowe odpowiedzi. Zatem duchy marne automatycznie niejako Êciàgajà co-
raz ni˝ej tego, kto nie ma dobrej woli ku dobremu, kto nie pragnie si´ doskonaliç, a wi´c kto nieustannie
si´ cofa. W Êwiecie duchowym ruch jest tak samo obowiàzujàcym, jak w ˝yciu fizycznym. Kto si´ nie
dêwiga, ten musi opadaç. Duchy marne sà w tym niewidzialnym Êwiecie czymÊ w rodzaju wodorostów.
Choç wàt∏e na pozór, mogà kogoÊ sp´taç i obezw∏adniç bez ratunku przyczyniajàc si´ do jego zguby.
Nie robià tego nawet z pe∏nà ÊwiadomoÊcià jak szatan, czy duchy z∏e, tylko na skutek swej marnej natu-
ry, tak samo jak cz∏owiek o s∏abym i lichym charakterze, który nie umiejàc wp∏ywaç dodatnio na swe oto-
czenie spycha je w stan biernoÊci i tym samym mu szkodzi.

Duchy z∏e i marne sà te˝ tymi, które najcz´Êciej w jakikolwiek sposób kontaktujà si´ z ludêmi przy

seansach spirytystycznych, choç czasem przychodzà te˝ i dusze pokutujàce.

Wszystkie te duchy cierpià i szukajà bez ustanku wytchnienia. W chwili uzyskania kontaktu z cz∏o-

20

background image

wiekiem i póki ten kontakt trwa, nie czujà swego cierpienia. Chcàc ten moment mo˝liwie przed∏u˝yç,
skwapliwie odpowiadajà na wszystkie zadawane im w czasie seansu pytania. Duchy z∏e z pe∏nà Êwiado-
moÊcià wprowadzajà wtedy ludzi w b∏àd. Marne zaÊ, których ÊwiadomoÊç jest ÊciÊle ograniczona mówià
byle co i starajà si´ byle czym ludzi zainteresowaç, byle tylko jak najd∏u˝ej mogli odczuwaç ten rodzaj
kontaktu z ˝ywymi, który im przynosi ulg´ i wytchnienie.

W bardzo rzadkich wypadkach przychodzà na seanse duchy jasne, ale obecnoÊci ich nigdy nie

mo˝na byç pewnym, gdy˝ z∏y duch mo˝e sobie podst´pnie nadaç pozory ducha jasnego. Je˝eli wi´c
ktoÊ przez seanse chce poznaç tajemnice tamtego Êwiata mo˝e byç ∏atwo wprowadzony w b∏àd.

Jest inna droga uzyskania kontaktu z zaÊwiatem: goràce, prawdziwe, wy∏àczne pragnienie pozna-

nia, po∏àczone z wytrwa∏à modlitwà, zawsze znajdzie odzew. Czy to przez odczuwanie wewn´trzne, czy
przez znak zewn´trzny przyjÊç mo˝e odpowiedê, byle pragnienie by∏o czyste, mocne i ca∏kowite.

Mylà si´ ci, którzy twierdzà, ˝e cierpienia ich duszy nie sà ich w∏asnymi cierpieniami. Ludzie ci chcà

dla w∏asnej wygody wmówiç w siebie, ˝e zatracà po Êmierci poczucie to˝samoÊci cz∏owieka z cierpiàcà,
czy radujàcà si´ duszà. Mówià, ˝e tak jak ich nie obchodzi wieczna nagroda, którà nie oni, lecz jakaÊ
obca ÊwiadomoÊç b´dzie prze˝ywa∏a – tak samo nie majà zamiaru cudzym cierpieniem, odmówiç sobie
w ˝yciu czegokolwiek.

OsobowoÊci swej cz∏owiek nie zatraci nigdy. B´dzie wiedzia∏ na ca∏à wiecznoÊç kim by∏ – a wi´c kim

jest, jaka spotka go nagroda, lub za co cierpi. Motyl mo˝e nie pami´taç, ˝e by∏ gàsienicà, chrabàszcz, ˝e
by∏ p´drakiem, nieÊmiertelna dusza jednak wie i pami´ta wyraênie, ˝e jest tà samà osobowoÊcià, tym
samym „ja”, którym by∏a w cz∏owieku.

Tak jak nikt cz∏owieka nie pyta∏, czy godzi si´ na istnienie, tak go nikt pytaç nie b´dzie, czy chce po-

nieÊç konsekwencje tego, ˝e by∏. Poniesie je tak, czy tak. Raz stworzony nie wycofa si´ z „obiegu”, gdy˝
tak jak Êmierç doczesnego cia∏a, tak wieczne ˝ycie nieÊmiertelne jego duszy, sà nieuchronnym nast´p-
stwem istnienia cz∏owieka.

Sà ludzie, którzy twierdzà, ˝e je˝eli pe∏nili w ˝yciu z∏o, musia∏o to widocznie byç ich przeznaczeniem.

Nic fa∏szywszego! Przeznaczenie – to jakoÊç i iloÊç Mocy, którà cz∏owiek otrzyma∏ od Boga. Moc t´, we-
dle w∏asnego wyboru mo˝e zu˝ytkowaç dla dobra lub z∏a.

Na tym w∏aÊnie polega wolna wola!
Dusza zaczyna swà dalszà drog´ nie od punktu w jakim zaskoczy∏a jà Êmierç, ale z naj∏askawszego

przyzwolenia Boga zacznie jà od poziomu najwy˝szej doskona∏oÊci, do jakiej dosz∏a za ˝ycia.

Staç si´ to mo˝e jednak wtedy tylko, gdy suma wysi∏ków woli cz∏owieka ku dobremu, nie przekra-

cza∏a w chwili Êmierci sumy jego Êwiadomych upadków i o ile nie umar∏ w grzechu Êmiertelnym.

Tylko Bo˝a sprawiedliwoÊç i wszechwiedza mo˝e z matematycznà Êcis∏oÊcià przeprowadziç takie

obliczenia i tak je w∏aÊnie przeprowadziç!

Ka˝dy cz∏owiek w ciàgu jednego ˝ycia mo˝e i powinien spe∏niç to, czego Bóg od niego oczekuje,

tzn. Êwiadomie spo˝ytkowaç wszystkà otrzymanà moc dla uzyskania przeznaczonego mu stopnia
szcz´ÊliwoÊci wiecznej. Bez wzgl´du na stanowisko spo∏eczne, zdolnoÊci, czy kompletny ich brak, bez
wzgl´du na zdrowie, kalectwo, otoczenie, Êrodowisko, okolicznoÊci i warunki ma cz∏owiek obowiàzek
w miar´ przyznanych mu mo˝liwoÊci pe∏niç dobro.

Tylko ró˝nicà obdarzeƒ reguluje si´ ró˝nica Bo˝ych wymagaƒ. Od nikogo nie za˝àda Bóg wi´cej po-

nad to, co cz∏owiek mo˝e Mu daç. Ka˝dy jednak ma Mu daç wszystko co mo˝e! Zatem najwi´cej winien
Bogu cz∏owiek zdolny, zdrowy i bogaty. Najmniej zaÊ cz∏owiek upoÊledzony i biedny. Nawet kretyn otrzy-
muje doÊç Êwiat∏a – choçby jeden b∏ysk ÊwiadomoÊci móg∏by, jeÊli go dobrà wolà podchwyci zdobyç bez
czyÊçca ów przeznaczony mu od wieków, najwy˝szy – a ÊciÊle do pojemnoÊci jego ducha przystosowa-
ny – stopieƒ szcz´ÊliwoÊci wiecznej. Nigdy pot´pienie ˝adnej duszy nie le˝a∏o w planie Bo˝ym.

Bóg jako, ˝e jest wszechwiedzàcy – wie wprawdzie naprzód, która dusza b´dzie kiedyÊ wedle w∏a-

snowolnych uczynków, a wi´c z w∏asnego wyboru zbawiona lub pot´piona.Owa ÊwiadomoÊç Bo˝a
w ˝adnym jednak stopniu na wolnà wol´ cz∏owieka nie wp∏ywa.

Przedwieczny plan Bo˝y ustali∏ jasno i niezachwianie, ˝e na pewnej wysokoÊci nieba znajdà si´ ta-

kie, a takie dusze, które majà g∏osiç Jego chwa∏´. Dajàc ka˝dej nowo stworzonej duszy wszystkie odpo-
wiednie uposa˝enia, ∏aski i ca∏à potrzebnà moc. Przeznaczy∏ jej ju˝ tym samym to, a nie inne miejsce

21

background image

w niebie ˝àdajàc od niej w zamian tego a, nie innego tonu w orkiestrze Swojej Chwa∏y. Od wyboru Bo˝e-
go planu zale˝y, czy dana dusza b´dzie w∏aÊnie tà, która weêmie ów brakujàcy Bogu potrzebny i prze-
znaczony ton.

Bóg daje szanse ka˝dej duszy, ale nie mo˝e swoich boskich planów i swoich wiecznych celów uza-

le˝niç od tego, jak dzia∏ajàcy z wolnej woli cz∏owiek postàpi. Bez wzgl´du na to jednak, dla ka˝dej duszy
jest od wieków przygotowane miejsce w niebie. Gdy przez Êwiadomy wybór z∏a dusza w∏aÊciwego i do-
st´pnego sobie szczytu osiàgnàç nie zechce – zostaje pot´piona. Znajdzie si´ w g∏´bokoÊci piek∏a od-
powiadajàcej mrokiem i m´kà – Êwiat∏oÊci i szcz´Êciu, które odepchn´∏a. Osiàgnie zatem i ona swój
punkt szczytowy, ale w odwróconym od jasnoÊci kierunku, jakby opacznie w wodzie odbity szczyt gór-
ski, który im wy˝szy jest w rzeczywistoÊci, tym ni˝ej szukaç go trzeba w odbiciu.

A Bóg – jako ˝e jest wszechmogàcy na miejsce pot´pionej duszy stwarza innà. W takim samym

stopniu uposa˝a jà. Obdarza tymi samymi mo˝liwoÊciami po to, by kiedyÊ to puste od wieków miejsce
wype∏ni∏a sobà. Nie mo˝e bowiem zabraknàç ani jednego dêwi´ku w wielkiej symfonii dusz majàcych
g∏osiç chwa∏´ Bo˝à na wieki!

Dusza stanàwszy na swym najwy˝szym poziomie, nic nie wie o istnieniu Kr´gów wy˝szych. Poj´cie

szcz´Êcia rozleglejszego nad to, które prze˝ywa przechodzi jej rozumienie, pojemnoÊç jej jestestwa.

Widzi natomiast wszystkie Kr´gi pod sobà. Mo˝e w nich dzia∏aç i pomagaç. Mo˝e przed Bogiem

swym wstawiennictwem i za Jego zezwoleniem wspieraç dusze w czyÊçcu cierpiàce oraz ludzi na ziemi.

Tak jak dawniej oczy cia∏a widzia∏y Êwiat∏a, kszta∏ty i kolory, tak samo teraz na sposób duchowy wi-

dzà oczy duszy wszystko, co si´ dzieje w Êwiecie ducha.

Poznajà dusze krewnych i znajomych, a poznajà je ∏atwo, bo dusza dla duszy jest tym, czym cz∏o-

wiek dla cz∏owieka. Ka˝da zachowuje swój kszta∏t, barw´ i w∏aÊciwoÊci.

Dusze ludzi, którzy mieli dà˝enia tej samej wysokoÊci b´dà razem w danym Kr´gu nieba. Nie sam

poziom umys∏owy, nie tylko krew i uczucia, jakie za ˝ycia serca ich ∏àczy∏y – ale przede wszystkim dà˝e-
nia duchowe b´dà o tym decydowa∏y.

Stopieƒ mi∏oÊci Boga, napi´cie woli z jakim ku Niemu dà˝y∏y, iloÊç i jakoÊç wyrzeczeƒ, poÊwi´ceƒ

i ofiar z∏o˝onych za ˝ycia. Oto jedyne braterstwo, pokrewieƒstwo, spójnia, którà mo˝na tak silnie z drugà
duszà si´ z∏àczyç, aby jà nawet w wiecznoÊci odnaleêç.

Roz∏àka dusz ludzi kochajàcych si´ na ziemi – gdyby im wypad∏o w dwóch innych Kr´gach trwaç

przez wiecznoÊç ca∏à – nie b´dzie ˝adnej z nich màci∏a pe∏ni doznawanego szcz´Êcia. Szcz´Êcie duszy
bowiem polega tylko i wy∏àcznie na jej stosunku do Najwy˝szej Doskona∏oÊci. Tylko pod tym kàtem mo-
˝e patrzeç i odczuwaç. Zatem pobli˝e duszy, w której mi∏oÊç Bo˝a nie by∏aby roz˝arzona do tej samej
pot´gi sprawia∏oby jej tylko ból, udr´k´ i niepokój. A szcz´Êcie wieczne musi byç zupe∏ne!

Spojrzenie duszy zbawionej na ziemi´ jest przenikajàce, jak promienie rentgena. Poprzez materi´

dostaje si´ ono do duszy ˝ywego cz∏owieka i widzi jà takà, jakà naprawd´ jest. Oczy duszy majà wtedy
nieograniczony wglàd w takà drugà dusz´. Spojrzenie to jest wtedy pozbawione wszelkich nalecia∏oÊci
uczuciowych, wszelkiej tendencji. Nie mo˝na si´ co do nikogo ∏udziç, nikogo przeceniaç albo niedoce-
niaç, nikogo sàdziç fa∏szywie. Niedoskona∏e ziemskie uczucia nie màcà ju˝ i nie zaçmiewajà tego spoj-
rzenia. Dusza zbawiona – o ile jej Bóg na spojrzenie takie zezwoli – wie wszystko o duszy cz∏owieka na
ziemi.

O ile cz∏owiek pope∏niajàc samobójstwo dzia∏a∏ w zamroczeniu, a zatem o ile nie jest w pe∏ni za czyn

swój odpowiedzialny, dusza jego dzi´ki sprawiedliwoÊci Bo˝ej nie b´dzie pot´piona na wieki.

Musi jednak w bardzo bolesnym, a bezu˝ytecznym dla swej przysz∏ej szcz´ÊliwoÊci opuszczeniu

odczekaç takà iloÊç lat, jaka jeszcze cz∏owiekowi do naturalnej Êmierci brakowa∏a. Potem dopiero przy-
stàpi do odrabiania nale˝nej jej w∏aÊciwej kary.

Samobójca zatem od ˝adnych cierpieƒ nie ucieka i nic na czasie nie zyskuje. Zamienia tylko mniej-

szy znajomy ju˝ ból na niepoj´cie sro˝szy i nowy. PrzekreÊla niektóre zdobyte dotàd zas∏ugi, dodaje do-
browolnie do przetrwanych ju˝ trosk doczesnych i do przysz∏ych màk czyÊçcowych ]lub wiecznych!\ owe

22

background image

brakujàce mu do Êmierci lata. Na pewno gorsze cierpienia od tych, przed którymi chcia∏ umknàç b´dzie
musia∏ wycierpieç.

ÂWI¢TYCH OBCOWANIE

Gdyby ludzie zechcieli do g∏´bi uwierzyç, jak cudownie ˝ywà i dos∏ownà prawdà jest Obcowanie

Âwi´tych – mo˝e cz´Êciej i g∏´biej zastanawialiby si´ nad tym. Doszliby w koƒcu do tego, ˝e zamiast
„wierzyç” mogliby mówiç „wiem”

O! Gdyby zechcieli wiarà i mi∏oÊcià przebiç si´ przez zag´szczajàce si´ wokó∏ nich coraz bardziej

mroki materii, by si´gnàç duchem w bezmiar nadprzyrodzonego Êwiata! Gdyby zechcieli spróbowaç p∏y-
nàç „pod pràd” niejako wszystkiemu, co w nich ludzkie: doczesne i przemijajàce! Zamiast le˝eç na fali
w∏asnych, ska˝onych pop´dów, zamiast si´ im daç odnosiç coraz dalej od Zród∏a Wody èywej – gdyby
tak spróbowali – wróciç!

Cz∏owiek ˝yjàcy tylko tym, co jest dost´pne jego zmys∏om – jest jak embrion zamkni´ty w ciemnej

i ciasnej przestrzeni, w której zemrze – niedorozwini´ty. I dopiero po Êmierci przekona si´, ˝e jedynà
Prawdà by∏ ten nieskoƒczony Êwiat Ducha, który da∏ sobie zas∏oniç ciasnotà i mrokiem ograniczonej
przestrzeni Êwiata zmys∏owego.

Jak˝e bezsilne sà s∏owa!
Jak˝e bezradnym jest to wo∏anie – do g∏uchych!
Jaka rozpacz ogarnia cz∏owieka, który wie – i pragnie z ca∏ego serca na czas ostrzec, wstrzàsnàç,

obudziç bezmyÊlnych i Êpiàcych – gdy widzi t´pà biernoÊç i oboj´tnoÊç ludzi!

èycie ludzkie jest krótkie, a wi´c przemijajàce.
Cierpienia czyÊçcowe – sà d∏ugie i sro˝sze od najci´˝szego ˝ycia!
M´ka na wieki pot´pionej duszy – przechodzi swà potwornoÊcià najbujniejszà wyobraêni´. Nie ma

w naszych poj´ciach niczego, z czym by jà porównaç mo˝na.

A wiekuiste szcz´Êcie, które Bóg przeznaczy∏ zbawionym. Szcz´Êcie, o którym wiem od Tych, któ-

rzy je ju˝ prze˝ywajà – przewy˝sza wszystko tamto. A zatem jest warte tego, aby dla zdobycia go prze-
zwyci´˝yç ca∏à s∏aboÊç naszej ska˝onej natury!

Bóg obieca∏ wiecznà szcz´ÊliwoÊç wszystkim, którzy Go kochajà i – dotrzyma tego S∏owa ! Jego

S∏owa przypiecz´towane Âwi´tà Krwià Umi∏owanego Syna – nie cofnie i nie z∏amie. Tote˝ trzeba Mu
ufaç na Êlepo, choçby nie wiedzàc jak. Choçby nie mo˝na by∏o sobie szcz´ÊliwoÊci takiej, ani wyobraziç,
ani mieç pewnoÊci co do jej istnienia, to Jego S∏owo si´ liczy. Nale˝y po prostu wierzyç, ufaç i dà˝yç do
niej jasno wytkni´tà drogà, którà nam Bóg osobiÊcie raczy∏ wskazaç.

Czy˝ móg∏ Pan Bóg uczyniç coÊ wi´cej? Czy˝ nie uczyni∏ tego z wielkà mi∏oÊcià i prostotà? Pomie-

Êci∏ bezmiar Bóstwa w ciele Cz∏owieczego Syna i pierwszy spe∏ni∏ wszystko, czego mia∏ potem ˝àdaç od
ludzkoÊci. B∏´dnà zawi∏oÊç dróg ludzkich przecià∏ najprostszà Êcie˝kà. Sam tà drogà pierwszy przeszed∏
znaczàc jà dla ∏atwiejszego rozpozania, Êladami w∏asnych kroków. I tego tylko pragnie, byÊmy nie zgu-
biwszy tych Êwi´tych znaków wejÊç mogli za Nim do Jego Chwa∏y!

Jak˝e jest najsprawiedliwszy. Sam nie wróci∏ inaczej do tego opuszczonego Królestwa jak przez naj-

sro˝szà m´k´ i Êmierç. Po królewsku obdarza ka˝dego, kto ufnie idzie za Nim!

Jak˝e znikomy jest wysi∏ek, którego ˝àda – wobec ogromu przyrzeczonej nagrody!
Jak krótki jest ten okres próby! Jak hojne ∏aski przeznacza ka˝demu, którymi nas wspiera w drodze!
O! Gdyby ludzie zechcieli to wreszcie zrozumieç!!

O to zrozumienie, od dwudziestu wieków walczy z ciemnotà i uporem ludzkim KoÊció∏ Triumfujàcy.

Âwi´ci, znajàcy ju˝ szcz´ÊliwoÊç wiecznà, kochajàcy Boga mi∏oÊcià doskona∏à i zupe∏nà, przez wszyst-

23

background image

kie swoje zas∏ugi – b∏agajà Boga o mo˝noÊç dzia∏ania na ziemi.

Niestety dzia∏anie to jest ÊciÊle uzale˝nione od woli i nastawienia cz∏owieka. Âwiadomie z∏a wola

uniemo˝liwia dzia∏anie Âwi´tym. Oboj´tnoÊç na sprawy duszy bardzo je utrudnia. Gdy jednak nie ma
w cz∏owieku wyraênie z∏ej woli przez czyjàÊ modlitw´ czy zas∏ugi, mo˝e w nim ∏aska przewa˝yç szal´.

Ka˝dy, kto Êwiadomie pragnie si´ doskonaliç powinien goràco wzywaç pomocy KoÊcio∏a Triumfujà-

cego i poddaç si´ ufnie dzia∏aniu Duchów Jasnych i Âwi´tych. Z jakà˝ radoÊcià, z jakim ut´sknieniem
witajà Âwi´ci takie wezwanie i jak˝e sà szcz´Êliwi, gdy im cz∏owiek w duszy niezatrutej Êmiertelnym
grzechem pozwala rzàdziç i dzia∏aç!

Ka˝da epoka ma swoich Âwi´tych. Âwi´ci jednak zazwyczaj wyprzedzajà swojà epok´. Rodzà si´

najcz´Êciej i ˝yjà w okresie poprzedzajàcym ten, w którym z woli Boga dane im b´dzie dzia∏aç na ziemi.
Dlatego zdarza si´ cz´sto, ˝e typ nowego Âwi´tego jest z poczàtku bardzo obcy jego wspó∏czesnym.
Nie rozumiejà go … Ale wyroki Bo˝e majà czas i sens zawsze najdoskonalszy. „Jutrzejszy” Âwi´ty musi
najpierw zdà˝yç wype∏niç w czasie ziemskiego ˝ycia wszystko, czego Bóg od niego ˝àda. Potem, aby
przez zdobyte zas∏ugi we w∏aÊciwym sobie odcinku czasów, ju˝ z wysokoÊci Chwa∏y Bo˝ej” – móg∏ po-
magaç ludziom.

Dzia∏anie Ducha jest bowiem doskonalsze, pe∏niejsze i rozleglejsze od tego, które Âwi´ty mieç mo-

˝e za ˝ycia.

Te same jednak epoki, które z pewnym opóênieniem podp∏ywajà niejako pod w∏aÊciwych sobie

Âwi´tych – z pewnym opóênieniem wycofujà si´ potem spod tych, którzy ju˝ pos∏annictwo swoje spe∏ni-
li. „Wczorajszy Âwi´ty” staje si´ te˝ dlatego z ka˝dym prawie wiekiem dalszy naszemu „dziÊ”. Âwi´toÊç
jego robi si´ z czasem obca i coraz mniej zrozumia∏a.

Nie mo˝e byç jednak inaczej. Charakter, zakres, specjalnoÊç i typ ka˝dego Âwi´tego sà z woli Boga

dostosowane ÊciÊle do epoki, w której mu dzia∏aç wypada∏o.

Spe∏niwszy swoje, Âwi´ty niejako oddala si´ od ziemi, co jest po∏àczone tak ze wzmaganiem si´ je-

go chwa∏y w niebie, jak z równoczesnym s∏abni´ciem jego dzia∏ania na Êwiat.

Âwi´ci, których cia∏a zachowa∏ Bóg przez czas nietkni´te – bez wzgl´du na odleg∏oÊç epoki, w której

˝yli – mogà mieç d∏u˝szy, bli˝szy i ∏atwiejszy kontakt z ˝ywymi. Najdawniejsi nawet Âwi´ci odzyskujà
jednak mo˝liwoÊç pe∏nego dzia∏ania w dniu, w którym KoÊció∏ Êwi´ci ich Âwi´to.

Jak wyglàda takie dzia∏anie Âwi´tych? Bóg jest zawsze i wsz´dzie. Moc Jego w ca∏ym wszechÊwie-

cie z takà samà przemo˝nà si∏à, nieustannie – dzia∏a. Âwi´ci, zale˝nie od stopnia Êwi´toÊci – mogà
dzia∏aç w wielu miejscach równoczeÊnie. Tak samo dusze zbawione, choç dzia∏anie tych ostatnich, – je-
Êli to tak mo˝na okreÊliç jest bledsze, cichsze i s∏absze od tamtego.

Dusza Âwi´tego wysy∏a stale niewidzialne promienie, którymi ∏àczy si´ ze Êwiatem zmys∏owym. Pa-

sma te rozchodzà si´ w rozmaitych kierunkach, podczas gdy centrum, czyli dusza zostaje w niebie. Si∏a
i gruboÊç takich pasm jest zale˝na od woli, a czasem od mocy danego Âwi´tego. Od charakteru jego
Êwi´toÊci zale˝na jest barwa tych cudownych nitek. Wszyscy Âwi´ci, a tak˝e jasne duchy, majà inne so-
bie w∏aÊciwe fale b´dàce równoczeÊnie ich wy∏àcznym kolorem. ZaÊ pasmo ich dzia∏ania jest Êwietlanà
smugà tego koloru.

W chwili, kiedy cz∏owiek wezwie danego Âwi´tego pasmo jego zaczyna drgaç. Ka˝de wspomnienie,

westchnienie, wymówienie imienia – a wi´c i bluênierstwo – sà natychmiast s∏yszane w niebie. Ca∏a zie-
mia jest jakby oprz´dziona tà cudownà, t´czowà siecià wy∏apujàcà w∏aÊciwe sobie fale. Wezwanie ludz-
kiego serca biegnàce po tej pods∏uchowej jakby instalacji, wnika w Êwiat nadprzyrodzony i zmusza we-
zwanego ducha do zwrócenia uwagi na tego, kto go wezwa∏. Dzi´ki tej g´sto nad Êwiatem rozpi´tej sie-
ci najczulszych anten, a wi´c dzi´ki swej równoczesnej, choç rozdrobnionej „wieloobecnoÊci,” mogà
Âwi´ci w tym samym momencie s∏yszeç proÊby kierowane ku nim z ka˝dego zakàtka Êwiata.

Kiedy Âwi´ty objawia si´ na ziemi, nie opuszcza na t´ chwil´ nieba. Silnie skoncentrowanà cz´Êcià

swej istoty ]mo˝naby to porównaç do splecionej w grube pasmo du˝ej iloÊci owych Êwi´tych nitek\ zbli˝a
si´ wprawdzie do cz∏owieka, jaêƒ jego jednak trwa nadal w jasnoÊci Bo˝ej. Z materii spotykanej po dro-
dze tworzy sobie kszta∏t odpowiadajàcy potrzebom chwili i tym sposobem staje si´ dostrzegalny ludzkie-
mu wzrokowi.

Przenikajàca wszystko cudowna aura nieba otacza zmaterializowanego ducha, jak nurek schodzàcy

24

background image

na dno morza. Jest on niejako zamkni´ty w niewidzialnym dzwonie aury tamtego Êwiata. Stàd te˝ ta nie-
biaƒska s∏odycz i nieziemska atmosfera ogarniajàca tego, kto prze˝ywa Objawienie. Jest to coÊ, co
uszcz´Êliwia. Czasem nawet pora˝a i chwilowo unicestwia jego cz∏owieczeƒstwo.

Nawyk∏e do atmosfery prze∏adowanej mieszaninà z∏a i marnoÊci. Gdyby znowu szukaç porównaƒ –

a tylko przez nieudolne porównania mo˝na to t∏umaczyç – powiedzia∏abym, ˝e jest to coÊ podobnego do
zapachu, którym si´ przesiàka i który d∏ugo jeszcze po odejÊciu ducha trwa w duszy cz∏owieka, jak jakaÊ
nieznana, odurzajàca woƒ.

Dzia∏anie obecnoÊci Âwi´tego jest z∏agodzone tym, ˝e nie jawi si´ on nikomu w pe∏ni swej mocy i ja-

snoÊci.

Âwi´toÊç jego przechodzi przez jakàÊ subtelnà opornic´ i roz˝arza si´ tylko do stopnia odpowiadajà-

cego ludzkiej wytrzyma∏oÊci duchowej i pojemnoÊci jego umys∏u.

Âwi´ty nie mo˝e okazaç si´ takim, jakim naprawd´ jest – bo nie znieÊlibyÊmy tego.
KtoÊ, kto odda si´ w opiek´ duchom Jasnym i Âwi´tym musi przechodziç ró˝ne rodzaje, ró˝ne stop-

nie ich dzia∏ania. Chcàc z ich pomocà w tym ˝yciu dojÊç do mo˝liwie najwy˝szego poziomu doskona∏o-
Êci duchowej, musi pragnàç ich wstawiennictwa. Ludzie ci chodzà niejako otoczeni ich aurà, która cza-
sem dla niektórych b´dzie tylko wyczuwalna a dla innych staç si´ mo˝e nawet – widzialnà.

Mimo takiej pomocy i dzia∏ania wolna wola cz∏owieka nie jest w dalszym ciàgu niczym kr´powana

i do ostatniej chwili ˝ycia wszystko zale˝y od jej wyboru. Tote˝ duchy Âwi´te mogà ustawicznie dzia∏aç
tam jedynie, gdzie ca∏a czyjaÊ wola uparcie i Êwiadomie dà˝y wzwy˝. Sà jeszcze przy cz∏owieku, kiedy
zaczyna s∏abnàç, kiedy si´ chwieje i waha przy wyborze dobra. Ofiarne i zatroskane starajà si´ go wes-
przeç natchnieniami, zasiliç Êwiat∏em, dêwignàç, podeprzeç. Gdy jednak cz∏owiek uparcie pomoc t´ od-
pycha, kiedy zaufa w∏asnym si∏om i wybór swój Êwiadomie zwróci ku z∏emu, dobre duchy cofajà si´.
Grzech Êmiertelny niszczy i przerywa natychmiast pasmo ∏àcznoÊci duszy z niebem.

Gdyby jednak zas∏ugi poprzedzajàce upadek, by∏y wi´ksze od win cz∏owieka, to na mocy nieza-

chwianej sprawiedliwoÊci Bo˝ej wolno Âwi´tym b∏yskami wewn´trznych Êwiate∏ i natchnieƒ, nak∏oniç go
jeszcze do skruchy. JeÊli je pochwyci, jeÊli si´ ukorzy, wyzna b∏àd i wzbudzi w sobie ˝al prawdziwy, ze-
rwana niç ∏aski ciszy i spokoju Bo˝ego zahaczy si´ na nowo. I znowu jakby kropla po kropli b´dzie si´
sàczyç w jego serce ∏aska uÊwi´cajàca.

Âwi´ci – nawet w ˝yciu cz∏owieka wierzàcego sà czymÊ odÊwi´tnym, dalekim i sztywnym w swej po-

wadze. A Âwi´ci nie chcà takimi byç! Pragnà nie tylko naszej czci, lecz przede wszystkim ufnej, ser-
decznej przyjaêni. Nie chcà byç zostawieni w koÊcio∏ach na o∏tarzach, kiedy cz∏owiek idzie do domu.
Chcà, ˝eby ich zabieraç razem ze sobà! Oni chcà byç z nami na ka˝dà godzin´ dnia. A jak˝e trudno lu-
dziom z ufnoÊcià, tak po prostu i Êmia∏o Ich pokochaç!

I dlatego wielu jest w niebie smutnych Âwi´tych! Musz´ u˝yç tego s∏owa, choç nie jest ono Êcis∏e.

Nikt trwajàcy w szcz´ÊliwoÊci Bo˝ej nie mo˝e byç smutny swoim smutkiem. To, co czujà Âwi´ci na wi-
dok opornego nastawienia ciemnoty ludzkiej w stosunku do ∏aski, jest uczuciem tak doskona∏ym i z∏o˝o-
nym, ˝e w naszych ciasnych s∏owach i poj´ciach nie znajdzie odzwierciedlenia.

A zatem mówiàc po naszemu – Âwi´ci sà cz´sto smutni. Pragn´liby dzia∏aç. Có˝, kiedy ludzie nie

umiejà znaleêç w∏aÊciwej do nich drogi! Czasem wprawdzie dociera tam czyjaÊ gwa∏towna modlitwa,
najcz´Êciej jednak w zwiàzku ze sprawami materialnymi! O ∏aski i dzia∏anie dla duszy proszà tylko nie-
liczni.A nawet ci, którzy proszà o rzeczy doczesne, nie umiejà byç wytrwali w modlitwie.

Wys∏uchany bywa jeszcze przez krótki czas wdzi´czny swemu dobroczyƒcy zw∏aszcza, gdy prosi

o dalsze dary. Nie otrzymawszy ich szuka Êpiesznie innego Âwi´tego, któryby si´ w jego poj´ciu okaza∏
bardziej „fajny” w interesach.

Jakie to ˝a∏osne i niemàdre! Jak trudno ludziom uwierzyç, ˝e nie wszystko o co proszà, by∏oby – na-

wet dla ich doczesnoÊci – korzystne. Najlepszy Ojciec swojemu dziecku, które prosi nie tylko nie poda
kamienia zamiast ryby, lub w´˝a zamiast chleba ]¸uk. XI. II\ – ale cz´sto, gdy prosi o w´˝a i kamieƒ,
cierpliwie wk∏ada mu w r´ce ciàgle odrzucany chleb! Jak˝e ma∏o majà ludzie zaufania do wszechwiedzy
OpatrznoÊci Bo˝ej ! Bóg nigdy nie odmawia tego, co mo˝e si´ na po˝ytek czyjejÊ duszy obróciç. On
o tym wie najlepiej. Âwi´ci dzia∏ajàcy tylko za zezwoleniem Bo˝ym mogà wys∏uchiwaç te proÊby, które
si´ zgadzajà z Wolà Bo˝à! Cz´sto z∏e duchy schlebiajà cz∏owiekowi i podszeptujà to, co si´ Bogu nie

25

background image

podoba. Cz´sto cz∏owiek jest sk∏onny wys∏uchiwaç te podszepty. ¸atwiej si´ bowiem przyjaêniç – Êwia-
domie czy bezwiednie z tymi, którzy schlebiajà s∏aboÊciom i podsuwajà to tylko, co w danej chwili zdo-
byç mo˝na bez wysi∏ku. Co idzie po linii najmniejszego oporu jest zawsze bli˝sze ska˝onej ludzkiej natu-
rze.

A przyjaêƒ ze Âwi´tym mo˝e byç najrealniejszà, najwierniejszà, najbezpieczniejszà przyjaênià na

Êwiecie!

To nie jest ˝adna przenoÊnia, ani ˝adna wysoka mistyka dost´pna byç mo˝e nielicznym tylko wy-

branym duszom! Ka˝dy najzwyklejszy cz∏owiek – jeÊli tego naprawd´ pragnie i jeÊli zechce na to zapra-
cowaç, mo˝e byç ze Âwi´tym w mniej lub bardziej za˝y∏ej, ale radosnej i istotnej przyjaêni!

Dzi´ki niezas∏u˝onej, niepoj´tej ∏asce wiem wiele o Obcowaniu Âwi´tych. Wiem te˝ jednak i to, ˝e

mówienie o tym nie b´dzie wcale ∏atwe. Ludzie majà na ogó∏ opaczne, zamylone i b∏´dne poj´cie o sto-
sunku, jaki ∏àczyç powinien dusz´ ˝yjàcego cz∏owieka z zaÊwiatem. Mo˝e kogoÊ zdziwiç, a nawet wr´cz
oburzyç serdecznoÊç i przyjacielskoÊç obcowania z nimi.

Zjawienie si´ Âwi´tego nie jest wcale niesamowite. Nie ma zresztà wtedy czasu na l´k, zdziwienie,

czy na zastanawianie si´ nad tym, co si´ dzieje. Mi∏oÊç i szcz´Êcie, ufnoÊç, podziw i wdzi´cznoÊç – oto
jedyne uczucia, jakich si´ wtedy doznaje.

Owa niebiaƒska aura Âwi´tego dzia∏a wtedy na cz∏owieka niesamowicie.. Jest si´ nià przenikni´-

tym, niejako wch∏oni´tym przez nià. Jest si´ jakby nakrytym razem ze Âwi´tym niewidzialnym p∏asz-
czem ∏aski.

Mo˝e si´ jednak zupe∏nie swobodnie w nim poruszaç, chodziç, wstawaç, dotykaç b´dàcych w pobli-

˝u przedmiotów, s∏yszeç odg∏osy ulicy, dzwonka u drzwi, widzieç wszystko co si´ dzieje poza obr´bem
tej aury. Nie jest to wcale stan ekstatyczny, w czasie którego traci si´ najkompletniej ÊwiadomoÊç Êwia-
ta zewn´trznego, tylko radosne, przytomne i Êwiadome trwanie w czyjejÊ Êwi´tej obecnoÊci.

Oprócz Êw. Magdaleny–Zofii i kard. Mercier, objawiajà mi si´ cz´sto ró˝ni inni Âwi´ci. Zwykle jest to

uzale˝nione od kalendarza roku koÊcielnego. Pierwszy raz zjawiajà si´ najcz´Êciej w swoje Êwi´ta, po-
tem przychodzà ju˝ kiedy chcà. Jakkolwiek niektórzy z nich przyrzekli si´ objawiaç tak˝e na goràce we-
zwanie, nigdy jednak nie Êmia∏am o to prosiç. Mimo ca∏ej ufnoÊci, swobody i z˝ycia si´ z nimi, proÊba ta-
ka wydawa∏aby mi si´ zbyt Êmia∏a. Kiedy mi wi´c specjalnie potrzeba pomocy któregoÊ z nich, modl´ si´
do niego po prostu. Czasem zdarza∏o si´ jednak, ˝e zjawiali si´ wtedy sami choç ich o to nie Êmia∏am
prosiç.

DziÊ, po przesz∏o trzech latach takiej stycznoÊci z zaÊwiatem, jakkolwiek rozumowo oceniam to

w ca∏ej pe∏ni, jako ∏ask´ nie umiem odczuç w tym dziwnoÊci i wyjàtkowoÊci. Wydajà mi si´ te odwiedziny
ca∏kiem naturalne. Wszystko inne wydaje mi si´ prawie obce, dziwne i nieznane! To jest proste!

Nie potrafi´ okreÊliç uczucia, jakie poprzedza ka˝de zjawienie si´ Âwi´tego. Znam je jednak dobrze,

kiedy na mnie nap∏ynie. Wtedy kl´kam przed o∏tarzykiem i zaczynam si´ modliç. Cz´sto nim jeszcze
zdà˝´ si´ skupiç, ogarnia mnie goràcy dreszcz znajomego pràdu. Nie próbuj´ tego opisaç, gdy˝ jest to
niemo˝liwe. Nie mo˝na opowiedzieç koloru czy zapachu, a tylko w przybli˝eniu da∏oby si´ to jeszcze
okreÊliç. Pràd wzmaga si´, pot´˝nieje, przenika mnie ca∏à, nasyca, wype∏nia i wtedy wiem, ˝e gdy pod-
nios´ g∏ow´ ujrz´ przed sobà swego GoÊcia.

Zjawiajà mi si´ przewa˝nie po prawej stronie o∏tarzyka. Widz´ ich wyraênie i zwyczajnie, jak ka˝de-

go ˝ywego cz∏owieka. Nie bije od nich ˝aden widzialny blask. Nie unoszà si´ oni nad ziemià. Stojà na
pod∏odze, po prostu, jak ka˝dy cz∏owiek. Nie sà te˝ przeêroczyÊci. Zas∏aniajà mi sobà stoliczek z maszy-
nà, a gdy mam si´gnàç po le˝àcy na nim zeszyt usuwajà si´ lekko na bok.

Czas jest jedynà rzeczà, z której nie zdaj´ sobie sprawy w ich obecnoÊci. Zawsze mi za ma∏o, za

rzadko, za krótko, ale czy trwa chwil´ dopiero, czy ju˝ godzin´, tego nie umia∏abym powiedzieç.

Czuj´ jednak dok∏adnie, kiedy si´ zbli˝a pora ich odejÊcia.W chwili, kiedy otrzymuj´ b∏ogos∏awieƒ-

stwo – a dzieje si´ to za ka˝dym razem gdy odchodzà musz´ si´ pochyliç, a˝ do samej ziemi. Kiedy si´
podnosz´, nie ma ju˝ przy mnie nikogo.

Nigdy prawie przez ca∏y czas trwania tych zaziemskich odwiedzin, nie wolno mi kl´czeç. Z poczàtku

strasznie mnie kr´powa∏ nakaz siadania w obecnoÊci Âwi´tych. Potem jednak, kiedy spisywane dyktaty

26

background image

stawa∏y si´ coraz d∏u˝sze musia∏am siadaç, aby zeszyt trzymaç na kolanach. Z czasem utar∏ si´ zwy-
czaj, ˝e siadam nie na krzeÊle, tylko na wa∏ku mojej otomany, w której g∏owach stoi o∏tarzyk. Âwi´ty zo-
staje po drugiej jego stronie.

Ani Êwiat∏o, ani pora dnia, ani obecnoÊç Buci w pokoiku obok, nie przeszkadzajà tym Êwi´tym wizy-

tom. Raz nawet Mamusia Êw. przysz∏a do mnie w lesie w czasie samotnego spaceru. Najcz´Êciej jednak
i najch´tniej, a wiem to od niej samej zjawia mi si´ przy o∏tarzyku w pobli˝u malowanego przeze mnie
swego obrazu. Wtedy wiem, ˝e nam nic nie przeszkodzi.

G∏os, którym do mnie przemawiajà Âwi´ci jest najzwyczajniejszym ludzkim g∏osem. Wiem, ˝e nie

jest to ˝aden wewn´trzny g∏os we mnie samej, bo wyraênie rozró˝niam go s∏uchem. Ha∏as przeje˝d˝ajà-
cego np. ulicà wozu, potrafi mi zag∏uszyç mówione przez nich w danej chwili s∏owa.

Ruchy Âwi´tych sà swobodne i naturalne. Mrugajà powiekami, oddychajà, uÊmiechajà si´. Kardyna∏

Mercier ma np. zwyczaj kr´cenia w czasie rozmowy guziczkami u sutanny. Mo˝e to robi∏ za ˝ycia? Tak-
˝e odchodzàc na po˝egnanie czule, poÊpiesznie wierzchem d∏oni musi mi zawsze przeg∏adziç poli-
czek.Znam te˝ jego bagatelizujàce… ba,…ba”, po∏àczone z charakterystycznym wysuni´ciem dolnej
wargi.

Ka˝dy Âwi´ty jest inny nie tylko zewn´trznie, ale i z usposobienia. Jedni majà ruchy ˝ywe i wyrazistà

gestykulacj´, inni sà nieruchomi i spokojni. Ta sama ró˝nica cechuje ich sposób mówienia. Âwi´ci
z dawnych epok przemawiajà nieporadnym jakby, archaicznym, wznios∏ym stylem i dlatego mowa ich
jest w tym samym prawie stopniu obca dla uszu, co dla oczu widok Êredniowiecznej pisowni i czcionek.
Podajàc poni˝ej treÊç kilku rozmów ze Âwi´tymi, nie umia∏am uchwyciç ró˝nicy tego stylu.

Choç wszyscy Âwi´ci sà bliscy, drodzy i swojscy, przy niektórych czuj´ si´ troch´ onieÊmielona.

Z niektórymi – zw∏aszcza tymi z dawniejszych epok – trudno mi si´ porozumieç. Kocha si´ ich jednak
wszystkich po prostu i ufnie, a Êmia∏oÊç, którà daje to przywiàzanie pozwala na ton prawie poufa∏y. Na
przyjacielskoÊç objawiajàcà si´ nawet potrzebà nazywania ich zdrobniale. Oni zresztà robià to samo.
Ka˝dy prawie Âwi´ty w jakiÊ sobie w∏aÊciwy sposób przekr´ca moje imi´. Bardzo to mi∏e, a czasem za-
bawne.

Bo Âwi´ci sà – radoÊni! Duch zachowuje na zawsze charakterystyczne cechy cz∏owieka, w którym

˝y∏ na ziemi. Wi´c jego mentalnoÊç, zainteresowania, usposobienie, a zatem i zmys∏ humoru, o ile go
posiada∏.

Nie pami´tam dok∏adnie kolejnoÊci w jakiej zjawiali mi si´ Âwi´ci, bo niestety dat nie notowa∏am, za-

pisujàc tylko treÊç tego, co mówili.

Prócz pism Êw. Magdaleny–Zofii, Kard.Mercier i Êw. Januarego, które sà dos∏owne, bo spisywane

w ich obecnoÊci i pod ich dyktandem. Rozmowy z innymi Âwi´tymi podaj´ poni˝ej w streszczeniu. MyÊli
po ich odejÊciu notowa∏am w skrócie, z pami´ci. S∏owa dok∏adnie zapami´tane podaj´ w cudzys∏owie.

Nie o wszystkich Âwi´tych, których widzia∏am - mówi∏abym. Niektórzy byli tylko przez chwil´.
I tak np. – w ostatni dzieƒ roku zjawi∏ si´ Êw. Sylwester – papie˝. By∏ smutny i roz˝alony, ˝e jego

Êwi´to tak opacznie obchodzi si´ na Êwiecie. Âwi´toÊç zdoby∏ wyrzeczeniem i umartwieniami podj´tymi
z mi∏oÊci do Boga. DziÊ imi´ jego jest poniewierane po barach i lokalach! Ma∏o ju˝ nawet kto wie, ˝e jest
to imi´ Êwi´tego s∏ugi Bo˝ego i Namiestnika Chrystusa. Prosi∏ mnie, abym si´ w tym dniu przez jego
przyczyn´ modli∏a zawsze o dobrych kap∏anów i o to, aby ludzie na tym prze∏omie roku kalendarzowego
zamiast szaleƒstw i beztroskiej zabawy, robili raczej sumienny rachunek z tego, co uczynili w ubieg∏ym
roku dla Boga i dla dobra w∏asnej duszy. Aby si´ powa˝nie zastanowili, czy nie czas odmieniç ˝ycie. èe-
by sobie uÊwiadomili, ˝e mogà przysz∏ego „Sylwestra” nie doczekaç. Prosi∏ mnie, ˝ebym wp∏ywa∏a na lu-
dzi,, aby powa˝niej i bardziej po Bo˝emu ˝egnali ka˝dy Stary, a witali ka˝dy Nowy Rok. Pragnie wys∏u-
chiwaç zawsze modlitwy o dobrych kap∏anów. Ubrany by∏ w bia∏à szat´, g∏ow´ mia∏ odkrytà.

Âw. Andrzej Bobola zjawi∏ si´ pierwszy raz w dniu 3 maja 1938 roku.
„Niech b´dzie pochwalony Jezus Chrystus”, – powiedzia∏.
Spyta∏am go, czy b´dzie Patronem Polski?
„Ju˝ nim jestem, gdy˝ nadchodzà znowu czasy ci´˝kie i trudne. B´d´ wam pomaga∏. Gdy Polska

b´dzie w niebezpieczeƒstwie uka˝´ si´ ogromnym t∏umom ludzi. Grozi jej obecnie dwóch wrogów”.

27

background image

Których?
„Nie wolno mi tego powiedzieç. Powiem, gdyby by∏o trzeba i gdy mi Bóg pozwoli. Ludzie nie doÊç

goràco i nie tak jak trzeba zwracajà si´ do mnie. Mog´ byç bardzo pomocny w za˝egnywaniu wielkich
katastrof. Mog´ nieÊç ulg´ w cierpieniu”.

Czy m´czeƒstwo bola∏o?
„Tak, w pierwszych chwilach. Cierpienie to nie mog∏o byç odj´te, gdy˝ by∏o dobrowolne. Po pewnym

czasie ból znieczuli∏o wewn´trzne widzenie przysz∏ego ˝ycia, które Bóg okupi∏ cierpieniem przewy˝sza-
jàcym wszystkie m´czeƒstwa Êwiata. Mi∏oÊç Boga i Jego ∏aska daje wielkà moc. Przygotujcie si´, bo idà
bardzo ci´˝kie czasy. B´dzie to walka dobra ze z∏em, jasnych z ciemnymi. Powiedz ludziom, ˝e gro˝à
im straszne rzeczy za to, ˝e zaniedbujà sprawy wewn´trznego ˝ycia. Mo˝esz mnie zawsze prosiç, a wy-
s∏ucham ci´. B∏ogos∏awi´ ci´ od Boga”.

Âw. Jan Vianney: Chudy, koÊcisty, niezwykle wysoki. W∏osy w nie∏adzie. Czarna sutanna. Du˝e r´-

ce, du˝e nogi. Odnios∏am wra˝enie si∏y i nieust´pliwoÊci.

Powiedzia∏ mi, abym nak∏ania∏a ludzi do modlitwy o dobrych kap∏anów. Powiedzia∏ mi, ˝e êli kap∏ani

nie uczà mi∏oÊci Bo˝ej. Utracili klucz od nieba dla rzeczy doczesnych. Grzesznik przychodzi do nich
z grzechami, a cz´sto odchodzi ze Êmia∏oÊcià do grzechu. èli kap∏ani gorsi sà od Judasza. Judasz
grzech swój wyzna∏, oni udajà sprawiedliwych. Judasz odniós∏ srebrniki kupcom krwi, oni je zatrzymujà.
Judasz sprzeda∏ Boga przed odkupieniem, oni do dziÊ Go sprzedajà.

Jak ∏atwo zobaczyliby ludzie Boga, jak ∏atwo by w Niego uwierzyli, gdyby ich kara∏ – widzialnie! Gdy-

by bezbo˝nik ginà∏ okrutnà Êmiercià natychmiast po grzechu. W mi∏osierdziu – nie chcà ludzie widzieç
Boga!

Wtedy morza rozst´powa∏y si´ przed nimi, karmi∏a ich ziemia – a oni fa∏sz zadajà Prawdzie! U˝ywa-

jà Jego darów, a nie chcà Go znaç! Gardzà Nim, wielbià rzeczy, które On stworzy∏! Wszystko otrzymali
od Boga i wszystko mi∏ujà – prócz Niego.

Idà bardzo ci´˝kie czasy. Trzeba na nowo przypominaç o mi∏oÊci i o duszy. Dusz´ – ten najwi´kszy

wieczysty skarb – wymienili ludzie na doczesnoÊç. Krà˝à wokó∏ rzeczy marnych i zu˝ytkowujà rozum na
wszystko, co nie potrzebne. Nie pami´tajà wcale na co im zosta∏ dany.

Sà ludzie, którzy si´ nawet che∏pià tym, ˝e sà nieprzyjació∏mi Boga. Nieopatrzni! Nie oni Jego – ale

On ich sàdziç b´dzie, gdy stanà przed Nim samotni i przera˝eni. Ani màdroÊç, ani bogactwo, ani protek-
cje Êwiatowe nie uratujà ich w tej chwili. „Korzystajcie z mi∏osierdzia Bo˝ego – póki czas! Póki, czas!”

B∏. Anna Katarzyna Emmerich przysz∏a bardzo szcz´Êliwa i radosna. Jest niska, drobna. Zapami´ta-

∏am dobrze jej ma∏e r´ce. Nie by∏a w habicie, tylko w jakiejÊ bia∏ej szacie. Spojrzenie ma promienne
i Êliczny, s∏odki wyraz du˝ych, kszta∏tnych ust. Powiedzia∏a mi, ˝e je˝eli ktoÊ pragnie modliç si´ do ran
Pana Jezusa, mo˝e to czyniç przez jej przyczyn´, zw∏aszcza w trudnych sprawach ˝yciowych. ˚adne
opisy nie mogà daç poj´cia o szcz´Êciu, jakie prze˝ywa. Dlatego te˝ rada jest, ˝e ju˝ teraz nie musi ni-
czego opowiadaç i opisywaç tak, jak by∏o za ˝ycia z jej wiedzeniami. Mo˝e byç bardzo pomocna tym,
którzy chcà dok∏adnie poznaç i zrozumieç wszystko, co w ziemskim ˝yciu Zbawiciela, ludzkiemu umy-
s∏owi dost´pne. Wezwana, nigdy nie odmówi pomocy, aby przybli˝yç nieba ziemi.

Âw. January jest jakiÊ inny od wszystkich Âwi´tych. Jest jakby uosobieniem si∏y i ˝aru.
Kr´py, barczysty, mocny, o uderzajàco smag∏ej cerze i czarnym prawie granatowym zaroÊcie. W∏o-

sy ma wijàce si´, a g´ste jak futro. W tej smag∏ej, zaroÊni´tej twarzy jarzà si´ oczy, jak dwa ˝u˝le
ogromne, czarne, o palàcym spojrzeniu. Kiedy chc´ je sobie przypomnieç, odnajduj´ w pami´ci ju˝ tylko
kolor ognia. Tak! Spojrzenie Êw. Januarego jest p∏omienne!.

Na sobie mia∏ kaftan oliwkowego koloru, postrz´piony u do∏u. Spod tych fr´dzli czy naci´ç przeziera-

∏a jakaÊ lÊniàca szata, nie kryjàca nagich kolan. Na nogach mia∏ plecione skórzane sanda∏y, si´gajàce
po∏owy goleni. R´kawy d∏ugie. G∏owa odkryta.

Âwi´toÊç jego jest onieÊmielajàca. Nie widzia∏am nigdy, aby si´ uÊmiecha∏. Wyraz twarzy surowy –

prawie groêny. Styl ci´˝ki, ma∏o zwrotny, a tak dziwny chwilami, ˝e gdyby nie to, ˝e si´ go zawsze tro-
ch´ boj´, by∏abym si´ na pewno nieraz rozeÊmia∏a. W mowie zaznacza si´ daleko silniej odr´bnoÊç je-
go stylu, ni˝ w przytoczonych poni˝ej pismach.

Mówi∏, ˝e Êwiatu gro˝à katastrofy, jakich jeszcze nie by∏o, a poniewa˝ on w∏aÊnie jest Âwi´tym, któ-

28

background image

ry gromy oddala, wezwany ch´tnie pomo˝e. Mimo odleg∏ego czasu, w którym ˝y∏, mo˝e mi si´ tak wy-
raênie objawiaç, bo jego ˝ywa krew zachowa∏a si´ jeszcze na ziemi, przez co dusza jego nie straci∏a
z ziemià kontaktu.

„Mowa moja nie jest lekka” – powiedzia∏, widzàc, ˝e istotnie trudno mi go chwilami zrozumieç. „Sia-

daj i pisz!”

W ów zwyk∏y, a niepoj´ty sposób nies∏yszane spisywa∏am, co mi kaza∏. Wiem, ˝e w pewnym mo-

mencie nie móg∏ znaleêç odpowiedniego s∏owa i ˝e to Kard. Mercier podsunà∏ mu ów „aba˝ur” odskaku-
jàcy jaskrawo od stylu ca∏ego pisma. Sam mi si´ potem do tego przyzna∏ mówiàc, ˝e mu ˝adne lepsze
s∏owo na myÊl nie przysz∏o.

Przytoczone poni˝ej pisma przeznaczone by∏y dla Buci, która prosi∏a Êw. Januarego, aby by∏ jej

Opiekunem. Naj∏askawiej zgodzi∏ si´ na to, ale potem okaza∏o si´, ˝e styl jego jest zbyt ci´˝ki i trudny
dla niej. Nie mog∏a go zrozumieç, co sam uzna∏ i poleci∏ jej wybraç sobie innego Opiekuna.

„Âw. January. Rok Paƒski 1936. Wrzesieƒ 5. Zofio moja!
Pami´taj˝e, co Êw. Tomasz powiedzia∏: „Bóg jest prawdà Najwy˝szà i to jednym aktem rozumu”.

Maluczcy sà m´drcami, bo wpatrzeni w wszechÊwiat ujrzeli Boga i màdroÊç Jego. Uczony opiera sàd
swego rozumu na zdaniu odpowiadajàcym jego pysznej wyobraêni. Zaufaj Zofio! Pytaj o co chcesz. Po-
mog´ ci w ci´˝arach i odpowiem zawsze. Âw. Matka Magdalena–Zofia skierowa∏a nas ku sobie. Bàdê-
my wierni w dà˝eniach. Wpatrz si´ w Jezusa mocno, nie b´dziesz czu∏a boleÊci, a zwi´kszy si´ radoÊç
twoja. Swoje ∏zy ronisz, boÊ s∏aba. Zrób mi pierwsze przyrzeczenie: wytrzymaç suche oczy do niedzieli.

Niepokalana posiada wszystkie cnoty i wszystkie ∏aski. Naucz´ ci´ rozumieç i korzystaç z Jej darów.

Pokora i pi´kna mi∏oÊç bliêniego, zbli˝y∏a ci´ do nas. Nie wystarczy praktykowaç wielkich cnót od przy-
padku do przypadku, bo zblednà one ca∏kiem.

Ponios∏em Êmierç z mi∏oÊci dla mego Zbawiciela i wygra∏em wiecznoÊç s∏onecznà. Pogrà˝am si´

w mi∏oÊci. Jestem mocny.

Dawno to by∏o, kiedy ˝y∏em na ziemi i rzadko powracam na nià. Mo˝emy jednak wam pomagaç.
Fulla jest mocna i s∏aba zarazem. Mocna Niebem, to jest duchami Êwiat∏oÊci, lecz czasem duch py-

chy os∏abia jej cz∏onki i wol´, rozum i cnoty. Nasz Bóg Jezus nie uznaje buntu i jeÊli kogoÊ pociàga jako
wybranego, oczy Jego widzà wszystkie Êrodki potrzebne do jego uÊwi´cenia. Dlatego lepiej jest iÊç roz-
sàdnie i pokornie, by uniknàç strasznych i bolesnych ciosów.

Kochajcie Boga i pe∏nijcie wol´ Jego! Zofio! Wyciàgnij r´k´ i daj si´ prowadziç. Ulecz´ twojà dusz´.

Fullu! Pan Jezus ukaza∏ Êwiatu nowe przykazanie mi∏oÊci. Ci, którzy ujrzeli, przeniknà∏ ogniem Bo˝ym.
Zrzucili od razu lub stopniowo wszelkà pych´ i przyodziali si´ w Chrystusowy p∏aszcz pokory. Otworzy∏
si´ ich rozum na rzeczy wieczne, aby poznali jego wartoÊci. Mi∏oÊç, pokora pochodzi od Syna Bo˝ego.
W sercu Fulli p∏onie ogieƒ mi∏oÊci, lecz brzydki aba˝ur pychy cz´sto gasi i przys∏ania blask tego p∏omie-
nia. Potem dziw, ˝e Pan Jezus jakiÊ daleki, ˝e ma∏o pomaga, w g∏owie pusto, w duszy smutno. Gdy jà to
˝ywo obchodzi – a powinno! – mog´ jej wszystko powoli rozjaÊniç, ja lub De˝a. Mój styl staroÊwiecki nie
odpowiada jej. De˝a to uczyni zgrabniej. B∏ogos∏awi´ was pokojem Bo˝ym – Êw. January”.

„Âw. January, rok Paƒski 1936, 20 listopad.
Zofio! Czemu to zapomiasz o mnie? Chc´ ci pomóc. Chc´ ci wskazaç prostà drog´. Fulla wiernie

stoi przy swoich Opiekunach, wzywa ich i oni jej pomagajà. Ona ich wià˝e ze sobà. Nie puszcza ich od
siebie i dlatego ˝yje nimi bardziej ni˝ sobà. Jestem January Êwi´ty. Wzywaj mnie! Módl si´, mów do
mnie, a stan´ si´ znajomy.

Nied∏ugo ju˝ b´dziemy si´ tak porozumiewali. Opiekunem pozostan´, ale zlecenia i wyjaÊnienia

przez Full´ dawaç b´dzie inna postaç Êwi´ta, która równie˝ weêmie ci´ w opiek´. Za kilka tygodni obja-
wi´ ci to. Zrobi∏em to dla ciebie, byÊ mia∏a dostosowanà istot´ do swojej duszy i wyobraêni. Bàdê goràca
dla Pana Jezusa i módl si´ z rana kl´czàco tymi s∏owami:

„Panie Jezu! Wys∏uchaj mnie! Mi∏uj´ Ciebie ponad wszystko i Twojà Matk´ Niepokalanà prosz´

o pomoc z Nieba. S∏abà jest natura moja, dlatego wzywam z mi∏oÊcià i czcià Âwi´te Imiona Jezusa i Ma-
ryji, bym mog∏a z Nimi dzieƒ ca∏y sp´dziç po˝ytecznie dla mojej duszy i dla moich bliênich. Âwi´ty Janu-
ary módl si´ za nami!”

29

background image

„Âw. January, rok Paƒski 1937, 18 marca.
Pokój wam drogie dzieci! Bóg nie wymaga od was wiele. Nie trapcie si´. Pan Jezus kocha was i to

Mu wystarcza, gdy spe∏nicie ka˝dego dnia choç jeden dobry czyn dla Niego. Mo˝e to byç niesienie rado-
Êci bliêniemu lub nieokazanie zniech´cenia, odmówienie z mi∏oÊcià wspólnej, krótkiej modlitwy z obraz-
ka Êw. Matki. Nadarzy si´ dnia ka˝dego mnóstwo mo˝liwoÊci: np. do pokonanie lenistwa, zatrzymanie
j´zyka, zrobiç lekki wysi∏ek dla bliêniego, danie daru bliêniemu, a najpi´kniej b´dzie pokonanie jakiejÊ
z∏ej sk∏onnoÊci wyraênie dla Jezusa. Ju˝ wielki skarb z tego wyroÊnie, bo przysz∏oÊç wieczna.

Prosz´ was dzieci moje, odmawiajcie w Wielkim Tygodniu obydwie g∏oÊno, ka˝dego dnia z rana, li-

tani´ do Imienia Jezus. To zma˝e wasze przewinienia doczesne. Mo˝ecie dodaç jeszcze krótkà modli-
tw´ do P. Jezusa z tych od Êw. Matki. To b´dzie dla uwielbienia i czci od was dla Niego. Niech Najs∏od-
szy Jezus nie opuszcza was, niech darzy ∏askami i b∏ogos∏awi was. Fullu! Kochaj tych, którzy z Nieba
czuwajà nad tobà. Wzywajcie mnie codzieƒ w modlitwie. B∏ogos∏awi´ ciebie Fullu! i Zofio. B∏ogos∏awi jà
te˝ jej nowa Opiekunka Êw. Tereska Ma∏a. Âw. January”.

Od dnia, w którym si´ dowiedzia∏am, ˝e Êw. Magdalena-Zofia by∏a kanonizowana tego samego roku

co Êw. Tereska od Dzieciàtka Jezus – uczu∏am do „Ma∏ej Âwi´tej” ˝al i uraz´. Dlaczego zagarn´∏a dla
siebie ca∏à popularnoÊç!? Dlaczego zdoby∏a sobie taki rozg∏os, ˝e przyg∏uszy∏a innych? Czy w ciàgu
swego krótkiego ˝ycia uczyni∏a dla Boga wi´cej, ni˝ Tamta, która cierpliwie i cichutko nios∏a swój bardzo
ci´˝ki krzy˝ przez ca∏ych 86 lat? Dlaczego radosny „deszcz ró˝” zas∏oni∏ Êwiatu ca∏e bohaterstwo tamte-
go ˝ycia? – Prawowa∏am si´ o to w sercu z Ma∏à Âwi´tà. Dziecinnie mo˝e troch´, ale zawzi´cie nie
chcia∏am jej kochaç, ani znaç, bo uwa˝a∏am, ˝e choç mimo woli zrobi∏a krzywd´ Mamusi Êw.

Nie kry∏am tego zresztà przed mojà Âwi´tà. Ile razy wspomina∏a Ma∏à Teresk´, wybucha∏am nowym

˝alem, a˝ pewnego razu przez Mamusi´ Êw. mnie zapyta∏a: czy chc´, ˝eby do mnie przysz∏a. Powie-
dzia∏am, ˝e znaç jej nie chc´, ˝e jej nie kocham i kochaç nie b´d´.

W par´ dni potem przed samym przyjÊciem Mamusi Êw., zupe∏nie niespodzianie zobaczy∏am przed

sobà Êw. Teresk´. Radosna, ró˝owa i Êliczna, podbieg∏a do mnie, Êmiejàc si´, poca∏owa∏a mnie w poli-
czek i znik∏a. Taka by∏a dziewcz´ca, taka jasna, taka mi∏a, ˝e nagle uczu∏am, i˝ ca∏y mój ˝al i niech´ç
znikn´∏y razem z nià. Mamusia Êw. zjawi∏a mi si´ zaraz po niej. Wyda∏o mi si´, ˝e by∏a tak˝e rozbawio-
na. Spyta∏a z uÊmiechem, czy ju˝ teraz potrafi´ kochaç Ma∏à Âwi´tà tak, jak jà kocha ca∏e Niebo.

Powiedzia∏am, ˝e tak i ˝e ju˝ prosz´, ˝eby kiedyÊ przysz∏a do mnie na d∏u˝szà chwil´.
Przychodzi∏a te˝ potem cz´sto i du˝o ró˝nych rzeczy mi opowiada∏a. Nie mo˝na sobie wyobra˝aç

kogoÊ milszego, s∏odszego, radoÊniejszego od tej Ulubienicy Âwi´tego Nieba. Taka jest Êliczna! Spoj-
rzenie ma radosne i czyste, cer´ ró˝owà, brwi bardzo ciemne i Êliczne, malutkie usta. W zachowaniu
si´, ma coÊ z radosnej ufnoÊci kochanego, rozpieszczonego dziecka.

Widuj´ jà zawsze w habicie, zupe∏nie takà, jakà si´ zna z o∏tarzy. Tylko od dnia, w którym mi si´ zja-

wi∏a, te w o∏tarzach wydajà mi si´ szare, martwe i niepodobne. Kto nie widzia∏ jej uÊmiechu, nic nie wie
o Êw. Teresce! Ona sama jest uÊmiechem. Mo˝e trwa na niej jeszcze odblask uÊmiechu NajÊwi´tszej
Panny, który w dzieciƒstwie widzia∏a?

Powiedzia∏a, ˝e chce i b´dzie mi bardzo pomagaç w rozszerzaniu czci dla Mamusi Êw. T∏umaczy∏a

mi, ˝e tak w∏aÊnie musia∏o byç, aby ona, choç póêniejsza i m∏odsza, najpierw dzia∏a∏a na ziemi. Teraz
dopiero przysz∏a kolej na Mamusi´ Êw. Âmia∏a si´ z mojego ludzkiego sàdzenia tych spraw. Niebo ma
czas na wszystko i wszystko na czas si´ stanie.

Powiedzia∏a, ˝e przebywa w Kr´gu RadoÊci, bo takie jest prawo, ˝e jeÊli ktoÊ nie prze˝y∏ m∏odoÊci

beztrosko, prze˝yje jà w niebie radoÊnie i najweselej. Kràg RadoÊci nie wystarcza jej jednak. Korzysta-
jàc z wyjàtkowych przywilejów, w´druje z Kr´gu do Kr´gu zawsze w ka˝dym z nich tak samo radoÊnie
witana. Raz Mamusia Êw. powiedzia∏a mi o niej:

„Nawet nie wiesz, jaka ta Ma∏a Tereska jest! Wsz´dzie jej pe∏no. Wszystko musi wiedzieç, gdzie si´

odwinàç, tam ju˝ jest! Ale ka˝dy przepada za nià. To nasz Beniaminek”.

Wiem te˝, ˝e Êw. Tereska jest czymÊ w rodzaju niebieskiej opiekunki. Dusze wszystkich zmar∏ych

dzieci ma pod swojà opiekà. Jest te˝ przewodniczkà radoÊci dzieci´cej i smutne, chore dzieci na ziemi
zawsze znajdà u niej opiek´. – Raz powiedzia∏a mi, ˝e deszcz jej ró˝ trafi∏ wprawdzie do ràk ludzkich,

30

background image

ale do ich serc nie dotar∏. Ka˝dy otrzymawszy od niej jakàÊ ∏ask´, oddala∏ si´ spiesznie, nie pomyÊlaw-
szy, ˝e ∏aska Ducha zobowiàzuje do zastanowienia si´ choç chwilk´ nad ˝yciem nadprzyrodzonym
i przysz∏ym. Najwi´cej radoÊci sprawiajà jej tacy, którzy pragnà jej przyjaêni bezinteresownie, którzy nie
proszà o pomoc w sprawach materialnych (bo takich jest najwi´cej), którzy z mi∏oÊci dla niej usi∏ujà przy-
stosowaç swe usposobienie do usposobienia swojej Przyjació∏ki.

Obecnie, zadaniem jej na ziemi jest wprowadzanie niepokoju do serc niedowiarków. Wytràca ich

z leniwej równowagi wewn´trznej, plàcze z∏y sposób myÊlenia, zmusza do tego, aby zachwiani i zanie-
pokojeni szukali, t´sknili i dochodzili wreszcie do odwiecznych Bo˝ych praw.

Nic si´ nie dziwi´, ˝e ca∏e Niebo tak za nià przepada! Na kogo raz popatrzy to najradoÊniejsze

dziecko Nieba, do kogo si´ raz uÊmiechnie, ten musi je pokochaç na zawsze radoÊnie i po dziecinnemu.

Ksià˝ki o podobnej tematyce:

Listy zza Êwiata – W.T. Stead

Królestwo Szatana – x. Charczewski

pytaj w naszym Wydawnictwie

31


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
(1955) CO PISMO ŚWIĘTE MÓWI O ŻYCIU POZAGROBOWYMid 876
Fulla Horak O życiu pozagrobowym
(1955) CO PISMO ŚWIĘTE MÓWI O ŻYCIU POZAGROBOWYMid 876
Fulla Horak O życiu pozagrobowym
O DWÓCH MNICHACH I ŻYCIU POZAGROBOWYM
1955 Co Pismo Święte mówi o życiu pozagrobowym
Fulla Horak O życiu pozagrobowym
Technologia Informacyjna w moim życiu
Ludzie najsłabsi i najbardziej potrzebujący w życiu społeczeństwa, Konferencje, audycje, reportaże,
Solpicowo - centrum polszczyzny. O roli etykiety w życiu mieszkańców Soplicowa, opracowania, romanty
Uczestnictwo w życiu społecznym - nieużywany, KONSPEKTY KSM
PYTANIA EGZAMINACYJNE 2, WSFiZ, semestr IX, Negocjacje jako sposób porozumiewania się w życiu społec
Rola wody w życiu lasu, Studia, 1-stopień, inżynierka, Ochrona Środowiska
ŚWIADECTWA O ŻYCIU I POSŁUDZE KS.J.POPIEŁUSZKI
Wartości w życiu człowieka, NWSP, TEORETYCZNE PODSTAWY WYCHOWANIA, wartości w życiu czlowieka - TEOR
Kresy wschodnie-w polskim życiu kulturalnym, XIX wiek Polska
Rola?jki w życiu dziecka w wieku przedszkolnym
3 O UŻYTKU JAKI W ZYCIU SPOLECZNYM AMERYKANIE CZYNIĄ ZE STOWARZYSZEŃ

więcej podobnych podstron