1
dr Monika Stankiewicz-Kopeć
WYKŁAD II – KULTUROZNAWSTWO, STUDIA NIESTACJONARNE, ROK II
ANALIZA I INTERPRETACJA DZIEŁA (cd)
Dzisiejszy wykład będzie kontynuacją poprzedniego, dokończę omawianie zagadnień
związanych z analizą i interpretacją dzieła. W dalszym ciągu będziemy mówili o metodach
badań literackich (metodach interpretacyjnych), czyli spróbujemy odpowiedzieć na pytanie,
w czym według badaczy zawiera się sens dzieła, a także, który element triady dzieło – autor –
odbiorca ma największe znaczenie oraz czy możliwe (a nawet zasadne) jest nastawienie
czytelnicze polegające na szukaniu prawdy (a może prawd) dzieła?
Mówiliśmy już o metodzie strukturalnej oraz psychoanalitycznej, na ćwiczeniach
interpretowaliśmy utwór literacki stosując obie wspomniane metody. Na ostatnich zajęciach
wspomniałam Państwu o kontrowersyjnej książce Adam Mickiewicz. Studium psychologiczne,
której autorem jest francuski psycholog Jean Charles Gille Maisani. Wspomniany badacz
przeanalizował życie i twórczość Adama Mickiewicza z punktu widzenia psychoanalizy
Freuda, Junga, Adlera. Czytaliśmy fragmenty dotyczące wczesnego dzieciństwa poety
(psychoanaliza temu okresowi przypisywała rolę szczególną) oraz osoby matki poety Barbary
z Majewskich i jej więzi z synem, które zdaniem badacza zdeterminowały całe jego dojrzałe
ż
ycie. Czas na krótkie podsumowanie. Dzieło M. jest kontrowersyjne i przez to ambiwalentne
poznawczo. Dzieje się tak zawsze kiedy badacz zbyt rygorystycznie stosuje jedną metodę
badawczą (zwłaszcza tak specyficzną jak psychoanaliza). Pomijając selektywność
i wybiórczość materiału, którym posłużył się autor (wybrane listy, relacje, utwory), warto
pamiętać, że psychoanaliza operuje pewnymi schematami myślowymi, uproszczeniami, które
nie zawsze wystarczają do zbadania osobowości, zwłaszcza tak bogatej jak Mickiewicz.
***
Kolejną metodą badawczą, o której wspomnę jest HERMENEUTYKA. Nazwa
pochodzi od greckiego słowa hermeneutikós – czyli „dotyczący wyjaśniania”. Dziś
hermeneutyka ma dwa znaczenia: (1) dział teologii chrześcijańskiej zajmujący się
interpretacją Biblii, (2) sztuka interpretacji tekstów literackich i źródeł historycznych, a w
szerszym znaczeniu, także wszelkich treści symbolicznych. Wraz z poetyką i retoryką tworzy
2
swoisty kanon filologiczny. Uogólniając: retoryka to sztuka mówienia, poetyka – sztuka
poetycka, hermeneutyka – sztuka rozumienia i interpretacji.
W starożytnej Grecji techné hermeneutiké zajmowała się rozumieniem głosu
wyroczni. W pismach Arystotelesa peri hermaneias to sztuka interpretacji, zarówno
rzeczywistości jak i egzegezy gotowych tekstów. W średniowieczu takiej egzegezie zaczęła
podlegać przede wszystkim Biblia. Od czasów nowożytnych, dotychczas mocno związana
z teologią hermeneutyka zaczęła się laicyzować.
H. filozoficzna rozwinęła się w początku XIX w za sprawą Friedricha D. E.
Schleiermachera (1768-1834) niemieckiego protestanckiego teologa, filozofa i pedagoga
(autora dzieła Hermeneutik und Kritik 1828). Wówczas podjęty został problem tzw. koła
hermeneutycznego: „Na podstawie poszczególnych słów i ich połączeń należy rozumieć
całość dzieła, a przecież pełne rozumienie czegoś poszczególnego zakłada już rozumienie
całości”.
W pełni h. rozwinęła się w okresie tzw. przełomu antypozytywistycznego.
Przypominam: przełom antypozytywistyczny to ruch intelektualny jaki ogarnął Europę na
przełomie XIX/XX w., który przyczynił się m.in. do przełamania barier między dziedzinami
wiedzy. Dzięki temu można było badać literaturę np. przy użyciu narzędzi filozoficznych,
antropologicznych. W. Dilthay (1833-1911) niemiecki filozof, o którym wspominałam
Państwu ostatnio, uważał się za kontynuatora myśli Schleiermachera.
W XX w. hermeneutykę rozwijali głównie: M. Heidegger (1889-1976) –
hermeneutykę Heideggera można rekonstruować opierając się na jego głównym dziele
filozoficznym pt. Bycie i czas oraz Hans Georg Gadamer (1900-2002) filozof niemiecki, autor
m.in. dzieła pt. Prawda i metoda. Zarys hermeneutyki filozoficznej i Paul Ricoeur (1913-
2005) filozof francuski, autor m.in. Język, tekst, interpretacja, Egzystencja i hermeneutyka.
H. pisali o kilku poziomach interpretacyjnych:
-
wyjściowa koncepcja tekstu – czyli założenia oparte na wiedzy, którą dysponuje
interpretator,
-
pogłębienie, rozwijanie lub korygowanie owej wiedzy – w pewnym momencie
interpretator natrafia na sprawy dla niego niezrozumiałe, wyjaśnia je, czyli przez
zetknięcie z niezrozumiałym rozszerza własne „Ja”, otwiera się na nowe,
-
osiągnięcie wizji całościowej (interpretacja ukończona) – jednak nie wyczerpuje
ona możliwych odczytań , to tylko efekt naszego dialogu z dziełem
„Zadaniem interpretatora hermeneuty nie jest więc rekonstrukcja pierwotnego znaczenia (to
niewykonalne), ale nawiązanie dialogu z tekstem, aby mógł on przekazać prawdę dla nas
3
ważną, która poszerzy naszą świadomość” – pisał Gadamer. H. nie szuka pierwotnego
znaczenia tekstu czyli tego, które nadał mu autor, bo dotarcie do niego nie jest możliwe.
Każdy czytelnik czyta więc dla siebie.
Na pewno pamiętają Państwo pytanie zadawane przez polonistów: co poeta/pisarz
miał na myśli? Gadamer odpowiedziałby, że jest to źle postawione pytanie. Zmusza ono
bowiem do utożsamienia się czytelnika z autorem (a to nie jest ani możliwe ani konieczne).
Czytamy dla siebie (więc ten kto czyta np. Króla Edypa Sofoklesa, nie usiłuje jedynie
zrozumieć przekazu z przeszłości, historii o Edypie, ale rozumie go dla siebie – jako
opowieść o winie, losie, przeznaczeniu).
Dlatego wg h. interpretowanie tekstu, nie tylko może ale wręcz powinno wykraczać
poza ramy nakreślone przez intencję twórczą autora. Powtórzę, każdy czyta tekst dla siebie, a
więc znaczenie tekstu kształtuje się podczas interpretacji. W tym przypadku omyłki są
nieuniknione. Według zwolenników metody hermeneutycznej interpretacja musi być
subiektywna, bo tylko wtedy prowadzi do rozszerzenia wiedzy interpretatora (a taki jest
zasadniczy cel hermeneutyki – przyswojenie nieznajomego). Bardzo ważne jest więc otwarte
nastawienie interpretatora, chęć poznania nowego.
W hermeneutyce nie ma szczegółowych wskazań co do techniki interpretacyjnej,
ważny jest sam cel (por. powyżej). „Nie należy zatem płoszyć się niepowodzeniem, ale starać
się powiedzieć, jak się rozumie – ryzykując, że niekiedy rozumie się źle, a niekiedy utyka się
w mglistych impresjach, kompromitujących interpretatora. Tylko w ten sposób powstaje
szansa, że inni na tym skorzystają. Ta korzyść polega nie tyle na jednostronności własnej
próby (...) a raczej na tym, że przestrzeń rezonansu tekstu rozszerza się i wzbogaca”.
(Gadamer). Dla h. najistotniejsze jest pojęcie rozumienia – to nie tylko jedno z zachowań
podmiotu w stosunku do przedmiotu, ale też sposób bycia w świecie.
Metoda, którą omówię teraz jest DEKONSTRUKCJA. D. to termin stworzony przez
francuskiego filozofa Jacquesa Derridę (ur. 1930) w początku lat 60-tych XX w., a rozwinięty
w USA przez Paula de Mana. Dekonstrukcja odnosi się do wielości możliwych interpretacji i
odczytań tekstu i języka, w kontekście tego, co tekst i język podkreśla jako istotne, ale także
tego, co pomija. Sam Derrida twierdził, że d. nie jest kierunkiem filozoficznym, a jedynie
sposobem odbioru tekstu. Komentatorzy i kontynuatorzy Derridy stworzyli jednak
charakterystyczny, odrębny nurt w filozofii (dekonstrukcjonizm). Jak twierdził Derrida, "nie
ma nic poza tekstem" i każdy komentarz na temat dzieła, także pochodzący od autora, jest
4
jedynie przyczynkiem, kolejnym odrębnym tekstem podlegającym interpretacjom, lecz
bynajmniej nie uprzywilejowanym. Termin dekonstrukcji nie ma precyzyjnej definicji, także
dlatego, że unikał jej sam autor. Można powiedzieć, że d. to odwrotność konstrukcji – rozbiór
rozmontowywanie. Mimo że Derrida nie uważał się za postmodernistę, dzisiaj d. uważana jest
za jedno z kluczowych podejść w ramach postmodernizmu. D. jest także sposobem
interpretacji tekstu i kultury, dlatego jest obecna zarówno w filozofii, jak i w antropologii,
socjologii, literaturoznawstwie.
Dekonstrukcja to program rewolucji tekstualnej, to kontrowersyjna teoria analizy
tekstu przypisująca mu m. in.: niezależność od autora jako dysponenta sensu, brak
hierarchizacji strukturalnej, nierozstrzygalność sematyczną, wewnętrzne samozaprzeczenie.
Wszystko to prowadzi do koncepcji „nieodczytania” tekstu: żadne odczytanie tekstu nie może
pretendować do trafności czy prawdziwości. Według Derridy znaczenie tekstu nie jest z góry
ustalone, sens wprowadza czytelnik. Dekonstrukcja to przewartościowanie dotychczasowej
wiedzy i metodologii – jej negacja. Dekonstrukcja polega na partykularnym (ograniczony,
częściowym, nie ogólnym) podejściu do analizy dzieła, to proces nieskończonego odsyłania
do śladów. Upraszczając: w dość dowolny sposób wyrywa się z tekstu pojedynczy fragment,
element całości i analizuje tak jakby stanowił określoną całość. To rozkładanie tekstu na
coraz mniejsze pierwiastki. Derrida zwracał uwagę na olbrzymią rolę znaku, pisma (pojęcie
różni). W przypadku słowa stoi za nim autor, w przypadku pisma – odbiorca. Dla d. tekst to
gra znaczeń znakowych. Dekonstrukcja doprowadziła do rozpadu tekstu na części, na znaki.
Interpretator błądzi nad nimi, prowadzi z nimi grę, wyzwalając się z pęt logiki i zasadniczych
pytań o sens utworu. Dekonstrukcjonista rezygnuje z poszukiwania prawdy, gra z tekstem.
Wszystko to ma na celu odblokowanie struktur, wprawienie ich w ruch. Dekonstrukcjoniści
twierdzą, że prawdy nie ma, jest ona tylko iluzją, dlatego czytanie tekstu to nie szukanie
prawdy, ale ciągłe jego przekształcanie – gra z tekstem, gdzie nie ma ostatecznego sensu,
gdzie wszystko ulega ciągłym reinterpretacjom; znak odsyła do innego znaku. Derrida mówił,
ż
e fascynuje go bezgraniczność – znoszenie granic logiki, metody, sensu pierwotnego oraz
bezgraniczność praw czytelnika względem tekstu, który kreuje tekst na nowo. Stąd
dekonstrukcyjna koncepcja literatury jako gry znaczących elementów, bez intencji, bez
autora.
Jakie są konsekwencje dekonstrukcji? Przede wszystkim zakwestionowanie pojęcia dzieła
literackiego jako skończonej struktury, harmonijnej jedności posiadającej wewnętrzne
5
znaczenie oraz podważenie pojęcia prawdy tekstu. Paul de Mann amerykański przyjaciel
Derridy posługiwał się pojęciem „misreading”, które można tłumaczyć jako „mylne
odczytanie” lub „nieodczytanie”. Chodzi o to, że każda interpretacja utworu jest częściowa,
możliwa do zastąpienia przez inną. Mimo, że gest zastępowania motywowany jest przez chęć
poznania prawdy, to nie istnieje żadna hierarchia, bo nie istnieje jedyny prawdziwy sens
utworu. A więc wszystkie odczytania są równowartościowe. Tym samym d. podważa wartość
nauki o literaturze jako dyskursu o ambicjach „prawdziwościowych”, a uprawomocnia te
wersje krytyki literackiej, które opierają się na grze z tekstem, żarcie, które z góry rezygnują z
określenia sensu dzieła.
Teraz przedstawię Państwu kolejne współczesne metody, albo raczej propozycje
lekturowe, tyle kontrowersyjne, co i popularne: krytykę feministyczną oraz postkolonializm.
Obie, mimo że powstały stosunkowo niedawno, zajmują już określoną pozycję we
współczesnym literaturoznawstwie (chociaż nie uważa się je za metody naukowe sensu
stricte).
KRYTYKA FEMINISTYCZNA
Tzw. krytyka feministyczna zresztą sama odżegnuje się od naukowości, głosząc
otwartość na tematy bliskie szerszemu odbiorcy. Krytyka feministyczna czerpie z
psychoanalizy i narzędzi przez nią wypracowanych. Do bardziej znanych krytyków
feministycznych należą: Nancy K. Miller (USA), a w Polsce: Inga Iwasiów, Grażyna
Borkowska, Maria Janion. Na ostatnich ćwiczeniach otrzymaliście Państwo próbkę
interpretacji feministycznej na przykładzie analizy baśni Królewna Śnieżka. Teraz baza
teoretyczna.
Dla porządku kilka słów dotyczących samego feminizmu. Słowo pochodzi, jak
wiadomo, z jęz. łac. gdzie femina = kobieta. Feminizm to ideologia i ruch społeczny związany
z ruchem równouprawnienia kobiet. Istnieje wiele odmian feminizmu, ze względu na różnice
(głównie etniczne i polityczne). Pierwsza fala – inaczej "dawna fala" (old wave) feminizmu
przypada na okres aktywności amerykańskich i angielskich sufrażystek ok. 1840-1920 roku
(walka o prawa wyborcze, zmianę prawa rodzinnego). Dzisiaj pod pojęciem feminizmu
rozumie się przede wszystkim nowy ruch feministyczny, za którego początek uważa się
wydanie przez Betty Friedan książki pt. Mistyka kobiecości w roku 1963. Wszystkie nurty
6
feminizmu oparte są na wspólnym przekonaniu o dyskryminacji kobiet ze względu na ich
płeć, o prawie kobiet do emancypacji.
Krytyka feministyczna bywa określana nie jako metoda badań literackich, ale jako
propozycja lekturologiczna. Kwestia analizy utworów – semantycznej, stylistycznej,
kompozycyjnej – problematyka autora, sprowadzają się w rzeczywistości do zagadnienia
komunikacji literackiej z podkreśleniem wagi odbioru i tym samym ważności aktu
interpretacji. Interpretacja feministyczna jest więc wyczulona na wybrane zjawiska, ukryte w
sposobie konstruowania postaci, w relacjach pomiędzy nimi. Zdaniem feministek
przedmiotowe traktowanie kobiety, dominacja mężczyzn przejawia się nie tylko
w problematyce zawartej na poziomie fabuły, ale także w specyficznym sposobie literackiego
obrazowania. Krytycy (krytyczki) fem. eksponują poetykę odbioru i rolę odbiorcy. Jest to
odbiorca o określonej płci (kobieta), o określonych emocjach, konstrukcji psychologicznej.
Zdaniem feministek, poprzez uprawianie kobiecej krytyki można przywrócić
kobietom-pisarkom odpowiednie miejsce w kulturze literackiej, proporcjonalne do tego, jakie
zajmują w niej twórcy-mężczyźni. Archeologiczne niemalże poszukiwania nieznanych dotąd
lub dawno zapomnianych autorek, a także własne interpretacje analizowanych już tekstów,
funkcjonujących w kulturze literackiej na zasadzie dzieł kanonicznych, to praktyki mające na
celu zdeprecjonowanie dotychczasowej – zdaniem feministek patriarchalnej – metodologii
badań. Zakwestionowaniu ulega także istniejąca w kulturze literackiej hierarchia dzieł.
Kolejnym krokiem jest postulat stworzenia nowego kanonu, który uwzględniałby
osiągnięcia niedocenionych pisarek, a także czytelnicze preferencje kobiet. Krytyczki i
krytycy o orientacji feministycznej traktują swoje praktyki badawcze w sposób bardzo
osobisty, zdecydowanie emocjonalnie podchodzą do odczytania utworów, co manifestuje się
w językowym ukształtowaniu ich dyskursów. Literatura staje się w tym ujęciu przede
wszystkim przestrzenią spotkania z autorem, jego wrażliwością, poglądami a także
potencjalnymi czytelnikami. To charakterystyczne rozumienie obcowania z dziełem
ujawniane jest w pierwszoosobowej, konfesyjnej narracji.
Krytyka feministyczna posługuje się pojęciem „literatury kobiecej” – wciąż trwają
dyskusje nad tym co nią jest, a co nie. Czy to literatura pisana przez kobiety (proza
Gretkowskiej, Tokarczuk)? Czy także ta o kobietach ale pisana przez mężczyzn (np. Tołstoj
Anna Karenina. Flaubert, Pani Bovary)? Czy istnieje styl kobiecy, rozumiany
7
w kategoriach cech stylistycznych wyróżniających pisarstwo kobiet? Czy język ma płeć? Czy
można wskazać swoiste gatunki kobiece? Czy istnieje kobieca tradycja literacka odrębna od
męskiej?
Pomimo że krytyka feministyczna ma pewne zasługi dla literaturoznawstwa – daje
szansę czytania utworów z perspektywy kobiet, zwraca uwagę na kwestie dotychczas
marginalizowane (kobiecość), jednak krytyka feministyczna budzi także istotne wątpliwości.
Przede wszystkim zastanawia jednostronne podejście do dzieła; interpretator jest wyczulony
na pewne określone zjawiska ukryte w fabule, stąd schematyzm interpretacyjny,
przewidywalność. Owszem, jest to nowa szkoła interpretacji, która daje „szansę czytania
i badania utworów jako ”kobiecych” – jak podkreślają krytyczki feministyczne. Ale czy w
istocie płeć badacza ma aż takie znaczenie, czy zmienia to sam utwór czytany? To znaczy:
czy ma tu zastosowanie twierdzenie mówiące, że sam instrument badawczy zmienia badany
obiekt? Czy zatem, dajmy na to, Lalka, poddana interpretacji stworzonej przez krytykę
feministyczną, ulegnie przemienieniu? Cóż Lalka nadal pozostanie Lalką, chociaż lektura
kobieca pozwoli dostrzec w niej to, czego nie dostrzega (na ogół!) lektura męska. Jednak jest
to taka sama prawda, jak ta, która mówi, że każda nowa lektura pozwala w utworze literackim
odnaleźć niedostrzegane dotąd cechy i właściwości.
W ramach krytyki feministycznej wykształcił się w latach 80-tych XX w. tzw.
GENDER akcentujący różnice między płcią kulturową (ang. gender) oraz biologiczną (ang.
sex). Teoria ta opiera się na stwierdzeniach, o przypisywaniu jednostce cech i zachowań
kobiecych lub męskich przez kulturę i społeczeństwo. Teoria genderowa sugeruje, ze pewne
cechy rzekomo kobiece pochodzą nie tyle z różnic biologicznych, co raczej wypływają z
kultury i presji społecznej.
W pocz. lat 90-tych XX w. pojawiła się teoria QUEER rozumiana jako „teoria
odmienności” . Krytycy Queer poddają analizie kategorie tożsamościowe związane z ludzką
seksualnością (ten rodzaj krytyki uprawia m.in. Izabela Filipiak).
Pozostał jeszcze do omówienia POSTKOLONIALIZM. P. to termin filozoficzny i
literaturoznawczy obejmujący zagadnienia związane z dziedzictwem europejskich potęg
kolonialnych
i
dekolonizacją
w
drugiej
połowie
XX
wieku.
W
rozumieniu
8
literaturoznawczym postkolonializm to krytyczna analiza literatury tworzonej w krajach,
które były lub są koloniami innych krajów, literatury pisanej przez mieszkańców państw
kolonizujących lub byłych kolonii. Postkolonialna literatura zajmuje się problematyką
rozwijania tożsamości narodowej w skolonizowanych społeczeństwach różnicami i
wzajemnymi wpływami kulturowymi między światami kolonizatorów i narodów podbitych,
wreszcie, stosunkami byłych kolonii i byłych potęg kolonialnych.
P. jako teoretyczne podejście do literatury rozwinął się w latach 70. XX wieku; za jego
twórcę uważa się Edwarda Saida (1935-2003) humanistę amerykańskiego pochodzenia
arabskiego, który pisał o mechanizmach zniewalania i sposobach wyzwalania się ze
zniewolenia. Jego główne dzieło to Orientalizm (1978), w którym pojęcie orientalizmu
zyskuje nowe znaczenie (postkolonializm). Said wymienił i opisał cechy narodów podbitych:
uzależnienie ekonomiczne i psychiczno-intelektualne od kolonizatora, ubóstwo materialne,
postkolonialny pesymizm, apatia, niewiara w siebie, naśladowanie obcych trendów, tworzenie
mitologii własnej wielkości rzekomo zniszczonej przez kolonizatorów.
W Orientalizmie nie chodziło o Polaków, ale o narody skolonizowane przez imperium
brytyjskie czy francuskie, o narody żyjące na szeroko rozumianym Wschodzie – czyli
orientalne. Jednak istnieją badacze, którzy pojęcie postkolonializmu stosują w odniesieniu do
Polski i Polaków. Tak jest w przypadku Ewy Thompson (Uniwersytet w Huston, ur. 1937),
która opisuje współczesną Polskę i kraje postsowieckie używając pojęć postkolonializmu. W
artykule O naturze polskich resentymentów (2006) wspomina o „polskiej traumie
postkolonialnej” oraz o postkolonialnych kompleksach ujawniających się, zdaniem badaczki,
w literaturze porozbiorowej przesiąkniętej poczuciem klęski (Mickiewicz, Wyspiański).
W podobnej perspektywie rozpatruje sytuację współczesnej Polski Maria Janion
(ur.1926) historyk literatury, krytyk literacki, prof. IBL w PAN. Janion twierdzi, że żyjemy w
kraju postkolonialnym do dziś zmagającym się z konsekwencjami rozbiorów, które dokonały
spustoszenia w naszej świadomości. Poszukując leku na polskie kompleksy oraz idei, które jej
zdaniem, mogłyby odrodzić Polaków, badaczka sięga do czasów przedchrześcijańskich,
W swojej ostatniej książce Niesamowita Słowiańszczyzna (2006) Janion gloryfikuje dawne
słowiańskie wierzenia, uznając, że to właśnie one wyrażały naszą słowiańską tożsamość. Za
klęskę tożsamości (która według badaczki przyczyniła się do postkolonialnej traumy) Janion
obwinia chrzest Polski i zniszczenie przez chrześcijaństwo starej kultury słowiańskiej. Janion
idzie tutaj tropem badaczy przedromantycznych, głównie Z. D. Chodakowskiego autora
9
rozprawy O Sławiańszczyźnie przed chrześcijaństwem (1818). Jednak posuwa się jeszcze
dalej; z chrztu Polski czyni rodzaj fatum, które zawisło nad Polakami, zaś możliwość
odrodzenia naszej tożsamości widzi w powrocie do słowiańskiej mitologii. Pomijając
jednostronność pomysłów Janion (pozytywne aspekty chrztu Polski), w stosunku do jej badań
pojawiają się także inne wątpliwości i rodzą się pytania; czy rzeczywiście powrót do
prastarych słowiańskich wyobrażeń jest w stanie pomóc współczesnemu człowiekowi? Czy
dziś to wystarczy? Wreszcie oczywista niekonsekwencja: skoro nad Polakami rzekomo miał
zaciążyć „zły chrzest”, to jak to się stało, że przez wiele wieków (do czasów zaborów) – co
zauważa sama Janion – istniało wspaniałe wielokulturowe państwo Rzeczpospolita Obojga
Narodów? Państwo bez kompleksów, dynamiczne i otwarte.
Termin postkolonializm z pewnością zwraca uwagę na kwestie ważne: tożsamość,
obcość, rodzimość, wolność, zniewolenie. Rodzi się jednak pytanie zasadnicze, czy
rzeczywiście należy traktować zabory jako kolonizację? A tym samym współczesnych
Polaków jako naród postkolonialny, taki jak narody kolonizowane przez imperia francuskie,
brytyjskie (np. Algierczycy)? Czy rzeczywiście nie ma zauważalnych różnic w tej kwestii?
Powyższe wątpliwości wynikają z potrzeby obiektywnego spojrzenia na kwestię zasadności
stosowania postkolonialnej terminologii w odniesieniu do Polski.
***
Na ćwiczenia (sobota) 20. 10. 2007 r:
Oprócz podanego na ostatnich zajęciach fragmentu z książki H. Markiewicza (H. Markiewicz,
Literatura a mity, (w:) tego , Literaturoznawstwo i jego sąsiedztwa, Warszawa 1989 lub (w:)
tegoż , Prace wybrane, t. V, Kraków 1997), proszę o przeczytanie następujących opowiadań
ze zbioru B. Schulza Sklepy cynamonowe:
-
Sklepy Cynamonowe,
-
Noc wielkiego sezonu,
-
Ptaki,
-
Traktat o manekinach albo wtóra Ks. Rodzaju.