Tamte
wydarzenia relacjonowały wszystkie zachodnie stacje. W Zespole
Szkół Rolniczych w Miętnem w 1983 r. trwał strajk młodzieży
w obronie krzyży. Władza przystąpiła do pacyfikacji.
Miętne,
mała miejscowość koło Garwolina, już w latach 70. miało
najnowocześniejszą szkołę rolniczą w Polsce. Z basenem i
kompleksem dobrze wyposażonych budynków. A wszystko dzięki
staraniom ówczesnego premiera Piotra Jaroszewicza, partyjnego
dostojnika najwyższego szczebla. Przed II wojną światową w
pobliskich Michałowicach pracował jako nauczyciel. Stąd
pochodziła też jego pierwsza żona. W związku z jego patronatem
szkoła w Miętnem mogła liczyć na najlepsze wyposażenie, ale
równocześnie władze dbały o odpowiedni pod względem
ideologicznym dobór kadry nauczcielskiej. Czy można więc było
spodziewać się, że w takiej placówce dojdzie do obrony
krzyży?
– To była przede wszystkim inicjatywa młodzieży.
Kiedy uczniowie wystąpili w obronie krzyży, znaleźli poparcie w
wąskiej grupie nauczycieli, wśród księży i u miejscowego
biskupa. Wydarzenia w szkole trwały 4 miesiące – opowiada
Krystyna Czarnocka, wówczas nauczycielka sadownictwa.
MY
CHCEMY BOGA
Zdejmowanie powieszonych w szkole w czasie solidarnościowej
wolności krzyży zaczęło się w listopadzie 1983 r. Najpierw
niemal niezauważalnie zniknęły 2 krzyże wiszące w hallu. –
Wzmogliśmy wtedy czujność – mówi Krystyna Czarnocka. Na
początku grudnia dyrektor wydał polecenia opiekunom ośmiu
pracowni, by zdjęli z sal krzyże. Zniknął tylko jeden. –
Jednak kiedy dwa dni później przyszliśmy do szkoły, krzyży
już nie było – wspominana nauczycielka. – Uczniowie zaczęli
się zastanawiać, jak dalej postąpić. Przygotowali na piśmie
petycję z pytaniami do dyrekcji szkoły: „Dlaczego krzyże
zdjęto, na jakiej podstawie prawnej podjęto decyzję?”. Przed
świętami, 19 grudnia, w czasie apelu dyrektor Ryszard Domański
odpowiedział: „Krzyże zostały zdjęte, bo trzeba przywrócić
porządek prawny. Szkoła jest instytucją świecką, a krzyże
powieszono w okresie działania „Solidarności”, kiedy
wymuszano na władzy różne decyzje” – wyliczał. Wtedy
uczniowie odmówili rozejścia się do klas. Zaczęli modlić się
i śpiewać: „My chcemy Boga”. Skończyli po półtorej
godzinie, kiedy dyrektor zapewnił, że sprawa zostanie ponownie
rozważona.
Po feriach, 9 stycznia, dyrektor poinformował
uczniów, że w szkole świeckiej, jaką jest Zespół Szkół
Rolniczych w Miętnem, nie ma miejsca na formy i treści
religijne. Uczniowie szybko wywiesili cytat z Mickiewicza: „Tylko
pod tym krzyżem, tylko pod tym znakiem – Polska jest Polską, a
Polak Polakiem”. Zaczęli śpiewać pieśni religijne i
skandować hasła: „Oddajcie nam krzyże”, „Prosimy o
krzyże”, „Żądamy krzyży”. Zwodzeni przez dyrekcję
obietnicami, złożyli jej votum nieufności. 12 stycznia po
lekcjach około 500 uczniów przemaszerowało ze szkoły do
odległego o 5 km kościoła w Garwolinie. Odebrane od dyrektora
krzyże przewieziono tam samochodem. Umieszczone zostały na
biało-czerwonej tablicy z napisem „Nie było miejsca dla
Ciebie, Chryste w naszej szkole – ZSR Miętne”.
Biskup
siedlecki Jan Mazur ofiarował młodzieży niewielkie
10-centymetrowe krzyżyki. I tak w szkole pojawiło się prawie…
600 krzyży na piersiach uczniów. – Nasze protesty miały
charakter modlitewny: na długich przerwach spotykaliśmy się w
hallu, odmawialiśmy różaniec, śpiewaliśmy pieśni – mówi
Tadeusz Paciorek, wówczas uczeń III klasy Technikum
Ogrodniczego. – W tym czasie delegacja naszych przedstawicieli,
a byli wśród nich Wiola Sosnowska, Jarek Maczkowski, chodziła
do dyrekcji z petycjami o powrót krzyża – opowiada.
ZOMO
NA DRODZE
Postawa
młodzieży doprowadzała dyrektora szkoły do furii. Polecił
wychowawcom wezwać rodziców najaktywniejszych uczniów, sądząc
że to wyciszy protest. Wychowawcy, by ochronić młodzież przed
represjami, wezwali wszystkich rodziców. Ci zaś nie tylko
wystąpili w obronie swoich dzieci, ale sami powiesili w szkole
krzyże. Wisiały jeden dzień. Następnego dnia te same krzyże
przywieźli do szkoły księża, bo okazało się, że ktoś
podrzucił je kościelnemu z garwolińskiej parafii. Uczniowie
zaraz umieścili krzyże na ścianach. Nim skończyły się
ostatnie lekcje, krzyże znowu zniknęły. Uczniowie nie
ustępowali, wieszali na ścianach zdejmowane z szyi krzyże
ofiarowane im przez bp. Mazura. Nie zniechęcały ich groźby
nauczycieli o wydaleniu ze szkoły ani to, że krzyże szybko
znikały.
5 marca w szkole nie było już ani jednego
krzyża. Następnego dnia uczniowie odmówili udziału w
zajęciach. Od rana do godz. 14 modlili się i śpiewali pieśni.
Na popiersiu patrona szkoły Stanisława Staszica zawiesili
tablicę ze słowami Romualda Traugutta: „Byliśmy wierni Bogu w
dniach zwycięstw i chwały, pozostaniemy mu wierni w dniach
prześladowań i klęski. Bóg nas nie opuści.”. Bezskutecznie
domagali się rozmów z dyrekcją. W końcu zwartą grupą, z
dużym krzyżem na przedzie i z mniejszymi w dłoniach, przeszli
na nabożeństwo błagalne do kościoła w Garwolinie.
7
marca czterystu uczniów zorganizowało w szkole strajk
okupacyjny. Wystawili warty, urządzili punkt żywnościowy i
miejsce do spania na macie zapaśniczej. Po „Apelu Jasnogórskim”
w szkole pojawił się prokurator. Zagroził sankcjami karnymi za
okupację budynku. Dyrektor odczytał zarządzenie o zawieszeniu
zajęć. – Zdecydowaliśmy o wyjściu ze szkoły – opowiada
Tadeusz Paciorek. – Gdybyśmy zostali na sali, mogłaby nam
grozić pacyfikacja. Z krzyżem ruszyliśmy w stronę kościoła w
Garwolinie. Mijały nas milicyjne samochody, a milicjanci
zastąpili nam drogę przy stacji paliw. Po jednej stronie my, pod
drugiej uzbrojeni po zęby – w pały i ogromne tarcze –
zomowcy – opowiada. – Wezwali nas do rozejścia się grożąc
użyciem gazów łzawiących. Młodzież wróciła do
Miętnego eskortowana przez samochody milicyjne.
Następnego
dnia, o 6 rano pod internatem stały 3 autokary, aby odwieźć
młodzież do miejsc zamieszkania. Uczniowie odmówili. Ruszyli w
stronę kościoła w Garwolinie. Obawiając się zatrzymania przez
ZOMO, tym razem poszli już nie główną trasą, ale drogą wśród
pól. W kościele na nabożeństwie zgromadziła się już
młodzież z garwolińskich szkół.
Zajęć w szkole
rolniczej nie było ale uczniowie wciąż mieszkali w internacie.
Do 25 marca we wtorki i piątki młodzież z Miętnego i
okolicznych szkół przychodziła do kościoła w Garwolinie na
specjalne katechezy prowadzone przez bp. Jana Mazura. Przygotowała
wtedy apel do młodzieży w Polsce i na świecie, wzywający do
stawania w obronie krzyża.
W tym czasie dyrekcja szkoły
zarządziła powtórne przyjęcia uczniów, żądając
podpisywania „lojalki” zakładającej „świecki charakter
szkoły” bez krzyża. Uczniowie odmawiali. Do 27 marca 380 z
nich zabrało dokumenty. Ministerstwo Rolnictwa rozesłało wtedy
do szkół rolniczych w Polsce zakaz przyjmowania uczniów z
Miętnego. Tam zaś, na wznowione zajęcia przyszło tylko 90.
spośród 600 uczniów. Biskup Mazur podjął wtedy post o chlebie
i wodzie, do czasu rozwiązania konfliktu.
Sprawa
zaangażowała w rozmowy najwyższe władze rządowe i kościelne.
Krzyż wrócił do szkoły 6 kwietnia. Zawisł w szkolnej
bibliotece. Od tej pory to miejsce stało się nieformalną
„kaplicą” – tu się modlono, palono znicze i składano
kwiaty.
ZNOWU
DO AKCJI?
–
Wiedzieliśmy, że nie możemy inaczej postąpić. Tak wychowani
byliśmy w domu. Wartości przekazywali nam też nasi nauczyciele
z Miętnego, między innymi pani Gora, z którą jeździliśmy na
rajdy i zimowiska. Obawialiśmy się konsekwencji, ale imperatyw
wewnętrzny, że słusznie postępujemy pozwalał zachować nam
spokój. Dzisiaj, w każdej trudnej chwili, nie jeden raz
przypominam sobie, że zwycięstwo jest po stronie krzyża –
mówi s. Anna Mroczek, ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów, a
wówczas uczennica klasy maturalnej.
Ksiądz inf. płk.
Sławomir Żarski, wikariusz generalny biskupa polowego, był w
tych dniach katechetą młodzieży w Miętnem. Wspomina jak w sali
parafialnej organizowali w weekendy zajęcia przygotowujące
maturzystów do egzaminu. – Nawiązali z nami kontakt
nauczyciele uniwersyteccy z Warszawy, ze środowiska
„Solidarności” – mówi.
Dyrektor szkoły nie wywiązał
się jednak ze wszystkich ustaleń, które zapadły między rządem
a Episkopatem Polski. Do szkoły nie mogła wrócić część
zwolnionych uczniów i niektórzy nauczyciele.
– Nie
przyjęto całej mojej III klasy Technikum Rolniczego, twierdząc
że 18 osób to za mało na utworzenie klasy. Dzięki życzliwości
dyrektora w szkole Siennicy tam kończyłam naukę. Egzamin zdałam
jako jedyna z nas 6 dziewcząt, które trafiły do tej szkoły z
Miętnego – mówi Danuta Miszczak.
Nauczycielka Bogusława
Gora została poinformowana, że w Miętnem nie ma dla niej etatu.
W rzeczywistości na jej miejsce zatrudniono kogo innego. –
Byłam trzecią zwolnioną osobą. Podjęłam pracę w szkole w
odległym Radoryżu. W przeciwieństwie do moich koleżanek,
odwołałam się do Sądu Pracy. Wróciłam do szkoły w Miętnem,
ale zmniejszono mi zakres obowiązków – opowiada.
Do
uczniów z Miętnego płynęły głosy wsparcia z całej Polski i
z zagranicy. Jan Paweł II przekazał im błogosławieństwo i
pamiątkowe krzyżyki. Ksiądz Jerzy Popiełuszko przekazał
specjalny list, bo śledzony przez SB nie mógł sam przybyć.
–
Miętne było światełkiem, które zapaliło wielki ogień troski
i szacunku do krzyża, pokazało, że ten znak jest ważny, że
warto o niego walczyć – mówi ks. Sławomir Żarski.
W
ubiegłym tygodniu, po decyzji Europejskiego Trybunału Praw
Obywatelskich w Strasburgu w sprawie usunięcia krzyża ze szkoły
we Włoszech, zadzwonili byli uczniowie z pytaniem: „Pani
profesor, angażujemy się w obronę krzyża?” – To pytanie
wcale mnie nie zdziwiło – mówi dawna nauczycielka Krystyna
Czarnecka. Obrona krzyża nie była w ich przypadku tylko
jednorazowym zrywem.
Miętne było światełkiem, które
zapaliło wielki ogień troski i szacunku do krzyża.Biskup Mazur
podjął post o chlebie i wodzie, do czasu rozwiązania konfliktu
o krzyże w Miętnem.
Źródło:
Opoka, Irena Świerdzewska
|