Gross nadal obraża Polaków
Kategoria:
Polska
niedziela, 13 marca 2011 12:54
Mimo iż historycy udowadniają, że książki Jana Tomasza Grossa są pozbawione wartości historycznej, a
są niemerytorycznym atakiem na Polskę i Polaków, to jemu samemu nie przeszkadza to w promowaniu
swojej książki. A pomagają mu w tym tygodniki, które dzielnie publikuje jego paszkwile. W tym
tygodniu zdecydował się na to „Newsweek”.
Gross nie waha się stosować mocnych uogólnień. I to zawsze negatywnych dla Polaków. – Z jednej
strony Polacy mają najwięcej ze wszystkich okupowanych społeczeństw drzewek upamiętniających
Sprawiedliwych wśród Narodów Świata w Yad Vashem. Z drugiej strony wydawanie czy okradanie
usiłujących się ukrywać Żydów to były zjawiska powszechne. Proszę zwrócić uwagę, że Polacy, którzy
zachowywali się altruistycznie, bali się sąsiadów gotowych w każdej chwili sprowadzić gestapo, byli
społecznie naznaczeni i poddani ostracyzmowi. Zresztą po wojnie ludzie nagrodzeni medalem
Sprawiedliwych nie przyznawali się do wyróżnienia w obawie przed reakcją otoczenia – oznajmia.
- W Żydowskim Instytucie Historycznym leży kilka tysięcy relacji złożonych od razu po wojnie. Proceder
wykupywania się Polakom, którzy grozili wydaniem w ręce Niemców, czy okradania przez osoby
udzielające schronienia jest ich wspólnym i często pojawiającym się wątkiem. Z opisów tych wynika też,
że Żydzi, którzy oddawali dobra na przechowanie znajomym Polakom [władze okupacyjne nie pozwalały
im posiadać majątku – przyp. red.], często ginęli wydawani Niemcom lub byli mordowani bezpośrednio
przez niedawnych przyjaciół. Nie było też normy społecznej, która by mówiła, że krzywdzenie Żydów
jest niewłaściwe, że to grzech. Polacy przychodzili do kościołów w ubraniach po Żydach. Łapano i
wydawano na śmierć Żydów zupełnie otwarcie i ludzie, którzy tak postępowali, nie byli poddawani
ostracyzmowi. Nie do końca potrafię powiedzieć dlaczego – kontynuuje.
A dalej idzie już tak mocno w oskarżeniach, że wyprowadza z równowagi nawet zasłuchanych w jego
uwagi dziennikarzy „Newsweeka”. – Zresztą, jak pan pojedzie do jakiegoś małego polskiego miasteczka,
to każdy wie, kto i jakie pożydowskie rzeczy wciąż ma – oznajmia. Dziennikarz zaś ripostuje.
„Rozumiem, że jeździł pan po tych miasteczkach?. Nie zrażony tym pytaniem Gross odpowiada zupełnie
bez obciachu, że nie. „Spędziłem trochę czasu w Jedwabnem” – wyjaśnia. Ale przecież brak wiedzy czy
sprawdzenia jego informacji czy opinii w niczym nie przeszkodzi mu w formułowaniu paszkwili na temat
Polski. Nie przeszkodzi to również dziennikarzom w ich powtarzaniu, bez najmniejszego komentarza.
TPT/Newsweek.pl
Created with novaPDF Printer (
). Please register to remove this message.