O wężu zaklętym
Był jeden król i miał trzy córki. Król był chory na oczy. Niedaleko od dworu stała
studzienka. Ale nikt z niej wody nie mógł brać, bo w niej siedział wąż zaklęty i
powiedział, że nikomu wody nie wolno brać, tylko tej, która będzie jego żoną.
Poszła najstarsza po wodę, on jej nie daje, tylko mówi:
- Jeśli będziesz ślubowała, z tego zdroju będziesz wodę brała.
A ona odpowie, że nie, i ucieka.
Poszła średnia po wodę, a on jej nie daje, tylko mówi:
- Jeśli będziesz ślubowała, z tego zdroju będziesz wodę brała.
A ona odpowie, że nie, i ucieka.
Dopiero poszła najmłodsza po wodę, a on jej nie daje, tylko mówi:
- Jeśli będziesz ślubowała, z tego zdroju będziesz wodę brała.
A ona odpowie:
- Będę.
I ślubowała mu, a on pozwolił jej wody wziąć. Przemył ojciec tą wodą oczy i
przewidział. Aż tu na wieczór przychodzi wąż pode drzwi i woła:
- Otwieraj mi żono, boś mi ślubowała.
Najmłodsza królewna mu otworzyła. Wszedł wąż i mówi, żeby mu jeść dała. Ona
wzięła skorupki i trochę mu klusek dała. Potem wąż powiada, żeby mu posłała, bo tu
będzie spać. Ona mu za piecem trochę grochowin rzuciła i posłała. A wąż woła, że chce
na łóżku spać. Więc w nogach swoich mu posłała.
W nocy przemienił się w pięknego chłopca, ale rano znów tę skórę wdział na siebie,
bo musiał odpokutować, i do odpokutowania parę tygodni jeszcze mu brakło.
Królewna zaś, chcąc go onej skóry wężowej pozbawić, kiedy ją zdjął w nocy, wrzuciła
ją w piec i spaliła. A on załamał ręce i mówi:
- Cóżeś najlepszego zrobiła! Żebyś teraz żelazne buty sprawiła i mnie szukała, to
mnie nie znajdziesz.
I poszedł.
Ona sprawiła sobie żelazne buty i chodziła, a szukała go. Długo tak chodziła.
Przyszła wreszcie do miasta, gdzie on był, ale już się z inną księżną ożenił. A miała trzy
rzeczy z sobą: kolebeczkę złotą, warsztacik do płótna i grzebyczek srebrny. Kiedy
przyszła przed pałac, stanęła na podwórzu i zaczęła: to kolebkę kołysać, to płótno
taczać, to grzebyczkiem włosy czesać. A ta druga księżna zobaczyła to przez okno, i tak
jej się ona kolebeczka i te drugie rzeczy spodobały, że wyszła i chciała, żeby tamta jej
to wszystko dała. Ale ona mówi, że da, jeżeli ta księżna pozwoli pogadać z jej mężem.
Księżna na to pozwoliła i gdy ją dopuścili do onego króla, on ją zaraz poznał i
przywitał. Przy obiedzie zapytuje wszystkich: do której żony ma pójść, czy do tej
pierwszej, czy do tej drugiej? I gdy wszyscy mu odpowiedzieli, że do pierwszej, on
wziął ją za rękę, stanął przy niej i powiada:
- Oto jest.
1