Polska bankrutem?
Zagraniczni inwestorzy przyłączają się chóru polskich ekonomistów ostro krytykujących
rząd. Teraz wszyscy zgodnie wieszczą rychłe bankructwo Polski.
- Polski rząd nie ma wiarygodnego planu naprawy finansów publicznych - alarmuje Daniel
Hewitt, starszy ekonomista ds. rynków wschodzących w Barclays Capital.
Przewidując pogorszenie kondycji polskiej gospodarki, brytyjski bank namawia wręcz
inwestorów do kupowania papierów zabezpieczających nasz kraj przed finansowych
krachem. Analitycy wskazują że to dobra lokata kapitału. O 10-letnich CDS-ach piszą:
„Zwiększają one swoją wartość, gdy rośnie ryzyko pogorszenia kondycji finansowej kraju, a
rząd coraz bardziej jest uzależniony od sprzedaży długu i zakupu obligacji przez
zagranicznych inwestorów”.
W ciągu ostatnich kilku dni jest to kolejny głos piętnujący działania polskiego rządu.
Dosłownie kilka godzin wcześniej agencja ratingowa Fitch ostrzegała: „Finanse publiczne w
Polsce znalazły się w niezrównoważonym trendzie i konieczne są zmiany, aby uniknąć
dalszych negatywnych niespodzianek.
Od 2007 roku Fitch utrzymuje bez zmian długoterminowy rating polskiego długu na
poziomie A-, siódmej najwyższej kategorii inwestycyjnej. Deficyt budżetowy w tym okresie
wzrósł z 1,9 proc. PKB do 7,2 proc. za 2009 rok, chociaż w tym czasie Polska, jako jedyny
kraj członkowski Unii Europejskiej uniknęła spadku PKB. - Od pewnego czasu jesteśmy
tym trendem zaniepokojeni. Jeśli nie będzie poprawy sytuacji fiskalnej, wówczas Polska nie
będzie postrzegana jak Czechy, ale jak Węgry - mówi Ed Parker, szef ratignów z
wschodzących rynków Europy w agencji Fitch.
Z krajów zaliczanych do rynków wschodzących Polsce podobnie jak Czechom, Słowacji,
Słowenii, Azerbejdżanowi i Turcji agencje ratingowe nie obniżyły oceny wiarygodności
kredytowej. Pod koniec grudnia Fitch obniżył Rating Węgier do poziomu BBB-, a pół roku
wcześniej podniósł prognozę ratingu kredytowego dla Czech do poziomu A+, argumentując
to „dużym prawdopodobieństwem” obniżki deficytu budżetowego.
Tymczasem już pod koniec 2010 roku agencja Standard&Poor's opublikowała symulację, z
której wynika, że gdyby kolejne polskie rządy nie podjęły reform finansów publicznych, to
dług naszego kraju osiągnąłby poziom 199% PKB. Dla porównania, dług publiczny w
relacji do PKB Grecji wynosi 130 proc. PKB.
"Spodziewamy się stopniowego i umiarkowanego pogorszenia dynamiki długu w krótkiej i
średniej perspektywie. Jednak prognozujemy także ostre pogorszenie wzrostu
gospodarczego pod koniec horyzontu naszej prognozy. Wysokie tempo wzrostu będzie
trudne do utrzymania, gdyż gospodarka stanie się bardziej złożona, a siła robocza będzie się
kurczyć" - napisano w raporcie.
"Przy takich założeniach, do 2035 r. nasz rating dla Polski na poziomie A- byłby pod
rosnącą presją. Do 2035 r. spodziewamy się, że wskaźniki fiskalne Polski pogorszą się do
tego stopnia, że byłby bardziej odpowiednie dla państw z obecnym ratingiem BBB. Stanie
1
się tak dlatego, że potencjalne pogorszenie sytuacji fiskalnej przeważy nad prognozowaną
poprawą PKB per capita" - dodali analitycy S&P.
Nie znamy jeszcze ostatecznego wyniku deficytu finansów publicznych. W ocenie
ekonomistów raczej przekroczył on 8 proc. PKB. Rząd utrzymuje, że nie był wyższy niż 7,9
proc. PKB. W 2009 wynik deficytu budżetowego wzrósł do 7,2 proc. z 1,9 proc. PKB w
roku 2007. Zadłużenie krajowe według szacunkowych danych resortu finansów wyniosło w
2010 roku 53,4 proc. PKB, zaś według metodologii unijnej 55,4 proc. PKB
(Wirtualna Polska)
2011-01-28 (09:08)
2