Ratunku! Ja czuję...ZŁOŚĆ - "czarna owca" wśród uczuć
Złość ma różne odcienie i natężenia: niezadowolenie, irytacja, niechęć, wściekłość, furia, rozdrażnienie, itd. Złość pojawia się, gdy w naszym otoczeniu dzieje się coś, co pozostaje w sprzeczności z naszymi: potrzebami, celami, oczekiwaniami, gdy ktoś narusza nasze terytorium psychologiczne. Złość, tak jak gorączka w naszym ciele, sygnalizuje, że coś jest nie w porządku i mobilizuje organizm do obrony - dostarcza zastrzyk energii do zmiany niepożądanego stanu rzeczywistości. Jest więc bezcennym darem dla człowieka - choć trudno w to może uwierzyć...
Złość
pozwala nam odczuć naszą odrębność: odczuć nasze potrzeby i
ochronić nasze granice. Złość mobilizuje do walki lub obrony siły
fizyczne i psychiczne. Często bywa skutecznym sposobem wyjścia z
długotrwałego poczucia bezsilności i rozpaczy.
Złość
jest ważna w relacjach między ludźmi. Jest komunikatem: "to,
co robisz zakłóca moje myślenie, działanie, wprawia mnie w
dyskomfort". Złość dodaje autentyzmu i intensywności w
interakcjach międzyludzkich. "Czasami złości mnie to, co
robisz, ale złoszczę się dlatego, że jesteś dla mnie ważny, a
to, co robisz, nie jest mi obojętne!" - okazywanie
złości jest więc wyrazem zaangażowania, troski i uwagi, może
prowadzić do zwiększenia bliskości.
Jednak
dla wielu osób odczuwanie złości zasługuję na naganę. Od
dziecka nasłuchali się komunikatów typu: "grzeczne dzieci się
nie złoszczą", "jeśli będziesz się tak złościł, to
mamusia przestanie cię kochać!". Mogli też obserwować
niekontrolowane wybuchy złości u dorosłych - to rodziło
przerażenie i przekonanie, że złość jest zła. Cały problem ze
złością polega na tym, że zdrowe jej przeżywanie i wyrażanie
wymaga sporych umiejętności. Gdy ich brak, złość
może prowadzić do agresji - słownej, fizycznej, do zerwania
kontaktów między ludźmi, bądź pogorszenia ich jakości.
Każdy człowiek bez wyjątku wpada w ZŁOŚĆ. Złość jest NIEZBĘDNA - jako źródło energii oraz sygnał, że dzieje się coś niekorzystnego.
DWIE PUŁAPKI ZŁOŚCI
Czy Ty także myślisz, że złe uczucia to dopust natury? A dobre - to dar losu, łaskawego zbiegu okoliczności? W każdym razie, coś od ciebie niezależnego, czemu musisz biernie się poddawać, albo udawać, że uczuć nie ma?
Pułapka
pierwsza: UNIK
Wielu
ludzi unika i zaprzecza temu, że odczuwa złość. Można
powiedzieć, że przeżywają oni chorobliwy lęk przed złością,
albo wręcz uzależnienie od unikania złości. Czują się winni,
gdy wpadają w złość. Tłumią jej pierwsze przejawy.
"Nie
potrafię się rozgniewać. Koledzy w pracy śmieją się ze mnie:
masz anielski spokój! Jestem jakby zablokowany na złość, to nie
jest dobre dla mnie. Bo jak mam przekonać szefa, by nie pakował
mnie w kolejne nadgodziny? Ja nie potrafię zaprotestować, ani nawet
trochę się na niego rozzłościć. Sam nie wiem... Może przez to
wszystko tak źle sypiam w nocy i tak często doskwiera mi ból
głowy?" (MARIUSZ)
Złość to miedzy innymi
fizjologiczna reakcja. Niektórzy jednak nie zauważają
fizjologicznych i psychicznych sygnałów złości. Nieuświadomioną
przez siebie złość "łykają". Złość to alarm w
ciele, jeśli nie ujawnimy złości - alarm w ciele trwa. Tłumienie
złości powoduje obciążenie organizmu nie wyrażonym napięciem
emocjonalnym, a w konsekwencji straty zdrowotne, np. utrzymujące się
podwyższone ciśnienie krwi, bóle głowy, alergie skórne, choroby
żołądka i układu krążenia, napięcie mięśni, mogące
prowadzić do utrwalania się bolesnych usztywnień: karku, pleców,
mięśni nóg, itd. Nieujawniona złość, żyje własnym życiem
także w psychice, powodując dystansowanie się do świata,
gromadzenie się żalu, rozgoryczenia, czasem wręcz wrogości oraz
depresję.
Niekiedy pod wpływem alkoholu, stłumiona
złość może się wyzwolić, najczęściej w postaci
niekontrolowanego ataku. Czasami, ludzie wybuchają złością
pozornie z byle powodu, gdy nazbiera się już tyle irytujących
szczegółów w ciągu pewnego okresu czasowego, że nawet mały
drobiazg uruchamia lawinę. Nikt nie rozumie wtedy, co się dzieje.
Niektórzy, czując złość zaprzeczają jej:
"Zobaczyłam mojego chłopaka w gronie kolegów w parku.
Wcześniej odwołał spotkanie ze mną, tłumacząc, że jutro ma
ważny sprawdzian i musi się uczyć. Kiedy sobie teraz przypominam
tę sytuację, to wiem, że najpierw poczułam ogromną falę złości
do niego - pomyślałam: "oszukał mnie!". Jednak sama
przed sobą nie chciałam się do tego przyznać. Włożyłam na
siebie maskę zdruzgotanej i skrzywdzonej dziewczynki, i ruszyłam mu
na spotkanie, by zagrać, jak najlepiej się uda, na jego poczuciu
winy. Chciałam się zemścić, choć przekonywałam samą siebie, że
głównie to czuję żal i smutek. Broń Boże złość! Złość
świadczyłaby źle o mnie samej." (AGNIESZKA)
Wielu
z nas hołduje przekonaniom typu: "dobry człowiek nigdy się
nie złości", "dobra matka nie złości się na swoje
dzieci, jeśli okaże im złość, gdy są niegrzeczne, oznacza to,
że ich nie kocha!". Jesteśmy
nauczeni, że przeżywanie złości i jej wyrażanie jest godne
potępienia, niebezpieczne lub niemoralne. Obawiamy się, że inni
przestaną nas lubić lub zaatakują.
JAK
SIĘ BRONIMY PRZED ODCZUWANIEM ZŁOŚĆ?
- minimalizując
sprawę, która wywołała w nas złość - "On tylko trochę za
dużo powiedział, nie warto tego roztrząsać dalej, to nic takiego,
wiem, że te wyzwiska skierowane w moją stronę były niezamierzone,
to nic nie znaczy."
- racjonalizując - "Wyzwał mnie,
bo się o mnie troszczy"
- przypisując złość innej
osobie - "wciskam" złość drugiej osobie prowokując
rzeczywiście jej irytację, np. przychodzę do domu rozzłoszczona,
spoglądam na męża i pytam się: "Co ci jest? Tak się
patrzysz spode łba, ktoś cię wnerwił czy masz coś do mnie?"
OBRAŻAM
SIĘ - czy omijam złość?
"Mąż
obiecał mi już więcej nie pić z kolegami po skończonej pracy.
Miał zawsze przygotowany ciepły obiad, a ja wraz z dziećmi
czekałam na jego powrót z pracy, by wspólnie zasiąść do stołu.
Jednak tego dnia mąż wrócił cztery godziny później niż
zazwyczaj, na dodatek po kilku piwach. Mętnie próbował się
wytłumaczyć, ale byłam tak zła, że nie chciałam go słuchać.
Odgrzałam mu obiad i niemal rzuciłam talerzem na stół, podając
mu go przed nos. W kuchni robiłam sporo hałasu i demonstracyjnie
nie odzywałam się ani słowem na jego próby nawiązania rozmowy.
Atmosfera była napięta do granic możliwości..."
(ALINA)
Obrażając się sprawiamy, że złość w nas
nadal buzuje i skazujemy się na samotne rozpamiętywanie naszej
krzywdy, wciąż i wciąż. Na dodatek liczymy, że druga osoba
będzie w stanie dostrzec, o co nam chodzi, pokajać się,
wyeksponować swoje poczucie winy. Chcemy, by poczuła się ukarana i
by włożyła maksimum wysiłku w udobruchanie nas. Tak naprawdę
oddajemy swoje samopoczucie we władanie drugiej osoby - to od niej
zależy czy poczujemy się w końcu lepiej czy nie. Jeśli mąż
Aliny nie spełni jej oczekiwań i nie pokaja się przed nią - Alina
poczuje jeszcze większą złość. Będzie w niej narastał żal do
męża - "przecież obiecał!", do losu - "dlaczego
wciąż musimy borykać się z finansami? Gdyby nie to, mąż nie
musiałby pracować w tej firmie, gdzie wszyscy piją przy byle
okazji...", do siebie samej - "dlaczego wyszłam za mąż
za kogoś takiego? Przecież to niezły materiał na alkoholika!",
"ja mu dogadzam, pichcę obiadki, a on mi takie numery wycina?".
Alina może dojść do pewnej bolesnej satysfakcji: "Wiedziałam,
że tak będzie. Jak mogłam mu kolejny raz zaufać? I na co ja
liczę, na to, że on zrozumie jak mnie to boli? Przecież to
nieczuły drań!"
Obrażanie
się jest próbą ukarania sprawcy złości, ale tak naprawdę jest
nieopłacalne emocjonalnie dla osoby, która się obraża. Naraża ją
na jeszcze większe cierpienie.
UDAM
ŻE NIC SIĘ NIE STAŁO...
"Moja
mama po raz kolejny zawstydziła mnie przy swoich koleżankach.
Opowiada im o moich prywatnych sprawach, np. o moich
nieporozumieniach z koleżankami w szkole. Rozmawiałam o tym z mamą,
szukałam jej rady. A tymczasem ona robi z tego temat do ploteczek.
Siedzą sobie przy kawusi i żartują ze mnie, jestem wściekła.
Mama nie powinna tak robić! Ale to nic, nieważne zresztą..."
(KASIA, 14 lat).
Kasia nie da w żaden sposób poznać, że
jest zła na mamę, że jej zachowanie zraniło ją. Pozostanie z
odczuwaną złością. Ukrycie tego uczucia, niestety, nie pozwala mu
zniknąć. Pozostaje ono w napięciu ciała, w nierównym rytmie
serca, w obniżonym nastroju.
ZŁOŚĆ
NA SIEBIE
Oprócz
tego, że nie
wyrażona złość żyje nadal w naszym ciele, żyje również w
naszych myślach. Gdy nie wyrzucimy z siebie złości adresowanej do
kogoś - łatwo jest zacząć złościć się na samego siebie.
Mieć żal do siebie, ostro się karcić, uruchomić swego
Wewnętrznego Krytyka, wymyślać sobie: "Jestem idiotą!",
"Znowu popełniłam błąd", "Niczego nie potrafię
zrobić jak należy", "Jestem do niczego!", Nienawidzę
siebie!", "Nie dam rady, na pewno znów się pomylę!",
itp.
Złość
na siebie może się również przekształcić w autoagresję - w
fizyczne wymierzanie sobie kary:
"Siedziałam w kącie i... pocięłam się, pocięłam sobie
rękę. Powoli, ze łzami w oczach, ale nie z bólu, tylko z
bezsilności. Nie myślałam, nie wiem co tam robiłam, takie dziwne
uczucie "niczego". Pomogło... i to jest złe... Chyba
wylałam swoją wściekłość i ból." (BASIA, 13 lat). To jest
autoagresja wynikająca z wyparcia uczucia złości wobec drugiego
człowieka i obrócenia jej przeciwko samemu sobie.
PO
CO SIĘ ZŁOŚCIĆ?
Najkorzystniejsze
jest wyrażanie złości, ale bez atakowania
- to trudna sztuka... Asertywne
wyrażanie złości to mówienie o tym, że ją odczuwamy oraz
wskazywanie zachowań drugiej osoby, które tę złość u nas
wywołały.
Dzięki
stanowczemu, ale nie agresywnemu wyrażeniu złości, zmniejszamy
odczuwane w ciele napięcie, ustanawiamy granice, unikając
jednocześnie walki. Ważne jest również to, po prostu, że
reagujemy - już nie musimy obwiniać siebie samych za brak reakcji.
Wyrzucamy z siebie złość i już nie musimy jej dłużej czuć,
unikamy jej eskalacji. Gdybyśmy dusili ją nadal w sobie i
rozpamiętywali w swoich myślach - "nakręcali się złością"
- ona rosłaby nadal i niszczyła nas od środka. Skrzywiała by nasz
sposób patrzenia na innych ludzi, odsuwała nas od kontaktu z nimi,
powodowała poczucie osamotnienia i niezrozumienia. Kiedy zdobędziemy
się powiadomić kogoś o tym, że odczuwamy złość - ochraniamy
własne samopoczucie.
Pułapka
druga: ATAK
Niektórzy
ludzie przeżywają złość chroniczną. Żyją wciąż napięci,
wyszukują powody do złości, przedłużają wyrażanie i odczuwanie
złości, "nakręcają" emocje złości, rozdrażnienia i
irytacji, poprzez myślenie, mówienie o tym i o swojej krzywdzie.
Jednym ze sposobów na zapewnienie sobie powodów do złoszczenia się
jest "trzymanie urazy" i "roztrząsanie własnej
krzywdy". Złość dławi inne ich uczucia, staje się
rozwiązaniem wszelkich problemów, daje, choćby chwilowe, uczucie
przyjemności. Takie osoby świetnie się czują podczas kłótni,
mają poczucie mocy i ważności. Potem pojawia się poczucie winy i
wstyd, ale to nie zmienia zachowania, złość bowiem wymyka spod
kontroli.
Złość jest niekiedy wyrażana w intensywny i
gwałtowny sposób, zostaje przekroczona granica między złością a
agresją. Złość to nie to samo co agresja. Złość jest uczuciem,
agresja zachowaniem. Złości się każdy! Nie każdy zachowuje się
agresywnie pod wpływem złości.
Niektórzy dążą do
zniszczenia lub uszkodzenia obiektu wywołującego złość. Chodzi
nie tylko o agresję fizyczną, ale też o psychiczną, dla
przykładu: słowną. Najczęstszy sposób wyrażania złości to
właśnie krytyka słowna. Agresywne wyrażenie złości czasami ją
wręcz wzmacnia, jej poziom wzrasta. Agresja zawsze utrzymuje złość
na wysokim poziomie jeszcze przez pewien czas po konfrontacji. Jeśli
pod wpływem ogromnej złości uderzę kogoś - jeszcze przez parę
minut mogę być rozdygotany złością, będą drżały mi ręce,
serce będzie łomotać. Wtedy często przychodzi ochota na obniżenie
tego napięcia poprzez alkohol czy rytuał zapalenia papierosa.
DRABINA
ZŁOŚCI
Pierwszy
szczebel:
podstępna złość, np. zapomnisz, o co cię poprosiłam. Taki mały,
zakamuflowany sposobik, aby mnie ukarać. Albo magiczna formułka:
"tak, ale..." oraz tzw. udawanie głupiego, dzięki czemu
możesz się na mnie odegrać. Złośliwe przeoczenie czegoś i
udawanie niewiniątka, mówisz "przykro mi", choć tak
naprawdę czujesz złość. Podstępna złość to także gderanie
pod nosem, utyskiwanie.
Drugi
szczebel:
chłodna obojętność. Obrażanie się. Małżeńskie "ciche
dni". Milczenie jest rodzajem broni.
Trzeci
szczebel:
obwinianie i zawstydzanie. "Przez ciebie boli mnie głowa.
Złościsz mnie!" W twoich myślach przewija się wciąż i
wciąż: "przez ciebie!". Chętnie porozmawiasz o brakach
mojego charakteru. Powiesz mi coś w rodzaju: "Jesteś nic
niewarta. Nie jesteś dość dobra. Nie można cię kochać. Nie
pasujesz tu. Nie masz prawa do istnienia."
Czwarty
szczebel:
przekleństwa, krzyki, wrzaski, wyzwiska.
Piąty
szczebel:
żądania i groźby. "Zrób to albo naprawdę się wścieknę i
dostaniesz lanie", "Zrób to albo się wyprowadzę!".
Szósty
szczebel:
nagonki i przepychanki. Atakujesz potokiem oskarżających słów,
nie przestajesz nawet wtedy, gdy chcę wyjść - podążasz za mną.
Pełen zazdrości i podejrzeń zasypujesz mnie podchwytliwymi
pytaniami. Kiedy chcę się uwolnić, łapiesz mnie za przeguby rąk,
przyciskasz do ściany, nie pozwalasz swobodnie odejść. Ograniczasz
moją wolność - na tym polega przemoc fizyczna.
Siódmy
szczebel:
przemoc. Popychasz, ciągniesz za ubranie, uderzasz w twarz, walisz i
kopiesz, przyduszasz, przypalasz papierosem, wymachujesz nożem,
strzelasz. Masz władzę, boję się ciebie. Doskonale wiesz co
robisz, uruchamiasz złość po to, by osiągnąć jakiś cel. Możesz
jednak łatwo stracić głowę w czasie ataku złości. Może cię
ponieść i wyrządzisz mi "nieplanowaną" krzywdę.
Ósmy
szczebel:
Ślepa furia. Jej celem jest niszczenie, jest bardzo niebezpieczna.
Pamiętaj: możesz mnie zabić! Możesz też targnąć się na swoje
życie. Świadome myślenie jest odłączone.
WYRAŹ
ZŁOŚĆ W ZDROWY SPOSÓB
Asertywne
wyrażenie złości
to skoncentrowanie się na zadaniu, jakim jest zmiana niepożądanej
rzeczywistości zewnętrznej. Przy czym człowiek wyrażający gniew,
czyni to w sposób nie naruszający praw innych osób. Jednocześnie
pozwala sobie na ekspresję tego uczucia, co uwalnia go od napięcia
emocjonalnego. Ważne by używać stosownego języka. Można mówić
głośno a nawet krzyczeć, ale zaczynać od komunikatów JA, zamiast
komunikatów TY. Nie jest więc asertywnym powiedzenie w złości:
"Ty idioto, jak zwykle nie można na ciebie liczyć! Zawalasz
każde zlecenie!". Zdrowe wyrażenie złości brzmieć mogłoby
tak: "Jestem wściekły na Ciebie, zawaliłeś kolejne zlecenie!
Liczę, że w przyszłości będziesz się lepiej starał!"
"Nie
podoba mi się to, co robisz!"
"Nie lubię, gdy mówisz
do mnie w ten sposób!"
"Irytuje mnie ton, w jakim się
do mnie zwracasz!"
"Drażni mnie sposób, w jaki
odzywasz się do interesantów!"
"Denerwuje mnie
sposób, w jaki mnie traktujesz!"
"Złości mnie to,
że nie dajesz mi dojść do słowa"
"Jestem na ciebie
tak wściekła, że z trudem panuję nad sobą!"
"Nie
życzę sobie takich żartów na mój temat!"
"Doprowadzasz
mnie do furii!"
"Zaraz się wścieknę!"
"Zupełnie
się z Tobą nie zgadzam!"
"Cholernie złości mnie,
kiedy tak mówisz!"
"Ta cała sprawa wyprowadziła
mnie z równowagi!"
"Przestań zawracać mi
głowę!"
"To naprawdę mnie wkurza!"
"Nie
masz prawa tak robić!"
"Jestem wściekły jak diabli
i nie zamierzam dłużej tego znosić!"
PROCEDURA
STOPNIOWANIA REAKCJI
Gdy
złości mnie czyjeś zachowanie, to:
Po 1 - zwracam uwagę na
to zachowanie i proszę o jego zmianę. Informuję o tym, co dzieje
się ze mną w związku z tym, jak ta osoba postępuje. "Nie
pozwalasz mi dokończyć tego, co chcę powiedzieć. To mnie irytuje!
Pozwól, że powiem, co mam do powiedzenia i oddam głos Tobie,
OK.?"
Po 2 - jeśli mój rozmówca lekceważy jednak
poprzednią informację - dobitniej wyrażam swoje uczucia: "Nie
przerywaj mi! Już cię o to prosiłam i coraz bardziej mnie to
wkurza! Przestań!" - mówię to głośniej, z większą siłą,
ostro i zdecydowanie.
Po 3 - jeżeli ta osoba, mimo coraz
intensywniej okazywanego niezadowolenia, nadal nie zmienia swojego
zachowania - przechodzę do przywołania zaplecza. Nadal nie mam
zgody na jej sposób bycia i traktowania mnie, więc żeby nie
dopuścić do uczucia bezradności - skupiam się na tym, co jeszcze
mogę uczynić w tej sytuacji. Informuję tę osobę, co mam zamiar
zrobić, jeśli nadal będzie kontynuować swoje irytujące
zachowanie. Zaplecze - to coś, co mogę uczynić, aby przerwać
niekorzystną dla mnie sytuację. Nie jest jednak groźbą, nie
chodzi mi bowiem o ukaranie czy upokorzenie drugiej osoby. Działam
po to, by zadbać o własne prawa. Najczęściej użytecznym
zapleczem jest odmowa kontaktu z drugim człowiekiem: "Jeśli
jeszcze raz mi przerwiesz, przestanę z Tobą rozmawiać!"
"Uprzedzam Cię! Nie przerywaj mi albo przestanę Cię słuchać
i wyjdę!"
Moim zapleczem mogą być także moje emocje,
gdy nie chcę uciekać się do zerwania kontaktu. Chodzi o to, że
jeśli nie mogę zmienić zachowania partnera, to mogę jednak wciąż
konsekwentnie informować go o tym, że mi ono nie odpowiada i jakie
wywołuje we mnie uczucia. "Ta rozmowa jest dla mnie ważna.
Jednak kiedy mi wciąż przerywasz, ja bardzo się złoszczę. Nie
chcę rozmawiać w ten sposób - jeszcze raz proszę byś uszanował
to, co do ciebie mówię i starał się mnie wysłuchać!"
Zazwyczaj
taka taktyka daje pożądany rezultat: większość ludzi nie chce
wprawiać kogoś ustawicznie w niezadowolenie i postara się
dostosować swoje zachowanie do moich uwag. Jeśli jednak mój
partner czerpie wyraźną satysfakcję z mojej złości, oznacza to,
że nasza wzajemna relacja jest zaburzona i powinna ulec poważnej
zmianie lub wręcz zerwaniu.
Po 4 - skorzystam z
zaplecza, to znaczy: jeśli sytuacja nie uległa zmianie, robię to,
co zapowiedziałam. I tu istotna uwaga - należy wybierać takie
zaplecze, z którego rzeczywiście zdecyduję się skorzystać w
razie potrzeby.
OD
MYŚLI DO UCZUCIA
Prawie
każdy z nas ma błędne przekonanie, że złość jest po prostu
rezultatem przykrych zdarzeń. W rzeczywistości, pomiędzy
zdarzeniem życiowym a pojawieniem się jakiejkolwiek emocji,
występuje jeszcze bardzo ważne ogniwo: nasze myślenie na temat
tego, co się wydarza.
A. ZDARZENIE
B. MOJA OPINIA
O TYM ZDARZENIU
C. MOJE EMOCJE
Krótko mówiąc: to
co czujemy, zależy od tego w jaki sposób zinterpretujemy sytuację.
Zmiana sposobu myślenia zmienia odczuwane emocje.
A.
Dostałem mandat za jazdę bez biletu.
B. Moja myśl: "Los
się na mnie uwziął, kolejna porażka"
C. W rezultacie
czuję: złość, przygnębienie, niskie poczucie własnej wartości,
rezygnację.
Spróbujmy sobie to wyobrazić w nieco innej
wersji:
A. Dostałem mandat za jazdę bez biletu.
B.
Moja myśl: "No cóż, kiedyś w końcu musieli mnie złapać.
Zresztą nie ja jeden płacę mandaty. Właściwie to i tak wychodzę
na swoje - od tak dawna nie kupuję biletów..."
C. W
rezultacie czuję: ulgę, zadowolenie, spokój;
Dręczymy
się przykrymi emocjami właśnie dlatego, że stosujemy iiracjonalne
myślenie - nawykowo. To znaczy, takiego wzoru myślenia nauczyliśmy
się i praktykowaliśmy je przez wiele lat. Teraz, jeśli szukamy
drogi do poradzenia sobie z naszą emocjonalnością, warto zacząć
uświadamiać sobie ten monolog wewnętrzny, który doprowadza nas do
gniewu, rozpaczy czy innych przykrych uczuć.
opracowała Małgorzata Osipczuk