Rombał górnik klocek, romboł go
pod ścianą,
I przy tym rombaniu, ciulnął sie w
kolano.
Że go zaskoczyło te nogłe
zdarzynie,
Na wcześniejszy wyjazd, dostoł
przyzwolynie.
Poszoł se przekopym, jak mamlas
po szynach,
A tu na zakryncie - dup! w niego
maszyna.
Kiedy se obejrzoł, za siebie do
zadku,
To by boł uniknął, przykrego
wypadku.
Stanął i nadepnął, na kulok
urżnięty,
I gwóźdź zaruściały, wlozł mu aż do
piynty.
Musioł borok siednąć, na okorków
kupie,
Zaroz poczuł drzyzga w swojej
chudej dupie.
Górnik aże skoczył, hełm mu
zlecioł z gowy,
I ciulnoł tom gowom, w ring łod
obudowy.
Buła mu wylazła, na pośrodku
glacy,
Stracił równowaga, i ciulnoł na
cacy.
Jak lecioł na plecy, chycił za
kolyjka,
Paleec mu przytrzasła, jakoś k...
belka.
Chycił za betonik, kery wisioł z
kraja,
Betonik wyleciol, i dostał nim w
jaja.
Droty co sterczały, wlazły mu do
miecha,
Trza mieć k... noga, pierońskiego
pecha.
Jeszcze zdonżył chycić, jakoś
deska z tyłu,
Półka go przytrzasła, i ćwierć
tony pyłu.
Godajom wypadki - że chodzą
parami,
Jako to jest prowda, to widzicie
sami.
Tak jest niebezpieczno robota
górnika,
Nie rób nic na dole - unikniesz
ryzyka.