Państwo Polskie powinno być
sprzymierzeńcem SKOK-ów
•
•
30.12.2011
•
•
•
•
•
Nie milkną echa "skoku na SKOK", czyli coraz wyraźniejszej akcji władzy przeciwko
Spółdzielczym Kasom Oszczędnościowo-Kredytowym.
Wyrazem tej akcji jest m.in. nowa ustawa (obecnie w Trybunale Konstytucyjnym), która pod
szczytnymi hasłami "nadzoru" obejmuje Kasy ścisłą kontrolą, zwiększa koszty ich działalności i
ingeruje w wewnętrzne sprawy instytucji w stopniu nieuzasadnionym. Co ważne, mówimy o
instytucji, która do tej pory - w przeciwieństwie do banków - nie tylko nie miała żadnych kłopotów
finansowych, czy związanych z wiarygodnością, ale wręcz przeciwnie - może świecić przykładem.
Bo przecież kryzys światowy wywołały banki, a nie kasy oszczędnościowe.
To nie koniec. Jak wczoraj informowaliśmy, Ministerstwo Finansów opracowało kolejny projekt
rozporządzenia, którym chce narzucić kasom oszczędnościowo-kredytowym nowe obowiązki
sprawozdawcze, daleko wykraczające poza ramy standardowego sprawozdania finansowego.
Sprawę komentują znani blogerzy. Reprezentujący Stowarzyszenie "Przejrzysty Rynek" - Jerzy
Bielewicz zwraca uwagę (na swoim blogu w Salonie24.pl) na liczne wady wspomnianej ustawy,
faktycznie wymierzonej w SKOK-i. Zaczyna od niezwykle pouczającego przytoczenia fragmentów
stenogramu z posiedzenia Komisji ds. Finansów Publicznych z 22 kwietnia 2009 roku, na którym
omawiano nową ustawą o SKOK:
„Przewodniczący poseł Zbigniew Chlebowski (PO):
...Tym bardziej nie widzę potrzeby przygotowywania opinii do projektu, co do którego jestem
przekonany, że jest dobry. Jak pan zauważył, jestem jednym z wnioskodawców omawianego
projektu. Trudno, żebym poddawał w wątpliwość to, co moi koledzy współwnioskodawcy w nim
zapisali." ...
„Prezes KSKOK Grzegorz Bierecki:
…Pan poseł Jarosław Urbaniak znajduje się obecnie w sporze sądowym z naszym towarzystwem
ubezpieczeń wzajemnych. Być może stąd bierze się jego agresja i emocje. Chciałbym prosić także o
zwrócenie uwagi na pewną niezręczność – tak bym to nazwał – wynikającą z faktu, że
przedstawicielem wnioskodawców projektu ustawy tak ważnej dla sektora spółdzielczych kas
oszczędnościowo-kredytowych jest pan poseł Sławomir Neumann, który obecnie jest urlopowanym
pracownikiem Nordea Bank.
Przewodniczący poseł Zbigniew Chlebowski (PO):
Muszę powiedzieć, panie prezesie, że niepotrzebnie udzieliłem panu głosu. Naprawdę. Wie pan
dlaczego? Pod adresem pana posła Neumanna i pana posła Urbaniaka insynuuje pan oskarżenia,
podczas gdy fakty te są publicznie znane. Wystarczy wejść na stronę internetową każdego z posłów.
Taka jest moja opinia w tej sprawie.” (jak wynika ze stenogramów, Prezesowi Biereckiemu
udzielono głosu tylko w trakcie tej sesji obrad).
Jak więc widzimy - arogancja władzy więcej niż ostentacyjna, do tego także tych przedstawicieli
władzy, którzy później stali się negatywnymi bohaterami afery hazardowej...
Wracając do samej ustawy, Bielewicz celnie punktuje jej wady:
Reguły gry. Przytoczone wyżej fragmenty bez wątpienia obnażają arogancję przewodniczącego
Chlebowskiego i przedstawicieli PO w komisji. O regułach gry strony poinformował inny
współuczestnik rozgrywki, Jakub Szulc, poseł PO, inicjator wcześniejszej nowelizacji ustawy i
wieloletni pracownik banków. Pogadać możecie, a liczyć się będzie tyko arytmetyka głosowań. I
tak pozostało do dzisiaj. Interes publiczny, państwa i stabilność rynków finansowych poszedł w
zapomnienie.
Aktorzy. Poza Chlebowskim aktorzy tego spektaklu „rzuceni zostali na inne odpowiedzialne
odcinki pracy” (stylistyka socrealistyczna pasuje jak ulał do sytuacji). Panowie Neumann i
Urbaniak znaleźli swoje miejsce w komisji hazardowej. Neumann podczas drugiego spotkania
komisji zdążył się wsławić twierdzeniem, że opozycja ma nadreprezentację (50%) w prezydium,
bowiem przy przewodniczącym z PO dostała wiceprzewodniczącego z SLD. (…) Po aferach: opcji
walutowych, stoczniowej, hazardowej, podsłuchowej, niewiele może już zdziwić. Tylko czasem,
obserwator życia publicznego ma wrażenie, że rządzą nami nieodpowiedzialne, wręcz oszołomy,
które ścigają się, by wyrządzić coraz to większe szkody, wbrew zdrowemu rozsądkowi, a zgodnie z
interesem ludzi królika. A szanse awansu z dołów partyjnych ma ten, który wykaże się arogancją
wobec interesu ogólnego i zademonstruje najdalej posunięty rozbrat z etyką i moralnością.
Recenzentami w tym przypadku byli przedstawiciele Związku Banków Polskich, uczestniczący we
wszystkich obradach Komisji.
Ustawa. W niektórych zapisach idzie dalej niż przepisy dotyczące banków. Choćby restrykcyjny
sposób wprowadzania zmian w statutach, czy wymagana ilość członków zarządów zatwierdzanych
przez nadzór. Narzuca wyjątkowo krótki termin spełnienia wymogów kapitałowych. Jednak, co
chyba najważniejsze, ustawa jest afunkcyjna i zawiera wiele błędów – tak legislacyjnych jak i
logicznych. Przede wszystkim pośrednio przymusza Kasy do lokowania środków w bankach
jednocześnie obarczając Kasę Krajową obowiązkiem podtrzymywanie płynności systemu. Jednak
według litery ustawy Kasa Krajowa z definicji nie posiada zdolności kredytowej ze względu na
wielkość kapitału własnego. Ba, ustawa nie przewiduje wliczania zysków Kasy Krajowej do
kapitałów własnych.
Jak ich zatrzymać? Biuro Legislacyjne Sejmu w swej opinii nt. nowelizacji ustawy o SKOK-ach
stwierdziło odnośnie wymogu sprzedaży spółek córek przez Kasę Krajową:
„ …dwumiesięczny termin na zbywanie udziałów jest zdecydowanie za krótki i ma wręcz cechy
konfiskaty majątku.” Zaś gdzie indziej: „przepis zakazujący kasom odkładania uzyskanej nadwyżki
na gorsze czasy, tym samym zakazuje dbania o bezpieczeństwo zgromadzonych środków. W efekcie
nie można ustalić nawet w przybliżeniu, jaki ważny interes publiczny miałby, zdaniem
projektodawcy, chronić.”
I jeszcze jeden fakt przytoczony przez Bielewicza. Wypowiedź Dame Pauline Greek, Prezydent
Cooperatives Europe - organizacji zrzeszającej instytucje spółdzielcze w Europie, będące
własnością 163 milionów obywateli Unii, a zatrudniające 5,4 miliona ludzi. W liście do
ówczesnego marszałka sejmu Bronisława Komorowskiego, pani Greek zażądała:
„…apeluję, aby wycofał Pan swoje poparcie dla tego chorego i dewastującego projektu.”
Podsumowując obecną sytuację, Bielewicz podkreśla:
Nie wińcie SKOK-ów, że nie są bankiem. Te drugie sięgają często po jednosieczną broń, oddaną im
jeszcze przez komunistów, kiedy to stały się integralnym elementem systemu opresji społeczeństwa,
po tzw. Bankowy Tytuł Egzekucyjny. Nie ma on precedensu w krajach zachodnich i ciągle, mimo
zmian systemowych, skutecznie broniony jest przez lobby bankowe. Banki mają również prawo
zaliczania w ciężar kosztów podatkowych rezerw tworzonych na ryzyko ogólne, i rezerw
ustanowionych na przeterminowane pożyczki w celu zmniejszenia kosztów podatkowych. Z zysków
wypłacają swym zagranicznym właścicielom pokaźne, czasem nadmierne dywidendy. Dochodzi też,
jak w przypadku jednego z nich, do bezprawnego drenażu aktywów, czy umów na korzyść spółki
matki, a na szkodę lokalnych filii, klientów i akcjonariuszy mniejszościowych. Biorąc pod uwagę
opisane okoliczności sposób procedowania nad ustawą o SKOK-ach ma wymiar afery równie
poważnej jak ta stoczniowa czy hazardowa. Tym razem z lobby bankowym w tle.
I chyba jeszcze ważniejsze słowa:
SKOK-i, jako rodzima instytucja finansowa, wyrosła w lokalnych polskich uwarunkowaniach,
winny znaleźć sprzymierzeńca w organach Państwa Polskiego. Kompetencje SKOK-ów należy
poszerzać, bo cieszą się one zaufaniem Polaków w przeciwieństwie do banków, których
wiarygodność cierpi z powodu kryzysu i licznych nadużyć zaufania publicznego. I tak to właśnie
SKOK-i powinny otrzymać mandat na wspieranie małych i średnich, rodzinnych przedsiębiorstw,
czy we współpracy z rządem wypracować system kredytów hipotecznych o stałym oprocentowaniu.
Bielewicz odnosi się także do ataku "Gazety Wyborczej" na wywiad prezesa Kasy Krajowej SKOK
Grzegorza Biereckiego, który w "Naszym Dzienniku" (27 grudnia 2011 r.) postulował
unarodowienie polskiego długu. Bierecki argumentował:
Pożyczanie za granicą powinno być traktowane jako ostateczność. Jeśli się tego tak nie traktuje, to
muszą za tym stać jakieś ukryte przyczyny. Pożyczanie u obcych wystawia na niesłychane ryzyko
cały kraj.
Na łamach "Wyborczej" odpowiedział dziennikarz Maciej Samcik ("Ma kasę i pomysł:
spolonizować dług naszego państwa! Objawienie czy... kłopot?"):
Tylko jak do tego „unarodowienia” długu doprowadzić? (...) Administracyjnie zmusić Polaków do
zakupu rządowych papierów? Wynająć do reklamy Szymona Majewskiego z Wojewódzkim i
Figurskim do spółki, dorzucając Kondrata z Tyszkiewicz do kompletu? Nie da rady.
Na co z kolei Bielewicz odpowiada:
Otóż autor, Pan Maciej Samcik - pozycjonuje się na zbawcę polskich finansów - tak zapewne o
sobie myśli - siermiężnie robi co może, by wejść w polemikę z prezesem SKOK, Grzegorzem
Biereckim. Kuda mu? O ile Bierecki przedstawia spójną wizję unarodowienia długu publicznego, o
tyle Samcik pokazuje kompletny brak kompetencji i wiedzy. Porównuje gruszki z jabłkami. Bierecki,
jak wielokrotnie wcześniej, przekonuje, że Polacy chętnie kupiliby obligacje państwowe
denominowane w euro, czy franku szwajcarskim, oprocentowane na poziomie 6%. Samcik te 6% za
euro i franka przyrównuje do depozytów złotówkowych w bankach i do złotowych obligacji! Ha, ha,
ha! Kolego Samcik, czy jakikolwiek bank w Polsce umożliwia Polakom lokowanie euro czy franków
na sześć procent? Gdzieżby tam. Co najwyżej 1%.
Warto podkreślić, że SKOK-i zbudowane są na polskim kapitale milionów członków kas. A banki -
które wyraźnie dążą do zdominowania rynku - teoretycznie mogą być polskie, ale jakoś tak się
składa, że w 80 proc. są jedynie filiami zagranicznych koncernów.
A nie trzeba już chyba tłumaczyć, że kapitał ma narodowość. Bo w razie kłopotów – każdy chroni
przede wszystkim własnych rodaków.