Baza Artykułów
Instytutu TROP
Trening
Jacek Jakubowski
O sytuacji edukacyjnej
O uczeniu się
Uczenie się skojarzone jest z dość smutną i ponurą czynnością. Dziecko siedzi nieruchomo na lekcji
i grzecznie słucha. Młodzian siedzi przy biurku i „odrabia” lekcje. Istotą jego pracy jest zapamiętywanie
informacji. Wertowanie podręczników i wkuwanie tysiąca rozmaitych informacji, wysłuchiwanie wykładu
i wierne zapisywanie go w zeszycie – wszystko to prowadzi do najważniejszego, legendą owianego
momentu – odpytania, klasówki, egzaminu. Umiejętność odtwarzania informacji utożsamiana jest
z faktem nauczenia się.
Jak do tego ma się nasza potoczna zdroworozsądkowa, a także współczesna naukowa wiedza o uczeniu
się? Wiemy, że uczenie się jest zjawiskiem naturalnym, zachodzącym od pierwszych chwil życia człowieka.
Dziecko usiłuje wszystko polizać, dotknąć, wpełznąć we wszystkie zakamarki. Uczy się chodzić, mówić,
myśleć. Zadaje setki pytań, próbuje rozebrać radio, bawi się w pomaganie mamie w kuchni. Rozmawia,
naśladuje, odkrywa.
Dziecko uczy się doświadczając całym sobą. Jego wiedza i umiejętności są wynikiem brania udziału w życiu.
Spotykają go różne zdarzenia, uczestniczy w różnych sytuacjach, przeżywa je, usiłuje je zrozumieć,
odpowiada na nie własnym działaniem.
Rozwój przynosi człowiekowi nowe możliwości. Potrafi podejmować wysiłki ze względu na odległe cele,
na krystalizujące się w nim wartości. Potrafi dłużej skoncentrować się na określonych czynnościach, myśleć
abstrakcyjnie, pogłębia się jego intuicja. Miejsce zabawy zajmuje praca.
Jednak zasadniczy mechanizm uczenia się jest niezmienny. Zdobywana wiedza jest efektem kontaktu
ze światem, przyjmowania i wywierania wpływu, przeżywania i działania.
Proces ten nazwać możemy uczeniem się w oparciu o doświadczenie. W proces doświadczania
zaangażowana jest cała osoba ludzka. Porusza on wszystkie sfery osobowości. Człowiek przeżywa różne
emocje i uczucia, tworzy wewnętrzne ustosunkowanie do rzeczywistości zwane potrzebami, postawami,
motywacjami. Doświadczony człowiek jest aktywny – działa, mówi, myśli.
Baza Artykułów
Instytutu TROP
Angażuje różne rodzaje myślenia (abstrakcyjne, symboliczne, obrazowe) przeprowadza analizy i syntezy, jego
wewnętrzna praca owocować może głęboką intuicją. Często, chcąc rozwinąć konkretne umiejętności zacina zęby
i ćwiczy, trenuje, rozwiązuje problemy.
Doświadczenia kształtują (wedle niektórych tworzą) osobowość. W oparciu o proces doświadczania
i wewnętrznego opracowywania doświadczeń powstaje światopogląd, wiedza, tworzy się hierarchia wartości,
rozwijają się wartości.
Opisane powyżej twierdzenia wydawać się mogą oczywiste i niewiele wnoszące. Nie jest to bowiem jakaś nowa
teoria psychologiczna, czy koncepcja natury człowieka. Więcej – z tak postawionymi tezami zgodzić się powinni
teoretycy bardzo różnych orientacji, a nawet paradygmatów naukowych.
Jednocześnie całe nauczanie szkolne (w większości wyższych uczelni także) oparte jest na naiwnej, prostej
i nieefektywnej „procedurze uczenia”. Szkoła usiłuje uczyć przez przekazywanie informacji i doprowadzanie do
tego, by uczeń te informacje pamiętał. Nie jest ważne jakimi osiągnie to metodami. Można zmusić, przekonać,
przekupić, przebłagać, wmanipulować. Ważny jest efekt – uczeń w określonym czasie musi odtworzyć
zapamiętane treści.
Wokół tego założenia zbudowany jest cały system „oświatowy”. Nauczyciele przygotowywani są nie do uczenia,
nawiązywania kontaktu, rozumienia ucznia etc., tylko wyposażani są w informacje, które mają przekazać
uczniom. Miejsce pracy (klasy) są tak zorganizowane, żeby maksymalnie ograniczyć możliwość ruchu, rozmów,
kontaktów. Wszyscy siedzą przodem do nauczyciela, który… przekazuje informacje.
Dyscyplina pracy polega na biernym podporządkowaniu się, wywiązywaniu się z postawionych zadań,
realizowaniu poleceń. Wskaźnikiem poziomu zapamiętania informacji jest ocena. Jej rola urasta do roli symbolu
wartości człowieka (uczeń piątkowy – uczeń dwójkowy).
Program nauczania jest spisem treści, które uczniowie muszą zapamiętać. Treści te ułożone są logicznie, ale
według logiki wywodu, a nie logiki poznawania. Cały system zmierza do wyprodukowania supererudyty –
człowieka, który zapamiętał całe morze informacji. Różne egzaminy (mimo światłych prób) przypominają
gigantyczne teleturnieje – kto co napisał, kiedy odbyła się bitwa, jaki pierwiastek łączy się z jakim i dlaczego
według Einsteina to wszystko jest takie względne. Drugoplanowym się staje to kim ten uczeń jest, do czego dąży,
co myśli o świecie, co naprawdę umie zrobić. Inteligentny, oczytany, myślący młody człowiek dostanie taką samą
ocenę jak jego kolega – kujon, którego całą zasługą będzie nauczenie się na pamięć podręcznika i notatek z
wykładów (często zresztą ten drugi wypadnie lepiej). Geniusz manualny, przyszły artysta – rzemieślnik nie zda do
następnej klasy na równi z superleniem, który po prostu nic nie robi.
Baza Artykułów
Instytutu TROP
Absurd szkolny polega więc na nieliczeniu się z rzeczywistością, odrzucaniu rzeczywistego mechanizmu
uczenia się. Rzeczywistość ma jednak to do siebie, że istnieje – niezależnie od tego czy się ktoś z nią liczy, czy nie.
Jeżeli rzeczywistością jest proces uczenia się przez doświadczenie, to dziecko trafiając do szkoły też będzie się
czegoś uczyć. Przytomne, zdrowe dziecko dość szybko orientuje się w regułach gry. Więcej – musi się tego
nauczyć, żeby przetrwać tę trudną, pełną zasadzek sytuację zwaną szkołą.
Przede wszystkim uczy się, że najważniejszą sprawą jest stopień. Nie jest ważne, jak go się uzyska. Najlepiej
obkuć, odtworzyć i zapomnieć. Albo ściągnąć, przepisać od kolegi. Albo wpisać roztargnionemu nauczycielowi
stopień do dziennika. Uczy się, że nauczyciel jest superekspertem, który zawsze ma rację (nawet jak jej nie ma).
Jeżeli jesteśmy przy nauczycielach, to dzieci świetnie uczą się różnicować ludzi. Dość szybko wiedzą, że u tego
można to, a u tamtego co innego… Znają przywary, słabości i bezwzględnie je wykorzystują.
Dzieci potrafią także świetnie wyczuć dobrego nauczyciela. I wcale nie chodzi tu o tzw. liberalizm, czy brak
wymagań. Jeżeli nauczyciel jest wiarygodny, nawiązuje dialog, ma głęboką wiedzę, ciekawe przemyślenia, albo
potrafi stworzyć atmosferę odkrywania, poznawania, realnego działania, to matoły, lenie, cwaniaki przeistaczają
się w sensowne, ciekawe świata istoty ludzkie.
Jest wielu takich nauczycieli, są nawet tacy dyrektorzy i wizytatorzy. Wszyscy oni muszą pracować wbrew
regułom panującym w szkole, muszą walczyć z rutyną, marazmem – fundamentalnymi cechami systemów
szkolnych. Ostatnio mogą powołać się chociaż na reguły reformy systemu edukacji, ale w bałaganie związanym
z tworzeniem gimnazjów powoli większość o tym zapomina.
Najbardziej paradoksalnym efektem jest fakt, że nauczyciele nastawieni na kontakt z uczniem, partnerstwo,
wspólne poszukiwania mają także najlepsze efekty w tym, co szkoła tak sobie ceni – we wzroście wiedzy,
a nawet w ilości zapamiętanych przez uczniów informacji. Nauczyciele starający się te informacje wdrukować,
gwałtem wmusić w głowy swych podopiecznych, uzyskują co najwyżej efekt „wiedzy na stopień” wyrzucanej
z głowy w szybkim tempie po egzaminie stwierdzającym jej właściwe opanowanie.
Efekt ten jest oczywiście tylko pozornie paradoksalny. Przyswajanie informacji, analiza, intelektualna obróbka są
oczywiście ważnym i istotnym elementem uczenia się. Elementem, a nie całym procesem. Informacje dlatego
utrwalają nam się w głowach, że są wynikiem działania, doświadczania, własnej aktywności twórczej.
Istotą pracy dobrego nauczyciela jest tworzenie sytuacji, w której uczniowie przeżywają dobre, rozwojowe
doświadczenia. Jeżeli człowiekowi (a dziecko też jest człowiekiem) proponuje się dialog, pozwala się mu na
współtworzenie procesu pracy, traktuje z szacunkiem i szacunku dla innych się wymaga, proponuje się
wiarygodną, przemyślaną, dobrze opracowaną wiedzę, to odpowiada on aktywnością, zainteresowaniem,
sensownym działaniem.
Jeżeli człowiekiem manipulujemy, zmuszamy do robienia rzeczy, których sensu nie rozumie, używamy władzy dla
wprowadzenia tzw. dyscypliny, to człowiek ten zacznie w ten, czy w inny sposób z nami walczyć. Będzie szedł
po najmniejszej linii oporu, wykorzystywał słabe punkty, stwarzał pozory etc. Zaplącze się w grę, w której
zarówno zwycięstwo, jak i przegrana jest taką samą klęską.
Baza Artykułów
Instytutu TROP
Jak w świetle powyższych rozważań powinna wyglądać szkoła, w jakim kierunku powinien rozwijać się system
oświatowy?
Jeżeli chcemy, żeby dzieci rzeczywiście się uczyły, a nawet jeżeli zależy nam na przyswojeniu przez nie informacji,
musimy szkołę nastawić na edukację, a nie miejsce przerabiania programu szkolnego (nawet
zdecentralizowanego, czy nawet autorskiego).
Proces uczenia się jest zjawiskiem naturalnym, jednym z efektów procesu doświadczania.
Edukacja polega więc na takim organizowaniu procesu doświadczania, żeby jego uczestnicy mogli się uczyć.
Na czym polegać może to „organizowanie procesu doświadczania”. Jest on przecież zjawiskiem naturalnym,
wynikiem kontaktu człowieka z rzeczywistością. Trzeba więc odpowiedzieć sobie na pytanie: co jest tą
rzeczywistością, z którą doświadczający człowiek się kontaktuje?
Dla ucznia obecnej szkoły ważnym elementem tej rzeczywistości jest na przykład izba lekcyjna. Jej wystrój,
ustawienie ławek sprzyjają pewnym zachowaniom a inne hamują. Najłatwiej komunikować się w niej
z nauczycielem, trudniej z kolegami, zwłaszcza siedzącymi z tyłu. Dość komicznie wyglądają zabiegi nauczyciela,
żeby sprowokować ożywioną dyskusję, która musi odbywać się z wykręconą szyją.
A co by się stało, jeżeli stoliki ustawimy w formie jednego wspólnego stołu? Nauczyciel staje się jedną z osób
siedzących w kręgu. Różne interakcje mogą przebiegać między wszystkimi uczestnikami. A gdybyśmy usunęli
stoły i krzesła? Jak mogłyby wyglądać sale zaprojektowane do wspólnego działania, zabaw, wspólnej pracy?
Przez ten przykład starałem się przybliżyć moje rozumienie tej rzeczywistości, z którą kontaktuje się
doświadczający człowiek. Budując i wyposażając miejsce, w którym ma odbywać się edukacja, tworzymy
rzeczywistość, z którą będzie miał on na co dzień do czynienia.
Podobnie tworzymy tę rzeczywistość budując program, tworząc system organizacyjny, przepisy etc. No
i najważniejsze – rzeczywistość tę będzie tworzył człowiek, który poprowadzi zajęcia – nauczyciel. Od tego, kim
on jest, jak jest przygotowany, jaki ma stosunek do swojej pracy i do uczniów zależeć będzie najwięcej.
Taką dobrze zorganizowaną, przemyślaną, stworzoną dla uczącego się „rzeczywistość” nazwać możemy sytuacją
edukacyjną. W ten sposób zaproponować możemy podstawowe założenia wymarzonej szkoły. Jej istotą jest
edukacja, rozumiana jako sztuka tworzenia sytuacji sprzyjających uczeniu się.
Wiedza na temat sytuacji edukacyjnej, jej cech, dynamiki rozgrywających się w niej procesów, roli nauczyciela,
warunków zewnętrznych koniecznych dla jej zaistnienia powinna konstytuować szkołę. Organizacja,
administracja oświatowa, obowiązujące przepisy powinny jej służyć. Koncepcja systemu oświatowego powinna
być pochodną koncepcji sytuacji edukacyjnej.
Największe znaczenie w uruchamianiu procesu uczenia się ma osoba nauczyciela. To kim jest, w jakie relacje
wchodzi z uczniami, co potrafi i co wie, nadaje sytuacji edukacyjnej podstawowy wyraz. Dlatego edukacja jest
sztuką, a prawdziwy nauczyciel twórcą, w najgłębszym tego słowa znaczeniu.
Baza Artykułów
Instytutu TROP
Nauczyciel jest w stanie tworzyć prawdziwe okazje do uczenia się nawet w tak niesprzyjających warunkach, jakie
daje współczesna szkoła. Niestety, człowiek podejmujący się roli nauczyciela jest też w stanie zniszczyć chęć do
nauki, a nawet do życia u zdrowego, normalnego dziecka.
W codziennej praktyce szkolnej przyzwyczailiśmy się do postrzegania nauczyciela jako dydaktyka – specjalisty od
jakiejś określonej gałęzi wiedzy. Ma on też pełnić funkcje wychowawcze, w większości sprowadzające się do
umiejętności utrzymania spokoju (czytaj – bezwładu) i dyscypliny (czytaj – biernego oporu).
Rozbicie aktywności nauczyciela na dydaktykę i wychowanie jest wyrazem bezradności wobec tego, co dzieje
się naprawdę. Człowiek występujący w roli nauczyciela cały czas uczy i wychowuje. Jego wpływ na uczniów
dokonuje się nie tylko przez to, co mówi, ale i w jaki sposób. Jak reaguje na ich trudności, wątpliwości, jak
rozwiązuje konflikty. Nauczyciel swoim zachowaniem (werbalnie i niewerbalnie) komunikuje się z uczniami,
strukturalizuje sytuację. Jego umiejętności kontaktu, rozumienia zjawisk społecznych i procesów grupowych,
a przede wszystkim postawy, wartości (te realizowane a nie głoszone) warunkują „narodziny” procesu
edukacyjnego.
Prawdziwy
nauczyciel
nie
jest
dydaktykiem,
czy
wychowawcą.
Powinien
być
„specjalistą
od edukacji” (facilitatorem). Stosunkowo drugorzędnym jest to, czy prowadzi ją w oparciu o poezję Mickiewicza,
czy naukę Newtona.
Dobrym nauczycielem nie można się urodzić. Można mieć predyspozycje, talent, ale mistrzostwo w tym
zawodzie jest wynikiem długotrwałej pracy nad sobą, analizy błędów i sukcesów, pogłębiania samoświadomości.
Najsmutniejszym wydaje się fakt, że nauczycielom tak mało się w tym pomaga. Za mało tworzy się sytuacji
edukacyjnych tym, którzy w przyszłości będą tworzyli sytuacje edukacyjne. Rozwój zawodowy nauczyciela jest
praktycznie jego własną sprawą. Nie ma w tym nic dziwnego – jeżeli utożsamiamy wiedzę z informacjami,
to studia i kursy dla nauczycieli polegają na przekazywaniu informacji i odpytywaniu ich, czy dobrze je
zapamiętali.
W różnych ruchach pedagogicznych, religiach, eksperymentach znaleźć możemy wiele koncepcji kształcenia
nauczycieli. Czy raczej pomocy w przygotowaniu się do podjęcia tej roli. Wydaje się, że we wszystkich można
wyróżnić dwa obszary pracy.
Pierwszy możemy nazwać przygotowaniem osobowościowym. Najogólniej mówiąc, oznacza to osiągnięcie
dojrzałości emocjonalnej, gotowości do tego typu pracy. Możemy mówić tu o wysokim stopniu
samoświadomości, wykrystalizowanym systemie wartości, dojrzałej empatii, otwartości emocjonalnej
i poznawczej, umiejętności nawiązywania kontaktu i osobistego zaangażowania się w związek wychowawczy.
Baza Artykułów
Instytutu TROP
Drugi obszar dotyczy wiedzy i umiejętności związanych z tworzeniem sytuacji edukacyjnej. Ważna jest w tym
specjalizacja „przedmiotowa” – głęboka wiedza dotycząca jakiejś gałęzi wiedzy ludzkiej. Jest ona niezbędna do
tworzenia sytuacji edukacyjnych, ale nie jest wystarczająca. Równie istotne są umiejętności edukacyjne –
prowadzenie dialogu, moderowania dyskusji, organizowania wspólnej pracy. Bardzo ważne są umiejętności
pracy z grupą, jasnego strukturalizowania sytuacji (a w tym adekwatnego do sytuacji sposobu wprowadzania
i egzekwowania norm), towarzyszenia w procesie uczenia się, pomocy w momentach trudnych czy kryzysowych.
Efektem przygotowania w obu tych obszarach powinno być wypracowanie przez nauczyciela własnego stylu
pracy edukacyjnej. Zarówno to, kim jest, jak i to, co umie stanowić powinno harmonijną całość pozwalającą na
spontaniczne, ale profesjonalne działanie w sytuacjach edukacyjnych.
Wymagania dotyczące poziomu przygotowania nauczyciela wydawać się mogą wysokie, nierealistyczne. Faktem
jest jednak, że wielu nauczycieli (choć nie wydaje się to być wysoki procent) ma właśnie tego rodzaju poziom
przygotowania. Tak zwany dobry nauczyciel – lubiący swoją pracę, działający z intuicją, lubiany, szanowany
przez uczniów i osiągający rzeczywiste efekty dydaktyczno – wychowawcze prezentuje właśnie cechy opisane
powyżej. Jego główną trudnością jest osamotnienie, brak wsparcia u podobnie myślących i działających
nauczycieli, brak rzeczywiście działającego zespołu zawodowego i konieczność pracy nad sobą metodą „prób
i błędów”, powodującą wysokie koszty emocjonalne.
Najlepiej nawet przygotowana osoba nie może takiej pracy prowadzić samotnie. Nauczyciel musi mieć oparcie
w autentycznym zespole, środowisku zawodowym, identyfikować się z jakimś ruchem społecznym, tradycją.
Różnego typu spotkania nauczycieli, stawianie wspólnych celów i zadań, tworzenie koncepcji to niezbędna
„obudowa” pracy z uczniami. Przydałoby się także przełamanie fatalnego zwyczaju prowadzenia zajęć przez
jedną osobę. Wspólna (w dwie, trzy osoby) praca daje dużo większe efekty (i dla uczniów i w samokształceniu
nauczyciela).
Reasumując dotychczasowe wywody można stwierdzić: największy wpływ na edukację ma osoba nauczyciela –
to kim jest i co umie. Opieka nad jego rozwojem zawodowym i warunkami pracy ma największy wpływ na
rzeczywiste oblicze szkoły.
O sytuacji edukacynej
Opisanie i zdefiniowanie sytuacji edukacyjnej napotyka na pewne trudności. Jeżeli człowiek uczy się w wyniku
kontaktu z otaczającą go rzeczywistością, to każdą sytuację, w której się znajduje można nazwać edukacyjną (bo
czegoś się w niej uczy). Do odpowiedzi zbliżyć się możemy dwiema drogami. Jedna z nich polega na badaniu
warunków jej zaistnienia. Możemy szukać odpowiedzi na pytanie: co musi się wydarzyć, jakie zjawiska muszą
zajść, żeby uczniowie się czegoś nauczyli. Tę omówię w następnym podrozdziale.
Druga dotyczy podstawowego założenia mieszczącego się w pojęciu „edukacja”. Otóż jest to czynność
intencjonalna, świadome oddziaływanie na innych ludzi.
Baza Artykułów
Instytutu TROP
Wielu rzeczy możemy nauczyć się przypadkowo – pracując, rozmawiając, kochając… Jednak od czasu do czasu
( a w dzieciństwie i młodości codziennie) bierzemy udział w specjalnie zaprogramowanych i przygotowanych
działaniach, które mają nam umożliwić nauczenie się czegoś. Jeżeli rzeczywiście sprzyjają temu, to nazwać je
możemy sytuacjami edukacyjnymi.
Warto też podkreślić, że edukacja nie jest wpływaniem na człowieka. Jak już pisałem, znamy różne rodzaje
wpływania na zachowania innych ludzi. Są wśród nich godziwe (przekonywanie, głoszenie własnych poglądów,
namawianie, egzekwowanie demokratycznie uchwalonych praw) i niegodziwe (przymus, ingerencja,
manipulacja).
Sytuacja edukacyjna nie jest ani jednym, ani drugim. Polega na stworzeniu przestrzeni do własnej aktywności
poznawczej. Merytoryczne treści, wartości czy obraz świata w niej podawany jest propozycją, wobec której
uczeń – podmiot może się dookreślić, opowiedzieć, po swojemu ją przyswoić.
Wydaje się, że warunkami koniecznymi dla powstania sytuacji edukacyjnej są:
1.Poczucie bezpieczeństwa
2.Poczucie sensu
3.Aktywność
4.Wspólnota
Poczucie bezpieczeństwa
Ludzie, a zwłaszcza dzieci, czują się dobrze i mogą uruchomić cały swój potencjał poznawczy wtedy, kiedy się nie
boją – czują się bezpieczne. Czują się bezpieczne w najgłębszym tego słowa znaczeniu – jako osoby, których
godności i podstawowego prawa do szacunku nikt nie narusza. Rozwija się w nich wtedy poczucie własnej
wartości, podnosi energia i motywacja do działania. Uzyskuje się to w prosty (a w praktyce jakże często trudny)
sposób – nawiązując kontakt, komunikując akceptację, pracując nad własną zdolnością do miłości. Różne formy
nacisku, braku szacunku, obrażanie, ośmieszanie – wynikające najczęściej z bezradności i zagubienia nauczycieli –
budzą lęk i stymulują mechanizmy obronne. Człowiek w takim stanie nastawiony jest „na przetrwanie” i stosuje
lepsze lub gorsze strategie walki o swoją godność.
5.1.B. Poczucie sensu
Sytuacja edukacyjna musi mieć sens (z czegoś wynikać, do czegoś prowadzić, czemuś służyć). Jej uczestnicy
(uczniowie, studenci, kursanci etc.) muszą ten sens widzieć, rozumieć i akceptować go.
Dla małych dzieci (dla dorosłych zresztą także) największy – najbardziej namacalny sens ma zabawa. Wiadomo
też, że w zabawie dzieci uczą się najszybciej.
Baza Artykułów
Instytutu TROP
Inny rodzaj sensu wynika z zaufania do autorytetu. Do (cytując Fromma) autorytetu racjonalnego,
zakorzenionego w dokonaniach i głębokiej wiedzy, a nie formalnego stanowiska. Dla większości dzieci dorośli
więcej wiedzą o świecie, zaciekawiają, „pociągają” swoją atrakcyjnością. Potrafią zaciekawić czymś, co istnieje
i warto się z tym zaznajomić. Albo znają metody rozwijania potrzebnych umiejętności.
W miarę dorastania poczucie sensu uzyskuje się także przez to, że się rozumie (i akceptuje) cele, metody, sposób
i organizację pracy. Najlepiej, kiedy się uczestniczy we wspólnym z prowadzącym i innymi uczestnikami procesie
tworzenia programu pracy lub ma się możliwość wpływu na jego ostateczny kształt.
Warto jeszcze raz podkreślić, że to uczestnicy tej sytuacji muszą przeżywać jej sens. Przekonanie nauczycieli,
władzy, czy specjalistów o głębokim sensie jakiegoś działania nic nie da, jeżeli ci, którzy mają je wykonywać nie
będą go akceptować. I chodzi tu o akceptację aktywną, a nie bierne podporządkowanie się.
5.1.C. Aktywność
Sytuacja o tyle będzie edukacyjną, o ile będzie wyzwalać lub po prostu umożliwiać aktywność uczestników
(uczniów). W tym przypadku mówiąc aktywność, mam na myśli przytomne, świadome i intencjonalne działanie.
Jak samo słowo wskazuje, jest to „dokonywanie aktów” na podmiotowe uczestnictwo.
Nie oznacza to, że zajęcia muszą być (choć mogą) wartkim, energicznym, pełnym gwaru i hałasu działaniem.
Wsłuchanie się w ciekawy wykład, pełna rozwagi i spokoju rozmowa, zdyscyplinowana dyskusja, „oddanie się”
procesowi tworzenia – są to wszystko różne odmiany aktywności człowieka. Będzie nią także medytacja, pisanie
referatu, czy żmudne montowanie silnika.
Rodzajów (może form) aktywności człowieka jest wiele. Wpisany jest w nią także relaks, wycofanie się z kontaktu
zwane odpoczynkiem. Znalezienie właściwego rytmu pracy, inspirowanie i odkrywanie źródeł energii, dobre
strukturalizowanie wydaje się być podstawową rolą nauczyciela.
Jednocześnie unieruchomienie fizyczne, karanie za samodzielne myślenie, blokowanie poczucia humoru, suche
przedstawianie informacji, wymuszanie podporządkowania powoduje irracjonalny bunt albo buduje syndrom
„wyuczonej bezradności”
5.1.D. Wspólnota
Edukacja jako świadome działanie jest jedną z relacji międzyludzkich. Relacja ta, jeżeli ma spełniać swoje
zadanie, musi opierać się na rzeczywistym kontakcie, spotkaniu, więzi. Poczucie „bycia razem” otwiera, pozwala
głębiej zrozumieć rzeczywistość, uruchamia motywację do wysiłku.
Chodzi tu zarówno o relację „prowadzący – uczestnik” (nauczyciel – uczeń) jak i fakt, że większość sytuacji
edukacyjnych dotyczy grupy. I w grupie – zainteresowanej, wspólnie pracującej, dobrze zorganizowanej –
najszybciej człowiek się uczy. Uczy się dzięki pracy swojej i innych, dzięki przepływowi informacji, synergii.
Baza Artykułów
Instytutu TROP
Uczy także dzięki konfliktom i walce, jeżeli pozostałe warunki są zachowane.
Jednocześnie w przeładowanych klasach, z „kipiącym”, „dzikim” życiem społecznym, w walce podgrup tworzy się
znakomite pole patologii życia społecznego – uzyskiwaniu pozorów wspólnoty przez ćpanie, wspólnego wroga,
pozorne pseudokulturowe symbole etc.
Opracowanie to nie jest artykułem publicystycznym, ani rozprawą naukową. Jest próbą zebrania podstawowych
założeń dotyczących edukacji, na podstawie których zbudowany może być program konkretnych działań. Chodzi
tu o zbudowanie specyficznej technologii wprowadzania podstawowych wartości w życie. Jest to jedna z prób
przełożenia takich pojęć, jak dobro, miłość, wolność i prawda na konkretne wydarzenia edukacyjne, jakim może
być na przykład lekcja języka polskiego.