Modlitwa ofiarowania cierpienia została napisana podczas bolesnych zmagań z chorobą Ojca Świętego Jana Pawła II, w pamiętnym 2005 roku. Zrodziła się z cierpienia w duchowej łączności z Papieżem oraz z tymi, którzy wtedy płakali. Od tego roku stała się jedną z nowych inicjatyw apostolskich obrońców życia skupionych wokół Centralnego Ośrodka Duchowej Adopcji na Jasnej Górze.
Wizerunek Oblicza Chrystusa wraz z Modlitwą ofiarowania cierpienia, można otrzymać kontaktując się redakcją:
Między
cierpieniem a miłością zachodzi bardzo ścisły związek. Nie
można kochać, jeśli nie rozumie się tajemnicy krzyża. Nie można
w pełni iść za Chrystusem, jeśli nie akceptuje się cierpienia.
Jesteśmy powołani do różnych zadań i różnymi drogami ziemskiej
pielgrzymki zmierzamy do domu Ojca, ale nie ma w tej wędrówce
drogi, która nie byłaby znaczona cierpieniem. Jest ono bowiem
wpisane w nasze życie od chwili narodzin aż do śmierci. Taka jest
rzeczywistość i nikt od niej nie ucieknie. Różne są tylko źródła
bólu oraz jego natężenie. Cierpimy z powodu popełnionego grzechu,
ponosząc konsekwencje złych wyborów. Cierpimy, bo ktoś inny
zranił nas swoim grzechem – i wtedy jesteśmy przymuszeni do
dźwigania cudzego krzyża. Cierpimy, kiedy się decydujemy na to,
aby radykalnie pójść za Chrystusem. Jego droga jest drogą
miłości, która zawsze prowadzi na krzyż („Sługa nie jest
większy od swego Pana: jeśli Mnie prześladowali, to i was będą
prześladować” – J 15, 20).
Pan Bóg nie chce naszego
cierpienia i jak powiedziała św. Tereska od Dzieciątka Jezus,
„odwraca głowę” – jakby nie miał odwagi patrzeć na nasz
ból. Czasami Pan chce nas „zatrzymać w biegu”, przekazać nam
coś bardzo ważnego, uczynić w naszych sercach większą przestrzeń
dla działania Ducha Świętego i przygotować je na przyjęcie łask.
Jest to konieczne dla naszego dobra – zawsze prowadzi do
oczyszczenia serca, wzrostu miłości, do bardziej skutecznej służby
i czynienia wszystkiego wyłącznie dla większej chwały Boga. Są
też cierpienia niewinnych. Te bolą najbardziej. Nie ma większej
udręki niż patrzeć na cierpienia dzieci, ale to one właśnie uczą
nas cierpieć z godnością. W świecie żyją też ukryte dusze –
ofiary, które proszą o cierpienie, wynagradzając Bogu za grzechy
innych. Są to dusze szczególnie wybrane, rezygnujące ze swojej
woli, by pełnić wolę Boga („Cierpienie jest tak wielką łaską,
że nikt z ludzi tego nie pojmie dostatecznie, większą niż dar
czynienia cudów, bo przez cierpienie dusza Mi oddaje, co ma
najdroższego – swą wolę” – słowa Jezusa do Rozalii
Celakówny).
Modlitwa ofiarowania cierpienia została napisana podczas bolesnych zmagań z chorobą Ojca Świętego Jana Pawła II, w pamiętnym 2005 roku. Zrodziła się z cierpienia w duchowej łączności z Papieżem oraz z tymi, którzy wtedy płakali. Od tego roku stała się jedną z nowych inicjatyw apostolskich obrońców życia skupionych wokół Centralnego Ośrodka Duchowej Adopcji na Jasnej Górze. Była przeznaczona dla ludzi obarczonych chorobą, którzy nie mieli możliwości, by czynnie włączyć się w dzieło obrony życia. Chcieli pomóc, ofiarowując swoje cierpienia w tej intencji. Wizerunek Chrystusa w cierniowej koronie miał być dla nich umocnieniem w chwilach udręki. Poruszająca historia Chrystusa i to niezwykłe, emanujące pięknem Oblicze kryje w sobie jakąś Tajemnicę, przyciąga ku sobie, porusza serca, zapalając je do działania. W chwili obecnej modlitwę ofiarowania cierpienia podejmują tysiące ludzi w kraju i za granicą: w parafiach i wspólnotach, szpitalach i hospicjach, podczas pieszych pielgrzymek na Jasną Górę. Towarzyszą jej piękne świadectwa ludzi i widome znaki Bożej Opatrzności.
Idea dotyczy przyjęcia codziennego krzyża i ofiarowania cierpienia w intencjach Kościoła świętego i apostolstwa życia. Modlimy się o pełnię życia wiecznego dla dzieci, którym nie pozwolono się urodzić. Za rodziny – aby przyjęły każde życie i chroniły je od momentu poczęcia aż do naturalnej śmierci. Za osoby starsze – aby otoczone miłością najbliższych mogły godnie odchodzić z tego świata. Za dusze naszych zmarłych – by jak najszybciej doznały szczęścia wiecznego. Prosimy o nową jakość życia dla nas w wierności Chrystusowi i Jego Ewangelii. Za umierających grzeszników – aby pojednali się z Bogiem i mogli otrzymać łaskę życia wiecznego. Apostolstwo polega na ofiarowaniu Panu Bogu wszelkich cierpień, których doświadczamy w codziennym życiu. Może to być choroba i związany z nią ból fizyczny, duchowa udręka, upokorzenie, dotkliwa samotność, utrata pracy, zdrada, złośliwa krytyka, krzywda moralna, śmierć bliskiej osoby lub inne bolesne doświadczenia.
Ofiarować
– to znaczy zgodzić się na krzyż. W chwili cierpienia
powiedzieć: „Panie Jezu, łączę swoje cierpienie z Twoim
cierpieniem, wszystko, co jest we mnie bólem fizycznym czy udręką
duchową, składam w Twoich ranach, bo w Twoich ranach jest moje
uzdrowienie”. Można też posłużyć się modlitwą
ofiarowania:
„Jezu, Boski Zbawicielu, przez Niepokalane Serce
Maryi ofiaruję Ci swoje cierpienia fizyczne i udręki duchowe, w
intencjach Kościoła świętego i apostolstwa życia. Proszę,
obdarz pełnią życia wiecznego dzieci, którym nie pozwolono się
urodzić, otaczaj opieką rodziny, by mocą Twej łaski skutecznie
oparły się zasadzkom złego ducha, z miłością przyjmując każde
życie i chroniąc je od momentu poczęcia aż do naturalnej śmierci.
Spraw, aby krzyż, który dźwigam, stał się dla mnie źródłem
odwagi, wyzwolenia i mocy, by cierpienie nie odebrało mi nadziei,
aby wiara moja nie gasła, a miłość nie ustawała. A kiedy
nadejdzie kres mego życia, przybądź po mnie i zaprowadź do swego
Królestwa. Amen”.
Jeżeli okoliczności nie pozwalają na
odmówienie modlitwy, wystarczy spojrzeć na wizerunek Chrystusa i
połączyć się z Nim duchowo. Ważne jest, by wizerunek był
umieszczony w widocznym miejscu i przypominał nam nie tylko o
ofiarowaniu cierpienia, ale także o tym, że w tej trudnej chwili
Jezus jest z nami i że Jego Serce cierpi w naszym sercu („On się
obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści” – Iz
53,4).
To prawda, ale ważne jest, byśmy uczynili to świadomie. Jezus umarł za nas na krzyżu. Był to najbardziej haniebny rodzaj śmierci, ale ta śmierć otworzyła nam drogę do Królestwa Niebieskiego. Nasze cierpienie, jakiekolwiek by ono było, wielkie czy małe, złączone z cierpieniem Boga ma wartość nadprzyrodzoną. Krzyż promieniuje na odległość i ma nieograniczony zasięg. Łaska Boża może dotknąć człowieka w każdym czasie i miejscu. Ofiarowane przez nas cierpienie, mocą Chrystusowego krzyża, może zniewolonemu nałogiem człowiekowi przynieść wyzwolenie, umierającemu grzesznikowi pojednanie z Bogiem, zrozpaczonemu nadzieję, biednemu – pomocną dłoń. Ojciec Święty Jan Paweł II w liście apostolskim do chorych napisał: „Słabość wszelkich cierpień człowieka może przeniknąć ta sama Boża moc, która objawiła się w Krzyżu Chrystusa” (Salvifici doloris, 23).
Cierpienie jest próbą wiary. Jest sprawdzianem naszej miłości. Dotyczy to zarówno osoby cierpiącej, jak i tych, którzy razem z nią uczestniczą w doświadczeniu krzyża. Cierpienie upokarza, przygniata ciężarem bolesnych przeżyć, napawa lękiem… Człowiek cierpiący jest trudny; przechodzi okresy kryzysu, buntu, który osłabia wolę, chwile bezradności, przerażenia, zniechęcenia i samotności. Trzeba wielkiej cierpliwości, delikatności i wrażliwości, na którą przy cierpiącym człowieku nie zawsze nas stać, bo cierpienie, którego jesteśmy świadkami, obnaża również naszą własną słabość, nasz egoizm, małoduszność i brak wyrozumiałości. Pokazuje prawdę o nas samych. W swojej bezradności wołamy do Boga, aby nas przemienił, byśmy mogli pomóc cierpiącemu. Uświadomić mu, że ani ból fizyczny, ani duchowa udręka nigdy nie są daremne, że właśnie w tych bolesnych godzinach dusza gromadzi swój największy skarb. Chory jest darem dla nas. Uświadamia nam, czym jest łaska zdrowia, i wyzwala w nas wdzięczność, a także pragnienie dobrego wykorzystania czasu. Ludzie zwykle mówią „czas to pieniądz”, natomiast ksiądz prymas Stefan Wyszyński zawsze powtarzał, że „czas to miłość”. Cierpienie jest zatem zaproszeniem do głębokiego rachunku sumienia z czasu, który powierzył nam Bóg.
Do apostolstwa mogą się włączyć wszyscy, chorzy i zdrowi, ludzie młodzi i w podeszłym wieku. Nie ma takiego człowieka, który w swoim życiu nie przeżywałby bolesnych doświadczeń. Chodzi o to, ażeby zrobić z nich pożytek duchowy. „Nic tak nie ubogaca człowieka, jak bezinteresowny dar cierpienia” – powiedział Ojciec Święty Jan Paweł II. Ofiarować można każde cierpienie bez względu na to, czy będzie to akt jednorazowy, bo cierpienie było chwilowe (np. ból głowy czy zęba), czy też trwające przez dłuższy czas. Chodzi o to, by tego aktu dokonać. Istnieje tajemnicza więź pomiędzy cierpieniem, ofiarą a darem życia. Gdyby ludzie zrozumieli, że bolesne doświadczenia mogą stać się siłą twórczą i źródłem życia dla innych, wybieraliby inne wartości. Nie byłoby przemocy, aborcji i eutanazji, a ludzi chorych, niepełnosprawnych, w sędziwym wieku traktowano by z szacunkiem i miłością.
Dzisiejszy świat promuje inne wartości. Liczy się przede wszystkim przyjemność, kariera, sława, pieniądze i wieczna młodość. Cierpienie to temat niewdzięczny. Człowiek boi się nawet o nim rozmawiać. Stąd też pomija się ten temat w prasie oraz pozostałych mediach. Eliminuje się wszelką słabość, zastępując ją kultem siły, władzy i użycia. Można pięknie o cierpieniu mówić, lecz trudniej je przyjąć. Ludzie uciekają od osób chorych, jakby się bali „zainfekować” cierpieniem. Lepiej się nie angażować, nie patrzeć i nie przeżywać; jak najszybciej pozbyć się problemu. Dlatego jest coraz więcej ludzi bezgranicznie samotnych, lękających się o swoją przyszłość, drżących o to, aby nie znaleźć się w domu opieki społecznej. Wielu ludzi „choruje” dzisiaj na brak miłości. Człowiek chory czuje się bezużyteczny, przytłacza go świadomość, że jest ciężarem dla innych. Czasem w poczuciu winy za to obciążenie, opuszczony przez najbliższych i przyjaciół, godzi się na eutanazję – ale tak naprawdę jest to krzyk jego serca o miłość.
Jezus powiedział: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Mk 8, 34). Przyjęcie cierpienia, tak samo jak jego odrzucenie, jest aktem wolnego wyboru człowieka. Jeśli ktoś odrzuca krzyż, nie może korzystać z jego odkupieńczej wartości. W każdym czasie i w każdym miejscu człowiek może wybrać los dobrego lub zbuntowanego łotra. Przekląć Boga i swój los, czyniąc cierpienie bezużytecznym i beznadziejnym, albo też ofiarować je Bogu. „Najważniejszy jest nie charakter cierpień, lecz sposób przyjęcia ich przez człowieka” (św. Augustyn). Pan Bóg nigdy nie pozostawia człowieka samemu sobie, zawsze daje łaskę i moc, by przejść zwycięsko przez trudne doświadczenia. Zawsze też dodaje człowiekowi odwagi, aby ten wypowiedział swoje „tak”. Rozświetla drogę pośród ciemności i wyprowadza ku światłu, ze śmierci – ku zmartwychwstaniu i życiu.
Każdy pisze swoją Ewangelię cierpienia sam. Cierpienie jest obce naszej naturze. Trudno je przyjąć. Przychodzi często bez zaproszenia, a kiedy dopada człowieka ból fizyczny czy udręka duchowa, pragnie się tylko jednego – by przestało boleć. Dlatego często dodatkowym obciążeniem jest to, że się je źle znosi. Pocieszające są jednak tutaj dla nas słowa św. Tereski: „Chcielibyśmy wielkodusznie godzić się na cierpienie i nigdy się nie załamywać – złudzenia”. Wszyscy potrzebujemy mocy Ducha Świętego i wielkiej pokory, by je przyjąć i uczynić z niego dar. Uczą tego święci oraz dzieci. Jak właściwie przeżywać cierpienie, pokazał nam całym swoim życiem Ojciec Święty Jan Paweł II. A kiedy odchodził do Ojca, świat właściwie odebrał to przesłanie – bo na chwilę zamarł w milczeniu, zatapiając się we łzach i cichej modlitwie.
Piękną
odpowiedź na to pytanie dała Matka Teresa z Kalkuty:
„Spójrz
na Krzyż, a zobaczysz głowę Jezusa pochyloną, by cię pocałować;
Jego ramiona rozwarte, aby cię objąć; Jego serce otwarte, by cię
przyjąć, by zamknąć cię w swojej miłości. Skoro wiemy, że
krzyż jest znakiem największej miłości Chrystusa do ciebie i do
mnie, przyjmujemy Jego krzyż we wszystkim, co zechce nam dać, i
oddajemy Mu z radością wszystko, co chce zabrać. Jeśli będziemy
tak postępować, świat pozna, że jesteśmy Jego uczniami, że
należymy do Jezusa, że czyny, które wykonujemy, ty i ja, i wszyscy
bracia i siostry, nie są niczym innym jak naszą miłością
wcieloną w życie” (MTC [co to za skrót?], ss. 333-334).
Wiesława
Kowalska
„Panie
Jezu, łączę swoje cierpienie z Twoim cierpieniem, wszystko, co
jest we mnie bólem fizycznym czy udręką duchową, składam w
Twoich ranach, bo w Twoich ranach jest moje uzdrowienie”
Ani
ból fizyczny, ani duchowa udręka nigdy nie są daremne, bo właśnie
w tych bolesnych godzinach dusza gromadzi swój największy
skarb
„Spójrz na Krzyż, a zobaczysz głowę Jezusa
pochyloną, by cię pocałować; Jego ramiona rozwarte, aby cię
objąć; Jego serce otwarte, by cię przyjąć, by zamknąć cię w
swojej miłości” (bł. Matka Teresa)
Chory jest darem dla
nas
Pan Bóg nigdy nie pozostawia człowieka samemu sobie,
zawsze daje łaskę i moc, by przejść zwycięsko przez trudne
doświadczenia. (...) Rozświetla drogę pośród ciemności i
wyprowadza ku światłu, ze śmierci – ku zmartwychwstaniu i życiu
Jezu,
Boski Zbawicielu, przez Niepokalane Serce Maryi ofiaruję Ci moje
cierpienia fizyczne i udręki duchowe, w intencjach Kościoła
świętego, kapłanów, osób niewierzących, w intencjach redakcji
„Miłujcie się!” i apostolstwa życia (można dodać inne
intencje).
Proszę,
otaczaj opieką rodziny, by mocą Twej łaski skutecznie oparły się
zasadzkom złego ducha. Rodzicom daj miłość i odwagę, by przyjęli
każde poczęte dziecko i by bronili życia aż do naturalnej
śmierci. Młodzieży i dzieciom daj serca czyste, wolne od wszelkich
uzależnień, gotowe pełnić Bożą wolę.
Spraw,
aby krzyż, który dźwigam, stał się dla mnie źródłem odwagi,
wyzwolenia i mocy, aby cierpienie nie odebrało mi nadziei,
by
wiara moja nie gasła, a miłość nie ustawała. A kiedy nadejdzie
kres mego życia, przybądź po mnie i zaprowadź mnie do swego
Królestwa.
Amen